Październik 2002
Gdy następnym razem Hermiona przybyła do chaty, Draco wyglądał na wyraźnie zirytowanego i trzymał pod pachą gramofon.
Przyjrzała mu się uważnie.
- Myślę, że czegoś nie rozumiem.
- Nie martw się, Granger, gdybym mógł wymyślić lepsze rozwiązanie, to bym to zrobił. - Wyczarował stół i położył na nim gramofon. Machnął różdżką i zaczęła grać muzyka.
- Czy to… - zakrztusiła się Hermiona i spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Chcesz, żebyśmy zatańczyli?
- Walc. - Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć. - Podczas pojedynków poruszasz się jak pingwin.
Hermiona poczuła jak jej policzki płoną.
- Z całą pewnością nie - warknęła.
- Spędziłem znacznie więcej czasu na oglądaniu twojego pojedynkowania niż ty i wierz mi, że tak się właśnie ruszasz - powiedział, a jego wargi wykrzywiły się szyderczo. - Jesteś powolna i niezręczna, a jedynym powodem, dla którego nie trafiam w ciebie częściej, jest to, że specjalnie w ciebie nie celuję.
Hermiona powstrzymała ripostę.
- Więc uważasz, że rozwiązaniem jest walc? - powiedziała sztywno.
- Tak. Ciotka Bella była jedną z najbardziej wyjątkowych tancerek, których kiedykolwiek miałem nieszczęście być partnerem. Walczyła z równą płynnością. Wiem, że umiesz tańczyć. Musimy tylko przenieść te ruchy do pojedynków.
Hermiona zastanawiała się przez chwilę, a potem skinęła głową, odkładając torbę na bok.
- W porządku.
Draco podszedł do niej z miną kogoś, kto wolałby raczej zostać uderzony w twarz, niż zrobić to, po co tam przyszedł.
Podniósł lewą rękę tak, żeby ją ujęła. Następnie sztywno zacisnął szczękę i wsunął prawą dłoń pod jej ramię, umieszczając ją poniżej łopatki, po czym przyciągnął ją bliżej, aż zostało między nimi tylko kilka cali. Hermiona poczuła się tak, jakby ledwo mogła oddychać.
Wpatrywała się w jego twarz, kładąc lewą rękę na jego ramieniu w pobliżu jego barku.
Stali w miejscu, nie ruszając się, po prostu wpatrując się w siebie. Widziała napięcie w jego szczęce i wąską linię ust, kiedy prawie, ale nie całkiem, prychnął na nią. Widziała również jego oczy, a kiedy napotkała je swoimi, widziała, jak jego tęczówki się zmieniają, aż gwałtownie podniósł brodę i spojrzał na drugą stronę pokoju.
Poczuła, jak jego palce drgają na jej plecach, zanim je uspokoił.
- Więc... - zaczął twardym głosem, gdy odwrócił wzrok. - Taniec, który najlepiej oddaje szybkość i płynność, którą chcę, abyś rozwijała, to walc wiedeński. Ma niezwykle łatwe do nauczenia kroki, jeśli kobieta reaguje i potrafi podążać za wskazówkami drugiej osoby. Biorąc pod uwagę, że żadna z tych rzeczy nie jest cechą, którą bym cię opisał, zrezygnowałem z tego, gdyż zajmie to dużo czasu, zanim poradzisz sobie z tym z pozorem wdzięku.
Posłał jej protekcjonalny uśmiech.
Hermiona poczuła, jak oburzenie i determinacja zaczynają narastać w jej piersi i zesztywniała lekko, zanim przyszło jej to do głowy: Draco najwyraźniej nie chciał „trzymać” jej w swoich ramionach. Starał się ją sprowokować, żeby usilnie walczyła i jak najszybciej zakończyła swoje „lekcje tańca”.
Uśmiechnęła się do niego słabo.
- Zrobię, co w mojej mocy - powiedziała, lekko szurając nogami i „prawie” nadeptując mu na palce.
- Zatem proszę, nie depcz po mnie - mruknął z prychnięciem. - Wolałbym nie iść do uzdrowiciela, a twoja niezdarność może skończyć się złamaniem kości.
- Specjalnie dla ciebie mogę to uleczyć - powiedziała z udawaną słodyczą.
Znowu prychnął z niej i nagle zaczął się poruszać. Hermiona próbowała nadążyć za nim, ale ich kolana zderzyły się. Krzyknęła, a on zaklął.
- Może jakieś ostrzeżenie, zanim zaczniesz się ruszać - powiedziała napiętym głosem, gdy poczuła jak jej prawe kolano zaczęło pulsować.
- Spróbuj podążać za mną - warknął. - To na potrzebę pojedynków. Nikt nie da ci „jakiegoś ostrzeżenia”, zanim cię przeklnie. Musisz mieć instynkt, aby po prostu zdążyć się ruszyć.
Hermiona zacisnęła zęby i sapnęła.
- W porządku.
- Zaczniemy od nowa.
Hermiona nie musiała udawać niezdarnej tańcząc z Draco. Szybkość, z jaką spodziewał się, że będzie ona tańczyć, była prawie karkołomna. Nie był cierpliwy. W rzeczywistości wydawał się być zdeterminowany, aby uczynić to tak bardzo nieprzyjemnym, jak tylko mógł. Robił to prawdopodobnie tylko po to, by ją zmotywować.
Jej palce pulsowały i była prawie pewna, że jego buty ze smoczej skóry były wzmocnione w palcach stalą, ponieważ przypadkowo kopnął ją w goleń i pomyślała, że mógł jej coś złamać.
Upadła na ziemię z wrzaskiem i przytuliła się do nogi.
- Jesteś najgorszym instruktorem tańca na świecie - warknęła i szarpnęła spodnie, by ujrzeć purpurowy siniak już wykwitający na jej goleniu.
- Jak mam z tym żyć? - powiedział sucho, nawet na nią nie patrząc. - Moja sekretna ambicja została zmiażdżona.
- Próbujesz złamać mi nogę? Dlaczego nosisz buty bojowe? - powiedziała wściekłym głosem.
Malfoy spojrzał ostro i dostrzegł jej łydkę. Wyraz jego twarzy zadrżał na ułamek sekundy, zanim ponownie przyjął swoją maskę obojętności.
- Nie spodziewałem się, że będziesz tak niezdarna - powiedział.
- Jesteś kompletnym draniem - powiedziała Hermiona, przywołując torbę i szperając w poszukiwaniu zestawu uzdrawiającego.
- Jednak większość waszego cennego Zakonu byłaby już martwa, gdyby nie ja - Draco parsknął na nią złośliwie. - Do tej pory zdążyłem stać się takim samym ich wybawcą, jakim Święty Potter nigdy nie będzie, i posiadam cię, więc naprawdę masz bardzo mało miejsca na narzekanie.
Hermiona poczuła, że blednie, kiedy wściekłość przepełniła jej pierś. Nienawidziła go. Nienawidziła go. Nienawidziła go i nadal go pragnęła, a to sprawiało, że nienawidziła go jeszcze bardziej.
Ale prawdopodobnie nienawidziła go najbardziej, bo miał rację co do Zakonu. Wojna w Wielkiej Brytanii po latach powolnych strat po ich stronie, znajdowała się obecnie w impasie. Zakon wciąż znajdował się w bardzo trudnej sytuacji, ale Voldemort odnosił coraz mniej zwycięstw, odkąd Malfoy zaczął dla nich szpiegować. Pomoc Draco zrównoważyła szalę wojny i on o tym wiedział.
Trzymał Zakon w garści.
To była jednak najbardziej krucha forma przetrwania, bo nie mieli pojęcia, czy pewnego dnia nie zdecyduje się po prostu odpuścić.
- Próbuję - powiedziała drżącym głosem, rozprowadzając maść na siniaki na swojej skórze. - Gdybyś dał mi jakieś ostrzeżenie, wzięłabym książkę i przećwiczyła kroki, zanim przyszłam. To nie tak, że celowo nie próbuję. Nie znam ich. Mógłbyś spróbować postawić na trochę więcej komunikacji.
Patrzył na nią gniewnie przez kilka chwil, po czym odwrócił wzrok.
- Cóż, teraz już wiesz… więc ćwicz.
Zniknął z gniewnym trzaskiem.
Hermiona została sama. Ściągnęła buty, żeby sprawdzić palce u nóg pod kątem złamań i zastanowić się nad tym, jaki niewiarygodny potrafił być Draco. Westchnęła i ukryła twarz w dłoniach.
Najgorsze było to, że tak naprawdę go za to nie winiła. Gdyby ktoś robił Hermionie to, co ona obecnie robiła Draco i najwyraźniej mu się to udawało, trudno byłoby jej nie urazić i nie chcieć też tego kogoś skrzywdzić. Musiało go to gryźć - ta wiedza i świadomość, że ona manipuluje nim emocjonalnie, a on nadal czuje do niej pociąg. To było dość okrutne, by rzeczywiście komuś to robić.
Szczególnie jemu.
Wszystko, czego się o nim dowiadywała, sprawiało, że zaczynała czuć się bardziej winna.
Przełknęła poczucie winy. Draco Malfoy był bronią obosieczną, tak samo gotową do ścięcia Zakonu, jak i do pomocy. Dopóki go nie opanuje, stanowi on zagrożenie.
To nie było tak, że jej się to podobało. Z pewnością on też musiał to wiedzieć.
Nie kłamała. Nie była nieszczera. Dlatego to działało. Poznanie jej motywu nie negowało autentycznej relacji, którą w jakiś sposób stworzyli. Dlatego to było takie okropne. To było prawdziwe, ale ona go broniła.
Opuściła chatę i aportowała się do księgarni, aby znaleźć książkę, która wyjaśniałaby kroki i techniki tańca walca wiedeńskiego.
W następnym tygodniu Draco był równie gburowaty, ale na tyle grzeczny, że założył inne buty. Kiedy przybyła, usiadła przed nim i przystąpiła do transmutowania swoich traperów do spacerów podczas zbioru składników w parę butów na niskim obcasie.
- Planujesz również nosić obcasy podczas pojedynków? - zapytał, unosząc brew, patrząc na nią. Jego wargi wykrzywiły się dość protekcjonalnie.
- Książka, którą przeczytałam, mówi, że powinnam opierać swój cięzar na palcach. Łatwiej przyzwyczaić się do kroków i płynności, jeśli moje stopy będą w odpowiedniej pozycji. Wrócę do zwykłych butów, gdy uznasz, że mam choć pozory wdzięku - powiedziała, unosząc podbródek.
- Potrzebujesz lepszych butów. Te mugolskie rzeczy, które nosisz, są bezużyteczne - powiedział z uśmiechem.
Hermiona zarumieniła się. Większość jej ubrań pochodziła z mugolskich pojemników z odzieżą przeznaczoną dla biednych. Trudno było tam znaleźć dobre buty w jej rozmiarze. Swoją obecną parę utrzymywała w jednym kawałku regularnie rzucając na nie Reparo.
Draco Dziany Palant Malfoy prawdopodobnie nawet nie wiedział, ile kosztuje para butów ze smoczej skóry.
- Są w porządku - powiedziała ostrym głosem. - To wszystko, na czym mi zależy.
Wstała.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, by zacząć wolniej, a dopiero potem przyspieszyć, to myślę, że będę w stanie nadążyć za tobą lepiej - powiedziała.
Draco przewrócił oczami.
- W porządku.
Nawet nie spojrzał na nią, kiedy wyciągnął ręce, a ona weszła między nie i zajęła pozycję. Była gotowa, kiedy wystąpił do przodu bez ostrzeżenia. Cofnęła prawą stopę i zrobiła krótki, szybki krok, pozwalając sobie na obrócenie się na jednej nodze, a następnie on zrobił długi krok do tyłu, gdy podążyła za nim lewą stopą.
Jak powiedział, był to niezwykle łatwy technicznie krok. Trudność polegała na szybkości i zaufaniu do prowadzenia Draco. Musiała zmusić się do rozluźnienia na tyle, by podążać za nim instynktownie, a nie reaktywnie.
Teoretycznie podążanie za nim nie było trudne - najwyraźniej nauczono go tańczyć. Miał doskonałą postawę i technikę i poruszał się z płynnością kota. Niestety, był także dupkiem, który celowo próbował uczynić taniec z nim tak nieprzyjemnym, jak to tylko możliwe, podczas gdy ona próbowała dostosować się do nowego kroku, który obejmował obracanie się jako para w kółko zgodnie z ruchem wskazówek zegara i poruszanie się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara po pokoju.
Nadepnął na jej palce osiem razy w ciągu dwudziestu minut i Hermionie wydawało się, że kilka razy było to wręcz zamierzone.
- Na litość boską, Draco! - Hermiona kopnęła go ostro w goleń zaraz po tym, jak szczególnie boleśnie zmiażdżył jej prawą stopę. - Spędzimy znacznie mniej czasu tańcząc, jeśli tylko dasz mi szansę przyzwyczaić się do kroku. Jeśli złamiesz mi palce, potrwa to znacznie dłużej.
- Czy jest coś, co potrafisz zrobić, ale przy tym nie narzekać? - powiedział szyderczo, kiedy pochyliła się, by spojrzeć na obolałe stopy.
- Nie wiem. Jest? - powiedziała chłodno, wstając i prostując ramiona. Spojrzała mu w oczy, kiedy uniosła ramiona do pozycji walca, zanim on sam zdążył to zrobić.
Wyraz jego twarzy zamigotał i chwilowo się powstrzymał. Uśmiechnęła się szyderczo, a jego mina stała się na krótko mordercza, gdy wziął ją w ramiona i przysunął do piersi. Spojrzała na niego.
- Jeśli nie ma powodu, dla którego nie możesz, to być może moglibyśmy spróbować zatańczyć normalnego walca wiedeńskiego - powiedziała równym, ale lekko ostrym tonem. - W końcu to był twój pomysł. Im szybciej opanuję płynność, tym szybciej będziemy mogli wrócić do przeklinania się nawzajem.
- Pobożne życzenie - powiedział z chłodnym wyrazem twarzy.
Poruszał się wolniej. Hermiona w rzeczywistości nie była okropną tancerką, a po prostu skrajnie poza praktyką i w ramionach kogoś fizycznie rozpraszającego i osobiście złośliwego.
Po godzinie była w stanie podążać za nim z pełną prędkością, bez ranienia się nawzajem.
Wreszcie się zatrzymał.
- Wystarczająco dobrze. Zacznij myśleć o tym, jak wykorzystać płynność podczas pojedynków - powiedział, odgarniając włosy z twarzy i pocierając czoło.
- Dobrze. Będę po prostu szwędać się po salach do ćwiczeń. Jestem pewna, że nikt tego nie zauważy - powiedziała ostro Hermiona pomiędzy dyszącymi oddechami. Pociła się i czuła, jak koszula przylega do jej pleców między ramionami. Kosmyki jej włosów przylepiły się do jej szyi.
Malfoy wyglądał na stoicko niewzruszonego. Prawdopodobnie miał w całym ubraniu wplecione zaklęcia regulujące temperaturę, chociaż nadal wydawał się lekko spocić.
Hermiona szarpnęła swoją koszulę, aby przestała przyklejać się do jej torsu, i rzuciła zaklęcie chłodzące, zanim wyczarowała szklankę i trochę wody.
- To twoje życie - powiedział chłodno, po czym wyciągnął zwój. - Czarny Pan jest sfrustrowany wszystkimi ratunkami. Sussex pracuje nad czymś, aby temu zapobiec. Nie mam zbyt dużego dostępu do tego budynku, ale Zakon powinien zacząć przygotowywać się na ewentualność, że mogą nie być w stanie dłużej ratować ludzi.
Hermiona z trudem przełknęła ślinę.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że Dołohow jest tak wszechstronnie utalentowany - powiedziała w końcu.
- Nie jest - powiedział Draco, wyczarowując własną szklankę wody. - Teraz, gdy większość Europy jest w zasięgu ręki, Czarny Pan jest w stanie zgromadzić całkiem sporo ambitnych naukowców, kierujących się znikomą ilością zasad etycznych. Wiesz, Sussex wykracza poza rozwój klątw. Robią tam niezwykłe postępy w nauce, które można osiągnąć, gdy naukowcy mogą zrobić z obiektami swoich badań, co tylko zechcą.
Hermiona poczuła, jakby coś w niej pękło i zostawiło po sobie pustkę.
- Rozumiem… przypuszczam, że nie jest to zaskakujące. Podobne rzeczy działy się podczas mugolskiej drugiej wojny światowej.
Draco skinął głową i wyglądał na zmęczonego. Bardziej niż zmęczonego. Wyglądał tak, jakby jego dusza lśniła w jego srebrnych oczach, a wewnątrz był prawie przezroczysty.
- Skąd wiesz o drugiej wojnie światowej?
Jego oczy zabłyszczały twardo jak diamenty.
- Jak już wspomniałem, potrafię czytać. Dlaczego miałbym tego nie wiedzieć? To oczywiście podręcznik, z którego czerpie Czarny Pan. Propaganda przebiega równolegle. Ta sama taktyka. Nauczył się na błędach Hitlera; nie marnuje żadnych zasobów na Rosję i stara się unikać bezpośredniego sprowokowania MACUSY tak długo, jak to możliwe. Chociaż nie wiem, co zamierzają zrobić, jeśli spróbuje obalić Międzynarodowy Kodeks Tajności.
Hermiona skinęła głową.
- Próbowaliśmy sięgnąć po pomoc, ale najwyraźniej ludobójstwo nie jest wystarczającym powodem do interwencji. Wiesz, inne kraje muszą rozwiązywać własne problemy. MACUSA nie ma w swoich szeregach aurorów z całego świata. Nie przyjmą nawet naszych uchodźców. Nie bez co najmniej kilku lat, aby ich zweryfikować. Nawet dzieci. Najwyraźniej istnieje zbyt duże ryzyko sprowadzenia ekstremizmu Europy na ich ziemię, a nie mamy żadnych zapisów prawnych dotyczących większości najmłodszych…
Jej głos umilkł. Spojrzała na niego poważnie.
- Myślisz, że możemy wygrać, Draco?
Bardziej chciała usłyszeć tą odpowiedź od niego niż od kogokolwiek innego. Ron, Harry, Fred, a nawet Kingsley czy Moody… wszyscy kłamali lub wybierali optymistyczny pogląd na sprawy. Ale Draco Malfoy nie kłamał na ten temat. Z jakiegoś powodu była tego pewna. Czuła, że powie jej to, co naprawdę uważa za możliwe.
Westchnął i oparł się o ścianę.
- Czy to ważne, co myślę?
- Żyję wśród idealistów, ale jedyne co widzę, to coraz więcej ciał. Chcę usłyszeć zdanie kogoś, kto naprawdę wie, jak to jest, i nie wierzy, że optymizm w jakiś sposób zwiększa szanse.
- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że moim zdaniem twój Zakon jest w dużej mierze bandą kretynów. - Wyraz jego twarzy był gorzki. - Chociaż zauważyłem, że Shacklebolt i Moody czasami dokonują strategicznych wyborów, kiedy wiedzą, że ujdzie im to na sucho.
Rzucił Hermionie wymowne spojrzenie, na które odpowiedziała bez mrugnięcia okiem.
- Nie widzę tego, jak wygrywacie kontynuując działanie z polityką przeciwko używaniu Czarnej Magii. Z drugiej strony Potter jest idiotą, który wciąż żyje. Ma najbardziej nienaturalny talent do przetrwania, jaki kiedykolwiek widziałem. Ma też moc, jeśli byłby gotów z niej skorzystać. Jeśli sprowadzi się to do pojedynku między Czarnym Panem a Potterem, dałbym Zakonowi jedną do czterech szans, biorąc pod uwagę ciągle nieprawdopodobne szczęście Pottera. Ale jeśli wojna dotyczy czegoś więcej… - potarł czoło. - To wasze szanse są znacznie mniejsze… delikatnie mówiąc.
- Dlaczego więc nam pomagasz?
Uniósł brew, a wyraz jego twarzy stał się powściągliwy i kpiący.
- Nie sądzisz, że jesteś tego warta?
- O tak, twoja róża na cmentarzu. - Odwróciła wzrok, lekko prychając i poprawiła ubranie. - To dla mnie zdobyłeś te runy?
Jego oczy błysnęły przez chwilę, a potem potrząsnął głową.
- Więc dlaczego? - zapytała, przyglądając mu się.
Patrzył na nią, a jego twarz zamigotała. Wyglądał na zgorzkniałego. Rannego. Jego oczy kalkulowały wszystko przez kilka sekund, kiedy na nią patrzył, po czym wyraz jego twarzy stał się nieodgadniony.
- To nie ma znaczenia.
Hermiona zaczęła otwierać usta. Chciała się spierać, zwrócić uwagę, że to ma znaczenie. Że gdyby przestał być enigmatyczny, nie byłaby zmuszona nim manipulować. Ale nie mogła tego powiedzieć, a on już to wiedział. Niezależnie od jego motywu, nie ufał Zakonowi, że nie użyje tego przeciwko niemu.
Oboje wiedzieli, że Zakon to zrobi.
- Myślę że nie. - Westchnęła, a potem usiadła, aby transmutować ponownie swoje buty.
Przygotowywała się do wyjścia, ale spojrzała na Draco, kiedy była przy drzwiach. Opierał się o ścianę, a jego oczy oderwały się od niej, gdy się odwracała.
- Nie daj się zabić, Draco.
Patrzył na nią przez chwilę, zanim się uśmiechnął.
- Tylko dlatego, że poprosiłaś, Granger - odparł tonem ociekającym sarkazmem.
Wciąż opierał się o ścianę, kiedy zamknęła za sobą drzwi.
Ich wtorki składały się z dziwnego połączenia tańca i pojedynków. Draco z determinacją trenował ją, aż mogła robić płynne uniki i poruszać się tak, jak chciał. Miał rację. Taniec i pojedynki wymagały podobnego rodzaju zdolności reaktywnych i Hermiona szybko je opanowała.
Trochę ją zdenerwowało, kiedy zdała sobie sprawę, że jej ruchy i techniki rzeczywiście zaczęły przypominać charakter walki Bellatriks.
Prawie pomyślałaby, że robi się w tym dość przyzwoita, ale Malfoy nigdy nie używał swojej lewej ręki. Zastanawiała się, jak walczył, kiedy naprawdę się starał.
Przybywał czasami z widocznymi obrażeniami, ale chłodno odmawiał jej jakichkolwiek prób uzdrowienia.
Czas, który spędzali razem, stawał się coraz dłuższy. W treningach pojedynków zaczęli wprowadzać przerwy co pół godziny, aby się ochłodzić i nawodnić. Hermiona próbowała z nim porozmawiać, ale on głównie ją ignorował, a kiedy odpowiadał na jej pytania, wydawał się kłamać.
Czasami Hermiona była nagle wzywana przez Zakon po potyczkach, ale Śmierciożercy nie byli szczególnie skłonni do ataków wczesnym rankiem.
Napięcie wojny wydawało się być nieskończenie rozciągnięte, jakby krucha równowaga miała pęknąć w każdej chwili. Z napięciem między Hermioną i Draco było podobnie.
W grudniu poczuła się tak, jakby samo powietrze między nimi wibrowało, kiedy byli razem. Zły. Urażony. Zdesperowany.
Pojawiła się w nim przewaga. Jakby lekko erodował pod wpływem stresu. Nie była pewna, czy to po prostu stres wojenny, czy też ona się do niego przyczyniła.
Pewnego dnia pojawił się całkiem blady, z krwią kapiącą z lewej ręki. Prawie odgryzł jej głowę, kiedy ostatnio próbowała go wyleczyć, więc starała się to zignorować. Kiedy po pół godzinie przestał krwawić, w końcu obróciła się wokół niego, unikając klątwy i rzucając na niego zaklęcie diagnostyczne. Patrzyła na nie mniej niż sekundę.
- Ty idioto! - Była zmuszona przeturlać się po podłodze i rzucić się do salta, aby uniknąć gniewnej, szybkiej serii ogłuszaczy, które za nią posłał. - Nie możesz ignorować ukąszeń wampirów.
Wystrzeliła pół tuzina blokad pod jego stopy, a kiedy ich uniknął, podniosła różdżkę i udało jej się trafić go w czoło ogłuszaczem.
Upadł, a ona patrzyła ze zdziwieniem, prawie spodziewając się, że nagle usiądzie. Była zszokowana, że rzeczywiście udało jej się go uderzyć. Wtedy przyszło jej do głowy, że sukces prawdopodobnie miał więcej wspólnego z utratą krwi niż z jej talentami do pojedynków. Pośpiesznie rzuciła na niego kolejną diagnostykę.
Stracił niepokojącą ilość krwi. Został ugryziony gdzieś w ramię, miał krwotok wewnętrzny i otwartą ranę na boku.
Wyczarowała łóżko i lewitowała go na nie. Zawahała się tylko przez chwilę, zanim usiadła na krawędzi obok niego. Nawet nieprzytomny, Draco wyglądał na spiętego. Ostrożnie wyciągnęła rękę i dotknęła jego policzka. Potem przesunęła czubkiem palca między jego oczami, próbując pozbyć się zmarszczki stresu z jego twarzy.
Rzuciła zaklęcie, by rozpiąć jego szatę i koszulę, a następnie, wyćwiczonym zaklęciem częściowej lewitacji, podciągnęła go do góry tak, że opierał się o nią, po czym zrzuciła całe ubranie z jego ramion i pleców. Jego głowa opadła na jej ramię i nie mogła nie zauważyć blizn po runach. Przekształciły się w srebrne pasma na jego ramionach. Przesunęła po nich lekko palcami i poczuła magię. Zimną i nieubłaganą. Wyrytą w jego istocie. Magia lekko zadrżała pod jej dotykiem.
Jego skóra była niepokojąco chłodna.
Położyła go z powrotem na łóżku i przyjrzała mu się. Został ugryziony w biceps. Dwa głębokie nakłucia, które łatwo się zagoją. Poważniejszym problemem był jego tors pokryty głębokimi siniakami, które Hermiona rozpoznała jako efekt Expulso rzuconego z bliskiej odległości, prawdopodobnie z potyczki z Zakonem, która miała miejsce poprzedniej nocy. Miał rozcięcie na boku, które wyglądało na kilkudniowe, ale zaczęło ponownie krwawić z powodu ukąszenia wampira.
Przywołała torbę i wyjęła swój zestaw. Wlała kilka eliksirów do jego gardła i zabrała się do naprawy rany w boku.
Był idiotą i zrobiło jej się zimno ze zmartwienia, gdy zdała sobie sprawę, że nie leczyła jego ran. W przeszłości był w doskonałej kondycji fizycznej, kiedy pozwalał jej się leczyć.
Miał liczne blizny na ramionach i tułowiu, których wcześniej tam nie było. Patrząc na nie, mogła stwierdzić, że zamiast iść do uzdrowiciela, ignorował i zostawiał, by wyleczyły się same.
Być może nawet zwolnił swojego poprzedniego uzdrowiciela po tym, jak ten nie zaoferował mu żadnej ulgi przy runach. Nawet jeśli magia była niejasna, żaden wykwalifikowany uzdrowiciel nie mógł być takim ignorantem, by udawać, że nie ma opcji leczenia. Chyba że umyślnie to zaniedbał.
Powiedział, że ma nowego uzdrowiciela. Ilekroć oferowała mu uzdrowienie, nalegał, że ma kogoś, kto się tym zajmie.
Był celowo nieostrożny.
Może robił to, żeby się ukarać. Jeśli to ona sprawiała, że zachwiał się przed swoim… odkupieniem, czy cokolwiek to było. Hermiona przygryzła wargę. Być może celowo zaniedbał swoje fizyczne samopoczucie, aby się skupić. Albo… być może próbował sprawdzić swoje granice.
Starała się nie rozwodzić nad tą możliwością.
Wyciągnęła maść na siniaki i rozprowadziła ją na jego torsie, a następnie wymamrotała zaklęcia przy wszystkich jego bliznach, aby pomóc im się zagoić i nieco zblednąć.
Rzuciła kolejną diagnostykę i uważnie ją przestudiowała, aby upewnić się, że nie przeoczyła żadnych obrażeń.
Kiedy była już pewna, że nie ma nic innego, czym mogłaby się zająć, ujęła jego dłoń, splotła swoje palce z jego, a następnie przycisnęła wierzch jego dłoni do swojego policzka. Czekała, aż jego skóra powoli zacznie się nagrzewać, gdy zacznie działać eliksir uzupełniający krew.
Odgarnęła jego włosy z twarzy i wpatrywała się w nią, przemykając oczami po jego rysach i obserwując, jak kolor skóry powoli powraca.
Kiedy był już niezaprzeczalnie ciepły, cofnęła ręce, rzuciła zaklęcie czyszczące na jego ubranie i ponownie go odziała. Jego szaty miały w sobie ślad Czarnej Magii, jakby została ona wpleciona w materiał.
Wahała się, czy powinna zostać tam, gdzie była, czy przejść przez pokój, zanim go wybudzi.
Została.
Ledwo skończyła wypowiadać zaklęcie, zanim zerwał się, złapał ją za gardło i rzucił na materac, zanim zdążyła nawet krzyknąć ze zdziwienia. Jego dłoń pozostała na jej szyi i czuła, jak kilka spinek do włosów wbija się w jej czaszkę, gdy przyszpilał ją do materaca. Jego oczy były zdezorientowane, ale wyraz twarzy był wściekły. Ich nosy dzieliły zaledwie centymetry.
Patrzyła, jak jego twarz się marszczy, gdy ją rozpoznał i zdał sobie sprawę, że jest bliski jej uduszenia. Jego uścisk natychmiast się rozluźnił.
- Co do cholery, Granger? - Rozejrzał się wokół nich i wyglądał na jeszcze bardziej zdezorientowanego, gdy zdał sobie sprawę, że są razem w łóżku.
Patrzyła na niego, a jej serce waliło. Nawet nie przyszło jej do głowy, że może ją tak zaatakować.
- Byłeś ranny.
Oderwał rękę od jej szyi, a na jego twarzy pojawiła się wściekłość.
- Prawie cię zabiłem. Wtrącasz się…
Przerwała mu.
- Możliwe, że w jakiś sposób nie jesteś tego świadomy, pomimo tego, że powiedziałam ci o tym, ale jad wampira jest środkiem przeciwzakrzepowym. Miałeś kilka drobnych uszkodzeń wewnętrznych z potyczki z zeszłej nocy. Wykrwawiałeś się na śmierć wewnątrz i na zewnątrz.
- Zająłbym się tym w odpowiednim czasie - powiedział, ale jego oczy nie spotkały jej. Były niżej, na jej szyi. Jego dłoń przesunęła się do przodu i poczuła, jak jego kciuk muska jej gardło.
Zadrżała lekko i poczuła ukłucie w skórze, gdy jego palce przebiegły po jej szyi.
- Naprawdę? Kto miał cię wyleczyć? Bo muszę powiedzieć, że biorąc pod uwagę wszystkie nowe blizny zaśmiecające twoje ciało, myślę, że nowy uzdrowiciel, o którym ciągle wspominasz, jest oszustem.
Jego ręka znieruchomiała.
- Zdjęłaś moje ubranie?
- Tylko twoją koszulę. Nie bądź taki zdziwiony, jestem uzdrowicielką, Draco. To nie tak, że po raz pierwszy widziałam cię bez koszuli.
W jego oczach błysnęła wściekłość.
- Nie uzdrawiaj mnie bez mojego pozwolenia - mruknął niskim, złowrogim tonem.
Jego wściekłość była jawna, ale jej onieśmielenie zostało zrujnowane przez fakt, że jednocześnie delikatnie odwracał jej głowę, sprawdzając, czy jakkolwiek ją posiniaczył.
Hermiona poczuła, jak kącik jej ust lekko się wykrzywił, gdy go obserwowała. Pochylał się nad nią, zaciskając palce na jej szczęce, kiedy obracał jej głowę z boku na bok i delikatnie przesuwał kciukami po jej skórze.
Jej serce biło mocniej niż wtedy, gdy nagle ją przyszpilił.
- Staraj się nie umierać w mojej obecności, a nie będę czuła, że muszę. Nie chcę, żebyś mnie szkolił, kiedy jesteś ranny. Już to wiesz. - Jej ręka uniosła się i zacisnęła wokół jego nadgarstka, żeby go uspokoić. Jego oczy podniosły się i napotkały jej własne, a ona przyjrzała się mu poważnie. - Zdobądź uzdrowiciela, Draco. Dobrego. Wynajmij go na wyłączność i wzywaj go, gdy zostaniesz zraniony. Proszę. Proszę, znajdź uzdrowiciela.
Po prostu patrzył na nią i wydawało się, że jej serce zamarło od intensywności jego spojrzenia. Jej tętno waliło pod jego palcami i obserwowała, jak jego źrenice powoli się rozszerzają, połykając srebro jego tęczówek. Ciepło jego skóry wlewało się w nią i czuła jego oddech na swojej twarzy.
Jego twarz zbliżyła się nieznacznie. Jej serce biło tak mocno, że zastanawiała się, czy on to słyszy. Wstrzymała oddech, a jej palce zacisnęły się na jego nadgarstku. Wszystko było ciepłe, a oni byli tak blisko. On był tak blisko.
Pochylił głowę niżej, aż ich usta prawie się zetknęły. Potem się zaśmiał.
Wyrwał swoją rękę z jej dłoni i usiadł. Wyraz jego twarzy był zimny jak lód, gdy prychnął
- Czy naprawdę myślałaś, że cię pocałuję?
Hermiona spojrzała na niego.
Odchylił głowę do tyłu i gorzko zachichotał.
- Wiesz, zdumiewa mnie, że komuś takiemu jak ty udało się tak długo przyjaźnić się z Potterem i Weasleyem.
Hermiona wzdrygnęła się.
- Komuś takiemu jak ja?
Spojrzał na nią i uniósł brew. Wyraz jego twarzy był niewzruszony, ale widziała urazę w jego oczach.
- Ktoś bez granic, których nie może przekroczyć. Biorąc pod uwagę prawość Pottera i Weasleya, spodziewałbym się, że do tej pory powinno się to dla ciebie zakończyć.
Hermiona spojrzała na niego, a jej usta drgnęły. Mocno je zacisnęła. Uśmiechnął się i lekko przekrzywił głowę.
- Co? Myślałaś, że miałem na myśli twoją krew?
Spuściła oczy. Tak, założyłaby się o to. Nic dobrego nie wynikłoby z przyznania, że miał rację. Jej bezwzględność zasadniczo zakończyła już jej przyjaźń z Harrym i Ronem.
Usiadła i sięgnęła do tyłu, żeby poprawić spinki przytrzymujące jej warkocze.
- Byłeś pierwszą osobą, która nazwała mnie szlamą.
Draco pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem.
- Z pewnością przynajmniej wiesz choć tyle, że w tej wojnie nie chodzi o czystość krwi.
- Wiem, że tak nie jest. - Podniosła brodę. - Ale wydaje się, że większość czarodziejskiego świata tego nie zauważyła.
Poprawił szaty i wzruszył ramionami. Maska została ponownie założona. Wyraz jego twarzy był gnuśny i arystokratyczny. Hermiona patrzyła na niego, próbując wchłonąć głęboką sprzeczność, którą był Draco Malfoy. Morderca. Szpieg Zakonu. Dziedzic czystej krwi. Hobbysta mugolskiej filozofii i historii. Generał śmierciożerców.
Im więcej o nim wiedziała, tym mniej go rozumiała.
Oparł się o wezgłowie łóżka i spojrzał na nią.
- Wojna wymaga łatwych skrajności. Zmienności. Kiedy mówię, że nazywam się Malfoy, natychmiast włączam się w kontekst historii. Imię Malfoy ma w Anglii prawie tysiącletnią historię. Ludzie wiedzą, kim są moi rodzice, moi dziadkowie i moi pradziadkowie. Mamy całe księgi historyczne i korytarze ze świadomymi portretami, aby nieść i zachować to dziedzictwo. Ale ty… Twoja historia rodzinna jest tak niejasna jak zabłocona kałuża. Nikt nie wie, kim są twoi rodzice, jakie rodzaje chorób genetycznych możesz nosić, ani jaki może być twój magiczny potencjał.
Przechylił głowę na bok i spojrzał na nią od stóp do głów, jakby oceniał konia.
- Łatwo jest być podejrzliwym wobec ludzi, o których nic nie wiesz. Kiedy coś jest przerażające, łatwo to nienawidzić. Mugolacy z dziwnymi ubraniami i elektrycznością. Te plotki o waszej dziwnej broni. Twoi rodzice są powodem, dla którego świat czarodziejów był zmuszony żyć w cieniu tajemnicy przez setki lat. Jednak w chwili, gdy mugol okaże cień zdolności magicznych, powinniśmy powitać go w naszym świecie, aby mógł naruszać nasze tradycje i kraść nam pracę.
Hermiona prychnęła i odwróciła się tak, że znów byli bliżej siebie. Oczy Draco rozszerzyły się na chwilę, zanim stłumił swoje zaskoczenie. Hermiona zamknęła przestrzeń między nimi i spojrzała na niego.
- Czy to dlatego nienawidziłeś mnie w szkole, Draco? Ponieważ miałam ukraść ci pracę?
Gdy następnym razem Hermiona przybyła do chaty, Draco wyglądał na wyraźnie zirytowanego i trzymał pod pachą gramofon.
Przyjrzała mu się uważnie.
- Myślę, że czegoś nie rozumiem.
- Nie martw się, Granger, gdybym mógł wymyślić lepsze rozwiązanie, to bym to zrobił. - Wyczarował stół i położył na nim gramofon. Machnął różdżką i zaczęła grać muzyka.
- Czy to… - zakrztusiła się Hermiona i spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Chcesz, żebyśmy zatańczyli?
- Walc. - Odwrócił się, żeby na nią spojrzeć. - Podczas pojedynków poruszasz się jak pingwin.
Hermiona poczuła jak jej policzki płoną.
- Z całą pewnością nie - warknęła.
- Spędziłem znacznie więcej czasu na oglądaniu twojego pojedynkowania niż ty i wierz mi, że tak się właśnie ruszasz - powiedział, a jego wargi wykrzywiły się szyderczo. - Jesteś powolna i niezręczna, a jedynym powodem, dla którego nie trafiam w ciebie częściej, jest to, że specjalnie w ciebie nie celuję.
Hermiona powstrzymała ripostę.
- Więc uważasz, że rozwiązaniem jest walc? - powiedziała sztywno.
- Tak. Ciotka Bella była jedną z najbardziej wyjątkowych tancerek, których kiedykolwiek miałem nieszczęście być partnerem. Walczyła z równą płynnością. Wiem, że umiesz tańczyć. Musimy tylko przenieść te ruchy do pojedynków.
Hermiona zastanawiała się przez chwilę, a potem skinęła głową, odkładając torbę na bok.
- W porządku.
Draco podszedł do niej z miną kogoś, kto wolałby raczej zostać uderzony w twarz, niż zrobić to, po co tam przyszedł.
Podniósł lewą rękę tak, żeby ją ujęła. Następnie sztywno zacisnął szczękę i wsunął prawą dłoń pod jej ramię, umieszczając ją poniżej łopatki, po czym przyciągnął ją bliżej, aż zostało między nimi tylko kilka cali. Hermiona poczuła się tak, jakby ledwo mogła oddychać.
Wpatrywała się w jego twarz, kładąc lewą rękę na jego ramieniu w pobliżu jego barku.
Stali w miejscu, nie ruszając się, po prostu wpatrując się w siebie. Widziała napięcie w jego szczęce i wąską linię ust, kiedy prawie, ale nie całkiem, prychnął na nią. Widziała również jego oczy, a kiedy napotkała je swoimi, widziała, jak jego tęczówki się zmieniają, aż gwałtownie podniósł brodę i spojrzał na drugą stronę pokoju.
Poczuła, jak jego palce drgają na jej plecach, zanim je uspokoił.
- Więc... - zaczął twardym głosem, gdy odwrócił wzrok. - Taniec, który najlepiej oddaje szybkość i płynność, którą chcę, abyś rozwijała, to walc wiedeński. Ma niezwykle łatwe do nauczenia kroki, jeśli kobieta reaguje i potrafi podążać za wskazówkami drugiej osoby. Biorąc pod uwagę, że żadna z tych rzeczy nie jest cechą, którą bym cię opisał, zrezygnowałem z tego, gdyż zajmie to dużo czasu, zanim poradzisz sobie z tym z pozorem wdzięku.
Posłał jej protekcjonalny uśmiech.
Hermiona poczuła, jak oburzenie i determinacja zaczynają narastać w jej piersi i zesztywniała lekko, zanim przyszło jej to do głowy: Draco najwyraźniej nie chciał „trzymać” jej w swoich ramionach. Starał się ją sprowokować, żeby usilnie walczyła i jak najszybciej zakończyła swoje „lekcje tańca”.
Uśmiechnęła się do niego słabo.
- Zrobię, co w mojej mocy - powiedziała, lekko szurając nogami i „prawie” nadeptując mu na palce.
- Zatem proszę, nie depcz po mnie - mruknął z prychnięciem. - Wolałbym nie iść do uzdrowiciela, a twoja niezdarność może skończyć się złamaniem kości.
- Specjalnie dla ciebie mogę to uleczyć - powiedziała z udawaną słodyczą.
Znowu prychnął z niej i nagle zaczął się poruszać. Hermiona próbowała nadążyć za nim, ale ich kolana zderzyły się. Krzyknęła, a on zaklął.
- Może jakieś ostrzeżenie, zanim zaczniesz się ruszać - powiedziała napiętym głosem, gdy poczuła jak jej prawe kolano zaczęło pulsować.
- Spróbuj podążać za mną - warknął. - To na potrzebę pojedynków. Nikt nie da ci „jakiegoś ostrzeżenia”, zanim cię przeklnie. Musisz mieć instynkt, aby po prostu zdążyć się ruszyć.
Hermiona zacisnęła zęby i sapnęła.
- W porządku.
- Zaczniemy od nowa.
Hermiona nie musiała udawać niezdarnej tańcząc z Draco. Szybkość, z jaką spodziewał się, że będzie ona tańczyć, była prawie karkołomna. Nie był cierpliwy. W rzeczywistości wydawał się być zdeterminowany, aby uczynić to tak bardzo nieprzyjemnym, jak tylko mógł. Robił to prawdopodobnie tylko po to, by ją zmotywować.
Jej palce pulsowały i była prawie pewna, że jego buty ze smoczej skóry były wzmocnione w palcach stalą, ponieważ przypadkowo kopnął ją w goleń i pomyślała, że mógł jej coś złamać.
Upadła na ziemię z wrzaskiem i przytuliła się do nogi.
- Jesteś najgorszym instruktorem tańca na świecie - warknęła i szarpnęła spodnie, by ujrzeć purpurowy siniak już wykwitający na jej goleniu.
- Jak mam z tym żyć? - powiedział sucho, nawet na nią nie patrząc. - Moja sekretna ambicja została zmiażdżona.
- Próbujesz złamać mi nogę? Dlaczego nosisz buty bojowe? - powiedziała wściekłym głosem.
Malfoy spojrzał ostro i dostrzegł jej łydkę. Wyraz jego twarzy zadrżał na ułamek sekundy, zanim ponownie przyjął swoją maskę obojętności.
- Nie spodziewałem się, że będziesz tak niezdarna - powiedział.
- Jesteś kompletnym draniem - powiedziała Hermiona, przywołując torbę i szperając w poszukiwaniu zestawu uzdrawiającego.
- Jednak większość waszego cennego Zakonu byłaby już martwa, gdyby nie ja - Draco parsknął na nią złośliwie. - Do tej pory zdążyłem stać się takim samym ich wybawcą, jakim Święty Potter nigdy nie będzie, i posiadam cię, więc naprawdę masz bardzo mało miejsca na narzekanie.
Hermiona poczuła, że blednie, kiedy wściekłość przepełniła jej pierś. Nienawidziła go. Nienawidziła go. Nienawidziła go i nadal go pragnęła, a to sprawiało, że nienawidziła go jeszcze bardziej.
Ale prawdopodobnie nienawidziła go najbardziej, bo miał rację co do Zakonu. Wojna w Wielkiej Brytanii po latach powolnych strat po ich stronie, znajdowała się obecnie w impasie. Zakon wciąż znajdował się w bardzo trudnej sytuacji, ale Voldemort odnosił coraz mniej zwycięstw, odkąd Malfoy zaczął dla nich szpiegować. Pomoc Draco zrównoważyła szalę wojny i on o tym wiedział.
Trzymał Zakon w garści.
To była jednak najbardziej krucha forma przetrwania, bo nie mieli pojęcia, czy pewnego dnia nie zdecyduje się po prostu odpuścić.
- Próbuję - powiedziała drżącym głosem, rozprowadzając maść na siniaki na swojej skórze. - Gdybyś dał mi jakieś ostrzeżenie, wzięłabym książkę i przećwiczyła kroki, zanim przyszłam. To nie tak, że celowo nie próbuję. Nie znam ich. Mógłbyś spróbować postawić na trochę więcej komunikacji.
Patrzył na nią gniewnie przez kilka chwil, po czym odwrócił wzrok.
- Cóż, teraz już wiesz… więc ćwicz.
Zniknął z gniewnym trzaskiem.
Hermiona została sama. Ściągnęła buty, żeby sprawdzić palce u nóg pod kątem złamań i zastanowić się nad tym, jaki niewiarygodny potrafił być Draco. Westchnęła i ukryła twarz w dłoniach.
Najgorsze było to, że tak naprawdę go za to nie winiła. Gdyby ktoś robił Hermionie to, co ona obecnie robiła Draco i najwyraźniej mu się to udawało, trudno byłoby jej nie urazić i nie chcieć też tego kogoś skrzywdzić. Musiało go to gryźć - ta wiedza i świadomość, że ona manipuluje nim emocjonalnie, a on nadal czuje do niej pociąg. To było dość okrutne, by rzeczywiście komuś to robić.
Szczególnie jemu.
Wszystko, czego się o nim dowiadywała, sprawiało, że zaczynała czuć się bardziej winna.
Przełknęła poczucie winy. Draco Malfoy był bronią obosieczną, tak samo gotową do ścięcia Zakonu, jak i do pomocy. Dopóki go nie opanuje, stanowi on zagrożenie.
To nie było tak, że jej się to podobało. Z pewnością on też musiał to wiedzieć.
Nie kłamała. Nie była nieszczera. Dlatego to działało. Poznanie jej motywu nie negowało autentycznej relacji, którą w jakiś sposób stworzyli. Dlatego to było takie okropne. To było prawdziwe, ale ona go broniła.
Opuściła chatę i aportowała się do księgarni, aby znaleźć książkę, która wyjaśniałaby kroki i techniki tańca walca wiedeńskiego.
W następnym tygodniu Draco był równie gburowaty, ale na tyle grzeczny, że założył inne buty. Kiedy przybyła, usiadła przed nim i przystąpiła do transmutowania swoich traperów do spacerów podczas zbioru składników w parę butów na niskim obcasie.
- Planujesz również nosić obcasy podczas pojedynków? - zapytał, unosząc brew, patrząc na nią. Jego wargi wykrzywiły się dość protekcjonalnie.
- Książka, którą przeczytałam, mówi, że powinnam opierać swój cięzar na palcach. Łatwiej przyzwyczaić się do kroków i płynności, jeśli moje stopy będą w odpowiedniej pozycji. Wrócę do zwykłych butów, gdy uznasz, że mam choć pozory wdzięku - powiedziała, unosząc podbródek.
- Potrzebujesz lepszych butów. Te mugolskie rzeczy, które nosisz, są bezużyteczne - powiedział z uśmiechem.
Hermiona zarumieniła się. Większość jej ubrań pochodziła z mugolskich pojemników z odzieżą przeznaczoną dla biednych. Trudno było tam znaleźć dobre buty w jej rozmiarze. Swoją obecną parę utrzymywała w jednym kawałku regularnie rzucając na nie Reparo.
Draco Dziany Palant Malfoy prawdopodobnie nawet nie wiedział, ile kosztuje para butów ze smoczej skóry.
- Są w porządku - powiedziała ostrym głosem. - To wszystko, na czym mi zależy.
Wstała.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, by zacząć wolniej, a dopiero potem przyspieszyć, to myślę, że będę w stanie nadążyć za tobą lepiej - powiedziała.
Draco przewrócił oczami.
- W porządku.
Nawet nie spojrzał na nią, kiedy wyciągnął ręce, a ona weszła między nie i zajęła pozycję. Była gotowa, kiedy wystąpił do przodu bez ostrzeżenia. Cofnęła prawą stopę i zrobiła krótki, szybki krok, pozwalając sobie na obrócenie się na jednej nodze, a następnie on zrobił długi krok do tyłu, gdy podążyła za nim lewą stopą.
Jak powiedział, był to niezwykle łatwy technicznie krok. Trudność polegała na szybkości i zaufaniu do prowadzenia Draco. Musiała zmusić się do rozluźnienia na tyle, by podążać za nim instynktownie, a nie reaktywnie.
Teoretycznie podążanie za nim nie było trudne - najwyraźniej nauczono go tańczyć. Miał doskonałą postawę i technikę i poruszał się z płynnością kota. Niestety, był także dupkiem, który celowo próbował uczynić taniec z nim tak nieprzyjemnym, jak to tylko możliwe, podczas gdy ona próbowała dostosować się do nowego kroku, który obejmował obracanie się jako para w kółko zgodnie z ruchem wskazówek zegara i poruszanie się w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara po pokoju.
Nadepnął na jej palce osiem razy w ciągu dwudziestu minut i Hermionie wydawało się, że kilka razy było to wręcz zamierzone.
- Na litość boską, Draco! - Hermiona kopnęła go ostro w goleń zaraz po tym, jak szczególnie boleśnie zmiażdżył jej prawą stopę. - Spędzimy znacznie mniej czasu tańcząc, jeśli tylko dasz mi szansę przyzwyczaić się do kroku. Jeśli złamiesz mi palce, potrwa to znacznie dłużej.
- Czy jest coś, co potrafisz zrobić, ale przy tym nie narzekać? - powiedział szyderczo, kiedy pochyliła się, by spojrzeć na obolałe stopy.
- Nie wiem. Jest? - powiedziała chłodno, wstając i prostując ramiona. Spojrzała mu w oczy, kiedy uniosła ramiona do pozycji walca, zanim on sam zdążył to zrobić.
Wyraz jego twarzy zamigotał i chwilowo się powstrzymał. Uśmiechnęła się szyderczo, a jego mina stała się na krótko mordercza, gdy wziął ją w ramiona i przysunął do piersi. Spojrzała na niego.
- Jeśli nie ma powodu, dla którego nie możesz, to być może moglibyśmy spróbować zatańczyć normalnego walca wiedeńskiego - powiedziała równym, ale lekko ostrym tonem. - W końcu to był twój pomysł. Im szybciej opanuję płynność, tym szybciej będziemy mogli wrócić do przeklinania się nawzajem.
- Pobożne życzenie - powiedział z chłodnym wyrazem twarzy.
Poruszał się wolniej. Hermiona w rzeczywistości nie była okropną tancerką, a po prostu skrajnie poza praktyką i w ramionach kogoś fizycznie rozpraszającego i osobiście złośliwego.
Po godzinie była w stanie podążać za nim z pełną prędkością, bez ranienia się nawzajem.
Wreszcie się zatrzymał.
- Wystarczająco dobrze. Zacznij myśleć o tym, jak wykorzystać płynność podczas pojedynków - powiedział, odgarniając włosy z twarzy i pocierając czoło.
- Dobrze. Będę po prostu szwędać się po salach do ćwiczeń. Jestem pewna, że nikt tego nie zauważy - powiedziała ostro Hermiona pomiędzy dyszącymi oddechami. Pociła się i czuła, jak koszula przylega do jej pleców między ramionami. Kosmyki jej włosów przylepiły się do jej szyi.
Malfoy wyglądał na stoicko niewzruszonego. Prawdopodobnie miał w całym ubraniu wplecione zaklęcia regulujące temperaturę, chociaż nadal wydawał się lekko spocić.
Hermiona szarpnęła swoją koszulę, aby przestała przyklejać się do jej torsu, i rzuciła zaklęcie chłodzące, zanim wyczarowała szklankę i trochę wody.
- To twoje życie - powiedział chłodno, po czym wyciągnął zwój. - Czarny Pan jest sfrustrowany wszystkimi ratunkami. Sussex pracuje nad czymś, aby temu zapobiec. Nie mam zbyt dużego dostępu do tego budynku, ale Zakon powinien zacząć przygotowywać się na ewentualność, że mogą nie być w stanie dłużej ratować ludzi.
Hermiona z trudem przełknęła ślinę.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że Dołohow jest tak wszechstronnie utalentowany - powiedziała w końcu.
- Nie jest - powiedział Draco, wyczarowując własną szklankę wody. - Teraz, gdy większość Europy jest w zasięgu ręki, Czarny Pan jest w stanie zgromadzić całkiem sporo ambitnych naukowców, kierujących się znikomą ilością zasad etycznych. Wiesz, Sussex wykracza poza rozwój klątw. Robią tam niezwykłe postępy w nauce, które można osiągnąć, gdy naukowcy mogą zrobić z obiektami swoich badań, co tylko zechcą.
Hermiona poczuła, jakby coś w niej pękło i zostawiło po sobie pustkę.
- Rozumiem… przypuszczam, że nie jest to zaskakujące. Podobne rzeczy działy się podczas mugolskiej drugiej wojny światowej.
Draco skinął głową i wyglądał na zmęczonego. Bardziej niż zmęczonego. Wyglądał tak, jakby jego dusza lśniła w jego srebrnych oczach, a wewnątrz był prawie przezroczysty.
- Skąd wiesz o drugiej wojnie światowej?
Jego oczy zabłyszczały twardo jak diamenty.
- Jak już wspomniałem, potrafię czytać. Dlaczego miałbym tego nie wiedzieć? To oczywiście podręcznik, z którego czerpie Czarny Pan. Propaganda przebiega równolegle. Ta sama taktyka. Nauczył się na błędach Hitlera; nie marnuje żadnych zasobów na Rosję i stara się unikać bezpośredniego sprowokowania MACUSY tak długo, jak to możliwe. Chociaż nie wiem, co zamierzają zrobić, jeśli spróbuje obalić Międzynarodowy Kodeks Tajności.
Hermiona skinęła głową.
- Próbowaliśmy sięgnąć po pomoc, ale najwyraźniej ludobójstwo nie jest wystarczającym powodem do interwencji. Wiesz, inne kraje muszą rozwiązywać własne problemy. MACUSA nie ma w swoich szeregach aurorów z całego świata. Nie przyjmą nawet naszych uchodźców. Nie bez co najmniej kilku lat, aby ich zweryfikować. Nawet dzieci. Najwyraźniej istnieje zbyt duże ryzyko sprowadzenia ekstremizmu Europy na ich ziemię, a nie mamy żadnych zapisów prawnych dotyczących większości najmłodszych…
Jej głos umilkł. Spojrzała na niego poważnie.
- Myślisz, że możemy wygrać, Draco?
Bardziej chciała usłyszeć tą odpowiedź od niego niż od kogokolwiek innego. Ron, Harry, Fred, a nawet Kingsley czy Moody… wszyscy kłamali lub wybierali optymistyczny pogląd na sprawy. Ale Draco Malfoy nie kłamał na ten temat. Z jakiegoś powodu była tego pewna. Czuła, że powie jej to, co naprawdę uważa za możliwe.
Westchnął i oparł się o ścianę.
- Czy to ważne, co myślę?
- Żyję wśród idealistów, ale jedyne co widzę, to coraz więcej ciał. Chcę usłyszeć zdanie kogoś, kto naprawdę wie, jak to jest, i nie wierzy, że optymizm w jakiś sposób zwiększa szanse.
- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że moim zdaniem twój Zakon jest w dużej mierze bandą kretynów. - Wyraz jego twarzy był gorzki. - Chociaż zauważyłem, że Shacklebolt i Moody czasami dokonują strategicznych wyborów, kiedy wiedzą, że ujdzie im to na sucho.
Rzucił Hermionie wymowne spojrzenie, na które odpowiedziała bez mrugnięcia okiem.
- Nie widzę tego, jak wygrywacie kontynuując działanie z polityką przeciwko używaniu Czarnej Magii. Z drugiej strony Potter jest idiotą, który wciąż żyje. Ma najbardziej nienaturalny talent do przetrwania, jaki kiedykolwiek widziałem. Ma też moc, jeśli byłby gotów z niej skorzystać. Jeśli sprowadzi się to do pojedynku między Czarnym Panem a Potterem, dałbym Zakonowi jedną do czterech szans, biorąc pod uwagę ciągle nieprawdopodobne szczęście Pottera. Ale jeśli wojna dotyczy czegoś więcej… - potarł czoło. - To wasze szanse są znacznie mniejsze… delikatnie mówiąc.
- Dlaczego więc nam pomagasz?
Uniósł brew, a wyraz jego twarzy stał się powściągliwy i kpiący.
- Nie sądzisz, że jesteś tego warta?
- O tak, twoja róża na cmentarzu. - Odwróciła wzrok, lekko prychając i poprawiła ubranie. - To dla mnie zdobyłeś te runy?
Jego oczy błysnęły przez chwilę, a potem potrząsnął głową.
- Więc dlaczego? - zapytała, przyglądając mu się.
Patrzył na nią, a jego twarz zamigotała. Wyglądał na zgorzkniałego. Rannego. Jego oczy kalkulowały wszystko przez kilka sekund, kiedy na nią patrzył, po czym wyraz jego twarzy stał się nieodgadniony.
- To nie ma znaczenia.
Hermiona zaczęła otwierać usta. Chciała się spierać, zwrócić uwagę, że to ma znaczenie. Że gdyby przestał być enigmatyczny, nie byłaby zmuszona nim manipulować. Ale nie mogła tego powiedzieć, a on już to wiedział. Niezależnie od jego motywu, nie ufał Zakonowi, że nie użyje tego przeciwko niemu.
Oboje wiedzieli, że Zakon to zrobi.
- Myślę że nie. - Westchnęła, a potem usiadła, aby transmutować ponownie swoje buty.
Przygotowywała się do wyjścia, ale spojrzała na Draco, kiedy była przy drzwiach. Opierał się o ścianę, a jego oczy oderwały się od niej, gdy się odwracała.
- Nie daj się zabić, Draco.
Patrzył na nią przez chwilę, zanim się uśmiechnął.
- Tylko dlatego, że poprosiłaś, Granger - odparł tonem ociekającym sarkazmem.
Wciąż opierał się o ścianę, kiedy zamknęła za sobą drzwi.
Ich wtorki składały się z dziwnego połączenia tańca i pojedynków. Draco z determinacją trenował ją, aż mogła robić płynne uniki i poruszać się tak, jak chciał. Miał rację. Taniec i pojedynki wymagały podobnego rodzaju zdolności reaktywnych i Hermiona szybko je opanowała.
Trochę ją zdenerwowało, kiedy zdała sobie sprawę, że jej ruchy i techniki rzeczywiście zaczęły przypominać charakter walki Bellatriks.
Prawie pomyślałaby, że robi się w tym dość przyzwoita, ale Malfoy nigdy nie używał swojej lewej ręki. Zastanawiała się, jak walczył, kiedy naprawdę się starał.
Przybywał czasami z widocznymi obrażeniami, ale chłodno odmawiał jej jakichkolwiek prób uzdrowienia.
Czas, który spędzali razem, stawał się coraz dłuższy. W treningach pojedynków zaczęli wprowadzać przerwy co pół godziny, aby się ochłodzić i nawodnić. Hermiona próbowała z nim porozmawiać, ale on głównie ją ignorował, a kiedy odpowiadał na jej pytania, wydawał się kłamać.
Czasami Hermiona była nagle wzywana przez Zakon po potyczkach, ale Śmierciożercy nie byli szczególnie skłonni do ataków wczesnym rankiem.
Napięcie wojny wydawało się być nieskończenie rozciągnięte, jakby krucha równowaga miała pęknąć w każdej chwili. Z napięciem między Hermioną i Draco było podobnie.
W grudniu poczuła się tak, jakby samo powietrze między nimi wibrowało, kiedy byli razem. Zły. Urażony. Zdesperowany.
Pojawiła się w nim przewaga. Jakby lekko erodował pod wpływem stresu. Nie była pewna, czy to po prostu stres wojenny, czy też ona się do niego przyczyniła.
Pewnego dnia pojawił się całkiem blady, z krwią kapiącą z lewej ręki. Prawie odgryzł jej głowę, kiedy ostatnio próbowała go wyleczyć, więc starała się to zignorować. Kiedy po pół godzinie przestał krwawić, w końcu obróciła się wokół niego, unikając klątwy i rzucając na niego zaklęcie diagnostyczne. Patrzyła na nie mniej niż sekundę.
- Ty idioto! - Była zmuszona przeturlać się po podłodze i rzucić się do salta, aby uniknąć gniewnej, szybkiej serii ogłuszaczy, które za nią posłał. - Nie możesz ignorować ukąszeń wampirów.
Wystrzeliła pół tuzina blokad pod jego stopy, a kiedy ich uniknął, podniosła różdżkę i udało jej się trafić go w czoło ogłuszaczem.
Upadł, a ona patrzyła ze zdziwieniem, prawie spodziewając się, że nagle usiądzie. Była zszokowana, że rzeczywiście udało jej się go uderzyć. Wtedy przyszło jej do głowy, że sukces prawdopodobnie miał więcej wspólnego z utratą krwi niż z jej talentami do pojedynków. Pośpiesznie rzuciła na niego kolejną diagnostykę.
Stracił niepokojącą ilość krwi. Został ugryziony gdzieś w ramię, miał krwotok wewnętrzny i otwartą ranę na boku.
Wyczarowała łóżko i lewitowała go na nie. Zawahała się tylko przez chwilę, zanim usiadła na krawędzi obok niego. Nawet nieprzytomny, Draco wyglądał na spiętego. Ostrożnie wyciągnęła rękę i dotknęła jego policzka. Potem przesunęła czubkiem palca między jego oczami, próbując pozbyć się zmarszczki stresu z jego twarzy.
Rzuciła zaklęcie, by rozpiąć jego szatę i koszulę, a następnie, wyćwiczonym zaklęciem częściowej lewitacji, podciągnęła go do góry tak, że opierał się o nią, po czym zrzuciła całe ubranie z jego ramion i pleców. Jego głowa opadła na jej ramię i nie mogła nie zauważyć blizn po runach. Przekształciły się w srebrne pasma na jego ramionach. Przesunęła po nich lekko palcami i poczuła magię. Zimną i nieubłaganą. Wyrytą w jego istocie. Magia lekko zadrżała pod jej dotykiem.
Jego skóra była niepokojąco chłodna.
Położyła go z powrotem na łóżku i przyjrzała mu się. Został ugryziony w biceps. Dwa głębokie nakłucia, które łatwo się zagoją. Poważniejszym problemem był jego tors pokryty głębokimi siniakami, które Hermiona rozpoznała jako efekt Expulso rzuconego z bliskiej odległości, prawdopodobnie z potyczki z Zakonem, która miała miejsce poprzedniej nocy. Miał rozcięcie na boku, które wyglądało na kilkudniowe, ale zaczęło ponownie krwawić z powodu ukąszenia wampira.
Przywołała torbę i wyjęła swój zestaw. Wlała kilka eliksirów do jego gardła i zabrała się do naprawy rany w boku.
Był idiotą i zrobiło jej się zimno ze zmartwienia, gdy zdała sobie sprawę, że nie leczyła jego ran. W przeszłości był w doskonałej kondycji fizycznej, kiedy pozwalał jej się leczyć.
Miał liczne blizny na ramionach i tułowiu, których wcześniej tam nie było. Patrząc na nie, mogła stwierdzić, że zamiast iść do uzdrowiciela, ignorował i zostawiał, by wyleczyły się same.
Być może nawet zwolnił swojego poprzedniego uzdrowiciela po tym, jak ten nie zaoferował mu żadnej ulgi przy runach. Nawet jeśli magia była niejasna, żaden wykwalifikowany uzdrowiciel nie mógł być takim ignorantem, by udawać, że nie ma opcji leczenia. Chyba że umyślnie to zaniedbał.
Powiedział, że ma nowego uzdrowiciela. Ilekroć oferowała mu uzdrowienie, nalegał, że ma kogoś, kto się tym zajmie.
Był celowo nieostrożny.
Może robił to, żeby się ukarać. Jeśli to ona sprawiała, że zachwiał się przed swoim… odkupieniem, czy cokolwiek to było. Hermiona przygryzła wargę. Być może celowo zaniedbał swoje fizyczne samopoczucie, aby się skupić. Albo… być może próbował sprawdzić swoje granice.
Starała się nie rozwodzić nad tą możliwością.
Wyciągnęła maść na siniaki i rozprowadziła ją na jego torsie, a następnie wymamrotała zaklęcia przy wszystkich jego bliznach, aby pomóc im się zagoić i nieco zblednąć.
Rzuciła kolejną diagnostykę i uważnie ją przestudiowała, aby upewnić się, że nie przeoczyła żadnych obrażeń.
Kiedy była już pewna, że nie ma nic innego, czym mogłaby się zająć, ujęła jego dłoń, splotła swoje palce z jego, a następnie przycisnęła wierzch jego dłoni do swojego policzka. Czekała, aż jego skóra powoli zacznie się nagrzewać, gdy zacznie działać eliksir uzupełniający krew.
Odgarnęła jego włosy z twarzy i wpatrywała się w nią, przemykając oczami po jego rysach i obserwując, jak kolor skóry powoli powraca.
Kiedy był już niezaprzeczalnie ciepły, cofnęła ręce, rzuciła zaklęcie czyszczące na jego ubranie i ponownie go odziała. Jego szaty miały w sobie ślad Czarnej Magii, jakby została ona wpleciona w materiał.
Wahała się, czy powinna zostać tam, gdzie była, czy przejść przez pokój, zanim go wybudzi.
Została.
Ledwo skończyła wypowiadać zaklęcie, zanim zerwał się, złapał ją za gardło i rzucił na materac, zanim zdążyła nawet krzyknąć ze zdziwienia. Jego dłoń pozostała na jej szyi i czuła, jak kilka spinek do włosów wbija się w jej czaszkę, gdy przyszpilał ją do materaca. Jego oczy były zdezorientowane, ale wyraz twarzy był wściekły. Ich nosy dzieliły zaledwie centymetry.
Patrzyła, jak jego twarz się marszczy, gdy ją rozpoznał i zdał sobie sprawę, że jest bliski jej uduszenia. Jego uścisk natychmiast się rozluźnił.
- Co do cholery, Granger? - Rozejrzał się wokół nich i wyglądał na jeszcze bardziej zdezorientowanego, gdy zdał sobie sprawę, że są razem w łóżku.
Patrzyła na niego, a jej serce waliło. Nawet nie przyszło jej do głowy, że może ją tak zaatakować.
- Byłeś ranny.
Oderwał rękę od jej szyi, a na jego twarzy pojawiła się wściekłość.
- Prawie cię zabiłem. Wtrącasz się…
Przerwała mu.
- Możliwe, że w jakiś sposób nie jesteś tego świadomy, pomimo tego, że powiedziałam ci o tym, ale jad wampira jest środkiem przeciwzakrzepowym. Miałeś kilka drobnych uszkodzeń wewnętrznych z potyczki z zeszłej nocy. Wykrwawiałeś się na śmierć wewnątrz i na zewnątrz.
- Zająłbym się tym w odpowiednim czasie - powiedział, ale jego oczy nie spotkały jej. Były niżej, na jej szyi. Jego dłoń przesunęła się do przodu i poczuła, jak jego kciuk muska jej gardło.
Zadrżała lekko i poczuła ukłucie w skórze, gdy jego palce przebiegły po jej szyi.
- Naprawdę? Kto miał cię wyleczyć? Bo muszę powiedzieć, że biorąc pod uwagę wszystkie nowe blizny zaśmiecające twoje ciało, myślę, że nowy uzdrowiciel, o którym ciągle wspominasz, jest oszustem.
Jego ręka znieruchomiała.
- Zdjęłaś moje ubranie?
- Tylko twoją koszulę. Nie bądź taki zdziwiony, jestem uzdrowicielką, Draco. To nie tak, że po raz pierwszy widziałam cię bez koszuli.
W jego oczach błysnęła wściekłość.
- Nie uzdrawiaj mnie bez mojego pozwolenia - mruknął niskim, złowrogim tonem.
Jego wściekłość była jawna, ale jej onieśmielenie zostało zrujnowane przez fakt, że jednocześnie delikatnie odwracał jej głowę, sprawdzając, czy jakkolwiek ją posiniaczył.
Hermiona poczuła, jak kącik jej ust lekko się wykrzywił, gdy go obserwowała. Pochylał się nad nią, zaciskając palce na jej szczęce, kiedy obracał jej głowę z boku na bok i delikatnie przesuwał kciukami po jej skórze.
Jej serce biło mocniej niż wtedy, gdy nagle ją przyszpilił.
- Staraj się nie umierać w mojej obecności, a nie będę czuła, że muszę. Nie chcę, żebyś mnie szkolił, kiedy jesteś ranny. Już to wiesz. - Jej ręka uniosła się i zacisnęła wokół jego nadgarstka, żeby go uspokoić. Jego oczy podniosły się i napotkały jej własne, a ona przyjrzała się mu poważnie. - Zdobądź uzdrowiciela, Draco. Dobrego. Wynajmij go na wyłączność i wzywaj go, gdy zostaniesz zraniony. Proszę. Proszę, znajdź uzdrowiciela.
Po prostu patrzył na nią i wydawało się, że jej serce zamarło od intensywności jego spojrzenia. Jej tętno waliło pod jego palcami i obserwowała, jak jego źrenice powoli się rozszerzają, połykając srebro jego tęczówek. Ciepło jego skóry wlewało się w nią i czuła jego oddech na swojej twarzy.
Jego twarz zbliżyła się nieznacznie. Jej serce biło tak mocno, że zastanawiała się, czy on to słyszy. Wstrzymała oddech, a jej palce zacisnęły się na jego nadgarstku. Wszystko było ciepłe, a oni byli tak blisko. On był tak blisko.
Pochylił głowę niżej, aż ich usta prawie się zetknęły. Potem się zaśmiał.
Wyrwał swoją rękę z jej dłoni i usiadł. Wyraz jego twarzy był zimny jak lód, gdy prychnął
- Czy naprawdę myślałaś, że cię pocałuję?
Hermiona spojrzała na niego.
Odchylił głowę do tyłu i gorzko zachichotał.
- Wiesz, zdumiewa mnie, że komuś takiemu jak ty udało się tak długo przyjaźnić się z Potterem i Weasleyem.
Hermiona wzdrygnęła się.
- Komuś takiemu jak ja?
Spojrzał na nią i uniósł brew. Wyraz jego twarzy był niewzruszony, ale widziała urazę w jego oczach.
- Ktoś bez granic, których nie może przekroczyć. Biorąc pod uwagę prawość Pottera i Weasleya, spodziewałbym się, że do tej pory powinno się to dla ciebie zakończyć.
Hermiona spojrzała na niego, a jej usta drgnęły. Mocno je zacisnęła. Uśmiechnął się i lekko przekrzywił głowę.
- Co? Myślałaś, że miałem na myśli twoją krew?
Spuściła oczy. Tak, założyłaby się o to. Nic dobrego nie wynikłoby z przyznania, że miał rację. Jej bezwzględność zasadniczo zakończyła już jej przyjaźń z Harrym i Ronem.
Usiadła i sięgnęła do tyłu, żeby poprawić spinki przytrzymujące jej warkocze.
- Byłeś pierwszą osobą, która nazwała mnie szlamą.
Draco pokręcił głową z lekkim niedowierzaniem.
- Z pewnością przynajmniej wiesz choć tyle, że w tej wojnie nie chodzi o czystość krwi.
- Wiem, że tak nie jest. - Podniosła brodę. - Ale wydaje się, że większość czarodziejskiego świata tego nie zauważyła.
Poprawił szaty i wzruszył ramionami. Maska została ponownie założona. Wyraz jego twarzy był gnuśny i arystokratyczny. Hermiona patrzyła na niego, próbując wchłonąć głęboką sprzeczność, którą był Draco Malfoy. Morderca. Szpieg Zakonu. Dziedzic czystej krwi. Hobbysta mugolskiej filozofii i historii. Generał śmierciożerców.
Im więcej o nim wiedziała, tym mniej go rozumiała.
Oparł się o wezgłowie łóżka i spojrzał na nią.
- Wojna wymaga łatwych skrajności. Zmienności. Kiedy mówię, że nazywam się Malfoy, natychmiast włączam się w kontekst historii. Imię Malfoy ma w Anglii prawie tysiącletnią historię. Ludzie wiedzą, kim są moi rodzice, moi dziadkowie i moi pradziadkowie. Mamy całe księgi historyczne i korytarze ze świadomymi portretami, aby nieść i zachować to dziedzictwo. Ale ty… Twoja historia rodzinna jest tak niejasna jak zabłocona kałuża. Nikt nie wie, kim są twoi rodzice, jakie rodzaje chorób genetycznych możesz nosić, ani jaki może być twój magiczny potencjał.
Przechylił głowę na bok i spojrzał na nią od stóp do głów, jakby oceniał konia.
- Łatwo jest być podejrzliwym wobec ludzi, o których nic nie wiesz. Kiedy coś jest przerażające, łatwo to nienawidzić. Mugolacy z dziwnymi ubraniami i elektrycznością. Te plotki o waszej dziwnej broni. Twoi rodzice są powodem, dla którego świat czarodziejów był zmuszony żyć w cieniu tajemnicy przez setki lat. Jednak w chwili, gdy mugol okaże cień zdolności magicznych, powinniśmy powitać go w naszym świecie, aby mógł naruszać nasze tradycje i kraść nam pracę.
Hermiona prychnęła i odwróciła się tak, że znów byli bliżej siebie. Oczy Draco rozszerzyły się na chwilę, zanim stłumił swoje zaskoczenie. Hermiona zamknęła przestrzeń między nimi i spojrzała na niego.
- Czy to dlatego nienawidziłeś mnie w szkole, Draco? Ponieważ miałam ukraść ci pracę?
_____
Wszelkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.
_____
Cześć!
Jeszcze raz przepraszam za taką obsuwę z rozdziałem. Całą noc uczyłam się na egzamin na studia i zasnęłam :/
Ale... ZDAŁAM!
Wszelkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.
_____
Cześć!
Jeszcze raz przepraszam za taką obsuwę z rozdziałem. Całą noc uczyłam się na egzamin na studia i zasnęłam :/
Ale... ZDAŁAM!
Nie no, kisne xD Po prostu kisne z tego rynku pracy xD Faktycznie, to był znakomity powód do tego, żeby ją znienawidzić xD Cholerna mugolka weszła w magiczny świat po to, żeby zabrać Malfoyowi pracę xD Jaką trzeba czuć urazę, żeby nazywać kogoś szlamą przez tyle lat… A to wszystko z powodu pracy! Przecież to jest niedopuszczalne xD Ale cieszę się, że zaczęli się coraz bardziej na siebie otwierać. Czują się coraz pewniej w swoim towarzystwie. Choć Draco jak widać nie do końca się to podoba. Chciałby trzymać możliwie największy dopuszczalny dystans, ale to niemożliwe. Zresztą sam sobie wymyślił te lekcje tańca xD Cóż, kontakt fizyczny jest niezbędny… Ale chociaż ruchy Hermiony się poprawiły i nie jest cholernym pingwinem xD Czy Draco Malfoy uczył się tańczyć? No jasne! Przecież to pieprzony arystokrata! Pewnie jak tylko nauczył się chodzić, to Narcyza i Lucjusz zapisali go na lekcje xD No ale w końcu jego arystokratyczne umiejętności się na coś przydały xD A… No i niezły kłamczuszek z niego jest! Żeby tak perfidnie Hermionę okłamywać, że ma uzdrowiciela, kiedy go nie ma! Co on sobie wyobraża?! Chce się tym katować? Karać za to, że ewidentnie zaczyna coś do niej czuć i nie potrafi sobie z tym poradzić? Draco do cholery! Przestań zachowywać się jak dzieciak. Pokochałeś ją? Zaangażowałeś się bardziej niż się spodziewałeś? Wielkie mi halo… Może i czasy są niefortunne, ale miłość nie wybiera ani czasu, ani miejsca.
OdpowiedzUsuńPS. Gratuluję! Mówiłam, że będzie dobrze :D
Wyobraziłam sobie Draco w rajtuzach na takiej sali baletowej w jakimś fikuśnym wdzianku...
UsuńJa po przeczytaniu tego komentarza również to sobie wyobraziłam i chce sobie to odwyobrazić 😂😂
UsuńHahaha xD Padłam 😂 W sumie nie pomyślałam nawet o takiej formie lekcji tańca, w której mógłby wziąć udział 🙈 Ale to byłby naprawdę interesujący widok 😁
UsuńJa jak myślę o tańcu z ciotka i to z tą to nie dziwne że Draco ma złe wspomnienia
UsuńKażdy by miał. O ile potrafię sobie wyobrazić Draco w getrach, to już tańczącego z Bellą nie
UsuńO nie! 🙈 Wyobraziłam sobie jak Draco tańczy z ciotką, oboje elegancko ubrani, a w pewnym momencie Bellatrix wykonuje skok taki jak był w Dirty Dancing, wiecie ten co na początku się im nie udawał i ćwiczyli go nawet w wodzie. W każdym razie wyobraziłam to sobie i nie. Po prostu nie. 🙈
UsuńLASKI JA TU W PRACY SIEDZĘ I KWICZĘ DO TELEFONU JAK GŁUPIA
UsuńTańczący Draco w rajtkach będzie mi się teraz śnił po nocach XDD
And I've had the time of my life xD Jezu, chciałabym to zobaczyć xD Bella w różowej sukience i wgl 😂
UsuńNie ma za co. 😉😂
UsuńPłaczę 😂😂😂 Elojza kocham Cię normalnie za tą wizję ❤
UsuńO Boże, teraz i ja siedze w pracy i ryję do kompa, hahahah, Elojza, miszczu <3
UsuńPo pierwsze gratuluję zdanego egzaminu! 🥳
OdpowiedzUsuńPoza tym uwielbiam tego sarkastycznego Draco ( chyba dlatego, że też na co dzień jestem sarkastyczna 😅 ).
Ciekawi mnie, kiedy te wszystkie lody zostaną przełamane i będą potrafili ze sobą normalnie rozmawiać i kto wie? Może naprawdę kiedyś będą mogli być szczęśliwi we dwoje bez wojny, bez uprzedzeń, bez tego całego chaosu.
Też bym tak chciała ale po wcześniejszych rozdziałach i to co się tam stało to chyba już nigdy nie będzie tak normalnie... To co przeszli wojna i te wydarzenia..
UsuńDziękuję <3 Sarkastyczny Draco jest wspaniały, zdecydowanie podzielam twoją sympatię do niego :D
UsuńLody zostaną przełamane... niebawem. Jeszcze trzeba troszkę poczekać, ale jak się już złamią to... będzie się działo :D
Pozdrawiam cieplutko! :*
Oj no ciekawe w jakich okolicznościach się złamią 😁
UsuńMyślę, że ta wojna w obojgu zostawi ślady na zawsze 😊
Przypomniała mi się Katniss i Peeta i może oni też właśnie będą dla siebie taką nadzieją po traumie 😊
Dokładnie Ann myślę że nie skończy się na tym " j żyli długo i szczęśliwie "tylko i żyli.... tutaj już będzie happy end jeżeli oboje przeżyją
UsuńCzytam komentarze i muszę napisać że moim zdaniem Hermiona nie jesr tutaj całkiem bezbronna i bez winy. Czuje się trochę dziwnie jak czytam o niej jest całkiem inna w tym opowiadaniu niż s winnych. To nie tak że ja nie lubię czy coś po prostu jakie dziwne uczucie... też tak uważacie? Dla mnie jest taka bez uczuć... jakoś bardziej żal mi Draco to ile musi przejść i jak cierpi. Chętnie poczytam zdanie innych... To jest na prawdę super opowiadanie i robisz świetna robotę z tłumaczeniem, próbowałam sama coś tłumaczyć i pisać i stwierdzam że tłumaczenie jesr 10 razy cięższe niż pisanie własnych opowiadań. Więc duże podziękowanie❤❤❤ moje założenie że przeczytam jak będzie całość juz dawno upadło teraz od rana czekam na kolejne rozdziały
OdpowiedzUsuńI oczywiście gratulacje zdania teraz studia online są jeszcze trudniejsze...
Hermiona tutaj to dość ciężka osobowość i dobrze zauważyłaś - też nie jest bez winy. Ale lubię ją taką ;)
UsuńI dziękuję <3
I NAJWAŻNIEJSZE: WITAM PONOWNIE, bo dawno cię tutaj nie widziałam <3 :*
Jestem kilka razy dziennie ale jakoś nie mogę ubrać w słowa to co myślę o tym opowiadaniu... to ciężkie opowiadanie dużo emocji
UsuńI takie techniczne pytanie bo wcześniej jak klikałam na komentarze to mnie przeniosło na pierwsze i dobrze się czytało A teraz już tak nie ma. Czy to mój telefon szwankuje czy nowa szafa graficzna?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie to kwestia nowego szablonu - niestety nie umiem tego naprawić :(
UsuńRak tylko pytam po prostu byli to ułatwienie dla mnie kiedy chciałam czytać komentarze. Chociaż teraz szablon jest bardzo przejrzysty i bardzo dobrze się czyta na komputerze
UsuńGratuluje kochana !!! Oby tak dalej! Dużo jeszcze masz egzaminów ?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle sztos!
Dziękuję! <3 Ten był ostatni - dlatego tak strasznie się nim stresowałam :D :*
UsuńGratuluję zdania egzaminu :) (teraz można odpoczywać :P)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super :D :D Śmiechłam na końcu z tą pracą xD
Oczywiście czekam na dalszą część :)
Dziękuję :*
UsuńMnie ten fragment z pracą śmieszy nieludzko za każdym razem XD
Konkurencja na rynku pracy... XD Niczym żarty moich znajomych na studiach XD
Pozdrawiam cieplutko! :*
Gratuluję zdanego egzaminu :) Draco tak się wzbrania sam przed sobą, mam nadzieję, że niedługo już się trochę ogarnie, bo ileż można żyć w zaprzeczeniu
OdpowiedzUsuńDziękuję! :* W końcu zdana sesja :D
UsuńA Draco już powoli, powoli zacznie dochodzić do pewnych wniosków. Biedny czasu potrzebuje :(
Pozdrawiam cieplutko! :*
Ale tu było chemii!!! ❤
OdpowiedzUsuńPoczątek zupełnie niespodziewany, ale no taka nauka do pojedynkowania jest ekstra, jednak trzeba mieć grację i wyczucie 😊
Te ich spojrzenia, ta niepewność, ta odległość i bliskość zarazem jest tak wciągająca! Razem z Hermioną zastanawiam się na motywami i możliwymi sceniariuszami Draco i tego co zrobi...
Jest tak skomplikowany tutaj, że odkrycie tej tajemnicy to naprawde będzie wisienka na torcie 🍒
Hermiona już zwraca się do niego po imieniu, on nadal zachowyje dystans i jest momentami jak spłoszone zwierzę. Zbliża się a jednocześnie ucieka gdu jest za blisko....
Vera gratuluję egzaminu 😘
Ann, ty nawet nie wiesz ile jeszcze tu będzie chemii :o (poczekaj na pojedynki walki wręcz... ;) )
UsuńTe podchody jeszcze chwilkę potrwają, ale uff.. będzie to tego warte :D
Dziękuję! :* ❤️
Pozdrawiam cieplutko! :D
Prawda! Aż kipi w tym rozdziale! I ciesze się, że jednak Hermiona jest odważna i nie daje się zbyć jego odpychającymi tekstami :D To mi się w niej najbardziej podoba :)
UsuńGratuluję zdanego egzaminu.
OdpowiedzUsuńPoza tym:
⭐❤️
Dziękuję!!! :*
Usuń❤️❤️❤️
Mam nadzieję, że nie tylko ja wybuchnęłam śmiechem na jego stwierdzenie o podbieraniu pracy - jakby ktoś mu bronił się wyszkolić i zostać fizykiem jądrowym! Co za żałosna wymówka. Dobrze, że kolejny rozdział już na mnie czeka, bo nie mogę się doczekać jego reakcji... Chociaż zapewne się od niej odsunie. I co to za akcja z "prawie pocałunkiem" i jego szyderstwem chwilę po? Ten koleś ma nie po kolei w głowie od nadmiaru wrażeń, słowo daję. Rozumiem, że chce ją od siebie maksymalnie odsunąć, ale za dużo w nim sprzeczności, żeby to się miało wiarygodnie udać ;) Wyłazi z niego turbodebil w takich sytuacjach... Chociaż tyle zaplusował, że postanowił zacząć uczyć Hermionę tańca, żeby łatwiej jej szło w pojedynkach, ale tutaj też mam moralną wątpliwość, na ile to było rzeczywiście potrzebne, a na ile upiekł sobie dwie pieczenie na jednym ogniu, przy okazji móc trzymać ją w ramionach. Tylko te "przypadkowe" kopnięcia i nadepnięcia, ale niektórzy faceci lubią takie końskie zaloty... ;P Ach, no i podpisuje się pod jego komentarzem Zakonu i Pottera - tym bardziej idiotyczne jest to, jak zginął :/
OdpowiedzUsuńGratuluje zdanego egzaminu! <3
Mała.
Kto zginie Malfoy??? Jeżeli tak to ogromne dzięki za WIELKI SPOJLER. Po prostu uwielbiam jak ludzie się chwilą tym że już przeczytali szkoda że niektórzy chcieli się sami dowiedzieć jak to się skończy tym bardziej że opowiadanie jest w trakcie i nie każdy na tyle zna angielski że mógł sobie sam przeczytać a jeszcze jest tyle rozdziałów przed nami.... Jeszcze nigdy nie byłam zła na siebie za to że pisałam komuś pod opowiadaniem komentarze bo może bym tego nie zobaczyła.. . A takto mam zniszczony koniec. Jestem tak wściekła że właśnie lecą mi łzy🙃 Obłędna wiadomość
UsuńJeju, co, nie! Malfoy nie zginie przecież XD
UsuńHahahah mam dzisiaj zły dzień i mój zjebany mózg po przeczytaniu ostatniego zdania zrozumiał: Hej Malfoy umrze przez zjebany zakon 😂 a ja od razu co... emocje górą, w ryk że jestem głupia że wgl to przeczytałam XDD Niestety moją domeną jest to że czy przy filmach czy opowiadaniach emocjonujące się jak mało kto hahah w prawdziwym życiu mam odwrotnie 😂 ale cóż czy tak będzie czy nie pogodziłam się że to opowiadanie jest nie przewidywalne i za to takie zajebiste 🖤 a ja po prostu zacznę omijać komentarze i będę patrzeć z zamkniętymi oczami 😂 więc proszę o wybaczenie za ten jakże głupi komentarz XDD
UsuńCzy ktoś jeszcze w tym widział scenę "Piękna i Bestia"? Jeszcze ten strój Bestii przełożyć na Draco to już w ogóle piorunujące wrażenie haha :)
OdpowiedzUsuń