Sierpień 2002

Wszyscy spojrzeli ostro w stronę Hermiony.

Położyła nóż na stole i rzuciła szybkie zaklęcie, żeby go rozpakować.

- Misja nie była całkowicie bezcelowa. Myślę, że odkryłam, jak możemy zniszczyć horkruksy, zakładając, że uda nam się je znaleźć. Od jakiegoś czasu badałam, jak broń stworzona przez gobliny pochłania wszystko, co czyni ją potężniejszą. Nie byłam pewna, jak dokładnie działa absorpcja, głównie czy działa ona na zaklęcia, czy nie. Ale kiedy leczyłam Ginny, zauważyłam, że obszary, w których nadal rozprzestrzeniała się martwica, posiadały niewielkie nacięcia w kości. Dało mi to pewien pomysł, więc później poszłam i znalazłam nóż, którym usunięto klątwę.

Ostrożnie uniosła nóż.

- Ten nóż, który został wykuty przez gobliny, ma teraz w swoim ostrzu klątwę martwicy. Potwierdziłam w kuchni i mogę to pokazać, jeśli ktoś zechce zobaczyć. Kiedy klątwa została wycięta z Ginny, ostrze musiało dotknąć fragmentu martwicy i wchłonąć jej magię. Zatem kiedy ostrze dotknęło kości czaszki Ginny, metal rozprzestrzenił martwicę w nowe miejsca.

Ron zbladł i wyglądał na gotowego na wymioty. Hermiona rzuciła mu przepraszające spojrzenie.

- Ginny wyzdrowieje. Nikt nie mógł wiedzieć, że to się stanie. Ostrze wykute przez gobliny było logicznym wyborem, ponieważ tnie zdecydowanie bardziej niezawodnie niż niemagiczne ostrza - powiedziała do niego stanowczo.

- Jednak to podsunęło mi pomysł jak możemy zniszczyć horkruksy. Wiemy, że są niebezpieczne i trudne do zniszczenia, ponieważ nawet Dumbledore został śmiertelnie przeklęty, próbując zniszczyć jeden z nich. Harry zniszczył dziennik kłem bazyliszka, ale nie możemy uzyskać do nich dostępu, chyba że udałoby nam się włamać do Hogwartu i zejść do Komnaty Tajemnic. Jednak mamy miecz Gryffindora i myślę, że mógłby on zniszczyć horkruksy, gdybyśmy go użyli.

Wszyscy zebrani w pokoju patrzyli tępo na Hermionę.

- Jest zrobiony przez gobliny - zauważyła. - Harry użył go, by zabić bazyliszka. Oznacza to, że powinien być nasycony jego jadem.

Rozejrzała się wokół, próbując ocenić reakcje. Moody i Kingsley wyglądali na zamyślonych. Ron nadal wyglądał szaro.

- To może być prawda - powiedział powoli Remus, w zamyśleniu pocierając brodę. - To, co powiedziałaś o materiałach wykonanych przez gobliny, jest z pewnością trafne.

- Czy wiemy, gdzie znajduje się miecz Gryffindora? - zapytał Bill.

- Myślę, że Minerwa go ma - powiedział Neville. - Wydaje mi się, że widziałem go, kiedy pomagałem w ogrodzie w Caithness.

- Zapytamy Severusa o jad - powiedział Moody. - Powinien coś o tym wiedzieć.

Twarze Harry'ego i Charliego skrzywiły się widocznie na wzmiankę o Snapie.

- Mogę się z nim spotkać - Hermiona zgłosiła się na ochotnika. - I tak muszę omówić z nim szczegóły dotyczące eliksirów i klątw.

- W porządku. Zgłoś się później. Zbierzemy się ponownie dopiero w przyszłym tygodniu - powiedział Moody, kiwając głową.

- Powinniśmy coś zrobić z tym nożem - powiedział Remus. - On nie jest bezpieczny, ktoś może go dotknąć.

Hermiona pchnęła go na środek stołu.

- Ma na sobie kilka ochronnych zabezpieczeń, ale nie jestem pewna, jak dobrze się trzymają.

- Poradzę sobie z tym - powiedział Moody, przyzywając go do siebie. - Wyślę wiadomość do Severusa.

Moody odwrócił się i wyszedł.

Kiedy po późnej kolacji Hermiona wróciła na oddział szpitalny, Harry znowu siedział obok Ginny. Wszystkie światła tańczące wokół ciała Ginny przybierały normalne, uspokajające barwy, ale Hermiona zatrzymała się, by rzucić dodatkową diagnostykę, upewniając się, że wszystko w porządku.

- Nie powinnaś była tego robić - powiedział Harry, kiedy studiowała najnowsze wyniki diagnostyki.

- Co masz na myśli? - zapytała, odrywając wzrok od zaklęcia, by na niego spojrzeć. Oddech uwiązł jej lekko w piersi i mocniej ścisnęła różdżkę w dłoni.

- Wykorzystanie w ten sposób urazu Ginny - głos Harry'ego był twardy i napięty. - Sprawiłaś, że brzmiało to tak, jakby dobrze się stało, że została zraniona.

Hermiona westchnęła i walczyła z chęcią przewrócenia oczami.

- Nie miałam tego na myśli - powiedziała. - Wiesz, że nienawidzę, kiedy komukolwiek dzieje się krzywda.

- Powinnaś była poczekać. Mogłaś poruszyć ten temat na następnym spotkaniu, kiedy Ron nie czułby się tak okropnie. Czy ty w ogóle go pocieszyłaś, bo ci zależało, czy tylko dlatego, że chciałaś wiedzieć, gdzie jest nóż?

Dłonie Hermiony opadły na boki, a jej oczy zwęziły się, gdy irytacja na Harry'ego przerodziła się w obrazę.

- Chciałam mieć pewność, że nikt się nim nie skaleczył. Musiałam wiedzieć, że nikt inny go nie znajdzie i nie odniesie żadnych obrażeń - powiedziała stalowym tonem.

Harry westchnął i spojrzał ostro w jej stronę.

- Ale właśnie o tym myślałaś. Kiedy Ginny została ranna, a ty ją leczyłaś, myślałaś o tym: „O, popatrzmy, rysy na jej czaszce. Ciekawe, czy te informacje przydadzą się do niszczenia horkruksów.” Twoja współlokatorka leżała tam, kiedy ją leczyłaś i o tym myślałaś. Jeden z twoich najlepszych przyjaciół płakał w twoich ramionach, ponieważ musiał rozciąć twarz swojej siostrzyczce, a jedyne o czym myślałaś to ten pieprzony nóż. 

Hermiona zacisnęła lewą dłoń w pięść tak mocno, że czuła, jak paznokcie wbijają się w mięśnie śródręcza pod jej palcami.

- Jestem w stanie myśleć o wielu rzeczach naraz, Harry - powiedziała lodowatym tonem. - A może wolisz, aby misja była całkowicie bezcelowa? Żeby Ginny została zraniona i to nic nie znaczyło?

- Nie traktuj tego w ten sposób, Hermiono. Nie traktuj ludzi tak, jakby byli dla ciebie niczym innym jak równaniem.

Harry wstał gwałtownie i spojrzał na nią ze złością.

Hermiona lekko drgnęła. Nie mogła zrozumieć emocjonalnego rozumowania, którym kierował się Harry. Męczące byłoby dla niej zastanawianie się, skąd to pochodzi. To pochłonęłoby jej ostatnie zasoby psychiczne, których nie mogła mu dać.

- Albo to wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, albo nie - powiedziała z zimną wściekłością. - Nie możesz mieć tego na oba sposoby. Jeśli to wszystko ma mieć jakiekolwiek znaczenie, nie możesz się obrażać, kiedy coś wskażę i zarzucać mi, że jestem bezduszna.

Harry zbladł jeszcze bardziej, po czym z frustracją przeczesał włosy ręką. Patrzył na nią, a jego oczy błyszczały przez chwilę, zanim się odwrócił. Jego usta wykrzywiły się lekko.

- Sposób, w jaki traktujesz ludzi… czasami wydaje mi się, że nawet cię nie znam - powiedział.

- Może nie - powiedziała urywanym tonem, wpatrując się w swoją różdżkę i kończąc diagnostykę Ginny.

- Powinnaś była poczekać… Nie powinnaś była rozmawiać o nożu dziś wieczorem. To nie tak, że mamy jakiegoś horkruksa. Mogłaś poczekać - powiedział ponownie, jakby to był ostateczny koniec ich rozmowy.

Hermiona lekko zacisnęła usta i wzięła głęboki oddech, zanim odpowiedziała.

- Wojna nie będzie czekać, aż skończymy się smucić. Przykro mi, że nie zgadzasz się z moją decyzją. Nie chciałam nikogo zranić.

Harry odwrócił się od niej.

Hermiona przeszła do sąsiedniego pokoju i oparła się o ścianę, czując się nieco zmrożona.

Jej ręce lekko drżały. Miała wrażenie, że jej żołądek został brutalnie skręcony. Żałowała, że ​​cokolwiek zjadła.

Wzięła kilka głębokich wdechów i mocno przycisnęła dłonie do ściany, próbując się uspokoić.

Potrząsnęła głową i starała się nie rozpamiętywać tego, co powiedział Harry.

Po kolejnej minucie wyprostowała się i spojrzała na zegarek, żeby sprawdzić godzinę. Kości Ginny wciąż miały przed sobą długie godziny procesu odrastania.

Hermiona zastanawiała się nad procedurą. Powinna upewnić się, by Padma patrzyła, jak ją wykonuje.

Po tym, jak Malfoy jej zażądał, Moody i Kingsley zdecydowali się ściągnąć jednego z uzdrowicieli pracujących w terenie i poprosić o przeszkolenie tej osoby w zakresie pomocy przy zmianach w szpitalu. Padma była najlepszym uzdrowicielem polowym, jakiego mieli, a do tego posiadała całkiem niezłą rękę do eliksirów. To ona została wybrana na praktykantkę u boku Hermiony i Poppy.

Kiedy Kingsley poinformował Hermionę, że Padma została przydzielona do szpitala, sformułował to jako wsparcie dla Hermiony, ponieważ była zbyt obciążona. Ale ona była zbyt obciążona od lat. Wiedziała, dlaczego zmienili przydział Padmy. Potrzebowali dodatkowej osoby, ponieważ funkcja Hermiony jako uzdrowicielki stała się drugorzędna w stosunku do jej statusu bycia posiadaną przez Malfoya.

Padma została jej zastępstwem.

Teraz, mając wszystkich więźniów, których Zakon ostatnio uwolnił, mogli pozwolić sobie na poświęcenie kilku dodatkowych wojowników, by mogli oni specjalizować się w uzdrawianiu. Poppy była odpowiedzialna za szkolenie pięćdziesięciu nowych uzdrowicieli. Padma powoli przejmowała przydzielone Hermionie zmiany w szpitalu i przygotowywanie wszystkich podstawowych eliksirów tak, że Hermiona była wzywana tylko w nagłych wypadkach i warzyła jedynie zaawansowane eliksiry W ten sposób udało się uzyskać dla niej więcej czasu do badań i pracy nad Malfoyem.

Kiedy Hermiona poinformowała Moody'ego o zamiarze Malfoya, by ją wyszkolić, Moody przypomniał jej, by zrobiła wszystko, czego on zażąda.

Hermiona poczuła się trochę słabo, gdy się zgodziła.

To nie było tak, że się nie zgadzała. To było po prostu - czasami trudne. W głębi duszy chciała, żeby Moody nadal wydawał się skonfliktowany. By okazywał wyrzuty sumienia z powodu tego, w czyje ręce ją skierował.

Chciała, żeby ktoś się przejmował. Sprzeciwił się za nią. Żeby nie czuła się taką dziwką gdy to robiła.

To nie było racjonalne. Strategicznie wiedziała, że ​​Moody ma rację. Nawet jeśli nie kazał jej robić tego, co chciał Draco, ona sama nadal miała zamiar to kontynuować.

To była okazja.

Ale czasami wciąż marzyła, żeby ktoś spróbował odmówić za nią. Żeby mogła się upewnić, że to chore uczucie, które wbiło w nią swoje szpony, było rozsądne. Że rzeczywiście było to tak okropne, jak się wydawało - że ktoś ją sprzedał w zamian za informacje. Ponieważ, chociaż Malfoy generalnie nie znęcał się nad Hermioną, ani nie zmuszał jej do seksu z nim, Moody dałby jej te same instrukcje.

W końcu wszyscy i tak spodziewali się, że Draco ją zgwałci, kiedy pierwszy raz ją do niego wysłali.

W jakiś sposób Hermiona nie była przygotowana na to, jak druzgocąco samotne będzie przetwarzanie tego wszystkiego w pojedynkę. Jak ta samotna misja zacznie pożerać ją od środka. Jakby miała czarną dziurę w swojej piersi.

Oczywiście mogła pójść do Minerwy. Minerwa by się przejęła. Sprzeciwiłaby się temu w imieniu Hermiony. Ale Hermiona byłaby samolubna, gdyby zwróciła się do niej po pocieszenie. To tylko sprawiłoby, że jej była nauczycielka jeszcze bardziej by się zasmuciła. Hermiona nie zamierzała przestać. Nie zamierzała dać sobie niczego wyperswadować. Nawet jeśli jakimś cudem Moody i Kingsley by spróbowali.

Chciała po prostu przestać czuć się samotna. Żeby ktoś powiedział jej, że to, co robi, ma znaczenie. Że to w porządku, że ją to boli.

To było głupie. Emocjonalne. Chęć, żeby inni ludzie byli emocjonalnie torturowani w jej imieniu. Próbowała to w sobie zdusić, ale to uczucie wciąż się w niej unosiło.

Zawsze była zbyt zdesperowana, by werbalnie coś potwierdzić. Mieć kogoś, kto powie jej, że jest sprytna. By upewnić się co do swojej wartości, za pomocą czyichś ocen i pochwał.

Przygryzła wargę. Nikt nigdy nie pochwaliłby jej za to, co robiła.

Gdyby większość członków Ruchu Oporu dowiedziała się o Malfoyu, prawdopodobnie oskarżyliby ją o korumpowanie ich działań wojennych.

Wojnę między Dobrem a Złem wygrywała odmowa kompromisu. Brak użycia Czarnej Magii, a nie sprzedawanie uzdrowicielki jakiemukolwiek Śmierciożercy w celach informacyjnych.

Moody i Kingsley współpracowali pozwalając, by polityka Ruchu Oporu przeciwko Czarnej Magii pozostała w miejscu, zgodnie z życzeniami Weasleyów i Harry'ego. Publicznie okazywaną twarzą Ruchu Oporu nadal była Dobroć i Światło.

Hermiona zastanawiała się, ile rzeczy Moody i Kingsley robili bez wiedzy większości Zakonu. Rzeczy, których Hermiona również stała się współwinna. Kingsley przechwytywał niektórych porywaczy i Śmierciożerców, do których leczenia Hermiona była czasami wzywana, zanim zostali przesłuchani. Że Bill i Fleur przetrzymywali więźniów Zakonu. Że czasami ich przesłuchiwano. Że stąd pochodziły pewne wiadomości.

Było tak wiele szczegółów logistycznych, o które reszta Zakonu nigdy nie pytała. W dużej mierze praktycznie nigdy nie pytali o to, skąd pochodzą wszystkie nowe informacje. Jak po tylu miesiącach i latach spadku danych wywiadowczych nagle udało im się uzyskać znacznie lepsze informacje na temat więzień Śmierciożerców, zbliżających się ataków na mugolską Brytanię i nalotów na Zakon. Skąd wiedzieli, że powinni ewakuować Caithness lub że Voldemort podróżował.

Wydawało się, że wszyscy bardzo chętnie ignorowali takie szczegóły.

Jedyną rzeczą, której nie mogli zignorować, było posiadanie Severusa jako szpiega. Nawet po pięciu latach, nadal go nienawidzili. Powracający argument, aby Severus został od nich ostatecznie odcięty, wysuwali regularnie Charlie, Ron lub Harry.

Hermiona westchnęła i poszła szukać Padmy. Nawet gdyby była w stanie spać, to zapowiadała się przed nią bardzo długa noc.

Późnym rankiem następnego dnia narzuciła ostatnie zaklęcia leczące do naprawy twarzy Ginny, a następnie podała jej fiolkę Eliksiru Wiggenowego.

Sala oddziału szpitalnego była obecnie pusta. Hermiona wyrzuciła z niej wszystkich z powodu wściekłych sprzeciwów Harry'ego i Rona.

Ciało Ginny pozostało przez chwilę nieruchome, po czym stopniowo zaczęło się poruszać. Dziewczyna uchyliła jedno oko i rozejrzała się niewyraźnie.

- Ngghhh - jęknęła Ginny, przewracając się na bok i chowając twarz w poduszkę.

Po chwili podniosła głowę i rozejrzała się. Jej ręka natychmiast uniosła się, by dotknąć łysej skóry głowy, a następnie przesunęła ją do twarzy. Dotknęła szerokiej blizny, która teraz się tam znajdowała.

- Co się stało? - zapytała Ginny. Jej głos brzmiał sucho.

Hermiona podała jej szklankę wody.

- Lucjusz Malfoy trafił cię klątwą martwicy w policzek - powiedziała Hermiona najdelikatniej jak tylko potrafiła. - Ron uratował cię, odcinając go, zanim klątwa dotarła do twojego mózgu.

Palce Ginny przebiegły wzdłuż blizny. Zaczynała się ona blisko linii jej włosów. Najwyższa krawędź rozcięcia znajdowała się przy czole i biegła aż do szczęki. Była szeroka i poszarpana co powodowało, że niektóre punkty na jej twarzy rozwarły się i zmarszczyły.

Ginny usiadła powoli i położyła ręce na kolanach. Wpatrywała się w nie, kiedy zacisnęła je w pięści, a potem je otworzyła. Milczała przez minutę.

- Czy mogę dostać lustro? - zapytała w końcu.

Hermiona przygotowała lustro dla Ginny, ale zatrzymała się, zanim je jej podała.

- To zniknie. Za kilka miesięcy, po leczeniu, wyblaknie.

Dolna warga Ginny zadrżała, po czym zacisnęła usta w twardą linię. Wyciągnęła rękę w stronę lustra.

- Czy chcesz, żebym wyszła, kiedy będziesz patrzeć? Czy mam może zostać z tobą? - zapytała Hermiona.

Ginny zawahała się. 

- Zostań… - powiedziała w końcu.

Hermiona podała dziewczynie lusterko i nic nie powiedziała, podczas gdy Ginny wzięła głęboki oddech, zanim odwróciła je, by przyjrzeć się swojej twarzy.

Zapadła długa cisza.

Ginny patrzyła, blednąc i powoli odwracając głowę, by przyjrzeć się całości. Jej palce powoli uniosły się w górę, sunąc po bliźnie, jakby nie mogła uwierzyć, że to jej twarz była widoczna w odbiciu.

Po kilku sekundach Ginny zacisnęła usta i szarpnęła głową, a jej oczy wypełniły się łzami. Patrzyła w odbicie jeszcze przez chwilę, przesuwając palcami po bliźnie, zanim odepchnęła lusterko na bok.

Wzięła gwałtowny wdech przez nos, jakby próbowała nie płakać. Jej usta wykrzywiły się lekko i nadal mocniej je zaciskała, kołysząc się na łóżku.

Ginny wciąż gwałtownie oddychała przez nos. Jej głowa podskakiwała przy każdym kolejnym wdechu.

Wreszcie jej ramiona opadły.

- O Merlinie, jestem taka płytka! - powiedziała z lekkim szlochem. - Żyję, ale płaczę, bo mam bliznę.

Hermiona poczuła drżenie własnej szczęki, gdy położyła dłoń na ramieniu Ginny.

- Blizny są ciężkie… - powiedziała Hermiona, a jej głos ucichł, gdy ból ścisnął jej gardło. - Wszystko, co zmienia sposób, w jaki postrzegamy siebie, jest trudne. Możesz być z tego powodu smutna. Możesz się smucić. Nie musisz udawać, że wszystko jest w porządku.

- Wiem - powiedziała Ginny zachrypniętym głosem. - Chcę po prostu być. Chcę czuć się z tym dobrze. Nie chcę się tym przejmować. Albo postrzegać to tak, jakby mnie zmieniło. Ale… czuję, że część mnie umarła. Jakbym została w jakiś sposób zrujnowana, a to wydaje się być takie płytkie i samolubne. George stracił całą nogę, a ja płaczę, bo mam ranę na twarzy.

Łzy popłynęły z oczu Ginny, lecz ta szybko otarła je grzbietem dłoni.

Hermiona odczekała kilka minut, a kiedy oddechy i drżenie ciała Ginny w końcu zaczęły się nieco uspokajać, wyciągnęła rękę i ujęła dłoń przyjaciółki.

- Harry i Ron czekają na zewnątrz - powiedziała Hermiona. - Ale możesz poczekać tak długo, ile tylko zechcesz, zanim kogoś zobaczysz.

Ginny drgnęła.

- Czy oni… czy… - zająkała się Ginny i poruszyła się niespokojnie. - Czy Harry już to widział?

Hermiona skinęła głową.

- Harry był z tobą przez cały czas. Zmusiłam go do wyjścia. Pomyślałam, że możesz potrzebować trochę czasu.

Ginny skinęła głową.

- Może jeszcze dodatkowe pięć minut - powiedziała po chwili Ginny.

Hermiona usiadła na skraju łóżka.

- Wciąż jesteś jedną z najładniejszych dziewczyn, jakie znam - powiedziała Hermiona.

Ginny prychnęła.

- Zamknij się. Powiedziałabyś tak, nawet gdyby Ron odciął mi nos.

Hermiona przewróciła oczami.

- Nie zrobiłabym tego. Zaczerwienienie zniknie, jeśli pozwolisz mi to regularnie leczyć i jeśli będziesz używać kilku mikstur. Blizna stanie się bardziej elastyczna, więc za jakiś czas nawet jej nie poczujesz. I duża jej część zniknie. Jeśli tylko zechcesz, mogę ci pomóc.

- W porządku. Zawsze chciałam być twardzielką, kiedy byłam mała. Czy możesz sobie wyobrazić, jak strasznie będę teraz wyglądać na polu bitwy? Całkiem łysa i z tym szalonym czymś na twarzy - zażartowała słabo Ginny. Chłodny szpitalny uśmiech na krótką chwilę pojawił się na jej twarzy. Potem wymuszony humor zniknął z jej ust i wyglądała prawie jak dziecko.

- Tęsknię za mamą - powiedziała cicho Ginny.

Nawet gdy jej dzieci odnosiły obrażenia, Molly rzadko mogła pozwolić sobie na wizyty.

Hermiona przytuliła Ginny, a rudowłosa pociągnęła nosem wtulona w jej ramię.

- Czy chcesz się tam dzisiaj udać? - powiedziała Hermiona.

- Nie. Ona tylko poczuje się okropnie - powiedziała Ginny, kręcąc głową. - Pójdę do niej, kiedy wszystko trochę wyblaknie. Czy masz eliksir na porost włosów?

- Przepraszam. Nie pod ręką. Jednak Padma już zaczęła go parzyć. Będzie gotowy w ciągu najbliższej godziny.

- Cóż, to ulga. Przynajmniej nie będę musiała być wiecznie łysa i brzydka.

Hermiona potrząsnęła głową i ponownie przytuliła przyjaciółkę. Kiedy Ginny bywała w szpitalu, zawsze opowiadała o sobie okropne żarty.

Kiedy Hermiona odeszła, Ginny została całkowicie otoczona opieką Harry'ego i swoich braci oraz znalazła się pod czujnym okiem Poppy i Padmy.

Moody wysłał jej wiadomość, że Severus pojawi się w swoim domu o drugiej po południu, więc Hermiona aportowała się w okolicy kilka minut wcześniej, a następnie ostrożnie przeszła na Spinner’s End. Ciężko było jej pojąć, jak jakiekolwiek miejsce mogło być tak ponure nawet latem. Odnosiła wrażenie, jakby osobowość Severusa była zaraźliwa dla jego otoczenia.

Drzwi były zamknięte. Hermiona cicho zastukała i czekała. Ponieważ nie był już profesorem, nawet najbardziej podstawowa uprzejmość jego osoby całkowicie zniknęła. Od czasu do czasu nawet całymi godzinami ignorował członków Zakonu czekających pod jego drzwiami. Fred i George kiedyś próbowali się włamać, po czym wrócili na Grimmauld Place z wrzodami na całym ciele.

Hermiona stała, odczekując dwie minuty, po czym ze zrezygnowaniem wyciągnęła książkę i usiadła na progu.

Zdążyła przejść przez dwa rozdziały swojego tomu o tematyce psychologicznej, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły. Wstała szybko i podążyła za falującymi szatami, które już znikały za rogiem korytarza w drzwiach do salonu.

Kiedy weszła do pokoju, Severus siedział już w jednym ze swoich boleśnie niewygodnych foteli. Przysiadła na samym skraju jednego z krzeseł i spojrzała na niego

- Wykute przez gobliny ostrze nasączone jadem bazyliszka. Czy wystarczyłoby, by zniszczyć horkruksa? - zapytała, podobnie decydując się pominąć podstawowe uprzejmości konwersacyjne.

Severus zamrugał. Jego onyksowe oczy zawsze były nieodgadnione. Niemal widziała za nimi ściany jego oklumencji.

- Miecz Gryffindora - powiedział po chwili.

Hermiona skinęła głową.

- Sądzę, że tak - powiedział powoli, składając palce i wyglądając na zamyślonego. - Chociaż nie będziemy mieć pewności, dopóki nie znajdziemy horkruksa.

Hermiona skinęła głową z lekkim westchnieniem. Warga Severusa wykrzywiła się lekko, gdy parsknął słabo.

- W takich chwilach… Zastanawiam się, jak bardzo Albus manipulował wydarzeniami na przestrzeni lat - powiedział.

Hermiona spojrzała na niego zdziwiona.

- Myślisz, że drugi rok był zamierzony?

Machnął w jej kierunku obojętnym ruchem nadgarstka.

- W przypadku Albusa ciężko powiedzieć. Ale to niezwykle wygodne, że mamy taką broń w zasięgu ręki - powiedział Severus, po czym wyraz jego twarzy stał się szorstki. - Zawsze był całkiem pewny swoich umiejętności manipulacji. Być może, gdyby był mniej niezrozumiały, nie przegrywalibyśmy wojny.

- Co masz na myśli?

Severus spojrzał na nią.

- Wiesz, że jego rana spowodowana pierścieniem była śmiertelna. Przygotowywałem eliksiry, aby powstrzymać klątwę, ale jego śmierć była nieunikniona od chwili, gdy umieścił go na swoim palcu. Zaplanował swój koniec na zakończenie szóstego roku. Poprosił nawet, żebym go zabił, zamiast zostawić jego ciało na ostateczne spustoszenie klątwy. Podejrzewał również, że zanim tamten rok szkolny się rozpoczął, Draco został przydzielony do próby zabicia go.

Hermiona patrzyła zszokowana.

- Albus był tak pewny, że miał wszystko pod kontrolą, że nie podjął wystarczających środków ostrożności - kontynuował Severus. - Nie wyobrażam sobie, żeby zapomniał wspomnieć o horkruksach po tym, jak został przeklęty przez jeden z nich. Prawdopodobnie zamierzał poinformować o tym Pottera za pomocą szeregu niejasnych wskazówek. Wiedział o wiele więcej o wczesnych latach Czarnego Pana niż ktokolwiek inny, ale nigdy nie raczył się nikomu na ten temat zwierzyć.

Wyraz twarzy Severusa stał się gorzki i odległy, kiedy zamilkł.

- Wiedział, że Draco będzie próbował go zabić? - zapytała Hermiona, oszołomiona tym faktem.

- Wiedział. Podejrzewał - powiedział Severus ze słabym skinieniem głowy. - Trudno było odczytać Albusa, ale tak, spodziewał się tego. Na nieszczęście dla wszystkich swoich planów, Draco zadziałał znacznie szybciej i bardziej zdecydowanie, niż nawet sam Albus się spodziewał. Można by pomyśleć, że tak stary czarodziej byłby bardziej skrupulatny, ale najwyraźniej nie. Jego zbytnia pewność siebie stała się szkodą dla wszystkich, którzy go przeżyli.

Severus spojrzał na Hermionę.

- Co sprawiło, że nagle pomyślałaś o mieczu Gryffindora? - zapytał podejrzanie swobodnym tonem.

Hermiona spojrzała mu w oczy.

- Rana, którą napotkałam… Ona podsunęła mi ten pomysł - powiedziała Hermiona.

- W rzeczy samej - powiedział Severus z łukowatą miną.

Hermiona spojrzała na niego. 

- Wiesz o karze Draco.

- Oczywiście. Miałem cudowne zadanie wydoić Nagini w poszukiwaniu jadu. Alastor wspomniał, że go leczyłaś. Byłem zaskoczony, gdy to usłyszałem.

- To nie jest tak, jakby mógł ukryć okaleczenie. Czy zdałeś sobie sprawę, jak bardzo jest to poważne? Tom miał zamiar zatruć tym jego magię. Zanim się dowiedziałam… - Hermiona zamilkła na minutę. - Żałuję, że nie poinformowałeś mnie o tym, abym mogła zacząć wcześniej.

Severus milczał i oceniał, uważnie przyglądając się Hermionie.

- Wykorzystujesz to - powiedział w końcu.

Hermiona lekko się zarumieniła i spojrzała mu w oczy.

- Tak - powiedziała. - Wydawało mi się, że to logiczne rozwiązanie. Miałeś rację, on jest odizolowany. Prawie wyskoczył ze skóry, kiedy po raz pierwszy położyłam na nim ręce, żeby go wyleczyć.

- Gdybyś latami była szkolona przez Bellatriks Lestrange, prawdopodobnie też wzdrygałabyś się przed dotykiem - powiedział sucho Severus.

Hermiona zamilkła, żeby się zastanowić.

- Co wiesz o jego szkoleniu? Powiedział rzeczy, których… Których nie rozumiem. Zastosowane wobec niego okrucieństwo wydaje się być przesadne. Nawet jak na standardy śmierciożerców.

Usta Severusa drgnęły.

- Początkowo został zwerbowany jako kara za porażkę Lucjusza. W rezultacie uważam, że Czarny Pan dał Belli dość wolną rękę w wyborze jej metod treningowych. Była podejrzliwa co do mojej lojalności, więc nie był to proces, w sprawie którego cokolwiek ze mną konsultowano. Wiem, że pomimo ogólnej brutalności, Draco był zdeterminowany. Podejmował się tego i wracał, nawet gdy nie było to już konieczne. Był zdeterminowany, aby wspiąć się na wyższy stopień. Był najmłodszą osobą, która kiedykolwiek przyjęła Znak. Bycie na najniższym poziomie nie pasuje do Malfoyów.

- Czy w przeszłości miał kogoś, z kim był szczególnie blisko? Kogoś, kto umarł? Na kim mu zależało? Jego motyw? Czasami wydaje mi się, że jego współpraca to swego rodzaju pokuta.

Severus splótł ze sobą palce i w zamyśleniu przycisnął je do ust.

- Nie żebym kiedykolwiek zauważył... Przynajmniej nie wśród jego współlokatorów - powiedział po minucie.

Hermiona westchnęła.

- A co z jego matką? Wspomniał o niej, kiedy po raz pierwszy złożył nam ofertę.

- Narcyza stała się samotna po aresztowaniu Lucjusza. Rzadko ją widywałem, a kiedy się pojawiała, była całkiem wycofana. Jeśli kiedykolwiek miała jakieś zastrzeżenia, nigdy nie słyszałem, żeby je wyrażała.

- Wydawała się być zachwycona Hogwartem - powiedziała Hermiona, przechylając głowę na bok, próbując przypomnieć sobie szczegóły dotyczące Narcyzy Malfoy. - Ale to wszystko było wyrażone jedynie sowią pocztą. Wygląda na to, że w ogóle nie interweniowała w jego imieniu podczas szkolenia.

- Wydawało się, że uwięzienie Lucjusza wywarło na nią głęboki wpływ. O wiele większy niż jej śmierć miała na niego.

Hermiona lekko zadrżała na myśl o Lucjuszu.

- Więc Draco po prostu wynaturzył się dla ich obojga - zakończyła, współczując mu. Stłumiła litość i zmieniła temat. - Lucjusz prawie zabił Ginny zeszłej nocy. Nadal nie wiemy, w jaki sposób ich wyśledził.

- Istnieją zaklęcia do śledzenia genetycznego - powiedział w zamyśleniu Severus. - Należą do dziedziny niezwykle Czarnej Magii i zbierają niemałe żniwo. Mimo wszystko, nie lekceważyłbym determinacji Lucjusza.

- Czy są sposoby, aby ich uniknąć?

- Wyślę książkę do Moody’ego. Nie sądzę jednak, że Weasleyowie będą podatni na jakiekolwiek rytuały ochronne zalecane przeze mnie lub ciebie, jeśli o to chodzi.

Hermiona zacisnęła usta i odwróciła wzrok, czując kąśliwość tej uczciwej oceny. Jej poparcie dla Czarnej Magii i obrona Severusa kosztowały ją wiele wiarygodności wśród jej przyjaciół.

Przełknęła ból i gwałtownie zmieniła temat.

- W końcu zneutralizowałam jad w runach. Jutro wieczorem zamknę nacięcia. Masz jakieś sugestie?

Severus parsknął.

- Jestem pewien, że twoje zaplanowane leczenie będzie najlepszym, na jakie może mieć on nadzieję.

Hermiona spojrzała na Severusa i poczuła, jakby coś pominęła.

- W porządku - powiedziała, wstając.

- Powiedz mi, co myślisz teraz o Draco?

Hermiona zatrzymała się i spojrzała na Severusa. Jego oczy były zwężone. Prawie podejrzliwe. Jej usta drgnęły, zanim poczuła się gotowa do przemówienia. Zacisnęła je na chwilę, zbierając myśli. Założyła luźny lok za ucho.

- Jest samotny. I zły na coś. Myślę, że chce być lepszy niż jest. Miałeś rację, że jest coś we mnie, co go przyciąga. Stara się tego nie robić, ale wydaje się, że nie może się powstrzymać, kiedy ma na to szansę.

Severus przyjrzał się jej i Hermiona zastanawiała się, co zdradzał w tym momencie wyraz jej twarzy.

- Nie traktuj tego jako lojalności - powiedział po chwili.

- Nie traktuję - powiedziała, bawiąc się brzegiem koszuli. - Zdaję sobie sprawę, że to nie ma jeszcze żadnego znaczenia. To nie jest żadna dźwignia. Mam jednak nadzieję, że jeśli będę ostrożna, w końcu uda mi się to wykorzystać. Pod względem emocjonalnym jest on dość wrażliwy. Nie ma nikogo, komu mógłby zaufać. Myślę, że nie ma nikogo, kogo by w ogóle obchodził. Sądzę, że z czasem nie będzie w stanie powstrzymać się przed uczuciem, że mnie potrzebuje. Wspomniał o tym przy runach. Im bardziej czegoś chce, tym trudniej jest mu sobie tego odmówić. Myślę, że w końcu będę mogła to wykorzystać.

Usta Severusa drgnęły. Podejrzliwość znikła z jego oczu, ale wyraz jego twarzy stał się napięty.

- W takim przypadku, jeśli uda ci się odnieść sukces, jest równie prawdopodobne, że zniszczysz Zakon lub go uratujesz. Mam nadzieję, że zdajesz sobie już sprawę, jak niebezpieczny jest. Jeśli zastąpiłabyś w ten sposób jego obecne ambicje…

Severus zamyślił się na chwilę. 

- Jeśli Czarny Pan nie mógł utrzymać go na smyczy, nie radziłbym łudzić się, że tobie uda się go opanować.

Hermiona lekko drgnęła i wpatrywała się w pusty kominek, napinając się, aż jej nogi zaczęły drżeć, kiedy walczyła, żeby się nie złamać. Złość ogarnęła ją jak eksplozja.

- Powiedziałeś mi, żebym uczyniła go lojalnym. Jesteś tym, który zalecił mi wykorzystanie jego zainteresowania - odparła urywanym tonem. - Teraz nazywasz to urojeniami i oskarżasz o narażanie Zakonu.

- Powiedziałem, żebyś zachowała jego zainteresowanie. Byś spróbowała sprawić, żeby na tobie polegał - powiedział Severus lodowatym tonem. - Różnica jest ogromna. Pod pewnymi względami Malfoyowie są bliżej bycia smokami niż czarodziejami. Nie dzielą się. Mają obsesję na punkcie tego, co uważają za swoje. Czy wiesz, kogo potrzebował Lucjusz? Narcyzy. Jeśli odniesiesz sukces w tym, czego próbujesz, nigdy nie pozwoli ci odejść. I nie będzie on zadowolony z bycia drugorzędnym w stosunku do kogokolwiek lub czegokolwiek w twoim przypadku.

Serce Hermiony lekko zadrżało. Czuła, jak z karku spływa jej zimne przerażenie, powoli przelewając się na inne mięśnie. Wyprostowała ramiona i napotkała oczy Severusa. Wzięła ostry oddech.

- On już mnie posiada - powiedziała gorzkim głosem. - „Teraz i po wojnie”. Takie były jego warunki. Pominąwszy jego śmierć, kiedy dokładnie miałam zostać uwolniona? Potrzebujemy informacji. Nie mogę go utrzymać jedynie połowicznym wysiłkiem. To wszystko, co mogłam zrobić od chwili, gdy wszyscy zgodziliście się mu mnie sprzedać. Czy naprawdę myślałeś, że kiedyś się od tego uwolnię?

Jej ramiona lekko się trzęsły.

- Nie wiem, jak utrzymać jego zainteresowanie bez łączenia się z nim. To jedyna luka, jaką ma. Jeśli uważasz, że jest to duże ryzyko, powinieneś porozmawiać z Moodym, ponieważ ja nie-widzę-innego-sposobu.

Jej głos drżał i łamał się wielokrotnie, kiedy wymusiła ostatnie słowa. Oddychała gwałtownie przez zęby, próbując się uspokoić.

- On jest naturalnym oklumenem. I o wiele lepszym niż ja. W kartach nie ma opcji połowicznej - dodała.

Severus wyglądał na zaskoczonego.

- To naprawdę wszystko zmienia - powiedział po chwili.

- Teraz rozumiesz moje trudności - powiedziała, spoglądając na podłogę. - Nie mam możliwości zrobienia czegoś, z czego mogłabym się później wycofać. Jeśli uważasz, że dokonałam złego wyboru, powinieneś natychmiast powiedzieć to Moody'emu.

Nic nie odpowiedział.

- W takim razie lepiej już pójdę.

Opuszczając Spinner’s End, czuła się oszołomiona i niepewna. Było jej zbyt gorąco i duszno. Potrzebowała przestrzeni do oddychania. Zamknęła oczy i aportowała się nad strumieniem w Whitecroft.

Zeskoczyła z brzegu i usiadła na dużym głazie wśród gęsto rosnących trzcin, po czym zsunęła buty i zanurzyła palce nóg w zimnej wodzie. Ostry chłód wody dawał jej przejrzystość umysłu.

Nie wiedziała, dlaczego ciągle tu lądowała. Przypuszczała, że ​​to jedyne miejsce, w którym nie czuła, że ​​cokolwiek ukrywa.

Wpatrywała się w płynącą wodę, powtarzając ostrzeżenie Severusa. Czuła się zagubiona. Cała jej nadzieja z początku tygodnia sprawiała wrażenie, jakby umarła gdzieś w jej wnętrzu i zaczęła się rozpadać. Przycisnęła dłonie do oczu i walczyła o równy oddech.

Nie mogła się teraz wahać. Gdyby Severus miał jakieś alternatywy lub zastrzeżenia, mógłby je skonsultować z Moodym. Nie mogła zmienić taktyki teraz, kiedy w końcu znalazła taką, która zadziałała.

Spojrzała na swoją upadłą wieżę modlitewną.

Czuła się taka… zła.

Zła na cały świat, aż poczuła, że ​​się z niego wymyka.

Była zła na Severusa za oskarżanie jej o narażanie Zakonu. Na Moody’ego i Kingsleya za to, że zdecydowali się poprosić ją, by została dziwką, wiedząc, że czuła, iż nie ma wyboru. Na Harry'ego i Weasleyów za odmowę użycia Czarnej Magii i doprowadzenie wojny do punktu, w którym poczuła, że ​​nie może odmówić. Na swoich rodziców za to, że byli bezradni i potrzebowali jej ochrony. Nawet na Minerwę, za to, że była tak zrozpaczona w imieniu Hermiony, że ta czuła, że ​​musi chronić Minerwę przed własnym żalem.

Hermiona zawsze myślała, że dla swoich przyjaciół jest w stanie zrobić wszystko. Wszystko, żeby ich chronić.

W jakiś sposób wszystkie rzeczy, które zrobiła, pozostawiły ją samą, aż poczuła się, jakby umierała z powodu złamanego serca.

Powinien istnieć limit. Punkt, w którym przynajmniej przestawałoby boleć.

Ale to nigdy się nie kończyło. Po prostu rosło, a kiedy ktoś przełamał jej fasadę tak, jak Harry i Severus...

Nie wiedziała już, jak się naprawić, i nikt inny nie wydawał się skłonny nawet zauważyć, że się łamie.

Pozwoliła sobie płakać przez kilka minut, po czym wykorzystała swoją oklumencję, by odepchnąć rozpraszające ją emocje w kąt umysłu. Płacz przyprawiał ją o zawroty głowy i bolały ją skronie. Wyjęła z torby eliksir przeciwbólowy i opróżniła całą fiolkę.

Zamknęła oczy i zmusiła się, by przestać myśleć o innych ludziach.

Popołudniowe słońce wsiąkło w kamień, który był ciepły pod jej dłońmi. Powietrze wypełniła woń wody potoku i błota oraz zielony, gryzący zapach trzcin. Po kilku minutach zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu, aby zanurzyć się w promieniach. Nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła ciepło słońca na swojej twarzy. Światło wschodu było zawsze zimne, pomimo swojego piękna.

Wszystko w jej życiu było zimne.

Po kilku minutach ocknęła się. Wyciągnęła nogi z wody i strzepnęła kropelki, po czym wróciła na Grimmauld Place.


14 komentarzy:

  1. Potter to debil który myśli że wszystko kręci się wokół niego i że każdy musi go słuchać 🤦🏽‍♀️ uratowała Ginny i jeszcze wyciągnęła z tego wnioski a ten się puszy jak by nie wiem co. Idiota. Hermiona naprawdę się dla nich poświęca robi wszystko by im pomóc a ci dalej mają do niej tylko pretensje. 🤦🏽‍♀️ Hermiona jest tu najbardziej opuszczona i smutną osobą ale nie pokazuje tego tak, przyjaciele jej nie wspierają ale dobrze że chociaż może z severusem czy Malfoyem pogadać 🙄

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale z Ciebie sukinsyn Potter! Serio?! Serio?! Wyskakujesz na Hermione za to, że znalazła sposób na zniszczenie Horkruksów dlatego, że według Ciebie to było za wcześnie?! Czyś ty się pierdzielnął aż tak w ten pusty łeb, że już zupełnie nic do niego nie dociera? Hermiona podała Wam rozwiązanie problemu jak zniszczyć cholerne Horkruksy, a ty jej robisz wyrzuty i jeszcze insynuujesz jakieś głupoty! Weź idź mózgu poszukać idioto! Na chwilę obecną Hermiona zrobiła więcej niż ty! Nawet żadnego nie znalazłeś! Śmiesz zarzucać jej to, w jaki sposób ona traktuje innych, ale jak on traktuje ją? Ogółem cały Zakon, to banda idiotów. Nawet się nie pytają skąd mają informacje, nic ich wgl nie interesuje ale śmią jeszcze mieć pretensje o wszystko. Chociaż tyle dobrego, że Ginny się obudziła. Blizna zostanie, ale najważniejszy jest fakt, że żyje. Potter i tak będzie ją kochał. Za to rozmowa ze Snapem była ciekawa. Cóż, oskarża ją, że może zniszczyć Zakon, ale czy w obecnej sytuacji ma inny wybór? Zastanawiam się, czy ona naprawdę powinna mu ufać mówiąc mu o swojej taktyce co do Draco. Snape może pomagać Zakonowi, co nie znaczy, że wobec innych swoich znajomych ma być inny. Cholera, Draco serio się zaangażuje. On bardzo się nie lubi dzielić i udowodnił to, jak wtedy potraktował Grahama. Hermiona należała do niego, a Montague tak po prostu położył na niej swoje łapska. Cóż, Hermiona chyba nie ma innego wyjścia jak zaakceptować to, co się dzieje, pokochać go i żyć z nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem myślę, że w ten Zakon to piznęła jakaś porządna klątwa ogłupiająca, a już najmocniej walnęła w Harry'ego i Rona :/ Co do Snape'a mam podobne odczucia, chociaż uważam, że i tak zawsze będzie stawał za Draco...

      Usuń
  3. Nie wierzę, że Harry to zrobił, co się z nim stało? To jest aż niemożliwe, żeby po takiej ilości ofiar, braku nowych horkruksów zareagował w taki sposób - właśnie wtedy, kiedy sytuacja jest krytyczna, a Hermiona obróciła w pożytek okaleczenie Ginny, która na pewno by się z tego powodu ucieszyła, durny Potter śmie oskarżać Hermionę... Co za idiota. Aż nie wierzę, że to piszę, ale trochę sobie zasłużył na to, co dostał, skoro przez tyle lat do jego mikromóżdżku nic nie dotarło! Ciekawe, jakby zareagował na ten "układ" Hermiony i Draco... Bo sama Granger nie może uważać, że została "sprzedana" jak dziwka, przecież sama McGonagall sprzeciwiała się pomysłowi i nie zgadzam się, że reszta by ją potępiła - z pewnością wielu innych również by się wściekło, gdyby się dowiedziało o propozycji Malfoya. Nie są chyba AŻ tak tępi, o czym świadczą dalsze rozważania Hermiony o tym, że wiele rzeczy się w Zakonie dzieje i nikt o to nie pyta.
    Och, Ginny, pomimo tego, że wiemy, co się z Tobą dzieje później, to okropnie współczuję, tak po kobiecemu. Niech sobie będzie małą twardzielką, ale paskudna blizna na twarzy kobiety to zawsze jakaś taka nasza ujma na naszej wrażliwości i kobiecości :( Dobrze, że została w niej odrobina żartu i dystansu do tego ;)
    Jezu, kolejny najmądrzejszy, który w rezultacie niczego nie wie i niczego nie rozumie! Naprawdę, chociaż Snape mógł być bardziej przydatny albo przynajmniej się, ku.wa, nie odzywać! A skoro zaczął, to mógł skończyć mówić o tym, co miał na myśli, kretyn jeden. Jedne słuszne słowa, które padły, to o tym, że Malfoyowie się nie dzielą, co Draco całkiem dosadnie pokazuje jakiś czas później. Ech... Dwie samotne dusze, mam nadzieję, że na końcu się odnajdą, Voldek zginie i przepadnie, a oni będą razem szczęśliwi... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakon nas tu wkurzy jeszcze nie raz... Z Harrym na czele xD

      Usuń
    2. Napisałabym, że czekam w napięciu, ale już mi ręce opadają (pomijajac oczywisty fakt, jak źle to brzmi, haha) xDDD

      Usuń
    3. Dla mnie Harry tu jest jednym z bardziej irytujących Harrych. Nóż mi się w kieszeni otwiera na jego głupotę i ochotę załatwienia wszystkiego Expelliarmusem -_-

      Usuń
    4. Tru! Jeszcze brakuje, zeby ich po plecach klepal i proponowal terapie 🤦‍♀️ Turbodebil 🙄

      Usuń
    5. JAK JA TĘSKNIŁAM ZA WASZYMI POGADUSZKAMI LASKI <3 Harry to d z b a n, amen.

      Usuń
    6. Vera, odnoszę wrażenie, że dzbanowatość Pottera rośnie coraz bardziej z każdym kolejnym wspomnieniem xDD Za chwilę przestanie mi być szkoda, że umarł, a to już jest niebezpieczne :D

      UWIELBIAM te nasze pogaduszki! :D <3

      Usuń
  4. Cały Zakon to banda idiotów (no może z pewnymi wyjątkami) z Harrym na czele. Jaki on miał tupet by stwierdzić. że Hermiona źle zrobiła z wiedzą którą uzyskała. No błagam! Ich heroiczne misje stoją w miejscu, szukają hotkruksòw ale bez żadnych skutków. Hermiona wprowadziła choć trochę, że tak powiem, ponieważ podsunęła im pomysł jak pozbyć się ich. A Potter jeszcze na nią naskakuje. Naprawdę żal mi Herm i mam cichą nadzieję, że z czasem Draco okaże się kimś w rodzaju powiernika? przyjaciela? nie wiem, ale liczę na to, że ich znajomość wyjdzie im oboje na dobre, a to vo działo się w pierwszej części to niefortunny wypadek?¿ Co do Severusa sama nie wiem co o nim sądzić oraz o tej rozmowie

    OdpowiedzUsuń
  5. Brr święty Harry... Bo wcale nie prowadzą wojny, nie szukają igły w stogu siania i wiedzą jak sobie radzić... nie ma dobrego i złego czasu, bo nie wiedzą ile.go mają!
    Ginny jest tutaj rozsadna, wie że nie powinna płakać, ale musi się przyzwyczaić do myśli o tym.że nigdy nie będzie taka sama.
    Rozmowa z Severusem hmm mam mętlik po niej... sama nie wiem czy faktycznie mając tyle niewiadomych Hermiona miała jakiś wybór na to jak potoczy się z Draco czy nie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ann, w punkt komentarz! Jest dokładnie tak, jak mówisz - oni pojęcia zielonego nie maja, ile czasu im zostało, a zachowują się, jakby grali w gierkę "a, to najwyżej jak będzie game over to zagram jeszcze raz".

      Usuń
    2. Strasznie mnie to irytuje!Może to bezduszne ale no nie ma czasu na sentymenty w czasie wojny i zwlekanie na nie wiadomo co...

      Usuń