Muzyczna sugestia:

IAMX - Insomnia

Playlista Spotify "Music to read Manacled to"

_________

próbuję cię zapamiętać

i

pozwolić ci odejść

w

tym samym czasie.

 

Nayyirah Weheed


Harry Potter siedział na dachu, paląc papierosa, wpatrując się w dal. Hermiona wygramoliła się przez okno, żeby do niego dołączyć.

- Co się z nami stało, Hermiono? - zapytał, kiedy podeszła bliżej.

- Wojna - powiedziała cicho, wyciągając rękę i odwracając jego twarz w swoją stronę. Na jego głowie była rana. Jego blada skóra była lekko czerwona od krwi, którą próbował wcześniej zetrzeć. Wyraz jego twarzy był smutny, zmęczony i zły.

- Kto się zmienił? Ty, czy ja? - zapytał, kiedy wplątała palce w jego włosy i odgarnęła je na bok, żeby mogła obejrzeć ranę.

- Ja - powiedziała, unikając jego wzroku.

- Dlaczego? Myślisz, że nie będę w stanie tego zrobić? - powiedział. - Czy próbujesz przygotować się na moją porażkę?

Rzuciła na niego zaklęcie diagnostyczne. Miał złamane dwa żebra i siniaki na brzuchu. Lekko popchnęła go, żeby się położył, zanim zaczęła go leczyć.

- Sądzę, że możesz to zrobić. Ale ta przepowiednia... To jak rzut monetą. Po śmierci Dumbledore'a… - zawahała się lekko.

- Śmierć znajduje się tylko o jedną klątwę od nas wszystkich - powiedziała po chwili. - Nie mogę po prostu usiąść i patrzeć, czekając na to wielkie pół na pół i założyć, że znam wynik. Nie wtedy, gdy tak wielu ludzi na nas polega. To, co masz… Sposób, w jaki kochasz ludzi, to jest czyste, ma moc. Ale… ile razy zabiłeś Toma do teraz? Jako dziecko, ze względu na twoją matkę. Na pierwszym i drugim roku. Ale on wciąż tu jest. Nadal z tobą walczy. Nie chcę zakładać, że cokolwiek wystarczy.

- Nie sądzisz, że Dobro może po prostu wygrać - powiedział Harry. Jego głos był pełen wyrzutów.

- Każdy, kto wygrywa, mówi, że był dobry, ale to właśnie zwycięzcy piszą historię. Nie widziałam niczego, co wskazywałoby na to, że tak naprawdę to właśnie wyższość moralna uczyniła różnicę - powiedziała, szeptając zaklęcia naprawiające złamania.

- Ale mówisz o mugolskiej historii. Magia jest inna. Magiczny świat jest inny - powiedział Harry, sięgając w stronę jej dłoni z różdżką, gdy poruszała nią, by wyleczyć następne żebro. Zacisnął na niej palce i opuścił ją w dół.

Hermiona nieznacznie potrząsnęła głową, a wyraz twarzy Harry'ego stał się gorzki. Spojrzał w niebo. Hermiona rzuciła zaklęcie bariery na swoją dłoń, a potem zaczęła rozprowadzać maść na siniaki na brzuchu i żebrach Harry'ego małymi, kolistymi ruchami.

- Kiedyś byłaś inna - powiedział Harry. - Kiedyś byłaś bardziej sprawiedliwa w tych sprawach niż ja. Co się stało z W.E.S.Z? Tamta dziewczyna nigdy nie powiedziałaby, że Czarna Magia jest warta swojej ceny. Co się stało?

- Ta dziewczyna umarła w skrzydle szpitalnym, próbując uratować Colina Creeveya.

- Hermiono, też byłem tam, kiedy zmarł Colin. I ja się nie zmieniłem.

- Zawsze byłam gotowa zrobić wszystko, co trzeba, Harry. Wszystkie te nasze przygody w szkole. Kiedy byłam zaangażowana, to naprawdę byłam zaangażowana. Może po prostu nie zauważałeś, jak daleko byłam w stanie się dla ciebie posunąć.


Kiedy Hermiona się obudziła, przypomniała sobie ten sen.

Odtwarzała go w myślach wielokrotnie. To było wspomnienie. Coś trochę ją w nim przerażało, jednak nie było w tym też niczego, co wydawałoby się być szczególnie istotne. Próbowała przypomnieć sobie rok, w którym miało ono miejsce.

Harry palił. Uzależnienie, które zaczęło się u niego trzy lata po rozpoczęciu wojny. Hermiona nie rozpoznawała dachu, ale to nic nie znaczyło. Mieli dziesiątki kryjówek, które rzadko odwiedzała.

Nowe wspomnienie o Harrym, nawet takie, które nie było szczególnie szczęśliwe, wydawało się być dość nieoczekiwanym prezentem. Tęskniła za nim tak zawzięcie, że czasami trudno było jej oddychać.

Leżała w łóżku i przywracała to wspomnienie w myślach. Uwzględniała każdy jego szczegół. Światło w jego oczach. Nerwowy, intensywny sposób, w jaki zaciągał się papierosem i jak gwałtownie wypuszczał powietrze. Wyczerpanie na jego twarzy. Sposób, w jaki jego włosy sterczały na końcach.

Żałowała, że go nie przytuliła. Albo że nie wzięła go za rękę. Albo że nie spojrzała mu w oczy i powiedziała, jak bardzo jest dla niej ważny.

Że nie powiedziała mu jak bardzo go potrzebuje. Że był jej najlepszym przyjacielem. Że pójdzie za nim na krańce ziemi. Że nigdy, przenigdy nie poradzi sobie, jeśli go straci.

Żałowała, że nie może cofnąć się w czasie i znaleźć sposobu na naprawienie tego, co poszło nie tak. Cokolwiek to było. Że nie może wrócić i powiedzieć Harry'emu, żeby nie szedł do Hogwartu w dniu ostatecznej bitwy.

Żeby móc wrócić i ostrzec Zakon przed tym, co się stanie, gdyby przegrali.

Ich kłótnia w jej pamięci była znajomym elementem. Hermiona chciała, aby Zakon używał, no cóż, niekoniecznie Czarnej Magii, ale magii, która była niejednoznacznie szara. W miarę jak wojna się ciągnęła, stawała się bardziej natarczywa, co nadwyrężało jej relacje ze znacznie większą liczbą ludzi niż sam Harry.

Próbowała nie rozwodzić się nad pytaniem, czy mogliby wygrać wojnę, gdyby Ruch Oporu był skłonny używać Czarnej Magii.

Wojna się skończyła i została przegrana.

Przycisnęła ręce do oczu i próbowała odepchnąć napierające na jej umysł pytanie. Jakakolwiek byłaby odpowiedź, dotarcie do niej byłoby równie bolesne, jak i daremne.

Och, Harry…

Czy powiedziała mu, że go kocha w dniu jego śmierci? Czy w ogóle z nim wtedy rozmawiała?

Nie mogła sobie przypomnieć.

Zwinęła się w kłębek na swoim łóżku i oplotła się ramionami w imitacji uścisku. Kiedy była w celi, zastanawiała się, czy można umrzeć z powodu wyniszczającej samotności, którą czuła.

Czuła się, jakby jej serce pękło.

Nadal to czuła.

Po kilku minutach zmusiła się, by wstać. Leżenie w łóżku i poddawanie się chandrze nic nie da.

Zatrzymała się przy oknie. Padał śnieg. Cały świat na zewnątrz był nim okryty. Wizualna ulga w całej otaczającej ją ponurej szarości prawie dodawała małą porcję otuchy.

Wraz ze śniadaniem tego ranka pojawiła się też fiolka pełna czegoś. Hermiona nie rozpoznała eliksiru. Patrzyła na niego i powąchała, ale nie była pewna, co to jest. Odłożyła go na bok. Nie kazano jej go brać, a dopóki nie otrzyma rozkazu, nie miała zamiaru spożywać nieznanych jej eliksirów.

Podeszła do schodów i zatrzymała się, patrząc w dół. Już czas. Zamierzała sama zejść ze schodów. Fakt, że jeszcze tego nie zrobiła, był żałosny. To były tylko schody. Tylko schody prowadzące do holu, przez który przeszła z Malfoyem już dziesiątki razy.

Jej ramiona trzęsły się z prawie niezauważalnym drżeniem, ale wyprostowała je.

Czuła się jak wystraszone dziecko.

Nienawidziła tego uczucia.

Zacisnęła usta i wzięła głęboki oddech. Potem przycisnęła dłoń do ściany i powoli zrobiła pierwszy krok.

Powtarzała sobie, że kiedyś stąd ucieknie.

Zanim zajdzie w ciążę, zamierzała uciec z Malfoy Manor. Któregoś dnia miała tu wrócić i zamordować Malfoya.

Miała być wolna. Wolna. Gdzieś ze słońcem, magią i ludźmi, którzy by jej nie skrzywdzili.

Skupiła się na tej myśli, aż pod jej stopami nie było już więcej stopni.

Rozejrzała się dookoła. Jej dłoń wciąż była przyciśnięta do ściany. Mogła poczuć delikatną fakturę tapety. Dotykanie ścian wydawało się pomagać jej w utrzymaniu rytmu serca na dość rozsądnym poziomie.

Przeszła do herbaciarni, salonu, szatni i bawialni. Dokładnie zbadała je wszystkie. Portret śledził Hermionę przez cały ten czas.

Nic. Nic. Nic.

Nawet sznurki do zasłon były zaczarowane jako nieusuwalne. Przeszukiwała kredensy, szafki i szafy. Nie było w nich ani jednej użytecznej rzeczy. Nie jako broń, której mogłaby użyć. Nie do ucieczki.

Z frustracją zatrzasnęła kolejną szufladę.

Jeśli miała znaleźć coś z potencjałem, będzie musiała zbadać zamieszkiwane skrzydła dworu. Malfoy z łatwością mógł upewnić się, że puste skrzydło nie zawiera niczego, co Hermiona mogłaby wykorzystać. Trudniej byłoby utrzymać taki stan w innych częściach domu.

Astoria wydawała się być w oczach Hermiony trochę lekkomyślna. Biorąc pod uwagę, jak bardzo była oddana ignorowaniu istnienia Hermiony, prawdopodobnie nie kłopotałaby się z zastosowaniem takiej samej nadmiernej ostrożności, jaką charakteryzował się Malfoy.

Hermiona wróciła powoli do swojego pokoju i spojrzała na dziewiczy krajobraz przed sobą. Czuła się wyczerpana po „wycieczce” na dół. Jakby przebiegła maraton.

Wszystko wymagało tyle wysiłku.

Oparła policzek o szybę i poczuła rozpacz.

Nawet jeśli udałoby jej się pokonać agorafobię, byłby to ledwie początek. Bez względu na to, jakie kłamstwa szeptałaby do siebie, prawda była taka, że ​​nie wiedziała, jak osiągnąć cokolwiek więcej.

Spojrzała na kajdany wokół swoich nadgarstków.

Rozważała i eksperymentowała z ich umiejętnościami przez ostatnie kilka dni. Odkąd Malfoy okazał się być w stanie pokonać jej agorafobię, zaczęła dokładniej analizować, jak działają kompulsje.

Była zaskoczona tym, że mogły być tak potężne. Podczas wojny studiowała różne czarnomagiczne artefakty. Kajdany nie przypominały niczego, z czym wcześniej się spotkała.

Zaczęła swoje eksperymenty, próbując oprzeć się przymusowi ciszy, próbując krzyczeć. Koncepcja była mniej restrykcyjna niż posłuszeństwo. Pozwalano jej hałasować i mówić, kiedy ktoś pierwszy do niej przemówił. Wydawało się, że może być to najłatwiejsze do pokonania. Myślała, że ​​gdyby walczyła wystarczająco mocno, mogłaby się przedrzeć samą siłą woli w taki sam sposób, w jaki osoby o silnym umyśle mogą w końcu przełamać zaklęcie Imperius.

Była prawie pewna, że ​​kwalifikuje się jako osoba o dość mocnej psychice.

Kiedy próbowała otworzyć usta, by krzyczeć, po prostu… zatrzymywała się. Nie miało znaczenia, jak bardzo walczyła, by wymusić z siebie dźwięk. Szarpała się, aż kajdany zaczęły się nagrzewać.

Nie mogła ich pokonać.

W końcu upadła na podłogę, wyczerpana do tego stopnia, że starała się ostatkami sił zachować przytomność.

Kiedy tak leżała, patrząc, jak pokój faluje przed jej oczami, zaczęła zdawać sobie sprawę, dlaczego kajdany były tak potężne. Używały jej magii. Czarodzieje nie mieli większej zdolności do powstrzymania magii, która w nich tkwiła, jak tylko do wyłączenia nadnerczy. Jakikolwiek wysiłek wkładała w pokonanie kajdan, miały one w równym stopniu ją powstrzymać.

Nie mogła nawet krzyczeć z frustracji, kiedy sobie to uświadomiła. Miała w sobie tyle wściekłości, że czuła, jakby mogła stanąć w płomieniach.

Chciała coś zniszczyć. Chciała użyć magii i sprawić, by coś eksplodowało. Chciała zrobić coś, co mogłoby ją zranić.

Chciała uderzyć w lustro, tak jak ludzie w filmach. Widzieć, jak szkło pęka i rozpryskuje się, aż będzie wyglądało ono tak, jak ona się czuła. Chciała, żeby kostki jej dłoni pękały i krwawiły, i żeby czuła ból w kościach śródręcza, w dłoniach i nadgarstkach… Desperacko pragnęła poczuć coś innego niż emocjonalna agonia, w której tonęła.

Ale nie mogła.

Na różne sposoby próbowała ominąć moc kajdan.

Przymus wykraczał poza zwykłe powstrzymywanie się od krzyczenia lub mówienia, chyba że ktoś się do niej zwrócił. Nie mogła być głośna, ponieważ kazano jej być cicho. Nie mogła trzasnąć drzwiami ani tupnąć. Kiedy próbowała zrobić coś, co powodowałoby hałas, zostawała zatrzymana.

Wtedy zaczęła sobie powoli uświadamiać, że to ona także kontroluje kompulsje. Nakazano jej milczeć. To jej świadomość niepokoju uaktywniała kajdany. Nie mogła zrobić niczego, co uważała za głośne, stawiające opór, nieposłuszne.

Dlatego właśnie Stroud tak bardzo dbała o stabilność psychiczną wszystkich dziewcząt. Jeśli straciłyby rozum, kompulsje nie mogłyby ich kontrolować. Dlatego krzycząca dziewczyna była w stanie kogoś zaatakować.

Kajdany były równie nieograniczone w swoich ograniczeniach, jak kreatywność Hermiony.

Hermiona próbowała skupić się na czymś innym, starając się tupnąć lub trzasnąć drzwiami. Wykonując obliczenia umysłowe. Recytując w myślach przepis na Eliksir Spokoju.

Kajdany nadal działały.

Skończyły się jej wszelkie pomysły, jak mogłaby spróbować je obejść.

Odwróciła się od śnieżnego krajobrazu i zaczęła ćwiczyć. Zważywszy na portret, czuła się lekko niezręcznie, ale po prawie miesiącu przestała się tym przejmować.

Była tak zmęczona ponownym myśleniem i rozpaczą.

Nie żeby mogła powstrzymać się od myślenia, nawet gdy wsuwała stopy pod szafę i zaczynała robić brzuszki, aż jej mięśnie brzucha zaczynały sprawiać wrażenie, jakby zostały ostrzyknięte kwasem. Przynajmniej był to jakiś sposób na rozładowanie choć części wściekłości.

Nie byłaby w stanie zabić Malfoya. Kajdany skutecznie by jej to uniemożliwiły.

Nie mogła też uciec.

Umbridge nawet nie zawracała sobie głowy wmuszeniem w nią kompulsji przeciwdziałającej ucieczce. Ona i Stroud były takie pewne, że dziewczyny nie będą w stanie zdjąć kajdan. Ten szczegół był jedyną luką, którą Hermiona musiała obecnie wykorzystać. Mogła robić rzeczy z zamiarem ucieczki.

Dokładnie przejrzała wszystko, co wiedziała o kajdanach. Hanna nie wspomniała o tym, żeby ktokolwiek kiedykolwiek je zdjął, pomimo rozluźnienia i koleżeństwa, które rozwinęły się między nimi, a plotkującymi strażnikami. Kajdany miały w sobie namiar, ale Angelina zamiast skłonić kogoś do ich zdjęcia, usiłowała to obejść.

Sporo ludzi zdołało uciec z Hogwartu. Byli to wszyscy ci, których zabił Malfoy. Nikomu nigdy nie udało się całkowicie uciec, ponieważ żadne z nich nie mogło zdjąć kajdan.

Co powiedziała Hanna? Dopóki Hermiona nie utnie sobie rąk, nigdy nie ucieknie.

Jak ściągano kajdany?

W dniu, w którym założono im nowe, do Hogwartu przybyło dwóch śmierciożerców. Yaxley i Rowle. Wezwano ich, kiedy strażnicy zaczęli ogłuszać wszystkie kobiety, ale nie było ich, kiedy odzyskała przytomność.

Tylko Śmierciożercy noszący Mroczny Znak mogli usunąć kajdany.

Miała dwie możliwości. Musiała znaleźć sposób, by zmusić Malfoya do zabicia jej lub pomocy w ucieczce. Nie było opcji, które wykluczałyby jego osobę. Nie miało znaczenia, czy jego posiadłość skrywała cały zestaw sprzętu kempingowego, koszyk świstoklików i broni, której mogłaby jakoś dotknąć. Wszystko to byłoby dla niej całkowicie bezużyteczne, jeśli nie mogła zdjąć kajdan.

Warknęła cicho z frustracji, przewróciła się na bok i zaczęła robić pompki, aż nie była już w stanie podnieść się z ziemi.

Przewróciła się na plecy i spojrzała w sufit.

Draco Malfoy, gdzie jest szczelina w twojej idealnej zbroi?

Jakby na zawołanie drzwi się otworzyły i do środka wszedł Malfoy. Odwróciła głowę, by na niego spojrzeć, wciąż zbyt zmęczona, by spróbować podnieść się z podłogi.

Patrzył na nią, a po chwili coś zamigotało mu w oczach.

- Zakładam, że to jakaś mugolska rzecz - powiedział.

Hermiona przewróciła oczami i zmusiła się do wstania. Czuła się tak, jakby całe jej ciało było z galaretki.

Rozejrzał się po pokoju. Jego oczy zatrzymały się na fiolce z eliksirem, którego wypicia Hermiona odmówiła wcześniej. Wezwał fiolkę przez pokój bez pomocy różdżki i zręcznie złapał ją w powietrzu prawą ręką.

- Zdaję sobie sprawę, że będąc Gryfonką, są pewne oczywiste rzeczy, których zawsze jakimś cudem nie potrafisz pojąć. Przypuszczam, że nie powinienem być zdziwiony, że w jakiś sposób przeoczyłaś ukrytą instrukcję, że powinnaś była to wypić - powiedział, a jego usta wykrzywiły się w słabym zdumieniu.

Hermiona uparcie skrzyżowała ramiona. Chociaż może było strategicznie wskazane, aby wyglądać na potulną i posłuszną, to jako była Mistrzyni Eliksirów, Hermiona była zbyt paranoiczna, by zgodzić się na coś takiego.

- Co to jest? - zapytała.

Wyraz twarzy Malfoya stał się radosny.

- Powiem, jeśli przełkniesz każdą kroplę jak grzeczna dziewczynka - powiedział, błyskając złośliwym uśmieszkiem.

Hermiona nie drgnęła. Malfoy uśmiechnął się blado, patrząc na nią.

- Chodź tu, Szlamo - rozkazał po chwili.

Hermiona spojrzała na niego gniewnie, gdy jej stopy niechętnie niosły ją przez pokój w jego kierunku. Nie zatrzymały się, dopóki nie znalazła się zaledwie kilka cali od niego, tak blisko, że jej szaty otarły się o jego własne.

Spojrzała złowrogo na swoje buty.

- Spójrz na mnie, Szlamo.

Podniosła brodę, aż ujrzała jego oczy. Nadal się uśmiechał.

- Z pewnością wiesz, że nie zamierzam cię zabić - powiedział. Jego oczy tańczyły w okrutnym rozbawieniu. - W końcu, gdybym zamierzał, wyobrażam sobie, że czułabyś się zobowiązana do ucieczki.

Hermiona się skrzywiła. Tak, wiedziała, ale trucizna była tylko jedną z niezliczonych rzeczy, którą mógłby jej dawkować. Serce waliło jej w piersi, a w jej uszach szumiało.

- Otwórz usta - rozkazał, otwierając fiolkę, a następnie przykładając ją do jej otwartych ust. - Przełknij wszystko.

Hermiona przełknęła. Eliksir miał gorzki smak i pozostawiał lekkie uczucie mrowienia na języku i w gardle, spływając do jej żołądka. Poczuła, jak zatrzymał się tam na chwilę, po czym rozproszył się w jej organizmie.

Miała wrażenie, że w głębi jej umysłu pękło jajko. Coś zimnego zaczęło sączyć się przez jej świadomość, aż jej umysł stał całkowicie otoczony chłodem. Jakby ktoś wyciągnął jej mózg i umieścił go w zbiorniku z lodowatą wodą. Jej ciało tam było, ale jej umysł - nie. To było jak doświadczenie siebie w trzeciej osobie.

Jej tętno spadło do miarowego tempa.

Powinna panikować. To było tak, jakby jej świadomość została nagle odcięta od układu hormonalnego. Nie było adrenaliny ani noradrenaliny. Nie było strachu.

To była tylko obserwacja: powinna była zacząć panikować. Ale nie zrobiła tego.

Spojrzała na Malfoya.

Zdawała sobie sprawę, że go nienawidzi. To była informacja, która wydawała się być niezwykle ważna, a jednak nie mogła tego poczuć. Nienawiść była raczej konstruktem niż emocją.

Patrzył na nią uważnie.

- Jak się czujesz, Szlamo? - zapytał po chwili. Jego bystre oczy badały każdy szczegół, obserwując jej twarz, oczy i postawę, gdy stała przed nim. Jej ręce przestały drżeć. Uświadomiła to sobie, kiedy spojrzał na nie. To było tak, jakby ją katalogował. Hermiona poczuła, jak jej skóra kłuje ze świadomości, a słaby dreszcz przebiega po jej kręgosłupie, ale nie mogła poczuć odpowiedniego przypływu strachu. Była tylko tego świadoma.

- Zimno - odpowiedziała. - Mój mózg jest zimny. Co mi zrobiłeś?

- To ma na celu zaaklimatyzowanie cię w posiadłości - powiedział, cofając się, gdy nadal uważnie ją oceniał. - Abym nie był już zobowiązany do monitorowania cię osobiście.

Hermiona nic nie powiedziała. Jej mózg to analizował.

Nieznajomość dworu ją denerwowała. Wielkie nieznane. To wywoływało w niej panikę. Eliksir jednak ją zablokował. Mogła teraz iść, gdzie chciała.

Eliksir zablokował wszystko, co sobie uświadomiła. Nie była smutna. Nie była też zła. Nie była nawet zawstydzona. Jej smutek zniknął. Jej wściekłość również.

Była niczym.

Po prostu istniała w zimnej nicości.

Spojrzała na Malfoya.

- Czy tak to jest być tobą?

_____

Cześć :)

W ostatnim czasie dopieszczałyśmy założoną przez Aidę Black playlistę do tego opowiadania. Znajdziecie ją na Spotify jako 'Music to read Manacled to'.

Kolejność utworów z czasem może ulec lekkiej zmianie - nadal pracujemy nad doprowadzeniem jej do perfekcji ;)

Wszelkie ilustracje do tego opowiadania zostały stworzone przez Avendell.


4 komentarze:

  1. Jakie to wygodne. Dać eliksir, który zblokuje wszystkie jej uczucia. Stanie się potulną dziewczyną, która nie będzie czuła czegokolwiek. Zniknął strach, złość, ból. Zniknęło wszystko. Być może miało to jej pomóc w tym, by się w końcu zaaklimatyzować w posiadłości. Przecież teraz nie odczuwała żadnych emocji… Ciekawe, czy to będzie miało dłuższy skutek, czy jednak po kilku godzinach minie, a jeśli tak, czy będą tego jakieś skutki uboczne. Zastanawia mnie jednak to, czy jeśli zażyła ten eliksir, będzie w stanie sobie przypomnieć to co zapomniała? Czasem przecież dzieje się tak, że wspomnienia odzyskuje się pod wpływem uczuć z nimi związanych. Czy ten eliksir mógł wpłynąć jakoś na ten fakt? Cóż, może kiedyś się wyjaśni tą kwestia. Hermiona jest naprawdę naiwna myśląc, że uda jej się obejść jakoś kajdany lub namówić Draco, żeby je z niej ściągnął. Nie jest taki naiwny, aby dać sobą tak manipulować. To człowiek bez emocji, nie da się sprowokować do tego, by ją zabił lub uwolnił. Przepłaciłby to na pewno własnym życiem. No ale jeśli ta nadzieja jednak utrzymuje ją przy życiu, to warto ją mieć. Dobrze mieć jakąś siłę napędową, nawet jeśli nie ma ona większego sensu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony dobrze że Herm przypomina sobie fragmenty z przeszłości lecz z drugiej strony jeśli ona się czegoś dowie to Malfoy też. Oj Draco co Ty za eliksir jej podałeś. Przed nim przynajmniej coś czuła a teraz nic 😣

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, ostatnie zdanie - pomimo tego calego okropienstwa - tak mnie rozbawilo, ze parsknelam smiechem. Idealnie wycelowane pytanie w tego dupka! I chyba faktycznie tak to jest byc nim 😊 Ech, czyli co, nagle Tegie Umysly Voldemorta wymyslily sposob na ataki paniki Hermiony? Pogrzalo ich czy co?! Ja rozumiem, ze sami to łykaja codziennie do herbaty, ale ku.wa! Chociaz... to wspomnienie z Harrym tak nia wstrząsnelo, ze moze to i lepiej jej zrobi...? Juz sama nie wiem, to wszystko wydaje sie byc tak beznadziejne... ☹
    Mała

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnie zdanie mnie powaliło, pomimo całej dezorientacji. Nie wiem jak to się rozwinie, ale zastanowiło mnie to veritaserum, chciałabym aaby Malfoy tylko grał, aby miał ukryty większy plan może razem ze Snape'm... Eliksir, który jej dał, blokując emocje? Brutalne, nieprzewidywalne, ale z drugiej strony logiczne... Idę czytać dalej, nie mogę się oderwać, czuje nie przespana noc...

    OdpowiedzUsuń