Rzucając ostatnie spojrzenie Hermionie, Severus aportował się, by zobaczyć Czarnego Pana, zostawiając ją z rodzicami i mając nadzieję, że będzie bezpieczna. Zastanawiał się, co się z nim stanie, i był zaskoczony, gdy zdał sobie sprawę, że głównym powodem, dla którego go to obchodzi, było to, że chciał znowu ją zobaczyć. Nie był pewien, jak to się stało, ani nawet kiedy, ale jego uczucia do niej były głębsze niż wszystko, co kiedykolwiek znał. Ostatnio myślał tylko o tej małej czarownicy. Nikt nigdy nie przejmował się nim tak bardzo jak ona, nikt go nie leczył, nie patrzył na niego ani nie ufał mu tak jak ona. Po raz pierwszy w swoim życiu dostrzegł przebłysk możliwości, innego życia dla siebie. Miał tylko nadzieję, że pożyje wystarczająco długo, aby tego doświadczyć.
Aportował się kilka metrów od pozornie opuszczonej fabryki, która kryła w sobie siedzibę Czarnego Pana, i poświęcił chwilę, aby się przygotować, zanim wszedł. Rozglądając się, by mieć pewność, że nikogo tam nie ma, machnął różdżką do siebie, przecinając swoje szaty i skórę w kilku miejscach, po czym przeszedł do twarzy, rozcinając wargę i tworząc siniaka na policzku. Nie był jeszcze pewien, co dokładnie powie lub zrobi, ale wiedział, że musiało to być wiarygodne, jeśli chciał, żeby zadziałało.
Udając lekkie utykanie, powoli ruszył do głównego wejścia, a Mroczny Znak na jego przedramieniu umożliwił mu wejście bez obniżania osłon.
Natychmiast wyczuł, że coś jest nie tak, ale mimo to wszedł do środka. Gdy szedł, jego oczy przeszukały każdy pokój, ani razu nie widząc ani nie słysząc nikogo, dopóki nie dotarł do ostatniego pomieszczenia.
Glizdogon zaczął się trząść i skulił się pod ścianą, kiedy usłyszał kroki Severusa i rozluźnił się tylko nieznacznie, kiedy zobaczył, kto to. Czarodziej wyglądał na znacznie bledszego niż zwykle, a Severus widział zaschniętą smugę łez spływającą po jego policzkach i zaschniętą krew pokrywającą jedną stronę jego głowy. Kiedy się poruszył, Severus zauważył, że srebrna ręka, którą Voldemort dał czarodziejowi, zniknęła, a rękaw był pokryty krwią, spływającą z rany na jego ramieniu, tworząc u jego stóp rosnącą kałużę, w której teraz siedział.
- Severusie, gdzie byłeś? - Glizdogon splunął ze złością, chociaż efekt został utracony z powodu jego drżącego głosu. - Czarny Pan czeka na ciebie od wielu godzin.
- To nie twoja sprawa - odpowiedział chłodno Severus, wstając prosto i rzucając mu pełne nienawiści spojrzenie. - Co tu się stało? Gdzie są wszyscy?
- Uciekli, póki jeszcze mogli. Czarny Pan nie jest zadowolony. Zabił pięciu Śmierciożerców za to, że stanęli mu na drodze, kiedy wracał do swoich kwater. Chce cię zobaczyć, Severusie, a ja czuję, że podzielisz ich los.
- Nie wszyscy z nas są jednorazowi, Glizdogonie, powinieneś był już się tego nauczyć - powiedział, chociaż wiedział, że czarodziej prawdopodobnie ma rację. - Czy jest w swojej kwaterze? - zapytał, a Glizdogon przytaknął, kuląc się z bólu po nagłym ruchu.
Z ostatnim, pogardliwym spojrzeniem na czarodzieja, Severus odwrócił się, wychodząc z pokoju, ale zanim dotarł do drzwi, zatrzymał go wysoki, błagalny głos.
- Gdzie idziesz?
- Czarny Pan chce się ze mną zobaczyć, sam to powiedziałeś.
- Ale czy… czy nie wyleczysz mnie najpierw?
- Dlaczego miałbym to zrobić? - zapytał, nawet się nie odwracając.
- Severusie, proszę, przynajmniej zatrzymaj krwawienie. Nie mogę użyć mojej różdżki, żeby zrobić to sam.
- Jeśli Czarny Pan ci to zrobił, to prawdopodobnie na to zasłużyłeś - odpowiedział chłodno.
- On cię zabije - wrzasnął za nim Glizdogon, kiedy w końcu wyszedł z pokoju i ruszył korytarzem. - Będę tu świętować, kiedy to się stanie.
Po raz kolejny Severus wiedział, że prawdopodobnie miał rację. Ludzie tacy jak Glizdogon, jeśli można nazwać go człowiekiem, mieli talent do przetrwania. Ale z drugiej strony, on też.
Gdy zbliżył się do kwater Czarnego Pana, poczuł gniew w powietrzu wokół niego, magię gęstą nawet na zewnątrz, i poświęcił chwilę, żeby się przygotować i zamknąć umysł, zanim sięgnął do klamki.
Drzwi otworzyły się, zanim jeszcze ich dotknął, i niepewnie wszedł do środka. Jedno spojrzenie w kierunku Voldemorta wystarczyło, by powiedzieć mu, że jego sytuacja jest znacznie gorsza, niż myślał.
Przygotowując się na to, co miało nadejść, Severus odwrócił się, żeby zamknąć za sobą drzwi, ale zanim mógł to zrobić, cicha klątwa uderzyła go w plecy, rzucając go boleśnie i mocno na futrynę.
- Gdzie byłeś? - Głos Voldemorta zagrzmiał za nim, kiedy próbował się odwrócić i wstać. - Moje instrukcje były jasne i proste. Miałeś udać się do wskazanego przeze mnie miejsca, sprawdzić, czy obiekt nadal pozostał tam, gdzie powinien, a potem wrócić - wściekał się, a małe machnięcie różdżką rzuciło Severusa na drugą stronę pokoju, uderzając nim o ścianę. - To było proste zadanie, Severusie - kontynuował Voldemort, spacerując po pokoju, gdy Severus próbował zignorować ból i wstać ponownie. Czuł magię w powietrzu wokół siebie, gęstszą w miarę upływu minut. - Mimo to powrót zajął ci kilka godzin. Co się stało? - zapytał, zwracając się do niego.
- Spotkałem nieoczekiwane towarzystwo, Mistrzu - powiedział Severus, starając się zachować spokój, nawet gdy widział, jak twarz Voldemorta wykrzywia się z wściekłości.
- Przedmiot - syknął Voldemort, a jego głos był teraz tak niski i niebezpieczny, że aż ciarki przeszły po kręgosłupie Severusa. - Czy wciąż tam był?
- Nie, Mistrzu. Ktoś…
- Nie! - Voldemort wściekł się, zanim Severus zdążył skończyć, kolejna fala jego dłoni uniosła go w górę, coraz wyżej i wyżej, aż jego plecy uderzyły w sufit. „Crucio!” Voldemort krzyknął kolejny raz, sprawiając, że Severus wygiął się w łuk bólu, wysoko w powietrzu. Czuł, jak krew gotuje się w jego żyłach, jego kończyny wykręcają się boleśnie, gdy tracił kontrolę nad swoim ciałem.
Miał wrażenie, że głowa może wybuchnąć, ogłuszały go własne okrzyki bólu, a strużka krwi ściekała z nosa i ust na podłogę pod nim.
- Mistrzu, proszę - zdołał wychrypnąć, kiedy już miał stracić przytomność, a Voldemort zdjął klątwę, opuszczając rękę i pozwalając ciału Severusa opaść z powrotem na podłogę.
- Chcę wiedzieć, co się stało - powiedział Voldemort, jego głos był teraz niesamowicie spokojny.
Severusowi zajęło kilka chwil, zanim odzyskał kontrolę nad swoim ciałem. Nogi nadal mu się trzęsły, a wzrok był zamazany. Wciąż był słaby z powodu klątwy, która prawie go zabiła zaledwie kilka godzin temu, i nie był pewien, ile więcej może znieść jego ciało.
- Poszedłem tam, tak jak mnie posłałeś, Mistrzu - powiedział, nawet nie próbując wstać. Nie miał pojęcia, ile kości złamał upadek, ale wiedział, że było ich więcej niż tylko kilka. - Poszedłem śladem magii, tak jak poleciłeś, i znalazłem to miejsce, ale gdy tylko wszedłem, zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak - wyjaśnił powoli, chcąc mieć wystarczająco dużo czasu, aby dojść do siebie, zanim ponownie zostanie przeklęty.
- Co? - powiedział Voldemort, zachęcając go do kontynuowania. Severus zakaszlał kilka razy, czując krew w ustach i zastanawiał się, jak poważne były wewnętrzne uszkodzenia.
- Inferiusy, które tam były, Mistrzu - powiedział, kolejny atak kaszlu powstrzymał go przed kontynuowaniem. Voldemort z irytacją westchnął i machnął do niego ręką , a Severus poczuł, jak część bólu ustępuje.
- Mów - wysyczał Voldemort z groźbą w głosie.
- Zostali związani, niektórzy nawet zabici. Wyglądało to tak, jak opisał Rabastan, zanim wysłałeś mnie na misję.
- Czy był tam ktoś jeszcze?
- Nie, Mistrzu.
- A przedmiot? - zapytał Voldemort, a Severus potrząsnął głową.
- Cokolwiek to było, zostało usunięte.
Voldemort podszedł do niego bliżej, machnięcie ręką zmusiło Severusa do wstania, a magia była jedyną rzeczą, która powstrzymała go przed ponownym upadkiem na podłogę.
- Powiedz mi dokładnie, co widziałeś - wysyczał Voldemort, a jego oczy błysnęły na czerwono, a jego wzrok spoczął na Severusie.
- Pokój był ciemny, kiedy wszedłem, ale natychmiast zauważyłem postacie leżące na podłodze. Użyłem kilku zaklęć, aby sprawdzić, czy jest tam ktoś żywy, ale nikogo nie było. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że wszystkie postacie to inferiusy - skłamał. - Kiedy oświetliłem pokój, zauważyłem, że brakuje części kamiennej ściany, a nisza, w której powiedziałeś, że znajdę przedmiot, jest pusta. Założyłem, że...
- To bezużyteczne - syknął Voldemort, sięgając do przodu i przyciągając Severusa bliżej siebie za kołnierz szaty. - Widzisz to? - syknął, siłą obracając Severusa, żeby stał przodem do drugiej strony pokoju. Leżały tam trzy ciała, których wcześniej nie zauważył. Wszędzie była krew i ujrzał jakieś kończyny leżące kilka stóp od ciał.
- Tak, mój panie - odpowiedział, utrzymując stanowczy głos. Nie mógł okazywać słabości.
- Zostali wysłani na misje podobne do twojej. Pozornie proste zadania przydzielone rzekomo godnym Śmierciożercom. Zostali wysłani w różne miejsca, aby upewnić się, że pewne obiekty pozostały na miejscu. Ich wiadomości były podobne do twojej, Severusie, i możesz zobaczyć, co przydarzyło się im - wysyczał Voldemort przy jego uchu, zbliżając się do ciał, aby Severus mógł się lepiej przyjrzeć. - Jesteś wiernym Śmierciożercą od lat i dobrze mi służyłeś. Nie chciałbym, żebyś podzielił ich los. Powiedz mi coś pożytecznego, albo nie pozostawisz mi innego wyboru - zagroził, w końcu puszczając Severusa, który ponownie upadł na podłogę.
- Niewiele mogłem tam zrobić, ponieważ już ich nie było, ale…
- Ale najwyraźniej mogłeś coś zrobić. Z ran, które miałeś, kiedy tu wszedłeś jasno wynika, że zrobiłeś więcej niż tylko zobaczyłeś, że obiekt zniknął i wyszedłeś. Co się stało?
- Ze stanu inferiusów było oczywiste, że ktokolwiek kto zabrał przedmiot, wyszedł na krótko przed moim przybyciem, więc poszedłem za nimi. Użyli potężnej magii przeciwko inferiusom i udało mi się to wyśledzić. Wyszli przez las i…
- Crucio! - Voldemort nagle wrzasnął, zatrzymując Severusa nieświadomego. Jego bolesne krzyki ponownie przerwały ciszę, gdy wygiął się na podłodze. Był zbyt słaby, jego ciało było zbyt obolałe, by znieść więcej, i po kilku chwilach z zadowoleniem przyjął utratę przytomności.
Nagły spokój trwał zaledwie kilka sekund.
Ból powrócił ze zemstą, gdy Voldemort ponownie go obudził. Zaklęcie, którego użył do złagodzenia bólu Severusa, zostało złamane przez Klątwę Cruciatus. Teraz nawet trudno mu było oddychać.
- Nie testuj mojej cierpliwości, Severusie - syknął Voldemort, górując nad nim. - Powiedz mi, co się stało. Nie chcę szczegółów, tylko najważniejsze fakty.
- Przepraszam, Mistrzu - powiedział Severus głosem ochrypłym od krzyku. - Zajęło mi to kilka godzin, ale w końcu udało mi się ich znaleźć.
- Kogo?
- Zakon. Tylko kilku z nich, tych z wyższych rang. To prawdopodobnie powód, dla którego nie zostałem poinformowany; z jakiegoś powodu trzymali to w dobrze strzeżonej tajemnicy.
- Czy oni cię widzieli?
- Nie. Byłem zamaskowany.
- Skąd wiedzieli, gdzie go znaleźć? - syknął, jego głos był jeszcze niższy niż wcześniej, z powietrze wokół nich trzaskało.
- Ujrzeli mnie, zanim zdążyłem się dowiedzieć, dlatego zostałem ranny, kiedy przybyłem. Zaatakowali mnie.
- I nadal nie dowiedzieli się, kim jesteś?
- Nie, Mistrzu. Ogłuszyłem trzech i przekląłem kolejnego, ale było ich za dużo i nie mogłem z nimi walczyć.
- Jak uciekłeś?
- Stworzyłem świstoklik, zanim podążyłem za nimi, na wszelki wypadek. Aktywowałem go, gdy tylko stało się jasne, że nie mogę ich pokonać.
- Jeśli ich znalazłeś… Jeśli podążałeś za nimi i nawet zbliżyłeś się na tyle, by usłyszeć, jak mówią, dlaczego nie mogłeś odzyskać przedmiotu, po który cię wysłałem?
- Nie wiem, co to był za przedmiot, ale słyszałem, jak o nim rozmawiali. Został wysłany do Pottera, gdy tylko go odzyskali, i zrozumiałem z tego, co powiedzieli, że został już zniszczony - powiedział, jego oczy utkwione w Voldemorcie, spodziewając się, że znowu zaatakuje. Nie pomylił się.
Nie zawracając sobie głowy Cruciatusem, Voldemort machnął ręką w kierunku Severusa, który został podniesiony z podłogi i rzucony o ścianę. Widział wściekłość w oczach Voldemorta, gdy podszedł do niego.
- Nie akceptuję porażki - wysyczał kolejnym machnięciem różdżki, a Severus znowu wrzasnął, czując, jak jego skóra płonie, chociaż nie było ognia. - Spodziewałem się po tobie czegoś lepszego - kontynuował, a pieczenie ustało, zastąpione głębokimi skaleczeniami na piersi i ramionach. Czuł, jak krew wypływa z ran i nie chciał patrzeć w dół na podłogę, wiedząc, że zobaczy tylko czerwień.
- Przepraszam, Mistrzu - zdołał jęknąć, zanim zimna ręka Voldemorta owinęła się wokół jego szyi, dusząc go.
- Przepraszam to za mało - syknął, mocniej go przytrzymując.
- Mistrzu, proszę - powiedział Severus z ostatnią odrobiną powietrza, które zostawił w płucach. - Wiem… wiem, kto…
- Co? - syknął Voldemort, na tyle zaciekawiony, że trochę rozluźnił uścisk, pozwalając mu na mały oddech.
- Wiem, kto… - Zaczął ponownie kaszleć, zanim skończył, z całe jego ciało trzęsło się z bólu.
- Mów! - Voldemort wrzasnął ze złością, a jego oczy błysnęły szkarłatem, gdy machnął palcami. Kolejne długie, głębokie cięcie przecięło klatkę piersiową Severusa.
- Wiem, kto jest szpiegiem - powiedział, a jego głowa rozjaśniła się od utraty krwi i braku powietrza.
Cień ciekawości przemknął przez gniewny wyraz twarzy Voldemorta. Ponownie opuścił rękę i cofnął się, patrząc, jak Severus upada na podłogę twarzą w dół.
- KTO? - zapytał, a jego głos rozbrzmiewał w całym pokoju.
Zbierając całą siłę, która mu została, Severus przesunął dłonie po obu stronach klatki piersiowej i podniósł się nieznacznie, przechylając głowę do góry, aby zobaczyć Voldemorta. Wiedział, że to jedyny sposób, by przeżyć i musiał być wiarygodny. Biorąc głęboki oddech, który wywołał kolejny napad kaszlu, oblizał zaschnięte usta i szczelnie zamknął umysł przed niepożądanymi eksploracjami. Mając nadzieję, że jego głos zabrzmi wystarczająco stanowczo. Jeszcze raz oblizał usta i przemówił.
- Draco Malfoy.
Jestem absolutnie wkurwiona! Zrobię mu z dupy jesień nowożytności jak to ktoś w Wiedźminie 3 powiedział. Ratując swój tyłek, wydał niewinnego Draco. No ok, może nie do końca niewinnego, ale z tym akurat nie miał nic wspólnego! To jest ta obiecana pomoc Draco?! To obiecał Hermionie, że zrobi? No gratuluję Ci Snape! Wspaniały pomysł na to, żeby zaimponować kobiecie! Ugh, ale ona i tak pewnie mu wszystko wybaczy, no bo przecież chyba lepiej, że on przeżyje? Draco już się nie liczy. A on sam ma w końcu okazję, żeby się go pozbyć -_-
OdpowiedzUsuńCzy on się z dupą na rozumy pozamieniał?! Ale mi żyły z kwia się gotują! Co za... Ratując swoją dupe wydał niewinnego Draco i podpisał na niego wyrok! Co za dureń! Ideiota! Kretyn! O nie, nie, nie to jest ta pomoc, która obiecał?! Draco może niewinny do końca nie jest, ale do cholery! Ale mnie zdenerwował, nieeee... Wkurwił! Absolutnie! Nieodwołalnie! Biedny Draco 😔
OdpowiedzUsuńChyba zaczynam rozumieć o czym mi pisałaś Vera... 😔 Smutne Dramione...
Jak tylko przesunełam suwakiem i doczytałam "Draco Malfoy" to az wydalam z siebie zduszone "och"!
OdpowiedzUsuńCo za łajza z Severusa! Chyba, że ma jakiś plan... mogl wrobić Lucjusza...