ROZDZIAŁ 60.

Było lekko przed świtem. Niebo nadal było w większości czarne, ale przez chmury wiły się czerwono-pomarańczowe, przypominające marmur wiry. Szyby w oknach były oszronione od kondensacji.

W sypialni Hermiony było ciepło. Nie było to suche ciepło, które towarzyszyło zaklęciu kontroli klimatu. To było powolne, wszechobecne ciepło, które docierało do wnętrza, do kości, do wszystkich części ciała, o których sądziło się, że są przeznaczone na permanentny chłód.

- Mrrrau.

Krzywołap był włochatym, pomarańczowym pączkiem w nogach łóżka. Wydawał się być lekko przywiązany, odkąd Hermiona wyciągnęła go z kryjówki pod podłogą w salonie. Dodała termofor do już i tak górzystej kolekcji dywaników dla królików w jego koszyku, ale nigdy nie zawiódł, by wrócić do łóżka.

Gdyby Draco musiał zgadywać, powiedziałby, że kot był zaborczy.

- Po śniadaniu możesz mieć swoją kochankę dla siebie - szepnął Draco.

Pozornie usatysfakcjonowany Krzywołap opuścił głowę i ponownie zasnął.

Draco wrócił do oglądania Hermiony. Właściwie robił to przez ostatnią godzinę. Spała tak, jak zapamiętał: głęboko, z opuszczonymi kończynami, z niemal skupionym wyrazem twarzy. Niektórzy ludzie marszczyli brwi i drgali przez sen. Ona była nieruchoma. Jak dziecko, Hermiona od czasu do czasu wydawała ciche westchnienie, a kąciki jej ust z łuku kupidyna wyginały się lekko w górę.

Jeśli śniła, to był to dobry sen.

Leżała w poprzek jego tułowia, z policzkiem opartym na jego nagiej piersi, unosząc się i opadając delikatnie z każdym oddechem. Górna część prześcieradła i kołdry, które dzielili, leżała w dolnej połowie ich ciał, tuż nad jej kością ogonową. Draco spojrzał w dół, ponad jej głową i rozluźnionymi ramionami, w dół jej eleganckich pleców, nad łagodną krzywizną, gdzie plecy stawały się pośladkami.

Widok, według oceny Draco, był wspaniały.

Wierciła się trochę i odwróciła twarz w lewą stronę, ukazując loki po prawej stronie, które zostały spłaszczone podczas snu.

Draco dotknął jednego z większych loków na jej krótkich włosach. Zrobił to ostrożnie, obawiając się, że branie szczęścia za pewnik skusi los, by ją porwać. Jak pęknięta bańka. Albo co gorsza, może obudziłby się sam i zmarznięty w Manor.

Przez okna wpadało teraz prawdziwe światło, tak że poczuł ciepło słońca na twarzy. Był oficjalnie nowy dzień i na szczęście wydawał się on prawdziwy. To nie był sen.

Kiedy ponownie spojrzał na Hermionę, jej brązowe oczy były otwarte. Nie wyglądała na rozbudzoną. W rzeczywistości wyglądała na trochę zrzędliwą. Draco nie wiedział dlaczego, ale nagle wstrzymał oddech, przygotowując się na zmianę decyzji jej serca.

- Twoje stopy są zimne - mruknęła, marszcząc lekko nos, a potem znowu zasnęła.

Wzdychając z cichą ulgą, Draco wrócił do głaskania jej włosów.

***

Ktoś zapukał do frontowych drzwi. Hermiona podniosła się na łokciach, kiedy się obudziła. Obróciła się. Draco siedział w nogach łóżka, już praktycznie ubrany i właśnie wkładał buty.

Jego ubranie nadal wyglądało na trochę wilgotne. Pamiętała, jak powiesiła je przy kominku, zanim w końcu zasnęli.

- Zostań tam - powiedział krótko. Chwilę zajęło jej otarcie senności z oczu. To tyle, jeśli chodzi o czułe „Cześć, dzień dobry”. Hermiona poczuła ukłucie bólu.

Usiadła, przyciskając prześcieradło do piersi. 

- Która godzina?

Znów rozległo się pukanie. Wstał i zapiął rozporek.

 - Za piętnaście siódma. Spodziewasz się kogoś tak wcześnie?

Hermiona zmarszczyła brwi. Zdecydowała, że ​​wolałaby Draco nagiego. Widziała jego prawdziwe ja, kiedy zdejmowała mu ubranie. W pełni ubrany wydawał się odległy i rzeczowy. 

- Nie. Ale to nie jest ktoś, kto nie powinien tu być, bo inaczej alarm by się włączył.

Uniósł brwi. 

- To byłby ten sam bezgłośny alarm, który ostrzegł cię, kiedy wszedłem na twoją posesję?

- Tak. To wszystko jest w mojej głowie - odpowiedziała z małym, zadowolonym spojrzeniem. Wiedziała, że ​​zaklęcie zrobiło na nim wrażenie.

- Będziesz musiała mi opowiedzieć później, jak to działa - powiedział, a potem miał czelność podejść do drzwi.

- Poczekaj chwilę, Malfoy. Wróć tutaj.

Czując się figlarnie, Hermiona przesunęła się na skraj łóżka na kolanach, pociągnęła go za przód koszuli i mocno pocałowała.

- Dzień dobry, Draco - upomniała. Rozchylił usta i pomyślała, że ​​wynagrodzi jego uległość pogłębieniem pocałunku, ale jak zwykle sprawy wymknęły się spod kontroli bardzo szybko.

Prześcieradło opadło. Spojrzał na jej twarz z poważną miną. Zastanawiała się, czy światło dnia niesie ze sobą mnóstwo zmartwień, które teraz hamują jego pasję.

Ale nie, najwyraźniej nie.

Wygiął się nad nią, pocałował ją w szyję, a potem poświęcił uwagę jej piersiom. Hermiona zawsze uważała, że ​​jest ich dużo mniej niż wystarczająco, ale jeśli Draco uznawał, że czegoś im brakuje, nie poznałbyś tego, patrząc na niego. Jego ciepłe dłonie chwyciły jej piersi i masowały. Całował, a następnie ssał twarde, wyczulone sutki, po czym rozpoczął serię delikatnych, ssących kęsów w dolnej części jej piersi.

W blasku dnia, widok jego blond głowy poruszającej się nad jej piersią był pobudzający.

Był niesamowicie czuły, co stanowiło wyraźny kontrast z dominacją i agresją poprzedniej nocy. Nie miało znaczenia, jak się z nią kochał, wypijała to wszystko z równym pragnieniem. Czuła się cudownie krucha i kochana.

Teraz oboje leżeli na łóżku. Składał miękkie, mokre pocałunki po wewnętrznej stronie jej uda. Ogarnęło ją pragnienie. Była obolała i wrażliwa po ich nocnych zajęciach, a jeśli on zmierzał dalej tam, gdzie się spodziewała, Hermiona nie sądziła, że ​​będzie w stanie to znieść.

Pukanie do frontowych drzwi stało się teraz waleniem.

Chwyciła go za ramiona i lekko pchnęła. Zatrzymał się, zawsze reagując na jej wskazówki. Spojrzeli na siebie po raz kolejny, a potem Hermiona poczuła ciepły oddech między nogami, a potem jego jeszcze gorętszy język rozdzielił jej śliskie, opuchnięte wargi i zaczął poruszać się między nimi.

Sapnęła i przyciągnęła poduszkę do twarzy, aby stłumić dodatkowe dźwięki, które wydawała. Ostatniej nocy wszystko to było równie dekadenckie, co emocjonalne. Tego ranka było surowo, realnie i… ohhh.

Doszła.

Łup, łup, łup. Ktoś wciąż walił do ​​frontowych drzwi.

Światło eksplodowało za jej zamkniętymi oczami. W środku tego wszystkiego była świadoma, że ​​Draco podniósł ją i trzymał na swoich kolanach, kiedy ogarnęło ją drżenie. Przesuwał ciepłymi palcami po jej plecach długimi, kojącymi pociągnięciami. Jego erekcja była stalowym piętnem w dolnej części jej pleców.

- Teraz otworzę drzwi - szepnął.

Jak mógł po tym brzmieć tak normalnie?

Hermiona sądziła, że ​​nie poradzi sobie z tym, jak ją puszcza, ale poradziła sobie.

- Załóż jakieś ubranie i wyjdź na zewnątrz, kiedy będziesz gotowa - Pocałował ją w czoło.

A potem zniknął, zamykając za sobą drzwi sypialni z cichym kliknięciem. To dobrze, że czarodzieje żyli tak długo. Hermiona nie mogła powstrzymać tej myśli. Potrzebowała tylu dodatkowych lat, żeby po prostu przyzwyczaić się do życia z Draco.

Czując się niezwykle szczęśliwa i zrelaksowana, opadła z powrotem na łóżko i naciągnęła na głowę kołdrę. Po chwili poczuła, że ​​coś ją szturcha. Wyciągnęła głowę spod prześcieradła i wpatrzyła się w parę znajomych, wyczekujących, bursztynowych oczu.

- O Boże, Krzywołap. Myślałam, że zostawiłam cię w twoim koszyku.

Stary kot posłał jej spojrzenie mówiące „czy już sobie poszedł?”, a potem zaczął mruczeć.

- Śpisz dziś na kanapie, mój drogi - skarciła go, ale potem całkowicie zniweczyła swoją groźbę, przytulając go.

***

Ron był czerwony z wysiłku, kiedy frontowe drzwi Hermiony w końcu się otworzyły. Zdał sobie sprawę, że stoi tam z grymasem na twarzy i pięścią w powietrzu, wyglądając jak kretyn, ale szok szybko przeważył wszystkie inne myśli.

Draco Malfoy, ubrany od stóp do głów w czarne zwiewne szaty, patrzył na niego z lekko zirytowanym wyrazem twarzy.

- Tak?

- Co Ty tutaj robisz? - zażądał Ron, żałując, że jego głos wzrósł o pół oktawy. - I co się stało z frontowym ogrodzeniem?

- To nie ja walę w drzwi o niestosownej godzinie w niedzielny poranek - spokojnie przypomniał Draco.

Ron próbował spojrzeć przez ramię Draco, ale Draco starał się wypełnić drzwi, pozostawiając niewiele miejsca obok. 

- Gdzie jest Hermiona? Muszę ją zobaczyć. Właściwie to dobrze, że też tu jesteś. Mam wam coś do powiedzenia. - Zrobił krok do przodu.

Draco uderzył otwartą dłonią w futrynę, zatrzymując Rona. 

- Ona się ubiera, a potem zamierzamy zasiąść do miłego, cywilizowanego śniadania. Ty i ja już kiedyś przez to przechodziliśmy, więc nie sprawiaj żeby znowu było niezręcznie, Weasley - ostrzegł, a w jego głosie nie było teraz nic łagodnego.

Ron był obrażony. 

- Nie jesteśmy już w szkole. Może cię zdziwić fakt, że mam swoje maniery.

Draco uśmiechnął się blado. 

- Tak, to by mnie zaskoczyło.

Ron skrzywił się. 

- Czy mogę teraz wejść?

Draco odsunął się na bok.

Hermiona zaciskała pasek białej szaty, gdy weszła do salonu. Po pierwsze zauważyła, że ​​to Ron stał przy drzwiach, oraz że on i Draco wydawali się próbować wywołać u siebie nawzajem tętniaki w mózgu poprzez bitwę na spojrzenia pełne pogardy.

- Co, czy zwykłe „dzień dobry” wyszło z mody czy coś w tym stylu? - mruknęła, brzmiąc na zirytowaną.

Zwróciła zatroskane brązowe oczy na Rona. 

- Co jest, Ron? Czy wszystko w porządku?

Hermiona wyglądała na przyzwoitą, ale równie dobrze mogła taka nie być. Wyglądała na zarumienioną. Jej włosy były potargane, a usta spuchnięte. Mimo to Ronowi udało się zebrać w sobie i przekazać dwuznaczne wieści.

- Snape uciekł zeszłej nocy.

- Co! - powiedziała Hermiona, rozszerzając oczy.

Draco był bardziej zaintrygowany niż zszokowany. 

- W jaki sposób?

- Domyślają się, że miał pomoc - powiedział Ron. - Nie złamał ani jednego zamka ani osłony. Pod każdym względem wydawało się, że wyszedł z Azkabanu i nikt tego nie widział. Cóż, poza Ginny.

- Ginny! - zawołała Hermiona. - Ona tam była?

- Eee, tak. - Było jasne, że ta część historii sprawiła, że ​​Ron poczuł się nieswojo. - Była umówiona na wieczorne spotkanie w prywatnej celi przesłuchań. Udało mu się ją znokautować, po czym uciekł.

Tym razem Draco wyglądał na oszołomionego. 

- Snape położył swoje ręce na Ginny Weasley?

- Nic jej nie jest. - Ron szybko uspokoił Hermionę, która nagle zbladła.

- Uderzył ją w tył głowy. Wylądowała gładko. Prawie nie ma nawet guza, o którym można by mówić. Chociaż spróbuj powiedzieć to Harry'emu…

- Gdzie jest teraz Ginny? - przerwała mu Hermiona.

Ron szorował dłonią tył głowy. 

- Jest w Norze z Harrym. Nie wiem, kto jest bardziej zdenerwowany, Harry czy mama. Mamy już ludzi na tropie Snape'a. Jedynym problemem jest to, że nie zostawił zbyt wiele śladów. - Odwrócił się do Draco. - O co chodzi ze spotkaniem z moim ojcem? Mówi, że w zeszłym tygodniu wysłałeś sowę z prośbą o rozmowę z nim o wyroku Snape'a.

- Tak - potwierdził Draco. Siedział na podłokietniku sofy Hermiony z założonymi rękami. Wyglądał na lekko rozbawionego. - Ale wygląda na to, że problem został naprawiony.

Ron chrząknął. 

- Tak, co do tego… trochę zbiegów okoliczności, prawda?

Draco posłał Ronowi miażdżące spojrzenie. 

- Niezupełnie, zbiegiem okoliczności byłoby to, gdyby twój ojciec powiedział mi, że nie może pomóc Snape'owi w ponownym procesie. Gdyby Snape uciekł wtedy, to znalazłbyś mnie dziś rano we Dworze bez Hermiony jako szczelnego alibi.

Ron odwrócił się wyczekująco do Hermiony.

- Och, na litość boską, Ron! Tak, był ze mną przez całą noc! Od około ósmej wieczorem.

- To niekoniecznie oznacza, że ​​nie miał z tym nic wspólnego - zauważył Ron.

- Ronald-

Draco wstał. 

- Masz rację, tak nie jest. I chcę, żebyś wiedział, że mógłbym to zrobić, gdyby nie było możliwości ponownego rozpatrzenia sprawy.

- Malfoy, nie pomagasz.

Ron wzruszył ramionami. 

- Przynajmniej jesteśmy uczciwi. - Spojrzał z nadzieją w kierunku kuchni. - Skoro już tu jestem, może jest jakaś szansa na herbatę? Na zewnątrz jest okrutnie mroźno.

Hermiona wydała z siebie zirytowany dźwięk, odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni.

Ron przyglądał się Draco przez chwilę. 

- Jeśli chodzi o ucieczkę Snape'a, jestem świadomy, że każdy, kto jest zaznajomiony ze sprawą, myśli o tym, ale nikt nie jest na tyle zabawny, by to powiedzieć.

- Mówiąc „to”, masz na myśli, że jego ucieczka kwalifikuje się jako prawdziwa sprawiedliwość?

- Z pewnością jest to lepsza sprawiedliwość niż dożywocie - odparł Ron. - Oczywiście nie w wersji sprawiedliwości mojego taty ani Wizengamotu. A moje słowo w żaden sposób nie zmniejsza entuzjazmu poszukiwań. Będziemy robić rzeczy według książki. Jeśli go znajdziemy, wróci do więzienia.

- Oczywiście - powiedział Draco, a w jego głosie było wystarczająco dużo protekcjonalności, by zirytować Rona.

Nastąpiła długa przerwa, przerywana jedynie mniej niż subtelnym waleniem Hermiony w kuchni. Rozległ się dźwięk metalowego naczynia spadającego na podłogę, a potem łagodne przekleństwo z ust Hermiony.

- Więc - zaczął Ron. - Znowu wszystko między tobą a Hermioną jest słodkie?

Stary Draco powiedziałby mu, żeby się nie interesował i pilnował swoich spraw, ale Nowy Draco nie miał problemu z odpowiedzią.

- Tak bardzo, jak można by to kiedykolwiek nazwać „słodkim”. - Malfoy patrzył na niego ze spekulacjami w jego niesamowitych oczach. Ron się denerwował.

Ron skinął głową. 

- Wydaje mi się, że wy dwoje nigdy nie należeliście do trzymających się za rączki w stylu walentynek. Ja sam nie widzę logiki uwikłania się teraz w dziewczynę…

Uśmiech Draco był chłodny. 

- Logika niestety nigdy nie miała z tym nic wspólnego.

- Zgadza się - zgodził się Ron. Uświadomił sobie, że czuje się nieco posępnie, i próbował się z tego wyrwać.

Dzień, w którym przyznałby się, że lubi Draco Malfoya, byłby dniem, w którym zaprosiłby Terry'ego Boota na kolację. Musiał jednak postarać się być uprzejmym wobec Malfoya, ponieważ szanował decyzję Hermiony.

- Ta srebrna ramka na zdjęcia za tobą, to moja mała bratanica. Mała córeczka mojego brata Billa. Dziś są jej urodziny.

Zmiana tematu i nastroju nie wyglądał jakby zszokowała Draco. Spojrzał na kominek za sobą i na wspomniane zdjęcie. Dziecko miało bardzo ładne rysy i było ubrane w sukienkę, która wyglądała, jakby była wykonana w całości z serwetek. Można było to wybaczyć, bo pochodziła z rodziny, w której dzieci płci żeńskiej stanowiły mniejszość. Jej długie włosy były upięte w schludne warkocze zakończone dużymi białymi wstążkami.

Uśmiechnęła się do niego, odsłaniając brakujący przedni ząb. Jej ręce były zaciśnięte za plecami i obracała się lekko z boku na bok, jak dziecko, które miało sekret, który należało z niego wyciągnąć. Nora znajdowała się w tle zdjęcia w całej swej szambolicznej chwale.

Draco zauważył, że jej włosy miały kolor letniego pola pszenicy. Nie widać było w nich ani śladu rudego.

- Zgaduję, że wiele odziedziczyła po matce? - zapytał Draco.

Ron uśmiechnął się. 

- Tylko w kwestii wyglądu. Jest bezczelną małą istotką. Czasami nie mogę uwierzyć, jak wiele wydarzyło się w tak krótkim czasie. To znaczy, niektórzy z nas mają teraz dzieci. Czasami czuję się znacznie starszy niż jestem, jeśli wiesz co mam na myśli?

- Chyba wiem - powiedział cicho Draco.

- Rozumiem, że ostatnio dużo rozmawiacie z Harrym i wiem, że nie do końca się dogadujemy. Ale teraz, kiedy zamierzasz być częścią życia Hermiony, chciałem ci tylko powiedzieć, że masz moją aprobatę. - Zakończył to krótkie przemówienie skinieniem głowy dla podkreślenia.

Oczywiście drań musiał wyglądać na rozbawionego. 

- Dziękuję za to Merlinowi, Weasley. Teraz mogę w końcu spokojnie spać w nocy.

- Ale nadal jesteś draniem - Ron poczuł potrzebę przypomnienia tego faktu.

Rękawica kuchenna uderzyła go w tył głowy. Hermiona była w salonie. Rzuciła mu spojrzenie, które było o kilka stopni zimniejsze niż mroźna pogoda na zewnątrz.

Jej ton był jednak cieplejszy. 

- Śniadanie gotowe. A mówiąc gotowe, to znaczy że przypaliłam tosty i prawdopodobnie przegrzałam jajka. Gotuję jeszcze wodę na herbatę.

- Zrobię herbatę - zaproponował Draco, zapobiegając dalszej katastrofie. Spojrzał na Rona. - Zostajesz na śniadanie, prawda?

Ron chwycił pocisk z rękawicy kuchennej Hermiony i uśmiechnął się. 

- Jakbym kiedykolwiek odmawiał darmowego posiłku.

***

Harry był w paskudnym nastroju. Nie pomogło, że właśnie pokłócił się z Ginny, która praktycznie trzasnęła mu frontowymi drzwiami w twarz.

Zgoda, powiedział kilka żałosnych rzeczy.

Dlaczego Snape musiał uciec w cholerną sobotnią noc? Zepsuło to wszystkim weekend. Reakcje na wiadomość o tej ucieczce były bardzo zróżnicowane.

Ci, którzy znali najdrobniejsze szczegóły sprawy Snape'a, odpowiedzieli swego rodzaju szorstką rezygnacją, że sprawiedliwość, jakkolwiek niewłaściwa, została w końcu wymierzona. Sam Malfoy zwrócił się do Artura Weasleya o ponowny proces teraz, kiedy był dostępny, aby zeznawać jako świadek wydarzeń sprzed pięciu lat, ale Artur najwyraźniej go olał.

Z drugiej strony ci, którzy znali Snape'a tylko jako byłego śmierciożercę, rozklejali plakaty z listami gończymi w całym Londynie.

Temat ucieczki Snape'a był nadal bardzo surowy. Nie trzeba było wielkiego intelektu, by zadać Ginny właściwe pytania. Umiała dobrze kłamać, kiedy wymagała tego okazja, ale nigdy nie była w stanie prawdziwie okłamać Harry'ego.

I właśnie dlatego cholernie go irytowało, że próbowała. Ufała mu w kwestii własnego losu, ale najwyraźniej nie wobec Snape'a. Artur miał rację w furii z powodu jedynej ucieczki Azkabanu od czasu ucieczki Bellatriks.

Ron dumnie przechadzał się wokół, będąc wysoce podejrzliwym wobec wszystkich, a potem przed swoim biurem zauważył czekającą zgarbioną, starą kobietę…

Harry nie miał pojęcia, jak długo tam stała. Miała przepustkę przypiętą do ciemnoszarego swetra, co oczywiście oznaczało, że umówiła się na spotkanie.

- Czy mogę pani w czymś pomóc? - zapytał energicznie Harry. Otworzył przed nią drzwi do swojego biura.

Uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała lekko akcentowanym głosem. 

- Wygląda na to, że jest pan bardzo zajętym człowiekiem, panie Potter. Złożyłam wniosek o spotkanie ponad miesiąc temu.

Harry usiadł przy swoim biurku i jęknął w duchu, słysząc niewielką górę notatek delikatnie szeleszczących na stoliku, by zwrócić jego uwagę. Jego dziennik spotkań został zakopany gdzieś pod stosem. 

- Niestety, miesiąc oczekiwania na wizytę jest uważany za szybki. Przykro mi. Nie wyłapałem pani nazwiska… - Szukał swojego notatnika, aby sprawdzić, czy jego sekretarz nabazgrał jakieś informacje na temat spotkania, do których mógłby się odnieść.

- Pani Hendricks - rozpromieniła się, wyglądając jak babcia, która piecze wszystkim ciasteczka i robi na drutach swetry. - Ale proszę, mów mi Nana.

Jej imię zabrzmiało cichym, brzęczącym dzwoneczkiem, który nie był wystarczająco głośny, aby pobudzić pamięć Harry'ego. 

- W czym mogę ci służyć? - zapytał.

- Mieszkam w Londynie od kilku lat, odkąd zginął mój prawnuk. Chciałabym wrócić do Kopenhagi, panie Potter, ale nie bez szczątków mojego wnuka. Mamy rodzinną tradycję i ja odpowiadam za zapewnienie mu odpowiedniego pochówku.

Harry zmarszczył brwi. Znalazł swój kalendarz i zaczął go kartkować. Cholerka. Zobaczył, że jest zajęty co najmniej do południa. To nie pozostawiało mu wiele czasu, by spróbować namówić Ginny na poranną kawę. 

- Nie jestem pewien, czy rozumiem - odpowiedział, wciąż rozkojarzony.

Kobieta nie straciła swojego przenikliwego wyrazu. 

- Cóż, widzisz, masz jego oczy.

Zaskoczony Harry podniósł głowę. 

- Słucham?

- Masz jego oczy - powtórzyła cierpliwie Nana Hendricks. - Mój Arne został zabity na Śmiertelnym Nokturnie pięć lat temu i zabrano mu wtedy oczy. Sądzę, że zostały one wprowadzone jako dowód w procesie oskarżenia o jego morderstwo?

Wspomnienia roiły się jak powódź. Harry zdjął okulary i zamrugał, patrząc na zgarbioną staruszkę, zauważając po raz pierwszy, że jedno oko miała niebieskie, a drugie zielone, które z wiekiem lekko zmętniało. Zdał sobie sprawę, że się gapi.

- To byłaś ty! Byłaś tą wiedźmą praktykującą Fida Mia, która rzuciła zaklęcie na Malfoya i Hermionę!

- Nie praktykuję Fidy Mii, młody człowieku - poprawiła. - Ja tylko pozwoliłam, żeby to się stało.

Harry był zaskoczony. 

- Pamiętam tę sprawę, ale wtedy nie współpracowałem jeszcze z Ministerstwem.

- Och, zdaję sobie z tego sprawę - skinęła głową. - Mogłam umówić się na spotkanie z osobą, która była za to odpowiedzialna, ale pomyślałam, że ty możesz przyspieszyć ten proces, biorąc pod uwagę twoje osobiste zaangażowanie w sprawę?

W jej starych oczach pojawił się błysk błagania.

Używając Fiuu, Harry wezwał odpowiedniego członka personelu, którym był Zachariasz Smith. Smith był mniej niż zadowolony, że został wysłany na drugi koniec Ministerstwa, aby przeszukać dowody sprzed pięciu lat, aby zlokalizować przedmiot, o którym była mowa, ale Harry miał talent do perswazji.

- Wiesz, wrócili do siebie. Malfoy i moja przyjaciółka Hermiona - powiedział Nanie Hendricks, gdy czekali.

Nie wyglądała na zaskoczoną. 

- Przeszłam na emeryturę od chwili, gdy zginął mój drogi chłopiec. Nie miałam serca ani chęci, by działać dalej bez mojego drogiego Arne. Dobrze, że nasza ostatnia wspólna praca dotyczyła tej konkretnej młodej pary. Okazało się, że była to prawdziwa Fida Mia. Nie mogę zagwarantować, że zdarza się to bardzo często. - Promieniała do niego, a jej twarz przypominała morze zmarszczek. - Zakończenie z przytupem, czyż nie? Młodzieniec i jego dziewczyna nadal są twoimi znajomymi, prawda?

- Przyjaciółmi - poprawił Harry. - Co masz na myśli, mówiąc, że nie ma gwarancji, że Fida Mia zdarza się często?

- Nie każda miłość jest taka sama, panie Potter. To jest tak, jak to stare mugolskie powiedzenie, że możesz doprowadzić konia do wodopoju, ale nie możesz go zmusić do picia, tak? Serca i umysły są czasami uparte. Dusze z drugiej strony, no cóż, one zwykle wiedzą, co jest czym.

Ciężkie, tępe uczucie osiadło na dnie żołądka Harry'ego. Nagle poczuł przytłaczającą potrzebę przeproszenia Ginny…

Prawie jakby czytała jego myśli. Mleczny wzrok starej kobiety spoczął na biurku Harry'ego, gdzie stało zdjęcie Ginny.

- Żona? - zapytała Nana Hendricks.

- Eee, nie. Dziewczyna.

Sięgnęła do swojej torby i przez chwilę w niej grzebała. Wyciągnęła z niej laskę, miedziany czajnik i coś, co wyglądało na zestaw noży do steków. W końcu wygrzebała lekko pomarszczoną wizytówkę z zadowolonym „Ah, tu jesteś” i wygładziła ją, zanim podała ją Harry'emu.

Jasnofioletowy tekst był serią wijących się zawijasów. Zaczęły nabierać kształtu w słowa dopiero, gdy zaklęcie tłumaczenia wprowadzone do karty rozpoznało potrzebę wyświetlenia tekstu w ojczystym języku Harry'ego.

Masz dość tego samego, starego, oklepanego „Tak”?

Szukasz czegoś prywatnego, znaczącego i trwałego?

Dlaczego nie wypróbować tatuażu małżeńskiego?

Zapytaj o Nanę w Snake & Stone,

Śmiertelny Nokturn, Magiczny Londyn.

Darmowy pamiątkowy kubek na miesiąc maj!

Na stałe, w porządku - pomyślał Harry, odchrząkując. Jego wspomnienia o nieszczęściach i udrękach osobistego doświadczenia Hermiony z Fidą Mią były wciąż dość świeże.

- Ach tak, cóż… moja dziewczyna i ja… To bardzo miło z twojej strony, że mi to oferujesz, pani Hendricks, ale Fida Mia nie jest naszym typem.

Wzruszyła ramionami. 

- W takim razie daj to temu młodemu mężczyźnie i jego dziewczynie. Choćby po to, żeby mogli opowiedzieć dzieciom swoją historię.

Harry zakaszlał. Myśl o małym Draconie biegającym dookoła wystarczyła, by przyprawić go o ból głowy. Z drugiej strony małe Hermiony byłyby oczywiście cudowną i czarującą rzeczą do zobaczenia.

Rozległo się pukanie do drzwi.

- Wejdź - zawołał Harry.

Do środka wszedł Zachariasz Smith, niosąc małe pudełko z napisem „DOWÓD” na wieczku. Wyglądał na lekko zdenerwowanego.

- Wygląda na to, o co prosiłeś… chociaż nie radziłbym zaglądać do środka.

- Ta, Smith - powiedział Harry, biorąc pudełko.

Zacharias spoglądał z zaciekawieniem, przesuwając wzrok od Harry'ego do Nany Hendricks, a potem do pudełka.

- Dziękuję, Smith - powtórzył Harry.

Kiedy Zachariasz wyszedł, wyglądając na trochę zirytowanego, Harry bez słowa podał pudełko Nanie Hendricks. Otworzyła wieko, na chwilę zajrzała do środka, po czym zamknęła je ze łzami w oczach.

- Dziękuję, panie Potter. To wiele znaczy dla starej kobiety.

Harry pomógł jej z torbą i odprowadził ją do drzwi. 

- Bardzo mi przykro z powodu twojej straty.

- Mnie też, mój chłopcze. Mnie też.


4 komentarze:

  1. Ron! Jak śmiałeś im tak przerywać?! Myślę, że sprawa Snape'a mogła poczekać trochę dłużej xD W końcu, w końcu udało im się pogodzić i wyjaśnić to co się stało I mogli miło spożytkować czas rano a ty żeś musiał przyleźć i im przeszkodzić xD Ale i tak Hermiona chociaż jeden orgazm miała xD Draco ma doprawdy magiczne zdolności xD Czy wspominałam Ci już, jak bardzo uwielbiam ich razem?😍 Moje dwa urocze słodziaczki 💖 Ron taki zmieszany widząc ich razem xD Oczywiście, że był przekonany, że to Draco stoi za pomocą Severusowi w ucieczce, ale doprawdy Draco ma dobre alibi xD No ale koniec końców Ron dał im swoje błogosławieństwo xD Choć i bez tego byliby znowu razem ❤️ No i Nana Hendricks się pojawiła! Byłam ciekawa czy jej wątek będzie jakoś skończony, czy jednak zostanie zapomniany. A tak chociaż odzyskała "część" swojego wnuka i może spokojnie wracać do siebie. Jestem ciekawa, czy jednak Hermiona z Draco zdecydują się na ponowne zrobienie tatuażu. To byłoby idealnym dopełnieniem historii, chociaż każde dobre zakończenie biorę w ciemno ❤️
    Pozdrawiam cieplutko i życzę Wesołych Świąt 😘❤️🎄

    OdpowiedzUsuń
  2. Ron to umie się znaleźć tam gdzie nie powinien ....Ale trudno myślę że będą teraz mieli dużo czasu żeby nadrobić te 5 lat

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki smiesznie dorosly Ron mnie rozczula, ale podkresle to po raz ktorys, ze takiego go uwielbiam! Nie znosze, kiedy jest pokazywanie tak okropnie tendencyjnie, jako małostkowy dran, kiedy tak naprawde to zabawny i bystry facet 😊 I super, ze sie dogadali ❤ Chociaz moze lepiej "dogadali", ale efekt wciaz ten sam - moga zjesc razem sniadanie bez skakania sobie do gardla 😁 I, och, coz za pobudka, Hermiono! Hohoho 😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Ron, jak zwykle z idealnym wyczuciem czasu, jak mógł przerwać tak piękne sceny. Chciałoby się powiedzieć przyzwoitka. Całe szczęście, że Draco był u Hermiony, inaczej mógłby być podejrzany o pomoc Snapeowi, Ron już takie oskarżenie wysnuł. Czy on na prawdę myślał, że Draco wpadł w niedzielny poranek na nieumiejętnie przyrządzone śniadanko Hermiony?
    Ja to bym mogła budzić się codziennie tak jak oni, tego pięknego niedzielnego poranka <3 Czytając takie ideały to samemu chciałoby się mieć tak idealnie :D Jak w bajce <3

    OdpowiedzUsuń