Muzyczna sugestia:
Dark Sanctuary - Les Mémoires Blessées
Playlista Spotify: “Music to read Manacled to”
__________
Hermiona pojawiła się w ciemnym holu. Było to nieskazitelne, puste pomieszczenie. Na środku stał czarny, lakierowany, okrągły stół. Na stole leżał duży bukiet białych kwiatów.
Odwróciła się powoli. Nie chciała przegapić żadnych szczegółów, ale głupie skrzydełka czepka działały jak zasłony. Widziała tylko na prosto przed siebie.
Po prawej stronie były duże schody. Zimne korytarze prowadziły w głąb domu, w ciemność. To był dwór i to ogromny, biorąc pod uwagę szerokość samej klatki schodowej.
- Witaj, Szlamo.
Zimny głos sprawił, że zamarła.
Powoli obracając się dookoła, dostrzegła Draco Malfoya.
Był starszy.
Jej ostatnie wspomnienia o nim pochodziły z piątej klasy, kiedy należał do Brygady Inkwizycyjnej. Urósł. Górował nad nią, a jego twarz straciła wszelkie ślady chłopięcości. W jego postawie dostrzegała niebezpieczną, wyrafinowaną brutalność.
Sposób w jaki na nią patrzył...
Jego oczy były jak oczy wilka. Zimne i dzikie.
Śmiertelność w nim była namacalna. Kiedy patrzył na nią, była pewna, że mógłby pochylić się do przodu i poderżnąć jej gardło, patrząc jej prosto w oczy. Potem cofnąłby się, uważając tylko, żeby nie poplamić swoich butów.
To on był Wielkim Łowcą.
Prawą ręka Voldemorta. Jego katem.
Jej przyjaciele, których zamordował: Ginny, McGonagall, Moody, Neville, Dean, Seamus, profesor Sprout, pani Pomfrey, Flitwick, Oliver Wood... ta lista była długa. Oprócz tych, którzy byli torturowani aż do śmierci zaraz po ostatniej bitwie - całą resztę zabił właśnie Wielki Łowca.
Dziewczyny szeptały do niej przez kilka pierwszych nocy. Opowiadały jej o świecie horroru, który ominął ją gdy była zamknięta pod Hogwartem.
Nie sądziła, że mógłby być kimś, kogo znała.
Kimś tak młodym.
Ogarnął ją strach. Nie była pewna, co robić, żeby poradzić sobie z szokiem.
Zanim zdążyła zareagować - a nawet przetworzyć tę świadomość - jego oczy zatrzymały się na jej własnych, po czym gwałtownie wdarł się do jej umysłu.
Siła legilimencji niemal sprawiła, że straciła przytomność.
Jego mentalne wtargnięcie było jak ostrze, wbijające się prosto w jej wspomnienia. Przecinał kruchą barierę, którą próbowała wznieść za pomocą strzępów swojej wewnętrznej magii, jaką mogła przywołać. Wwiercał się w jej zablokowane wspomnienia.
To było jak wbicie jej w głowę gwoździa.
Precyzja i nieubłagana siła.
Nie przestawał próbować się przebić. To było prawie gorsze niż Cruciatus. Trwało dłużej niż mogłaby klątwa tortur, nie doprowadzając odbiorcy do szaleństwa.
Kiedy w końcu przestał, zauważyła, że leży na ziemi. Malfoy stał nad nią, wpatrując się ostrym wzrokiem, gdy drżała w traumie od jego wtargnięcia.
- A więc naprawdę zapomniałaś o wszystkim - powiedział, oceniając ją. - Co ty chronisz w tym swoim mózgu? Przegrałaś wojnę.
Nie mogła odpowiedzieć.
Nie miała odpowiedzi.
- No cóż - powiedział, poprawiając lekko szaty. - Czarny Pan był na tyle uprzejmy, że wysłał cię do mnie. Jeśli kiedykolwiek odzyskasz wspomnienia, dowiem się o tym jako pierwszy.
Uśmiechnął się do niej przez chwilę, zanim jego twarz stała się zimna i obojętna. Potem przeszedł nad jej ciałem i wyszedł z pomieszczenia.
Hermiona podniosła się na równe nogi, trzęsąc się z psychicznej udręki i bezsilnej wściekłości, którą czuła.
Nienawidziła go.
Nigdy wcześniej nie nienawidziła Draco Malfoya.
W jej oczach był po prostu zindoktrynowanym tyranem, symptomem choroby, za którą odpowiedzialni byli inni. Teraz - nienawidziła go. Za to, czym się stał. Za to, co zrobił.
Był jej właścicielem.
Była uwięziona pod jego piętą, a on zamierzał ją miażdżyć, aż uzyska to, czego chce.
Zacisnęła szczękę, zmuszając się do przemyślenia swojej nagłej wściekłości. Jej plan pozostawał wciąż ten sam. Musiała znaleźć sposób na ucieczkę lub zmuszenie go, żeby ją zabił.
Nie był tym, czego się spodziewała. Miała nadzieję, że Wielki Łowca będzie napędzany emocjami i chociaż Malfoy, którego znała w szkole, taki był, to teraz jednak wydawał się być zimny jak lód.
Oczywiście powinna była zdać sobie z tego sprawę. Legilimencja, oklumencja. Kluczem do nich była kontrola. Zdolność do oddzielania siebie od innych ścianami.
Trzeba było sprytu, żeby zmusić go do tego, by popełnił taki błąd, jak zabicie jej. Cokolwiek by zrobiła, nie byłaby w stanie tego dokonać od razu. Nie mogła się spieszyć. Nie mogła być nieostrożna. Będzie musiała tam zostać, czekać i znosić to, co miało nadejść, aż znajdzie okazję.
Ta myśl sprawiła, że zadrżała. Poczuła ucisk w gardle, kiedy przełknęła i próbowała pomyśleć.
Jej uwagę zwrócił stukot obcasów na drewnianej podłodze. Do pokoju wpadła drobna blond wiedźma. Ona i Hermiona patrzyły na siebie przez kilka długich chwil.
- Więc to ty - powiedziała wiedźma, pociągając nosem. - Zdejmij ten głupi kapelusz i chodź. Musimy razem przejrzeć wszystkie instrukcje, zanim będę mogła cię odstawić w miejsce, w którym mamy cię trzymać.
Blondynka odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Hermiona powoli podążyła za nią. Czarownica była znajoma. Greengrass, pomyślała Hermiona. Nie Daphne, ale może jej młodsza siostra.
Hermiona nie mogła przypomnieć sobie jej imienia.
Przybyły do salonu. Malfoy już tam był, rozparty na wątłym krześle i wyglądający na znudzonego.
Hermiona zdjęła czepek.
- A więc - stwierdziła blondynka, która, jak przypuszczała Hermiona, musiała być żoną Malfoya. Kobieta usiadła na jednym z pozostałych wrzecionowatych krzeseł. - Uzdrowicielka Stroud przesłała pakiet instrukcji. Kto by wiedział, że szlamy przychodzą ze wskazówkami? Tak wygodne, prawda?
Sarkazm w ostrym głosiku czarownicy był kruchy.
- Po prostu to przeczytaj, Astorio - powiedział Malfoy, zerkając na nią z uśmiechem.
Astoria. Więc to było imię żony Malfoya.
- Zobaczmy. Żadnego rzucania klątw, torturowania lub fizycznego znęcania się. Ma być karmiona. Możemy zmusić ją do pracy, ale nie może być to więcej niż sześć godzin dziennie. Każdego dnia ma spędzać co najmniej godzinę na zewnątrz.
Astoria zaśmiała się nieco maniakalnie.
- To raczej przypomina wychowywanie psidwaków, prawda? Kto by wiedział? O tak. Jak cudownie. Będziemy dostawać sowę co miesiąc w czasie pięciu dni, w których musisz… działać, Draco. Uzdrowicielka Stroud zamieściła tutaj małą osobistą notatkę, w której wspomina, że ze względu na szczególne zainteresowanie Czarnego Pana rodziną Malfoyów i Szlamą, będzie przybywać osobiście co miesiąc, aby sprawdzić, czy twoje działania są sukcesywne.
Astoria wyglądała niemal tak histerycznie, że Hermiona była zaskoczona, że nie zaczęła krzyczeć i nie rzucać krzesłami.
- Posłuchaj tego. Mogę to oglądać! Wiesz, aby upewnić się, że między tobą a Szlamą wszystko jest całkowicie bezuczuciowe.
Astoria zbladła. Jej niebieskie oczy wyglądały na prawie obłąkane. Ręce jej się trzęsły, gdy zgniotła papiery w dłoniach i rzuciła je na mały, herbaciany stolik.
- Nie zrobię tego - powiedziała ostrym i wibrującym głosem. - Jeśli się sprzeciwiasz, możesz mnie pociągnąć przed samego Czarnego Pana, zanim rzucisz na mnie Avadę. Nie będę nic oglądać!
Wykrzyczała ostatnie słowa.
- Rób, co chcesz, tylko po prostu się zamknij! - powiedział Malfoy złośliwym tonem, gdy wstał i wyszedł z pokoju.
Hermiona stała zamrożona pod ścianą.
Astoria trzęsła się na krześle przez kilka minut, zanim odezwała się do Hermiony.
- Moja matka hodowała i rozmnażała psidwaki. Małe, urocze stworzonka - powiedziała Astoria. - Fajnie jest widzieć to teraz u czarodziejów.
Hermiona nic nie powiedziała. Po prostu stała przy ścianie, starając się nie ruszać. Chciała, żeby jej palce nie drżały. Udaję drzewo - pomyślała słabo.
Wreszcie Astoria wstała.
- Pokażę ci twój pokój. Możesz robić, co chcesz, ale ja nie chcę cię widzieć. Rozumiem, że bransoletki, które masz, ochronią cię przed jakimikolwiek kłopotami.
Przeszły długim korytarzem, a potem przez wąskie, częściowo ukryte drzwi, które prowadziły do krętych schodów dla służby. Po pokonaniu trzech pięter weszły ponownie do większego, głównego korytarza domu. Były w innym skrzydle. Wszystkie okna zostały mocno zasłonięte. Było zimno, a wszystkie meble pokryte były białymi arkuszami kurzu.
- To skrzydło jest puste - powiedziała Astoria, jakby nie było to oczywiste. - I tak mamy już więcej służby niż potrzebujemy. Zostań tu i bądź poza zasięgiem wzroku, chyba że ktoś cię wezwie. Portrety będą mieć cię na oku.
Astoria pchnęła drzwi. Hermiona weszła do środka. To była duża sypialnia. Pośrodku stało łóżko z baldachimem, a obok okna pojedyncze krzesło z podłokietnikami. Przy jednej ze ścian stała duża szafa. Nie było dywanu. Na ścianie wisiał portret. Żadnych książek.
Wszystko było zimne i nagie.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, wezwij skrzata domowego - powiedziała Astoria, po czym zatrzasnęła drzwi. Hermiona słuchała oddalającego się stukotu jej kroków.
Nagłe pozostawienie jej bez nadzoru, bez przebywania w celi było dezorientujące. Ta nagła zmiana była jednocześnie ekscytująca i przerażająca, jakby nagle zeskoczyła z klifu.
Upuściła czepek na podłogę obok drzwi i podeszła do okna. Jak okiem sięgnąć, za szybą rozciągał się jasny, zimowy krajobraz. Obserwując ten widok, zaczęła rozważać sytuację.
Malfoy i Astoria wyraźnie się nie lubili.
Trudno się temu dziwić. Jakby czystokrwiste małżeństwa nie były wystarczająco dysfunkcyjne, to aranżowanie ich przez Voldemorta wyłącznie w celu reprodukcji musiało stłumić każdą potencjalną iskrę. Zwłaszcza po tym, jak się nie rozmnażały.
Astoria nie wydawała się szczególnie bać się Malfoya, więc prawdopodobnie nie był na tyle porywczy, by być wobec niej agresywny. Wydawała się być dość urażona i obojętna wobec niego.
W żadnym wypadku nie wydawał się być uważnym mężem. Jego szacunek do Astorii wydawał się być podobny do tego, jakby uważał ją za szkodnika, którego musiał znosić.
Cokolwiek Astoria myślała o swoim mężu lub małżeństwie, obecność Hermiony jako surogatki wyraźnie ją zabolała. Wydawała się być zdeterminowana, by ignorować istnienie Hermiony na tyle, na ile mogła.
Hermiona nie miała nic przeciwko temu. O im mniej osób musiała się martwić, tym lepiej. Gdyby musiała martwić się o odpieranie lub uspokajanie Astorii, byłoby to dodatkowe wyzwanie. Gdyby Astoria zwracała uwagę na swojego męża, ucieczka lub znalezienie sposobu na manipulowanie Malfoyem byłyby znacznie trudniejsze. Jeśli Astoria była przede wszystkim zajęta udawaniem, że Hermiona nie istnieje, to był to najłatwiejszy możliwy scenariusz. Mogła trzymać się poza zasięgiem wzroku, w cieniu, na ile tylko da radę czekając, aż nadarzy się okazja do działania.
Kluczem byłoby przestudiowanie samego Malfoya. Dowiedzenie się, co go napędzało. Jakie były jego wady. Co mogłaby w nim wykorzystać.
Nie wydawał się być szczególnie zainteresowany Hermioną poza odkryciem, co może ukrywać w swoich utraconych wspomnieniach. Jeśli rzeczywiście tak było, to byłaby to dla niej spora ulga. Być może przede wszystkim zdecydowałby się zostawić ją w spokoju. Była pewna, że gdyby zechciał, mógłby wymyślić wiele sposobów, by móc ją torturować bez narażania jej płodności.
Draco Malfoy był Wielkim Łowcą.
To wciąż było szokujące.
Co wydarzyło się podczas wojny, że stał się tak bezwzględny?
Nienawiść wymagana do skutecznego rzucenia Klątwy Zabijającej była ogromna. Zadanie natychmiastowej śmierci coś z człowieka wyrywało. Większość mrocznych czarodziejów i czarownic potrafiła sobie z tym jedynie sporadycznie poradzić. To była jedna z przyczyn, dla których zabijano używając tak wielu innych klątw. Z jednej strony był to sadyzm, ale prawda była taka, że żadna inna klątwa nie była tak nieodwracalna i tak nie do powstrzymania, jak Avada. Moc potrzebna do wykorzystania czegoś tak ostatecznego była… no cóż, naprawdę nie można było jej z niczym porównać.
Zdolność Voldemorta do rzucania tego zaklęcia wielokrotnie i niezawodnie była jednym z powodów, dla których stanowił taki terror.
Reputacja Wielkiego Łowcy związana z używaniem klątwy była już równie legendarna. Dzięki temu uzyskał najwyższą rangę wśród Śmierciożerców.
I był to Malfoy.
Musiałaby poruszać się ostrożnie. Przypadkowość, z jaką Malfoyowie potraktowali jej przybycie, wskazywała na całkowitą pewność. Zostawili ją w holu. Prowadzili ją przez cały dom. Umieścili jej w niezajętym skrzydle. Hermiona była pewna, że nie ma łatwych sposobów ucieczki. Dopóki nie zdejmie kajdan, Malfoy zawsze będzie mógł ją znaleźć, a ona nie byłaby w stanie walczyć z nim ani z kimkolwiek innym.
Westchnęła, a jej oddech utworzył mały krąg kondensacji na zimnej szybie okna.
Uniosła czubek palca do zaparowanego szkła i narysowała runę thurisaz: dla obrony, introspekcji i skupienia. Obok niej narysowała jej odwrócenie, jej merkstave: niebezpieczeństwo, bezbronność, złośliwość i nienawiść.
Czego potrzebowała. Co miała.
Musiała odwrócić swój los.
Patrzyła, jak runy znikają z powierzchni szkła, gdy wilgoć wyparowała z powrotem do pokoju.
Żadna z dziewcząt nie słyszała żadnych szeptów czy plotek o istnieniu Ruchu Oporu. Oprócz Hermiony wszyscy członkowie Zakonu, którzy przeżyli ostateczną bitwę, byli martwi. Ich egzekucja była publiczna. Ich zwłoki zawieszono, aby upewnić się, że nie ma miejsca na ukryte nadzieje. Ruch Oporu rozpadł się po śmierci Harry'ego.
Wyglądało na to, że Voldemort uważał, aby Zakon Feniksa nie miał iskry, z której mógłby się wskrzesić. W miarę jak wojna ciągnęła się przez lata, stał się bardziej ostrożny i mniej pewny swojej nieomylności niż podczas czasów pobytu Hermiony w Hogwarcie.
Voldemort był dokładny.
To było niepokojące. Jeśli awansował Malfoya do rangi Wielkiego Łowcy, prawdopodobnie oznaczało to, że Malfoy również był dokładny. Nie mógłby być to ktoś skłonny do popełniania błędów lub pomyłek w ocenie.
Może gdzieś wciąż był Ruch Oporu. Kobiety w Hogwarcie wiedziały tylko to, co powiedzieli im strażnicy. Nadal mogą istnieć frakcje działające przeciwko Voldemortowi. Gdyby Hermiona uciekła, może mogłaby je odnaleźć i ostatecznie ujawnić im sekret, który skrywała.
Będąc teraz w domu Wielkiego Łowcy i być może wykazując się wystarczającym sprytem, mogłaby zebrać pewne przydatne informacje.
Gdyby współpracowała.
Była uległa.
Złamana.
Gdyby myśleli, że naprawdę została złamana, mogliby w końcu stać się przy niej nieostrożni.
Będzie na to czekała.
Była bardzo dobra w czekaniu.
Dobrze przeczuwałam, kto jest naszym Wielkim Łowcą. To musiał być Malfoy. Cholera, jedyne pocieszenie (chyba), to fakt, że to z nim będzie mieć dziecko. Ale o nim samym jeszcze nie wiem co myśleć. Chłodny, stonowany, nie okazujący emocji… Ciężki do przejrzenia. Hermiona będzie mieć wielką zagwozdkę co do jego osoby. Jeśli myśli, że tak łatwo uda jej się znaleźć jakiś jego słaby punkt, to trochę jest naiwna. Malfoy nie da po sobie nic poznać, choć może się jednak mylę. To jest jednak człowiek maska, prawa ręka Voldemorta. Wyszkolił go na pewno w taki sposób, by nikt nie mógł go rozgryźć, bo nie okazuje żadnych emocji. Hanna sama mówiła, że zabił dwadzieścia osób bez zatrzymania się, bez jakichkolwiek emocji, osób z którymi chodził do szkoły lub były jego nauczycielami… To, że jego małżeństwo z Astorią jest nieudane jest widoczne. On na pewno nic do niej nie czuje, ale czy ona do niego również? Mężczyzna z dobrą pozycją, ze znakomitego rodu, do tego bardzo przystojny… Która by się w nim nie zakochała. Już tam pal licho, co robił, żeby tą dobrą pozycję utrzymać. Na pewno Hermiona nie będzie mieć łatwego życia z Astorią. To bardzo widoczne, że jej pobyt i funkcja jaką ma spełniać nie jest jej na rękę. W końcu szlama będzie tak blisko z jej mężem… I to ona da mu ewentualnego dziedzica a Astoria nie jest do tego zdolna. To musi być dla niej doprawdy upokarzające.
OdpowiedzUsuńMnie do tego ciekawią wspomnienia Hermiony. Nie wiem jeszcze co ona ukrywa, ale może jest to w pewnym stopniu związane z Łowcą?
UsuńMoże ma ona plan, który ma na celu raz na zawsze pozbawić życia nikogo innego jak czarnego pana.
Oczywiście nikt inny nie mógłby być Łowcą... Jestem ciekawa tej relacji Draco+Hermiona. Czy ona wskrześi w nim trochę człowieczeństwa, a może to on zniszczy ją od środka. Weźmie nie tylko ciało ale i wspomnienia i dusze, które rozgniecie w drobny pył.
OdpowiedzUsuńRelacje Draco i Astori są jednoznaczne, kazali mi za Ciebie wyjść i Cie tolerować, ale nie licz na nic więcej niż tylko seks xD
Nie wiem czy myśli Hermiony nie są trochę naiwne... Będę uległa = stracą czujność. Nie jestem pewna co do powodzenia tego planu, z drugiej strony nie ma miejsca, czasu i pomysłu na plan B.
Tysiące pytań jeszcze mi chodzi po głowie - Astoria będzie uprzykrzać życie Hermionie? Draco ukrywa fakt że ma w sobie trochę człowieczeństwa? Czy w tym chorym świecie można jeszcze coś zrobić, aby było dobrze ? Tak naprawdę zniszczenie Voldzia to tylko kropla w morzu potrzeb 😱
Kilka następnych rozdziałów pewnie odpowie na te pytania (ale znając życie szybko pojawią się zastępne).
Czekam z niecierpliwością na dalszą część tej niesamowicie mrocznej historii.
Buziaki i miłej nocki 😽😽
Szkoda mi trochę Astorii że jest w takiej sytuacji ale jeszcze nie wiem dokładnie jak ja określić i jaką rolę odegrał w opowiadaniu. Malfoy jak to Malfoy bezwzględny ale tutaj jest powyżej skali swojego okrucieństwa ale mam nadzieję że to tylko po to aby przeżyć. Hermiona jest silna i mam nadzieję że dopnie swego, jeśli chce to potrafi być uległa aby przeżyć i wygrać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ☺️
Och, Astoria i Draco to... ciekawa para 🤔 Faktycznie wyglada na to, ze chyba Malfoy niewiele uwagi przywiazuje do wlasnej zony, ale raczej nie jest dla niej tyranem, skoro Greengrass pozwala sobie na taka, hm, pyskówke. Ciekawe, ciekawe 🤔 I ciekawe, jak sie bedzie rozwijac sytuacja zostawionej samej sobie Hermiony... I ile czasu ta "sielanka" bedzie trwala. Juz sie boje ich pierwszego razu - nie łudzę sie, że to będzie mily obraz patrzac na to, jak bezpardonowo zajrzal jej do glowy ☹
OdpowiedzUsuńMała
Draco naprawdę potrafi zachować pokerową twarz... a jednak na chwilę się uśmiechnął xD. Pamiętam, że czytając pierwszy raz, nie potrafiłam zrozumieć jakim cudem to opowiadanie będzie faktycznym Dramione.
OdpowiedzUsuń