Muzyczna sugestia:
Evanescence - Bring Me to Life
Playlista Spotify: "Music to read Mancled to"
__________
Kiedy Hermiona otworzyła oczy, był późny wieczór. Odwróciła głowę i ujrzała Malfoya stojącego przed portretem wiszącym na ścianie. Mówił coś do niego niskim głosem.
Czarownica na obrazie natychmiast zauważyła ruch Hermiony i wskazała na nią ponad jego ramieniem. Przestał mówić i odwrócił się na pięcie, żeby na nią spojrzeć.
Wyglądał na zmęczonego i wyjątkowo niewzruszonego swoim zbliżającym się ojcostwem.
Hermiona poczuła, że zaraz może zwymiotować.
Zacisnęła powieki, zwinęła się w obronną kulę i starała się już więcej nie płakać. Słyszała urywany stukot butów Malfoya, kiedy przechodził przez pokój zbliżając się do jej łóżka.
Zapadła długa cisza, gdy czuła na sobie jego wzrok. Przycisnęła brodę do ramienia, próbując się od niego odciąć.
- Nie wolno ci zrobić sobie krzywdy ani czegokolwiek, co spowodowałoby aborcję lub poronienie.
To nie było oświadczenie, to był rozkaz. Poczuła ciepło wokół nadgarstków.
- Jestem pewien, że spróbujesz zracjonalizować to jako ochronę próbując ominąć kompulsje, ale to się nie uda. Nie możesz zrobić nic, aby zakończyć ciążę.
Poczuła ukłucie łez w kącikach oczu i słabo zaszlochała.
- Chwiejka będzie cię od teraz monitorować w pełnym wymiarze godzin, aby upewnić się, że nie doświadczysz żadnych nieszczęść takich jak potknięcie się o schody lub żucie gałązki cisu. Wcześniej opiekowała się ciężarnymi czarownicami, więc doskonale wie co możesz, a czego nie możesz jeść i pić. Ma moje pozwolenie na natychmiastowe powstrzymanie cię, jeśli spróbujesz czegokolwiek.
Hermiona nic nie powiedziała. Malfoy stał obok jej łóżka jeszcze przez kilka minut, po czym westchnął słabo. Chwilę później usłyszała oddalające się kroki i trzask drzwi.
Leżała w łóżku i na przemian płakała i spała. Zwinęła się w ciasną kulkę, obejmując się ramionami wokół brzucha.
- Przepraszam. Przepraszam. Tak mi przykro - szeptała raz po raz. - Zrobiłabym wszystko, by oszczędzić ci tego świata.
Malfoy pojawił się ponownie po czterech dniach.
- Nie możesz leżeć tak i ryczeć przez całe dziewięć miesięcy - powiedział. - Musisz jeść. Powinnaś wyjść na zewnątrz.
Hermiona zignorowała go i miała nadzieję, że odejdzie. O ile nie zamierzał zmusić jej do wstania z łóżka, nie miała zamiaru się ruszać. Zapadła długa cisza. Czuła na sobie jego wzrok.
- Mam coś dla ciebie - powiedział w końcu.
Poczuła, jak coś ciężkiego naciska na kołdrę przy jej boku i rozchyliła lekko powieki. Obok niej leżała gruba książka. Przewodnik po skutecznej opiece podczas magicznej ciąży i porodu.
Ponownie zamknęła oczy.
- Nie mogę dotykać twoich książek - powiedziała, jej usta wykrzywiły się, a głos lekko drżał. - Astoria zabezpieczyła je wszystkie przed szlamami.
- Ta nie pochodzi z biblioteki dworu - ton Malfoya był lekko rozbawiony. - Nie poparzy cię.
Nastąpiła pauza.
- Oczekuję, że jutro wstaniesz z łóżka.
Kiedy wyszedł, Hermiona ponownie otworzyła oczy i niepewnie sięgnęła w stronę książki, niepewnie muskając okładkę opuszkiem palca. Nie poczuła pieczenia, kiedy jej skóra zetknęła się z materiałem oprawy.
Przyciągnęła ją bliżej, przycisnęła do piersi i mocno przytrzymała.
Następnego dnia zmusiła się do wyjścia z łóżka i podeszła do okna. Książka była zupełnie nowa. Jej skórzany grzbiet zaskrzypiał lekko, gdy odchyliła okładkę, a strony pachniały świeżym olejem maszynowym i atramentem. Była gruba na trzy cale i wydrukowana na papierze scritta. Zaczęła od spisu treści i czytała bez przerwy. Godzinami.
Był to bardziej podręcznik medyczny niż podstawowy przewodnik po ciąży dla świeckiej czarownicy. Malfoy najwidoczniej zrozumiał, że wolała właśnie to.
Zagłębiała się właśnie w rozdział o regulacji hormonalnej wpływającej na odpowiednią strukturę trofoblastów, kiedy Malfoy ponownie wszedł do jej pokoju.
Odruchowo chwyciła się krawędzi swojej książki, gdy patrzył na nią z zamyśleniem.
- Kiedy ostatnio byłaś na spacerze? - zapytał w końcu.
Hermiona zawahała się i przełknęła.
- W dniu twojego wyjazdu do Francji. Wyszłam wtedy na zewnątrz.
Zmrużył oczy.
- Na jak długo?
Hermiona lekko wysunęła szczękę i zarumieniła się.
- Na mniej niż minutę.
Na jego twarzy pojawiła się irytacja.
- A wcześniej?
Hermiona milczała i spuściła oczy.
- Nie byłaś na zewnątrz od równonocy, prawda?
Hermiona wpatrywała się w dół na stronę przed sobą bez mrugnięcia okiem, aż słowa się rozmyły. Malfoy westchnął.
- Wstawaj - rozkazał.
Wstała, mocno przyciskając książkę do piersi. Westchnął ponownie.
- Nie możesz jej zabrać, waży prawie pięć funtów. Nie pozwolę ci targać jej po całej posiadłości. Zostaw ją tutaj.
Hermiona ścisnęła ją mocniej. Podniósł prawą rękę i złapał się za skronie, jakby bolała go głowa.
- Nikt ci jej nie ukradnie ani nie zabierze, jeśli zostawisz ją tutaj. A nawet jeśli tak, to kupię ci kolejną. Zostaw ją - ostatnie słowa były rozkazem.
Hermiona niechętnie położyła książkę na łóżku, a potem ruszyła by wyjąć buty z szafy. Kiedy się przygotowywała, Malfoy wyglądał przez okno, wpatrując się w horyzont. Potem odwrócił się gwałtownie i spojrzał na nią przelotnie, po czym ruszył w stronę drzwi.
Hermiona powoli podążyła za nim.
Zatrzymał się przy drzwiach werandy i spojrzał na nią.
- Nie zbliżymy się do labiryntu.
Poprowadził ją przez ogrody różane, a potem jedną z alejek obsadzonych kwitnącymi drzewami owocowymi. Wiosną posiadłość była piękna. Hermiona nie mogła temu zaprzeczyć, jednak piękno wydawało się być gorzkie i trujące, kiedy je chłonęła.
Ani ona, ani Malfoy nie odzywali się do siebie, dopóki nie odprowadził jej z powrotem do jej pokoju.
Kiedy odchodził, zdołała przemówić.
- Malfoy - jej głos zadrżał.
Zatrzymał się i odwrócił do niej, Wyraz jego twarzy był pusty, a oczy bez wyrazu.
- Malfoy - powtórzyła. Jej szczęka drżała. Chwyciła dłonią za brzeg łóżka. - Nigdy o nic cię nie poproszę–
Jego usta drgnęły, a spojrzenie stwardniało. Poczuła, że coś w niej pęka z rozpaczy, ale zmusiła się do kontynuowania.
- Możesz mi zrobić wszystko, co zechcesz. Nigdy nie będę prosić cię o litość. Ale… proszę, nie krzywdź dziecka. Nawet… jeśli będziesz mieć innego spadkobiercę, to ono… Ono nadal jest w połowie twoje. Nie - nie - nie -
Jej klatka piersiowa zaczęła drżeć, gdy starała się oddychać i nie płakać. Trzęsła się.
- Nie pozwól Astorii go skrzywdzić… - powiedziała załamanym głosem. - Proszę… Proszę...
Jej głos ucichł, gdy zaczęła się hiperwentylować. Przylgnęła do łóżka, próbując oddychać.
Malfoy przeszedł przez pokój i złapał ją za ramiona.
- Nikt nie skrzywdzi twojego dziecka - powiedział, patrząc jej w oczy.
Odsunęła się od niego, uwalniając jedno ramię.
- Nie… Nie składaj mi obietnic, których nie możesz dotrzymać.
Jego twarz zamigotała i znów złapał ją, przesuwając lekko dłońmi po jej ramionach.
- Masz moje słowo. Nikt nie skrzywdzi twojego dziecka. Astoria nigdy go nie dotknie.
Hermiona przygryzła wargę, patrząc na niego i starając się przestać tak szybko oddychać. Jej płuca wciąż targane były panicznymi wdechami bez jakiejkolwiek kontroli. Całe jej ciało trzęsło się, gdy ciągle ostro wciągała powietrze, a potem natychmiast je wypuszczała.
- Nikt go nie skrzywdzi. Uspokój się - powiedział stanowczo. - Musisz oddychać powoli.
Oparła się na chwilę o jego ręce, kładąc lekko czubek głowy na jego klatce piersiowej. Próbowała powoli zaczerpnąć powietrza, ale potem zamarła i oderwała się od niego, cofając się do ściany.
- Nie… nie baw się mną - powiedziała drżącym głosem. - Nie chcę twoich obietnic ani uwagi, aby „utrzymać moje środowisko” - załkała słabo pod nosem. - W końcu… jasno pokazałeś, jaka byłabym żałosna, myląc twoją obowiązkową opiekę z czymkolwiek…
Owinęła ramiona wokół siebie i zsunęła się na podłogę, drżąc i zamykając usta, podczas gdy całe jej ciało się trzęsło.
- Ty… Nie musisz się już więcej o mnie martwić. Sama zajmę się sobą. Nie… Nie musisz mnie ponownie nigdzie odprowadzać.
Malfoy patrzył na nią, stojąc nieruchomo przez kilka minut, podczas gdy ona przyciskała ręce do ust i próbowała uspokoić oddech. Jego ręka drgnęła lekko do przodu, zanim zwinął ją w pięść, skinął ostro i wyszedł.
Nie widziała go ponownie przez kolejne trzy tygodnie.
Obecność Chwiejki rzeczywiście okazała się być stała, chociaż skrzatka rzadko bywała widoczna. Kiedy Hermiona choćby usiadła na łóżku, skrzatka natychmiast materializowała się obok i pytała, czy czegoś potrzebuje.
W ciągu tych trzech tygodni Hermiona zaczęła przeżywać poranne mdłości. Przybywały wcześnie i były istnym, mściwym koszmarem. Hermiona z trudem mogła znieść zapach wielu potraw, a tym bardziej próbować ich posmakować lub ewentualnie przełknąć.
Na szczęście zapachy na zewnątrz jej nie przeszkadzały. Kiedy nie czytała ponownie swojego poradnika ciążowego, chodziła na długie spacery po posiadłości. Zmusiła się nawet do spaceru wzdłuż żywopłotu, przypominając sobie raz po raz, że Montague nie żyje.
Zaczęła mieć bóle głowy. Był to przeszywający ucisk, który kiełkował jako niejasne uczucie w tylnej części jej czaszki, ale wydawał się narastać z każdym dniem.
Kiedy nie chodziła ani nie czytała, zwijała się ciasno w łóżku i spała.
W miarę trwania ciąży głowa zaczynała boleć ją tak bardzo, że zaczęła podświadomie zaciskać szczękę, próbując poradzić sobie z ciągłym kłuciem w czaszce. Światło dnia jedynie to pogarszało. Jasne, słoneczne dni nie pozwalały jej spać. Próbowała nie wymiotować od połączenia porannych mdłości i bólu. W ciągu kilku dni ból stał się tak silny, że nie mogła już nawet czytać.
Chwiejka dodała do wyposażenia pokoju ciemne, ciężkie zasłony, które blokowały prawie całe światło wpadające przez okna.
Coraz mniej jadła. Kiedy nie jadła ani nie wstawała z łóżka przez dwa dni, Malfoy w końcu pojawił się ponownie.
Usłyszała jego kroki, ale nie oderwała ramienia od oczu, by go powitać.
- Musisz jeść - powiedział.
- Naprawdę? - powiedziała słabym, ale sarkastycznym tonem. - Nie miałam o tym pojęcia. W podręczniku medycznym nigdy nie wspomniano, że w czasie ciąży niezbędne jest odżywianie.
Westchnął.
- To magiczna ciąża - powiedziała z goryczą. - Nawet mugole cierpią na poranne mdłości, dla czarodziejów jest po prostu gorzej. Nawet dla szlam.
Nastąpiła pauza i usłyszała, jak Malfoy powoli przemieszcza się po pokoju.
- Czy jest coś, co będziesz jadła? Co myślisz, że mogłabyś zjeść?
- Tłuste frytki - powiedziała radośnie. - Albo może torebkę chipsów.
Zapadła długa cisza.
- Naprawdę? - powiedział wątpliwym tonem.
Prychnęła słabo. To sprawiło, że w jej głowie zapulsowało tak boleśnie, jakby ktoś wbił metalowy pręt w podstawę jej czaszki, aż do środka mózgu. Zaszlochała cicho. Niekończący się, narastający ból przypominał powolne miażdżenie i mielenie jej umysłu na gładki pył.
- Nawet gdybym mogła wymyślić coś, co brzmiałby na jadalne, to wątpię, czy potrafiłabym to przełknąć - powiedziała napiętym głosem.
Niemal słyszała, jak próbował wymyślić cokolwiek do powiedzenia. Przekręciła się i ułożyła głowę w ramionach.
- Czarownice rodzą dzieci od tysięcy lat. Statystyczne prawdopodobieństwo wskazuje, że jest mało prawdopodobne, żebym z tego powodu umarła - powiedziała mu.
Cisza.
- Moja matka prawie umarła - odrzekł głucho.
Hermiona nic więcej nie powiedziała. Malfoy nie wyszedł. Nadal stał przy jej łóżku, kiedy zasnęła wyczerpana bólem.
Stroud przybyła kilka dni później. Malfoy majaczył za nią jak złowieszczy cień.
Kiedy wyczarowała stół do badań pośrodku pokoju, zaszydził z niej.
- Podejdź dodatkowe dziesięć stóp do jej łóżka i tam rzuć swoje zaklęcia diagnostyczne - powiedział zimnym głosem.
Stroud prychnęła lekko pod nosem i podeszła do Hermiony zwiniętej w kłębek.
Kobieta ledwo spojrzała na dziewczyną, kiedy rzucała skomplikowaną diagnostykę na jej brzuch. Pojawiła się maleńka kula bladego, prawie oślepiającego, jasnego żółtego światła. Pulsowało tak szybko, że prawie trzepotało. Kula wyglądała prawie jak złoty znicz, ale była mniejsza. Niewiele większa niż ziarnko groszku.
Hermiona zamarła i spojrzała na to. Światło przyprawiało ją o mdłości z bólu, ale nie mogła oderwać od niego oczu. Oświetlało prawie cały pokój.
- To magiczne oznaczenie twojego spadkobiercy - Stroud poinformowała Malfoya.
Oczy Hermiony powędrowały do niego. Wyglądał niemal tak, jakby ktoś uderzył go tłuczkiem w głowę. Jego twarz była popielata i wyglądał na oszołomionego.
- Trzepotanie to bicie serca. Wielkość odpowiada wzrostowi płodu. A jasność wskazuje na poziomy magii, które są wyjątkowe. Dokładnie tak, jak przewidywałam - ostatnie słowa Stroud brzmiały, jakby była bardzo zadowolona z siebie. - Chociaż może to sprawić, że ciąża stanie się dla niej bardziej traumatyczna. Potężne dzieci często robią to matkom.
Stroud spojrzała na Hermionę i uśmiechnęła się nieszczerze.
Uzdrowicielka spędziła kilka minut, rzucając różne zaklęcia na kulę światła i Hermionę. W końcu rzuciła jedno z zaklęć na jej głowę. Hermiona podniosła wzrok. Świecące światła rozrzucone po jej mózgu wydawały się pozostawać wciąż takie same, z wyjątkiem słabnącego złotego odcienia.
Stroud odwróciła się w stronę Malfoya.
- Czy sprawdzałeś ostatnio jej wspomnienia?
- Nie - powiedział. - Miała już jeden atak spowodowany wykonaniem na niej legilimencji, gdy poziom jej hormonów był podwyższony. Poczekam, aż miną jej migreny i poranne mdłości. Legilimencja jest inwazyjna i traumatyczna, niezależnie od znajomości magicznego oznaczenia.
Stroud skinęła głową.
- Jest prawdopodobne, że migreny są głównie spowodowane fugami. Bóle głowy w czasie ciąży nie są rzadkością, ale poziom bólu wskazany przez diagnostykę jest o wiele wyższy, niż poziom uważany za normalny.
Wyraz twarzy Malfoya stwardniał.
- Czy jest coś, co można zrobić? - zapytał.
- Przepisywanie mikstur przeciwbólowych w czasie ciąży nie jest wskazane. Może to skutkować nieprawidłowościami płodu lub poronieniem we wczesnych stadiach ciąży - powiedziała Stroud. - Możesz spróbować mugolskich rozwiązań na ból, jeśli bardzo cię to niepokoi, ale zwykle choroby wywołane magią wymagają magicznego leczenia.
Malfoy spojrzał sceptycznie na Stroud. Kobieta uniosła brodę.
- Jeśli mi nie wierzysz, możesz zasięgnąć drugiej opinii lub poprosić położną, która to potwierdzi. Uzdrowiciel umysłu poinformował cię, że proces korozji prawdopodobnie będzie ciężki. To nie jest tak, że ktoś kiedykolwiek wcześniej stworzył indywidualne magiczne fugi wokół setek swoich wspomnień. Magiczna korozja jest tak bolesna, jak się wydaje. Poziom magii twojego spadkobiercy prawdopodobnie przyspieszy ten proces, ale nie mamy pojęcia, jak długo może to potrwać. Możliwe, że gdy poziom hormonów zrównoważy się, nasilenie bólu nieco się zmniejszy. Ale jest równie prawdopodobne, że proces korozji pozostanie na takim poziomie przez cały okres ciąży. Trudno przewidzieć. Nic nie można na to poradzić. Istnieją bezpieczne mikstury mogące utrzymać ją w stanie nawodnienia i chronić przed głodem. Można je podawać, jeśli uda jej się je przełknąć. Jednak o ile nie straci niebezpiecznej ilości wagi lub nie zacznie krzyczeć z bólu, ingerencja może zagrozić jej lub ciąży i zrobić niewiele więcej niż tylko wydłużyć ten proces.
Szczęka Malfoya zacisnęła się lekko.
- W porządku.
Stroud wyszła wkrótce potem, ale Malfoy został w głębi pokoju, wpatrując się w Hermionę.
Zamknęła oczy i starała się nie rozpamiętywać, jak bardzo czuła się nieszczęśliwa, czy że może pozostać w takim stanie przez kolejne trzydzieści cztery tygodnie. Głowa bolała ją zbyt mocno, żeby w ogóle była w stanie myśleć. Próbowała zmusić się do snu. Maleńka, świecąca kula światła pojawiła się trzepocząc w jej umyśle, po czym owinęła się jeszcze bardziej ochronnie ramionami wokół brzucha.
Poczuła, jak łóżko się porusza, a zimne palce dotknęły jej policzka, odgarniając włosy, a następnie opierając się o jej czoło. Przygryzła wargę i walczyła z płaczem.
Była tak zmęczona płaczem.
Próbowała udawać, że to ktoś inny. To Harry. To Ron. To twoja mama - mówiła sobie. Nie próbowała jednak odsunąć się od dotyku.
Po kolejnym tygodniu zaczęła się zastanawiać, czy umrze z powodu ciąży. Pomimo zaawansowanej wiedzy o leczeniu położniczym, magiczna interwencja w ciążę była niezwykle ograniczona. Magiczne ciąże miały tendencję do neutralizowania lub bardzo złego reagowania na wszelkie zewnętrzne magiczne wpływy.
Hermiona ledwo dawała radę choć lekko się nawodnić. Chwiejka podawała jej kilka razy dziennie mikstury nawadniające i odżywcze, ale Hermiona rzadko była w stanie je utrzymać w sobie przez kilka sekund potrzebnych do wchłonięcia ich przez organizm.
Nie była pewna, czy rzeczywiście cierpiała na nudności ciążowe, czy też większość wymiotów była spowodowana migrenami. Jeśli coś zjadła, natychmiast wymiotowała, a potem krztusiła się, aż zaczynała szlochać z powodu dodatkowego bólu, jaki przez to odczuwała.
Straciła prawie całą masę mięśniową.
Leżała bezwładnie w łóżku w swoim zaciemnionym pokoju i marzyła o śmierci.
Malfoy pojawiał się u niej. Często. Sprowadził kilku uzdrowicieli umysłu, którzy jedynie jąkali się nerwowo i nie oferowali pomocnej rady. Sprowadzał położne, położnych i uzdrowicieli, którzy gruchali nad poziomami magii jego spadkobiercy i przepisywali jeszcze gorsze mikstury, po których Hermiona tylko wymiotowała.
Podejrzewała, że Malfoy przychodził czasami, kiedy spała, ponieważ jej nadwrażliwy nos często wyczuwał jego zapach w pokoju. Kiedy przychodził jednak, gdy była wybudzona, nie reagowała niemal wcale.
Siadał na skraju łóżka i gładził jej włosy. Czasami chwytał ją za nadgarstek i wciągał jej dłoń między swoje. Kiedy zrobił to po raz pierwszy, myślała, że bawi się jej palcami, ale stopniowo zdała sobie sprawę, że masuje jej dłoń, stukając w nią czubkiem różdżki w różnych punktach nacisku, wysyłając łagodne wibracje do mięśni. Potem zginał jej stawy i lekko masował jej palce i śródręcze.
Uświadomiła sobie, że robi to, co robią uzdrowiciele lecząc skutki Cruciatusa. Musiał prawdopodobnie zapamiętać technikę ze względu na to, jak często sam potrzebował takiego leczenia.
Nie cofała ręki.
Tłumaczyła sobie, że dzieje się tak tylko dlatego, że gdyby się poruszyła, jeszcze bardziej zabolałaby ją głowa.
Gdy zbliżał się koniec maja, jej głowa systematycznie zaczynała boleć coraz bardziej. Była coraz szczuplejsza, a kajdany mogły przesunąć się nawet do połowy jej przedramion. Chwiejka stała się niespokojna i zaczęła patrzeć Hermionie w oczy, delikatnie błagając ją, by ta spróbowała przełknąć więcej eliksirów lub wypiła choć łyk miętowej lub imbirowej herbaty.
Malfoy zaczął ponownie działać. Musiał wychodzić, aby „polować” i wykonywać inne obowiązki, o których Hermiona starała się nie myśleć, ale często przebywał w jej pokoju. Nie rozmawiał z nią. Rzadko spoglądał jej w oczy, ale gładził jej włosy, trzymał ją za ręce i bawił się kajdanami na jej nadgarstkach. Czasami, kiedy otwierała oczy, dostrzegała, że wpatrywał się w jej brzuch, ale nigdy nie próbował go dotknąć.
Była prawie w dziewiątym tygodniu ciąży, kiedy nagle obudziła się w panice.
Było coś… Coś, na co musiała być gotowa.
Nie mogła sobie przypomnieć…
To było ważne.
Najważniejsza rzecz. Rzecz, o której nie mogła zapomnieć.
Musiała być gotowa.
Nieważne co. Miała się trzymać.
Zmusiła się do wstania z łóżka. Ból związany z wyprostowaniem ciała sprawił, że sapnęła. Chwyciła się za głowę. Mimo bólu nadal zmuszała się do stania.
Musiała-
Nie mogła sobie przypomnieć. To było tuż przy krawędzi. Tak blisko.
Jej nogi drżały od atrofii mięśni. Zmusiła się do zrobienia pierwszego kroku i starała się nie panikować.
Miała robić… coś.
Co to było?
Pojawiła się Chwiejka.
- Czy czegoś potrzebujesz?
- Nie - powiedziała Hermiona drżącym głosem, a jej umysł miotał się, gdy próbowała myśleć. O Boże, co to było? Jej serce zaczęło przyspieszać, kiedy usiłowała sobie przypomnieć. Kiedy starała przebić się przez oślepiający ból.
W jej polu widzenia zaczęły tańczyć czarne plamy, coraz większe i większe. Ból głowy narastał.
Malfoy nagle pojawił się przed nią. Czy aportował się tutaj? Nie słyszała.
- Co-? - drgnął i urwał, kiedy zobaczył ją stojącą przed nim.
- Ja… nie… pamiętam… - wymusiła z siebie. - Powinnam… wstrzymać…
Jej głos urwał się w niskim krzyku, gdy ciśnienie wewnątrz jej czaszki wzrosło tak intensywne, że myślała, że zemdleje. Jej wzrok się zamazał. Zamrugała, próbując cokolwiek zobaczyć, a kiedy wizja jej się poprawiła, zauważyła, że Malfoy trzymał w dłoni nóż. Spojrzała na niego zaskoczona. Gdy rzucił się w jej stronę, wyraz jego twarzy był zimny i skupiony.
Cofnęła się, instynktownie próbując go odepchnąć.
Na chwilę przed tym, jak ją dźgnął, Malfoy nagle zniknął.
Stał przed nią Alastor Moody, z ponurą miną i zmęczeniem w oczach.
- Nadeszła okazja. Taka, która może zmienić bieg wojny.
Zanim Hermiona zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Moody zniknął, a ona spadała.
Nie, nie spadała.
Malfoy trzymał ją za gardło i wbijał w ziemię.
Między jej żebra wślizgnęło się ostrze noża.
Znajdowała się na środku pola bitwy. Wszyscy padali na ziemię, dusząc się. Harry. Ron. Śmierciożercy. Wszyscy wokół niej umierali, a ona krzyczała.
- Jak myślisz, ile razy mogę cię dźgnąć, zanim światło zgaśnie w twoich oczach?
Płacz Ginny:
- Nie chciałam.
- Coś, co rozgrzeje moje zimne serce.
Mocny pocałunek, gdy była przyszpilona do ściany.
- Nie chciałem cię.
Wrażenie, że jej nadgarstek pęka pod żelaznym uchwytem.
- Wydajesz się być pełna satysfakcji, że udało ci się sukcesywnie skurwić. Zadowolona, że postawiłaś pionek na tej planszy?
Harry stał przed nią, blady i wściekły, z twarzą pokrytą zaschniętą krwią:
- Jeśli tak słabo w nas wierzysz, to najwyraźniej nie jesteś kimś, od kogo potrzebuję pomocy.
Siedziała obok Tonks, która ostrożnie patrzyła na nią z nutą podejrzliwości:
- Ile osób dzisiaj zabiłaś, Hermiono? Dziesięć? Piętnaście? Czy w ogóle wiesz?
Minerwa McGonagall, ściskająca filiżankę, mówiąca drżącym głosem:
- Nie jesteś grzesznikiem i to nie jest los, na który zasługujesz. A jednak wygląda na to, że jesteś zdeterminowana, by spróbować siebie potępić, jeśli oznacza to wygraną.
Jej własny głos:
- Jeśli moja dusza jest ceną za ich ochronę… Za ochronę ciebie. To jest... to nie jest cena. To okazja.
- Jesteś moja. Przysięgałaś mi - warknął jej do ucha.
Severus spoglądający na nią chłodno:
- Jeśli uda ci się odnieść sukces, jest równie prawdopodobne, że zniszczysz Zakon lub go uratujesz.
Jej własny płacz:
- Przepraszam. Przepraszam, że ci to zrobiłam.
W końcu Malfoy stojący nad nią, z bladą twarzą i oczami błyszczącymi z wściekłości:
- Ostrzegałem cię. Jeśli coś ci się stanie, osobiście zniszczę cały Zakon. To nie była groźba. To obietnica. Potraktuj swoje przetrwanie jako konieczność dla przetrwania Ruchu Oporu, tak samo jak i Pottera. Jeśli zginiesz, zabiję każdego z nich.
To było jak spadanie w przepaść, gdy wszystko przebijało się przez jej umysł, całkowicie go pochłaniając.
_____
Ten rozdział zamyka pierwszą część opowiadania.
Kolejne 38 rozdziałów stanowi część wspomnieniową.
Wybranym rozdziałom wspomnieniowym towarzyszyć będą sugestie utworów z playlisty 'Music to read Manacled to' (klik). Znajdziecie ją na Spotify.
Co się właśnie stało? Bo nie wiem… Nie rozumiem… Nie ogarniam… Co się stało? Ten nagły napływ wspomnień… Flashbacki, które nie miały żadnego ładu ani składu. Czy Zakon oskarżał ją o to, że umyślnie zabijała rannych członków? Co tu się kuźwa odwaliło w tym momencie… Ogarniam jedynie to, że ciąża w końcu wywołała to, co miało się stać. Odzyskała wspomnienia, a te bóle głowy były właśnie tym spowodowane. Natłok informacji w końcu wybuchł po tym, jak się do tego zbierał. Jakie to dziecko musi być potężne, skoro wywołało takie objawy… nie móc się ruszyć, nic zjeść… Za to Malfoy był… Po prostu był, wbrew zapewnieniom, że teraz może przestać zwracać na nią uwagę. Był i martwił się o nią. Gładził po głowie, siedział z nią i zajmował się. Był bezsilny, ale chciał z nią być, próbował zrobić cokolwiek, by ulżyć jej w bólu. Może to za wcześnie, ale mam ochotę go wycałować za jego troskę. Obiecał, że nikt nie skrzywdzi jej dziecka, że Astoria go nie tknie. Astoria może nie, ale Voldemort? On na pewno będzie chciał położyć na nim swoje łapska i wyszkolić tego niewinnego maluszka na podobnego sobie… Błagam Cię Draco! Nie pozwól mu na to! To także Twoje dziecko. Nie daj go skrzywdzić błagam, cokolwiek się stanie dalej.
OdpowiedzUsuńBardzo źle wpływa cisza na Herm 😥 stała się ponownie wrakiem człowieka. Malfoy mimo niechęci Hermiony opiekował się nią a to oznacza że coś tam do niej czuje nawet jeśli jest to współczucie czy uczucie ochrony jej. Herm była tak oddana swoim przyjaciołom a oni ją oskarżają? 😤 Czekam ciecierpliwie na jej wspomnienia które to wyjaśnia 😏
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całą pierwszą część ale dopiero ten rozdział wzbudził we mnie największe emocje. Nie wiem czemu ale wydaje mi się że Hermiona i Draco byli w dość bliskich relacjach przed jej zamknięciem, co można sugerować po wspomnieniu. A co do Harry'ego i reszty członków Zakonu ukazanych w tyvh wspomnieniach to nie mam pojęcia o co im mogło chodzić. Dlaczego mieli ewidenty problem do Hermiony? Już i tak sama wspominała, że Harry i Ron jej nie rozumieli, że praktycznie była sama, więc wydaję mi się, że to może w jakiś dziwny sposób złapała kontakt z Malfoyem, dlatego na swój własny sposób próbuje ją nie wiem chronić? Bo to, że jest czuły względem niej też musi być skutkiem czegoś.
OdpowiedzUsuńI znow nic nie rozumiem, ten Malfoy zaczyna mnie przerazac, a wspomnienia Hermiony tylko to poglebily. Chociaz ta jego, hm, czulosc, jest tak tkliwa, ze az mi serce mięknie. I dalej sie zastanawiam czy mieli ze soba cos wspolnego wczesniej? 🤔
OdpowiedzUsuńMała
Wiedziałam, kochali się, Hermiona chciała zaryzykować coś niebezpiecznego - jak to ona gotowa do poświęcenia, a on w zemście pozbył się Zakonu bo chciała zrobić to dla nich. Takie są moje przemyślenia na ten moment, jestem bardzo ciekawa co dalej.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam Ci tu tylko powiedzieć, że gdybyś się zastanawiała, czemu tak wolno idzie mi beta BMBS to odpowiedź masz powyżej. Oryginał ciągnął mi się w nieskończoność (dotrwałam do 19 rozdziału), w sobotę stwierdziłam, że spróbuję po polsku i... nic innego przez Ciebie nie robię. Siedzę i czytam. W trzy wieczory połknęłam 25 rozdziałów. Ostatnio tak bardzo wciągnęło mnie The Fallout, a wiesz, jak na pieje na temat tej historii. Wielkie propsy za to tłumaczenie, bo osobiście uważam, że jest jeszcze lepsze od oryginału (a nie sądziłam, że tak się da). Uff. Wyrzuciłam to z siebie :D
OdpowiedzUsuńI teraz strasznie, strasznie się cieszę, że zaczęłam, aż opublikujesz całość. Bo w innym wypadku bym chyba umarła, jakbym musiała sobie dawkować jeden rozdział dziennie :P
Buźka! :D
Dotarłam do końcówki pierwszej części... I przede wszystkim chciałabym podziękować tłumaczce za rewelacyjną robotę! Zwykle unikam fanowskich tłumaczeń, ale tutaj czyta się tak dobrze, że to sama przyjemność. To, że historia jest rewelacyjna, to nie będę się rozpisywać ;) A trafiłam na nią totalnym przypadkiem... poprzez fanart na instagramie. W pierwszej chwili zdziwiłam się, że wyświetliło mi się po poszukiwaniach tytułu tego fanfika polskie tłumaczenie, ale teraz już rozumiem.... ;) Więc dzięki jeszcze raz za możliwość czytania tak dobrej polskiej wersji :) Przeczytałam te 25 rozdziałów w jeden wieczór, więc to mówi samo za siebie 😅
OdpowiedzUsuńhttps://www.instagram.com/eca.works/p/CXGkm6ul7PB/?utm_medium=copy_link
Czy jest kontynuacja?
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że coś ich łączyło, to się czuło. Ahhhh.... co oni zrobili, żeby zniszczyć Voldemorta, ahhh... pewnie nie zasnę póki nie skończę drugiej części 😊
OdpowiedzUsuń