Muzyczna sugestia:

XXXTENTACION - Save Me

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________


Ostrzeżenie: ten rozdział zawiera wątek samookaleczenia.

 

Marzec 2003

Ciąża Ginny przebiegała tak gładko i bezproblemowo, jak można było się tego spodziewać. Była fizycznie wyczerpana po przejściach, jakie przyszykowała jej ciału jej własna magia, ale oprócz przesypiania większości dnia i odmawiania niektórych rodzajów jedzenia, które wysłała do niej Hermiona, objawy ciąży były stosunkowo łagodne. Po usłyszeniu o otarciu się Narcyzy o śmierć podczas jej jedynej ciąży, Hermiona dostawała lekkiej paranoji na punkcie tego, jakie żniwo może przynieść magiczna ciąża. Jednak mimo obaw, Ginny z łatwością sobie z nią radziła.

- To cecha Prewettów. Łatwe zajście w ciążę i łatwy jej przebieg - powiedziała Ginny, wzruszając ramionami, gdy Hermiona ją o to zapytała.

- Jesteś szczęściarą. Nie chciałabym zostawiać cię w stanie, jaki jest opisywany w książkach o ma magicznej ciąży - powiedziała Hermiona, przyglądając się jasnożółtej kuli diagnostycznej trzepoczącej nad brzuchem Ginny. - Dziecko ma właściwy poziom magii. Wydaje się być zdrowe. Ale nie jestem zbyt doświadczona w odczytywaniu jakiegokolwiek z tych zaklęć.

Hermiona przewróciła kolejną stronę w Przewodniku po skutecznej opiece magicznej ciąży i porodzie i przećwiczyła zaklęcie, aby sprawdzić, czy nie występuje przypadek łożyska przodującego.

- Czy słyszałaś coś o Harrym i Ronie? - zapytała Ginny po kilku minutach manipulowania Hermiony nad zaklęciami diagnostycznymi.

Hermiona skinęła głową i wygasiła wszystkie diagnostyki kręcące się wokół Ginny.

- Znowu wrócili do Hogwartu. Nie wysłali jeszcze żadnych wiadomości.

- Harry wysyła mi w nocy swojego jelenia. Myślę, że musi to robić, kiedy czuwa nad obozowiskiem. Dostał się on wczoraj do mojego pokoju... - Ginny zacisnęła usta i spojrzała na Hermionę przez łzy.

Hermiona ścisnęła jej dłoń.

- Czuję się tak źle z tym, że go okłamuję - powiedziała Ginny, szarpiąc za końcówki włosów. - I że każę ci kłamać. Przepraszam. Powinnam była być bardziej ostrożna.

- W porządku. Nie musisz się o mnie martwić. - Hermiona wzruszyła ze znużeniem ramionami, zmniejszyła książkę zaklęciem i wsadziła ją do torby.

Ginny pochyliła się do przodu i złapała Hermionę za lewy nadgarstek. 

- Cóż, nie mam tu zbyt wiele do roboty. I sądzę, że potrzebujesz kogoś, kto będzie się o ciebie martwił. Jesteś taka chuda. - Ginny przesunęła kciukiem po łokciu Hermiony, jakby chciała zwrócić jej uwagę, na wystające kości. Hermiona uwolniła rękę z uścisku i opuściła rękawy. - Nie wyglądasz, jakbyś w ogóle spała. Wyglądasz, jakbyś była zrobiona z papieru. Nie masz nikogo, kto by się tobą zajął?

Hermiona odwróciła wzrok. 

- Cóż, George się zaoferował - powiedziała z kwaśnym uśmiechem. - Ale nie sądzę, żeby powiedział to na poważnie.

Ginny szturchnęła ją lekko.

- Bądź realistką. Nie zdołasz przetrwać tej wojny w pojedynkę. Nikt nie może tego znieść w samotności. Razem przeżyjemy. - Ginny uważnie przyjrzała się Hermionie. - To znaczy, może wcześniej było z tobą w porządku. Ale… Ty… Nie wyglądasz, jakbyś już sobie radziła. Chyba od świąt nie widziałam, jak śpisz. Naprawdę nikogo nie masz?

Hermiona z niesmakiem zmarszczyła nos.

- Sądzę, że już wspominałam, że ruchanie się jako forma katharsis nie jest moją specjalnością - prychnęła, potrząsając głową. - Znalezienie sobie kumpla do ruchania nie poprawi moich umiejętności radzenia sobie z problemami.

Ginny przewróciła oczami i potrząsnęła głową.

- Nie mówię ci, żebyś znalazła sobie kumpla do ruchania. Nie masz nawet z kim porozmawiać lub do kogo się przytulić po ciężkim dniu. Za każdym razem, gdy ktoś próbuje do ciebie dotrzeć, odpychasz go, tak jak zrobiłaś to z Harrym w Boże Narodzenie. Nie rozumiem, dlaczego nie pozwalasz nikomu dzielić z tobą tego ciężaru. Znam ten wyraz w twoich oczach. To ten sam, który widuję u Harry’ego, gdy miażdży go wojna. Ale Harry wie, że bez względu na wszystko zawsze ma Rona, i mnie, i ciebie, i rodzinę, i Gwardię, Remusa i Tonks, i Zakon, a nawet jego głupich mugoli od walki wręcz, kiedy robi się dla niego zbyt ciężko. Ma wszystkich, na których może polegać, kiedy jest mu ciężej. Ty też musisz kogoś takiego mieć.

Hermiona wpatrywała się w swoje paznokcie i przez minutę bawiła się skórkami.

- Kto chciałby dzielić ze mną ciężar, który dźwigam na swoich barkach? - powiedziała gorzko.

Odwróciła się i przez minutę wyglądała przez okno, zanim znów spojrzała na swoje ręce. 

- To jeszcze gorsze, Ginny… Móc myśleć, że jest ktoś, na kim możesz się oprzeć, a potem odkryć, że nie ma go wtedy, gdy najbardziej tego potrzebujesz. Nie mogę… Nie mogę ryzykować. Nie byłabym w stanie tego znieść.

Ginny prychnęła z frustracją i szturchnęła jedną z błyszczących fioletowych krost na nadgarstku. 

- A jednak Harry i Ron złoszczą się na ciebie, bo im zależy. Nie możesz z góry zakładać, że wszyscy ludzie cię zawiodą i nigdy nie dać przez to komukolwiek nawet najmniejszej szansy. A co jeśli okaże się, że oni cały czas tam byli, a ty nigdy nie zaufałaś im na tyle, żeby się tego dowiedzieć?

Hermiona okręciła różdżkę między palcami.

- A jeśli ich nie będzie? Jeśli nie pojawią się wtedy, kiedy naprawdę będę tego potrzebować?

Nastąpiła pauza i Ginny westchnęła smutno.

Hermiona zamknęła na chwilę oczy, po czym ponownie je otworzyła.

- Ta samotna droga przez życie stała się dla mnie nawykiem, Ginny. Nie wiem, jak robić to inaczej.

- A co ze mną? - zapytała Ginny z lekkim uśmiechem.

Hermiona spojrzała na nią. 

- Z tobą?

- Dlaczego nie możesz porozmawiać ze mną? Widzisz? Jesteśmy przyjaciółkami od lat. Mieszkałyśmy razem już praktycznie czwarty rok. Ale nawet nie pomyślałaś, że jestem kimś, z kim możesz porozmawiać. Jeszcze zanim zostałam prawdziwym członkiem Zakonu, Harry i ja wciąż mogliśmy rozmawiać o różnych rzeczach. Mógł powiedzieć mi wystarczająco dużo. Zawsze możesz ze mną porozmawiać. Możesz mi zaufać. Nie będę cię za nic oceniać. Ufam ci. Jestem tu właśnie dla ciebie. Jeśli kogoś potrzebujesz, to ze mną możesz porozmawiać o wszystkim.

Hermiona spojrzała na Ginny z poczuciem winy. 

- Ginny… Ja… Nie chodzi o to, że ci nie ufam. Ja… Po prostu… Ja nie…

Ginny zbladła.

- Nieważne. Nie będę próbowała cię do niczego zmuszać. Chciałam tylko, żebyś wiedziała, że zawsze masz się do kogo odezwać. Jeśli kiedykolwiek byś zechciała... Nawet jeśli się z tobą nie zgodzę, nigdy nie przestanę być twoją przyjaciółką.

- Dziękuję, Ginny - powiedziała Hermiona, odwracając wzrok. - Doceniam to. Gdybym mogła, powiedziałabym ci… Gdybym mogła. Ale ja nawet nie wiem, od czego zacząć. I… - urwała, zerkając na zegarek. - Muszę już iść. Wkrótce zaczyna się zmiana Padmy, a ja nadal pomagam jej w zarządzaniu wszystkim.

- Okej - westchnęła Ginny. - W takim razie jestem zmuszona pozwolić ci odejść. Czy z Padmą wszystko w porządku?

- Jest na tyle dobrze, na ile można było się spodziewać. Wciąż przyzwyczaja się do protezy. Nadal bywa dość obolała i łatwo się męczy, a działanie uroków nie jest aż tak dobre, jak mogłoby być. Flitwick i ja ciągle majstrujemy przy balansie.

Hermiona zebrała swoje książki i eliksiry i włożyła je wszystkie do torby, po czym wyszła z pokoju Ginny. Na korytarzu zrobiła pokaz usuwania wszelkiego rodzaju osłon ochronnych ze swojego ciała i nakładania zaklęć oczyszczających przed zmianą ubrania.

Zatrzymała się w drodze na oddział szpitalny i spędziła kilka minut opierając się o ścianę. Przycisnęła dłonie płasko do tapety, próbując powstrzymać drżenie rąk.

Od czasu Bożego Narodzenia nie była w stanie przespać w nocy więcej niż godzinę lub dwie. Raz w tygodniu, w każdy poniedziałek wieczorem, łykała dawkę Eliksiru Bezsennego Snu, żeby jej ręce nie drżały podczas treningu z Draco.

Wszyscy inni niemogący spać, gromadzili się w nocy w salonie, ale Hermiona odkryła, że ​​nie jest w stanie tego znieść. Nawet nieświadomie utrudniała wszelkie rozmowy. Ludzie próbowali ją rozweselać i nakręcać. Była jednak zbyt zmęczona, żeby udawać.

Większość nocy, kiedy w domu było wystarczająco cicho, spędzała w samotności w kuchni na, próbując znaleźć jakieś zajęcie, które mogłoby wypełnić te wszystkie zimne, puste nocne godziny aż do wschodu słońca.

Odsunęła ręce od ściany i poszła przejąć swoją zmianę.

Hermiona znajdowała się na schodach z Padmą, pomagając jej ćwiczyć wchodzenie po nich bez laski, kiedy drzwi wejściowe Grimmauld Place gwałtownie się otworzyły.

- Nie! Puść! Puść! - Harry krzyczał i próbował wyrwać się ze stalowego uścisku Remusa, gdy ten przeciągał go przez drzwi. - Pieprz się! PUŚĆ MNIE! Nie możemy ich zostawić!

Harry uderzył Remusa w twarz, gdy próbował się wyrwać.

- Niech ktoś go ogłuszy! - warknął Remus, rzucając Harry'ego na podłogę i przyszpilając go do niej, aby nie mógł się wyrwać.

- Boże, nie. Kurwa. Zostawiłeś Rona! PUŚĆ! NIE MOŻESZ ZMUSIĆ MNIE DO POZOSTAWIENIA GO TAM!

Hermiona wyciągnęła różdżkę i trafiła Harry'ego ogłuszaczem w bok głowy. Harry opadł bezwładnie.

- Nie wybudzajcie go, chyba że zostanie wcześniej skrępowany! - warknął Remus, odwracając się i wybiegając za drzwi, po czym aportował się z głuchym trzaskiem, zanim ktokolwiek zdążył zadać jakiekolwiek pytania.

Hermiona zostawiła Padmę na schodach i w pośpiechu zbiegła po nich w kierunku bezwładnie leżącego ciała Harry'ego. Sprawnym ruchem różdżki rzuciła diagnostykę, uważnie ją sprawdzając. Był cały pokryty błotem, miał wstrząs mózgu i kilka złamanych żeber. Posiadał też kilka oderwanych paznokci, a na ciele nosił przeklęte czarnomagiczne rany.

- Niech ktoś wyśle ​​patronusa do Kingsleya i Moody'ego - powiedziała Hermiona ostrym głosem, rzucając przeciwklątwy. Lewitowała Harry'ego z podłogi i ruszyła z nim do szpitala.

Leczenie obrażeń Harry'ego nie zajęło jej dużo czasu. Po wszystkim wlała mu do gardła kilka rodzajów wywarów wzmacniających i eliksirów regenerujących.

Zawisła nad nim, obmywając jego twarz do czysta i patrząc, jak zdrowy kolor powoli wraca na jego policzki. Odgarnęła jego sztywne włosy z twarzy i przesunęła palcem po bliźnie.

- Och, Harry, Harry, Harry - szepnęła pod nosem i przycisnęła swoje czoło do jego. - Proszę, Remusie, sprowadź Rona z powrotem.

Została obok Harry'ego, aż pojawił się Neville w towarzystwie Charliego, który niósł w ramionach nieprzytomną Tonks. Padma weszła zaraz za nimi. Ramię Neville'a było złamane pod wieloma przerażającymi kątami.

- Co się stało? - zapytała Hermiona, gdy Padma lewitowała Tonks do łóżka.

- Żebym ja to kurwa wiedział - powiedział Neville. Był tak blady, że jego skóra sprawiała wrażenie niemal przezroczystej. Hermiona rzuciła zaklęcie diagnostyczne. Został trafiony w ramię klątwą kwasową, a także okazywał oznaki przejścia przez co najmniej jednego Cruciatusa. - Musieli się spodziewać, że w końcu możemy skorzystać z tuneli. Włączyliśmy jakiś alarm czy coś podobnego. Nagle pojawiło się tam kilkunastu śmierciożerców. Wszędzie były osłony przeciw aportacji. Nawet nie pomyśleliśmy, żeby sprawdzić ich obecność podczas kopania. Odpieraliśmy atak, a Remus w tym czasie wysadził dziurę w sklepieniu tunelu i wyciągnął Harry'ego jako pierwszego. Próbowaliśmy podążyć za nim. Ron został czymś trafiony. Anthony i ja próbowaliśmy go wyciągnąć, ale trafili klątwą kwasową w moje ramię z różdżką. Anthony szybko ją odparł, użył Leviosy i wyrzucił mnie z tunelu. Idiota, stracił na moment czujność... Widziałem, jak trafiła w niego Mordercza Klątwa. Nie wiem, jak wydostała się Tonks. Nikt inny… Nikt inny się nie wydostał. Kiedy Remus w końcu wrócił, po prostu kazał nam się teleportować.

- Czy… czy Ron żyje? - zapytała Hermion, drżącym głosem, gdy usuwała kości z jego ramienia. Neville był tak oszołomiony, że nawet nie zareagował.

- Nie wiem...

- Wysłaliśmy wiadomość do mamy - powiedział Charlie sztywnym głosem. - Aby dowiedzieć się, co mówi zegar.

Wskazówka Rona na zegarze rodziny Weasleyów wskazywała nieprzerwanie na “Śmiertelne Niebezpieczeństwo”.

Chwile później Hermiona udała się tam osobiście, stając obok Molly Weasley, która czuwała wpatrując się w zegar. Hermiona trochę się bała, że ​​jeśli się odwróci, wskazówka może nagle przesunąć się na pole „Zaginiony”, zaraz obok Percy'ego.

Minęło niemal pół godziny, zanim zdołała zmusić się do oderwania od niego oczu.

- Molly, za godzinę jest spotkanie, odnośnie tego, co robić. Ja… Mogę zostać z Arturem, jeśli zechcesz iść - powiedziała w końcu Hermiona, kładąc delikatnie dłoń na ramieniu pani Weasley.

Molly ani na moment nie odwróciła wzroku od zegara. Potrząsnęła głową.

- Nie. Muszę tu zostać, kochanie. Chłopcy tam będą. Ja muszę tu zostać.

Hermiona cofnęła rękę.

- Zrobię ci herbatę zanim pójdę.

Na spotkaniu wrzało.

- Nie zamierzamy organizować żadnych misji samobójczych, aby dostać się do Hogwartu - powiedział Kingsley, gdy tylko podsumowanie zostało zakończone. Był całkowicie spokojny pomimo wszechobecnego napięcia wibrującego w powietrzu. - Dostanie się do szkoły zostało ogłoszone naszą najważniejszą misją i nadal nią pozostaje. Biorąc pod uwagę naszą niemożność nawet najmniejszego dostępu do szkoły, nie możemy od razu zaplanować ratunku w celu odnalezienia jednego więźnia w zamku. Dopóki nie otrzymamy lepszych informacji, próba ratunkowa nie będzie możliwa.

Charlie ze złością uderzył pięścią w stół i zebranie przerodziło się w krzykliwą kłótnię trwającą kilka dobrych minut.

- Nie możemy go tam zostawić. Jest członkiem Zakonu. Prawdopodobnie właśnie go torturują. A jeśli Lucjusz Malfoy położy na nim swoje ręce? - Klatka piersiowa Harry'ego falowała z paniki i wściekłości pomimo Eliksiru Spokoju i wielu środków uspokajających, które Hermiona podała mu przed wybudzeniem.

- Nic nie można zrobić, dopóki nie będziemy mieć lepszych informacji - powiedział Kingsley niewzruszony. Podczas spotkań zawsze był niesamowicie opanowany. Jego oczy przebiegały się przez chwilę po pokoju, po czym zatrzymały się na Harrym. - Kiedy ty będziesz wracać do zdrowia, Moody pokieruje nasza nową misją w Hogwarcie. Jesteśmy w pełni świadomi, jak pilna jest sytuacja, Harry.

- Nie muszę wracać do zdrowia - warknął Harry, obnażając zęby. - Musisz mi pomóc odzyskać Rona. Musi być coś, co możemy zrobić. Mamy więźniów, moglibyśmy dokonać wymiany.

Kingsley odetchnął głęboko i potrząsnął głową.

- Gdyby Zakon próbował otworzyć kanał negocjacji, moglibyśmy poinformować ich o wartości ich więźniów. Teraz jest twój czas na żałobę. Dopóki nie zostanie ci przypisany nowy partner, nie będziesz mógł brać udziału w dalszych misjach.

Harry wstał i bez słowa wyszedł ze spotkania.

- Miejcie oko na Harry'ego - powiedział Kingsley. - Remusie, Fred, Charlie, nie spuszczajcie go z oczu.

Kiedy pokój się wyludnił, Kingsley pozostał na końcu stołu. Hermiona wstała, żeby wyjść.

- Granger, zostań na słówko - powiedział Kingsley.

Zatrzymała się i zawróciła. Kingsley rzucił na nich zaklęcie prywatności. Zacisnęła dłonie za plecami w pięści.

- Musisz porozmawiać z Malfoyem. Chcę od niego wszystkiego, co dotyczy Hogwartu.

Hermiona ostrożnie patrzyła na Kingsleya.

- Teraz?

- Najszybciej jak możesz. Zaczekaj tam, aż w końcu się pojawi. Powiedz mu, że to pilne. Wyjaśnij, że jest to dla Zakonu najwyższym priorytetem.

Skinęła głową i już zaczęła się odwracać, po czym się zatrzymała.

- Czy powinnam mu powiedzieć, dlaczego? Czy powinien wiedzieć, że próbujemy odzyskać Rona?

Kingsley powoli skinął głową, gdy spojrzał na nią. Jego twarz była bez emocji, ale jego spojrzenie, kiedy jej się przyglądał, było skrupulatne. Często zastanawiała się, jakie wnioski wyciągał patrząc na nią w ten sposób.

- Tak. Jeśli miałby szansę wydostać Rona, byłoby to lepsze niż prawdopodobne straty, które poniesiemy, atakując Hogwart. Wątpię, czy będą na tyle głupi, by go zabić. Tendencje Harry'ego są im zbyt dobrze znane. Dopóki nie odzyskamy Rona, Harry jest bezużyteczny. Nie ma rozwiązań, które nie będą stanowić ryzyka dla członków Zakonu. Utrata Rona może być dla nas krytycznym ciosem.

Usta Hermiony drgnęły, słysząc niewypowiedzianą sugestię. Warto było poświęcić Draco, by odzyskać Rona. Oczywiście. Dlatego właśnie się zgodziła. Wiedziała, że ta kalkulacja jest prawdziwa, ponieważ wojna była potężniejsza niż ktokolwiek inny.

Ale, ale-

Przełknęła.

- W porządku. Powiem mu - odparła martwym głosem.

Po chwili jednak dodała: 

- Zdajesz sobie sprawę, że Harry spróbuje przeprowadzić akcję ratunkową na własną rękę.

Kącik ust Kingsleya drgnął.

- Dlatego właśnie wyznaczyłem Remusa, Freda i Charliego, by go pilnowali. Jest mało prawdopodobne, że ich zostawi. Mam nadzieję, że Remus przemówi mu do rozsądku, jeśli ten zrobi coś głupiego. Jeśli nie umieścimy go w stanie zastoju w miejscu, do którego Weasleyowie nie mają dostępu, nie spodziewam się, że będzie jakikolwiek sposób, aby go powstrzymać.

Hermiona zaczęła mówić, a potem zawahała się. Kingsley uniósł brew.

Zacisnęła szczękę.

- Ginny. Może powinniśmy mu powiedzieć o Ginny? Mogłoby go to lekko uziemić.

Patrzyła, jak Kingsley kalkuluje tę opcję. Po kilku latach wojny zdała sobie sprawę, że Kingsley Shacklebolt był z natury najprawdziwszym Ślizgonem.

- Jeszcze nie. Jeśli nie uda nam się odzyskać Rona w ciągu tygodnia, to dopiero wtedy tego użyjemy - powiedział w końcu Kingsley. - Nie chcę, żeby docierały do ​​nich jakiekolwiek informacje. Jeśli nam się poszczęści, pozostaną zajęci i zaabsorbowani, próbując zebrać własne informacje, dopóki Moody i ja nie znajdziemy rozwiązania.

- W porządku.

Hermiona wyszła z pokoju i opuściła Grimmauld Place.

W chacie było zimno. Mocno owinęła się ramionami, czekając, aż pojawi się Draco.

Aportował się w mniej niż pięć minut.

Przyjrzał się jej twarzy.

- Zakładam, że chodzi o to, co wydarzyło się w Hogsmeade.

Hermiona ostro skinęła głową. 

- Mają Rona.

Wyraz twarzy Draco zmienił się.

- To Ron? Słyszałem tylko, że to jakiś Weasley.

- To Ron. Musimy mieć go z powrotem. To ważne. Musimy go odzyskać.

Wyraz twarzy Draco stał się zimny.

- Atakowanie Hogwartu byłoby samobójstwem. To miejsce jest istną fortecą.

- Musimy go odzyskać - powiedziała Hermiona bez wahania. - To nie podlega żadnym negocjacjom. Kazano mi przekazać ci, że to ważne. - Na te słowa oczy Draco błysnęły słabo. - Ron jest kluczowy dla Zakonu. Kingsley chce wszystkich informacji, jakich możesz dostarczyć na temat więzienia w Hogwarcie.

Odetchnął krótko i podniósł głowę.

- Masz to jak w banku.

- Dziękuję - powiedziała Hermiona, próbując choć na moment spojrzeć mu w oczy. A jeśli zginie? A jeśli to jest ostatni raz, kiedy go widzi?

Nie patrzył na nią.

- Wezwę cię, gdy coś będę mieć.

- Dziękuję, Draco.

Syknął z irytacją. Zacisnął szczękę.

- Wolałbym, żebyś przestała mnie tak nazywać.

Hermiona poczuła, jak ściska jej się żołądek. 

- Draco, kiedy cię pocałowałam…

Na jego twarzy pojawiła się złośliwość.

- Naprawdę, czy mamy teraz czas, aby o tym rozmawiać?

Hermiona przełknęła ciężko, ale nie mogła się powstrzymać.

- Czy będzie kiedyś taki moment, gdy znowu ze mną porozmawiasz? Czy zamierzasz kiedykolwiek na mnie spojrzeć? - zapytała, a jej głos był błagalny.

Draco gwałtownie podniósł głowę, a w jego oczach pojawił się okrutny błysk, gdy napotkały one wzrok Hermiony. To było niczym cios w brzuch, gdy nagle znów skupił na niej całą swoją uwagę.

- Chcesz, żebym na ciebie spojrzał, Granger? - powiedział Draco. Jego ton był lekki, prawie kuszący, ale była w nim jednak lodowata nuta. Zbliżył się do niej. - W porządku. Patrzę. Muszę powiedzieć, że wspaniale jest widzieć winę w twoich oczach.

Kpił z niej.

- Wiesz, kiedyś sądziłem, że okoliczności mojej niewoli u Czarnego Pana były tak okrutne, jak tylko można by sobie wyobrazić. Ale przyznaję, że to wszystko trochę blednie przy tobie.

Hermiona spojrzała na niego i praktycznie nie mogła oddychać.

- Przypuszczam, że nikt nie zdaje sobie sprawy, jak lekki jest jeden zestaw kajdan, dopóki nie posiadają takich dwóch - powiedział, przyglądając się jej minie, gdy jego ton stawał się zamyślony. - Przynajmniej zanim zdołałem się pocieszyć, że nie była to moja wina… Że zaakceptowanie wszystkiego było najlepszym, co mogłem zrobić, aby zapewnić matce bezpieczeństwo. Wiesz, jest inaczej, gdy nie mogę winić nikogo oprócz siebie.

Uniósł dłoń i ułożył ją na jej gardle.

- I w końcu cię wybrałem. Byłaś tak zdeterminowana, by robić wszystko, co trzeba, ale w głębi serca zawsze pozostaniesz Gryfonką. Zazdrościłem, że wciąż masz tę przestrzeń, żeby być naiwną. Żeby przypisywać mi dobroć i nie zdawać sobie sprawy, że Moody i Shacklebolt wrabiali mnie od samego początku. Kiedy błagałaś o szansę, by móc mnie uleczyć, poddałem się. Kiedy mnie dotknęłaś, nie odepchnąłem cię. Pomyślałem, co w tym złego? To wszystko szybko się skończy. Moje życie było zimne od tak dawna.

Hermiona lekko się trzęsła.

Wyciągnął drugą rękę, a opuszki jego palców musnęły jej policzek. Hermiona zamknęła oczy i gwałtownie westchnęła. Był tak blisko, że czuła woń dębowego mchu i papirusu, który przylegał do jego skóry.

- Zanim zdałem sobie sprawę, że się przeliczyłem, ty już się przedarłaś. Byłaś taka oczywista, a to tylko pogorszyło sprawę. Fakt, że pozwoliłabyś mi zrobić cokolwiek, gdyby oznaczało to uratowanie przyjaciół, którzy praktycznie wystawili cię na sprzedaż… Że nic, co bym zrobił, by cię nie odstraszyło. Przynajmniej kiedy ja się sprzedałem i przyjąłem Mroczny Znak, moja matka padła na kolana i błagała, żeby to ona była tą, która przyjęłaby go zamiast mnie. Jak widać, pod pewnymi względami mam więcej szczęścia niż ty.

Hermiona zaszlochała cicho.

- Pomyślałem, że po tym, jak prawie zginęłaś w Hampshire, przynajmniej mógłbym spróbować pomóc ci przeżyć. Że zasługiwałaś na to, by mieć kogoś, komu będzie zależeć na tyle, by chociaż chcieć utrzymać cię przy życiu. Myślałem, że w końcu się poddasz. Ale oczywiście, zrobisz wszystko, aby ratować ludzi, za których czujesz się odpowiedzialna. Oczywiście, że uzbroisz własną winę, aby móc wykorzystać moją... - zaśmiał się gorzko i cicho. - Jestem pewien, że jest w tym ukryte coś poetyckiego, ale w tej chwili czuję na nadgarstkach tylko nowy zestaw kajdan.

Jego dłoń drgnęła lekko, zanim ją cofnął i odsunął od niej.

- Więc wybacz mi, jeśli nie lubię na ciebie patrzeć. Wciąż dostosowuję się do wszystkich sposobów, w jakie te nowe mnie ocierają.

Odwrócił się i bezdźwięcznie aportował.

Hermiona opadła na podłogę i oparła głowę o kolana, walcząc o oddech.

Wróciła cicho na Grimmauld Place i odkryła, że włamano się do jej schowka na eliksiry. Sprawdziła inwentarz i odkryła, że skradziono kilka dawek eliksiru wielosokowego i dwie duże fiolki Veritaserum. Żadna z ukrytych szuflad nie została naruszona.

Padma udawała niewiniątko, kiedy Hermiona ją o to zapytała.

- Byłam na innym piętrze. Zanim zeszłam ze schodów, to ktokolwiek to zrobił, już go tam nie było - powiedziała Padma, wzruszając ramionami.

- Ciężko mi sobie wyobrazić, do czego ktoś mógłby potrzebować osiemdziesięciu dawek Veritaserum - powiedziała Hermiona zgryźliwie. - Będziesz musiała ponownie obliczyć dawkowanie, aż do zakończenia warzenia następnej partii w przyszłym miesiącu. Być może następnym razem, gdy zapomnisz aktywować alarmy, kiedy zabezpieczenia zostaną naruszone, upewnisz się, że złodzieje zrozumieją, ile wynosi dawka Veritaserum.

Padma zarumieniła się i odeszła utykając.

Hermiona zabrała się do wymiany osłon nad składzikiem, a następnie poszła sprawdzić stan osób przebywających na oddziale szpitalnym.

Regularne zmiany w szpitalu, podczas gdy Padma wracała do zdrowia, przynosiły jej ulgę. Miała coś do zrobienia. Coś, na czym mogła się skupić. Coś, co było dobre. Coś, co nie dodawało kolejnych elementów do tej zawiłej sieci kłamstw, w której dusiła się spędzając większość czasu.

Była to jedyna rzecz jaką robiła, która nie sprawiła, że chciała później okaleczyć się w ramach pokuty, czy kary.

Nie miało to znaczenia, czy była pokutująca, czy nie. Nie żeby kogokolwiek to obchodziło.

Kiedy w nocy siedziała sama w kuchni, mogła robić co tylko chciała.

Za pierwszym razem była to tylko jedna linia. Patrzyła, jak krew wzbiera i powoli zmienia się w kroplę, która ześlizguje się po jej skórze w kierunku stołu.

Machnęła różdżką i krew zniknęła. Kolejny ruch i rozcięcie również zniknęło.

Następnej nocy było ich więcej. Godziny mijały powoli, noc po nocy, a ona cięła i cięła. Tyle drobnych ran, ile tylko chciała. Mogła wyleczyć je wszystkie bez najmniejszej blizny.

Była w tym dobra. Naprawianie ran zewnętrznych. To był jej wyjątkowy talent. To było coś, co mogła robić w nocy.

Kiedy wyszła z wizyty u Ginny, ujrzała Harry'ego stojącego przed drzwiami.

Wyglądał na rozgorączkowanego. Jego skóra była blada, ale oczy błyszczały jasno.

- Czy wszystko z nią w porządku? - zapytał, zanim Hermiona zamknęła za sobą drzwi.

- Ma się dobrze. Nie nastąpiła jeszcze żadna zmiana - powiedziała Hermiona, zanim wyraz twarzy Harry'ego zdążył wypełnić się nadzieją. Usunęła wszystkie osłony ochronne i szybko rzuciła na siebie zaklęcie oczyszczające.

Harry szybko skinął głową.

- Czy ona już wie o Ronie?

- Powiedziałam jej. Powiedziałam jej również, że dam jej znać, gdy tylko go odzyskamy. - Położyła dłoń na ramieniu Harry'ego. - Odzyskamy go, Harry.

- Wiem. Wiem, że tak - powiedział Harry, po czym rozejrzał się ostro wokół, jakby podejrzewał, że ktoś może ich podsłuchiwać. - Czy możesz… czy możesz pójść ze mną?

Hermiona spojrzała na niego z niepokojem. 

- O co chodzi, Harry?

Harry wzruszył ramionami z fałszywą nieostrożnością.

- Potrzebuję tylko uzdrowiciela, a ty jesteś najlepsza.

Serce Hermiony zamarło. 

- Co zrobiłeś, Harry? Czy… czy torturowałeś kogoś?

Harry podniósł głowę i spojrzał na nią przerażony.

- Co? Nie. Dlaczego tak myślisz?

Hermiona westchnęła z ulgą i na krótko zamknęła oczy.

- Ktoś włamał się do mojego schowka na eliksiry i ukradł prawie cały zapas Veritaserum na ten miesiąc. Nie wiem, co jeszcze mógłbyś robić.

Harry spojrzał na nią i włożył ręce do kieszeni.

- Po prostu… Poszliśmy i złapaliśmy kilku szmalcowników. Żaden z nich nie zna oklumencji... Za to Veritaserum działa.

- Po co mnie w takim razie potrzebujesz?

- Powiem ci, kiedy już tam dotrzemy - Harry złapał ją za nadgarstek i naciągnął pelerynę-niewidkę na ich głowy. Wyprowadził ich z Grimmauld Place i aportował.

Pojawili się na pustej działce. Harry wyciągnął rękę i złapał za coś niewidzialnego w powietrzu. Rozległ się pisk starej bramy i Harry zrobił krok do przodu, wciąż trzymając Hermionę za nadgarstek. Kiedy podążała za nim, przed ich oczami zaczął się pojawiać mały domek otoczony dużym ogrodem i stawem.

- Gdzie jesteśmy? - Hermiona rozejrzała się.

- To był dom Tonks - powiedział Harry. - Remus i Tonks trzymają go pod ochroną zaklęć, żeby Remus miał bezpieczne miejsce do przemiany.

Hermiona patrzyła z niedowierzaniem. 

- Tonks wraca do domu, w którym zamordowano jej rodziców?

Harry spojrzał na budynek, a jego oczy stały się smutne.

- To jej dom z dzieciństwa. Wyszła za mąż w salonie. Mówiła, że musiała wrócić. To wszystko, co zostało po jej rodzicach. Gdyby dom moich rodziców w Dolinie Godryka nadal stał, też bym tam wrócił.

Stał przez minutę wpatrując się w domek, zanim się otrząsnął.

- No chodź.

Harry poprowadził ich krętą żwirową ścieżką do frontowych drzwi. Wejście prowadziło do salonu, a dalej znajdowała się jadalnia. Charlie, Fred, Remus i Tonks stali wokół stołu. Podnieśli głowy, kiedy Harry wszedł. Hermiona podążyła za nim.

- Mam uzdrowiciela - oznajmił Harry, wchodząc.

Wszyscy spojrzeli z niedowierzaniem.

- Hermiona? - powiedział Fred sceptycznym głosem. - Myślałem, że ściągniesz jednego uzdrowicieli polowych.

- Nie wiedzą wystarczająco dużo - powiedział Harry beznamiętnie, podchodząc do stołu. Hermiona się ociągała. - Minęły trzy dni. Nie wiemy, jakie mógł odnieść obrażenia. Ale Hermiona potrafi uleczyć wszystko.

- A kiedy ostatnio była na misji? - powiedział Charlie, unosząc brew i patrząc na nią.

Harry spojrzał na Hermionę.

- Trzy i pół roku temu - powiedziała Hermiona, unikając spojrzeń wszystkich zebranych.

- Nie możemy jej zabrać - powiedział Fred, krzyżując ramiona na piersi. - Zakon jej potrzebuje. Nie można jej zastąpić jako uzdrowicielki, a ona sama nie ma doświadczenia w tej dziedzinie.

- To, czego potrzebuje Zakon, to przestać tracić ludzi, bo inaczej nie będzie już nikogo, kogo mogłaby leczyć - powiedział Harry wściekłym głosem.

- Padma. Padma jest dobra w leczeniu i jest przyzwyczajona do przebywania na polu bitwy - powiedział Remus, przyglądając się bardziej Harry'emu niż Hermionie.

Harry potrząsnął głową.

- Padma ma tylko jedną stopę. Może być gotowa do udziału w misji z protezą za kilka miesięcy, ale teraz nie jest. Pomfrey jest po sześćdziesiątce i wpada w zadyszkę idąc po schodach. Potrzebuję kogoś, kto potrafi szybko się poruszać. Hermiona nie musi być przyzwyczajona do walki. Możemy ją osłaniać - powiedział Harry, uparcie wysuwając szczękę.

- Co planujecie? Wasza piątka nie może sądzić, że zdoła włamać się do Hogwartu z odsieczą - powiedziała Hermiona, ściskając różdżkę.

- Rona nie ma w Hogwarcie - powiedział rzeczowo Harry, stukając w zwój pergaminu leżący na stole. - Wyszliśmy i złapaliśmy kilku szmalcowników. Mówią, że przenieśli go bliżej Londynu na przesłuchanie. W pobliżu Cambridge znajduje się mniejsze więzienie.

- W pobliżu Cambridge? - powtórzyła Hermiona. W Cambridge nie było żadnych znanych im więzień. Draco by o tym wspomniał. - I wiecie to od szmalcowników?

- Otrzymujemy wiele informacji właśnie od szmalcowników. Wiesz, większość planów więziennych, których używamy do misji ratunkowych pochodzi właśnie od nich - powiedział Harry, kiwając głową i spoglądając w dół na zarys budynku.

Hermiona drgnęła i zrobiło jej się zimno. Moody określił większość danych wywiadowczych otrzymanych od Draco, jako informacje pochodzące od szmalcowników. Podeszła bliżej i przez minutę wpatrywała się w pergamin, po czym ponownie spojrzała w górę.

- Harry… To może być pułapka - powiedziała najdelikatniej, jak potrafiła.

- Tak. Każda z naszych informacji może być pułapką. Ale do tej pory było całkiem nieźle. Nie wątpię, że to właśnie czas może znacznie wpływać na szanse odzyskania Rona. Musimy iść tam dzisiaj. Jutro jest pełnia księżyca - powiedział Harry napiętym głosem.

Hermiona spojrzała na Charliego, Freda, Remusa i Tonks.

- Te plany one są tak samo dobre, jak wszystkie, które otrzymaliśmy wcześniej - powiedział Remus, posyłając jej lekki uśmiech. - Zakon potrzebuje powrotu Rona. Śmierciożercy prawdopodobnie przewidują, że odczekamy, a następnie uderzymy z większą siłą. Jeśli wejdziemy i wyjdziemy zanim zaczną się nas spodziewać, będzie mniej ofiar.

Hermiona wstała, chwiejąc się. Nawet gdyby ujawniłaby udział Draco wszystkim zebranym w pokoju, nie było żadnej gwarancji, że jakkolwiek ich to powstrzyma. To mogłoby jedynie zniszczyć Zakon.

- Czy pójdziesz, Hermiono? Czy pomożesz mi odzyskać Rona? - Harry odwrócił się od stołu i spojrzał na nią z powagą.

- Harry… - zaczęła błagalnie.

- Nie wiem, co mogli mu zrobić po tylu dniach - przerwał jej Harry grubym głosem. Czuła w nim drżenie. - Mógł zostać… naprawdę, naprawdę ranny. Dlatego chcę, żebyś poszła z nami. Jesteś najlepsza. Jesteś najlepszym ze wszystkich uzdrowicieli. Jeśli okaże się zbyt ranny, bez ciebie możemy nie być w stanie go wydostać. Ale ja pójdę, muszę go odzyskać.

Dopóki nie odzyskamy Rona, Harry jest bezużyteczny. Nie ma rozwiązań, które nie będą stanowić ryzyka dla członków Zakonu. Utrata Rona może być dla nas krytycznym ciosem.

Hermiona przełknęła.

- Oczywiście. Oczywiście, że pójdę.

Harry westchnął z ulgą i uśmiechnął się do niej.

- Dobrze. Chodź i zerknij na plan.

Plan ten nie był najlepszym z planów Zakonu. Strategia zawsze była silną stroną Rona i każdy mógł wyczuć jego nieobecność, kiedy patrzyli na pergaminy przed sobą.

Zadaniem Hermiony było nie ruszać się i pozwolić wszystkim innym zająć się strażnikami lub walką. Miała uleczyć Rona tak szybko, jak będzie to możliwe, kiedy już go znajdą. Jeśli doszłoby do wymiany ognia, miała wydostać Rona. Gdy tylko zdoła go wydostać, wszyscy inni się wycofają.

Hermiona spojrzała na plan budynku. To była pułapka. Jego układ był zbyt oczywisty i zbyt szczegółowy, by szmalcownik mógł go znać. Przygryzła wargę, zastanawiając się, co zrobić.

- W porządku. Przygotujcie się wszyscy. Ruszamy za piętnaście minut - powiedział Harry.

Hermiona kręciła się nerwowo.

- Muszę zdobyć mój zestaw. Nie dałeś mi szansy na zebranie zapasów.

Harry odwrócił się, by na nią spojrzeć, a jego zielone oczy zwęziły się. 

- Czy próbujesz się wymknąć i skontaktować z Kingsleyem, żeby mógł nas powstrzymać?

Kącik ust Hermiony drgnął.

- Nie. W żadnym wypadku.

- Przysięgasz?

- Przysięgam. Po prostu wezmę swój zestaw z Grimmauld Place i wrócę. Nie powiem o tym nikomu z Zakonu, ani z Ruchu Oporu.

Harry powoli skinął głową.

- W porządku. Wracaj szybko. Jeśli nie pojawisz się za piętnaście minut, wyruszymy bez ciebie.

Hermiona wybiegła z domku i aportowała się do chaty.

Odczekała w niej kilka minut. Było jej zimno ze strachu.

Moody był w Szkocji, a Kingsley zbierał raporty wywiadowcze. Nie było nikogo, z kim mogłaby skontaktować się wystarczająco szybko. Nikogo, kto mógłby lub chciałby powstrzymać Harry'ego.

Jeśli wysłałaby patronusa, nie miała do powiedzenia nic poza tym, że Harry zamierzał wejść w pułapkę gdzieś w pobliżu Cambridge. Nie posiadała wystarczających informacji, aby Kingsley mógł zadziałać na czas.

Gdyby Draco coś wiedział, gdyby mógł jej powiedzieć coś konkretnego, mogłaby tego użyć, by odwieść Harry'ego od tej misji.

Obgryzała paznokcie i wykręcała nerwowo kołnierz koszuli.

W końcu ciężko przełknęła. Draco wciąż nie przybył. Minęło prawie dziesięć minut.

Nie miała więcej czasu.

Wyczarowała kawałek papieru i zapisała dla niego notatkę z odpowiednimi szczegółami. Lokalizacja. Strategia. Jej podejrzenia. Gdyby jednak się pojawił, wiedziałby przynajmniej, dlaczego go wezwała.

Użyła zaklęcia klejącego, aby umieścić papier na środku podłogi, gdzie nie można było go przegapić, po czym szybko udała się na Grimmauld Place.

Pobiegła po schodach do swojej szafy i wyciągnęła zestaw leczniczy. Był prawie identyczny jak ten, który dała Draco, ale z kilkoma bardziej specjalistycznymi miksturami, bandażami i szynami. Skurczyła go zaklęciem i wepchnęła do kieszeni, a potem podniosła deskę podłogową i chwyciła za noże. Przypięła jeden z nich na lewym ramieniu pod koszulą, a drugi na łydce pod spodniami. Zaczęła sięgać po płaszcz, ale cofnęła rękę. Zbyt oczywisty. Mógłby rodzić pytania.

Wstała i wypadła z powrotem za drzwi.

Harry i wszyscy inni stali przed chatą Tonks, kiedy się tam pojawiła.

- Hej, Hermiono. Myśleliśmy, że nawiałaś - powiedziała Tonks.

Hermiona potrząsnęła głową.

- Nie. Musiałam tylko upewnić się, że zabrałam wszystko. Zwykle nie leczę nikogo poza oddziałem szpitalnym.

Tonks skinęła głową.

- W porządku. Chwyć się. Aportuję wszystkich, ponieważ wcześniej prowadziłam zwiad.

Hermiona chwyciła Tonks za ramię i cała grupa zniknęła z ostrym uczuciem ściśnięcia i aportowała się ponownie w jakimś lesie. Na pobliskiej polanie stał duży, opuszczony, kamienny dom.

- Mniej więcej w połowie drogi jest bariera przeciw aportacji. Kiedy już złapiesz Rona, przeprowadź go przez osłony i zabierz z powrotem do domku. W ten sposób zdołamy się upewnić, że nie został oznaczony ani namierzony, zanim przeniesiemy go do jednej z kryjówek - powiedział cicho Harry.

- W porządku - powiedziała Hermiona, kiwając głową i patrząc na budynek. Jej serce biło tak mocno, że aż bolało. Bawiła się różdżką i sięgnęła pod koszulę, aby upewnić się, że nóż wciąż tam jest.

Harry, Remus, Fred i Charlie zaczęli konstruować skomplikowane zaklęcie wykrywające, podczas gdy Hermiona i Tonks obserwowały teren.

Zrzucili sieć magii ze swoich różdżek, a ona powoli wypłynęła z lasu, ledwo widoczna, chyba że ktoś by jej wypatrywał. Przepłynęła przez pole w kierunku domu, migocząc lekko w różnych punktach, wskazując różne osłony. Kiedy przechodziła przez budynek, pojawiły się małe błyski czerwonego światła…

- Dwóch przy drzwiach - powiedział Harry.

- Czterech na górze - dodał Fred.

- Ponad dziesięciu w piwnicy - powiedział Charlie. - Założę się, że właśnie tam trzymają Rona.

- Działamy szybko - powiedział Harry. Zacisnął różdżkę w pięści, a jego oczy błyszczały, gdy patrzył na budynek. Podskakiwał na palcach stóp. - Z takimi osłonami wykrywającymi, będziemy mieć dziesięć minut przed pojawieniem się posiłków. Hermiono, wszystko co musisz zrobić, to wyciągnąć Rona.

__________

Reminder:

Zgodnie z waszym życzeniem została założona Facebookowa Grupa Wsparcia dla czytelników, gdzie serdecznie was zapraszam! ❤️

Spojler do następnego rozdziału pojawi się w komentarzu pod tym rozdziałem w okolicach 16/17 ;)

23 komentarze:

  1. No to zaczyna się jazda bez trzymanki...
    Serio? Ratują Rona tylko dlatego, że Harry bez niego się nie pozbiera? No błagam co za argumentacja...
    Mam wrażenie że mimo wszystko wszyscy członkowie Zakonu oprócz Harry'ego są bezużyteczni... Beznadzieja.
    Trzymanie się kurczowo przepowiedni i wiary że jeden chłopak może uratować wszystkich, trzeba mu tylko zapewnić sposobność i uratować jego przyjaciela, żeby się nie poddał.
    Słowa Draco... Ależ on cierpi, ale zamknął swoje serce na milion kłódek i nie chce ich otworzyć :/ Każda scena z nim wżera mi się w moje własne serce i boli... Jego ból jest tak czytelny tutaj...
    Ginny... z jednej strony rozumiem, że nie chce nikomu mówić o ciąży, bo to jeden z najgorszych momentów na dziecko, ale Harry naprawdę powinien wiedzieć. Może to dałoby mi siłę jakiej potrzebuje.
    Słowa Ginny o Hermionie... ależ trafne. Jest realistką i zamknęła się zupełnie przed wszystkimi. Oklumencja jest faktycznie jej naturalną umiejętnością, odgrodziła się od innych chcąc zawsze być tą silną, nie pokazywać słabości, walczyć za tych wszystkich cierpiących i umierających na jej rękach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja rozumiem przyjaciel prawie brat ale misja jest samobójcza. Przecież on może mieć taką ochronę jak cały zakon albo normalna pułapka..
      Każda rozmowa Draco z Hermiona jest bolesna i trudna

      Usuń
  2. Aż zaczęłam przebierać nóżkami za jutrem i zaczęłam się zastanawiać co się stanie w następnym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elojza to chyba każdy z nas tak ma tyle się dzieje

      Usuń
  3. Paulina Ritnerd21 lutego 2021 15:06

    Jaki ten Harry jest okropnie głupi, najgorsza możliwa forma Gryfona. Jego osąd przesłania mu cały świat, pakuje siebie i swoich bliskich prosto w pułapkę. Dlaczego Hermiona ciągle jest po jego stronie, po tym wszystkim co jej zrobił, trochę egoizmu by jej nie zaszkodziło

    OdpowiedzUsuń
  4. Potter kuźwa jaki ty jesteś głupi! Ty i Twoje genialne plany! Ryzykujesz życiem jedynego uzdrowiciela, który naprawdę zna się na rzeczy, bo zapragnęło Ci się ratować Rona. Wiem, że to jest kluczowa postać dla Zakonu, ale czy Ty jesteś aż tak głupi?! Pomyślałeś, co by było, gdyby Hermionie coś się stało? Albo gdyby zginęła? Nie! Bo Ty nie myślisz! Co za pirdzielony dzban! Nie bez powodu to Moody i Kingsley decydują o wszystkim… Ale że Remus się na to zgodził? Uważałam go za mądrzejszego. Przecież Draco by im dostarczył informacji. Na pewno by się dowiedział… Swoją drogą mam nadzieję, że jednak nic mu się nie stało. Nie pojawił się 😔 To może oznaczać wszystko. A oni w tym momencie są na 100% w pułapce. Nawet Hermiona, która nie brała udziału w akcjach wie, że to jest pieprzona pułapka! Wszystko skonstruowane tak, żeby nie można się było wydostać… no ale wracając do Draco… Czuję się aż tak źle z tym wszystkim co się porobiło między nim a Hermioną, że to boli także mnie 😔 Kiedy oni zaczną znowu normalnie rozmawiać?

    OdpowiedzUsuń
  5. W co ten Potter wciągnął Hermionę 😤 oj Draco jak Ty cierpisz 😔kurde tak się otworzył przed Hermiona i teraz zamknął się ponownie. Hermiona widać też bardzo to przeżywa i cierpi. 😔

    OdpowiedzUsuń
  6. Nikt nie prosił, każdy potrzebował xD
    ❗❗❗SPOJLER ❗❗❗

    Zobaczyła swoją różdżkę. Próbowała sięgnąć po nią, nie zginając tułowia. Kiedy jej palce zacisnęły się na uchwycie, poczuła, jak ktoś wbija dłoń w jej splecione włosy i ciągnie ją do góry, aż zawisła w powietrzu, a jej palce u nóg ledwo dotykały ziemi.
    - Pamiętam cię, szlamo. - Rabastan Lestrange zaśmiał się, zdejmując maskę Śmierciożercy. Spuścił oczy i zauważył, że nóż wciąż tkwił w jej piersi. - Popatrz na to. Ktoś już się za ciebie zabrał.
    Próbowała go przekląć, ale wytrącił jej różdżkę. Słyszała, jak drewno stuknęło o ziemię.
    Musiała sięgnąć po swój nóż.
    - Jak myślisz, ile razy zdołam cię dźgnąć, zanim światło zgaśnie w twoich oczach? - zapytał, zanim wyszarpnął ostrze z jej piersi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co? Oj coś czułam że to tak się skończy. Liczę że Draco ja uratuje

      Usuń
    2. Lestrange się pojawił to będzie źle, ten głupi zakon myślał że naprawdę zwycięża. Teraz tylko jedyna nasuwają będzie Draco.

      Usuń
    3. Camille ale żeś wybrała spoiler!!! No jak tu wytrwać do kolejnego rozdziału :(

      Usuń
    4. Wybacz Ann, ale ja tylko wrzuciłam, to Vera stwierdziła, że to dobry fragment na tortury 🙈 A co się tam będzie działo! Kobieto...

      Usuń
    5. Camille ❤
      A więc to Vera tortury nam tu urządza!

      Usuń
    6. Przepraszam was za zaaplikowanie takich tortur, ale no nie mogłam się powstrzymać, bo to jest TAKI DOBRY FRAGMENT!

      Usuń
    7. To idealny fragment ❤️

      Usuń
    8. Czekamy z niecierpliwością po takim fragmencie

      Usuń
    9. Jak dobrze, ze z rana czeka swiezutki rozdzial 😁😁😁

      Usuń
  7. Serio teraz sobie Ginny o niej przypomniała jak nie ma z kim rozmawiać to nagle przyjaciółki będą sobie wszystko opowiadać.
    Szkoda Rona ale na prawdę muszą zrozumieć że jesr wojna więc ludzie będą ginąć nie mogą atakować prawie bez szans. Potter chce poświęcić innych członków żeby uratować przyjaciela. Potter wie jak szantażować Hermione

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję z całego serduszka za Twoją pracę i dodawanie rozdziałów :) gdyby nie Ty, nie poznałabym tak cudownej historii.
    A co do dzisiejszego rozdziału to - PETARDA :D. Jak żyć w oczekiwaniu na następny rozdział? :P

    OdpowiedzUsuń
  9. 3 rozdziały do nadrobienia i mózg nie nadąża!! Co za głupi, okrutny i nieodpowiedzialny POMYSŁ!! Ah... I Hermiona się na to zgodziła?! Jejku jantu ze strachu, nerwów nie wyczymam! Dobrze że sesja się u mnie slończyła bo bym się na pewno nie skupiła 😂😂
    Czymajta się cieplutko!! (W wolnej chwili jeszcze komentarze z tych 3 rozdziałów nadrobie!)
    Buziaki i przytulasy!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dobrze, ze chociaz ciaza Ginny to nie jest problem, pomijajac oczywisty fakt, ze Hermiona i Kingsley musza klamac z tego powodu 😉 I bardzo milo ze strony Gin, ze probowala Hermione namowic do zwierzen i jasno zaznaczyla, ze ma w niej przyjaciolke - szkoda tylko, ze to i tak dla Hermiony niewiele zmienia ☹
    O Boze, czulam, ze w koncu dojdzie do czegos podobnego! Ron, o cholera ☹ Nawet mnie nie zdziwilo, ze Gluppotter zaplanowal tajna misje odbicia Weasleya i drze na mysl o Hermionie ☹ Dobrze, ze zostawila karteczke u Draco, mam nadzieje, ze jej pomoze i siebie nie narazi 🙄 Wybrany przez Was spojler niczego nie ulatwil! 😂 Lece do nastepnego 😘

    OdpowiedzUsuń
  11. W tym rozdziale, jak Draco "wykłada" Hermionie smutną prawdę idealnie pasuje soundtrack z Sherlocka - Irene Adler's Theme - A Scandal in Belgravia...

    OdpowiedzUsuń