Trwają starania o ponowne odtworzenie czarodziejskiej populacji!
Szlama Pottera jest jedną z pierwszych surogatek wybranych przez Czarnego Pana w celu zwiększenia ilości magicznej populacji.
Hermiona czytała dalej.
Właśnie rozpoczęła się pierwsza faza brytyjskich starań na rzecz repopulacji. Kwalifikujące się surogatki półkrwi i szlamy zostały przydzielone do wielu najwybitniejszych rodzin czarodziejów w Wielkiej Brytanii w nadziei na poprawę i wzrost populacji czarodziejów. Zadania zostały osobiście zatwierdzone przez samego Czarnego Pana w porozumieniu z Uzdrowicielką Lydią Stroud, która poświęciła swoją karierę na specjalizowanie się w magicznej genetyce i czarodziejskiej płodności.
Wśród surogatek najbardziej godną uwagi jest szlama Hermiona Granger, ostatnia żyjąca członkini organizacji terrorystycznej znanej jako Zakon Feniksa. Czarownica od najmłodszych lat słynie z romantycznych skojarzeń ze słynnymi czarodziejami. Było to szczególnie zauważalne w 1994 roku, względem nie jednego, ale dwóch konkurentów Turnieju Trójmagicznego, Harry’ego Pottera i Viktora Kruma. Teraz być może znalazła drogę do łóżka swojego najpotężniejszego czarodzieja.
Draco Malfoy, najbardziej znany z zabójstwa czarnoksiężnika Albusa Dumbledore'a w wieku szesnastu lat, od dawna jest szanowanym śmierciożercą. Prorok potwierdził w kilku źródłach, że surogatka Granger została dostarczona do Malfoy Manor nieco ponad tydzień temu. Odkąd Lucjusz Malfoy zrzekł się tytułu Lorda na rzecz syna po śmierci Narcyzy Malfoy w 2001 roku, linia rodzinna nie posiada kolejnego spadkobiercy.
Niestety młody Lord Malfoy nie może przywiązywać się zbytnio do zdrajczyni ogrzewającej jego łóżko. Kiedy urodzi ona trzech spadkobierców Malfoyów, Uzdrowicielka Stroud potwierdza, że surogatka Granger zostanie przeniesiona do innej rodziny czarodziejów czystej krwi, aby jeszcze bardziej pomóc w repopulacji społeczności magicznej krwi Wielkiej Brytanii.
Jeśli wyniki wysiłków na rzecz repopulacji okażą się tak pomyślne, jak jest to przewidywane, Uzdrowicielka Stroud ma nadzieję, że takie starania zaczną być wdrażane w czarodziejskiej Europie w ciągu roku…”
Więc to Malfoy był tym, który zabił Dumbledore'a. Kolejne nazwisko na liście zamordowanych przez Wielkiego Łowcę.
Lucjusz wciąż gdzieś żył.
O pozostałych kobietach uczestniczących w programie repopulacyjnym nie było najmniejszej wzmianki. Oczy Hermiony przemknęły po innych kolumnach, wyłapując każdy wartościowy skrawek zawartych w nich informacji.
W następnej kolumnie wymieniono egzekucje w Wielkiej Brytanii, które zostały przeprowadzone przez Wielkiego Łowcę. Było zdjęcie. Kilkoro nieszczęśliwie wyglądających mężczyzn i kobiet klęczało na platformie. Za nimi, w czarnych szatach i ozdobnej masce, stał Wielki Łowca. Na zdjęciu wyciągnął różdżkę i przypadkowym ruchem zabił pierwszą osobę. Ledwo oszczędził spojrzenia spadającemu ciału, zanim rzucił drugą klątwę na następną z nich. Pętla obrazu trwała tylko kilka sekund, ale Malfoy zdążył zabić trzy osoby, zanim obraz zaczął odtwarzać się ponownie.
Hermiona wpatrywała się w niego. Chłonęła każdy jego detal.
Wiedząc, że to Malfoy, było dla niej oczywiste, że to właśnie on. Niezobowiązująco elegancka postawa. Gnuśna maniera bycia. Śmiertelny chłód, który wydawał się z niego promieniować.
Jednak ani artykuł o wysiłkach na rzecz ponownego zaludnienia, ani kolumna dotycząca egzekucji nie odnosiły się do faktu, że to właśnie Malfoy był Wielkim Łowcą. Jakby tytuł i jego posiadacz były czymś całkowicie oddzielnym.
Anonimowość była zaskakująca. Gazeta nie przedstawiła nawet żadnych spekulacji dotyczących tożsamości Wielkiego Łowcy. Jakby nie było im wolno drukować czegoś takiego.
Hermiona zastanawiała się nad tym szczegółem.
Wielki Łowca był prawą ręką Voldemorta, rzekomo jego przedstawicielem. Hermiona zastanawiała się, czy anonimowość leży w interesie Voldemorta, czy Malfoya. Podejrzewała, że prawdopodobnie Voldemorta. Czarny Pan miał w swoich rękach wyjątkowo potężną marionetkę. Nawet sam Voldemort zabijając Harry'ego, nie rzucił Klątwy Zabijającej bez wysiłku i z taką szybkością.
W jego interesie z pewnością nie byłoby pozwolenie Malfoyowi na zebranie własnych zwolenników, zgromadzenie osobistej mocy, a następnie na potencjalną próbę obalenia jego Mistrza. Zmuszanie Malfoya do zachowania anonimowości przy swoim tytule - pozwalając tylko, by był on znany Śmierciożercom i innym zaufanym sługom - było prawdopodobnie najlepszym sposobem do kontrolowania go.
Voldemort trzymał Malfoya dość blisko.
Być może Malfoy miał ukryte ambicje, o które Voldemort się martwił.
Dzięki temu Malfoy był idealną pułapką dla bojowników Ruchu Oporu. Gdyby ktokolwiek próbował uratować Hermionę, założyłby, że po prostu atakuje rozpieszczonego śmierciożercę drugiego pokolenia. Nie mieliby pojęcia, że wpadli w uścisk samego Wielkiego Łowcy, najbardziej niesławnego śmiercionośnego sługi Voldemorta.
Hermiona przejrzała resztę gazety. Europa Północna nadal nie była pod kontrolą Śmierciożerców. Voldemort działał agresywnie, by doprowadzić kraje skandynawskie do przechyłu. Najwyraźniej wampiry, wiedźmy i inne mroczne stworzenia, które zostały przywiezione do Wielkiej Brytanii podczas wojny, zostały w ciągu ostatnich kilku miesięcy przeniesione właśnie do Europy Północnej.
Nie było żadnej wzmianki o powstaniu w Rumunii. Żadnej wzmianki o jakichkolwiek znanych wciąż walczących członkach Ruchu Oporu.
Pius Thicknesse nadal był Ministrem Magii. Na nadchodzący rok zaplanowano Turniej Trójmagiczny. Kilka stron poświęcono międzynarodowym meczom Quidditcha. Najwyraźniej sportowa rozrywka zachowała swój urok nawet w dystopijnym reżimie.
Reszta gazety składała się ze stron zapełnionych artykułami ze sfery towarzyskiej.
Astoria Malfoy była bardzo zaangażowana towarzysko. Brała udział w każdym wydarzeniu, wykupywała całe stoły na balach charytatywnych i hojnie fundowała kolejne powojenne pomniki. Malfoy był w większości nieobecny na stronach towarzystwa, tylko sporadycznie dołączając do swojej żony.
Hermiona przeczytała każde słowo, łącznie z reklamami. Szukała podpowiedzi. Dowolnego podtekstu. Wszystkiego, co mogłoby zostać niewypowiedziane, ale sugerowane.
Jeśli takie rzeczy były zawarte w wiadomościach, Hermiona była zbyt nieświadoma bieżących wydarzeń, aby móc je wykryć.
W końcu ostrożnie złożyła gazetę sztywnymi palcami i odłożyła ją na miejsce, w którym została porzucona na werandzie.
Masowała zmarznięte dłonie, gdy pospiesznie przedzierała się przez dwór.
O dziwo, nie dostała ataku paniki, wracając sama. Może to tylko dlatego, że była tak rozproszona przez zimno. Skrzyżowała palce i pokładała w sobie głęboką nadzieję.
Droga powrotna do jej pokoju była dość prosta. W chwili, gdy przekroczyła jego próg, pobiegła do łazienki i odkręciła zimną wodę. Pozwoliła spłynąć jej po zdrętwiałych dłoniach, aż poczuła, że jej temperatura stopniowo w nie wnika, a woda przestaje być gorąca w odczuciu jej ciała. Następnie odkręciła kran wanny i napełniła ją ciepłą wodą.
Z westchnieniem zanurzyła w niej, rozkoszując się ulgą od zimnego bólu w swoim całym przemarzniętym ciele. Szorowała stopy i kostki, aż zniknęły z nich ostatnie resztki brudu.
Po tak długim życiu w celi nigdy więcej nie zamierzała uznawać, że czystość jest czymś oczywistym. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek przebiłaby czymś ten nowo odkryty dreszczyk emocji, który odczuwała podczas zatapiania się po szyję w dużej ilości wody. To była jedyna zaleta jej obecnej egzystencji.
Tego samego nie mogła niestety powiedzieć o jedzeniu. Wszystkie jej posiłki, choć wyraźnie drogie w swoich składnikach, miały być wyłącznie odżywcze. Niewiele wiedziała o dietach przed ciążą, ale nie rozumiała, dlaczego wolno jej było jeść tylko niesolone, nieprzyprawione i przegotowane warzywa, chleb żytni z niesolonym masłem, gotowane mięso i jajka w koszulce (także bez soli). Zabiłaby za paczkę chipsów.
Siedząc w wodzie, powoli ogrzewając się, rozważyła swoje odkrycie dnia.
Jej „surogacja” pod uważnym okiem Malfoya była używana jako przynęta.
Szyderczy, kuszący język artykułu z pierwszej strony był rozjuszający. Precyzyjnie wyważony ton, dążący do jednoczesnego odczłowieczenia Hermiony, aby uniknąć litości ze strony ogółu społeczeństwa, jednocześnie starając się wywołać oburzenie wśród wszystkich potencjalnych sympatyków.
Hermiona zastanawiała się, jakie środki bezpieczeństwa zastosowano, aby złapać potencjalnych ratowników. Czy w rezydencji Malfoyów stacjonowali inni śmierciożercy? A może przypuszczano, że Wielki Łowca był w stanie osobiście poradzić sobie ze wszystkimi nieproszonymi gośćmi?
Gdyby była to pierwsza opcja, Hermiona musiałaby obserwować i próbować ich odkryć. Stanowiliby dodatkowe utrudnienie dla jej ucieczki - chyba, że mogłaby w jakiś sposób wzbudzić ich współczucie. A może spróbowałaby oszukać któregoś z nich, żeby ją zabił, gdyby do tego doszło. Bardzo ambitny i wątpliwy plan, biorąc pod uwagę, że Malfoy prawdopodobnie znalazłby go w jej umyśle na długo przed tym, zanim miałaby szansę go zrealizować.
Gdyby był tutaj tylko Malfoy, cóż, byłby to dość niepokojący znak zaufania ze strony Voldemorta względem zdolności Malfoya.
Jak niebezpieczny był Malfoy?
Hermiona oparła głowę na kolanach i starała się wyraźniej przypomnieć sobie okoliczności śmierci Dumbledore'a ponad osiem lat temu. Szczegóły wydawały się być dość mocno zamglone.
Przymknęła oczy i starała się to wszystko sobie przypomnieć.
To wydarzyło się mniej niż miesiąc po rozpoczęciu szóstego roku. Osłony w korytarzach uruchomiły alarm, kiedy użyto Klątwy Zabijającej. Zamek został wypełniony Peruwiańskim Proszkiem Natychmiastowej Ciemności i wrzeszczącymi, zdezorientowanymi uczniami. Kiedy ciemność w końcu opadła, ukazały się dziesiątki rannych, spanikowanych uczniów i martwe ciało Dumbledore'a. Zostało zdeptane w chaosie.
Uczniowie pierwszego roku Hufflepuffu i Slytherinu właśnie wrócili do zamku z lekcji zielarstwa. Tylko oni coś widzieli. Jednak ich zeznania były ze sobą dość sprzeczne.
Dumbledore przechodził obok. Na korytarzu był starszy uczeń. Może dwóch. Chłopcy. Krukon. Ślizgon. Gryfon. Puchon. Cormac McLaggen. Adrian Pucey. Colin Creevey. Ernie Macmillan. Draco Malfoy. Zachariasz Smith. Anthony Goldstein.
Pierwszoroczni nie rozróżniali zbyt wielu uczniów z wyższych klas, szczególnie po zaledwie trzech tygodniach semestru. Ogólny konsensus był taki, że był to jakiś blondyn.
Usłyszeli klątwę. Potem zapadła ciemność. Kilkoro uczniów zeznało, że stało się to w odwrotnej kolejności: najpierw ciemność, potem klątwa. Wszyscy krzyczeli i biegali. Nikt nic nie widział. Wszystkie osłony wyły w alarmie.
Kiedy ciemność opadła, profesorowie zebrali wszystkich w Wielkiej Sali. Przybył Departament Przestrzegania Prawa Magicznego, aby przesłuchać uczniów i zbadać ciało.
Sekcja wykazała, że przyczyną śmierci była Klątwa Zabijająca, która trafiła w jego plecy. Nie wykryto żadnej innej niedawnej magii.
Było coś jeszcze - coś w dłoni Dumbledore'a...
Hermiona rozpaczliwie próbowała sobie przypomnieć. Wydawało się, że to ważny szczegół. Wspomnienie majaczyło jednak poza jej zasięgiem.
Wszyscy starsi uczniowie wskazani przez pierwszorocznych zostali przesłuchani i oczyszczeni z podejrzeń. Wszyscy oprócz Draco Malfoya. Był nieobecny. Przeszukano zamek i tereny wokół niego. Chłopak zniknął.
Aurorzy zostali wysłani do Malfoy Manor i stwierdzili, że posiadłość jest nie do zdobycia. Został uznany za winnego. Czy osobiście rzucił klątwę? Czy otrzymał pomoc? Dlaczego to zrobił? Te wszystkie pytania pozostawały bez jakiejkolwiek odpowiedzi.
Zakon założył, że była to próba odkupienia rodziny Malfoyów w oczach Voldemorta po porażce Lucjusza i uwięzieniu go w Azkabanie po bitwie w Departamencie Tajemnic.
Hermiona nie pamiętała, żeby kiedykolwiek potwierdzono, że to właśnie Malfoy zabił Dumbledore'a. Po tym, jak sześć miesięcy później śmierciożercy przejęli kontrolę nad Ministerstwem Magii, trudno było uzyskać jakiekolwiek wiarygodne informacje. Prorok Codzienny natychmiast stał się pełnoprawną machiną propagandową.
Czy zostało to w końcu potwierdzone? Nie pamiętała.
Niezdolność Hermiony do przypomnienia sobie tego była bez znaczenia. Nie potrafiła nawet stwierdzić, gdzie występują luki w jej pamięci. Dopóki nie zadano jej konkretnego pytania, nawet nie zdawała sobie sprawy, czego brakuje.
Kiedy próbowała magicznie pogrupować swoje wspomnienia, czuła się jakby pełzała przez smołę. To było wyczerpujące. Prawie daremne. Jeśli wkładała w swoją próbę coś więcej niż tylko zwykłą magię, kajdany natychmiast aktywowały się i wysysały z niej wszystko.
Najwyraźniej wyczuwała, gdzie znajdowały się utracone wspomnienia, po różnych próbach włamania się do nich Voldemorta, Snape'a i Malfoya.
Ból, szok i trauma zatarły jednak szczegóły. Wydawało jej się, że cały okres wojny zawierał niewiele utraconych wspomnień, ale większość z nich była skoncentrowana w okresie ostatniego roku, aż do czasu jej uwięzienia.
Luki w wiedzy rozdarły coś wewnątrz Hermiony. Była zdesperowana, by dowiedzieć się, czego brakuje, ale jednocześnie przerażona odzyskaniem informacji. To sprawiało, że czuła się, jakby szła przez pole minowe. Nie miała pojęcia, czego tak naprawdę się spodziewać.
Próba zaakceptowania utraty informacji - zrozumienia - była jak uczucie gorzkiej trucizny w jej ciele.
Dlaczego przegrali wojnę?
Czy nie mogła przynajmniej tego pamiętać?
To było tak, jakby ona i Malfoy grali w szachy, ale tylko on mógł patrzeć na szachownicę.
Desperacko potrzebowała jakiejkolwiek wiedzy.
Gdy tylko się o tym dowie, dowiedzą się i jej wrogowie. Jej niewiedza była jednocześnie tarczą i bronią. To kupowało jej czas na ucieczkę, ale również w każdej chwili mogło na nią spaść.
Z jakiegoś powodu była prawie pewna, że to doprowadzi do jej końca.
Czuła się jakby miecz Damoklesa wisiał nad jej głową.
Gdy wreszcie wyszła z wanny, opuszki jej palców były pomarszczone od wody. Była wyczerpana. Weszła do łóżka i przytuliła się do poduszki.
Jej umysł miotał się bez przerwy, pełen pytań, na które nie znała odpowiedzi.
Następnego dnia Malfoy pojawił się u niej ponownie, zaraz po obiedzie.
Serce Hermiony zamarło, ale założyła płaszcz i posłusznie podążyła za nim. Samo chodzenie za nim sprawiało, że jej serce waliło. Zastanawiała się, czy mógł to poczuć poprzez cokolwiek, przez co ją obserwował.
Kiedy dotarli na werandę, Malfoy natychmiast wyczarował krzesło i usiadł, otwierając gazetę. Artykuł na pierwszej stronie dotyczył nowego pomnika ku czci Voldemorta. Został odsłonięty na ulicy Pokątnej. Hermiona stała niezgrabnie przy wejściu, zastanawiając się, gdzie iść.
Spojrzała na Malfoya i zaczęła otwierać usta, aby zadać pytanie, ale czuła się tak, jakby jej ciało połknęło je, zanim zdążyła wydusić z siebie jakiekolwiek słowo.
Cicho.
Nie mogła rozpocząć rozmowy.
Spojrzała gorzko na labirynt z żywopłotu. Przypuszczała, że po prostu pójdzie w jego stronę i pobłąka się bez celu.
Zaczęła odchodzić, ale gdy to robiła, ogarnęło ją lekkie uczucie dyskomfortu. Podniosła głowę i spojrzała na otwarte, szare niebo...
Miała wrażenie, że jej serce nagle stanęło.
To było tak, jakby cały tlen i dźwięki, które istniały, zostały nagle wyssane, a przed nią rozciągała się jedynie bezkresna pustka.
Nie było powietrza.
Czuła się, jakby się dusiła. Jej serce zaczęło walić. Biło coraz szybciej. Słyszała to.
Widziała schody. Żwir. Żywopłot.
To było jak…
Nicość.
Jakby wszechświat kończył się u jej stóp.
Gdyby zrobiła krok do przodu o kolejny cal, wpadłaby w nią.
Zamarła. Próbowała się poruszyć, ale drżała i nie mogła. Przygryzła wargę. Próbowała oddychać. Próbowała zmusić się do ruszenia naprzód.
Wszystko było takie - otwarte.
Zamknęła oczy.
To było tylko w jej głowie. To było tylko w jej głowie.
Walczyła o oddech wciągając serię ostrych, łapanych z trudem oddechów, gdy starała się myśleć.
Wczoraj czuła się dobrze. Była taka przerażona i zła. Przebiegła kilka mil. Ale teraz-
Nie mogła…
To było za wiele.
Nie pamiętała, żeby wcześniej świat wydawał się być tak szeroki. Niebo było takie... wysokie. Ścieżki po prostu ciągnęły się i ciągnęły. Nie wiedziała, gdzie się kończyły.
Jej ręce zaczęły się trząść i drżeć, kiedy o tym pomyślała. Czuła, jakby miała zwymiotować.
Chciała wrócić do swojego pokoju.
Chciała wcisnąć się w kąt i czuć przy sobie ściany.
Spojrzała na swoje stopy i poczuła łzy w kącikach oczu. Panika wzbierała w niej jak przypływ. Jej serce biło coraz szybciej. Czuła, jakby w jej piersi był uwięziony trzepoczący ptak zamknięty w klatce, który próbując uciec, obijał się o jej pręty na śmierć.
Hermiona położyła ręce na ustach i próbowała powstrzymać hiperwentylację.
Ostry dźwięk nagle zwrócił jej uwagę. Spojrzała w górę i zobaczyła, że Malfoy ściska gazetę tak mocno, że kostki jego dłoni stały się białe. Jego ręce lekko drżały.
Sapnęła i potknęła się.
- Przepraszam… Przepraszam… - wyjąkała z przerażeniem. - Idę...
Przeszła to tylko kilka stóp, zanim jej nogi zdecydowały, że nie mogą nieść jej dalej.
Bała się być blisko Malfoya, ale nawet on nie był w stanie przebić przerażenia, które ją pochłonęło, gdy próbowała iść do przodu. Miała wrażenie, że wypchnięto z niej całe powietrze. Otworzyła usta i próbowała złapać oddech. Nie mogła.
Przerażenie wlewało się w nią, jakby jakaś drapieżna istota gładko wbiła pazury w jej plecy, przeciągając je po kręgosłupie. Rozszarpując ją. Wystawiając wszystkie mięśnie, nerwy i kości na mroźne zimowe powietrze. Jakby umierała.
Nie mogła oddychać.
Miała wrażenie, że świat przechyla się na boki i faluje.
W jej dłonie i ramiona wbijały się igły.
Widziała tylko otwartą przestrzeń…
Nie mogła przestać się trząść. Nie mogła przestać panikować. Nie mogła iść...
To było tak otwarte. Puste. Nicość. Nicość. Nieskończona. Była w niej całkiem sama.
Żadnej ściany. Nic.
Mogła krzyczeć przez wieczność. Bezdźwięcznie.
Nikt by nie przyszedł.
Niebo pochłaniała ciemność.
Przechodziła w nicość.
Nikt by nie przyszedł.
Nie mogła…
- Przestań - warknął nagle zza jej pleców.
Rzeczywistość spadła na nią jak powódź. Zachwiała się i obejrzała ze siebie. Malfoy był blady, a jego oczy błyszczały, gdy na nią patrzył.
- Masz obowiązek przebywać na zewnątrz. Nie powinnaś popadać w letarg. Nie wolno ci poddawać się załamaniu psychicznemu, które utrudni mi dostęp do twoich wspomnień.
Jego twarz wykrzywiła się lekko, kiedy wciąż na nią patrzył. Wyciągnął różdżkę i wyczarował kolejne krzesło.
- Siadaj. I uspokój się - polecił lodowatym tonem.
Hermiona wzięła głęboki oddech i pozwoliła swoim stopom ją ponieść. Starając się nie rozpamiętywać powodzi ulgi, która ją ogarnęła. Usiadła i spojrzała na swoje ręce, starając się odzyskać kontrolę nad oddechem.
Siedziała na krześle. Siedziała na krześle obok Malfoya. Nie była w pustce. Nie było pustki. Pod stopami miała marmur. Nie musiała nigdzie iść. Siedziała na krześle.
Powolny wdech. Odliczając do czterech.
Wydech przez usta. Odliczając do sześciu.
Wdech i wydech.
Znowu i znowu.
Siedziała na krześle. Nie musiała nigdzie iść.
Jej serce powoli przestawało walić, ale jej cała pierś bolała.
Kiedy dudnienie jej serca lekko ustąpiło, próbowała zmusić palce, by przestały drżeć. Nie chciały, więc usiadła na nich.
Kiedy w pełni uwolniła się od paniki, uderzyła w nią gorzka rozpacz.
Była złamana.
Złamana.
Nie było sensu temu zaprzeczać.
Psychicznie coś w jej wnętrzu pękło podczas jej uwięzienia, a ona nie wiedziała jak to naprawić. Nie potrafiła przez to przejść. To zjadało ją od środka.
Spojrzała na swoje kolana. Łzy spływały z kącików jej oczu, po policzkach i ustach, po czym opadały na czerwony materiał spódnicy. Ostry wiatr sprawił, że odczuwała je jak lód na swojej skórze. Otarła je i ciaśniej owinęła się płaszczem. Naciągnęła kaptur.
Płaszcz prawie dusił ją ciepłem, który dostarczał, ale Hermionie wciąż było zimno z przerażenia, gdy siedziała cicho na werandzie. Próbowała myśleć.
Było w porządku. Wczoraj. Było w porządku. Dlaczego? Dlaczego wtedy jej to nie przeszkadzało?
Jakiś rodzaj agorafobii. To musi być to. W jakiś sposób w celi, bez światła, dźwięku i poczucia czasu, przywykła do ścian. To ograniczenie stało się jedyną stałą w jej życiu. Tak więc teraz, ilekroć była wolna od naglącej grozy swojej obecnej sytuacji i kiedykolwiek miała czas do namysłu…
Poczucie otwartości wywoływało strach, który ją pochłaniał.
Na zewnątrz było znacznie gorzej niż w korytarzu jej skrzydła.
Może po prostu nie była na to przygotowana. Może teraz, kiedy już to wiedziała, byłaby w stanie przebić się przez panikę. Jeśli wyznaczyłaby sobie możliwe do osiągnięcia cele: zejście po schodach, przejście po żwirze, podejście do żywopłotu.
Jeśli chodziłaby sama.
Z pewnością w najbliższym czasie nie zgubi się w znajdującym się nieopodal labiryncie.
Jej żołądek się skręcił. Jej oś czasu ucieczki wydłużała się. Nie miała nawet okazji zbadać swoich możliwości. Im dłużej to będzie trwało…
Tym większe prawdopodobieństwo, że może zajść w ciążę.
Może już jest w ciąży. Gdyby w niej jednak nie była, każdy kolejny miesiąc posłuszeństwa przy tym stole zwiększał szanse, że taki stan rzeczy nie będzie trwać zbyt długo.
Chciała płakać.
Spojrzała na Malfoya, który pilnie studiował bieżące wyniki ligii quidditcha.
Jakie przydatne informacje mogła się na jego temat dowiedzieć? Wszystko, co robił, to pienienie się i czytanie, a potem odchodzenie i mordowanie ludzi.
Nigdy nie zdoła uciec. Prawdopodobnie umrze na terenie tej posiadłości.
Przyglądała mu się z rozpaczą.
Był po prostu zimny. Zły.
Wydawało jej się, że zawisła nad nim lodowata wściekłość. Czuła, jak Czarna Magia wiruje wokół krawędzi jego postaci.
Kogo tak bardzo nienawidził? Czy był jak Lucjusz, obwiniający Zakon za śmierć Narcyzy? Czy wszystkie te mordercze klątwy się na nim mściły? Czy to napędzało jego osobę?
Wszystko w nim się zmieniło. Wydawało się, że nie pozostał w nim nawet strzępek chłopca, którego znała tak wiele lat wcześniej.
Urósł, był wyższy i szerszy. Wyniosłość znana jej z jego szkolnych dni zanikła, zastąpiona namacalnym poczuciem mocy. Śmiertelnej pewności.
Jego twarz straciła wszelkie ślady chłopięcości. To było okrutnie piękne. Jego ostre arystokratyczne rysy przybrały twardy, nieugięty wyraz. Jego szare oczy były jak noże. Jego włosy nadal były tak blade, w odcieniu białego blondu, niedbale zaczesane na bok.
W każdym swoim calu wyglądał jak rozleniwiony angielski lord. Z wyjątkiem niemal nieludzkiego chłodu. Gdyby z ostrza zabójcy zrobiono człowieka, przybrałby on postać Draco Malfoya.
Patrzyła na niego. Chłonęła go.
Piękny i przeklęty. Upadły anioł.
A może Anioł Śmierci.
Kiedy go studiowała, szybko zamknął gazetę i spojrzał na nią. Przez chwilę patrzyła mu prosto w oczy, po czym odwróciła wzrok.
- Co jest z tobą nie tak? - zapytał, patrząc na nią przez kilka sekund.
Zarumieniła się lekko i nie odpowiedziała.
- Jeśli mi nie powiesz, po prostu sam wyciągnę odpowiedź z twojego umysłu - powiedział.
Hermiona starała się nie wzdrygnąć jego groźbą. Wpatrywała się spokojnie w żywopłot.
- Ja… myślę, że to się nazywa agorafobia - powiedziała po kilku głębokich oddechach. - Coś w… Coś w otwartych przestrzeniach wywołuje we mnie panikę.
- Dlaczego?
- Nie wiem. To nie jest racjonalne - powiedziała z goryczą, wpatrując się w szwy swojego płaszcza. Jednolite linie nici były czymś uporządkowanym. Czymś przewidywalnym. Czymś, co miało sens. Czymś innym niż jej irracjonalny umysł.
- Jestem pewien, że masz jakąś teorię - powiedział wyzywającym tonem. Jakby prowokował ją, by odmówiła mu odpowiedzi, żeby mógł po prostu wtargnąć do jej myśli i samodzielnie wyciągnąć wnioski.
Kusiło ją, żeby skłamać, ale byłoby to bezcelowe. Niewątpliwie znowu znalazłby się w jej myślach, zanim zdążyłaby uciec. Gdyby mu nie powiedziała teraz, pewnie wiedziałby wszystko do jutra. Albo następnego dnia. Albo kiedykolwiek, kiedy zdecydowałby się ponownie zbadać jej myśli.
- Prawdopodobnie jest to spowodowane przebywaniem w tej celi przez tak długi czas - powiedziała po minucie. - Nie było tam nic… Całkowita pustka. Wszyscy nie żyli. Nikt nie miał po mnie przyjść. Po prostu tam byłam i nawet nie wiedziałam, jak długo to trwało. Ściany… One były jedyną prawdziwą rzeczą. Myślę, że wtedy zaczęłam na nich polegać. Więc teraz, kiedy próbuję gdzieś iść, a nie… nie wiem, dokąd to prowadzi... Nie mogę… wydaje mi się, że… - usiłowała wyjaśnić przerażenie. - To tak, jakbym… znowu była porzucona. Bo wszyscy nie żyją, a ja jestem po prostu sama… I umiem poradzić sobie z tym, kiedy mój świat wydaje się mały, ale kiedy przypominam sobie, jaki jest duży… Nie mogę. Nie mogę…
Zakrztusiła się, a jej głos ucichł. Nie wiedziała, jak to opisać. Słowa nie wydawały się móc uchwycić całej tej irracjonalnej złożoności. Odwróciła wzrok, zagubiona.
Wyraz twarzy Malfoya wydawał się stwardnieć, gdy mówiła.
- A wczoraj? - zapytał po pauzie pełnej niezadowolenia.
- Nie wiem. Przypuszczam, że mój horror przewyższył mój strach.
Milczał przez chwilę, zanim lekko parsknął i odchylił się na krześle, przyglądając się jej.
- Muszę przyznać, że kiedy usłyszałem, że to ciebie dostanę, nie mogłem się doczekać, że to ja będę tym, który w końcu cię złamie - powiedział i pochylił się ku niej lekko z twardym uśmiechem. - Ale wątpię, czy możliwe jest nawet przekroczenie tego, co sama sobie zrobiłaś. To dość rozczarowujące.
- Jestem pewna, że nadal będziesz próbował - powiedziała patrząc mu w oczy. Wiedziała, że rozpacz była wypisana na jej twarzy, ale nie było sensu tego ukrywać.
Jego srebrne oczy zabłysły, kiedy to zobaczył.
Doprawdy zaczyna mnie intrygować tą relacja między nimi. Widać pogardę z jaką ją traktuje, ale jednak potrafi z nią rozmawiać. Dać jej chociaż taką cząstkę normalności? O ile wgl można to tak nazwać. Wydaje się, że dostrzegł to, że jednak dzieje się jej krzywda. To jest naprawdę okropne, że ona jest w takim stanie. Ogarnia ją panika na myśl, że nie wie co miałaby robić, gdzie iść widząc tą pustą przestrzeń. To smutne, że zamknięta w czterech ścianach bez dostępu nawet do okna czuła się bezpieczniej, niż czuje się teraz na "wolności". Czułam tą ogarniającą ją panikę, jak nie wiedziała co się z nią dzieje i walczy o każdy oddech. Malfoy musi odczuwać każdą jej emocje. Te kajdany mają naprawdę ogromną moc. Zastanawia mnie jednak też to, czy jeśli kajdany blokują przepływ jej magii, to czy jednak uda jej się odzyskać wspomnienia bez jej użycia. Ah No i wiemy też trochę więcej na temat bycia surogatką. Troje dzieci i heja! Lecimy do następnej rodzinki. To jest doprawdy chore. A to jak została przedstawiona w gazecie… No cóż, nie wzmaga to cieplejszych uczuć jeśli się ją odbiera, jako kolekcjonerkę wybitnych czarodziejów.
OdpowiedzUsuńTo tak okropne i bardzo rzeczywiste jak mozna zniszczyć genialny umysł zamknięciem. Nie potrzeba tortur, bólu, zatracenie w ciemności i samotność, brak jakichkolwiek bodźców i interakcji. To koszmarne...
OdpowiedzUsuńNaprawdę brawa dla autorki, że potrafiła tak opisać ten strach, te emocje, świadomość Hermiony...
Intryguje mnie Draco... jest mordercą, jest opanowany, ale jednak nie czuję tutaj u niego całkowitej pogardy, nawet jak mówił, że to on chciał ją złamać, ale zrobiła to sobie sama wyczytałam jakby litość...
Albo próbuję go takiego widzieć tutaj mimo wszystko 😊
Coś ten Draco planuje. Myślę że te ich "rozmowy" pomogą nie tylko Herm ale i Malfoyowi. Też jakoś nie mogę sobie wyobrazić Dragona że zabija tyłu ludzi coś jest nie tak 🤔 czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały ♥️
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział i czekam codziennie na więcej. Jestem ciekawa, czy Hermiona zajdzie w ciążę, czy może ktoś ją uratuje, a może to Draconowi zmięknie serce i ją uratuje? Mam nadzieję, że szybko się tego dowiem :) Dziękuję za tłumaczenie, świetna robota!
OdpowiedzUsuńCzyli co, juz teraz caly czas Malfoy bedzie ja odprowadzal na "spacer"? Myslalam, ze bedzie to zadanie oddelegowywal co najmniej skrzatom domowym, skoro sam chce miec z nia jak najmniej wspolnego, hm 🤔 I te jego pytania... Litosciwy pan, ze nie zajrzal jej do glowy 🙄
OdpowiedzUsuńBiedna, bardzo biedna Hermiona ☹ Z jednej strony jej mozg analizuje wszystko drobiazgowo, wyciaga odpowiednie wnioski, jest wrecz lodowato logiczny, a z drugiej tak straszna fobia 😕 Opisana tak realistycznie, ze az sama odczuwam bol ☹
Mała