Muzyczna sugestia:

John Murphy - In a House - In a Heartbeat

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________


Czerwiec 2003

Draco przyniósł Hermionie Puchar Helgi Hufflepuff w niecały tydzień.

Rozpoznała go natychmiast po grafikach, które wcześniej oglądała.

- Znalazłeś go.

Draco spojrzał na ozdobny kielich w swojej dłoni.

- Miałbym go już wczoraj, ale przechodziłem również przez prawne kanały dostępu do skarbca. Zostanie on przepisany na moje nazwisko w ciągu następnego miesiąca, po przejściu do Ministerstwa dokumentów potwierdzających śmierć Rudolfa. Tradycyjnie proces ten powinien trwać miesiące, ale jest on przyspieszany z obawy, że córka Andromedy może próbować rościć sobie do niego prawa.

Hermiona uważnie mu się przyjrzała.

- Czy jest jakiś dowód, że tam byłeś?

Draco posłał jej cienki, zamknięty uśmiech.

- Ani jednego.

Gardło Hermiony zacisnęło się. Nie spojrzała na Draco, gdy przełknęła i ostro skinęła głową.

Nie mogli sobie pozwolić na żadne przeoczenia i pomyłki. Każda śmierć była jak dodatkowa pętla na jej szyi. Odepchnęła od siebie tę myśl.

Otworzyła torbę i wyciągnęła z jej wnętrza miecz Gryffindora.

Draco uniósł brew i przyjrzał się jej uważnie.

- Czy zawsze nosisz przy sobie miecz?

Hermiona spojrzała na ostrze trzymane w swoich dłoniach.

- Dostałam go w zeszłym tygodniu. Wiedziałam, że ci się uda. Pomyślałam, że powinnam być przygotowana.

Oczy Draco zabłysły. 

- Jak to zrobimy?

Hermiona przygryzła dolną wargę.

- Nie jestem pewna. Powinniśmy prawdopodobnie rzucić zaklęcie bariery, aby powstrzymać potencjalne odbicie. Wtedy chyba muszę go dźgnąć. - Posłała mu słaby uśmiech. - Nigdy nie dźgałam żadnego pucharu.

- Ja to zrobię. - Wyciągnął rękę, by chwycić za miecz.

Hermiona potrząsnęła głową i cofnęła się, przyciskając miecz do ciała.

- Nie. Ja muszę to zrobić. W książkach jest bardzo mało informacji o horkruksach. Muszę go obserwować i przeanalizować, gdy zostanie zniszczony.

Twarz Draco stwardniała i podszedł do niej. Jego oczy płonęły żywym ogniem.

- Nie, nie możesz. Powiedziałaś, że Dumbledore został przeklęty, gdy zniszczył pierścień. Daj mi to, Granger.

Hermiona mocniej chwyciła za rękojeść i wysunęła podbródek, gdy się do niej zbliżył.

- Dumbledore został przeklęty, ponieważ z jakiegoś powodu założył ten pierścień. Nie zamierzam tego ze sobą nosić. Zamierzam go przeanalizować, a następnie dźgnąć. Harry dźgnął dziennik bez żadnego problemu.

Ręka Draco zacisnęła się na jej dłoni.

- Jesteś uzdrowicielką. Jeśli spróbuje nas zabić, masz większe szanse na uratowanie mnie niż ja na ocalenie ciebie.

Nie rozluźniła się. Spojrzała na niego chłodno.

- Specjalizuję się również w analizie i dekonstrukcji Czarnej Magii.

Patrzył na nią, a wyraz jego twarzy był maską. Jej serce zaczęło walić, więc mocniej ścisnęła miecz, częściowo spodziewając się, że spróbuje on wyrwać go z jej rąk.

- Draco, pozwól mi wykonać moje zadanie.

Wyraz jego twarzy zadrżał, ale puścił jej rękę.

- Powiedz mi, co powinienem zrobić, jeśli coś pójdzie nie tak.

Hermiona odpięła bransoletkę ze swojego nadgarstka i podała mu ją.

- Ta zawieszka - powiedziała, wskazując na mały srebrny kociołek. - Jeśli ją aktywujesz, wyśle ona moje położenie do Severusa.

Twarz Draco zadrżała, a jego usta wykrzywiły się w pogardzie.

- Snape to podwójny agent. Myślałem, że Zakon przestał mu ufać już lata temu.

- Jest potrójnym agentem. Obniżenie jego oficjalnego poziomu uprawnień w Zakonie jest przykrywką. Ma takie same uprawnienia jak ja. Wie o tobie od samego początku. To on przekonał Moody'ego i Kingsleya, że ​​twoja propozycja była prawdopodobnie uzasadniona.

Wyraz twarzy Draco był pełen niedowierzania.

Hermiona westchnęła cicho.

- Nie musisz mu ufać, ale gdybym umarła nie będąc świadoma tego, by się uleczyć, prawdopodobnie byłby on jedyną osobą, która mogłaby cokolwiek zrobić. To on powstrzymał klątwę na dłoni Dumbledore'a.

Wyraz twarzy Draco był pełen buntu i odmówił dotknięcia bransoletki, którą mu oferowała.

Kącik jej ust drgnął i opuściła rękę.

- Zapytałeś, co masz robić, więc ci powiedziałam. Jeśli coś pójdzie nie tak, to do niego powinieneś się zwrócić. To, czy zdecydujesz się go użyć, czy nie, zależy tylko od ciebie.

Mięśnie szczęki Draco drgnęły, po czym wyrwał bransoletkę z jej palców.

Ustawiła wokół siebie barierę i zbudowała wokół pucharu sieć magii analitycznej. Horkruksy były takim tabu, że nie istniały żadne zapisy o magii, która byłaby w nich kiedykolwiek analizowana. Hermiona rozumiała podstawy, opierając się na teorii, ale w rzeczywistości radzenie sobie z zawieszonym w powietrzu kawałkiem zniekształconej duszy było poziomem Czarnej Magii, z którym nigdy nie zetknęła się w żadnej, nawet najmniejszej formie.

Zignorowała magię utworzoną przed wiekami przez Helgę Hufflepuff i skupiła się na Czarnej Magii. Puchar był zaskakująco niezabezpieczony. Voldemort musiał założyć, że krypta Rodu Lestrange sama w sobie będzie posiadać wystarczające środki bezpieczeństwa.

Fragment duszy splótł się z wewnętrzną magią pucharu. Trujący i złowrogi, zdawał się wyczuwać, że ktoś go niepokoi. Hermiona działała szybko. Gdyby zebrała wystarczająco dużo informacji na temat magicznego piętna Voldemorta, mogliby użyć go do znalezienia innych horkruksów.

Jej oczy powędrowały do ​​Draco. Patrzył na nią, wciąż stojąc sztywno jak posąg, jakby nawet nie oddychał.

Zapisała wszystko na zwoju i podniosła miecz Gryffindora. Była to doskonale wyważona broń, ale wydawała się być kompletnie nieporęczna w porównaniu do noża. Wzięła głęboki oddech i wbiła ostrze w środek pucharu, dzieląc go na pół.

Nastąpił niepokojący moment bezruchu. Hermiona chwyciła za różdżkę.

Powietrze poruszyło się i zawirowało wokół niej.

Rozległ się przeciągły krzyk i fragment duszy wynurzył się z pucharu jak czarny upiór o szkarłatnych oczach. Przez sekundę zdawał się przygotowywać do ataku. Wydawało się, że zauważył Hermionę i ostro ruszył w jej stronę. Potem zachwiał się i rozpłynął w powietrzu.

Nic.

Hermiona westchnęła cicho i wstała, ściskając różdżkę, jej pierś drgała nierówno, gdy próbowała oddychać.

Rzuciła szybkie zaklęcie, aby potwierdzić, że fragment duszy zniknął.

- Zrobione - powiedziała w końcu, machając różdżką i usuwając wszystkie osłony wokół siebie. - To… nie było tak straszne. Sądziłam, że może być dużo gorzej.

Podniosła głowę i zauważyła, że ​​Draco jest zaledwie kilka cali od niej. Wciągnął ją w ramiona i objął, aż została przygnieciona do jego klatki piersiowej.

- Nigdy… proszę, nigdy więcej.

Chciała odmówić, ale był tak spięty, że prawie się trząsł. Powoli kiwnęła głową i wyszeptała: 

- W porządku. Nigdy więcej.

***

Harry czuł się na Grimmauld Place jak zagubiona owca. Ron przeniósł się tymczasowo poza Londyn. Udał się do swojej matki, gdzie opłakiwał śmierć Lavender i próbował pogodzić się z poczuciem winy, jakie targało nim po śmierci Kingsleya.

Hermiona coraz częściej widywała Harry'ego stojącego apatycznie w pobliżu drzwi do pokoju Ginny.

Pewnego dnia, gdy otworzyła drzwi po wizycie u Ginny, znalazła go stojącego przed nią z pustką w oczach. Miał podbite oko i rozciętą wargę, a kłykcie miał tak rozcięte, że po palcach wciąż spływała mu krew, kapiąc na podłogę.

Jego oczy rozjaśniły się i wydawał się wracać do siebie, kiedy tylko zobaczył Hermionę.

- Czy wszystko w porządku? Czy radzi sobie lepiej? Myślisz, że ona jest… czy myślisz, że będę mógł ją wkrótce zobaczyć?

Hermiona spojrzała na niego, jej żołądek gwałtownie opadł na jego widok. Harry był niepokojąco delikatny. Kilka razy próbowała przekonać Ginny, żeby powiedziała Harry'emu, że jest w ciąży, ale Ginny była nieugięta twierdząc, że ​​powiedzenie mu tylko pogorszy sprawę. Hermiona zaapelowała do Moody'ego, który ku jej rozczarowaniu stanął po stronie Ginny. Harry nie był w stanie znieść dodatkowego stresu, a Zakon nie poradziłby sobie z jego załamaniem, gdyby prawda wyszła na jaw w tak krytycznym momencie. Było to zbyt niepewne.

Hermiona przełknęła poczucie winy, wykonując na sobie wszystkie swoje skanujące zaklęcia ochronne i sterylizujące.

Brzuch Ginny miał już całkiem sporą wypukłość, która zaczynała wymagać uroków prewencyjnych, choćby po to, by oszukać Zgredka, z którym Harry regularnie rozmawiał.

Dziecko było chłopcem. Ginny już nazywała go Jamesem.

- Jej stan nadal jest taki sam, Harry. Przykro mi.

Wyraz jego twarzy opadł. Kiwnął apatycznie głową i zaczął się odwracać.

Był śmiertelnie blady, a oko, które nie było podbite i fioletowo-żółte, było zapadnięte.

Wyciągnęła rękę, żeby go zatrzymać i lekko dotknęła jego twarzy.

- Znowu walczysz? Kiedy ostatnio spałeś?

Szarpnął się.

- A… kilka dni temu. Przez kilka godzin.

Rzuciła na niego zaklęcie diagnostyczne. Miał kilka złamań kości dłoni i oczodołu, a jego tors pokryty był siniakami.

Delikatnie wzięła go pod ramię i poprowadziła korytarzem w stronę oddziału szpitalnego. 

- Czy to znowu koszmary? Mogę cię nauczyć jeszcze kilku technik oklumencji, które mogłyby pomóc. Chodź, pozwól mi cię wyleczyć i podać ci dawkę Eliksiru Bezsennego Snu.

Harry zaśmiał się krótko, histerycznie.

- Chciałbym mieć koszmary.

Hermiona zatrzymała się i spojrzała na niego.

- Co masz na myśli?

Twarz Harry'ego drgnęła. 

- To nie koszmary, Hermiono. To od lat nie były koszmary. To on. Kiedy śpię, jestem nim. Torturuję ludzi i zabijam ich, i czuję się tak, jak on się czuje, kiedy to robi. Nie muszę nawet spać, żeby to się działo, ale gdy śpię, jest po prostu gorzej. - Harry drżał z wyczerpania. - Ostatnim razem, kiedy zasnąłem, próbował nowych klątw, a potem wypił kielich krwi jednorożca. Kiedy się obudziłem, mogłem jej posmakować. Ja nie… Nie byłem w stanie jeść…

- Harry, nie mówiłeś mi, że sprawy tak się pogorszyły. Powinieneś był mi powiedzieć.

Drgnął.

- Czy… znowu rozmawiamy? - Wyraz jego twarzy był zraniony, gdy na nią patrzył.

Ręka Hermiony opadła, a ona spojrzała na niego.

- Powiedz mi, co się dzieje.

Potrząsnął głową, pustym wzrokiem wpatrując się w podłogę. 

- Nie jest tak źle, kiedy mam się na czym skupić. Kiedy mam misję. Kiedy jestem z Ronem i Ginny. Kiedy przypominam sobie, dlaczego to wszystko robię. Wtedy potrafię trzymać go z daleka. Ale… to tak, jakby w moim umyśle było takie miejsce, które jest otwartymi drzwiami i czasami przechodzę przez nie, gdy jestem rozproszony. Kiedy się budzę… Nie zawsze wiem, kim wtedy jestem.

Hermiona pośpiesznie wyciągnęła kilka eliksirów regenerujących.

- Weź je. Nie obchodzi mnie, jak okropnie smakują, jesteś niedożywiony.

Harry wypił oba eliksiry duszkiem, a następnie je zwymiotował. Hermiona oczyściła cały bałagan, wyciągnęła stabilizator żołądka i podała mu go delikatnie.

- Spróbuj tego. Jeśli nie jadłeś od kilku dni, może pomóc. Wypij wszystko bardzo powoli.

- Hermiono… - powiedział między łykami, gdy mamrotała zaklęcia i rozprowadzała maść na siniaki na jego twarzy. - Myślę, że coś jest ze mną nie tak.

Palce Hermiony drgnęły i gwałtownie potrząsnęła głową. 

- Harry… naprawdę myślę, że ćwiczenie oklumencji mogłoby w tym pomóc. Ja mogę ci w tym pomóc. Przeczytałam kilka nowych książek i sądzę, że zdołam zrobić to łagodniej niż Severus. Może wtedy pójdzie lepiej.

Rzuciła na niego kolejną, bardziej złożoną diagnostykę. Miał niedowagę. Był chronicznie pozbawiony snu. Był niepokojąco słaby. Jego magia wibrowała w sposób, który znała od samego początku. Jej struktura była niewyraźna i zagmatwana. Taki był Harry. Taki był od zawsze. Pomfrey powiedziała jej to, kiedy Hermiona zapytała ją o to podczas wczesnych lat szkoleń.

Harry przycisnął dłoń do blizny i odwrócił wzrok.

- Oklumencja nie pomaga.

Hermiona westchnęła sfrustrowana.

- Wiem, że na początku oddzielenie się od emocji może być trudne, ale myślę, że jeśli spróbujesz, może…

- To tylko pogarsza sprawę - powiedział Harry twardym głosem. - Za każdym razem, gdy próbuję, jest jeszcze gorzej.

Hermiona przełknęła ślinę i odwróciła się, by przywołać nowe eliksiry regenerujące, a jej szczęka napięła się. Bez słowa podała mu fiolki. Harry zdołał je wypić i nie zwymiotować.

Wyjęła fiolkę Eliksiru Bezsennego Snu, nie patrząc na niego.

- Cóż, możemy przynajmniej zgodzić się w tym, że niezakłócony sen z pewnością powinien pomóc.

Harry skinął lekko głową i wypił eliksir.

Przy wszystkich uprzednio spożytych miksturach wzmacniających, minęło troszkę więcej czasu, zanim eliksir wreszcie zaczął działać. Siedział przez chwilę, zanim jego głowa opadła i położył ją na jej ramieniu.

Hermiona zawahała się, po czym objęła go ramionami i mocno przytuliła.

- Jestem pewien, że po solidnym śnie poczujesz się lepiej.

- Tęsknię za Ginny.

Wielka gula pojawiła się w jej gardle, gdy oparła głowę na jego.

- Wiem. Tak mi przykro.

Harry zaszlochał cicho pod nosem.

- Kiedy byłem z nią, wydawało mi się, że wszystko może być łatwiejsze.

Jej ręce zadrżały. 

- Przepraszam, Harry.

Trzymała go, gdy odpłynął. Następnie ostrożnie wsunęła go pod koc i poszła porozmawiać z Alastorem.

Fleur była w pokoju wojennym, kiedy Hermiona dotarła do jego drzwi.

- Ostatnio ‘ie otrzymuję wieści od Gabrielle tak często jak dawniej. Kiedyś zawsze wysłała wiadomość, żebym ‘ię nie martwiła. Mały żart lub zdanie, żebym wiedziała, że wszystko z nią w porządku. Ale ostatnio ‘ie wysyła mi nic. Musisz znaleźć jakiś sposób, żeby się z nią skontaktować. Jest moją młodszą siostrą, jestem za nią odpowiedzialna.

Usta Moody'ego drgnęły, a oko gwałtownie się zakręciło.

- Twoja siostra od zawsze pracowała na własnych zasadach. Zobaczę co da się zrobić.

Fleur sztywno skinęła głową.

- Dziękuję Ci. Bill i ja ponownie wymieniliśmy osłony we wszystkich kryi’ówkach i odnawiamy je w jaskini. ‘Iednak, istnieją granice tego, co możemy zrobić. Jesteśmy prawie na wyczerpaniu. Potrzebujemy dodatkowej lokalizacji albo kumulacja magii może zagrozić bezpieczeństwu.

Moody westchnął cicho i skinął głową, a jego oko podejrzanie zwróciło się w dół. Sprawiał wrażenie, jakby postarzał się o dekadę w ciągu zaledwie dwóch tygodni od śmierci Kingsleya.

- Poproszę o utworzenie zespołu, który zacznie szukać nowych lokalizacji. Będziemy potrzebować do tego nowych strażników. Ty i Bill będziecie musieli ich przeszkolić.

Fleur ponownie skinęła głową i wyszła.

Hermiona przyglądała się twarzy Fleur, kiedy się mijały. Fleur była uroczą, eteryczną postacią wśród armii, która stawała się coraz bardziej szara i zrozpaczona, ale w jej oczach widać było ogień wojny. Fleur i Bill odzwierciedlali siebie w cichym poczuciu winy.

Rodzice Fleur zginęli, gdy tylko wojna dotarła do Francji. Gabrielle przeżyła dzięki temu, że była wtedy w szkole, a nie w domu, jednak w końcu wojna dotarła i do Beauxbatons. Niewielu członków francuskiego Ruchu Oporu przeżyło. Hermiona podejrzewała, że Gabrielle ​​uratował przede wszystkim jej urok wili. Sposób, w jaki Gabrielle go wykorzystywała, wydawał się być formą zadośćuczynienia i zemsty.

Metody Gabrielle z czasem stały się bardziej okrutne i mściwe. Wyszukane. Na granicy nieostrożności. Hermiona zaczęła spożywać eliksiry uspokajające, zanim była zmuszona udać się na plażę w Kornwalii.

Hermiona nie była pewna, o jak dużej części aktywności swojej siostry Fleur była świadoma. Wyobrażała sobie jednak, że Fleur wie wystarczająco dużo i podejrzewa więcej faktów na temat Gabrielle, która zawsze była tak chętna do swojej następnej misji.

Oczy Gabrielle były zimniejsze i starsze nawet od oczu Draco.

Hermiona wpatrywała się w Moody'ego w milczeniu przez kilka sekund po wyjściu Fleur. Westchnął cicho i zaczął rzucać zaklęcia prywatności.

- Martwię się o Harry'ego - powiedziała Hermiona, gdy Moody usiadł. - Sprawia wrażenie, jakby stał na skraju przepaści. Musimy dostać się do Hogwartu.

- Próbujemy. Remus ma tam teraz swój zespół.

- Myślę… - zawahała się i skrzyżowała ramiona. - Ostatnio… wpadło mi w ręce kilka ciekawych tematów. Sądzę, że znalazłam sposób, aby zlikwidować osłony wokół zamku. Przeanalizowałam wszystkie raporty i zapisy. Jest taka jakby… bomba. Bomba, którą uważam, że jestem w stanie stworzyć. Można ją umieścić w tymczasowym zastoju. Możemy kazać Draco lub Severusowi ją tam umieścić bez ryzykowania ich przykrywek. Mogę opóźnić detonację nawet o trzy dni.

Moody spojrzał na nią.

- Byłabyś w stanie coś takiego stworzyć?

Hermiona poczuła ucisk w gardle, ale dziarsko uniosła brodę w górę.

- Cóż, nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłam. Kiedy kilka lat temu wspomniałam o tym pomyśle, powiedziano mi, że jest nieetyczny, niezależnie od tego, jak ukierunkowany względem śmierciożerców byłby wybuch. Zakon zdecydował, że możemy używać materiałów wybuchowych, ale tylko w pustych budynkach. Jednak ta bomba nie siałaby dużego zniszczenia. Wybuch zostałby skierowany na magię otaczającą zamek. Tak więc, jeśli opis idei zostanie starannie sformułowany, Zakon nie powinien uznać tego za nieetyczne.

- Jakich materiałów będzie to wymagało?

Widziała, że Moody oblicza budżet na jej propozycję.

Przełknęła.

- Ja… już je mam.

Twarz Moody'ego zesztywniała. Jego oko obróciło się i zatrzymało na niej. 

- W takim razie to pomysł Malfoya. On zaoferował ci zdobycie materiałów?

Hermiona uniosła brodę.

- Nie. To były wyłącznie moje badania. Mam materiały, ponieważ Ruch Oporu przyniósł je w zeszłym roku, kiedy napadli na laboratorium rozwoju klątw. Przyniesiono dużą ilość materiałów, które… - zawahała się, a jej usta drgnęły. - Nie są używane w tradycyjnych formach warzenia eliksirów. Mam nawet więcej niż to, czego potrzebuję.

Moody spojrzał na nią długo.

- Nigdy tego nie zgłosiłaś.

Uniosła brwi.

- Byłam wtedy bardzo zajęta. Wszystko, co mogłam zrobić, to przechować je do momentu skatalogowania. Dopiero w lipcu zobaczyłam dokładnie, z czym mam do czynienia. - Wzruszyła ramionami. - Moje zapasy nigdy nie były elementem raportów, o które byłam proszona.

Twarz Alastora drgnęła z irytacji, ale wydawało się, że poważnie rozważa jej propozycję.

Przesunął kciukiem po rękojeści różdżki.

- Użycie bomby, aby dostać się do Hogwartu, spowodowałoby wybuch bitwy na całego.

- Wiem. - Jej klatka piersiowa była ściśnięta tak bardzo, że musiała zmusić się do oddychania. - Pomyślałam, że gdyby rozegrano to jako misję ratunkową, moglibyśmy użyć większego ataku jako elementu rozproszenia ich uwagi, podczas gdy mniejsza grupa mogłaby wejść do zamku. Szkoła powinna nadal rozpoznawać magię Minerwy. Mogłaby z nami współpracować.

Moody powoli skinął głową, głęboko zamyślony.

Hermiona wyszła bez słowa.

Kiedy znalazła się sama w swoim schowku na eliksiry pochyliła się i oparła głowę o blat. Jej ręce trzęsły się ze stresu i wyczerpania. Voldemort zbliżał się jak przypływ. Skała, do której przylgnął Ruch Oporu, powoli była zatapiana.

Bez względu na to, co robiła, to nigdy nie wystarczało, by dać im jakąkolwiek przewagę.

Draco przebywał za granicą przez prawie tydzień, kontrolując marionetkowe rządy, które Voldemort utworzył w całej Europie. Było to zadanie, które Voldemort zwykle wykonywał w ramach czystej zachcianki

Rudolf Lestrange był na takiej misji, kiedy został ujęty przez Gabrielle.

Draco zostawił dla niej w chacie notatkę, aby wyjaśnić swoją nieobecność. Został przydzielony tak nagle, że nie zdołał przekazać jej nic więcej.

Od dnia, w którym ją przeczytała, Hermiona miała koszmary o przybyciu na plażę w Kornwalii i odkryciu Draco, zmasakrowanego w tym małym pokoju w jaskini. Koszmary o tym, że w ogóle nie wrócił. Że otrzymuje wiadomość od Severusa, że ​​został znaleziony poćwiartowany w jakimś obcym mieście.

Wcześniej nawet nawet przeszło jej przez myśl, żeby ostrzec go przed Gabrielle.

Kiedy jej pierścionek rozgrzał się po raz pierwszy od kilku dni, wybiegła z Grimmauld Place, by się teleportować i wręcz rzuciła się przez drzwi chaty.

Stał już na środku pokoju, wciąż ubrany w szaty Śmierciożercy.

- Wróciłeś - powiedziała z ulgą. Poczuła, że ​​jej kolana mogą się ugiąć. Był tam, wciąż żył, wyglądał na zdrowego.

Sięgnęła do niego. Jej ręce drżały, gdy chwyciła jego szatę i dotknęła jego twarzy.

- Wszystko w porządku? - zapytał.

Krótko skinęła głową, opierając głowę na jego piersi.

- Coś się stało?

Zamknęła oczy na kilka sekund i słuchała bicia jego serca, po prostu chłonąc go: żywego.

- Nic. Jestem taka zmęczona. Czuję, że aż do teraz zapomniałam jak oddychać.

Nie ruszał się przez chwilę, zanim westchnął cicho. Jego ręce zawahały się, zanim położył je na jej ramionach.

Jej żołądek zacisnął się w supeł i otworzyła oczy.

- Co się stało?

Draco milczał. Jego palce drgnęły. 

- Mój ojciec... wraca do Wielkiej Brytanii.

Serce Hermiony zamarło, gdy spojrzała na niego.

Wyraz jego twarzy był kamienny. Zrezygnowany.

- Będzie oczekiwał mojego towarzystwa, kiedy oboje będziemy poza służbą.

- Och.

Nie wiedziała, co powiedzieć. Spojrzała na niego, a on odwrócił od niej wzrok, ale jego ręce pozostały na jej ramionach.

Wymusiła z siebie słowa.

- Oczywiście… Powinieneś spędzać czas ze swoim ojcem.

Zaśmiał się ostro.

- Taaa… Mój ojciec, on… - Draco zawahał się i jego wzrok opadł na podłogę. W jego głosie wyczuła nutę chłopięcości. - …Cóż, obwiniał mnie o kruche zdrowie mojej matki. - Jego twarz była bez wyrazu, ale oczy migotały. - Zawsze powtarzał, że spodziewał się, że będę wyjątkowym spadkobiercą, co powinno usprawiedliwić fakt, że prawie ją zabiłem.

- Draco-

Szarpnął się lekko i odchrząknął, a jego głos znów zaczął drżeć.

- Krótko mówiąc, będę miał niewielką dyspozycyjność… dla każdego… w najbliższej przyszłości. Wykonywanie zadań może zająć mi więcej czasu. Jeśli mogłabyś poinformować Moody'ego, to mam nadzieję, że weźmie to pod uwagę.

Niedostępny. Dla Zakonu. Dla niej.

Czuła się tak zmęczona, że ​​ledwo mogła stać, ale skinęła głową i wyprostowała się. 

- Oczywiście. Nie martw się. Przepraszam. W takim wypadku wrócisz do dworu, prawda?

Krótko skinął głową.

Chwyciła jego dłonie i przesunęła po nich palcami, sprawdzając, czy nie przejawiają żadnych drżeń. Musiała się upewnić, że wszystko z nim w porządku. Nie mając pewności, kiedy znowu go zobaczy, musiała wiedzieć, że wszystko z nim w porządku. 

- Kiedy przybędzie?

- Jutro lub pojutrze. Dowiedziałem się, kiedy składałem raport - odparł tępym głosem.

Jej usta drgnęły i skupiła się na jego dłoniach.

- Przepraszam. Może… może to nie potrwa długo.

- To całkiem możliwe. Nie lubi przebywać w Wielkiej Brytanii.

Wziął gwałtowny oddech, a jego szczęka drgnęła, gdy patrzył, jak raz po raz sprawdza jego palce.

- Podejrzewam, że coś się zbliża. Powiedz Moody'emu. Powiedziano mi, że Czarny Pan osobiście kilka razy odwiedził Sussex, podczas mojej nieobecności. Cokolwiek planuje, nie zwierza się nikomu, może z wyjątkiem Dołohowa. To… może być związane z nieoczekiwanym powrotem mojego ojca.

Hermiona skinęła głową.

- Powiem Moody'emu. Myślę, że Zakon przygotowuje się do jakiegoś ruchu w Hogwarcie.

- Byłoby ulgą, gdyby coś zrobili. Ostatnio sytuacja jest podejrzanie cicha. - W jego tonie wyczuła niewypowiedziane pytanie.

Hermiona unikała jego wzroku.

- Utrata Kingsleya była ciosem. Miała znaczny wpływ na morale. - Patrzyła na jego ręce.

- Wobec mnie też jesteście podejrzanie cisi. Czy pojawiły się jakieś obawy o moje morale? - zapytał Draco. Jego ton był lekki, ale krył w sobie ostrość brzytwy.

Hermiona podniosła wzrok.

- Nie. Nie powiedziałam Moody'emu o twojej groźbie, jeśli o to właśnie pytasz.

Oczy Draco zamigotały. Widziała, jak w nią wątpi.

Kącik jej ust drgnął, puściła jego dłonie i cofnęła się.

- Po śmierci Kingsleya powiedziałam Moody'emu, że on i Kingsley nadużywali twojej pomocy tylko po to, by zyskać na czasie bez szerszej strategii, a ja nie mam zamiaru dłużej stać z boku i na to patrzeć. - Wzruszyła ramionami. - Jestem teraz ważniejsza. Bez Kingsleya Moody potrzebuje mojego wsparcia, aby zachować wszystkie tajne aspekty działania Zakonu. - Posłała mu mały uśmiech. - Mogę cię teraz w pełni chronić.

Usta Draco zacisnęły się w twardą, płaską linię, a wyraz jego twarzy stał się zimny.

- Nie chcę, żebyś się wtrącała tylko po to, by móc mnie chronić, Granger - mruknął, a jego ton był jak ostry lód.

Zesztywniała i przeszyło ją ostre ukłucie bólu.

- Dlaczego nie? Czy ochrona jest wyłącznie twoim prawem? Mam siedzieć cicho w kryjówkach, podczas gdy ty wygrywasz dla mnie wojnę? - Uniosła brodę. - Nie biorę udziału w nalotach. Nadal jestem starannie zamknięta w klat… 

Draco wzdrygnął się, zanim zdążyła przerwać.

Spuściła głowę i gwałtownie wciągnęła powietrze, zaciskając dłonie w pięści, gdy odwróciła wzrok od niego.

- Przepraszam. Nie miałam tego na myśli. Nie postrzegam tego w ten sposób.

Kłamstwo.

Westchnęła i odwróciła od niego wzrok. 

- Nie opuszczam kryjówek. Po prostu koordynuję więcej tajnych działań w Zakonie, co oznacza, że ​​mam teraz większy wpływ na ich plany niż wcześniej. To wszystko. Ja nie... nie narażam się.

Przestała mówić i spojrzała na Draco. Wyraz jego twarzy był ostrożny.

Powietrze wokół nich było zimne. Jakby otaczały ich duchy. Oboje byli przesiąknięci śmiercią.

Wojna była jak bezdenna przepaść, która wciągała wszystko i nigdy nie znajdowała zaspokojenia. Zawsze wymagała więcej. Kolejnych żyć. Kolejnych przelewów krwi. Bycia lepszym. Mądrzejszym. Bardziej bezwzględnym. Szybszym. Przebiegłym. Gotowym na kolejną porcję bólu.

To nigdy nie wystarczało.

Hermiona udała się do Eleos i Panacei. Legła u stóp Ateny. Budowała wieże modlitewne. Poświęciła niemal każdą cząstkę siebie, jaką miała do zaoferowania.

Nigdy wystarczająco.

Draco podszedł wprost do stóp Aresa.

Nigdy wystarczająco.

Nic nie było wystarczające. Wojna zawsze chciała więcej.

“Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie.”

Co możesz jej dać? Co możesz jej dać, aby wygrać?

Hermiona przełknęła. 

- Draco, czego ode mnie oczekujesz?

Westchnął ostro, że zabrzmiało to jak syk.

- Nie chcę twojego udziału w tej pieprzonej wojnie - warknął, a wściekłość w jego głosie była namacalna. - Martwię się tylko o to, co się z tobą stanie, jeśli nie spełnię wszystkich wymagań.

Wzięła gwałtowny oddech i podeszła do niego, sięgając po jego dłoń. 

- Zakon nie działa jak Śmierciożercy. Draco…

Jego twarzy wypełniła się złośliwością, jeszcze zanim zdążyła go dotknąć.

- Zdaję sobie sprawę z różnicy - odparł prychając. - Czy wyobrażasz sobie, że bardziej pocieszająca jest świadomość, że po prostu zgłosiłaś się na ochotnika?

Hermiona cofnęła się i spojrzała na niego, jej ramiona zesztywniały. 

- Nie jestem twoją własnością, którą możesz gdzieś schować, Draco. Spędziłam lata trenując, aby móc wnieść swój wkład w Ruch Oporu. Nie możesz mnie prosić, żebym przestała lub ich opuściła, ponieważ cię to martwi. Zgodziłeś się. Przysięgałeś, że nie będziesz ingerował w moje działania na rzecz Zakonu. Nie możesz też próbować przekonać mnie do bierności.

Spojrzał na nią.

- Nie masz pojęcia, co by się stało, gdybyś została złapana. Gdyby-

- Wiem - warknęła, przerywając mu. Jej gardło było ściśnięte tak, jak cała klatka piersiowa, aż ledwo mogła oddychać. - Jak myślisz, co ja robię z całym swoim czasem? Uzdrawiam ludzi, których wy Śmierciożercy, nie zdołacie zabić. Robię to od lat. Troszczyłam się o ofiary z ostatniego oddziału rozwoju klątw, aż do ich śmierci. A oni wszyscy umarli. - Próbowała przełknąć. - Każdy - jeden - z nich - umarł. Jestem tak świadoma zagrożeń, że czasami wydaje mi się, że przez tą świadomość mogę oszaleć. Nie waż się… Nie waż się traktować mnie jakbym była naiwna. Wiem to tak dobrze jak ty. Jak myślisz, dlaczego tak bardzo się staram? - zapytała, a jej głos lekko się załamał.

Wyraz jego twarzy pozostał zimny.

Hermiona odwróciła się. Czuła się tak wyczerpana, że ​​chciała skulić się w kącie, żeby nie musiała dalej stać. Tak bardzo się o niego martwiła, czekając, aż wróci do Anglii. Osiągnęła swój limit. Czuła, jak ściany jej oklumencji drżą. Niczym tama, która groziła zawaleniem.

Przegrywasz. Przegrywasz. Nikogo nie ocaliłaś. 

Draco. Harry. Ron. Ginny. Zakon. Ruch Oporu.

Za dużo chcesz.

Jej ramiona drżały. Chciała wrócić do swojego schowka na eliksiry i znaleźć coś, co sprawiłoby, że wojna przestanie przypominać śmierć od tysiąca cięć.

Zacisnęła usta, a jej szczęka drżała.

- Powinnam już iść. Jestem zbyt zmęczona, żeby się dziś z tobą o to kłócić.

Chciała po prostu zniknąć. Była tak zmęczona błaganiem go, żeby nie umierał. Przełknęła. Nawet jej ślina była gorzka.

- Powiem Moody'emu o twoim ojcu. Czy chcesz, żebym cię jakoś uleczyła?

Ręka Draco wystrzeliła do przodu i chwycił ją za nadgarstek.

- Nie. Nie odchodź. Nie wiem, kiedy będę mógł ponownie się z tobą zobaczyć.

Zawahała się.

- Draco.. Jestem tak zmęczona… Nie chcę się kłócić...

Przyciągnął ją bliżej.

- Zostań ze mną. Po prostu zostań.

Lekko skinęła głową i oparła głowę na jego piersi. Objął ją ramieniem w talii i aportował. Pojawili się ponownie w jego apartamencie w Savoyu.

Położył ją na łóżku i zdjął buty. Usiadł na krawędzi, muskając palcami jej ramię, aż niemal zasnęła.

Wstał.

- Muszę wziąć prysznic i zjeść. Wrócę.

Hermiona wyciągnęła rękę i złapała go za przedramię.

- Bałam się, że umrzesz będąc tam, za granicą, a jedyne co miałam, to twoja notatka - powiedziała cicho. - Zawsze znajdujesz się w niebezpieczeństwie i nigdy nie mogę cię prosić, żebyś przestał.

Przesunął kciukiem po wierzchu jej dłoni.

- Zrobiłbym to gdybym mógł. Wiesz o tym. Uciekłbym z tobą i nigdy nie oglądałbym się za siebie.

- Wiem… - jej głos się załamał. Była zbyt zmęczona, by powstrzymać emocje. Zaszlochała cicho. - Nie umieraj, Draco. Nie możesz mnie zostawić.

Opadł z powrotem na łóżko obok niej i nie wyszedł, dopóki nie przestała płakać i nie zasnęła.

Kiedy łóżko się poruszyło, obudziła się i ujrzała go po drugiej stronie, z lekko wilgotnymi włosami. Minęły godziny, odkąd tam przybyli. Przespała większość tego czasu.

Przesunęła się po łóżku wpadając w jego ramiona, opierając czoło o jego nagą klatkę piersiową, przesuwając palcami po jego torsie, aż złapał ją za rękę, a następnie przetoczył się nad nią. Spojrzał jej głęboko w oczy, ale nie poruszył się, dopóki sama nie uniosła głowy i go nie pocałowała.

Jego dłoń zacisnęła się na jej szyi, a jego kciuk wsunął pod jej szczękę, gdy jego język splótł się z jej własnym. Stopniowo. Zapamiętując go. Nigdy nie myślała, że ​​może poznać kogoś z tak wyczuloną intymnością. Wplotła palce w jego włosy i zamknęła oczy, skupiając się na jego odczuciach.

Wiedziała, jak przyciska usta do punktu jej tętna, w jaki sposób popycha jej ciało pod siebie. Uczucie jego dłoni na swoich udach i jego zębów na swojej skórze.

Kiedy się w nią wsunął, jego dłonie zacisnęły się na jej nadgarstkach. Wygięła się i napotkała jego biodra. Poczuła szept jego oddechu na skórze.

- Moja. Jesteś moja - powiedział, całując linię jej szczęki.

- Zawsze.

_____

Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie.

~ Friedrich Nietzsche


13 komentarzy:

  1. Horkruks został zniszczony… O jeden krok bliżej zwycięstwa by się mogło wydawać. Szkoda, że wiemy, że potoczyło się to zgoła inaczej. Nie dziwię się Draco, że tak bardzo się o nią martwi. W końcu jego obawy jednak się spełniły i została schwytana… On po prostu martwi się o jej bezpieczeństwo, tak jak ona martwi się o niego. Owszem, może obiecał jej, że nie będzie się wtrącał w to, co robi w Zakonie, ale zależy mu na niej i nie dziwię się, że boi się wszelkich działań z jej strony. On tylko chce, żeby była w każdy możliwy sposób bezpieczna. No i Lucjusz wraca… Podejrzewam, że właśnie to jego obecność spowodowała to, że Draco nie mógł bardziej zadbać o jej bezpieczeństwo… Szlag by to… Obecność Lucjusza nigdy nie zwiastuje nic dobrego. Jestem ciekawa tej bomby, którą ma skonstruować Hermiona. Jak ona zadziała i czy wszystko się uda jak należy. Zgaduję, że pewnie nie… Gabrielle gdzieś przepadła? To też dobrze nie zwiastuje, mam nadzieję, że jednak sobie jakoś poradziła i żyje. Zaczyna mi jednak być szkoda Harry'ego. Został sam I teraz widać, jak bardzo jest samotny. Kiedy miał Ginny u boku, wszystko było dla niego łatwiejsze. Pewnie ona dalej nie powie mu o dziecku… Może gdyby wiedział… Może jednak by przeżył, ale jeśli jest jednym z horkruksów i zastanawia mnie, czy tutaj też nim będzie i dlatego musi zginąć, czy jednak jest tak tępą dzidą, że dał się zabić…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się teraz zastanawiam... Czyli na dobrą sprawę, póki co, nie ma: dziennika Riddle'a, pucharu Helgi, pierścienia? I tyle? Bo amulet, który ukradł Regulus, będzie nosiła Umbridge, i dopiero go zniszczą - co zostało? Diadem Roweny i... Nagini (oraz Potter, oczywiście)? Nie pamietam, czy się gdzieś pojawiła wcześniej. I też mam nadzieje, ze Gabrielle żyje!

      Usuń
  2. Kolejny horkruks zniszczony. Kurde ale się przeraziła że Lucjusz wraca brrr. Kurde nawet go nie było a jakoś już za nim nie przepadam. Harry trochę go teraz szkoda że nie ma oparcia i że Ginny nie chce mu nic powiedzieć. Ale przynajmniej nie krzyczał na Herm bo 9n to się lubi na niej wyzywać 😤
    Pozdrawiam ♥️

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże, co ten Draco tam zobaczył przy niszczeniu przez Hermionę tego horkruksa? Pewnie się nie dowiemy, ale teraz tak myślę, że nie wiem, czy chcę wiedzieć. To jego tygodniowe zniknięcie to jakiś koszmar, chyba nie mogłabym spać! A potem jeszcze zaczęli spotkanie od kłótni, jeny, myślałam, że mi serce pęknie. Dobrze, że Draco ją zatrzymał, bo inaczej bym się chyba rozryczała na dobre. Lucjusz, ugh, jak już myślę, że nie mogę go bardziej nie cierpieć, to zawsze mnie zaskakuje! Wiedząc, co zrobi później i biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze znacząco (mam nadzieje, że jednak nie całkiem!) ograniczy spotkania Draco i Hermiony... Zgiń i przepadnij!!! Jedyna nadzieja w tej bombie Hermiony i czy im się powiedzie? I ciągle się zastanawiam, czy ten "wybuch" magii Hermiony, przez który trafi do więzienia, będzie rzeczywiście jej sprawką? Wierci mi to dziurę w głowie! Ech, dobra, w końcu trochę współczuję Potterowi. Ron oddelegowany do matki, z Ginny nie widział się już kawał czasu, z Hermioną kiepskie relacje, Shacklebolt zmarł praktycznie na jego oczach, a do tego praktycznie zero wytchnienia podczas snu, bo ten psychol siedzi mu w głowie. Jeny, robi się naprawdę ciężko!

    Mam nadzieję, że przez weekend naładowałaś baterie, Vera! ;*
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden krok za nimi...
    Harry chyba zaczyna podejrzewać swoją więź z Voldemortem, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Myślę, że to jednak Hermiona dojdzie do tego niebawem.
    Bomba... ciekawe co z nią się stanie. Bo wątpię aby Hermiona zmieniła plany aż tak bardzo...
    Ależ to jest cudowne jak oni siebie nawzajem potrzebują!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że chyba Voldek nie jest świadomy tej więzi i tylko to ich ratuje. Bo w sumie to co Harry miałby z tym zrobić? Chyba, że bardziej wnikać w myśli Voldemorta, co by mogło im pomóc w walce, ale chyba nie jest na tyle... Sprytny :D

      Usuń
  5. Robi się im już jednak mniej kolorowo, horkruksy na pewno dobrze nie będą na nich wpływać. Harry ma przesrane, ale mógłby jakoś ta wiedzę wykorzystać zamiast płakać w kącie

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy ta bomba przypadkiem nie zniszczy Sussex 😶😶 w końcu zniszczenie go sprawiło że Hermiona stała się swego rodzaju legendą...
    Nie mam tyle radości z czytania w pośpiechu dlatego kiedy w końcu zaczmą się nudne wykłady madrobie z nawiązką!
    A teraz buźka !

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za nieobecność pod poprzednimi rozdziałami, ale wreszcie wróciłam i wszystko nadrobiłam... Jejku, napięcie w tym momencie w tym opowiadaniu sięga zenitu. Podskórnie już czuć, że zbliża się nieubłagany finał i... ja nie chcę aaa. Nie wiem czy to zniosę znowu. Spodziewam się wielu łez i wykorzystanych chusteczek do nosa :(
    Hermiona jak zawsze jest badassem i bierze sprawy w swoje ręce. Niesamowite jak czuć w tym opowiadaniu jaki ciężar ona nosi na swoich barkach. Jaką odpowiedzialność bierze za to, jaki będzie wynik wojny. Ogromnie mi jej szkoda. No i oczywiście Draco też, widać jak on się boi, jaki jest przerażony co się z nią stanie.
    Ich miłość tutaj mnie po prostu rozbraja. Same ich uczucia sprawiają, że chce mi się płakać :")
    Czekam niecierpliwie na kolejny (ale trochę się boje mimo wszystko).

    OdpowiedzUsuń