Muzyczna sugestia:

The Neighborhood - Wires

Weyes Blood - Movies

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________


Ostrzeżenie: graficzność, klimaty gore, horror, tortury.


Lipiec 2003

Obudziła się gwałtownie i odkryła, że znajduje się na niskim, prowizorycznym łóżku, a Draco pochyla się nad nią.

Odwróciła się, a potem znieruchomiała i rozejrzała się gorączkowo, zdając sobie sprawę, że jest w jego chacie w Whitecroft. Spojrzała na Draco, a cała rzeczywistość wróciła do niej tak gwałtownie, jakby została oblana kubłem zimnej wody. Wzięła gwałtowny oddech i poczuła się, jakby była miażdżona na śmierć.

- Co, co się stało?

Jego usta drgnęły, kiedy wyprostował się i spojrzał na nią. Wyraz jego twarzy był niczym nieskazitelna maska, ale widziała w jego oczach powściągliwą wściekłość.

- Pomimo… - zaczął, milknąc na krótki moment. - Twojego zapewnienia mnie wczoraj o swoim bezpieczeństwie, ty i tak byłaś w Hogwarcie. Kiedy to odkryłem, próbowałem cię złapać, a ty aportowałaś się wprost do strumienia. Musiałem cię ogłuszyć. Pomyślałem, że możesz się utopić, zanim zdasz sobie sprawę, że to ja.

Usiadła ostrożnie, wciąż lekko obolała i oszołomiona. Potrząsnęła głową, próbując oczyścić ją z pozostałego szoku.

- Byłeś zamaskowany. Nie poznałam cię.

Spojrzała w dół. Jej ubrania były suche. Jej płuca były czyste, jakby minęło dość dużo czasu, odkąd została znokautowana. Spojrzała na zegarek, a jej żołądek gwałtownie ścisnęło przerażenie. Minęły godziny. Był już prawie wieczór.

- Na jak długo zostawiłeś mnie tu nieprzytomną? - zapytała, a jej głos był przepełniony niedowierzaniem, kiedy patrzyła na Draco.

Wyraz jego twarzy był zimny.

- Nie mogłem zniknąć razem z tobą. Kiedy już usunąłem wodę z twoich płuc i upewniłem się, że będziesz bezpieczna, musiałem wrócić, aby wypełnić swoje obowiązki.

Hermiona odwróciła wzrok.

Harry.

Ron.

Prawie wszyscy byli w Hogwarcie. Oprócz Severusa, mogła być jedynym pozostałym aktywnym członkiem Zakonu.

Zacisnęła usta na minutę, próbując uporządkować myśli, zanim spojrzała w górę.

- Nie rozumiem. Co się stało? Jak znaleźli nasze więzienie?

Odwrócił wzrok, zaciskając dłonie w pięści. Niemal czuła wirującą wokół niego wściekłość.

- Nie znam szczegółów, jak dokładnie to się stało. Mówiłem ci, Czarny Pan jest teraz podejrzliwy. Rzadko się komukolwiek zwierza i każdemu generałowi udziela innych informacji, próbując określić, skąd pochodzą przecieki do Zakonu. Poinformowano mnie o dziesięciu różnych planach ataku i żaden z nich nie okazał się być prawdziwy. Wiem, że był wczoraj w Sussex, pracując sam. Każdy raportujący zeznał mi dokładnie to samo. Zanim się dowiedziałem, że zdobyliśmy wasze więzienie, Ruch Oporu już był w Hogwarcie. Nie miałem żadnej możliwości wysłania wam wiadomości.

Hermiona usiadła na skraju łóżka, chłonąc te informacje. Czuła się zbyt oszołomiona i zdruzgotana, by być w stanie choć trochę jasno myśleć.

Draco wrzał. Jego ręce rozluźniały się i zaciskały, jakby tłumił chęć roztrzaskania czegoś.

Stał obok niej jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił się i zaczął chodzić po pokoju, jakby był zwierzęciem uwięzionym w klatce.

- Myślałem, że to miał być ostateczny cios Zakonu. Czy Potter uważał, że pozwolenie Czarnemu Panu się zabić, może w jakiś sposób pomóc wygrać wojnę? A może po prostu postanowił się poddać?

Hermiona drgnęła.

- Harry był horkruksem - odparła martwym głosem.

Draco zamarł i spojrzał na nią ostro. Spuściła oczy i spojrzała na swoje nogi. Jej dżinsy były rozdarte na obu kolanach.

Przełknęła i przesunęła lekko stopami.

- Nie wiedziałam aż do dzisiaj. Zrozumiałam to dopiero po rozpoczęciu bitwy. Była przepowiednia sprzed dwudziestu lat: „I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...” Harry pomyślał, że gdyby wszystkie inne horkruksy zostały zniszczone, zabicie go przez Czarnego Pana spowodowałoby śmierć ich obu.

Przed jej oczami pojawił się pusty wyraz twarzy Harry'ego. Jej gardło skurczyło się, a całe ciało zadrżało. Bolały ją kości policzkowe i klatka piersiowa. Czuła się tak, jakby miała rozpaść się na kawałki.

Była jak ze szkła. Tylko o włos od roztrzaskania się na miliony odłamków.

Chwyciła dłonią krawędź łóżka i patrzyła, jak jej kostki stają się białe od siły uścisku. 

- Przegapiliśmy jeden. Jest jeszcze jeden horkruks. Myślałam… Myślałam, że znaleźliśmy je wszystkie… Ale się myliłam.

Gdy przełknęła, poczuła przeszywający ból w tylnej części gardła.

- Musimy go znaleźć.

- Ruch Oporu przegrał - powiedział Draco beznamiętnym głosem. - Wojna się skończyła.

Hermiona gwałtownie drgnęła, słysząc słowa Draco i poczuła przypływ gorąca na twarzy.

- Wiem. Nie musisz mi mówić. Wiem, że przegraliśmy! - jęknęła, a jej głos był nierówny, drżący.

Wzięła gwałtowny oddech i poczuła ogień w płucach. Zacisnęła usta i przycisnęła dłonie do oczu, wypuszczając ostro powietrze i próbując się opanować.

- Nie mówię, że wojna się nie skończyła - odparła, a jej głos wciąż lekko drżał. - Mówię, że musimy znaleźć horkruksa. Musimy go znaleźć. Jeśli zdołamy go zniszczyć, Tom umrze… Może nie od razu, ale jeśli straci wszystkie horkruksy, umrze - mówiła dalej, coraz szybciej i szybciej. - Śmierciożercy nie mają żadnych wspólnych celów z mrocznymi istotami. Bez niego reżim upadnie. To nie jest tak, że kiedykolwiek zdoła stworzyć swojego następcę. Po prostu... Musimy go znaleźć.

Kiedy tak siedziała, poczuła fizyczne złamanie. Wydawało jej się, że jej serce pękło, ale nadal była ogarnięta zbyt wielkim szokiem, by móc to poczuć.

Opuściła głowę i przycisnęła szczękę do ramienia.

- Ruch Oporu jest stracony. Wiem. Być może zostało kilka jego jednostek mniej zaangażowanych w działania Zakonu, ale większość naszych sił była dzisiaj w Hogwarcie. Kilka osób mogło uciec, ale poza tym Severus i ja jesteśmy jedynymi pozostałymi aktywnymi członkami Zakonu. My… - Czuła się tak, jakby została zmielona na proch. Ciężar tego wszystkiego był za duży. - Dopóki nie znajdziemy ostatniego horkruksa, nie możemy próbować nikogo ratować. Wszyscy zostaną wyśledzeni. Nie możemy ryzykować, że ty i Severus spróbujecie ich uwolnić. Horkruks musi być priorytetem. Tylko w ten sposób możemy to zakończyć i naprawdę ich uratować.

- Nie ma żadnych nas. Opuszczasz Wielką Brytanię.

Hermiona spojrzała na Draco.

Jego oczy wciąż płonęły z wściekłości, ale wyraz jego twarzy zastygł niczym marmur. 

- Znajdę go. Ty uciekniesz. Nie ma już Zakonu, który mógłby cię chronić. Potter nie żyje.

Wzdrygnęła się.

Przerwał na chwilę i wydawało się, że rozważa to, co zaraz powie.

- Weasley umrze w ciągu tygodnia. Nie ma powodu, żebyś tu została. Nie możesz pozostać aktywna. Będzie mi łatwiej pracować, jeśli Czarny Pan odniesie zwycięstwo. Jeśli będzie uważał, że ​​Zakon nadal stanowi zagrożenie, utrudni mi to znalezienie pozostałych horkruksów.

Usta Hermiony drgnęły. 

- Dobrze - powiedziała w końcu napiętym głosem. - Mogę współpracować z tobą na odległość.

Oczy Draco zamigotały przez krótką chwilę i już wiedziała, że ​​jego zamiarem było utrzymanie tego na stałe. Że zrobi wszystko, co w jego mocy, by uniemożliwić jej powrót do Wielkiej Brytanii, gdyby uważał, że istnieje dla niej jakiekolwiek ryzyko.

Przełknęła i spojrzała na niego.

- Ucieknę pod jednym warunkiem.

Patrzyła, jak Draco spina się i kalkuluje.

- Ginny Weasley... ona musi iść ze mną.

- Nie. - Wyraz jego twarzy był zimny. - Powiedziałaś, że nie będzie żadnych ratunkowiczów.

- To nie jest ratunek. Jest w kryjówce. Tylko Ginny. Nie… - urwała, gdy jej głos załamał się lekko, a gardło zacisnęło. - Nie będę prosić cię o ratowanie kogokolwiek innego. Ale muszę zabrać ze sobą Ginny. Nie pójdę bez niej. Jest w kryjówce. Mogę ją stamtąd wyciągnąć.

Zacisnął szczękę, a w wyrazie jego twarzy rozpoznała coś nieczytelnego.

Hermiona brnęła uparcie.

- Muszę rozesłać wiadomość do innych kryjówek, by upewnić się, że wiedzą, że Zakon jest zagrożony i powiedzieć im, żeby zeszli pod ziemię. Wtedy wezmę Ginny i pójdziemy… Uciekniemy.

Wstała. Tak mocno opierała względną trzeźwość swojego umysłu na oklumencji, że czuła się prawie tak, jakby poruszała się poza swoim ciałem. Fizycznie była zdruzgotana żalem. Poczuła ból w klatce piersiowej, jakby jej mostek został przełamany na pół. Wyimaginowany ból, który zawsze pojawiał się, gdy była zestresowana.

Ale udało jej się nieco zataić jego mentalne aspekty.

Draco poruszył się, gdy wyciągnęła różdżkę, by rzucić patronusa.

Machnęła ręką w znajomym ruchu i wypowiedziała słowa.

Nic.

Przełknęła ciężko i jeszcze mocniej wcisnęła ściany oklumencji na ich miejsce, biorąc głęboki oddech, zanim spróbowała ponownie.

- Expecto Patronum - powiedziała to stanowczo.

Nic.

Ani iskierki srebrnego światła.

Spojrzała na swoją różdżkę.

Harry nauczył ją, jak rzucić patronusa. Jej wydrę.

Stojąc tam, zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie nigdy więcej go nie zobaczy. Jej gardło bolało od wysiłku, którego wymagało powstrzymywanie się od płaczu.

Harry nie żył. Był martwy. Nie mogła zrobić nic, żeby przywrócić go do życia. Nawet w magicznym świecie, ożywianie zmarłych było niczym więcej niż bajką.

Każde szczęśliwe wspomnienie, które miała, zostało splamione, zamienione w popiół. Jej przeszłość była nieskończoną otchłanią straty. Jej dzieciństwo, rodzice z nowym życiem i nowymi imionami, bez wspomnień, że kiedykolwiek mieli córkę, z której byli tak dumni.

Wszystkie jej lata w Hogwarcie naznaczone były wojną, którą i tak teraz przegrała. Całe jej życie było naznaczone ludźmi, których straciła.

Zacisnęła dłoń na różdżce, aż pobielały jej kostki i powoli ją opuściła, przełykając ciężko.

Nie myśl o tym. Przetrwaj ten dzień. Musiała wydostać Ginny. Obiecała Harry'emu, że zawsze będzie opiekować się Ginny.

Tylko na tym musiała się skupić.

- Będę musiała osobiście udać się do kryjówek - powiedziała w końcu po chwili wewnętrznej walki, aby jej głos zadziałał. - Moje Zaklęcie Patronusa już nie działa.

- Nie.

Podniosła głowę i zacisnęła szczękę. 

- Muszę ich ostrzec, Draco. Nie zamierzam uciec bez wcześniejszego ostrzeżenia ich wszystkich. Muszę iść po Ginny. Żadna z tych rzeczy nie podlega jakiejkolwiek negocjacji.

Oczy Draco zamigotały. Spojrzał w dół i westchnął ostro, jakby coś go zawiodło.

- Granger… - powiedział po chwili wahania. - Śmierciożercy przejęli wasze więzienie. Znaleźli też wszystkie kryjówki Zakonu.

Pokój zaczął falować się pod stopami Hermiony. Zatoczyła się do tyłu i prawie upadła.

- Co? Dlaczego mi nie powiedziałeś?

Ruszyła w stronę drzwi, a Draco złapał ją za ramię i szarpnął do tyłu. Kiedy próbowała się wyrwać, przyszpilił ją do drzwi z wściekłą miną.

- To… właśnie dlatego nie zamierzałem ci mówić. Ty idiotko, wpadniesz wprost w ich pułapkę.

Patrzyła na niego i ogarnęło ją uczucie przeszywającego zimna. Jej palce zacisnęły się na jego nadgarstku, kiedy patrzyła na niego z niedowierzaniem.

- Złapałeś mnie i przyprowadziłeś tutaj, abym nie mogła wrócić.

Wyraz twarzy Draco był twardy.

- Nie cała armia Czarnego Pana pojawiła się w Hogwarcie. Od miesiąca tworzył wojsko i zbierał wszystkich rekrutów. Gdy nadeszły raporty dotyczące ataku w Hogwarcie, było jasne, że wasze kryjówki będą narażone na ataki. Jak myślisz, dokąd wysłano resztę zebranej armii?

Hermiona poczuła, jak ogarnia ją martwa dewastacja, jakby wykrwawiła się z tego powodu na śmierć. 

- Trzymałeś mnie tutaj nieprzytomną przez tyle godzin - odparła, a jej głos był pełen żalu i zdrady. - Mogłabym ich wyciągnąć, gdybyś tylko dał mi szansę.

Twarz Draco była zimna, bez najmniejszego cienia skruchy.

- Nie mogłaś ich uratować. Umarłabyś lub zostałabyś schwytana razem ze wszystkimi innymi.

- Cóż, nigdy się tego nie dowiemy, prawda? Bo nigdy nie dałeś mi nawet szansy… - urwała, gdy jej głos się załamał.

Jego usta drgnęły i odwrócił wzrok. Jego ręka spoczęła lekko na jej ramieniu. 

- Miałem tylko czas, żeby cię stamtąd wyrwać. Opuściłem swoje stanowisko, gdy tylko zdałem sobie sprawę, że jesteś w Hogwarcie. Nie miałem wystarczająco dużo czasu, aby móc zrobić cokolwiek więcej.

Jej szczęka wciąż drżała, a klatka piersiowa targana była falami paniki, gdy próbowała oddychać, a nie płakać. 

- Muszę wydostać Ginny. Muszę ją znaleźć, to nie podlega negocjacjom. Nie odejdę bez niej. Znajdowała się w jednej z najlepiej chronionych kryjówek. Mogli jeszcze nie zdążyć się do niej dostać.

Draco był niewzruszony.

- Nie wyjadę bez Ginny - oznajmiła nieugiętym tonem. Spojrzała mu w oczy. - Nie możesz zmusić mnie do odejścia bez niej.

Jego oczy zamigotały, a palce na jej ramieniu drgnęły.

- W porządku. Zamaskujemy się i sprawdzimy.

Hermiona przełknęła i skinęła głową.

Trzymała Draco mocno, gdy aportowała ich oboje do małego zaułka obok Grimmauld Place.

Natychmiast uderzył w nich ryk syren. Powietrze było przesiąknięte Czarną Magią i wonią spalenizny. Ulicą jechały mugolskie pojazdy ratunkowe, migając ostro światłami.

Dom numer dwanaście na Grimmauld Place był w ruinie. Front budynku był rozdarty na pół, jakby został zbombardowany lub rozerwany. Domy przylegające do niego z każdej strony zostały uszkodzone, a ciała wyniesiono na zewnątrz. Na ulicy leżały ich dziesiątki. Byli wśród nich zwykli przechodnie, bojownicy Ruchu Oporu, którzy stali na straży na Grimmauld Place, kilka pielęgniarek i uzdrowicieli, którzy byli w holu, kiedy Hermiona wyszła.

Część magii ochronnej rozpostartej nad domem wciąż się utrzymywała. Mugolscy ratownicy podążali w kierunku numeru dwunastego, a następnie zatrzymywali się i odwracali, jakby byli nieświadomi jego istnienia, gdy mugolskie zaklęcia odpychające uniemożliwiały im zbliżanie się do niego.

Zanim Draco zdążył ją zatrzymać lub teleportować z powrotem, Hermiona rzuciła się do przodu, schylając się pod taśmą ostrzegawczą i biegnąc w kierunku drzwi. Schody były popękane i nierówne, więc potknęła się, wspinając się po nich.

Słyszała, jak Draco klnie, biegnąc za nią.

Machnęła różdżką, a zaklęcie wyrzuciło resztki drzwi z zawiasów, odsyłając je do środka holu. Rozległ się huk i odgłos spadającego ciała. Ze środka wystrzeliło kilka śmiertelnych klątw. Hermiona upadła i przetoczyła się na bok.

- Morsmordre! - Usłyszała krzyk Draco i patrzyła, jak Mroczny Znak wślizguje się przez otwarte drzwi i wypełnia hol.

Ściągnął z siebie zaklęcie maskujące i wkroczył do środka domu na Grimmauld Place. Hermiona zamarła w drzwiach. Na podłodze leżały dziesiątki ciał. Byli to wszyscy ranni, którzy zostali wysłani z Hogwartu do oddziału szpitalnego.

- Przepraszamy Pana, myśleliśmy, że to członkowie Zakonu. - Na widok Draco, z cienia wyłonił się chudy mężczyzna o złośliwej twarzy.

- Zauważyłem - odpowiedział sucho. Na jego twarzy malowała się zimna furia. Odwrócił się, by móc przyjrzeć się szczątkom Grimmauld Place. - Chcę otrzymać raport z przejęcia budynku.

Mężczyzna podrapał się w głowę czubkiem różdżki.

- Mieliśmy kilkudziesięciu, którzy uciekli z Hogwartu. Odesłaliśmy ich wszystkich z powrotem - oznajmił, a jego usta wykrzywiły się w okrutnym, pełnym zadowolenia uśmiechu. Pojawiło się kilku kolejnych Śmierciożerców, wyłaniających się z pomieszczeń w dalszej części domu. - Kiedy uciekinierzy przestaną się pojawiać, dokonamy inwentaryzacji budynku.

Kopnął szpitalne łóżko i bezwładne ciało spadło na podłogę.

- Kiedy skończyliśmy z tymi na zewnątrz, nie zostało nic oprócz uzdrowicieli i prawie martwych. Wykończyłem umierających i wysłałem więźniów do naczelnika. - Oparł stopę na ciele i zakołysał nim.

Draco stał bez wyrazu.

- Mieli pokój wojenny. Znaleźliśmy go na górze przy oczyszczaniu budynku. - Mężczyzna wskazał kciukiem. - Dodatkowe osłony, wejście tam zajęło nam trochę pracy.

- Pokaż mi - powiedział Draco.

Ruszyli po schodach i byli już w połowie, kiedy Draco nagle się obrócił, a jego różdżka błysnęła. Światła tuzina szybkich zaklęć poleciały we wszystkich kierunkach, a otaczający go mężczyźni zamarli na chwilę, zanim padli martwi. Draco zerknął w stronę drzwi, a Hermiona weszła do środka, omijając ciała i starając się nie patrzeć na żadne z nich.

U stóp schodów leżała maleńka postać. Ogromne niebieskie oczy martwego Zgredka wpatrywały się tępo w przestrzeń. Hermiona odwróciła wzrok. Schody zakołysały się, gdy szybko po nich wbiegła, mijając Draco, kierując się w stronę pokoju Ginny.

Drzwi zostały gwałtownie wyrwane z zawiasów, a ciało Padmy leżało twarzą w dół, w poprzek wejścia. Z tego, co z niej zostało, wyciekała kałuża czarnej cieczy. Stopa Hermiony zatrzęsła się, kiedy przeszła nad jej ciałem i spojrzała na pusty pokój.

- Musieli zabrać ją do Hogwartu...  - szepnęła drżącym głosem. - Musimy… będziemy musieli wydostać ją z Hogwartu.

Za jej plecami rozległo się bulgotanie. Hermiona odwróciła się gwałtownie z wyciągniętą różdżką i zobaczyła, że ​​Padma się porusza.

- Miona? - Padma przesunęła się i uniosła głowę do góry.

Hermiona patrzyła z przerażeniem, ściągając z siebie zaklęcie maskujące. Klątwa, którą została ugodzona Padma, rozpuszczała ją. Było niemal niemożliwym, że wciąż żyła.

- Padmo... - szepnęła Hermiona załamanym i zduszonym głosem, szybko rzucając na nią diagnostykę. To, co pozostało z organów Padmy, rozpadało się z każdą chwilą. Klątwa była zaledwie o minuty od dotarcia do jej serca.

- Miona. Zabrali… Ginny… Do Sussex - powiedziała Padma. Jej głos był lekko zniekształcony i zakaszlała, a czarny płyn wylał się z jej ust, kapiąc z podbródka. - Ginny. Powiedzieli… chora. D-dobry obiekt.

Hermiona poczuła, jak jej gardło zaciska się, gdy ogarnęła ją gwałtowna, obrzydliwa fala przerażenia.

Padma znów zakaszlała, a z jej ust wylało się więcej żrącej cieczy. Hermiona spojrzała na nią. Serce w jej piersi było jak z ołowiu.

- Padma… tak mi przykro… - głos Hermiony się załamał. - Nie mogę… Nie mogę tego wyleczyć.

Usta Padmy wykrzywiły się.

- Wiem. Czy Parv…? - Padma zakrztusiła się i zakaszlała.

- Przepraszam, nie wiem, gdzie jest Parvati. - Hermiona delikatnie odgarnęła kosmyk włosów z jej oczu. - Przepraszam. Przyniosę ci eliksir. On zrobi to szybko.

Hermiona ruszyła w stronę swojego schowka na eliksiry.

- Nie musisz. - Draco wystąpił o krok do przodu.

Wyraz twarzy Padmy wyrażał zmieszanie i powolne przerażenie, gdy Draco klęknął obok niej. Zanim Hermiona zdążyła się poruszyć, przyłożył czubek różdżki do czoła Padmy.

- Avada Kedavra - szepnął cichym głosem, jakby raczej wypowiadał to zaklęcie, niż je rzucał.

Błysnął szybki promień zielonego światła. Twarz Padmy stała się pusta, po czym opadła w kałużę jej własnych szczątków.

Draco wstał i spojrzał na Hermionę z zimnym wyrazem twarzy.

Hermiona stała zmrożona przez chwilę.

- Musisz mieć je na myśli… Niewybaczalne.

- Nigdy nie obchodził mnie Ruch Oporu poza tym, że byli dla ciebie przydatni i ważni - odparł obojętnie. - To było szybsze niż eliksir.

Zacisnęła usta i lekko skinęła głową na potwierdzenie, klękając i delikatnie zamykając oczy Padmy.

Odsunęła rękę od jej twarzy, wstając i kierując się w stronę schowka z eliksirami.

Ginny była w Sussex z powodu fałszywej groszopryszczki.

Była oszołomiona przerażeniem.

Drzwi do schowka zostały wyłamane, a jego wnętrze przeszukane. Wszystkie zapasy eliksirów były roztrzaskanym, tlącym się stosem odłamków rozrzuconych po całej podłodze.

Wyciągnęła różdżkę i zaczęła stukać nią lekko wzdłuż ścian, mrucząc zaklęcia, aż otworzyły się wszystkie starannie ukryte przegródki. Wyciągnęła wszystkie zapasy i włożyła je do starej torebki z koralików, na którą nałożyła zaklęcie rozszerzające.

- Granger, wychodzimy. - Draco pojawił się w drzwiach.

- Muszę to wszystko zabrać - powiedziała ostrym głosem. Zebrała wszystkie mikstury, które ukryła. Wszystkie materiały, które pozostały po bombie. Włożyła to do torby, aż w schowkach nie zostało kompletnie nic. Wyciągnęła noże z przegródki ukrytej w podłodze.

- Wychodzimy. Teraz - powiedział, zaciskając dłoń na jej ramieniu. - Weasley przepadła. Ruch Oporu już nie istnieje.

Ściągnął ją ze schodów, krocząc aż do drzwi Grimmauld Place, wyciągając przed siebie różdżkę. Narzucił czar maskujący na ich oboje i aportował się, gdy tylko wydostali się poza szczątki osłon.

Wrócili do chaty.

- Muszę znaleźć Ginny - powiedziała Hermiona w chwili, gdy wylądowali. Upadła na kolana i zaczęła grzebać we wszystkim, co przyniosła.

- Jest w Sussex.

- Wiem. Muszę ją uwolnić. - Jej klatka piersiowa targana była paniką i walczyła, by jej głos się nie zachwiał. - O Boże… - zaszlochała cicho, a jej ręce drżały, gdy walczyła o zachowanie spokoju. - Musimy już iść. Możesz... M-możesz mnie użyć. Zabierz mnie tam jako więźnia, a kiedy już znajdziemy się w środku, będziemy mogli spróbować ją znaleźć. Albo… Mogę odwrócić ich uwagę, a ty możesz ją wydostać.

Oczy Draco były jak lód. 

- Jest w Sussex. Osoby będące przedmiotami badań nigdy nie opuszczają tego budynku żywe.

Hermiona potrząsnęła głową.

- Mam zamiar ją wydostać. Jeśli mi nie pomożesz, pójdę sama.

Wyraz jego twarzy stał się morderczy, gdy podszedł do niej.

- To byłoby samobójstwo. Powiedziałaś, że nie będzie żadnych ratunków. Horkruks musi być priorytetem. Jeśli jest tak chora, że ​​zabrali ją prosto do Sussex, zamiast najpierw zająć się nią w Hogwarcie, to nie jest warta ratowania.

Hermiona przełknęła.

- Ginny jest w ciąży.

Draco zamarł.

- Ona nie jest chora, jest w ciąży, a ja ukrywałam to przed Zakonem, ponieważ… Ponieważ to dziecko Harry'ego. - Zaczynała się trząść. - Jeśli jest w Sussex to… Te uroki, których użyłam… One nie oszukają diagnozy. Zrozumieją… i… i… - Jej klatka piersiowa zaczęła się zaciskać, gdy walczyła o oddech. - Są rzeczy, które Vold… które Czarny Pan mógłby zrobić z dzieckiem Harry'ego. Draco, muszę ją wydostać.

Draco zbladł i odsunął się od niej. Hermiona sięgnęła do niego.

- On… Mógłby użyć dziecka do zrobienia kolejnego eliksiru regeneracyjnego - powiedziała Hermiona. - To by… To mogłoby dać mu kolejne dziesięć lat życia. Obiecałam Harry'emu, że zajmę się Ginny i ich dzieckiem. To było… To była ostatnia rzecz, jaką mu powiedziałam.

Draco znieruchomiał, jakby go spetryfikowała.

- Proszę, Draco.

Nie patrzył na nią.

- Draco, muszę odzyskać Ginny. - Przełknęła i zmusiła się do wzięcia głębokiego oddechu. - Po tym już nigdy więcej o nic cię nie poproszę. Ale… Muszę odzyskać Ginny.

Próbowała go dotknąć, ale wzdrygnął się przed tym kontaktem.

- Granger… - powiedział zimnym głosem. Nieustępliwym.

Będę się nimi opiekować, do końca moich dni.

Zrobię wszystko.

- Opuszczę wojnę - powiedziała zdesperowanym głosem. - Przestanę. Zostawię to wszystko. Jeśli odzyskasz dla mnie Ginny, zrobię wszystko, co zechcesz, przysięgam. Ucieknę. Nigdy nie wrócę. Zrobię cokolwiek zechcesz, o cokolwiek poprosisz… jeśli tylko odzyskasz dla mnie Ginny.

Dotknęła grzbietu jego dłoni, cicho błagając, żeby na nią spojrzał.

Spotkała się z głuchą ciszą.

Niemal czuła, jak Draco rozważa to, oceniając jej słowa.

- Zrobisz to? - zapytał w końcu, odwracając się, by na nią spojrzeć, a jego oczy były całkowicie skupione.

Napotkała jego spojrzenie i krótko skinęła głową.

- Tak.

Przyglądał się jej, zmrużył oczy i kalkulował.

- To twoje warunki? Dziewczyna Weasleyów i uciekniesz?

- Ucieknę. Przysięgam.

Jego oczy zamigotały, przepełnione triumfem i czymś - czymś jeszcze.

Rozejrzał się po pokoju i powoli skinął głową.

- W porządku. Jeśli takie są twoje warunki, wydostanę ją dla ciebie.

Hermiona westchnęła cicho, gdy zalała ją ulga. Jej pierś drgnęła, ale zmusiła się do zachowania spokoju.

- Dziękuję. Dziękuję, Draco.

Kącik jego ust drgnął.

Hermiona wyprostowała ramiona i przyjrzała mu się.

- Co chcesz, żebym zrobiła?

Spojrzał na nią, a jego twarz wykrzywiła się szyderczo.

- Zostań tutaj.

Opuściła brodę i zmarszczyła brwi, patrząc na niego.

- Jesteś pewny? Przyniosłam, kilka rzeczy… - Wskazała na swoją torbę. - Mogłabym…

- Zwrócą na to mniej uwagi, jeśli wejdę sam - powiedział, przerywając jej ostro. - Jeśli chcesz, żebym ją wyciągnął, zostaniesz tutaj i pozwolisz mi pracować, nie ulegając rozpaczliwej potrzebie uwzględniania siebie w tym wszystkim - jego ton był chłodny, a każde słowo ostre jak sztylet.

Podszedł do odległego rogu pokoju i narysował na ścianie serię run. Przesunął palcami po drewnianej boazerii, aż rozległo się kliknięcie. Pociągnął, a ściana się odsunęła, odsłaniając szeroki wybór broni i czarnomagicznych artefaktów.

Zdjął kilka rzeczy ze ściany i wsunął je w swoje szaty, po czym odwrócił się, by spojrzeć na nią z zimnym wyrazem twarzy.

- Wrócę za godzinę. Zostań tutaj.

Te słowa były wszystkim, co powiedział, zanim zniknął.

Hermiona czekała. Uporządkowała całą zawartość swojej torby. Przejrzała zapasy lecznicze Draco.

Zignorowała ciężar w piersi. Gdyby zwróciła na niego uwagę, zmiażdżyłby ją na śmierć.

Gdyby nie była teraz czymś zajęta, podejrzewała, że ​​poczucie winy połknęłoby ją w całości.

Zostawiała ich wszystkich za sobą. Zakon, Weasleyów, Gwardię, Ruch Oporu. Zostawiała ich wszystkich za sobą.

- Czy naprawdę myślisz, że po prostu umrzemy? Angelino, oni nie zamierzają zamknąć Sussex, kiedy wygrają wojnę. Jesteśmy ich żywym inwentarzem. Królikami doświadczalnymi. Nie widziałaś więźniów, których przywieźli z ostatniego oddziału rozwoju klątw. Byli… Rozpuszczali się, gnili, obdarci ze skóry i nadal żywi, coś w nich pełzało… Ci, którzy wciąż byli w stanie mówić, błagali mnie, żebym ich zabiła.

Zostawiała ich tak. Szczęściarze mogą zginąć podczas przesłuchania, ale Sussex będzie losem wszystkich innych.

Jej żołądek zacisnął się i przycisnęła dłonie do ust, starając się nie wpaść w panikę i nie zwymiotować.

Nie mogła o tym myśleć. Nie mogła. Draco nie mógł ryzykować swojej przykrywki, próbując ich uratować.

On i Severus byli kluczowi do znalezienia pozostałego horkruksa. Próba wyciągnięcia kogokolwiek z Hogwartu zagroziłaby jedynej pozostałej nadziei Zakonu na faktyczne pokonanie Voldemorta.

Gdy Ginny będzie już bezpieczna, priorytetem musi stać się horkruks.

Jej ręce się trzęsły, gdy przeszukiwała zapasy Draco, aż znalazła Eliksir Spokoju.

Powietrze poruszyło się bezgłośnie, a Draco pojawił się ponownie na środku pokoju, z bezwładnym ciałem Ginny w ramionach.

Uroki rzucone na skórę i brzuch Ginny zniknęły.

Hermiona rzuciła się przez pokój, odciągając Ginny od Draco i przeprowadzając dziesiątki diagnostyk, gdy klęczała na podłodze, ściskając ją mocno w ramionach.

Wokół nadgarstków Ginny nie było kajdan.

- Co się stało? Znokautowałeś ją? Gdzie była, kiedy ją znalazłeś?

- Była w laboratorium. Właśnie usunęli uroki maskujące, kiedy przybyłem. Powstrzymałem ich - powiedział Draco, a jego ton był spokojny. Płaski.

Hermiona rzuciła diagnostykę na brzuch Ginny iz ulgą obserwowała wielkie, trzepoczące światło. Nieprzytomny wyraz twarzy Ginny był zamrożony z przerażenia. Podano jej coś w rodzaju tymczasowego eliksiru zastoju. Hermiona rzuciła jeszcze kilka zaklęć, aby upewnić się, że jej nie skrzywdzono.

- Kiedy już potwierdzisz, że nic jej się nie stało, będziemy musieli iść. Dotarcie do kryjówki i upewnienie się, że wszystko jest załatwione, zajmie kilka godzin.

Hermiona z niepokojem przeglądała diagnostyki, ale powoli wkradło się do jej podświadomości przeczucie, że w tonie Draco było coś niepokojącego.

Hermiona spojrzała na niego.

Wzdłuż jego szczęki ciągnęło się długie oparzenie, a on sam wpatrywał się w Hermionę z wyrazem tęsknoty i głodu.

Harry patrzył na nią tak samo.

Kiedy zdała sobie z tego sprawę, poczuła ciężar w piersi.

- Co się dzieje? - Położyła nieprzytomne ciało Ginny na podłodze i wstała, sięgając do niego i wykonując diagnostykę. - Co jest nie tak?

Kącik ust Draco drgnął, a potem wygiął się w cienkim uśmiechu, gdy podeszła bliżej, a jej palce przesunęły się wzdłuż jego szczęki.

Przez chwilę wpatrywał się w podłogę, po czym podniósł głowę i napotkał jej oczy. 

- Zostałem zdemaskowany, wyciągając dla ciebie dziewczynę Weasleyów.

Hermiona stała jak zmrożona, a różdżka wyślizgnęła się z jej palców i upadła na ziemię. 

- Co?

Spróbowała ponownie. 

- Ty… co?

Spojrzała mu w oczy, pewna, że ​​go nie zrozumiała. Ale to wszystko było w jego oczach.

Żegnał się z nią. Miał umrzeć.

Powoli pokręciła głową. 

- Nie.

Przypominało to moment w Cambridge, kiedy aktywował artefakt i cały tlen z otoczenia zniknął. Brak powietrza. Brak dźwięku. Po prostu cisza.

Cicha przestrzeń pomiędzy zwolnionymi uderzeniami serca, aż do momentu, gdy przestanie ono bić.

To był ten dźwięk. Pusta przestrzeń. Dźwięk nicości.

- Nie - powtórzyła.

- Nie było innego wyjścia.

- Nie. - Jej serce znów zaczęło bić. Waliło coraz szybciej.

- Mówiłem ci, że wdrożono szeroko zakrojone środki kontrwywiadu. Są zapisy, że tam byłem, że wszedłem do laboratoriów ze ściśle kontrolowanym dostępem. Z trudem mógłbym spalić budynek i wywalczyć sobie drogę, niosąc nieprzytomną i ciężarną czarownicę. Jutro, kiedy nowa warta przybędzie na drugą zmianę, laboratorium zostanie odkryte. Z zapisów wynika, że ​​byłem jedynym, który je opuścił i pozostał przy życiu.

Potrząsnęła głową.

- Nie.

- Powinniśmy już iść.

- Nie. Draco, możemy wrócić. - Odwróciła się do swojej torby. - Musi istnieć sposób na zniszczenie akt… mogę…

Chwycił ją obiema rękami i odciągnął do tyłu. 

- Zawarłaś ze mną umowę, Granger. Spełniłem twoje warunki.

Hermiona wydała z siebie niski, przepełniony bólem jęk, gdy przyciągnął ją bliżej, patrząc jej w oczy.

Jego oczy były skupione, gdy patrzył na nią, jakby zapamiętywał ją, bo był to ostatni raz, kiedy ją widział. Odnalazła w nich także coś w rodzaju okrutnego triumfu.

- Mówiłaś, że zrobisz cokolwiek, gdybym poszedł i uratował dla ciebie dziewczynę Weasleyów. Takie były twoje warunki.

Jej żołądek opadł, aż we wnętrzu nie czuła nic poza bezdenną wyrwą. Jej pierś bolała, jakby Draco sięgnął do środka i wyrwał jej serce.

Nie. Nie mógł umrzeć.

W jej wizji zaczęły pojawiać się czarne plamy, gdy stała, patrząc na niego.

Nie. Nie pozwoli mu na to.

- Draco…

Zimna wściekłość spływała jej po gardle. To nie był wypadek. On wiedział. Ta zimna kalkulacja w jego oczach w chwili, gdy złożyła mu swoją ofertę. Wiedział i zrobił to. Zrobił to, aby dostać to, czego chciał, nie dając jej szansy na znalezienie lepszej opcji.

Nigdy nie zawieraj paktów z diabłem, ich cena zawsze będzie wyższa niż możesz zapłacić.

Stała milcząc i nie mogła oddychać, kiedy to zrozumiała.

Draco stał, przyglądając się jej jeszcze przez kilka chwil, zanim jego usta wykrzywiły się w słabym uśmiechu. Uniósł dłoń, a jego kłykcie musnęły jej policzek, gdy wciąż na nią patrzył.

- Mieliśmy swój dobry czas, Granger, ale nigdy nie było nam pisane przetrwać. - Kącik jego ust drgnął i poczuła, jak wsuwa jej zbłąkany lok za ucho, zanim jego ręka spoczęła na chwilę u podstawy jej szyi. - Wiedziałaś o tym.

- Draco, proszę, pozwól mi… - zaczęła drżącym głosem. Próbowała się cofnąć, ale złapał ją za ramię.

Wyraz jego twarzy znowu stwardniał.

- Cokolwiek zechcę. To była umowa.

Jej płuca zaczęły płonąć. 

- Draco, Draco… Nie - nie rób mi tego.

- To były twoje warunki, Granger. Spełniłem je. Czas iść. Przysięgałaś, że odejdziesz.

Próbowała się mu wyrwać, ale nie mogła oddychać. Draco zaczął falować przed jej oczami. Jego krawędzie się rozmywały. Mówił, ale słowa stawały się okrągłe i trudne do rozszyfrowania.

Znowu próbowała się odsunąć, ale trzymał ją zbyt mocno.

Jej ręce i ramiona zaczynały boleśnie kłuć, jakby setki igieł wbijały się w jej skórę.

Draco przyciągnął ją bliżej, a zdeterminowany wyraz jego twarzy zaczął zamieniać się w zmartwienie.

- Granger, oddychaj. - Jego krawędzie przechodziły w czerń. Jego oczy stały się napięte i zmartwione. Lekko nią potrząsnął. - Hermiono - nie - no już - oddychaj - Hermiono.

Nie mogła oddychać.

Miała go stracić.

Jej palce chwyciły materiał jego szaty, gdy przełknęła i próbowała mówić.

- Draco… - szepnęła złamanym głosem. - Nie rób mi tego.

Rozpacz i wyniszczenie pochłonęły ją jak wielka fala przypływu, a Draco zniknął w jej otchłani.

***

Kiedy odzyskała przytomność, Draco znów się nad nią pochylał. Spojrzała na niego. W ustach czuła coś gorzkiego i ziołowego. Całe jej ciało było zdrętwiałe, a umysł otumaniony.

Zamrugała, próbując pomyśleć. Rzeczywistość powróciła do niej z niemal gwałtowną udręką.

Zemdlała z szoku i braku tlenu.

Przełknęła i poczuła mrowienie na języku. Kiedy była nieprzytomna, podał jej środek uspokajający, żeby była podatniejsza i bardziej chętna do współpracy.

Patrzyła na niego, próbując odnaleźć w sobie właściwe słowa.

- Nigdy ci tego nie wybaczę - powiedziała w końcu. Słowa opuszczające jej usta brzmiały niewyraźne, a otępiałe i suche wargi nadawały zdaniu nieregularny dźwięk, jakby jej usta nie do końca z nią współpracowały.

Draco nie wzdrygnął się, a jego dłoń przesunęła się po jej policzku.

- Będziesz żyła z dala od wojny. Takie od zawsze były moje warunki.

Hermiona przez kilka sekund zaciskała usta, próbując przebić się przez działanie eliksiru, który przyćmiewał jej umysł. Cokolwiek jej podał, była to na tyle duża dawka, że cudem był fakt, że w ogóle udało jej się odzyskać przytomność. Fakt, że podał jej jego dawkę, gdy była nieprzytomna, ​​oznaczał, że eliksir aktywował się w pełni, zanim zdążyła próbować z nim walczyć.

Ogarnęła ją zimna wściekłość, której nie była w stanie nawet wyrazić.

Zmusiła się do powolnego myślenia.

Fanfary są w świetle, ale egzekucja odbywa się w ciemności.

Teoretycznie możliwe było uodpornienie się oklumenów na wszelkie mikstury wpływające na umysł, chociaż lepiej było, aby byli przytomni w momencie dawkowania. Draco prawdopodobnie wiedział o tym i celowo podał jej go, gdy była nieprzytomna.

Veritaserum, środki uspokajające, eliksiry miłosne… Oklumeni mogą potencjalnie odciąć się od ich działania, jeśli ich umysł zostanie już wcześniej wystarczająco podzielony. Hermiona spojrzała na Draco, gdy pracowicie analizowała efekty eliksiru, który jej dał, i otaczała wysokim murem wszystkie wydarzenia tego dnia.

Jej umysł stał się nagle krystalicznie czysty.

Studiowała go, kalkulując.

Widziała wszystkie emocje w jego starannie unikających jej wzroku oczach.

- Jeśli zmusisz mnie do odejścia, a potem umrzesz, możemy nigdy nie znaleźć horkruksa - powiedziała, wciąż używając swojego powolnego, otumanionego tonu.

Jego oczy zamigotały, a wyraz twarzy stał się chłodny.

- Jeśli Zakon chciał wygrać, powinien był dokonać lepszych wyborów. Jeśli Czarny Pan zabije ich wszystkich, być może w końcu uświadomią sobie konsekwencje swojej ideologii. Zrobiłem wszystko, o co mnie poproszono, ale nie mogę uratować armii, która nigdy nie będzie skłonna zapłacić ceny, jakiej wymaga zwycięstwo. Mam dość patrzenia, jak próbujesz za nich zapłacić.

Hermiona powoli usiadła na łóżku.

Draco cofnął się i podał jej rękę. 

- Idziemy. Teraz.

- Nie.

Jego oczy zwęziły się i stały się krzemienne. 

- Granger, dałaś mi swoje słowo.

Hermiona zacisnęła szczękę.

- Wiem. Pójdę, zgodnie z twoimi żądaniami… Ale najpierw muszę porozmawiać z Severusem. Będzie jedyną osobą, która może znaleźć horkruksa, są… Są badania, którymi muszę się z nim podzielić.

- Nie - warknął.

Hermiona spojrzała na niego. Wyraz jej twarzy był otumaniony, ale zdeterminowany.

- Wiesz, że zawsze najpierw wybiorę Zakon.

Wzdrygnął się. Zacisnął usta w twardą linię, a jego spojrzenie opadło, gdy wypuścił krótki oddech i wpatrywał się w podłogę. Widziała, jak jego gardło się zaciska, a kąciki ust drgają, gdy przełknął, a jego srebrne oczy odwróciły się od niej.

Hermiona mówiła dalej. Powoli. Uparcie. 

- Jeśli zmusisz mnie do odejścia bez rozmowy z Severusem, może to kwalifikować się jako naruszenie twojej Wieczystej Przysięgi pomocy Zakonowi. Możesz w jednej chwili paść na ziemię i umrzeć, zanim gdziekolwiek dotrzemy.

Draco zerknął na nią ostro, a ona chłodno spojrzała mu w oczy i kontynuowała. 

- I… ostatnia rzecz, jaką wtedy zrobisz, to mnie zdradzisz. Jeśli pozwolisz mi to zrobić, może kiedyś będę w stanie ci wybaczyć.

Patrzył na nią, a ona nie mrugnęła, dopóki się nie zawahał.

- W porządku - odparł zgorzkniałym głosem, ponownie odwracając od niej wzrok.

Powoli skinęła głową i wstała, sięgając po różdżkę i dwukrotnie stukając nią na w zawieszkę na nadgarstku.

Gdy czekali, przeszła przez pokój, by ponownie zbadać Ginny.

- Najpierw powinieneś zabrać Ginny - powiedziała po kilku minutach. - Zastój, w którym się znajduje, potrwa jeszcze kilka godzin, a ja nie mam składników do zrobienia przeciw-eliksiru. Będzie ciężko, jeśli się obudzi i będę zmuszona jej wszystko wyjaśnić, zanim ruszymy. Zwłaszcza, gdy jestem tak odurzona.

Draco prychnął cicho. 

- Spodziewasz się, że zostawię cię tutaj ze Snapem?

Hermiona wzruszyła ramionami.

- Jest w ciąży i kiedy się obudzi, dowie się, że Harry nie żyje, a jej cała rodzina jest stracona. Nie będę miała zbyt dużo czasu, żeby się z tobą pożegnać, jeśli zacznę ją uspokajać.

Z zewnątrz dobiegł ich stłumiony trzask. Draco odwrócił się, by otworzyć drzwi.

Hermiona zastanawiała się, czy zdołałaby poruszyć się wystarczająco szybko, by móc go ogłuszyć. Lekko drgnęła, a on natychmiast na nią spojrzał.

Severus przeszedł przez drzwi i spojrzał na nich. Jego usta wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu, ale dostrzegła w nim też subtelną falę ulgi.

- Oczywiście, powinienem był zdać sobie sprawę, że jakoś ją wyciągnąłeś, skoro nigdy nie sprowadzono jej do Hogwartu.

Hermiona wsunęła ręce za plecy i zacisnęła je boleśnie w pięści.

- Czy w takim razie mają wszystkich?

Severus nieznacznie skinął głową.

- Gabrielle Delacour została potajemnie złapana tydzień temu. Użyli jej, żeby wywabić Fleur.

Hermiona powoli pokręciła głową.

- Fleur nigdy by…

Wszystkie kryjówki.

Fleur znała każdą z nich. Chroniła je i utrzymywała.

Hermiona ponownie potrząsnęła głową.

- Nie była strażniczką tajemnicy. To nie mogło wystarczyć.

Usta Severusa wykrzywiły się szyderczo.

- Dzięki nieskończonej pomysłowości Sussex niemożliwe staje się możliwe. Wydaje się, że jest to związane ze sposobem, w jaki Wile kierują swoją magią. Od miesięcy pracowali nad perfekcyjnym przebiciem się przez Fideliusa - oznajmił, a kwaśna pogarda w jego głosie była lekko stłumiona. Wyglądał na zmęczonego.

Zastanawiała się, czy on również ukrywa swoją rozpacz za grubymi ścianami oklumencji.

Severus spojrzał na Hermionę z nieufną miną.

- Co stało się w Hogwarcie?

Hermiona spuściła wzrok.

- Harry był horkruksem. Dowiedziałam się dzisiaj, kiedy atak już się rozpoczął. Kiedy to potwierdziłam, próbowałam przekonać Harry'ego, żeby Ruch Oporu się wycofał, ale on pomyślał, że jeśli wszystkie horkruksy zostały zniszczone, pozwolenie Czarnemu Panu na zabicie go wypełni przepowiednię, zabijając ich obu.

Twarz Severusa zamigotała.

- Jak to odkryłaś?

- Poppy powiedziała mi, że zauważyła nieprawidłowości w jego magii badając go na pierwszym roku, ale Dumbledore to zbagatelizował. - Spojrzała przeciągle na Severusa. - Wiedziałeś o tym?

Wykrzywił usta.

- Nie. Nie próbowałbym uczyć go oklumencji, gdybym był świadomy, że ma w głowie horkruksa.

Hermiona przytaknęła lekko. 

- Cóż, teraz to już nie ma znaczenia. On nie żyje i to nie zadziałało. Przegapiliśmy jakiegoś horkruksa i musimy go znaleźć. - Jej szczęka drgnęła, a jej głos stał się napięty. - Draco został zdemaskowany, wyciągając Ginny z Sussex. Spodziewa się, że ma mniej niż dwanaście godzin, zanim Czarny Pan dowie się o jego zdradzie.

Severus spojrzał ostro na Draco, który odwzajemnił spojrzenie z obojętnym wyrazem twarzy.

Hermiona przełknęła.

- Zgodziłam się opuścić Wielką Brytanię i zabrać Ginny w bezpieczne miejsce. Severusie, musisz znaleźć i zniszczyć ostatniego horkruksa. Moje badania i notatki zostały zniszczone przy ataku na Grimmauld Place, ale mogę ci wszystko wyjaśnić, zanim wyjadę.

Wyraz twarzy Severusa nawet nie drgnął. 

- W rzeczy samej. A co będzie robił Draco?

Hermiona wyprostowała się. 

- Najpierw zabierze Ginny do kryjówki i wszystko załatwi, a ja przekażę ci moje informacje. Potem zabierze tam mnie i wróci.

Severus głośno prychnął i spojrzał na Draco.

- Naprawdę? To jest twój plan? I to ja mam go wypełnić?

Draco odwzajemnił spojrzenie, a jego usta wykrzywiły się wściekle.

- Nie ma dla mnie znaczenia, co robisz. Granger wyjeżdża.

Severus uniósł brew i spojrzał na Hermionę.

- Naprawdę?

Kącik ust Hermiony opadł.

- Tak. Dałam mu słowo, że odejdę.

Severus milczał wystarczająco długo, by jej serce zaczęło dudnić wściekle w piersi.

Przewrócił oczami. 

- Wspaniale, zrobię to, skoro wydaje mi się, że jestem jedyną osobą, która pamięta cel Zakonu.

Hermiona wyczarowała stół, a następnie przegrzebała wyszywaną koralikami torbę w poszukiwaniu pergaminu i atramentu. Zaczęła pisać, a potem spojrzała na Draco.

- Powinieneś zabrać teraz Ginny. W ten sposób zdążę tam dotrzeć, zanim się obudzi. Zakładam, że podróż do miejsca w którym nas ukryjesz nie będzie szybka.

Draco gapił się na nią, jego oczy kalkulowały. 

- Nie ufam ci, Granger. A jeszcze mniej ufam Snape'owi.

Serce Hermiony zamarło, ale ona tylko powoli zamrugała.

- W porządku. Więc zostań.

Spojrzała z powrotem na zwój i wróciła do pisania. Zapadła długa cisza.

- Chcę Wieczystej Przysięgi - powiedział nagle Draco.

Palce Hermiony drgnęły, zanim na niego spojrzała.

- Ode mnie?

Draco prychnął.

- Nie. Nie od ciebie. Od Snape'a. Chcę od niego przysięgi, że ​​nie będzie ci przeszkadzał ani nigdzie cię nie zabierze.

Hermiona spojrzała na Severusa, a serce waliło jak dzwon w jej piersi.

- W porządku. Chcesz mnie jako Gwaranta?

- Oboje jesteście głupcami - powiedział Severus, podnosząc się.

- Zrobisz to? - Oczy Draco zwęziły się w szparki.

Severus rzucił Hermionie pobieżne spojrzenie i prychnął.

- Dobrze. Złożę Wieczystą Przysięgę. - Machnął lekceważąco ręką. - Biorąc pod uwagę, że jest to najwidoczniej jedyny sposób, aby cokolwiek zrobić.

Załatwili wszystko w kilka krótkich minut.

Draco nie patrzył na Severusa, kiedy recytował przysięgę. Jego oczy były utkwione w Hermionie.

Potem Draco wstał, nie odrywając oczu od jej twarzy.

- Wrócę za kilka godzin.

Podniósł Ginny. Tuż przed zniknięciem Hermiona rozchyliła usta.

By powiedzieć-

Powiedzieć-

- W porządku. Będę na ciebie czekać - powiedziała, odwracając się do stołu, przy którym pisała i ponownie chwytając za pióro.

Nie podniosła wzroku, kiedy aportował się cicho.

W chwili, gdy zniknął, upuściła pióro i spojrzała w górę, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał. Spodziewała się, że ponownie się w nim pojawi.

Nie zrobił tego.

Jej palce stukały w stół przez kilka chwil, a potem odwróciła się i minęła Severusa, chwytając torbę z podłogi i używając czubka różdżki, by nakreślić runy na podłodze. Zapadnia zalśniła i pojawiła się. Uklękła i zaczęła wyciągać ze środka wszystkie zapasy.

Severus milczał, gdy zaczęła opróżniać kilka szklanych fiolek, a następnie przekształcać je w wiele delikatnych szklanych kulek.

Wyciągnęła kociołek z torby i wyczarowała pod nim intensywny płomień, po czym wrzuciła do niego całą beczkę sproszkowanego srebra z zapasów Draco.

- Nigdy nie wyobrażałem sobie, że Draco może tak łatwo dać się oszukać.

Szczęka Hermiony drgnęła, kiedy wyciągnęła z zapadni dzban żywicy.

- Zawsze chciał ponad wszystko móc odciągnąć mnie od wojny... - zamilkła na chwilę, zanim dodała: - Mówiłam ci wcześniej, że moje życie jest dla niego ważne. I wbrew samemu sobie, nie chce, żebym go nienawidziła. Przypuszczam, że można powiedzieć, że ma teraz dość przewidywalne słabości.

Zacisnęła usta, a jej gardło ścisnęło się boleśnie. 

- Nigdy nie złamałam danego mu słowa. Ufa, że ​​i teraz go dotrzymam.

- Nigdy więcej ci nie zaufa, kiedy odkryje, że go okłamałaś.

Hermiona nie podniosła wzroku znad swojej pracy.

- Nie. Nie sądzę, żeby to zrobił.

- Czy zamierzasz mi powiedzieć, co planujesz? Chcesz sama spróbować zabić Czarnego Pana?

Kąciki jej ust opadły w dół, gdy potrząsnęła głową.

- Zamierzam wysadzić Sussex.

Zapadła długa, głucha cisza.

- Naprawdę?

Hermiona wzruszyła ramionami.

- Jest to teoretycznie możliwe, a obecnie i tak nie mam zbyt wielu opcji.

- Zamierzasz zabić wszystkich w tym budynku, żeby uratować Draco?

Hermiona zaczęła przekształcać żywicę w dziesiątki kul. Jej ręce były stabilne, a ruchy różdżki precyzyjne i ostre jak brzytwa.

- Potrzebuję żeby Draco żył. Nie mogę… potrzebuję go. On musi żyć. - Przełknęła i uniosła brodę. - Poza tym w tym budynku nie ma prawie nikogo, kogo dałoby się uratować. Próbowałam ocalić ofiary z ostatniego oddziału rozwoju klątw, ale nie mogłam. Wszyscy w końcu umarli. - Wyciągnęła pudełko wypełnione ponad setką fiolek wysoce skoncentrowanej trucizny. Rozpylenie kropli tego środka wystarczało, by zabić pomieszczenie pełne ludzi. - Mogę to zrobić szybko dla każdego. To było najlepsze, co mogłam zrobić ostatnim razem.

Odmierzyła kilka kropel do każdej szklanej kuli.

- Jeśli wysadzę Sussex, mogę uratować Draco, oszczędzić ofiarom wszystkiego, co im się tam przydarzy, i… mogę zabić pracujących tam naukowców. Może nawet Dołohow tam będzie. Tom prawdopodobnie nie zbuduje znowu zupełnie nowego laboratorium, skoro Harry nie żyje. Nie będzie miał wystarczającej liczby naukowców do ponownego obsadzenia placówki na taką skalę, nawet gdyby chciał. To oznacza, że ​​nie zdoła wysłać tam wszystkich uwięzionych w Hogwarcie. Jestem pewna, że wymyśli coś innego, ale przynajmniej nie będzie w stanie kazać ich wszystkich torturować na śmierć, aby poprzeć swoją ideę.

Severus milczał przez kilka minut.

- A więc… taki jest mój plan. Powinieneś chyba wyjść - powiedziała Hermiona, nie podnosząc wzroku. - Nigdy wcześniej nie robiłam tego typu bomb. Mogę wysadzić nas w powietrze.

- Jestem pewien, że będzie to o wiele szybsza śmierć niż to, co zrobi Draco, jeśli wróci i ujrzy zniszczoną chatę. Czy to dla ciebie misja samobójcza, czy masz zamiar wrócić?

Hermiona zapieczętowała kilka szklanych kulek i umieściła je w większych.

- Muszę wrócić. Dla Draco.

- Jeśli nie wrócisz, to on z pewnością spróbuje mnie zabić.

Irytacja rozkwitła w głębi jej umysłu, a uścisk jej dłoni na fiolce zmiażdżonych jaj ognistych krabów zacieśnił się. 

- Jestem pewna, że coś wymyślisz, Severusie. Jesteś szpiegiem niemal tak długo, jak ja żyję.

Nastąpiła kolejna długa chwila ciszy.

- Jeśli nie wrócisz, to co sądzisz, że zrobi?

Hermiona zamarła, a ściany jej oklumencji zachwiały się.

- Mam zamiar wrócić. Obiecałam Draco, że będę tu na niego czekać.

Severus nie powiedział nic więcej. Po prostu stał i obserwował ją w przepełnionej dezaprobatą ciszy.

Zrobiła dziesiątki bomb, z których każda nie była większa od znicza, i zamknęła każdą z nich w srebrze, po czym zanurzyła je w eliksirze niewidzialności i schowała w niezliczonych kieszeniach płaszcza.

Potem wstała, podniosła papier ze stołu i złożyła go na pół, zaczynając wkładać go do torby, po czym zawahała się i odłożyła go z powrotem. Wyjęła noże i wsunęła oba do pustej kieszeni płaszcza.

Spojrzała na bałagan materiałów wybuchowych rozrzuconych po całej podłodze.

- Nie dotykaj niczego. Posprzątam, kiedy wrócę. Muszę już iść.

Severus uważnie przyjrzał się jej od góry do dołu. Jego onyksowe oczy były nieodgadnione. 

- Jak zamierzasz się tam dostać?

Serce Hermiony waliło gwałtownie w piersi pomimo środka uspokajającego, ale uniosła brodę, a jej usta wykrzywiły się w kąciku. 

- Zabrałeś mnie raz do Ashdown na zbiór składników. Chodziłam tam co tydzień, dopóki osłony mnie nie zatrzymały.

Severus patrzył na nią jeszcze przez chwilę i wyciągnął rękę.

- Daj mi je. Zrobię to.

Oczy Hermiony rozszerzyły się. Zawahała się przez chwilę, zanim chwyciła materiał płaszcza i potrząsnęła głową. 

- Obiecałam Draco, że odejdę i nie wrócę. Jeśli to nie zadziała, a Draco… - urwała, a jej głos ucichł na chwilę. Opuściła wzrok. - Musi być ktoś, kto znajdzie horkruksa. Poza tym… te bomby… Nie miałam na ich konstrukcję zbyt dużo czasu. Są zrobione dość niechlujnie i niestabilnie, muszę je jak najszybciej aktywować.

Zmrużył oczy. Wyprostowała ramiona i zaczęła odwracać się w stronę wyjścia. Kiedy otworzyła drzwi, jej palce drgnęły i obejrzała się przez ramię. Severus stał i obserwował ją z ostrożną rozwagą.

- Severusie… - zaczęła, a jej głos się załamał. Odwróciła wzrok, przełknęła i zaczęła ponownie. - Severusie, jeśli nie wrócę, powiedz Draco… Powiedz Draco, że…

Opuściła głowę i szybko przesunęła palcami po policzkach. Odetchnęła i pokręciła głową.

- Nieważne. Myślę, że on wie.

Zacisnęła szczękę, gdy otworzyła drzwi. Przeszła przez próg i aportowała się.


16 komentarzy:

  1. Miałam rację, to był Draco. Uratował ją… Ale Padma… Nie sądziłam, że będę po niej płakać aż tak. Nie przepadałam za nią specjalnie, ale nie zasłużyła na taką śmierć! Nikt nie zasługiwał na to, aby umrzeć w tak okrutny sposób. No może oprócz facetów w czerni (czyt. Śmierciożerców) i Voldemorta. Obyś gnił sukinsynu! A Draco… Rozumiem go. Naprawdę go rozumiem, chciał ją chronić, obiecała mu, że nie będzie się angażować, ale przecież powinien znać ją lepiej! Powinien wiedzieć, że ona się tak łatwo nie poddaje. Zaryzykował dla niej odzyskując Ginny, ale nie może tak po prostu myśleć, że ona pozwoli mu umrzeć! Nie zasłużył na taki los, podobnie jak wszyscy znajdujący się w Sussex. Oj, czuję, że to będzie konkretna rozpierducha. Hermiona się nie patyczkuje. A ma kogo pomścić. Straciła wszystkich przyjaciół, znajomych, osoby na których jej zależało. I chcieli zrobić Ginny krzywdę. Nie mogę się doczekać tego, co tam się wydarzy, bo już ze wcześniejszych opisów można wywnioskować, że działo się i to dużo. A ona sama jakby straciła nadzieję. Jej patronus tak po prostu zniknął, nie może go wyczarować… Wojna zniszczyła ją całą. Nie pomyślałam w sumie, że to Fleur mogła wyjawić miejsca kryjówek. Pewnie myślała, że uratuje w ten sposób życie siostrze, a tak zginęły obie. Choć nawet gdyby nie wyjawiła prawdy o kryjówkach i tak by zginęła prędzej czy później. Może to trochę słabe co teraz powiem, ale chyba lepsze to, niż fakt, że Voldi sobie zorganizował jeszcze większą ekipę. Choć w sumie jaki problem użyć na niej legilimencji, żeby te wiadomości wydobyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieprzony psychol Voldek, tyle mam do powiedzenia, jeśli chodzi o Twoją sugestię, że mógł użyć legilimencji i wyciągnąłby większość informacji. Zwłaszcza, że Fleur nie była Strażnikiem Tajemnicy, nie? Oby zgnił!

      Usuń
  2. Draco zawsze ratuje Herm i robi wszystko aby przeżyła i nic jej się nie stało oraz spełnia jej wszystkie żądania, kurde szkoda mi go że musi tyle wycierpieć 🥺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby tylko to wszystko było warte późniejszego szczęścia...

      Usuń
  3. A jednak Camille miała rację, to był ratunek, a nie atak! Jestem w szoku! I że Draco ją w ogóle dostrzegł to jakiś cud chyba, tyle ryzykował i jeszcze zaryzykował dla niej wydobycie Ginny! Kurde, jeśli Ginny przeżyła tę wojnę - i faktycznie umarł wtedy ktoś inny pod wpływem Eliksiru Wielosokowego - to trochę mnie to podniesie na duchu. Pytanie tylko, co się stanie z Ginny, kiedy obudzi się sama w jakiejś kryjówce :/ Hermiona jej chyba nie naskrobała nawet żadnego liściku, nie? Czy coś mnie ominęło przy czytaniu (przyznaję szczerze - wchłonęłam ten rozdział!). Jakaś jestem dziś nieczuła, bo średnio mnie wzruszył, za to nadal czuję się tak, jakbym siedziała na wdechu i czekała na ten wybuch. Teraz się okazuje, że to będzie prawdziwy wybuch! Hermiona jest genialna, naprawdę genialna! Tylko aż mnie telepie z ciekawości (niezdrowej), jak to się stanie, że ją złapią! Przecież mogła wysadzić więzienie i po prostu wrócić do kryjówki Draco... Nie wytrzymam do jutra :D Dobrze, że piątek wieczór szykuje się pod hasłem odczytania opowiadania od początku, bo inaczej chyba bym zwariowała w oczekiwaniu ;) Och, Padma, biedna Padma! Dobrze, że Draco jej ulżył, mimo wszystko... I Fleur, och Fleur :( I biedna Gabrielle, aż nie chcę myśleć o tym, co z nią zrobili :(
    Byle do jutra!
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  4. To pierwszy rozdział w tym opowiadaniu, gdzie miałam łzy w oczach...
    I nie powiedziała Draco, że go kocha... Boję się sobie pomyśleć co czuł Draco, kiedy wrócił do chaty, a jej tam nie było, a potem się dowiedział, że została schwytana.
    Mam tylko jedno pytanie. Czy będzie jeszcze jedno wspomnienie czy już wracamy do teraźniejszości?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elojza, z tego, co pisala Vera wczesniej - i o ile dobrze zapamietalam - to dzis bedzie ostatnie wspomnienie, a potem wracamy do ich terazniejszosci :)

      Usuń
  5. Popłakałam się, serio, znowu...
    Ta bezsilność, walka z racjonalnością i sercem. Decyzja. Strach, ale nie o siebie ale o kochaną osobę.
    Uratował dla niej Ginny, poszedł bo ona tego chciała. Bo ją kocha.
    Ona chce ratować jego, dać mu szansę. Chce żeby żył.
    Chce zabić Voldka.
    To straszne że chce zabić tylu ludzi, ale to lepsze niż ich cierpienie aż do bardzo bolesnego końca. Zniszczenie tego laboratorium to powinien być cel zakonu od bardzo dawna.
    Nie zdążyła się z nim pożegnać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie! W momencie, w ktorym te prototypy kajdan zaczely sie pojawiac powinni byli cos z tym zrobic. Jeju, jaka szkoda, ze Hermiona tak pozno mogla sie wziac za konstruowanie bomb 😪

      Usuń
  6. Boję się następnego rozdziału :( tego co będzie czuł Draco jeśli wróci, a jej nie będzie. Żałuję, że Hermiona nie powiedziała mu co czuje
    Obawiam się, ale czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak mi słów...
    Naprawdę brak mi słów. Pierwszy raz czytałam rozdział z kilkoma przerwami, ponieważ miałam za dużo myśli.
    Już wiadomo dlaczego Hermiona wysadziła Sussex, z tego co można wnioskować dość skutecznie. Mam podejrzenia, że całoś szła w miarę dobrze, ale została złapana pod koniec, nie wiem. Z tego co pamiętam to Montague?¿ mówił, że to on ją złapał. Więc w sumie to jedyna okazja kiedy mógł to zrobić.
    Wracając, ciekawe jaka była reakcja Draco kiedy wrócił, a raczej jak mocno był wkurzony tym, że dał się wyrolować. Co powiedział mu Snape. I co z Ginny? Czy to nie ją jednak zabito tylko użyto eliksiru wielosokowego? Czy może Draco wpadł w szał i postanowił ją zabić przerwami to, że Hermiona się podłożyła i dała złapać. Chociaż w to drugie raczej wątpię, że Draco byłby do czegoś takiego zdolny. Już prędzej obstawiałabym Severusa, że to jemu coś zrobi za to, że pozwolił iść Hermionie.
    Mamo tak dużo pytań a tak mało odpowiedzi. Czekam na jutrzejszy rozdział. który na pewno zmiecie mnie z planszy i no .. Zobaczymy jak akcja rozwinie się w teraźniejszości i Malfoy bedzie w stanie powiedzieć co działo się przez ten czas kiedy Granger była uwięziona.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten jutrzejszy finał wspomnień chyba wbije nas w podłogę. Hermiona nie dotrzymała słowa, ale miała dobry powód, ratować jego życie. Na weekend powtarzam chyba pierwsze 25 rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  9. Same. Po tej ogromnej dawce wspomnień muszę przeczytać opowiadanie od nowa, ze świeżym spojrzeniem. Szczególnie fragmenty o Ginny, mam nadzieję, że udało się ją uratować. Nie mogę się doczekać finału wspomnień i dalszej części.

    OdpowiedzUsuń
  10. Po przeczytaniu wczoraj tak płakałam, że potrzebowałam czasu żeby się pozbierać. Nawet nie wiem co napisać poza tym, że to opowiadanie jest genialne i zniszczyło mnie psychicznie. Nie ma dnia żebym o nim nie myślała. A ten rozdział to już w ogóle... To jak oni się kochają. Jak zrobią dla siebie wszystko. To jest takie piękne, a jednocześnie tak smutne.
    Nic więcej nie jestem w stanie napisać, to jest zbyt dobre i zbyt poruszające. Mam dużo przemyśleń, ale za każdym razem to mnie zmiata z nóg, dosłownie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku ale wstrząsają mnie te rozdziały są takie mocne i dobre. Uwielbiam to uczucie którym Hermiona i Draco się darzą. Jeden poświęci się dla drugiego. Aż brakuje mi słów nawet nie wiem jak o tym myśleć. Po prostu pójdę czytać dalej🖤🖤🖤

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam ten rozdział na raty,za ciężko było przeczytać w całości za jednym razem...Ale to tylko świadczy o intensywności emocji,jakie wzbudza. Majstersztyk

    OdpowiedzUsuń