Muzyczna sugestia:
Blue Foundation - Eyes on Fire
Ella Martine - chosen one
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Grudzień 2002
Kiedy następnym razem Hermiona przybyła do chaty, Draco pojawił się, mając na sobie tylko spodnie i koszulę. Zatrzymała się i spojrzała zdziwiona.
Uniósł brew i spojrzał na samego siebie.
- Nie miałem ochoty, żebyś plątała się w moich szatach - powiedział z sugestywnym przeciągnięciem.
Patrzył na nią przez chwilę lekko zwężonymi oczami, po czym gestem wskazał przed siebie.
- Biorąc pod uwagę, że niekoniecznie trenujesz ściśle do potyczek, musimy rozwinąć twoje zdolności walki wręcz - zaczął urywanym głosem. - Wampiry, wiedźmy i harpie nie posiadają różdżek, ale mają doświadczenie, jeśli chodzi o atakowanie czarodziejów. Zwykle atakują z bliska, więc trudno je odeprzeć. Większość czarodziejów uczy się obrony przed nimi, przyjmując dystans, ale mądry wampir znajdzie się w zasięgu ręki tak szybko, jak to możliwe. Wiedzą, że czary bojowe są trudne do rzucenia z bliskiej odległości. Wilkołaki mogą mieć różdżki, ale większość biegających w watahach woli walkę fizyczną. Jesteś… mała. - Hermiona prychnęła, a Draco spojrzał na nią łagodnie. - W każdej walce będziesz automatycznie znajdować się na gorszej pozycji. Musisz umieć się kreatywnie bronić.
- W porządku. - Hermiona ostro skinęła głową.
Oczy Draco zabłysły, gdy pochylił się nad nią.
- Teraz przypuśćmy, że jestem wampirem. Celowałbym w bok twojej szyi. Nie masz partnera, który mógłby cię chronić. Kiedy walczysz z widmołakiem, jestem blisko. - Podszedł bliżej, aż ich ciała się zetknęły. - Co byś teraz zrobiła?
Hermiona machnęła różdżką w górę, ale Draco był zbyt blisko, by mogła wykonać pełen ruch konieczny dla większości zaklęć obronnych. Zanim zdążyła się cofnąć i rzucić zaklęcie, jego ręka wystrzeliła i mocno uderzyła ją w nadgarstek. Różdżka wyleciała z jej palców i poturlała się po podłodze. Odwróciła się, by za nią zanurkować, ale ręka Draco zacisnęła się na jej nadgarstku, a on szarpnął ją do tyłu.
- Również jestem bez różdżki. Twój ruch, Granger. - Zaczął pochylać się w stronę jej gardła, jakby zamierzał je ugryźć.
Jej lewa ręka wystrzeliła w górę, by go odepchnąć, ale jego druga dłoń zacisnęła się na jej lewym nadgarstku. Próbowała wyrwać swoje ręce, ale jego uścisk był nieubłagany.
- Jedna rada - powiedział Draco, kiedy nadal próbowała się wyrwać. - Nie zostawiaj dostępnych nadgarstków. Kiedy już złapię cię za nadgarstek, mam znaczną przewagę. Są one dla mnie o wiele łatwiejsze do utrzymania. To samo tyczy się twoich stóp. Uważaj, jeśli zamierzasz kopnąć powyżej kolana. Jeśli złapie cię za kostkę, znajdziesz się na ziemi w kilka sekund. Szturchanie lub uderzanie kolanem jest znacznie lepsze niż kopanie. Szturchanie i tupanie wykorzystuje twoją wagę. Mocno wierzgnij i skieruj siłę w kierunku stóp, kostek lub boku kolan. Kluczem jest wyłączenie przeciwnika. Kolano w pachwinę jest niezawodne w każdym wypadku: czarodzieje, wampiry, wilkołaki - nawet wiedźmy tego nienawidzą.
Hermiona próbowała trafić Draco kolanem, ale użył swojego uchwytu na jej nadgarstkach, aby ją odepchnąć i z łatwością ominąć jej nogę.
- Widzisz, kiedy twoje ramiona są uwięzione, twoje opcje są ograniczone, podczas gdy moje są prawie nieskończone w zależności od tego, co zechcę ci teraz zrobić.
Jego wykłady stawały się irytujące. Hermiona nadepnęła mu na stopę i kopnęła go w łydkę. Syknął słabo.
- Lepiej, ale gdybym był wampirem, byłabyś już wyczerpana. Wyraźnie brakuje ci zdolności do nieczystej walki.
Puścił ją gwałtownie, a Hermiona wyrwała się i spojrzała na niego. Patrzył na nią poważnie.
- Granger, jeśli zostaniesz zaatakowana, wróg będzie miał przewagę liczebną. Nawet jeśli nie będzie mieć on nad tobą przewagi liczebnej, to fizycznie nigdy nie będziesz tak silna jak większość mrocznych stworzeń. One zrobią wszystko, by cię zabić. Walka pod każdym względem będzie toczyć się przeciwko tobie. Musisz zrobić wszystko, aby zdołać uciec.
Hermiona krótko skinęła głową.
- Walcz mądrze - powiedział chłodno. - Bądź przebiegła. Kiedy twój przeciwnik jest silniejszy od ciebie, ważne jest, aby użyć to przeciwko niemu. Nigdy nie będziesz silniejsza niż wilkołak, ale one gubią się w żądzy krwi i atakują w dość przewidywalny sposób. Jeśli wykorzystasz tę wiedzę, możesz to przetrwać. Poza tym... - Rzucił jej pobieżne spojrzenie. - Używaj pięści. To jest walka treningowa.
Zwrócił jej różdżkę i ponownie ją zaatakował. I znowu i znowu. Był nieugięty i irytująco rozmowny. Rozbrajał ją nawet bez użycia najmniejszego zaklęcia, a potem unieruchamiał ją lub wykręcał rękę za jej plecami i zmuszał do pozostania w tej bezradnej pozycji, bezlitośnie wymieniając to, co mogła zrobić lepiej.
Hermiona była nim coraz bardziej zirytowana, co zauważył i wydawał się być tym wręcz rozbawiony.
- Jestem wiedźmą - oznajmił z uśmiechem, zanim zaatakował ją po raz dwudziesty. Hermiona wystrzeliła serię ogłuszaczy, próbując pozostać poza jego zasięgiem, ale szybko uniknął ich i zbliżył się. Próbowała zanurkować, by przed nim uciec, ale złapał ją za kostkę. Obróciła się i próbowała go przekląć, ale wyrwał różdżkę z jej dłoni i rzucił ją w róg, a następnie usiadł na jej biodrach. - Prawdopodobnie rozciąłbym cię w tym momencie i zacząłbym wyżerać twoje organy - zauważył od niechcenia, przesuwając dłonią po jej brzuchu. - Jesteś w tym gorsza niż w tańcu, a byłaś fatalną tancerką.
- Nigdy wcześniej nie walczyłam w taki sposób - powiedziała buntowniczo, próbując się uwolnić. - Czy masz pojęcie, ile jest rodzajów walki wręcz? Przejrzałam dziesiątki książek, ale nie miałam pojęcia, jakiego rodzaju walki powinnam się nauczyć. - Spojrzała gniewnie i dodała: - Mogłabym cię teraz dźgnąć jednym z moich noży.
Popatrzył na nią w zamyśleniu, a potem skinął głową.
- Powinniśmy używać noży do ćwiczeń. Przyniosę zestaw.
Hermiona przyglądała mu się ze zdumieniem.
- Dlaczego masz dzisiaj taki dobry nastrój?
Od miesięcy znosiła jego zimną wściekłość, a on nagle stał się wesoły i rozmowny i to bez wyraźnego powodu.
Patrzył na nią przez chwilę, a potem uśmiechnął się.
- Przypuszczam, że Joie de vivre*. A może po prostu nieoczekiwanie podoba mi się siedzenie na tobie.
Hermiona spojrzała na niego z powątpiewaniem i zastanawiała się, czy wcześniej przypadkiem się czymś nie naćpał.
Wstał i podał jej rękę. Zamrugała zdziwiona i przyjęła ją. Potem przyjrzała mu się.
Był dziwnie szczęśliwy - wydawał się być na granicy tego uczucia. Hermiona nie była. Czuła się na skraju załamania, patrząc na niego.
Miesiąc. Miała miesiąc. Miesiąc, żeby znaleźć sposób, żeby móc go kontrolować.
Kontrolować go. Nawet gdyby jej się udało, nie miała pojęcia, jak mogłaby to zademonstrować.
W końcu, co on właściwie dostaje, mając cię? Nie sypiasz z nim. On uczy cię pojedynkowania, nauczył cię oklumencji. A jakie korzyści ty mu zapewniasz?
Kim ty w ogóle dla niego jesteś?
Hermiona poczuła się tak, jakby miała dostać ataku paniki. Spojrzała na Draco z rozpaczą.
- Nie bój się używać łokci - powiedział. - Kiedy odpierasz ataki z bliskiej odległości, zwykłe uderzenia nie będą miały aż tak dużej siły. Łokcie są twarde i idealne do ataków z bliska. Lepsze, niż coś tak nieskutecznego jak zwykłe uderzenie pięścią.
- Uderzenie z liścia raczej dość dobrze na ciebie działało - odpowiedziała Hermiona.
Draco parsknął słabo.
- Jeśli atakujesz trzynastolatka, to jak najbardziej, uderz go.
Hermiona skrzywiła się.
- Jeszcze raz - powiedział, gdy złapała oddech.
Rzucił się na nią. Zamiast próbować uciec, podeszła do niego i w ostatniej chwili zrobiła krok w bok. Obrócił się i odwrócił, ale ona już uderzyła w niego zaklęciem żądlącym i trafiła go w kostkę zaklęciem blokującym nogi. Był zbyt blisko, by mogła rzucić jakiekolwiek kolejne zaklęcie. Próbowała odskoczyć, ale złapał ją za ramię, wytrącił jej różdżkę z dłoni i pociągnął ją za sobą na ziemię.
Hermiona kopała, drapała i warczała, gdy próbowała wydostać się z uścisku, ale ważył on co najmniej pięćdziesiąt funtów więcej niż ona. Próbowała się wyrwać, ale po minucie została całkowicie przygwożdżona do podłogi i uwięziona pod nim.
- Gdybym był wilkołakiem, już rozerwałbym ci gardło - powiedział cicho. Jego usta były blisko podstawy jej szyi i Hermiona nagle zdała sobie sprawę, że jego ciało było ściśle przyciśnięte do jej własnego. Jego oddech ocierał się o wrażliwą skórę na styku jej szyi i ramion. Jego nogi były między jej nogami, a gdy próbowała się uwolnić, wciąż ocierała się biodrami o jego.
Nagle oderwał się od niej i wstał, patrząc wściekle. Jego szczęka lekko zadrżała, a oczy stały się praktycznie czarne.
- Jeśli kiedykolwiek walczyłabyś z wilkołakiem, nie polecałbym robić tego w ten sposób - powiedział napiętym głosem, wyciągając różdżkę i zdejmując z kostki zaklęcie blokady.
- Jak więc powinnam to zrobić?
- Użyj swojej głowy, aby złamać mu nos, a kiedy puści twoje nadgarstki, wyłup mu oczy - powiedział sztywno. - Celuj w kolana, pachwiny, oczy, kostki. Jak już wspominałem, spróbuj unieruchomić napastnika.
- Dobrze. - Podniosła się z podłogi i spojrzała na niego tęsknie.
- Jeszcze raz - powiedział, po czym ponownie ją zaatakował.
Do czasu gdy Hermiona mogła teleportować się z powrotem, była cała pokryta siniakami. Draco raz po raz powalał ją na ziemię, w międzyczasie wykładając jej wszystko co wiedział na temat najczęstszych metod ataków wiedźm, wampirów i wilkołaków.
Kiedy wróciła na Grimmauld Place, ukryła się w łazience i natarła całe ciało wyciągiem ze szczuroszczeta. Przestudiowała samoobronę. Przejrzała wszystkie swoje notatki o Draco.
Nie wiedziała, co robić. Nie wiedziała, jak go kontrolować. Nie wiedziała, jak udowodnić, że mogłaby.
Nie wiedziała, czego chciał. Chciał jej. W jakiś sposób - z jakiegoś powodu - chciał jej. Ale jednocześnie przeszkadzała mu ona w tym, do czego dążył.
Wyczerpująco przejrzała swoje wspomnienia: sortowała je, porządkowała, próbowała znaleźć cokolwiek przydatnego do rozwikłania tego problemu.
Leżała w łóżku i zastanawiała się, czy nie ryzykowała sobą ich wysiłku wojennego. Może zostanie skompromitowana. Straci swoją wiarygodność. Może Severus miał rację i lepiej byłoby, gdyby Draco nie żył. Może jeśli był tak ważną postacią w armii Voldemorta, zabicie go i pozostawienie próżni mocy byłoby jak najbardziej efektywnym zastosowaniem jego osoby.
Ale nie mogła tego pogodzić. Nie chciała w to uwierzyć.
Zwinęła się w ciasną kulkę i poczuła, że może umrzeć od rozpaczy, którą odczuwała.
Z każdym kolejnym tygodniem treningów, stawała się coraz bardziej rozproszona. Wykonywała wszystkie konieczne ruchy, ale była mentalnie niezaangażowana i Draco to zauważył.
- Czy jest jakiś sens w moim szkoleniu, jeśli nie zwracasz na nie najmniejszej uwagi? - zapytał z irytacją.
Usta Hermiony wykrzywiły się, a kąciki oczu lekko ją zapiekły. Odwróciła od niego wzrok.
- Po prostu nie widzę w tym już sensu.
Patrzył na nią przez kilka sekund, wyglądając na lekko przerażonego.
- Sądziłem, że nie chcesz umierać - powiedział w końcu.
- Jeśli wpadnę w zasadzkę stada wilkołaków, nie sądzę, że przeżyję. A nawet gdy to zrobię, będę w tak wielu kawałkach, że wątpię, by miało to jakiekolwiek znaczenie - powiedziała cicho.
Odsunął się z powrotem i spojrzał na nią, jakby ponownie coś w niej oceniał.
- Co się dzieje?
- Jestem zmęczona - powiedziała, wpatrując się w podłogę. - Jestem zmęczona tą wojną. Mam dość prób ratowania ludzi i patrzenia, że i tak umierają, albo ratowania ich, a potem patrzenia, jak umierają po kolejnym ataku. Czuję się jak Syzyf uwięziony w pętli wieczności. Nie wiem jak się z niej wydostać, i nie wiem też już, jak dalej nią podążać.
Draco milczał przez chwilę.
- Co się stało z robieniem wszystkiego dla Pottera i Weasleya? - zapytał, a w jego głosie pojawiła się nuta pogardy.
- Cena jest coraz wyższa. Nie wiem, czy mogę dalej ją płacić.
Jego twarz przyjęła ściągnięty wyraz.
- Przypuszczam, że nawet męczennicy mają swoje ograniczenia.
Hermiona uśmiechnęła się apatycznie.
- Albo przynajmniej złe dni.
Spojrzała na Draco, przyglądając się jego powściągliwej, podobnej do maski minie i na skupieniu z jakim ją obserwował.
Poddaj się. Poddaj się - nalegała w myślach. Widziała to w jego oczach. Był tak blisko.
Ale on odmawiał przekroczenia tej granicy. Przyznania tego. Ilekroć próbowała go to tego doprowadzić, zdołała ujawnić tylko jego złość.
Był najokrutniejszy, kiedy był bezbronny.
Może gdyby Hermiona była bardziej zawzięta, mogłaby znaleźć sposób, by przebić się przez ból, ale on wydawał się zawsze wiedzieć, gdzie dokładnie uderzyć, by jak najbardziej ją zranić.
Cokolwiek go powstrzymywało - nie wiedziała, jak to przełamać.
Jej ręka drgnęła i prawie sięgnęła do niego, zanim się cofnęła. Wzięła głęboki oddech i zmusiła się do stłumienia rozpaczy i skupienia się na bieżącej sytuacji.
- Dobrze. Skończyłam z użalaniem się nad sobą - powiedziała, prostując się.
Podniosła różdżkę z podłogi i zajęła pozycję. Patrzył na nią przez chwilę w zamyśleniu, po czym nagle rzucił się w jej stronę.
Odsunęła się i przepchnęła obok niego, ale on szybko zorientował się i zawrócił. Jego ręka złapała ją za nadgarstek i naciskiem zmusił ją do upuszczenia różdżki. Wepchnęła łokieć w jego żebra, wyrwała się i sięgnęła po różdżkę.
Chwyciła różdżkę, gdy skoczyła na równe nogi i udało jej się trafić w niego kilka razy, zanim ponownie się zbliżył. Chwycił ją za ramię i ponownie wyrwał jej różdżkę z ręki. Próbowała trafić stopą w jego kostkę, ale cofnął się i uchylił, gdy wykręcił jej ramię za nią. Szarpnęła nim szybkim wykrokiem i poczuła błysk triumfu, zanim zdała sobie sprawę, że to on pozwolił jej odejść. Używając siły jej własnej ucieczki, obrócił ją, złapał za kostkę własną stopą i powalił na ziemię.
Hermiona obróciła się, próbując się uwolnić, ale trzymał jej nadgarstki w swoich dłoniach.
Sycząc lekko z frustracji, uspokoiła się, gdy ukląkł nad nią.
- Nadal starasz się wygrać, będąc raczej szybką niż sprytną - skarcił ją.
Puścił jej nadgarstki i wstał.
- Jeszcze raz.
Hermiona zaczynała się męczyć, ale mimo to wytrzymała dłużej. Powaliła go dwukrotnie, ale nie zdołała go pokonać. Kiedy próbował ją przygwoździć, obróciła się na bok używając jego własnego pędu, po czym potoczyli się po podłodze.
W rezultacie i tak kończył na niej.
Prawie zaklęła z frustracji.
- Lepiej - powiedział, dysząc.
Jego twarz znajdowała się mniej niż cal od jej i patrzył na nią. Jego ręce były owinięte wokół jej nadgarstków nad jej głową.
Czuła bicie jego serca.
Był 21 stycznia. W przyszłym tygodniu miało mieć miejsce ich ostatnie spotkanie, po którym powinna przekazać swoje wspomnienia Kingsleyowi.
Draco, który martwił się o nią bardziej niż ktokolwiek inny. Poświęcający czas, którego prawdopodobnie nie miał, by wyszkolić ją i utrzymać przy życiu. Bo po prostu chciał, żeby przeżyła.
Odkąd oznajmił jej, że ma prawo odmówić, nigdy jej o nic nie poprosił. Kiedy patrzył na nią, wyraz jego twarzy był zamknięty, ale oczy były skupione. Jakby ją zapamiętywał. Potem jego twarz migotała, jakby przepełniona przebłyskiem znajomej goryczy.
I ona wiedziała.
Czekał, aż go zdradzi. Wiedział, że to zrobi. Że zawsze najpierw wybierze Zakon.
To była rzecz, która zawsze go powstrzymywała.
Przewidywał to od samego początku, zanim taka możliwość w ogóle przyszła jej do głowy. Ale mimo to i tak ją szkolił.
Nie mogła tego zrozumieć. Jaki byłby sens tego wszystkiego, skoro spodziewał się, że zostanie zabity przez Zakon? Przez nią?
Patrzyła na niego. Nie potrzebowała książki, żeby móc powiedzieć, jaki miał wyraz twarzy. Czuła to, to gorąco w swoim brzuchu, ucisk w klatce piersiowej i pulsowanie w żyłach. Intensywność, z jaką ją studiował. Jego palce owinęły się wokół jej nadgarstków, a kciuk przesuwał się podświadomie po wewnętrznej stronie jej ramienia, gdy patrzył na nią.
Przysunął się bliżej. Wstrzymała oddech. Potem wyraz jego twarzy stwardniał. Odsunął ręce i zaczął wstawać.
Hermiona szybko wystrzeliła dłońmi przed siebie, złapała go za koszulę, przyciągnęła go z powrotem i przycisnęła usta do jego ust.
To nie był powolny, słodki pocałunek. To nie był pocałunek spowodowany alkoholem lub niepewnością.
Powstał on z wściekłości, rozpaczy i pożądania tak gorącego, że groził spaleniem jej w zapomnienie.
Prawdopodobnie był to pożegnalny pocałunek.
Jeśli Kingsley i Moody zdecydują się zdemaskować Draco, damy ci godzinę na ostrzeżenie.
Draco zamarł, kiedy jej usta dotknęły jego ust i pomyślała, że może ją po prostu odepchnąć. Poczuła jego dłoń na swoim ramieniu i zebrała się, pogłębiając pocałunek i mocniej ściskając jego ubranie.
Wahał się.
To było tak, jakby coś w nim pękło. Był jak pękająca tama, gdy nagle w nim zatonęła.
Otoczył ją ramionami i mocno pocałował.
Poczuła upał, niczym nieposkromiony pożar.
Napięcie, czekanie. Miesiące spodziewania się, że to się stanie. Po tym, jak powiedziano jej, dlaczego została wysłana, Dziewiczy hołd za jego usługi.
Ale był to podstęp z jego strony. Dotykanie jej, całowanie, „posiadanie” jej. Zmyłka mająca na celu ukrycie jego prawdziwych zamiarów i motywów. Żądanie jej było tą samą formą zwodzenia, której nauczył ją stosować w oklumencji.
Kłamstwo-
Aż nagle przestało nim być.
Zmieniła się w jego osądzie. Wmanipulowała swoją drogę do zajęcia miejsca, które udawał, że zajmowała.
Przesunęła palcami po jego ramionach. Jedną z dłoni chwycił za jej włosy, szarpiąc za warkocze, podczas gdy jego druga ręka sięgnęła w dół i szarpnęła jej koszulę, odsuwając jej stanik. Dotknął jej piersi na tyle mocno, że syknęła przy jego ustach.
Pocałowała go głęboko, gdy jej palce prześlizgnęły się po jego włosach i ścięgnach szyi. Przeciągnęła paznokciami po jego ramionach.
Pomimo tego, jak chłodno ją traktował, jego imię było trafne. Był smokiem. Otaczał się lodowymi ścianami, ale w jego sercu płonął dziki ogień.
Zerwali z siebie nawzajem ubrania. Jego koszula straciła kilka guzików, gdy ją rozerwała, a potem ugryzła go w ramię. Czując go, znakując go. Jego ciało było jej znajome. Zapamiętała już jego kontury.
Przeciągał dłońmi w górę jej ciała, wzdłuż krzywizn, z których śmiał się i oceniał je jako wychudzone. Całował jej piersi i wplatał palce w warkocze, ciągnąc ją za włosy, aż jęknęła i odchyliła głowę do tyłu.
Jego usta znajdowały się w zagłębieniu jej szyi i ramienia, a on całował i szczypał jej obojczyk, aż doszedł do tego punktu, przy którym jęknęła gardłowo i wygięła się w łuk.
To było szybkie. Szorstkie. To nie był romans, ale zderzenie dwóch przeciwstawnych sił.
Rozchylił jej nogi i zatopił się w niej jednym, mocnym pchnięciem. Potem przerwał i pocałował ją, zanim zaczął się ruszać.
Hermiona powstrzymała okrzyk bólu i zmusiła się, by nie zesztywnieć ani się nie odsunąć.
To bolało.
Wiedziała, że może boleć bardziej, jeśli nie zrobi tego powoli. Ale ból wciąż ją zaskakiwał. Jego nagłość.
Może założył, że przed nim byli inni.
Cieszyła się, że to bolało. Sprzedawała się za wojnę. Uwiodła Draco po tym, jak tak jasno dał jej do zrozumienia, że jest to linia, której nie chciał przekraczać. Manipulowała nim, ponieważ czegoś od niego chciała.
To wszystko powinno było zranić ją zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Był od niej o wiele większy, praktycznie ją otaczał. Jego ręce były wplątane w jej włosy tak mocno, że ledwo mogła ruszyć głową, gdy spojrzał jej w oczy i poruszał się w niej.
Jego szczęka była napięta. Wyraz jego twarzy był maską, jak prawie zawsze. Ta twarda wąska linia jego ust.
Ale jego oczy… intensywność w nich, gdy na nią patrzył, była wręcz paląca. Po tym wyrazie twarzy mogła jasno stwierdzić...
On był jej.
Ta świadomość w pewien sposób złamała jej serce.
Zmusiła się, by nie okazywać żadnych oznak dyskomfortu. Poruszyła biodrami, by spotkać się z jego ruchem, i zacisnęła się wokół niego, przeciągając paznokciami po jego plecach. Skrzyżowała swoje stopy poniżej jego bioder, zaciskając je, żeby móc nabić się na niego bardziej.
Syknął i opuścił głowę na jej ramię, wchodząc głęboko w nią. Kąt jego ruchu, intensywność między nimi nie była tylko jego - jęczała i wzdychała w pobliżu jego ucha.
Jego ruch nieco zwolnił, po czym lekko uniósł głowę. Wysunął ręce z jej włosów, złapał ją za dłonie i splótł ze sobą ich palce. Pocałował ją. Jego pocałunki wręcz paliły jej duszę, sprawiały, że jej pierś bolała, gdy je oddawała.
Zmienił tempo. Zwolnił. Kąt był inny, jak i sposób, w jaki ich miednice spotkały się, kiedy się w nią wsuwał. Hermiona z niepokojem zdała sobie sprawę, że to narusza jej poczucie kontroli. Zaczął wciągać ją w ogień, a ona nie wiedziała, jak od tego uciec ani jak to powstrzymać.
Draco ją całował. Gorąco. Siniacząco. Były to prawie karzące pocałunki, podczas gdy trzymał ją za ręce i wchodził w nią. Pierwotny ból stępił się, zmieniając się w słabsze, gorące pulsowanie, które przedzierało się przez jej nerwy.
Jeszcze kilka mocnych, głębokich pociągnięć, po czym biodra Draco drgnęły, a on jęknął i opuścił głowę na jej ramię. Jego oddech przebiegał po jej skórze, gdy dyszał w pobliżu jej ucha i całował ją w obojczyk.
Hermiona leżała nieruchomo pod nim. Nagle uświadomiła sobie, że szorstkie deski podłogowe wgryzają się w jej skórę. Że w pokoju było zimno.
Jedyną rzeczą, o której mogła pomyśleć, była ulga, jaką odczuła, że nie doszła.
Draco pozostał przyciśnięty do jej ciała i nadal był w niej przez kilka sekund, po czym gwałtownie napiął się i odsunął. Wyraz jego twarzy był ściągnięty i nawet na nią nie spojrzał, gdy zbierał swoje ubranie z podłogi. Wciągnął szybko bieliznę i spodnie.
Hermiona powoli usiadła, obserwując go uważnie. W miarę jak się poprawiał, stawał się coraz bledszy. Wyraz jego twarzy był jednocześnie pełen niedowierzania i przerażenia.
- Kurwa… - powiedział pod nosem, przeczesując dłonią włosy.
Wydawał się być dziwnie zdruzgotany.
Zakrył usta dłonią i spojrzał w jej stronę. Cokolwiek zaświtało w jego umyśle, zdawało się wywoływać atak paniki.
Widocznie przełknął ślinę, zamknął oczy i wciągnął koszulę. Potem otworzył oczy. Wydawał się przywoływać opanowanie. Wziął głęboki oddech i odwrócił się do niej. Wyraz jego twarzy był napięty.
Kiedy na nią spojrzał, jego oczy opadły na jej nogi, po czym zbladł.
- Byłaś dziewicą? - zapytał chrapliwym głosem.
Hermiona spojrzała w dół. Jej uda pokrywała krew.
- Tak - powiedziała. - Kiedy po raz pierwszy przedstawiłeś swoje warunki, założyłam, że taką właśnie mnie chciałeś.
Malfoy wyglądał, jakby miał zaraz zwymiotować. Jego szczęka była zaciśnięta, gdy się na nią gapił.
- Ja… - zaczął, ale jego głos się załamał.
Zapadła chwila głuchej ciszy.
- Byłbym… byłbym delikatniejszy, gdybym wiedział - wydusił w końcu.
Hermiona zacisnęła kolana, żeby to ukryć, po czym przyciągnęła nogi bliżej ciała.
- Tak naprawdę nie chciałam, żebyś był.
Zacisnął usta. Wyglądał na dziwnie zagubionego.
Nie mogła zrozumieć, w jaki sposób to wszystko się łączyło. Dlaczego poddanie się i pieprzenie jej było w jakiś sposób decydującym, czy też przełomowym uderzeniem.
Może tak było. Po tym, jak ją pocałował, kiedy oboje byli pijani, nakreślił wyraźną granicę. Taką, w której utrzymaniu był wściekle wytrwały.
Jeśli spodziewał się, że w końcu go zabije, może uznał, że przekroczenie tej granicy będzie czymś nie do zniesienia.
Ale to nie wyjaśniało wszystkiego innego, co robił. Jeśli spodziewał się, że go wyda, po co wspinał się w rangach? Po co próbował usunąć Mroczny Znak?
To musiało być związane z runami. Jeśli był rozdarty, a wyraźnie taki był, właśnie to mogło przechylić szalę. Może było już za późno na zmianę kursu. Klamka zapadła. Obsesyjnie. Zaborczo. Miała go. Miała go i to prawdopodobnie na zawsze, jeśli byłaby wystarczająco przebiegła, by zdołać to użyć.
Jest coś ironicznego w uwodzeniu kogoś w nadziei, że może to w jakiś sposób uratować ci życie. Jej usta wykrzywiły się lekko w kąciku.
Chwyciła się za kolano. Jej ręce lekko się trzęsły.
Dostała to, czego chciała. Może zdoła opłakać tę cenę później, kiedy będzie mieć na to czas. Przywróciła ściany oklumencji na miejsca. Nie zamierzała myśleć o niczym innym, oprócz obecnej sytuacji.
Należał do niej. Z jakiegoś powodu był jej. Teraz musiała znaleźć sposób, by to wykorzystać.
Zauważył wyraz jej twarzy.
- Wydajesz się być pełna satysfakcji - powiedział przepełnionym goryczą głosem, wykrzywiając usta. - Udało ci się sukcesywnie skurwić. Zadowolona, że postawiłaś pionek na tej planszy?
Nawet nie wzdrygnęła się, słysząc zniewagę. Powoli zacisnęła dłonie w pięści, a potem zmusiła się do ich rozwarcia.
- To było moje zadanie - powiedziała cicho. Nie było sensu próbować temu zaprzeczać. - Musiałeś mieć świadomość, że taka była moja misja.
- Oczywiście - powiedział pustym tonem, odwracając od niej wzrok. Jego ramiona zwisały bezwładnie, jakby nagle nie wiedział, co ze sobą zrobić. - Po prostu… nigdy nie sądziłem, że ci się uda. Nie chciałem cię, kiedy cię zażądałem. Nie chciałem cię w ten sposób.
- Wiem - powiedziała odwracając wzrok. - Zdałam sobie sprawę, że na początku to wszystko było grą. - Jej skóra bolała od zimna. Chatka nigdy nie była ogrzewana, ale do tej pory nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo było w niej zimno.
Zaśmiał się pod nosem, gdy spojrzał na nią.
- Oczywiście.
Nastąpiła pauza. Hermiona zaczęła się ubierać. Draco odwrócił wzrok.
- Nie zamierzałem zdradzić twojego Zakonu - powiedział w końcu wypranym ze wszystkich emocji głosem. - Nigdy tego nie zamierzałem. Już i tak znacznie przegrywaliście, kiedy się do was zwróciłem i prawdopodobnie nadal będziecie przegrywać. Ale… nigdy mnie to nie obchodziło. Nie odwróciłbym się od was z tego powodu. Chciałem pomścić moją matkę. Byłem w pełni gotów umrzeć podczas całego tego procesu. - Spojrzał w podłogę. - Niestety, zanim miałem okazję zaoferować swoje usługi, od dawna już nie żyła. To nie było zbyt „wiarygodne” wyjaśnienie moich działań.
Gorycz na jego twarzy była nienaruszona. Wykręcił szczękę i spojrzał w sufit, odchylając głowę do tyłu.
- Nie zdawałem sobie sprawy, że żałoba jest czymś ograniczonym czasowo.
Spojrzał na nią, a wyraz jego twarzy stał się złośliwy i pogardliwy. Jego oczy błyszczały.
- Ponieważ nie był to wiarygodny powód, musiałem wymyślić coś, czego rzekomo chciałem od Zakonu. A więc… Przepraszam. Ale wiedziałem, że to też nie byłoby zbyt wiarygodne. Wiedziałem, że będę potrzebować kontaktu. Wybór dziewczyny i zachowywanie się tak, jakbym żywił wobec niej jakieś zainteresowanie, wydawało się iście pragmatycznym rozwiązaniem. Sposób na zabawę w narrację Śmierciożercy... - urwał, uśmiechając się słabo. - Ale większość czarownic z Ruchu Oporu stanowiła zbyt duże ryzyko. Wszystkie dość porywcze i przebywające na polu bitwy tak często, iż istniała zbyt duża szansa, że zostaną złapane w potyczce. Wtedy albo zostałbym wydany, albo musiałbym nieustannie zmieniać swoje kontakty.
Przełknął i wykrzywił usta.
- Wtedy przypomniałem sobie o tobie. Przez lata myślałem, że umarłaś, ale Snape powiedział, że jesteś uzdrowicielką Zakonu. Kiedy przyszłaś mi do głowy, uznałem, że znalazłem idealne rozwiązanie. Byłaś przetrzymywana jedynie w zabezpieczonych kryjówkach. Nie istniałoby duże ryzyko, że zostaniesz złapana lub zabita, a zawsze byłaś na tyle pragmatyczna, że działałabyś mimo wszystko dalej, gdybyś miała pewność, że dzięki temu ratujesz swoich przyjaciół. Wydawało mi się, że to idealne rozwiązanie. Kiedy powiedziałem, że moje warunki to ty i ułaskawienie, natychmiast to łyknęli. Najwyraźniej określenie „teraz i po wojnie” było na tyle absurdalne, że wszyscy uznali je za wiarygodne.
Prychnął.
- Jakbym zdradził Czarnego Pana tylko po to, żeby mieć cię w posiadaniu - powiedział, przewracając oczami. - Wiedziałem, że wyślą cię z instrukcją, aby spróbować sprawić, żebym się w tobie zakochał. Aby zapewnić sobie stabilność moich usług i upewnić się, że nie znudzę się tobą ani nie zmienię zdania. Jednak sądziłem, że w szkole byłaś taką suką i z pewnością tak bardzo nienawidzisz mnie za zabicie Dumbledore'a… Byłem pewien, że ci się nie uda. Naprawdę pomyślałem, że zabawnie będzie zobaczyć, jak próbujesz.
Spojrzał w podłogę.
- Ale to zrobiłaś. Przechytrzyłaś mnie - powiedział. - A może byłem po prostu zbyt zmęczony i zasmucony, żeby cię odpychać. To nie ma znaczenia. Wygrałaś.
Opadł plecami na ścianę i zamknął oczy.
Hermiona przyjrzała mu się sceptycznie, zakładając z powrotem resztę ubrań. Nie była pewna, w jaki sposób próbował zagrać na niej tym… ustępstwem? Wyznaniem?
Ta część o niej była wystarczająco wiarygodna. Pasowała do wszystkiego, co w nim zauważyła. Ale wątpiła w twierdzenie, że jego matka była prawdziwym impulsem. Rozważała tę możliwość niezliczoną ilość razy i zawsze ją odrzucała.
- Naprawdę? Zmieniłeś strony, ponieważ zmarła twoja matka? - parsknęła głośno z niedowierzaniem, gdy wstała. - Jej śmierć nie była winą twojego pana. I co? Wcześniej przez przypadek wstąpiłeś w jego szeregi? Naprawdę nie zauważyłeś tego przez pięć lat, a potem och… ojej, co? Minęła rocznica jej śmierci i stałeś się tak melancholijny, że nie mogłeś powstrzymać się od kontaktu z nami?
Nękała go. Była pewna, że to go wkurzy. Może gdyby wystarczająco go sprowokowała, to choć raz powiedziałby prawdę.
Otworzył oczy i zbladł z wściekłości.
- Pieprz się, Granger.
Hermiona lekko drgnęła. Skóra na jej plecach i ramionach była miejscami poharatana, a podbrzusze trochę ją bolało. Czuła, jak jego nasienie gromadzi się w materiale jej majtek, czując między nogami rosnące pieczenie. Przełknęła i zmusiła się, by to zignorować.
- Jesteś Śmierciożercą - powiedziała chłodno, krzyżując ramiona i wpatrując się w niego. - Czy oczekiwałeś, że zapomnę, co zrobiłeś? Sądziłeś, że osiągnąłeś tak wysoką rangę z powodu swojej uroczej osobowości? Zabiłeś Dumbledore'a. Zamordowałeś moich przyjaciół. Codziennie torturujesz ludzi na śmierć. I co? Myślisz, że odwołanie się do matki coś zmienia? Nie jest to kwestia daty wygaśnięcia żałoby. Jeśli spodziewasz się, że uwierzymy, że obwiniasz o to swojego pana, być może nie powinieneś spędzać dodatkowego roku na wspieraniu go, zanim zdecydujesz się stanąć po naszej stronie. Po rozpoczęciu tej wojny. Po tym, jak zdecydowałeś się zostać Śmierciożercą.
Gapił się na nią, a jego twarz wykrzywiła wściekłość, kiedy schylił się i rozerwał rękaw koszuli zakrywający lewe ramię, odsłaniając surowy, czarny tatuaż.
- Czy ty w ogóle wiesz, dlaczego to mam? - zapytał, a jego zęby błysnęły, gdy prychnął pełen furii. - Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, dlaczego?
Przeszedł przez pokój, kierując się w jej stronę.
- Po tym, jak ty i twoi przyjaciele zesłaliście mojego ojca do Azkabanu, Czarny Pan udał się do mojego domu. - Oczy Hermiony rozszerzyły się, gdy kontynuował. - Jeszcze nawet nie zdążyłem wrócić do niego ze szkoły. Kiedy jednak tam dotarłem, on czekał na mnie. Przetrzymywał moją matkę w klatce, w naszym salonie. Torturował ją przez prawie dwa tygodnie.
Jego oddech był urywany i nierówny.
- Myślisz, że ma się wybór, kiedy Czarny Pan każe komuś przyjąć jego znak? Sprzedałaś się, żeby ocalić ludzi, na których ci zależy. Cóż, ja też. Spodziewałaś się, że celowo zawiodę jako Śmierciożerca, skoro nawet nie byłem tym, który cierpiał z tego powodu? Zabicie Dumbledore'a i wspinanie się coraz wyżej w rangach jego armii było jedynym sposobem, aby ją stamtąd wydostać.
Hermiona poczuła, że blednie.
- Nie wiedziałam...
Jego szczęka drżała, gdy na nią patrzył.
- Po jej śmierci byłem obserwowany. Czarny Pan nie jest głupcem. Wiedział, że wahałem się po jej utracie. Musiałem odzyskać jego zaufanie, zanim mógłbym zaryzykować zrobienie czegokolwiek. Nie jestem jednym z twoich przyjaciół. Gdybym chciał, żeby moja zdrada miała znaczenie, nie mógł tego przewidzieć. Gdybym skontaktował się z Zakonem w następny weekend, czy naprawdę myślisz, że pojawiłyby się pytania o to, kim był szpieg? Podejście na tyle blisko, by móc wiedzieć coś ważnego, zajęło mi trochę czasu.
Odwrócił się, a jego głos stał się ciężki i ochrypły.
- Ona… nigdy nie wyzdrowiała. Drgawki… One nigdy nie ustają, nie po Cruciatusach. Nie wiem nawet, co jeszcze jej zrobił, zanim tam dotarłem... - urwał, gdy jego głos się załamał. Odgarnął włosy z twarzy i wydawało się, że oddycha z trudem. - Przez całe lato, nie mogłem… nie mogłem nic zrobić, oprócz powiedzenia jej, że jest mi przykro.
Draco odwrócił się i oparł o ścianę, jakby miał upaść.
- Trzymał ją w klatce całymi miesiącami. Wciąż w niej była, kiedy wróciłem do szkoły. Po tym, jak zabiłem Dumbledore'a, wypuścił ją. Ale potem został i zamieszkał z nami we dworze. Ledwo mogła sobie z tym poradzić. Dostawała ataków przy każdym głośniejszym dźwięku i po prostu kuliła się na podłodze w panice.
Oddychał tak szybko, że jego ręce drżały, ale mówił dalej, a słowa po prostu z niego wypływały.
- Moja matka… ona… nigdy nie była zbyt silna. Prawie umarła, kiedy była ze mną w ciąży… Nigdy nie doszła w pełni do siebie. Po tym zawsze była krucha. Mój ojciec zawsze mówił, że musimy się nią opiekować. Gdy dorastałem, kazał mi raz po raz przysięgać, że zawsze będę się nią opiekował Kiedy Czarny Pan w końcu opuścił posiadłość… Próbowałem ją ukryć gdzieś, gdzie nie mógłby jej znaleźć ani zranić. Ale ona nie poszłaby… Nie poszłaby nigdzie beze mnie.
Przycisnął zaciśnięte pięści do oczu.
- Próbowałem się nią zająć. Starałem się zapewnić jej bezpieczeństwo. Próbowałem znaleźć sposób na ucieczkę… A potem… Spłonęła w Lestrange Manor…
Jego głos się załamał i ześlizgnął się plecami po ścianie, drżąc.
Hermiona poczuła, jak coś skręca jej serce.
Zawsze zaciekle opiekował się swoją matką, nawet w szkole. Gdy ktokolwiek obraził jego ojca, mógł się złościć, ale najdrobniejsze insynuacje wobec matki sprawiały, że był naprawdę zły.
Szokująca przemiana ze szkolnego łobuza w mordercę zdolnego do zabicia Albusa Dumbledore'a nagle nabrała sensu. Voldemort wrzucił go do tygla z opcją ujęcia broni lub utraty jedynej osoby, na której mu zależało. Osoby, za którą czuł się bardzo odpowiedzialny. Opieka nad Narcyzą Malfoy ukształtowała jego mordercze zdolności. Ukształtowała zimną umiejętność kalkulacji i przekraczania granic.
- Tak mi przykro, Draco. - powiedziała, czując się słabo z szoku.
- Nie chcę twojego fałszywego współczucia, Granger - warknął, ale jego głos drżał.
Prawdopodobnie nigdy nikomu nie powiedział, co się stało. Severus z pewnością nie wiedział. Jego przyjaciele nie mogli wiedzieć. Nosił to w sobie od lat, starając się naprawić wszystko, co mógł. Potem pojawiła się Hermiona i powoli, nieubłaganie zmusiła go do opieki nad kimś innym - do opieki nad nią.
Nic dziwnego, że był zdruzgotany, gdy to zrozumiał.
- Nie kłamię - powiedziała. - Przepraszam. Jest mi naprawdę przykro z powodu tego, co jej się stało. I… przykro mi, że ci to zrobiłam. - Zbliżyła się do niego.
Wyglądał tak samotnie.
Położyła niepewnie dłoń na jego ramieniu, prawie spodziewając się, że rzuci nią przez pokój z wściekłością. Ale po chwili wahania opuścił głowę na jej ramię.
Ujęła go w ramiona. Zesztywniał na chwilę, a potem wtulił się w nią i zaszlochał. Nigdy nie spodziewałaby się, że kiedykolwiek ujrzy go płaczącego.
- Nie mogę… nie mogę… - powtarzał te słowa, trzęsąc się.
Hermiona nie wiedziała, co robić. Gładziła palcami po jego włosy i kark, gdy w kółko powtarzał te słowa.
- Nie mogę, nie mogę znowu tego robić - sapnął. - Nie mogę znowu o kogoś dbać. Nie mogę… Nie zniosę tego.
Hermiona położyła dłoń na jego policzku i poczuła, jak jego łzy spływają po jej skórze i nadgarstku.
- Przepraszam. Przepraszam. Tak mi przykro, Draco. Przepraszam… - ciągle powtarzała te słowa. Przepraszała za wszystko.
Po raz pierwszy Draco Malfoy był dla niej w pełni człowiekiem. Przedarła się przez jego mury i zdarła z niego obronne warstwy złośliwości i okrucieństwa, aż dotarła do samego środka, by ujrzeć, że ukrywa w nim złamane serce.
Mogłaby to wykorzystać.
_____
*Joie de vivre. (z fr.) - Radość życia.
_____
Wszelkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.
Jej niech ona tego nie wykorzystuje�� to okropne, chce dobrze, zostaje wmanewrowana do gierek z dwóch stron, a następnie z jednej strony jest oszukana przez zdawałoby się najbliższych i sama krzywdzi człowieka do którego się zbliżyła...
OdpowiedzUsuńPS uwielbiam to, że tak wcześnie publikujesz. Poczytać spokojnie przed wstaniem dzieci stało się już rytulalem ��
Umysł Hermiony został spaczony przez Zakon... Rozumiem chęć zwycięstwa, ale wykorzystanie leżącego? Jakby ta myśl przyszła później, po chłodnej kalkulacji. Ale to to jest okrutne, i ciężko mi winić tylko Hermione za te myśli. Wszyscy zasiali ziarno niepewności, uwierzyła że jest tylko narzędziem, a droga do celu jest jedna. Eh... Pewnie być teraz skakała z radości, gdyby nie to ostatnie zdanie. Teraz ja za dużo myślę! 😱
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
Uściski i pozdrowionka!
To nie do końca tak, że ona chce go wykorzystać. Ona chce wykorzystać fakt, że skoro się przed nią otworzył to będzie jej łatwiej mieć nad nim kontrolę, żeby uratować mu życie, bo Zakon mógłby się go pozbyć dla własnego bezpieczeństwa, gdyby Draco jednak zdecydował się zerwać współpracę
UsuńDzięki Camille za wyjaśnienie, bo ja to czuje że ona chcę to wykorzystać. Chociaż Myślę że jest naiwna skoro myśli że zakon pozwoli jej to uratować
UsuńTeż tak myślę - Hermiona chyba chce to "wykorzystanie" obrócić tak, żeby każdy był zadowolony, a przede wszystkim, żeby każdy przeżył... przynajmniej tak długo, jak się da.
UsuńOstatnie zdanie mnie zabiło...
OdpowiedzUsuńMnie też to nie jest ta Hermiona
UsuńElojza, wdech i wydech! Hermiona to mądra babeczka, jeśli wykorzysta tę okoliczność to raczej po to, żeby ochronić zarówno Zakon, jak i Draco. A przynajmniej mocno w to wierzę :D
UsuńRycze i się nie mogę uspokoić. Wpadłam w taki sam stan jak po wiesz której scenie w BMBS. Jezu, jak mi go szkoda. Tak bardzo mi go szkoda. Mam złamane serce tak jak jego w tym momencie. Ta klatka… Boże… Już rozumiem jego reakcje na to, kiedy Hermiona ją znalazła. Obrazy Narcyzy torturowanej przez Voldemorta nagle stanęły mu przed oczami. Przypomniał sobie cały ten ból. Nie wierzyłam, że żałoba po śmierci matki prześladuje go przez cały czas… Obiecał się nią opiekować, dbać o nią i zawiódł… Znosił to tylko ze względu na nią. Nie miał wyboru, jak tylko zgodzić się na przyjęcie Znaku i działanie dla Voldemorta. Chyba każdy postąpiłby tak na jego miejscu. Chciał chronić najbliższą mu osobę i nie udało mu się. Dlatego tak bardzo opierał się przed uczuciami do Hermiony. Bał się, że znowu będzie musiał się kimś opiekować i może zawieźć. Nie spodziewał się, że uda jej się przedrzeć przez jego mury i go w sobie rozkocha. Nie zdradził Zakonu i nawet nigdy tego nie próbował zrobić. Chciał tylko zabić Voldemorta, bo go nienawidził. Chciał pozbyć się Znaku, bo go nienawidził. Przypominał mu o początku najgorszych chwil, przez które przechodził. A najgorsze jest to, że wiedział co planuje Hermiona, jaka była jej misja. Wiedział, że może zginąć i liczył się z tym. W żaden sposób jej nie wykorzystał. Chciał po prostu zemsty za śmierć matki. Hermiona nie miała być tutaj żadnym kluczowym narzędziem, miała być jedynie jego łącznikiem.. Nie pragnął nic w zamian, a tylko dawał i robił to bezinteresownie… A wszyscy mają go za najgorszego potwora bez serca. A on jest po prostu załamanym człowiekiem, który dzień w dzień musi mierzyć się z tym wszystkim, w co się wplątał i bynajmniej nie była to jego wolna wola. A teraz jeszcze ta rozmowa z początku mi się przypomniał… Jak ją spytał, czy jest dziewicą… Cholera, doskonale wiedział, że nie jest dziewicą, bo przecież to on był jej pierwszym 😔
OdpowiedzUsuńTakie pytanie z rana bo chyba jeszcze nie myślę Co to Bmbs? Draco e głębi duszy jest dobry i tylko udaje bezwzględnego żeby przeżyć to jego troska o matkę aż łzy w oczach. A to pytanie o dziewicę to mnie zabiło
UsuńBreath Mints / Battle Scars, kolejne opowiadanie, które przygotowała dla Was Vera. Ja już miałam przyjemność je przeczytać i będzie mocne, stalowe nerwy też się Wam przydadzą.
UsuńA co do Draco tu, to serio tak biednego Draco chyba nie widziałam do tej pory w żadnym opowiadaniu 😔
Ja po tym rozdziale mam już nerwy tak poszarpane że chyba po całości będzie potrzebna terapia. Chyba muszę znaleźć jakieś super słodkie opowiadanie żeby na przemian czytać
UsuńCamille, przysięgam, przypomniała mi się ta ich rozmowa od razu, myślałam, że spłynę z krzesła. Zazwyczaj pod koniec rozdziału łapie mnie: "halo, ty wiesz, co będzie dalej", a tutaj miałam takie zdezo co akapit. O Narcyzie i Draco nawet nie będę pisać, bo mam nieustające dreszcze...!
UsuńNie to mi się nie podoba. Mam nadzieję że Hermiona nie stanie się suka zakonu. Czy ona nie widzi że oni nie mają skrupułów, jeśli stanie się niepotrzebna to też ja zabiją albo poświęca. Draco się przed nią otworzył A ona co chce wbić mu nóż w plecy.
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam n spoiler bo nie wiem jak wytrzymam do następnego rozdziału. Coraz bardziej się denerwuje i wkurzam jak czytam to opowiadanie, jak oni mogą tak robić
OdpowiedzUsuńTo chyba jeden z tych rozdziałów po którym mam głowę pełną myśli i różnych scenariuszy jak to może się potoczyć. Mam ogromną nadzieje, że Hermiona nie wykorzysta Draco, ale go ostrzerze?¿ o zamiarach Zakonu albo jakoś ich przekona co do jego lojalności. Po za tym wow, po raz pierwszy mogliśmy zobaczyć prawdziwą twarz Draco, nie bezwzględnego mężczyznę tylko zranionego chłopca, który nie dał rady ochronić swojej mamy. Nie wiem czemu, ale poczułam też żal odnośnie Lucjusza kiedy Malfoy wspominał o tym, że ojciec zawsze kazał sobie obiecać, że będzie chronić matkę. Jakby nie chce go bronić ani nic, ale jestem w stanie zrozumieć jego zachowanie odnośnie przeklęcia Artura. Bo w sumie co może bardziej skrzywdzić jak nie zranienie osoby na której nam zależy. Tym bardziej, że Wesley'owie byli jako tako powiązani że śmiercią Narcyzy. Wracając do Hermiony i Draco, mam ogromną nadzieję, że ten rozdział był przełomem w ich relacji i nie zrobią dwóch kroków w tył. Że Draco poradzi sobie z potrzebą chronienia jej i nie zamknie się znowu w swojej skorupie, zaś Hermiona nie zdradzi go i wykorzysta. Cóż to chyba wszystkie moje przemyślenia odnośnie tego rozdziału, a przynajmniej takie które najbardziej utknęły mi w pamięci. Nie mogę się doczekać kolejnego żeby zobaczyć jak potoczy się akcja.
OdpowiedzUsuńTen rozdział był jednym z bardziej przełomowych w ich relacji. Sam fakt, że Draco tak bardzo się przed nią otworzył... To się do tej pory nie przydarzyło, żeby mówił o swoich uczuciach... A Hermiona nie chce go w żaden sposób wykorzystać, chce mieć tylko pewność, że Zakon się go nie pozbędzie. Nie ufają mu, nie znają jego motywów. Na dobrą sprawę mógł zginąć już w czerwcu, gdyby nie to, że Hermiona wtedy go uratowała
Usuńkamień z serca, mam tylko nadzieję, że w wraz z Draco dojdą do porozumienia a ona będzie mogła przedstawić w jakiś wiarygodny sposób, że Draco jest lojalny
UsuńAnastasia, ja też się ciągle zastanawiam, jak to będzie, mam kilkadziesiąt wizji i znając życie - żadne nie będzie pasować ;)
UsuńBtw kochani, nie wiem czy widzieliście, ale liczba odwiedzin bloga zbliża się do 100k 😁 Uda się nam do nich dobić do końca tego tygodnia?🙈
OdpowiedzUsuńOczywiście 🤣🤣 sama dziennie go odświeżam tyle razy , sprawdzić komentarze albo czy coś nowego jest. Jestem w szoku po tym rozdziale. Tyle rzeczy się łączy z tymi pierwszymi rozdziałami. Mam nadzieje tylko ze oboje pójdą na przód ze sobą. Ze nie zrobią właśnie 2 kroków w tył. Boże błagam o jakiś spojler 🙈🙈🤣
UsuńHahaha, Justyna, podbijam! Ja codziennie robię to samo - albo sprawdzam rozdział albo zaglądam do komentarzy 🤣 - i dzisiaj pewnie też to się zdarzy jeszcze x10 😁
UsuńMoże by nam Vercia zrobiła prezencik z nowym rozdziałem na dobry początek weekendu... *oczka ze Shreka* <3 ;)
Super pomysł Mała 😍 nowy rozdział na weekend to super pomysł *oczka że Shreka ❤❤
UsuńPodpisuje się rękami , nogami!!!!
Usuń*oczka ze Shreka*
Bardzo ładnie prosimy Vercia 🙏🏻🥺🥺❤️❤️
https://www.pinterest.co.uk/pin/103653228902172932/
UsuńBardzo ładnie prosimy. 🥺🙏
Dziewczyny, jutro będą dwa rozdziały, co wy na to? :D (dziś jestem cały czas poza domem i może być ciężko :/)
UsuńWe don't deserve you Vera!!!! <3
UsuńDziękujemy ❤❤
UsuńVera ❤ Love you! 😘
UsuńŻar, podniecenie, nienawiść między nimi w końcu wybuchła. Ale mi przykro z powodu Draco to co on musiał przeżywasz i co robi mu Hermiona,mam nadzieję że tego nie wykorzysta 😔
OdpowiedzUsuńCzytam tu wszystko, ale nie komentuje raczej, ale po takim rozdziale .... Woooo
OdpowiedzUsuńPoczątek tego opowiadania niósł w swoich rozdziałach tyle tajemnic, że nie nie rozumiałam i choć czytałam rozdział za rozdziałem to miałam taką wielką pustkę interpretacyjną. Teraz jak czytam te wspomnienia to w pewnym momencie się wyłączam tak jakby te rozdziały 'teraz' i "wspomnienia" to były osobne opowiadania, a przy tym rozdziale wszystko na mnie spłynęło. To jest jedno opowiadanie, to wszystko się łączy. Właśnie przyznał że się w niej zakochał, a za kilka lat dostanie ją jako krowę rozpłodową (przepraszam za wyrażenie). Oczywiście wyobrażam sobie, że w tym wszystkim jest jakiś plan, że on wie co robić i że wszystko będzie super, ale jak łącze te wspomnienia z teraźniejszością to coś mnie wewnętrznie rozwala. Czasami mam tak, że myślę sobie że przestanę czytać to opowiadanie, bo jak na fikcyjną opowieść robi zbyt duży rozpierdol w mojej głowie (Potem odświeżam sto razy na dzień, bo może być nowy rozdział 😅). Wspomnienia się zaraz skończą i wtedy ona będzie wszystko pamiętać i on będzie wiedział, że wszystko wróciło. Jak ukryją to przed Voldemortem, tyle pytań a ja siedzę w pracy i rozkminiam jak to się wszystko potoczy.
O moich odczuciach do zakonu i o moim wkurwieniu na Snape'a nie będę nawet pisać, bo szkoda słów.
Ten komentarz jest tak chaotyczny, że nie wiem czy sama go rozumiem, no ale właśnie to robi to opowiadanie z moją głową.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na spojlery nowe rozdziały na wszystko 🙉🙉
Przyznam szczerze, że ja też mam ten problem - ciągle mi się wydaje, że to, co się działo na początku opowiadania, to inne opowiadanie, a kiedy spada na mnie (z reguły pod koniec rozdziału), że ja przecież wiem, co będzie dalej, to brakuje mi tchu ;)
UsuńWłaśnie ja już się boję co to będzie jak ona sobie przypomni to wszystko
UsuńTak mi się podobał ten rozdział, że przeczytałam go 2 razy :D to teraz nie wiem co z tą jego rzekomą obsesją na jej punkcie w szkole. Chyba, że sam Snape skłamał, żeby przekonać Hermionę, żeby poczuła, że ma szansę na powodzenie swojej misji wobec Draco
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że obsesja jaką miał Draco na punkcie Hermiony w czasach szkolnych jak stwierdził Severus była tylko blefem. Ona była tylko pionkiem w ich grze, i sam Malfoy zdawał sobie sprawę, że jest tylko elementem całej tej układanki. No niestety albo stety nie przewidział, że będzie odczuwać pozytywne odczucia wobec niej.
Usuń❗❗❗ SPOJLER ❗❗❗
OdpowiedzUsuńTylko nie bijcie 🙈
Hermiona krótko skinęła głową. Czuła się tak, jakby coś utkwiło jej w gardle. Na chwilę odwróciła wzrok, a potem z powrotem spojrzała w jego oczy.
- Nie mogę… Nie mogę wybrać ciebie zamiast Zakonu. Tak wielu ludzi na nas polega. Wielka Brytania to wszystko, co zostało z Ruchu Oporu. Nie mogę wybrać ciebie spośród wszystkich mugolaków. Nie będzie nic… Nie będzie dla nich żadnej nadziei, jeśli Zakon przegra.
- Wiem. - odpowiedział sucho. Jego oczy błyszczały, gdy patrzył na nią, a wyraz jego twarzy był złośliwy, niemal kpiący.
To wszystko, co powiedział.
Jej chwyt na jego szacie rozluźnił się i zaśmiała się z niedowierzaniem.
On nie chciał nawet żyć. Chciał zemsty. Chciał umrzeć. Opieka nad nią była dla niego rozczarowującym zwrotem akcji - ale nie wystarczała, by zechciał żyć.
Po prostu pogorszyła sprawę. To wszystko, co zrobiła.
po tym fragmencie to aż się boję co będzie w kolejnym rozdziale 😭✋
UsuńZ jednej strony nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ale po tym fragmencie obawiam się co w nim konkretnie będzie.
UsuńO Boże, czułam, ze umrę przy kolejnym rozdziale 😭
UsuńO nie to jest straszne... On ja kocha A musiał jej to robić... coraz bardziej się do siebie zbliżaj to jest takie skomplikowane
UsuńChyba muszę zacząć od końca...
OdpowiedzUsuńKurwa no jak ona mogła pomyśleć cos takiego pocieszając go po tym jak go złamała! Pierdolony Zakon i jego wpływ na nią!!! Nie dość że zmusili ją do poświecenia siebie dla wojny grając na jej dążeniu do zwycięstwa to jeszcze zatruli jej umysł!!!
Cała ich rozmowa, ten seks, jego wyznanie, to tak skrajne uczucia 😢 płakać mi się chciało nad beznadziejnością ich sytuacji 😭
Takiego Draco sobie tutaj wyobrażałam, zgnębionego i walczącego o cokolwiek dobrego w jego życiu, dostosowującego się do sytuacji aby pomścić jedyną osobę na której mu zależało i ten strach że znowu zacznie mu zależeć, że jego serce znowu będzie cierpieć 😭
I to że wiemy co będzie w przyszłości... tak bardzo mi go żal że sama bym go przytuliła i pocieszyła...
Jest on tak desperacko samotny i smutny, jak zaszczute zwierzę które boi sie komukolwiek zaufać. Ta sytuacja z Narcyzą i Voldemortem, to ciągłe przerażenie, wymogi i złość po jej torturach i śmierci... tak ciężko jest patrzeć na cierpienie bliskich, na ich śmierć 😭
Mam nadzieję, że Hermiona będzie o niego walczyć i pozbędzie się tego przywiązania do Zakonu całkowicie!!!
I ja mam taką nadzieję - na myśl o tym, że może złamać mu serce, autentycznie robi mi się niedobrze :(
UsuńAnn dokładnie Hermiona w tym rozdziale zachowała się okropnie chuna zakon jej mózg wyprał
UsuńJak mi się wydaje, że już mi bardziej nie pęknie serce przy tym opowiadaniu, tak teraz czuję, jak znów się rozpada - co za rozdział! Nie jestem w stanie opisać tych emocji, a wyznanie o matce... Mam dreszcze i chce mi się płakać, o Merlinie, jak ja gardzę teraz Voldemortem, chyba nawet bardziej niż na początku przygody z tym opowiadaniem! Zamykam oczy i widzę biedną, kruchą Narcyzę w tej klatce, aż mi się niedobrze robi i mam ochotę wyć :(
OdpowiedzUsuńIch pierwszy raz, w takich okolicznościach, nieco blednie. Byłam cała w szoku, że jednak do tego doszło, i to w takich okolicznościach, chociaż oczywiście nie spodziewałam się żadnego romantyzmu w ich wykonaniu. Jednak troszkę miałam nadzieję, że będzie to inny moment, no ale cóż, teraz pozostaje mi liczyć, że nie będzie to aż taka równia pochyła...
Nie mogę się doczekać jutrzejszego rozdziału, chociaż jednocześnie też trochę sie go boje ;D
Mała.
Może wreszcie uda mi się zamieścić komentarz.. poprzednie dwa blogger mi zjadł :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, to dzisiejszy rozdział ogromnie mnie wzruszył. To opowiadanie dosłownie łamie mi serce. Manacled + nasza plejka + zimowy nastrój. Płacz gwarantowany.
Mimo to uwielbiam się w ten sposób torturować. To opowiadanie jest tak dobre, że to przyjemność móc to tak przeżywać. Twoje tłumaczenie jest świetne, a z każdym rozdziałem jest coraz lepiej i coraz mocniej. Napięcie wzrasta, a złość i poczucie niesprawiedliwości w czytelniku razem z nim. Uważam, że to jest naprawdę genialne opowiadanie, can't change my mind.
Ostatnie słowa Draco mnie po prostu zniszczyło. To jest takie smutne, ja po prostu nie mogę, aaa. To jak rozwija się ich relacja, jak dowiadujemy się o Draco więcej i więcej... NO CUDO.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, mam nadzieję, że blogger mnie nie będzie już więcej zaskakiwać. Komentarze z laptopa chyba się dodają, ale te z telefonu niestety nie :( będę musiała się przerzucić na lapka chyba w takim razie :)
No i to jak przedstawiony jest tutaj konflikt moralny Hermiony i ogólnie dylematy dotyczące wojny... to jest *chef's kiss". To opowiadanie to idealny przykład na to jak dobre mogą być ff.
UsuńAida, zgadzam sie - takie opowiadania podnosza mnie na duchu i zawsze wtedy mysle, ze jeszcze gdzies w czelusciach sieci kraza naprawde dobre rzeczy, czekajace na odkrycie! 😁
UsuńA co do bloggera - ja sie juz nauczylam kopiowac komentarze przed dodaniem, bo blogger czesto takie numery wywija, ze ich nie dodaje 🙄
Przeczytałam już wcześniej całą książkę po angielsku. Ale nadal ten rozdział jest najlepszy ze wszystkich.
OdpowiedzUsuńSuper, że to tłumaczysz, bo czytając jednak wielu rzeczy nie rozumiałam.
Standardowo:
❤️
⭐
O matko tak się wczułam że pół rozdziału ryczałam. Mega emocjonujący rozdział. 🖤🖤🖤
OdpowiedzUsuńPrzełom. Ryczę i nie mogę się opanować. Ostatnie zdanie odbija mi się echem w mózgu... Co ta Hermiona? Nigdy nie spodziewałabym się takiego zagrania, przecież nie dość, że powiedział że wygrała, więc się zakochał, otworzył się przed nią, ona też coś do niego czuje. Nieeee... Rozerwało m i teraz serce. Nie jestem w stanie nic więcej napisać, bo po prostu brak mi słów na to co czuje...
OdpowiedzUsuńTen rodział był na pewno jedynym z tych bardzo trudnych emocjonalnie. Jednak muszę przyznać, że rozumiem Hermionę Zakon mówi jej, że planują zabić Dracona i myślę żedlatego zdecydowała się na ten krok. Oboje mają ciężo, ale Draco mimo wszystko miał cel i nie rozsypywał się do tego stopnia emocjonalnie. Hermionie przez układ z draco spadły klapki z oczu. Rozumie już że dla Kingsleya i Moodego jest tylko narzędziem, miała ciężko wcześniej, była dla innych suką itd. ale dopiero gdy uznała że naprawdę nic jej nie pozostało zdecydowała się na całą resztę. To smutne że poświęciła wszystko i nawet gdy złapała się Draco go też chcieli zabić. Mam wrażenie że przez Hemione Malfoy później mścił się na Zakonie.
OdpowiedzUsuńCzytam drugi raz i ryczę tak samo jak za pierwszym z tym, że niby znam całą historię, a widzę więcej, wiem więcej, jednak nadal każde słowo uderza we mnie jak strzała prosto w serce, mózg, odbiera mi oddech. Te słowa na końcu, "mogłabym to wykorzystać" odbijają się jak echo w moich uszach... Wracają i znów je słyszę jak powtarzająca się mantrę, jak torturę dla czytelnika... Jak mogłaby to wykorzystać, po takim okazaniu zaufania, zakochania,dbałości. Jestem ciekawa w którym momencie było to klik gdzie załączyli się u Draco uczucie. Jaaa nadal chyba nie mam dostatecznie dobrych słów aby opisać co czuję, czuję się złamana po raz kolejny. Złamało mnie chociaż już znam historię, może nie pamiętam wszystkich szczegółów ale ja znam, to te opisy są tak trafiające w sedno, takie trafiające prosto w serce. Klatka, turtury - jak to przyjąć, jak nie rozpaczać,jak iść dalej.... Myślałam że jestem mocniejsza psychicznie ale chyba gdzieś zgubiłam po drodze ta siłę, podchodziłam do tego - o przeczytam ponownie bo to już czas, wiesz Będą czas i znajomość , ale nie, to nie pomaga, człowiek nadal jest jak w klatce czyta dalej ale w środku jest złamany.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak postąpiłabym na miejscu Hermiony, ale chyba ja rozumiem, przynajmniej się staram. Nie wiem czy po prostu nie stawiałabym na szczerość i rozmowę, chociaż ta chłodna kalkulacja niewiele daje kiedy druga strona jest tak nieprzewidywalna. Zakon cały czas przyprawia mnie o mdłości, światlo rozumiem, ale w obliczu tylu zgonów przyjaciół, tyle brutalności miałabym takie samo zdanie jak Hermiona.
OdpowiedzUsuń