ROZDZIAŁ 38.
Harry przeskoczył stół, by pomóc Ronowi - a może po prostu chciał zapobiec bójce. Hermiona ruszyła za nim, ale rozkazał jej trzymać się z daleka, chyba że chciała oberwać łokciem w twarz. Właściwie to Harry też powinien postąpić zgodnie ze swoją radą, lecz nie zrobił tego.
Ron, absolwent Weasleyowskiej Szkoły Bójek, gapił się na Draco z otwartymi ustami. Sekundę później brutalnie pchnął go w pierś... a przynajmniej próbował. Był wprawdzie o pół głowy wyższy od Ślizgona i miał dłuższe ręce, lecz Draco był o wiele szybszy. Zrobił krok w bok i Ron gwałtownie poleciał do przodu, wpadając na Harry'ego.
- Ron, ty dupku - wycharczał Harry, masując sobie gardło i zbierając się z podłogi.
Ron obrócił się w stronę Draco, warknął wściekle i rzucił się na niego. Harry wysunął nogę i Ron potknął się, machając ramionami. Mało brakowało, a rozciąłby sobie brodę o kant stołu. W ostatniej chwili Draco odciągnął stół na bok i Ron upadł na podłogę.
Hermiona stała z wyciągnięta różdżką. Wszystko działo się zbyt szybko i nie była w stanie podjąć decyzji, czy ich oszołomić, czy polać wodą.
Pół godziny później trzech chłopców siedziało razem z Ginny w Wielkiej Sali. Pani Pince wygoniła ich z biblioteki, wrzeszcząc. Musieli więc znaleźć inne miejsce, by dokończyć rozmowę. Sala była prawie pusta. Siedział w niej tylko jeden Puchon, czytający "Proroka Codziennego" i pogwizdujący przy tym pod nosem najnowszy przebój Fatalnych Jędz. Kiedy chłopak zobaczył Rona, kurczowo przycisnął gazetę do piersi, jakby bał się, że prefekt znowu mu ją zabierze.
- To prywatna rozmowa. Zwijaj się - polecił mu Ron szorstko.
Harry posłał wystraszonemu chłopakowi uspokajające spojrzenie. Puchon zarumienił się i poszedł w swoją stronę, uśmiechając się do siebie.
Tak właśnie Harry działał na ludzi.
Harry przekazał Ginny słowa Hermiony. Ginny słuchała w milczeniu, tylko jej oczy rozszerzały się z każdą chwilą coraz bardziej, podczas gdy Draco i Ron siedzieli obok, nie odzywając się ani słowem.
Chłopcy byli w kiepskim stanie. Harry, rozczochrany jak zawsze, tym razem rozpiął również górne guziki koszuli i delikatnie pocierał sobie szyję. Draco ściągnął szkolny krawat i wepchnął go do kieszeni spodni. Część pomiętego krawatu wystawała na zewnątrz i zwisała luźno. Koszula Draco była wyciągnięta ze spodni i brakowało w niej kilku guzików. Ron wyglądał najgorzej z podbitym okiem i rozdartym rękawem.
Harry czuł się bardzo dziwnie, dzieląc się z Ginny informacjami z życia osobistego Hermiony, gdy Malfoy znajdował się tuż obok. Ślizgon siedział z rękami założonymi na piersi i złośliwą miną, jakby chciał powiedzieć: "Radź sobie sam. Zobaczymy, jak ci pójdzie". Harry podjął wyzwanie i podczas opowiadania całej historii musiał tylko kilka razy odchrząknąć z zażenowaniem.
Ginny słuchała go uważnie i nie przerywała. Od czasu do czasu zerkała na Draco, jakby chciała się upewnić, że nie miała halucynacji i Malfoy naprawdę siedział wraz z nimi przy stole Gryfonów.
Draco i Ron wciąż sztyletowali się wzrokiem.
- A gdzie Hermiona? - zapytała Ginny, kiedy Harry skończył opowieść.
- Poszła do kuchni po lód - odparł Harry, spoglądając przelotnie na prawe oko Rona, które coraz bardziej puchło.
- Bardzo cię boli? - zapytała Ginny. Nie sprawiała jednak wrażenia, że jakoś specjalnie współczuje bratu.
Ron posłał Draco gniewne spojrzenie.
- Nie, bo on bije jak dziewczyna.
Ginny parsknęła.
- Ostatnim razem, gdy cię uderzyłam, prawie się popłakałeś.
- Zapomniałaś, że to było trzy lata temu. Zresztą nie uderzyłaś mnie wtedy w twarz.
- To okropne, co mu powiedziałeś - zbeształa go Ginny. - Mama byłaby w szoku.
Wszyscy zamarli na dźwięk słowa "mama". Harry zaczął wiercić się niespokojnie, Ron miał minę pełną skruchy, a Malfoy... Ginny wpatrywała się w niego badawczo. Malfoy wyglądał po prostu na znudzonego. Zastanawiała się, czy może tak właśnie objawiał się jego gniew.
Była zaskoczona tym, jak szybko przeszła do porządku dziennego nad bulwersującymi nowinami. Rzecz jasna chciała również pobiec co sił w nogach do Hermiony i wyciągnąć z niej wszystkie szczegóły. Harry się w nie nie zagłębiał, zresztą nigdy nie był w tym dobry. Kiedy o czymś opowiadał, z reguły kończyło się na ogólnikach. Jednak Ginny zdążyła się już co nieco dowiedzieć od starszych koleżanek na temat pewnych możliwości Malfoya. Za to nigdy wcześniej by się nie domyśliła, że Hermiona lubiła igrać z ogniem.
- Dlaczego się z nią ożeniłeś?
Dziwne, że nikt nie zadał tego pytania wcześniej. Ginny stwierdziła, że widocznie tylko dziewczyny zastanawiały się nad takimi rzeczami.
Draco spojrzał na nią z wyższością. Zazwyczaj tak właśnie patrzył na ludzi. Widziała też w jego oczach groźbę. Kiedy Malfoy tak patrzył człowiekowi prosto w oczy, mogło to każdego wytrącić z równowagi. Miał piękne oczy, lecz zimne jak lód.
Ciekawość Ginny przeważyła.
- No? - zapytała nagląco.
- Myślałem, że już ustaliliśmy, że to była pomyłka.
- Pomyłka byłaby wtedy, gdybyście się ze sobą przespali. Tatuaż i małżeństwo to pewna przesada...
Mięsień w szczęce Malfoya zaczął drgać rytmicznie.
- Nie słyszałaś, że byliśmy kompletnie pijani?
Ron prychnął.
- No i co z tego? Ludzie mówią, że ty i twoi kumple chlejecie w każdy weekend. Za to Hermiona ma bardzo słabą głowę. Chyba nie powiesz, że nie zauważyłeś.
- Chcesz powiedzieć, że to tylko i wyłącznie moja wina? - zapytał Draco, piorunując Rona wzrokiem.
- Pewnie, że tak - wtrącił się Harry. - Wykorzystałeś ją.
- Ja wykorzystałem... - Draco prawie się zakrztusił. Jaka szkoda, że zadrapania i malinki, które miał na plecach i szyi po pierwszej nocy z Hermioną, już znikły! Z rozkoszą by im je pokazał, skoro postanowili, że Granger będzie odgrywała w całej historii rolę ofiary.
Ron nagle zrobił minę, jakby chciał kontynuować bójkę.
- Hermiona jest oczywiście niewinna. Przecież mówiłeś, że masz na plecach parę skrzydeł. To anielskie skrzydła, Malfoy.
Oczy Ginny rozbłysły.
- Och! Czy mogę je zobaczyć?
- Nie! - warknął Ron jednocześnie z Harrym.
- Przecież to nie muszą być skrzydła anioła. Różne... różne rzeczy mają... skrzydła... - Draco wiedział, że zabrzmiało to bardzo głupio.
- A Hermionie wytatuowano smoka w dość intymnym miejscu - odgadła Ginny. - To wymowne, prawda?
- Co jest wymowne? To, że ma smoka? Czy to, gdzie ten smok się znalazł? - zapytał Draco prowokująco. Tymczasem policzki Rona przybrały kolor mugolskiego hydrantu.
- Nie podoba mi się kierunek, w którym podąża ta rozmowa... - wymamrotał Ron.
Draco zerknął na niego z rozbawieniem.
- Kierunek, w którym podąża smok na udzie Granger, też by ci się nie spodobał.
Ron spojrzał prosząco na Harry'ego.
- Harry, powiesz mu, żeby się zamknął?
- To nie ja wypytuję go o te pieprzone tatuaże!
Ginny kompletnie ich ignorowała.
- Czy znałeś zaklęcie Fida Mia, zanim zostaliście wytatuowani?
Draco chciał powiedzieć prawdę, ale zrozumiał, że gdyby przyznał się do tego, w ich oczach byłby jeszcze bardziej winny.
- Widzę, że twoja siostra cierpi na tę samą przypadłość co Granger - rzekł do Rona.
- Niby jaką? - zapytał Ron podejrzliwie.
- Zadaje pytania. A teraz Weasleyowie spadajcie. Muszę pogadać z Potterem.
Ginny nie ruszyła się z miejsca.
- Hermiona jest moją przyjaciółką - odrzekła urażona. - Ja zostaję.
- Ta rozmowa nie jest przeznaczona dla ludzi o słabych nerwach.
- Nie mam słabych nerwów.
Draco uśmiechnął się ponuro.
- Mówiłem o twoim bracie.
- Ty gnoju - wypluł Ron.
- Ty Weasleyu - odparł Draco.
Ginny spojrzała na Harry'ego.
- Czy możemy się pospieszyć i zakończyć to, zanim przyjdzie Hermiona?
Harry zastanowił się.
- Nie mogę jej zmusić, by spędziła całe wakacje razem ze mną na Grimmauld Place. Będzie chciała odwiedzić rodziców.
- Grimmauld Place - powtórzył Draco, marszcząc brwi. - Gdzie ja słyszałem tę nazwę?
- To dawna rezydencja Blacków.
- Masz na myśli dom Syriusza Blacka?
Harry spochmurniał, dumając, czy Malfoy wiedział, że to jego ciotka zamordowała Syriusza.
- Zgadza się.
- Potter, do cholery. Powiesz jej, co ma zrobić, a ona musi cię posłuchać!
Harry odczuł pewną satysfakcję na widok prawie namacalnej frustracji Ślizgona.
- Malfoy, może to ci umknęło, ale Hermiona ma swój własny rozum!
- Ta cała rekrutacja - wtrąciła Ginny. - Czego dokładnie Ministerstwo od ciebie zażądało?
- Biorąc pod uwagę, w jakich kręgach się obracam, ministerstwo uznało, że mogę mieć szansę skontaktowania się z Łowcą Głów, a przynajmniej mogę zdobyć jakieś informacje, które ułatwią zidentyfikowanie tej osoby. Miałoby to pewien sens, tylko że ja nie jestem tym w ogóle zainteresowany.
- Ale to popieprzone - skomentował Ron. - Myślisz, że ma to coś wspólnego ze zniknięciem Tonks?
Wszyscy coraz lepiej rozumieli, w jak ciężkiej sytuacji znalazł się Draco.
Wspomnienie Tonks spowodowało, że uczniowie sposępnieli.
- Tak. Dotyczy to również wczorajszego zabójstwa na Nokturnie. Pewnie piszą już o tym w gazetach.
Ron odwrócił głowę, by spojrzeć na stół Puchonów.
- Cholera! A gdzie tamten dzieciak z "Prorokiem"?
- Kazałeś mu spadać, nie pamiętasz? - odparła Ginny sucho.
- Niby jak masz odkryć, kim jest Łowca Głów, skoro nie wiesz nawet, jak zacząć?
- Nie mam pojęcia, Potter - przyznał Draco. - Założę skrzynkę, do której będziecie wrzucać swoje sugestie.
- Wcale mi się to nie podoba. Tata jest chyba zdesperowany, jeśli posunął się do wykorzystywania Malfoya w ten sposób - rzekła Ginny do Rona.
- Nie będziemy dyskutować o motywach taty - odrzekł ostro Ron. Już wiele razy kłócił się o to z Ginny.
- Dlaczego? Będzie sprawował urząd tylko dopóki utrzymają stan wyjątkowy, Ron. Został wybrany przez naszą społeczność!
Pojawienie się Hermiony w drzwiach sali zapobiegło dalszej bezowocnej dyskusji. Gryfonka wyglądała na lekko zdyszaną. Podeszła do przyjaciół, niosąc w ręku dwie ściereczki kuchenne wypełnione pokruszonym lodem. Skinieniem głowy przywitała się z Ginny.
- Cześć, jak się masz?
- Całkiem nieźle, dzięki. Powiedzieli ci? - zapytała Hermiona z wymuszonym uśmiechem.
- Tak - odparła Ginny. - Usiądź sobie.
- Chwileczkę.
Hermiona zbliżyła się do Rona i przyłożyła mu lód do oka. Draco nie słyszał, co mówili, ale zdawało mu się, że wychwycił wyszeptane "Ty idioto!" i zrezygnowane westchnienie Rona.
- Auu! Ostrożnie! - syknął Ron, zerkając na Draco. Ten był zadowolony, że Ron od razu odwrócił wzrok, jakby nie był w stanie patrzeć mu w oczy.
Hermiona położyła swoją dłoń na dłoni Rona, przytrzymując lód. Draco obserwował ich z ukosa. Gryfonka spoglądała gniewnie jak kwoka, której pisklę przez swoją lekkomyślność naraziło się na niebezpieczeństwo. Kosmyki jej rozpuszczonych włosów muskały czoło i nos Rona, kiedy się przy nim krzątała. Rudzielec jednak się nie odsunął.
Draco był zazdrosny i wiedział, że uczucie to miało pewne podstawy. Weasleya i Granger łączyło coś w przeszłości i choć słowo "przeszłość" było tu kluczowe, Draco nadal czuł się dziwnie, widząc ich tak blisko siebie.
Jego zdenerwowanie zniknęło, gdy Hermiona zbliżyła się do niego. Usiadła obok, ujęła jego lewą rękę, położyła sobie na udzie i delikatnie przyłożyła lód do knykci. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jej małą dłoń.
- Jak się masz? - zapytał ochryple. Właściwie nie wiedział, skąd się wzięło to pytanie. Po prostu przyszło mu na myśl, a on je wypowiedział bez głębszego zastanawiania się.
Hermiona spojrzała na niego badawczo. Mógł odczytać wszystko w jej oczach. Zabawne, że na świecie istniały oczy, które nie ukrywały tak absolutnie niczego.
- To ja powinnam zadać to pytanie. Dobrze spałeś? - wyszeptała, gładząc kciukiem jego dłoń.
- Tak - skłamał.
Ron, Harry i Ginny gapili się na nich. Chłopcy wyglądali na speszonych, zaś Ginny była tylko zamyślona.
Hermiona zesztywniała, nagle świadoma, że są razem z Draco obserwowani.
- Co mówiliście o moim pobycie na Grimmauld Place?
- Malfoy uważa, że tam będziesz bezpieczniejsza. Albo w Norze - odrzekł Harry. - Tak się składa, że się z nim zgadzam - dodał, widząc jej niezadowolenie.
- To wielka szkoda - odparła Hermiona, wchodząc w tryb prefekt naczelnej. - Będę was odwiedzać, ale nie mam zamiaru dać się zamknąć na całe lato z Harrym albo w Norze. - Zwróciła się do Draco. - Pomogę ci, czy ci się to podoba, czy nie.
- Nie zgadzam się! Będziesz się trzymała z daleka, dopóki ta sprawa nie zostanie zamknięta!
- A jak długo to potrwa? - zapytała gniewnie.
- Chciałbym porozmawiać o tym z Malfoyem, jeśli nie macie nic przeciw temu - oznajmił Harry. Przyjaciele wlepili w niego wzrok, a on dodał: - Sam na sam. Co oznacza, że możecie spadać.
Ginny pacnęła brata w plecy i wstała.
- Jasne. Zaczekamy w pokoju wspólnym. Chodź, Hermiono.
Ani Ron, ani Hermiona wcale nie mieli ochoty dać się spławić, jednak po dłuższej chwili poszli sobie tak, jak polecił im Harry.
- Chodź, Malfoy. Łykniemy trochę świeżego powietrza - rzekł Harry, kiedy już zostali sami, i nie była to przenośnia. Nie kłopotali się wzywaniem swoich mioteł, tylko użyli szkolnych, które, choć były powolne, humorzaste i miały wyświechtane rączki, wznosiły się w powietrze i tylko to się liczyło.
Gdy Harry odbił się od ziemi, od razu zrobiło mu się lżej na sercu. Malfoy bez wątpienia czuł się podobnie. Dzień był piękny, więc obaj wzbili się wysoko ponad stadion, gdzie powietrze było chłodne i suche. Draco wywinął na swojej miotle koziołka, żeby poprawić jej sterowność, ale niewiele wskórał.
Harry obserwował go uważnie. Jeśli miałby poczynić na temat Malfoya jakieś spostrzeżenie, to powiedziałby, że Ślizgon jest przystojny. Heteroseksualni chłopcy raczej nie zwracali uwagi na takie rzeczy u swoich kolegów, jednak Harry bardzo chciał zgadnąć, co pociągało Hermionę w Malfoyu.
Im dłużej Harry się nad tym zastanawiał, tym mniej możliwości przychodziło mu do głowy. Zabawne, bo Harry nigdy by nie pomyślał, że Hermiona może ulec zauroczeniu tylko dlatego, że facet okazał się przystojny.
Malfoy miał długie włosy, choć nie tak długie jak Ron. Jednakże włosy Rona można było opisać jedynie jako rozczulająco zmierzwione i rozwiane. Tak nazwała je jedna z jego młodszych adoratorek. Natomiast włosy Draco były w eleganckim, wyszukanym nieładzie. Harry podejrzewał, że Ślizgon wydaje fortunę na fryzjera.
Harry skrzywił się. Jego przemyślenia podejrzanie zaczynały przypominać nagłówki tygodnika "Czarownica".
Kolejna sprawa to to, jak Malfoy się nosił. Nieważne, czy był ubrany w strój do quidditcha czy w szkolne szaty, we wszystkich ubraniach sprawiał wrażenie absolutnie pewnego siebie. Zupełnie jakby nigdy nie bywał nieporadny albo niezdarny. Harry'ego bardzo to irytowało. To było cholernie niesprawiedliwe, że jako nastolatek Malfoy sprawiał wrażenie, że nie dotyczą go kompleksy i niska samoocena, które trapiły większość jego kolegów.
Draco przełożył nogę na drugą stronę miotły, tak że siedział teraz na niej jak na krześle. Obaj unosili się w powietrzu, nie wypowiadając ani słowa.
Pieprzony Malfoy był rewelacyjny w quidditcha, lecz Harry był pewien jednego - że jest od niego lepszy. Nie znaczyło to, że będą kiedykolwiek przyjaciółmi. Fascynacja quidditchem to za mało, by nawiązała się nić przyjaźni. Harry nie potrafił zapomnieć o pewnych uczynkach Malfoya niezależnie od tego, co Hermiona w nim widziała.
- Dzięki, że pomogłeś Ronowi. Chyba nie zauważył, że groziło mu uderzenie twarzą w stół.
Draco prychnął.
- To wszystko dlatego, że stołów nie zaczęli jeszcze wyposażać w parę cycków.
Harry wyszczerzył zęby. Nie zamierzał bronić Rona, nie w tym wypadku.
- Eee, no tak. Widzę, że ty też to zauważyłeś.
- Czy wyszliśmy tu po to, by gadać o śliniącym się Weasleyu?
- Planujesz odnaleźć ludzi, którzy zamordowali twoją mamę. Chciałbym ci pomóc.
- Dzięki, Potter. Sądzę jednak, że masz związane ręce. Sam musisz się zmierzyć z Czarnym Kretynem, który zabił twoją matkę.
Malfoy bywał tak bezpośredni, że zbijało to ludzi z tropu. Harry też potrzebował chwili, żeby dojść do siebie po tym komentarzu.
- Jeśli spojrzeć na to z tej strony, to chcemy ścigać tych samych ludzi. Chyba że uważasz, że to nie śmierciożercy zabili twoją matkę?
- Jestem prawie całkiem pewien, że to byli ludzie Voldemorta, ale to nie znaczy, że będę z tobą w sojuszu ani nic takiego. Wiem, że sobie poradzę, lecz zanim to nastąpi, chcę, byś trzymał Granger z dala ode mnie.
Harry przymrużył oczy.
- Malfoy, Hermiona to nie zabawka, którą możesz odłożyć na półkę, kiedy jesteś zbyt zajęty, by się nią zajmować.
Draco zmierzył go rozeźlonym spojrzeniem. Jego miotła zaczęła wibrować, więc zaczął ją uspokajać ruchami ręki.
- Jeśli nie chcesz mi pomóc, to spierdalaj - rzekł niskim, złowrogim tonem. - Nie będę się powtarzał, to marnowanie czasu. Nie mogę pozwolić, żeby Hermiona rozpraszała mnie na drodze do celu.
- Rozumiem twoją sytuację! Uważam jednak, że zanim udasz się w swoją podróż, powinieneś odpowiedzieć sobie na pytanie, co Hermiona dla ciebie znaczy. Ponieważ jeśli powiedzie ci się ta misja, wrócisz jako inny człowiek. Byłoby lepiej dla Hermiony, gdyby wiedziała, jak długo musi na ciebie czekać.
- Ona nic nie musi wiedzieć - syknął Draco.
Harry zobaczył coś w jego oczach. Coś, od czego krew niemal ścięła mu się w żyłach. W jednej chwili Harry ujrzał motywy Draco jak na dłoni. Właściwie nie było to trudne. Tak się składało, że Harry miał dokładnie takie same motywy. Malfoyowi wcale nie chodziło o to, kiedy wróci. Prawdopodobnie zastanawiał się, czy w ogóle wróci.
- Jesteś przekonany, że nigdy nie wrócisz, prawda? - zapytał Harry, zdumiony swoim odkryciem.
- Koniec rozmowy - oświadczył Malfoy i zwrócił miotłę w kierunku boiska.
Harry zablokował go.
- Wiem, co sobie myślisz. Co ja mogę wiedzieć, skoro moje własne życie miłosne jest do bani?
- Potter, jeśli masz na myśli tę historię z Alice Crowley, to sformułowanie "do bani" jest zbyt mało dosadne.
Harry zaczerwienił się. Mimo to złapał za rączkę miotły Draco, w razie, gdyby ten chciał odlecieć.
- Słuchaj, ja kocham Ginny. Jednak gdybym postanowił z nią być, musiałaby wieść życie, jakiego, jestem pewien, nie chcesz dla Hermiony. Inna sprawa, że nie jestem z kamienia. Alice niczego się po mnie nie spodziewała. Będąc z nią, byłbym bezpieczniejszy.
- Dlaczego mi o tym mówisz? - wyszeptał Draco.
- Bo właśnie zdałem sobie sprawę, że nie jesteś takim samolubnym łajdakiem, za jakiego cię zawsze uważałem - rzekł Harry i urwał dla lepszego efektu. - Najwyższy czas, żebyś ty również zdał sobie z tego sprawę.
Harry był pewien, że ze strony Malfoya czeka go grad obelg, prześmiewczych komentarzy i drwin. Pomylił się.
- Jeśli ci na niej zależy, trzymaj ją z dala ode mnie - rzekł Draco ze zmarszczonym czołem, nie patrząc Gryfonowi w oczy, a potem ruszył w dół, ku ziemi.
Wiedziałam, że Ginny wprowadzi odrobinę spokoju w tę szaloną sytuację, moja kochana <3 Nie mniej trochę oczekiwałam, że rąbnie brata w łeb ;D Za to rozmowa Harry - Draco, no no, to się panowie wznieśli na wyżyny (i nie tylko dosłownie)! Myślę, że jeszcze kilka sytuacji i nawet mogliby ze sobą dobrze współpracować ;)
OdpowiedzUsuńHmmm Ron jak zwykle, palant, palant, palant... Brak słów na tego półgłówka :P
OdpowiedzUsuńGinny, to Ginny, ona zrozumie, wysłucha :) <3
Rozmowa Draco i Harrego mnie wkurzyła, uważają HErmionę za jakąś niemotę, za którą trzeba podejmować decyzje i wiecznie chronić. Skoro ona chce pomóc, to jestem pewna, że to zrobi.