Muzyczna sugestia:
Lana Del Rey - Happiness is a butterfly
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Maj 2003
Kiedy Hermiona się obudziła, Draco wciąż był obok niej. Obok niego leżał duży stos książek, w których czegoś szukał. Hermiona zamrugała i przymrużyła oczy, aby przeczytać tytuły, odkrywając, że badał przepisy banku Gringotta i prawo spadkowe.
- Co robisz? - zapytała po minucie.
Jego oczy oderwały się od strony, którą czytał.
- Rudolf Lestrange został znaleziony podczas podróży przez Bułgarię, ozdobnie rozwieszony na drzewie, po poćwiartowaniu na całkiem pokaźną ilość fragmentów.
Hermiona przełknęła. Gabrielle. Cały opis aż krzyczał, że to właśnie jej zasługa. W ostatnich miesiącach jej metody stawały się coraz bardziej bezwzględne i ekstremalne.
- To był powód mojego wezwania - powiedział Draco, zamykając książkę. - Czarny Pan jest oburzony śmiałością zamachu i co ciekawe, bardzo martwi się o to, kto będzie miał teraz dostęp do skarbca Rodu Lestrange.
Hermiona zamarła, a jej oczy rozszerzyły się.
- Czy myślisz-
Krótko skinął głową.
- Lestrange'owie byliby oczywistym wyborem do powierzenia horkruksa. Jeśli mój ojciec został wybrany, Bellatriks i jej mąż byli równie prawdopodobnym wyborem. Stare rodziny z ich pamiątkami i doskonałymi zabezpieczeniami. Bellatriks przeniosła swoje dziedzictwo jako Black do skarbca Lestrange. Oprócz córki Andromedy, która jest obecnie poszukiwaną przestępczynią, jestem ostatnim z krwi Blacków. Nie ma już Lestrange'ów, chyba że jakiś bękart wyczołga się z ukrycia. Wierzę, że swoją krwią i właściwym technicznym podejściem mogę uzyskać dostęp do skarbca.
W umyśle Hermiony pojawiało się milion myśli na minutę.
- Przekup gobliny. Są bardzo zaborcze w stosunku do wszystkiego, co stworzyły. Jeśli zgodzisz się dać im niektóre z pamiątek Blacków lub Lestrange’ów, które zostały stworzone przez gobliny, ukryją, że kiedykolwiek tam byłeś. W ten sposób sami uzyskaliśmy dostęp do niektórych skarbców.
Oczy Draco zabłysły.
- Przydatna informacja.
Machnął różdżką i wezwał kilka fiolek z drugiego końca pokoju.
- Czy jesteś już w stanie się ruszać?
Hermiona uniosła rękę i przechyliła brodę w dół, aby spojrzeć na swoją klatkę piersiową. W pewnym momencie, kiedy spała, Draco usunął gips. Prześcieradła zostały ostrożnie podciągnięte do wysokości jej już odrośniętych obojczyków. Jej palce złapały materiał, ale zawahała się i spojrzała na niego.
- Czy jest bardzo źle?
Wzruszył ramionami, ale jego oczy były utkwione w jej twarzy.
- To nieistotne.
Hermiona lekko napięła szczękę, odciągając prześcieradło i wpatrując się w swoją klatkę piersiową.
Wyglądała tak, jakby na wysokości jej mostka eksplodowała malutka bomba. Największa blizna koncentrowała się na samym środku jej klatki piersiowej, a od niej rozchodziły się w kierunku ramion i w dół jej tułowia mniejsze, nieregularnie rozrzucone pozostałości klątwy.
Czuła na sobie wzrok Draco, chociaż się nie poruszył. Zamrugała mocno, studiując ten widok.
Przełknęła powoli.
Blizny były niewielkie. Biorąc pod uwagę powagę urazu, prawie nie została oszpecona. Nie miałyby one żadnych konsekwencji na całe życie. Z czasem znikną. Wiedziała, że może je leczyć, aby kiedyś zniknęły.
Miała szczęście. Kilka blizn to nic w porównaniu z obrażeniami, jakie inni z Ruchu Oporu musieli nosić na sobie do końca życia.
Po prostu zacznie ubierać koszule z wysokim dekoltem.
Ponownie przełknęła i spojrzała na Draco, który nadal uważnie ją obserwował. Zmusiła się do uśmiechu.
- Jak… ile fiolek Wyciągu z Dyptamu użyłeś na mnie, żeby uzyskać taki efekt? - Puściła prześcieradło i przycisnęła do niego ręce.
Draco przewrócił oczami.
- Nadal nie tak dużo, jak ty użyłaś na mnie.
Uśmiechnęła się krzywo.
- Twoje blizny są ładniejsze od moich.
Prychnął głośno.
- Miałem lepszego uzdrowiciela.
Hermiona zaśmiała się cicho, ale dźwięk utknął jej w płucach. Próbowała oddychać, ale zamiast tego zakaszlała gwałtownie, aż wypluła kilka skrzepów krwi w dłoń.
Draco był tuż obok niej. Wsunął dłoń za jej głowę, a przy jej ustach pojawiła się fiolka.
- Pomoże w oczyszczeniu płuc.
Instynkt podpowiadał Hermionie, by odsunęła się i zbadała eliksir, aby go zweryfikować, ale ufała, że Draco był wystarczająco paranoiczny za ich oboje, by mieć pewność, co jej podaje. Rozchyliła usta i przełknęła go. Duszące, obezwładniające uczucie zniknęło z jej płuc.
Draco wymamrotał zaklęcie i poczuła, jak skrzepy krwi z jej dłoni znikają.
Przywołał kilka innych eliksirów. Hermiona przyjrzała się im i mentalnie skatalogowała każdy z nich. Eliksir przeciwbólowy. Wzmacniacze. Mikstury regenerujące tkankę płucną. Mikstury pomagające ścięgnom i więzadłom związać się z nowymi kośćmi. Niektóre były nieco zbędne. Draco był wręcz obsesyjnie dokładny.
Przełknęła każdy z nich bez oporów, lekko dławiąc się kilkoma.
Pocałował ją w czubek głowy.
- Jesteś głodna?
Prychnęła.
- Nie po ośmiu eliksirach. Chociaż chętnie napiłabym się wody. Czy masz moją różdżkę? Wydaje mi się, że trzymałam ją, kiedy się aportowałam, prawda? Nie mogę… nie mogę sobie przypomnieć.
Draco wyciągnął jej różdżkę ze swoich szat i wsunął ją w jej dłoń. Czuła wahanie w jego palcach.
- Przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy, że aportacja spowoduje pęknięcie kości.
Hermiona wzdrygnęła się na to wspomnienie. Spojrzała w dół i zmusiła się do wzruszenia ramionami.
- Ciśnienie. Dlatego mówiłam ci, że nie można stosować aportacji przy urazach mózgu lub oka. Podobnie może być w przypadku uszkodzonych kości.
- Przepraszam.
Hermiona uniosła wzrok i posłała mu mały uśmiech.
- To nie twoja wina. To był zwykły pech.
Zesztywniał, a jego twarz zamarła, zanim prychnął pod nosem.
- To nie był tylko pech. Czy Zakon zdaje sobie sprawę, jak przewidywalny się stał? Straty wczoraj były dla was niemal całkowicie jednostronne. To był oszałamiający sukces Śmierciożerców. Oni to z pewnością powtórzą.
W jego głosie rozbrzmiewała gorzka wściekłość.
Hermiona znieruchomiała, po czym zacisnęła usta, wahając się przez chwilę.
- On był twój, prawda? Atak. Zaplanowałeś go.
Draco spiął się i zamilkł. Odwrócił od niej wzrok i zobaczyła, jak drży mu szczęka.
- Muszę utrzymać swoją pozycję, aby zrobić wszystko, co trzeba. Czarny Pan wie, że w armii są teraz szpiedzy. Doskonale zdaje sobie sprawę, że Zakon w jakiś sposób przeniknął w nasze struktury. Shacklebolt przegrał. Sussex i pozostałe gałęzie armii są izolowane. Istnieją dziesiątki jednostek kontrwywiadu. Utrzymanie rangi to jedyny sposób, aby być na ich temat jakkolwiek poinformowanym.
Położyła dłoń na jego udzie.
- Nie winię cię za to. Po prostu nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Zapadła długa cisza.
- Nie miałem innego wyboru, jak tylko zabić Shacklebolta - powiedział w końcu Draco. - Został przeklęty, o czym wiedziałaś. Weasley wpadł w szał, bo zginęła jakaś dziewczyna. Shacklebolt wyciągnął Pottera i Weasleya, ale wrócił. - Draco spoglądał w przestrzeń pustym wzrokiem. - Złapanie i przesłuchanie byłyby gorsze.
Hermiona powoli skinęła głową, nie podnosząc głowy.
Śmierciożercy znali wartość Kingsleya Shacklebolta. Zrobiliby wszystko, co w ich mocy, by wyrwać z niego każdą znaną mu informację.
To byłaby powolna i przerażająca śmierć.
To byłoby śmiertelnym ryzykiem dla Zakonu. Ryzykiem dla całego Ruchu Oporu.
Ryzykiem dla Draco.
- Czy to było szybkie?
- Tak, to było szybkie.
Nie musiał mówić nic więcej.
Zignorowała ucisk w swojej klatce piersiowej i machnęła różdżką, rzucając na siebie diagnostykę.
Kości już w pełni odrosły, ale jej tkanka płucna, ścięgna i więzadła nadal były delikatne i wciąż się regenerowały. Aportacja nie byłaby wskazana jeszcze przez kilka najbliższych godzin.
Spojrzała na Draco.
- Czy musisz pracować? Mogę ci pomóc w badaniu prawa spadkowego.
- Znalazłem już to, czego potrzebuję.
Hermiona rozejrzała się po pokoju. Pomieszczenie było bezosobowe. Prawie nagie. Łóżko, wysoka szafa, biurko i krzesło.
- Czy to pokój gościnny?
Usta Draco drgnęły.
- Nie. To moja sypialnia. Nie bywam tu zbyt często.
Hermiona rozejrzała się uważniej.
Sypialnia była tak bezosobowa, jak jego pokoje hotelowe. Nie sądziła, by kiedykolwiek widziała go z czymkolwiek, co mogłaby postrzegać jako jego osobistą własność.
- Sądziłam, że twoja sypialnia będzie zielono-srebrna.
Draco zaśmiał się głucho.
Chwyciła jego dłoń, splatając ze sobą ich palce.
- Tak mi przykro, Draco, że musiałeś tutaj przybyć z mojego powodu.
Jego palce drgnęły.
- I tak przyszedłbym tu po książki..
W umyśle Hermiony rozbłysło światło, a jej oczy rozszerzyły się, gdy spojrzała na niego.
- Czy mogę… czy mogę zobaczyć twoją bibliotekę?
Oczy Draco zabłysły i zaśmiał się szczerze.
- Zastanawiałem się, kiedy w końcu o to zapytasz.
Policzki Hermiony zrobiły się gorące i spuściła oczy.
- Po prostu… nie miałam dostępu do zbyt wielu magicznych tekstów od czasu powrotu ze szkoleń za granicą. Zabraliśmy trochę woluminów z Hogwartu, a sama biblioteka Blacków jest całkiem w porządku. Przeczytałam już większość z jej pozycji ale… Nie ma innych miejsc, gdzie mogłabym łatwo zdobyć książki.
- Pokażę ci bibliotekę, Granger.
Ubrała się, a Draco wziął ją za rękę. Zatrzymali się na chwilę przy drzwiach. Draco gwałtownie wciągnął powietrze, jakby przygotowywał się do ich otworzenia.
Wyszli na długi, ciemny korytarz. Kiedy szli, kilka portretów mruknęło. Draco zamarł, po czym odwrócił się i spojrzał na bladego przodka o ostrych rysach, który spoglądał na nich ponuro.
- Uroń choć jedno słowo przeciwko niej, a spalę cię na popiół. Przekaż to ostrzeżenie innym. - mruknął, a jego ton był śmiertelnie spokojny.
Przodek zzieleniał i skinął głową, po czym zniknął z portretu.
Biblioteka była ogromna. Przejścia i półki z książkami ciągnęły się dokoła niej, połączone spiralnymi schodami prowadzącymi na drugie piętro, gdzie było jeszcze więcej półek
- Draco… - Hermiona poczuła się tak, jakby w jej oczach pojawiły się gwiazdy, gdy próbowała objąć ogrom pomieszczenia wzrokiem. - To jest...
Zawahała się. Nienawidził tego domu. Bycie tu z nią musiało być dla niego koszmarem.
- To całkiem ładna biblioteka - powiedziała w końcu.
Draco zaśmiał się cicho.
- Możesz cieszyć się biblioteką, Hermiono. Nie musisz nienawidzić całego dworu z mojego powodu.
Podeszła bliżej do regału i przebiegła wzrokiem wzdłuż wszystkich błyszczących grzbietów. Jej palce znajdowały się o milimetry od oprawionych w skórę tomów, zanim się powstrzymała.
- Czy mogę ich dotknąć?
- Oczywiście. Nie pokazałbym ci książek, których nie mogłabyś dotknąć.
Wzruszyła ramionami.
- Niektóre biblioteki są przeklinane przeciw mugolakom.
Draco oparł się o półkę.
- Nie sądzę, żeby Malfoyowie kiedykolwiek wyobrażali sobie, że jakikolwiek mugolak zostanie zaproszony do ich posiadłości. - Posłał jej kwaśny uśmiech. - Co chciałabyś zobaczyć?
Hermiona rozejrzała się tęsknie, zanim się odezwała.
- Coś o teorii duszy, jeśli posiadasz cokolwiek na ten temat. Zwykle zakres tego tematu stanowi podrozdział teorii magii. Nie mam zbyt dużo czasu.
Wyraz twarzy Draco zmienił się, gdy odwrócił się i zaczął prowadzić ją przez długie przejścia.
Straciła poczucie czasu, przeglądając książki. Było tam tak wiele takich, których nigdy nie widziała ani o których nawet nie słyszała. Przebiegała wzrokiem od jednej książki do drugiej, aż jej oczy płonęły, i musiała odchylić głowę do tyłu, żeby rozluźnić spięte mięśnie. Kiedy podniosła wzrok, zauważyła, że Draco ją obserwuje.
Jego oczy były ciemne, kiedy na nią patrzył. Poczuła ukłucia na swojej skórze, a dreszcz przebiegł po jej kręgosłupie, gdy odłożyła książkę i napotkała jego oczy.
Poruszał się jak woda, gdy zbliżał się do niej. Pocałował ją, a ona wpiła się w jego usta. Otoczył ramionami jej talię, a ona cofnęła usta na tyle, by mówić.
- Musimy uważać. Wszystkie kości są nadal dość kruche.
Skinął głową i ponownie ją pocałował.
Był ostrożny. Powolny i delikatny. Dotykał jej, jakby jej ciało było szkłem.
Kiedy zdjął z niej koszulę i spojrzał na jej ciało, wzdrygnęła się, natychmiast unosząc dłonie, by zakryć mostek.
- Znikną - powiedziała szybko.
Nagle w pełni zrozumiała rozpacz i łzy Ginny nad blizną na jej twarzy. Blizny na nadgarstku wydawały się być niczym, w porównaniu z tym, co znajdowało się na jej klatce piersiowej. Nie mogła tego ukryć. Nie mogła ukryć ich pod prześcieradłem, za plecami lub z boku, aby nie były stale widoczne.
Nie sądziła, że wpłyną na sposób, a jaki Draco ją postrzega - ale nie mogła mieć pewności. Blizny były tak wyraźne. Być może po jakimś czasie zdoła przywyknąć do ich widoku. Może wolałby, aby wojna nie pozostawiła na niej tak wyraźnego fizycznego piętna. Może kiedyś, gdy to wszystko się skończy, mógłby zapragnąć czegoś, co nie byłoby tak stałym i bolesnym przypomnieniem o przeszłości.
Ta myśl przeszyła ją jak ostrze. Przygryzła wargę i mocniej przycisnęła dłonie do mostka.
- Będę je leczyć, więc z czasem będą bardziej blaknąć. - Przełknęła, a jej palce lekko zadrżały, próbując je wszystkie zakryć i sprawić, by były mniej.... mniej tam.
Draco nie ruszał się przez chwilę, po czym złapał ją za dłonie i delikatnie je odciągnął. Spojrzał w dół, jego srebrne oczy przyglądały się jej uważnie, aż poczuła, jak ciepło rozpala jej policzki i uszy i powoli spływa wzdłuż szyi.
- Czy postrzegasz moje blizny w ten sposób? Czy kiedy na mnie patrzysz, to właśnie one są wszystkim, co widzisz? - zapytał.
Ręce Hermiony drgnęły w jego uścisku.
- Nie.
- Ja również cię tak nie postrzegam. Jesteś moja. - Puścił jedną z jej rąk, by lewą dłonią przesunąć lekko wzdłuż jej gardła i obojczyków, a następnie w dół mostka do miejsca, w którym blizna była najbardziej skoncentrowana. - Jesteś moja. One nie mają znaczenia. Z nimi, czy bez, nadal będziesz moja. - Pochylił się powoli w jej stronę i objął jej usta swoimi, wypowiadając ostatnie słowo.
Uwolniła drugą rękę, po czym wplątała palce w jego szatę, przyciągając go bliżej. Pocałowała go i trzymała przy sobie tak mocno, że jej ręce zadrżały.
Kiedy przesunęła palcami po jego ciele, poczuła blizny na jego torsie i ramionach. Jej serce ściskał ból, gdy delikatnie je całowała. Gdyby tylko mogła, próbowałaby zdjąć z jego ramion ich piętno, ale nigdy nie przeszło jej przez myśl, by z ich powodu postrzegać go inaczej.
On był jej. Nie kochała go, bo chciała zmienić go w coś łatwiejszego. On był jej.
Wszedł w nią, a ona ujęła jego twarz w dłonie i prawie się odezwała.
Kocham Cię.
Słowa były już na końcu jej języka, ale zawahała się i przełknęła.
Jakaś część niej czuła, że mogłaby przesądzić ich los, gdyby to powiedziała. Gdyby tak ważne słowa pozostały niewypowiedziane, być może nadeszłoby kiedyś lepsze jutro.
Zamiast tego pocałowała go.
Kocham Cię. Powiedziała mu to w sposobie, w jaki przycisnęła usta do jego. W sposobie, w jaki jej język muskał punkt tętna pod jego szczęką. W sposobie, w jaki desperackim ruchem wplątała palce w jego włosy i we wzorach, które kreśliła opuszkami na jego ramionach.
Kocham Cię.
Kocham Cię.
Kocham Cię.
Powiedziała mu to w sposobie, w jaki w pełni się na nim skupiła.
Kocham Cię. Zawsze będę cię kochać.
W końcu nadszedł czas, aby odejść. Nie było już wymówek, żeby móc zostać dłużej. Zakon otrzymał poważny cios i Hermiona musiała stawić temu czoła.
Jeszcze raz spojrzała na bibliotekę, po czym zawróciła się do wyjścia.
- Mogę przyprowadzić cię tu z powrotem kiedy tylko zechcesz - powiedział Draco, kiedy przeszli przez drzwi.
Przystanęła i posłała mu mały uśmiech.
- Nie, nie musisz.
Wrócili do holu, przez który przeszli, idąc do biblioteki. Był to nieskazitelnie pusty pokój, lecz dość ciemny i zimny jak na zbliżające się lato. Hermiona rozejrzała się.
- Czy zawsze jest tu tak zimno?
Draco podniósł głowę.
- Myślę, że kiedyś było cieplej. Pamiętam, że było cieplej. Linie przepływu magii są teraz uszkodzone. Wpływa to na dom. Istnieją zabezpieczenia, których mógłbym użyć, aby to zmniejszyć, ale zawsze mam wiele ważniejszych rzeczy do zrobienia - odrzekł wzruszając ramionami.
Objął dłonią jej talię i aportował ich do Whitecroft.
Hermiona cofnęła się i mocniej chwyciła różdżkę. Zanim zdążyła się aportować na Grimmauld Place, ręka Draco wysunęła się do przodu i złapał ją za nadgarstek.
Przyciągnął ją z powrotem.
- Hermiono, proszę… - jego głos urwał się, gdy ścisnął ją mocniej i zawahał się. Spojrzała mu głęboko w oczy.
Wiedziała, o co chciał ją zapytać.
Przełknął.
- Nie daj się znowu zranić. Nie…
Uniosła się na palcach i uciszyła go ustami. Trzymał ją za ramiona i mogła poczuć jego wahanie, by się teleportować. By ukryć ją i błagać, żeby tam została.
Ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go powoli, po czym przycisnęła swoją twarz do jego, tak że muskali się policzkami.
- Uważaj, Draco - szepnęła przy kąciku jego ust. - Bądź ostrożny. Nie umieraj.
Jego palce zacisnęły się wokół jej nadgarstka i drgnęły. Potem westchnął cicho i ją puścił.
Pocałowała go ponownie i zmusiła się do odsunięcia. Patrzyli sobie prosto w oczy, gdy zniknęła.
Atmosfera Grimmauld Place była napięta, kiedy Hermiona weszła do środka. W domu czuć było rozpacz. Stała w holu przez kilka sekund, chłonąc ją. Teraz, kiedy już nie znajdowała się w promieniu morderczej wściekłości Draco, miała okazję, by zdać sobie sprawę z własnej furii.
Ruszyła na oddział szpitalny, jej szczęka zacisnęła się, gdy rozpoczęła poszukiwanie Padmy.
Na jej widok Padma rozpłakała się.
- Nadal żyjesz. Odwróciłam się, a ty zniknęłaś!
Padma podbiegła i zaczęła rzucać zaklęcia diagnostyczne na ciało Hermiony.
Hermiona odepchnęła różdżkę Padmy.
- Wszystko ze mną w porządku. Wyzdrowiałam. Gdybym nadal była w jakimkolwiek niebezpieczeństwie, nie stałabym tutaj. Nie żebyś wiedziała, skoro wczoraj najwyraźniej zapomniałaś użyć porządnego zaklęcia diagnostycznego. Czy faktycznie zdiagnozowałaś mnie na podstawie wzroku?
Padma zamarła i zbladła.
- Ja nie… Nie. Zaczekaj, najpierw użyłam… - jej głos ucichł, gdy jej oczy rozszerzyły się z przerażenia. - Masz rację. Przepraszam. Jestem przyzwyczajona do rzucania zaawansowanych zaklęć, kiedy jestem z tobą. Rzuciłam podstawowe i wtedy… wtedy chyba wpadłam w panikę.
Hermiona spojrzała na nią pustym wzrokiem, a potem potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
- Miałam jad wampira w swoim organizmie, Padmo, i niestety nie byłam w stanie sobie o nim przypomnieć. To była tak łatwa rzecz do wykrycia, jeśli tylko zastosowałabyś lepszą diagnostykę. Gdybym nie została uzdrowiona. prawdopodobnie umarłabym na środku tego holu.
Twarz Padmy zmarszczyła się.
- Nie mam żadnej wymówki. Przepraszam.
- Przeprosiny nie przywrócą nikogo do życia - powiedziała Hermiona, jej głos drżał, gdy próbowała powstrzymać jadowity ton swojego głosu. Jej całe ciało było napięte, gdy starała się zachować neutralną postawę. - Są rzeczy, które powinnaś umieć na pamięć i robić odruchowo. Jeśli ktoś jest ranny, powinnaś rzucić zaawansowaną diagnostykę i upewnić się, że znasz dokładny rozmiar urazu. Nie możesz prosić nikogo, aby ci powiedział, co się stało. Byłaś uzdrowicielką polową przez lata. Ciężko mi uwierzyć, że w ogóle prowadzę z tobą teraz tę rozmowę.
- Wiem. Wiem. Tak mi przykro. - Padma zaczęła płakać coraz rzewniej.
Język Hermiony wykręcił się z całej frustracji, którą chciała wylać na Padmę. Była tak wściekła, że czuła, jak magia trzaska między jej palcami.
Wsunęła ręce za plecy i zwinęła je powoli w ciasne pięści, zmuszając się do przełknięcia furii.
Po chwili gwałtownie wciągnęła powietrze i odwróciła wzrok od Padmy.
- Gdzie Alastor?
Padma pociągnęła nosem i otarła oczy.
- W pokoju wojennym. Nawet z niego nie wyszedł, od chwili odprawy całego Zakonu. Wczoraj straciliśmy Shacklebolta. Harry mówi, że zabił go Draco Malfoy.
Hermiona zamarła.
- Harry widział śmierć Kingsleya?
Padma skinęła głową, a silne zmęczenie było widoczne na jej twarzy.
- Wielu… wielu ludzi wczoraj zginęło. Przygotowałam już akta i raporty dla ciebie. Ron jest w rozsypce. Lavender również zginęła. Wiesz, byli blisko. Odkąd został poturbowany, stało się to naprawdę poważne. Kiedy zobaczył, jak umiera, wpadł w szał. Harry próbował go powstrzymać, ale Ron… Ron najwyraźniej zabił Śmierciożercę, który zabił Lavender, i złamał rękę Harry'ego, kiedy ten próbował go powstrzymać. Kingsley wyciągnął ich obu, ale kiedy Harry ciągnął Rona przez osłony przeciw aportacji, obejrzał się za siebie. Powiedział, że widział Malfoya stojącego przed Kingsleyem i wiedział, że to Malfoy, ponieważ ten zdjął maskę i uśmiechnął się, zanim użył Zaklęcia Zabijającego.
Hermiona przełknęła i poczuła, jak jej nogi robią się jak z waty. Oddział szpitalny wokół niej lekko falował.
Padma dotknęła jej ramienia.
- Przepraszam, powinnam była ująć to delikatniej. Wiem, że byliście blisko.
Hermiona zamrugała w oszołomieniu.
- Co?
- Shacklebolt. Byliście przyjaciółmi, prawda? Wydawało mi się, że dużo się spotykaliście.
- Och… my… my… - przełknęła. - To było głównie dla opracowania zasad działania oddziałów szpitalnych.
Co mogła jej powiedzieć o swojej relacji z Kingsleyem?
W jej piersi ziała pustka w miejscu, w którym powinny być jej emocje związane z jego śmiercią. Jego strata była ciosem, straszliwym ciosem dla Zakonu. Szczerze podziwiała jego umiejętności strategiczne i zdolności dokonywania najcięższych wyborów. A jednak rzeczy, które zrobił - w których uczynił ją współwinną - milczące przyzwolenie na tortury, lekceważenie jej rad jako uzdrowiciela, wykorzystywanie Draco. Był mistrzem marionetek, który znajdował sznurki, którymi mógł poruszać, zmuszając Zakon do odpowiedniego tańca. Utrzymywał ich przy życiu dzięki czystemu geniuszowi, ale Hermiona z trudem dyszała z ulgi, że się od niego uwolniła.
Nie wiedziała, jak czuć się po jego śmierci.
- Nie sądzę, żeby Kingsley uważał kogoś za swojego przyjaciela - powiedziała w końcu, odwracając wzrok od Padmy.
- Cóż, Ron jest całkowicie rozbity… Przez Lavender i całą resztę.
Hermiona przytaknęła z roztargnieniem. Nie wiedziała, że relacja Rona i Lavender stała się poważna. Była tak zajęta badaniami i eliksirami eksperymentalnymi, martwieniem się o Draco i opieką nad Ginny. Ledwo zwracała uwagę na innych przebywających na Grimmauld Place. Nie wydawało się być to ważne. Nie miała czasu ani energii, aby relacje wszystkich innych były dla niej ważne.
Kingsley nie żył. Stracony w bitwie, w którą Zakon nigdy nie powinien dać się zwabić.
Wojna zbliżała się do kresu, a Zakon nie miał nic w zanadrzu po tych sześciu latach. Wszystko, co osiągnęli przez ostatni rok, to przetrwanie. Bez zręcznej manipulacji Kingsleya utrzymującej Harry'ego i Ruch Oporu nie wiedziała, jak sobie z tym poradzą.
Draco będzie następny.
Czuła, że zostało to już wpisane w przyszłość.
Widziała to w jego oczach, kiedy patrzył, jak się teleportuje.
Padma recytowała listę zmarłych i ich obrażeń. Hermiona tylko połowicznie słuchała jej raportu.
- Muszę porozmawiać z Moodym. Upewnij się, że wszystko zostało zapisane. Raporty zweryfikuję później.
Moody siedział za stosem dokumentów. Wyraz jego twarzy stwardniał, kiedy zobaczył Hermionę. Zanim się odezwał, rzucił na pokój co najmniej tuzin zaklęć prywatności.
- Żyjesz. Zostałem zagrzebany w raportach, Patil powiedziała, że zostałaś ranna, a potem że zaginęłaś, a ten przeklęty skrzat przyszedł, aby „poinformować mnie”, że zostałaś zabrana dla twojego własnego dobra. Jak długo używał go Malfoy?
Hermiona przełknęła i wzięła głęboki oddech.
- Od kwietnia zeszłego roku. Tak mi powiedział.
Moody wykrzywił usta. Był najbardziej paranoicznym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek znała. Odkrycie zaraz po śmierci Kingsleya, że Grimmauld Place miało w swoim wnętrzu utajonego szpiega, musiało być szokiem.
- Myślałem, że jest związany z Potterem.
Hermiona spojrzała na podłogę.
- Magia skrzatów domowych jest skomplikowana. Nigdy nie badałam jej szczegółowo. Większość książek opisuje tylko sposoby na jej wykorzystanie. Skrzaty domowe czerpią magię z jej naturalnych źródeł nagromadzenia. Posiadłości starych rodzin posiadają linie mocy wykorzystujące magię zaklęć krwi z którą skrzaty się splatają. W ten sposób zespalają się z magią danego rodu.
Jej gardło zacisnęło się, gdy pomyślała o skrzatach, które zostały w Hogwarcie. McGonagall zaproponowała, że zerwie rytualną więź, jaką dzieliły z zamkiem. Hermiona błagała je wszystkie, aby uciekały, kiedy szkoła była ewakuowana. Niektóre się zgodziły, ale wiele odmówiło. Hogwart i jego magia były ich domem.
Nie wiedziała, czy nadal żyją w więzieniu jakim stał się Hogwart, czy też Śmierciożercy zabili je, gdy szkoła była oczyszczana z elementów „nie współpracującej magii”.
Stłumiła tę myśl.
- Moja teoria jest taka, że cokolwiek zrobił Syriusz, aby zmusić odziedziczenie Grimmauld Place przez Harry'ego, naderwało to więzy Stworka. Stworek jest związany z Grimmauld Place jako siedzibą rodziny, ale jest też związany z magią rodziny Blacków. Po śmierci Narcyzy, Lucjusz przekazał tytuł i posiadłość Draco. Jeśli Draco przypisał sobie posiadłość za pomocą barier magii krwi, to Stworek należy do Malfoy Manor tak samo, jak do Grimmauld Place, Możliwe, że prawdopodobnie nawet bardziej niż sądzimy, ponieważ Harry nigdy nie używał barier magii krwi Grimmauld Place, aby wzmocnić swoje więzi z tym miejscem. Było nieuniknione, że gdy magia Blacków z Grimmauld Place osłabnie, Stworek zostanie przywołany gdzieś, gdzie mógłby ponownie ją znaleźć. Instrukcje, które dał mu Draco, miałyby na niego większy wpływ niż rozkazy Harry'ego.
- Ma stąd zniknąć.
- Miałam zamiar to zasugerować. Jego więź z Harrym jest tak słaba, że myślę, że sama mogę ją zerwać. Jeśli utraci więź, utraci też połączenie z Grimmauld Place.
- Co wtedy się z nim stanie? - Oko Moody'ego zakręciło się podejrzanie.
- Jego magiczne więzi będą związane wyłącznie z Malfoy Manor.
Moody chyba się zastanawiał. Wreszcie odchrząknął.
- W porządku. Ma zniknąć jeszcze dzisiejszej nocy, albo ja będę tym, który się nim zajmie.
Ramiona Hermiony napięły się, gdy ostro skinęła głową.
- Mam coś innego do zgłoszenia. Rudolf Lestrange zginął w Bułgarii. Wezwano w tej sprawie Draco. Ze względu na reakcję Toma na tę wiadomość Draco podejrzewa, że w skarbcu Rodu Lestrange może znajdować się horkruks.
Moody drgnął, patrząc na nią ostro.
- Powiedziałaś Malfoyowi o horkruksach? - mruknął.
Hermiona ze spokojem spojrzała mu w oczy.
- Powiedziałam.
- Nie otrzymałaś na to zgody.
Poruszyła szczęką.
- Złożył przysięgę, Moody. Nie zdradzi Zakonu. Wiemy o horkruksach od pięciu lat i nie znaleźliśmy ani jednego. Draco jest skuteczniejszy niż ktokolwiek inny - odparła, a jej głos stał się ostrzejszy. - Dobrze o tym wiesz, ponieważ twoja lista wymagań wobec niego z każdym tygodniem coraz bardziej się wydłuża.
Moody wstał.
- Uważaj na swój ton, Granger.
Hermiona nie przejmowała się swoim tonem. Jej głos opadł niżej i intensywnie wibrował, gdy spojrzała mu w oczy.
- Nadmiernie go wykorzystałeś. Gdybym była uzdrowicielem niższego kalibru, umarłby dziesięć razy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Mówiłam ci to, mówiłam Kingsleyowi, a wy obaj to zignorowaliście. Fakt, że będzie próbował zrobić wszystko, o co poprosisz, nie oznacza, że możesz tego żądać, dopóki nie zostanie z niego już nic do wykorzystania. Tom wie, że mamy szpiegów w jego armii. Byłoby nader cudownie, gdyby do tej pory tego nie zauważył. Testuje lojalność Śmierciożerców. Kingsley posunął się za daleko, a wczorajszy atak był tego konsekwencją.
Pochyliła się nad stołem w stronę Moody'ego.
- Straciliśmy Kingsleya, ponieważ pozwolił Zakonowi wejść w pułapkę w imię solidarności. Mówiłam mu, że Ruch Oporu nie powinien tam iść. - Była tak wściekła, że czuła ucisk w klatce piersiowej, jakby jej mostek miał znowu pęknąć. - Mówiłam, że nie powinniśmy iść, i powiedziano mi, że stawianie Ruchu Oporu na pierwszym miejscu jest tym samym, co mówienie „najpierw czarodzieje”, a to tylko krok do „najpierw czystokrwiści”, a potem przypomniano mi, że każde ludzkie życie jest warte tak samo i jest równie warte ocalenia. Jakbym to nie ja próbowała ich uratować... - Walczyła, by oddychać równo przez swoją kipiącą wściekłość i gorzko przełknęła. - Cóż, wiedzą, że teraz z samej zasady wejdziemy we wszystkie śmiertelne pułapki jakie dla nas przyszykują, więc jak myślisz, ile godnych żyć wczorajszych bohaterów będzie nas to kosztować?
Mocniej zatrzasnęła ściany swojej oklumencji i wypuściła krótki oddech.
Chwyciła krawędź stołu i jej usta drgnęły, gdy napotkała spojrzenie Moody'ego.
- Skończyłam uważać na swój ton.
Wyprostowała się i rozejrzała po pokoju.
- Jestem jedyną osobą, która ci została na Grimmauld Place. Byłam posłusznym pionkiem. Zrobiłam dla Zakonu coś niecnego i nie wiem, czy powinnam być z tego dumna. - Jej usta wykrzywiły się, a klatka piersiowa ścisnęła. - Nie jesteśmy nawet o krok bliżej zwycięstwa niż rok temu. Wykonywałam wszystkie rozkazy bez słowa skargi. Zaakceptowałbym to, gdyby sprawa dotyczyła tylko mnie, bo co dobrego przyniosłoby w tym momencie zaprzestanie? Albo gdybym wierzyła, że w końcu dzięki temu wygramy wojnę. Ale ja już w to nie wierzę. Nawet nie sądzę, że ty sam w to wierzysz.
Napotkała spojrzenie Moody'ego i uśmiechnęła się słabo.
- Jeśli masz jakiegoś lepszego sojusznika w Zakonie, wskaż mi.
Moody nic nie powiedział.
Wypuściła ostry oddech.
- Draco i ja spróbujemy znaleźć horkruksa. Potrzebuję dostępu do miecza Gryffindora. Mogę… - Jej gardło zacisnęło się i opuściła wzrok na biurko - Mogę pomóc koordynować i zarządzanie zespołem zwiadowczym, ponieważ wszyscy już mnie znają. Mogę też zająć się dystrybucją żywności do pozostałych kryjówek. Mogę połączyć to z dystrybucją mikstur, za którą już i tak jestem odpowiedzialna. - Przestudiowała akta na stole między nimi. - Daj mi znać, czego jeszcze potrzebujesz.
Jestem i tak przy okazji właśnie słuchałam piosenki, którą polecasz przy czytaniu tego rozdziału. 😂
OdpowiedzUsuńHermiona zaczyna się stawiać Moodemu i bardzo dobrze bo bardzo źle ja traktują i Dracona też robią z nich popychadła i jak to nazwała są pionkami. Wykorzystują ich za bardzo. 😤
OdpowiedzUsuńNo i taką Hermionę to ja rozumiem!!!
OdpowiedzUsuńSuper, że w końcu zaczęła się stawiać! To ona jest atutem, a nie przeszkodą jak próbowali jej wmówić!
Przyznała się do miłości! o ja pierniczę! Nareszcie!!!
Cudownie, że w końcu się sama przed sobą otworzyła na to uczucie!
Więc to już tylko jeden krok do wyznania! :D
I ja jestem z niej dumna :D Uwielbiam tę Hermionę tu!
UsuńCóż, niewiele się pomyliłam z tym zabójstwem Kingsley'a. To faktycznie był akt miłosierdzia ale przed tym, by oszczędzić mu godzin tortur i bardzo powolnej i bolesnej śmierci… Ale to, jak Draco zdjął maskę kiedy go zabijał… To miał być jakiś pstryczek w nos w stronę Zakonu? Pokazał, co się stanie, jeśli nie dotrzymają warunków umowy dotyczących bezpieczeństwa Hermiony? Prawdopodobnie tak. Nie widzę innego powodu, dla którego miałby to zrobić. Kocha Hermionę i pragnie jej bezpieczeństwa. A ona kocha jego. I w końcu się do tego przyznała. Jeszcze nie przed nim, ale najważniejsze, że przed samą sobą. Nie pomyślałam jednak o tym, że on mógł zaplanować ten atak 😔 Czy miał inny wybór? Oczywiście, że nie. Nie miał wyboru, bo Voldemort wiedział, że ktoś wśród jego ludzi działa na dwa fronty. Teraz jeszcze bardziej będzie testował ich oddanie. Cóż, trochę rozbawiła mnie sytuacja z biblioteką 🙈 Draco mówił, że nie będzie problemu z tym, żeby Hermiona mogła dotykać tych książek, że Malfoyowie nie zdecydowali się na nałożenie zaklęć przeciwko mugolom ale w obecnym czasie Hermionie nie wolno było książek z biblioteki ruszać… Nie wiem, kto rzucił to zaklęcie, pewnie Astoria, żeby znowu móc coś udowodnić… Moody za to serio mnie wkurza. Działanie na własną rękę, podejmowanie szybkich i radykalnych decyzji co wcale im nie pomaga… ma pretensje do Hermiony za to, że poinformowała Draco o horkruksach, ale Zakon do tej pory sam nic w tej kwestii nie zdziałał…
OdpowiedzUsuńOch, masz rację z tym rzekomym uśmieszkiem Draco! Też uważam, że to jedyny powód, chyba, ze Głupotter miał mroczki z wrażenia, co też by mnie wcale nie zdziwiło.
UsuńW końcu Hermiona pokazuję swoją siłę i determinacje. Bardzo dobrze postąpiła w rozmowie z Moodym. Nie może być ciągle wykorzystywana razem z Draco. Reakcja Hermiony na śmierć Kingsley'a - wcale jej się nie dziwię. Przynajmniej teraz Moody jest świadomy co się stanie jak nie dotrzyma słowa odnośnie umowy. Podoba mi się to, że Hermiona w końcu zaakceptowała swoje uczucia i czekam kiedy zbierze się na odwagę i wyzna je Draco. Nie mogę doczekać się spojleru:P
OdpowiedzUsuńBuźka:*
Te nieme wyznania miłości były wzruszajace <3 Mam nadzieje, że będą mieli okazję powiedzieć to sobie w innych realiach :)
Usuń❤️⭐
OdpowiedzUsuń❗❗❗SPOJLER ❗❗❗
OdpowiedzUsuńHermiona spojrzała na ostrze trzymane w swoich dłoniach.
- Dostałam go w zeszłym tygodniu. Wiedziałam, że ci się uda. Pomyślałam, że powinnam być przygotowana.
Oczy Draco zabłysły.
- Jak to zrobimy?
Hermiona przygryzła dolną wargę.
- Nie jestem pewna. Powinniśmy prawdopodobnie rzucić zaklęcie bariery, aby powstrzymać potencjalne odbicie. Wtedy chyba muszę go dźgnąć. - Posłała mu słaby uśmiech. - Nigdy nie dźgałam żadnego pucharu.
- Ja to zrobię. - Wyciągnął rękę, by chwycić za miecz.
Hermiona potrząsnęła głową i cofnęła się, przyciskając miecz do ciała.
- Nie. Ja muszę to zrobić. W książkach jest bardzo mało informacji o horkruksach. Muszę go obserwować i przeanalizować, gdy zostanie zniszczony.
Będę niszczyć horkruksa! :D
UsuńBędą*
UsuńTaaaaaak!!!!!
UsuńZakon prowadzony jest przez tak niekompetentnych ludzi, że aż dziw, że jeszcze ktokolwiek tak żyje, chyba tylko dzięki szpiegostwu Draco. Nie ma co się dziwić, że Hermionę już trafił szlag, niech im wreszcie pokaże na co ją stać, sami są jak dzieci we mgle
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że przetrwali ile? 6lat? Niewyobrażalne...
Usuń🖤🖤🖤
OdpowiedzUsuńTeraz rozumiem, co macie na myśli, mówiąc, że wkroczyliśmy w etap równej pochyłej - śmierć takiego stratega, jak Shacklebolt, do tego niezaprzeczalny fakt, że Ruch Oporu pcha się bezmyślnie dosłownie wszędzie, licząc, że "wygra Światłem" bez uprzedniego pozbycia się horkruksów, to wszystko sprawia, że naprawdę nie ma się co dziwić, że Zakon przegra z kretesem. Pozostaje mi żywić nadzieję, że Hermiona i Draco jakoś pozbędą się większości z tych, które pozostały... Bardzo mnie też cieszy, że Hermiona wygarnęła Moody'emu! Następny mądry, ciekawe, co zrobi teraz, kiedy Kingsleya już nie ma! O, i proszę bardzo, kolejny wyznawca Miłości i Światła użył Zaklęcia Niewybaczalnego, no niesłychane. I co, wyrzekną się teraz Rona? Zostanie zepchnięty do podziemia jako, no nie wiem, może pielęgniarka? To by było coś! Hipokryci....
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Mała.