ROZDZIAŁ 51.
Kamienica Harry'ego Pottera na Grimmauld Place jęczała i wzdychała jak każdy stary, czarodziejski dom. Wszystko trzeszczało, skrzypiało i od czasu do czasu rżało na silnym wietrze.
Zaczęło się od deszczu, takiego, który groził wstrząsem mózgu, gdybyś był na tyle głupi, by wyjść na zewnątrz bez parasola. Mugolscy meteorolodzy również przewidzieli grad, ale to się jeszcze nie wydarzyło.
Wkrótce za deszczem podążył wiatr. Najwyraźniej znalazł wyrwę w starzejącym się pokryciu dachowym i obecnie bawił się śmigając po korytarzach starego domu.
Potter był prawdopodobnie przyzwyczajony do tego hałasu. Nie chodziło o to, że to miejsce było niewygodne. Stara rezydencja Syriusza Blacka była z pewnością gościnna, na swój przerażający, opuszczony sposób. Draco był przyzwyczajony do życia pośród przerażających i często makabrycznych miejsc. W końcu został wychowany w Malfoy Manor.
Po prostu minęło trochę czasu, odkąd ostatnim razem spał w łóżku.
Z materacem.
I czterema miękkimi poduszkami z gęsiego puchu, które pachniały lawendą.
I kocem, którego nie musiał dzielić z robakami. I piaskiem. Merlinie, chyba nigdy nie zapomni życia z całym tym piaskiem…
W tej chwili miękki materac starał się go pochłonąć, a Draco miał tego dość po czwartej godzinie beznadziejnego rzucania się i obracania, a nawet wymachiwania.
Usiadł na łóżku i rzucił Lumos, otwierając swój sfatygowany, zniszczony w podróży srebrny zegarek kieszonkowy, by spojrzeć na niego groźnie. Zwyczaj zmusił go do noszenia go do łóżka, chociaż złodziejscy bandyci okradający ludzi podczas snu, prawdopodobnie nie byli prawdopodobnym zjawiskiem w domu Harry'ego.
Potter wydawał się dość mocno spać, sądząc po chrapaniu, które przenikało korytarzem z jego pokoju.
Draco spał z uchylonymi drzwiami. Przypisywał to faktowi, że tak przyzwyczaił się do spania na świeżym powietrzu, że myśl o ograniczeniu go czterema ścianami i sufitem, który nie był wykonany z gwiazd, stała się po prostu trochę nieprzyjemna.
Miękkie światło świec z zewnątrz wpadało do ciemnego pokoju pod kątem prostym do ściany. Była trzecia rano we wtorek.
Niech to szlag - pomyślał, zrzucając z siebie kołdrę i wychodząc z sypialni. Dopiero gdy dotarł na półpiętro, przypomniał sobie, że powinien jednak wrócić do pokoju i założyć jakieś ubranie.
***
Ginny zastanawiała się, jak kiedykolwiek przetrwała w domu Weasleyów, mając taki lekki sen. Mieszkanie z bliźniakami w przeciwległej sypialni oznaczało, że czasami słychać było dziwne eksplozje w środku nocy (lub w innych porach, w zależności od tego, jak daleko było od śniadania lub kolacji). Zatem życie a’la Weasley było zazwyczaj hałaśliwe.
Harry nie był chronicznym chrapaczem, ale miał tendencję do bycia głośniejszym, kiedy był wyjątkowo zmęczony, co ostatnio miało miejsce. Pod każdym względem był to w końcu ciężki weekend.
Przez całe dziesięć sekund Ginny przez chwilę bawiła się myślą o obudzeniu Harry'ego i zmuszenie go na chwilę przytulania się wczesnym rankiem, ale biedak był wyraźnie wyczerpany, a ona nie miała serca tego robić. Poza tym czuła się lekko głodna po zjedzeniu zbyt wczesnej kolacji.
Ponieważ była już całkiem rozbudzona, postanowiła pogorszyć sytuację, zejść na dół po gorący napój i wszystko, co tylko zdoła zjeść z puszki po ciastkach w spiżarni. I może jeszcze zrobi sobie trochę gorącej czekolady. I zje do niej ciasto.
Potem zaglądnie do salonu i poczyta sobie wczorajszą gazetę.
Ginny szła po ciemnej przestrzeni kuchni Grimmauld Place, próbując cicho mieszać kawę, kiedy Draco niespodziewanie zmaterializował się w drzwiach. Jasny snop błyskawicy wybrał ten konkretny moment, aby rozbłysnąć na deszczowym niebie.
Była tak zaskoczona jego widokiem, że upuściła kubek. Część gorącej cieczy spłynęła po jej palcach. Przekleństwa, które potem nastąpiły, były znacznie głośniejsze niż wcześniejsze zamieszanie.
- Hmm - powiedziała długowłosa, dziko wyglądająca zjawa, którą najwidoczniej był Draco Malfoy, wpatrujący się w ciemną kałużę na kamiennej podłodze. - Wydaje mi się, że jestem ci winien napój.
***
Oczywiście wiedziała, że Malfoy był na Grimmauld Place. To był temat Ministerstwa. Harry przez cały poniedziałek nie narzekał na nic innego. Po prostu nie spędzała ostatnio zbyt dużo czasu z Harrym, a biorąc pod uwagę, że jej przepracowany narzeczony musiał dodać opiekę nad Malfoyem do swoich obowiązków, pomyślała, że zaskoczy go w domu późnym wieczorem.
Ginny była przekonana, podobnie jak wiele lat temu, że żadna ława przysięgłych na świecie nie może jej skazać za zatłuczenie Draco Malfoya na śmierć najbliższym, dużym, tępym przedmiotem. W tym przypadku była to zabytkowa żelazna maszynka do mielenia mięsa, która na szczęście dla Draco została przykręcona do blatu kuchennego.
Był po prostu taki irytujący.
Po kilku komentarzach o niezdarności i słabych nerwach będących wiecznie żałosnymi cechami Weasleyów, ostatni z Malfoyów przyniósł do jadalni nową filiżankę kawy i powoli przesunął ją jednym palcem w jej kierunku po wypolerowanym stole. Ginny wiedziała, że jej nie zatruł, ponieważ osobiście patrzyła, jak ją przygotowywał.
Mimo to ostrożnie upiła łyk i ze zdziwieniem zauważyła, że dodał dokładnie taką ilość cukru i mleka, jaką lubiła, bez konieczności pytania jej o to.
Podniosła na niego pytające oczy.
Malfoy w odpowiedzi wzruszył ramionami. Blask świec wiszących na ścianach uwydatnił wgłębienia na jego twarzy.
- Pamiętam.
- Pamiętasz, jaką kawę lubię? - zapytała Ginny.
Uśmiech zniknął. Zastanawiała się, czy to tylko wspomnienia mu to robią.
- Tego razu w szkole, kiedy usiadłem przy stole Gryffindoru, żeby poinformować Pottera o przyjacielskim meczu Quidditcha z aurorami... Tego ranka jedliśmy naleśniki. Robiłaś sobie kawę. To tylko szczegół.
- Racja - powiedziała Ginny, która żałowała, że Harry nie zdawał sobie sprawy z takich „szczegółów”.
Zapadła krótka cisza, podczas której Ginny próbowała określić, co tak bardzo różniło się w tym Malfoyu.
Oczywiście, był starszy. Wszyscy byli. Zmienił się jego ogólny wygląd, który został nieco oswojony, odkąd Harry zmusił go do wzięcia prysznica w Ministerstwie, zanim zabrał go do domu.
Potem ponownie zmusił go do kąpieli z powodu wyraźnej, wciąż utrzymującej się przy nim wielbłądziej woni.
I wtedy to do niej dotarło. Nie był już wściekły. To było to. Zawsze czuła kruche napięcie w towarzystwie Malfoya, dlatego ludzie starali się omijać starego Draco, chyba że byli z nim z przyjacielskich relacjach.
Zdenerwowanie nastoletnich chłopców nie było niczym niezwykłym. Harry z pewnością włożył w siebie sporo niepokoju podczas ich późniejszych lat szkolnych. Ale zawsze istniała w Malfoyu taka… „niestabilność”, poczucie, że może na ciebie warknąć tylko dlatego, że miał na to ochotę.
A Merlin wiedział, że zwrócenie się Draco Malfoya przeciwko tobie nie było czymś, o czym szybko się zapominało.
Teraz tego nie było. Za tymi znajomymi szarymi oczami był głęboki, ale zdecydowanie spokojny ocean.
Jego długie palce bębniły lekko o stół, jakby niecierpliwił się jej nagłym, uważnym przyjrzeniem się mu.
- Więc, co tutaj robisz? - zapytał.
Zabawne, że postanowił ją o to zapytać. Jakby to ona była intruzem na Grimmauld Place.
- Jestem tu z wizytą u Harry'ego - odpowiedziała gorąco Ginny.
Czy naprawdę musiał zapytać? Miała na sobie szlafrok, na litość Merlina. Wydawało się to dość oczywiste. To wszystko była wina Molly Weasley, która sprawiała, że Ginny była szczególnie wrażliwa na “zasady spania” z Harrym, ilekroć tylko Ginny odwiedzała Grimmauld Place.
Molly wywodziła się ze szkoły zalotów „oddzielnych sypialni”. W rzeczywistości nie była tylko z tej szkoły, była jej dyrektorką. Harry nienawidził kłamać (i szczerze mówiąc, był w tym do niczego), więc Ginny musiała to robić za ich dwoje.
Malfoy nie skinął głową ani nie zrobił niczego, co mogłoby ją uspokoić. Po prostu wyglądał na lekko rozbawionego.
- Dobrze wyglądasz - powiedział z całkowitą sympatią. - Dobrze wiedzieć, że Potter jeszcze nie doprowadził cię do wyrywania sobie włosów.
- Ty z drugiej strony wyglądasz jak ktoś, kogo złapał Krzywołap - odpowiedziała Ginny, czując natychmiastową potrzebę obrony Harry'ego, choć nie potrafiła zrozumieć, dlaczego. - Czy nie mieli luster na pustyni?
Malfoy uśmiechnął się do niej powoli.
- Ach, Krzywołap. Czy ta stara futrzana kulka wciąż żyje?
- Tak. Cieszy się spokojną emeryturą w domku Hermiony.
- Więc ona mieszka sama?
- Och, nie. - Ginny zmrużyła oczy, patrząc na niego. - Nie wyciągniesz ode mnie więcej szczegółów. Jesteś z tym sam.
- Jest to stan rzeczy, który planuję zmienić - poinformował.
Ginny spojrzała na niego. Poczuła palące oburzenie w imieniu Hermiony.
- Naprawdę myślisz, że ci się uda, prawda? Złamałeś Hermionie serce i wyruszyłeś w jakąś samobójczą, odkrywczą podróż na pięć długich lat. Nie zapomniała o tobie, wiesz? I nie w przychylny ci sposób.
Malfoy pozostał niewzruszony.
- W takim razie niech ona będzie tą, która powie mi to osobiście.
- Och, daj spokój. - Ginny naprawdę chciała zobaczyć go wściekłego. Łatwo było się na niego złościć, gdy celowo udawał tępego. - Oboje wiemy, że tak naprawdę nie musisz tu być. Harry nie może cię zatrzymać i dobrze o tym wie. Mógłbyś wyjść z tego domu, gdybyś chciał, więc po co udawać, że cię do czegoś zmuszamy?
- Dyplomacja ma swoje zalety - odpowiedział. - Nawet seryjny łamacz zasad, który chrapie na górze, zdołał się tego nauczyć. Biorąc pod uwagę okoliczności mojego powrotu, myślę, że na razie najlepiej będzie się grzecznie zachowywać, nie sądzisz?
Chciała mu powiedzieć, że miłość to nie gra. Nie była to też wojna. W grę wchodziło o wiele więcej niż przyszłe szczęście Hermiony. Jeśli wrócił z jakiegoś powodu, żołnierz w niej miał nadzieję, że ma to więcej wspólnego niż tylko Hermionę.
- Jesteśmy tak bardzo blisko, aby zakończyć to wszystko na dobre, wiesz - powiedziała cicho.
- Cóż. - Malfoy lekko pochylił się do przodu na swoim krześle. Nogi miał skrzyżowane i Ginny dopiero wtedy zauważyła, że jest boso.
Uśmiechnął się. To był złowieszczy uśmiech w stylu Lucjusza Malfoya.
- W takim razie wybrałem dobry moment na powrót, prawda?
Młodsza Ginny mogłaby się trochę wycofać w obliczu tak subtelnego zastraszenia, ale ta tutaj była już dorosła.
- W tym momencie, Malfoy, myślę, że łatwiej będzie ci zabiegać o względy u Voldemorta niż u Hermiony. Poza tym Harry nie pozwoli ci się do niej zbliżyć, dopóki nie będzie w stanie potwierdzić każdego, najmniejszego centymetra twojej historii. I wybacz mi mój język, ale to jakaś ostro popieprzona opowieść o obsesji i zemście.
Zaskoczył ją, natychmiast wyglądając na niezadowolonego.
- Jak myślisz, powiedz mi, jak długo to potrwa?
To Ginny się uśmiechnęła. Najwyraźniej nie był przyzwyczajony do działania według cudzego harmonogramu.
- Draco Malfoy, poznaj biurokrację Ministerstwa. Normalny czas realizacji to sześć tygodni.
- Cudownie. I do tego czasu jestem przykuty do Pottergłówka?
- Pottergłówek jest powodem, dla którego nie spędzasz tego czasu w celi przesłuchań!
- Nie będę latać za Potterem jak jakiś zakochany fan przez sześć tygodni - syknął.
Ginny odwzajemniła jego ostre spojrzenie.
- Jestem przekonana, że Harry'ego też to nie zachwyca!
Rzucił jej spojrzenie, które zmroziło jej kości.
- Przyniosłem wam Bellatriks Lestrange. Wiesz, czego chcę w zamian - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Tak, ale dopóki nie będziesz tym, czego chce Hermiona, możesz dusić się w bałaganie, który zostawiłeś. Wiem, dlaczego wróciłeś, Malfoy, ale jak wróciłeś?
Musiał przyznać, że wydawał się rozumieć, o co go prosiła. Gniew go opuścił. W tej chwili wyglądał jak człowiek, który był zmęczony, wykończony i chcący odpocząć.
- Jestem gotowy. Trochę mi to zajęło, ale jestem gotowy i co ważniejsze, jestem w stanie - wyjaśnił. - Muszę wiedzieć, czy ona też.
Ginny spojrzała na niego niemal z podziwem. Jego uczciwość ją zaskoczyła. Podobnie jak jego inna charakterystyczna cecha.
- Twoja arogancja jest oszałamiająca.
W odpowiedzi posłał jej zniecierpliwione spojrzenie.
- To nie jest arogancja. To przeznaczenie.
Nie był romantyczny w tej sytuacji. Jednak inny nie wątpiła, że mógłby, gdyby chciał. Ta stara przebiegłość wciąż tam była. Raczej był po prostu pewien. Pewien, gdzie jest teraz jego miejsce i czego chciał. Wrócił, żeby sprawdzić, czy Hermiona może być tego równie pewna.
Część jej chciała, żeby Harry też taki był.
Właściwie nie. W ogóle tego sobie nie życzyła. Draco Malfoy był zupełnie innym rodzajem komplikacji, z którym żadna kobieta nie powinna nigdy mieć do czynienia. Nie, polegałaby na swojej niezłomności i niezawodności, gdyby była choć trochę niepewna w sprawach sercowych.
Że też ze wszystkich ludzi na tym świecie to Malfoy musiał być tym, który złapał się w sieć wymagającej fantazji Hermiony. Ta kobieta ubóstwiała komplikacje.
- A tak w ogóle, co robisz tutaj o tej godzinie? - zapytał ją.
Zmiana tematu była zbawienna. Ginny była z tego naprawdę zadowolona.
- Nie mogę spać. Harry jest wykończony. Nie chciałam go budzić rzucając się w łóżku.
- A czy mama Weasley wie… - Szukał frazy, uśmiechając się lekko, gdy najwyraźniej je znalazł. - Że śpicie pod jednym kocem?
Skrzywiła się do niego. Ciemność ukryła większość jej rumieńca. Znowu machał przed nią jej bolącą godnością.
- Och, odwal się. Mam dwadzieścia dwa lata.
- Innymi słowy, nie, nie wie.
Ginny westchnęła. Nie było mowy, żeby teraz znowu dała radę zasnąć.
Malfoy wyglądał na równie wybudzonego. Zaniosła jej pusty kubek z powrotem do kuchni i nie była zaskoczona, gdy Draco podążył za nią. Ginny bezczynnie zastanawiała się, ile samotności musiał znieść, kiedy go nie było. Widziała, że musiało mu być trudno.
Siedział, przycupnięty na skraju kuchennego blatu, wpatrując się w spryskane deszczem okna. Włosy zwisały mu do połowy pleców. Część opadła mu na twarz, częściowo zakrywając jedno oko.
Ginny zastanawiała się, czy myśli o Hermionie.
Dla kaprysu zastanawiała się również, czy może przypadkiem Hermiona też się obudziła, myśląc o Malfoyu.
- A co z fryzurą? - zapytała go Ginny po chwili namysłu.
To go całkowicie zaskoczyło.
- Co? - mrugnął, wyrywając się z zadumy.
- Co powiesz na ostrzyżenie? Mam pewną rękę w działaniach z nożyczkami i bez obrazy, ale nie masz pojęcia, jak bardzo w tej chwili wyglądasz jak twój, hm, ojciec.
Chodziło o to, że niekoniecznie było to dobre, jeśli ktoś chciał przekonać Ministerstwo o swoich dobrych intencjach.
Przez chwilę miał znowu osiemnaście lat, kiedy z roztargnieniem dotknął swoich długich włosów i spojrzał na nią, jakby jego wygląd nigdy nie miał odgrywać roli w jego wielkich planach odzyskania uczuć Hermiony.
Była to albo skrajna skromność, albo skrajna zarozumiałość.
- Tak myślisz?
- To było trochę niepokojące, widząc cię takim, gdy pojawiłeś się w kuchni - powiedziała Ginny w odpowiedzi.
Przejrzała liczne szuflady, w końcu unosząc górę parę dużych kuchennych nożyczek. Nie były one najlepsze do przycinania włosów, ale no cóż. To nie tak, że w najbliższym czasie zdążyłby dotrzeć do fryzjera.
- A więc zaczynamy - powiedziała Ginny, kopiąc w jego stronę kuchenny taboret.
Nagle Malfoy nie wyglądał na tak pewnego. Patrzył na nożyczki z lekkim niepokojem.
- Czy nie potrzebujemy więcej światła?
Ach, więc mimo wszystko ten człowiek nadal był śmiertelnikiem.
- Nie martw się. To, jak będę zachowywać się wokół ciebie z ostrymi, spiczastymi przedmiotami, w dużej mierze zależy od tego, jak Hermiona zareaguje, kiedy w końcu cię zobaczy. Do tego czasu jestem neutralna - zapewniła, uśmiechając się słodko. Nożyczki lśniły w świetle księżyca.
Wyglądając tylko lekko zaniepokojonego, posłusznie zajął miejsce na wspomnianym taborecie, siadając plecami do niej.
- Jakoś nie sądzę, żeby Potter to pochwalił - ostrzegł.
Ginny już zebrała jego włosy w kucyk.
- Myślę, że zawsze mogłabym to zrobić źle - zaproponowała.
- Nie odważysz się.
Nie zawracała sobie głowy pytaniem go, czy woli bardziej jeden styl od drugiego. Odniosła wrażenie, że go to nie obchodzi, więc w końcu zaserwowała mu “standard Weasleya”, który polegał na próbie przycięcia włosów tak równo, jak to możliwe, bez pozostawiania łysych łat.
Pomyślała, że lata ćwiczeń na Ronie uczyniły ją w tym dość biegłą.
Gdyby ktoś wczoraj powiedział Ginny, że będzie stała w przepastnej kuchni Harry'ego o czwartej nad ranem i obcinała włosy Draco Malfoyowi, poklepałaby go po głowie i poczęstowała wiązanką takich przekleństw, za które matka obiłaby jej tyłek.
Niby każdy jest wkurwiony na Malfoya, nie chce, żeby znowu zawrócił Hermionie w głowie, ale jednak każdy mu pomaga. Ron starał się jakoś porozmawiać o nim z Hermioną, Harry przyjął go do swojego domu, a Ginny teraz doprowadza go do minimalnego stanu "używalności". Na pewno przed nim będzie długa droga do tego, by odzyskać Hermionę oraz jej zaufanie, ale myślę, że jeśli go kocha, a na pewno go kocha, to w końcu mu to wybaczy.
OdpowiedzUsuńMolly i jej szkoła xD No cóż, nie każdy jest tak postępowy, nawet, żeby pozwolić swojej córce sypiać z Wybrańcem xD A Ginny współczuję, też nienawidzę, jak ktoś chrapię, także łączę się z nią w bólu 🙈
Aaaa no i zapomniałabym, dobrze, że się Draco ogarnął i jednak ubrał przed zejściem do kuchni, bo Gin by raczej zawału dostała😂 I trochę mu jednak współczuję, odnaleźć się znowu w tym wszystkim. Nawet spanie w łóżku jest dla niego dziwne. Czego się nie robi dla miłości... Ta wyprawa naprawdę była dla niego katorgą.
Pozdrawiam cieplutko ❤️😘
Ginny i Draco jaka rozmowa. Draco mam nadzieje ze sie postarasz i jakoś udobruchasz żonę. Najlepiej kwiaty i na kolana. Juz nie moge sie doczekać jak sie nasze dramione spotka :)
OdpowiedzUsuńPodbijam Camille, miałam dokładnie te same myśli - niby każdy chce ukatrupić Draco na co najmniej tysiąc różnych sposób, co mu zresztą dosyć wyraźnie artykułują, ale jednak nadal wyciągają do niego rękę. Ach, ci Gryfoni! ;) Chociaż zdaje mi się, że podkreślają wyraźnie, że wszystko jest do czasu, aż... No właśnie, aż to Hermiona nie rozerwie go na strzępy? :D
OdpowiedzUsuńFakt, Ginny obcinająca włosy Malfoyowi w środku nocy, żeby w dodatku wyglądał przyzwoicie, to niecodzienny widok ;D Sama na jej miejscu zastanawiałabym się, czy to się naprawdę wydarzyło ;)
Mała.
Hmmm myślę, że każdy wie jak na Hermione zadziałał brak Draco i jak bardzo bez niego żyje w samotności i zamknięciu, z potrzeba prywatności. Nie wierzę w jej tłumaczenia, że jest jedynaczką i po 7 latach internatu w Hogwarcie potrzebuje samotności. Woli po prostu w samotności cierpieć. Dlatego Harry przyjął ją pod swój dach, Ron starał się ją przekonać rozmowa, a Ginny jak to Ginny zajmuje się wyglądem. Przyjaciele ja znają, więc to musi być jakiś punkt zaczepienia.
OdpowiedzUsuńHermiona ma prawo mu dać w twarz i okładać go poesciami aby wyżyć się za te lata gdy go nie było. Jednak myślę, że w końcu wybaczy - nie byłaby wtedy Hermioną prawda?
Właściwie Draco powiedział magiczne słowa "nie byłem gotowy, teraz jestem, pytanie czy ona jest" to kwintesencja. Gdyby został i nie załatwił swojej sprawy, możliwe, że skończyłoby się to źle. Żyłby z myślą o zemscie, żyłby w strachu o Hermione. To faktycznie mogłoby się nie udać. Jestem nadal na niego zła, że zniknął bez słowa, ale to Draco, to do niego po prostu pasuje.
Na początku jego rozmowy z Ginny, opadła mi kopara, mówię, boziu ale on się zmienił,jednak za chwilę, kiedy Ginny zaczęła go stymulować do złości, wrócił, on, cały, że swoim złowieszczym usmieszkiem ♥️