Muzyczna sugestia:
Bring Me The Horizon - Hospital For Souls
Lawless, Sydney Wayser - Dear God
Playlista Spotify: "Music to read Manacled to"
__________
Grudzień 2002
Draco uniósł brew, gdy spojrzał jej w oczy.
- Ukradłaś mi miejsce rankingu klasowym, co było gorsze. Uczyłem się w domu... całe życie przygotowywałem do Hogwartu. Mój ojciec zaplanował dla mnie całe moje życie: najlepszy w swoim roczniku, prefekt, kapitan drużyny Quidditcha, Prefekt Naczelny, staż w Ministerstwie Magii, a w końcu członek Wizengamotu, by następnie zostać Ministrem Magii. Karierę w służbie Ministerstwu stracił z powodu udziału w pierwszej wojnie czarodziejów. To ja miałem to wszystko zrobić za niego. Ale potem, pierwsza klasa szkoły i mała szlamowata dziewczyna, która zdołała przebić moje oceny na każdym możliwym przedmiocie.
Wyciągnął rękę i położył dłoń na jej gardle. Hermiona wstrzymała oddech, a on zacieśnił uścisk, jednak tylko na tyle, by przyciągnąć jej twarz bliżej swojej.
Oczy Draco błyszczały, a jego ton był prawie lekki, jakby prowokował ją, by się wzdrygnęła.
- Muszę przyznać, że naprawdę miałem nadzieję, że umrzesz na drugim roku, kiedy otwarto Komnatę Tajemnic. Naprawdę zasłużyłem na swoje miejsce w drużynie quidditcha Slytherinu, jeszcze zanim mój ojciec podarował miotły dla drużyny, ale dzięki twojemu drobnemu komentarzowi cała szkoła założyła, że mój ojciec właśnie tym kupił tam moje miejsce... - Kiedy mówił, przesunął kciuk w górę jej gardła aż do szczęki, a następnie przycisnął do kości, aby zmusić ją do odchylenia głowy do tyłu.
Próbował zmusić ją, by się wzdrygnęła. Hermiona wciąż patrzyła mu w oczy. Ciemniały.
W pokoju było coraz cieplej.
Mówił dalej.
- Łatwo było mi uwierzyć, że mugole i ich pomioty są odpowiedzialni za wszystkie problemy na tym świecie. Z pewnością tak się czułem w moim własnym życiu. Pomiędzy półkrwi Potterem, którego życie było niekończącym się strumieniem głupiego szczęścia i faworyzowania, a tobą, a potem zubożałymi Weasleyami dostającymi same szóstki, za bycie zdrajcami krwi. Nie było powodu, by nie wierzyć, że świat czarodziejów nie byłby lepszym miejscem bez ciebie i tobie podobnych.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że tak dużo o mnie myślałeś - powiedziała Hermiona.
Czuła ciepło przepływające powoli przez jej ciało, promieniujące z jego dłoni, ale także między jej ramionami, na skórze i rozwijające się gdzieś w podbrzuszu. Zadrżała lekko, gdy wciąż patrzyła mu w oczy.
Jego usta drgnęły.
- Moja nienawiść do ciebie osłabła w porównaniu z moją rywalizacją z Potterem. Byłaś irytująca. Pomimo wysokich ocen byłaś przynajmniej brzydka, społecznie nieporadna i ewidentnie niepewna. - Jego usta wykrzywiły się w słabym uśmiechu. - Pokonanie mnie w nauce nie miałoby znaczenia, gdybyś nie przyjaźniła się z Potterem. Przyciągnął cię do centrum uwagi i potrzebował cię na tyle, że nie mógł temu zaprzeczyć. Gdyby Potter nie miał znaczenia, ty też byś go nie miała.
Hermiona poczuła, że coś w jej żołądku nagle opadło, gdy wróciła myślami do początkowego podejrzenia, które miała. Że żądanie jej było zemstą lub odwetem na Harrym. Prawie zapomniała o tej opcji.
Uśmiechnął się i pochylił do przodu tak, że majaczył nad nią, nadal trzymając ją za gardło i wpatrując się w jej twarz. Ich ciała prawie się stykały, a ona poczuła na nowo świadomość tego, o ile był większy i jak bardzo mógłby ją skrzywdzić, gdyby tylko chciał. Jakby próbowała włamać się do zapieczętowanego skarbca i nie wiedziała, czy po drugiej stronie było cokolwiek poza wściekłością.
Ale to nie miało znaczenia, bo to właśnie miała zrobić.
Wstrzymała oddech i lekko zadrżała. Oczy Draco pociemniały.
Przyciągnął ją jeszcze bliżej. Jej serce biło tak mocno, że aż bolało.
To gra - powiedziała sobie. Kiedy był pijany, nie skrzywdził jej. Próbował ją przestraszyć.
Jego oddech na jej twarzy był gorący, a głos tak cichy, że prawie do niej szeptał. Ton przenikał jej nerwy.
- Czarny Pan tak naprawdę nie dba o czystość krwi, swoich zwolenników ani magiczną istotę. Tak się składa, że wy, mugolacy, jesteście na tyle pospolici, że wydajecie się być zagrożeniem. Daje to Czarnemu Panu pretekst do gromadzenia mocy i zachęca mroczne istoty do przyłączenia się do jego sprawy. W ten sposób wciągnął do sojuszu większość Europy Wschodniej. Rumunia była pierwsza, a reszta ustawiła się w szeregu. Istnieją tysiące mrocznych stworzeń, które desperacko pragną unieważnienia Ustawy o Tajności i zniesienia zakazu używania różdżek. Większość rodzin czystej krwi jest niezadowolona ze sposobu, w jaki czarodzieje są zmuszani do ukrywania się w cieniu dla wygody mugoli. Mają w sobie wystarczająco dużo urazy… Jeśli nie po to, by zwerbować ich do sprawy, to aby zachęcić innych do ignorowania tego, co się dzieje.
Draco uśmiechnął się słabo, gdy jego twarz zbliżyła się do niej jeszcze bardziej.
- Czarny Pan chce władzy. Nie przywiązuje wagi do tego, kogo zmiażdży pod swoimi stopami, aby ją zdobyć. Mugole i mugolacy... - Prawie czuła jego usta na swoich. -… Byliście po prostu łatwym pretekstem.
Hermiona ledwo mogła oddychać. Całe jej ciało było napięte. Jej emocje znajdowały się nad przepaścią czegoś, co przypominało strach. Jej serce biło niesamowicie szybko. Wszystko wokół traciło ostrość.
Chciała uciec. Czuła się przestraszona i bezbronna. Rozumiała anatomię i fizjologię człowieka, ale jej ciało robiło rzeczy, z którymi nie była zaznajomiona. Jej fizjologia nie miała być myląca. Potrzebowała przestrzeni, żeby to rozgryźć.
Ale… nie chciała iść. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. Zrozumiała fizyczny dotyk, który był kojący. Ale nie był pocieszający. Ręka Draco na jej gardle nie była pocieszająca. To było przerażające - i ekscytujące.
- Środek do celu - zmusiła się do powiedzenia. - Jesteśmy tylko środkiem do celu.
Lekko odepchnął ją do tyłu.
- Dokładnie.
Studiowała go. Jego oczy były czarne, a wgłębienia na policzkach lekko zarumienione. Powoli przesunął kciukiem wzdłuż krzywizny jej szczęki. Oblizała usta.
- Czy zabijanie nas rozwiązało więc twoje problemy? - zapytała.
Jego ręka znieruchomiała. Patrzył na nią przez kilka sekund. Potem jego oczy zabłysły i uśmiechnął się.
- Cóż, z pewnością nie stanowisz teraz zagrożenia dla mojej pracy, prawda? - Kiedy to powiedział, jego wolna ręka wślizgnęła się mocno między jej nogi.
Jego oczy były zimne i utkwione w jej. Jego palce wykręciły się i przycisnęły świadomie na czubka jej ud. Czuła się tak, jakby poraził ją prądem. Uczucie przeszyło jej nerwy.
Sapnęła.
Kiedy to zrobiła, wszystko spadło na nią z uczuciem zimnego przerażenia.
Odskoczyła od niego.
Ręce Draco natychmiast oderwały się od niej, a on patrzył z obojętnym wyrazem twarzy, jak odsunęła się dalej, aż znalazła się na drugim końcu łóżka.
Trzęsła się słabo. Wciąż czuła, jak ją dotyka. Jak wsuwał rękę między jej nogi, gdy patrzył w jej oczy i przypominał jej, że uczynił ją swoją własnością. Nie dlatego, że jej chciał. Po prostu dlatego, że mógł. Ponieważ bawiło go to, gdy złożył ofertę. Bo miał władzę, a ona była jedynie pionkiem.
Teraz patrzył na nią, jak próbowała mu się sprzedać, czy robiła cokolwiek innego, co tylko przyszłoby jej do głowy, w nadziei, że stanie się jego własnością, z którą może nie będzie chciał się rozstać. Nie musiał jej dalej poniżać. Mógłby usiąść i patrzeć, jak robi to sobie sama.
Jej kości policzkowe były zapadnięte. Czuła, że może zaraz zwymiotować.
Ręce jej drżały bez względu na to, jak bardzo starała się utrzymać je nieruchomo. Przygryzła dolną wargę i odetchnęła kilka razy.
Kiedy wyraźnie przestała się trząść, zmusiła się do przemówienia.
- Czy… masz jakieś nowe informacje w tym tygodniu?
To było prawie zabawne, że poczuła, by wtedy zadać to pytanie. Chociaż… zawsze takie było znaczenie tego pytania. Właśnie się do tego przyzwyczaiła.
Nagle znowu bolało, a wyczucie czasu było w jakiś obrzydliwy sposób prawie ironiczne. Nie była pewna, czy ten humor można sklasyfikować jako ironię czy czarny humor. Po prostu wiedziała, że to jest coś gorzkiego, coś bolesnego do przemyślenia. Ale w jakiś sposób także okrutnie zabawnego.
Draco uśmiechnął się złośliwie i wyciągnął zwój pergaminu. Doszedł do celu, jakby trafił w nią nożem, a potem odłamał rękojeść, żeby ostrze zostało w środku. To, że nie powtórzył zniewagi, świadczyło o tym, że wiedział.
Jej ręka lekko się trzęsła, gdy przyjęła zwój i wstała.
Wyszła bez słowa.
Do Bożego Narodzenia zostało niewiele ponad tydzień.
Kiedy wróciła na Grimmauld Place, udała się do schowka na eliksiry i wypiła porcję Eliksiru Spokoju. Stała w swojej klitce, czekając, aż jej ręce przestaną się trząść.
Kiedy jej dłonie znów były stabilne, rozejrzała się tęsknie po małym pokoiku. Wyprostowała mały koszyk pełen czegoś, co wyglądało jak małe skórzane portfeliki. Prezenty świąteczne, które zaplanowała na ten rok, były raczej smutne. Stworzyła małe, awaryjne zestawy lecznicze. Kolejny raz. Robiła je co roku. Podstawowe środki, wszystkie spakowane razem i zmniejszone, aby można je było łatwo przenosić.
Hermiona nie miała pieniędzy na zakup książek dla swoich przyjaciół, których nigdy by nie przeczytali, ani czasu na robienie dla nich czapek czy szalików. Dawała im więc eliksiry i miała nadzieję, że ich użyją, zamiast aportować się z powrotem z łatwymi do uleczenia obrażeniami. Dziewczyny to robiły, niejednokrotnie prosiły ją o uzupełnienie braków. Neville, Fred, Dean Thomas i Michael Corner czasami również używali swoich zestawów.
Jednak Hermiona nie sądziła, żeby Harry lub Ron kiedykolwiek je otworzyli. Za każdym razem, gdy dawała im nowe zestawy, nieśmiało zwracali stare, nietknięte. Zawsze albo ignorowali obrażenia, albo aportowali się z ich powodu, panikując. Pod tym względem Ginny była doskonałą partnerką dla Harry'ego i Rona. Obaj chłopcy zawsze wracali w lepszym stanie, kiedy Ginny udawała się z nimi na misję.
Hermiona przełknęła ciężko, ściągając fiolki z półek i zaczynając składać dodatkowy zestaw.
Miała pracę. To, jak się z tym czuła danego dnia, nie miało znaczenia.
To nigdy nie miało znaczenia.
Kiedy w następnym tygodniu Draco aportował się do chaty, on i Hermiona stanęli nieruchomo i spojrzeli na siebie.
- Mam dla ciebie prezent gwiazdkowy - powiedziała po minucie. - Cóż, tak właściwie nie jest to prezent na święta. Ale przypuszczam, że w tym kontekście takim jest.
Wyjęła małe skórzane etui i podała mu.
- To jest… to awaryjny zestaw do leczenia. Daję je wszystkim moim znajomym.
Draco uniósł brew i westchnął słabo, wyrywając go z jej dłoni, jakby przyjęcie tego było dla niej przysługą.
- Jeśli nie zamierzasz iść do uzdrowiciela, powinieneś przynajmniej nosić przy sobie to. - Mówiła szybko, próbując powiedzieć wszystko, zanim jej przerwie i rzuci jej nim z powrotem w twarz. - Jeśli pozwolisz mi nauczyć cię kilku zaklęć, będziesz w stanie samodzielnie wyleczyć większość podstawowych obrażeń.
Otworzył pakunek i przejrzał jego zawartość.
- Zdajesz sobie sprawę, że większość z nich mogę kupić.
Usta Hermiony drgnęły. Nie spodziewała się, że będzie wdzięczny. Przygotowała się na to, że może go nawet nie zaakceptować.
- W takiej sytuacji będziesz mógł łatwo uzupełnić zużyte środki. - Hermiona zmusiła się, by podejść bliżej i przesunąć palcem wzdłuż zestawu, wskazując na różne fiolki.
- Wszystkie są oznaczone. Jest mikstura na wstrząsy, na każdy rodzaj uderzenia w głowę. Do sprawdzenia wystarczy użyć diagnostyki. Esencja ze szczuroszczeta na drobne otarcia skóry lub małe siniaki. Krem na siniaki jest przeznaczony na głębsze i poważniejsze krwiaki. Wyciąg z Dyptamu jest środkiem na większość obrażeń. O ile nie jest to przeklęta rana, dyptam może pomóc przy najcięższych obrażeniach zewnętrznych, ukąszeniach wilkołaka, pęknięciach. Chyba że jest to uszkodzenie oczu lub mózgu, w takim przypadku musisz wezwać specjalistę. Nawet nie myśl o aportowaniu się ani o jakimkolwiek innym rodzaju przemieszczania, jeśli zranisz oczy lub masz jakąkolwiek ranę, która przebije czaszkę. Ciśnienie spowoduje nieodwracalne szkody. Ta antytoksyna przeciwdziała jadowitym ukąszeniom lub użądleniom, chyba że jest to bestia klasy XXXX lub wyższej. Odtrutka może przeciwdziałać też właściwościom przeciwzakrzepowym ukąszeń wampirów.
Draco parsknął słabo.
Hermiona uparcie kontynuowała.
- Eliksir Spokoju. Mikstura uzupełniająca krew. To tutaj uleczy uszkodzenia narządów wewnętrznych, urazy nerek i tym podobnych. Nauczę cię diagnostyki, aby sprawdzić takie rzeczy. A to jest środkiem przeciwbólowym na klątwę wrzącego kwasu. Zakładam, że znasz przeciw-klątwę. Środek przeciwbólowy całkowicie ją zneutralizuje i uśmierzy ból. Nadal będziesz musiał ostrożnie usunąć wszystkie kości, a następnie ponownie je wyhodować. Ale skróci to czas powrotu do zdrowia o kilka dni i zmniejszy prawdopodobieństwo uszkodzenia nerwów. I tabliczkę czekolady na wypadek dementorów. Po wyciągnięciu przedmiotów z etui przyjmą one właściwy rozmiar. Zmniejszyłam je, żeby zestaw nie był zbyt trudny do przenoszenia.
Hermiona nie wspomniała, że rozszerzyła zestaw dla Draco daleko poza podstawy, które dała wszystkim innym. W przypadku swoich znajomych mogła liczyć na to, że przyjdą do niej, jeśli będą ranni. To nie było założenie, które mogła zastosować w przypadku Draco. Jeśli nie zamierzał ufać uzdrowicielom, przynajmniej mogła wyposażyć go na tyle, by sam był w stanie poradzić sobie z większą liczbą obrażeń.
Draco zatrzasnął etui. Hermiona spojrzała na niego poważnie.
- Po prostu… noś to ze sobą. Pozwól, że nauczę cię diagnostyki, abyś mógł stwierdzić, czy masz do czynienia z czymś poważnym.
- Wiem, jak wykonać diagnostykę, Granger. - Wyraz jego twarzy był lekko urażony.
- Prawdopodobnie nie taką, której chcę cię nauczyć. Jest dość nietypowa. Bardziej skomplikowana. Lepsza na obrażenia wojenne. Do podstawowych rodzajów diagnostyk należą czary domowe, służące do wykrywania gorączki czy infekcji oraz codziennych urazów. Większość podręczników medycznych uczy ogólnej diagnostyki przy założeniu, że uzdrowiciel może następnie stopniowo zawężać swoją uwagę. Jednak jeśli poczujesz się zmuszony by użyć diagnostyki, prawdopodobnie będzie to po nalocie lub pojedynku. Powinieneś więc skupić się na wykrywaniu klątw i obrażeń fizycznych. Nie musisz szukać smoczej ospy ani sprawdzać, czy występuje gdzieś częściowa transmutacja.
Zademonstrowała diagnostykę, rzucając ją na siebie.
- Widzisz? Samo zaklęcie jest proste, jednak odczytanie go jest skomplikowane, ale będziemy tylko trzymać się podstaw. Kolory i lokalizacje mają charakter orientacyjny. Nie jestem przeklęta ani zraniona, więc odczyt jest raczej nudny. Sposób, w jaki przechylam różdżkę, może skoncentrować się na różnych obszarach do zaawansowanego odczytu. Wszystko ma odcień zdrowego błękitu. Jeśli zacznie zmieniać kolor na turkusowy, oznacza to niebezpieczny poziom utraty krwi lub spadku temperatury ciała. Jeśli przybierze odcień błękitu królewskiego, to będzie to gorączka. Zaklęcie robi odczyt od głowy w dół ciała. Im jaśniejszy kolor, tym mniejsze obrażenia. Jeśli pojawi się czarny, nawet najmniejszy ślad czerni, to jest to potencjalnie śmiertelna rana. Kolor czerwony oznacza uraz zewnętrzny. Fioletowy oznacza obrażenia wewnętrzne. Jeśli na twojej głowie pokaże się fiolet, oznaczać to będzie wstrząs. Jeśli będzie on na torsie, to będzie oznaczać to, że powinieneś wziąć miksturę na obrażenia wewnętrzne. Wapienno-zielony wskazywałby na pomniejszą klątwę, ale odcień niebiesko-zielony oznacza poważniejsze klątwy, występowanie obrażeń od zaklęć lub konieczność wezwania uzdrowiciela. Żółty oznacza truciznę lub jad. Złamane kości będą jasnopomarańczowe, złamane i przemieszczone będą miały bardziej dyniowy ton. Jeśli będzie to złamanie, powinieneś umieć sam je wyleczyć. To łatwe zaklęcie, nauczę cię go.
Malfoy niechętnie współpracował, ale czasami wydawał się być nawet nieco zaintrygowany. Hermiona z determinacją przeszła przez tyle treningów, że sądziła, że ujdzie jej to na sucho i zmusiła go do zademonstrowania, że może zrobić je wszystkie sam.
Miał do tego talent. Sądziła, że prawdopodobnie tak będzie. Naturalny oklumens z wyrzeźbionym w nim ostrym zmysłem koncentracji. Precyzja w tych czarach przyjdzie mu naturalnie z czasem.
Podejrzewała, że wiedział trochę o teorii uzdrawiania. Prawie zapytała go skąd, ale jego chęć współpracy wydawała się być wysoce warunkowa. Stłumiła swoją ciekawość i po prostu wyrzucała z siebie wskazówki dotyczące uzdrowienia.
- W każdym razie są to podstawy - dokończyła w końcu.
Spojrzał na zegarek.
- Zdajesz sobie sprawę, że mówiłaś bez przerwy prawie dwie godziny.
Hermiona zarumieniła się.
- To wciąż tylko podstawy.
Nastąpiła przerwa i Hermiona zdała sobie sprawę, że podeszła tak blisko Draco, że ich ramiona musnęły o siebie. Mogła poczuć zapach mchu dębowego, który przylgnął do jego skóry. Spojrzała na niego i ich oczy się spotkały.
Na chwilę wszystko między nimi przestało być tak napięte i przepełnione urazą, jakby wojna na chwilę ucichła i zostali tylko oni. Prawie się do niego uśmiechnęła. W końcu kiedy chciał, potrafił być dla niej miły, a ona była tego dnia taka zmęczona.
Starała się nie myśleć o tym, jak bardzo było to żałosne.
Potem Draco zacisnął usta w wąską linię i zobaczyła, jak zaciska również szczękę. Jego oczy błysnęły i patrzyła, jak wyostrzają się. Niczym spojrzenie drapieżnego ptaka zaczęły stawać się okrutne.
Cofnęła się i spuściła wzrok.
- Wesołych Świąt, Draco.
Patrzył na nią z zamyśleniem. Wyraz jego twarzy stał się nieczytelny. Poczuła przyspieszone bicie serca. Nigdy nie była pewna, co mógł zrobić.
Starała się nie poruszać palcami.
Poruszył szczęką. Hermiona poczuła się zimna i prawie pusta w środku, kiedy się spięła.
- Mam coś dla ciebie - powiedział, sięgając do swoich szat.
Wyjął coś zwiniętego w materiał i wyciągnął w jej stronę. Przyjęła pakunek i powoli rozwinęła materiał, aby odsłonić jego zawartość. Wewnątrz leżał zestaw pięknych i śmiercionośnych sztyletów, schowanych w delikatne siatkowe kabury.
- Powinny być na tyle małe, aby jeden mogła nosić przypięty do przedramienia. Kabury są wykonane z jedwabiu akromantuli zanurzonego we krwi mantykowy. Dopasują się do ciebie i nie będą ograniczać twoich ruchów. Drugi sztylet powinnaś nosić na łydce. - Gdy przekazywał informacje, wyglądał na przepełnionego niezręcznością. Jego oczy unikały wzroku Hermiony, ale wracały do niej z powrotem, kiedy przyglądała się sztyletom.
- Czy to srebro wykonane przez gobliny? - zapytała po minucie.
- Tak. Dodatkowo nasączone jadem mantykory.
Spojrzała na niego ostro.
- Czy to znaczy-
- Zginęła. Tragicznie. - Kącik jego ust drgnął lekko. - Podejrzewam, że to przez złą pogodę. Zebrałem całą papierkową robotę i wczoraj przekazałem zwłoki McNairowi.
- Ale zanim to zrobiłeś, zebrałeś trochę jadu - powiedziała Hermiona, wyciągając jeden ze sztyletów z pochwy i wpatrując się w ostrą jak brzytwa krawędź, zdolną przeciąć prawie wszystko. Ostrze prześlizgnęłoby się przez zaklęcie tarczy lub osłony ochronne, jakby ich tam nawet nie było.
- Niewiele, bo byłoby to podejrzane. Ale wystarczająco na garść broni i dodatkową fiolkę na deszczowy dzień.
Hermiona zaczęła mentalnie sprawdzać liczby dotyczące prezentu Draco. Dwa srebrne noże wykute przez gobliny: co najmniej sto galeonów za każdy. Jad mantykory: jakieś sto kolejnych. Jedwabne kabury z nici akromantuli: kolejne sto galeonów.
Prezent świąteczny od Draco był wart fortunę. Nie była nawet pewna, czy o tym wiedział, czy nie.
Hermiona miała obsesję na punkcie swojego budżetu i zasobów. Musiała mieć. Wykorzystywała każdą okazję i zachowywała każdą kroplę eliksiru i każdego knuta, jakiego miała. Był taki zakątek jej umysłu, który bez końca usiłował wymyślić nowe sposoby oszczędzania lub użycia niewykorzystanych zasobów.
Uświadomiła to sobie w zaskakująco przypadkowy sposób, gdy Draco wręczył jej zaklęty płaszcz będący tarczą i zestaw noży łącznie wartych więcej niż jej roczny budżet na szpital i mikstury dla całego Ruchu Oporu.
Sprzeda je. Przynajmniej jeden, prawdopodobnie oba. Na czarnym rynku mogłaby prawdopodobnie uzyskać za nie przyzwoity zwrot, wystarczający, by mogła kupić więcej jadu akromantuli lub Wyciągu z Dyptamu, albo uzupełnić inne środki zaopatrzenia szpitalnego. A może lepiej byłoby przekazać je Moody'emu lub Kingsleyowi. Obaj z pewnością właściwie by się obeszli z takimi nożami. Może udałoby się jej użyć sztyletów do wynegocjowania stałego wzrostu budżetu.
- Dziękuję - powiedziała, chowając ostrze, które trzymała w dłoniach, wsuwając wszystko do swojej torby.
- Dla przypomnienia, nie możesz ich sprzedać ani oddać nikomu innemu.
Ręce Hermiony znieruchomiały, a jej oczy powędrowały do Draco, przepełnione poczuciem winy. Jego oczy utkwiły w jej, a srebro w nich błyszczało.
- Czy to jasne, Granger? - zapytał lodowatym tonem.
Skinęła niechętnie głową.
- Oczekuję, że będziesz je nosić za każdym razem, gdy będziesz zbierać składniki. Będę ich wypatrywał.
Spięła się i przełknęła z irytacją.
- W porządku.
Wyraz jego twarzy nieznacznie złagodniał.
- Cóż, to było wspaniałe. Nie pamiętam nawet, ile razy marzyłem, żebym mógł spędzić Wigilię na słuchaniu wykładów, jak odczytywać zaklęcia diagnostyczne. - Uśmiechnął się nieszczerze. Hermiona nic nie powiedziała. Nastąpiła pauza, po czym dodał: - Na twoją prośbę, oto ostrzeżenie. Od przyszłego tygodnia zacznę cię uczyć walki wręcz.
Potem sięgnął do swoich szat i wyciągnął zwój pergaminu.
- Moja najnowsza rata dla Moody’ego. - Kiedy przyjęła zwój, uśmiechnął się do niej. - Muszę powiedzieć, że okazałaś się być dość droga, Granger.
Zniknął bez najmniejszego dźwięku.
W Boże Narodzenie Hermiona miała poranną zmianę w szpitalu. Angelina została poważnie przeklęta podczas nalotu na mugolski Londyn poprzedniego wieczoru. Trafiono ją w kolano klątwą kwasową, a kiedy upadła, Śmierciożerca dodał do tego dodatkową klątwę niszczącą narządy wewnętrzne. Fredowi udało się ją chwycić i sprowadzić z powrotem do Hermiony, zanim dziewczyna umarła w jego ramionach.
Końcowe leczenie efektów tego ataku było zbyt skomplikowane dla Padmy czy Poppy.
Hermiona siedziała na cichym oddziale szpitalnym i powoli odtwarzała tkankę i ścięgna kolana Angeliny.
- W porządku, musisz je teraz zgiąć i sprawdzić, czy tkanka uformowała się prawidłowo. Odtwarzanie kości w przypadku takich urazów nie zawsze działa jak powinno.
Angelina przygryzła wargę. Jej skóra była szara od bólu, ale zgodnie z prośbą poruszyła kolanem.
- Ugggghh - sapnęła słabo i zamarła. - Wewnątrz. Boli w środku... Jakby zgrzytało.
Hermiona rzuciła diagnozę i przestudiowała ją. Ze względu na pilną potrzebę uratowania organów Angeliny, klątwa kwasowa została przeoczona przez kilka minut, zanim została odparta. Zniszczyła większość kości w kolanie Angeliny i pozostawiła ogromne połacie utraconej tkanki. Trudno było coś takiego naprawić, gdy pozostało tak mało pierwotnej tkanki od której można było to odbudować. Hermiona początkowo obawiała się, że będzie musiała amputować całą nogę, ale po odrodzeniu kości powstało wystarczająco dużo szans, by można ją było wyleczyć.
- Widzę w czym jest problem. Ogłuszę cię. Przy tej części nie musisz być przytomna.
Angelina skinęła głową i zamknęła oczy.
Minęły prawie cztery godziny, zanim Hermiona wybudziła Angelinę.
- W porządku, spróbuj ponownie nią poruszyć.
Angelina uniosła nogę i lekko ją ugięła.
- Tak jest lepiej. Trochę tylko kłuje. - Kolor jej twarzy wydawał się być znacznie zdrowszy.
- Będziesz musiała trzymać się z dala od pola bitwy przez co najmniej miesiąc, ale myślę, że będziesz w stanie po wszystkim chodzić. Będzie bolało, szczególnie w chłodne dni. Możesz trochę utykać. Zawsze będziesz to czuć. Ale nadal możesz walczyć, jeśli chcesz.
- Nie wycofam się z walki - powiedziała stanowczo Angelina.
Hermiona skinęła głową, niezadowolona i zaczęła wmasowywać eliksir w nowo utworzoną skórę Angeliny. Podczas pracy zdała sobie sprawę, że dziewczyna intensywnie się jej przygląda. Hermiona podniosła wzrok i napotkała jej spojrzenie.
- Co?
Angelina przechyliła głowę, wciąż obserwując Hermionę.
- Czasami próbuję sobie przypomnieć ciebie sprzed wojny i już nie widzę tej osoby.
Szczęka Hermiony zacisnęła się. Próbowała ograniczyć swoje poparcie dla Czarnej Magii do spotkań Zakonu, ale z czasem jej pozycja stała się znana pośród innych członków Ruchu Oporu. Członkowie Gwardii regularnie podejmowali się nawracania Hermiony co do mocy Dobra i zła Czarnej Magii.
Po wyrazie twarzy Angeliny rozpoznała, że zaraz zostanie poddana kolejnemu wykładowi.
Zmusiła się, by jej głos pozostał spokojny.
- Za kogo mnie wtedy miałaś?
- Nie wiem. Głośną, bezpośrednią, pozytywną. Szczerze mówiąc, raczej szorstką. Kiedy tworzyliście Gwardię, byłaś trochę bezlitosna, ale był w tym uczciwy rodzaj prawości. Teraz, kiedy nie jesteś w trybie uzdrowicielki, po prostu wydajesz się być bezlitosna. Przez większość czasu jesteś taka cicha, ale wokół ciebie jest taka wściekłość, którą czasami czuję. Jakby wojna zmieniła cię w kogoś innego. Czuję, że jej na to pozwoliłaś.
Kącik ust Hermiony drgnął i poczuła, jak jej oczy zwężają się.
- Wojna jest ciężką próbą. Czy myślisz, że ktokolwiek z nas wyjdzie z niej takim samym jak był wcześniej?
Angelina spojrzała na swoje kolano i wzruszyła ramionami.
- Będę nosić blizny wewnątrz i na zewnątrz, ale w głębi duszy zawsze będę tą samą osobą. - Angelina spojrzała na Hermionę. - Ale nie wiem, czy jesteś taka sama i po prostu nigdy tego nie widziałam, czy naprawdę tak bardzo się zmieniłaś. Czuję, że sobie odpuściłaś.
Ręce Hermiony znieruchomiały i usiadła.
- Odpuściłam?
Angelina przesunęła się i wyglądała na zakłopotaną.
- Cóż, martwię się o ciebie. Kiedy Fred odwiedzał tutaj George'a powiedział, że wydawało mu się, że coś ci się stało. Tak jakby ostatnie fragmenty starej ciebie, one… zniknęły pewnego dnia. A jak obserwuję cię ostatnio, widzę tylko to… Nawet nie wiem, co to jest. Czasami myślę, że to wściekłość. Innym razem myślę, że to rozpacz. Ale to tak, jakbyś się w tym zagubiła.
Hermionie zaschło w ustach i wielokrotnie starała się przełknąć ślinę, kupując sobie czas poprzez ponowne spakowanie fiolek. Ściskała szkło tak mocno, że jej ręce lekko się trzęsły.
- Ta wojna mnie pożarła, Angelino - powiedziała w końcu powoli.
Zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, została gwałtownie szarpnięta do przodu, a jej usta napełniły się garściami włosów, gdy Angelina przyciągnęła ją do mocnego uścisku.
- Och, Hermiono. Nie pozwól sobie tak myśleć. Musisz umieć wyobrazić sobie zwycięstwo. Poczuj to. Walcz o to. Zobacz siebie po drugiej stronie wojny. Jeśli oderwiesz się od tej nadziei, skończysz w ciemnym miejscu. Światło zawsze wygrywa z Ciemnością. Musisz w to uwierzyć.
Hermiona poczuła, że coś w niej sztywnieje. Odsunęła się od Angeliny, potrząsając głową i wykrzywiając usta.
- To nie wystarczy, aby wygrać wojnę. Nie zamierzam opierać tej wojny na wierze w zwycięstwo moje lub kogokolwiek innego.
- Nadal chcesz, żebyśmy zaczęli używać Czarnej Magii, prawda? - Angelina wpatrywała się w Hermionę z wyrazem twarzy rozczarowanego rodzica.
Hermiona walczyła z przewróceniem oczami, gdy skinęła głową.
Ramiona Angeliny lekko opadły.
- Jeśli ulegniemy, aby wygrać, czy to naprawdę będzie wygrana? Jeśli splamimy się, aby to zdobyć i staniemy się takimi samymi potworami z jakimi teraz walczymy?
Hermiona zacisnęła szczękę, walcząc z chęcią potrząśnięcia Angeliną.
- Jak myślisz, co dokładnie się stanie, jeśli przegramy?
- Umrzemy. - Angelina lekko wzruszyła ramionami.
Hermiona nagle zrozumiała, dlaczego Draco tak bardzo nienawidził Gryfonów. Nie mogła się powstrzymać przed drwinami.
- Czy naprawdę myślisz, że po prostu umrzemy? Angelino, oni nie zamierzają zamknąć Sussex, kiedy wygrają wojnę. Jesteśmy ich żywym inwentarzem. Królikami doświadczalnymi. Nie widziałaś więźniów, których przywieźli z ostatniego oddziału rozwoju klątw. Byli… - głos Hermiony drżał. - Rozpuszczali się, gnili, obdarci ze skóry i nadal żywi, coś w nich pełzało… - jej głos się urwał. - Ci, którzy wciąż byli w stanie mówić, błagali mnie, żebym ich zabiła.
Hermiona syknęła przez zęby. Dławiąca frustracja wzrosła, gdy po raz kolejny została zmuszona do zmierzenia się z wiecznym optymizmem bojowników Ruchu Oporu. Stres i rozpacz w jej wnętrzu wydawały się stawać coraz bardziej toksyczne, jak kwas niszczący ją od środka, powoli na poziomie komórkowym.
- Jeśli przegramy… Wyłapią nas wszystkich i użyją bojowników Ruchu Oporu jako króliki doświadczalne lub cokolwiek innego, dopóki im nas nie zabraknie. Po tym, jak wysadziliśmy ostatni oddział klątw, po prostu stworzyli większy. Wojna nie skończy się wraz z Ruchem Oporu. Jako następne, Śmierciożercy mają zamiar podbić mugolską Europę. Taka jest ich wizja. Ich plan. Wszystkie mroczne i czarnomagiczne istoty sprzymierzyły się z Tomem, ponieważ im to obiecał. Nie wiem, czy jest na tyle szalony, by myśleć, że może to zrobić, ale takie jest jego podejście. I prawdopodobnie przynajmniej będzie tak udawać.
Hermiona poczuła, że na samą myśl o tym może zacząć się hiperwentylować. Jej klatka piersiowa drżała i szarpała, a ona ciągle brała krótkie, szybkie oddechy.
- Ale Hermiono... - Angelina położyła dłoń na dłoni Hermiony. - My wygrywamy.
Hermiona zamarła i zamrugała powoli, patrząc na Angelinę z niedowierzaniem. Prawie się roześmiała, ale potem z przerażeniem zdała sobie sprawę, że Angelina mówi całkowicie poważnie.
- My… co?
- Zwyciężamy. - Angelina wysunęła szczękę, a wyraz jej twarzy stał się obronny. - Tak właśnie jest. Pomyśl o wszystkich nalotach na więzienia. Od wiosny wyciągnęliśmy z nich setki ludzi. W tym roku z powodzeniem odparliśmy setki ataków. Pozostawanie wiernym Światłu się opłaca. Wojna nam teraz sprzyja. Wkrótce świat czarodziejów zacznie zdawać sobie z tego sprawę. Tak działa nadzieja. To wymaga iskry.
Hermiona poczuła się, jakby ktoś uderzył ją ostro w głowę. Była lekko wstrząśnięta, co wyjaśniało surrealistyczny świat, w którym nagle się znalazła. Wpatrywała się bez słów w Angelinę, która posyłała Hermionie zachęcający uśmiech.
- Nie ma cię tam, więc prawdopodobnie tego nie widzisz. Wiem, że przez jakiś czas było ciemno, ale przed świtem zawsze jest najciemniej i jestem prawie pewna, że jesteśmy teraz o krok od świtu.
Hermiona ciężko przełknęła ślinę, walcząc z pokusą krzyku. Słyszała krew pulsującą w uszach i szybko nadciągającą migrenę.
Nie wygrywali.
Przeżywali. Ruch Oporu był wyważony na ostrzu noża utrzymywanym w miejscu przez Draco. Używali informacji od Gabrielle Delacour, która używała swojego ciała do ujmowania Śmierciożerców. Używali tego do podtrzymywania Ruchu Oporu, podczas gdy Zakon bezskutecznie walczył o odnalezienie horkruksów, które mogły być w dowolnym miejscu w Europie.
Nie wygrywali. Nie byli nawet blisko zwycięstwa.
Angelina patrzyła na nią z nadzieją.
- Tak… - Hermiona usłyszała, jak mówi. - Ja… myślę, że masz rację. Nie ma mnie tam, więc tego nie widzę. Ja… Ja nie zdawałam sobie sprawy, że wygrywamy.
Angelina skinęła głową i ponownie przytuliła Hermionę.
- Problem w tym, że jesteś zbyt odizolowana. Pomfrey zwykle spędza czas z profesorami Hogwartu, a Padma ma Parvati, która informuje ją na bieżąco. Ale ty prawie nie wychodzisz z tego domu, z wyjątkiem zbiorów składników eliksirów. Wiem, że Harry'ego i Rona nie ma w pobliżu, ale masz innych przyjaciół. Potrzebujesz przyjaciół. Kiedy wszystko wydaje się stracone… To cię poprowadzi i pomoże ci się utrzymać. Reszta z nas o tym rozmawia. Wiem, że jesteś naprawdę mądra, Hermiono, ale jeśli chodzi o dobro i zło, nie możesz oczekiwać wyciągnięcia odpowiedzi z książki. To jest coś, co musisz poczuć. Jak latanie… Choć cóż, uważam, że to zły przykład do wykorzystania w przypadku ciebie… Ale musisz być w stanie uwierzyć, że cię złapie. To część podróży. Uderzasz w dno, abyś mogła się od niego odbić. Dobro wymaga poświęcenia. Mam nadzieję, że po zakończeniu wojny będziesz mogła to zobaczyć. Tak właśnie działa Światło i Ciemność.
- Oczywiście - powiedziała głucho, unikając wzroku Angeliny. - Chyba po prostu zbyt zagubiłam się we własnym świecie.
- W porządku. Nie musisz się z tym źle czuć. Każdemu może się to przytrafić. Byłam w dość ciężkim stanie psychicznym po tym, jak George i Katie zostali ranni. Podczas wojny to łatwy do przyjęcia stan. Ale potem Harry wygłosił wszystkim w Gwardii przemówienie motywujące. Mówił o tym, jak Dumbledore pokonał Grindelwalda. Mówił też o Zakonie podczas Pierwszej Wojny Czarodziejów, o tym, jakie wtedy działy się złe rzeczy. Wszyscy wtedy myśleli, że Tom wygra. Ministerstwo używało Niewybaczalnych, ale Zakon wytrzymał. Była śmierć i zdrada, ale Miłość i Światło zawsze jaśnieją najjaśniej w tych chwilach. Dlatego zawsze wygrywają. Musimy im po prostu zaufać. Zaraz po tym, jak Harry powiedział to wszystko, myślę, że nawet w tym samym miesiącu mieliśmy nasz pierwszy udany nalot na więzienie.
Hermiona gwałtownie wstała. Czuła się tak, jakby nie mogła oddychać. Potrzebowała… powietrza. Zimna. Potrzebowała Eliksiru Spokoju.
- Potrzebuję czegoś z mojej szafy z zaopatrzeniem. Wrócę za kilka minut.
Hermiona szła oszołomiona w stronę swojego schowka.
Potknęła się sunąc korytarzem, po czym zamknęła za sobą drzwi, drżącymi dłonmi odkorkowała fiolkę i wypiła dawkę Eliksiru Spokoju. Gdy środek zadziałał, Hermiona westchnęła ostro i wybuchła płaczem.
Stała tam, szlochając przez kilka minut, po czym oparła się o blat. Ukryła twarz w ramionach i próbowała pogodzić się z rozmową, którą właśnie odbyła.
Nie zdawała sobie sprawy - nawet nie przyszło jej do głowy, w jaki sposób zmiana sytuacji na wojnie wpłynie na Ruch Oporu. Oczywiście. Oczywiście, że dla nich nic się nie zmieniło. Wszyscy myśleli, że trzymając się swoich przekonań na temat Dobra i Zła, wojna po prostu odsunie się od nieodłącznej nieuchronności.
Nie mieli pojęcia, że Śmierciożercy byli torturowani w celu uzyskania informacji lub że Hermiona sprzedawała się Draco, aby uzyskać większość przydatnych danych.
Hermiona nieświadomie udowodniła swoje mity i w trakcie tego procesu zamieniła się w Cassandrę, dając niezauważone ostrzeżenia u bram Troi.
Jęknęła i próbowała powoli oddychać przez nos, usiłując myśleć.
Musiała iść do przodu z Draco.
Padma miała… dostateczne zdolności w leczeniu i robieniu eliksirów. Kingsley przejrzał wszystkie notatki Hermiony i jakimś cudem zwerbował zastępczego uzdrowiciela. Zastanawiała się, jak długo ukrywał przed nią tę informację.
Zebrała wszystkie swoje notatki na temat przeciw-klątw, które opracowała przez lata, oraz instrukcje wyjaśniające techniki analizy klątw.
Moody wydawał się być nieco sfrustrowany brakiem postępów, o których informowała go tydzień po tygodniu. Nastąpiła zmiana w niedawnym zachowaniu jego i Kingsleya, kiedy doniosła im o Draco. Wyczuwała nowy sceptycyzm, jakby nie spełniała oczekiwań.
Teraz zrozumiała. Potrzebowali mieć Draco pod kontrolą.
Informacje od Draco były nadal doskonałe, ale ustalał im warunki od samego początku. Była to równowaga sił, której nie chcieli ufać i którą chcieli zmienić.
Chcieli, mieć go na smyczy.
A Hermiona zwlekała.
Robi się coraz ciekawiej między nimi. Zbliżają się do siebie. Draco od dziecka miał zaplanowaną przyszłość i to smutne nie mógł być kim zechce tylko dziedzicem Malfoyów... Hermiona coraz bardziej uświadamia sobie że jest tylko pionkiem w tej grze i to jest smutne.
OdpowiedzUsuńW sumie jak nie patrzeć, to oboje są pionkami w tej grze :( Ale fakt - Hermiona bardziej... W przyszłych rozdziałach zostanie to troszkę mocniej rozwinięte pod kątem Draco ;)
UsuńTrzymajcie mnie! Zaczynam naprawdę nienawidzić Zakon. Kingsley z Moodym dość jawnie okazują swoje niezadowolenie spowodowane tym, że Hermiona nie ma nad Draco kontroli, okłamują resztę Zakonu wmawiając, że wszystko odbywa się zgodnie z ich założeniami o stosowaniu białej magii, a reszta Zakonu jest po prostu bandą idiotów! Naprawdę uważają, że wygrywają tę wojnę? Bo udało im się przeprowadzić kilka udanych nalotów i odbili więźniów, którzy w większości i tak zmarli, bo ich obrażenia były zbyt poważne…. Jakie to żałosne… Doprawdy i ja zaczynam rozumieć Draco w tej nienawiści do Gryfonów. Żyjący złudnymi nadziejami, które kreuję w nich chłopak, który do tej pory tak naprawdę miał więcej szczęścia niż własnych umiejętności. Wszyscy prowadzą go za rączkę i pilnują, żeby nie stała mu się krzywda… Nie osiągnął nic! A nie przepraszam, nakarmił wszystkich dookoła jakimś pierdzieleniem o Miłości i Świetle, że zawsze wygrają… Jakie to jest naiwne… Nie chcą się zniżać do poziomu Śmierciożerców… Gdyby tylko wiedzieli właśnie co robi Kingsley z Moodym. Ciekawe co wtedy by powiedzieli. Serio, Hermiona może liczyć jedynie na Draco. Jego zrozumienie i przytomną rozmowę, bo tylko on zdaje się rozumieć, co tak naprawdę się dzieje. I jaki cudowny prezent dostała od niego na święta. Może jej wyrzucać, że jest droga, ale nikt przecież nie zmuszał go, by dawał jej tak drogie prezenty. Gdyby mu na niej nie zależało, to by tego nie robił. Robi się coraz ciekawiej w tym ich treningu, teraz będą walczyć na noże.
OdpowiedzUsuńDokładnie zgadzam się Zakon udaje że biała magia i te sprawa A tak naprawdę są tacy sami A nawet gorsi od tamtych bo ukrywają to. Po prostu po trupach do celu
UsuńAż się zasmiałam gorzko, kiedy przeczytałam o tej Miłości i Świetle xD To bajki Disneya czy co :D Dwulicowe, głuche i ślepe gnojki, tyle mam do powiedzenia na temat całego Zakonu :/
UsuńHarry tutaj się zachowuje, jakby się naćpał za dużo wykładów od Dzwonka z Gloriany xD Ale żeby reszta się na to godziła... Znaczy wiadomo jak Kingsley i Moody do tego podchodzą, tu niby przed Harrym wszystko cacy, Hermionę obrażają za jej chęć używania poważniejszych klątw, ale za jego plecami się bawią w najlepsze...
UsuńPotter to jest jakieś dziecka myśli że wszystko uczuciami wygra. To jest wojna i co oni sobie myślą... emocje nie mogą grać główną rolę. Przecież przez niego prawie jego ukochana zginęła bo zamiast ja ratować to zaczął płakać. Ja nie wiem jak on przez te lata przeżył... to sa hipokryci tutaj tacy dobrzy A tutaj za plecami tortury
UsuńJAK TŁUMACZYŁAM TĄ ROZMOWĘ Z ANGELINĄ TO MUSIAŁAM ZE 20 RAZY WSTAĆ I PRZEJŚĆ SIĘ PO POKOJU, TAKA BYŁAM ZIRYTOWANA
UsuńOj tak Camille, Dzwonek z Gloriany wleciał za mocno XDDD
Smutne jest to, że Moody i Kingsley trzymają cały Zakon i Ruch Oporu w takiej bańce nieświadomości... To chyba boli mnie najbardziej... Bo Hermiona wszystko wie, ale przecież nie może nikomu powiedzieć. Masakra :/
Ja rozumiem bańka ale to już jest groteska oni myślą ze jak wygrają to wyjdzie tęcza i będą w kółku tańczyć i świat będzie taki sam ?
UsuńCiężko mi się to czyta, Boże, miałam ochotę krzyczeć razem z Hermioną, kiedy słuchała tych bzdur od Angeliny - a z drugiej strony jak możną ją winić, skoro nie wie, w większości zresztą nie wiedzą, za jaką cenę wygrywają, i dlaczego W OGÓLE wygrywają. To chore! Nadal proponuję, żeby się ustawili w szeregu i wystawili na klątwy, bedzie szybciej i łatwiej. I mam nadzieje, że im się to wszystko odbije czkawką, aż się telepię ze złości! Ciekawi mnie tylko, czy oni się ostatecznie dowiedzą o znaczeniu Hermiony i Draco w tym wszystkim... A skoro już o nich mowa, to to ich zakończenie rozmowy było dla mnie druzgoczące, naprawdę :/ Ten Draco to taki kretyn! A zaraz po tym daje jej drogocenne sztylety, nie no, zajebista konsekwencja xD Brak słów :D
OdpowiedzUsuńOh Mała, nawet nie wiesz, jak doskonale Cię rozumiem. Ja już jestem po drugiej części i nawet nie wiesz, jaką ulgę czuje, że nie muszę czytać o ich hipokryzji i idotyzmie... Choć to, w jaki sposób skończyły niektóre osoby... Owszem, byli kretynami, ale nie zasłużyli na taki koniec 😔
UsuńJa to się zastanawiam, czy nie będę musiała wam wszystkim terapii fundować po tym opowiadaniu XDD
UsuńTłumaczę obecnie rozdział 73 i uh... nie wiem czy mam wam współczuć, czy zazdrościć niewiedzy XD
Nawet nas nie strasz... terapia chyba się przyda...
UsuńZrobimy zbiorą terapię :D wyjdzie taniej i w dobrym towarzystwie :D
UsuńPrzeraża mnie twierdzenie, że może być gorzej... nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić...
Hipokryzja goni hipokryzję. Harry nie wie praktycznie nic, ale on wszystko wie najlepiej i skoro on coś mówi to tak musi być. 🙄 No trzymajcie mnie. Są tak zaślepieni tym co mówi im Moody i Kingsley, że nawet nie zauważają jaka jest prawda. Z jednej strony krytykują Hermionę i nie pozwalają zakonowi na używanie klątw, które mogłyby im pomóc i może nie byłoby aż tyle ofiar, a oni zamiast tego wolą wyznawać "miłość i światło" a za plecami torturować, sprzedawać własnych "przyjaciół" wrogom, bo widzą w tym korzyści i szantażować Hermionę, że jak jej misja nie przyniesie oczekiwanych skutków oni będą wysyłać Harry'ego na niebezpieczne misje, wiedząc że Hermiona do tego nie dopuści. Ona już nawet nie jest dla nich człowiekiem z emocjami, uczuciami. Dla nich to uzdrowicielka, narzędzie do kontrolowania, aby wygrać wojnę.
OdpowiedzUsuńAngelina nawet nie wie jak bardzo się myli. Zaczęli wygrywać. A nie zainteresowała się dlaczego tak się dzieje? Bo chyba mi nie powiecie, że nagle śmierciożercy stali się o wiele mniej zdyscyplinowani, zorganizowani i zaczęli gorzej walczyć, a zakon stanowczo się rozwinął i są tacy cudowni w walce i nie mają sobie równych?
Kilka wygranych bitew nie wygra wojny. Gdyby nie Draco o którym nie wie praktycznie nikt z zakonu o wiele szybciej by przegrali, nie mieli by nawet na co liczyć. Tylko on daje im jakiekolwiek szanse na przetrwanie, nie wygranie, ale PRZETRWANIE. Przecież jakby Draco się wycofał i im już nie pomagał to dałabym im najwyżej miesiąc może dwa na przetrwanie, a potem śmierciożercy ich wszystkich powyłapują i, jak powiedziała Hermiona, będą królikami doświadczalnymi dla naukowców.
Poczekaj Elojza jak się sytuacja dalej rozkręci. Wtedy zwątpisz w nich jeszcze bardziej
UsuńNie wiem czy da się jeszcze bardziej w nich zwątpić. Nie dziwię się, że przegrali wojnę, skoro żyją w takim zaślepieniu, przekonani, że wygrywają, nie znając prawdziwych działań i ich skutków.
UsuńDa się! Uwierz mi, że się da. Przekonasz się o ogromnej głupocie Pottera o tym, jak bardzo Moody i Kingsley nie cofną się przed niczym, byle osiągnąć swój cel
UsuńOj tak, da się jeszcze bardziej zwątpić (wiem, ze ciężko w to uwierzyć, ale nie kłamię!). Krótkowzroczność Ruchu Oporu, Gwardii i większości Zakonu niesamowicie boli w tym opowiadaniu :/
UsuńPrzez was ciagle odświeżam stronę czy czasem nie ma nowego rozdziału , albo jakiegoś małego spojlera 🤣🤣🤣 jak ja nienawidzę tego ze jestem taka ciekawska 🤣🤣🤣
UsuńJustyna jeśli chcesz spojler to ja ci mogę jakiś dać :D (chcesz coś konkretnego, czy może losowego? :D)
UsuńA ja się ciągle pilnuję, żeby przypadkiem nie zdradzić za dużo xD
UsuńCzy ktoś powiedział spoiler? Ja poproszę
UsuńVera cokolwiek 🤣🤣🤣🤣 jak potrzebujesz osiołka do pomocy w publikacji co kolwiek to ja chętnie 🤣🤣🤣🤣🤣
UsuńUsłyszałam spoiler? Ja zawsze. :D
UsuńVera, co im rzucić w takim razie? Tyle się będzie działo, aż ciężko wybrać 🙈
UsuńJedziesz z grubej rury 🤣🤣🤣 najlepiej wszystko!!! Ja przez was zwariuje mowie wam to! Najpierw u Venetii teraz tu 🙈🙈🙈❤️
Usuń- Wesołych Świąt, Herms. Ładna dziewczyna zasługuje na świąteczny pocałunek. Fred obiecał swój Angelinie, więc ja zdecydowałem pocałować kobietę, która uratowała mi życie. - Położył dłoń na sercu i pięknie się uśmiechnął.
UsuńHermiona potrząsnęła głową.
- Jesteś okropny. A co, jeśli to był mój pierwszy pocałunek?
George przybrał na twarzy wyraz wyszukanej rozpaczy.
- A nie był? Całowałaś innych swoich pacjentów przede mną?
Hermiona poczuła, że czubki jej uszu się nagrzewają i odwróciła wzrok.
- Tak właściwie, to mój pierwszy pocałunek był z Viktorem.
- Zmiażdżyłaś moje serce, oj tak. - George cofnął się gwałtownie o kulach. - To dlatego, że nie jestem wystarczająco gburowaty, prawda? A może lubisz tylko Szukających.
OMG on nawet nie wie jak trafił 😂😂 Hermiona nienawidzi quidditch ale graczy już tak w szczególności szukających
UsuńSzukających! Draco był szukającym! :D
UsuńGeorge o kulach? Co mu się stało?
Elojza: na początku wspomnień było o tym, że George został trafiony w nogę klątwą martwicy w jednej z potyczek i Hermiona musiała mu ją amputować. O tamtego czasu przebywa w kryjówce hospicyjnej wraz z Molly i Arturem (który swoją drogą został przeklęty przez Lucjusza i ma mentalność 5-letniego dziecka).
UsuńA no tak. 🤦♀️ Zapomniałam. 😅
UsuńKocham ten fragment! George tutaj jest kochany ❤️
UsuńSpoiler!!! Ale cudny prezent dla nas :D
Usuńheh George ale trafił :D
Czy tylko ja tak mam że źle życzę zakonowi 🤬🤬
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jest sens źle im życzyć, bo i tak wiemy, że przegrali, ale... Tak, ja również źle życzę zakonowi. Nie wszystkim oczywiście, bo to nie ich wina, że muszą wykonywać rozkazy, nie zawsze wiedząc jaki jest ich ostateczny rezultat i jak to wszystko się ma do przechylenia szali zwycięstwa na ich stronę.
Usuńheh nie da się źle życzyć wiedząc, że przegrali. Ja z każdym kolejnym rozdziałem coraz jaśniej widzę dlaczego przegrali.
UsuńProblem jest też taki, którego w zakonie większość nie widzi, że nie wszystko można zakwalifikować jako dobre czy złe. Nic nie jest czarno białe, istnieje miliony odcieni szarości. Są brutalni członkowie zakonu, tak samo jak istnieją łagodni śmierciożercy. To jest chyba ich największym problemem, wyrzekają się ciemności, odrzucając wszystko co według nich nie jest niezaprzeczalnie czyste. Światło zawsze współgra z ciemnością, w ten sposób powstaje szarość, są nieodłącznym elementem życia. Słowa nie wygrają wojny. Harry mógłby wygłosić tysiące przemów o tym jak jasna strona jest cudowna, ale nie zmieni to rzeczywistości.
UsuńNo w sumie tak 😂 ale macie rację widać czemy przegrali gdyby wszyscy w zakonie wiedzieli jak na prawdę wygląda wojna to może to inaczej się skończyło
UsuńOh my god. Ta rozmowa z Agneliną tak podniosła mi ciśnienie. No nie wierzę w to co czytam. Jak oni mogą być tacy naiwni... No przysięgam ta rozmowa mnie po prostu dobiła.
OdpowiedzUsuńJeszcze bardziej boli fakt, że jak wiemy - że Angelinę spotkał straszny los. Gdyby tylko posłuchali Hermiony, może to wszystko by się tak tragicznie nie skończyło.
Niesamowite jakie to opowiadanie może wzbudzić emocje. Od płakania, po skrajne wk*rwienie.
I'm sorry nie umiem pisać. Zamotałam się w tym zdaniu z Angeliną i zrobiłam literówkę w jej imieniu, ale to przez te emocje... a nie potrafię usunąć tu komentarza i poprawić także musi zostać XD
UsuńNie przejmuj się! Ogólnie blogger zrobił taki cyrk, że nie da się usuwać komentarzy (tylko właściciel bloga może), także się totalnie nie przejmuj :D Ile ja tu literówek narobiłam nieraz, to szkoda gadać XD
UsuńA Angelina no cóż... Szkoda mi jej w sumie. Szkoda mi tych wszystkich bojowników Ruchu Oporu, którzy są kompletnie nieświadomi tego, co rzeczywiście się dzieje :/
Aaaa, wszystko jasne! Dawno nie było mnie na bloggerze i nie miałam pojęcia. Szkoda, bo to przydatna opcja xd
UsuńMi też jej szkoda! Nikt nie zasługuje na taki los. Przykre jest to, że Zakon jest tak zakłamany. Dokładnie, tak jak mówisz, tyle osób być może niepotrzebnie zginęło, nie wiedząc nawet jak to wszystko dokładnie wygląda.
Ale boli mnie strasznie ta niesprawiedliwość w stosunku do Hermiony. I do Draco też. Bo nie oszukujmy się w tej chwili gdyby nie oni, to z Zakonu pewnie niewiele by zostało... To opowiadanie świetnie pokazuje jak straszna i niesprawiedliwa jest wojna. Ale kurde, to tak boli :((
O jejku jejku... no prezenty świąteczne obojga są niesamowite. To jednocześnie takie szorstkie i urocze :) zapas eliksirów od Hermiony, ochrona i troska, sztylety, które są dla niej bronią i deską ratunku.
OdpowiedzUsuńRozmowa z Angeliną... brak mi słów... Zawsze chciałam wierzyć w dobro i dobre motywy i happy endy, wygraną tych dobrych. Ale tutaj... Tutaj ci dobrzy są idiotami wierzącymi w mrzonki. Ideologia miłości, prawdy i zwyciężającej zawsze jasności. Wiem, że to fikcja ale tak mocno przemawia do mnie to opowiadanie, że przeżywam wszystko jakbym tam była. Irytuje się razem z Hermioną, popieram jej działania, odczucia i zgadzam się z nią.
Przeraża mnie zakon i jego ludzie, mam wrażenie że jest to aż za bardzo przerysowane, bo niby jak można być tak zakłamanym, a tutaj czytam, że planowo będzie jeszcze gorzej. To może być gorzej? Pewnie jak przeczytam całość opowiadania, to nabierze to dla mnie więcej sensu, ale muszę przyznać, że póki co autorka poszalała z tym kretyniznem członków zakonu
OdpowiedzUsuńZakon mnie dobija🤦♀️ aż brak słów nadzieja nadzieją ale życie w wiecznej bańce jest tragiczne. Tyle tam osób już było rannych i prawie już by ich nie było a i tak nie mają żadnej refleksji nad tym żeby coś zmienić. 😳 Uwielbiam spotkania Hermiony i Draco. Autentycznie😍 mimo że wiem iż ta relacja jest porypana uwielbiam to czytać 😂🖤🖤🖤
OdpowiedzUsuń