Muzyczna sugestia:
Bring Me The Horizon - Can You Feel My Heart
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Marzec 2003
To pułapka. To pułapka. To pułapka.
Ta myśl była jedynym, o czym mogła pomyśleć Hermiona, kiedy Harry zniknął pod peleryną niewidką, by po chwili ruszyć przez pole w stronę domu.
Obserwowali, jak drzwi budynku otwierają się i zanim w powietrzu pojawiła się głowa Harry'ego, ujrzeli ciche błyski zaklęć.
Ruszyli razem w stronę domu w głębokim rozczarowaniu.
Hermiona patrzyła, jak cienie Freda i Charliego bezgłośnie ruszyły się na schodach, podczas gdy Harry wskazał na drzwi prowadzące do piwnicy.
Czuła za sobą obecność Tonks, gdy schodziły po wąskich stopniach, po czym usłyszała przytłumione zaklęcia i upadające ciała, gdy Harry i Remus dotarli na sam dół. Byli wewnątrz domu mniej niż minutę.
Hermiona usłyszała, jak drzwi się otwierają.
- Czysto - zawołał cicho bezcielesny głos Harry'ego.
Przeszli przez korytarz piwnicy, wyważając drzwi. Cisza wydawała się być zabójcza… Przerywało ją jedynie słabe szuranie stóp. Rytm serca dudnił jej w uszach, głośniej niż dźwięki Harry'ego włamującego się do kolejnych pomieszczeń.
Byli już w połowie korytarza, kiedy drzwi na drugim jego końcu gwałtownie się otworzyły. Wystrzeliły zza nich dziesiątki zaklęć. Hermiona zanurkowała, żeby uniknąć Cruciatusa lecącego w jej stronę. Kilka klątw odbiło się od ścian. Powietrze było wypełnione elektryzującą magią.
Wszystko było jednocześnie wolne i szybkie. Hermiona skupiła się na utrzymywaniu uniesionego zaklęcia tarczy i wykonywaniu uników tak szybko, jak było to możliwe. Gdy uniknęła klątwy kwasowej, która mogłaby trafić ją w twarz, zabójcza zieleń Avady wystrzeliła w jej stronę.
Zdaj się na instynkt wykonując ruch.
Rzuciła się na ziemię, po czym poderwała na równe nogi przeskakując do drugiej ściany i zaczynając strzelać ogłuszaczami niczym z karabinu maszynowego w stronę pokoju na końcu korytarza.
Nie używała żadnych czarów śmiertelnych. Jeśli Ron tam był, mogłaby w niego trafić.
Wreszcie zaklęcia ustały. Nastąpiła pauza.
- Jest tutaj! - krzyknął Harry.
Hermiona szybko weszła do pokoju, usuwając z siebie zaklęcie maskujące. Harry przedzierał się przez łańcuchy, które utrzymywały ciało Rona zwisające z sufitu. Na ziemi leżało ośmiu nieprzytomnych śmierciożerców.
Ron został pobity. Twarz miał tak spuchniętą, że był prawie nie do rozpoznania. Wyraźnie krzyczał, ale nie było słychać żadnego dźwięku. Jego nadgarstki miały głębokie nacięcia w miejscach, w których kajdany wbiły się w jego skórę, kiedy na nich wisiał. Harry przedarł się przez łańcuchy, a Hermiona i Tonks złapały Rona, zanim spadł.
- Finite Incantatem. - Hermiona machnęła różdżką przy twarzy Rona, wyciągając swój zestaw leczniczy.
- Harry, ty pieprzony idioto! - Ron eksplodował, gdy tylko przestał działać na nim czar uciszający. - Wynoś się stąd! Dlaczego, kurwa, przyprowadziłeś Hermionę?
Zbyt łatwe. To było zbyt łatwe. Te słowa powtarzały się w jej głowie, gdy zaczęła leczyć Rona. Pracowała tak szybko, jak mogła. Nie leczyła wszystkiego. Tylko tyle, żeby wydostać go na zewnątrz i aby dał radę walczyć, jeśli będzie to konieczne.
- Potwierdź, że to on - powiedział Remus.
- To on - powiedział Harry.
- Sprawdź to - warknął Remus.
- Jak Quirrell ominął Puszka?
- Zasraną harfą. - Ron próbował odepchnąć Hermionę, by wstać. - Musimy się stąd wydostać.
- Przełknij to - powiedziała Hermiona, po czym wmusiła w niego eliksir przeciwdziałający uszkodzeniom narządów wewnętrznych, potem eliksir regenerujący, a następnie wzmacniający.
- Musimy już iść - powiedział Ron, gdy Hermiona posmarowała mu twarz maścią na siniaki, aby zmniejszyć obrzęk, by mógł lepiej widzieć.
- Pozwól, że naprawię twoją rękę, którą trzymasz różdżkę - powiedziała, odsuwając kajdany nadal otaczające jego nadgarstki, aby wlać Wyciąg z Dyptamu w głęboką ranę, która przecinała jego ciało aż do kości. Naprawiła złamania tak szybko, jak mogła.
Kiedy wykonywała zaklęcia, pierścień na jej palcu nagle zapłonął aż do czerwoności. Wydała z siebie zdławione westchnienie, kontynuując pracę. Uczucie ledwie zniknęło, zanim znów się pojawiło.
- Wystarczy - warknął Ron, wyrywając rękę z dłoni Hermiony i krzywiąc się. - Musimy się stąd wydostać. Przynieśliście dla mnie różdżkę?
Harry wyciągnął jedną, a Ron chwycił ją bezwładnie i zmusił się do wstania. Uniósł się do połowy swojej wysokości, a następnie opadł z powrotem na ziemię.
Hermiona zarzuciła jego rękę na swoje ramię.
- Idziesz ze mną - powiedziała. - Moim zadaniem jest cię stąd wydostać.
- Ty cholerna idiotko, dlaczego do diabła, dałaś Harry'emu się na to namówić? - Ron opadł na nią, a ona pomogła mu przejść przez korytarz.
- Utrzymujesz Harry'ego przy życiu - powiedziała cicho Hermiona. - I jesteś moim najlepszym przyjacielem. Oczywiście, że przyszłam.
Prowadziła go po schodach, gdy jej pierścień znów zapłonął. I ponownie. I jeszcze raz.
Fred i Charlie byli na szczycie schodów, czekając na nich.
- Dziewięć minut, musimy iść - oznajmił Charlie, a jego głos praktycznie wibrował z napięcia.
Charlie, Harry i Fred wyszli pierwsi, a za nimi podążyli Hermiona i Ron oraz Remus i Tonks.
Oczy Hermiony zatrzymały się na krawędzi bariery przeciw aportacji.
- Osłony kończą się za osiemdziesiąt metrów, musimy tylko dotrzeć do środka pola - powiedziała Ronowi. Jej głos drżał, ale starała się brzmieć pewnie.
Byli dwadzieścia stóp od domu, kiedy powietrze zadrżało z trzaskiem. Pole tuż za barierą nagle wypełniło się Śmierciożercami.
Hermiona zamarła. Prawdopodobnie było tam ponad stu Śmierciożerców, którzy natychmiast przeszli przez osłonę, blokując ich ucieczkę, a przed nimi rosła ściana wystrzeliwanych klątw.
Gdyby spróbowała odwrócić się i uciec z Ronem, zostaliby ścięci. Najbliższa droga do krawędzi zabezpieczeń przeciw aportacji prowadziła przez tłum Śmierciożerców.
Eliksir wzmacniający zadziałał na Rona, który nie opierał się już tam mocno na Hermionie. Zapasowa różdżka, którą dla niego przynieśli, nadal jednak lekko ciążyła mu w dłoni.
- Nie ruszaj się, Hermiono - powiedział, kiedy wyprostował się i ruszył na swoje miejsce obok Harry'ego.
Zakonowi nie zostało nic oprócz doskonałych wojowników. Szybkość i dokładność, z jaką walczyli, była niezwykła. Biorąc pod uwagę przewagę wroga, było wręcz niewiarygodne, że wszyscy nie zginęli od razu. Różnica w sile ognia była ogromna.
Tonks i Fred byli jedynymi, którzy rzeczywiście używali naprawdę niebezpiecznych zaklęć podczas walki.
„Strategia” ucieczki szybko się rozpadła. Ron nie był nawet w pobliżu Hermiony.
Atakujący Śmierciożercy nie wydawali się być szczególnie utalentowani. W ich atakach zauważalny był brak finezji i koordynacji, jednak różnica w liczbach była oszałamiająca. Na każde z nich przypadało ponad dziesięciu Śmierciożerców.
Hermiona ustabilizowała się za rzuconą na siebie tarczą.
Rzuciła zaklęcie tnące na kilka gardeł. Małe nacięcia. Proste. Równe.
Jej celność stała się precyzyjna.
Trzech Śmierciożerców padło, jeden po drugim.
Próbowała zaatakować w ten sposób jeszcze kilku, ale inni Śmierciożercy mieli dość rozsądku, by trzymać tarcze w górze.
Skierowała na ich stopy niskie zaklęcia odcinające. Spora część tarcz śmierciożerców nie miała takiego zasięgu.
Rozległy się krzyki, a coraz więcej Śmierciożerców padało upuszczając po drodze różdżki, kiedy ich ścięgna Achillesa były rozcinane zaklęciem ostrym jak brzytwa.
Hermiona podążyła za falą zaklęcia odcinającego, używając bardziej śmiercionośnych zaklęć, aby upewnić się, że wszyscy pozostaną wyeliminowani z walki.
Jej urok tarczy zaczął powoli pękać z powodu liczby zaklęć, które w nią uderzyły. Zanurkowała i szybko odskoczyła w bok, unikając zieleni Klątwy Zabijającej. Poczuła, jak gorące było powietrze w pobliżu jej policzka, gdzie zaklęcie prawie się o nią otarło. Odbudowała tarczę, walcząc, by jeszcze bardziej móc zbliżyć się do granicy barier przeciw aportacji.
Szukała wzrokiem pomocy Harry'ego, Rona lub pozostałych, ale Śmierciożercy byli tak blisko.
Wszyscy byli rozproszeni.
Hermiona odwróciła się gwałtownie, aby uskoczyć z toru nieznanej jej klątwy. Kiedy to zrobiła, coś trafiło ją w lewy nadgarstek. Poczuła ostre pieczenie.
Potknęła się i poleciała do tyłu. Spoglądając w dół odkryła, że została trafiona w miejsce, w którym jej pancerna koszula zsunęła się z nadgarstka. Wzdłuż jej ramienia zaczęły pojawiać się okrutne, głębokie krosty. Klątwa kwasowa. Jeśli pękną, opryskają ją kwasem i zaczną jeszcze szybciej się rozprzestrzeniać.
Ból był tak przeszywający, że trudno było jej ustabilizować dłoń, by móc rzucić przeciwklątwę. Była zmuszona do zatrzymania się, uniku i padnięcia na ziemię, aby uniknąć śmigających nad jej głową zaklęć.
Za trzecią próbą udało jej się rzucić czar przeciwdziałający. Krosty przestały się rozprzestrzeniać, ale ból nadal był nie do opisania.
Cofnęła się, ciężko dysząc, próbując znaleźć bardziej osłonięte miejsce.
Teren było tak otwarty. Poza martwymi ciałami, dookoła nie było nic, za czym mogłaby się ukryć.
Nie potrafiła powstrzymać się przed medycznym ocenianiem swojego urazu. To było jak alarm uruchomiony w głębi jej umysłu. Nieśmiercionośny, ale ciężki. Zostanie jej po tym blizna, ale przynajmniej nie groziła jej utrata ręki. Fragmenty kości, które kwas wyżarł w jej nadgarstku, nigdy nie odrodzą się, dopóki ich nie usunie i nie wyhoduje od nowa. Musiałaby uważać, żeby na to nie upaść. Kości były podziurawione i bardzo kruche.
Rzuciła potężne Confringo, by odeprzeć zbliżających się do niej Śmierciożerców. Gdzie byli inni?
Remus i Tonks walczyli ustawieni plecami do siebie. Osłaniali siebie nawzajem, ale stali prawie trzydzieści stóp dalej, praktycznie przyciśnięci do ściany domu.
Harry był najbliżej niej, zaciekle walcząc z dziesiątkami śmierciożerców. Jego okulary sprawiały wrażenie połamanych i wyglądało na to, że zaklęcie tnące trafiło go w czoło. Krew spływała mu po połowie twarzy.
Fred, Charlie i Ron próbowali wywalczyć sobie drogę w jego kierunku.
Hermiona oderwała od nich wzrok, gdy kąciku jej oka pojawił się błysk noża.
Instynktownie uchyliła się i złapała napastnika za nadgarstek, używając jego własnego pędu, by przenieść jego ciało nad swoim i wbić nóż w brzuch kolejnego zbliżającego się Śmierciożercy.
Napastnik warknął z wściekłości i obrócił się, by ponownie ją zaatakować.
Walka różdżką z bliskiej odległości była trudna. Próba uzyskania właściwego ruchu, gdy prawie nie było miejsca, aby móc w pełni poruszyć nadgarstkiem, była czymś niesamowicie trudnym.
Łatwe.
Śmiertelne.
Najdelikatniejszym ruchem rzuciła szybkie zaklęcie w górę. Cienka nitka szkarłatu wykwitła pod szczęką Śmierciożercy, zanim jego głowa opadła. Krew trysnęła na twarz Hermiony.
Była w jej oczach i mogła jej posmakować, gdy usłyszała głuchy stukot noża o ziemię.
Hermiona otarła krew z twarzy plując i patrzyła, jak ogromny Śmierciożerca bez maski, złapał Rona i zatopił zęby w jego ramieniu.
Harry, Fred i Charlie strzelali w niego ogłuszaczami, ale odbijały się one od jego ciała. Wilkołak.
Ron krzyczał z bólu, gdy próbował się wyrwać. Wilkołak podniósł głowę, rozrywając jego ramię.
Pełnia księżyca miała nastąpić dopiero jutro. Siła zaklęcia wymagana do pokonania wilkołaka w tym momencie byłaby znaczna. Potrzebne było co najmniej siedem kolejnych celnie trafionych ogłuszaczy.
Za długo dla Rona.
Zaklęcia do pokonania wilkołaka... Hermiona próbowała przypomnieć sobie jedno z nich.
Sięgnęła głęboko w swoją magię i syknęła: Carbonescrere.
Coś wykręciło się w jej wnętrzu.
Czarnomagiczna klątwa wystrzeliła z końca różdżki. Chmura czarnego dymu, przemknęła przez pole i eksplodowała wokół Śmierciożercy. Wilkołak zamarł na sekundę i rozsypał się w pył. Ron upadł na ziemię.
Kiedy Hermiona się gapiła, wszystko w niej stało się zimne i ciemne.
Potknęła się i złapała za pierś.
Gdy świat znów pojawił się w polu jej widzenia, zauważyła, że coś się do niej zbliża. Odwróciła się, odskakując w bok.
Czuła się, jakby ktoś uderzył ją gwałtownie w żebra.
Hermiona sapnęła, próbując wciągnąć powietrze i spojrzała w dół. Po prawej stronie jej klatki piersiowej, aż po rękojeść wbity był nóż. Gdyby odwróciła się o ułamek sekundy później, mógłby zostać wbity w jej serce, ale - gdy przyglądała się mu ze zdziwieniem - pomyślała, że prawdopodobnie przeoczyła coś, co powinno być natychmiast istotnie widoczne.
Jej zmysł uzdrowiciela nie mógł się wyłączyć.
Różdżka wysunęła się z jej palców, a ręce opadły, by zamknąć się na dłoniach Śmierciożercy, który wciąż trzymał za rękojeść. Musiała zatrzymać go, zanim będzie w stanie spróbować nią przekręcić, albo wyciągnąć ostrze i dźgnąć ją ponownie.
Poczuła, jak pękają jej kości w lewej dłoni, kiedy mocno ścisnęła jego dłonie w swoich i - nie pozwalając sobie na zastanowienie się, jak bardzo powinno boleć ją poruszanie się z ostrzem wciąż we wnętrzu klatki piersiowej - wbiła kolano między jego nogi.
Upadł na ziemię, a jego uchwyt na rękojeści rozluźnił się. Hermiona potknęła się, ciężko dysząc.
Gdzie upadła jej różdżka? W jej oczach była krew. Potrząsnęła głową, próbując odzyskać ostrość widzenia.
Ponownie spojrzała na swoją klatkę piersiową. Jej prawe płuco zostało przebite i podejrzewała, że jej wątroba mogła zostać nacięta. Patrząc na wszystko z góry, trudno było jej to stwierdzić.
Zobaczyła swoją różdżkę. Próbowała sięgnąć po nią, nie zginając tułowia. Kiedy jej palce zacisnęły się na uchwycie, poczuła, jak ktoś wbija dłoń w jej splecione włosy i ciągnie ją do góry. Sekundę później zawisła w powietrzu, a jej palce u nóg ledwo dotykały ziemi.
- Pamiętam cię, szlamo - Rabastan Lestrange zaśmiał się, zdejmując maskę Śmierciożercy. Spuścił oczy i zauważył, że nóż wciąż tkwił w jej piersi. - Popatrz na to. Ktoś już się za ciebie zabrał.
Próbowała go przekląć, ale wytrącił jej różdżkę. Usłyszała jak drewno stuknęło o ziemię.
Musiała sięgnąć po swój nóż.
- Jak myślisz, ile razy zdołam cię dźgnąć, zanim światło zgaśnie w twoich oczach? - zapytał, zanim wyszarpnął ostrze z jej piersi.
Hermiona westchnęła nierówno, próbując go powstrzymać. Prawa strona jej ciała stała się śliska, gdy krew zaczęła obficie spływać po jej torsie. Rabastan podciągnął ostrze w górę jej piersi, aż natrafił na jej serce.
Hermiona próbowała uwolnić głowę, starając się wyciągnąć własny nóż, nie zwracając przy tym jego zbytniej uwagi.
Wcisnął czubek ostrza w jej ciało i trafił w kość. Poruszył ostrzem, aż znalazło ono przestrzeń między jej żebrami. Oczy Hermiony rozszerzyły się, gdy spojrzała na niego.
- Tutaj? A może powinienem zacząć niżej? - powiedział, a jego głos brzmiał szyderczo. Nie przejmował się walkami toczonymi wokół nich.
Hermiona nie wiedziała, czy spróbować sięgnąć po nóż, czy powstrzymać go przed dźgnięciem jej w serce.
Czy był jakiś sens w dokonywaniu wyboru? Czuła, jak powoli wykrwawia się na śmierć.
Zaczął powoli wciskać go głębiej.
Kiedy czubek noża zaczął wcinać się w jej skórę, Rabastan znieruchomiał. Jego uścisk na jej włosach rozluźnił się, a wyraz twarzy zwiotczał, gdy padł martwy u jej stóp. Hermiona upadła razem z nim i jedną ręką złapała się za krwawiącą ranę.
Za Rabastanem, tuż za barierą przeciw aportacji, na środku pola stał samotny zamaskowany Śmierciożerca.
Kilku Śmierciożerców w pobliżu zamarło i odwróciło się ze zdziwieniem, gdy Rabastan upadł.
Byli martwi, zanim zdążyli nawet unieść różdżki.
Hermiona tylko się gapiła. Podejrzewała, że jej przebite płuco zapadło się. Przycisnęła dłoń do rany, aby nie dopuścić do jeszcze większego krwotoku i nie wpuścić zewnętrznego powietrza do klatki piersiowej.
Patrzyła tępo, jak Śmierciożerca, który właśnie się pojawił, zaczął przechodzić przez pole.
To był Draco.
Nigdy nie widziała go w walce, nie do końca. Ale jego styl był znajomy.
Był tak zabójczy, jak sobie wyobrażała.
Wpływ szkolenia i treningu Bellatriks Lestrange był oczywisty. Płynność ruchu. Ślady ciał, które zostawiał za sobą, krocząc po polu. Nieprzewidywalny styl Bellatriks był napędzany jej sadyzmem - jej szaleństwem.
Styl Draco był brutalnie skuteczny.
Nie zawracał sobie głowy okaleczaniem czy powodowaniem bólu. Nie chciał więźniów. Zabijał wszystkich.
Nie zawahał się ani na ułamek sekundy, gdy przedzierał się przez kotłujących się wokół niego Śmierciożerców. Sposoby na szybkie zabijanie ludzi jakie stosował, były przerażające. To była czysta gra liczbowa. Minimalny wysiłek, znaczny efekt.
Niemożliwym było, żeby kiedykolwiek wcześniej walczył z pełnym potencjałem. Gdyby jakiś Śmierciożerca tak walczył, wszyscy by o tym wiedzieli.
Rzucił pod swoje nogi zaklęcie, które zmieniło otaczający go teren w płyn. Piętnastu śmierciożerców natychmiast zniknęło pod jego powierzchnią. Krzyczeli. Wycofał zaklęcie i zostawił ich, by udusili się pod otaczającą ich ziemią.
Rzucał klątwę za klątwą, większość z nich niewerbalnie. Śmierciożercy padali jak muchy.
Wyczarował stado srebrnych kolibrów. Kilku śmierciożerców zawahało się. Byli wyraźnie zdezorientowani. Draco machnął różdżką, a małe ptaszki wystrzeliły przed niego jak grad kul, wbijając się w gardła i klatki piersiowe każdego w pobliżu, kto nie był otoczony potężną tarczą. Po chwili przywołał ociekające krwią ptaki z powrotem i ponownie je wystrzelił.
Znajdował się o kilka stóp od Hermiony.
Wyciągnął rękę i złapał ją za lewy nadgarstek. Krzyknęła cicho, czując, jak jej uszkodzone kości zaczynają pękać w jego uścisku. Wyciągnął coś ze swoich szat. Uniósł przedmiot wysoko nad głową i aktywował go.
Poczuła, jakby całe powietrze i dźwięki otoczenia zostały nagle odessane. Zabójcza cisza. Wszyscy wokół nich upadli na ziemię, dysząc i łapiąc się za gardła.
Hermiona krzyczała z bólu i paniki. Poczuła, jak łamie jeszcze bardziej swój nadgarstek, próbując się uwolnić. Śmierciożercy bezgłośnie łapali powietrze, dusząc się.
- Harry! Harry. Ron! Stop. Stop! Nie możesz zabić wszystkich! Przestań, Draco! - krzyczała. Twarze wszystkich wokół stawały się niebieskie.
Walka o oddech dobiegała końca. Ciała zamierały w bezruchu.
- Draco, przestań! - krzyczała, ponownie próbując się uwolnić i poczuła, jak pękają jej kości. - Stop!
- Ty idiotko - warknął przez maskę, puszczając jej nadgarstek. - Zaczekaj tutaj.
Odrzucił czarnomagiczny artefakt na ziemię. Metal zaskwierczał i skręcił się w kulę złomu. Podszedł do Harry'ego, Rona, Freda, Charliego, Remusa i Tonks. Wykonał na każdym z nich zaklęcie ożywiające, po którym mruknął „Obliviate”, po czym lewitował nieprzytomne ciała za sobą. Gdy w końcu się odwrócił, wezwał jej różdżkę i pociągnął ją za ramię.
Trudno było jej oddychać.
Każdy ruch jej ciała był bolesny. Czuła się, jakby jej lewy nadgarstek został zmiażdżony. Krew spływała po jej boku.
Z każdym kolejnym krokiem Draco ciągnącego ją przez pole, oddychanie stawało się coraz trudniejsze.
Musiała uszczelnić nacięcie w swoim ciele. Tak szybko, jak tylko mogłaby znaleźć kogoś - kogoś, kto mógłby rzucić konieczne zaklęcia, aby powstrzymać jej ciało przed wykrwawieniem się. Kogoś, kto mógłby usunąć powietrze z jej klatki piersiowej.
Gdyby tylko mogła się aportować. Gdyby tylko mogła aportować się na Grimmauld Place.
Gdyby tylko mogła.
Potknęła się. Jej głowa wydawała się lekka i trzeźwe myślenie przychodziło jej z coraz większym trudem. Próbowała oddychać, ale czuła, że nie może.
Draco upuścił wszystkich tuż za barierami przeciw aportacji. Ruszyła w stronę ich ciał. Nie wiedziała, jakiego zaklęcia reanimacyjnego użył Draco. Zanim zdążyła zrobić kolejny krok w ich stronę, uścisk Draco na jej ramieniu zacieśnił się, po czym aportował ich oboje.
Wylądowali w chacie.
Natychmiast ją puścił, po czym zdarł z twarzy maskę i ściągnął rękawiczki. Oparła się o drzwi.
- Ty… nie możesz ich tam zostawić - wychrypiała.
- Obudzą się za mniej niż minutę - powiedział, a jego twarz wykrzywiała wściekłość.
Klęcząc na podłodze, czubkiem swojej różdżki nakreślił na deskach serię run. Runy migotały przez moment, po czym w ich miejscu pojawiła się zapadnia. Otworzył ją gwałtownie, sięgnął w dół i wyciągnął coś, co wydawało się być zaopatrzeniem wartym całego szpitala.
Draco odwrócił się, by na nią spojrzeć. Twarz miał bladą od furii.
- Czy jesteś w stanie wytrzymać wystarczająco długo, bym mógł znaleźć dla ciebie uzdrowiciela? - zapytał drżącym głosem.
Potrząsnęła głową.
- Musisz mi powiedzieć, jak to zrobić. Nigdy nie używałem żadnych skomplikowanych zaklęć leczących - powiedział, wyciągając zapasy.
Podciągnęła się przy ścianie i wykonała mały gest w prawą stronę swoim złamanym nadgarstkiem.
- Moja wątroba. To z niej… z niej pochodzi krew. Tak sądzę. W mojej klatce piersiowej jest za dużo powietrza. Przez to zapadają się moje płuca.
Wyczarował nosze i pomógł jej na nich usiąść.
Wypiła dawkę eliksiru uzupełniającego poziom krwi, zanim kazała mu wykonać diagnostykę, by móc potwierdzić, że odniesione rany rzeczywiście były tym, o czym myślała.
Posiadał wszystkie niezbędne eliksiry, które mogły pomóc ustabilizować jej stan i uchronić ją przed wstrząsem.
Miał bardzo pewne dłonie. Postępując zgodnie z jej instrukcjami rozciął jej ubranie i rzucił zaklęcia, aby zatamować krwawienie oraz naprawić naczynia krwionośne i kanały żółciowe w wątrobie, która zaczęła się goić. Następnie podał jej kolejną fiolkę z porcją eliksiru uzupełniającego krew.
Zaklęcie wysysające powietrze przez które zapadały się w jej płuca było trudne. Miała problem z pokazaniem mu dokładnego ruchu różdżki. Jej ręce wciąż się trzęsły pomimo dawki eliksiru przeciwbólowego, którą w międzyczasie zażyła.
- To musi być bardziej subtelny ruch - próbowała wyjaśnić. - Tylko delikatne boczne drżenie końcówki, inaczej zaklęcie zassie powietrze zbyt mocno i uszkodzi tkankę.
Krzywiąc się, objęła jego dłoń swoją i powoli poruszyła jego lewą ręką wykonując niezbędny ruch, wypowiadając zaklęcie na równi z każdym kolejnym drgnięciem różdżki.
Udało mu się za trzecim razem.
- A teraz, po naprawie tkanki płucnej, potrzebne jest tylko zwykłe zaklęcie leczące, które zregeneruje przeponę i zamknie nacięcie - poinstruowała, kiedy w końcu była w stanie ponownie oddychać.
Osunęła się, żeby dojść do siebie, podczas gdy on zmywał jej krew. Strumienie na jej twarzy i rzęsach zdążyły już zastygnąć.
- Co ty tam robiłaś? - zapytał niskim, drżącym głosem, gdy odwróciła się i transmutowała kawałek poszarpanej koszuli w bluzkę, którą próbowała przeciągnąć przez głowę.
- Harry poprosił mnie, żebym z nimi poszła - powiedziała, lekko wzruszając ramionami. - Mówiłam ci, że potrzebujemy Rona.
- Nie masz doświadczenia w walce - powiedział. Był blady, a jego ręce lekko drżały, gdy pomagał jej przeciągnąć ubranie przez głowę. - Dlaczego znowu cię wyciągnęli, nawet nie dając ci partnera?
Hermiona nie spojrzała na niego. Przełknęła i wsunęła prawą rękę w rękaw.
- Potrzebowali uzdrowiciela. Nasza druga uzdrowicielka straciła stopę podczas zbioru składników. Zostałam wybrana, bo mogłam chodzić szybciej niż ona.
Wziął gwałtowny oddech.
- Wiedziałaś, że to pułapka - powiedział. - Wiedziałaś to, ale i tak poszłaś. Zasadzka Rabastana. Nikt nawet nie sądził, że Zakon będzie na tyle głupi, żeby się na to nabrać. To była symulacja szkoleniowa dla nowicjuszy.
- Harry zamierzał tam iść.
- Więc?
- Harry jest sensem tej wojny. Jeśli umrze, to koniec. Zawsze będę za nim podążać. Strategicznie ujmując, jestem ofiarą, na którą nas stać. Harry nie jest. Jeśli w jakikolwiek sposób jestem w stanie poprawić jego szanse, to jest to tego warte - odpowiedziała spokojnym głosem, obracając się ostrożnie i unosząc złamany nadgarstek, aby przewlec go przez rękaw.
- Nie ratowałaś Pottera. Ratowałaś Weasleya.
Hermiona drgnęła.
- Ron jest niezbędny. Harry… on potrzebuje Rona. Jeśli coś stanie się Ronowi, to go złamie. Potrzebuje Rona, by chcieć wygrać.
- A ty? Czy Potter nie potrzebuje ciebie? - zapytał Draco, a jego oczy błyszczały z wściekłości.
Hermiona odwróciła wzrok.
- Nie aż tak, jak potrzebuje Rona. Nie jestem… nie jestem dla niego ważna w ten sposób.
Przełknęła gulę w gardle.
- Weasleyowie… - zaczęła, a potem westchnęła krótko. - To jego rodzina. Są wszystkim, czego pragnie. Aby wygrać, musi później móc widzieć się razem z nimi po tym wszystkim. To go napędza. Jeśli ich straci, wtedy przestanie wierzyć, że mu się uda i nie będzie kontynuował. On nie będzie w stanie.
- Sądziłem, że jesteś częścią Trio. Czy Potter nie będzie rozpaczać, jeśli cię straci?
- Nie - powiedziała, odwracając wzrok. - Będzie się smucił, będzie zły. Ale jestem… Pod względem emocjonalnym nie jestem dla niego aż tak istotna. Nigdy nie byłam dobra w… - ucichła, a jej usta drgnęły. - Ron łączy się emocjonalnie z Harrym. A Harry kieruje się swoimi emocjami.
- Więc co? Potter wciąga cię w walkę, w której nie masz żadnego doświadczenia, a ty próbujesz przetrwać, ponieważ jesteś wystarczająco zbędna?
- Ron jest na pierwszym miejscu. Harry zawsze najpierw zajmie się nim. Nie myśli jasno, kiedy ludziom, których uważa za rodzinę, grozi niebezpieczeństwo. On nie zdaje sobie sprawy, że ryzykuje przez to życiem innych - powiedziała, unosząc podbródek. - Zawsze taki był.
Draco spojrzał na nią.
- Więc kto się tobą opiekuje, Granger, jeśli nie jest to Potter?
Zamrugała.
- Nie potrzebuję nikogo, kto by się mną opiekował - powiedziała sztywno, ale jej głos drżał. - To nie był wypadek, Draco. Postanowiłam zmniejszyć wartość moich własnych ofiar.
Wyraz jego twarzy stwardniał.
- Pozwoliłaś sobie stać się zbędną dla Pottera.
- Im więcej słabości ma Harry, tym bardziej wrażliwy staje się cały Ruch Oporu.
Nie sądziła, że Draco może wyglądać na bardziej wściekłego niż wcześniej, ale nagle wydawał się być praktycznie gotowy do wybuchu.
- Kiedy sądzę, że nie mogę bardziej nienawidzić Pottera, pojawia się nowy fakt, który udowadnia, że się mylę - powiedział, wyciągając kilka kolejnych eliksirów i podając je jej.
Próbowała wyciągnąć z nich korki jedną ręką, ale nie potrafiła tego zrobić. Była prawie pewna, że gdyby znowu musiała poruszyć lewym nadgarstkiem, zemdlałaby.
- Co się stało z twoją lewą ręką? - zapytał nagle, wyrywając fiolkę i otwierając ją dla niej.
- Złamałeś ją.
Wydawał się zblednąć jeszcze bardziej.
- Już wcześniej była ranna - wyjaśniła. - Trafiła we nią klątwa kwasowa. Zanim udało mi się jej przeciwdziałać, kości były już prawie wyżarte. Po prostu za nią złapałeś.
- Powinnaś była mi powiedzieć.
Sięgnął do swoich szat i wyciągnął zestaw, który dała mu na Boże Narodzenie. Wyrwał środek przeciwbólowy z kieszonki, umoczył w nim szmatkę i owinął ją wokół jej nadgarstka i dłoni.
Hermiona prawie westchnęła z ulgi, gdy pieczenie ustąpiło.
- Czy mam usunąć ci kości? - zapytał po chwili, gdy patrzył, jak trzyma nadgarstek przyciśnięty do piersi.
Spojrzała na niego.
- Mógłbyś? Ja… miałam zamiar zrobić to sama, gdy znalazłabym na to szansę.
Precyzyjne usuwanie kości, a zwłaszcza odłamków, było bardzo bolesnym procesem. Mimo, że nie chciała usuwać i hodować od nowa kości całego ramienia, wiedziała, że to powolny proces, w którym trudno będzie jej zachować przez cały czas koncentrację i równowagę. Planowała zająć się tym wtedy, kiedy wrócił i sprawdzi, co z Ronem.
- Znam zaklęcie. Czy chcesz, żebym cię ogłuszył? - zapytał.
- N-nie. Powinnam czuwać, chyba że znasz już wszystkie nazwy kości w dłoni i nadgarstku.
- Nie - powiedział, odwracając wzrok i zaciskając usta w wąską linię.
Odwinęła dłoń, rzuciła na nią zaklęcie diagnostyczne i obejrzała uszkodzenia. Oprócz głębokich zagłębień, które kwas wypalił w jej ciele, miała zmiażdżone cztery kości, a sześć kolejnych znajdowało się na różnych poziomach korozji, w tym łokieć. Musiałaby usunąć kości połowy przedramienia.
Patrzyła na to przez kilka minut, po czym gwałtownie wciągnęła powietrze i odwróciła wzrok.
- Najpierw piąta kość śródręcza. Quinque metacarpus.
- Quinque metacarpus ossios dispersimus.
Gdy kość w jej dłoni nagle zniknęła, ostry i przeszywający ból niemal sprawił, że zaczęła krzyczeć. Opuściła głowę na ramię Draco i zadrżała.
Ból bez przypływu adrenaliny jak podczas bitwy, był trudniejszy do zniesienia.
- Następnie kość haczykowata. Os hamatum. - Zadrżała oparta na jego ramieniu, próbując się przygotować.
Płakała w jego szatę, zanim usunął wszystkie odłamki. Połowa jej przedramienia i większość dłoni była już w większości pozbawiona kości i leżała bezwładnie na jej kolanach.
Draco wyciągnął butelkę Szkiele-Wzro. Duszkiem wypiła całość i skrzywiła się, gdy przeszywające, podobne do wbijających się igieł uczucie odrastających kości objęło jej ramię.
Wylał Wyciąg z Dyptamu na całą jej rękę, aby naprawić kieszenie skorodowanej tkanki. Kusiło ją, żeby na niego nakrzyczeć.
- Nie! - jęknęła, próbując wyrwać mu fiolkę. - To marnotrawstwo. Mogę to uleczyć zaklęciami, gdy kości już odrosną.
Spojrzał na nią ostro.
- Zamknij się.
Zamilkła, kiedy po raz drugi polał nim jej ramię, a następnie zaczął grzebać w większej ilości materiałów ze swoich zapasów i z zadziwiającą wprawą zaczął montować magiczną szynę.
- Po co trzymasz tu to wszystko? - zapytała, przyglądając się wszystkim zapasom, kiedy owijał ramę wokół jej dłoni i łokcia, aby kości mogły odrosnąć prosto.
- Trzymam to dla ciebie - powiedział. Spojrzała na niego zdziwiona. - Po Hampshire martwiłem się, że znowu nabawisz się jakiegoś urazu. Pomyślałem, że gdybym miał pod ręką wszystko, czego możesz potrzebować, martwiłbym się mniej.
Serce Hermiony zabolało w jej piersi, kiedy pomagał jej przełożyć temblak przez głowę.
- Ale… to tak dużo. To praktycznie wszystko z listy inwentarza oddziału ratunkowego.
Uniósł brew.
- W tamtym czasie nie wiedziałem, jakie rzeczy są kluczowe dla leczenia rannych. Zbadałem to. Później, w zeszłym roku, w ramach prezentu bożonarodzeniowego otrzymałem dość długi wykład na temat leczenia zwykłych ran bojowych. Pomogło mi to uzupełnić wszystkie elementy, jakie przegapiłem.
Hermiona zarumieniła się.
- Mógłbyś zostać uzdrowicielem - powiedziała mu. - Masz do tego naturalny talent.
Kącik jego ust drgnął lekko.
- To jedna z najbardziej ironicznych rzeczy, jakie ktokolwiek kiedykolwiek mi powiedział - odparł.
Rozmowa utknęła w martwym punkcie.
- Muszę wracać. Ron jest ranny. Harry też - powiedziała cichym głosem, wstając.
Draco również wstał, a jego oczy stały się zimne.
- Nigdy nie wyruszaj z nimi na żadną inną misję.
- To nie zależy od ciebie - powiedziała, patrząc mu w oczy.
Zbladł, a jego szczęka drgnęła.
- Przypomnij Moody'emu, że jeśli Zakon będzie chciał mojej dalszej pomocy, mają utrzymać cię przy życiu.
Hermiona znieruchomiała, a jej usta wykrzywiły się, gdy odwróciła od niego wzrok.
- Robisz to dla swojej matki, Draco.
Obrócił ją, mocno chwytając za ramiona, po czym spojrzał przenikliwie w jej oczy.
- Ona jest martwa - powiedział. - A ty nie. Moja lojalność była wobec tych, którzy byli najmniej odpowiedzialni za jej cierpienie. Jeśli jednak Zakon zdecyduje, że jesteś niewiele wartą ofiarą, po czym wyślą cię, abyś została skoszona w bitwie jak mięso armatnie, nie będę szlachetny. Nie będę miał żadnych skrupułów przed wymierzeniem podwójnej zemsty. Sprawię, że Potter zapłaci swoją własną głową, jeśli doprowadzi do twojej śmierci.
Hermiona zamarła.
To było niebezpieczne.
Nie brała pod uwagę takiego ryzyka. Wiedziała, że lojalność Draco nie jest oparta na ideologii. Było to wyłącznie poczucie osobistej lojalności. Nienawidził Harry'ego, jednak Voldemorta nienawidził po prostu bardziej. Nieostrożne, emocjonalne wyznanie Hermiony właśnie dało mu podstawy do wahania. Był zaborczy. Ona była jego. Harry jej zagrażał.
Powinna była spanikować. Powinna być zimna. Powinna była mu przypomnieć o jego przysiędze. Przypomnieć mu, że zawsze najpierw wybierze Zakon, dopóki nie wygrają. Gdyby jej chciał, musiałby zaczekać.
To właśnie powinna była zrobić.
Spojrzała na niego, a jej ramiona zadrżały. Była taka zmęczona. Życie było zimne przez tak długi czas.
Jej palce drgnęły. Prawie do niego sięgnęła.
Następnie powoli zacisnęła dłoń w pięść i wsunęła ją za plecy.
- Nie. Nie rób tego, Draco... - szepnęła, a jej głos się załamał.
- Nie jesteś przeznaczona na stracenie - powiedział niskim, zdesperowanym głosem. - Nie możesz odpychać wszystkich, aby czuli się komfortowo, wykorzystując cię i pozwalając ci umrzeć.
Ręka Hermiony drżała, gdy czuła, jakby w jej gardle tkwił kamień. Opuściła głowę i wzięła głęboki oddech.
Ron jest ranny. I Harry też.
Spięła się i próbowała się uwolnić.
- To jest wojna. To nie jest tragiczne potępianie samej siebie, by być straconą. To strategiczne zobowiązanie. Myślałam, że zdałeś sobie sprawę, że tak właśnie jest w moim przypadku. Uzdrowiciel nie wygra wojny. To dlatego mogłam zostać ci wydana. Teraz znaleźli nawet i dla mnie zastępstwo na oddziale szpitalnym, a to właśnie dzięki tobie. Musiałam ją wyszkolić... - oznajmiła i zaśmiała się gorzko. - Ty mi to zrobiłeś. Uczyniłeś mnie tak zbędną, jaką właśnie jestem... - urwała, próbując zdusić szloch. - I ty też mnie nie chciałeś.
Wzdrygnął się, a jego uścisk się rozluźnił.
- Muszę już iść - powiedziała, a jej głos zadrżał, kiedy się odsunęła.
Draco złapał ją za prawe ramię i odciągnął.
- Ciebie nie da się zastąpić - powiedział. Jego ręce drżały, gdy ją ściskał. - Nie musisz nikomu w żaden sposób ułatwiać swojej śmierci. Możesz być ważna dla ludzi. Powodem, dla którego złożyłem tę pieprzoną przysięgę, było utrzymanie cię przy życiu. Zrobiłem to, by zapewnić ci bezpieczeństwo.
Próbowała się od niego wyrwać, ale nie chciał puścić. Wykręciła się, próbując uciec. Musiała odejść, ponieważ on wpatrywał się w nią z desperacją wypisaną na twarzy i to łamało ją w środku.
Zaszlochała i - zanim zdążyła pomyśleć - wplotła palce prawej dłoni w jego szatę, przyciągnęła go bliżej i pocałowała.
__________
Wszelkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.
Rozumiem zachowanie Hermiony, serio rozumiem to czemu poszła na samobójczą misję za Potterem, ale! Ale tak bardzo mnie wkurza to zachowanie. Poświęca wszystko, zrobiła wszystko żeby dla ludzi z Zakonu być tylko mało istotnym pionkiem i tylko Moody i Kingsley wiedzą, że cały zakon trzyma się jeszcze tylko dzięki niej, ale zachowują się jakby to nic nie znaczyło. I naprawdę ten tok myślenia żeby zrobić wszystko i poświęcić wszystko żeby tylko Harry szedł dalej jest w jakiś sposób logiczny, ale nic mnie nie wkurza tak jak to, że Hermiona aż tak bardzo pomija w swoim myśleniu Draco. To co jej dziś powiedział przekazał jej już szybciej, a teraz w bezpośredni sposób to podkresla. Ona z kolei najpierw chce rozmowy z nim żeby było tak jak przed złożeniem przysięgi a kiedy on jej mówi że w tej wojnie dla niego teraz tylko jej życie coś znaczy ona chce to umniejszyć żeby nie czuć winy po tym co mu zrobiła i jednocześnie żeby dla niego też nie być nikim istotnym, żeby być kimś kogo można stracić. Ugh, Hermiono chyba pora trochę przewartościować swoje myślenie.
OdpowiedzUsuńInna sprawa, jestem szalenie ciekawa jak się wytłumaczy z tego co tam zaszło na koniec. Bo oni pewnie już czekają w siedzibie zakonu, a ona wróci cała wyleczona i to pewnie na nią spłynie milion pytań. I chyba najważniejsze mam jakieś chore przeczucie że Potter i Weasley zrobią wielką awanturę za zaklęcia których w czasie walki użyła Hermiona. A wtedy stracę moją ostatnią iskrę szacunku do tej śmiesznej organizacji Zakonu.
Frustruje mnie to że nie mogę na raz przeczytać całego opowiadania, tak bardzo chciałabym wiedzieć już wszystko 🙉🙉🙉
Patrycja, jeśli oni to zrobią to oficjalnie ogłoszę, że Zakon powinien się poddać i zakończyć swoją działalność, i niech ich wszystkich wybiją, bo żal!
UsuńMała zgadzam się z Tobą za taka głupotę powinni się sami zlikwidować
UsuńPatrycja mam takie samo przeczucie, że Zakon uderzy w nią za to, że używała takich zaklęć. I będą jej mieć to za złe i na dobre ją skreślą mimo, że to ona jest niezbędnym elementem tej wojny, nie Harry.
UsuńTaa zdecydowanie cieszę się, że Zakon skończył tak jak skończył...
Dziewczyny, nie straszcie 🥺
UsuńCamille, Vera - powiedzcie, że nie! :D
No wiecie... Harry to Harry, czego tu się spodziewać :(
UsuńPS. Rzadko komentuję ostatnio bo czasu na życie mi brakuje (ale wszystko czytam!) iii chyba nie widziałam cię tu jeszcze Patrycja, więc... WITAMY SERDECZNIE :*
UsuńSerce mi się właśnie łamie...! ;(
UsuńHej.. zwykle nie komentuje, jestem raczej tym typem czytelnika, który sam stara się przepracować historie; podważać fakty i doszukiwać się sygnałów, ale dziś już nie dam rady... ten rozdział... aż brak mi słów. Już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego i chwytającego za serce.. uważam, że na ten moment jest to najlepszy rozdział całej tej historii.. to właśnie tutaj nastąpił przełom w ich relacji, to właśnie tutaj najbardziej widoczne jest ich połączenie emocjonalne.. i choć odczuwam niewyobrażalną pokusę by przeczytać wersję w języku angielskim to powstrzymuje się bo to oczekiwanie na każdy rozdział oraz dalsze losy tej dwójki jest ekscytujące i bez wątpienia warte każdej jednej minuty..
OdpowiedzUsuńZ wdzięcznością za to tłumaczenie oraz w oczekiwaniu na więcej, Natalia
Witaj, Natalia! Super, że jednak postanowiłaś zostawić komentarz, Verze będzie na pewno mega mega miło :)
UsuńOj tak, ten rozdział to chyba wszystkich pozamiatał ;) Nogami przebieram, czekając na kolejne rozdziały i też nie klikam wersji angielskiej, Vera pięknie tłumaczy :)
Pozdrawiam!
Mała.
Im więcej nas tym lepiej możemy sobie tutaj jakaś dyskusję o rozdziałach
UsuńCześć Natalia! <3 Jak miło cię tutaj widzieć :D
UsuńZdradzę mały sekret: jaram się jak małe dziecko za każdym razem, gdy widzę, jak pojawiają się nowe aktywne osóbki. Uwielbiam czytać wasze komentarze <3
A co do rozdziału, to zdecydowane jest on 'tym przełomowym' :D To jeden z tych, które tłumaczyłam chyba przez całą noc na jednym wdechu, bo taka byłam wciągnięta :D
Wy moje cudowne słodziaczki! Jak ja was kocham obydwoje! To takie piękne, że Draco martwi się o Hermione. Że przyznał się, że złożył przysięgę właśnie dla niej. Że to ona była jego motorem napędowym do tego, żeby ją chronić. Tam bardzo się o nią martwił, że nawet mini szpital zorganizował w tej swojej chatce na wypadek, gdyby kiedyś stało jej się coś poważnego i jak widać opłaciło się. Jezu, jestem w nim zakochana! To jest najcudowniejszy facet na świecie! Tak bardzo się o nią martwi. Zakazał jej chodzić na front, bo boi się, że mogłoby jej się coś stać. To jak się nią zajął, uleczył ją i poświęcił tyle eliksirów na to, żeby jak najszybciej wyzdrowiała. Jestem mega wzruszona jego zachowaniem. Nie chcę tego po sobie pokazać, als widać, że coraz ciężej jest mu ukrywać swoje uczucia. Czy można mu się jednak dziwić? On ją kocha. Jak może dalej to ukrywać, kiedy kobieta jego życia jest w niebezpieczeństwie. Cholernie mi ulżyło, jak zobaczyłam że się zjawił. Wyciął wszystkich Śmierciożerców, żeby uratować jej życie. Przy okazji uratował resztę tych idiotów… Jaki Potter jest kuźwa głupi! Nie bez powodu go Draco ochrzcił Głupotterem i jak widać się nie pomylił! Wziął ich wszystkich na pewną śmierć, bo przecież to piźnięte dziecko nie myśli! Od początku to było podejrzane! Tak łatwo przyszło im wyciągnąć Rona z domu, bez żadnych problemów i tak bardzo liczył na to, że od razu uciekną? Zacznij kurwa myśleć! Bo póki co, coraz więcej osób traci życie z Twojego powodu!
OdpowiedzUsuńEch, ten nasz piekielnie męski Draco jest tak niejednoznaczny w swoich uczuciach, że się wcale nie dziwię Hermionie, że nie widzi (nie widziała?) cienia nadziei na jakieś uczucie z jego strony, pomijając oczywistą, ale jednak przedmiotową zaborczość. A tu proszę, jednak jest na tej pieprzonej, nierównej wojnie ktoś, kto się o nią martwi i to ktoś, do kogo jej serducho bije za mocno :D
UsuńKOCHAM TO OPOWIADANIE! Choć nadal mnie przeraża 😅
PS Gratuluję piątesi! <3 Czy to już koniec zmagań egzaminowych?
Draco tutaj jest cudowny i faktycznie jest jak smok, ktorym określił go Severus. Jest w nim zaborczość, nawet dużo, ale przede wszystkim prawdziwe uczucie. To co się będzie działo w następnym rozdziale... Już się uśmiecham jak głupia na myśl o tym 🙈
UsuńPS. Dziękuję ❤️ Można powiedzieć, że koniec, ale wciąż mam jeden egzamin który dalej mało kto zdał, bo pan doktor zapomniał, że nie jesteśmy wszyscy językoznawcami tak do końca 😅 Ale w weekend i tak mam zajęcia, więc od nauki się nie uwolnię
Ohoho! Czyli będzie trochę ulgi po dzisiejszym rozdziale? :D
UsuńO nie, jak ja uwielbiam takich zakochanych w swoim przedmiocie doktorków :) To dopiero sesja poprawkowa czy jeszcze w tej będziecie podchodzić do poprawy?
Będzie ulga. Nawet nie wiecie jak duża ❤️ Choć sama wiem, bo będzie się działo, to nie mogę się doczekać waszej reakcji 🙈
UsuńSesja poprawkowa w sumie się już skończyła, ale pan doktor był na tyle wyrozumiały, że pozwolił to jeszcze poprawić na zajęciach w nowym semestrze, także widać, że nie Bóg ma go w swojej opiece i dał rozum xD
Can't wait! <3
UsuńAaa, taki z niego gagatek, no dobrze, trochę się zrehabilitował w mych oczach :D
I ja jeszcze chciałam się zbulwersować. Jakkolwiek uważam że Moody i Kingsley w tym opowiadaniu są totalnie do dupy to jednak są przywódcami w zakonie, tak? Oddelegowali trzech facetów żeby pilnowali jednego Pottera żeby nie robił takich misji więc cała trójka pod ramię z Potterem jednak zorganizowali taką misje. No kurwa mać. Jak oni chcą cokolwiek ugrać na tej pierdolonej wojnie jak robią tak bezmyślne rzeczy.
OdpowiedzUsuńTeż mnie to zastanawia - Potter może być najważniejszą osobą w tym całym, śmiesznym Ruchu Oporu, ale to oni są chyba szefami, nie? Robią jakieś dziwne, tajniackie akcje, a nie potrafią przemówić Potterowi do rozsądku albo przynajmniej go olać. Rozum w d.pie!
UsuńOni oddelegowali z nim właśnie te osoby, by Harry nie poszedł z sam - taki był cały zamysł. Kingsley wiedział, że Harry i tak zorganizuje własną misję i dlatego dobrał mu doświadczoną drużynę, której ten z pewnością by nie zostawił. Fakt, że żadna z tych osób nie wie o Draco, doprowadził do uwierzenia szmalcownikom (bo Kingsley i Moody okłamują cały Zakon odnośnie źródeł pochodzenia ich informacji)... Niby Remus miał pilnować, by Harry nie zrobił nic głupiego, ale sam jest nieświadomy całych realiów i dlatego dopuścił do tego, by misja się odbyła
UsuńJestem dla tego całego Zakonu zbyt dobra. Serio nawet bym nie podejrzewała ich o taki wymyślny plan. Jestem zażenowana i zła. Teraz to już chyba nawet na Hermionę że chce stać u boku Harry'ego za wszelką cenę, a każda osoba poza Draco ma całe jej poświęcenie w głębokim poważaniu lub nawet nie jest go świadoma. Szok jak bardzo można się wkurwić na jakowa fikcyjne postacie 🙉
UsuńPatrycja, czuję Twoją złość, mam to samo 😂
Usuń❤️⭐
OdpowiedzUsuńZbliżają się najsłodsze rozdziały. Nie mogę się doczekać :)
Oj tak - moje ulubione!
UsuńCzytałam cały rozdział na jednym oddechu... Łzy ulgi cisną mi się do oczu i ledwo się powstrzymałam (nie czytać podczas zakupów). Ta historia wywołuje tyle skrajnych emocji, wiedziałam o tym od pierwszego rozdziału, ale nie da się przyzwyczaić. Uwielbiam ten klimat, kocham to tłumaczenie!! Mój angieslki nie pozwala sobie spoilerować, czytając orginał 😅😅 ale warto czekać!
OdpowiedzUsuńA po wszystkim na pewno przeczytam to jeszcze raz!
Trzymajcie się zdrowo :D
I ja zrobie to samo, to opowiadanie zdecydowanie należy przeczytać od deski do deski, jak będzie opublikowane w całości! :)
UsuńJa obecnie przy betowaniu czytam niektóre rozdziały 5 czy 6 raz i nadal zdarza mi się wyłapywać różne nowe powiązania i niuanse całej fabuły :D Widzę też po anglojęzycznym fandomie, że większość czytelników wraca do tego opowiadania nawet po kilka razy XD
UsuńBo tego nie da się na raz przeczytać i wiedzieć wszystko i być pewnym wszystkiego.
UsuńPierwsze czytanie - zapoznanie się z fabułą, wkurzenie na bohaterów.
Drugie czytanie - sprawdzenie wątków, teorii.
Trzecie czytanie - czytanie, szukanie ulubionych fragmentów.
Czwarte i każde kolejne - radość z czytania i już nie ma takiego wkurzenia na bohaterów. :D
Hermiona zmień myślenie! Kurde no ja rozumiem że mają wojnę i wgl ale dlaczego ona ma się tak poświęcać, Potter sam nie wygra tej wojny 😤 wielki zbawca... Draco dobrze że przybył liczyłam na to że się pojawi 🥺 i ja uratuje i uleczy ale z tym mini szpitalem to mnie zaskoczył. On tyle róbi dla Herm 🥺
OdpowiedzUsuńPotter to chyba w ogóle niczego nie ogarnia 😤
UsuńBardziej niż pewne 🤦🏽♀️ matoł
UsuńW końcu! W końcu wydusił z siebie coś więcej, niż sarkastyczne, złośliwe, pełne goryczy uwagi! Draco, jak ty mnie zaimponowałeś... :D Cały rozdział czytałam, prawie nie oddychając - nawet, jeśli wiedziałam, że Hermiona przeżyje, to i tak byłam cała przerażona. Moment, w którym wkroczył Malfoy... Jezu, normalnie się trzęsłam, przysięgam. Bałam się, że mimo wszystko ktoś go wyda, ale skoro uśmiercił ich wszystkich to chyba się nie wyda. Hope so!
OdpowiedzUsuńTen pocałunek na końcu... <3 Topię się!
Mała.
To chyba najważniejszy rozdział w tej historii w tej relacji
OdpowiedzUsuńTeraz tylko Hermiona musi zdać sobie sprawę że to Draco bardziej się o nią troszczy bardziej mu zależy
Oby! Chociaż tym gorzej będzie myślami wracać do początku opowiadania...
Usuń.Draco jest naprawdę szalony i silny. Dobrze że w ostatniej chwili udało się ja uratować. To smutne że Hermiona już się nie przejmuje tym że oni są w stanie ja poświęcić i dalej jest gotowa oddać życie za Pottera. Ale może rozmowa z Draco jej coś uświadomi że jest inne życie
OdpowiedzUsuńZ jednej strony nie wiem jak zacząć pisać, a z drugiej mam tyle myśli w głowie...
OdpowiedzUsuńHermiona mimo wszystko ma instynkt walki, nie tylko ten wyćwiczony z Draco, ale ten realny i pobudzany przez adrenalinę. Może to praca uzdrowicielki, może jej naturalny talent do oklumencji, ale potrafi działać, myśleć, analizować w kryzysie. Czuła, że to pułapka. Wiedziała, że żaden strateg nie zostawiłby więźnia z tak słabą ochroną. Ron też to wiedział. Dlatego go uciszyli. Harry, jedynie Harry jest na tyle głupi, że "myśli" uczuciami.
Wiem, że nie powinnam, ale popieram Hermionę. To podcinanie gardeł, ratowanie Rona czarnomagiczną klątwą. Zabij, albo zostaniesz zabity.
Atak Rabastana, czułam ten strach, ból rozrywanej skóry. Gdy pojawił się Malfoy czułam jej ulgę. Podziw, który w nią uderzył jak patrzyła na jego walkę. Zabijał to fakt, ale i ratował. Ratował JĄ.
Jest chyba jedyną osobą, która jest w stanie zaryzykować dla niej. Tak jak Hermiona sama wie, jest zbędnym elementem. Zbyt mało ważna dla Harry'ego, zastąpiona w pracy. Ale dla Draco jest kimś. Kimś o kogo się troszczy i ryzykuje.
Ten pocałunek na koniec był dokładnie tym czego oczekiwałam. Podjęła decyzję i ona też wybrała jego.
Ann, i ja nie wiedziałam jak komentować, w głowie mi się kotłowało i jakbym miała zacząć to wypisywać to wyszedłby nieskładny bełkot 😅
UsuńMam nadzieję, że teraz będzie trochę całusów i przytulasów, żeby nam to wszystko osłodzić, haha ;)
Oczywiście, czekamy grzecznie na spojler <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie czekamy na spoiler albo na kolejny rozdział ❤❤
UsuńJak ja Ci dziękuję za Twoją pracę! Wziąć się za tak długie i trudne opowiadanie, wrzucać rozdział codziennie, czasami dwa. Oczywiście zawsze czytelnik chce więcej i więcej, ja się zawsze staram powstrzymywać przed takimi prośbami, bo i tak robisz mega dużo. A też wiem, że będą następne opowiadania, na które też już czekam z zapartym tchem. Dzięki!
OdpowiedzUsuńRozdział znowu miazga, wreszcie Draco się trochę bardziej określił. Harry i zakon głupota aż pali, wyznaczyli 2 Weasleyow, żeby podtrzymać Harrego przed ratowaniem Rona, serio? Co mogło pojsc nie tak. Zaczynam się zastanawiać, czy to nie było celowe, może Moody/Shackelbot chcieli się przekonać na własne oczy, do czego Draco się posunie chcąc ratowac Hermione. Śmierdzi mi to na kilometr
O Boże, mam nadzieję, że nie chcieli tego zrobić :O Chociaż to by było w ich stylu...
UsuńOMG to jest pomysł nawet o tym nie pomyślałam... Ale to ma duży sens. Draco zabił tyle osób żeby ocalił Hermione
UsuńSzok nawet o tym nie pomyślałam ale chyba ten zakon nie jest taki mądry
UsuńO tym co wydarzyło się na polu bitwy nie będzie wiedziało zbyt wiele osób - w końcu Draco usunął im pamięć, by nie stanowili problemu ;)
UsuńI nie, wysłanie Hermiony tam nie było celowe - to była zwyczajna fanaberia Harry'ego, naszego największego dzbana :)))
Trochę ulga, a trochę nadal załamka xD
UsuńCoś podejrzewałam że to był za dobry plan jak na zakon oni nie myślą
Usuń.Albo nie wiadomo co Draco z Moodym ustalili w czasie ich rozmowy
Po prostu wysyłanie 2 Weasleyow i grzecznego pieska Lupina do pilnowania Harryego przed misją ratowania Rona tak mi bardzo nie pasowało! Sama się doszukuję spisku na każdym kroku, ten zakon tak mi podpadł, że spodziewam się najgorszego za każdym razem. Ale postraszylam haha
UsuńTo był super rozdział ich rozmowa coraz bardziej do siebie zbliżają. Coś czuję że będzie coraz bardziej gorąca. Ten ratunek npowinien Hermiony pokazać dla kogo jest ważna
OdpowiedzUsuńTo mój zdecydowanie ulubiony rozdział - jak Ci wspominałam, jest w nim moja ukochana scena - naprawdę uważam, że jest wręcz przełomowy w całości opowiadania i z ogromną radością czekam już na kolejne bo też zaliczają się do moich ulubionych :) To opowiadanie ma kilka scen, do których po prostu muszę wracać, bo tak mocno zapadły w pamięć :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka! :)
Oj ciężko jest nie wracać, szczególnie do tego, co będzie się działo już niedługo 😍 A teraz w sumie będą zaczynać się coraz bardziej ciekawe rozdziały, choć i te poprzednie są świetne, ale w kontekście rozwoju relacji między nimi... Już mi serduszko mocniej bije ❤️
UsuńCamille, torturujesz! 😂❤️
UsuńSzybkie pytanko.
UsuńWy zarabiacie na drażnieniu człowieka czy robicie to tak hobbystycznie? :)
Czyste hobby xD No ale same przyznacie, że byłoby nudno inaczej 🙈
UsuńElojza wyjęłaś mi to z ust! Szybko proszę o spojler! Weekend miałam strasznie zabiegany ale już wracam!!! ❤️
UsuńZdecydowanie nudno hahahaha :D
Usuń❗❗❗ SPOJLER❗❗❗
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział liczy 21 stron, także będzie się w nim dużo działo, a tutaj standardowo fragmencik tego, co nas czeka w kolejnym
- Kiedyś byłaś inna - powiedział Harry. - Kiedyś byłaś bardziej sprawiedliwa w tych sprawach niż ja. Co się stało z W.E.S.Z? Tamta dziewczyna nigdy nie powiedziałaby, że Czarna Magia jest warta swojej ceny. Co się stało?
- Ta dziewczyna umarła w skrzydle szpitalnym, próbując uratować Colina Creeveya.
- Hermiono, też byłem tam, kiedy zmarł Colin. I ja się nie zmieniłem.
- Zawsze byłam gotowa zrobić wszystko, co trzeba, Harry. Wszystkie te nasze przygody w szkole. Kiedy byłam zaangażowana, to naprawdę byłam zaangażowana. Może po prostu nie zauważałeś, jak daleko byłam w stanie się dla ciebie posunąć.
- Nie dla mnie - powiedział Harry, kręcąc głową. - Nie możesz sobie wmawiać, że robisz to dla mnie. Nigdy bym cię o to nie prosił.
- Wiem - powiedziała, odwracając wzrok. - To nie jest dla ciebie. To jest dla wszystkich innych. Musisz zrobić to, co musisz, aby wygrać. Ja też.
O matko... czyli jednak będą jej wypominać!!!
UsuńJedyne co mnie pociesza to fakt, że oni już i tak nie żyją! Bo bym ich ukatrupiła za to co jej robią!
Wdech, wydech Elojza.
UsuńWdech, wydech.
I tak nie możesz ich wszystkich powybijać, bo nie żyją.
Wdech, wydech.
Wdech, wydech Elojza.
Dokładnie Elojza :D wdech i wydech bo na szczęście sprawiedliwość w ich przypadku zadziałała :D
UsuńJakby człowiek przegryzł wyjątkowo gorzką pigułę :/
UsuńOddycham razem z Wami!
Ughhh, dalej wałkowanie tematu, już by się ten Potter mógł spuścić w kiblu z tymi swoimi dyrdymałami.
Potter to już jest dno dna. Oczywiście on nigdy nie prosił ani nic ale on jest takim idiota że co myśli że przyjdzie i zaśpiewa i wygra wojnę.
UsuńTo się wkurzyłam jaki Potter hipokryta.. jak może tak do Hermiony mówić.
Usuń🤦🏽♀️ głupie stwierdzenie "kiedyś byłaś inna" heloł no raczej, wojna zmienia szczególnie jak widzi tyle cierpienia. Potter ogratnij się.... Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów 🥺
OdpowiedzUsuńJak to mówią, jeśli ktoś zarzuca Ci, że się zmieniłaś, jesteś inna, to znaczy, że przestałaś się zachowywać w sposób, który pasował innym. Harry tutaj jest tak nieogarnięty, choć później mniej więcej będziecie mogły zrozumieć jego motywy takiego a nie innego zachowania
UsuńNie wiem, czy będę w stanie 😂 Jeśli miałby wszystkie horkruksy zniszczone i ostateczne starcie przed nim to mogę się zgodzić - a tak? Ech, Głupotter dzbanem forever :/
UsuńPotter to chyba jest ślepy że nie widzi ile osób zginęło i jak cierpią. Każdy się poświęca i nawet walczy w gorszych bitwach A on nic..
UsuńJeju, jestem zakochana w tym opowiadaniu i śmiało mogę stwierdzić, że jest to najlepszy fanfik jaki kiedykolwiek przeczytałam. Chociaż dla mnie ta historia to jest ARCYDZIEŁO i z każdym kolejnym rozdziałem nie mogę wyjść z podziwu, patrząc jaka autorka jest utalentowana. Język, styl pisania-wszystko jest doprecyzowane😍Jesteśmy wdzięczni Vera za to tłumaczenia - jest doskonałe❤️
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, chyba najlepszy i mój ulubiony jak do tej pory. Akcja zaczyna nabierać tempa co bardzo mi się podoba. Potter wiele stracił w moich oczach, uważa się za Zbawiciela całego świata, a rąk naprawdę jest bardzo samolubny i lekkomyślny.
Czekam na następne rozdziały z zapartym tchem! :)
Tak*
UsuńA ja sobie myslę że tam na końcu to jest przykład tego że jemu na niej zależy.
OdpowiedzUsuńOna nie mając w nikim oparcia z RO w niego zawierzyła, na nim polega, jemu ufa.
Jezu co za moc🤤 aż dwa razy to czytałam. Tak uwielbiam tu Draco 🖤 jako jedyny pomimo tego jaki jest popieprzony dba o Hermione gdy inni mają ją za nic. Takie to porypane że aż słodkie ❤️🖤🖤 uwielbiam 😍
OdpowiedzUsuńAż im współczuję najważniejszym elementem zakonu jest Harry który jest bezużyteczny bez rona itd. Rozdział jest przecudowny, a scena Draco i Hermiony roztopiła moje serce.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze kocham to opowiadanie ale zakon tutaj to jakiś żart nie wiem co chcieli osiągnąć tym co robią ale nie za bardzo im to zawsze wychodziło. Harry uważa się za najmądrzejszego. tyle powiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Oliwia