Muzyczna sugestia:

Cigarettes After Sex - Nothing's Gonna Hurt You Baby (polecam włączyć przy zdaniu "Był jak ogień.")

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________


Marzec 2003

Draco otulił jej twarz dłońmi, odwzajemniając pocałunek, delikatnie przyciągając ją bliżej, by nie zranić jej lewego ramienia. Na wpół płakała, gdy go całowała.

Przesunęła palcami po jego szyi i podążyła nimi wzdłuż krzywizny jego szczęki, aby również przyciągnąć go bliżej. Próbowała zapamiętać każdy jego szczegół: woń lasu i zwojów papirusu, jego puls pod jej palcami, jego usta przyciśnięte do jej ust, jego smak.

Zasłużyła na to. Przycisnęła policzek do jego dłoni, kiedy jego usta pieściły jej własne.

Po kilku minutach oderwała się.

- Muszę iść - powiedziała.

Nie próbował jej powstrzymać, ale sięgnął po nią ponownie, zanim się otrząsnął. Popatrzył na nią i gwałtownie wciągnął powietrze przez zęby.

- Wróć. Wróć do mnie, jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować - powiedział w końcu, cofając rękę.

Hermiona spojrzała na niego i chciała powiedzieć, że to zrobi. Zmusiła się jednak do przełknięcia tych słów.

- Muszę iść - powtórzyła, zmuszając się do odejścia.

Stał, patrząc, jak wychodzi.

Wzięła uspokajający oddech i aportowała się z powrotem do domu Tonks.

Szybko zapukała do drzwi. Otworzyły się. Stał w nich Fred, patrząc na nią podejrzliwie.

- Jakie są... imiona twoich rodziców? - zapytał.

- Wendell i Monica Wilkins, mieszkają w Australii - odpowiedziała, ze spokojem patrząc mu w oczy.

Osunął się z ulgą i wziął ją w ramiona. Została niemal przygnieciona jego klatką piersiową, kiedy wciągnął ją do środka.

- Dobry Merlinie, myśleliśmy, że cię straciliśmy. Nie było cię tam, kiedy się obudziliśmy.

- Ja… ja krwawiłam. Nie mogłam czekać. Musiałam znaleźć kogoś, kto mógłby to uleczyć - powiedziała, udzielając niejasnego wyjaśnienia.

Fred potrząsnął głową ze zdumieniem.

- Nic nie rozumiem. W jednej minucie walczyliśmy, a potem nagle się obudziliśmy, odrzuceni poza wszystkie osłony. Czułem się, jakby całe moje ciało było zmiażdżone. Wszyscy Śmierciożercy nie żyli. Zniknęłaś. Harry i Ron wpadli w panikę i chcieli rozpocząć poszukiwania.

- Ktoś z nich musiał spróbować użyć jakiejś czarnomagicznej klątwy, która odniosła odwrotny skutek - powiedziała Hermiona, wyciągając swój zestaw i podając Fredowi eliksir wzmacniający i fiolkę z esencją przeciwbólową.

- To nasze najlepsze przypuszczenie - powiedział Fred, przełykając eliksiry z grymasem. - Niesamowite szczęście. Ciężko mi uwierzyć w to, ilu ich było. Ron bez przerwy dogryza Harry'emu, odkąd tu przybyliśmy.

Spojrzał z powagą na Hermionę,

- Jego ramię jest mocno uszkodzone.

Hermiona ponuro skinęła głową.

- Widziałam, jak to się stało.

Patrzył na nią przeciągle. 

- To twoja klątwa go uratowała, prawda?

Krótko skinęła głową.

- Tak blisko pełni księżyca, nie miałam zbyt wielu opcji.

- Dobrze. Ode mnie nie usłyszysz żadnych skarg. Po tym, co stało się z Georgem, mówię, zabijajmy tych drani. Harry jest tym lekko przerażony. Ale zachował się jak kretyn, prosząc cię, żebyś weszła w coś takiego będąc na polu bitwy pierwszy raz od tak dawna. Cieszę się, że nie zostałaś zabita. Nie obchodzi mnie cena, jeśli tylko udało ci się go uratować - powiedział, po czym położył dłoń na jej ramieniu.

Skinęła głową.

- Od lat opowiadam się za użyciem śmiercionośnych klątw. Jeśli nawet ktoś był zaskoczony, że jednej z nich użyłam, to nie zwrócił na to uwagi.

- Tam jest Ron. Jestem wykończony. - Fred otworzył drzwi.

Ron siedział na łóżku. Jego ramię zostało niechlujnie zabandażowane. Fakt jak wielu członków Zakonu dało radę walczyć przez tyle lat, nie będąc w stanie wykonać podstawowych czynności z zakresu leczenia awaryjnego, wciąż wprawiał Hermionę w zakłopotanie.

- Miona! Żyjesz! - Ron próbował wstać z łóżka, będąc bliski łez, gdy ją zobaczył.

- Przepraszam - powiedziała, podbiegając i pchając go stanowczo z powrotem na poduszki, po czym szybkim machnięciem różdżki usunęła bandaże. - Powinnam była wrócić wcześniej.

Harry złapał ją za ramię, odciągnął i mocno przytulił.

- Tak bardzo przepraszam. Myślałem, że cię złapali. Przejrzałem ciała, a ciebie tam nie było. Tak mi przykro. Nigdy nie myślałem, że będzie ich tak wielu.

Hermiona odsunęła się. 

- Muszę uleczyć Rona, Harry - odparła, a jej głos stał się napięty, kiedy uwolniła się z jego ramion.

Ramię Rona zostało zmiażdżone. Nieprzemieniony w pełni wilkołak wgryzł się głęboko w mięsień jego ramienia, rozrywając ogromne połacie ciała. Uszkodzenia były poważne.

Ktoś, prawdopodobnie Remus, wysypał na ranę cały pojemnik sproszkowanego srebra i dyptamu.

- Gdzie zniknęłaś? - zapytał Harry. - Szukaliśmy cię wszędzie.

- Byłam ranna - powiedziała, starając się, by jej głos był cichy. Usunęła krew, proszek i zioła, aby zbadać rozmiar rany. - Wykrwawiałam się i potrzebowałam kogoś z doświadczeniem uzdrowicielskim.

Wręczyła Ronowi fiolkę z eliksirem przeciwbólowym. Chwilę po tym, jak przełknął jej zawartość, rzuciła na to miejsce zaklęcie oczyszczające. Chłopak wydał z siebie bolesny jęk.

Ugryzienia były strasznie poszarpane i zanieczyszczone, zwłaszcza te, należące do wilkołaków z kanibalistycznymi popędami.

- Kogo? - zapytał Harry.

- Uzdrowiciela trzeciego stopnia z którym Moody mnie skontaktował - powiedziała, nie podnosząc głowy.

- Łajdaki - mruknął Ron, krzywiąc się, gdy Hermiona zmiażdżyła liście tojadu w okład i oczyściła nim najgłębsze rozszarpania na jego ramieniu. - Każdy, kto zachowuje neutralność podczas tej wojny, jest tchórzem. Jak myślą, co się stanie, jeśli przegramy? Nie ufałbym im.

- Nie każdy jest stworzony do walki, Ron - powiedziała cicho, czując się zobowiązana do obrony fikcyjnego uzdrowiciela.

- Wiem to. Przypominałem Harry'emu. - Ron posłał przyjacielowi twarde spojrzenie, które Harry uparcie odwzajemnił.

- Wszyscy się wydostaliśmy, prawda? - odparł Harry, opadając na krzesło obok łóżka. - Prawdopodobnie nie udałoby się nam, gdyby Hermiona nie połatała cię, zanim musieliśmy wyjść.

- Zakon potrzebuje Hermiony bardziej jako uzdrowicielki, niż ty do swoich samobójczych misji ratunkowych - powiedział Ron przez zaciśnięte zęby. - Moody i Kingsley powiedzą ci dokładnie to samo, gdy tylko usłyszą, co zrobiłeś.

Hermiona odłożyła na bok okład tojadowy i czubkiem różdżki zaczęła odsysać całą zebraną w zagłębieniach truciznę. Następnie posypała ranę kolejną grubą warstwą sproszkowanego srebra i dyptamu i zabrała się do owijania bandażami całego barku Rona.

Jej ramię trzęsło się z wyczerpania, gdy jedną ręką próbowała mocno owinąć gazę.

Po ponownym niepowodzeniu w swojej piątej próbie cofnęła się i zaczęła szukać w torbie eliksiru wzmacniającego, który z trudem próbowała się otworzyć jedną dłonią. Wreszcie zniecierpliwiona wyciągnęła korek zębami, wypluła go na stół i wypiła eliksir.

Drżenie w jej dłoni ustąpiło.

- Harry… - powiedziała cicho. - Musisz mi pomóc. Nie dam rady opatrzyć Rona tylko jedną ręką. Potrzebuję, abyś utrzymywał napięcie bandaża, gdy będę go nim owijać. Musi ściśle przylegać, by utrzymać dyptam na miejscu.

Harry wstał i podszedł.

- Co stało się z twoją ręką? - zapytał, wyciągając dłoń i ostrożnie dotykając szyny.

- Tylko klątwa - odparła, wzruszając ramionami. - Musiałam usunąć kilka kości. Teraz odrastają.

Harry się skrzywił. 

- Przepraszam.

- W porządku. Nie zagrażała życiu - powiedziała. - Przywrócenie wszystkich kości zajmuje jednak chwilę. Teraz przytrzymaj to tutaj, gdy ja będę owijać. A potem, kiedy go uniosę, potrzebuję, żebyś przytrzymał go w tym miejscu. Nie chcemy zbyt dużego napięcia, ale wystarczającego, aby zakryć cały opatrunek i utrzymać go na swoim miejscu.

Kiedy ramię Rona zostało w końcu odpowiednio zabandażowane, Hermiona zaczęła pracować nad wszystkimi pozostałymi obrażeniami powstałymi podczas jego uwięzienia. Nie mogła wymyślić, w jaki sposób zdjąć kajdany z jego prawego nadgarstka, więc pracowała nad powstałymi od nich ranami. Kiedy skończyła, delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu.

- To się nie zagoi - powiedziała trzeźwo do Rona, wskazując głową w kierunku jego ramienia.

Był blady, a piegi wyraźnie wyróżniały się na jego bladej twarzy. 

- Wiem. Remus mi powiedział.

- Rany zadane tak blisko pełni księżyca… Będziesz odczuwać je każdego miesiąca.

Ostro skinął głową.

- Remus mógł o tym już wspomnieć, ale będziemy musieli odizolować cię jutro wieczorem, dopóki nie dowiemy się, jak dotkliwie wpłynie to na ciebie podczas pełni księżyca. To… To cię zmieni. Będziesz musiał uważać. Kiedy się zdenerwujesz, niekoniecznie będziesz zdawał sobie sprawę, o ile silniejszy i agresywniejszy będziesz, dopóki nie zrobisz czegoś naprawdę niebezpiecznego. Ty… mógłbyś przypadkowo kogoś zabić.

- Nie zrobi tego - odparł Harry defensywnie.

Szczęka Hermiony zacisnęła się. 

- Ron nie jest pierwszą osobą, którą leczyłam od takich ukąszeń, Harry. To nie będzie jego wina, ale jeśli zdecydujemy się być nieostrożni, może nieumyślnie kogoś skrzywdzić. Ukąszenia otrzymane tak blisko pełni księżyca mają swoje konsekwencje. Kiedy wilkołak nie może wyłonić się wraz z księżycem, ma tendencję do duszenia się pod powierzchnią, czekając na okazję do ataku. Ron jest teraz potencjalnie niebezpieczny i musimy być na to przygotowani.

- Cóż, może powinnaś była wyciągnąć go tak, jak planowaliśmy. - Harry skrzyżował ramiona i szarpnął brodą.

Hermiona wzdrygnęła się, a pokój lekko zawirował, gdy poczuła, jak krew odpływa z jej głowy.

- Harry, zamknij się! - Ron stał się szkarłatny z wściekłości. - To był twój głupi plan! Hermiony nawet nie powinno tam być. Jak, do cholery, miała mnie wyciągnąć?

Harry pragnął walki. Hermiona widziała to na jego twarzy. Zawsze był zły, gdy ktoś uległ zranieniu. A teraz, kiedy nie było przy nim Ginny, nie miał nikogo, kto mógłby go pocieszyć lub rozproszyć.

Walczył z poczuciem winy. Nigdy nie wiedział, jak sobie radzić z tym, co czuł. Wykrwawiał się na śmierć z bólu od wszystkiego, przed czuciem czego nie mógł się powstrzymać.

- Zrobiłam wszystko, co mogłam, aby chronić Rona.

- Tak, widziałem twój pomysł na jego ochronę. Co to była ta klątwa, której użyłaś? - zapytał Harry.

Spojrzała mu w oczy.

- Odkryłam ją przy badaniach. To jedno z nielicznych zaklęć, które oprócz Niewybaczalnych mogą zabić wilkołaka wystarczająco szybko, aby go zatrzymać.

- Było mroczne - powiedział Harry, a jego zielone oczy błyszczały. - Prawdopodobnie jedno z najmroczniejszych zaklęć, jakie kiedykolwiek widziałem.

- Uznałam, że Ron był tego wart. - Gdyby miała w sobie jakiekolwiek nadmierne pokłady magii, przeklęłaby Harry'ego, odsyłając go na drugi koniec pokoju.

- Mogliśmy powstrzymać go za pomocą ogłuszaczy - powiedział Harry.

- Naprawdę? Byłeś gotów postawić na to życie Rona? Po całym ryzyku, by go uratować? - warknęła, a jej głos drżał z wściekłości. - Znałam konsekwencje. Zaakceptowałam je. Użyłam tego.

- Więc co? Nagle jesteś ekspertem na polu bitwy? Lepiej rozdzierać twoją duszę, niż wierzyć, że możemy wygrać dzięki magii Światła? - Ból i strach w oczach Harry'ego przebijały się poprzez jego złość. - To dostaje się do twojej duszy, Hermiono. Czarna magia. Ta ciemność pozostanie w tobie po wojnie. Nigdy nie znika. Jest w tobie. W twojej magii.

Wziął ją za ramiona i poczuła, jak drżą mu ręce. Wyglądał na gotowego do płaczu.

- Nie obchodzi mnie to. - Hermiona wyrwała się z jego uścisku i uniosła szczękę. - Chcę wygrać. Nie obchodzi mnie, jak skończy moja dusza - prychnęła. - Byłeś bardziej niż chętny zaryzykować moim życiem. Nie rozumiem, jak moja dusza może być w tym ważniejsza.

Harry zrobił ostry krok do tyłu i milczał, patrząc na nią.

- Cóż - powiedział w końcu. - Jeśli tak słabo w nas wierzysz, to najwyraźniej nie jesteś kimś, od kogo potrzebuję pomocy. Zaufaj mi, nigdy więcej o nią nie zapytam. - Odwrócił się na pięcie i wypadł z pokoju.

Ron patrzył na Hermionę, która opadła na ścianę. Wyraz jego twarzy był smutny i zrezygnowany.

- Nie rozumiem, dlaczego to robisz - powiedział po chwili. - Czy nadal wierzysz, że wygramy tylko wtedy, gdy użyjemy Czarnej Magii?

Ramię Hermiony pulsowało podczas procesu odrastania kości, a ona walczyła ze łzami.

- Nie my jesteśmy stroną, która próbuje wszystkich zabić. Biorąc pod uwagę liczbę osób, które chronimy, jest niewiele sposobów, których nie uznałbym za tego warte - powiedziała, szybko mrugając oczami, żeby zbierające się w nich łzy przestały kłuć.

- Wiesz, że Harry nie może - powiedział poważnie Ron. - Jeśli pomyśli, że będzie musiał pogrążyć się w ciemności, aby wygrać, zniszczy to wszystko, o co walczy. Po tym wszystkim chce być normalny. Nie osiągnie tego, jeśli pogrąży się w ciemności.

- Wiem. Chcę tylko, żeby przestał przeszkadzać w tym innym.

Ron patrzył na nią w milczeniu przez kilka chwil. 

- Uważasz, że wszyscy inni powinni? Ja, ty i reszta Gwardii i Zakonu.

- Pracuję na oddziale szpitalnym, Ron - powiedziała, zbyt zmęczona, by gestykulować, a nawet poruszać się, gdy mówiła. - Niezależnie od tego, czy wygracie bitwę, czy ją przegracie, ja widzę tylko jej koszt. Czasami wydaje mi się, że ty i Harry nie zdajecie sobie sprawy, jak niewiele istnień możemy jeszcze stracić. Ta wojna jest walką o coś więcej niż tylko to, by Harry i jego rodzina pozostali potem normalni. Jak myślisz, co stanie się z Ruchem Oporu, jeśli przegramy? A co ze światem mugoli? Harry nie ma nikogo w mugolskim świecie, na którym mu zależy. Kompletnie nikogo tam nie zna. Ale moi rodzice tam są. Moi koledzy ze szkoły podstawowej. Moi dziadkowie i kuzyni. Jeśli moja dusza jest ceną za ich ochronę, czyli za ochronę też i ciebie, to nie jest to żadna cena. To okazja.

Wyprostowała się, czując, że zaraz się przewróci.

- Muszę sprawdzić co u reszty - powiedziała, potykając się i wychodząc z pokoju.

Były to głównie dość proste obrażenia. Podczas walki ze Śmierciożercami rany były zwykle albo śmiertelne albo niewielkie.

Charlie był przeważnie posiniaczony i draśnięty klątwą, która nie zatrzymywała krwawienia. Przyjął dwa eliksiry uzupełniające krew, czekając, aż Hermiona do niego wróci. Fred miał wstrząs mózgu i wewnętrzne siniaki, które Hermiona uleczyła w dość krótkim czasie.

Nadgarstek Tonks był poważnie skręcony. Hermionie zajęło tylko kilka minut, aby wykonać konieczne zaklęcia i nałożyć eliksir.

- Dobrze było widzieć, że wciąż dajesz radę - powiedziała Tonks, patrząc na Hermionę z poważną miną. Włosy Tonks były ciemne i wiotkie, dostrzegała w nich szare smugi.

Hermiona uśmiechnęła się blado, wmasowując eliksir w skórę Tonks, aby zmniejszyć obrzęk.

- Kto cię wyszkolił? - Tonks zniżyła głos i pochyliła się do przodu.

Hermiona znieruchomiała, zanim kontynuowała masowanie nadgarstka Tonks.

- Byłam na szkoleniach i treningach w całej Europie.

- Nie udawaj przede mną głupiej, nie o tym mówiłam. Pamiętam, jak walczyłaś - powiedziała Tonks, spoglądając na Hermionę. - Jesteś teraz zupełnie inna. Byłaś dziś śmiercionośna. I pomimo twojego braku doświadczenia w tej dziedzinie, było oczywiste, że wiesz dużo więcej niż być może powinnaś. Ktoś niebezpieczny cię wyszkolił.

Hermiona nic nie odpowiedziała.

- Ile osób dzisiaj zabiłaś, Hermiono? Dziesięć? Piętnaście? Czy w ogóle wiesz?

Szczęka Hermiony zaczęła drżeć i zgrzytnęła zębami, żeby to powstrzymać.

- Czy kiedykolwiek wcześniej kogoś zabiłaś? Nie. Pamiętam to. Dzisiaj był twój pierwszy raz i nie miałaś nawet czasu, żeby o tym pomyśleć, prawda?

Hermiona wzdrygnęła się.

- W co się wpakowałaś? - zapytała Tonks, wyciągając rękę i kładąc dłoń na dłoni Hermiony.

Nastąpiła pauza.

- To miało być tylko zapobiegawcze. Nie spodziewałam się, że wykorzystam to wszystko tak nagle - powiedziała w końcu Hermiona.

- Kto? Kto kogo znasz, jest tak zabójczy? Moody mnie wyszkolił, więc wiem, że to nie było w jego stylu. Czy Amelii Bones. Albo nawet Shacklebolta.

- Nie mam pozwolenia na udostępnianie tych informacji. Moody jest świadomy. Możesz to z nim zweryfikować.

Tonks zamrugała i patrzyła na Hermionę przez kilka sekund.

- Ta klątwa której użyłaś, żeby uratować Rona. Słyszałam o niej… Sięgnęłaś głęboko w Czarną Magię. Upewnij się, że nie będziesz sama. Jeśli zamierzasz udać się do kogokolwiek, do kogo możesz się zwrócić, prawdopodobnie powinnaś wysłać tej osobie wiadomość.

Hermiona przytaknęła z roztargnieniem. Ból w jej ramieniu stawał się coraz bardziej rozpraszający. Wewnątrz zaczynała czuć się zmęczona. Pierwszy symptom przedawkowania eliksirów wzmacniających.

- Czy z Remusem wszystko w porządku? - zapytała Hermiona. Wciąż nie zbadała jego ani Harry'ego, ale wiedziała, że ​​Tonks z pewnością sprawdziła stan Remusa, gdy tylko wrócili.

- Tak. Sprawdziłam go uważnie. Wiesz, jak szybko regeneruje się po prawie wszystkim. Poszedł zgłosić Kingsleyowi, że odzyskaliśmy Rona.

- W porządku. - Hermiona skinęła głową, próbując wstać.

- Hermiono - złapała ją Tonks, gdy się potknęła. - Co ci się stało?

- To nic. Jest w porządku. Po prostu nie jestem przyzwyczajona do pracy w terenie. Nie jestem tak wysportowana jak reszta z was - powiedziała Hermiona, próbując się odsunąć.

- Zniknęłaś, gdy reszta z nas była nieprzytomna... - Oczy Tonks zwęziły się, a potem rozszerzyły. - Czy to ty rzuciłaś klątwę, która zabiła ich wszystkich?

- Nie - powiedziała szybko Hermiona, kręcąc głową. - Nie wiem, co to było.

- Ale wiesz, jak to się stało, prawda? Twój nauczyciel… On przyszedł po ciebie. - Tonks zrobiła się nagle spięta. - Jak bardzo byłaś ranna? Kogo z tak ogromną mocą masz pod kontrolą?

Hermiona sięgnęła po wyjaśnienie, które usatysfakcjonowałoby byłą aurorkę.

- Porozmawiaj z Moodym. Jeśli pozwoli, powiem ci wszystko, co zechcesz wiedzieć.

- Od kiedy jesteś taka skryta? - powiedziała Tonks, a jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

- Wiesz, że tego też nie mogę ci powiedzieć - powiedziała Hermiona, odciągając od niej swoje ramię.

- W porządku - powiedziała Tonks. - Powiedz mi więc, jak bardzo byłaś ranna. Zakładam, że to nie jest tajne.

Hermiona nie mogła wymyślić żadnego powodu, by skłamać.

- Zostałam dźgnięta. W płuco. Ostrze zahaczyło też o wątrobę. Ale już jestem uleczona.

- Kurwa! To nie znaczy, że powinnaś stać. Wiesz lepiej niż ja, że ​​tylko dlatego, że rany mugolskiego rodzaju można szybko naprawić, nie oznacza, że ​​fizycznie nie są one tak ogromne. Powinnaś leżeć w łóżku, a my powinniśmy przychodzić do ciebie - syknęła Tonks.

- Gdybym komuś powiedziała, wywołałoby to lawinę pytań, na które nie mogę odpowiedzieć - powiedziała Hermiona spokojnie. - Będzie dobrze. Po prostu będę potrzebowała dużo snu, kiedy skończę. Muszę tylko sprawdzić co z Harrym. Potem odpocznę.

- W porządku - Tonks cofnęła się i puściła ją, ale nadal patrzyła na nią podejrzliwie i z zaniepokojeniem.

Gdy tylko Hermiona wyszła z pokoju, oparła się o ścianę. Próbowała zebrać wszelkie rezerwy sił, które w niej zostały, zanim poszła znaleźć Harry'ego.

Był na dachu, patrząc na staw poniżej, paląc. Wokół niego leżały dziesiątki niedopałków.

Zauważył ją, ale nie wykonał żadnego ruchu, żeby do niej podejść.

Wygramoliła się przez okno, podpierając się tylko jedną ręką. Prawie straciła równowagę, ale z determinacją powstrzymała się od upadku. Gdyby w obecnym stanie spadła z dachu, mogłaby umrzeć. Przygotowała się i podeszła do Harry'ego, starając się nie patrzeć w dół.

- Co się z nami stało, Hermiono? - zapytał, kiedy podeszła bliżej.

- Wojna - powiedziała cicho, wyciągając rękę i odwracając jego twarz w swoją stronę. Na jego głowie była rana. Jego blada skóra była lekko czerwona od krwi, którą próbował wcześniej zetrzeć. Wyraz jego twarzy był smutny, zmęczony i zły.

- Kto się zmienił? Ty, czy ja? - zapytał, kiedy wplątała palce w jego włosy i odgarnęła je na bok, żeby mogła obejrzeć ranę.

- Ja - powiedziała, unikając jego wzroku.

- Dlaczego? Myślisz, że nie będę w stanie tego zrobić? - powiedział. - Czy próbujesz przygotować się na moją porażkę?

Rzuciła na niego zaklęcie diagnostyczne. Miał złamane dwa żebra i siniaki na brzuchu. Lekko popchnęła go, żeby się położył, zanim zaczęła go leczyć.

- Sądzę, że możesz to zrobić. Ale ta przepowiednia. To jak rzut monetą. Po śmierci Dumbledore'a… - zawahała się lekko.

- Śmierć znajduje się tylko o jedną klątwę od nas wszystkich - powiedziała po chwili. - Nie mogę po prostu usiąść i patrzeć, czekając na to wielkie pół na pół i założyć, że znam wynik. Nie wtedy, gdy tak wielu ludzi na nas polega. To, co masz… Sposób, w jaki kochasz ludzi, to jest czyste, ma moc. Ale… ile razy zabiłeś Toma do teraz? Jako dziecko, ze względu na twoją matkę. Na pierwszym i drugim roku. Ale on wciąż tu jest. Nadal z tobą walczy. Nie chcę zakładać, że cokolwiek wystarczy.

- Nie sądzisz, że Dobro może po prostu wygrać - powiedział Harry. Jego głos był pełen wyrzutów.

- Każdy, kto wygrywa, mówi, że był dobry, ale to właśnie zwycięzcy piszą historię. Nie widziałam niczego, co wskazywałoby na to, że tak naprawdę to właśnie wyższość moralna uczyniła różnicę - powiedziała, szeptając zaklęcia naprawiające złamania.

- Ale mówisz o mugolskiej historii. Magia jest inna. Magiczny świat jest inny - powiedział Harry zaciekle.

Hermiona nieznacznie potrząsnęła głową, a wyraz twarzy Harry'ego stał się gorzki. Spojrzał w niebo. Hermiona zaczęła rozprowadzać maść na siniaki na brzuchu i żebrach Harry'ego małymi, kolistymi ruchami.

- Kiedyś byłaś inna - powiedział Harry. - Kiedyś byłaś bardziej sprawiedliwa w tych sprawach niż ja. Co się stało z W.E.S.Z? Tamta dziewczyna nigdy nie powiedziałaby, że Czarna Magia jest warta swojej ceny. Co się stało?

- Ta dziewczyna umarła w skrzydle szpitalnym, próbując uratować Colina Creeveya.

- Hermiono, też byłem tam, kiedy zmarł Colin. I ja się nie zmieniłem.

- Zawsze byłam gotowa zrobić wszystko, co trzeba, Harry. Wszystkie te nasze przygody w szkole. Kiedy byłam zaangażowana, to naprawdę byłam zaangażowana. Może po prostu nie zauważałeś, jak daleko byłam w stanie się dla ciebie posunąć.

- Nie dla mnie - powiedział Harry, kręcąc głową. - Nie możesz sobie wmawiać, że robisz to dla mnie. Nigdy bym cię o to nie prosił.

- Wiem - powiedziała, odwracając wzrok. - To nie jest dla ciebie. To jest dla wszystkich innych. Musisz zrobić to, co musisz, aby wygrać. Ja też.

- Oddalasz się - powiedział Harry twardym głosem, siadając. - Może sądzisz, że tego nie widzę, ale widzę. Po prostu nie rozumiem, dlaczego. Byłaś jak moja siostra. Ale teraz… To tak, jakbyś za każdym razem, gdy pojawia się pęknięcie w naszej przyjaźni, podchodziła i wbijała w nie klin. Nie rozumiem… Dlaczego to robisz?

Był na granicy łez. Jego oczy były tak zranione i wściekłe, kiedy na nią patrzył. Zaczęła się wahać.

Gdyby przyznała się do tego teraz, może to naprawiłoby sytuację. Może wciąż była szansa. Przestrzeń, którą wypełniała Ginny - zdawał sobie z tego sprawę, czując, jak daleko Hermiona się odsunęła.

Jej pierwszy przyjaciel. Jej najlepszy przyjaciel. Sięgał do niej. Jeśli również by do niego sięgnęła...

Spojrzała na niego ze smutkiem. 

- Te pęknięcia zawsze tam były, Harry. Osoba, którą jestem, zawsze tam była. Wojna tylko sprawiła, że ​​ją ujrzałeś.

Jego twarz się zamknęła.

- W porządku. - Wstał i wrócił do domu.

Hermiona siedziała przez kilka minut, próbując zebrać energię, by wspiąć się z powrotem po dachu.

Znalazła fotel i zwinęła się w nim, tak zmęczona, że ​​nawet przeszywający ból ramienia nie mógł powstrzymać jej od zapadnięcia w sen.

Kiedy obudziła się kilka godzin później, poczuła się lodowato zimna. Była przemarznięta do tego stopnia, że ​​szczękała zębami. Kiedy zasnęła, było wczesne popołudnie, ale teraz w domu zrobiło się ciemno i cicho.

Zadrżała z zimna, chwyciła różdżkę i rzuciła na siebie zaklęcie rozgrzewające. Nie przyniosło jej to żadnej ulgi po przemarznięciu, które odczuwała.

Czuła się obserwowana. Jakby coś gapiło się na nią z ciemności.

U podstawy kręgosłupa czuła powoli wznoszące się w górę lodowe macki tępego bólu. Jakby została zarażona czymś, co próbowało ją znieczulić, przenikając przez jej organizm.

Jej ręka drżała, gdy rzucała na siebie zaklęcie diagnostyczne. Musiała przeoczyć jakąś klątwę.

Nic tam nie było.

Bolesne, lodowate uczucie wciąż się rozprzestrzeniało. Rozkwitało sunąc przez jej ciało do mostka i klatki piersiowej, aż oddech stał się bolesny.

To było przerażające i straszne, ale było w tym też coś w rodzaju skłonności do poddania się. Ból dla ulgi. Jak siedzenie w kuchni i wycinanie w skórze linii, aż zabolą bardziej niż wszystko inne.

Ból jak wyzwolenie. Jak smak krwi.

Wstała gwałtownie.

To były następstwa Czarnej Magii, której użyła. Tendencje do autodestrukcji. Halucynacje.

Teraz, kiedy o tym myślała, doznania były znajome.

Tonks miała rację. Powinna być z kimś. Kimś, kto pomógłby jej się utrzymać.

Zeszła ze schodów. Był środek nocy. Udała się do pokoju, w którym był Charlie. Ledwo się dogadywali, ale pozwalał jej trzymać się za rękę. Było jej tak zimno. Mógłby z nią porozmawiać i pomóc jej się skupić…

Pusty.

Sprawdziła pokój Freda. Pusty.

Ruszyła dalej.

Ron spał. Jęczał z bólu. Wlała mu do gardła porcję Eliksiru Bezsennego Snu. Kiedy patrzyła, jak się uspokaja, wyjęła eliksir pomagający nastawić więzadła i ścięgna w dłoni i przełknęła go.

Harry spał na krześle obok Rona. Nie spał od dnia schwytania przyjaciela. Następnej nocy Remus miał przejść pełnię księżyca. Tonks powinna być z nim.

Wyszła z pokoju i zastanawiała się, co robić.

Pochłaniający ją chłód był tak bolesny, że nawet oddychanie bolało. Zawahała się i prawie pozwoliła sobie się w tym zatopić.

Wróć do mnie, jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować.

Zmusiła się do wyjścia przez frontowe drzwi i aportowała się do Whitecroft.

Podeszła do drzwi chaty i zacisnęła palce na klamce, po czym zamarła. Światła wewnątrz były zgaszone.

Oczywiście, że go tam nie było. To był tylko punkt spotkań. On tam nie mieszkał. Minęły godziny, odkąd wyszła. Prawdopodobnie spał. W jakimś miejscu z łóżkiem.

Albo mógł być zajęty.

Nie powinna go wzywać, chyba że byłby to nagły wypadek. Obiecała, że ​​tego nie zrobi. Dała mu swoje słowo.

Nie mogła wzywać go, bo miała zły dzień.

Zaryzykowałaby jego przykrywkę - skompromitowałaby go - zagroziłaby Zakonowi.

Szarpnęła z powrotem rękę i odwróciła się.

Gdyby tylko mogła znowu się aportować… Na Grimmauld Place zawsze ktoś nie śpi. Chwyciła różdżkę i zamknęła oczy.

Czuła się, jakby coś chwyciło ją za głowę. Jej kolana ugięły się. Wszystko zniknęło.

Kiedy świat powoli odzyskał ostrość, zdała sobie sprawę, że leży na plecach. Spoglądała w niebo. Gwiazdy lśniły na jego sklepieniu, przyćmione przez księżyc. Zimne.

Dzień był tak długi.

Jej skórę pokrywała gęsia skórka. Bolała. Jakby było w niej coś. W jej magii. Chciała to wyciąć. Gdyby tylko mogła znaleźć to miejsce. Mogłaby to wyciąć jednym ze swoich noży - żeby to przestało - przestało w niej pełzać.

Czyjeś palce wbiły się w jej klatkę piersiową, ciągnąc ją w górę.

- Granger, co sobie zrobiłaś?

Resztkami świadomości odkryła, że ​​została podniesiona z ziemi. Gorące dłonie zamknęły się wokół jej ciała, odpędzając zimno. Była taka zimna. Zagrzebała się w ich żarze.

Musiała majaczyć, bo był tam Draco, ubrany w mugolskie ubrania. Nigdy nie widziała go w niczym innym, oprócz czarnych szat.

Przycisnęła się do niego, a on był jak piec, odpędzający pełzające, kwitnące w niej zimno.

- Zabiłam dziś ludzi - powiedziała, chowając twarz w jego piersi. Nawet przebrany za mugola w jakiś sposób pachniał tak samo. - Nigdy wcześniej nikogo nie zabiłam. Nawet nie policzyłam, ilu ludzi dzisiaj zabiłam.

Jego ramiona zacisnęły się na jej barkach.

- Tonks powiedziała… że po takiej Czarnej Magii, jakiej dzisiaj użyłam, nie powinnam być sama. Ale… nie miałam do kogo pójść. Wszyscy inni już kogoś mają… Kogoś, do kogo idą gdy…

- Ale ty nie.

Skinęła głową.

- Jakiego zaklęcia użyłaś? - zapytał Draco. - Jakiej Czarnej Magii?

- Skarbonizowałam wilkołaka. On okaleczał Rona. W przeddzień pełni księżyca ogłuszanie go trwało tak długo.

Miała swoją pierwszą halucynację w życiu. Prawdopodobnie umierała. Draco był gorący jak piec i miał na sobie jasnoszarą bluzę z kapturem z napisem Oxford i… dżinsy?

To było prawie jak samo niedorzeczne, jak i śmieszne. Chciała się roześmiać, gdy to zauważyła.

- Nic dziwnego, że jesteś lodowata - mruknął.

Poczuła ucisk aportacji i rozejrzała się zszokowana, widząc, że znalazła się w luksusowym mugolskim apartamencie hotelowym.

Była oszołomiona. Oczywiście, halucynacje z reguły nie miały najmniejszego sensu. Ale to było po prostu dziwne. Spojrzała na Draco.

- Czy myślisz, że właśnie tego pragnie moja podświadomość? - zapytała. - Być z tobą w mugolskim świecie?

Wyraz jego twarzy był nieczytelny.

- A czego chcesz?

Łzy napłynęły jej do oczu, gdy na niego patrzyła.

- Nie chcę zawsze być sama - wykrztusiła. - Chcę kogoś kochać, nie czując, że jeśli będzie o tym wiedzieć, to w końcu go skrzywdzę. Harry był moim pierwszym przyjacielem. Zawsze chciałam mieć przyjaciół ale… Zawsze byłam zbyt dziwna, zbyt zaczytana, zbyt niezręczna. Zawsze byłam sama. Nikt nie chciał być moim prawdziwym przyjacielem. Harry był pierwszą osobą, która pozwoliła mi być jego przyjacielem. Myślałam, że zawsze będziemy przyjaciółmi. Ale teraz… muszę go odpychać, żeby go chronić. I Ron. I moi… moi rodzice. A teraz… Teraz nie ma nikogo. Muszę kochać każdego na odległość. I jestem taka samotna… - zaszlochała w swoją dłoń.

- Co stało się z twoimi rodzicami?

Wykrzywiła usta. 

- Usunęłam im pamięć po tym, jak zabiłeś Dumbledore'a. Wszystkie ich wspomnienia o mnie. Wymazałam wszystko, więc nigdy dla nich nie istniałam. Odesłałam ich. Pomyślałam, że jeśli wojna będzie krótka, będę mogła ich odzyskać. Ale nie można odwrócić zaklęcia zapomnienia po więcej niż pięciu latach.

Czuła, jakby ciepło z ciała Draco wnikało w jej skórę. Jedna z jego rąk była na jej szyi, a ona się o nią oparła.

- Nie musisz być sama, Granger - powiedział.

Chciała mu wierzyć, ale jej umysł nie mógł się uspokoić, by móc się poddać. Nigdy nie było cicho. Zawsze istniały spostrzeżenia, poczucie winy i konsekwencje, których nie mogła zignorować - których nie mogła nie wiedzieć. Nawet mając halucynacje, nadal istniały rzeczy zbyt niebezpieczne, by mogła się poddać.

Próbowała go odepchnąć, ale to było jak próba odpychania ceglanej ściany.

- Czemu? Przez ciebie? - powiedziała gorzko. - Nie mogę… Nie mogę się o ciebie troszczyć. Jeśli będzie mi na tobie zależeć, nie będę mogła cię wykorzystać. A ty jesteś jedyną nadzieją na utrzymanie wszystkich przy życiu… dlatego nie mogę.

- Więc wykorzystaj mnie - powiedział. Zaczął ją całować, ale cofnęła się.

- Nie. Nie mogę. Ja nie, nie chcę ci tego robić. Nie zasługujesz… Potrafię o siebie zadbać. - Próbowała się wyrwać, ale on nie chciał puścić.

- Nie musisz mnie odpychać, żeby mnie chronić - powiedział twardym, znajomym głosem. - Mogę to znieść. Możesz przestać być samotna. Nie zrozumiem tego źle. Wiem, że po prostu chcesz z kimś być. Nie potraktuję tego jako coś poważnego.

Ciągle się odsuwała.

- Ja też jestem sam, Granger - powiedział.

Znieruchomiała, jej ręce kompulsywnie ściskały materiał jego bluzy.

- Ja… - zaczęła.

Przełknął jej zastrzeżenia. Jego dłonie chwyciły jej twarz, gdy jego usta przylgnęły do jej ust. Przywarła ciałem do niego i oddała pocałunek.

Potem odsunął usta od jej własnych i pocałował ją w czoło. Pchnął ją z powrotem na łóżko.

- Odpocznij - powiedział, siadając na jego krawędzi. - Nigdzie nie pójdę. Rób, co musisz, aby pozostać przytomną.

Oparł się o wezgłowie i ujął ją za rękę.

Hermiona oparła się o jego klatkę piersiową i chwyciła jego dłoń, przyciągając jego ramię do swojej klatki piersiowej i pochylając głowę. Oparła policzek o wierzch jego dłoni. Skupiła się na oddychaniu. Na gorącu ponad zimnem. Na uczuciu jego palców owiniętych wokół jej. Na jego brodzie spoczywającej na czubku jej głowy.

Zamknęła oczy i skupiła się na nim. Słyszała bicie jego serca.

On był żywy. On był żywy. Utrzymała go przy życiu.

Przycisnęła usta do jego palców i poczuła, jak zacieśnił uścisk.

Uniosła głowę i spojrzała na niego.

Patrzył na nią i nie poruszył się, kiedy puściła jego dłoń, aby wyciągnąć swoją i dotknąć jego twarzy. Pochyliła się bliżej i musnęła ustami jego policzek. Przycisnęła je do jego czoła. Potem, po chwili, pocałowała go w usta.

Był jak ogień.

Nie wiedziała, czy kiedykolwiek będzie miała szansę znowu z nim być. A co jeśli to było wszystkim, co dostanie?

Pocałowała go powoli. Owinęła ramię wokół jego szyi i przyciągnęła go bliżej, aż jego ramiona otoczyły ją, a jego usta zaczęły poruszać się na jej ustach.

Nie wiedziała, czy to, co robi, to trzymanie się rzeczywistości, czy jej opuszczanie.

Wplotła palce w jego włosy.

Wsunął ręce za jej głowę i wyciągnął szpilki z jej warkoczy. Pomógł jej zdjąć szynę z ramienia. Przyjrzała się odrodzonym kościom i wszystkim bliznom na nadgarstku. Przeczesał palcami jej włosy, aż zadrżała i spojrzała na niego.

Ich pocałunki były powolne. Nie kipiały, nie były pospieszne ani pełne winy. Były po prostu desperackie, ponieważ on zawsze w jakiś sposób doprowadzał ją do desperacji.

Pocałowała go tak, jak chciała. W sposób, w jaki potajemnie pozwalała sobie tego życzyć.

Mogła to mieć. Kiedyś.

Objął jej twarz dłońmi. Zaszlochała cicho w jego usta.

- Tak właśnie chciałam - wyznała mu. - Z tobą. Chciałam, żeby tak było z tobą.

Znieruchomiał, a ona poczuła, jak jej łzy spływają po jego palcach.

- Przepraszam. Przykro mi, że tak nie było - powiedział, przyciągając ją bliżej, a jego kciuki muskały jej policzki.

Czy zawsze był taki ciepły? Czasami zastanawiała się, jak wiele z jej wspomnień o pocałowaniu go w noc po tym, jak go uleczyła, było prawdziwe. Albo jeśli była tak pijana, że ​​wymyśliła sobie pewnie części, odtwarzając to w chwilach, gdy wszystko wydawało się być pozbawione jakiejkolwiek czułości.

- Jest w porządku - powiedziała, przyciskając głowę do jego ramienia.

- Nie jest. Pozwól mi teraz ci to dać.

Przyciągnął jej usta z powrotem do swoich i pocałował ją. Powoli i zdecydowanie.

W oddali lśnił jak gwiazda i był lodowato zimny, ale kiedy przestrzeń została zamknięta, ciepło w nim było nieskończone.

Całował ją głęboko, podczas gdy jego ręce sunęły po jej ciele. Jego palce śledziły jej kręgosłup i łopatki, muskając delikatnie skórę. Zdjął jej koszulę i pocałował ją wzdłuż obojczyków. Jego ręce były jak na swoim miejscu, kiedy wsunął palce w jej włosy, odchylił głowę i przycisnął usta do podstawy jej gardła.

Szarpała za jego bluzę, aż ją ściągnął. Potem ponownie zbliżyła jego usta do swoich i znów go pocałowała. Jej palce podążały wzdłuż krzywizny jego szczęki, ścięgien szyi i ramion. Był szczuplejszy i miał tak wiele nowych blizn, że wydawał się prawie nieznajomy.

Całował każdy jej cal. Zdjął jej stanik i ułożył dłonie na jej piersiach. Całował jej mostek, aż jej głowa opadła do tyłu, a ona zadyszała. Wydawało się, że ciepło jego dotyku rozpaliło się w niej. Zaczęła płonąć, aż poczuła ból.

Patrzył na nią niezachwianie, jakby zapamiętywał każdą jej reakcję, żeby już zawsze je znał.

Nie było to dla niej za szybkie ani zbyt wiele, żeby mogła nie być na to gotowa. Robił to tak wolno, jak zawsze chciała.

Kiedy powoli w nią wszedł, jego oczy utkwiły w jej twarzy.

- Czy tak jest dla ciebie dobrze?

Westchnęła słabo i skinęła głową. Ponieważ tak było. Bez bólu. To było po prostu dobre.

- Tak jest dobrze - powiedziała, chwytając go za barki. Pod palcami czuła blizny po jego runach.

Jego przedramiona obejmowały jej głowę, jakby ją otaczały, a jego palce były zaplątane w jej włosach. Kiedy zaczął się poruszać, przycisnął swoje czoło do jej czoła.

Kiedy ją pocałował, poczuła jakby był to początek czegoś, co mogłoby być wieczne.

Na początku było to tak stopniowe, że prawie zapomniała, że ​​to coś więcej. Mogło tak zostać i całkowicie by jej to wystarczyło. Ciężar, ciepło i uczucie jego skóry przy jej. Odetchnęła w jego ramię. Pachniał jak dębowy mech z nutą cedru i papirusu turzycowego. U podstaw wszystkiego leżał zapach i smak jego potu.

Jej skojarzenie z łóżkami było ostatecznością. Miejsca gdzie wszystko było zimne i puste. Miejsca w których miała nadzieję, że nadchodzący koszmar nie będzie tak okropny, że w ogóle będzie żałowała, że ​​się położyła.

Tutaj nie było chłodu. Cały świat przestał istnieć poza Draco i jego ciałem, przy niej i wewnątrz niej. Wiedział, jak przesunąć dłońmi po jej skórze, żeby westchnęła, pocałować ją tak, że mocniej owinęła nogi wokół jego talii, i poruszać się w niej tak wolno, że na początku nawet nie zauważała kumulującego się w niej napięcia.

Ale oczywiście było więcej, a Draco tego wyczekiwał. Cała jego skrupulatna uwaga skupiona była na tym, kiedy wstrzymała oddech i pod jakim kątem poruszała się w odpowiedzi. Obserwując jej oczy, splatając swoje palce z jej palcami i zauważając, kiedy jej uścisk się wzmacniał.

Całował ją i całował. Powolne tempo, tarcie i kontakt wzrosły, przeradzając się w coś więcej niż pocieszenie.

Ale kiedy wsunął rękę między jej nogi, wzdrygnęła się. Nie była pewna, czy mogłaby to zrobić.

To było zbyt…

Ostatni raz, kiedy położył tam swoją rękę...

Nie stanowisz teraz zagrożenia dla mojej pracy, prawda?

Wydała stłumiony szloch i odwróciła głowę. Uspokoił swój ruch, cofnął rękę i utulił nią jej twarz, całując ją.

- Dostajesz tę część. Jest twoja - powiedział.

- Po prostu… nie wiem, jak to zrobić. Książki wyjaśniają to inaczej - powiedziała, opuszczając brodę i szybko mówiąc. - I ostatnim razem, kiedy mnie tam dotykałeś… Nikt wcześniej tego nie robił, a kiedy to powiedziałeś… - zaszlochała, a jej głos się urwał. - Zawsze… o tym teraz myślę. Że jestem...  Że jestem, że jestem-

- Przepraszam - powiedział, a jego ręka spleciona z jej własną zacisnęła się mocniej. - Przepraszam. Tak mi przykro. Tak wiele zepsułem w tej kwestii. Pozwól, że ci to dam. Pokażę ci, jak to powinno wyglądać.

Zawahała się przez chwilę, po czym ostrożnie skinęła głową.

Pochylił głowę tak, że jego usta znalazły się blisko jej ucha.

- Zamknij oczy - szepnął, a jego oddech muskał jej skórę.

Zamknęła powieki, a on ją pocałował.

Bez możliwości widzenia, wszystko wydawało się być bardziej skupione na doznaniu. Na sposobie, w jaki jego ciało było przyciśnięte do jej. Na jego zapachu. Nawet na ruchu powietrza.

Kiedy poczuła, jak jego usta ocierają się o punkt tętna jej gardła, jęknęła. Jego dłoń objęła jej pierś. Przeciągnął kciukiem po jej sutku, gdy znów zaczął się w niej poruszać. Był powolny, ale nieubłagany, aż westchnęła i wygięła biodra, by spotkać się z jego.

Pocałował ją, ponownie wsuwając dłoń między ich ciała. Jego język zderzył się z jej językiem, gdy pogłębił pocałunek, a jego palce znalazły wrażliwą wiązkę nerwów między jej nogami. Westchnęła nierówno przy jego ustach, czując, jak całe jej ciało napina się pod nim i wokół niego.

To było tak, jakby była mocno zwinięta gdzieś w środku. Czuła, jak serce wali jej w piersi. Jej oddechy stawały się coraz krótsze, a mięśnie coraz bardziej napięte. W jej nerwach płonął ogień. Za każdym razem, gdy Draco poruszał się w jej wnętrzu, muskał ustami jej skórę lub lekko drażnił jej łechtaczkę, czuła się tak, jakby zwiększał w niej napięcie, kawałek po kawałku, aż była na skraju załamania się pod nim.

Ale nie mogła…

Gdyby się rozpadła, nie byłoby nikogo, kto pozbierałby kawałki.

Pozostała zawieszona na samej krawędzi. 

- Nie mogę… - sapnęła w końcu.

- Hermiono - usta Draco musnęły jej policzek. - Możesz to mieć. Możesz czuć się dobrze. Nie bądź sama. Miej to… Miej to ze mną.

Podciągnął jej nogę ramieniem. Zagłębił się w niej i zmienił kąt, wznosząc napięcie w jej wnętrzu jeszcze wyżej, miażdżąc ich ciała i całując ją.

Jej powieki nagle się rozchyliły. Patrzyła mu w oczy, gdy cały jej świat nagle rozpadł się na miliony srebrnych odłamków.

- O Boże… - wyłkała te słowa. Jej paznokcie wbiły się w jego plecy. - Och, och, Boże…

Jego niezgłębione szare oczy wpatrywały się w nią i obserwowały, jak wygięła się w łuk, a wyraz jej twarzy wykrzywił się, gdy rozpadała się pod nim.

Kiedy zaczęła dyszeć i próbować złapać oddech, jego prędkość wzrosła. A potem, gdy doszedł, jego maska ​​opadła. Kiedy spojrzał jej w oczy - na chwilę - zanim ukrył twarz w jej ramieniu, zobaczyła w nich jego złamane serce.

Zsunął się z niej i naciągnął na nich narzutę. Pocałował jej skroń. Odwróciła się, by na niego spojrzeć i przysunęła się bliżej, aż została przyciągnięta do jego klatki piersiowej.

Mogła poczuć, jak bardzo jest wyczerpana, wyczuć krawędź zimna, które zostało zasiane w jej magii w miejscu, w którym ją rozerwała. Zadrżała i przylgnęła bliżej Draco. Spojrzała na niego. Patrzył na nią bez wyrazu.

Wyciągnęła rękę i przesunęła palcem po jego kości policzkowej.

- Myślę, że prawie cię zapamiętałam. Zwłaszcza oczy.

Kącik jego ust drgnął i przesunął palcami po bliznach na jej lewym nadgarstku. 

- Ja również twoje zapamiętałem - westchnął. - Powinienem był wiedzieć… W chwili, gdy spojrzałem w twoje oczy, powinienem był wiedzieć, że nigdy z tobą nie wygram.

Uśmiechnęła się słabo i zamknęła oczy. Przycisnęła twarz do jego klatki piersiowej i poczuła bicie jego serca.

- Zawsze uważałam, że oczy są moją najlepszą cechą.

- Jedną z nich - powiedział cicho.

Zasnęła, wciąż chłonąc jego ogień.


56 komentarzy:

  1. Wszystkie wczorajsze komentarze o tym, że najlepsze dopiero nadchodzi są czystą prawdą. Chyba dopiero teraz tak bardzo skupiłam się na Draco, że widzę jaki on jest zaangażowany i jaki jest tu perfekcyjny. Przeprasza, tuli, jest, ohh tyle ciepła w tym rozdziale. Czytając ten rozdział stanęła mi przed oczami scena jak w pierwszej części opowiadania pocałował ją pijany na korytarzu. Wtedy byłam zdziwiona teraz wszystko się składa w jedną całość. Jak tylko będą opublikowane wszystkie rozdziały zacznę czytać całość od początku.

    O Harrym nic nie chcę mówić, nie będę się znowu denerwować przed pracą. Nie sądziłam że Tonks będzie taka spostrzegawcza, ale chyba mam nadzieję, że Moody jej nic nie powie. Już widzę kolejną osobę z listą wyrzutów i zażaleń jak to Hermiona źle postępuje.
    No cóż. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Miłego dnia wszystkim czytającym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam jednak właśnie na odwrót! Chciałbym żeby Tonks się dowiedziała, żeby Hermiona miała w niej oparcie. Już teraz Tonks wykazała się dużym wsparciem i zrozumiała Hermione. Przynajmniej tak mi się wydaje. I zgadzam się z twierdzeniem o tym że dopiero teraz da się zauważyć Draco.

      Usuń
    2. Tylko ciekawe czy na prawdę by pomogła Hermionie gdyby się dowiedziała. Chociaż pewnie ona też nie dużo znaczy dla zakonu i nie powiedzą jej

      Usuń
    3. No właśnie ja już nie mam żadnych złudzeń i myślę że ona też by się odwróciła od Herm, opierdoliła i jeszcze zmieszała z błotem. Serio już tyle razy miałam nadzieję, że jakoś zareagują pozytywnie na jakiekolwiek jej zachowanie, ale nawet poświęcenie jej życia jest dla nich warte tyle co nic.

      Usuń
    4. Otóż to on tylko szuka negatywne cechy i niej jakby ja odpychał lub coś,może on w niej zakochany był A ona go odrzuciła bo byli takimi przyjaciółki A tutaj teraz nic...

      Usuń
  2. Jakie to było cudowne! 😍❤️ Rycze ze szczęścia tym razem 😍Jeszcze z tym utworem w tle… O moja matulu kochana! To było takie piękne! Zrekompensował jej pierwszy raz i to z nawiązką! Był taki czuły, taki kochany, taki delikatny. Skupił się tylko na niej, na tym, żeby było jej przyjemnie, ale jemu też było. Zrobili to w taki sposób, w jaki powinni zrobić to za pierwszym razem, ale wtedy to też musiało tak wyglądać, jak wyglądało, musiało być gwałtowne i namiętne, przynajmniej z jego strony, bo ona wtedy nie doszła… No i jak na pierwszy raz to wyszło trochę brutalnie 😔 Ale co mnie teraz uderzyło! Jak Draco musiał się czuć, kiedy gwałcił Hermione tych kilka razy w miesiącu przez kilka miesięcy… Pamiętać o tym, co wtedy między nimi zaszło w hotelu, mieć to przed oczami i robić jej tak okropną rzecz… Jak to musiało go boleć 😭 Patrzeć na ból i nieszczęście ukochanej kobiety 😭 I to on był tego powodem. Dlatego czuł się tak okropnie, dlatego tak szybko wychodził… O Boże Draco 😭 Nie potrafię o nie chcę sobie wyobrażać, przez co wtedy przechodził, kiedy jej to robił… Za to Potter znowu nie pogrzeszył inteligencją… Pieprzy o tym, że dusza Hermiony została skalana, ale kurwa to, że mogła zginąć to już tam chuj… Nie ważne! To, że Ron żyje dzięki Hermionie a mógł zginąć? Chuj, to też nie ważne! Ważne, że użyła czarno magicznego zaklęcia! Co za głupi gnojek! W Voldemorta też tak będzie napierdalał ogłuszaczem licząc, że właśnie tym go pokona?! Tonks za to się domyśliła, że Hermiona Z kimś współpracuje. No cóż, patrząc na to, jak dobrze sobie poradziła to nie dziwię się, że nabrała podejrzeń. Moody pewnie i tak nie pozwoli na to, żeby ujawnić Draco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie wiem czy dobrze kojarzę sytuację, ale wtedy kiedy magomedyczka dała Hermionie eliksir porządnia to po gwałcie poszedł nawet zwymiotować, nie? Albo już mi się wszystko miesza.
      No ale chodzi o te jego reakcje po stosunkach w pierwszej części. Nie miały z grubsza sensu, a teraz jak znam ich relację ze wspomnień to na to wszystko patrzę całkiem inaczej.

      Naprawdę nie mogę się doczekać tej części, w której wrócimy do teraźniejszości i jak to wszystko się zmieni i co się stanie. Cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną 😓😓

      Usuń
    2. Po eliksirze porządania jak tylko doszedł to od razu uciekł, bo ona zajęczała. Po pierwszym gwałcie, który się już odbył w łóżku poszedł zwymiotować (jeśli też dobrze kojarzę, a czytałam to dawno, dawno temu 🙈)
      W sumie zostało 10 rozdziałów tego, co się dzieje w przeszłości i będziemy wracać do czasów obecnych, także szybko zleci 😊

      Usuń
    3. Piekniutki rozdzial, naprawde uleczyl moja znekana dusze 😂 I oczywiscie kazdemu by sie zyczylo takiego kochanka ❤😉
      Mnie standardowo dopadaja w nieodpowiednim momencie myslino tym, jak bedzie pozniej i tez mi sie robilo niedobrze 🙄 Nic dziwnego, ze Draco wymiotowal 🙄 To naprawde najwyzszy stopien okrucienstwa co tam sie pozniej dzialo ☹

      Usuń
    4. Ja jestem ciekawa strasznie jak to będzie jak wrócimy do rzeczywistości jak się Hermiona zachowa. Kiedy Draco...

      Usuń
  3. W mroku zawsze czai się światło i mimo że są pogrążeni w ciemnościach oni razem tworzą tą jasną iskierkę 🥺 sposób w jaki Draco opiekuje się Herm jest niesamowity i cieszę się że się temu poddała.🥺
    Potter no ja rozumiem że chce wygrać dobrem, lecz powinien też zrozumieć Hermionę 😔

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwazam, ze Potter ma swoja racje i jesli ktos nie mysli tak, jak on, to moze sie od razu pakowac 🙄 Troche jednak ma z Voldzia...

      Usuń
    2. Mała masz rację albo jesteś z nami albo przeciwko nam. Jakoś się nie przejął za bardzo jej stanem wysła ja prawie ms śmierć i tak jakby miał pretensje że przeżyła. Uratowała życie Rona i jeszcze źle.

      Usuń
    3. Dla mnie to jest bardziej smutne bo im bardziej teraz jest między nimi lepiej to późnej co się działo to bardziej boli..

      Usuń
    4. Potter powinien podziękować jej za to że uratowała Rona a on ma tylko pretensje do niej o to że użyła czarnomagicznej klątwy 🤦🏽‍♀️ zero zrozumienia i jeszcze nie spytał jak się czuję ona wyglądała o wiele gorzej po tym co z nią zrobił ten brutal.😔

      Usuń
  4. Piękne 😭😭🥺❤️
    Co do Rona już chciałam powiedzieć , już się cieszyłam jak naskoczyli na Pottera ale jednak nikt nic nie rozumie 😭
    Brak mi słów.... czekam niecierpliwie na spojler. Coraz ciekawiej się dzieje 🙈

    OdpowiedzUsuń
  5. I myślałam że tamten rozdział jest ważny dla ich relacji ale ten to już jest kosmos. Może dzięki temu Hermiona zda sobie wreszcie sprawę że to Draco tylko Draco o nią dba. Ta ich scena to był miód na moje serce.
    Co to Pottera i zakonu to jednak nie ma co komentować. Lepiej o nich nie wspominać żeby się nie denerwować. To prostu zwyciężymy miłością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna, ja to samo! Ten rozdzial to mnie doslownie rozlozyl na łopatki 🙈

      Usuń
  6. O Boze, rycze! Jakie to bylo piekne! To chyba najpiekniejszy rozdzial, jaki przeczytalam, pelen uczucia, emocji, napiecia - cudowny! Czulam, ze Draco nie pozwoli jej pozostac w tym lodowatym stanie, w koncu dajac jej wspanialy seks! I to nie tylko seks, ale oddajac siebie dla niej, to bylo takie piekne 😭 Jaki to balsam dla mej duszy widziec go takim czulym i troskliwym ❤ Mugolski luksusowy hotel? Ciekawe 🤔 Ale fakt, jakby tak mogla przezyc swoj pierwszy raz to prawie jak w bajce 😁 Jak sobie pomysle, co bedzie dalej, to wyje podwojnie 😭 Ledwo zmuszam sie do skomentowania pierwszej czesci rozdzialu, tak mi sie wryla w glowe ta druga 😉 Ale chcialabym jeszcze tylko napisac, poki jeszcze cos widze przez te łzy 😂, ze w koncu ktos stanal po stronie Hermiony - wiedzialam, ze blizniacy to ci rozsadni, pomimo ilosci zartow, jakie zdazyli zrobic w calym swoim zyciu. Nawet Ron zachowal sie przyzwoicie, nie wspominajac o wspanialej Tonks! Jaka szkoda, ze ona nie wie - moglaby byc moze dobrym wsparciem dla Hermiony? Tak ja widze 🤔 Bo co do Pottera to dalej sie nie zrehabilitowal w moich oczach. Hermiona celnie mu wypunktowala, ze ryzykowal zyciem wszystkich, zeby uratowac Rona, i na ich oczach mial umrzec? No debil! Pomimo jego pokretnej, basniowej logiki, nadal uwazam, ze jest kretynem 🙄
    Ściskam mocno!
    Mała

    OdpowiedzUsuń
  7. Co rozdział to jest lepiej dramione w całości słodkie chociaż jest goszko. Hermiona potrzebuje kogoś dla kogo chce być ważna chce być kochana. Draco także potrzebuje kogoś do kochania może dzięki temu będzie miał więcej w sobie walki o przetrwanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dla mnie to jest szok najpierw zdenerwowania na wszystkich członków zakonu. Oczywiście Potter zawsze niewinne dziecko tylko biała magia. Kiedy się obudzą chyba kiedy zginą że to nie da się miłością wszystkiego rozwiązać.
    A scena dramione to była wisienka na torcie. Jakoś mi lżej na sercu. Teraz muszą tylko uciec

    OdpowiedzUsuń
  9. O matulu nie wiem co powiedzieć..... Czytam I czytam i myślę ciągle błagam żeby to nie była ostatnia linijka! Normalnie zacznę chyba czytać wszystko od nowa już teraz, żeby przypomnieć sobie szczegóły żeby lepiej to wszytko zrozumieć. Tyle się dzieje! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.... Moim błędem jest to że czytam nowe rozdziały rano a potem nie mogę się cały dzień doczekać haha. Cóż no lecę bo zaraz angielski a maturka za pasem.
    Pozdrawiam autorkę i wszystkich czytelników i ściskam cieplutko! Xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weronika, mam to samo 😂 Ale znów jakbym miała czekać z czytaniem do południa/wieczora, to bym jajo zniosła 😂 Nie dogodzisz xD

      Usuń
  10. I jak zawsze prosimy o spoiler

    OdpowiedzUsuń
  11. Coraz ciekawie mam nadzeje ze Hermiona przywali Potterowi zeby coś w jgo głowie sie przestawiło. Trzeba sie obudzić i zobaczyc ze to nie jest bajka gdzie dobro zawsze zwycięza

    OdpowiedzUsuń
  12. Wróciłam z podróży i wreszcie mogłam nadrobić!!
    Ah, uwielbiam te ostatnie rozdziały, z tym na czele.
    To jest po prostu cudo. Popłakałam się tu ze wzruszenia. I starałam się całą sobą nie myśleć o tym, jak Draco pamiętając TO, musiał się czuć, gdy był zmuszony ją gwałcić... No nie mogę, po prostu nie mogę.

    I ta końcówka.
    "Jedną z nich."
    Aaaa, idę słuchać muzyki i płakać. To za dużo dla mnie chyba ne ten moment XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja doczytywałam rozdział w aucie przed pracą - musiałam potem poprawiać makijaż, haha xD I oczywiście jak pisałam komentarz to znów w płacz, Boże :D Co to opowiadanie ze mną robi 😂

      Usuń
    2. Oj mam to samo. To opowiadanie kompletnie mną zawładnęło. Czasami w środku dnia sobie o nim przypominam i mam ochotę się popłakać.

      Usuń
  13. Musi być trochę osłody. Też uwielbiam ten rozdział, ale gdyby nie znało się reszty nie byłby taki cudowny.
    ❤️⭐

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozpadłam się.na tyle sposobów czytając ten rozdział..
    Jestem całkowicie pochłonięta ❤
    Napiszę treściwszy komentarz wieczorem jak się ogarnę ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każda z nas tak ma Ann to jest takie romantyczne A razem smutne

      Usuń
    2. Ale ich relacja robi się piękna. Już nie tylko wymuszone spotkania, dziwne zachowanie, wykorzystywanie się do własnych celów, ale po prostu potrzeba bliskości drugiego człowieka...
      Samotność i zamknięcie w sobie, wojna, która niweczy wszystko na swojej drodze i dwójka ludzi, którzy odnaleźli w sobie nawzajem trochę ciepła ❤
      Harry och Harry... zdzieliłabym Cię jakąś miotłą po łbie to może byś zmądrzał!
      Jak zazwyczaj nie lubię Rona to tutaj wolę go o wiele bardziej!!!
      To wypominanie jej co zrobiła... ale to ona ponosi konsekwencje tego i zamiast wsparcia dostaje narzekanie...

      Usuń
  15. Uwielbiam twoje tłumaczenia ale mam nadzieję że koleje opowiadanie przed tym o którym mówiła Camille będzie jakieś super słodkie. Taki romantyczny przerywnik między ciężkimi opowiadaniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, przed BMBS przydałaby się chociaż jakaś słodka miniaturka chociaż, bo to też będzie kawał mocnego i mrocznego tekstu 🙄

      Usuń
    2. Właśnie o to mi chodzi coś super hiper słodkiego ❤❤

      Usuń
    3. O Boże, chcecie mnie wykończyć, haha 😂

      Usuń
    4. Mała, ale co tam się będzie działo! Onyx stworzyła naprawdę cudo ❤️ Może i mroczne, może i ciężkie, ale zdecydowanie warte tego, żeby przeczytać

      Usuń
    5. Zgdzam się totalnie!! Po Manacled i BMBS chyba wypłaczę się ze wszystkich łez jakie mam. Nie wiem czy coś zostanie na inne opowiadania... W każdym razie nie wyobrażam sobie, żeby coś mogło mnie TAK poruszyć jak te dwa ff :D

      Usuń
  16. Targa mną tyle emocji, że brak mi słów na jakiś głębszy komentarz...
    Kocham tą historię i ogromnie jestem ciekawa jak potoczy się dalej:)
    Vera wielkie dzięki za tłumaczenie jej dla nas:**

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobra z ręką na sercu musze przyznać, że ten rozdział jest idealną wisienką na torcie. Draco, oh Draco jest tutaj genialny i coraz bardziej można zaobserwować w jak wielkim stopniu zależy mu na Hermionie. Brak mi słów zeby w pełni opisać moje odczucia co do tego rozdziału, a szczególnie drugiej części, ponieważ początek ugh. Miałam, naprawdę miałam ogromną nadzieje, że Potter chociaż w jakimś stopniu jej podziękuję no ale jak widać... Zachowanie Freda jak i Rona było w porządku, chociaż ten pierwszy zgarnął więcej mojej sympatii. A co do Tonks to mam nadzieje, że Moody z nią pogada, i będzie to kolejna osoba oprócz Draco, na której Hermiona moglaby polegać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym sobie tego życzyła, co do Tonks, ale chyba nie ma na co liczyć...

      Usuń
  18. Ale rozdział, po prostu wow. Dzięki Vera za to tłumaczenie. Jestem zaskoczona jakie to opowiadanie wywołuje emocje. Ten rozdział mam nadzeje ze jest przełomowy dla Hermiony, ponieważ dla Draco pewnie juz dawno.
    Zachowanie Pottera pokazuje jak naiwny jest nawet Ron juz hest lepszy, a to jest wyczyn.

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział sprzeczności. Głupi zakon, który wierzy w bajki..
    i scena draco hermiona... proszę niech oni uciekną, a to co było wczesniej to tylko zły sen Hermiony.

    OdpowiedzUsuń
  20. ❗❗❗SPOJLER❗❗❗
    Cały rozdział skupia się na Hermionie i Draco ❤️

    A tu jest fragment jednej z ich rozmów

    - Kiedy pojawiłam się w czwartek po świętach Bożego Narodzenia… To było właśnie po tym gdy dowiedziałam się, że taki był plan.
    Draco lekko skinął głową.
    - Tak myślałem.
    Powoli odwrócił głowę i spojrzał na nią.
    - Skoro już rozmawiamy, chciałem zapytać, co mi zrobiłaś?
    Hermiona zamarła z poczuciem winy.
    Kącik jego ust drgnął, gdy kontynuował badanie jej wzrokiem.
    - Granger, miałem te runy przez miesiąc, zanim włożyłaś do nich różdżkę. Udałem się do kilku uzdrowicieli, aby choć trochę złagodzić ból. Pomijając ogólne niejasności związane z leczeniem magii runicznej, cokolwiek zrobiłaś, naruszyło to podstawowe prawa magii. Tak więc, mam swoje przypuszczenia, ale byłbym wdzięczny, gdybyś jednak mi powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie się działo. Eh... chciałabym mieć już wszystkie rozdziały i móc je przeczytać...

      Usuń
    2. Oh shit 🙈 Ale czułam, że nie da się go robić w bambuko i udawać, że to zwykła magia go uleczyła... ;P
      Elojza, I feel you!

      Usuń
    3. YYYY, będzie się działo :D

      Usuń
  21. Ja chcę już przeczytać rozdział, po taki fragmencie. Teraz będzie trudna rozmowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ja tez. Chyba na nic nie czekam tak bardzo aż wrócimy do teraźniejszości i jak potoczy się rozmowa 🥺😭

      Usuń
  22. Drsco zaczyna pytać.. Teraz może sobie wyszło wyjaśnia

    OdpowiedzUsuń
  23. Och... To było piękne 🖤🖤🖤

    OdpowiedzUsuń
  24. Mówiłam, że wbije Ci te 100k wyświetleń ❤️

    OdpowiedzUsuń