Sierpień 2002

Hermiona siedziała na kamieniu na plaży, czekając, aż Kingsley wezwie ją, by podała więźniowi porcję Wywaru Żywej Śmierci. W myślach w kółko odtwarzała poprzednią noc, szukając wszystkiego, co mogła przegapić.

Po dalszej analizie całej nocy doszła do wniosku, że jej osoba z pewnością pociągała Draco do pewnego stopnia. W końcu nazwał ją śliczną, porównał do róży na cmentarzu i twierdził, że jest ślepy. Prychnęła słabo i zastanawiała się, czy kiedykolwiek przyznałby się do czegoś takiego, gdyby nie wypił swojej trzeciej butelki Ognistej Whisky.

W życiu brakowało mu intymności. Niezależnie od tego, czy spełniała jego ogólne standardy atrakcyjności fizycznej, nadal był wobec niej wrażliwy emocjonalnie.

Uznała również, że prawdopodobnie najlepiej byłoby, gdyby nie uprawiali seksu.

Jego obecne zainteresowanie było jak rozpalający się płomień: za dużo paliwa, zdusiłaby go. Teraz, kiedy wydawało się niezaprzeczalne, że przyciągnęła jego uwagę, musiała poruszać się ostrożnie. Kluczem byłoby staranne przekształcenie tego w coś, czego nie mógłby kontrolować. W coś, przed pragnieniem czego nie mógłby się powstrzymać.

To zajmie trochę czasu.

Draco był cierpliwy. Był gotów kłamać, manipulować, mordować i wspinać się tak wysoko, jak to konieczne, aby dostać to, czego chciał. Zemsta - odkupienie, czy cokolwiek, na czym opierał się jego sojusz z Zakonem - było czymś, na co był gotów czekać. Będzie cierpiał i poświęcał się tak długo, jak długo mu to zajmie.

Próba skierowania ku sobie ambicji i podstępnie obsesyjnej natury była przerażającym ryzykiem. Jak powiedział Severus, było tak samo prawdopodobne, że ​​zniszczy Zakon, jak go uratuje.

Czuła, że ​​na tę myśl zaczyna lekko panikować. Jej pierś zacisnęła się i poczuła się tak, jakby oceaniczny wiatr kradł jej oddech. Opuściła głowę między kolana i zmusiła się do powolnego wdechu.

Mogła to zrobić. Mogła to zrobić, bo musiała to zrobić. Bo nie było innego sposobu na wygranie wojny.

Sama myśl o możliwości kontrolowania go, do tej pory wydawała się być urojeniem i swego rodzaju teorią.

Pomysł, że mogłaby kupić wojnę swoją… emocjonalną intymnością, wydawała się być całkowicie absurdalna, dopóki nie poczuła, że ​​pogrąża się w głębokim nurcie niepohamowanej uwagi Malfoya.

Był tak opanowany, nawet gdy był pijany. Nawet kiedy ją pocałował. Nie spieszył się, ani nie był zbyt nachalny. Jego pasja nie była nagła. To był tlący się ogień. Rodzaj płomienia, który wyrastał potajemnie, niczym głęboko w ziemi, rozprzestrzeniając się i czekając, zanim nabierze siły, niszcząc świat powyżej. Podejrzewała, że płonął w swoim wnętrzu głębiej, niż nawet on sam był tego świadomy.

Starannie przedstawiła sobie swoją akcję w pamięci.

Będzie bardziej ostrożny, kiedy ją zobaczy następnym razem. Prawdopodobnie spróbuje ją odepchnąć i odtworzyć dystans. Może to zagra na korzyść Hermiony.

W końcu nie było większej pokusy niż zakazany owoc. Im więcej o niej myślał - o tym, że powinien na nią uważać, o tym, jak nie powinien jej mieć - to tym bardziej ona go pochłaniała. Tym bardziej by jej chciał.

Fakt, że ona również go chciała...

Hermiona przełknęła i nerwowo skubnęła paznokieć.

Ona też by tego użyła. Gdyby napięcie było prawdziwe po obu stronach, utrudniłoby jego opór. I tak nie wiedziała, jak to udawać. Była zbyt niedoświadczona. Poczucie tęsknoty, które czuła, znalazło się w jej repertuarze.

Uśmiechnęła się gorzko do siebie.

Prostytuowała swoją duszę, by wygrać wojnę. Używanie uczuć jako waluty powinno być jeszcze łatwiejsze.

Powinno...

W jakiś sposób racjonalizacja rzeczy nie zawsze powstrzymywała ludzi przed krzywdą.

Jej uwagę przykuł ostry dźwięk chrzęszczących kamieni. Odwróciła się i zobaczyła zbliżającego się Billa.

- Kingsley wysłał mnie, żebym cię odnalazł. Skończył przesłuchanie - powiedział Bill.

Hermiona spojrzała na niego. Wojna postarzyła najstarszego chłopca Weasleyów. Żwawy, chłodny Łamacz Klątw zmienił się w twardego i zamyślonego mężczyznę.

Bill był tym, który był na misji z Arturem, kiedy ten został przeklęty. Poczucie winy coś w nim stłumiło. W swojej pracy był zimny, niezawodny i mechaniczny, a praca była wszystkim, co robił. Hermiona czasami konsultowała się z nim w sprawie badań nad klątwami. Nigdy nie było między nimi żadnych pogawędek, żadnych żartów ani bezmyślnych uwag. Nawet Severus był bardziej przystępnym rozmówcą.

Hermiona wstała i ruszyła za nim. Kiedy szli plażą, Bill nagle zatrzymał się i spojrzał na nią.

Hermiona czekała.

- Gabrielle… - zaczął Bill, a potem zawahał się. - Fleur się martwi.

Hermiona nic nie powiedziała. Nie miała pojęcia, co mogłaby powiedzieć o dziewczynie.

- Co ona właściwie robi? - zapytał Bill.

- Przechwytuje posłańców, których Tom wysyła do innych części Europy - powiedziała ostrożnie Hermiona.

- Wiem to. Ale jak?

- Nie powiedziała mi - powiedziała Hermiona. - Musiałbyś zapytać ją lub Kingsleya.

- Myślę, że ich pieprzy - powiedział nagle Bill. Cała jego twarz wydawała się być wyrzeźbiona z kamienia. - Myślę, że ich pieprzy, a kiedy śpią, wiąże ich i torturuje.

Hermiona zacisnęła usta i nic nie powiedziała.

- Nie wiem - powiedziała w końcu Hermiona po długiej przerwie. - Ja tylko leczę sprowadzonych jeńców. Nie jestem informowana o żadnych stosowanych przez nią metodach.

Bill wyraźnie zacisnął szczękę. 

- Dużo leczenia?

Hermiona drgnęła i potarła nos.

- Nic trwałego - powiedziała cicho.

Stał przez chwilę w milczeniu, zanim zaczął kontynuować swój spacer. Hermiona poszła za nim z powrotem do schodów przy plaży.

Kiedy weszła do sali, więzień nadal był pod silnym wpływem Veritaserum. Osunął się na krzesło, z głową odchyloną na bok.

Hermiona podeszła i rzuciła na niego zaklęcie diagnostyczne.

- Zwyciężymy. Zamierzamy wygrać. Umrzesz. Wszyscy zginiecie… - mamrotał pod nosem.

Hermiona przeanalizowała diagnostykę i odkryła, że ​​Kingsley wraz z eliksirem prawdy podał mu jakiś rodzaj halucynogenów. Spojrzała ostro na biurko, przy którym Kingsley zapisywał swoje notatki.

- Reakcja chemiczna tych eliksirów może spowodować permanentną manię i obsesyjne zachowania - powiedziała z naganą. - Powinieneś był to ze mną skonsultować.

Kingsley spojrzał na nią.

- Konsultowałem się z naszym drugim mistrzem eliksirów - powiedział spokojnie. - Przesłuchania nie są twoją specjalnością. Ten znał oklumencję. Wymagał dodatkowych środków.

Hermiona ugryzła się w język i odwróciła do więźnia. Jego mózg wykazywał oznaki skrajnego stanu zapalnego. Zaklęła pod nosem i przeszukała torbę w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zneutralizować skutki. To była niezwykła reakcja - bez swojego pełnego zapasu eliksirów miała ograniczone możliwości przeciwdziałania temu procesowi.

Doszła do wniosku, że esencja z destylowanego śluzu żądlibąka w połączeniu z kroplą syropu ciemiernika miałaby działanie chłodzące na mózg. Szybko połączyła je w fiolce, a następnie odchyliła głowę więźnia do tyłu, aby mu to podać.

Jego oczy były wywrócone do tyłu, a kiedy dotknęła fiolką jego ust, zacisnął oczy i zamknął rozchylone wcześniej wargi.

- No już - powiedziała łagodnie Hermiona. - To pomoże twojej głowie.

Otworzył oko, żeby przez chwilę na nią spojrzeć, po czym otworzył oba. Patrzyła, jak jego źrenice nagle się rozszerzyły, a jego wzrok skupił się na niej uważnie.

- Pamiętam cię - powiedział. - Jesteś suką Pottera.

- Musisz to wziąć albo zaryzykujesz trwałym uszkodzeniem mózgu - powiedziała Hermiona niewzruszona.

Rozchylił usta i wypił miksturę, po czym syknął i lekko potrząsnął głową. Hermiona powtórzyła diagnostykę i patrzyła, jak zapalenie szybko ustępuje.

Spojrzała z powrotem na jego twarz i zobaczyła, że ​​źrenice zwęziły się w małe kropki pośrodku jego tęczówek. Jego wzrok wciąż był utkwiony w Hermionie w sposób, który szybko ją zestresował.

- Jak się czujesz? - zapytała.

- Zimno… mój mózg jest zimny. Mój mózg jest zimny, ale twój widok od razu rozgrzewa resztę mnie - powiedział nieco śpiewnym tonem.

Nagle rzucił się do przodu, a jego zęby zatrzasnęły się w powietrzu, gdy Hermiona szybko się cofnęła. Zaśmiał się.

- Kim myślisz, że jesteś? Wilkołakiem? - powiedziała ostro. Pytanie było retoryczne, gdyż odczyty diagnostyczne pokazałyby ewentualną likantropię.

Zachichotał. Jego twarz nadal była oszołomiona wpływem Veritaserum, ale jego oczy pozostały utkwione w Hermionie.

- Nie jestem wilkołakiem, ale cię zapamiętam - powiedział. - Kiedy przegrasz tę wojnę, będę o tobie pamiętać. Zamierzam zabić tę blond sukę, ale myślę, że zapytam Czarnego Pana, czy mogę cię mieć. Mógłby chcieć utrzymać cię przy życiu. Ja utrzymam cię przy życiu.

Jego oczy przesunęły się po Hermionie, a ona zadrżała. Zaczęła żałować leczenia jego potencjalnego zapalenia mózgu. Coś w szybkim sposobie, w jaki przeciwdziałała halucynogenom, wydawało się zablokować obsesyjną tendencję, o którą się martwiła.

- Wystarczy, Montague! - powiedział ostro Kingsley, wstając i podchodząc.

Hermiona obejrzała się, w końcu rozpoznając więźnia. W Hogwarcie był kilka lat nad nią. Graham Montague.

- Mamy od niego wszystko, czego potrzebowaliśmy - powiedział Kingsley, zbierając kilka zwojów pergaminu. - Możesz go uśpić.

Hermiona skinęła głową i oszołomiła Montague’a. Jego oczy wciąż były utkwione w jej twarzy, kiedy opadł do tyłu.

Kiedy skończyła przygotowywać go do zastoju, pocieszała się, że nawet jeśli Zakon przegrałby wojnę, jest mało prawdopodobne, by jaskinia kiedykolwiek została odkryta. Nigdy więcej go nie zobaczy.

Kiedy podała mu Wywar Żywej Śmierci, przekazała Montague’a Billowi, a następnie udała się z powrotem na Grimmauld Place.

Draco nie zostawił żadnego zwoju z informacjami, kiedy wróciła do chaty tego wieczoru. Stała tam przez kilka minut, zastanawiając się, czy nie pojawi się, żeby kazać jej obejrzeć blizny.

Po dziesięciu minutach oczekiwania wyszła.

Nie była pewna, co to znaczy. Możliwe, że nie było żadnych nowych informacji, ale nie mogła złagodzić uczucia niepokoju, że to jego odpłata za poranek. Próbowała się nie stresować i zapewniła samą siebie, że gdyby miał coś pilnego, wspomniałby o tym wcześniej.

Nie musiała już leczyć Draco każdego wieczoru, przez co jej postępy wydawały się być utrudnione. Zauważyła, że ​​często o nim myśli. Nie strategicznie. Zastanawiała się, co u niego, albo czy blizny go irytują.

Ponownie oceniała i analizowała ich obściskiwanie się i jego następstwa, aż poczuła się, jakby była lekko szalona.

Niejednoznaczność w tym wszystkim drażniła jej umysł. W tym tygodniu trudno jej było się skupić lub spać.

Zrezygnowała z używania swojego pokoju do spania. Harry i Ginny regularnie zajmowali go przez całą noc. Harry spał, kiedy był z Ginny. Właściwie, tylko wtedy mógł spać spokojnie. Efekt był spektakularny. Jego nastrój ustabilizował się w sposób, w jaki nie mógł od lat, a Hermiona rzadko spotykała go w salonie w nocy. Stres, który niszczył go od wieków, wydawał się złagodnieć po raz pierwszy od śmierci Dumbledore'a.

Hermiona zaczęła sypiać w jakimkolwiek pustym łóżku, jakie mogła znaleźć, lub w salach treningowych. Wciąż ćwiczyła i sumiennie budowała swoją wytrzymałość.

W następny wtorek była tak zestresowana, że ​​zanim aportowała się do chaty, wypiła dawkę eliksiru uspokajającego. Nie miała pojęcia, co mógłby zrobić Draco.

Kiedy dotarła do chaty, zaczęła huśtać się lekko na palcach stóp, czekając. Wtedy zdała sobie sprawę, że na stole leży zwój.

Patrzyła na niego przez chwilę, zanim podniosła go i rozłożyła. Naloty na nadchodzący tydzień. Przeciw-klątwy.

Nic, co byłby skierowane do Hermiony.

Nie żeby spodziewała się, że zostawi jej osobistą notatkę.

Westchnęła słabo i wyszła.

Nie widziała go przez cały sierpień.

Martwiła się tym. Celowa cisza między nimi dręczyła ją. Wciąż analizowała to, co się stało, kwestionowała swoje wnioski i wyciągała nowe. Może wszystko zepsuła. A może jej unikał, bo bał się tym, jak go kusi.

Wahała się. Czy to był dobry, czy zły znak?

Najgorsze było to, że za nim tęskniła. Nienawidziła przyznawać się do tego przed sobą, ale czuła się zmuszona. Leczenie jego ran stało się znaczącym aspektem jej codziennego życia. Kontakt z nim stał się znaczącym aspektem jej życia. Gdy wszystko nagle się skończyło, dotkliwie odczuła brak jego obecności. Nie miała przy sobie wielu ludzi, z którymi spotykałaby się regularnie.

Wciąż odtwarzała wszystkie ich przeszłe interakcje. Nieustannie przewartościowywała go i całe jego zachowanie. Miała obsesję, ale nie wiedziała, co innego robić. Był potrzebny Zakonowi.

Musiała mieć na jego punkcie obsesję. To była jej praca.

Jednak nie musiała za nim tęsknić i wmawiała to sobie sobie stanowczo. To była osobista porażka.

Nadszedł wrzesień, a on nadal po prostu zostawiał zwoje bez pojawiania się.

Hermiona poczuła się złamana.

Nie wiedziała, co powinna zrobić.

Oczywiście było to mądre posunięcie z jego strony. Gdyby była na jego miejscu, prawdopodobnie sama by to zrobiła. Ale to nie rozwiązywało problemu tego, co Hermiona miała z tym zrobić.

Poszukiwała składników i odwiedzała chatę z coraz mniejszą nadzieją.

Jak wcześniej ostrzegł ją Malfoy, na coraz większych obszarach Anglii umieszczano osłony przeciw aportacji. Przez tygodnie Hermiona próbowała omijać te tereny i poszukiwać składników gdzieś indziej, ale w końcu osłony objęły wszystkie obszary, w których znajdowały się poszukiwane przez nią składniki. Próbowała znaleźć nowe miejsca, ale nie mogła uzyskać wystarczających ilości niektórych kluczowych okazów.

Kiedy skończyły się jej zapasy babki, poddała się i udała się do jednego z chronionych barierami lasów. Rzuciła wszystkie znane sobie zaklęcia wykrywające i zachowała czujność.

Zbierała znalezione przez siebie już trzecie, duże łoże liścia, kiedy las ucichł w bardzo nienaturalny sposób. Natychmiast schowała swój zapas i gwałtownie odwróciła się, rzucając nowe zaklęcia wykrywające we wszystkich kierunkach. Nic.

Ufała swoim instynktom. Znajdowała się o dobre sto stóp od krawędzi strefy anty-aportacyjnej. Ruszyła spokojnie, starając się nie zdradzać swojego zdenerwowania. W jednej ręce trzymała srebrny nóż, a w drugiej różdżkę, ostrożnie przedzierając się przez paprocie.

Czekała, aż znajdzie się wystarczająco blisko krawędzi bariery, by poczuć się pewniej.

Ostre jak brzytwa zęby wbiły się nagle w tył jej prawej nogi. Krzyknęła lekko i obróciła się, gdy zauważyła, że ​​z ciemności wyłonił się widmołak i rozciął kłami jej łydkę.

- Lumos! - warknęła. Upiorny pies natychmiast puścił jej nogę i wtopił się z powrotem w ciemność lasu. Hermiona nie zatrzymała się, żeby sprawdzić ranę. Podniosła różdżkę i rozejrzała się za innymi stworzeniami. Widmołaki miały tendencję do biegania w watahach.

Nie bywały też zazwyczaj agresywne w stosunku do dorosłych ludzi.

Kiedy odwracała się ostrożnie, nagle coś spadło na nią z drzewa nad jej głową. Ledwo zdążyła spojrzeć w górę, by ujrzeć bladą skórę i wydłużone kły wampira, zanim stwór ją powalił. Wampir zacisnął dłoń na nadgarstku jej dłoni z różdżką i przyszpilił ją do ziemi, zatapiając kły w jej ramieniu.

Hermiona nawet nie pomyślała. Rzuciła się i wbiła ostrze swojego srebrnego noża w skroń wampira, uwalniając się. Rzuciła się na równe nogi i minęła osłony przeciw aportacji.

Aportowała się i upadła na środku strumienia w Whitecroft.

Nie było to idealne miejsce do aportacji. Rozejrzała się oszołomiona i zastanawiała się, dlaczego u licha to było pierwsze miejsce, o którym pomyślała. Obficie krwawiła. Kły wampira przy pierwszym kontakcie wstrzykiwały do ​​krwi ofiary jad przeciwzakrzepowy, a Hermiona dość mocno uszkodziła swoje ramię, gdy się wyrwała. Gdy stała, próbując odzyskać orientację, całe jej ramię zalała krew.

Spojrzała na swoją nogę. Tam też mocno krwawiła.

Nie miała energii, by znowu się aportować.

Przejeżdżał samochód, a Hermiona pochyliła się niezgrabnie pod mostem, aż ją minął. Miała zapasy, których potrzebowała, by się wyleczyć, ale nie miała ochoty robić tego w ciemności pod mostem.

Sprawdziła czas. Było o ponad godzinę przed czasem, w którym miała się zjawić, żeby odebrać listę z informacjami od Draco. Westchnęła. Znając go, i tak prawdopodobnie zostawił ją tam już poprzedniej nocy.

Rzuciła na siebie zaklęcie maskujące, po czym mocno przycisnęła dłoń do swojego ramienia, aby spowolnić krwawienie, kiedy kulała w kierunku szopy.

Jak się domyśliła, zwój leżał już na stole, kiedy otworzyła drzwi. Przewróciła oczami i wepchnęła go do torby mniej poplamioną krwią ręką.

Hermiona opadła ciężko na krzesło i wykonała diagnostykę. Straciła dużo krwi. Zaczęłaby mieć zawroty głowy, jeśli nie zdołałaby tego szybko powstrzymać. Wyciągnęła bandaż z zestawu ratunkowego i użyła zaklęcia, aby mocno owinąć go wokół łydki. Zdecydowała się uleczyć ugryzienie widmołaka dopiero po tym, jak naprawi sobie ramię.

Wygięła szyję w łuk i próbowała zobaczyć rany. Ruch spowodował ból. Syknęła i wyczarowała lustro. Wampir ugryzł ją w szyję i ramię. Kiedy się uwolniła, kły wyrzeźbiły długie, głębokie rany, aż do obojczyka, ledwo omijając żyłę i tętnicę szyjną.

Rozcięła koszulę i rzuciła zaklęcie oczyszczające. Używając lustra i niezgrabnie pracując z rękami wywiniętymi do tyłu, zmiażdżyła i poszarpała palcami świeże liście dyptamu, a następnie wepchnęła je w rany. Dyptam nie był zbyt skuteczny na świeżo, zwłaszcza w całości, ale nie miała pod ręką tłuczka. Podczas pracy przeżuła w ustach kilka liści.

Trzymając mocno jedną ręką zwiniętą koszulę przy rozcięciach, zabrała się do mieszania naparu, który mógłby działać jako koagulant. Nie mogła uwarzyć eliksiru, ale miała esencję z krwawnika i szczuroszczeta. Połączyła je razem kilkoma wyćwiczonymi ruchami różdżki i szybko przełknęła. Po minucie krwawienie w ramieniu zaczęło ustępować.

Była cała we krwi, a na podłodze pod nią zgromadziła się jej spora kałuża. Zignorowała to. Posprząta chatę, kiedy skończy.

Użyła lustra, aby zacząć wyrywać poszarpane liście z ran, a następnie ponownie nałożyła na to miejsce zaklęcie oczyszczające i oceniła rany. Zaletą ukąszeń wampirów było to, że łatwo się goiły, nie pozostawiając po sobie żadnych blizn.

Zaczęła blisko obojczyków, gdzie rana była najpłytsza, spokojnie mamrotając zaklęcia, by zszyć skórę z powrotem.

Udało jej się scalić rany na połowie ramienia, gdy Draco aportował się nagle do pokoju.

Wydawał się lekko zblednąć, kiedy ją zobaczył, a Hermiona zarumieniła się i natychmiast pożałowała, że rozcięła koszulę. Potem prychnęła, bo i tak była cała we krwi, chyba że Draco miał dziwny krwisty fetysz. Prawdopodobnie nawet nie zwracał uwagi na to, jakie ubrania miała na sobie.

- Co się stało? - powiedział, patrząc na nią przez kilka sekund.

- Szukałam składników - powiedziała łagodnie Hermiona, ponownie skupiając się na swoim odbiciu w lustrze i wznawiając leczenie. - Przepraszam. Przed wyjściem posprzątam podłogę.

- Wszystko w porządku? - zapytał.

Hermiona zaśmiała się. Znalazła się dziś o wiele bliżej śmierci, niż przez długi czas i była lekko omdlała z powodu sporej utraty krwi. Skierowanie do niej takiego pytania, kiedy zalewała krwią podłogę jego zrujnowanego budynku, było po prostu dziwnie zabawne.

- Cóż, nie - powiedziała. - Ale nie jest to nic, czego nie mogę naprawić.

Draco wyraźnie się wściekł.

- Mówiłem ci, żebyś była ostrożna - powiedział w końcu.

- Byłam - powiedziała Hermiona, a jej rozbawienie nagle zniknęło. To on powiedział, że nauczy ją, jak się bronić, a potem odmówił nawet spojrzenia na nią, gdy skończyła go leczyć. - Ale jak wiesz, w całej Anglii są bariery przeciw aportacji. Skończył mi się dyptam. To dla nas kluczowy element zaopatrzenia. Rzuciłam zaklęcia wykrywające i próbowałam wyjść, gdy tylko coś wyczułam. Ale jak sam zauważyłeś, to tylko przychylność losu, że w tym momencie jeszcze żyję - parsknęła, a głos stał się gorzki. - Moje szczęście się skończyło.

- Dlaczego po prostu go nie kupisz, jak każda normalna osoba? - zapytał, jakby była głupia.

- Ponieważ... - powiedziała Hermiona napiętym głosem z ostrą i lekko kpiącą nutą. - Jestem znaną terrorystką. Być może zapomniałeś. I… - czknęła - … Nie… Zostały mi żadne pieniądze.

Umilkł i po prostu stał, patrząc na nią przez minutę.

- Co się stało? - zapytał ponownie.

- Zbierałam składniki w Hampshire. Las ucichł, więc rzuciłam zaklęcia wykrywające, ale nic się nie pokazało. Mimo to zdecydowałam się odejść. Prawie wyszłam z pola osłon, kiedy ugryzł mnie widmołak, a po tym jak go odpędziłam, zaatakował mnie wampir. Zabiłam go i aportowałam się. Nie wiem, dlaczego trafiłam do Whitecroft. Nie chciałam. Ale straciłam zbyt dużo krwi, by znowu się aportować i zużyłam mój cały zapas Wyciągu z Dyptamu. Bez jego liści nie mogę też zrobić eliksiru uzupełniającego krew. Musiałam więc przyjść tutaj, aby naprawić to ręcznie.

Głos Hermiony drżał, kiedy skończyła mówić, a ona była bliska łez. Kiedy opowiadała, to co się stało, nagle przestało być to takie zabawne i zaczęło stawać się traumatyczne, okropne i zbyt bliskie.

Zaczęła się hiperwentylować, myśląc o tym, jak blisko samotnej śmierci w lesie dziś się znalazła. Nikt nawet nie wiedziałby, gdzie jej szukać, a zanim by o niej pomyśleli, już dawno byłaby martwa.

Zacisnęła usta i kilka razy czknęła, próbując równo oddychać.

- Myślę, że jestem w szoku - powiedziała.

Jej głos brzmiał dziwnie cicho i dziecinnie. Przełknęła ciężko.

Chciała płakać, ale nie pozwoliła sobie na to. Już kilka razy płakała przed Malfoyem. Nie chciała, żeby myślał, że jest kimś, kto po prostu płacze nad wszystkim.

Była tak zła, że ​​tam był. Tyle razy mógł się pojawić, a zdecydował się przyjść właśnie w tym momencie. Żałowała, że ​​nie aportowała się gdziekolwiek indziej.

- Nie umieram. Zakon nie jest w kryzysie. Możesz po prostu iść. Posprzątam przed wyjściem i nawet nie będziesz wiedział, że tu byłam - powiedziała.

Nie było to strategiczne, ale nie chciała na niego patrzeć. Pocałował ją, a potem nazwał ją suką. Pozwolił jej spędzać tygodnie na uzdrawianiu go i podziękował jej tylko, gdy był pijany, a potem powiedział jej, że zamierza udać się do innego uzdrowiciela, gdy tylko będzie trzeźwy.

Odciął się od niej.

Sprawiał, że tęskniła za nim jak idiotka, podczas gdy prawdopodobnie poszedł i pieprzył tyle prostytutek z wielkimi piersiami i zaokrąglonymi kształtami, ile zapragnął.

Nienawidziła go. I nie chciała, żeby ją widział, kiedy była pokryta krwią, w histerii i po traumie.

Dlaczego nigdy nie mógł zostawić jej samej, skoro ona tego chciała?

Po minucie ponownie zaczęła leczyć swoje ramię w lustrze. Stał i patrzył na nią.

W ciągu kilku minut rany zostały zamknięte i pozostały po nich tylko słabe blizny. Znikną, gdy będzie miała Wyciąg z Dyptamu.

Wezwała do siebie drugie krzesło, podniosła stopę i zaczęła rozwijać bandaż na łydce. Następnie odcięła dżinsy na kolanie i upuściła je obok resztek koszuli leżących w kałuży krwi.

Obejrzała ugryzienie widmołaka. Trudno było jej zobaczyć wszystkie nakłucia z tyłu łydki. Poruszyła biodrami, żeby mieć lepszy widok. Dwa długie nacięcia i kilka nakłuć. Rzuciła na ten obszar zaklęcie oczyszczające, aby usunąć krew. Żadne z nich nie było zbyt głębokie. Nie sądziła, żeby coś z tego mogło pozostawić po sobie trwałe blizny.

W krótkim czasie uda jej się to wszystko uleczyć.

Pokój wydawał się powoli obracać. Usiadła i zamknęła oczy na minutę. Potem ponownie je otworzyła i rzuciła na siebie nowe zaklęcie diagnostyczne. Straciła trochę ponad pół litra krwi, co powinno być w akceptowalnym zakresie, ale miała na tyle dużą niedowagę, że stanowiło to ponad piętnaście procent całej jej objętości.

Przez kilka chwil mrugała na widok diagnozy, po czym wyczarowała szklankę wody. Jej usta lekko ją mrowiły.

Przeszukała swoją torbę, próbując sprawdzić, czy ma jakieś jedzenie i znalazła batonik musli, o którym nie pamiętała. Wypiła łyk wody i zabrała się do jedzenia, uparcie ignorując ciągłą obecność Draco. Wciąż tylko stał i patrzył na nią.

Kiedy skończyła trzecią szklankę wody i ostatni kawałek batonika, spojrzała na niego z irytacją.

- Pobędę tu przez chwilę, zanim będę w stanie się aportować - powiedziała, patrząc na niego.

- Dlaczego nie możesz się aportować? - zapytał.

Patrzyła na niego przez chwilę, a potem wskazała na podłogę.

- Utrata krwi. Musiałam tu iść aż od mostu. Właściwie to prawdopodobnie został po tym ślad. Jak wspomniałam, skończył mi się dyptam, więc nie miałam eliksiru uzupełniającego krew w zestawie ratunkowym. Będę musiała poczekać, aż poczuję się na tyle stabilnie, by być w stanie się aportować. Jeśli teraz wstanę, prawdopodobnie zemdleję.

Draco wydawał się być blady z wściekłości. Jego szczęka zaciskała się i rozluźniała tak, jak miał w zwyczaju robić to Ron, kiedy był bliski wybuchu. Wciąż się na nią gapił, jakby nienawidził samego jej istnienia.

Najwyraźniej udało mu się całkowicie przezwyciężyć jakiekolwiek przelotne zainteresowanie jej osobą. Tęskniła, a on najwyraźniej spędził ostatnie sześć tygodni, przypominając sobie, że jej nienawidził, że od zawsze jej nienawidził i że istnienie na tym świecie takiej szlamy jak ona jest dla niego czystą obrazą.

Był znacznie lepszym oklumenem niż ona.

Musiałaby przyznać przed Moodym, że popełniła błąd i zniweczyła swoją misję.

Jej usta drżały, więc odwróciła wzrok i z wyćwiczoną łatwością zaczęła usuwać krew z podłogi. Plama nie chciała puścić z materiału koszuli, więc raczej ją wyrzuci, niż będzie próbowała naprawić.

Spojrzała w górę i odkryła, że ​​Malfoy aportował się bez żadnego dźwięku. Wykrzywiła usta. Nie wiedziała, że umiał aportować się po cichu.

Poczuła jednocześnie ulgę i załamanie, że tak naprawdę odszedł. Potrząsnęła gwałtownie głową i tylko raz, bardzo cicho, pozwoliła sobie zaszlochać, po czym wróciła do czyszczenia podłogi.

Kiedy szperała w swojej torbie w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby przemienić w koszulę, nagle pojawił się ponownie.

- Eliksir uzupełniający krew - powiedział zimnym głosem, podając jej fiolkę.

Spojrzała na nią. Rozpoznała kolczaste pismo Severusa na etykiecie. Odkręciła ją i przełknęła zawartość.

Pokój natychmiast przestał falować, a jej usta przestały mrowić.

- Dziękuję - powiedziała. Przemieniła kawałek materiału w białą koszulkę i po oczyszczeniu ramienia, barku i tułowia przeciągnęła ją przez głowę. Potem włożyła wszystkie swoje zapasy z powrotem do swojej torby, wstała i ruszyła do wyjścia.

- Widzisz? - powiedziała, wskazując na podłogę. - Nigdy mnie tu nie było.

Nie powiedział ani słowa, kiedy wyszła przez drzwi.

_____

Cześć, to ja.

To będzie dość ważna notka. Mam nadzieję, ze poświęcicie choć 3 minutki na jej przeczytanie.

Nie mam pojęcia do ilu osób z Wattpada udało mi się dotrzeć, ale mam nadzieję, że chociaż części udało się otrzymać informację.

To opowiadanie nie będzie dłużej publikowane na tamtej platformie. Zarówno oryginał jak i wszystkie warianty jego tłumaczenia zostały na stałe usunięte z platformy.

Nie ukrywam, że straciłam przez to całą masę odbiorców, wspaniałych komentarzy, waszych przemyśleń i oczywiście czasu, jak poświęcałam na to wszystko. Jest mi dość przykro z tego powodu, ale pewnie z czasem mi przejdzie :)

Publikacja nadal będzie kontynuowana. Tempo dodawania i godziny publikacji rozdziałów pozostają takie same. Nigdy nie porzucam swoich projektów.

Gdyby coś jednak poszło nie tak, to o wszystkich rzeczach na bieżąco informuję na swoim Instagramie (klik). Obecnie jest to chyba najszybsza forma komunikacji z czytelnikami, stąd moja sugestia, żeby również i tam spróbować mnie śledzić.

Oczywiście możecie swobodnie pisać do mnie na innych social mediach (Facebook, Twitter). Wszystkie linki znajdziecie tutaj (klik).

Z całego serca chcę podziękować wszystkim, którzy nadal zamierzają towarzyszyć mi do końca tej historii.

Dziękuję, że jesteście.

Lekko przybita, ale pełna nadziei, Vera

30 komentarzy:

  1. My również dziękujemy. Za Twoją pracę i trud włożony w tłumaczenie. Przeczytałam informacje na wattpadzie i trochę szkoda, bo to chyba dla czytelnika najłatwiejsza platforma, ale nic straconego! Na pewno będę zaglądać również tutaj! Pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju jak miło mi widzieć tutaj aktywne osóbki z Wattpada <3 Dziękuję, że nadal zamierzasz mi towarzyszyć :*
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Glupie. Ale ten rozdzial był naprawde potrzebny. Teraz się wszystko zmieni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Przechodzimy powoli do tej najlepszej części opowiadania i mogę obiecać - będzie się działo :D
      Pozdrawiam cieplutko i dziękuję, ze jesteś :*

      Usuń
  3. Coś ten Malfoy chyba się obraził na Hermionę że nie pojawiał się w ich chatce ale przynajmniej jak była skaleczoną to aportował się do niej i dał choć jej ten eliksir. Mam nadzieję że niedługo znowu sobie pogadają.
    Szkoda że usunęli na wattpadzie choć tam nie czytałam. Trzymaj się i trzymam kciuki za dalsze rozdziały ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On sie nie obrazil. On sie przestraszyl uczuć

      Usuń
    2. Draco na obecnym etapie całej akcji sam nie wie co czuje, ani co powinien czuć. Jest dość mocno zagubiony, ale w końcu zbliża się do nas ten długo wyczekiwany przełom ;)

      Usuń
  4. Wiedziałam, że się od niej odsunie. Przestraszył się tego, co się między nimi wydarzyło i uznał, że tak będzie najlepiej. Bo może nawet nie tyle co się wystraszył tego, co między nimi zaszło, ale tego, jak ona się zachowała późnej i nie odwzajemniła jego uczuć. Przynajmniej nie jawnie. Cóż, faceci też nie są aż tak domyślni, żeby ogarnąć co się stało. Zresztą skąd miałby wiedzieć, że jednak jej go brakuje, że tęskni za nim i że jej jednak też się to podobało. Odsunął się od niej, ale pojawił się, kiedy można powiedzieć jednak go potrzebowała. Choć nie był do końca pomocny. Stał tylko i patrzył, ale przyniósł jej eliksir. Ona pewnie odebrała to jako ponaglenie do wyjścia… Żeby aż tak się rozmijać? Nie widzieć swoich uczuć… Troszczy się o nią i martwi się. Gdyby tak nie było nie zjawiłby się i nie został z nią dopóki się nie wyleczyła. Teraz już wiem, skąd nauczył się leczenia. To ona go uczyła… spędzili ze sobą na tyle dużo czasu, pewnie po drodze stało się wiele innych rzeczy, że nauczyła go tego. Teraz stał I się gapił, bo nie wiedział jak ma działać. A pewnie też jego honor póki co nie pozwolił mu zaproponować pomocy. Podejrzewam, że już samo to, że przyniósł jej eliksir było dużym osiągnięciem. Na następnym spotkaniu pewnie ją przeprosi. Ah no i miałam rację, że to był Montague. Pieprzony psychol! Wiele się nie zmieniło podczas zamknięcia Hermiony. Zresztą czy coś mogło się zmienić? Psychol zawsze będzie psycholem
    PS. Szablon wygląda super 😍❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wersji na telefony zdjęcia się beznadziejnie zwijają, ale nie mam siły się z tym bawić... Zostanie chyba tak, jak jest, trudno się mówi XD
      A co do rozdziału to... ty już wiesz co :D
      :*

      Usuń
    2. Szczerze? Parze teraz na telefonie i nie przeszkadza mi to. Jest naprawdę ok i bardzo mi się podoba. A co do rozdziału, to ja już wiem co 🙈

      Usuń
  5. Ohayo!
    Ale miałam stresa jak to czytałam... Jakbym sama walczyła o życie 😅😅
    Ten rozdział był strasznie ważny jeśli chodzi o relacje Draco x Hermiona. Iii czekam niecierpliwie na ciąg dalszy! Na prawdę szkoda Twojej i w sumie waszej pracy na wattpadzie, ale jestem wdzięczna, że się nie poddajesz (podejrzewam uzależnienie, więc takie nagłe odstawienie to by się źle skończyło 😂😂). Trzymajcie się wszyscy cielutko (niech zima już sobie idzie) i dużo zdrówka i weny !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć <3
      Oj tak, to jest dość ważny rozdział, choć pozornie może wydawać się, że nie. Zapamiętaj sobie Grahama, bo jeszcze go zobaczymy (niestety).
      Ja się nigdy nie poddam :D Nie ma mowy, żebym coś porzuciła. Nie i koniec :D
      Ugh efekt odstawienia boli... Uwielbiałam przeglądać sobie statystyki na Wattpadzie i czytać komentarze, a teraz nie mogę tego robić i czuję lekką pustkę w serduszku :( Mówi się trudno.
      Będę kończyć to tłumaczenie nawet dla jednej osoby, ale skończę i się nie poddam.
      Nie dam sobie rzucać kłód pod nogi - będę przeskakiwać XD
      Pozdrawiam cieplutko i dziękuję, ze tu jesteś! :*

      Usuń
  6. Przenoszę wattpadowe gwiazdki:

    Choć może lepsze byłoby to:
    ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww dziękuję :* Miło mi cię tutaj widzieć <3

      Usuń
  7. Jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że pomimo usunięcia historii z Wattpada nadal masz zamiar kontynuować tłumaczenie <3.Co do rozdziału, świetny jak zwykle. Czułam że Draco się od niej oddali, na pewno przeżywał to jeszcze bardziej niż ona. Mam nadzieję że ich relacja będzie rozwijała się w dobrym kierunku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3!
      To, co Draco przeżywa w środku będzie częściowo opisane w jednym z przyszłych rozdziałów. Mimo, że opowiadanie jest pisane z punktu widzenia Hermiony, to pojawiają się małe wzmianki jak wygląda perspektywa Draco ;)
      I zdecydowanie - idzie to w dobrym kierunku :D
      Pozdrawiam cieplutko! :*

      Usuń
  8. Ja przybyłam z Wattpada ��. Chociaż to i tak mój pierwszy komentarz ogólnie, mimo że tłumaczenie śledzę od początku. Najgorsze w tych wspomnieniach jest to, że momentami zapominam o pierwszej części historii i zaczyna się zapalać nadzieja na wygranie wojny. A później sobie przypominam i moje zainteresowanie zakończeniem tej historii wzrasta stukrotnie. Bo nie mogę sobie wyobrazić jak to się skończy. Sprawdziłabym po angielsku z wielką chęcią, ale aż tak biegle językiem nie władam niestety. Czekam na kolejne rodziały. W tym tygodniu bardzo ułatwiały mi poranki bo pobudka o 4:40, więc zazwyczaj w drodze do pracy jak nie wcześniej miałam co czytać ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam witam <3 Uff, jak miło, że chociaż część osób przeszła z Wattpada - kamień z serca :D
      Musze przyznać, że ja też miałam podobne wrażenie przez pewien czas - że pierwsza część to jakby totalnie inna historia, i że może będzie dobrze, może wygrają... :(
      To jakie kierunki z czasem przybiera fabuła... Nadal mnie zaskakuje. Niewiele da się tutaj przewidzieć, bo akcja toczy się w taki sposób, że gdybym za hajs obstawiała co się stanie, to bym zbankrutowała :D
      Godziny publikacji nadal zostają mocno poranne (albo też środkowonocne) :D Mam nadzieję, że będzie to nadal ułatwiać pobudkę :D
      Pozdrawiam cieplutko i dziękuję, że jesteś! :*

      Usuń
  9. Vera, jaki piękny szablon! Minimalistyczny, elegancki, bardzo przyjemnie się czyta rozdziały :) Bardzo, bardzo mi przykro, że usunęli Twoje opowiadanie z Wattpada - poinformowali Cię chociaż, jaki był tego powód? Jak wcześniej podchodziłam jak pies do jeża z tą platformą, tak teraz mają bardzo dużego minusa! Ech, mam nadzieję, że czytelnicy stamtąd przeniosą się tu do nas (chociaż już widzę nowe "twarze"! ❤️), co nieco osłodzi Ci ten występek podłego Wattpada ;*

    Do rzeczy :)
    Prawie cały rozdział opisem uczuć - jak rozumiem, to rozdział nieco przejściowy? A przynajmniej mam taką nadzieję, bo zaczyna mnie ten Malfoy irytować swoim zachowaniem. Ile się nie widzieli, dobry miesiąc z hakiem, nie? Prawie dwa? Co za gnój, chyba zapomniał, że dotrzymuje obietnic... Mam nadzieję, że widok zakrwawionej Hermiony wstrząsnął nim tak, że teraz znów zacznie się pojawiać, żeby chociaż sprawdzić, czy wszystko z nią dobrze. Ugh, jakbym go palnęła...! Strach przed pozytywnymi uczuciami może być paraliżujący, ale na litość boską, przecież pracuje dla tego popaprańca, Voldemorta! Trochę odwagi, człowieku :D
    Ach, jak ja żałuję, że Hermiona uleczyła tego całego Grahama...! :(

    Verciu, ściskam Cię mocno i życzę bardzo przyjemnego weekendu ;*
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Mała <3
      Szablon tak średnio współpracuje z grafikami w wersji mobilnej ale mówi się trudno, przynajmniej tekst się dobrze czyta :D
      A wattpad może mnie w tyłek pocałować XD Nie podoba im się, to trudno. Nie oznacza to, że stamtąd zniknę... ale zdecydowanie nie będę tam publikować tych mocniejszych tekstów (bo mnie zbanują na amen XD).
      Rozdział właśnie niby sprawia wrażenie przejściowego, ale zawiera całą masę bardzo ważnych szczegółów (zwróć uwagę na Grahama, dyptam, całą sytuację z brakiem koniecznych składników i oczywiście samego Draco).
      Spokojnie, w następnych rozdziałach będzie zdecydowanie więcej 'ciekawszych' interakcji między naszą dwójką ;)
      Pozdrawiam cieplutko! :*

      Usuń
  10. Paulina Ritnerd13 lutego 2021 14:16

    Może widok Hermiony w potrzebie trochę nim potrząśnie, ona tak o niego dbała to oby odkrył w sobie chociaż małą potrzebę zadośćuczynienia. A Montaque jak zawsze obrzydliwy typ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć <3 Dziękuję, że przyszłaś z Wattpada - niesamowicie mi miło <3
      Widok Hermiony zdecydowanie wstrząsnął pewnymi częściami Draco, to mogę zagwarantować (choć on chyba sam nie chce tego do siebie dopuścić) ;)
      A pod obrzydliwym typem Montague podpisuje się rękami i nogami - nienawidzę oblecha. Ugh, ble.
      Pozdrawiam cieplutko! :*

      Usuń
  11. Nigdzie się nir wybieram. Swoetnie tlumaczysz, poswięcasz czas - zostaje tak.dlugo, jak długo bedziesz działać. 🙂

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak można by było opuścić to cudowne opowiadanie 🙈 to byłby GRZECH 🖤🖤🖤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 Aż się zarumieniłam :D
      Pozdrawiam cieplutko! :*

      Usuń
  13. Jestem i nadrabiam komentarz 😊 jednak te treningi i pojedynki i czujność się opłacają.😊 a to co musiał przeżyć Draco gdy ją tak zobaczył... chcę wierzyć że porządnie to nim wstrząsnęło 😊 i chyba tak jest skoro daje jej potem dyptam 😊 pragnie jej bezpieczeństwa i to już coś nam mówi 😊

    OdpowiedzUsuń
  14. Opowiadanie majstersztyk:) nigdy nie wiem co pisać ale to jest tak świetnie napisane że brak słów. Życzę weny i pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam wszystko na Wattpad i trafiłam tu, byłam mega ciekawa tego opowiadania, więc na pewno inni też je znajdą :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Też z wattpada

    OdpowiedzUsuń