Muzyczna sugestia:

Hozier - Take Me To Church

Playlista Spotify: “Music to read Manacled to

__________

Styczeń 2003

Kiedy Draco przestał płakać, Hermiona odsunęła dłoń od jego policzka, usiadła i przyglądała mu się trzeźwo.

Wyraz jego twarzy stał się ostrożny i zgorzkniały, gdy spojrzał na nią.

Jej druga dłoń nadal spoczywała na jego ramieniu. Patrzyli na siebie w milczeniu przez kilka minut. Nawet powietrze między nimi było surowe.

Należał do niej. Zrobiła to, co jej kazano. Jednak nie miała najmniejszego pojęcia, jak mogłaby to zademonstrować Moody'emu lub Kingsleyowi. Jak, u licha, miała zademonstrować im, że go kontroluje?

- Jeśli jesteś lojalny wobec Zakonu, po co wspinasz się coraz wyżej w rangach? - zapytała w końcu.

Jego oczy były jak lustra. Jego twarz znowu przypominała maskę. Uśmiechnął się do niej. 

- Było oczywiste, że moja oferta została przyjęta tylko z desperacji. Całość organizacji jaką jest Zakon Feniksa, może być zobowiązana dotrzymać słowa, ale Moody i Shacklebolt są strategami. Twierdzenie, że mogliby mnie ułaskawić, gdyby Zakon wygrał, było niemal śmieszne. Założyłem, że kiedy przeżyję okres swojej przydatności, wydasz mnie, aby Zakon mógł wykorzystać zamieszanie po mojej śmierci. Dlatego... - urwał i wykrzywił usta. - Próbowałem ustawić się tak, aby zmaksymalizować potencjalne skutki uboczne.

Hermiona zacisnęła dłoń na jego ramieniu.

- Po co więc zabiłeś Gibbona?

Zmrużył oczy. 

- Kończyłem niedokończone sprawy. Zaproponował, jak należało ukarać moją matkę.

- Więc go poćwiartowałeś?

Wyraz twarzy Draco stał się nagle zimny jak lód. 

- Ilu macie szpiegów?

- Nikogo z takim dostępem do informacji jak ty. Dlaczego poćwiartowałeś Gibbona?

Milczał przez kilka sekund.

- Chciałem zobaczyć, czy uda mi się usunąć jego Mroczny Znak. Próbowałem znaleźć sposób, aby to zrobić, zanim umarła moja matka. Ponieważ i tak go zabijałem, postanowiłem spróbować. Ale nic nie zadziałało. Nie mogę znaleźć sposobu, jak go usunąć.

Hermiona przez kilka sekund patrzyła na niego z powątpiewaniem. Cała prawda? Półprawda? Nie była pewna.

- Dlaczego mnie pocałowałaś? - zapytał nagle. - Po co to wszystko?

Oczy Hermiony opadły na chwilę w kierunku podłogi. Kiedy po chwili uniosła wzrok, on wciąż ją obserwował.

- Nie wiedziałam, że miałeś umrzeć z powodu swoich run. Najwyraźniej było to oczywiste, ale ja nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Draco zaśmiał się. Jego śmiech brzmiał dość pusto.

- Nie spodziewali się, że uda mi się ciebie uzdrowić. Kiedy stało się jasne, że nie umierasz, nadal wspinasz się po szczeblach kariery i prawdopodobnie starasz się usunąć swój Mroczny Znak, Zakon doszedł do wniosku, że próbujesz obalić swojego pana. Że pomagałeś Zakonowi by móc po prostu grać po obu stronach, ponieważ chcesz być kolejnym Czarnym Panem.

Zaśmiał się ponownie cicho, niemrawo.

- Też tak myślałaś?

- Nie, nie myślałam tak. Ale ponieważ cię uzdrowiłam, jestem uważana za skreśloną. Ja… ja już nie jestem… moje zdanie nie jest już uważane za wiarygodne. Dano mi czas do końca miesiąca, by zademonstrować, że potrafię cię kontrolować. Sądzę… - Hermiona zaśmiała się gorzko. - Sądzę, że to było ich ustępstwo, bym mogła się z tobą pożegnać.

- Więc to było pieprzenie pożegnalne? Zapłata za wykonane usługi? - Jego usta wygięły się w szyderczym uśmiechu.

- Nie. To było… - Szczęka Hermiony zadrżała, a jej oczy opadły. - Ja… to było… to nie było to, co myślisz, że było.

Jej palce zacisnęły się na materiale jego szaty i spojrzała na niego.

- Dlaczego nie kazałeś mi złożyć Wieczystej Przysięgi, kiedy ją zaproponowałam?

Kącik jego ust drgnął.

- Nie chciałem, żebyś nie zdradziła mnie tylko dlatego, że uczyniłbym cię do tego niezdolną. W końcu jestem pewien, że Shacklebolt i Moody mają więcej niż wystarczająco informacji, by móc mnie potępić bez twojego udziału.

Hermiona krótko skinęła głową. Czuła się tak, jakby coś utkwiło jej w gardle. Na chwilę odwróciła wzrok, a potem z powrotem spojrzała w jego oczy.

- Nie mogę… Nie mogę wybrać ciebie zamiast Zakonu. Tak wielu ludzi na nas polega. Wielka Brytania to wszystko, co zostało z Ruchu Oporu. Nie mogę wybrać ciebie spośród wszystkich mugolaków. Nie będzie nic… Nie będzie dla nich żadnej nadziei, jeśli Zakon przegra.

- Wiem - odpowiedział sucho. Jego oczy błyszczały, gdy patrzył na nią, a wyraz jego twarzy był złośliwy, niemal kpiący.

To wszystko, co powiedział.

Jej chwyt na jego szacie rozluźnił się i zaśmiała się z niedowierzaniem.

On nie chciał nawet żyć. Chciał zemsty. Chciał umrzeć. Opieka nad nią była dla niego rozczarowującym zwrotem akcji - ale nie wystarczała, by zechciał żyć.

Po prostu pogorszyła sprawę. To wszystko, co zrobiła.

Ponieważ Severus, Moody i Kingsley jej nie powiedzieli. Sprawili, że myślała, że ​​to prawda. Że to miało być czymś na zawsze.

Więc odegrała swoją rolę przekonująco.

Ale to nie miało znaczenia - nigdy nie miało znaczenia, ponieważ Draco zawsze wiedział.

Chłonęła go, próbując oddychać.

Otworzyła usta, a potem je zamknęła. Draco uśmiechnął się złośliwie i odwrócił od niej wzrok.

- W porządku - powiedziała w końcu mechanicznie, lekko kiwając głową. Czuła się tak, jakby ktoś przeszył jej ciało nożem. Rzeczywistość zimna jak hartowana stal została wbita i przeciągnięta przez jej pierś, a ona została pozostawiona, by wykrwawić się na śmierć.

Przełknęła.

- Powiedzieli… - zaczęła, ale jej głos się załamał. - Powiedzieli, że pozwolą mi cię ostrzec, zanim cię wydadzą. Przyjdę. Przepraszam.

Nie zareagował. Nawet nie drgnął. Był całkowicie niewzruszony.

Spojrzała na niego, biorąc pod uwagę wszystkie jego szczegóły, które zapamiętała: jego włosy i ostre kości policzkowe, intensywność oczu, cienkie usta i proste, białe zęby, precyzyjne linie szczęki i blade gardło znikające w czarnym kołnierzyku koszuli. Tkanina była podwinięta. Wyciągnęła rękę i ją wyprostowała. 

- Tak mi… tak mi przykro, Draco.

Cofnęła dłoń i zaczęła się odwracać. W pomieszczeniu nie było powietrza. Próbowała oddychać, ale nie mogła złapać oddechu.

Myślała, że ​​może zaraz zemdleć.

- Więc co się z tobą stanie, Granger, po tym, jak wybierzesz Zakon? - przerwał jej głos Draco.

Hermiona zamrugała i odwróciła głowę.

- Ze mną?

- Tak - Draco chwycił ją za podbródek i przechylił jej twarz w swoją stronę, tak że patrzyła w jego chłodne srebrne oczy. Były zwężone, kiedy jej się przyglądał. 

- Co się z tobą stanie?

- Jeśli… umrzesz?

Skinął krótko głową.

Hermiona nawet nie rozważała tego pytania. Skupiała się na próbie znalezienia sposobu na utrzymanie Draco przy życiu po styczniu. Nawet nie pomyślała o tym, co zrobi dalej, jeśli jej się nie uda.

- Nie wiem - powiedziała z krótkim histerycznym śmiechem. Uwolniła brodę z jego uścisku. - Już i tak w większości zastąpili mnie w skrzydle szpitalnym. - Wzruszyła ramionami, rozkładając ręce. - Może po prostu zaoferują mnie następnemu szpiegowi, którego zrekrutują.

- Nie żartuj. Chcę prawdziwej odpowiedzi - warknął, a w jego głosie brzmiała wściekłość.

Hermiona spojrzała na niego i prychnęła. 

- Obiecałam ci siebie, Draco. Przysięgałam. Teraz i po wojnie. Nie planowałam nic więcej.

Wyraz jego twarzy zamigotał, gdy spojrzał na nią, a potem stwardniał.

- Sądziłem, że nie chcesz umrzeć. Z pewnością jest to jednak coś, czego nie możesz się doczekać.

Uśmiechnęła się gorzko.

- Nie mam… nic mi nie zostało. Jestem wykończona.

Draco milczał. Hermiona zacisnęła usta i zaczęła wstawać. Chciała wyjść. Pokój stawał się coraz mniejszy.

- Złożę Wieczystą Przysięgę - powiedział nagle. - Cokolwiek, czego kurwa, zechce Moody. Czy kwalifikowałoby się to jako wystarczająca demonstracja twojej kontroli?

Hermiona spojrzała na niego ostro. Wyraz jego twarzy był zimny, ale jego oczy płonęły, kiedy je napotkała.

- Zrobiłbyś to? - zapytała z niedowierzaniem.

Wyglądał na wyczerpanego, ale wciąż coś w nim kipiało. 

- Poinformuj Moody'ego. Zakładam, że nadal chce działać jako Gwarant.

Hermiona powoli skinęła głową, wciąż patrząc na niego z niedowierzaniem i szeroko otwartymi oczami. Westchnął, wyciągnął rękę i potarł jej szyję, a jego kciuk przesunął się wzdłuż jej długości. Hermiona wstrzymała oddech.

- Dlaczego? Dlaczego to oferujesz? - zapytała, przyglądając mu się.

Prychnął i cofnął rękę.

- Teraz zdaję sobie sprawę, że nie brałem wszystkiego pod uwagę. Nie przyszło mi do głowy, że sprawię, że staniesz się dla nich zbędna.

Odwrócił od niej wzrok.

- Och - powiedziała Hermiona.

Malfoyowie są bliżsi bycia smokami niż czarodziejami. Nie dzielą się. Mają obsesję na punkcie tego, co uważają za swoje.

Kusiło ją, żeby się roześmiać. Przełknęła ciężko.

- W porządku... - odparła czując, że powinna była powiedzieć coś jeszcze. - Poinformuję Moody'ego.

Skinął krótko głową w uznaniu.

Nie powiedział ani słowa, gdy wstała i podniosła swoją torbę. Jego ręka drgnęła lekko do przodu, gdy odwróciła się, by odejść. Nie spojrzał na nią, kiedy przeszła przez drzwi. Kiedy zamknęła je, on nadal opierał się o ścianę, wpatrując się tępo w podłogę, tak blady, że mógłby być duchem.

Hermiona stała na zewnątrz w deszczu przez kilka minut, próbując odzyskać panowanie. W końcu wzięła głęboki, urywany oddech.

Czuła się tak, jakby znajdowała się na krawędzi przepaści, a wciąż nie była pewna, czy z niej spadnie.

Wzięła kolejny głęboki oddech i aportowała się na Spinner’s End. Okna domu były ciemne. Usiadła na stopniu przed drzwiami.

Była przemoczona do szpiku kości, kiedy drzwi za nią nagle się otworzyły.

Severus spojrzał na nią z chłodnym wyrazem twarzy. Skuliła się.

- Czy jest jakiś powód, dla którego usiłujesz nabawić się zapalenia płuc na progu moich drzwi?

Hermiona wstała i spojrzała na niego. Po jej twarzy rzewnie spływał deszcz. 

- Czarodzieje są odporni na zapalenie płuc.

Przewrócił oczami i szerzej otworzył drzwi.

- Zakładam, że to pilne... Biorąc pod uwagę twój brak zaproszenia.

Hermiona rzuciła na siebie zaklęcie suszące, kiedy przeszła przez drzwi i podążyła za Severusem do jego salonu.

Machnął niedbale różdżką i bez spojrzenia na nią rozpalił ogień w kominku. Potem zaczął zbierać porozrzucane książki. Na kanapie i fotelach były ich całe stosy. Zaczął odkładać je z powrotem na zatłoczone półki, gdzie było ich miejsce.

Ręce Hermiony bolały ją z zimna i wyciągnęła je w stronę płomieni na kilka chwil, zanim się odezwała.

- To była Narcyza - powiedziała w końcu. - Ona była powodem.

- Naprawdę? - gdzieś za nią zabrzmiał sceptyczny głos Severusa.

- Tom trzymał ją w klatce, kiedy Draco wrócił ze szkoły po piątej klasie. Nie została wypuszczona, dopóki Draco nie zabił Dumbledore'a. Czy to prawda, że ​​prawie umarła, kiedy była w ciąży?

Nastąpiła chwila głuchej ciszy. Hermiona słuchała odgłosów okładek książek, przesuwających się o siebie, oraz cichych stuknięć, gdy książki uderzały o tyły półek.

- Tak - powiedział po chwili Severus. - To wydarzyło się u szczytu wojny. Lucjusz sądził, że ją straci. Nawet po urodzeniu Draco był okres, w którym nie był pewien, czy ona przeżyje.

Hermiona skinęła głową. 

- Draco powiedział, że Lucjusz kazał mu przysiąc, że zawsze będzie się nią opiekował. Powiedział, że próbował wysłać ją w bezpieczne miejsce, ale nie odeszłaby bez niego. Czy jacyś naznaczeni śmierciożercy również zginęli w podejrzanych okolicznościach, tak jak Gibbon, zanim spłonęło Lestrange Manor?

Dźwięki układanych książek ustały.

- Skoro o tym wspominasz, to tak, kilku zginęło. Przede wszystkim Travers, Pettigrew i Jugson - głos Severusa zabrzmiał z drugiej strony salonu.

Hermiona wpatrywała się w ogień.

- Próbował znaleźć sposób, by usunąć znak, żeby mógł z nią uciec. Szpiegowanie od zawsze było tylko zemstą.

Severus nic nie powiedział i kontynuował odkładanie tomów na półki. Hermiona zastanawiała się, czy jej wierzył.

Naruszona. Niewiarygodna. Prawdopodobnie myślał, że jest tam tylko po to, by błagać.

- Powiedział, że złoży Wieczystą Przysięgę. Cokolwiek zechce Moody.

Zapadła cisza. Potem dłoń owinęła się wokół jej ramienia i nagle Severus odwrócił ją twarzą do siebie. Jego onyksowe oczy błyszczały w blasku ognia. Wydawało się, że po raz pierwszy w pełni uznał jej obecność. Wyraz jego twarzy był pełen przerażenia.

- Co zrobiłaś?

Hermiona spojrzała na niego, jej wzrok był spokojny.

- Wykonałam swoją misję: uczyniłam go lojalnym.

Severus dotknął boku jej głowy, przekręcając ją lekko. Jej warkocze były rozczochrane, a niektóre ich sekcje zwisały przypadkowo. Zarumieniła się i oderwała głowę od jego dłoni. Jego uścisk na jej ramieniu zacieśnił się i popchnął ją bliżej światła, odchylił jej głowę do tyłu i spojrzał na nią, a jego nozdrza się rozszerzyły.

Hermiona nie chciała, żeby na nią patrzono. Próbowała się odwrócić.

- Czy mogę skorzystać z twojej łazienki? Nie mogłam wrócić do Grimmauld Place w takim stanie, więc tego nie zrobiłam Nie miałam dokąd pójść.

Dłoń Severusa na jej ramieniu zacisnęła się na chwilę, jakby się wahał. Jego usta zmieniły się w wąską linię, a potem zaczął mówić, gdy jego oczy ponownie spoczęły na niej.

Hermiona odwróciła głowę, żeby nie patrzeć na jego twarz, kuląc ramiona i zwijając się defensywnie do wewnątrz. Jego dłoń na jej ramieniu rozluźniła uścisk, gdy powoli cofnął się, wskazując na korytarz.

Odwróciła się bez słowa i przeszła z salonu do małej łazienki znajdującej się obok kuchni. Kiedy zamykała drzwi, spojrzała w lustro. Wyglądała tak blado, że była prawie szara, ale jej usta były zaczerwienione i posiniaczone. Jej warkocze wyglądały jak ptasie gniazdo. Koszula była podarta. Nie zauważyła tego wcześniej, kiedy się poprawiała.

Zrzuciła spodnie i majtki i usunęła zaklęciem zebraną tam mieszaninę krwi i nasienia. Poczuła zimno na swojej skórze i nie była w stanie tego zignorować. Nie w chacie. Nie w deszczu, czekając na Severusa. To po prostu tam było, jak chłodne przypomnienie na jej ciele.

Jej ręce zatrzęsły się prawie gwałtownie, gdy z powrotem podciągnęła spodnie. Naprawiła rozdarcie w koszuli, a następnie sięgnęła, aby usunąć spinki do włosów, które wciąż podtrzymywały resztkami sił jej warkocze.

Jej usta drżały, a kąciki oczu kłuły, gdy szybko rozczesała włosy, a następnie starannie zaplotła je z obu stron. Nie zamierzała płakać. Nie zrobi tego. Powtarzała w kółko to postanowienie. Próbowała odizolować w umyśle wszystko, o czym nie chciała myśleć, ale ściany oklumencji nie były w stanie pozostać na swoim miejscu. Przygryzła wargę, starannie zwijając długie warkocze u nasady szyi i spinając je.

Ponownie spojrzała na swoje odbicie. Była szczuplejsza niż wtedy, kiedy po raz pierwszy spotkała Draco w marcu. Policzki miała zapadnięte, a obojczyki mocno wystawały. Jej ciało łatwo się siniaczyło.

Stres stopniowo ją rzeźbił.

Sięgnęła do swojej torby i wyjęła mały słoiczek z maścią ze szczuroszczeta, rozprowadzając ją na ustach. Patrzyła, jak kolor powoli zanika. Następnie natarła nią również kilka miejsc na szyi.

Wyszła z łazienki. Severus był w kuchni, w której bulgotało kilka małych kotłów. Kiedy odwrócił się i ją zobaczył, natychmiast chwycił kilka fiolek i podszedł do niej.

- Weź to - polecił.

Hermiona spojrzała na fiolki umieszczone w jej dłoniach. Eliksir Spokoju, który miał sprawić, by jej ręce przestały się trząść, eliksir antykoncepcyjny i eliksir przeciwbólowy.

- Nie potrzebuję tego - powiedziała, oddając mu środek antykoncepcyjny. - Już go wzięłam.

Twarz Severusa zmarszczyła się lekko, gdy chwycił fiolkę i włożył ją do kieszeni.

- Co się stało? - zapytał Severus po tym, jak opróżniła Eliksir Spokoju. Jego ton był delikatnie morderczy.

Hermiona unikała jego przeszywającego spojrzenia i odkorkowała eliksir przeciwbólowy.

- Nie rozumiem, dlaczego jesteś zdenerwowany. Czy od samego początku nie spodziewałeś się, że to się w końcu wydarzy?

Severus milczał przez kilka chwil.

- Pełniłem awaryjny dyżur tego wieczoru, kiedy poszłaś tam po raz pierwszy, i w każdy wtorek rano, aż do godziny mojej zmiany w laboratorium.

- O. Nie wiedziałam tego. - Rozejrzała się po pokoju, zastanawiając się, dlaczego nikt jej tego nie powiedział. Z drugiej strony, najwyraźniej nic jej nie powiedzieli. Przydatne narzędzie.

Pomyślała, że ​​przynajmniej Severus uważał ją za coś więcej. Zacisnęła usta.

Na blacie stała mała butelka Szlamu Ze Szponów Smoka. Podeszła i spojrzała na nią. Szlam pochodził od Żmijozęba Peruwiańskiego: był drogi, dobry do eliksirów regenerujących, wzmacniaczy i dawał dodatkowego kopa tym, którzy zmagali się z Czarną Kocią Grypą.

Wyjęła korek i powąchała go.

- Hermiono, co się stało?

Uspokoiła się i odłożyła korek. Severus niemal nigdy nie zwracał się do niej po imieniu.

Spojrzała na niego chłodno, ale jej szczęka drżała w niekontrolowany sposób.

- Mówiłam ci, że mnie pragnął. Dzisiaj się poddał... - urwała i spuściła wzrok. - To… To było po prostu… nagłe. Nie wiedział, że ja…  nie… nie wcześniej. Bałam się, że gdyby wiedział, przestałby. Ostatnim razem… Kiedy mnie pocałował… Zawahał się. On.... nie pojawiał się przez ponad miesiąc... Więc nie mogłam na to pozwolić. Bałam się, że nigdy nie wróci, gdybym mu powiedziała.

Severus nic nie odpowiedział.

Hermiona przycisnęła dłoń do obojczyków. 

- Był później tak zdenerwowany, że myślałam, że może zemdleć. Wtedy wszystko po prostu się z niego wylało. Myślę, że nigdy wcześniej nic nikomu nie powiedział. Zaczął płakać, kiedy powiedział mi o Narcyzie. Czekał, aż go wydamy. Dlatego wspinał się dalej. Doszedł do wniosku, że im ważniejszy będzie, tym większym ciosem stanie się dla Toma, gdy umrze.

Zapadła cisza, przerywana jedynie słabym bulgotaniem kociołków.

Hermiona nie wiedziała, gdzie patrzeć. Nie wiedziała, co robić. Czuła, jak Severus się na nią gapi, a jego spojrzenie było sceptyczne.

Naruszona. Niewiarygodna. Przygryzła wargę i odwróciła się.

Po minucie Severus westchnął cicho. Hermiona spojrzała na niego, a jej tętno przyspieszyło.

- Jeśli ma myśli samobójcze, to dlaczego proponuje złożenie Wieczystej Przysięgi? - zapytał, a wyraz jego twarzy był nieczytelny.

Usta Hermiony drgnęły i wykręciła w dłoniach brzeg koszuli.

- Cóż, teraz, kiedy nie może sobie odmówić obsesji, nie sądzę, żeby wiedział, jak odpuścić. Teraz, kiedy się poddał. Nie sądzę, żeby umiał zachować umiar w tym, jak zaborczy jest, nawet zanim zdobył runy. Może nie złożyłam Wieczystej Przysięgi, ale przysięgłam się mu. Uważa mnie za swoją. Myślę… Myślę, że to wszystko zmieniło. - Hermiona odwróciła wzrok, wykręcając palce w dłoniach. - Czy... powiesz Moody'emu? Chyba nie wierzy w to, co teraz mówię. Ale… Zrobiłam, co mi kazano. Więc nie powinieneś… nie możesz… nie zmuszaj mnie…

Jej ręce znów zaczęły się trząść.

- Porozmawiam z Moodym - powiedział Severus. - Zrobiłaś wystarczająco dużo. Nie spodziewałem się, że… - jego głos przycichł na chwilę. - Jeśli zgodził się złożyć Wieczystą Przysięgę, to wystarczy.

Hermiona wielokrotnie skinęła głową, rozglądając się roztrzęsiona ​​po pokoju.

- W porządku. W porządku. W takim razie pójdę.

- Poczekaj - powiedział stanowczo Severus.

Hermiona wstała, czując się niezręcznie, a on patrzył na nią i wydawał się być bliski powiedzenia czegoś. Sięgnął do niej, ale zatrzymał się, gdy znalazł się o cal od jej ramienia. Zacisnął dłoń w pięść i cofnął ją, wciąż spoglądając na nią.

- Czy… - zamrugał i zaczął ponownie. - Czy...

Severus po raz pierwszy w życiu wydawał się czegoś nie rozumieć. Jego usta wielokrotnie drgały.

- Czy ty… chcesz… - urwał na chwilę. - Chcesz o tym porozmawiać?

Hermiona patrzyła na niego z przerażeniem.

- Nie.

Wydawał się być wyraźnie uspokojony. Skinął krótko głową i rozejrzał się po kuchni.

- Nie jesteś ranna, prawda? Czy potrzebujesz żebym…

- Nie był brutalny - powiedziała ostro, przerywając pytanie Severusa. Owinęła ramiona wokół siebie i szarpnęła głową. Jej głos był bardzo spięty, jakby gardło nie mogło się rozluźnić. - To było po prostu… nagłe.

Severus spojrzał w dół i przez kilka sekund poprawiał mankiety swoich szat. Następnie gwałtownie się odwrócił i podszedł do kociołków, machając różdżką w kierunku kilku z nich, mieszając ich zawartość. Spojrzał na nie.

Machnął różdżką, przywołał zestaw fiolek z szafki i rozlał do nich eliksiry, utrzymując je wszystkie z wyćwiczoną łatwością. Odwrócił się w jej stronę, a wyraz jego twarzy zamigotał, ujawniając smutek, który Hermiona ledwo dojrzała.

Podszedł do Hermiony i zatrzymał się mniej niż stopę przed nią.

Nastąpiła pauza. Spojrzał w dół i potrząsnął fiolkami w dłoniach.

- Powinny one złagodzić wszelki pozostały dyskomfort spowodowany... naruszeniem.

Hermiona poczuła, jak jej twarz robi się gorąca i spojrzała na eliksiry w jego dłoniach. Rozpoznała je. Kosztowny eliksir przeciwbólowy.

- Nie jest… Nie jest aż tak źle - powiedziała, unikając jego wzroku. - Poza tym... mogę zrobić własne eliksiry, Severusie.

Wyraz jego twarzy stał się zimny.

- Możesz mieć też inne osoby, które się tobą opiekują. Znam cię wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że nie zrobiłabyś tych mikstur dla siebie, bo zbyt wiele ich składników pochodzi z importu. Weź je, chyba że wolisz, żebym wysłał Minerwie wiadomość o tym, co dzisiaj zrobiłaś.

Wobec tej groźby Hermiona wyrwała fiolki z jego rąk i wepchnęła je do swojej torby. Podniosła głowę i zauważyła, że ​​Severus wciąż na nią patrzy. Wyraz jego twarzy był nieczytelny.

- Co jest?

- Czy wszystko w porządku? - zapytał, a jego głos był miękki.

Hermiona stała, gapiąc się na niego. Nie. Nie było w porządku. Nie w środku - nie pamiętała nawet, kiedy ostatnio czuła się w porządku. Nie wiedziała już, jak to jest, kiedy jest w porządku.

Wyraz twarzy Severusa był wyraźnie zaniepokojony, co sprawiło, że Hermiona wzdrygnęła się i zjeżyła w duchu. Miała rodziców. Rodziców, którzy żyli i byli szczęśliwi, nawet jeśli nigdy nie pamiętali o tym, że mieli córkę. Miała rodziców. Nie potrzebowała nowych. Nie potrzebowała więcej osób, które „troszczyłyby się” o nią, mówiąc jej, że podejmuje złe decyzje. Miała już Minerwę, Harry'ego i większość rodziny Weasleyów, którzy to robili.

- Nic mi nie jest - powiedziała sztywno. - Nie próbowałam sprawiać wrażenia, że ​​zrobiłam coś monumentalnego. Potrzebowałam tylko łazienki, żeby móc poprawić włosy.

Westchnął. 

- Ty… - zawahał się i zamilkł.

- Co? - zapytała, a jej gardło skurczyło się ze strachu, kiedy milczał i po prostu wpatrywał się w nią z wyrazem konfliktu w oczach.

Czy to nie wystarczyło? Może i Wieczysta Przysięga nadal nie wystarczy. Czy mogła zrobić coś jeszcze? Kilkakrotnie przełknęła ślinę i próbowała pomyśleć, owijając mocno pasek torby między palcami. Może-

- Jesteś bez wątpienia najbardziej wyjątkowym zasobem, jaki posiada Zakon. Przepraszam za to.

Ręce Hermiony znieruchomiały, gdy patrzyła na niego przez chwilę. Potem zakrztusiła się i wybuchła płaczem.

Stał i patrzył przez kilka minut, jak płacze, po czym z wahaniem oparł dłoń na jej ramieniu.

W następnym tygodniu Moody towarzyszył Hermionie w Whitecroft.

Stali w milczeniu w deszczu, dopóki drzwi się nie otworzyły, a chata powoli się ujawniła.

Draco stał w drzwiach, wpatrując się w nią.

Hermiona podeszła bliżej, a nierówny ślad kroków Moody'ego ciągnął się za nią. Kiedy dotarła do schodów, zatrzymała się i spojrzała na Draco.

Nie spojrzał jej w oczy, cofając się, by dać im przestrzeń do wejścia.

Wyglądał na wychudzonego. Zmęczonego. Czuła jednak na sobie jego wzrok.

Jeśli Moody zareagował jakkolwiek na widok chaty, to nie było to widoczne w jego minie. Rozejrzał się po ścianach, a potem dziwnie długo przyglądał się podłodze.

Hermiona również spojrzała w dół. Kiedy jej oczy przesunęły się po pokoju, zauważyła z przerażeniem, że na jednej z desek podłogowych widoczne są plamy krwi. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że ​​jest to mniej więcej to miejsce, w którym leżała na podłodze, kiedy uprawiała seks z Draco. Podniosła gwałtownie głowę. Draco również patrzył na podłogę i wydawało się, że też właśnie to zauważył. Zbladł zauważalnie, a jego twarz pociemniała, gdy spojrzał na Moody'ego, który nadal w milczeniu przyglądał się deskom.

Hermiona była gotowa umrzeć z zażenowania, podczas gdy Draco wydawał się być na skraju wściekłości, kiedy Moody oderwał wzrok od podłogi i przeniósł go na Draco.

Powietrze było napięte. Zabójcze. Jak las, który nagle cichnie. Zdefiniowane przez to, czego nie było. Powietrze między Draco i Moodym było śmiertelnie zimne. Serce Hermiony waliło, kiedy stała między nimi. Żaden z nich nie miał wyciągniętej różdżki, ale Hermiona poczuła, że ​​niespodziewany dźwięk mógłby spowodować, że wyciągnęliby je i rzucili na siebie nawzajem Avadę.

- Złożysz Przysięgę? - zapytał Moody po kilku chwilach ciszy.

- Czy to nie dlatego tu jesteś? - powiedział Draco, szyderczo.

Moody skinął ostro głową, a potem, celowo powoli, wyciągnął różdżkę. Wyraz twarzy Draco jeszcze bardziej się napiął, ale nie drgnął.

- Ujmijcie swoje prawe ręce - polecił Moody chrapliwym głosem.

Hermiona uniosła dłoń, a Draco wyciągnął rękę i ujał ją. Jego oczy lśniły srebrem, gdy jego palce obejmowały jej.

- Uklęknijcie - powiedział po chwili Moody.

Hermiona opadła na kolana, a Draco zrobił to samo naprzeciw niej. Moody opuścił różdżkę i położył jej czubek na ich złączonych dłoniach.

Hermiona wpatrywała się w Draco, a jej dłoń drżała w jego. 

- Czy ty, Draco Malfoy, pomożesz Zakonowi Feniksa w pokonaniu Lorda Voldemorta najlepiej, jak potrafisz?

Spojrzał jej w oczy.

- Pomogę.

Na jego słowa cienki język czerwonego płomienia wydostał się z różdżki Moody'ego i owinął się wokół ich dłoni. Był wystarczająco gorący, aby parzyć, ale żadne z nich się nie wzdrygnęło.

- A czy po jego porażce obiecasz, że nigdy nie przejmiesz jego mocy ani nie zostaniesz Czarnym Panem?

Draco nie wahał się.

- Obiecuję.

Drugi językowaty płomień okręcił się wokół ich dłoni.

Hermiona ścisnęła jego dłoń na moment, po czym puściła. Płomienie zacisnęły się na chwilę wokół ich dłoni, a potem zatopiły w ich skórze. Kiedy Hermiona odciągnęła rękę, poczuła się prawie tak, jakby połączyły ich nici, które pękały, gdy ich ręce się rozdzielały.

Nastąpiła pauza, a Draco wstał i ponownie spojrzał na Moody'ego.

- Możesz iść, Granger. Sądzę, że Moody i ja mamy pewne sprawy do omówienia - powiedział Draco, nie patrząc na nią.

Hermiona zawahała się.

- Idź, Granger - powiedział Moody. - Możesz wrócić do kryjówki.

Hermiona odwróciła się niechętnie i wyszła. Draco nie patrzył na nią, kiedy zamykała drzwi. Wpatrywał się w Moody'ego.

Moody wrócił na Grimmauld Place godzinę później. Hermiona czekała na schodach. Nie spodziewała się, że powie jej cokolwiek, o czym rozmawiał z Draco podczas jej nieobecności, ale miała nadzieję, że przynajmniej da jej jakąś wskazówkę.

Patrzył na nią przez chwilę po zamknięciu drzwi. 

- Dobra robota, Granger.

Potem bez słowa odszedł w głąb domu.

_____

Kolejny rozdział wieczorem (około 19/20).

Na Instagramie w ostatnim instastory znajdziecie również ankietę odnośnie utworzenia 'grupy wsparcia' na Facebooku, odnośnie tego opowiadania (jeśli potrzebujecie). Możecie oddać swój głos do 20.00.


22 komentarze:

  1. "Dobra robota Granger "... Tylko tyle… Jestem wściekła na Moody'ego! Traktuje ją jak ścierkę! Dziwka Śmierciożercy, która wykonała swoje zadanie… No ale niech świętują! Mają to co chcieli! Kontrolę nad wielkim Draco Malfoyem! Przecież o to im chodziło… Jedynie Snape wydawał się być w jakiś sposób zawstydzony, może też źle się z tym czuł, że musiało dojść do tego, co doszło, żeby Hermionie udało się przekonać Draco do złożenia Wieczystej Przysięgi… szczerze, brak mi słów na to, co tu się stało. Cieszę się jednak, że ta miłość, która się zrodziła u Draco pozwoliła mu walczyć i żyć. Może to i obsesja na jej punkcie, to że ją wziął w końcu to, czego pragnął a teraz może przestać ukrywać swoje uczucia, ale wiedział też, że jeśli umrze, Hermiona stanie się bezużyteczna dla Zakonu. Już ją zastąpili, znaleźli kogoś na jej miejsce w szpitalu. Wzywają ją tylko do naprawdę nagłych wypadków… Gdyby Draco umarł… Nie miałaby już do czego wracać. Pewnie nawet nie wiedziałaby jak. Nie tylko on się tu zakochał. Ona też go pokochała i świadomość tego, że mógłby umrzeć ją przerażała. Nawet nie chciała rozważać takiej możliwości. Za cel wzięła sobie to, by jednak się jej poddał. Nie myślała, co by było gdyby jednak musiał zostać zabity, bo pewnie pogrążyłaby się w tak ogromnej rozpaczy, że nie byłaby w stanie funkcjonować. Draco jest prawdziwym smokiem, broni tego, co należy do niego i robi wszystko, by dać szczęście tej drugiej osobie, z którą się zaangażuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, jak mnie tez pieprzony Moody zgrzal! Wiecej zrobila niz caly Zakon razem wziety! Pier.oleni hipokryci 😤 Mam nadzieje, ze teraz chociaz naszej dwojce przez chwile bedzie lepiej... Chociaz jak pomysle, co bedzie dalej, to sie wlos jezy na glowie...
      Udanej sobotki, kochana! 😘

      Usuń
    2. Oby była udana 😘 Jutro mam egzamin z niemieckiego i szczerze mówiąc już umieram, ale obym się dziś przygotowała najlepiej jak umiem, choć mam wrażenie, że nic nie pamiętam i najgorsze jest to, że już nie wiem, co czytam 😭
      Mam nadzieję, że chociaż Ty spędzisz dziś miło czas😘

      Usuń
    3. O rany, niemiecki, jak dla mnie najgorzej😅 Ale trzymam mocno kciuki za jutro, pojdzie na pewno super ❤😘 Nie mozesz rozwiesic jakis pomocy naukowych za lapkiem? 😂
      U mnie skrecanie i wieszanie mebli w lazience, a ja urzeduje w kuchni i juz mam dosc 😂

      Usuń
    4. Będę mieć pomoce naukowe na lapku, choć nie wiem, czy będzie wgl czas na to, żeby z nich korzystać. Nasz kochany pan doktor standardowo daje więcej zadań niż czasu na ich rozwiązanie 🙈
      Wolałabym urzędować w łazience niż siedzieć od 9 przy laptopie i się uczyć 😂

      Usuń
  2. Gdyby nie Hermiona ono już dawno by zginęło w tym zakonie... Za takie poświęcenie, oddanie usłyszała tylko "dobra robota Granger " co za kurwa patafiany 🤦🏽‍♀️😤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, a gdyby chociaż połowa z nich myślała o tym wszystkim tak, jak ona, to może nadal by żyli. Nic od nich nie dostała i każdy spisał ją na straty, a to właśnie ona przeżyła. Czytając imię Moody’ego, mam ochotę coś roztrzaskać. Podłe żmije i imitacje ludzi walczących o dobro. Nawet jej należycie nie podziękowali i nie wykazali cienia skruchy! Do diabła z wami! I zgadzam się z Tobą.

      Usuń
  3. Masakra... ten zakon to jest dno. Snape może trochę chciał pomóc ale za późno. Moody to już nawet nie będę komentować taki ktoś nie zasługuje na to żeby o nim mówić. Hermiona wykonała swoją misję więc pewnie nie będzie już potrzebna to teraz może wyślą ją na samobójczą śmierć żeby się poświęciła dla wyższego dobra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze byliby w stanie zamknac ja w szpitalu i o niej zapomniec 😒 Chociaz sadze, ze wbrew pozorom tylko Kingsley, Szalonooki i Severus (poniekad tez Poppy) doceniaja wielki wklad Hermiony w istnienie Zakonu...

      Usuń
  4. Jeśli Hermiona zginie, to Wieczysta przysięga przestanie obowiązywać. A skoro Draco coś do niej poczuł, a ona by zginęła od razu odwróciłby się od Zakonu. Może są idiotami, ale nie na tyle, żeby pozwolić sobie na coś takiego. Ona nie stała się bezużyteczna. Wciąż jest im potrzebna jako uzdrowicielka, Padma nie jest wystarczająco wyszkolona, nie umie leczyć tych poważniejszych klątw jak Hermiona, a Pomfrey sama nie da rady ogarnąć tego wszystkiego. Hermiona jest gwarantem tego, że Malfoy będzie im posłuszny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chociaż tyle z tego. Draco na prawdę dba o Hermione, teraz to ona musi bardziej przemyśleć czy na prawdę warto tak się poświęcać dla zakonu

      Usuń
  5. Kocham tą piosenkę i nuciłam ja sobie przez cały rozdział 😊
    To było tak intymne pomiędzy nimi, zaczęli być ze sobą szczerzy to mnie tak wzruszyło, taki milowy krok, który razem wykonali...
    Pytanie Draco o to co sądzi że stanie sie z nią 😭 I ta jej świadomość że nie ma nikogo oprócz niego, poświęciła się całkowicie i przejrzała na oczy...
    Severus jest tutaj cudowny. Taki jakby ojciec chrzestny, który chce jej pomóc i wesprzeć, pocieszyć. Hermiona nie postrzega tego jako gwałtu, w końcu wiedziała co robi, to że nie przyznała się do bycia dziewicą, rozumiem jej tok myślenia, ale wolałabym ale zrobiła to całkiem dla siebie nie żeby zatrzymać go dla Zakonu...
    Co do grupy to ja dzięki komentarzom jakos sobie radzę 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam ta piosenkę i ten teledysk...to smutne że Hermiona już nie wie co się z nią stanie tak jakby straciła chęć do życia..
      Co do gwałtu to wszyscy w zakonie to tak postrzegają a tak w sumie bardziej Draco nad tym ucierpiał to ona go wykorzystała

      Usuń
    2. Dokładnie, ale nie dziwie się jej że nie ma tej chęci, wojna i odosobnienie i wykorzystywanie przez innych a potem odrzucenie każdemu chyba odechciałoby sie żyć...

      Usuń
    3. Ann, tez sie ciesze, ze Hermiona postanowila powiedziec mu prawde, i ze tak nieoczekiwanie dla obojga ta sytuacja sie potoczyla - oboje chcieli czegos zupelnie innego, niz siebie nawzajem, a na koncu okazuje sie, ze maja siebie nawzajem i to jest najpiekniejsze 😭❤

      Usuń
    4. Oj dokładnie Mała ❤ to piękne, ale jak pomyślę przez co oni musza jeszcze przejść 😭

      Usuń
  6. Jezu, co za rozdział...
    To pytanie Draco o to co z nią będzie po wojnie. This is too much.
    Dobrze, że chociaż Severus widzi to ile Hermiona poświęca, chociaż to i tak zdecydowanie za mało. Moody i jego słowa "dobra robota Granger", no ja nie wierzę...
    No i ta przysięga... To co robi Zakon i czego wymaga od tej dwójki jest po prostu nieludzkie. Dobrze, że im na sobie zależy i mogą pomóc sobie nawzajem. Uratować się jakoś. Płakać mi się chce na myśl, że w sumie oprócz siebie nie mają nic. Tylko wojna i cierpienie. Hermiona niby otoczona "przyjaciółmi", ale nie ma nikogo kto by spojrzał na nią jak na czującą istotę. Smuci mnie to ogromnie, ale dobrze, że w tym wszystkim odnaleźli siebie i mogą sobie pomagać. Bo Draco bez tego chyba nie widziałby już kompletnie żadnego sensu życia.
    Co do grupy (jak już pisałam na ig) - jestem za!! Zawsze przeżywam bardzo ff i dobrze mieć się z kim podzielić przemyśleniami :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra, ryczalam przy tym rozdziale. Najpierw niesamowicie mi ulzylo, ze Hermiona wyrzucila z siebie wszystko, chociaz bylo mi jej bardzo szkoda, a pozniej mialam lzy w oczach, kiedy doszlo do rozmowy o tym, jakoby byla bezuzyteczna dla Zakonu i mieliby ja oddac kolejnemu szpiegowi. Gorzka gula w gardle, a potem kolejna ulga, kiedy Draco jej nie zostawil, ale obiecal zlozyc Wieczysta Przysiege ❤ I pozniej Hermiona u Severusa, to juz byly cieknace lzy! Jak dla mnie to byl rozdzial naladowany jeszcze wiekszymi emocjami, niz poprzedni, przez zderzenie kilku osob w praktycznie jednej sytuacji. Snape, oferujacy pomoc nie tylko fizyczna, ale psychiczna, to dla mnie najwiekszy szok. Kto by pomyslal, ze akurat on okaze sie tak ludzki? Normalnie beczalam razem z Hermiona 😪 I kretyn Moody z jego "dobra robota", a wsadz to sobie w tylek, razem z Potterem!

    Milego dnia, dziewczyny - nie wiem, jak u Was, ale u mnie jest pieknie! - i do zobaczenia wieczorem, przy nowym rozdziale 😊 Dzieki, Vera! 😘
    Mała

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze a mnie ciekawi jedno. Czy jak Moody wspomnial Voldemorta podczas składania przysiegi to nie powinno zadziałać wtedy tabu? Bylam pewna ze ktoś tam zaraz się pojawi :D
    Pierwszy raz cos tu napisalam bo zazwyczaj komentuje dopiero koniec historii ale nie mogłam się powstrzymać. Nie zabierałam się za to opowiadanie na wattpadzie bo czekalam az zostanie przetłumaczone w całości (nie znoszę czytac opowiadan w trakcie bo wariuje od tego oczekiwania na kolejny rozdzial). Srogo sie wystraszyłam jak je stamtąd usunięto �� dlatego dziekuje ci droga Autorko ze nie porzuciłaś swojej pracy i przeniosłas je w całości tutaj�� robisz kawal dobrej roboty z tłumaczeniami i z niecierpiwoscia czekam na Twoje kolejne prace!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten rozdział był piękny

    OdpowiedzUsuń