ROZDZIAŁ 34.

Arne Hendricks siedział przy kuchennym stole, jadł ciasto dyniowe i przeglądał "Proroka Codziennego". Tak jak zawsze najpierw przewrócił gazetę na ostatnią stronę i skupił się na najnowszych wiadomościach sportowych. Potem przeszedł do działu o finansach, a następnie do kolumn plotkarskich. Wolał nie zaczynać od początku, gdyż wieści z pierwszych stron pisma przeważnie były przygnębiające, od kiedy konflikt z Voldemortem z każdym dniem się zaostrzał.

Przeczytawszy swoje ulubione działy, Arne zerknął na pierwszą stronę "Proroka" i zmarszczył brwi. Pisano o śledztwie, dotyczącym śmierci Narcyzy Black Malfoy, żony prawomocnie skazanego śmierciożercy, Lucjusza Malfoya. Zarówno Blackowie, jak i Malfoyowie należeli do najstarszych czarodziejskich rodów i cieszyli się raczej złą sławą. W artykule podano kilka najistotniejszych informacji na ich temat.

Śmierć Narcyzy Malfoy długo ukrywano przed opinią publiczną. Podczas śledztwa wykryto, że kobieta popełniła samobójstwo. Jednakże autor artykułu sugerował, że prawda była inna. Właśnie dlatego kontynuowano dochodzenie.

Arne zatrzymał się przy zdaniu, w którym wspomniano, że Narcyza miała jedynego syna o imieniu Draco.

Draco.

Mężczyzna nagle pojął, z kim rozmawiał kilka godzin wcześniej, i pomyślał, że przeznaczenie wzięło chyba młodego Malfoya na celownik.

Niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Arne nie planował tego popołudnia przyjmować żadnych gości ani klientów. Pomyślał więc, że to pewnie Nana wraca od sąsiada, któremu zaniosła ciasto dyniowe. Zaprzyjaźniła się ze staruszkiem i choć upierała się, że byli tylko kolegami, Arne był pewien, że mężczyzna smali cholewki do jego prababki.

Młody czarodziej włożył brudny talerzyk i widelczyk do zlewu, poklepał się po kieszeni, sprawdzając różdżkę, i skierował się do drzwi. Otworzywszy je, skonstatował ze zdumieniem, że w progu stoi Draco Malfoy. Chłopak wciąż miał na sobie czarną czapkę z daszkiem, w której Arne zobaczył go po raz pierwszy przed hotelem Cobblestone.

- Wróciłeś - rzekł Arne.

Młodzieniec pokiwał głową, a jego szare oczy rozbłysły.

- Przyszedłem po informacje. To pilne.

Arne wlepił w niego wzrok.

- Zazwyczaj nie przyjmuję nikogo o tej porze. Dla ciebie zrobię wyjątek, ale to będzie kosztowało coś ekstra.

Nana byłaby zadowolona. Biznes to biznes.

- Zapłacę tyle, ile będzie trzeba - odparł Draco, uśmiechając się.

Mimo to Arne się zawahał. Przez głowę przemknęło mu, że chyba za bardzo się zaangażował w sprawę młodej pary. Dotąd zawsze udawało mu się zachowywać chłodną postawę profesjonalisty.

Odsunąwszy się na bok, wpuścił Draco do środka i dopiero wtedy, gdy zamek drzwi kliknął z trzaskiem, Arne zdał sobie sprawę, że popełnił ogromny błąd.

Młody człowiek, który właśnie wszedł do jego domu, nie był pod wpływem zaklęcia Fida Mia. Arne odziedziczył po swoich przodkach zdolność wyczuwania tej kompleksowej magicznej aury, otaczającej ludzi, których połączyło zaklęcie wynalezione przez jego prapradziadka. Zarówno Draco Malfoy, jak i dziewczyna, z którą przyszedł, emanowali miłością i żądzą. Ten osobnik, kimkolwiek był, był tego zupełnie pozbawiony.

Zanim Arne zdążył zareagować, tajemniczy gość zdążył już rzucić zaklęcie. Arne padł na ziemię unieruchomiony. Mógł tylko obserwować, jak chłopak powoli podszedł do drzwi i wpuścił do środka dwóch mężczyzn. Jeden z nich był wysoki i miał poważną minę. Drugi, niski i łysiejący, wiercił się nerwowo, a spojrzenie, jakie posłał Arnemu, uświadomiło temu ostatniemu, że znalazł się w prawdziwych tarapatach. Obaj mężczyźni byli ubrani na czarno.

"Draco" ukucnął obok Arnego.

- Tak jak mówiłem, potrzebuję informacji.

Zaczął wypytywać Arnego o młodą parę, z którą ten spotkał się wcześniej. Najbardziej interesował go Draco Malfoy. Arne odpowiadał na pytania, ale miał wrażenie, że obcy już wcześniej wiedzieli to, o czym im powiedział.

- Dziękuję - rzekł chłopak, o ile faktycznie był to chłopak. Z pewnością był szefem, gdyż pozostali bez szemrania spełniali jego polecenia.

Arne łudził się nadzieją, że zostawią go i sobie pójdą. Jednak nie trwało to długo.

- Travers, weźmiemy od pana Hendricksa jakąś pamiątkę, żeby pokazać nowożeńcom.

Wysoki mężczyzna podszedł do Arnego. Nie sprawiał wrażenia, że pali się do swojej roboty, jednak nie był też z pewnością człowiekiem, którego poruszyłyby błagania bezbronnej ofiary.

- Co mamy wziąć? - spytał grobowym głosem.

Chłopak zaczął się zastanawiać. Rozejrzał się po ciasnym korytarzu i wreszcie zwrócił wzrok na Arnego.

- Weźmiemy coś, co na pewno pamiętają - rzekł, uśmiechając się i wlepiając wzrok w niespotykane oczy Arnego.

Arne miał nadzieję, że cokolwiek mu zrobią, będzie to trwało krótko, zanim Nana zdąży wrócić. Dopóki staruszka przebywała u sąsiada, była bezpieczna.

Ludzie mawiali, że gdy śmierć się zbliża, całe życie przelatuje człowiekowi przed oczami. Cóż za nonsens. Poza nielicznymi wyjątkami czarodziejów, którzy mieli to szczęście, że umierali spokojną, powolną śmiercią, w pełni przytomni, reszta nie miała tyle czasu, by robić przegląd całego swojego istnienia. Biorąc pod uwagę, że czarodzieje dożywali setki, naprawdę mieli co wspominać.

Inna sprawa, że im starszy czarodziej, tym większą miał szansę na to, że rozwinie się u niego demencja i nie będzie pamiętał nic.

Arne żył zaledwie dwadzieścia cztery lata, więc nie zdążył jeszcze nazbierać zbyt wiele wspomnień. Gdy Travers się do niego zbliżał, młody czarodziej czuł oczywiście wszechogarniający strach. Poza tym jednak dławił go gorzki żal. Jaka wielka szkoda, że jednemu z Hendricksów przeznaczone było umrzeć, zanim zdążył spotkać tę wyjątkową osobę, z którą mógłby się połączyć zaklęciem Fida Mia.

Tego wieczora, gdy Nana Hendricks wróciła, drzwi do jej domu były otwarte. Na podłodze w korytarzu leżał jej martwy prawnuk. Obok niego rzucono mieszek pełen złotych monet, a nad dachem domu unosił się Mroczny Znak.

***

Łóżko było takie cholernie małe i ciasne.

Kiedy Draco się obudził, zorientował się, że leży na Hermionie. Chłopak stęknął, przeklinając pod nosem rozmiary posłania. Pragnął ponownie zapaść w sen, jednak nie chciał przygnieść Hermiony swoim ciężarem. Nie mówiąc już o tym, że leżał na jej włosach.

Spróbował szybko przewrócić się na bok, ale okazało się, że był zbyt wyczerpany. Nie byłby w stanie zrobić najprostszej przewrotki na miotle, nawet gdyby od tego zależało jego życie.

Na Merlina, ależ ta dziewczyna twardo spała. Oddychała głęboko i spokojnie, a jej ciemne rzęsy spoczywały bez ruchu na zaróżowionych policzkach. Draco czuł się dziwnie odprężony, kiedy na nią patrzył. Miał uczucie, jakby dotarł do celu podróży. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że czuje się bezpiecznie. Zabawne. Przecież wcale nie był bezpieczny. Zagrożenie towarzyszyło mu wszak od chwili narodzin.

Dokładnie tak samo jak Potterowi - pomyślał Draco posępnie. I tak samo jak Potter czuł się teraz odpowiedzialny nie tylko za swoje przetrwanie, ale i za tę dziewczynę. Była niebywale inteligentna, to nie ulegało wątpliwości. Mimo to nie potrafiła trzymać się z dala od kłopotów, kiepsko latała na miotle i nie sięgała mu nawet do ramienia.

Hermiona Granger była wyjątkowa, lecz nie miała władzy ani wpływów, które mógłby wykorzystać. Nie była w stanie ochronić go przed ministerstwem ani poplecznikami Voldemorta. Zresztą teraz sama stała się ich celem. I to przez niego.

Ta myśl sprawiła, że ciepło, jakie Draco wcześniej poczuł, znikło w mgnieniu oka. Zawsze otwarcie przyznawał się do tego, że troszczył się wyłącznie o siebie. Ciężko mu było wyobrazić sobie, że teraz był ktoś jeszcze, nad kim musiał czuwać. Ktoś inny niż on sam.

Oboje pragnęli teraz siebie nawzajem. Hermiona potwierdziła to, przyznając, że go kocha.

A może powinien odejść? To by było mądre, bezinteresowne, szlachetne. Najlepsze dla wszystkich. Potter by tak zrobił...

Cóż, Granger miała pecha, bo Draco nie był Potterem i nie zamierzał się do niego upodabniać. Musiał po prostu trzymać Hermionę z daleka od swoich problemów. Pozostawało mu dobrze wypełnić otrzymane od Ministerstwa zadanie i nie odżegnywać się za bardzo od Voldemorta. Może gdyby Draco naprawdę się postarał, życie potoczyłoby się w miarę spokojnie, pozostawiając mu czas na zastanowienie się, co się z nim działo.

Nadzieje były płonne, niestety. Draco był boleśnie świadom, że nie będzie miał tak łatwo.

Zmęczony, Ślizgon przymknął oczy. Pragnął zasnąć tak twardo, jak Hermiona.

- Nie dopuszczę do siebie przygnębiających myśli - wyszeptał. To Granger sprawiła, że stracił rozum i zaczął gadać do siebie. Powinna być zadowolona.

Dźwięk jego głosu ją przebudził. Poruszyła się pod nim i otarła się policzkiem o jego ramię, pomrukując coś po cichu. Jej wilgotny oddech owiał jego ucho.

- Hermiono - jęknął, próbując podnieść się odrobinę do góry i jednocześnie przesunąć. Niezdarnie mu to szło, ale nadrabiał determinacją. Wreszcie ułożył się tak, jak chciał, i wystarczyło kilka strategicznych manewrów, żeby znalazł się tam, gdzie było jego miejsce. W niej.

Granger nie oddychała już tak spokojnie. Jej tatuaż pulsował i falował. Właściwie to Draco zaczął odczuwać to już dobrą chwilę wcześniej. Początek był delikatny, jednak potem wrażenie zaczęło narastać w szybkim tempie. Draco wolał o tym nie mówić. Granger za bardzo lubiła przesadnie reagować na jego komentarze. Zamiast tego szeptał jej do ucha ciche, uspokajające słowa, które być może pragnęła usłyszeć, i poprosił ją, by nie otwierała oczu. Odpowiadało mu, że mógł na nią patrzeć i nie czuć, że sam jest obserwowany.

Jedyna latarnia w pokoju rzucała na nich łagodną złotą poświatę. Dzięki niej skóra Hermiony wyglądała jeszcze bardziej kusząco niż zwykle. Oboje byli spoceni, bo noc była gorąca, a okna w pokoju nie mogli otworzyć. Hermiona wyglądała jak pokryta kropelkami rosy.

Draco przycisnął usta do jej obojczyka i oblizał słoną wilgoć. Ściągnął z dziewczyny prześcieradło, odsłaniając jej piersi. Uzależnił się od nich w chwili, gdy dotknął ich po raz pierwszy. Nic dziwnego, że nie mógł się pozbyć tych pożądliwych myśli, które nawiedzały go przy każdym śniadaniu w Wielkiej Sali. Chłopak przytulił twarz do miękkich wzgórków i zaczął poruszać się coraz szybciej. Wiedział, że tym razem się nie skompromituje.

***

Hermiona uniosła głowę i rozejrzała się po pokoju. Gdzieś w hotelowym korytarzu rozległ się śmiech kobiety. Latarnia zgasła i dziewczyna chciała wstać, żeby sprawdzić, która godzina. Draco jednak zarzucił na nią nogę i polecił jej iść spać. Głos miał chrapliwy, jakby wypalił całą paczkę papierosów naraz.

Niby jak miała iść spać, kiedy on wcale nie zamierzał tego robić, a nawet więcej, z upodobaniem obmacywał jej pośladki?

W pokoju było tak okropnie, niewiarygodnie gorąco. Malfoy zakrył ich oboje prześcieradłem, ale nawet to było zbyt wiele.

- Co tak śmierdzi? - zapytała Hermiona, marszcząc nos.

- Koc - odparł Ślizgon z twarzą zanurzoną w jej włosach. - Podpaliłaś go, pamiętasz?

- Aha - rzekła na to Hermiona. W końcu i tak było za gorąco na przykrywanie się kocem. Ułożyła się wygodniej, wtulając się w Malfoya. - Chyba powinnam im za niego zapłacić - zauważyła, ziewając.

Draco pacnął ją w biodro.

- Dałem hotelarzowi tyle pieniędzy, że kupi sobie sto nowych koców.

Tak, Hermiona wiedziała, że był bogaty. Już od pierwszej klasy się z tym obnosił. Dziewczyna odwróciła się przodem do niego i wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Miał zamknięte oczy, lecz ona nie zamierzała spać.

- Draco?

- Czego tam? - zapytał.

Gbur.

- Czy masz drugie imię?

Nie otworzył oczu, ale po jego minie widziała, że nie wierzył własnym uszom.

- Teraz mnie o to pytasz?

- Ja mam na drugie Jane - paplała wesoło Hermiona. Było jej tak dobrze, że nie chciała leżeć w milczeniu.

- Nie pasuje do ciebie - odparł Draco uprzejmie.

- Widziałam twoją fiszkę w szkolnym rejestrze. Masz co najmniej kilka imion, zgadza się?

Draco przez chwilę udawał, że śpi. Po minucie jednak zapytał:

- Po co sprawdzałaś moje dane w rejestrze?

Hermiona wzruszyła ramionami.

- Uwielbiam rejestry.

Draco parsknął pod nosem.

- W to jestem w stanie uwierzyć.

Nic więcej nie powiedział. Hermiona odczekała chwilę i zaczęła dopytywać.

- Powiesz mi czy nie?

Draco otworzył jedno oko.

- A dasz mi pospać, jeśli ci powiem?

Hermiona entuzjastycznie pokiwała głową, więc z wielką szybkością wyrzucił z siebie wszystkie swoje imiona. Dziewczyna przez chwilę powtarzała je sobie w myślach, po czym oznajmiła:

- Słuchaj, a co byś powiedział na Merrybones? Może sobie dodasz...

Draco wsadził jej język do ust, żeby wreszcie się zamknęła.

***

- Granger?

- Tak?

- Czuję się zobowiązany powiedzieć ci, że masz najdoskonalszy tyłek na świecie.

Hermiona milczała przez chwilę.

- Co masz na myśli mówiąc, że czujesz się zobowiązany?

- Cóż, można by rzec, że jestem ekspertem w tej dziedzinie.

- A to czemu? Ile innych tyłków...

- Nieważne - odparł szybko, żałując, że w ogóle zaczął ten temat. - Śpij.

***

- Kiedy masz urodziny?

Hermiona oparła podbródek na piersi Ślizgona i dopiero wtedy odpowiedziała.

- Dziewiętnastego września. Jestem dziewięć miesięcy starsza od ciebie - oświadczyła takim tonem, jakby czuła się lepsza z tego powodu.

Draco uśmiechnął się czule.

- Miesiące się nie liczą.

- A co się liczy? - spytała Hermiona, lecz nie uzyskała odpowiedzi. Draco tylko spojrzał na nią lubieżnie i pogładził jej policzek.

- Masz na myśli doświadczenie w materii, jakby to ująć, podziwiania tyłków? - zapytała kwaśno.

- Doprawdy, nie musisz od razu tak gderać.

Hermiona ziewnęła i ułożyła głowę wygodnie na klatce piersiowej Draco.

- Ja nigdy nie gderam.

Kilka sekund i już spała. Miarowy rytm jego serca działał na nią uspokajająco. Niestety zaledwie kilka minut później Malfoy potrząsnął nią delikatnie. Hermiona zmusiła się do otworzenia oczu i widok miny Draco nie był uspokajający.

- Granger, z kim robiłaś to po raz pierwszy? - zapytał natarczywie.

- Co? - wymamrotała. Ginny zawsze powtarzała jej, że zaraz po obudzeniu jej intelekt nie działał tak sprawnie, jak zazwyczaj.

- Raczej nie sądzę, by Potter kiedykolwiek czuł do ciebie coś więcej niż przyjaźń, więc można go skreślić z listy - kontynuował Draco ze zmarszczonym czołem. - Domyślam się, że to Weasley. W zeszłym roku było coś między wami, racja? - spytał, wymawiając słowo "coś" z taką miną, jakby mówił o chorobie wenerycznej. - A może to Krum? - palnął nagle, zszokowany. - Błagam, powiedz, że to nie Krum!

Hermiona była wyjątkowo niezadowolona z kierunku, w którym potoczyła się rozmowa.

- Musimy o tym dyskutować akurat teraz? Jestem przeraźliwie zmęczona - odrzekła i ziewnęła demonstracyjnie.

Draco zmierzył ją bezwzględnym spojrzeniem, które już znała. Nie patrzył tak na nią od chwili, gdy znaleźli się w łóżku. Usiadł, zrzucając ją z siebie, i sztyletował ją wzrokiem.

- Zapytałem cię o coś.

Hermiona też usiadła.

- Owszem, słyszałam.

- Masz mi odpowiedzieć.

- W porządku, skoro tak uprzejmie pytasz. Pierwszy raz robiłam to z tobą.

Malfoy patrzył na nią tak, jakby poddawał w wątpliwość jej zdrowie psychiczne. Zupełnie, jakby mu powiedziała, że jest zaginionym członkiem rodziny Weasleyów.

- Nie.

Hermiona była coraz bardziej zirytowana. Co, do cholery, miał na myśli, mówiąc "nie"?

Prychnąwszy ze złością, pociągnęła za prześcieradło. Chciała się nim owinąć, ale Malfoy na nim siedział i wcale nie zamierzał się ruszyć. Hermiona odwróciła się i zobaczyła na podłodze swoją bluzkę i figi. Podniosła je i szybko założyła.

Draco tymczasem nadal udawał głupiego.

- Chcesz powiedzieć, że wtedy po balu... to był twój pierwszy raz?

- Jeśli mówimy o szczegółach technicznych, to sześć lub siedem pierwszych razów - odrzekła lodowato. Zachowanie Draco sprawiało, że zaczęła się czuć, jakby powinna być zażenowana tym, że jest tak mało doświadczona.

Rozejrzała się po pokoju, próbując zlokalizować swój stanik i spódnicę. Gdzie się podziały? Mogłaby zajrzeć pod łóżko, jednak wolała nie odwracać się plecami do swojego męża.

- Rozbierz się i chodź tu do mnie - polecił Draco. Hermiona spodziewała się tego, lecz nie słów, które padły zaraz potem. - Przepraszam, jeśli cię uraziłem. Byłem po prostu zaskoczony.

Hermiona nadal była wściekła. Malfoy powinien potraktować ten temat delikatnie, a nie ładować się tam z butami. Nie miała zamiaru spełniać jego żądań.

- Odwal się, Malfoy.

Draco uniósł brew i westchnął ostentacyjnie, po czym wstał z łóżka. Tętno Hermiony od razu przyspieszyło. Zbliżył się do niej powoli, spoglądając na nią groźnie. Hermiona krzyknęła cicho, choć, prawdę mówiąc, bała się tylko trochę. Odrobina strachu sprawiała, że oczekiwanie na to, co miało się zaraz wydarzyć, było jeszcze przyjemniejsze. Dzięki Fida Mia wyczuwała też podniecenie Draco oprócz swojego własnego.

Draco złapał ją za ramiona i przytrzymał w miejscu, po czym zdjął to, co miała na sobie, nie pozwalając jej się ruszyć. Kiedy skończył, łagodnie popchnął ją w kierunku łóżka. Na widok jego sterczącego członka Hermionie zaschło w ustach. Wciąż jednak nie była ułagodzona.

- O co ci w ogóle chodzi? - warknęła. - Czy facet nie powinien chociaż trochę się cieszyć, że jego dziewczyna nie daje każdemu w mieście?

Malfoy wyszczerzył zęby.

- Robisz loda, jakbyś miała w tym niezłą wprawę. Stąd założyłem, że już to kiedyś robiłaś. Byłem w błędzie.

Draco był właściwie zadowolony, że nie musiał przejmować się byłymi kochankami Hermiony. Nadal jednak trawiła go ciekawość, czy jego żona ćwiczyła z Weasleyem lub kimś innym, ale Ślizgon powstrzymał się od zadawania pytań. Wolał nie dawać Granger pretekstu do rzucenia jakiejś klątwy.

- Naprawdę wiesz, jak dobierać słowa - zauważyła Hermiona, rumieniąc się gwałtownie i wpatrując się w swoje stopy. Draco był tym rozbawiony. - A tak przy okazji, to tylko tobie mogłabym zrobić loda tak, jakbym miała w tym niezłą wprawę - dodała Hermiona z zażenowaniem, czując, że jej policzki wręcz płoną.

Oboje stali już przy łóżku. Draco głaskał jej ramiona i plecy, po czym powoli odwrócił ją przodem do łóżka.

- Powiedz mi coś - zagaił obojętnym tonem, jakby pytał o godzinę. Wziął Hermionę za ramiona i bez słowa pokazał jej, co ma zrobić. Hermiona posłusznie stanęła w rozkroku i pochyliła się tak, że jej łokcie spoczęły na łóżku. Malfoy przysunął się do niej i powoli w nią wszedł.

- Czy byłem delikatny? - zapytał, gdy tkwił w niej już po samą nasadę. Hermiona otworzyła usta, ale nie mogła wydobyć głosu.

- Nie, nie byłeś - odparła po chwili, gdy już mogła mówić. - Tylko że gdybym chciała kogoś delikatniejszego, tamtej nocy nie wyszłabym z balu z tobą.

- Rozumiem - rzekł Draco przez zaciśnięte zęby, ściskając dłońmi jej biodra. - Wspaniała odpowiedź.

***

Draco wepchnął swoją czapkę z reklamą nawozu i resztę pieniędzy do torby, po czym zapalił lampę i podniósł nadpalony koc, trzymając go w dwóch palcach. Zmarszczywszy nos, rzucił koc w kąt pokoju.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że przez cały czas był rozebrany.

Hermiona poinformowała go, że powinien się zapoznać z takim pojęciem, jak skromność. W odpowiedzi Draco tylko się uśmiechnął. Miał w swoim repertuarze wiele różnych uśmiechów. Ten ostatni sprawił, że pod Hermioną ugięły się kolana, a serce zaczęło walić jak szalone.

- Czy nie za późno na to, żeby się rumienić?

Gryfonka naciągnęła prześcieradło na głowę.

- Chyba już zawsze będę się rumienić.

- A mnie się to zawsze będzie podobało - odrzekł Malfoy, naciągając spodnie. - Ubieraj się. Jeśli nadal będziemy zwlekać, spóźnimy się bardziej, niż pozwala przyzwoitość.

Jego słowa momentalnie wytrąciły Hermionę ze stanu rozmarzenia.

- Naprawdę? Która w ogóle jest godzina? - zapytała, skręcając włosy w kucyk, który przewiesiła sobie przez ramię. Ten gest wyglądał bardzo kobieco w jej wykonaniu.

- Czwarta rano - odparł Draco, wsuwając różdżkę do tylnej kieszeni spodni. Hermiona z trudem powstrzymała się od zwrócenia mu uwagi, że niejeden czarodziej stracił w ten sposób pośladek.

- Musimy kogoś obudzić, żeby dostać się do zamku - zauważyła Hermiona ze smutkiem, zdała sobie bowiem sprawę, że oboje będą musieli wracać osobno.

Draco wszedł na chwilę do łazienki.

- Niekoniecznie - rzekł, kiedy już wyszedł z powrotem. Hermiona przyglądała się jego mokrym włosom. Teraz, kiedy je przygładził, wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie. - Przeszmugluję nas do środka.

Podał Hermionie mały ręcznik, który dostali w recepcji. Musiał wyjąć go wcześniej z jej torby.

- Pomyślałem sobie, że pewnie będziesz chciała się odświeżyć - powiedział niepewnie.

Nic dziwnego, że czuł się nieswojo. Oboje stanęli teraz na zupełnie nowym terytorium. Hermiona miała wrażenie, że nurkuje w Oceanie Przeznaczenia, podczas gdy Draco dopiero co zanurzył w nim duży palec u stopy.

Przyjemnie było obetrzeć twarz ciepłym ręcznikiem, choć nie mógł on zastąpić gorącej kąpieli, w której Hermiona mogłaby się zrelaksować psychicznie i fizycznie.

- Wykąpiesz się w Hogwarcie - rzucił Malfoy mimochodem, nakładając buty.

- Przestań czytać w moich myślach - mruknęła Hermiona. Owinęła się w prześcieradło i wstała, krzywiąc się z bólu. Powoli ruszyła do łazienki i kiedy już niemal dotarła do drzwi, Draco złapał za wlokący się za nią koniec prześcieradła. Hermiona odwróciła się i spojrzała na niego. Był bardzo poważny.

- Wiesz, że nadal mamy problem? To, co zrobiliśmy, nic nie zmieniło.

Zabawne, bo Hermiona uważała, że jest dokładnie odwrotnie - że to, co zrobili, zmieniło wszystko.

No cóż, miała do czynienia z Malfoyem. Musiała się przyzwyczaić do tego, że zawsze dochodził do tych samych wniosków co ona, choć zajmowało mu to więcej czasu.

- Tak, wiem - odparła.

Chyba zabrzmiało to niewesoło, bo Draco objął ją w talii i złożył szybki, delikatny pocałunek na jej wargach. Po jego minie mogła poznać, że uważał to za kłócące się ze zdrowym rozsądkiem. Pewnie dlatego uwolnił ją ze swoich objęć trochę zbyt gwałtownie.

Hermiona weszła do łazienki i spojrzała w lustro.

Miłość potrzebuje więcej czasu niż dwa tygodnie, żeby w pełni rozkwitnąć - pomyślała.

- Ale nie moja - rzekła na głos i obmyła sobie twarz. Zaczynała się już przyzwyczajać, że odgrywa główną rolę w sadze pod tytułem "Zakochana w Malfoyu i najwidoczniej szalona". Rozmowy ze samą sobą były pewnie kolejnym typowym objawem.

Trochę żałowała, że Draco nie powiedział jej, że ją kocha, ale domyślała się, że potrzebował nieco więcej czasu.

Niestety nie wiedziała, że został im jeden dzień.

2 komentarze:

  1. Pomimo tego, że Arne i jego prababka wpuścili w niezłe bagno naszą dwójkę bohaterów, to bardzo bardzo mi go szkoda :( Przeklęty Zabini, oby skończył tak samo! Jakąś rekompensatą pierwszej części rozdziału jest zdecydowanie druga część - słodka strona naszych (nie)milusińskich :D I naprawdę Draco był zaskoczony, że Hermiona to dziewica? O Merlinie. Chociaż jeśli mierzył swoją miarą, to cóż... ;)
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabini Ty, Ty, Ty dupku ty! Do cna przesiąknięty złem... Arne i Nana to krętacze, ale jednak przejmował się losem Draco i Hermiony, nikt nie zasługuje na taki los... Został im jeden dzień? Jeden dzień w Hogwarcie mam nadzieję, nic innego nie przyjmuję ;) Dopytywanie Draco odnośnie dziewictwa, serio? Chłopie :P Każda by się zdenerwowała, nie mniej cieszę się, że zrobili to ze sobą, jednak po 1. to mogło między innymi rozbudzić w jakiś sposób uczucia HErmiony, a po 2. Halo są sobie przeznaczeni <3
    Martwi mnie, że Draco jeszcze nie wie o śmierci matki, a jak się dowie, może być nieprzyjemnie i się troszkę schrzanić to co sobie wypracowali.
    Jakież słodkie były ich pytania w łóżku i poznawanie się, nie sądziłam, że będę to odczytywać jako takie przyciągające, a nawet podniecające, niby nic a jednak coś :)

    OdpowiedzUsuń