Nie do końca była pewna dlaczego, w końcu zdecydowała się dać Severusowi zaczarowany galeon. Za każdym razem, gdy mówił o Draco, widziała nutę nienawiści w jego oczach, ale wiedziała, że był jedynym, który mógłby mu pomóc. Wiedziała, że może zaufać Severusowi nawet po tym, co się między nimi wydarzyło, i to z powodu tego zaufania aktywowała świstoklik i wysłała go do Draco.
Wpatrywała się w miejsce, w którym stał kilka chwil wcześniej, mając nadzieję, że podjęła właściwą decyzję. Nawet teraz, kiedy wiedziała, że wszystko, co powiedział jej Draco, było kłamstwem, że został do niej wysłany, że kazano mu ją szpiegować i zabić, nie mogła zmusić się do nienawidzenia go. Pomógł jej, ocalił życie jej i jej przyjaciół. Zrobiła teraz dla niego tyle, ile mogła. Poprosiła Kingsleya, by go chronił, a teraz również Severusa. Miała tylko nadzieję, że to wystarczy.
Po kilku chwilach jej myśli opuściły Draco i zwróciły się do Severusa. Od dawna nie prowadzili cywilizowanej rozmowy. Była zaskoczona tym, co powiedział, że na początku zwrócił się do Voldemorta przez jego moc i pomysły. Jednak najbardziej zaskoczyła ją szczerość jego odpowiedzi. Miała wrażenie, że tylko na chwilę stracił czujność
Chociaż przygotowywała się do obiadu, kiedy przybył, nie czuła już głodu. Mimo to najlepiej byłoby, gdyby dołączyła do pozostałych na dole, choćby tylko na herbatę. Harry i Ron od wielu dni dręczyli ją pytaniami i wiedziała, że będzie gorzej, jeśli zostanie w swoim pokoju. Prawdopodobnie wiedzieli już o Severusie który tam wcześniej wtargnął.
Pamiętając, że wciąż jest w bieliźnie, zdjęła szlafrok i włożyła dżinsy, po czym sięgnęła po koszulkę i parę butów. Dopiero gdy próbowała otworzyć drzwi, przypomniała sobie, że Severus je zamknął. Wbiegł do pokoju, a ona słyszała za nim głosy, zanim rzucił zaklęcie wyciszające. Przez chwilę zastanawiała się, czy ten, kto wtedy pukał do drzwi, wciąż czeka na zewnątrz.
Kilkoma machnięciami różdżki drzwi zostały otwarte. Zabezpieczenia, których użył Severus, były łatwe do złamania od wewnątrz, ale prawie niemożliwe do złamania z zewnątrz. Powoli otworzyła drzwi, nie wiedząc, co znajdzie za nimi.
- Gdzie on jest? - zapytał Kingsley, gdy tylko ją zobaczył. Cieszyła się, że drugą osobą przy drzwiach była Molly.
- Zmartwiłaś nas, kochanie. Czy wszystko w porządku? - zapytała ją Molly, przechylając głowę i wyciągając szyję, próbując zajrzeć do środka.
- Wszystko w porządku, nie ma się czym martwić.
- Co się stało? - zapytał ją Kingsley.
- Nic, po prostu musiał ze mną porozmawiać - powiedziała, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie, mając nadzieję, że porzuci temat przynajmniej do momentu, gdy Molly zniknie.
- Cóż, więc dlaczego nie zejdziemy wszyscy na dół i nie zjemy jakiejś kolacji? Ginny i chłopcy już tam czekają.
- Oczywiście - powiedziała, schodząc po schodach, zanim Kingsley zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Kingsley, ty też zostajesz? - usłyszała za sobą pytanie Molly.
- Nie, mam pracę do wykonania, ale dziękuję - powiedział, schodząc po schodach i doganiając ją, gdy dotarła do drzwi kuchennych.
- Co się stało? - zapytał ją cicho.
- Musiał porozmawiać z Draco.
- Dlaczego?
- Nie jestem jeszcze pewna.
- Czy jest coś, co powinienem wiedzieć?
- Nie, ja nie… - zaczęła, ale przerwała, kiedy Molly przeszła obok nich.
- Cóż, chodźmy, kochanie - powiedziała kobieta, wchodząc do kuchni.
- Muszę iść - powiedziała mu, idąc za Molly.
- Porozmawiamy później - powiedział, a ona skinęła głową. - W takim razie dobranoc.
- Dobranoc.
Zgodnie z oczekiwaniami, wszyscy w pokoju wydawali się wiedzieć, co się stało. Wiedzieli rannego Severusa wchodzącego do kwatery, wbiegającego po schodach i zamykającego ich oboje w jej sypialni. Chociaż nadal nie była głodna, zdecydowała, że łatwiej będzie jej unikać pytań, jeśli zacznie jeść, więc zrobiła to. Molly również pomogła, prosząc chłopców, by zostawili ją w spokoju, chociaż widziała, że kobieta patrzy na nią z ciekawością na twarzy.
Gdy tylko skończyła kolację, przeprosiła i wróciła do swojej sypialni. Ostatnio spędzała tam strasznie dużo czasu, ale tylko to wydawało się powstrzymywać Harry'ego i Rona.
Rzucała się i obracała w łóżku przez kilka godzin, a wspomnienia tego, co powiedział jej Severus, odtwarzały się w jej umyśle. Zastanawiała się, ile Voldemort wiedział o tym, co się stało, o śmierci Bellatriks, o prawdziwych sojuszach Severusa. Kiedy Ginny weszła do pokoju, udawała, że śpi, ignorując przyjaciółkę, gdy szeptała jej imię, pytając, czy nie śpi. Po kilku kolejnych chwilach spokojnego leżenia wreszcie odpłynęła w krainę Morfeusza.
Usłyszała, jak drzwi do jej pokoju otwierają się ze skrzypieniem i obróciła się w łóżku, zasłaniając oczy przed światłem wpadającym z korytarza, myśląc, że to tylko Ginny weszła, ale potem przypomniała sobie, że Ginny poszła spać wcześniej. Słyszała nawet z boku jej spokojny oddech.
Nagle obudzona i czujna, usiadła na łóżku, odwracając się do drzwi, ale chociaż widziała postać stojącą w drzwiach, nie mogła powiedzieć, kto to był. Po chwili jednak się odezwał.
- Panno Granger - powiedział Severus niskim, ledwie słyszalnym głosem.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytała tym samym ściszonym głosem, odwracając się, by spojrzeć na Ginny na drugim łóżku, aby upewnić się, że nadal śpi. Przypomniały jej się wspomnienia nocy, kiedy zakradł się do jej sypialni, ale szybko je odepchnęła. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, były obrazy tego gorącego, namiętnego spotkania.
- Muszę ci coś dać, nie mam dużo czasu.
Słyszała naglący ton w jego głosie, nawet jeśli nie widziała wyrazu jego twarzy, i wiedziała, że to musi być coś poważnego, skoro odwiedził ją w środku nocy.
- Co to jest?
- Nie tutaj - odpowiedział krótko, przechylając twarz do łóżka Ginny. - Na dół - powiedział, po czym odwrócił się i odszedł.
Szybko wstała z łóżka, sięgnęła po swoje szaty i owinęła je wokół ciała, schodząc po schodach. Czekał na nią w bibliotece.
- Musisz przetrzymać to w bezpiecznym miejscu. Nie mogą tego znaleźć w moim posiadaniu - powiedział, gdy tylko weszła do pokoju.
- Oczywiście - odpowiedziała i czekała, aż coś wyjaśni.
- Czy nadal masz w posiadaniu ten puchar, który mi pokazałaś?
- Tak - powiedziała, nie wiedząc, dokąd zmierza rozmowa.
- Czy został już zniszczony?
- Nie, jeszcze nie. Jad bazyliszka nie jest łatwy do zdobycia.
- Są inne sposoby - odparł, sięgając do wnętrza swoich szat. - Musisz to wziąć - powiedział, wyjmując mały, błyszczący przedmiot z kieszeni i trzymając go w dłoni przez kilka chwil, zanim położył go na stole. - Jestem pewien, że wiesz, co to jest - powiedział.
Podeszła o krok bliżej, jej oczy zwęziły się, gdy próbowała przyjrzeć się lepiej w prawie całkowicie ciemnym pokoju. Kilka sekund później sapnęła z zaskoczenia.
- Czy to… Czy to…? - drgnęła, nie mogąc dokończyć pytania, gdy podeszła jeszcze bliżej, a na jej twarzy było widać zdumienie i zdziwienie, gdy obserwowała diadem.
- Tak - odpowiedział po prostu.
- Gdzie… jak go znalazłeś? - zapytała, odwracając się do niego i dopiero wtedy zauważyła jego nadal lekko podarte ubranie i krwawiące nogi. - Co Ci się stało?
- To nie ma znaczenia. Muszę wkrótce wrócić do Czarnego Pana i nie wiem, czy będę mógł wrócić. Muszę wiedzieć, że zostanie zniszczony.
- Co masz na myśli mówiąc, że możesz nie wrócić? Czy wyśle cię na inną misję? - zapytała, zauważając coś dziwnego w jego głosie, w sposobie, w jaki mówił.
- Wysłał mnie, żebym upewnił się, że diadem jest bezpieczny. Teraz muszę wrócić i powiedzieć mu, że został zabrany, zanim tam dotarłem. Nie będzie zadowolony - powiedział i chociaż nie brzmiał na zmartwionego, wiedziała jak wiele jej nie mówił. Mógł nie wrócić. Te słowa odbijały się echem w jej głowie, jakby próbowała znaleźć ukryte znaczenie tego krótkiego zwrotu. - Czy możesz się upewnić, że zostanie zniszczony?
- Oczywiście - odpowiedziała szybko, patrząc ponownie na przedmiot, zdumiona, że coś tak pięknego może zawierać coś tak okropnego.
- W takim razie dobrze… - urwał, a ona odwróciła się do niego w samą porę, żeby zobaczyć, jak lekko się potyka.
- Czy na pewno wszystko w porządku? - zapytała, lekko zmartwiona. Widziała, nawet w przyćmionym świetle, że był bledszy niż zwykle.
- Tak - odpowiedział, a jej uwaga wkrótce powróciła do diademu.
Był naprawdę piękny i wydawało się, że wychwytuje całe światło w pokoju, błyszcząc bardziej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, że to możliwe. Powoli, niepewnie wyciągnęła rękę, żeby go dotknąć, ale gdy tylko jej palce miały się zetknąć, usłyszała, jak Snape głośno sapnął.
- Hermiono, nie, nie dotykaj tego - wrzasnął na nią, natychmiast zatrzymując jej ruchy.
Odwróciła się, by spojrzeć na niego, lekko marszcząc twarz, co przekształciło się w zmartwiony wyraz, gdy tylko zobaczyła go stojącego niewiarygodnie nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami, gdy trzymał rękę przed sobą, a koniuszki jego palców powoli stawały się czarne. Podeszła do niego bliżej, nie wiedząc, co robić, i patrzyła, jak potyka się do tyłu, a potem upada, jakby w zwolnionym tempie, uderzając o bok stołu i przewracając krzesło, zanim dotarł do podłogi.
- Severusie - krzyknęła, biegnąc do niego. Wzięła jego dłoń w swoją i zobaczyła, że jego palce stały się całkowicie czarne, a ręka również zaczęła ciemnieć. - Co to jest? Czy to klątwa? Trucizna? Co mogę zrobić?
Patrzyła, jak łapie oddech, próbując mówić, ale jego głos był słaby i musiała pochylić się bliżej, żeby go usłyszeć.
- Bezoar. Kieszeń - szepnął, a ona szybko puściła jego rękę, by przeszukać jego szaty, próbując znaleźć kamień.
Natychmiast sięgnęła po różdżkę i spróbowała przywołać bezoar. Jego szaty wydawały się wibrować przez chwilę, gdy wypowiadała te słowa, ale nic więcej się nie wydarzyło. Prawdopodobnie rzucił na siebie jakiś rodzaj zaklęcia, który uniemożliwiał po prostu wezwanie rzeczy. Wiedziała, że będzie musiała sama przeszukać szaty, ale jej ręce trzęsły się tak bardzo, że miała problem z sięgnięciem do jego kieszeni.
Po kilku chwilach zaczął kaszleć, jego ciało trzęsło się, jakby w konwulsjach, a jego całkowicie czarne oczy przewróciły się do tyłu. Chciała krzyczeć ze strachu i desperacji, ale wiedziała, że nie ma czasu na bzdury. Musiała szybko coś zrobić. Nie była pewna, ile kieszeni przeszukała do tej pory, ale nagle jej palce dotarły do czegoś twardego, a kiedy to wyciągnęła, westchnęła z ulgą, że w końcu znalazła kamień.
Uklękła przy jego głowie, wsuwając ręce pod jego szyję, żeby go podnieść na tyle, żeby mógł wziąć bezoar i się nie zakrztusić. Położyła jego głowę na kolanach i przesunęła dłonie do jego twarzy, delikatnie starając się otworzyć usta, ale bezskutecznie. Zacisnął szczękę, prawdopodobnie z bólu, a ona nie mogła jej otworzyć na siłę. Myśl o użyciu magii przyszła jej do głowy, ale nie zaryzykowałaby tego. Nie miała pojęcia, jak zaklęcie zareaguje na to, co go raniło.
- Severusie - szepnęła, próbując go uspokoić, mając nadzieję, że ją słyszy. Nie wiedziała, co jeszcze może zrobić. - Severusie, słyszysz mnie? - zapytała, pieszcząc jego twarz, i zobaczyła, jak jego oczy zatrzepotały przez sekundę, zanim ponownie się zamknęły. - Otwórz usta - szepnęła blisko jego ucha. - Musisz otworzyć usta, żebym mogła ci podać bezoar.
Zobaczyła, jak lekko porusza szczęką, a potem usłyszała, jak jęczy z bólu.
- W porządku - powiedziała uspokajająco. - To zajmie tylko sekundę. Po prostu weź bezoar, proszę - szepnęła, a łzy napłynęły do jej oczu, gdy patrzyła, jak jego ciało wciąż się trzęsie, a jego twarz krzywi się z bólu. - Severusie, proszę. - Powtórzyła i uśmiechnęła się lekko, gdy po kilku kolejnych chwilach rozchylił usta, wydając przy tym kolejny bolesny jęk, ale biorąc bezoar, który mu dała.
Trząsł się jeszcze przez kilka sekund, a potem całe jego ciało całkowicie zwiotczało. Patrzyła na niego przez chwilę spanikowana. Z tego, co czytała o bezoarach wiele lat temu, ich efekt powinien być natychmiastowy. Coś poszło nie tak.
- Severusie - powiedziała, lekko nim potrząsając, próbując go obudzić, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Spojrzała na jego dłoń. Była teraz całkowicie czarna. Podnosząc jego ramię, podwinęła rękaw i zobaczyła, że klątwa nadal działa, chociaż wydawało się, że robi to w wolniejszym tempie.
Mimo to wiedziała, że czasu jest niewiele i nie miała pojęcia, co robić. Wiedziała tylko, że najwidoczniej klątwa pochodziła z diademu, ale nie miała ani czasu, ani wiedzy potrzebnej, by dowiedzieć się, co to dokładnie za klątwa.
Potrzebowała pomocy, ale od kogo? Tej nocy jedynymi osobami w domu byli Harry i Weasleyowie, a ona nie widziała, jak mogliby pomóc. Nie mogła zabrać Severusa na spotkanie z uzdrowicielem, a i tak jedyny uzdrowiciel, którego znała, był matroną Hogwartu i chociaż wiedźma została wezwana do kwatery głównej, kiedy została zadźgana przez Malfoya, nie miała pojęcia, czy byłaby w stanie mu teraz pomóc.
Niezdolna do jasnego myślenia, pozwoliła, by kierował nią instynkt i wezwała jedyną osobę, której ufała i która według niej mogła pomóc. Sięgnęła po różdżkę i wyczarowała Patronusa, wysyłając go z wiadomością, tak jak nauczyła się to robić zaledwie kilka dni wcześniej. Po czymś, co wydawało się godzinami, ale prawdopodobnie minęły tylko minuty, płomienie rozjarzyły się na zielono i z kominka wyszła wysoka postać.
- Co się stało? - zapytał Kingsley zaniepokojony, a jego głęboki głos był lekko naznaczony nutą snu.
- Kingsley - zawołała, nawet nie odwracając się, żeby na niego popatrzeć.
- Co to jest, co się stało? - zapytał zmartwiony, zbliżając się do niej.
- Nie wiem, co robić, nie mogę go obudzić - powiedziała, czując, jak cały spokój ją opuszcza teraz, kiedy był tam ktoś inny, kto mógłby przejąć kontrolę.
- Co się z nim stało? - zapytał Kingsley, klękając przed nią, po drugiej stronie głowy Severusa.
- Myślę, że to klątwa. Powiedział, żeby tego nie dotykać, a potem odwróciłam się i upadł na podłogę. Nie wiedziałam, co robić - powiedziała, starając się, aby jej głos się nie załamał.
- Uspokój się, Hermiono. Musisz mi dokładnie powiedzieć, co się stało, jeśli chcesz, żebym mu pomógł.
- Najpierw poczerniały mu palce - powiedziała, sięgając po jego dłoń, żeby mu pokazać. - Następnie reszta jego dłoni. Teraz całe jego ramię też czernieje - kontynuowała, ponownie podwinając jego rękaw. - Powiedział mi, żebym dała mu bezoar i tak zrobiłam, ale potem zwiotczał - wyjaśniła.
- Dałaś mu bezoar, a potem zwiotczał? - zapytał Kingsley, a ona skinęła głową. - Jak dawno to było?
- Nie… nie jestem pewna. Nie mogłam znaleźć kamienia, a potem nie chciał otworzyć ust. Ale wezwałam do ciebie, gdy zwiotczał. Nie wiedziałam, co innego zrobić. - powiedziała, czując się, jakby miała się załamać. Musiała mu pomóc, musiała go uratować. - Proszę, Severusie, obudź się - szepnęła, delikatnie biorąc jego głowę w dłonie, nieświadoma zaskoczonych oczu Kingsleya. Jej ręce prawie się trzęsły, kiedy go trzymała i nie pamiętała, żeby była tak zdenerwowana, tak przerażona o kogoś. Nawet wtedy, gdy znalazła go krwawiącego na śmierć w swoim domu, nie czułą się tak jak teraz.
- Hermiono - usłyszała wołanie Kingsleya, jego głos był ledwo słyszalny. - Hermiono.
- Co? - zapytała, podnosząc na chwilę jego oczy.
- Zapytałem cię, czy wiesz, czego dotknął? - powtórzył, a kiedy zobaczył jej zmieszaną minę.- Mówiłaś, że powiedział ci, żebyś czegoś nie dotykała. Co to było?
- Diadem - odpowiedziała z roztargnieniem.
- Jaki diadem?
- Jest tam, na stole - powiedziała, wskazując na mebel, po czym jej uwaga z powrotem skierowała się na Severusa.
Ledwo zauważyła, że Kingsley wstał i podszedł do stołu, ale błyski światła dochodzące z tyłu sprawiły, że się odwróciła.
- Co robisz? - zapytała go.
- Próbuję dowiedzieć się, jakiej klątwy użyto.
- Bill - wydyszała, zyskując zmieszane spojrzenie.
- Co?
- Jest łamaczem klątw. Może mógłby pomóc.
- Jest na misji z Charliem, wiesz o tym. Nie ma sposobu, aby się z nimi skontaktować - odpowiedział, zwracając uwagę z powrotem na diadem, gdy próbował różnych zaklęć i uroków, najwyraźniej nie osiągając oczekiwanego rezultatu. - Ustawiono wiele klątw - powiedział jej po kilku minutach. - Oprócz trucizny. Mogę powstrzymać niektóre z nich, ale nie znam wszystkich. Bezoar spowolnił działanie, ale nie zatrzyma tego ani nie da nam dużo czasu.
- Może on wie - mruknęła.
- Kto?
- Severus. Może zna te klątwy. Możesz go obudzić?
- Mógłbym spróbować, ale nie wiem, jak to wpłynie na inne klątwy. Może sprawić, że zaczną działać szybciej.
- Czy jest inna opcja?
- Nie możemy zabrać go do uzdrowiciela i wątpię, by wielu wiedziało, co z nim zrobić.
- W takim razie myślę, że powinieneś go obudzić - powiedziała mu stanowczo.
Patrzył na nią przez kilka chwil, zastanawiając się, a potem skinął głową i wrócił do miejsca, w którym była, ponownie klękając przy jego głowie.
- Potrzebuję, żebyś go trzymała nieruchomo. Jeśli się obudzi, zanim skończę, będę potrzebował, żeby był nieruchomy - powiedział, a ona skinęła głową, opierając ręce na jego ramionach. - Gotowa? - zapytał, a ona ponownie skinęła głową. Czuła, jak serce wali jej w piersi, zastanawiając się, czy podjęła właściwą decyzję, czy też właśnie skazała go na śmierć.
Czubek różdżki Kingsleya zabłysnął błękitem przy piersi Severusa i usłyszała, jak mamrocze kilka słów, których nie mogła zrozumieć, ale nic się nie wydarzyło. Potem Kingsley przyłożył różdżkę do czoła i ta zaświeciła na biało. Poczuła, jak Severus lekko drży, ale nadal się nie obudził. Z każdą minutą stawała się coraz bardziej nerwowa.
Kingsley chwycił poczerniałe ramię Severusa i podwinął jego rękaw. Całe ramię było już całkowicie czarne, więc ręce aurora przesunęły się do jego klatki piersiowej, pośpiesznie rozpinając płaszcz, a potem koszulę, rozsuwając ją i odsłaniając ramię i część klatki piersiowej. Klątwa już tam dotarła. W ciszy obserwowała, jak Kingsley kładzie czubek swojej różdżki na linii, która dzieliła jego ciało na dwie części, jedną ze skórą poczerniałą klątwa, i drugą z nieskazitelną skórą.
- Trzymaj go - powiedział, patrząc na nią przez chwilę, po czym odwrócił się do Severusa i wyszeptał kilka słów.
Różdżka zabłysnęła na jaskrawoczerwono, a Severus wygiął się w łuk, krzycząc z bólu. Krew kapała z miejsca, w którym dotknęła go różdżka, chociaż na jego skórze nie było widocznej rany.
- Trzymaj go nieruchomo - wrzasnął Kingsley, kiedy powoli zaczął przesuwać różdżkę wzdłuż linii, ale Severus był zbyt silny i nie mogła go powstrzymać.
- Co tu się dzieje? - zawołał zaniepokojony głos zza drzwi, a ona odwróciła się i zobaczyła Harry'ego stojącego tam, wciąż w swoim nocnym ubraniu, z różdżką mocno trzymaną przed sobą.
- Potter, pomóż jej. Nie ruszajcie go - warknął Kingsley, po czym wrócił do mruczenia zaklęć niskim głosem.
- Harry, proszę - powiedziała, wciąż próbując powstrzymać drgania Severusa.
Harry'emu zajęło chwilę, zanim zareagował, ale potem podbiegł do niej i rzucił różdżkę na podłogę, łącząc jej ręce na ramionach Severusa. Oboje mogli go uspokoić na tyle, by Kingsley skończył, pozostawiając ramiona i klatkę piersiową Severusa we krwi.
- To tyle, ile mogę zrobić - powiedział, nie odrywając oczu od ramienia Severusa. - Zatrzyma to, ale nie wiem na jak długo.
- Obudź go - powiedziała Hermiona, zanim usłyszała zbliżające się głosy. - Cholera. - Zaklęła pod nosem, biorąc różdżkę i obracając się, aby zdematerializować diadem, zanim ktokolwiek tam dotrze.
- Co się dzieje? - zapytali bliźniacy od drzwi, a kiedy odwróciła się do nich, zobaczyła, że Ron, Ginny i Molly dołączają do nich. Wszyscy wyglądali na zszokowanych i ich oczy najwyraźniej utkwione były w niej i Snape'ie, którego głowa wciąż spoczywała na jej kolanach, gdy bezwiednie pieściła jego policzek.
- To nic - powiedział Kingsley, pospiesznie podchodząc do nich. - Proszę, zostańcie na razie na zewnątrz - powiedział im stanowczo, zamykając drzwi i wracając do niej.
- Nie jestem pewien, czy będzie całkowicie przytomny - powiedział, stojąc u stóp Severusa.
- Po prostu obudź go, Kingsley, proszę - powiedziała, a on skinął głową.
Błysk światła, który wystrzelił z jego różdżki, był tym razem biały i trafił Severusa prosto w pierś. Znowu wygiął się w łuk, a jego usta były szeroko otwarte, gdy wziął głęboki oddech, niczym tonący człowiek wynurzający się na powierzchnię. Następnie zaczął kaszleć, a ona podniosła jego głowę wyżej, żeby się nie zakrztusił.
- Severusie? - spytała cicho, nie przejmując się tym, że Kingsley i Harry tam byli. - Severusie, słyszysz mnie?
Po kilku chwilach w końcu przestał kaszleć i otworzył oczy.
- Diadem, jest przeklęty - szepnął niskim i ochrypłym głosem.
- Wiem.
- Czy go dotknęłaś? - zapytał, brzmiąc na zmartwionego, gdy próbował odwrócić się do niej.
- Nie.
- Jesteś pewna? Klątwa nie działa natychmiast - naciskał.
- Tak, jestem pewna. Ale ty go dotknąłeś i nie wiem, jak ci pomóc.
- Co się stało? - zapytał, brzmiąc na zdezorientowanego.
- Upadłeś na podłogę, wpadłeś w konwulsje i kazałeś mi podać sobie bezoar.
- Zakładam, że to nie zadziałało - powiedział.
- Spowolniło to klątwę, ale potem upadłeś bezwładnie i nie mogłam cię obudzić.
- Czy wiecie, co to była za klątwa?
- Nie, nie wiemy - powiedziała, unosząc na chwilę oczy na Kingsleya.
- Jakieś inne objawy? - zapytał i widziała, że przemówienie wymagało wielkiego wysiłku.
- Twoja ręka stała się czarna. Przesunęła się teraz w górę twojego ramienia, ale Kingsley na razie zdołał ją powstrzymać.
Próbował unieść ramię i jęknął z bólu.
- Pokaż mi - powiedział ochryple.
Sięgnęła po jego ramię i ostrożnie je uniosła, ale gdy tylko nim poruszyła, ramię znowu zaczęło krwawić, a skóra znów zaczęła ciemnieć. Szybko puściła jego rękę , zaniepokojona, a on znowu jęknał z bólu.
- Nie, pokaż mi. Muszę to zobaczyć - nalegał słabo, a ona ponownie uniosła ramię.
- Dotarło do twojego ramienia, jeśli zajdzie dużo dalej, wątpię, czy będzie coś do ratowania - powiedział Kingsley.
- Nie jest spalona - szepnął, przyglądając się bliżej. - Powinna wyglądać na spaloną, ale tylko poczerniała.
- Co to znaczy? - zapytała.
- Znak - powiedział prawie do siebie. - Znak uchronił mnie przed najgorszą częścią klątwy.
- Więc wiesz, co to jest?
- To ta sama klątwa, która prawie zabiła Albusa - powiedział i jęknął, próbując usiąść.
- Nie ruszaj się - powiedziała, przyciskając dłonie do jego krwawiącego ramienia, kiedy zobaczyła, jaki był blady.
- Ale myślałem, że Albusa nie dało się wyleczyć - powiedział Kingsley.
- Nie dało się, ale nie wpłynęło to na mnie w ten sam sposób.
- Co mogę więc zrobić, jak mogę ci pomóc? - spytała pilnie, kiedy zauważyła, że oddycha wolno, a jego oczy trzepoczą. - Severusie - nalegała, kiedy nie odpowiedział. - Severusie, obudź się. Musisz mi powiedzieć, jak ci pomóc - powiedziała, pieszcząc jego policzek. - Proszę, otwórz oczy.
- Eliksir - wyszeptał i znów zaczął kaszleć.
- Jaki eliksir? - zapytała go, zdając sobie sprawę, że za chwilę zemdleje.
- Mój dom. Szafka na eliksiry. - Udało mu się powiedzieć, zanim uderzył go kolejny atak kaszlu.
- Jakiego eliksiru potrzebujesz? Musisz mi powiedzieć, który.
- Pomarańczowy - powiedział, łapiąc oddech. - Bez etykiety.
- Kingsley, zrób coś - błagała desperacko, gdy Severus znów zaczął drżeć w jej ramionach.
- Czy możesz zdobyć eliksir, o którym wspomniał?
- Tak.
- W takim razie idź. Nie ma zbyt wiele czasu - powiedział, celując różdżką w Severusa, którego ciało ponownie całkowicie zwiotczało.
Spojrzała na niego przez chwilę, na jego bladą twarz, krwawiący bark, a potem delikatnie, ale pospiesznie przesunęła jego głowę, aby znów spoczęła na podłodze i wstała na drżących nogach.
- Jak długo ci to zajmie? - zapytał Kingsley, gdy zaczęła iść do drzwi.
- Niedługo, może kilka minut.
- Czy to jest bezpieczne? Dokąd się wybierasz? - zapytał ją Harry. Zupełnie o nim zapomniała. - Czy chcesz, żebym poszedł z tobą?
- Nie. Nic mi nie będzie. Po prostu zaopiekuj się nim, dopóki nie wrócę - powiedziała, otwierając drzwi i wychodząc z pokoju, nawet nie słuchając zdezorientowanych pytań rzucanych jej przez Weasleyów, gdy przechodziła obok. Nie miała czasu.
Pośpiesznie wyszła z kwatery głównej i aportowała się do domu Severusa. Otworzywszy drzwi, wbiegła do środka i w górę po schodach, szukając pokoju, w którym kiedyś znalazła składniki do eliksirów.
Był to najdalszy pokój w długim korytarzu, ale dotarcie do niego nie zajęło jej dużo czasu. Gdy weszła do środka, rozejrzała się i głośno zaklęła. Trzy z czterech ścian były pokryte szafkami.
Wiedząc, że jest sama i nie przejmując się tym, czy hałasuje, otworzyła pierwszą szafkę po swojej prawej stronie, sprawdzając, czy w każdej butelce i fiolce znajduje się właściwy eliksir. Kilka z nich upadło podczas poszukiwań, a ona szybko zdematerializowała płyny, gdy tylko spadły na podłogę, obawiając się, że może to być coś niebezpiecznego.
Nie znalazła żadnego pomarańczowego eliksiru w szafkach na pierwszej ścianie i wkrótce przeszła do następnej. Nadal bez szczęścia. Zaczynała czuć się zdesperowana.
Lekko trzęsącymi się dłońmi podeszła do ostatniej ściany. Zajmowało jej to zbyt dużo czasu, ale co innego mogła zrobić?
Wtedy to zobaczyła. Na samym dole górnej półki, tuż poza jej zasięgiem, tak dobrze ukryta, że nie zauważyłaby jej, gdyby nie wiedziała dokładnie, czego szuka. Przywołując krzesło najbliżej niej, umieściła je tuż przed szafką i wspięła się na nią, odpychając na bok pozostałe fiolki, gdy sięgała po właściwą. Była tak daleko, że musiała stanąć na palcach, aby jej dosięgnąć, i gdy tylko objęła ją palcami, krzesło drgnęło, a ona zaczęła się przewracać.
Nie wiedząc, jak udało jej się to zrobić tak szybko, puściła fiolkę i machnęła różdżką w jej kierunku, gdy spadała, zatrzymując ją w powietrzu. W końcu opadła na podłogę, uderzając głową tak mocno, że na moment jej wizja się zamgliła, ale to nie miało znaczenia. Jej serce waliło na myśl o tym, co mogło się stać, na możliwość utraty eliksiru. To było wszystko, na czym jej zależało w tej chwili, ale na szczęście fiolka była bezpieczna.
Powoli wstała, wciąż czując lekkie zawroty głowy po upadku, i sięgnęła po fiolkę. Odwróciła się i wyszła z domu, poruszając się szybko, ale nadal uważając, by się nie potknąć i znowu nie upaść.
Mocno przytrzymała fiolkę przy piersi, po czym aportowała się z powrotem do kwatery głównej, otwierając drzwi i wpadając do środka.
- Co ci się stało? - zapytał Kingsley, gdy tylko weszła ponownie do biblioteki. Weasleyów już tam nie było i domyśliła się, że poprosił ich o odejście.
- Nic - mruknęła zmieszana, idąc do Severusa.
- Hermiono, krwawisz - powiedział Harry.
- Co?
- Twoje czoło. Krwawisz.
Dotknęła ręką czoła, dopiero wtedy poczuła ból. Pomyślała, że musiała się zranić, kiedy upadła. Nic jej to nie obchodziło. Jeszcze raz uklękła przy głowie Severusa, sięgając po fiolkę do kieszeni.
- Czy to eliksir? - zapytał Kingsley, a ona tylko skinęła głową. Przyłożyła dłonie do jego twarzy, próbując otworzyć mu usta, ale nie mogła.
- Jego usta się nie otwierają - powiedziała, odwracając się do Kingsleya, a on skinął głową, ponownie celując różdżką w Severusa i budząc go. Mężczyzna wziął głęboki oddech, tak jak wcześniej, a potem zaczął kaszleć.
Z rękami na jego ramionach ostrożnie uniosła go i ponownie położyła jego głowę na swoich kolanach.
- Severusie - zawołała i tym razem od razu otworzył oczy. - Mam tutaj eliksir. Musisz go wypić - powiedziała. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale znowu zaczął kaszleć.
- Nie możesz tego zatrzymać? - zapytała Kingsleya prawie błagalnym głosem, ale on potrząsnął głową. - Severusie - powiedziała wtedy, odwracając się do niego. - Eliksir. Ile musisz wypić?
Zakaszlał jeszcze kilka razy, a potem usłyszała coś, co zabrzmiało jak „połowa”.
- Pół? - powiedziała, pochylając się bliżej. - Połowa fiolki? - zapytała, a on skinął głową. - W porządku - mruknęła, otwierając fiolkę. - Jesteś gotowy? - szepnęła, a on ponownie skinął głową.
Bardzo ostrożnie przysunęła fiolkę do jego ust i przechyliła ją, upewniając się, że płyn go nie przydusi, dając mu czas na przełknięcie. Zajęło to kilka minut, ale w końcu wypił połowę zawartości. Efekt był prawie natychmiastowy.
Jego oczy, które stały się całkowicie czarne, odzyskały poprzedni kolor, a jego ramię przestało krwawić. Zakaszlał jeszcze kilka razy, a potem jego oddech wrócił do normy. Po zaledwie minucie nagle usiadł i spojrzał na swoje ramię, lekko marszcząc brwi.
- Dlaczego nadal jest czarne? - zapytała go, podążając za jego wzrokiem.
- To była bardzo potężna klątwa. Całkowite działanie eliksiru może zająć kilka godzin - powiedział, a jego głos wrócił do normy.
- W takim razie już wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak. Doceniam to, co dla mnie zrobiłaś, panno Granger - powiedział jej.
- To nic, profesorze - mruknęła w odpowiedzi, odwracając wzrok od niego, wstając. Patrzył na nią przez sekundę z rozbawieniem w oczach, a potem też wstał.
- Chciałbym porozmawiać sam z panną Granger - powiedział, powoli podchodząc do krzesła i siadając.
- Jestem pewien, że cokolwiek zechcesz jej powiedzieć, możesz jej to powiedzieć przy nas - odparł szybko Kingsley.
- W porządku, ma rację. To zajmie tylko kilka chwil - powiedziała do Kingsleya, zanim Severus zdążył odpowiedzieć.
- Hermiono, nie sądzę…
- W porządku, Harry, naprawdę. Daj nam tylko kilka minut, dobrze? - zapytała, zwracając się do swojego przyjaciela.
- Jesteś pewna?
- Tak - odpowiedziała uspokajająco, a Harry skinął głową. Wstał i podszedł do drzwi, otwierając je i czekając, aż Kingsley pójdzie za jego przykładem. - Będę tutaj, jeśli będziesz mnie potrzebować - powiedział, a ona skinęła głową. Poświęcił chwilę, aby spojrzeć na Severusa z dziwnym wyrazem twarzy, po czym zamknął za sobą drzwi.
Cóż, mogę Severusa nie lubić tutaj, ale cieszę się, że Hermiona jednak go uratowała. W sumie sam siebie uratował mając ten cholerny Mroczny Znak. Gdyby nie to, to już na pewno byłoby po nim. Voldemort dopiero się wścieknie, jak się dowie, że diadem zniknął i znowu Hermiona będzie musiała go potem składać po kilku seriach Crucio. Sam się jednak o to prosił, jest jego zdrajcą. Wiedział, przez co będzie przechodził wracając do Zakonu. No cóż, jakoś będzie musiał jeszcze z tym pożyć, dopóki nie pokonają tego psychopaty. Mają już dwa horkruksy, już bliżej niż dalej do zabicia go. No ale Hermiona się chyba wydała przed Kingsleyem. Zauważył na 100%, że coś się między nimi podziało. Najpierw wpadł do jej pokoju a potem ona go zaczęła nazywać po imieniu. Granie tej farsy i zwracanie się znowu tą grzecznościową formą "Panno/Panie Profesorze" już nie ma sensu. Harry może tego nie ogarnął, albo też mu coś nie zagrało, ale Kingsley wie. Musi wiedzieć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ❤️😘
O kurczaki! Prawię sie popłakałam!
OdpowiedzUsuńO matko ależ to było piekielnie smutne ale i cudowne jak go uratowała, jak się.o niego troszczyła i jak delikatna była.
Te kilka godzin kiedy Snape będzie wracał do siebie może rozgniewać Voldemorta, w końcu Snape powinien już wrócić. Może zwietrzyć podstęp... Mimo wszystko cieszę się, że go uratowała, coby nie mówić to jednak Zakon bez Smierciojada w szeregach Czarnego Pana byłby bezbronny...
OdpowiedzUsuńTo spojrzenie Harrego na końcu rozdziału - powiedziałabym, że on wie, albo się domyśla...