Na zewnątrz było ciemno i wszyscy w domu spali, oczywiście poza ich trójką.
Zostawiła na łóżku krótki list, w którym wyjaśniła, że wyszli, ale żeby nikt się nie martwił, a potem żeby nie hałasować zeszła na palcach po schodach, trzymając w rękach buty.
- Jesteście gotowi? - zapytała, kiedy dotarła do końca schodów, a chłopcy skinęli głowami.
- Tylko to zostawię - powiedział Harry z kopertą w dłoni ze starannie wypisanym imieniem Ginny i wbiegł po schodach jeszcze raz.
- Mama mnie zabije - mruknął Ron, gdy czekali na powrót Harry'ego.
- Jestem pewna, że w końcu zrozumie - powiedziała i musiała stłumić śmiech na widok miny Rona.
- OK, chodźmy - powiedział Harry, schodząc po schodach.
- Macie wszystko, czego potrzebujemy? - zapytała, a kiedy oboje skinęli głowami, otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz.
- Więc dokąd teraz? - zapytał Ron, zamykając za nimi drzwi
- Dolina Godryka - odpowiedział Harry.
- Trzymajcie się mocno - powiedziała im, a kiedy oboje objęli jej ramiona, aportowała ich wszystkich.
- Myślę, że trafiłaś w złe miejsce - powiedział Ron, puszczając jej ramię, patrząc ze zmarszczonymi brwiami na nagie góry przed nim.
- Odwróć się, Ronaldzie - powiedziała surowo.
- Och - było wszystkim, co udało mu się wydusić, kiedy cała trójka zwróciła się w stronę małego miasteczka leżącego między górami. - Dlaczego teleportowałaś nas tak daleko? - westchnął po kilku minutach, przerywając ciszę.
- Nie mogliśmy aportować się w środku miasta. Ktoś mógłby rozpoznać Harry'ego - wyjaśniła. - Czy chcesz iść sam? - Delikatnie zapytała Harry'ego, a on tylko potrząsnął głową, pogrążony w myślach.
Odczekała jeszcze kilka minut, a potem zdecydowała, że czas się ruszyć. Sięgnęła do torby Harry'ego, wyciągnęła jego pelerynę niewidkę, a następnie wręczyła mu ją.
- Masz, włóż to - powiedziała, a potem powoli ruszyli w dół zbocza w kierunku Doliny Godryka. Nie sądziła, żeby ktokolwiek ich rozpoznał, ale nadal uważała, że byłoby lepiej, gdyby Harry schował się pod peleryną. Na wszelki wypadek.
Ulice były wyludnione. Nawet mały pub przy głównej alei był prawie pusty. Szli w ciszy, a ona odzywała się tylko co kilka minut, żeby zawołać Harry'ego i upewnić się, że nadal jest w pobliżu.
Wkrótce dotarli do bram cmentarza i prawie wpadła na Harry'ego, gdy podeszła bliżej, nie mogąc zauważyć, że się zatrzymał. Płaszcz upadł na ziemię, ale chłopak nie wydawał się mieć nic przeciwko. Nawet wydawał się tego nie zauważać.
Stała nieruchomo, patrząc, jak Harry otwiera bramę i wchodzi na cmentarz. Zatrzymała Rona, kiedy próbował iść za nim, kręcąc głową, kiedy odwrócił się w jej stronę, zdezorientowany.
Użyli peleryny do okrycia się, czekając na powrót Harry'ego, wykorzystując czas na dyskusję, co powinni zrobić i dokąd pójdą dalej. Minęła prawie godzina, zanim Harry wrócił. Nadal wyglądał na trochę oszołomionego, kiedy ponownie zamknął bramę i powoli podszedł do nich, ale uśmiechnął się słabo, kiedy zdjęli płaszcz by mógł ich zobaczyć.
- Wszystko w porządku? - zapytała go, a on skinął głową. - Czy chcesz spróbować znaleźć dom?
- Dobrze - odpowiedział automatycznie i ruszyli.
- Powinien być tam - powiedziała Hermiona, wskazując na małą boczną uliczkę. Kiedy zauważyła, że na nią patrzą, westchnęła i wyjaśniła. - Kilka miesięcy temu, zaledwie kilka dni po naszym powrocie z Hogwartu, zapytałam Remusa, gdzie mieszkali twoi rodzice. Tutaj mam mapę - powiedziała, sięgając do swojej torby i wyciągając pergamin. - Co? - Zapytała, kiedy zauważyła, że wciąż się na nią gapią. - Przecież nie mogliśmy po prostu zacząć pukać do przypadkowych drzwi, pytając, gdzie mieszkali James i Lily Potter, prawda? - powiedziała, idąc przed nimi.
Tak naprawdę nie spodziewali się, że znajdą tam dom i byli zaskoczeni, że jego ruiny wciąż tam pozostawały. Wyglądało na to, że nic nie zmieniło się od czasu eksplozji w nocy, której zginęli Lily i James. Stali przed wysoką, żelazną bramą i patrzyli przed siebie. Usłyszała, jak Harry wziął głęboki oddech, gdy stał obok niej, i wzięła go za rękę. Mogła sobie tylko wyobrazić, przez co musiał przechodzić, obserwując jedyne miejsce, w którym poznał swoją rodzinę i szczęście, myśląc, co by było, gdyby sprawy potoczyły się inaczej. Po kilku chwilach mocno ścisnął jej dłoń, a ona odwróciła się do niego.
- Jestem gotowy - powiedział z determinacją na twarzy, z oczami wciąż utkwionymi w tym, co zostało z domu. - Chodźmy.
Przez dwa dni obozowali, ponownie przeglądając swoje plany, studiując mapy i książki, próbując dowiedzieć się, gdzie mogą być inne horkruksy i jak je zniszczyć. W końcu jad bazyliszka nie był łatwy do znalezienia.
Pewnego popołudnia, kiedy leżeli na zewnątrz, robiąc sobie przerwę, poczuła, jak moneta, którą trzymała w kieszeni, nagrzewa się. Mamrocząc coś o chęci sprawdzenia czegoś w jednej ze swoich książek, szybko weszła do namiotu i wyjęła fałszywy galeon. Wiadomość była krótka, podająca tylko godzinę spotkania, więc domyślała się, że spotkają się w tym samym miejscu, w chatce w lesie. Zdziwiła się, że chciał, żeby spotkała się z nim tej samej nocy. Nie widziała go od momentu, kiedy dziękowała mu za ocalenie rodziców.
To dobrze, że Harry i Ron byli dość zmęczeni po całym dniu planowania i badań, i zdecydowali się pójść spać wcześniej niż zwykle. W ten sposób oszczędzili jej kłopotów z wymyśleniem wymówki do wyjścia.
Wstała i znów zaczęła chodzić po chatce, okrążając ją co najmniej dwadzieścia razy. Czekała prawie godzinę, a on nadal się nie pojawił. Nie była pewna, czy powinna czuć się zmartwiona, czy zirytowana. Podeszła do okna, mając nadzieję, że zobaczy coś w ciemności, gdy głośne uderzenie sprawiło, że podskoczyła.
- Kurwa - mruknął Draco, pchając drzwi i upadając na podłogę.
- Spóźniłeś się - powiedziała chłodno, zła, że ją przestraszył, ale zapomniała o tym, gdy tylko przyjrzała mu się bliżej. Pospiesznie podeszła do jego boku, pomogła wstać i, choć niechętnie, pozwolił jej doprowadzić się na pobliskie krzesło. - Co Ci się stało? - zapytała, patrząc na jego twarz pokrytą zaschniętą krwią oraz na poszarpane szaty.
- Jak myślisz? - zapytał, uśmiechając się przez chwilę, a potem krzywiąc się z bólu.
- Och, zamknij się - mruknęła, przyglądając się bliżej jego ranom. - Czy on ci to zrobił? - zapytała po kilku sekundach i oboje wiedzieli, kogo ma na myśli.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział prychając. - Nie jestem wystarczająco ważny. Po prostu wydał rozkaz.
- Ale dlaczego?
- Nie przekazałem mu żadnych nowych informacji, a od kiedy Severus wrócił do Zakonu, nie jestem do niczego przydatny. Auć! - powiedział, krzywiąc się i próbując od niej uciec.
- Czy mógłbyś się zatrzymać? - powiedziała zirytowana. - Próbuję ci pomóc, wiesz?
- Cóż, to boli.
- Po prostu przestań jęczeć i nie ruszaj się, abym mogła szybciej skończyć - powiedziała, a jej różdżka powoli przesuwała się po jego twarzy, lecząc rany i siniaki. - Pracowałeś ze Snape'em, prawda? Dlaczego on ci nie pomógł?
- Ponieważ prawdopodobnie podejrzewa, że mu nie ufam, i nie… Co ty robisz?
- Próbuję ci pomóc - westchnęła. - A teraz przestań się ruszać, żebym mogła zdjąć z ciebie te szaty i wyleczyć twoje plecy.
- Uwielbiam, kiedy stajesz się apodyktyczna - wyszeptał przy jej uchu, kiedy pochyliła się bliżej, by rozpiąć jego szatę, i zarumieniła się lekko, ale nie pozwoliła mu rozproszyć swojej uwagi.
Wyleczenie wszystkich ran zajęło jej ponad dziesięć minut, a on nie przestawał narzekać. Cieszyła się, że skończyła, jeszcze minuta i to ona spowodowałaby kolejne rany, zamiast je leczyć.
- Muszę mu coś dać - mruknął, wstając i odwracając się do niej, zapinając szaty.
- Nie mam żadnych informacji.
- Dowiedziałaś się, gdzie są więźniowie? - zapytał, a ona potrząsnęła głową. - Czy jest coś, co możesz dostać od Zakonu bez wiedzy Severusa?
- Od wielu dni nie widziałam nikogo z Zakonu.
Patrzył na nią przez chwilę, jakby chciał powiedzieć coś innego, ale potem westchnął i podszedł do okna.
- Jeśli nie skontaktuję się z tobą ponownie, pamiętaj, żeby mieć oko na Severusa. Zdradzi was wszystkich, jeśli dacie mu szansę - powiedział, wyglądając za okno chatki.
- Powiedz mu, że ich opuściliśmy - powiedziała po kilku chwilach ciszy.
- Co?
- I tak się wkrótce dowie. Będzie dobrze, jeśli to odciągnie go od reszty Zakonu - wymamrotała.
- O czym mówisz?
- Ron, Harry i ja opuściliśmy Zakon. Sądzimy, że będą bezpieczniejsi, jeśli będziemy trzymać się z daleka.
- Dlaczego tak myślicie?
- Cóż, Harry jest głównym celem, prawda?
- Ale gdzie…?
- Po prostu się poruszamy - powiedziała, zanim zdążył dokończyć pytanie.
- Jeśli mu powiem…
- Powinien zostawić cię w spokoju, przynajmniej na razie - przerwała.
- Zacznie was szukać, jeśli będzie wiedział, że nie jesteście chronieni.
- Poradzimy sobie.
- Dlaczego to robisz? - zapytał, ponownie zwracając się do niej.
- Pomogłeś mi, to sprawiedliwe - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Narażasz się na niebezpieczeństwo - powiedział, podchodząc bliżej.
- Nic nowego - powiedziała lekceważąco. - Nie musisz tam wracać, wiesz? - powiedziała po kilku chwilach.
- Tak.
- Możesz dołączyć do Zakonu. Oni mogliby cię chronić.
- Nigdy by mi nie pomogli, a nawet gdyby to zrobili, oznaczałoby to, że moja rodzina zostałaby zabita.
- Możesz również im pomóc.
- Dziękuję - powiedział z półuśmiechem - ale nie mogę tego zrobić. Jedyne, co mogę zrobić, to pomóc twojej stronie go pokonać, a potem mam nadzieję, że nie zostanę wysłany do Azkabanu albo gorzej.
- Nie musi tak być - mruknęła, ale on nie odpowiedział.
- Tak, rzeczywiście - powiedział ze smutnym uśmiechem, po czym pochylił się bliżej i musnął ustami jej usta. Trwało to tylko sekundę, nie miała nawet czasu na reakcję. - Powinienem już iść - powiedział, kierując się do drzwi. - Będzie was teraz szukał, więc bądź ostrożna - powiedział, dziękując jej ponownie, zanim otworzył drzwi i teleportował się.
Oczywiście nie powiedziała Harry'emu ani Ronowi o Malfoyu, ale upewniła się, że zaklęcia ochronne i osłony są na swoim miejscu. Przez ostatnie trzy dni przenosili się już dwukrotnie. Zaczynali myśleć, że ma paranoję, ale wolała to od wyjaśniania prawdy.
Od nocy kiedy ponownie zobaczyła swoich rodziców, podwoiła wysiłki, by znaleźć sposób na przywrócenie wspomnieć. Po prawie tygodniu zdecydowała, że nadszedł czas, aby zrobić coś więcej niż badania.
Pomysł tkwił w jej głowie od jakiegoś czasu, odkąd tylko usłyszała o eliksirze, który rzekomo uwarzyła dla Harry'ego, żeby mógł znaleźć horkruksy.
Na początku była to czysta ciekawość. Nigdy nie czytała o czymś podobnym i chociaż była dobra na eliksirach, po prostu wątpiła, żeby mogła po prostu wymyślić coś takiego, zwłaszcza w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Jednak podczas ostatnich kilku dni zaczęła się zastanawiać, co by się stało, gdyby go spróbowała. Jeśli zadziałał na Harrym, pokazując mu rzeczy, których wcześniej nie pamiętał, to dlaczego miałby nie zadziałać z nią? W końcu wspomnienia gdzieś tam były.
Podjęła więc decyzję. Zostało jeszcze kilka butelek i spróbuje tylko raz, więc wystarczy dla Harry'ego. Powiedział jej, że musi skupić się na tym, co chce zobaczyć, a następnie wypić eliksir, jednak skupienie się na czymś, czego nie pamiętała, nie było łatwe.
Udając ziewnięcie, wstała i poszła do swojej sypialni, zostawiając chłopców przy stole, cicho grających w szachy czarodziejów. Przejrzała wszystko, co wiedziała o ostatnich dwóch miesiącach. Nie było tego wiele. Potem skupiła się na ostatniej rzeczy, jaką pamiętała. Na ciepłym popołudniu i marszu do siedziby na spotkanie.
Biorąc głęboki oddech, usiadła na łóżku, mocno trzymając buteleczkę w dłoni. Harry powiedział jej, że potrzebował mu kilka prób, zanim udało mu się znaleźć coś użytecznego. Ona jednak wiedziała, że spróbuje tego tylko raz, więc zajęło jej kilka minut, zanim się skoncentrowała, po czym otworzyła butelkę i wypiła eliksir. Nie minęła chwila, zanim opadła na łóżko z zamkniętymi oczami. Nie widziała, jak światło w namiocie zmieniło się na czerwone, ostrzegając ich, że ktoś próbuje przebić się przez osłony.
Harry i Ron zauważyli to jednak i natychmiast wstali, z uniesionymi różdżkami, gotowi do ataku na każdego, kto próbował się tam dostać. Jednym machnięciem różdżki Harry przygasił światła, a potem skinął na Rona, żeby przesunął się do z boku, tak by byli w lepszej pozycji zarówno do ataku na intruzów, jak i do obrony.
Poczuli, jak cały namiot wokół nich drży, gdy osłony zaczęły opadać.
- Poczekaj, aż drzwi się otworzą - szepnął Harry do Rona, który w odpowiedzi skinął głową.
Drżenie stało się intensywniejsze, rzeczy zaczęły spadać na ziemię, a potem nagle wszystko ustało. Jeszcze chwila i drzwi otworzyły się gwałtownie, a ciemna postać tam stała z wyciągniętą różdżką.
- Expelliarmus - wrzasnął Harry, kiedy Ron krzyknął „Impedimenta”, ale postać krzyknęła „Protego” w ostatniej sekundzie, ledwo cofając ją kilka kroków do tyłu od siły zaklęć.
- Nie strzelaj - powiedziała postać, podnosząc obie ręce.
- Kim jesteś? - zapytał Harry, a postać przy drzwiach odsunęła kaptur zakrywający twarz.
- Malfoy? - zapytał Ron, a potem wrzasnął „Expelliarmus”, ale Draco z łatwością odbił zaklęcie.
- Gdzie ona jest? - zapytał.
- Kto?
- Hermiona. Muszę z nią porozmawiać - odpowiedział.
- Nie zbliżysz się do niej. Jak się tu dostałeś? - zapytał Harry, kilka iskier wyleciało z jego różdżki.
- To nie jest ważne, nie mamy czasu - odpowiedział energicznie. - Nadchodzą inni.
- O czym ty mówisz?
- Śmierciożercy. Dowiedzieli się, gdzie jesteście i są już w drodze.
- I co, wysłali cię przed siebie? - zapytał Ron, podchodząc groźnie bliżej.
- Myślałem, że już to zrozumiałeś, Łasic. Jestem jej kontaktem. Tym, który z nią współpracował.
- Skąd mamy wiedzieć, że to prawda?
- Już mówiłem, nie ma czasu na głupie pytania, będą tu lada chwila. A teraz, gdzie ona jest? - zapytał i w tej samej chwili usłyszeli jej głośny płacz. Harry odwrócił się i pobiegł do sypialni, ale kiedy Draco próbował iść za nim, Ron go powstrzymał.
- Zostań tam, gdzie jesteś - powiedział cicho, stojąc między nim a drzwiami jej sypialni.
- Ron, chodź tutaj - wrzasnął Harry po kilku chwilach. Zmartwiony ton Harry'ego sprawił, że Ron całkowicie zapomniał o Malfoyu. - Nie mogę jej obudzić - krzyknął, gdy Ron podszedł do niego. Potrząsał Hermioną, ale ona wciąż krzyczała.
- Co ona wzięła? - zapytał Draco, stojąc obok nich i sięgając po pustą butelkę leżącą na podłodze.
- Och, cholera - mruknął Harry, wzywając ją po imieniu, próbując ją obudzić.
- Po prostu ją puść, nie ma na to czasu.
- Zamknij się, fretko - powiedział Ron ze złością.
- Kiedy przyjdą, będą musieli was tu znaleźć, albo dowiedzą się, że ktoś was ostrzegł. Po prostu zostańcie tutaj, rzuć w nich kilka przekleństw, a potem uciekajcie z tego miejsca. Ustawią osłony przeciw aportacji, więc przydałby się świstoklik - mruknął, chodząc po pokoju, próbując znaleźć coś odpowiedniego. - Wiesz, jak to zrobić, prawda? - zapytał, wracając do nich. Harry odwrócił się do niego z lekko zdziwionym wyrazem twarzy i skinął głową.
- Zabiorę ją ze sobą - powiedział wtedy Draco, wskazując różdżką na jedną z jej książek i mrucząc „Portus” i uciszył ich, gdy chcieli zaprotestować. - Jeśli to wymknie się spod kontroli, czy naprawdę chcesz ją tutaj? Jest bezradna - powiedział, klękając obok niej. - Zabiorę ją do was, gdy tylko się obudzi. Spodziewam się, że będzie wiedziała, gdzie was znaleźć? - zapytał, a Harry skinął głową. Ron wciąż był przy niej, próbując ją obudzić.
Na zewnątrz usłyszeli głośne odgłosy, światła znów zmieniły kolor na czerwony, a Harry i Ron wstali, patrząc od Hermiony do Draco, jakby próbowali zdecydować, co robić. Nie mieli wyboru, gdy Draco sięgnął po torbę Hermiony, a potem wziął ją za ramię i dotknął świstoklika.
Jestem w coraz większym szoku po każdym rozdziale!!!
OdpowiedzUsuńTo już nie jest tylko gorące i pełne seksu i namiętności opowiadanie, ale naprawdę świetna historia o miłości, mroku wojny, szukania rozwiązań, ochronie tych na których nam zależy, zdradzie i podstępach, trudach, wzlotach i upadkach.
Czekam z niecierpliwością na więcej, na rozwiązanie zagadek i tajemnic 😁
Vera świetnie przetłumaczone, trzymające w napięciu i wzbudzające oczekiwanie 😍
Aww dziękuję <3 Ja sama tłumacząc to opowiadanie, właśnie w połowie miałam taki przełom, że to jednak przekształca się w opowiadanie mające naprawdę ciekawie zbudowaną fabułę. Nie spodziewałam się tego :D
UsuńDziękuję z całego serduszka i wesołych świąt :*
O jakie cudne ratowanko! Snape go przysłał, bo wiedział, że atak nastąpi? Pochylam się w stronę Severusa, bo przecież kto inny chciałby ich ostrzec? Niemożliwe, by miałby to być ktoś inny. Draco raczej działa pod jego rozkazem, no chyba, że faktycznie i jego wspomnienia zostały zmienione i trochę jest jego wolnej woli a trochę właśnie współpracy z Severusem. Hahah, gdyby tylko chłopcy wiedzieli, że to wcale nie Draco był jej prawdziwym kontaktem. Ale bardziej mi się ta "współpraca" podoba. Jest bardziej naturalna i przede wszystkim nie ma od razu seksów tak jak z Severusem. Podobna sytuacja jest, nie wie, czy faktycznie może mu ufać, tam Snape uratował jej życie, teraz Hermiona myśli, że Draco uratował życie jej rodziców, a w tym momencie uratował także ją. A jednak nie wskoczyła mu do łóżka jak Snape'owi... A jak już mowa o tym, że Draco musiał ratować także i ją, to dobre miałam przeczucia, że będzie próbowała użyć tego eliksiru, aby spróbować odzyskać wspomnienia... Oby nie udało jej się to przez długi czas. Dużo bardziej podoba mi się z Draco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę Wesołych Świąt dziękując za wspaniały prezent w postaci dwóch rozdziałów 😘❤️
Wiedziałam, że się rozkręcisz, jak w grę wejdzie wątek Draco <3
UsuńA jak się miałam nie rozkręcić? 🙈 Uwielbiam go ❤️
UsuńO, no to teraz zgłupiałam :D Draco jest jednak dobry ❤️ awwww, kocham go ❤️ Jest odpowiedni rycerz w lśniącej zbroi na białym koniu. No i w końcu nie kopulują ze sobą jak króliki w każdym rozdziale, ja już widzę ich razem ❤️Tylko, czy zaklęcie pamięci powstrzyma eliksir Severusa, ten ból który Hermiona odczuwa (wnioskuję po krzykach) mógłby świadczyć, że sobie nie przypomni. Snape, przepraszam, ale jeżeli by sobie przypomniała, to relacja z Draco nie miałaby szansy rozwoju ❤️ Tak mi przykro, ale...znajdziesz kiedyś swoje szczęście, w końcu Dramione to Dramione, zawsze w serduszku ❤️
OdpowiedzUsuń