Severus poczuł, jak pokój wokół niego się obraca i jeszcze mocniej ścisnął swoją różdżkę. Mógł ufać Hermionie, ale nie ufał Draco. Musiał być przygotowany na wszystko.

Gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi, podniósł różdżkę i odwrócił się, gotowy do ataku, gdyby musiał, ale był w ciemnym pokoju i nic nie widział. Nie ruszał się przez kilka sekund, próbując zdecydować, co zrobić, a potem drzwi się otworzyły i zobaczył postać stojącą w słabo oświetlonym korytarzu.

- Hermiono? - zawołała postać, a Severus natychmiast rozpoznał głos Draco.

W ciągu kilku sekund po cichu rozbroił chłopca, pozbawił go przytomności i przywiązał do jednego z krzeseł, które znalazł w pokoju, w którym się znajdował. Było to tak łatwe, że chciał się śmiać. Wyszedł z pokoju, chcąc zobaczyć, gdzie jest, ale zatrzymał się, gdy dotarł do otwartych drzwi, wiedząc, że w pobliżu może być ktoś inny.

- Homenum revelio - mruknął. Miał rację. W budynku była jeszcze co najmniej jedna osoba.

Dzięki zdolności, która pochodziła z lat pracy jako szpieg, bezszelestnie wyszedł z pokoju i ruszył korytarzem, zatrzymując się przy każdych drzwiach i powtarzając zaklęcie, szukając drugiego lokatora. Dom w którym przebywał, nie wyglądał znajomo i był dość duży, z wieloma korytarzami i pokojami. Przeszukanie ich wszystkich zajęło mu dużo czasu, ale w końcu znalazł właściwy, na parterze. Gdyby nie przeszukał domu tak dokładnie, pewnie by to przeoczył. Drzwi były praktycznie ukryte w ciemnym kącie, pomalowane na ten sam kolor co ściana.

Zrobił kilka kroków bliżej, a kiedy sięgnął do klamki, poczuł otaczające ją magiczne osłony. Przez kilka chwil wpatrywał się w drzwi, zaskoczony. Żadne inne drzwi nie były zabezpieczone. Najciszej i ostrożnie, jak mógł, zaczął pracować nad podnoszeniem osłon. Nie były przesadnie skomplikowane, ale były ułożone warstwami, a przedarcie się przez nie wymagało czasu.

Po ponad dziesięciu minutach pracy w końcu podniósł ostatnią osłonę i cofnął się o kolejny krok. Ktokolwiek tam był, mógł zostać zaalarmowany o jego obecności i mógł czekać, aż się włamie, gotowy do ataku. Poświęcił kilka chwil, zanim zdecydował, czy powinien po cichu otworzyć drzwi, czy też po prostu je otworzyć. Wybrał drugą opcję.

Znowu wystąpił naprzód i stanął przy drzwiach, opierając plecy o ścianę. Poświęcił chwilę, żeby się skupić, a potem kilkoma szybkimi ruchami różdżki otworzył drzwi. Pomyślał, że nie stanięcie przed samymi drzwiami było mądrą decyzją, kiedy usłyszał głos, który wykrzyczał co najmniej pół tuzina klątw, gdy tylko drzwi zniknęły.

Dym spowodowany małą eksplozją nieco osłabił jego wzrok, ale nie mógł się doczekać, aż zniknie. Zamiast tego odwrócił się i przesunął rękę w bok, w stronę drzwi, tak aby mógł oddać strzał, nie narażając się. Głos wewnątrz wykrzykiwał kolejne klątwy, co dało mu wskazówkę, gdzie stała ta osoba. Gdy trzecia cicha klątwa wyleciała z jego różdżki, usłyszał bolesny krzyk, ale to nie wystarczyło, aby powstrzymać atak. Kilka kolejnych klątw poleciało w jego stronę.

Pochylił się w dół tak, że oparł kolano na podłodze, a następnie przesunął rękę z powrotem do drzwi. Tym razem nie rzucił żadnych klątw, ale po kilku dobrze dobranych słowach z ziemi zaczął unosić się gęsty dym. Następnie machnął różdżką wokół głowy, rzucając zaklęcie bąblogłowy, które pozwoliło mu widzieć, przez dym, a potem wstał i ostrożnie wszedł do pokoju.

Widział jedną szczupłą postać stojącą kilka stóp od niego, częściowo schowaną za krzesłem, z różdżką trzymaną mocno, obracającą się w jedną stronę, a potem w drugą, próbując odkryć, gdzie stoi Severus. Zamiast od razu zaatakować, poświęcił chwilę na przeszukanie pokoju w poszukiwaniu innych mieszkańców, ale nikogo innego nie widział.

Ostrożnie omijając postać, uchylił się przed kilkoma zaklęciami wymierzonymi na oślep i zatrzymał się tuż za nią. Wielu mogłoby pomyśleć, że atakowanie wroga odwróconego plecami było aktem tchórzostwa. Severus nauczył się na własnej skórze nie ryzykować. Co było takiego zaszczytnego w uczciwych walkach, jeśli zwiększały one tylko szansę na śmierć? Celem walki było zwycięstwo, a sprytni czarodzieje zrobili wszystko, co było konieczne, aby je osiągnąć.

- Expelliarmus - wrzasnął na postać i patrzył, jak odlatuje i uderza w przeciwległą ścianę, a różdżka spada u jej boku. - Accio różdżka - powiedział następnie, chowając jej różdżkę do kieszeni, zanim zniknął gęsty dym, po czym usunął zaklęcie bąblogłowy.

Z różdżką wycelowaną prosto w ciemną postać próbującą wstać, podszedł bliżej i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, kim ona jest. 

- Moja droga, co za niespodzianka - powiedział z uśmieszkiem, spokojnie obserwując Narcyzę Malfoy próbującą stanąć na nogi.

- Severusie - sapnęła wiedźma, gdy tylko usłyszała jego głos, a w jej oczach pojawił się wyraz nienawiści, gdy w końcu udało jej się wstać.

- Co, jeśli mogę zapytać, robisz tutaj? Czarny Pan cię szuka.

Zobaczył, jak nienawiść na jej twarzy przechodzi we wściekłość, a potem wiedźma krzyknęła: 

- Zabiłeś moją siostrę. - Po czym podbiegła do niego z rękami przed sobą, wyraźnie celując w jego szyję. Była mądrą kobietą, dlaczego miałaby kiedykolwiek próbować go atakować bez broni? Naprawdę nie miał pojęcia.

Gdy wiedźma już miała go dosięgnąć, odsunął się na bok i szybkim ruchem ręki złapał jeden z nadgarstków Narcyzy, wykręcił jej ramię do tyłu, a następnie odepchnął, tak że upadła na podłogę, jej oczy zwęziły się ze złości, kiedy potarła nadgarstek.

- Nie każ mi cię przeklinać, Narcyzo - powiedział, kiedy poruszyła się, by znów wstać. - Wiesz, że zrobię to, jeśli będę musiał.

- Przysłał cię tutaj? - zapytała, a on zobaczył błysk strachu w jej oczach, zanim ponownie został on ukryty przez gniew.

- Tak - odpowiedział, wiedząc, że czarownica miała na myśli Czarnego Pana. Nie było to do końca słuszne, ale nadal było to wszystko, co mógł jej zaoferować.

- Gdzie jest mój syn? Co mu zrobiłeś? - zapytała, ponownie podnosząc się na nogi, ale już nie próbując atakować Severusa.

- Mówię ci, że Czarny Pan cię ściga, a wszystko, na czym ci zależy, to twój syn?

- Oczywiście - powiedziała - nie pozwolę ci go zabrać.

- Nie pozwolisz mi? - zapytał rozbawiony. - Jak myślisz, jak dokładnie możesz mnie powstrzymać, skoro po to tu przyszedłem?

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, Severusie. Wiesz o tym.

- Twój syn ma się dobrze, Narcyzo. Przynajmniej na razie - powiedział jej.

- Zabiłeś Bellatriks - powiedziała ze złością, a on tylko się uśmiechnął.

- Ona się tego spodziewała - odpowiedział.

- Miała rację, prawda? Lucjusz też. Jesteś tylko obrzydliwym zdrajcą.

- Czy właśnie tak myślisz? - zapytał, opuszczając różdżkę, ale nadal mocno trzymał ją przy boku.

- Nie chodzi o to, co myślę, chodzi o to, kim jesteś.

- Mówisz o rzeczach, których nie rozumiesz. To musi być cecha rodzinna - powiedział spokojnie, a ona milczała. - Nigdy nie podzielałaś przekonań Czarnego Pana, czy to nie czyni cię takim zdrajcą, jak myślisz, że jestem? - zapytał, a ona nie odpowiedziała. - Jestem pewien, że wiesz, że to twoja ukochana siostra uwolniła twojego syna z lochów w kwaterze głównej, zgadza się?

- Uratowała życie Draco. Inaczej zostałby tam do śmierci. Złożyłeś przysięgę, że go ochronisz i nadal nie zrobiłeś nic, by mu pomóc.

- Czy może wyjaśniła ci dokładnie, dlaczego go wypuściła? - zapytał, ignorując to, co powiedziała o przysiędze.

- Zrobiła to, żeby go uratować. Zrobiła to, by chronić naszą rodzinę - odpowiedziała, rozśmieszając Severusa.

- Więc to właśnie ci powiedziała, czy po prostu tak założyłaś? Czy może poprosiłaś samego Draco o wyjaśnienie, co się stało? - zapytał ją i mógł zobaczyć, jak gniew powoli opuszcza jej oczy, zastąpiony przez zmieszanie i ciekawość. - Oczywiście, że nie - odpowiedział na swoje pytanie. - Jak twoja siostra, mroczna, gwałtowna, niebezpieczna i wyraźnie niezrównoważona wiedźma, mogła mieć jakieś ukryte motywy pomagania biednemu Draco?

- O czym ty mówisz?

- Wykorzystywała go, Narcyzo. Wyciągnęła go z lochów tylko po to, by użyć go przeciwko mnie. Nie dbała o niego ani o ciebie. Dbała tylko o siebie.

- To nieprawda - powiedziała, potrząsając głową. - Moja siostra troszczyła się o Draco, a ty ją zabiłeś.

- Wysłała twojego syna do Zakonu - powiedział w końcu. - Powiedziała mu, żeby poprosił jednego z przyjaciół Pottera o informacje, a potem go zabił.

Narcyza potrząsnęła głową, ale milczała.

- Czy wiesz, jak przekonała do tego twojego syna? - zapytał wtedy z uśmiechem, a ona ponownie pokręciła głową. - Zagroziła, że ​​zabije ciebie i Lucjusza.

- To nieprawda, kłamiesz!

- Dlaczego miałbym kłamać? - zapytał, przechylając głowę na bok. - Mam swoją różdżkę, ty jesteś nieuzbrojona. Gdybym chciał cię zabić, dawno bym to zrobił.

- Próbowałeś zabić mojego męża.

- Lucjusz jest tym, który ponosi winę za wszystko, co mu się przydarzyło, nie ja. Raz próbował mnie zabić, a ja oszczędziłem mu życie z powodu naszej wspólnej przeszłości. Jednak ostatnio spróbował tego ponownie i możesz być pewna, że nie zawaham się, kiedy go znajdę. Ma szczęście, że Draco do niego dotarł, zanim ja to zrobiłem, inaczej już dawno by go nie było. Mimo to mogę nie mieć szansy, aby go zabić, gdyby sam Czarny Pan znalazł go pierwszy.

- Severusie, proszę - powiedziała nagle Narcyza, podchodząc bliżej do niego. - Proszę, nie możesz pozwolić, żeby nas znalazł.

- To nie zależy ode mnie. Wie, że twoja rodzina zaginęła i nie spocznie, dopóki was nie znajdzie. Jeśli ja was do niego nie zabiorę, zrobi to ktoś inny.

- Nie, Severusie, proszę, musisz nam pomóc, musisz pomóc Draco.

- Dlaczego miałbym to zrobić?

- Złożyłeś przysięgę, aby go chronić, zapewnić mu bezpieczeństwo.

- Właśnie to zrobiłem. Zaryzykowałem życie, żeby go uratować, Narcyzo. Nie jestem już związany tą przysięgą.

- Jesteśmy przyjaciółmi od lat. Znałeś mojego syna przez całe jego życie. Nie możesz pozwolić Czarnemu Panu go zabić, Severusie, musisz mu pomóc. Proszę.

Milczał przez kilka chwil, rozważając swoje opcje. Powiedział Hermionie, że spróbuje pomóc Draco, a chłopiec mógł okazać się przydatny, jeśli będzie naprawdę chętny do pracy dla światła. Wiedział też, że nie może być pewien, że chłopak po prostu nie zmieni zdania i nie zdradzi ich wszystkich. Teraz z Narcyzą będzie inaczej. To prawda, znał Draco od lat i wiedział, jak chłopiec został wychowany. Przede wszystkim dbał o swoją rodzinę i zrobiłby wszystko, by ją chronić. Severus wiedział również, że jeszcze bardziej troszczył się o swoją matkę i bez względu na to, co Lucjusz powiedziałby chłopcu, on nadal zrobiłby wszystko, by ją chronić. Przechylił głowę na bok i uważnie obserwował Narcyzę. Jego milczenie ją denerwowało i wiedział o tym.

- Gdybym ci powiedział, że spróbuję pomóc Draco, czy zechciałabyś mi pomóc? - zapytał powoli.

- Chroniłbyś go?

- Spróbowałbym.

- Zrobię wszystko, by uratować mojego syna, Severusie. Wiesz o tym.

- Nawet jeśli oznaczałoby to zdradę Czarnego Pana? - zapytał i patrzył, jak jej oczy rozszerzają się z zaskoczenia i strachu.

- Tak - szepnęła w końcu.

- Porozmawiam z twoim synem, a potem podejmę decyzję. Poczekaj tutaj, aż wrócę - powiedział, a ona skinęła głową.

- Dziękuję, Severusie - powiedziała, kiedy odwrócił się i skierował do drzwi.

- Jeszcze mi nie dziękuj - odpowiedział, zanim wyszedł na zewnątrz i zamknął drzwi.

Na wszelki wypadek rozstawił nad pokojem nowe zabezpieczenia, po czym wrócił po schodach. Część niego miała nadzieję, że znajdzie w domu również Lucjusza, ale widocznie Draco zabrał go gdzieś indziej.

Kiedy dotarł do ciemnego pokoju, zobaczył postać Draco wciąż siedzącą na krześle, dokładnie tam, gdzie go zostawił. Chłopak najwyraźniej nadal był nieprzytomny. Wszedł do środka i również zamknął drzwi, ustawiając kilka zabezpieczeń na wypadek, gdyby ktoś inny próbował wejść, chociaż był pewien, że w domu byli tylko we trójkę. Wątpił, by ktokolwiek inny wiedział, gdzie są. Jednak nigdy nie można było być zbyt ostrożnym.

Obszedł krzesło i stanął przed chłopcem, podnosząc różdżkę i upewniając się, że nadal jest dobrze związany, po czym wymamrotał „Rennervate” i patrzył, jak jego oczy się otwierają.

- Co się stało? - zapytał Draco, rozglądając się gorączkowo, gdy próbował się uwolnić. - Kim jesteś?

Z westchnieniem irytacji, Severus machnął różdżką, oświetlając pokój tak, by Draco mógł go zobaczyć.

- Snape? Co się dzieje? - zapytał Draco, gdy tylko jego oczy spoczęły na nim. - Jak się tu dostałeś? Gdzie jest Hermiona?

- Panna Granger - powiedział, gdy wolną ręką sięgnął do kieszeni - dała mi to. Widział, jak oczy Draco rozszerzyły się, kiedy pokazał mu galeon Hermiony, który zamieniał się w świstoklik.

- Dlaczego miałaby to zrobić? - zapytał, wyraźnie nie wierząc słowom Snape'a.

- Ponieważ powiedziałem jej, że muszę z tobą porozmawiać. Widzisz, ona wydaje się mi ufać -  odpowiedział z uśmiechem.

- Powinna wiedzieć lepiej - mruknął Draco pod nosem, a potem wrzasnął z bólu, kiedy uderzyła go niewielka klątwa.

- Uważaj na język, panie Malfoy. Znalazłeś się już w tego rodzaju sytuacji. Można by pomyśleć, że już powinieneś nauczyć się zachowywać.

- Czego chcesz? - splunął ze złością.

- Chcę wiedzieć, po której naprawdę jesteś stronie. Chcę wiedzieć, czy można ci zaufać.

- Myślę, że już się sprawdziłem. Mogłem pozwolić jej umrzeć w tej chacie, ale tego nie zrobiłem.

- I wciąż się zastanawiam, dlaczego to zrobiłeś - powiedział spokojnie Severus, chodząc przed nim.

- Uratowałem ją i ciebie też - powiedział Draco, starając się brzmieć pewnie. - Po jej śmierci wiesz, że mój ojciec by cię zabił.

- A jednak pomogłeś Lucjuszowi uciec.

- Bo to mój ojciec. Nie mogłem pozwolić, aby aurorzy go znaleźli.

- Ratując ją, potępiłeś swoją rodzinę, wiesz o tym.

- Nadal mogę ich chronić.

- Czy wiesz, dlaczego tu jestem, Draco? - zapytał Severus z uśmiechem, górując nad chłopcem.

- Chcesz, żebym ci powiedział, gdzie jest mój ojciec? - zapytał, rozśmieszając Severusa.

- Nie sądzę. Czarny Pan przysłał mnie tutaj - powiedział i uśmiechnął się ponownie, gdy zobaczył, jak oczy chłopca rozszerzają się ze strachu.

- Nie, to niemożliwe - powiedział nerwowo. - Hermiona nigdy nie dałaby ci galeonu, gdyby…

- Dlaczego myślisz, że zrobiłaby wszystko, żeby cię chronić? - Severus przerwał.

- Zna prawdę, wie, że mi na niej zależy, że jej nie okłamuję.

- Zależy ci na niej? - Prawie parsknął. - Nienawidziłeś jej od lat, a teraz nagle, po zaledwie kilku tygodniach, zależy ci na niej?

- Jak długo Ci to zajęło? - zapytał Draco, ze znaczącym błyskiem w oczach.

- Co? - powiedział zdezorientowany Severus.

- Ile czasu zajęło ci zakochanie się w niej? Miesiące? Tygodnie? Dni?

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz, Malfoy.

- Możesz temu zaprzeczać, ile chcesz, ale jeden głupiec umie rozpoznać drugiego - powiedział Draco, wzruszając ramionami.

- Masz urojenia.

- Znałem cię przez całe życie, Severusie, i nigdy nie widziałem, żebyś patrzył na kogoś tak, jak patrzyłeś na nią tamtej nocy. Możesz nie chcieć się do tego przyznać, ale znam prawdę i wiem jak ona wpływa na czyjeś życie.

- Nic nie wiesz - odparł ze złością. - Przez całe życie byłeś otoczony przez zimne, niezłomne zasady czystej krwi. Teraz ktoś okazuje ci dobroć i myślisz, że ci na niej zależy? Masz rację, Draco. Jesteś głupcem.

- I przebyłeś całą tę drogę, żeby mi to powiedzieć?

- Nie. Przebyłem całą tę drogę, ponieważ Czarny Pan poprosił mnie, żebym odnalazł ciebie i twoją rodzinę - powiedział, uśmiechając się, widząc, jak strach powraca w oczach Draco.

- Dlaczego? - zapytał, a jego głos był tylko szeptem.

- Nie wiesz? Nagle cała twoja rodzina zniknęła. Myślisz, że on tego nie zauważył?

- To twoja wina, zabiłeś moją ciotkę. Dlaczego on nas szuka?

- Nie możesz uciec i nie możesz się ukryć. Kiedy zostaniesz jednym z jego Śmierciożerców, nie ma wyjścia. Lojalność lub śmierć.

- Nie jesteś wobec niego lojalny, jesteś zdrajcą.

- Zapłaciłem za to pewną cenę, nadal to robię.

- Jeśli przyszedłeś tutaj, żeby nas do niego zabrać, to na co czekasz? A może boisz się, że Zakon się dowie. Że Hermiona się dowie?

- Nigdy nie powiedziałem, że przybyłem, żeby cię tam zabrać, powiedziałem tylko, że wysłał mnie za tobą.

- Więc czego chcesz? - zapytał Draco.

- Chcę wiedzieć, czy nadal jesteś lojalny wobec Czarnego Pana - powiedział spokojnie Severus.

- Można by pomyśleć, że moja ucieczka z rodziną byłaby wystarczającą odpowiedzią.

- To tylko dowodzi, że jesteś tchórzem. Nie po to tu jestem.

- Opiekowanie się tymi, których kocham, nie czyni mnie tchórzem. Niektórym z nas zależy na innych ludziach niż tylko na sobie.

- Gdybyś naprawdę się o nich troszczył, zrobiłbyś to, o co prosiła cię ciotka, i nigdy nie powstrzymałbyś Lucjusza, kiedy próbowałby to zrobić sam.

- W takim razie Hermiona byłaby martwa, tak byłoby lepiej?

- Twoja ukochana rodzina byłaby bezpieczna, czy nie tego chcesz?

- Chcę też, żeby ona była bezpieczna.

Severus obserwował go w ciszy, myśląc dokładnie, co powinien powiedzieć.

- Panna Granger prosiła cię, żebyś coś dla niej przyniósł.

- Skąd wiesz?

- Jak myślisz, skąd wiem, chłopcze? Powiedziała mi, pokazała mi to. Czy masz pojęcie, co jej dałeś? Jak ważne jest to dla Czarnego Pana?

- To tylko puchar - powiedział, wzruszając ramionami, chociaż Severus mógł powiedzieć, że chłopak wiedział, że to znacznie więcej, ale prawdopodobnie nie znał szczegółów.

- Kiedy Czarny Pan dowie się, że go brakuje… po raz pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz zmierzysz się z jego wściekłością.

- Nie będzie wiedział, że to ja go zabrałem.

- Tak się składa, że ​​wiem, że był silnie strzeżony.

- Zadbałem o to - powiedział lekceważąco Draco.

- Poradziłeś sobie z inferiusami? - zapytał Severus i skinął głową. - Pilnowali go też śmierciożercy.

- Już nie.

- Czy na pewno nie zostawiłeś świadków i nikt inny nie wie, że tam byłeś?

- Nikt.

- Nawet twoja ciotka nie wiedziała?

- Nie powiedziałem nikomu.

- Może to potrwać dłużej, ale nadal będzie wiedział.

- Może wtedy nie będzie już żył - powiedział Draco, zaskakując Severusa.

- O czym mówisz?

- Wiem, że ten puchar pomoże Potterowi go zabić.

- Więc świadomie pomogłeś jego wrogowi. Czy zechciałbyś wziąć w tym większy udział, aktywnie walczyć o jego upadek?

- Czy mam jakiś wybór? Gdybym powiedział nie, zabiłbyś mnie. Dlatego naprawdę tu jesteś, prawda? Żeby upewnić się, że twój sekret jest nadal bezpieczny.

- Nie oszukuj się, Draco. Jedynym powodem, dla którego tu jestem, a ty wciąż żyjesz, jest to, że panna Granger wydaje się wierzyć, że możesz pomóc Zakonowi.

- Nie jest jedyną. Ten Auror, Shacklebolt, chyba wierzy, że też mogę być pomocny.

- Rozmawiałeś z nim? - zapytał Severus, próbując ukryć swoje zaskoczenie.

- Hermiona wysłała go tutaj kilka godzin temu. Myślałem, że wiesz wszystko, co wydarzyło się w Zakonie, Severusie - zadrwił.

- Ile mu powiedziałeś? - zapytał groźnie, podchodząc bliżej Draco.

- Potwierdziłem tylko to, co im powiedziałeś zeszłej nocy. Powiedział mi, że może chronić moją matkę, jeśli zgodzę się im pomóc.

- Czy to właśnie powiedział? - zapytał.

- Tak. Powiedział, że może ją odesłać w bezpieczne miejsce. Wszystko, co muszę zrobić, to powiedzieć mu, co wiem.

- Nie może zapewnić jej bezpieczeństwa. Nie ma pojęcia, z czym ma do czynienia. Jeśli Czarny Pan chce ją znaleźć, nie ma miejsca, które zapewni Zakon lub Ministerstwo, które utrzyma ją przy życiu. Znajdzie ją, pewnie wcześniej niż myślisz.

- A ty możesz pomóc?

- Wiesz, że mogę.

- Więc w końcu dotarliśmy do sedna, jak sądzę. Czego byś potrzebował, żeby chronić moją rodzinę?

- Niewiele, tylko twojej współpracy.

- Jestem pewien, że chodzi ci o znacznie więcej. Jakie dokładnie byłyby warunki tej umowy?

- Zrobisz to, co ci każę. Żadnych pytań.

- Czy jest szansa, że ​​wyjdę z tego żywy?

- Czy jest szansa dla któregokolwiek z nas? - zapytał, po czym cofnął się i machnął różdżką, uwalniając Draco. - Ale nie masz wyboru.

- Dlaczego naprawdę to robisz? - zapytał Draco, pocierając obolałe nadgarstki.

- Możesz pożegnać się ze swoją matką - powiedział Severus, ignorując jego pytanie.

- Gdzie ją zabierzesz?

- Gdybym ci powiedział, nie byłoby to tajemnicą - powiedział z uśmiechem.

- A co z moim ojcem?

- Co z nim?

- Czy jemu też pomożesz?

- Możesz go zatrzymać tam, gdzie jest. Na razie nie będę go szukać. To cała pomoc, jaką otrzyma. Jeśli czegoś spróbuje, a nawet gdzieś na mnie wpadnie, to go zabiję, tak jak powinien był zrobić dawno temu.

- Co powiesz na…

- Wystarczy - powiedział Severus, zirytowany wszystkimi pytaniami. - Chodź za mną - rozkazał, otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz, schodząc po schodach do pokoju, w którym zostawił Narcyzę.

- Upewnij się, że powiesz jej, żeby się zachowywała - powiedział Severus, podnosząc osłony, które ustawił na drzwiach.

- Matko! - Draco wrzasnął, gdy tylko Severus otworzył drzwi i podbiegł do Narcyzy, patrząc na jej rozczochrane włosy i rozcięte wargi, a także mały siniak na czole. - Wszystko w porządku? Co jej zrobiłeś? - zapytał, zwracając się do Severusa.

- Nic mi nie jest, Draco, to nic - zapewniła go.

- Wyjeżdżamy za kilka minut, Narcyzo - powiedział jej spokojnie Severus. - Draco pozostanie tutaj, dopóki nie wrócę. Możesz się z nim pożegnać.

- Dlaczego? Dlaczego nie może iść ze mną?

- W porządku, mamo. Nic mi nie będzie. Severus zabierze cię w bezpieczne miejsce.

- Nie, proszę, Severusie - powiedziała, podchodząc bliżej do niego. - Pozwól mu iść ze mną. Muszę wiedzieć, że jest bezpieczny.

- Nie ma na to czasu, musimy wyjść - powiedział zimno. - Pożegnaj się z synem, jeśli chcesz, ale zrób to teraz.

Zrobił kilka kroków do tyłu, nie potrzebując słyszeć całego emocjonalnego bełkotu, i po kilku chwilach głośno odchrząknął, przerywając im.

- Zaczekaj na zewnątrz - powiedział, odwracając się do Draco, który wahał się przez chwilę, ale potem skinął głową i wyszedł z pokoju.

- Powiedziałeś, że mu pomożesz, Severusie - powiedziała Narcyza, gdy tylko drzwi zostały zamknięte. - Powiedziałeś, że będziesz go chronić.

- Nigdy czegoś takiego nie powiedziałem. Jednak dopóki będzie robił to, czego potrzebuję, będę go chronić tak bardzo, jak to tylko możliwe.

- Czy pomożesz mu? Sprawisz, że nic mu się nie stanie?

- Spróbuję.

- Czy przysięgniesz? Czy złożysz Wieczystą Przysięgę?

- Nigdy więcej przysięgi, Narcyzo. Tym razem będziesz musiała uwierzyć mi na słowo - powiedział i zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wziął ją za ramię, zamienił jedną z leżących w pokoju książek w świstoklik i aportował ich.

Nie trwało to tak długo, jak się spodziewał, gdy ją tam zostawiał. Po kilku wyjaśnieniach, przypominając jej, że musi zostać w środku, i odmawiając zwrotu różdżki, ponownie chwycił świstoklik i wrócił do domu, w którym czekał Draco.

- Chcę wiedzieć, gdzie ona jest - powiedział Draco, gdy tylko Severus wyszedł z pokoju. - Chcę wiedzieć, że naprawdę jest bezpieczna.

- Szybko się tym męczę - powiedział Severus, przechodząc obok niego do głównej sali. - Nie jesteś niezbędny w moich planach, panie Malfoy. Nie wystawiaj na próbę mojej cierpliwości, bo możesz mieć nadzieję, że Czarny Pan nie znalazł ciebie, a nie mnie.

- Skąd mam wiedzieć, że wszystko w porządku?

- Obawiam się, że będziesz musiał mi zaufać. Dlaczego miałbym ją skrzywdzić, skoro jest o wiele bardziej użyteczna żywa?

- Chcę, żeby ktoś inny wiedział, gdzie ona jest. Jeśli nie ja, to chcę, żebyś powiedział Hermionie. W ten sposób będę wiedział, że wszystko w porządku.

- Nie mieszaj jej w to - powiedział gniewnie Severus, ponownie odwracając się twarzą do Draco.

- Boisz się, że będzie wiedziała, co zamierzasz?

- Nie planuję nic i od teraz będziesz trzymać się z daleka od panny Granger.

- Dlaczego nadal nazywasz ją panną Granger? Ma piękne imię. Powinieneś używać go częściej.

Wiedział, że Draco szydził z niego, próbując zmusić go do powiedzenia rzeczy, których nie chciał. Dlaczego chłopak miał taką obsesję na jej punkcie?

- Wydaje mi się, że już raz cię ostrzegałem. Nie testuj mojej cierpliwości, Draco.

- Ale to takie zabawne, sposób, w jaki próbujesz to ukryć. Widzę zmianę w twoim wyrazie twarzy, ilekroć wspominam jej imię. Powiedziałeś mi kiedyś, że nie byłbym dla niej dobry. Dlaczego myślisz, że ty jesteś?

- Nigdy nie powiedziałem, że jestem. Powiedziałem tylko, że powinieneś zostawić ją w spokoju, że powinieneś trzymać się od niej z daleka.

- Dlaczego po prostu nie zaakceptujesz prawdy? Dlaczego ciągle zaprzeczasz?

- Nie obchodzi mnie. Nie obchodzi mnie ona. Pomogła mi, kiedy tego potrzebowałem, a teraz spłacę przysługę, utrzymując cię z daleka. To takie proste.

- Skoro tak mówisz… Wiesz, naprawdę cieszę się, że wyraźnie o nią nie dbasz. To znacznie ułatwi mi życie. Zajęło mi lata, zanim naprawdę ją zobaczyłem, teraz nie przestanę, dopóki jej nie zdobędę. Możesz myśleć, że nie jestem wystarczająco dobry, ale się mylisz i udowodnię to.

- Nie zrobisz tego - powiedział Severus ze złością. - Zostawisz ją w spokoju, albo cię zmuszę. Nie umiesz zrobić nic poza niszczeniem… - zaczął, ale piekący ból w przedramieniu przerwał jego słowa.

- Wzywa cię - powiedział Draco, a Severus nawet nie zadał sobie trudu, aby odpowiedzieć.

- Gdzie jesteśmy? - zapytał Severus, rozglądając się po domu. - Nie mogę zabrać ze sobą świstoklika. Muszę wiedzieć, gdzie jest to miejsce.

- Plymouth. To dwór należący do rodziny mojej matki.

- Dobrze. Poczekaj tutaj, aż wrócę - powiedział, idąc do drzwi.

- Severusie, zaczekaj.

- Co? - zapytał, otwierając drzwi.

- Potrzebuję mojej różdżki - odpowiedział Draco.

Zawahał się przez chwilę, a potem w końcu sięgnął pod swoje szaty, wyjął różdżki Draco i Narcyzy i podał je chłopcu. Gdyby ktoś znalazł przy nim te różdżki, miałby kłopoty.

W końcu wyszedł z domu, poświęcił kilka chwil na zbadanie go, wiedząc, że zapamiętany obraz pomoże mu wrócić, a następnie teleportował się do kwatery głównej, wciąż nie będąc pewien, co dokładnie powie swojemu Mistrzowi.

- Severusie - powiedział głos, gdy tylko wszedł do środka.

- O co chodzi, Glizdogonie? - zapytał z gniewnym westchnieniem. Nienawidził rozmów z czarodziejem.

- Czarny Pan chce z tobą porozmawiać.

- Oczywiście, że tak, dlaczego inaczej miałby mnie wzywać? - zapytał z irytacją. - Gdzie on jest?

- Czeka na ciebie w swoim gabinecie.

- Bardzo dobrze - powiedział Severus, zaczynając iść w tę stronę.

- Och, Severusie - powiedział czarodziej, kiedy wychodził.

- Co? - splunął ze złością, odwracając się na chwilę.

- Jest w dość paskudnym nastroju, powinieneś być ostrożny - powiedział mu Glizdogon ze złowrogim uśmieszkiem, przez co jeszcze bardziej przypominał szczura.

Po drodze zobaczył jeszcze kilku Śmierciożerców. Większość z nich rozmawiała przyciszonymi głosami. Kusiło go, by podejść bliżej i dowiedzieć się, o czym rozmawiają, ale zmuszanie Czarnego Pana do czekania nie byłoby mądre.

W końcu dotarł do drzwi gabinetu, zapukał i czekał na odpowiedź Czarnego Pana, by móc wejść. Gdy tylko otworzyły się drzwi, wszedł do środka i zobaczył Voldemorta siedzącego przy ogniu, celującego różdżką w niego, a potem poczuł coś wokół jego gardła, jakby dusiły go dwie silne ręce. Upadł na kolana, z trudem łapiąc oddech. Jego ręce powędrowały do ​​gardła, ale nic tam nie było. Zaczął czuć, jak pokój wokół niego słabnie, a kiedy poczuł, że nie ma już sił, klątwa została zdjęta.

- Co tak długo? - zapytał Voldemort ze złością, wstając i zbliżając się do niego. - Mówiłem ci, że chcę szybkich odpowiedzi.

- Przepraszam, mój panie - odpowiedział Severus ochrypłym głosem. - Ale nie było to łatwe. Trzymali to, co się stało, w tajemnicy, tylko nieliczni o tym wiedzieli i nie byli zbyt chętni do współpracy.

- Nie obchodzi mnie, co się stało ani jak wykonujesz swoją pracę. Chcę wyników i chcę je szybko. Gdzie jest Bellatrix?

Severus widział gniew w jego oczach i wiedział, że nie może mu powiedzieć, że nie żyje. Gdyby się dowiedział, prawdopodobnie by go zabił ze złości, więc wybrał jedyną inną opcję, która wydawała się możliwa.

- Ona jest więźniem, znalazł ją Zakon.

Zakrył głowę, gdy część ściany za nim wybuchła, a potem powoli wstał. Gdyby Voldemort próbował go zabić, musiałby walczyć.

- Gdzie ona jest? - zapytał Severusa, widocznie próbując się uspokoić.

- Jeszcze nie wiem, Mistrzu, ale… - zaczął, ale przerwała mu kolejna klątwa.

- Żadnych wymówek, Severusie. Chcę odpowiedzi.

- Trzymają więźniów w ukryciu za pomocą zaklęcia Fideliusa. Nie wiem, kim jest Strażnik Tajemnicy, ale się dowiem, mój panie. - Kłamstwa opuszczały jego usta, zanim zdążył nawet pomyśleć o tym, co mówi, i wiedział, że będzie musiał znaleźć sposób, by je ukryć, gdy tylko opuści kwaterę główną. Mimo wszystko, te kłamstwa dałyby mu czas.

- A inni, którzy byli z nią?

- Najwyraźniej jest informator, sir, ktoś współpracujący z Zakonem. Wiedzieli, że wysłałeś kilku Śmierciożerców z misją i zaatakowali ich. Dwóch mężczyzn, z którymi ją wysłałeś, zostało zabitych.

- A co z Malfoyami?

- Nie jestem pewien, co się stało ani jak, ale powiedziano mi, że cała trójka teleportowała się tam kilka chwil po ataku. Może Bellatrix ich wezwała.

- We trójkę?

- Tak, mistrzu; Lucjusz, Narcyza i Draco. Nie wiedziałem, że Lucjusz wrócił, dopóki mi nie powiedzieli.

- Co się im stało?

- Powiedzieli, że Lucjusz jest ciężko ranny, a jego syn teleportował go. Narcyza została zabita.

- Czy wiesz, gdzie oni są tr… - zaczął, ale przerwało mu pukanie do drzwi.

- Co? - wrzasnął Voldemort, machając różdżką i otwierając drzwi. Zamaskowany śmierciożerca stał na zewnątrz, przechodząc z nogi na nogę i wyglądał na lekko zdenerwowanego. - O co chodzi, Rabastanie? Co tu robisz?

- Mistrzu, jeśli mogę - odparł czarodziej, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi.

- Mów - splunął ze złością Voldemort.

- Właśnie wróciłem z monasteru, mistrzu.

- Wiem, skąd wróciłeś. To ja cię tam wysłałem. Dlaczego tu jesteś? Gdzie są pozostali strażnicy?

- Przybyliśmy tam, aby ich zmienić, tak jak rozkazałeś, ale kiedy tam dotarliśmy, byli martwi, Mistrzu.

- Co, co się stało?

- Ktoś się włamał.

- Kto?

- Nie wiem. Ktokolwiek to był, wyszedł stamtąd żywy.

- A co z inferiusami?

- Większość z nich została spetryfikowana lub związana. Niektórzy też zostali zabici.

- To niemożliwe. Nie inferiusy... Co jeszcze widziałeś?

- Niewiele, Mistrzu, było…

- Legilimens. - Przerwał zirytowany, trzymając różdżkę tak blisko Rabastana, że prawie dotykała jego czoła. Severus obserwował ich, widział, jak twarz Voldemorta wykrzywiła się z wściekłości, jego oczy lśniły szkarłatem, a potem zaklęcie zostało zdjęte. Z gniewnym rykiem ponownie machnął różdżką i otworzył drzwi, wyrzucając Rabastana z pokoju.

- Wiesz cokolwiek o tym? - zapytał chwilę później, zwracając się do Severusa.

Więc odkryli, że brakowało pucharu i to tylko kwestia czasu, zanim Voldemort odkryje, że to Draco.

- Nie, mój panie.

- Tylko ci z moim znakiem mogą wejść do monasteru. Miałeś rację, Severusie, jest wśród nas zdrajca, a ty dowiesz się, kto to jest i przyprowadzisz go do mnie.

- Tak, Mistrzu - powiedział, kłaniając się.

- Odnajdź Lucjusza i jego syna, chcę wiedzieć, co się stało.

- Oczywiście - powiedział, ale Voldemort nie słuchał. Chodził po pokoju, mamrocząc pod nosem, jego głos był tak cichy, że Severus nie mógł rozróżnić słów.

Myśląc, że to prawdopodobnie najlepszy czas na odejście, odwrócił się i zrobił kilka kroków w kierunku drzwi, ale głos Voldemorta go powstrzymał.

- Severusie.

- Tak, mój panie?

- Zamknij drzwi - powiedział, wciąż chodząc po pokoju, wyglądając, jakby próbował coś zdecydować. Gdy tylko drzwi zostały zamknięte, Voldemort zatrzymał się i spojrzał na niego. - Mam dla ciebie inną misję.

- Co mogę dla ciebie zrobić, Mistrzu? - zapytał spokojnie.

- Nie mogę w tej chwili wyjechać z kraju, mam kilka spraw do załatwienia, więc musisz gdzieś pojechać i upewnić się, że wszystko jest tak, jak powinno - powiedział tajemniczo. - Zrobisz to, a potem natychmiast się tutaj zameldujesz.

- Tak, Mistrzu. Co mam sprawdzić?

- Nie musisz tego wiedzieć. Weź to - powiedział Voldemort, machając różdżką w kierunku małej rzeźby leżącej na podłodze i mamrocząc: „Portus”.

- Gdzie…

- Nie przerywaj mi - powiedział ze złością. - Jak tylko tam dotrzesz, udasz się na wschód, około pięć mil, a następnie skręcisz na południe. Będziesz mógł poczuć magię bijącą stamtąd. Podążaj za nią. Nie potrwa długo, zanim znajdziesz źródło, ale nie będziesz w stanie go zobaczyć. Będziesz musiał przeciąć swoje przedramię tam, gdzie jest Mroczny Znak, i użyć tej krwi, aby znaleźć wejście. To jedyne bezpieczne wejście. Za jedną z kamiennych ścian jest ukryta nisza, a w środku znajdziesz jakiś przedmiot. Po prostu upewnij się, że wciąż tam jest i wróć.

- Tak, Mistrzu - powiedział, kłaniając się.

- Och, i Severusie, niczego nie dotykaj, jeśli choćby cenisz swoje życie. Jesteś jedyną osobą, której ufam żeby to zrobiła. Nie zawiedź mnie. Idź już - powiedział Voldemort, machając różdżką i wysyłając Świstoklik wlatujący w rękę Severusa.

Ledwo miał czas na reakcję, zanim świstoklik został aktywowany i wkrótce znalazł się w środku lasu, tak jak powiedział Voldemort. Szybkie spojrzenie w niebo powiedziało mu, że słońce wzejdzie za ledwie godzinę. Musiał działać szybko.

Postępował zgodnie z instrukcjami Voldemorta i wkrótce znalazł ślad magii, którego szukał. Po ponad półgodzinnej wspinaczce na zbocze góry, w końcu stanął przed jej źródłem. Zgodnie z instrukcją, rozciął przedramię i pozwolił krwi spaść na skałę.

Poczuł, jak ziemia pod jego stopami się trzęsie, a potem kilka promieni zielonego światła wystrzeliło z miejsca, w którym spadła jego krew, oślepiając go. Zamknął na chwilę oczy, a kiedy je ponownie otworzył, zobaczył, że światło zgasło i stał przed ozdobnymi kamiennymi drzwiami.

Severus z wahaniem dotknął drzwi, a następnie próbował je otworzyć, ale były zbyt ciężkie. Już miał sięgnąć po różdżkę, kiedy poczuł jak jego Mroczny Znak płonie i drzwi powoli się otwierają.

Wszedł do dużego okrągłego pomieszczenia, którego kamienne ściany ledwo oświetlało kilka świecących na zielono pochodni. Na środku pokoju stało co najmniej dwadzieścia nieruchomych postaci, wyglądających prawie dokładnie jak armia z terakoty, tyle że były to prawdziwe zwłoki. Czarny Pan z pewnością kochał inferiusy.

Przysunął się bliżej ściany i obserwował ją uważnie przez kilka chwil, nie wiedząc, co zrobić, żeby znaleźć ukrytą wnękę. Najpierw spróbował zaklęcia ujawniającego, ale nic się nie stało. Spróbowałby prostego zaklęcia przywołującego, ale nie był pewien, co kryje się za ścianą, więc to nie zadziała. Po przemyśleniu uroków i zaklęć, które znał, przypomniał mu się ten, który mógł zadziałać. To była starożytna magia, rzadko używana, ponieważ istniały łatwiejsze zaklęcia, które zwykle dawały ten sam efekt. Miał nadzieję, że Voldemort nie pomyślał o tym, rzucając osłony i zabezpieczenia.

Zaklęcie zostało stworzone, aby odkryć jakąkolwiek formę ukrywania się, a kiedy Severus rzucił je, złote światło, które wystrzeliło z jego różdżki, powoli poruszyło się po pokoju, zaledwie kilka cali od ściany, aż nagle zatrzymało się kilka stóp dalej, po jego lewej stronie. Zaświeciło jaśniejszym, a następnie zniknęło.

Gdy Severus zaczął iść do miejsca zasygnalizowanego przez zaklęcie, kamienne drzwi ponownie się zamknęły, sprawiając, że pokój stał się jeszcze ciemniejszy niż wcześniej. Skupiając się na ukrytej niszy, wypróbował kilka zaklęć, zanim znalazł właściwe, a fałszywa ściana zniknęła.

Westchnął zaskoczony, kiedy zobaczył, co jest w środku. Diadem Roweny Ravenclaw, jeden z pozostałych horkruksów. Kiedy Czarny Pan dowiedział się, że brakuje pucharu i wysłał go na misję, miał nadzieję, że tak będzie, ale jakaś jego część nie chciała uwierzyć, że to jest tak łatwe, że Voldemort nieświadomie poda wrogowi jeden z kawałków własnej duszy w ten sposób. Niemal na otwartej tacy. Mylił się.

Przez chwilę badał niszę, a potem odwrócił się i obserwował inferiusy. Stali nieruchomo, ale był pewien, że zaatakują, gdy tylko dotknie diademu. Wiedza o tym, co się stanie, dała mu przewagę, choć niewielką, i trzymając się blisko ściany, sięgnął do niszy i chwycił diadem, odciągając go w chwili, gdy zgniłe postacie zaczęły się poruszać.

Byli zaledwie kilka stóp dalej, co nie dawało mu dużo czasu na reakcję, ale wcześniejsze słowa Rabastana dały mu pewien pomysł. Po kilku wymamrotanych słowach ogień wystrzelił z jego różdżki, oślepiając inferiusy na wystarczająco długo, by mógł zaatakować. Zaczął od najbliższych mu, petryfikując ich i obserwując, jak upadają na ziemię. Biegał po pokoju, plecami blisko ściany, używając kilku zaklęć wiążących, aby powstrzymać pozostałych. Zostało tylko czterech, a Severus rzucił w ich stronę kilka klątw, tnąc ich ciała na kawałki, aż nie byli już w stanie go zaatakować. Gdyby Voldemort tam przybył lub wysłał kogoś, wyglądałoby na to, że była tam ta sama osoba, która zabrała puchar.

Udał się do drzwi, sięgając po różdżkę, aby je ponownie otworzyć, kiedy poczuł, jak zimne palce owijają się wokół jego nogi i szarpią go z powrotem, sprawiając, że upadł i upuścił różdżkę. Odwrócił się i zobaczył, jak inferiusy, które związał, sięgają po niego jak jeden, a połamane paznokcie wbijają się w jego ciało, gdy próbowały go do siebie przyciągnąć. Kopiąc w nich z całej siły, próbował sięgnąć po różdżkę, ale trupy odciągały go coraz dalej z każdą kolejną sekundą.

Odwracając się twarzą do nich, próbował zmusić je rękami do puszczenia, ale wydawało się, że nie odczuwają bólu. Ciągle przyciągały go bliżej i poczuł, jak ich ręce sięgają jego kolan, a ostre paznokcie wbijają mu się teraz w uda. Wiedząc, że zostało mu niewiele czasu, odwrócił się i spróbował przywołać swoją różdżkę, ale jego magia bezróżdżkowa wydawała się tam nie działać.

Rozejrzał się po pokoju, próbując znaleźć coś, co mogłoby mu pomóc, i zobaczył odcięte ramię jednego z innych inferiusów leżące blisko niego. Nie zastanawiając się, chwycił ramię i odwrócił się w stronę różdżki. Przeciągnął się tak bardzo, jak mógł i użył szponiastej dłoni, aby przyciągnąć różdżkę bliżej siebie. Gdy tylko poczuł, jak paznokcie sięgają do jego pleców, owinął palce wokół swojej różdżki i ponownie wystrzelił z niej falą ognia. Poczuł, jak ręce niemal natychmiast go puszczają, gdy inferiusy próbują zakryć oczy, a on skorzystał z okazji, by od nich uciec.

Dysząc lekko, dotknął drzwi i poczuł, jak Mroczny Znak znowu płonie, gdy drzwi się rozsunęły. Wyszedł na zewnątrz i szybko zamrugał, gdy jego oczy próbowały przyzwyczaić się do prawie pomarańczowego światła wschodzącego słońca. Obejrzał się, gdy usłyszał, że drzwi znów się poruszają, a po kilku sekundach znów zabłysły na zielono i zniknęły.

Potrzebował chwili, aby złapać oddech. Szybko wyleczył rany i naprawił poszarpena ubranie, a potem sięgnął pod szatę i wyciągnął diadem. Musiał wrócić do kwatery głównej, a kiedy powie swojemu Mistrzowi, że horkruks zniknął, nie wiedział, co się stanie. Gdyby Voldemort go zabił, musiał się upewnić, że horkruks zostanie zniszczony.

Decydując, że jest tylko jedna osoba, której mógłby zaufać, schował diadem z powrotem i aportował się do siedziby Zakonu.


2 komentarze:

  1. Chociaż tyle pożytku z niego, że zdobył horkruksa. Voldemort chyba serio był idiotą wysyłając go tam, albo chciał go przetestować. Jestem doprawdy ciekawa. Szczerze, bardziej by mi było szkoda tego cholernego diademu, że by zaginął i nikt nie mógłby go zniszczyć, niż Snape'a. Wkurwia mnie i nic na to nie poradzę. Nawet nie chce. Czego się do kurwy nędzy spodziewał idąc na spotkanie z Draco? Że kogo tam ukrywał? Komu jak komu, ale ufam mu bardziej niż komukolwiek w tym opowiadaniu. Skoro wie, jak bardzo zależy mu na rodzinie, to czemu tak trudno było mu uwierzyć, że współpracował z Bellatrix tylko dlatego, że chciał chronić swoich rodziców. Owszem, Lucjusz jest skurwysynem i bardzo by mnie ucieszyła jego śmierć, ale czy Narcyza coś zawiniła? Czy chciała dołączyć do Voldemorta? Patrząc na to, jak łatwo poddała się Draco i zdecydowała się zgodzić na jej ukrycie to pokazuje, że wcale tego nie chciała. A czy Draco miał jakiś wybór? Przecież to Lucjusz o wszystkim zadecydował... A Snape jeszcze ma czelność mówić mu, że ma się trzymać zdała od Hermiony... Nie jest jego własnością przypominam! Może robić co chce! I co? Tak go boli to, że ktoś go przejrzał, że zobaczył, że się zakochał w Hermionie? Brawo Snape! Skoro nawet Draco to zauważył, to każdy to zauważy. Odsuń się lepiej ty od niej i daj jej żyć.
    Obym wytrwała w tym potworku do końca, bo jestem na skraju 😅

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie jest bardzo dobre, naprawdę, ale zaczyna mnie denerwować, nie wiem może dlatego że jestem dramionoholiczką 😅 serio? Severus idzie do Draco i pierwsze co robi ogłusza i wiąże. W tym domu miałby Voldemorta w jednym z pokoi chować? Na pewno, przy herbatce z rozłożonymi szachami czarodziejów 🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️ Snape dużo zrobił dla innych obcych tak na prawdę, a tak ciężko ku uwierzyć, że Draco ratowałby rodziców? Jacy by nie byli, to rodzice. Chłopak nikogo innego nie ma... Ufam Draco, widać, że kocha Hermionę, potrafi chociaż jak prawdziwy facet przyznać się do swoich uczuć. Domyślam co miałaś na myśli piszą że dramione jest "nieszczęśliwe", cóż jest jeszcze we mnie ta nadzieja, a ona umiera wiadomo ostatnia.
    Voldemort jest głupi jak but, serio zamiast samemu sprawdzić horkruksy po odkryciu kradzieży, wysyła tam Śmierciozerce? Jedno pytanie, jak przeżyję Snape kiedy przekażę Voldziowi, że jego skarb zniknął, będzie chciał się wyżyć? 🤔

    OdpowiedzUsuń