Muzyczna sugestia:

Dead Can Dance - Amnesia

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________


Czerwiec 2003

Hermiona ukończyła bombę w dwa tygodnie. Miała ona postać srebrnej kuli o słabym świecącym połysku, nieco mniejszej niż kryształowa kula i lodowato zimnej w dotyku.

Regulacja czasowa tej konstrukcji była bardzo precyzyjna. Kiedy skończyła, natychmiast wysłała wiadomość do Severusa. Miał on odwiedzić Hogwart tego popołudnia, aby wybrać nowych więźniów do wykorzystania w Sussex.

- Jest widoczna tylko dla tych, którzy wiedzą, jak jej szukać - powiedziała, ostrożnie podając mu kulę. - Aktywuje się dokładnie w południe 1 lipca. Nałożyłam na nią kilka zaklęć amortyzujących, ale… lepiej jej nie upuszczaj.

Severus przyglądał się bombie uważnie, aż do jej ostrzeżenia.

Podniósł głowę i prychnął. 

- Dziękuję, panno Granger, bez pani ostrzeżenia nigdy nie przyszłoby mi do głowy zachować ostrożności przy kontakcie z bombą.

Hermiona nawet nie mrugnęła.

- Czy wolałbyś, żebym nie wspominała, że jest delikatna? - Uniosła brwi. - Została zaprojektowana z myślą o magii, która trzyma nas z dala od Hogwartu, więc im wyżej zdołasz ją umieścić, tym lepiej. Wieża astronomiczna byłaby idealną opcją. Ma ograniczoną moc spalania, ale jest przeznaczona przede wszystkim do niszczenia barier. Im niżej znajdzie się w chwili detonacji, tym mniejszy będzie jej efekt. Przynajmniej… cóż, opiera się ona w całości na teorii numerologicznej. Nie mogłam jej nigdzie przetestować.

- Czuję się przytłoczony twoją pewnością siebie - powiedział Severus, ponownie spoglądając na bombę.

Hermiona była tak zdenerwowana, że ​​jej klatka piersiowa wręcz rozdzierała się w bólu. Ostatnio odczuwała tylko ciągły, przeszywający ucisk, aż ledwo mogła oddychać.

- Nie wiedziałem, że dodałaś tworzenie bomb do swojego repertuaru - powiedział Severus po minucie.

Hermiona zdjęła ciężki fartuch ze smoczej skóry i rękawiczki i spojrzała na swoje ręce, krzywiąc się. Jej skóra była pokryta oparzeniami, a koniuszki kilku palców zzieleniały i uschły. Będzie zmuszona odciąć je od reszty tkanki i dać im odrosnąć. Odzież ochronna i osłony miały ograniczone działanie podczas pracy z materiałami dobranymi ze względu na ich zdolność do niszczenia wszelkich osłon.

Potarła palcami o siebie i patrzyła, jak skóra pęka i odpada, odsłaniając w niektórych miejscach surowość jej kości.

Skrzywiła się i starannie owinęła bandaże nasączone Wyciągiem z Dyptamu wokół dłoni. 

- Zaczęłam się tym interesować, gdy dowiedzieliśmy się o albańskim szpitalu. Oczywiście tylko w teorii. Nie rozumiałam raportów i czułam się winna, że może to częściowo moja wina, że ​​celem ataku był właśnie szpital. Pomyślałam, że powinnam przynajmniej wiedzieć, co się tam stało. Potem, po nalocie na laboratorium rozwoju klątw, okazało się, że mamy w swoim posiadaniu wszystkie potrzebne składniki, ale nie warto było proponować wtedy Zakonowi możliwości użycia bomby.

Wzruszyła ramionami i zaczęła pakować swoje materiały do ​​wszystkich starannie zapieczętowanych i wyściełanych pudełek i pojemników, podczas gdy Severus stał i patrzył.

Znajdowali się w opuszczonej stodole na wsi, którą Zakon wydzielił dla niej, aby mogła w niej pracować. Początkowo, gdy zaproponowano pomysł użycia bomby, zgłaszano tylko bezmyślne zastrzeżenia, ale ostatecznie Zakon się zgodził. Nikt nie wpadł na lepszy pomysł, a po pół roku i dziesiątkach ofiar zamachów w każdym zaczęło rozkwitać w końcu uczucie surowej desperacji.

Hermiona ostrożnie umieściła butelkę w ochronnym pudełku, wciąż w połowie pełną błyszczącego, srebrnego płynu, po czym zapieczętowała ją kilkoma zaklęciami ochronnymi.

- Kiedy Bill przyniósł w zeszłym miesiącu swoją analizę zabezpieczeń Hogwartu, zdałam sobie sprawę, że istnieje szansa, na połączenie magii i numerologii z tradycyjnym użyciem eliksirów i alchemią materiałów wybuchowych. Przeczytałam na nowo wnioski Dumbledore'a i Flamela w kwestii użycia smoczej krwi i odkryłam, że zareaguje ona z azotanem srebra rozpuszczonym w krwi jednorożca na tyle silnie, by rozpuścić osłony. Głównym wyzwaniem było znalezienie sposobu na zawieszenie tych substancji w czymś, co mogłoby przenikać i przylegać do magii, więc użyłam jadu mantykory, aby to zemulgować. Detonacja ma przede wszystkim na celu stworzenie wystarczająco dużego promienia rażenia, aby zdestabilizować i zniszczyć osłony, gdy trafi w nie rozpuszczalnik. Sprawdziłam te liczby dziesiątki razy, zanim przedstawiłam propozycję Moody'emu. Jestem prawie pewna, że obliczyłam to wszystko poprawnie.

Przyłapała się na bełkotaniu i zamilkła, patrząc na Severusa.

Kiedy jej się przyglądał, jego oczy błyszczały. Potem zacisnął usta i spojrzał z powrotem na bombę między nimi. 

- Czy warzenie eliksirów i leczenie rannych są tak żmudnymi wojennymi zajęciami, że musiałaś wymyślić sobie zupełnie nowy zakres wykorzystania magii, aby się czymś zająć?

Hermiona poczuła, jak ciepło wpływa na jej policzki. Jej oczy opadły, a kącik ust drgnął.

- Uznałam, że to dość logiczny sposób na połączenie różnych jej form.

- Z pewnością - powiedział Severus ze stłumionym parsknięciem. - Jeśli wybuchnie ona przedwcześnie, mam nadzieję, że przypomnisz sobie wszystkie sytuacje, w których odpowiadałem na twoje nieustanne pytania, uświadamiając sobie, że to, że coś można sobie wyobrazić, nie oznacza, że ​​należy tego próbować.

Westchnął.

- Zawsze byłaś sporym utrapieniem jeśli chodziło o bycie uczniem. - Nastąpiła pauza, kiedy ponownie spojrzał na bombę. - Właśnie dlatego.

Hermiona pochyliła głowę, żeby ukryć uśmiech.

Tej nocy aportowała się do Whitecroft i czekała prawie pół godziny, zanim Draco w końcu się pojawił.

Prawie nie widywała go, odkąd wrócił z podróży. Od czasu do czasu przynosił raporty i przekazywał ostrzeżenia, że ​​Voldemort prawdopodobnie przygotowywał się do zadania swojego ostatecznego ciosu. Do Anglii sprowadzono więcej Śmierciożerców niż tylko samego Lucjusza.

Od początku postanowiła nie wspominać mu o swoim najnowszym działaniu w Zakonie.

Kiedy pojawił się w chacie, był ubrany w formalne szaty, a wyraz jego twarzy był napięty. Wyglądał jakby spodziewał się, że ujrzy ją na podłodze, wykrwawiającą się na śmierć.

Ulga wypełniła jego twarz, gdy na nią spojrzał.

- Nie mogę zostać, chyba że jest to nagły wypadek. Byłem na kolacji. Co się dzieje?

Chciała wyciągnąć rękę i go dotknąć, ale powstrzymała się. Jej palce nadal nie wygoiły się w pełni. Rzuciła na nie kilka zaklęć maskujących, aby jak najlepiej ukryć blizny.

- Wysłano mnie, żeby ci przekazać, że Ruch Oporu zaatakuje Hogwart za dwa dni. Wszystko zacznie się dokładnie w południe.

Jego szczęka drgnęła.

- Zakładam, że cię tam nie będzie.

Hermiona skinęła głową.

- Będę w szpitalu.

Jego oczy zwęziły się, gdy wciąż się jej przyglądał.

- Zakon znalazł sposób przejścia przez osłony?

Hermiona nie zareagowała.

- Tak. Wszystkie osłony zostały wzięte pod uwagę.

- Co chcesz, żebym zrobił?

Oblizała usta i zacisnęła lewą dłoń w pięść. 

- Harry tam będzie. Chcemy doprowadzić do ostatecznej konfrontacji, ale zanim to zrobimy, musimy zabić Nagini. Harry jest przekonany, że to właśnie wąż jest horkruksem. Albo przyprowadź ją, albo znajdź sposób, żeby ją zabić, jeśli Tom ją zostawi.

Jego oczy błyszczały.

- Jeśli Czarny Pan się pojawi, Nagini również tam będzie.

- Dobrze. - Hermiona ostro skinęła głową. - To wszystko, czego potrzebujemy.

Odwróciła się, żeby wyjść, ale Draco zrobił szybki krok w przód i złapał ją za ramię. Jego oczy były ciemne, kiedy się na nią patrzył.

- Wróć. Dzisiaj w nocy.

Mocno potrząsnęła głową. 

- Mówiłeś, że nie możemy, Draco. To nie jest czas na podejmowanie ryzyka.

Próbowała się cofnąć, ale jego druga ręka złapała ją za biodro i odciągnęła od drzwi. Wydawało się, że zapomniał, że to on był tym, który spieszył się do wyjścia.

- Chcę się z tobą zobaczyć. - Przesunął dłoń w górę jej ramienia aż do szczęki, przechylając jej twarz w swoją stronę.

Hermiona wstrzymała oddech i zadrżała.

Było jej zimno. Była taka zimna, a on był tak ciepły.

To mógł być ostatni raz.

Zawahała się.

- W porządku. Przyjdę. Ale musisz już iść.

Puścił ją.

- Wezwę cię.

Skinęła głową, a on zniknął bez słowa.

Wróciła na Grimmauld Place i starannie ukończyła leczenie dłoni, aż blizny stały się prawie niezauważalne. Odciski palców na jej prawej dłoni niemal zniknęły, ale jeśli przyjrzała się im w odpowiednim świetle, była w stanie je dostrzec.

Przejechała opuszkami po mostku. Po leczeniu, blizny na jej klatce piersiowej wyblakły, dzięki czemu rana była mniej zniekształcona. Jednak wewnętrzna część jej piersi była pokryta oparzeniami od kwasu aż do tkanki gruczołu sutkowego, którą udało jej się w pewnym stopniu przywrócić. Te blizny były jednak trwałe. Najlepsze, co mogła zrobić, to próbować leczyć je tak, aby blizna stała się elastyczna i nabrała kumulatywnego blasku, a rana zniknęła i stała się mniej wybarwiona i bolesna.

Była trzecia w nocy, kiedy pierścionek na jej palcu zapłonął.

Draco pojawił się w chwili, gdy weszła do chaty, po czym aportował ich oboje. Przytuliła się do ściany, kiedy jego usta odnalazły jej usta, a on żarłocznie ją pocałował.

Chwyciła go mocno, przesuwając dłońmi po jego ramionach, zdesperowana, by go poczuć. Jej palce były nadmiernie wrażliwe przez nową skórę, która dopiero odrosła.

Wydała cichy jęk w jego usta, gdy jego dłonie zsunęły się w górę jej gardła, aby otulić jej szczękę, a on cofnął się, by jej się przyjrzeć. Jego bystre oczy przyglądały się każdemu szczegółowi jej twarzy.

Pewnego dnia będę kochać się z nim w chwili, która nie będzie skradziona - obiecała sobie.

- Jesteś cała? Wszystko w porządku? - zapytał, przyglądając się jej.

- Tak. Jestem cała. Jestem cała. Wszystko w porządku? Czy jesteś ranny? - zapytała, chwytając jego dłonie w swoje.

Draco oparł swoje czoło o jej własne. Stali przez minutę, zanim uwolnił swoje dłonie z jej uścisku i ujął jej twarz, by ponownie przyjrzeć się jej oczom. Wiedziała, że ​​wygląda na zmęczoną, chudszą i bardziej szarą od przebywania w domu przy tak niewielkim nasłonecznieniu. Posłała mu blady uśmiech, gdy napotkała jego spojrzenie.

- Powinienem był wezwać cię wcześniej. - Jego palce muskały jej kości policzkowe tak delikatnie, jakby spodziewał się, że mogłaby pęknąć w jego dłoniach.

Potrząsnęła głową.

- To nie byłoby warte ryzyka. Nie powinniśmy teraz tego robić. Nie powinnam była przychodzić - powiedziała, zaciskając dłonie na jego szacie. Przyciągnęła jego usta do swoich. Kiedy ją całował, odciągnął ją od ściany i poprowadził tyłem do łóżka.

Stałe tykanie zegara na ścianie wydawało się odliczaniem.

Zwykle rozpinała jego ubranie lub szarpała za nie, aż guziki same puszczały. Dziś zamiast tego wyciągała różdżkę i wymamrotała zaklęcie, którego użyła już prawdopodobnie tysiące razy na oddziale szpitalnym. Jego szaty zamigotały i zniknęły. Powtórzyła zaklęcie na własnych ubraniach.

- Efektywne - powiedział pod nosem, gdy jego ręka ślizgała się po jej nagim kręgosłupie.

Westchnęła ciężko, gdy jego ciało przylgnęło do jej ciała.

- Nie chcę tracić czasu.

Przesunęła palcami po jego szyi i po ramionach. Była tak zdesperowana, że ​​czuła, jak jej serce dudni, gdy wygiął jej ciało w łuk i pocałował jej piersi, sunąc w dół jej brzucha i lekko popychając ją na łóżko.

Sięgnęła po niego, ciągnąc go za ramiona. 

- Proszę, Draco. Nie mamy czasu na grę wstępną. Nie mogę wrócić do nich jutro.

Oderwał usta od jej biodra, a ona przesunęła palcami po jego szczęce, czując słaby zarost pod opuszkami. Przyciągnęła go z powrotem do siebie i delikatnie przesunęła dłońmi po jego karku, całując go, rozchylając swoje nogi i owijając je wokół jego bioder.

Nie zamknęła oczu. Trzymała je otwarte i przyglądała mu się, zapamiętując wszystkie szczegóły jego twarzy. Patrzyła, jak jego oczy migotały i zmieniały kolor, gdy źrenice się rozszerzały - srebro, szarość, rtęć, diament i lód. Chciała zapamiętać to, co czuła pod swoimi dłońmi. Ścięgna jego szyi i krzywizny kości. Smak jego skóry i woń dębowego mchu, papirusu i cedru, którą czuła, kiedy ukrywała twarz w jego ramieniu.

Splótł ich palce, wsuwając się w nią. Wyraz jego twarzy wyrażał zaborczą, płonącą adorację i głód, które czuła aż w swojej duszy.

Pocałowała go. Zamknęła oczy, całując go zachłannie.

Niech to nie będzie ostatni raz. Niech to nie będzie ostatni raz - powtarzała te słowa w kółko w myślach, obejmując ramionami jego szyję.

Następnie Draco przycisnął ją do swojej piersi, oparł głowę o jej czoło, gdy jego palce kreśliły runy i wzory na jej skórze.

Będę się tobą opiekował. Zawsze będę się tobą opiekował. Będę się tobą opiekował. Będę się tobą opiekował.

Słowa były ciche, ale słyszała je wyraźnie w ruchu powietrza i czuła słabe, szybkie drgania jego szczęki, gdy je wymawiał. W kółko i w kółko, aż poczuła ucisk w gardle.

Zamknęła oczy na kilka minut, po czym usiadła i wpatrywała się uważnie w Draco.

Kiedy spojrzał na nią, jego oczy o odcieniu rtęci były lekko przymknięte. Studiowała go, zapamiętując wszystko. Ten aspekt jego osoby, który należał tylko do niej.

Splotła swoje palce z jego i przesunęła swymi nadwrażliwymi opuszkami po krawędzi jego kostek. Rozchyliła lekko usta i zawahała się.

- Draco - powiedziała w końcu. - Jest szansa… Mamy nadzieję, że wojna zakończy się w Hogwarcie. Nie... nie jesteśmy pewni, jak długo będziemy w stanie przetrwać, jeśli się nie uda.

Jego palce drgnęły.

- Jeśli się nie uda… - zaśmiała się panicznie, na wpół szlochając. -… cóż, w takim razie będziemy próbować dalej, jak sądzę. Ale… jeśli tak będzie. Jeśli to będzie początek końca wojny, to ty… - Przygryzła wargę i zawahała się. - Twoja przysięga pomocy Zakonowi zostanie spełniona, a jeśli zostaniesz i będziesz starał się utrzymać swoją przykrywkę, aby nam pomóc, możesz zaryzykować złamanie drugiej przysięgi, którą złożyłeś. A więc… jeśli Harry'emu uda się we wtorek pokonać Sam-Wiesz-Kogo, będziesz musiał odejść. - Uniosła wzrok znad jego dłoni i napotkała jego oczy. - Będziesz musiał uciec.

Draco tylko zmarszczył czoło.

Hermiona spojrzała w dół i zaczęła bawić się pierścieniem na jego palcu.

- Będą… będą rzeczy, do których będę potrzebna, więc nie będę… Nie będę mogła uciec z tobą, jeśli wygramy. Ale i tak powinieneś odejść.

Draco prychnął.

- Nie odejdę bez ciebie, Granger, ja…

Jej gardło zacisnęło się. Przycisnęła palce do jego ust i spojrzała mu w oczy.

- Musisz uciec. Jeśli zostaniesz złapany, mogę nie być w stanie cię ochronić. Jeśli zostaniesz postawiony przed sądem, nawet jeśli Moody i ja zeznamy na twoją korzyść, nadal możesz zostać pocałowany przez dementora lub stracony. Jeśli on umrze… Jak tylko on umrze, uciekaj. Nareszcie będziesz wolny. To będzie twoje życie, Draco.

Usiadł, patrząc na nią z pogardą.

- Nigdy cię nie zostawię.

Żołądek Hermiony opadł i potrząsnęła głową, spoglądając w dół.

- Myślałam o tym od jakiegoś czasu. Draco, ja muszę zostać. Moja praca zaczyna się po bitwach. Na koniec… Może być niezły bałagan. Śmierciożercy będą zdesperowani. Będziesz jednym z wyższych priorytetów na liście tych, których należy złapać i nie wiem, czy będę w stanie cię ochronić… Tak wiele może się wydarzyć.

Pochylił się do przodu i złapał ją za rękę.

- Jesteś moja. Teraz i po wojnie. Twoja przysięga, złożyłaś ją.

- Złożyłam. - Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. - Obiecywałam to na zawsze i robiłam to szczerze. Na zawsze, na zawsze, dopóki żyję. Ale… - Jej pierś zacisnęła się, a szczęka zadrżała. - Nie będę gotowa do ucieczki, kiedy będziesz tego potrzebować. Nie chcę, żebyś ryzykował, że zostaniesz złapany, bo będziesz na mnie czekać.

Oczy Draco zwęziły się w szparki.

- Jak długo sądzisz, że będę musiał czekać?

Oczy Hermiony opadły.

- Nie wiem. Dlatego chcę, żebyś odszedł beze mnie.

- Masz jakiś pomysł, jestem tego pewien.

Potrząsnęła głową.

- Nie wiem, jak szybko sprawy będą się toczyć. Być może będę miała szansę odejść, gdy sytuacja w szpitalu się uspokoi. Ale jeśli… Jeśli wyciągniemy więźniów i ofiary z Sussex, to ja będę odpowiadać za opiekę nad nimi… Ostatnim razem, w zeszłym roku leczenie ich zajęło kilka miesięcy. Do tego czasu mogą rozpocząć się procesy sądowe, a wtedy… Być może nie będę w stanie odejść. Nie chcę zamartwiać się tym, że spróbujesz po mnie przyjść i dasz się złapać.

- Masz na myśli swój własny proces. Za domniemane zbrodnie wojenne - odparł oskarżycielskim tonem.

Hermiona odwróciła wzrok.

- Jestem pewna, że nie potrwa to długo. Kiedy będę wolna, udam się gdzieś, gdzie zdołasz mnie znaleźć. To, to będzie dla ciebie lepsze. Będziesz miał trochę czasu, by samemu odnaleźć się po tym wszystkim.

- Czy to dlatego przyszłaś dziś wieczorem? Ponieważ chciałaś mi to powiedzieć? - mruknął, a w jego głosie zabrzmiała szydercza nuta.

Chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie, aż ich twarze prawie się zetknęły, po czym oplótł dłoń wokół jej gardła.

- Jesteś moja. Moja. Przysięgałaś. Twój pieprzony Zakon sprzedał mi cię, aby kupić sobie czas. Jeśli ktoś spróbuje wsadzić cię do celi, aby uczynić siebie bohaterem, zabiję go.

Nie czekał, aż mu odpowie. Pocałował ją, jakby próbował napiętnować ją ustami. Owinęła ramiona wokół jego szyi i odwzajemniła pocałunek.

Kiedy wskazówki zegara wskazały godzinę piątą, cofnęła się.

- Muszę iść. Mam dużo pracy.

Szybko się ubrała i wyciągnęła różdżkę, by się teleportować. Potem zawahała się i podeszła do Draco.

- Uważaj, Draco. I po prostu… pamiętaj o tym, co powiedziałam, jeśli będziesz miał szansę…

Wyraz jego twarzy był tak twardy, że równie dobrze mógłby być wyrzeźbiony w marmurze.

- Do zobaczenia po bitwie.

Jej palce drgnęły.

- Proszę, bądź ostrożny, Draco.

Nie umieraj. Niewypowiedziane słowa zawisły w powietrzu.

Przełknęła i aportowała się.

Grimmauld Place niemal tętniło nerwową aktywnością. Przybyło kilkudziesięciu przywódców Ruchu Oporu, których imion Hermiona nawet nie znała. Siedzieli w sali wojennej, spotykając się z Moodym i resztą Zakonu. Planowali atak mający być misją ratunkową i ostateczną konfrontacją.

Hermiona przebywała na oddziale szpitalnym, pracując nad przygotowaniami z Poppy, Padmą i innymi uzdrowicielami i pielęgniarkami z Ruchu Oporu.

W środku popołudnia patronus Billa w postaci setera irlandzkiego przybył na Grimmauld Place w poszukiwaniu Moody'ego. Alastor wyszedł, zostawiając Remusa i Tonks, którzy mieli przewodzić spotkaniu przez najbliższą godzinę.

Hermiona poszła odwiedzić Ginny. Była to wizyta poza harmonogramem, ale nie wiedziała, ile czasu będzie miała dla niej przez kilka następnych dni.

Wręczyła Ginny eliksir przeciwdziałający upozorowanej groszopryszczce i machnęła różdżką, aby usunąć dodatkowe zaklęcia maskujące z jej brzucha.

- Jak się czujesz? - zapytała, siadając, gdy skóra Ginny nabierała naturalnego wyglądu, a jej brzuch powoli napuchł, tworząc wypukłość osadzoną nisko w miednicy.

- Umieram z nudów, zwłaszcza gdy słyszę, jak wszyscy pędzą dookoła, przygotowując się na jutro - powiedziała Ginny. Jej twarz była zamyślona i pełna żalu, ale oczy błyszczały żywo. - Czy myślisz, że to naprawdę może być ostateczna bitwa?

Hermiona drgnęła i odwróciła wzrok.

- Jeśli nie, to nie wiem co zrobimy.

- Patrz, obudził się. Możesz poczuć, jak kopie. - Ginny złapała dłoń Hermiony i przycisnęła ją do brzucha, tuż nad kością biodrową. Zamarły w bezruchu, po czym Hermiona poczuła słabe trzepotanie pod dłonią.

- Czujesz to? - zapytała Ginny.

- Tak, czuję - szepnęła cicho, czując kolejną serię lekkich kopnięć zanim nastąpiła kolejna chwila bezruchu.

- Prawdopodobnie poszedł spać - powiedziała Ginny z uśmiechem. - Powinnaś go poczuć w nocy. Czasami mam wrażenie, że robi tam salta.

- Zastanawiam się, skąd bierze te powodujące bezsenność geny - powiedziała Hermiona suchym głosem, gładząc palcami po brzuchu Ginny.

- Czy możesz go sobie wyobrazić w Hogwarcie, któregoś dnia po zakończeniu wojny? - Oczy Ginny błyszczały.

Hermiona napotkała spojrzenie Ginny i zmusiła się do bladego uśmiechu, gdy cofnęła rękę. 

- Już mi żal tych biednych profesorów.

Hermiona machnęła różdżką i rzuciła diagnostykę.

Ginny położyła dłoń na nadgarstku Hermiony.

- Nie musisz. Ćwiczyłam i umiem zrobić sama już prawie wszystkie kontrole. Po prostu mów do mnie. Jak się ma Harry? Czy z Ronem wszystko w porządku? Czy widziałaś ostatnio mamę? Czytam od nich wszystkie listy, ale to zawsze tylko połowa historii.

- Harry jest… - Hermiona zawahała się i odłożyła różdżkę. - Cóż, w tej chwili radzi sobie lepiej. Padma i ja trzymałyśmy go na oddziale szpitalnym przez ostatnie kilka tygodni, aby zwiększyć jego wagę i monitorować sen. Więc… wydaje mi się, że jest z nim lepiej. Nadal ma wiele koszmarów. Próbowałam go nakłonić do ćwiczenia oklumencji, ale nie chce nawet o tym słyszeć. Wraz ze zbliżającym się atakiem, w końcu przestał się wymykać i wdawać w walki. Ale nadrabia to częstszym paleniem. - Hermiona westchnęła cicho. - Ostatnio był bardzo cichy, nawet przy Ronie.

Hermiona bawiła się paznokciami.

- Ron… Ron się trzyma. Wie, że Harry na nim polega, ale wciąż ma złamane serce z powodu Lavender i nadal uważa, że ​​śmierć Kingsleya była jego winą. Ale on… on daje radę.

- Myślisz, że to wszystko jutro się uda?

Hermiona poczuła się tak, jakby w żołądku był kocioł pełen kwasu. 

- Cóż, obliczenia są dobre. Flitwick i Minerwa przejrzeli moją teorię i jak dotąd nie otrzymaliśmy żadnych wieści, które wskazywałoby, że doszło do przedwczesnej detonacji. - Serce waliło jej gwałtownie w piersi, a ona mówiła coraz szybciej. - Jeśli to nie zadziała, większość Ruchu Oporu będzie tam czekać i…

- Nie miałam na myśli bomby. Chodziło mi o to, czy sądzisz, że Zakon może jutro wygrać?

Hermiona przełknęła, gdy momentalnie zaschło jej w ustach.

- Spróbujemy. - Spojrzała w stronę drzwi. - Ginny, naprawdę nie mogę dłużej zostać. Muszę wziąć Eliksir Bezsennego Snu i odpocząć choć przez kilka godzin przed jutrem. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia.

- Och, racja. Oczywiście. - Ginny wypuściła powietrze. - Nie będę cię już zatrzymywać.

Hermiona wyjęła fiolki z eliksirem, aby przywrócić pozorną groszopryszczkę na ciele Ginny i uważnie obserwowała, aby upewnić się, że zadziałał on prawidłowo.

- Dam ci znać jak poszło, jak tylko się dowiemy - powiedziała Hermiona, spoglądając w stronę drzwi.

- Powiedz Harry'emu, że go kocham. Powiedz mu, że w niego wierzę - głos Ginny drżał.

Hermiona odwróciła się i posłała jej mały uśmiech.

- Powiem.

Było wcześnie, kiedy pierwsze drużyny Ruchu Oporu wyruszyły w kierunku Szkocji. Hermiona poszła trzeci raz sprawdzić zapasy eliksirów. Padma już sprawdziła inwentarz, ale było kilka wywarów, o których nie wiedziała, a których Hermiona chciała sprawdzić zapas. Była w połowie liczenia, kiedy poczuła, że ​​jej osobiste osłony zostają naruszone.

Zatrzasnęła szufladę i udała, że liczy fiolki Szkiele-Wzro, kiedy w drzwiach pojawił się Harry.

Przerwała i spojrzała na niego.

Harry rzadko odwiedzał ją przed udaniem się na misję. Wyjeżdżał na nie bez słowa, jakby pozostawienie otwartych spraw oznaczało, że z pewnością będą mogli je kontynuować, gdy wróci. Albo zatrzymywał się, żeby szybko powiedzieć: „Wychodzę. Do zobaczenia za dwa tygodnie."

Nigdy nie było mowy o ryzyku. To było jak letnie wakacje w szkole. Tylko krótkie rozstanie. Powrót zawsze był uważany za nieunikniony.

Wyglądał inaczej. Pobyt na oddziale szpitalnym sprawił, że jego rysy nieco się wypełniły, a oczy wydawały się mniej matowe i zapadnięte. Nadal był blady, ale już nie tak szary jak wcześniej.

Wokół niego unosiła się otoczka melancholijnej rozpaczy. Chudy chłopak w za dużym ubraniu, z potłuczonymi okularami, który kupił swojemu przyjacielowi przekąski z wózka. Sprawiał wrażenie posiniaczonego. Nie fizycznie, ale emocjonalnie. Jakby został skopany i wbity w ziemię.

Hermiona przyglądała mu się w milczeniu przez kilka sekund.

- O co chodzi, Harry?

Jej głos był cichy, ostrożny. Głos, który poznała na oddziale szpitalnym.

Kącik jego ust drgnął i przechylił głowę na bok.

- Myślę, że to będzie to.

Hermiona posłała mu mały uśmiech.

- Mam nadzieję. Mam nadzieję, że mamy rację.

- Ja… - Harry zaczął mówić, a potem umilkł. Bawił się klamką drzwi. - Ja… spróbuję go zabić. Nie powiedziałem o tym nikomu innemu. Wciąż myślę o przepowiedni. Jeśli to prawda, muszę go zabić. Nie sądzę, żebym mógł dalej walczyć w tej wojnie.

Hermiona podeszła do niego i ujęła jego dłoń, splatając swoje palce z jego i wpatrując się głęboko w jego oczy.

- Wierzę w ciebie, Harry. Kiedy miałeś jedenaście lat, powiedziałam ci, że jesteś wielkim czarodziejem. Nigdy nie przestałam w to wierzyć.

Harry posłał jej blady uśmiech, ale zniknął on tak szybko, jak się pojawił. Patrzył na nią i wydawał się być prawie jak duch. Jakby jej palce mogły nagle przeniknąć przez jego dłoń.

- Hermiono, sądzę, że dzisiaj umrę.

Hermiona spojrzała na niego. Nigdy wcześniej nie słyszała, żeby mówił coś takiego. Bez względu na bitwę, bez względu na rany, bez względu na szanse. Harry zawsze wierzył, że dotrwają do następnego dnia.

- Nie! - krzyknęła, a jej głos złamał się jak bicz. - Nie. Będzie tam cały Zakon i większość Ruchu Oporu…

- Hermiono… - Harry przerwał jej stanowczym tonem. Wypuścił cichy oddech i spojrzał na ich ręce. - Czuję to. Sądziłem… Przez chwilę myślałem, że będzie coś więcej. - Jego ramię drgnęło, a usta zacisnęły się. - … Że zwycięstwo będzie dopiero początkiem. Ale… ja… myślę, że miałaś rację. Zawsze miałaś rację. Wojna… ona będzie dla mnie wszystkim.

Hermiona poczuła się tak, jakby została uderzona w twarz. Mocniej ścisnęła jego dłoń. 

- Nie to miałam na myśli, Harry. Nigdy tak nie myślałam. Nie możesz dziś iść do Hogwartu z takim nastawieniem. To zadziała. Przysięgam. Moje obliczenia były doskonałe. Sprawdziłam je chyba sto razy. Możemy wygrać. Możesz to zrobić. Ginny czeka na ciebie…

- Hermiono, przestań - przerwał jej Harry. - Muszę ci to wszystko powiedzieć, zanim tam pójdę.

Wziął gwałtowny oddech.

- Przepraszam, że tak długo trwało, zanim ci uwierzyłem. Chciałem, żebyś myliła się co do tego wszystkiego. Nie zdawałem sobie sprawy, jak zły byłem na ciebie tylko dlatego, że chciałem, żebyś się myliła. Po prostu… nie mam już czasu, żeby ci to wynagrodzić.

Mówił coraz szybciej, jakby kończył mu się czas. Jakby mógł zobaczyć wszystkie pozostałe minuty swojego życia. Jakby było ich niewiele.

- Wiem, że nie powinno mnie tu być, że nie powinienem prosić cię o cokolwiek, ale… ale… chcę cię prosić, żebyś zaopiekowała się dla mnie Ginny. Na wypadek, gdybym umarł - oznajmił i mocniej ścisnął jej dłoń. - Nie wiem, co się dzisiaj wydarzy. Chcę mieć pewność, że ktoś się nią zaopiekuje. Nie może się obronić, jeśli jest chora, ale wiem, że ty... że zrobisz... zrobisz wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Chcę wiedzieć, że wszystko będzie dobrze, bez względu na to, co się stanie. Wiem, że jeśli będzie z tobą, to przeżyje.

- Harry. Wrócisz.

W oczach Harry'ego błysnęło rozdrażnienie, ale zanim zdążył się odezwać, za drzwiami rozległ się hałas.

Hermiona podniosła wzrok i zobaczyła, że ​​Ron wychyla głowę zza drzwi.

- Harry, musimy iść. Wszyscy czekają już na dole.

- Dobrze. Już idę. - Harry puścił ją i cofnął się. Rzucił Hermionie ostatnie spojrzenie i machnął do niej, zanim zszedł po schodach. Hermiona obserwowała go, aż jego głowa zniknęła z pola jej widzenia.

Ron zwlekał, dopóki Hermiona nie spojrzała na niego.

- Wszystko w porządku?

Oczy Hermiony opadły. 

- Chciał, żebym obiecała zaopiekować się Ginny, na wypadek gdyby dzisiaj umarł. Ron, uważaj na niego.

Wyraz twarzy Rona stwardniał, ale nie wydawał się być tym zaskoczony. 

- Będę. Gdziekolwiek pójdzie Harry, nigdy nie będę dalej niż kilka kroków za nim.

Otworzyła usta, zanim wiedziała, co powiedzieć.

- Ron. Uważaj, Ron. - Sięgnęła po niego. - Sprowadź go z powrotem.

Posłał jej krzywy uśmiech, który nie dotarł jednak do jego oczu.

Wydawał się tak bardzo zestarzeć przez wojnę. Jego wąska twarz była wychudzona, kości policzkowe stały się kanciaste, a rysy zarysowane. Siwe pasma na jego włosach stały się grubsze. Wyglądał na znacznie starszego niż dwadzieścia dwa lata. Śmierć Lavender zgasiła w nim część światła.

Hermiona nawet nie wiedziała. Nie zauważyła ich związku, dopóki nie zniknął.

Jego bladoniebieskie oczy wciąż miały w sobie stal.

- Sprowadzam go po każdej misji. To moja praca. - Spojrzał w stronę schodów i Hermiona mogła stwierdzić, że jego myśli skupiają się na nadchodzącym dniu. - Uważaj, Miona. Ten atak może mocno uderzyć w szpital.

Skinęła niepewnie głową.

- Dobrze. Cóż, czekają na mnie. - Ron położył na chwilę dłoń na jej ramieniu i odwrócił się, by wyjść.

Hermiona została sama w schowku na eliksiry, próbując sobie przypomnieć, kiedy przestali się przytulać na pożegnanie.

__________

Wszystkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.


18 komentarzy:

  1. No z takim nastawieniem Harry, to ja Ci życzę powodzenia… A nie… Chwila, przecież on zginął! Nastawił się na to i dopuścił do tego! Jezu, jaki to jest dzban! Serio Wybrańcze? To jest cała Twoja wola walki? Gdybyś tylko wiedział, że będziesz ojcem… Może jednak zmieniłbyś nastawienie. Ostateczna bitwa jak już wiadomo nie była ostateczna… Ciekawe co się stało, że się… No wiadomo co miałam na myśli 🙈 Hermiona skonstruowała taką bombę, że nawet Severus był pod wrażeniem xD Nie spodziewał się, że Hermiona może aż tak dorównać mu w umiejętnościach, że będzie potrafiła skonstruować coś takiego sama. Uczeń przerósł mistrza, czyż nie? Mam nadzieję, że to serio zadziałało, że Hermiona się nie walnęła w obliczeniach. Skoro Voldi ściąga wszystkich swoich najlepszych Śmierciożerców, to znaczy, że do czegoś się szykuje. Nie bez powodu tak często bywa w Sussex. Czyżby coś podejrzewał? No i to pożegnanie… Bo to było swego rodzaju pożegnanie. Pewnie już się więcej nie spotkają, aż do tego momentu, kiedy ona trafi pod jego skrzydła. Chyba, że jednak się mylę. Nawet gdyby miał okazję, Draco by nie uciekł. Zaszyłby się gdzieś, ale na pewno by nie uciekł. Nie zostawiłby jej. Obiecała mu, tak jak on obiecał jej. Za bardzo my na niej zależy, żeby uciec. A ona… Serio byłaby w czarnej dupie, gdyby jej zbrodnie wojenne ujrzały światło dzienne. Niewykluczone, że ktoś się kiedyś i tak do tego nie dokopie…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo jestem ciekawa, na co się Voldek szykuje, skoro też się "zbroi", mam nadzieję, że o tym Hogwarcie jednak nie wie, a raczej szykuje kolejną zasadzkę. Jeju, same znaki zapytania 🙈

      Usuń
  2. Oj Harry ty to masz podejście 🤦🏽‍♀️ łezka się zakręciła jak Hermiona kazała Draco uciekać bez niej 😥 to takie smutne jak oni się spotykają i muszą rozstać 🥺

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie wiemy że Harry jest horkruksem, co oznacza że musi zginąć (chyba że o tu autorka nas zaskoczy). To że z tego wybręli w książce nie oznacza, że tu się uda. Mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego, z jednej strony atak na Hogward daje nadzieje z drugiej... No cóż może nie być kolorowo no i Voldziu też coś szykuje. Boje się tych wizji Hermiony, o ciałach jej przyjaciół. Czy to aby na pewno nie będą tylko koszmary a prawda 😢 moje spekulacje że Hermiona sama nałożyla sobie
    wizje ich śmierci, gdy w wypadku porwania i tortur zobaczyli to co chcą... Trochę ta wizja się oddala.
    Czekam na bitwę!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej bym podejrzewała, że oni żyją, ukryci, a Hermiona to mocno zabudowała oklumencją, natomiast zginął ktoś inny, ale to chyba mało prawdopodobne, bo znów kogo mieliby poświęcić? :(

      Usuń
  4. W brzuchu mi ze trzy razy coś fiknęło koziołka przy czytaniu, nie wiem, jak ja doczytam te kolejne rozdziały. Ta mała rozmowa z Severusem była jak wzięcie wdechu przed zanurzeniem, słowo daję. Brawo Hermiona za stworzenie bomby, co za mózg, jestem pełna podziwu (tutaj też ukłon dla Autorki za wiarygodne przedstawienie - kompletnie się nie znam na konstrukcji bomb, ale wszystko brzmi fachowo :D)! Ach, i w końcu pojawiła się Nagini, co oznacza, że jednak żyje. Jestem bardzo ciekawa, czy uda im się wejść do Hogwartu i zdobyć kolejny horkruks zanim Śmierciożercy z Voldkiem ich wykończą. Oby! Rozmowa Hermiony i Draco rozdarła mi serce. Mam nadzieję, że jeszcze zdążą się zobaczyć przed schwytaniem Granger - bo ją chyba złapali dopiero po Sussex, nie? Harry, och Harry... Mądry po szkodzie! Może gdybyś się "skalał" Avadą albo pozwolił na to tym, którzy sobie radzą z życiem, to byłbyś w zupełnie innym miejscu wojny... Aż mnie irytacja chwyciła, ugh. Za to Rona bardzo mi szkoda :( Jak jeszcze pomyślę, jak skończył, to mam łzy w oczach :(

    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  5. AAA to już tak blisko... w końcu dowiemy się jak przegrali, jak zginęli, jak wygrali śmierciożercy...
    jestem tak podekscytowana tym!!!
    To że Hermiona kazała mu uciekać... łamiące serce ale też pełne nadziei słowa, że się odnajdą po tym wszystkim :)
    Troszkę szkoda mi Harryego w tym rozdziale pomimo, że jest w tym opowiadaniu kompletnym idiotom...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się trochę nie mogę doczekać, a trochę się boję tego momentu, jak to znów będzie makabra, to chyba na raty będę czytać 😢

      Usuń
  6. Trochę nie rozumiem, dlaczego on nie może wiedzieć o tym, że będzie ojcem, to dałoby mu kopa do działania, chęci stworzenia lepszego świata dla swojego dziecka, a tak to idzie na stracenie. Draco jak zawsze jest przeslodki w swojej zaborczosci, wiem że w realnym życiu ciężko się żyje z takim człowiekiem :D ale dobrze się to czyta na pewno haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja tego trochę nie rozumiem, zwłaszcza, że jest zdemotywowany totalnie, to może to by go jednak umocniło i dało jakąś wiarę, siłę? Ech :/

      Usuń
  7. Trochę mnie nie było i teraz jak w napięciu czytam te kolejne rozdziały, który zbliżają nas do końca wspomnień czuję, że wszystko co może pójść źle pójdzie jeszcze gorzej. Jestem cała poddenerwowana tym rozdziałem, bo nic nie wyjaśnia wszyscy się przygotowują napięcie rośnie i mam wrażenie, że jak już bańka pęknie to będzie tylko źle.

    Ugh, czekam na dalsze części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja ciężko to napięcie znoszę, a jeszcze takie rozciągane to mnie już w ogóle dobija 🙈 Zwłaszcza, że jednak trochę wiemy, co będzie dalej...

      Usuń
  8. Nie mam nawet siły żeby skomentować ten dobijający rozdział....

    OdpowiedzUsuń
  9. Och😢 naprawdę dobijające jest to że to tak się skończy. Smutno mi to czytać, mam wrażenie że ten mrok i we mnie wchodzi gdy czytam te kolejne rozdziały. Jednym pocieszeniem jest gdy czyta się o Draco i Hermionie i gdy w każdym momencie widać to ich ogromne uczucie, to jak się kochają. 🖤🖤🖤

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu.. Zbliża się najgorsze.
    "Pewnego dnia będę kochać się z nim w chwili, która nie będzie skradziona." Nawet nie skomentuje tego, jak zabolał mnie ten fragment.
    Piękny, wzruszający rozdział. I okropnie smutny. Zwłaszcza, że wiemy jak to się dla większości z nich skończy.. A dla tych, którzy to przeżyją - w zasadzie jeszcze gorzej. To boli okropnie.
    Grafika Avendell jak zawsze przecudowna. Uwielbiam je, idealnie oddają moim zdaniem mroczny klimat opowiadania. Gdy czytam, zawsze wyobrażam sobie ten świat właśnie w takich w ciemnych, przygnębiających barwach.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mocny rozdział... Dopiero do mnie dotarło że faktycznie przegrają... /A.

    OdpowiedzUsuń