Hermiona czekała w ciszy, nawet się nie ruszając, aż Harry wyjdzie i drzwi się zamkną, a potem powoli odwróciła się do Severusa.
- O czym chcesz rozmawiać?
- Gdzie jest diadem? - Severus zapytał ją cicho.
- Z pucharem. Są bezpieczne.
- Czy ktoś inny go widział?
- Wydaje mi się, że tylko Kingsley. Potrzebował go, żeby spróbować odkryć, na jakie klątwy cierpisz.
- Więc po prostu mu go pokazałaś?
- Leżałeś na podłodze i umierałeś. Czego oczekiwałeś? - zapytała ze złością.
- Podnoszenie głosu niczego nie rozwiąże - powiedział spokojnie, sprawiając, że była jeszcze bardziej wściekła niż wcześniej.
- Wiesz, można by pomyśleć, że mógłbyś być choć odrobinę wdzięczny, że uratowaliśmy ci życie.
- Wiele razy uratowałem ci życie i nigdy nie prosiłem o wdzięczność. Nie widzę różnicy, ale mimo to jestem wdzięczny za twoją pomoc. Czy możemy teraz przejść do ważnych spraw?
- Nie wiem nawet, dlaczego jestem jakkolwiek zaskoczona twoją postawą - mruknęła, odwracając się i robiąc kilka kroków w jego kierunku. - Jesteś cholernym idiotą - powiedziała ze złością i sapnęła z zaskoczenia, kiedy usłyszała chichot za zamkniętymi drzwiami. Podsłuchiwali. Odwróciła się do Severusa, zauważając, że wcale nie wyglądał na zaskoczonego. Ten lekko rozbawiony wyraz powrócił na jego twarz.
Bez słowa sięgnęła po różdżkę i machnęła nią w kierunku drzwi, w końcu wyciszając pokój.
- Wiedziałeś, że podsłuchują? - spytała ze złością, a on tylko się uśmiechnął. - W co ty grasz?
- To nie jest gra. Teraz, jeśli uspokoisz się i usiądziesz, będziemy mogli omówić kilka spraw.
- Kingsley miał rację - mruknęła, idąc do drzwi. - Cokolwiek chcesz mi powiedzieć, mogą być obecni. Właściwie dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju i nie omówisz tego bezpośrednio z nim? - zapytała, sięgając po gałkę tylko po to, by zatrzymał jej dłoń chwytając jej nadgarstek.
- Hermiono, zaczekaj - powiedział z westchnieniem, stając bezpośrednio za nią.
- Czego chcesz?
- Już ci powiedziałem. Musimy porozmawiać.
- Więc mów - powiedziała energicznie, odwracając się twarzą do niego i krzyżując ramiona przed sobą, nie chcąc usiąść.
- Oczywiście nie mogę wrócić, aby zobaczyć się z Czarnym Panem, dopóki nie wyzdrowieję, bo inaczej będzie wiedział, że to ja zabrałem diadem. To może zająć kilka godzin.
- Więc?
- A więc... - powiedział, zaczynając wyglądać na zirytowanego. - To może być dobra okazja, żeby zniszczyć te horkruksy.
- Już ci mówiłam, nie mamy już jadu bazyliszka.
- I jak powiedziałem, są na to inne sposoby. Miałem zamiar zasugerować Szatańską Pożogę.
- Ale przecież to jest bardzo niebezpieczne. Łatwo wymyka się spod kontroli.
- Nie, jeśli wiesz, co robisz.
Patrzyła na niego przez chwilę, zanim znowu się odezwała.
- Kiedy?
- Teraz, oczywiście - odpowiedział.
- Myślę, że nie powinniśmy tego robić tutaj.
- Oczywiście, że nie. Znam miejsce, które będzie odpowiednie.
- Harry i Ron też muszą iść.
- To nie będzie konieczne.
- Dumbledore chciał, żebyśmy we trójkę znaleźli i zniszczyli horkruksy. Sprawiedliwym będzie, aby byli tam, kiedy to się skończy.
- Bardzo dobrze - zgodził się w końcu. - Idź, najpierw zadbaj o swoją reprezentację.
- Naprawdę jesteś niewiarygodny - sapnęła, ale zanim zdążyła się odwrócić, żeby wyjść, podszedł bliżej, prawie przyszpilając ją do ściany.
- Myślę, że masz rację, może powinienem ci podziękować za twoją pomoc - powiedział niskim, ochrypłym tonem, szybko sprawiając, że jej nogi stały się jak z waty. - Gdyby nie ty, klątwa by mnie zabiła.
- Powiedziałeś to wcześniej. Wiele razy uratowałeś mi życie.
- Mimo to żałuję, że nie potrafię wymyślić sposobu, by okazać należytą wdzięczność - powiedział, podchodząc jeszcze bliżej i zmuszając ją do cofnięcia się, aż jej ciało oparło się o ścianę.
- Nie musisz… - powiedziała niemal szeptem, gdy próbowała zachować kontrolę. Myśl, że mógł umrzeć. Wydawało jej się, że z jakiegoś powodu umiała teraz spojrzeć na sprawy z innej perspektywy i nagle wszystko, co się między nimi wydarzyło, wszystkie te złe rzeczy, nie wydały się tak ważne, jak to miało miejsce zaledwie kilka godzin wcześniej.
- A co jeśli zechcę? - zapytał, przechylając głowę tak, że jego usta znajdowały się zaledwie o cal od jej własnych.
Chciała coś powiedzieć, wymyślić ciętą ripostę, zdenerwować go, ale jej mózg przestał działać. Jak zawsze udawało mu się wywierać na nią tak silny wpływ, sprawiać, że była oniemiała przez samą swoją bliskość? Nie obchodziło jej to.
Jej oczy spotkały się z jego i zobaczyła w nich coś, czego nie mogła zrozumieć. Coś, co widziała wcześniej, ale jak zwykle zniknęło, zanim naprawdę mogła się dowiedzieć, co to jest.
Nie żeby długo się zastanawiała. Zanim zdążyła wypowiedzieć słowo, jego usta były na jej ustach, niepewnie, jakby próbując zobaczyć, jak zareaguje. Trzymała ramiona prawie sztywne po bokach i potrzebowała całej siły woli, by nie owinąć ich wokół niego i nie przyciągnąć go bliżej, ale jej usta miały własny umysł i wkrótce odkryła, że odwzajemnia pocałunek.
Nie całował jej w ten sposób od ich pierwszego razu, a od tamtego momentu tak wiele się wydarzyło.
Po kilku chwilach poczuła jego dłonie na swoich biodrach, gdy jego ciało oparło się o jej, w końcu nawiązując bliższy kontakt. Jego język delikatnie rozchylił jej usta i prześlizgnął się obok nich, a ona nie mogła powstrzymać cichego jęku.
Nie skomentował, nawet nie uśmiechnął się, ale kiedy zauważył jej reakcję, pogłębił pocałunek. Przypominało jej to, jak całował ją, zanim odzyskała wspomnienia. Jakby nie mógł się powstrzymać, jakby chciał ją poczuć, dotknąć.
Mimo to wspomnienia tamtych czasów sprawiły, że cofnęła się, przerywając pocałunek. Pozostała tam, gdzie była, a ich twarze znajdowały się zaledwie kilka cali od siebie, kiedy w milczeniu spojrzeli na siebie. Jego ramiona wciąż na jej biodrach, ich ciała tak blisko. Po kilku chwilach cofnął się o krok.
- Nie ma dużo czasu. Będę musiał wrócić do Czarnego Pana, gdy tylko moje ramię wróci do normy. Jeśli chcesz, aby Twoi przyjaciele poszli z nami, to upewnij się, że nikomu nie powiedzą, co idziemy zrobić
- Oczywiście - powiedziała, biorąc głęboki oddech, próbując uspokoić serce.
- Uważaj, aby nie dotknąć diademu. Choć czasami możesz być nie do zniesienia, nie chciałbym, żeby zdarzył się jakiś wypadek. Klątwa zabiłaby cię i nie byłoby sposobu, aby ją zatrzymać - powiedział, a ona nie mogła wykryć jakiekolwiek nuty ironii w jego słowach.
- Będę ostrożna - powiedziała, próbując ukryć mały uśmiech, który chciał dotrzeć do jej ust. Po swojej prawie śmierci martwił się o nią?
- W takim razie dobrze - powiedział, odsuwając się jeszcze kilka kroków od niej. - Poczekam tutaj. Powiedz Potterowi i Weasleyowi, żeby się przygotowali. Uważaj, kiedy otworzysz drzwi: prawdopodobnie nadal się o nie opierają, próbując nas podsłuchać i zastanawiają się, czy może plotki są prawdziwe, a ja właśnie wysysam twoją krew i zmieniam cię w potwora nocy - powiedział z uśmiechem.
Zamiast odpowiedzieć, odwróciła się i otworzyła drzwi. I rzeczywiście, znalazła się twarzą w twarz z Harrym i Ronem. Obaj patrzyli na nią z mieszaniną zaskoczenia i ciekawości na twarzach.
- Więc teraz będziecie mnie podsłuchiwać za zamkniętymi drzwiami? - zapytała ich poirytowana.
- Hermiono, wszystko w porządku? - zapytał Harry, patrząc na nią podejrzliwie.
- Oczywiście, że tak. Ubierzcie się, wychodzimy - powiedziała, przechodząc obok nich. - Dziękuję za twoją pomoc, Kingsley - powiedziała, stając przed Aurorem, który czekał na korytarzu kilka stóp dalej.
- Czy jest jeszcze coś, w czym mogę ci pomóc? - zapytał.
- Nie, zrobiłeś już wystarczająco dużo.
- Nadal krwawisz - powiedział, sięgając po różdżkę i machając nią przy jej czole, lecząc ranę.
- Dziękuję - powtórzyła z uśmiechem.
- Uważam, że musimy porozmawiać.
- Porozmawiamy, ale nie teraz. Muszę zrobić kilka rzeczy, które nie mogą czekać.
- W takim razie wrócę później - powiedział, a ona skinęła głową, kierując się w stronę schodów, gdzie czekali na nią Harry i Ron.
- Dokąd idziesz? - zapytał Ron.
- Nie ja, a my. Mamy coś do zrobienia - powiedziała, wchodząc po schodach do swojego pokoju.
- Co masz na myśli?
- Horkruksy - szepnęła, gdy była pewna, że nikt nie usłyszy.
- Wiesz, gdzie one są? - zapytał zdezorientowany Harry.
- Tak, ale nie mogę tego teraz wyjaśnić. Po prostu ubierzcie się i zaczekajcie na mnie na dole, dobrze?
- Ale Hermiono, co…
- Przestańcie zadawać pytania - syknęła. - Nie mamy dużo czasu.
W ciągu kilku minut znalazła się z powrotem na dole, czysta i ubrana, z pucharkiem i diademem bezpiecznie ukrytymi w szatach. Rzuciła też proste zaklęcie zapobiegające przypadkowemu dotknięciu jej skóry przez diadem. Severus stał przy drzwiach, czekając na nią, z w pełni naprawionymi szatami i bez śladów krwi na skórze. Harry i Ron również tam na nią czekali, stojąc obok Severusa i patrząc na niego z lekkim rodzajem nienawiści, a on po prostu ich ignorował, z wyrazem pogardy na twarzy.
- Panno Granger, jesteś gotowa? - zapytał ją, gdy tylko była wystarczająco blisko, by usłyszeć.
- Tak.
- Masz obie rzeczy?
- Oczywiście.
- O czym wy mówi...
- Nie teraz - powiedziała krótko do Rona. - Dokąd idziemy? - zapytała, zwracając się do Severusa.
- Stworzyłem świstoklik - powiedział, unosząc rękę, żeby mogła zobaczyć mały kryształowy wazon, który trzymał. - Zabierze nas tam.
Kiwając głową, dotknęła palcem wazonu i odwróciła się do Harry'ego i Rona, czekając, aż zrobią to samo.
- Nie jestem pewien, czy to taki dobry pomysł - powiedział Harry z wahaniem, patrząc na Severusa.
- Zaufaj mi, dobrze? Wyjaśnię wszystko, jak tylko się tam znajdziemy. - szepnęła Hermiona.
Patrzyła, jak Harry odwraca się do Rona z pytającą miną, ale Ron tylko wzruszył ramionami i dotknął wazonu, a po kilku chwilach Harry zrobił to samo. Po sekundzie Severus aktywował świstoklik, aportując ich wszystkich.
Otworzyła oczy, gdy tylko jej stopy dotknęły ziemi, i rozejrzała się wokół, próbując zobaczyć, dokąd ich zabrał. Stali pośrodku dużego pokoju, bez okien, z tylko jednymi drzwiami. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek wcześniej tam była.
- Co to za miejsce? - zapytał Ron, wstając. Bez względu na to, ile razy używał świstoklików lub jak bardzo próbował się skoncentrować, zawsze kończyło się to dla niego upadkiem na podłogę.
- Tu nie będziemy nikomu przeszkadzać - odparł krótko Severus.
- Masz ochotę nam to wyjaśnić, Hermiono?
Zamiast mówić, po prostu sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła puchar, trzymając go przed sobą, żeby chłopcy mogli go zobaczyć.
- Co to jest? - zapytał Ron, podchodząc bliżej, żeby lepiej się przyjrzeć.
- To puchar Helgi Hufflepuff - powiedział cicho Harry, wpatrując się w mały złoty przedmiot. - Jak to zdobyłaś? Powiedziałem ci, że miejsce, w którym jest przechowywany, jest silnie chronione, a osłony zabiłyby każdego bez Mrocznego Znaku.
- Skąd to wiesz? - zapytał Severus, brzmiąc na lekko zaskoczonego.
- Zobaczył to, kiedy wziął eliksir - odpowiedziała Hermiona, wyczarowując mały stolik przed nimi i ostrożnie stawiając na nim puchar.
- Wie o eliksirze? - zapytał Harry, odwracając się do niej. Mogła usłyszeć złość w jego głosie.
- Szczerze, Harry, jak myślisz, skąd go miałam?
- Co? Powiedziałaś, że się udało - powiedział zdezorientowany Severus.
- Cóż, niezupełnie - odpowiedziała, ignorując niskie parsknięcie Severusa. - Wydaje mi się, że powiedziałam, że go znalazłam, a nie to, że go uwarzyłam. To profesor Snape go stworzył.
- On? Więc dlaczego nie…
- Dlaczego nie powiedziałam ci wcześniej? - przerwała. - Nie wziąłbyś go, gdybyś wiedział, skąd pochodził - powiedziała mu, a zanim mógł znowu mówić, kontynuowała. - Draco jest tym, który dał mi puchar.
- Malfoy? - zapytał zaskoczony Ron. - A co fretka ma z tym wspólnego?
- Wiedziałeś, że już ze mną pracował. Kiedy Harry powiedział mi, że tylko ktoś ze Znakiem może dostać się do pucharu, poprosiłam go, żeby to zrobił.
- Nie miałaś prawa - powiedział Harry ze złością. - Mieliśmy tylko między sobą przechowywać informacje o horkruksach. Jak mogłaś mu po prostu powiedzieć? To nie była twoja decyzja.
- Przepraszam, Harry, ale wiedziałam, że mogę mu zaufać. Zobaczyłam okazję i skorzystałam z niej. Chciałam ci udowodnić, że Draco można zaufać, że naprawdę chce nam pomóc. Poza tym nie wie, co to jest, tylko że tego potrzebowaliśmy.
- Mówisz, że można mu ufać? Więc dlaczego on mówi, że fretka wciąż jest po stronie Voldemorta? - zapytał Harry, zwracając się do Severusa.
- Ponieważ profesor Snape nie znał wszystkich faktów, ale teraz wie, że Draco naprawdę chce pomóc naszej stronie, prawda profesorze? - powiedziała, zanim Severus zdążył odpowiedzieć.
Odwróciła się do niego, gdy mówiła, cicho błagając go, by się z nią zgodził, choćby po to, by przerwać przesłuchanie, przynajmniej na razie.
- To prawda - odpowiedział krótko po kilku chwilach.
- Nadal nie sądzę, żeby chciał nam pomóc. Prawdopodobnie ma ku temu inny powód.
- Uratował nam życie, pamiętasz? Ostrzegł nas przed atakiem, kiedy poszliśmy szukać horkruksów. Zabiliby nas, gdyby nie on.
- Panno Granger, gdybyśmy mogli mieć to już za sobą. Myślałem, że wyjaśniłem to wcześniej, nie mamy dużo czasu - przerwał na szczęście Severus.
- Dlaczego on tu jest? - zapytał Ron.
- Pomoże nam zniszczyć horkruksy.
- Powiedziałaś horkruksy… Masz na myśli więcej niż jeden? - zapytał Harry.
- Tak - odpowiedziała, machając różdżką w bok, tak że diadem powoli wypłynął z jej kieszeni w stronę stołu. - To diadem Roweny Ravenclaw.
- A więc Dumbledore miał rację. Ten diadem to jeden z horkruksów - powiedział Harry, podchodząc bliżej do stołu, żeby lepiej się przyjrzeć, jego ręka powoli sięgała, by dotknąć pięknego przedmiotu.
- Nie dotykaj tego! - powiedziała Hermiona w samą porę, odsuwając jego rękę. - Jest przeklęty.
- Przeklęty? - zapytał Harry, cofając się o krok, nie chcąc już zbliżać się do obiektu. - Skąd wiesz?
- Ponieważ widziałam, do czego jest zdolny, i ty też. To prawie zabiło profesora Snape'a - powiedziała, zwracając się na chwilę do Severusa. - To on znalazł go dla nas i jest tutaj, ponieważ pomoże nam zniszczyć oba horkruksy.
- Ale jak? Czy ma jad bazyliszka? Przecież wiesz, że nie zostało nam już nic - powiedział Ron, patrząc na Severusa, jakby czekał, aż wyciągnie kieł bazyliszka z kieszeni, a może nawet samego bazyliszka. Słyszała, jak Severus wzdycha z irytacją na to pytanie i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wyjaśniła im plan.
- Nie użyjemy jadu. Użyjemy Szatańskiej Pożogi, aby je zniszczyć.
- Ale powiedziałaś, że nie możemy - powiedział Ron. - Kiedy zasugerowałem, żebyśmy jej użyli, powiedziałaś mi, że to zbyt niebezpieczne.
- To jest niebezpieczne tylko w nieudolnych rękach. - mruknął Severus.
- Cóż, jesteśmy w stanie sobie z tym poradzić, więc jeśli to jedyny powód, dla którego tu jesteś…
- Ron, przestań - przerwała, nie chcąc już słyszeć kłótni któregokolwiek z nich. - Nie możesz po prostu zachowywać się jak człowiek przez te kilka minut? Zaryzykował życie, by zdobyć diadem, prawie został zabity przez klątwę, a teraz będzie musiał stawić czoła Voldemortowi i powiedzieć mu, że horkruks zaginął. Myślę, że przydałoby się trochę wdzięczności - powiedziała ze złością, cały czas twarzą do Rona, nie chcąc napotkać wzroku Severusa, kiedy mówiła.
- Nie sądzę, żebym potrzebował obrońców, panno Granger - powiedział krótko. - To jest ważniejsze dla wojny, niż ktokolwiek z was może zrozumieć. Kontynuacja tej wojny wpływa na mnie, więc dotyczy mnie tak samo jak każdego z was, jeśli nie bardziej. Zgodziłem się pozwolić wam tu przyjechać tylko z powodu nalegań panny Granger i już żałuję tej decyzji. Teraz, jak powiedziałem wcześniej, nie mam zbyt wiele czasu, zwłaszcza aby marnować go z dziećmi, które same nic nie widzą. Macie teraz dwie możliwości. Obaj możecie tu zostać i odejść na bok, gdy zniszczę te obiekty, albo możecie odejść, i mam szczerą nadzieję, że obierzecie drugi wybór.
Patrzyła przez chwilę, jak Ron i Harry spoglądają na siebie, a gdy już mieli mówić, sama odpowiedziała na pytanie Severusa.
- Zostaną, profesorze - powiedziała surowo, rzucając Harry'emu i Ronowi ostrzegawcze spojrzenie.
- Zostaniemy - powiedział Harry po chwili, a Ron skinął głową, wciąż wyglądając na zdenerwowanego obecnością Severusa.
- Bardzo dobrze - powiedział Severus, podchodząc bliżej małego stolika, na którym zostawiła horkruksy. - A teraz, jeśli możecie się odsunąć, zacznę.
Patrzyła, jak Harry i Ron wahają się przez chwilę, a potem cofają się o kilka kroków. Zamiast poruszać się z nimi, podeszła bliżej do Severusa.
- Hermiono, co tam robisz?
- Tak, co tu robisz, Hermiono? - Severus zapytał ją cicho.
- Zostanę tutaj, zamierzam mu pomóc - powiedziała z powrotem do Harry'ego, zanim zwróciła się do Severusa. - Chcę wiedzieć, jak działa klątwa, jak udaje ci się kontrolować Szatańską Pożogę.
- Oczywiście, że tak - odpowiedział, z lekkim uśmiechem na ustach. - Cofnij się - powiedział, jego ręka na jej ramieniu odepchnęła ją do tyłu, aż oboje znaleźli się kilka stóp od stołu.
- Hermiono, po prostu podejdź tutaj, to może być niebezpieczne - usłyszała głos Rona, ale zignorowała go.
- Wiesz, jak rzucić klątwę? - zapytał Severus tym samym niskim głosem, tak że tylko ona mogła usłyszeć, i skinęła głową. - Czy kiedykolwiek próbowałaś tego wcześniej?
- Nie.
- Bardzo dobrze - mruknął, machając różdżką, tak że w pokoju było teraz prawie zupełnie ciemno.
Poczuła, jak staje za nią, jego ręka powoli zsuwa się po jej ramieniu, jego palce owijają się wokół jej i unoszą ją tak, że jej różdżka wskazała na horkruksy.
- Co robisz? - spytała miękkim głosem i półprzymkniętymi oczami, ciesząc się uczuciem jego ciała tak blisko jej.
- Myślałem, że chcesz się nauczyć - powiedział cicho przy jej uchu. - Znasz już teorię, potrzebujesz tylko praktyki.
- Ale Harry i Ron… - powiedziała, nieświadomie opierając się o niego.
- W pokoju jest zbyt ciemno, by mogli to zobaczyć - odpowiedział, a jego usta zasłoniły jej ucho, gdy mówił. - Teraz skoncentruj się na klątwie, poświęć chwilę, aby przejść przez kroki w swoim umyśle - wyszeptał, jego usta powoli przesunęły się do jej szyi.
- Nie ułatwiasz tego - szepnęła, starając się przypomnieć sobie sposób, w jaki powinna machać różdżką, zgodnie z instrukcjami z książek, które przeglądała podczas swoich badań.
- Jaka byłaby w tym zabawa? - zapytał, jego wolna ręka powoli sunęła w górę jej uda.
- Severus - syknęła bez przekonania.
- Skoncentruj się na klątwie - powiedział, przesuwając dłoń w górę jej bioder i powoli wsuwając ją pod koszulę.
- Hermiono, co się dzieje? - zapytał Ron.
Słyszała, jak Severus zaklął pod nosem i cofnął się, tak że dotykał tylko jej dłoni z różdżką. Zaledwie sekundę później usłyszała, jak Harry szepcze „Lumos”.
- Co się dzieje? - zapytał, robiąc krok bliżej, a ona odwróciła głowę do niego, nie odrywając się od dotyku Severusa, ponieważ wiedziała, że to sprawi, że będzie wyglądać na winną tego, co Harry podejrzewał.
- Z jakiegoś powodu przygasiłem światło, Potter - syknął ze złością Severus.
- Co robisz, Hermiono? - zapytał, ignorując Severusa.
- Pokazuje mi, jak rzucić klątwę, jak kontrolować Szatańską Pożogę.
- Ale już to wiesz - powiedział Ron, również podchodząc bliżej. - Nasza trójka nauczyła się zaklęcia kilka miesięcy temu.
- Tak, ale nigdy wcześniej go nie rzucałam.
- Czy obaj cofniecie się i pozostaniecie na miejscu, czy będę musiał przykuć cię łańcuchem do ściany i zakneblować? - zapytał Severus z irytacją. Oboje przez chwilę patrzyli na niego z nienawiścią, ale potem ich oczy skierowały się na horkruksy na stole i wydawało się, że zdecydowali, że chcą zostać.
- Nox - mruknął Harry, ale nawet w ciemności mogła stwierdzić, że się nie cofnęli, wciąż stojąc zaledwie kilka stóp od niej i Severusa.
- Skoncentruj się na klątwie - powtórzył Severus, chociaż tym razem jego głos był głośniejszy i chłodniejszy, dla dobra publiczności. - Kiedy rzucisz klątwę, musisz trzymać różdżkę wycelowaną w podstawę ognia i trzymać ramię stabilnie, w przeciwnym razie wymknie się ona spod kontroli. Jeśli stanie się zbyt silna, możesz złamać klątwę, zakładam, że wiesz jak to zrobić.
- Oczywiście - odpowiedziała.
- Po prostu upewnij się, że nie ruszasz ręką, a koncentracja również jest bardzo ważna. Myślisz, że możesz to zrobić?
- Tak.
- Bardzo dobrze - powiedział, lekko ściskając jej dłoń, zanim ją puścił. - Zrób to.
Przez chwilę się skupiła, a jej umysł stał się jaśniejszy, kiedy jej nie dotykał. Potem powoli poruszyła różdżką, wykonując wszystkie skomplikowane ruchy wymagane przez klątwę. Kiedy kończyła, zauważyła, jak jej różdżka lekko wibruje i poczuła drżenie mocy zaklęcia wokół dłoni. Po sekundzie mały pożar wybuchł na jednej z krawędzi stołu.
- Skoncentruj się na płomieniu - powiedział Severus zza jej pleców. - Powoli przesuń różdżkę w kierunku pucharu.
Wciąż koncentrując się na klątwie, zrobiła to, co polecił, zwężając oczy, próbując utrzymać pewną rękę i jednocześnie skierować płomienie na bok.
- Wow, to niesamowite - usłyszała mruknięcie Rona, gdy płomienie dotarły do horkruksa, topiąc go bardzo powoli. - Posłuchaj, Harry, to działa. Mogę też spróbować, Hermiono? - zapytał ją z niecierpliwością.
- Nie rozpraszaj jej - usłyszała, jak Severus powiedział surowo, a Ron na szczęście zamilkł.
- Nie pozwól, żeby za bardzo urosła - wyszeptał Severus, podchodząc bliżej do niej, ponownie kładąc dłoń na jej dłoni, gdy pomóc utrzymać jej ramię prosto. - Skoncentruj się na centrum ognia, zapomnij o płomieniach - powiedział, mocniej ściskając jej dłoń, a jego ciało było tak blisko, że ją rozpraszało. - Skup się, panno Granger - wyszeptał cicho, przesuwając jej dłoń kilka cali w lewo.
Zahipnotyzowana płomieniami, patrzyła, jak ogień w końcu stopił to, co zostało ze złotego kielicha, a mały uśmiech wypełniał jej usta, gdy zdała sobie sprawę, że sama kontroluje klątwę.
- Teraz przesuń to do diademu - poinstruował Severus po chwili. - Ostrożnie.
Zrobiła tak, jak jej kazano, czując, jak prowadzi ją jego mocny uścisk, gdy kierowała płomienie w stronę drugiego horkruksa. Patrzyła, jak ogień w końcu dociera do diademu, ale z jakiegoś powodu go nie dotyka. Płomienie zdawały się zatrzymywać około cal dalej, jakby horkruks był chroniony przez niewidzialną bańkę.
- Co się dzieje? - zapytała Severusa.
- Myślę, że jest wokół niego jakaś ochrona. Może to potrwać dłużej, ale ta klątwa przedrze się przez to - powiedział. - Wzmocnij ogień, ale tylko nieznacznie.
Kiwając głową, ponownie przekręciła różdżkę, jego ręka kontrolowała ruch, gdy wzmacniała klątwę.
- Właśnie tak, teraz niech zadziała - mruknął i po kilku chwilach zobaczyła, że płomienie zaczynają przebijać się przez osłonę, powoli zbliżając się do diademu.
- Myślę, że potrzebuje więcej siły - powiedział Ron stojąc obok niej i kątem oka zobaczyła, jak podnosi różdżkę i wyceluje ją w ogień, który stworzyła, gotowy również rzucić klątwę.
- Ron, nie! - krzyknęła, a jej wolna ręka wystrzeliła w bok, żeby go zatrzymać, tak jak Severus, ale te chwile rozproszenia okazały się wystarczające, aby pozwolić płomieniom wymknąć się spod kontroli.
Błysk czerwieni zwrócił jej uwagę z powrotem na diadem, który teraz szybko został pochłonięty przez ogień w miarę jego wzrostu.
- Skoncentruj się na tym, obniż go ponownie - powiedział Severus, ale ogień narastał zbyt szybko, a upał stawał się przytłaczający.
- Uważaj - wrzasnął Harry zza jej pleców, kiedy jedna z nóg stołu stopiła się, sprawiając, że to, co z nim zostało, upadło.
Poczuła, jak ręka Severusa owija się wokół jej talii, gdy pośpiesznie odciągnął ją do tyłu, akurat w chwili, gdy ogień dotknął podłogi, kilka cali od miejsca, w którym stali. Cofnął się tak szybko, że potknął się i upadł, a Hermiona upadła na niego.
- Hermiono! - usłyszała za sobą krzyk jednego z chłopców, ale nie była pewna, którego z nich.
Ogień rósł, teraz prawie sięgał sufitu, i znowu poczuła dłoń Severusa na swojej, kiedy szarpnął ją z powrotem, z dala od płomieni.
- Musisz to zatrzymać - powiedział, ciągnąc ją za sobą, aż dotarli do ściany. - Rzuciłaś ją i musisz ją zatrzymać. W przeciwnym razie zniszczy cały pokój, zanim zniknie.
- Nie mogę - wymamrotała, czując, jak jego ramię wiotczeje przy jej boku, gdy obserwowała, jak płomienie zbliżają się bliżej.
Nagle rozległ się dźwięk, ogłuszająca eksplozja, a płomień, który przed chwilą był prosty, choć niewiarygodnie duży, teraz zamienił się w coś, co wyglądało jak ognisty smok.
- Jeśli nie powstrzymasz tego teraz, będzie za późno - powiedział, wyciągając rękę po jej, zmuszając ją do uniesienia różdżki w stronę smoka, ale gdy wycelowała w niego, ognista bestia otworzyła paszczę, wydychając dwie ogniste kule.
Patrzyła szeroko otwartymi oczami, jak czerwone płomienie poruszają się w ich kierunku, zbyt zaskoczona, by zareagować, ale tuż przed ich dotarciem poczuła ręce Severusa na jej ramieniu, pchające je mocno w jedną stronę, podczas gdy on przeskakiwał na drugą, ledwo uciekając przed ogniem.
- Uciekajcie! - usłyszała, jak krzyczy, w chwili gdy smok podszedł bliżej, jego głowa obróciła się do niego na sekundę, po czym w jej kierunku.
Patrzyła, jak ognista istota wdycha kolejny płomień i szybko usunęła się z drogi. Wstała, i zaczęła biec, gdy poczuła, jak smok rusza za nią, a pokój wkrótce stał się nieznośnie gorący.
- Hermiono, gdzie jesteś? - usłyszała wołanie Rona z drugiej strony pokoju, ale nie mogła go zobaczyć i z pewnością nie mogła mu odpowiedzieć.
Odwróciła się, biegnąc, chcąc sprawdzić, czy smok wciąż ją ściga, jak blisko jest, ale gdy się odwróciła, potknęła się o własne stopy i upadła, wspinając się kilka metrów przed uderzeniem o ścianę nie mając dokąd uciec.
- Hermiono, musisz zdjąć klątwę - wrzasnął Severus gdzieś po jej lewej stronie, ale smok był teraz tak blisko, że ją oślepiał, a ona nie mogła zobaczyć, gdzie był. - Hermiono, słyszysz mnie?
- Tak - udało jej się krzyknąć, podnosząc drżącą rękę w stronę smoka.
Zobaczyła błysk niebieskiego światła po swojej lewej stronie, gdy coś, co wyglądało jak woda, uderzyło smoka w bok, a stwór przechylił głowę, by posłać kolejną kulę ognia w Severusa.
- Skoncentruj się na klątwie, wyceluj różdżkę w podstawę ognia i zatrzymaj go - wrzasnął napiętym głosem, gdy rzucał zaklęciami i klątwami w stwora, starając się odwrócić jego uwagę na tyle, by mogła to zatrzymać.
Biorąc głęboki oddech, mocniej owinęła palce wokół swojej różdżki, opuszczając ją tak, że celowała wokół brzucha bestii. Potem zaczęła mamrotać słowa, które miały znieść klątwę, powoli machając różdżką w sposób, jaki widziała w książce. Poczuła słabe brzęczenie w dłoni, ale to nie wystarczyło. Musiała się bardziej skupić.
Powoli wstając, wzięła różdżkę w obie ręce, zaczynając od początku, mając nadzieję, że tym razem zbierze więcej mocy. Wciąż nie działało. Nie była wystarczająco silna i zaczynała odczuwać desperację, ale potem zobaczyła, jak smok zionął kolejną kulą ognia skierowaną przeciwko Severusowi, usłyszała, jak krzyczy z bólu, i nagle różdżka zawibrowała w jej dłoniach. błysk niebieskiego światła wyskakujący z czubka, uderzający smoka, sprawił, że stracił on swój kształt na kilka chwil.
Poczuła, jak wyczerpuje się jej energia, a niebieskie światło zniknęło, a smok wkrótce odzyskał swój kształt i zwrócił się ku niej, a jego nozdrza rozszerzyły się. Odsunęła się od niego i uderzyła plecami o ścianę. Nie miała już dokąd uciec. Ale teraz wiedziała, że może to powstrzymać, teraz wiedziała, że ma dość mocy. Potrzebowała tylko koncentracji.
Czując słabość własnych nóg, opadła z powrotem na podłogę, trzymając różdżkę mocno w obu dłoniach, gdy znów zaczęła mamrotać słowa i wykonywać ruchy. Słaby, ale stały promień niebieskiego światła uderzył smoka po kilku chwilach.
Zachęcona promieniem światła, rozmazanymi krawędziami bestii, zaczęła głośniej intonować, skupiając się jeszcze bardziej na zadaniu. Poczuła, jak różdżka zaczyna wibrować w jej dłoniach, gdy niebieskie światło stało się jaśniejsze, co dało jej siłę, by kontynuować.
Po chwili jej całe ramiona drżały, a efekt pogarszał się, gdy smok zbliżył się do niej. Widziała, jak jego nozdrza znów się rozszerzają i wiedziała, że będzie musiała je zatrzymać, zanim zdąży zionąć na nią ponownie ogniem, bo nie miała dokąd uciec.
Zamknęła oczy, odpychając od umysłu wszystko inne niż słowa, które musiała wypowiedzieć, i wkrótce całe jej ciało zaczęło się mocno trząść. Ręce ją bolały tak bardzo, że miała ochotę krzyczeć, ale nie mogła wymamrotać żadnego innego słowa niż te potrzebne do powstrzymania klątwy. Kiedy łzy spływały jej po policzkach, ponownie otworzyła oczy, a satysfakcja ledwo rejestrowała się w jej mózgu, gdy zobaczyła, że smok z powrotem zmienił się w bezkształtne płomienie.
Zrobiła to, prawie koniec. Lekki uśmiech wykrzywił jej usta, zanim zdała sobie sprawę, że płomienie wciąż się do niej zbliżają. Trzymając różdżkę w jednej ręce, drugą użyła do utrzymania równowagi, czołgając się z dala od płomieni, aby mieć wystarczająco dużo czasu, aby je całkowicie ugasić, ale jej ciało wciąż mocno się trzęsło i nie była w stanie poruszać się tak szybko jak ogień.
Z całą siłą, która jej pozostała, skupiła się na zniesieniu klątwy. Niebieskie światło stawało się coraz szersze, gdy ogień stawał się coraz mniejszy, ale był już tak blisko, że powietrze wokół niej wydawało się palić jej skórę.
Usłyszała głośny, trzaskający dźwięk i krzyknęła z bólu, gdy poczuła, jak kość w jej ramieniu łamie się, ale drugą ręką przytrzymała różdżkę, wiedząc, że to już prawie koniec. Jeszcze tylko kilka sekund i wreszcie to skończy.
Niebieskie światło było stałe, a ogień był teraz na wysokości zaledwie dwóch stóp. Pamiętając słowa Severusa, wycelowała różdżkę w jej podstawę, krzywiąc się z bólu, gdy poruszała złamaną ręką, ale nadal utrzymywała ją wystarczająco stabilnie.
Kolor ognia szybko zmienił się na żółtawy, powietrze wokół niej powoli stygło. Trzymała swoją różdżkę nieruchomo, powtarzała w kółko słowa zaklęcia, a pożoga stawała się coraz mniejsza. Łzy wciąż spływały jej po policzkach, odetchnęła z ulgą.
Wszystko jednak stało się w ułamku sekundy. Płomień miał właśnie zniknąć, kiedy jej ramię zadrżało, tylko o cal, ale wystarczająco, by zrujnować całą ciężką pracę. Eksplozja była oślepiająca, chociaż nie słyszała żadnego dźwięku. Wiedziała tylko, że w jednej chwili ogień prawie wygasł, a następne żółte płomienie wystrzeliły w powietrze, prosto w jej kierunku.
Z krzykiem z bólu poczuła, jak jej dżinsy zapalają się, a potem jej ramiona płoną, kiedy desperacko próbowała ugasić ten ogień. Słyszała krzyki wokół siebie, ale wydawały się być tak daleko. To był głos Severusa, proszący ją, by nie ruszała się, gdy coś wymamrotał, gasząc ogień. Była tak zmęczona, jej moc tak wyczerpana, że nie mogła zrobić nic innego, jak tylko się cofnąć, a jej plecy mocno uderzyły o podłogę, sprawiając, że znów skrzywiła się z bólu.
- Hermiono - usłyszała głos Severusa, kiedy ukląkł obok niej. - Wszystko w porządku? - zapytał, ale nie miała dość siły, by odpowiedzieć.
Poczuła jego ręce na nogach i krzyczała z bólu, ale nie mogła się ruszyć.
- Nie ruszaj się - usłyszała, jak mruknął, i zobaczyła, jak sięga po różdżkę.
- Hermiono? - usłyszała pytanie chłopców.
- Odsuńcie się - wrzasnął Severus, jego głos był tak groźny, że żadne z nich nie zbliżyło się do niej ani nie odezwało się ponownie.
- Hermiono, słyszysz mnie? - zapytał cicho, klęcząc przy jej głowie, jedną rękę kładąc na jej policzku, sprawiając, że odwróciła się do niego. Nie mogła odpowiedzieć, ale zamiast tego skinęła głową. - To będzie bolało, ale to potrwa tylko kilka sekund. Nie ruszaj się, bo potrwa dłużej. Rozumiesz? - zapytał tym samym miękkim, ale zatroskanym tonem, a ona ponownie skinęła głową.
Kiedy wstał, usłyszała szelest ubrań, a potem znów uklęknął przy jej nogach. Po chwili zimne powietrze uderzyło w jej skórę od kolan w dół, gdy część jej dżinsów zniknęła.
Jęknęła z bólu, gdy poczuła mrowienie magii na poparzonej skórze, które sprawiło, że zadrżały jej nogi, a potem coś zimnego, jak jakiś balsam, okryło rany. Chociaż kontrast zimna na jej rozgrzanym ciele przyprawiał ją o dreszcze, zauważyła, że nasilenie bólu ustąpiło po kilku chwilach.
- Czy już lepiej? - zapytał cicho, ponownie klękając przy jej głowie, delikatnie obejmując jej twarz ręką, a ona zdołała się uśmiechnąć w odpowiedzi. - Będzie to wymagało jeszcze kilku minut, ale powinno szybko uśmierzyć ból i wątpię, czy zostawi blizny. Gdzie jeszcze jesteś ranna?
- Ramiona - jęknęła.
- Pozwól, że zobaczę - powiedział, wsuwając ręce za jej barki, ostrożnie siadając, przyciągając ją do siebie, żeby mogła oprzeć się o jego ramię, kiedy ostrożnie unosił jej ramiona. - Ta jest złamana - powiedział, uspokajając ruchy, kiedy skrzywiła się z bólu. - Przepraszam - szepnął jej przy uchu. - Ale muszę ją nastawić.
- W porządku - szepnęła, zaciskając zęby, gdy powoli poruszył jej ramionami, opierając je na jej kolanach.
Skrzywiła się ponownie, gdy czubek jego różdżki dotknął jej ramienia, ale nic nie powiedziała, czując, jak kość w środku się porusza i wraca do swojej pierwotnej pozycji.
- Te oparzenia są powierzchowne - mruknął, przesuwając różdżkę po jej ramionach, a po kolejnym zaklęciu poczuła, jak rany szybko znikają. - Lepiej? - zapytał, a ona skinęła głową, zauważając, że większość bólu zniknęła. - Znowu zraniłaś się w czoło - wyszeptał, pochylając się bliżej, a ona mogła zobaczyć mały uśmiech wykrzywiający jego usta.
Zamknęła oczy, czując jego palce na swojej twarzy, jedną ręką powoli pieścił jej policzek, a drugą sprawdzał, coś, co jak przypuszczała, było raną na jej czole.
- Co ty robisz? - zapytał Harry ze złością, a ona zmusiła się do ponownego otwarcia oczu.
- Leczę jej rany, Potter, to powinno być oczywiste - powiedział spokojnie Severus.
- No cóż, myślę, że już skończyłeś - odpowiedział Ron tym samym tonem.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, panie Weasley, że to pan ponosi winę za to, co się tutaj wydarzyło. Twoja głupota i lekceważenie poleceń mogły spowodować śmierć panny Granger. W rzeczywistości prawie to się stało, więc dlaczego nie pozwolisz mi skończyć tego, co robię i pozostać cicho, choćby przez chwilę, bo w najlepszym przypadku możesz zostać przypadkowo przeze mnie wyciszony - odpowiedział, odwracając się do niej, jakby nikt im nie przeszkodził, chociaż zauważyła, że utrzymywał teraz dystans, a jego delikatny dotyk zniknął.
Zobaczyła, jak ponownie sięgnął po różdżkę i machnął nią przy jej czole, uzdrawiając je, po czym przeniósł się z powrotem na jej nogi i usunął balsam.
Powoli usiadła prosto, zginając nogi, żeby móc przyjrzeć się bliżej. Skóra wyglądała na lekko czerwonawą, ale po oparzeniach nie pozostał ani jeden ślad.
- Kolor powinien wrócić do normy za kilka minut. Miałaś szczęście, że zająłem się tym tak szybko. Nie pozostawi po sobie blizn, jak podejrzewałem.
- Dziękuję - mruknęła, prostując nogi, zauważając, że cały ból zniknął.
- Niewielu byłoby w stanie zapanować nad klątwą Szatańskiej Pożogi, kiedy osiągnęła tak zaawansowany poziom. Dobrze się spisałaś.
- Dzięki - powtórzyła z uśmiechem.
- A więc jesteś gotowa, żeby wrócić do domu? - zapytał Harry, rzucając jej znaczące spojrzenie, a jej oczy natychmiast rzuciły się na Severusa, cicho błagając go, by dał jej wymówkę, żeby tego nie robił, żeby dał jej trochę czasu, zanim zostanie zmuszona do wyjaśnienia zarówno jego, jak i jej zachowania swoim przyjaciołom.
- Musi wziąć kilka eliksirów, zanim będzie mogła wrócić.
- Nie możesz ich po prostu zabrać do kwatery?
- Nie jestem twoim osobistym uzdrowicielem, Potter, ani jej. Jeśli ona chce wyzdrowieć, będzie potrzebować eliksirów, a jeśli będzie chciała eliksirów, będzie musiała iść do mojego laboratorium, aby je zdobyć - odpowiedział chłodno.
- W porządku, zabierz nas więc tam, żebyśmy mogli mieć to za sobą.
- Na pewno nie postawisz stopy w moim laboratorium. Żadne z was. Jestem zmuszony zabrać tam pannę Granger, ponieważ potrzebuje eliksirów, ale wam nie wolno zbliżać się do mojej posiadłości.
- Ale…
- To nie podlega negocjacji, panie Weasley. Jeśli nie chcesz, aby twoja mała przyjaciółka wyzdrowiała, powiedz to. Mam ważniejsze rzeczy do zrobienia niż dostarczanie niewdzięcznych dzieciom eliksirów, których uwarzenie zajmuje tygodnie.
Dał im chwilę na odpowiedź, ale milczeli.
- Masz - powiedział krótko, wyczarowując kryształowy wazon, taki jak ten, którego używali wcześniej, i zamieniając go w świstoklik. - Możecie zaczekać na jej powrót z Zakonem. Zostanie odesłana, gdy tylko wyzdrowieje.
- Hermiono, czy ty…
- Nic mi nie będzie - przerwała Ronowi, ściszając głos, próbując brzmieć słabo i z bólem. - Wrócę tak szybko, jak to możliwe.
- Jeśli coś jej się stanie…
- Oszczędź sobie gadania, Potter. Gdybym chciał ją skrzywdzić, zrobiłbym to już dawno temu. Teraz weźmiesz świstoklik, czy będę musiał osobiście zabrać cię z powrotem do kwatery głównej?
Ron i Harry patrzyli przez chwilę z nienawiścią na Severusa, po czym odwrócili się w kierunku wazonu.
- Uważaj, Hermiono - mruknął Ron, tuż przed tym, jak obaj dotknęli świstoklika i w końcu zostali zabrani, zostawiając ją i Severusa samych.
Faktycznie Snape miał rację i lepiej byłoby, gdyby poszli zniszczyć to we dwójkę. Ron to kompletny kretyn, żeby pozawalać mu nawet być w obecności takich klątw. Przecież mógł ich wszystkich zabić! Nagle mu się zachciało pokazywania tego, jak jest mądry inaczej. Myślałam, że będę mogła go polubić, no ale się nie da! Się kurwa nie da! Kompletnie nieodpowiedzialny dzieciak! Snape za to by serio się mógł hamować z tym okazywaniem uczuć Hermionie. Tak bardzo mu zależy, żeby każdy się dowiedział, że ją uwiódł? Kingsley już zauważył, ale ta banda kretynów jeszcze jest za ślepa. Słyszą że dzwoni, ale nie koniecznie wiedzą w którym kościele. Ale to jest kwestia czasu, aż w końcu się dowiedzą. W sumie jakby się Snape w porę nie odsunął kiedy uczył ją zaklęcia, to Harry by ich zobaczył kiedy rzucił Lumos. Serio, niech się ogarnie, bo zachowuje się jak typowy nastolatek, który nie potrafi utrzymać łap przy sobie.
OdpowiedzUsuńSerio, byle do końca xD
O kurczę Ron i jego genialne wyczucie czasu... no on to nie umie się zachować nawet kiedy trzeba, mam nadzieję że dadzą mu za to popalić...
OdpowiedzUsuńWzruszyło mnie, że Hermiona odnalazła siłę i magię na myśl o krzywdzie Seva, to świadczy o jej uczuciu i jego mocy 😊
A Severus ją leczący to było tak subtelne i delikatne ale tak pełne czułości 😍
Jeny jak ja nie lubię Roona 😤
OdpowiedzUsuńDziała na mnie jak plachta na byka, jego głupota, idiotyzm i wrodzony kretynizm dają o sobie znać. Najlepsze, że wiedząc, że zjebal (nazwę rzeczy po imieniu, przepraszam) tak więc zjebał(!) na całej linii to jeszcze ma czelność się odzywać! Prawie ich wszystkich zabił!
Severus w ogóle mam wrażenie, że albo lubi zawstydzać Hermione, albo chce żeby ich romans się wydał, albo jest po prostu szczeniakiem niepanującym nad własną żądzą i pociągiem seksualnym. Eliksiry to wymówka, wiadomo, że znów będą kopulować jak króliki 🤦♀️ a gdzie mój Draco, on tam czeka na Snape'a i nie wie co się dzieje, brakuje mi już go. Kiedy się pojawia, to już mógłby być zawsze ♥️