Muzyczna sugestia:
nilu - Are You With Me
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Marzec 2003
Hermiona aportowała się na Grimmauld Place. Jej proteaniczna bransoletka nie paliła jej alarmująco przez cały dzień. Przypuszczała, że oznaczało to, że nigdzie nie była pilnie potrzebna.
- Witamy zwycięskiego bohatera! - krzyknęła Angelina, gdy Hermiona minęła salon. Zatrzymała się niezręcznie, podczas gdy Angelina zerwała się ze swojego miejsca, a podążający za nią Katie, Parvati, Susan, Neville, Dean i Seamus stłoczyli się wokół, poklepując Hermionę po ramionach z podziwem.
- Nie mogę uwierzyć, że znowu udałaś się na misję.
- Prawie uderzyłam Freda, kiedy dowiedziałam się, że poszedł beze mnie.
- Cholernie niewiarygodne, że odzyskaliście Rona.
- Moody i Kingsley są wkurzeni - powiedział Neville, patrząc na nią poważnie. - Kingsley spędził dziesięć minut krzycząc na Remusa, kiedy ten przyszedł, aby zdać mu raport z misji.
Hermiona skinęła głową, kuląc się w duchu.
- Muszę się zgłosić. Gdzie on jest?
- Pokój wojenny.
Hermiona skinęła głową.
- W porządku. Dziękuję wszystkim. To był… - urwała, próbując wymyślić coś pozytywnego do powiedzenia. - … niezły dreszcz emocji, być znowu w walce. Po prostu cieszę się, że odzyskaliśmy Rona.
Kingsley stał nad stołem pokrytym zwojami. Hermiona zatrzymała się w drzwiach i czekała, aż spojrzy w górę.
- A więc wróciłaś?
- Wróciłam. Potrzebowałam trochę czasu na regenerację.
- Czy w końcu otrzymam jakąś wersję wydarzeń, która nie zawiera śmiertelnej pułapki, w której wszyscy oprócz zamierzonych ofiar w jakiś niewyjaśniony sposób zginęli? - Kingsley podniósł głowę, a Hermiona dostrzegła wściekłość na jego twarzy. Wyciągnął różdżkę i rzucił na pokój zaklęcie prywatności.
Hermiona weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi, opierając się o framugę.
- Nie mogłam wysłać ci wiadomości. Nie znałam lokalizacji ani żadnych konkretów. Harry nie powiedział mi, dlaczego zabiera mnie z Grimmauld Place, dopóki nie znaleźliśmy się w domu Tonks. Sądzę, że podejrzewał, że mogę próbować cię ostrzec. Miałam tylko piętnaście minut, żeby zdobyć zestaw leczniczy. Nie było cię. Moody zniknął. Nie było nikogo, kogo mogłam ostrzec, kto by nie chciał tam po prostu pójść.
- Poszłaś do Malfoya. - Kingsley obszedł stół, patrząc na nią.
- Informacje, które miał Harry, były od Szmalcowników. Próbowałam go ostrzec, że to pułapka, ale i tak zamierzał tam iść. Rozważałam ujawnienie Malfoya, ale nie sądziłam, że to ich powstrzyma. Pomyślałam, że gdybym zdołała skontaktować się z Dra-Malfoyem, mógłby on zaoferować nowe informacje, które mogłabym przekazać Harry'emu i Remusowi. Pomyślałam, że jeśli pojawią się sprzeczne dane, może to kupić czas. Ale Malfoy nie przyszedł, kiedy tam byłam. Zostawiłam mu notatkę ze wszystkimi informacjami, jakie miałam.
- To była pułapka.
Hermiona krótko skinęła głową.
- Najwyraźniej nawet nie spodziewali się, że się na to złapiemy.
- A potem?
- Mieli nad nami przewagę liczebną. Nie sądzę, żeby wielu z tamtych Śmierciożerców miało jakiekolwiek doświadczenie w walce. Draco powiedział, że byli to głównie nowicjusze. Ale pojawił się wilkołak, a liczby były wręcz absurdalne.
Hermiona spojrzała w dół i westchnęła cicho, po czym spojrzała w górę.
- Rabastan Lestrange nie żyje. To był jego pomysł. Malfoy pojawił się kilka minut po tym, jak Ron został ukąszony.
Wyraz twarzy Kingsleya nie był zaskoczony.
- Jak on ich wszystkich zabił?
- Zabił przynajmniej jedną trzecią z nich podczas pojedynków. Potem on… miał jakąś klątwę próżni zawartą w artefakcie. Przeszedł przez pole i aktywował go, kiedy mnie złapał. Klątwa nie wpływała na dzierżącego artefakt, a ochrona została rozszerzona na mnie poprzez dotyk. Udusił wszystkich, ożywił Harry'ego i pozostałych, wymazał im pamięć, a potem zostawił ich poza osłonami. Nie pozwolił mi zostać, żeby sprawdzić stan któregokolwiek z nich.
- Co ci się stało? - Kingsley przyglądał się jej uważnie. Jego oczy spoczęły na jej poranionym nadgarstku.
Hermiona opuściła rękaw.
- Nic, czego nie można by wyleczyć. Użyłam klątwy Carbonescere, by zabić wilkołaka. Kiedy miałam do czynienia z początkową reakcją na moją magię, ktoś mnie dźgnął. - Odwróciła wzrok i na chwilę zacisnęła usta. - Harry nie spodziewał się, że to pułapka, więc nie przydzielono mi partnera. Myślę, że sądził, że Ron będzie ze mną, ale… cóż, Ron jest partnerem Harry'ego. Gdy tylko pojawili się Śmierciożercy, wszyscy połączyli się w swoje domyślne pary, więc walczyłam solo... - urwała, gdy jej głos załamał się i spojrzała na swoje stopy. - Co prawdopodobnie i tak było najlepszą opcją. Draco i tak nigdy nie wyszkolił mnie do walki z partnerem.
Na jej butach wciąż była krew. Wzięła głęboki oddech.
- Dra-Malfoy powiedział, żeby przekazać Moody'emu, że jego pomoc jest uzależniona od mojego przetrwania.
- Jestem już tego świadomy - odparł Kingsley twardym tonem. - Nigdy więcej nie pójdziesz na kolejną misję. Nie obchodzi mnie, jeśli ktoś poprosi cię o uratowanie Harry'ego. Nie będziesz zbierać składników. Nie będziesz opuszczać kryjówek, chyba że w celach kontaktowych. Twoim zadaniem, Granger, jest pozostać przy życiu i trzymać Malfoya w ryzach.
Hermiona wzięła krótki oddech i poczuła buntowniczą wściekłość w swojej piersi. Gapiła się na niego przez kilka sekund, po czym zmusiła ściany oklumencji do pozostania na miejscu i przełknęła wszystko, czym chciała w niego splunąć.
Wykręciła szczękę i odwróciła wzrok.
- Tonks zadawała pytania dotyczące mojego zniknięcia i szkolenia. Powiedziałam jej, żeby porozmawiała z Moodym.
- Zajmę się tym - powiedział Kingsley, poprawiając swoje szaty.
Hermiona skinęła lekko ze zrezygnowaniem i chwyciła framugę drzwi, czując strukturę słojów drewna pod palcami.
- Ron został poważnie poturbowany. Dziś wieczorem musi zostać odizolowany.
- Mamy do czynienia z większym problemem. Został naznaczony. Na jego prawym nadgarstku jest namiar, którego nie możemy usunąć.
Hermiona poczuła ciarki na ciele i ciężar, jakby w jej żołądku pojawił się głaz.
- Szekla? To kajdany na nim, prawda? Próbowałam je usunąć, kiedy go leczyłam. Czy to… czy myślisz, że to właśnie rozwijało Sussex?
- Wydaje się być to wielce prawdopodobne. To wyjaśnia, dlaczego go tam trzymali, zamiast zwabić Harry'ego do pustego budynku. Na szczęście wiedzieliśmy, że jest na to szansa, a Remus przynajmniej miał rozsądek, by nie zabierać Rona na Grimmauld Place. Alastor monitoruje sytuację. Wygląda na to, że Śmierciożercy znają dzięki temu przybliżoną lokalizację domu Tonks. Dopóki nie uda nam się zejść z ich celownika, będzie on narażać nasze kryjówki. Jeśli w jakiś sposób wykorzystują mroczne istoty, aby przebić się przez Fideliusa, nasze dni są policzone.
Hermiona z trudem przełknęła ślinę.
- Skontaktowałeś się z Severusem? Kto przeprowadził analizę kajdan? Nie zrobiłam tego wczoraj, a powinnam była... To było nieodpowiedzialne z mojej strony. Mogę wrócić.
Kingsley gwałtownie potrząsnął głową.
- Nie zbliżysz się ponownie do tego domu. Severus jest na zmianie w laboratoriach. Będzie za godzinę na spotkaniu Zakonu.
- W porządku. Potrzebujesz czegoś jeszcze?
Kingsley spojrzał z powrotem na stół.
- Nie. Później możesz przekazać Alastorowi pełen raport.
Hermiona odwróciła się, by wyjść. Była w połowie drzwi, kiedy Kingsley ponownie przemówił.
- Granger.
Odwróciła się i zobaczyła, że Kingsley się na nią gapi.
- Wszystko w porządku?
Wzruszyła ramionami.
- Tak, wszystko ze mną w porządku.
- Miło mi to słyszeć. Nigdy nie wybaczyłbym Harry'emu, gdyby doprowadził do twojej śmierci, żeby uratować Rona.
Hermiona uśmiechnęła się gorzko i mocniej ścisnęła klamkę.
- Wiem, że Draco jest niezbędny. Będę bardziej ostrożna.
Twarz Kingsleya zmieniła się.
- Nie o to mi chodzi. Kiedy Remus zgłosił, że myśleli, że zostałaś schwytana… - Kingsley wziął głęboki oddech i odwrócił od niej wzrok. - Opłakiwałbym twoją stratę... Bardziej niż opłakiwałbym utratę kogokolwiek innego w Zakonie.
Hermiona przechyliła głowę na bok nie wierząc mu. Kącik jej ust drgnął lekko i uniosła brew.
- Czyżby? - prychnęła, potrząsając głową. - Czy to dlatego nazywasz mnie Granger? Ponieważ jestem dla ciebie taka ważna?
Kingsley posłał jej smutny uśmiech.
- Nazywam cię Granger, aby przypomnieć sobie, że jestem odpowiedzialny za więcej ludzi niż tylko tych, których lubię. - Westchnął i przez chwilę wpatrywał się w stół, zanim znów spojrzał na nią. - To byłby zaszczyt zaprzyjaźnić się z tobą w innym życiu, Hermiono Granger.
Hermiona przyglądała mu się przez kilka sekund.
- Może… w innym życiu moglibyśmy być przyjaciółmi. Ale… nie sądzę, żebym kiedykolwiek wybaczyła ci w tym.
Kingsley powoli skinął głową i odwrócił od niej wzrok.
- Na wypadek, gdyby nigdy nie nadarzyła się okazja, by powiedzieć to później… Przepraszam. Przepraszam za wszystko, o co cię prosiłem.
Hermiona milczała przez kilka sekund, zanim westchnęła cicho.
- Gdybyś nie zapytał, zaoferowałbym to sama. - Wzruszyła ramionami. - Nigdy mnie nie do niczego nie zmuszałeś. Jestem sama sobie winna swoich wyborów.
Przeszła przez drzwi i ruszyła korytarzem.
Severus przybył kilka godzin później przynosząc raport o kajdanach. To był nowy prototyp. Do usunięcia trzeba było Mrocznego Znaku. Opracowywano bardziej złożone projekty.
Po ujawnieniu tych informacji zapadła długa cisza.
- Cóż, to nie jest… mogło być gorzej - powiedział Charlie po minucie. - W takim razie Snape może je zdjąć. Albo jeden z naszych więźniów. Kilku z nich jest naznaczonych, prawda?
- Mogę usunąć kajdany Rona Weasleya, ale kiedy to zrobię, Sussex będzie o tym wiedzieć, a następny projekt, który stworzą, może wymagać bardziej skomplikowanego mechanizmu - Severus parsknął pogardliwie na słowa Charliego.
- Masz lepszy pomysł? - Charlie uniósł podbródek i spojrzał wyzywająco na Severusa.
- Usuniemy namiar z Rona - powiedział Kingsley, opierając palce na krawędzi stołu i stukając nimi w zamyśleniu. - Jednak dopóki nie będziemy mieli lepszych informacji o kajdanach, nie będzie dalszych akcji ratunkowych. Nie możemy sobie pozwolić na zdemaskowanie i utratę większej liczby kryjówek.
- Cóż, czy Snape nie powinien tego wiedzieć, skoro tam pracuje? Myślałem, że to był główny powód, dla którego go zatrzymaliśmy.
- Nie prowadzę całego laboratorium - warknął złośliwie Severus. - Działam w zakresach eliksirów i klątw. To nie ja prowadzę eksperymenty na mrocznych stworzeniach lub opracowuję śledzące kajdany z namiarem. Istnieją ograniczenia dotyczące ilości informacji, które mogę podać wam bez ryzyka. - Jego ciemne oczy spoczęły na chwilę na Hermionie. - W przyszłym tygodniu mogę przynieść lepsze informacje.
- Zabierzemy drużynę do domku Tonks i ściągniemy kajdany z Rona. - Kingsley zwinął zwój z informacjami, który przyniósł Severus, i podał go Hermionie i Fleur, by się mu przyjrzały. - Według Alastora, Śmierciożercy mają tylko mgliste pojęcie, gdzie obecnie znajduje się chata. Zbierzemy dwudziestoosobową grupę i podzielimy się na mniejsze zespoły. Fred i Charlie będą eskortować Severusa i mnie przez zaklęcie Fideliusa, aby usunąć kajdany z namiarem. Wszyscy inni będą działać jako wabiki. Prawdopodobnie będziemy musieli wywalczyć sobie wyjście. Pójdziemy pod wpływem Eliksiru Wielosokowego. Spowoduje to zamieszanie co do tego, do kogo należy celować. Wyślę wiadomość Potterowi i Moody'emu, aby się nas spodziewali. Granger, przygotuj dawki Eliksiru Wielosokowego.
- Będę potrzebować listę tożsamości i limit czasu - powiedziała Hermiona, wstając.
- Dwugodzinna dawka... - Kingsley zamyślił się na chwilę, po czym dodał: - Użyj włosów Harry'ego. Będą go tam oczekiwać. Nie spodziewają się, że pojawi się on w dwudziestu czterech formach. Zamieszanie kupi nam czas. Będziemy musieli odizolować Remusa i Rona, kiedy wrócą na Grimmauld Place. Fleur, zabezpiecz dwa pokoje w piwnicy.
Hermiona skinęła krótko głową i skierowała się do swojej szafki na eliksiry, pozostawiając reszcie Zakonu strategię i debatę na temat pozostałej logistyki misji.
Hermiona przygotowała eliksiry i patrzyła, jak pokój pełen ludzi przemienia się w grupę postaci jej najlepszego przyjaciela, po czym wszyscy opuścili Grimmauld Place.
Najgorsze było czekanie. Hermiona stała w holu i patrzyła, jak wskazówki zegara przesuwają się powoli po jego tarczy.
Nienawidziła czekać.
Kingsley i Moody, Harry, Ron, Severus i większość Weasleyów i Zakonu. Wszyscy byli w domku Tonks. Hermiona została sama. Może Draco tam był, uwięziony między utrzymaniem swojej przykrywki a wsparciem Zakonu.
Wszystko mogło się dziać.
Dorastając, nigdy by nie pomyślała, że będzie osobą, która zgodziłaby się zostać w tyle, gdy inni walczą. Gryfonka. Myślała, że odwaga zawsze postawi ją na pierwszej linii frontu.
Pragmatyzm odebrał jej blask bohaterstwa.
Przycisnęła dłoń do okna i spojrzała na ciemniejącą ulicę. Pełnia księżyca miała pojawić się za pół godziny.
Zegar nadal odmierzał nieustanny upływ czasu.
Podpierała się oklumacją. Zebrała wszystkie ostatnie wspomnienia, starannie je uporządkowała, a następnie odsunęła, aż jej umysł pozostał czysty.
Śmierciożercy czekający w domku Tonks nie byli nowicjuszami. Fred przecisnął się przez drzwi z ręką przyciśniętą do boku głowy. Jego ucho zostało odcięte przez klątwę. Moody wrócił z ręką i ramieniem tak okaleczonym, że Hermiona początkowo obawiała się, że je straci. Remus był już w trakcie transformacji, kiedy Tonks wpadła przez drzwi i zaciągnęła go do piwnicy.
Kilka minut później przez drzwi weszło dwóch Harrych. Jeden jęczał i mocno opierał się o drugiego.
- Chodź, Ron. Jesteśmy w domu. Niech ktoś da mu eliksir przeciwbólowy! - powiedział prawdziwy Harry, na wpół opadając, ciągnąc Harry'ego-który-był-Ronem w głąb holu.
Hermiona opadła obok nich i wyciągnęła różdżkę. Ron płonął i był tylko w połowie przytomny. Połączenie utajonej likantropii i pełni księżyca sprawiło, że wił się w agonii.
- Kurwa! Do diabła! - Ron szlochał, wyginając się do tyłu, aż wyglądał jakby miał pęknąć mu kręgosłup. - Zatrzymaj to. Zatrzymaj to!!!
Wbił paznokcie w swoje ramię, drapiąc je szponami. Harry starał się unieruchomić jego ramiona i zapobiec dalszemu okaleczeniu.
Ręce, nogi i ciało Rona drżały i pękały, gdy Eliksir Wielosokowy przestał działać. Nawet gdy jego rysy ponownie się pojawiły, trzaskanie i drżenie jego ciała nie ustało. Kości w jego barkach i ramionach wciąż się łamały i rozciągały, a następnie wskakiwały z powrotem na miejsca. Jego palce były przemienione w wielkie pazury, którymi przeciągał po drewnianej podłodze, krzycząc i wyrywając się. Warczał w agonii, gdy jego ciało walczyło z częściową przemianą.
Hermiona i Harry strzelali ogłuszaczami w jego głowę. Ron ledwo się wzdrygnął. Obrócił się i zamachnął z kierunku gardła Hermiony, ale na chwilę przed tym, jak w nią uderzył, rzuciła przed siebie tarczę.
- Ogłuszcie go! Wszyscy go ogłuszcie!
Hermiona cofnęła się tak szybko, jak mogła, gdy Ron obrócił się, szarpnął i ponownie rzucił w jej kierunku.
Potrzeba było dziesięciu celnych ogłuszaczy, żeby go znokautować.
Hermiona siedziała na środku podłogi, dysząc, gdy Neville, Seamus i kilku innych zabrało nieprzytomne ciało Rona do piwnicy.
Harry leżał obok niej na podłodze, ściskając jej rękę tak mocno, że pomyślała, że jej kości mogą pęknąć.
- Nie wiedziałem. Nie wiedziałem, że tak będzie. - Harry wydawał się być zagubiony.
Hermiona spojrzała na ich dłonie.
- Nie może się wydostać. Wilkołak nie może się w pełni wydostać. - Wpatrywała się w krew i wyżłobienia na podłodze. - Być może będziemy musieli omówić fakt, żeby Remus całkowicie go przemienił.
Nadal siedzieli razem na podłodze, kiedy Kingsley wszedł przez drzwi, wyglądając na wykończonego.
- Straciliśmy co najmniej trzech - powiedział Kingsley. - Nie dowiemy się kogo, dopóki wszyscy się nie zgłoszą.
Sturgis Podmore, Susan Bones i pięciu innych bojowników Ruchu Oporu nie powróciło na Grimmauld Place. Zostali uznani za zmarłych.
Łatwiej było wierzyć w ich śmierć niż bać się, że zostali schwytani.
Hermiona wpadła na Tonks po odprawie członków Zakonu. Ich oczy spotkały się, a Hermiona przyjrzała się wyrazowi twarzy kobiety. Troska i podejrzenia, które widziała w jej oczach poprzedniego dnia, zniknęły.
Moody lub Kingsley wymazali jej pamięć, jeszcze zanim opuściła domek.
Hermiona leżała tej nocy w łóżku, wpatrując się w sufit. Kingsley przyniósł tajny zwój analiz kajdan zdjętych z Rona. Nie mogli przynieść ich na Grimmauld Place bez przyciągnięcia za sobą ich namiaru.
Hermiona przeprowadziła wstępne badanie ich magii. To było solidne zaklęcie. Szekle zostały wykonane z wolframu, mocnego, ale przewodzącego magię. Szczegóły zaklęcia, przez które kajdany rozpoznawały rzucającego jako noszącego Mroczny Znak, były oparte na genialnie złożonej formule arytmetycznej i technice zaklęć, z którą Hermiona nigdy wcześniej się nie spotkała.
Analizowała nieustannie te informacje w myślach i nie wiedziała, co robić. Informacje były już częściowo nieaktualne. Następne kajdany zostaną ulepszone. Zasady ich działania będą trudniejsze lub nawet niemożliwe do złamania przez Zakon.
Nawet gdyby znalazła lukę w ich działaniu, Zakon niekoniecznie byłby w stanie to wykorzystać. Musieliby zdecydować, czy poczekać z użyciem tych informacji do ważnego momentu, czy skorzystać z nich natychmiast. Każda luka i wada, której by użyli, skutkowałaby ponownym przeprojektowaniem kajdan przez Sussex.
To było jak kod Enigmy. Gdyby Zakon zdołał przebić się przez zaklęcia, skutkowałoby to jedynie szybszym udoskonaleniem go przez Śmierciożerców.
Przewróciła się na bok i zastanawiała, czy kajdany zostałyby wynalezione, gdyby Draco nie umożliwił Zakonowi zorganizowania tylu włamań do więzień. Gdyby Zakon nie przeprowadził tak skomplikowanego ataku w czerwcu i nie zniszczył pierwotnego oddziału rozwoju klątw.
Czy to było nieuniknione? A może to właśnie oni to spowodowali? Gdyby tego nie zrobili, czy istniałby inny sposób, aby Ruch Oporu wytrwał tak długo? A może wojna już się skończyła?
Nie wiedziała.
Mogła się tylko zastanawiać.
Jej łóżko było zimniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Spała przez dwie godziny, zanim poczuła, że nie może już dłużej. Zeszła do kuchni i zrobiła sobie herbatę.
Ponownie spojrzała na zwój pełen analiz, a potem wyjrzała przez okno na księżyc w pełni. Świetlisty, zimny srebrny. Jako dziecko kochała księżyc. Jego miesięczna ewolucja i subtelne piękno zawsze ją fascynowały. Od czasu spotkania z Remusem na trzecim roku księżyc stał się w jej oczach tragiczny i złowieszczy. Jego piękno zwiastowało ból.
Ron zacznie go nienawidzić.
Owinęła ręce wokół kubka i poczuła, jak ciepło wdziera się do wnętrza jej dłoni.
Było jej zimno. Na zewnątrz. W środku. Było jej zimno.
Teraz zawsze będzie jej zimno. Na zawsze pozostanie w niej jakiś ślad.
Położyła głowę na stole i prześledziła strukturę słojów drewna pod palcami. Tęskniła za Draco. Chciała go dotknąć. Chciała schować się w jego ramionach i zapomnieć o całym swoim życiu.
Wojna ją pożerała, aż poczuła się tak, jakby zostały z niej tylko najdrobniejsze strzępy. Jakby pazury wojny wbiły się w jej pierś i nie mogły się wyrwać. Jakby mogła jedynie wyciąć sobie płuca i oczekiwać przeżycia. Przy Draco czuła, że żyje. Jakby znowu oddychała po latach zapomnienia, jak robić wszystko, by przeżyć.
Mocniej ścisnęła kubek, aż jego gorąco zaczęło zanikać.
Nie wiedziała nawet, jak się z nim skontaktować. Nie, chyba że było to w imieniu Zakonu. Dała mu swoje słowo, że inaczej go nie wezwie.
Obróciła pierścień wokół palca.
Zastanawiała się, czy był w domku Tonks. Czy był ranny lub kontuzjowany.
Lekko drgnęła i zanotowała w pamięci. Użył eliksiru przeciwbólowego na jej nadgarstku. Nawet gdyby mógł zastąpić wszystko inne w zestawie, było mało prawdopodobne, aby Severus podzielił się tym eliksirem z armią Śmierciożerców. Będzie musiała dać mu nową fiolkę, kiedy znów go zobaczy.
Potrzebowała też więcej ślazu. Zaczęła katalogować miejsca, w których mogłaby go znaleźć. Potem przerwała, a jej serce zamarło.
Nigdy więcej zbioru składników.
Hermiona przygryzła wargę i spojrzała na swoje dłonie. Zbieranie i uzupełnianie zapasów składników należało do niej. Było to przerażające i niebezpieczne zajęcie, ale należało do niej. Szansa na ucieczkę z Grimmauld Place choć na kilka godzin. Szansa, by poczuć wiatr na twarzy i chłód porannej rosy na rękach. By zauważyć, że pory roku powoli się zmieniają.
Spojrzała tęsknie przez okno.
Czuła się jak ptak, którego skrzydła były powoli przycinane, coraz krótsze i krótsze, aż prawie zostały odcięte.
Westchnęła i odwróciła się od okna. Ponownie spojrzała na zwój, zaznaczając fragmenty z potencjalnymi szczegółami, które powinna sprawdzić.
W następny wtorek udała się do chaty po raz pierwszy bez wcześniejszego zbioru składników. Czuła zdenerwowanie, patrząc na drzwi. Nie była pewna…
Za każdym razem niemożliwe było przewidzenie, co zrobi Draco.
Jej szczęka zadrżała, a palce oderwały się od klamki. Cofnęła dłoń, zwinęła ją w pięść i zmusiła się do wzięcia głębokiego oddechu.
Przypomniała sobie, że to była jej praca. Nie miało znaczenia, co działo się z tygodnia na tydzień. To nigdy nie miało znaczenia. To nadal było jej pracą.
Przełknęła i mocno zacisnęła usta, gdy wyciągnęła rękę i otworzyła drzwi.
Draco pojawił się zaraz po tym, jak weszła do środka.
Aportował się, prawie na niej, chwycił ją mocno i oparł o ścianę, gdy jego usta uderzyły w jej. Czuła jego głód. Był w jego rękach, gdy przesuwał nimi wzdłuż jej ciała. Był w jego oddechu, kiedy jęknął nierówno przy jej ustach.
Oczy Hermiony rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy została przyciśnięta do niego. Jej palce złapały za jego szatę. Zamknęła powieki i odwzajemniła pocałunek.
Jego ręka uniosła się i chwyciła jej szczękę, tuż pod uchem. Jego palce owinęły się wokół nasady jej szyi, odchylając jej głowę do tyłu, gdy całował ją głębiej.
Przylgnęła do niego, a on przyciągnął ją bliżej, owijając ramię wokół jej talii. Cały świat upadł. Hermiona pocałowała go żarłocznie. Chciała wlać się w niego.
Podciągnął ją do góry, a ona owinęła nogi wokół jego bioder. Jej palce zaplątały się w jego włosach, gdy poczuła jego zęby na ustach i języku.
To było jak upadek. Przyszpilił ją do ściany. Ledwo wiedziała, gdzie się kończyła, a on zaczynał. Jej płuca płonęły, ale nie chciała odrywać swoich ust od jego.
Wtedy naprawdę poczuła jakby spadała. Ściana za nią zniknęła, a ona leżała na materacu pod baldachimem. Ledwo zauważyła wirowanie aportacji.
Odsunęła usta od Draco, tylko na chwilę, żeby móc się rozejrzeć, po czym ponownie się do nich przyssała. Ściągnął jej koszulę, a ona gwałtownie rozpięła jego spodnie.
Szybko. Mocno. Była na niego gotowa. Przeciągnęła paznokciami po jego plecach, kiedy się w niej zatopił.
W jej umyśle nie było miejsca na nic innego. Dotykanie go. Poruszanie się przy nim. Odczuwanie jego obecności. Świat ograniczył się do jednego punktu: Draco, jego rąk i oczu, bicia jego serca. Owinęła ramiona wokół niego, całując go, nieustannie i żarłocznie.
Potem przez kilka minut leżeli spleceni, z czołami przyciśniętymi do siebie razem, dysząc.
Pocałował ją między oczami, a jego dłoń musnęła jej twarz. Potem cofnął się i przesunął dłońmi po jej ciele, uważnie przyglądając się jej ramionom i reszcie ciała. Uniosła głowę, żeby zobaczyć, co robi.
- Nie brałaś udziału w bitwie w chacie, prawda? Nie zauważyłem, żeby któryś z Potterów walczył tak jak ty, ale nie mogłem być całkowicie pewien. - Przesunął palcami po muszli jej ucha, a potem w dół jej ramienia.
Hermiona cofnęła się i potrząsnęła głową, również patrząc na niego, przeciągając dłonią po jego torsie. Nie miał żadnych widocznych obrażeń.
- Nie było mnie tam. To był planowany nalot. Kingsley nigdy by mnie tam nie zabrał. - Jej szczęka drgnęła lekko i odwróciła wzrok. - Nie musisz się martwić. Nie jestem… - urwała, gdy słowa zamarły na chwilę w jej ustach. - Nie wolno mi już opuszczać kryjówek, poza kontaktem z tobą... Nie musisz się więc martwić.
Draco westchnął z ulgą i opadł na nią, całując ją w czoło.
Hermiona zamknęła oczy i zacisnęła usta.
- Co jest nie tak?
Podniosła głowę i zauważyła, że Draco patrzy na nią z kamienną twarzą.
Kącik jej ust drgnął.
- Lubiłam chodzić na zbiór. To była jedyna rzecz, która była znośna. - Jej oczy opadły i splotła swoje palce z jego. Patrzyła na jego dłoń w swojej. - Moje życie staje się coraz mniejsze i ciemniejsze.
Nastąpiła pauza.
- Przepraszam.
Wzruszyła ramionami pod nim.
- To nie tak, że to twoja wina. Powiedziałeś im, że muszą utrzymać mnie przy życiu. Kingsley jest tym, który zdecydował, że oznacza to, że nie wolno mi już zbierać składników ani opuszczać kryjówek. Rozumiem go. Jest odpowiedzialny za cały wysiłek wojenny. Nie mam zamiaru prosić go, by planował cokolwiek inaczej z powodu moich osobistych uczuć. Ja tylko… - urwała. - Wciąż się z tym godzę.
- Nie zdawałem sobie sprawy, że to dla ciebie ważne.
Zamknęła na chwilę usta, wahając się.
- Czasami… to było najbliższe wolności, co miałam.
Poczuła, jak całe jego ciało zamiera.
- Tylko… tylko do końca wojny - powiedział tonem, który był w połowie błaganiem, a na pół przysięgą.
Hermiona prychnęła.
- Tylko do tego czasu? Kiedy to będzie? - Posłała mu gorzki uśmiech. - Jak myślisz, jaki koniec wojny w jakiś sposób okaże się dobrym dla każdego z nas? Jeśli Zakon w jakiś sposób wygra, jestem pewna, że Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów nagle zechce się zaangażować. Będą przewodniczyć wszystkim procesom. Powiedziałam ci już, że duża część mojej działalności była w dużej mierze nieusankcjonowana, a Zakon ma być demokratyczny. Kiedy wszystko wyjdzie na jaw… - Odwróciła wzrok. - Nie stworzy to zbyt ładnego obrazu. - Uniosła brwi i westchnęła cicho. - Jeśli będę mieć szczęście, zabiorą mi jedynie różdżkę na kilka lat. Są pewne rzeczy…
Jej klatka piersiowa ścisnęła się, gdy pomyślała o małym pokoju w jaskini na plaży. Krew. Oskórowane dłonie i stopy. W ciągu roku Gabrielle stała się okrutniejsza i jeszcze bardziej kreatywna. Powodowane przez nią urazy były coraz rzadziej odwracalne, a Kingsley nie powstrzymywał jej, ponieważ Zakon potrzebował informacji.
Imię Hermiony znajdowało się obok nazwiska Kingsleya we wszystkich aktach więźniów. Jej pismo starannie katalogowało w precyzyjnych, klinicznych terminach rany, które leczyła, dokładny stan każdego więźnia, kiedy umieszczała ich w stanie zastoju.
Była tam. Wiedziała. Była współwinna.
Przełknęła.
- Nie jestem tak dobrą osobą, za jaką mnie masz. Mogłabym... równie dobrze skończyć w Azkabanie.
Draco milczał przez chwilę, patrząc na nią. Jego palce drgnęły i zacisnęły się wokół jej.
- Ucieknij. Powiedz słowo, a cię wyciągnę. Nie musisz tu zostawać.
Tchórzliwa część jej samej podniosła się i rozwinęła na jego słowa. Być na zewnątrz. Wolna. Z dala od wojny.
Nie wiedziała, jak bardzo tego pragnęła, dopóki nie usłyszała, że ktoś to powiedział.
Idea życia bez wojny - pragnęła tego.
- Wiesz, że tego nie zrobię - powiedziała, patrząc mu w oczy.
Wyraz jego twarzy był gorzki, a oczy zmieniły się, ukazując zmęczoną rezygnację. Pokiwał głową.
- Moja oferta pozostaje aktualna. Powiedz słowo, a cię wyciągnę.
Studiowała go.
- A co z tobą?
Zaśmiał się gorzko.
- Gdybym mógł uciec, zniknąłbym jeszcze za życia mojej matki.
Hermiona powoli skinęła głową. Nigdy by tu nie był, gdyby miał jakikolwiek wybór.
- Oczywiście. Czy uciekłbyś teraz, gdybyś mógł?
Gapił się na nią, jego oczy były srebrne i niezachwiane.
- Z tobą bym to zrobił.
- Więc… Więc uciekniemy razem. Po wojnie. - Przycisnęła jego dłoń do mostka, a on poczuł, jak łomocze jej serce. - Kiedy wojna się skończy. Uciekniemy gdzieś, gdzie nikt nas nie zna. My… znikniemy. Kiedy to się skończy.
Jego oczy zamigotały na chwilę, zanim napotkał jej spojrzenie i uśmiechnął się blado.
- Oczywiście, Granger.
On kłamał.
Oboje kłamali.
Myślenie, że mogą razem od tego uciec, było bajką. Iluzją, że wszystko skończy się wystarczająco dobrze.
Ścisnęła mocniej jego dłoń i spojrzała mu w oczy, aż iluzja zniknęła.
- Na Rona został nałożony namiar przez kajdany - powiedziała po minucie. - Z Sussex. Czy byłbyś w stanie uzyskać więcej informacji o ich działaniu? Nad jakimi innymi prototypami pracują?
- Zobaczę co da się zrobić - powiedział urywanym głosem. Odsunął się i wykręcił szyję tak, że zatrzeszczała.
Hermiona spojrzała na niego. Był niemożliwie elegancki, ale za chudy. Prawie wychudzony. Jego skóra była blada jak marmur. W słabym świetle poranka mógł być postacią na obrazie. Jego blizny sprawiały, że widok był makabryczny.
Nie mogła na niego patrzeć i nie widzieć wojny. Została w nim wyryta.
Usiadła i poprawiła spinki we włosach.
- Nienawidzę twoich włosów upiętych w ten sposób - powiedział nagle.
Hermiona obejrzała się i uniosła brew.
- Zawsze mogę je ściąć.
Na jego twarzy pojawiła się uraza. Uśmiechnęła się do niego krzywo i wzruszyła ramionami.
- Podczas pracy muszę je trzymać z dala od twarzy. Zawsze jestem na wezwanie. Najbardziej sensownym jest, aby takie pozostały.
Odwrócił wzrok na kilka minut.
- Chcę widywać cię częściej.
Kącik jej ust drgnął.
- W porządku. Masz na to czas?
Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć, a ona mogła zobaczyć głód w jego oczach. Zaborczy. Wygłodniały.
Wyciągnąłby ją z tygla wojny i ukrył, gdyby tylko mu na to pozwoliła. Widziała konflikt w jego oczach. Widok Draco powstrzymującego się, gdy patrzył na nią i rozważał swoje opcje, był znajomy.
Potrzeba. Potrzeba. Potrzeba. Czuła ją jak bicie serca.
Jeśli nie mógł jej ukryć, chciał zaskarbić ją dla siebie tak bardzo, jak tylko mógł.
Zakochała się w smoku.
- Dla ciebie również mogę być na wezwanie. Każdego popołudnia mam sześciogodzinną zmianę na oddziale szpitalnym, ale reszta czasu mojej pracy jest elastyczna. Możesz mnie wzywać, a przybędę tak szybko, jak będę mogła
- Wezwę cię wtedy, kiedy będę mógł. Jeśli pierścień aktywuje się tylko raz, nie będzie to związane z Zakonem.
Draco podniósł płaszcz z podłogi i wyciągnął z niego zwój.
- Jakieś nowe życzenia w tym tygodniu? - zapytał, podając jej go. Jego usta wykrzywiły się szyderczo, gdy zadał to pytanie. - Oprócz informacji o namiarze i kajdanach?
Potrząsnęła głową.
- To główny priorytet.
Kiedy sięgnęła i chwyciła zwój, cofnął go, przyciągając ją do siebie. Zamknął dłoń wokół jej nadgarstka.
Poczuła, jak pergamin wyślizguje się z jej palców, gdy jego druga ręka przysunęła się do jej gardła, a on ją pocałował.
Pocałował ją, a ona pocałowała jego.
Moje kochane cudaczki dwa! 😍 Patrzenie na nich, jak są tak zakochani w sobie to cudowny widok ❤️ Draco chłonie ją całą i pragnienie się z nią rozstawać. Robi wszystko, byle tylko z nią być. Jak cholernie będzie go bolało to, gdy nagle zniknie… Naprawdę nie chcę myśleć o tym, jak się czuł kiedy musiał robić te wszystkie okropne rzeczy, kiedy do niego wróciła 😔 Ale żeby jej teraz aż tak wolność ograniczać? Nawet na głupi spacer po zbiory nie może wyjść, bo Draco się martwi, co jest urocze ale też trochę wkurzające 🙈 Teraz tak myślę, że Hermiona serio mogłaby mieć przewalone, gdyby wszyscy się dowiedzieli, w czym brała udział. Że pozwalała na tortury więźniów i to w taki bestialski sposób. Draco jednak zawsze będzie widział w niej dobro. Ona go uwolniła, pokazała, że jednak może być choć trochę szczęśliwy będąc z kimś, komu na nim zależy. Cóż, nie tylko jemu. Kingsley może faktycznie nie okazuje tego w dość przejrzysty sposób, ale wierzę mu, że żałowałby jej. Choć podejrzewam, że byłoby to spowodowane tym, że straciliby jednego z wybitniejszych uzdrowicieli. Za to Harry się kuźwa popisał… Ale to nic nowego akurat… Hermiona znowu miała rację, ale Potter musiał udawać, że wie lepiej. Szkoda mi Rona, że musi teraz przechodzić przez to wszystko. To będzie dla niego bardzo bolesne. A jeszcze jeśli zajdzie potrzeba całkowitej przemiany… Oh masakra! A może by się tego udało uniknąć, gdyby zdziałali w bardziej przemyślany sposób. No i pojawiły się nasze "kochane" kajdany. Początek końca…
OdpowiedzUsuńTo takie dylematy nierozstrzygalne, to zachowanie Hermiony. W końcu to wojna - metody okrutne, ale czy akurat w tej wojnie istnieją moralnie dobrzy i źli? Po dobroci informacji się nie wyciągnie, z drugiej strony czy to nadal usprawiedliwia jakiś poziom okrucieństwa? Ciężko o tym myśleć...
UsuńTe kajdany nadal mnie przerażają :(
Wiem, jak to zabrzmi, ale moim zdaniem istnieją sytuację wyjątkowe - jak ta wojna. I wtedy należy poświęcić jednostki w imię większego dobra. Fakt, że Kingsley prosi i pozwala Hermionie na takie poświęcenie, moim zdaniem nie jest przejawem egoizmu, ale właśnie szlachetności - przecież jego na pewno też wyniszcza wszystko co musi robić.
UsuńTo jest takie dobre! Ta słodko gorzka relacja między nimi. To uczucie, któremu oboje pozwolili wyjść na zewnątrz aż bije z każdego ich gestu. Chyba w żadnym opowiadaniu Draco jako kochanek nie był dla mnie tak cholernie doskonały.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postawa Hermiony względem Kingsleya - okej wykonam twoje rozkazy, bo muszę, ale nie jesteśmy już przyjaciółmi i nie będziemy. Świetnie pokazuje, że Hermiona nie jest głupią gęsią, za którą mam wrażenie ma ją połowa zakonu.
I jak zwykle rozpierdala mnie Harry. Przecież powiedziałam mu, że po takim ugryzieniu Ron może być niebezpieczny w trakcie pełni i trzeba go odizolować a tu wielce zdziwiony 'nie wiedziałem że to tak'. Lol wiedziałeś i nie chciałeś przyjąć do wiadomości.
Rozdział złoto, jak zawsze. Czekam na więcej 😍😍😍
Turbodzban, Patrycja, tyle do powiedzenia w kwestii Harry'ego XD
UsuńCo do Hermiony to się zgadzam i chyba najbardziej mi się podoba w tym opowiadaniu pod kątem zachowania, jest bardzo konsekwentna i logicznie myśląca. W większości ff, niestety, odnoszę wrażenie, że w którymś momencie się to gubi... ;)
Harry już ma taką naturę - ciężko mu zrozumieć i pogodzić się , że jego przyjaciołom dzieje sie krzywda. Moim zdaniem to nie jest przejaw głupoty, ale bardziej przywiązania i fałszywej nadziei. Gdu moja mama dowiedziała się, że jej kuzyn nie żyje, również podświadomie nie umiała w to uwierzyć, dopóki nie zobaczyła ciała.
UsuńCzemu tak już nie może być do końca? Hermiona jest mądra może coś wymyśli żeby Malfoy mógł pozbyć się znaku i niech uciekną. Razem na pewno uda im się przetrwać ❤❤ niech te wcześniejsze rozdziały będą koszmarem Hermiony
OdpowiedzUsuń❤️⭐
OdpowiedzUsuńUrocze gołąbeczki chociaż w tym momentach w których są razem na chwilkę mogą zapomnieć o wojnie i tym co się z nią wiąże, ale tylko na chwilkę 😔
OdpowiedzUsuńPo pracy będzie czytane ❤❤
OdpowiedzUsuńSłodko gorzki rozdział i jak zwykle cudowny. Chociaż niecierpliwie czekam na powrót do teraźniejszości. Wspomnienia Hermiony są tak niezwykłe i wyjątkowe, tyle emocji... Ucieczka brzmi jak dobry plan, tylko zawsze gdzieś to ALE wkrada i niszczy tą cudowną wizję. Czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńPozdrowionka ❤❤
Też czekam na ten moment, chociaż od wspomnień do "teraźniejszości" to chyba jeszcze 2 lata?
UsuńJeszcze 8 rozdziałów jeśli się nie mylę, więc jestem ciekawa co się wydarzy. Mam straszna nadzieję, że jednak wizja śmierci członków zakonu nie jest taka oczywista ! Może Hermionie pomieszały się te wspomnienia, kto wie?
UsuńZbyt dużo możliwości 🙈
UsuńChciałabym, żeby ich obietnica/prośba się spełniła, żeby mogli żyć razem po wojnie.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny :)
Przypomniało mi się, jak w poprzedniej części Hermiona zaraz przed utratą przytomności wstaje z przeczuciem, że musi na coś czekać, musi wytrzymać. Pomyślałam sobie, że już wcześniej wiedzieli, że Voldemort umiera, że może wtedy mroczny znak Dracona zniknie? I będą mogli uciec, a Hermiona miała tylko wytrzymać do tej pory.
OdpowiedzUsuń*w poprzedniej części - miałam na myśli teraźniejszość, a nie wspomnienia
UsuńOby!!!!
UsuńNie wiem, czy Kingsley się zrehabilitował w moich oczach - może odrobinę, co wcale jednak nie sprawia, że lubię go w tym opowiadaniu bardziej. Nie mniej trochę mnie wzruszyłam, kiedy powiedział o tym, że mówi do niej po nazwisku po to, żeby sobie przypomnieć, ile istnień na nim ciąży i że opłakiwałby jej stratę. Jednak czy mówił całkiem serio to jestem trochę sceptyczna. Ach, i te nieszczęsne kajdany :( A raczej ich pierwsza wersja, coś okropnego! Jestem ciekawa, jak będzie z tymi, które ostatecznie "otrzyma" Hermiona, czy będzie jakiś sposób, żeby je zniszczyć? Oby! I jaka szkoda, że jednak Tonks nie będzie sprzymierzeńcem Hermiony, chociaż trochę ich rozumiem, bo to bardzo ryzykowne zarówno dla Hermiony, jak i Draco. A skoro już o tej dwójce... Misiaczki-robaczki <3 Piękne powitanie jej Draco zgotował, me like it! To ją dopiero rozgrzało do czerwoności ;) Moje serce roztopiło się w momencie, kiedy powiedział, że może ją gdzieś ukryć, kochany, zaborczy smok <3 Wizja ich po wojnie - trzymam kciuki, żeby ta iluzja stała się dla nich rzeczywistością :)
OdpowiedzUsuńAle mam niedoczas dziś!
Ściskam mocno,
Mała.
Czekamy grzecznie na spojler :)
OdpowiedzUsuńKocham , kocham! ❤️ Ciekawi mnie co dalej. Czy faktycznie ginny zginie. Przecież ma dziecko z „wybrańcem” skoro po ich przegranej łowca stał się Draco , to pytanie brzmi czy faktycznie ich zabił ? Czy to tylko eliksir wielosokowy. Ale chyba przestałby działać po śmierci? Yhh tyle pytań 😅
OdpowiedzUsuńCzekamy na spojler !!! 🥰
Już mi któraś dziewczyna przypomniała, że jednak po śmierci może działać - matkę Barty'ego Croucha pochowali jako jego :)
UsuńCoraz bardziej czekam na powrót do teraźniejszości, jak Hermiona zareaguje na te wspomnienia
OdpowiedzUsuń❗❗❗SPOJLER ❗❗❗
OdpowiedzUsuńOsunął się i położył głowę na jej piersi, obejmując ją ramionami, podczas gdy ona wplotła palce w jego włosy.
Wahała się przez kilka minut, zanim się odezwała.
- Opowiedz mi o swojej matce, Draco. Powiedz mi wszystko, czego nigdy nie mógłbyś powiedzieć nikomu innemu.
Zrób to! :D
UsuńO boże moje serce. To jest przesada.
OdpowiedzUsuńPo 1 tak: nie ma słów, którymi mogłabym opisać jak bardzo kocham ich tutaj. Jak bardzo ONI się kochają. Jest niewiele opowiadań przy których się tak czuję, jak tutaj. Że po prostu mogłabym płakać i krzyczeć jednocześnie.
Dalej podtrzymuję, że Sen oddała dylematy wojny po prostu genialnie. Ta rozmowa Hermiony z Kingsleyem mnie rozwaliła. Czułam złość, smutek, wzruszenie, poczucie niesprawiedliwości... A to wszystko w jednym czasie.
Dziękujemy Ci Vera za to, że tłumaczysz to opowiadanie. Serio. Szczerze? Wiem co będzie dalej, a mimo wszystko przy twoim tłumaczeniu płaczę DUUUŻO więcej i bardziej. Naprawdę, to jest cudo.
A po 2: jestem obecnie zbyt rozwalona, żeby napisać coś sensownego. W trakcie czytania analizuję wszystko co się dzieje milion razy i mam wiele przemyśleń, a jak już skończę czytać i mam coś wyskrobać to w mojej głowie jest dosłownie jedno wielkie "AAAAAAAAAAA!!!!". Tak się teraz czuję, przysięgam. Dawno nic mnie tak nie ruszało jak to opowiadanie, dosłownie w środku dnia nagle sobie o nim przypominam i boli mnie serce.
UsuńWiadomo kiedy następny rozdział? Odświeżam chyba co 30 min 😂😂
OdpowiedzUsuńJa to samo :) wstałam rano z myślą, że przeczytam rozdział, a tu nie było : O (szok, zaskoczenie i niepokój)
Usuńod tamtej pory sprawdzam co jakiś czas :P
Czy wszystko ok Vera Verto? :)
Tak tak, żyję! Informowałam już na instagramie, że rozdział będzie późnym popołudniem - całą noc, aż do teraz ( z krótką przerwą na sen) siedziałam nad magisterką bo wypadło mi w ostatnim momencie seminarium, na które musze mieć gotowe kilka rzeczy. Przepraszam, ale no... nie dało się tego przewiedzieć niestety :/
Usuń🖤🖤🖤
OdpowiedzUsuń