Muzyczna sugestia:
Agnes Obel - Familiar
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Czerwiec 2005
Odzyskanie przytomności było jak uderzenie w ziemię po niekończącym się upadku.
Głowa Hermiony pulsowała. Ostry, przeszywający ból pochłaniał jej umysł, jakby został on rozerwany na kawałki. Próbowała się podnieść, ale jej ciało nie było w stanie prawidłowo się poruszać. Praktycznie nie była w stanie kontrolować swoich mięśni, a jej ręce targane były falami nieregularnych drgawek.
Ledwo widziała. Próbowała się podnieść, ale jej ramię trzęsło się i nie było w stanie utrzymywać ciężaru jej ciała. Starała się oddychać. Jej serce waliło. Czuła bolesny, szybki puls w piersi.
Drżąco wyciągnęła rękę w ciemności, próbując zbadać swoje położenie.
Coś dotknęło jej ramienia. Krzyknęła i odwróciła się.
Draco stał obok niej, a jego jasne włosy były widoczne w ciemności. Odsunęła się, a potem zamarła i spojrzała na niego. Puls serca dudnił jej w gardle. Przyglądała mu się szeroko otwartymi oczami.
Był starszy.
Jego twarz była taka sama, ale jego oczy były starsze, jakby minęły dekady, odkąd ostatni raz go widziała. Wyraz twarzy był kamienny, ale spojrzenie było znajome i skupione, gdy stał przy jej łóżku.
- Nadal żyjesz - powiedziała. Poczuła suchość w gardle, a jej głos załamał się z poczucia ulgi. - Myślałam, że umarłeś.
Zaczęła instynktownie do niego sięgać. On był żywy. Nadal żył. Utrzymała go przy życiu.
Jego oczy rozszerzyły się.
Ginny. Była pierwszym ciałem, które przynieśli.
Jej ręka zamarła.
Wszystko uderzyło w nią jak niepowstrzymana fala. Zakucie w kajdany. Uwięzienie w Malfoy Manor. Program repopulacji.
Był Wielkim Łowcą.
Ogarnął ją strach. Krew w jej żyłach stała się lodowata. Czuła się, jakby została uderzona w twarz tak brutalnie, że aż straciła przytomność.
Westchnęła nierówno i cofnęła rękę. Jej szczęka zadrżała i odepchnęła się od niego drżącymi dłońmi, aż dotarła do przeciwległej strony łóżka. Zsunęła się z materaca i uklękła na podłodze, wpatrując się w niego przez łóżko, walcząc o oddech. Próbując sobie to wszystko poukładać.
To był Draco. Nadal żył.
Ale on ją skrzywdził. Zgwałcił ją. Powiedział jej, że jej nie chce… Że nie mógł się doczekać, kiedy w końcu ją zabije.
Czuła się jak ranne zwierzę potrącone na autostradzie. Oszołomione i umierające, bezradnie próbujące znaleźć sposób na ucieczkę i ukrycie się. Chciała znaleźć się w ciemnym kącie w którym mogłaby się ukryć, a to wszystko przestałoby boleć.
Co się stało?
Kiedy próbowała myśleć, ostry ból przeszywał jej mózg tak nagle, że chwilowo traciła wzrok. Przez jej zęby przedostawał się jęk bólu. Ukryła twarz w dłoniach, starając się zachować przytomność i próbując przebić się przez oślepiający ją ból głowy.
Powiedzmy sobie jasno, Szlamo. Nie chcę cię. Nigdy cię nie chciałem. Nie jestem twoim przyjacielem. Nic nie przyniesie mi więcej radości, niż zakończenie tej całej sytuacji z tobą.
Zabił Ginny.
Zabił ich wszystkich.
Podniosła głowę i zaczęła oddychać coraz szybciej, patrząc na niego. Próbując zrozumieć.
Czy nadal jesteś dziewicą, Szlamo? Czy jest to coś, co w ogóle pamiętasz?
Uczucie, że jej spódnica jest podciągnięta, odsłaniając ją, gdy stała pochylona nad stołem. Chwytając za jego brzegi. Starając się nie trząść ani nie wydawać żadnego dźwięku.
Zawlókł ją przed Voldemorta i trzymał w miejscu, podczas gdy jej umysł był rozdzierany na strzępy. Zostawił ją na podłodze w kałuży gnijącej krwi jednorożca.
Hermiona wciąż się na niego gapiła. Czuła rozdzierający ból w klatce piersiowej - w sercu - jakby ostrze przecinało je, gdy usiłowała oddychać. Jej klatka piersiowa gwałtownie się skurczyła i wyrwał się z niej przerywany, sapiący szloch, gdy wszystkie luki i niespójności zlały się w jedną przerażającą narrację.
Jej serce biło coraz szybciej. Zacisnęła ręce na ustach i zamknęła powieki. Jej cichy szloch przecinał głuchą ciszę. Trzęsła się, próbując myśleć.
Będę się tobą opiekował. Zawsze będę się tobą opiekował.
Ból w jej umyśle stawał się coraz bardziej oślepiający, jakby przeszłość i teraźniejszość zbiegały się i gwałtownie rozdzierały. Raz po raz.
Chwyciła się za głowę. Miała wrażenie, że jej mózg płonie, czaszka jest rozcięta na pół, a ciśnienie w środku narasta i nasila się. Opuściła głowę i krzyknęła.
Krzyczała, aż do utraty tchu, a potem zgrzytnęła zębami i próbowała powstrzymać się przed hiperwentylacją. Ponownie spojrzała na brzeg łóżka.
Draco zniknął.
Opadła na podłogę, przyciskając dłoń do piersi. Może nawet go tam nie było. Może był on tylko halucynacją.
Może miała halucynacje.
Może był martwy, a ona wciąż była w swojej celi, śniąc o nim.
Miała tylko halucynacje, że jakimś cudem odnalazła go w nieprzeniknionej ciemności.
Nie. To było prawdziwe. Była pewna, że to wszystko było prawdziwe. Bo było to gorsze niż cokolwiek, co kiedykolwiek byłaby w stanie sobie wyobrazić.
Powiedzmy sobie jasno, Szlamo. Nie chcę cię. Nigdy cię nie chciałem.
Nie mogła zrozumieć. Niektóre rzeczy miały sens, ale inne z nich...
Czyjaś ręka chwyciła ją za ramię, a ona obróciła się gwałtownie. Draco obszedł łóżko i klęczał obok niej.
Przyglądał się jej. Jego oczy zamigotały, a wyraz twarzy stał się napięty.
- Zaczęłaś sobie właśnie wszystko przypominać, prawda?
Skinęła lekko głową, a jej ręka sięgnęła do góry i chwyciła go za nadgarstek. Naprawdę tam był. Czuła jego kości pod palcami.
- Grang…
Hermiona wtuliła twarz w brzeg łóżka i zaszlochała z ulgą. Ból głowy był tak silny, że czuła się tak, jakby pękała jej czaszka. Zgrzytnęła zębami, próbując już więcej nie krzyczeć.
- O Boże… - wymusiła słowa. Całe jej ciało drżało.
Nagle uderzyła ją pewna myśl i znieruchomiała, mocniej ściskając za materiał kołdry.
- Horkruks. Ten, który miała na sobie Umbridge… Czy to był… czy to byłeś ty?
Zapadła cisza.
- Tak.
Jej usta drżały. Zacisnęła mocno powieki.
- Czy to… czy to był ostatni?
- Ostatni.
Skinęła głową, a jej pusta ręka drgnęła. Wplotła palce w materiał swojej szaty i starała się wszystko zrozumieć.
Jeśli tam był, nie był martwy.
Ale… jeśli nie był martwy, oznaczało to, że nigdy po nią nie przyszedł.
Czekała. I czekała. I czekała.
A on nigdy nie przyszedł.
Nie chcę cię. Nigdy cię nie chciałem.
Ginny.
Jej uścisk zsunął się z jego nadgarstka, a jej dłoń opadła na podłogę, gdy uczucie spustoszenia zagłuszyło ogarniającą ją wcześniej ulgę.
- Dlaczego zabiłeś Ginny…? - zapytała łamiącym się głosem.
- Ginny żyje.
Odwróciła się i spojrzała na niego.
- Hanna widziała jej ciało. Wszyscy w Hogwarcie je widzieli. Vold-Voldemort powiedział, że ją zabiłeś. Ty… Ty powiedziałeś mi, że ją zabiłeś.
- Ginny żyje - powiedział cicho, patrząc jej w oczy. - Była w ciąży, pamiętasz? Jej syn urodził się 20 października 2003 roku. Powiedziano mi, że był wyjątkowo trudnym noworodkiem. Nazwała go James Syriusz Potter. Jesteś jego matką chrzestną.
Hermiona zaszlochała cicho, a Draco kontynuował.
- Ma teraz półtora roku. Niedługo go poznasz. Czekają na ciebie. Obiecałaś Potterowi, że się nimi zajmiesz. Musisz wytrzymać i wyzdrowieć, żeby móc do nich wrócić.
Jej serce podniosło się, niczym iskierka nadziei w ciemności i zimnie.
Wiesz, że jest podatna na ataki paniki. Poświęciłem dużo pieniędzy, starając się utrzymać w stabilizacji jej otoczenie.
Spuściła głowę, jej usta wykrzywiły się, gdy zadrżała i odwróciła wzrok.
- Nie wierzę ci.
Nie odpowiedział.
- Nie rozumiem… - Ponownie zamknęła oczy, próbując skupić się na bólu. - Nie rozumiem, co się stało. Nie pamiętam niczego zbyt dokładnie. - Otworzyła oczy i przyjrzała się jego postaci majaczącej w ciemności. - Ale… pamiętam ciebie.
To był Draco. Był tak blisko. Patrzył na nią tak, jak kiedyś.
Chciała go złapać i wtulić w jego ramiona, przy piersi, by poczuć bicie jego serca.
Jej ręce drgnęły.
Nie mogła.
Zabił wszystkich. Zamordował lub przeprowadził egzekucję ich wszystkich. Poczuła, jak jej umysł rozpada się pod nową falą przerażenia i zniszczenia.
Wyraz jego twarzy był pełen wahania, a usta drgały, zanim się odezwał.
- Co… o mnie pamiętasz?
- Ty… - zaczęła, przyglądając się jego twarzy. Był dla niej jednocześnie znajomy i obcy, jakby wyrzeźbiony z podobieństwa do osoby, którą znała.
Jej palce drgnęły, walcząc z chęcią wyciągnięcia ręki i dotknięcia go, by po prostu wiedzieć, czy najmniejsze muśnięcie go, byłoby pod jej palcami czymś znajomym.
Draco był żywy. Była tak pewna, że umarł… Że musiał umrzeć. Ale on nie był martwy. Dostrzegła szybki puls u podstawy jego gardła.
- Szpiegowałeś dla Zakonu. Kiedy byłeś ranny, uzdrowiłam cię. Ty… - urwała i przełknęła, spoglądając na swoje nadgarstki i szkarłatne ubranie, próbując sobie wszystko wyraźniej przypomnieć. - Ty wzywałeś mnie… i…
Jej umysł przeszły ostry ból, a ona westchnęła i opadła na ziemię.
Zamrugała, próbując sobie przypomnieć, co mówiła. Jej głos był niewyraźny, a język nie poruszał się prawidłowo, jakby był odrętwiały.
Szarpnęła się i próbowała poruszyć szczęką, ale drgnęła ona tak gwałtownie, że jej zęby jedynie obiły się o siebie, głośno klekocząc. Jej lewa ręka i noga zaczęły drętwieć, a całe jej ciało zachwiało się na boki.
Draco ją złapał.
- Dra–? - Jej klatka piersiowa drżała, kiedy usiłowała oddychać, a on przyciągnął ją mocno do siebie.
Nic nie powiedział. Zamiast tego chwycił ją za szczękę, zmusił do otwarcia ust, szybko wlewając do nich eliksir, po czym zacisnął dłoń na jej ustach i nosie.
Próbowała się wyrwać. Panikowała. Nie wiedziała, co się dzieje. Miała wrażenie, że jej płuca mogą pęknąć, kiedy starała się oddychać. Jej ciało szarpało się bezwolnie. Zdrętwiały język nie mógł nawet posmakować eliksiru, który mężczyzna wlał do jej ust.
Nie powinna połykać rzeczy, jeśli nie wiedziała, czym one są.
- Granger - jego spokojny głos zabrzmiał blisko jej ucha. - Musisz przełknąć. Masz atak. Mikstura go zatrzyma, ale opóźnisz jej działanie, jeśli nie przełkniesz.
Gardło Hermiony wielokrotnie się skurczyło, a jej ramię drgnęło, jednak Draco odmówił rozluźnienia uścisku. Po kilku próbach udało jej się przełknąć.
Całe jej ciało zwiotczało, jakby zostało pozbawione wszystkich kości.
Uścisk Draco rozluźnił się, a jej głowa opadła i oparła się o jego klatkę piersiową. Poczuła, jak westchnął, gdy delikatnie odgarnął dłonią jej włosy. Potarł kciukiem jej policzek, podczas gdy drugą ręką podtrzymywał jej ciało. Jego ręce były ciepłe. Wciąż pachniał tak samo. To sprawiło, że miała ochotę zacząć płakać.
Po chwili przesunął się i podniósł ją. Czuła swoje kości przebijające się przez skórę, kiedy ją podniósł i położył z powrotem na łóżku.
Jej usta nie do końca działały. Patrzyła na niego, starając się uchwycić każdy szczegół.
Wsunął dłoń pod jej głowę i uważnie się jej przyjrzał.
Z bliska, pomimo słabego światła, widziała wyraźnie, że był wyczerpany. Jego skóra była blada, niemal szara. Usta i oczy były pełne napięcia.
Jego źrenice były ostro skurczone, a oczy przesuwały się po niej, jakby starał się upewnić, że niczego nie przeoczył. Wyraz jego twarzy był starannie zamknięty.
- Byłaś nieprzytomna przez prawie tydzień - powiedział po minucie. - Miałaś atak i straciłaś przytomność. Uzdrowiciele nie byli pewni, czy kiedykolwiek się obudzisz. Te napady drgawek... - Widziała, jak jego gardło kurczy się, kiedy przełykał i odwrócił od niej wzrok. - Nie są rzadkością, gdy ma się do czynienia z uszkodzeniami neurologicznymi spowodowanymi przez skoncentrowaną aktywność magiczną. Miałaś.... Miałaś ich kilka, gdy byłaś nieprzytomna, ale na szczęście żaden z nich nie spowodował trwałego uszczerbku na zdrowiu twoim ani dziecka.
Hermiona wstrzymała oddech, a jej oczy rozszerzyły się.
Dziecko. Zapomniała, że jest w ciąży.
Była w ciąży z jego spadkobiercą. W ramach Programu Repopulacji. Aby zmusić jej wspomnienia do powrotu.
Czegoś jej brakowało, ale ból wciąż wszystko przyćmiewał. Próbowała myśleć, ale najmniejsze sięgnięcie do wspomnień wstrząsało jej umysłem.
Nie mogła sobie przypomnieć…
Jej klatka piersiowa zaczęła drgać.
- Nie rozumiem - wymusiła z siebie resztkami woli. - Co się stało? Dlaczego, dlaczego-
Próbowała oddychać, ale z głębi jej gardła wydobyło się jedynie nierówne sapanie. Jej klatka piersiowa targana była coraz szybszymi wstrząsami.
Palce Draco podtrzymujące jej głowę, zacisnęły się w jej włosach. Patrzył na nią z góry, a jego twarz była zaledwie kilka cali od jej.
- Grang… Hermiono, musisz oddychać powoli. Hiperwentylacja podczas ciąży może zwiększyć ryzyko wystąpienia kolejnego ataku. - Jego oczy błagały. - Oddychaj, Granger.
Hermiona zaszlochała cicho i skinęła głową.
Weź wdech, licząc do czterech.
Powolny wydech, licząc do sześciu.
Przyjrzała się jego twarzy. Kiedy na niego patrzyła, poczuła żarłoczną desperację, ale i narastający ból. Nie wiedziała, jak pogodzić osobę, którą znała, z osobą, z którą spędziła sześć miesięcy w istnym więzieniu.
Gdy jej oddech zwolnił, zimne strugi potu zaczęły powoli spływać po jej skroniach.
Wzrok Draco opuścił jej twarz, a on sam cofnął rękę i wyprostował się.
Spojrzał na nią z wahaniem, trzymając dłoń zaciśniętą w pięść u swego boku.
- Przepraszam. Severus i ja myśleliśmy, że uwolnimy cię przed lutym. Nie sądziłem, że będziesz tu tak długo.
Przygryzła wargę i zastanawiała się, o co go zapytać.
Co się stało? Dlaczego nie przyszedłeś? Dlaczego mnie skrzywdziłeś? Dlaczego mnie zgwałciłeś?
Dlaczego zostałeś Wielkim Łowcą?
- Dlaczego… - wymusiła z siebie cicho szlochając. - Dlaczego zabiłeś ich wszystkich?
Jego oczy zamigotały, a szczęka drgnęła, gdy wyprostował się i odwrócił od niej wzrok.
- Próbowałem cię znaleźć.
Jej serce zamarło, wypełnione mieszaniną przerażenia i ulgi.
- Szukałeś mnie? - zapytała drżącym głosem.
Spojrzał na nią.
- Oczywiście, że cię szukałem. Szukałem cię wszędzie. Myślałaś, że cię tam zostawiłem?
Zamrugała, próbując przypomnieć sobie to wyraźnie, sięgając do głębi umysłu i chwytając za wspomnienia, które tam wyczuwała.
- Nigdy po mnie nie przyszedłeś, i pomyślałam, że może… - kiedy zaczęła sobie coś przypominać, ból głowy nagle się wyostrzył, a jej wzrok spowiła chwilowa fala mroku. Przygryzła wargę i starała się nie stracić przytomności.
- Myślałam, że umarłeś. - Jej oczy płonęły, a głos zadrżał i ucichł.
Uniosła rękę i spojrzała na obręcz kajdan zapiętą na jej nadgarstku.
- Ja… straciłam całą oklumencję, kiedy moja magia została stłumiona. Powiedzieli, że Voldemort będzie mnie przesłuchiwał. Bałam się, że o tobie pomyślę… że mógłby znaleźć cię w moich myślach. Próbowałam cię chronić. Ale... - jej głos stał się cichszy. - Czasami myślałam, że jeśli będę trzymać się tych wspomnieć, w końcu możesz po mnie przyjść. A kiedy tego nie zrobiłeś, pomyślałam, że musiałeś umrzeć.
Draco wyglądał, jakby wyrwano mu wnętrzności. Jego ręka drgnęła i sięgnęła do niej.
Masz ochotę na wycieczkę, Szlamo? Czarny Pan chce cię zobaczyć. - Chwycił ją za ramię, zanim zdążyła się cofnąć.
Ogarnęło ją głębokie przerażenie tym wspomnieniem. Oddech uwiązł jej w gardle i zesztywniała, gdy się zbliżył.
Jego ręka zamknęła się i opadła na bok, gdy odwrócił wzrok.
- Szukałem cię, gdy tylko wróciłem i odkryłem, że zniknęłaś. Strażniczka… Umbridge nie zgłosiła cię jako więźnia przebywającego w Hogwarcie. Nie było żadnych zapisów o tobie poza dokumentami transferowymi, po tym jak zostałaś schwytana. Severus i ja składaliśmy prośby o zlokalizowanie ciebie, ale za każdym razem, gdy to robiliśmy, mówiono nam, że nie ma żadnych papierów ani akt więźnia o tym nazwisku lub numerze. Po prostu zniknęłaś. Zapadłaś się pod ziemią. Wszyscy na uroczystości w Hogwarcie byli albo pijani, albo wstrząśnięci, nie istniało zbyt wiele wyraźnych wspomnień wskazujących na to, że tam byłaś. Zgłaszałem się na ochotnika do odnalezienia zaginionych w nadziei, że to da mi szansę na znalezienie ciebie... - urwał, a mięśnie jego szczęki drgnęły. - Musiałem ich wszystkich sprowadzić z powrotem. Gdybym zawiódł, ktoś inny przejąłby moje zadanie.
Spojrzał w sufit ze ściągniętym wyrazem twarzy.
- Próbowałem wszystkiego, żeby cię znaleźć. Przeszukałem wszystkie więzienia. Przeszedłem przez wszystkie istniejące cele w Hogwarcie. Przejrzałem wszystkie akta więźniów. Stworzyłem zaklęcie do śledzenia genetycznego. Dzięki niemu znalazłem twoją ciotkę i kuzynów. Podążyłem jego tropem aż do Australii i odnalazłem twoich rodziców dokładnie tam, gdzie ich ukryłaś.
Hermiona wzdrygnęła się i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
Draco spojrzał w dół, a jego usta zacisnęły się, kiedy zobaczył jej minę.
- Wszystko jest w porządku, nie zrobiłem im krzywdy.
Jego głowa przechyliła się lekko na bok, zaciskając szczękę, gdy przełknął.
- Kilka razy próbowałem cię nawet namierzyć, wywróżyć, ale… - Machnął lekceważąco ręką. - …nic nie ujrzałem. Nie przyszło mi do głowy, że to dlatego, że byłaś uwięziona bez jakiegokolwiek światła i dźwięku. Założyłem, że oznaczało to, że gdziekolwiek jesteś, stałaś się całkowicie niewykrywalna. Podróżowałem po całej Europie. Widywałem Śmierciożerców i sojuszników o pewnej… reputacji. Zdarzyło się to już kilka razy. Kiedy nie mogłem cię nigdzie znaleźć, założyłem, że właśnie to ci się przydarzyło. Pomyślałem, że to pewnie dlatego zniknęłaś.
Znowu odwrócił wzrok.
- Severus i ja zrobiliśmy wszystko, o czym mogliśmy pomyśleć, ale staraliśmy się wspominać o tobie licząc, że w końcu zainteresujesz samego Czarnego Pana. Pomyślałem, że dopóki Czarny Pan jest zajęty swoją obsesją na punkcie nieśmiertelności, będę miał większe szanse na znalezienie cię i uprowadzenie. Potem, kiedy zdecydowano się wykorzystać więźniów jako surogatki, Montague udał się do Czarnego Pana i zaproponował, być została twarzą Programu Repopulacji… Przynętą dla pozostałych sojuszników Ruchu Oporu i ostatnią kpiną z Pottera w jednym. Szukał cię, odkąd zdobył swój Mroczny Znak, a ja… pozwalałem mu na to. Sądziłem, że w pewnym momencie mógłby znaleźć coś, co przeoczyłem. Jednak nadal nie było po tobie najmniejszego śladu w całym systemie więziennictwa. Dopiero gdy Czarny Pan osobiście zażądał cię po imieniu, Umbridge przyznała, że to ona miała cię przez cały ten czas.
Hermiona nie wiedziała, co powiedzieć.
- Ja… - Draco znów zaczął mówić. Jego szczęka zadrżała wyraźnie, a potem zacisnęła się i nie powiedział nic więcej.
Zapadła długa cisza.
- Dlaczego nie założyłeś po prostu, że nie żyję? - Hermiona w końcu wydusiła z siebie pytanie.
Kącik jego ust drgnął i Draco uniósł prawą rękę, by znalazła się ona w jej polu widzenia. Pierścień z onyksu błysnął lekko w słabym świetle.
Hermiona patrzyła przez kilka sekund, zanim spojrzała zmieszana na swoje ręce. Nic tam nie było. Czuła jednak pewność, że coś powinna tam ujrzeć. Kiedy patrzyła, jej palec wskazujący na lewej dłoni zniekształcił się lekko i zamigotał, nagle ujawniając czarny, onyksowy pierścień.
Poczuła ucisk w gardle i kilka razy przełknęła, zanim mogła mówić.
- Ja… zapomniałam, że tam jest.
- Po tym, jak zostałaś przeklęta i prawie zginęłaś, udając się do Surrey, dodałem do twojego pierścienia zaklęcie monitorujące oznaki życia. Chciałem dodać też namiar, ale takie czary są wykrywalne i mogłyby zostać przez kogoś przechwycone. Pomyślałem, że dzięki podstawowemu urokowi, przynajmniej będę wiedział, czy umarłaś. A więc… wiedziałem, że żyjesz. - Opuścił rękę i zniknęła ona z pola jej widzenia. - Chociaż sygnał zatrzymał się w pewnym momencie, zaraz po wysłaniu przeze mnie mojego własnego impulsu. Bałem się, że mogłem sprawić, że ktoś, kto cię przetrzymywał, zauważył pierścień. Kiedy sygnał reaktywował się kilka dni później, bałem się, że mógłbym zaryzykować twoje życie ponowną próbą. Nie byłem pewien, czy to wciąż ty go nosisz, jednak pomyślałem, że to oznacza, że nadal możesz żyć. Dlatego szukałem dalej.
Odwrócił wzrok, a jego ruch oderwał spojrzenie Hermiony od pierścienia na jej dłoni.
Spojrzał ostro na podłogę, jak sztylet, który został nadmiernie zaostrzony. Dostrzegła w nim śmiertelną nadmierną precyzję.
Jego palce drgnęły, po czym je zacisnął.
- Wyciągnąłbym cię wcześniej, ale Severus był już w Rumunii, kiedy przeniesiono cię do dworu. Wszystko miało trwać tylko trzy miesiące, ale Czarny Pan przedłużył tam swoją misję. Dopóki byłaś sprowadzana do Czarnego Pana, by badał twoje wspomnienia, ja… Ja nie mogłem zrobić nic, co by wskazywało na... na...
Żołądek Hermiony opadł, jakby łóżko pod nią nagle zniknęło. Oczywiście. Voldemort wszystko obserwował. Widział jej każdą interakcję z Draco. Był otwarcie, sadystycznie tym zaciekawiony podczas swoich brutalnych co dwumiesięcznych badań jej umysłu.
Draco był obserwowany przez Voldemorta oczami Hermiony.
Zrozumienie wszystkiego sprawiło, że jej słabe trzymanie się rzeczywistości zostało nagle odwrócone i poczuła, jakby znów zaczęła spadać.
Co w końcu wtedy było prawdziwe? Wszystko? A może nic.
Próbowała pomyśleć, ale przez ból przeszywający jej umysł, nadal z trudem mogła się skupić. Ledwo mogła utrzymać otwarte oczy. Była wyczerpana i taka głodna. Nie pamiętała, kiedy ostatnio jadła. Głowa bolała ją od nacisku tak bardzo, że spodziewała się, że niebawem z jej oczu i nosa zacznie wyciekać krew.
Chciała zamknąć oczy, ale była zbyt przerażona, że jeśli straci przytomność, to wszystkie wspomnienia ponownie wymkną się z jej umysłu. Że cała przeszłość zniknie w nieprzeniknionej ciemności… Że Draco zniknie, a kiedy się obudzi, będzie tu tylko Malfoy.
Ale nigdy nie było żadnych dwóch osób. Zawsze był tylko on jeden. Draco czekał schowany gdzieś głęboko, pod tymi wszystkimi warstwami zimna i chłodu.
Nie wiedziała, co miało się stać. Nie wiedziała, co to wszystko znaczy. Nawet jeśli on tylko grał, to wszyscy inni nie. Wszystkie historie o nim w Proroku Codziennym i te zasłyszane od innych kobiet z Programu Repopulacji, zanim Hermiona została wysłana do Malfoy Manor.
- Hanna powiedziała, że powiesiłeś ciało Ginny w Wielkiej Sali…
- To nie była Ginny - odparł pustym głosem. - Kiedy nie mogłem cię znaleźć w Hogwarcie, początkowo myślałem, że mógł to być błąd i to nie ciebie złapano i przeniesiono. Szukałem cię w gruzach Sussex. - Spojrzał w dół. - Była pewna czarownica, która przeżyła eksplozję. Przeszła poza bariery w Lesie Ashdown, jako jedna z niewielu ocalałych. Była prawie martwa od eksperymentów i siły eksplozji. Ale miała rude włosy. Kiedy przyniosłem ciało ze sobą do Hogwartu, więźniowie uznali, że to Ginny z groszopryszczką. Nikt nie widział jej od miesięcy. Przypuszczali, że oszpecenie było spowodowane chorobą.
Jej serce podskoczyło i prawie bała się oddychać.
- McGonagall… Nev-
Twarz Draco napięła się. Jego szczęka drgnęła, a potem zacisnęła się.
- Nie mogłem ich ukryć, nawet jeśli Severus był chętny do realizacji tego pomysłu. Po tym, co zrobili Crouchowie, aby przemycić Barty'ego Jr z Azkabanu, Czarny Pan zażądał, aby każde ciało zostało dokładnie zbadane pod kątem wszelkich ingerencji. Wszyscy byli weryfikowani. - Odwrócił wzrok. - Zrobiłem to szybko.
Ogarnęła ją lodowata rozpacz. Zwinęła się w kłębek, leżąc na boku. Czuła, jak blednie z bolesnego wyczerpania.
- Idź spać. Jutro powiem ci wszystko, co zechcesz wiedzieć.
Zmusiła się do otwarcia oczu.
- A co, jeśli znowu zapomnę? - zapytała cichym i prawie drżącym ze strachu głosem.
Nic nie powiedział. Chciała sięgnąć do niego i jeszcze raz upewnić się, że naprawdę tam jest. Prawdziwy. Ciepły. Dający się dotknąć.
Jej ręka drgnęła, ale eliksir pozostawiał ją prawie sparaliżowaną.
- Czy… czy wrócisz do bycia takim, jakim byłeś, gdybym cię zapomniała?
- Dopóki jesteś w ciąży, jesteś bezpieczna. Nie ma znaczenia, czy cokolwiek pamiętasz, Severus i ja wyciągniemy cię stąd.
- I co wtedy?
Draco nic nie powiedział. Pokój wydawał się być coraz ciemniejszy. Ledwo mogła dostrzec sylwetkę Draco.
- Co się wtedy stanie? - wymusiła z siebie.
- Zajmiesz się Ginny. Tak, jak obiecałaś Potterowi.
To nie była odpowiedź na pytanie, które zadawała, ale nie miała siły wydusić go z siebie ponownie.
Kiedy się obudziła, Draco nie było już obok niej.
Ból głowy nieco zelżał. Pojawiła się Chwiejka z rosołem i eliksirami. Skrzatka poprosiła Hermionę, by ta starała się ich nie zwymiotować.
Hermiona przełknęła śmierdzący eliksir odżywczy i zesztywniała, podczas gdy jej ciało drżało, a przełyk zacisnął się próbując zmusić płyn do powrotu do jej ust.
Kiedy jej gardło przestało się zaciskać, spojrzała na Chwiejkę.
- Znałam cię. - Czuła się, jakby w podstawę jej czaszki wbijał się gwóźdź. Skrzywiła się z bólu. - Widziałam cię już wcześniej, prawda?
Chwiejka niepewnie skinęła głową.
- Pan mówi, że nie powinnaś siłą wymuszać wspomnień.
Hermiona oparła brodę na ramieniu. Jego nieobecność ją ukłuła.
- Kiedy on wróci?
- Siedział w tym pokoju, odkąd dostałaś pierwszego ataku. Ma teraz wiele rzeczy do zrobienia.
Hermiona przełknęła, a jej palce zadrżały wielokrotnie. Poczuła ucisk w piersi. A co jeśli nie wróci? A jeśli umarł? Co by zrobiła, gdyby umarł?
Czuła drżenie całych rąk. Zacisnęła powieki i spróbowała skupić się na czymś innym.
- Czy opóźnił się w wykonywaniu swoich egzekucji? - zmusiła się, by zapytać suchym głosem.
Pytanie było sarkastyczne, ale Chwiejka poważnie skinęła głową.
Hermiona odetchnęła głęboko i zwinęła się w ciasną kulkę, owijając ręce wokół swojego brzucha.
Chwiejka zniknęła kilka sekund później.
Hermiona spędziła dzień na ciągłym odtwarzaniu wydarzeń ostatnich sześciu miesięcy. Zwracała uwagę na wszystkie szczegóły, które przegapiła. Znajome cechy i rzeczy, które zapomniała o Draco.
Znał ją. Znał ją, kiedy tu przybyła. Kiedy planowała go zabić. Kiedy ją gwałcił.
Nic dziwnego, że nie chciał, żeby na niego patrzyła, kiedy to się działo.
Była w ciąży z jego spadkobiercą. Jej dzieckiem.
Ich dzieckiem.
Zgwałcił ją, a teraz była w ciąży.
Kiedy o tym pomyślała, jej żołądek skręcił się, a gardło skurczyło i gwałtownie zwymiotowała na podłogę przy łóżku.
Osunęła się i zakryła twarz dłońmi, próbując nie płakać ani nie wpadać w panikę. Pojawiła się Chwiejka by posprzątać bałagan, po czym podała Hermionie szklankę wody.
Hermiona próbowała przestać o tym myśleć. Próbowała skupić się na Draco i nie myśleć o tym, że została zgwałcona, że była w ciąży, że Draco nie odniósł się do dziecka jako jego, a ona nie wiedziała, co to znaczy.
Nie było go tam, żeby mogła o to zapytać, nawet jeśli sądziła, że poradziłaby sobie z tą rozmową.
Po prostu starała się o tym nie myśleć.
Zamiast tego próbowała rozgryźć Draco. Wiedziała, że go zna, jakby odcisnął on na niej swoje piętno. Ale nie potrafiła sobie przypomnieć konkretnych wspomnień… Było to bardziej jak ogólne poczucie znajomości jego osoby. Znała go instynktownie. Przypominała sobie, jak wyglądał, jak się poruszał, jak się powstrzymywał, jak kolory w jego oczach zdradzały jego starannie ukryte emocje.
Kiedy próbowała sięgnąć głębiej w przeszłość, w czasy, zanim została uwięziona, powodowało to bolesny ból, który zaczynał pulsować u podstawy czaszki, aż obawiała się, że jeśli zacznie brnąć głębiej, spowoduje to kolejny atak.
Nie mogła o tym myśleć.
Musiała po prostu zaakceptować, że tam jest.
Leżała w łóżku, próbując zjednać się z wersją Hermiony, która zniknęła w ciemnych czeluściach Hogwartu.
Z Hermioną, która walczyła. Która zrównała z ziemią pół laboratorium. Która paliła dementorów żywym ogniem i dźgała Grahama Montague'a kompletem zatrutych noży.
Hermioną, w której Draco był zakochany. Za którą poszedłby na krańce ziemi, próbując ją chronić.
Nie wiedziała, czy ta osoba jeszcze istnieje. Czy spodziewał się, że ta wersja jej osoby powróci wraz ze wspomnieniami.
Czuła się tak, jakby tamta Hermiona zginęła wraz z całą resztą Zakonu Feniksa.
Został tylko jej cień.
Była późna, bezksiężycowa noc, kiedy powietrze w jej pokoju lekko zadrżało. Odwróciła się i uważnie wpatrywała w ciemność, z której po chwili wyłonił się Draco. Miał na sobie mundur Śmierciożercy. Czuła, jak praktycznie ocieka on Czarną Magią. Widok i doznanie sprawiły, że poczuła ucisk w piersi.
Wyraz jego twarzy był skupiony. Zimny.
- Czy jesteś na mnie o coś zły? - zapytała po kilku minutach.
Zamarł na chwilę, a potem zamrugał.
- Nie.
Machnął różdżką, a kinkiet na ścianie wyemitował lekki płomień delikatnego żółtego światła. Przechylił głowę na bok, aż jego szyja zachrzęściła gwałtownie, następnie zdjął zewnętrzne szaty i powiesił je na oparciu krzesła. Pancerz przywiązany do jego torsu lśnił w delikatnym świetle kinkietu.
Hermiona przyjrzała mu się, próbując odkryć to, co było w nim inne.
- Wyglądasz, jakbyś był na mnie zły. Czuję i wiem, że tak jest, ale… nie pamiętam dlaczego.
Odwrócił od niej wzrok, patrząc na drugą stronę pokoju.
- To nie ma znaczenia. To już przeszłość.
Jego ton był znajomy. Urywany.
- Jeśli przeszłość nie ma znaczenia, to dlaczego mnie szukałeś?
Spojrzał na nią.
- Czy pamiętasz, dlaczego zostałaś schwytana?
Skinęła głową.
- Wysadziłam Sussex.
- Czy pamiętasz, dlaczego?
Zmarszczyła brwi i próbowała wymyślić odpowiedź, nie próbując sięgnąć do swoich zablokowanych wspomnień.
- Zrobiłam to przez ciebie, prawda?
Skinął krótko głową.
Zamknęła oczy.
- Kiedy spałeś... Obiecywałam ci, że zaopiekuję się tobą. Że zawsze będę się tobą opiekować.
Zaśmiał się cicho, niemal kpiąco.
- Tak właściwie, to ja to mówiłem.
Kąciki jej ust uniosły się w górę, ale wnętrze jej piersi zabolało.
- Zawsze na to odpowiadałam. Może po prostu nie wiedziałeś.
Chciała sięgnąć do niego, ale kiedy otworzyła oczy, odwrócił się od niej. Wpatrywał się w portret wiszący po drugiej stronie pokoju.
Nic nie odpowiedział.
- Jaki jest plan? - zapytała w końcu. - Jaka jest strategia tego wszystkiego? Czy możesz mi teraz powiedzieć, gdy jestem... - jej język wykrzywił się, gdy wymusiła następne słowa. - ...w ciąży?
Draco wzruszył ramionami i rozejrzał się po pokoju.
- To plan Severusa. Kiedy Czarny Pan zorientował się, że po Ostatecznej Bitwie brakuje mu kilku horkruksów, przekazał znaczną część manewrów politycznych właśnie Severusowi. Podkopuje i destabilizuje on cały reżim od upadku Zakonu. Sytuacja na kontynencie jest niepewna. Słabe zdrowie Czarnego Pana spowodowało, że złamał większość on obietnic i zobowiązań podjętych podczas wojny wobec mrocznych istot i wszystkich sprzymierzonych mu krajów. Ledwo się trzyma. MACUSA zaczęła naciskać na Międzynarodową Konfederację, sygnalizując zamiar wkroczenia, jeśli sytuacja w Europie nadal będzie się pogarszać. Wszystko jest już zaaranżowane. Reżim wkrótce upadnie, a kiedy to nastąpi, Międzynarodowa Konfederacja wkroczy, by przywrócić porządek.
- Znalazłeś sposób na pokonanie Voldemorta?
Jego usta wykrzywiły się w słabym uśmiechu. Jego oczy były blado srebrne, gdy spojrzał na nią i skinął głową.
- Znaleźliśmy. Czekamy na idealny moment. Prawdopodobnie będzie to po drugiej rocznicy Bitwy o Hogwart.
W jego głosie brzmiało silne poczucie pewności. Hermiona poczuła, że się rozjaśnia, gdy próbowała obliczyć, jak dokładnie mogliby się do tego zabrać, przypominając sobie wszystko, co przeczytała w gazetach, próbując cokolwiek odgadnąć.
- Co-
- Wyjedziesz z Europy, zanim cokolwiek się zacznie - powiedział ostrym głosem, przerywając jej. - Abyś mogła podróżować, wystarczy, że będziesz w miarę zdrowa. Więc… jedz. To byłoby bardziej pomocne z twojej strony niż cokolwiek innego.
Skurczyła się wewnętrznie z rozczarowania, ale kiedy wyszedł, zmarszczyła brwi i spojrzała w ciemność, próbując poskładać wszystko razem. Próbując przeanalizować każdy fragment Draco w swoich myślach.
Następnego dnia ból był jeszcze gorszy. Nie była w stanie znieść nawet odrobiny światła w swoim pokoju. Nie była w stanie nic przełknąć. Draco znowu zniknął. Próbowała zachować spokój, ale kiedy Chwiejka nie chciała jej powiedzieć, kiedy on wróci ani co robił, zaczęła panikować.
Gdyby nigdy nie wrócił, nigdy więcej by z nim nie porozmawiała. Nigdy więcej by go nie dotknęła. Były rzeczy, które musiała mu powiedzieć, po prostu nie była jeszcze pewna, jak je ująć. A jeśli umarł? A jeśli zostałby ranny, a ona nie mogłaby go wyleczyć, bo nie miała już w sobie magii?
Hiperwentylowała się i miała kilka drobnych ataków. Za każdym razem Chwiejka natychmiast pojawiała się z eliksirem w dłoni.
Po szóstym napadzie, Hermiona odczuwała zbyt duży ból, by cokolwiek zrobić. Mogła tylko leżeć bezwładnie w łóżku, ledwo świadoma czegokolwiek poza miażdżącą agonią w głowie. Leżała skulona na boku, a godziny mijały powoli. Żałowała, że nie straciła przytomności, żeby nie musieć tego wszystkiego czuć.
Materac obok niej ugiął się lekko, a chłodna ręka odgarnęła loki przylegające do jej rozpalonej skóry, chowając zabłąkany kosmyk włosów za ucho.
Minutę później uniósł jej lewą rękę, a długie, chłodne palce splotły się z jej własnymi. Poczuła, jak kciuk Draco ociera się o jej kostki i przesuwa się po pierścionku, który wciąż miała na palcu.
Jej szczęka drżała, a oczy piekły, mimo że były zamknięte. Ścisnęła jego dłoń w swojej tak mocno, jak tylko mogła.
Nic nie powiedział, ale został tak długo, jak długo była przytomna. Kiedy znów się obudziła, wciąż tam był. Siedział w ciemności, trzymając ją za rękę.
Od czasu do czasu drżały mu palce.
W przeciągu następnych kilku dni ból głowy stopniowo się zmniejszał. Ustąpił wystarczająco, aby była w stanie jako tako funkcjonować. Zaczęła jeść, siadać w łóżku, przeglądać swój poradnik dotyczący ciąży i czytać Proroka Codziennego.
Gdy ból ustąpił, jej pamięć się poprawiła. Nadrzędna jej przestrzeń nadal była niejasna i niewyraźna, ale pewne fragmenty wspomnień nagle wracały do niej z oszałamiającą jasnością, jakby ponownie je przeżywała.
Ciebie nie da się zastąpić. Nie musisz nikomu w żaden sposób ułatwiać swojej śmierci. Możesz być ważna dla ludzi. Powodem, dla którego złożyłem tę pieprzoną przysięgę, było utrzymanie cię przy życiu. Zrobiłem to, by zapewnić ci bezpieczeństwo.
Kiedy doszła do siebie, Draco się wycofał. W pierwszej chwili myślała, że sobie to wyobraziła. Kiedy jej pamięć o nim poprawiła się, pomyślała, że może to po prostu kontrast ich przeszłości sprawił, że wydawał się być bardziej odległy. Ale gdy dni mijały, z bólem serca zdała sobie sprawę, że oddalał się od niej coraz bardziej.
Kiedy niemal wpadała w stan katatonii z bólu, siadał obok niej, gładząc jej włosy i trzymając jej dłonie w swoich, próbując uleczyć drżenie jej palców. Jednak im bardziej stawała się przytomna, zaczynając próbować z nim rozmawiać, tym mniej ją dotykał. Przesuwał się dalej w dół łóżka, aż docierał na sam jego brzeg i obserwował ją siedząc u jej stóp. Stawał przy oknie.
Splatał ręce za plecami, kiedy do niego mówiła. Dawał jej jedynie krótkie odpowiedzi, kiedy zadawała mu jakieś pytania.
Wciąż tam był, ale coraz bardziej odległy. Kiedy unosiła głowę i zauważała, że ją obserwuje, odwracał wzrok z goryczą i rezygnacją.
Nie wiedziała, od czego zacząć.
Próbowała sobie przypomnieć, jaka była wcześniej. Zapamiętała jego, ale nie siebie. Czy wcześniej mówiła inaczej? Nie bardzo pamiętała, jaka była tamta Hermiona.
Była rozmowna. Ludzie zawsze jej powtarzali, że za dużo mówi.
Nie mogła wymyślić nic, o czym sądziła, że mogłaby porozmawiać. Co mogła powiedzieć o tym wszystkim?
Czy miała mu powiedzieć, jakie rodzaje kwiatów kwitły w posiadłości? Albo o tym, jak zbudować wieżę z kart? Albo zapytać go, czy wiedział, jak złożyć żurawia origami, ponieważ ona już nie pamiętała?
To wszystko było tak bardzo banalne.
Wszystko, co się liczyło, wydawało się zbyt druzgocące, by można to było opisać słowami. Bała się, że jeśli zacznie, to spanikuje i dostanie ataku. A gdyby Draco pomyślał, że ją zdenerwował, może nigdy więcej nie przyszedłby jej zobaczyć, a ona znowu zostałaby sama.
Będąc w swojej celi myślała, że udało jej się przetrwać, ale w zimnym świetle dnia odkryła, że tego nie zrobiła.
Zepsuła się.
Zostały z niej tylko połamane kawałki.
Siedziała na łóżku i nerwowo obserwowała go, gdy stał przy oknie, wpatrując się w labirynt z żywopłotu.
Rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć, a potem zawahała się. Spojrzała w dół, na swoje ręce i spróbowała ponownie.
- Jak się masz? - zapytała.
To było głupie pytanie. Zarumieniła się i chciała je cofnąć w chwili, gdy zostało wypowiedziane.
Nawet na nią nie spojrzał.
- Wszystko w porządku.
Przełknęła i poczuła, że serce jej pęka. Wyprostowała dłonią prześcieradło, ocierając kilka zmarszczek z narzuty.
Stał tak daleko, a ona nie wiedziała, co mu powiedzieć.
- A więc… - powiedziała w końcu. - Jesteś teraz żonaty.
Jego ramiona zesztywniały. Milczał przez kilka sekund. Kiedy odwrócił się i spojrzał na nią, wyraz jego twarzy był nieprzeniknioną maską.
- Dwa lata w październiku.
Próbowała spojrzeć mu w oczy, ale po chwili skierowała wzrok na swoje kolana. Czuła się tak, jakby w jej klatce piersiowej pojawiła się bezdenna przepaść.
Nie sądziła, żeby kiedykolwiek z jego strony było jakieś zobowiązanie. Czymkolwiek byli, to o ile mogła sobie przypomnieć, nigdy nie zostało to zdefiniowane.
To nie było tak, jakby kiedykolwiek myślała, że się z nią ożeni.
Ale był żonaty i wydawało się to dla niej ważne, nawet jeśli nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego. Dlaczego w świetle wszystkiego innego, wydawało się, że miało to w ogóle jakieś znaczenie?
Musiał ją zgwałcić trzydzieści razy. Była jego więźniem. Niewolnicą. Była w ciąży z jego spadkobiercą. Ale siedziała w łóżku z obsesją na punkcie tego, że jest żonaty, ponieważ wszystko inne wydawało się niemożliwe, nawet próbując się z tym pogodzić.
Ożenił się trzy miesiące po Ostatniej Bitwie.
Miał żonę.
Delikatną, piękną, niewierną, niestabilną Astorię.
- Kazano mi się ożenić. Nawet gdyby nie była to Astoria, byłby to ktoś inny - powiedział beznamiętnym głosem.
To był fakt.
- Nakazano mi ją poślubić, więc to zrobiłem.
Hermiona przygryzła wewnętrzną stronę dolnej wargi i skinęła głową, wciąż wpatrując się w swoje kolana.
Małżeństwo zaaranżowane przez Voldemorta na potrzeby powojennej odbudowy populacji. Robienie spektaklu z życia Śmierciożerców, by odwrócić uwagę od słabnącego zdrowia ich Pana.
Zrozumiała kontekst.
Nie wiedziała, jak to skomentować. Nie wiedziała, jak skomentować cokolwiek innego. Chciała, by przeszłość zniknęła, by móc sięgnąć do Draco bez poczucia, że jej serce zostało zniekształcone.
Chciała go dotknąć. Pocałować go. Czuć jak jego ręce ją pieszczą. Pamiętać, jak to było być ciepłą i pożądaną. Wiedzieć, czy nadal szeptałby „moja” przy jej skórze.
Ale czuła się złamana. Nie była osobą, którą zwykł całować. Bała się, że gdyby jej dotknął, a nie byłoby to to samo, zatrułoby to wszystkie wspomnienia z jej przeszłości, a wtedy nie miałaby już czego się trzymać.
On też nie był taki sam. Jego oczy wypełniało poczucie winy i gorzka wściekłość.
Był na nią zły.
Ukrywał to, ale w głębi siebie wiedziała. Nie sądziła, że kiedykolwiek zamierzał jej wybaczyć, cokolwiek to było.
Po minucie uniosła wzrok.
- Zrobiłeś jej coś, co sprawiło, że stała się bezpłodna?
Okrutny uśmieszek wykrzywił jego usta.
- Chciałbym, ale nie musiałem. Córki Greengrassów nie ujawniły, że noszą na sobie klątwę krwi. Poczęcie wymagałoby znacznego wysiłku, a sama obecność w tym dworze przyniosła ze sobą kilka niefortunnych skutków ubocznych. Nie przyszło jej do głowy, że niektóre pokoje są zamknięte z jakiegoś powodu lub że powinna odnowić istniejące osłony po tym, jak usunęła je w celu remontu. - Po tych słowach szyderstwo zniknęło, a wyraz jego twarzy stał się powściągliwy i odwrócił od niej wzrok. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek posunie się na tyle daleko, by cię zaatakować.
Hermiona spojrzała na swoje nadgarstki. Miedziana powłoka kajdan była nadal tak jasna, jak wtedy, gdy po raz pierwszy umieszczono je na jej nadgarstkach. Własność Wielkiego Łowcy.
Obróciła metal, aby wygrawerowane słowa nie były już widoczne dla jej oczu, a potem ponownie uniosła wzrok.
- Czy to ty będziesz tym, który zabierze mnie do Ginny?
Potrząsnął głową.
- Severus. Obecnie istnieją ograniczenia dotyczące mojej możliwości podróżowania. Sentymentalizm nie jest powodem, by zagrażać ich kryjówce. On cię tam zabierze, a raczej to ty zabierzesz go ze sobą. Aby mieć pewność, że nie naruszy on warunków swojej Wieczystej Przysięgi.
Hermiona zmarszczyła brwi.
- Wieczystej Przysięgi?
Oczy Draco zamigotały, a jego usta zacisnęły się w płaską linię.
- Pod koniec wojny zawarł ze mną porozumienie, przysięgając, że nie będzie przeszkadzał mi w moich działaniach ani nie zabierze cię gdziekolwiek, gdzie mogłabyś być zagrożona. Miało to zapewnić warunki konieczne, byś bezpiecznie opuściła Europę, ale ostatecznie nie miało to żadnego znaczenia. Uciekłaś sama, ale i tak zostałaś złapana. - Odwrócił wzrok. - Podróż powinna być bezpieczna, ale lepiej jest przygotować się na każdą ewentualność.
Zwinęła rąbek bawełnianego prześcieradła między palcami.
- Czy zobaczymy się potem?
Draco uniósł brew, a jego usta powoli wygięły się w kocim uśmiechu.
- Ginny nie dba o mnie jakoś specjalnie.
Hermiona po prostu go obserwowała.
Wzruszył ramionami.
- To będzie zależeć od tego, jak będą miały się wszystkie sprawy. Przy odrobinie szczęścia, po wszystkim nie będę musiał na długo być w Europie.
- Och.
Rozmowa z nim była wyczerpująca. Czuła się tak, jakby istniała niezliczona ilość szczegółów, na które powinna zwrócić uwagę… Rzeczy, które powinna zrozumieć, ale nie wiedziała już, jak je właściwie zinterpretować.
Mieliśmy uciec razem. Obiecałeś.
- Ale w końcu… przyjdziesz? - zapytała głosem pełnym nadziei.
Gdyby mieli czas, mogliby pozbierać wszystkie kawałki. Mogłaby odnaleźć go pod maską Wielkiego Łowcy. Być może powoli mogłaby odnaleźć sposób, by ponownie zostać prawdziwą Hermioną. Dla niego spróbowałaby ponownie znaleźć w sobie tę osobę.
Wtedy może przestałby stać tak daleko.
Jego rtęciowe oczy błyszczały przez chwilę, a kącik ust uniósł się lekko. Cień uśmieszku.
- Jeśli tego właśnie chcesz.
To było jak kłamstwo.
***
Nieco ponad tydzień po tym, jak odzyskała przytomność, wstała z łóżka i powoli ruszyła korytarzem do sąsiedniego pokoju, aby wziąć prysznic. Chwiejka i portret towarzyszyły jej na każdym kroku. Hermiona siedziała na podłodze pod prysznicem, z głową na kolanach, podczas gdy woda spływała po jej ciele. Jej ręce i nogi drżały z wyczerpania. Kiedy wyszła spod prysznica, po prostu owinęła się ręcznikiem, a następnie opadła na łóżko w sąsiedniej sypialni.
Kiedy się obudziła, Draco siedział na krześle obok i czytał. Patrzyła na niego przez kilka minut, zanim podniósł wzrok i zauważył, że się obudziła.
Wyraz jego twarzy był otwarty przez krótki moment, kiedy ich oczy spotkały się i poczuła falę ciepła na swoim kręgosłupie. Potem jednak jest twarz się zamknęła.
Zatrzasnął książkę, a ta natychmiast zniknęła z jego rąk.
- Czy chcesz zmienić pokój?
Mocniej owinęła się ręcznikiem.
- Byłam zbyt zmęczona, żeby wrócić.
Przyglądał się jej przez chwilę.
- Możesz zmienić pokój na ten. Potrzebuję tylko kilku dni, aby ustawić właściwe osłony
- Astoria może to zauważyć.
Jego wargi wykrzywiły się lekko.
- Nie wolno jej już przebywać w tym skrzydle domu. A nawet gdyby mogła, to cały następny miesiąc spędza we Francji, kupując sobie nową garderobę.
Fakt, że Astoria nie czai się w rezydencji, wywołał falę lekkiego niepokoju w żołądku Hermiony.
Spojrzała na baldachim nad swoją głową.
- Nie ma potrzeby.
Kątem oka widziała, że Draco drgnął, a wyraz jego twarzy stwardniał.
Próbował jej coś przekazać, ale była zbyt zmęczona, by odgadnąć, co to było. Za bardzo pulsowała jej głowa, a całe ciało bolało od wysiłku związanego z chodzeniem po korytarzu.
Spojrzała przez pokój na portret. Blond czarownica zbierała kwiaty w ogrodzie namalowanym w stylu impresjonistów.
- Czy to twoja matka?
Portret znieruchomiał i spojrzał w górę.
- Dlaczego pytasz? -ton Draco był podejrzanie przypadkowy.
Hermiona drgnęła.
- Masz jej usta. Różni się w swoim wyglądzie od cech Malfoyów, które ma twój ojciec i większość portretów w posiadłości.
- Namalowała go, żeby dotrzymywał towarzystwa mojemu ojcu, gdy opuszczał Hogwart. Ukończył szkołę rok wcześniej - powiedział Draco, wpatrując się w portret. - Ze względu na okoliczności jej śmierci, żaden z późniejszych portretów nigdy się nie wybudził.
Odwrócił wzrok.
- Powinnaś spać w swoim pokoju. Tam jest bezpieczniej. - Wydawał się wahać przez chwilę. - Możesz chodzić?
Hermiona patrzyła na niego i zastanawiała się, co by zrobił, gdyby nie mogła. Lewitował ją? Niósł ją?
Powiedziałby jej, żeby spała na podłodze?
Zamrugała. Nie. Tak byłoby wcześniej, kiedy tu przybyła.
- Mogę chodzić. - Podniosła się, po czym zdała sobie sprawę, że zapomniała zabrać ze sobą nowe szaty, mając tylko ręcznik. Owinęła go mocno wokół siebie i unikała patrzenia na Draco, kiedy zsuwała się z łóżka.
Kiedy spojrzała w górę, zauważyła, że patrzył wymownie, stojąc z dala od niej i wyciągając w jej stronę swój płaszcz. Patrzyła tylko przez chwilę, zanim chwyciła go i zarzuciła sobie na ramiona.
Ręcznik opadł na podłogę, ale nie próbowała go podnieść. Skrzaty domowe mogły zebrać go z podłogi równie łatwo jak z łóżka. Jeśli by uklękła, bała się, że jej zanik mięśni spowoduje, że już tam zostanie.
Podeszła do drzwi, nie patrząc na Draco. Czuła, jak tkanina płaszcza ciągnie się po drewnianej podłodze. Draco był zaledwie kilka kroków za nią. Czuła jego obecność, choć jego kroki były ciche i ten fakt doprowadzał ją do skrajności.
- Ile rodzajów zabezpieczeń narzuciłeś na mój pokój?
Niemal czuła, jak Draco robi się zimniejszy na dźwięk tego pytania.
- Tylko kilka.
Kłamstwo.
Masz narzuconych na ten pokój wiele zabezpieczeń, Malfoy.
Wróciła myślami do wspomnienie, jak stał przed jej pokojem zaraz po przyjęciu noworocznym i posłał ją do łóżka.
Ze wszystkimi zabezpieczeniami, które Malfoy dodał do twojego skrzydła w rezydencji, bałem się, że już nigdy do ciebie nie dotrę.
Wybuch, który był niezbędny, aby Astoria mogła przejść przez drzwi.
Jego pośpiech, by zabrać ją z powrotem do jej pokoju, kiedy próbowała rzucić się ze schodów. Jak nalegał, by to on przychodził do jej pokoju, kiedy była płodna.
Zawsze odczuwała ogromną ulgę, kiedy do niego wracała. Zawsze była w stanie zachować spokój i trzeźwość umysłu we wnętrzu swojego pokoju, aż do dnia czasu, gdy zaszła w ciążę, a jej niepokój w końcu przekroczył moc wszelkich zaklęć, którymi nasycił całą jej sypialnię.
Poświęciłem dużo pieniędzy, starając się utrzymać w stabilizacji jej otoczenie.
Prawdopodobnie był szczery ze Stroud.
Próbowała iść szybko. Od pokoju dzieliła ją odległość zaledwie czterech drzwi, ale kiedy mijała drugie z nich, poczuła się tak, jakby jej nogi miały się poddać. Lekko się potknęła.
Draco natychmiast złapał ją za lewy łokieć, a ona zamarła. Jej żołądek opadł tak gwałtownie, że sapnęła i poczuła, jak jej klatka piersiowa kurczy się, aż nie była w stanie oddychać. Desperacko sięgnęła do ściany, aż musnęła ją opuszkami palców. Przycisnęła mocno do niej swoje ciało i usiłowała wziąć głęboki wdech.
Ręka Draco cofnęła się, jakby się poparzył, i poczuła, jak pęka jej serce. Nagle poczuła surową, okrutną rzeczywistość wszystkiego, jakby była miażdżona na śmierć.
- Ja tylko… - jej głos zadrżał, a potem się załamał. - Nie wiem, jak to zrobić. Nie wiem, jak sobie radzić z tym, co się stało. Nie wiem, jak spróbować się z tym pogodzić. - Jej ramiona drżały, gdy przycisnęła czoło do ściany.
- Nie wiem, jak mamy to naprawić. Draco, dlaczego to się nam przytrafiło? Jak kiedykolwiek po tym wszystkim może być jeszcze dobrze? - jej głos drżał i zaszlochała, a potem wybuchnęła rzewnym płaczem, zsuwając się ze ściany na podłogę.
- Nie wiem, jak to zrobić - powtarzała to w kółko, przyciskając twarz do ściany i płacząc.
Wow, cholera, tyle rzeczy się wydarzyło, że pewnie coś pominę. Dlatego kocham i nienawidzę długie rozdziały. Pełne informacji i akcji, ale jak się chce podsumować, to jest problem. Czułam, że jej szukał. Za bardzo mu na niej zależało, żeby odpuścić. Przecież była jego, czyż nie? Jakie to wszystko teraz musi być bolesne dla Hermiony. Budzisz się po tygodniu bycia nieprzytomną, nie pamiętasz dokładnie ostatnich sześciu miesięcy, a kiedy sobie przypominasz, wolałabyś jednak o tym nie pamiętać. Wszystko jest inne, nie ma sensu, czujesz, że powinno być inaczej. No i fakt, że mężczyzna którego kochasz jest przy Tobie, ale zachowuje się w taki sposób, że łamie Ci serce. Widzisz, jak bardzo się zmienił, ale nie potrafisz sobie przypomnieć, jaka sama byłaś. Czujesz się tylko zagubiona i pełna pretensji, że nic nie jest takie, jakie powinno być. Cholernie jej tego współczuję. Draco wcześniej traktował ją chłodno, ale teraz… Rozumiem, że jest na nią zły, że wtedy uciekła, ale to było dwa lata temu! Ona teraz czuje się zagubiona i nie wie, co się dzieje. Rozumiem, że był zawiedziony tym, co zrobiła, ale niech przestanie się tak zachowywać. Ona nie ma nikogo, kto by ją wsparł i zrozumiał. A może znowu nabiera dystansu, bo nie wie, czy jeszcze ją zobaczy kiedy ona trafi do Ginny? To jak do niej mówi, mogłoby świadczyć o tym, że nie wierzy, że po jej wyjeździe i po śmierci Voldemorta mogłaby czekać ich jakaś przyszłość. A przecież będą mieć dziecko. Ono nie jest tylko jej, on jest jego częścią… Ale traktować ją z taką obojętnością, wzdrygać się przed jej dotykiem, nie rozmawiać z nią, tylko udzielać jakich zdawkowych odpowiedzi... No i miałam rację, że Ginny jednak żyje! Draco by nie zrobił tego Hermionie, nie mógłby. I wydaje się, że on i ruda są w miare dobrych relacjach, skoro przekazał Hermionie tyle informacji i mówił o Ginny używając jej imienia a nie tytułując “Dziewczyna Weasley’ów”. Zastanawia mnie, jakie zaklęcia zostały rzucone na sypialnie Hermiony, że tak bardzo zależy Draco, żeby tam przebywała. Jedno jest pewne, na pewno się wykosztował, żeby je rzucić, sam zresztą to podkreślił.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że Draco też ma traumę i tak się w stosunku do niej zachowuje. On od zawsze pamiętał i ją kochał a musiał ją tak okropnie traktować, w jego pamięci były wszystkie razy kiedy się kochali a musiał ją gwałcić, to jest okropne bo on od zawsze chciał jej bezpieczeństwa za cenę życia.
UsuńTo straszne... takie straszne... smutne... przerażające... wyrywające kawałki serca... bezsilność... strach... obezwładniające wspomnienia i niepewność...
OdpowiedzUsuńMiłość walcząca z okruchami tego co podsyła jej "zepsuty" rozum...
Wszystko co zrobił Draco, aby ją odnaleźć... ta desperacja i uczucie... Śmierci i wszystko co musiał przejść, to zupełnie nowy wymiar cierpienia.
I pytanie czy to go usprawiedliwia... Na ile to zachowanie wynika z tego co zrobiła mu Hermiona... Jaki wpływ na niego miały runy, jaki serce Aset... na ile on pozostał sobą a na ile narzędziem :(
Hermiona jest zgubiona Draco jest zgubiony. Obydwoje nie wiedzą jak odnaleźć się w tej sytuacji. 😔
OdpowiedzUsuńNo i mamy ten długo wyczekiwany powrót do teraźniejszości. Nie jest to łatwe ani dla Hermiony ani dla Draco. Obojgiem targają emocje. Jestem przerażona głębią i intensywnością ich uczuć. Draco jej szukał i to dość desperacko, cały czas wierząc że ją znajdzie. Nawet nie potrafie sobie wyobrazić co poczuł jak już do niego trafiła. Stan Hermiony po odzyskaniu wspomnień jest totalną rozsypką. Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej. I mam też nadzieję, że zmieni się ich relacja. WIdać, że Draco utrzymuje dystans. Wcale mu się nie dziwię. Jestem bardzo ciekawa jak będą wyglądać ich kolejne dni i ich przyszłość.
OdpowiedzUsuńCzuje się tak samo rozbita jak oni po tym rozdziale i czekam co dalej.
Buźka:*
O panie! Oboje sobie zrobili pranie mózgu, każde sobie i teraz już kompletnie nie potrafią się odnaleźć w obecnej sytuacji. Draco się chyba nie spodziewał, że Hermionie wrócą wspomnienia i wydaje się być na to nieprzygotowany, tyle czasu walczył, że już nie potrafi inaczej. Oby stan Hermiony się stabilizowal i żeby mogła już normalniej funkcjonować i trochę zawalczyć o naszego biedaczka, bo on już serio jest na wyczerpaniu pod każdym względem.
OdpowiedzUsuńJak na razie to najbardziej przepłakany rozdział przeze mnie
OdpowiedzUsuń⭐💔
Rozdzierający serce rozdział 🖤💦🖤
OdpowiedzUsuńWyciskacz łez 😭😭😭
OdpowiedzUsuńW końcu mam chwilę, żeby zostawić komentarz! Rany, ale miałam tydzień, zakopana w papierach po same uszy, ugh. Czytałam po kawałku, ale nie miałam jak zostawić nawet słowa. A tyle się tu wydarzyło, że kiedy czytałam ten rozdział drugi raz znów w niektórych momentach wstrzymywałam oddech.
OdpowiedzUsuńEch, to takie oczywiste, że Draco musiał udawać, bo Voldemort czytał w Hermionie jak w otwartej księdze, zwłaszcza z tymi cholernymi kajdanami. Nie chcę sobie jednak nawet wyobrażać, co musiała czuć ona sama, kiedy tamy w jej mózgu popękały i zalały ją wspomnienia bez ładu i składu, mieszające się z teraźniejszością. Nikt by chyba nie wiedział, w co ma wierzyć, który Draco jest prawdziwy... I tyle czasu jej szukał! Matko, aż mnie dreszcze przechodzą. Runy runami, ale musi ją naprawdę bardzo kochać. Żeby tak każdej z nas się trafił taki facet! No i oczywiście serducho mi za to urosło, kiedy przeczytałam, że Draco i Sev ciągle mieli plan na wydostanie Hermiony z tego piekła. Do Ginny! Kochanej, mojej ulubionej Ginny! Czułam, że jej nie zabił, nie mógłby. I do tego urodziła synka <3 Mam nadzieję, że się w końcu spotkają, a Voldek - powtarzam to do znudzenia - zginie śmiercią tragiczną!
Ściskam!
Mała.