ROZDZIAŁ 33.

- Chyba coś jest nie tak z moim słuchem. Czy ty właśnie powiedziałeś, że nie możesz nam pomóc?

Draco i Arne przeszli do kuchni, zamykając za sobą drzwi. W piekarniku piekło się jakieś ciasto. Draco wlepił wzrok w podłogę, głęboko zamyślony. Po jego minie było widać, że nawiedzają go bardzo niespokojne myśli. Kiedy podniósł wzrok i spojrzał na Arnego, ten z trudem oparł się pokusie, by nie sięgnąć po różdżkę. Borgin wcale nie przesadzał, mówiąc, że chłopak nie umiał trzymać emocji na wodzy.

- Dobrze słyszałeś - rzekł Arne. - Zaklęcia, które was połączyło, nie da się zdjąć. Jest permanentne.

- Tak, wszyscy słyszeli o tym, że jest permanentne - warknął Draco gniewnie i zerknął na zamknięte drzwi do saloniku, w którym siedziała Hermiona. - Ci najlepiej poinformowani wiedzą jednak, że słowo "permanentne" może mieć dwa znaczenia - dodał ciszej. - Zaklęcie przestaje być permanentne, gdy w grę wchodzi czarna magia i dużo pieniędzy. Chyba że mówimy o tym drugim znaczeniu, kiedy problem kończy się wraz ze śmiercią zainteresowanego.

- W takim razie mówimy tu o drugim znaczeniu - odparł Arne z powagą.

- Gówno prawda! - wypluł Draco.

- Pozwól, że wyjaśnię. Ta śliczna młoda dama, która czeka z niecierpliwością w sąsiednim pomieszczeniu, jest w tobie zakochana. Nie ma przeciwzaklęcia, które byłoby w stanie usunąć tatuaż Fida Mia z jej ciała. Zaklęcie jest permanentne.

Draco żachnął się, jakby uderzono go w twarz. Popatrzył na Arnego ze zgrozą, która po chwili zamieniła się w furię.

- Ona mnie nie kocha!

- Skąd o tym wiesz? Pytałeś ją? Mówiła ci o tym? - spytał Arne cicho.

Draco chodził w kółko jak zwierzę zamknięte w klatce.

- A skąd ty możesz wiedzieć, że to miłość? Skąd ktokolwiek może wiedzieć to na pewno? - warknął.

- Nie ma znaczenia, czy o tym wiesz, czy nie. Zaklęcie wie i nigdy się nie myli. Tworzyłem już przeciwzaklęcia dla różnych par. Niektóre z nich były przekonane o swoich uczuciach i dopiero Fida Mia pozwoliła im zobaczyć, że się mylili. Czasami tatuowaniu poddają się ludzie, którzy tylko ze sobą flirtują lub są sobą zauroczeni. Wszystkim im mogłem pomóc, ale nie jestem w stanie zdjąć Fida Mia z ludzi, którzy są sobie przeznaczeni.

Draco prychnął ze złością i kopnął krzesło, posyłając drugiemu mężczyźnie buntownicze spojrzenie. Wyglądał teraz dokładnie jak kapryśny, nadpobudliwy nastolatek, za którego często go uważano.

- Pierdol się - zaklął. - Po co tu w ogóle przyszliśmy? - zapytał z goryczą.

Arne założył ręce na piersi i przysiadł na brzegu stołu. Wiedział, że Nana się wścieknie, gdy dowie się, że zaatakowano jedno z jej ulubionych krzeseł.

- Przyszliście tu, bo wasz kontakt zaaranżował spotkanie. Zgodziliście się zapłacić za konsultację. To mój biznes.

- Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby się tego pozbyć! - wyrzucił Draco niemal z rozpaczą i oparł się ciężko o zlew, patrząc na Arnego tak ponuro, że ten aż wstrzymał oddech.

- Czy pomyślałeś o tym, że twoja młoda żona może podchodzić do waszego problemu inaczej?

Draco przeczesał włosy drżącą ręką.

- Małżeństwo ze mną jest problemem. Nieważne, jak ona do tego podchodzi.

- A to dlaczego?

- Dlaczego? - powtórzył Draco szyderczym tonem. - Choćby dlatego, że mamy, kurwa, dopiero po osiemnaście lat! Dlatego, że ona jest tym, kim jest, a ja... Cóż, to więcej niż pewne, że już niedługo będzie musiała się mierzyć z mnóstwem trudnych spraw i niepotrzebny jej kolejny ciężar. A zresztą ja wcale nie chcę mieć żony! Chcę się od tego uwolnić! Przecież musi być jakiś sposób! - wysyczał, kipiąc ze złości.

Nie mam pojęcia, o jakich trudnych sprawach on mówi. Cóż to może być takiego, że osoba, której na tobie zależy, staje się raczej przeszkodą niż pomocą? - zastanawiał się Arne. Po chwili jednak przypomniał sobie, że dziewczyna jest przyjaciółką Harry'ego Pottera. To wszystko wyjaśniało.

- Są tylko dwa sposoby, by trwale usunąć permanentne zaklęcie Fida Mia - rzekł Arne, wzdychając. - Sądzę, że je znasz.

Draco kiwnął głową. Wyglądał na pokonanego.

- Trzeba amputować fragment ciała. Poza tym tatuaż sam znika, gdy druga osoba umiera.

- Zgadza się. Bądź jednak świadom, że miłość jest katalizatorem zaklęcia. Umożliwia jego przetrwanie. Bez niej Fida Mia daje się łatwo usunąć. To dlatego mogę pomóc ludziom, którzy pomylili miłość z zauroczeniem.

Draco zamknął oczy.

- W takim razie muszę sprawić, by przestała mnie kochać - rzekł.

Arne parsknął pod nosem.

- Może i jestem niewiele starszy od was, jak sam zauważyłeś, ale zdążyłem się już nauczyć, że o wiele łatwiej się zakochać niż przestać kochać.

- Już ja się o to postaram - oznajmił Malfoy z absolutną pewnością. - Pokażę jej, że nie powinna w ogóle tego zaczynać.

Po tych słowach Ślizgon ruszył do drzwi, lecz Arne pierwszy złapał za klamkę, blokując wyjście.

- Zaczekaj chwilę. Zanim wyjdziesz, trzeba poruszyć pewną kwestię, którą obaj z premedytacją pominęliśmy. Fida Mia jest permanentna tylko wtedy, gdy obie osoby odwzajemniają swoje uczucia.

Po tych słowach Arne odsunął się na bok. Draco chwycił za klamkę.

- Nikogo na świecie nie potrzebuję do tego stopnia, bym nie mógł bez niego przeżyć.

Arne obserwował wychodzącego chłopaka z dojmującym poczuciem własnej niekompetencji. Ponadto, po raz pierwszy od kiedy zaczął pracować razem z Naną, poczuł się również winny.

***

Gdy młodzi wyszli, Nana zeszła po schodach. Sądząc po wyrazie twarzy jej prawnuka, sprawy nie ułożyły się najlepiej.

- Chyba nigdy jeszcze nie spotkałem młodego człowieka tak pełnego gniewu - rzekł Arne, zerkając przez okno. - A widziałem ich już wielu, biorąc pod uwagę to, w jakim biznesie pracujemy.

Nana wyjęła ciasto z piekarnika i zaczęła robić na drutach. Zawsze imała się robótek ręcznych, gdy miała zły humor, a wiadomość, że jej prawnuk zrezygnował z honorarium za konsultację, z pewnością go jej nie poprawiła.

Dwa miesiące pracy spuszczone do kibla. Dwa miesiące wędrówek po zatłoczonych barach, wyszukiwania odpowiednich par, przenoszenia salonu tatuażu z miejsca na miejsce. Nana nie miała tyle energii co kiedyś i rzucanie tak skomplikowanego zaklęcia, jakim było Fida Mia, wyczerpywało ją. Nie mogła jednak zbyt długo złościć się na Arnego, nawet jeśli zostało im już niewiele pieniędzy. Niestety Arne był zbyt podobny do ojca. Nana zrezygnowała z pracy ze swoim wnukiem, bo miał zbyt miękkie serce, i przyjęła na jego miejsce jego syna.

- To nie zaklęcie wywołało w nim ten gniew - oznajmiła Nana.

- Polubiłem go - przyznał Arne. - Jest moim absolutnym przeciwieństwem.

- Wiem - odparła z czułym uśmiechem. - Byłeś kiedyś takim słodkim, pogodnym maluchem. Kochanie, czy będzie ci przeszkadzał pomarańczowy kolor we wzorze na tym swetrze? Właśnie sobie przypomniałam, że nie lubisz pomarańczowego.

- Nana, martwię się o to, co ten chłopak może nawyczyniać - rzekł Arne, doskonale świadom, że Draco był potomkiem popleczników Voldemorta. Mężczyzna miał jednak nadzieję, że to konkretne jabłko padło dość daleko od jabłoni.

- Nic im nie będzie - odparła Nana. - Nie spotkałam jeszcze pary z prawdziwą Fida Mia, której źle by się wiodło.

Arne parsknął.

- A ty i pradziadek?

Nana zatrzymała druty w pół ruchu.

- Tak? Co z nami?

- Próbowałaś go kiedyś otruć. Chciałaś go utopić. Tata mówił, że pradziadek podpalił raz twój dom.

- Phi, to nic takiego. Po prostu zalecaliśmy się do siebie. Powiedz, kochanie, czy byłbyś teraz tutaj, gdyby mnie i twojemu pradziadkowi było źle ze sobą? A teraz mów, co z tym pomarańczowym.

Arne nie był do końca przekonany. Wszak widział na własne oczy zgrozę i wściekłość w oczach młodzieńca. Gdyby dziewczyna miała wystarczający hart ducha, mogłaby go uspokoić...

- Nie, Nana, nie chcę pomarańczowego.

Młodzi małżonkowie byli nieprawdopodobnie inteligentni. Arne nie mógł tego nie zauważyć. Poza tym mieli zbyt wiele zdrowego rozsądku. Może dobrze by im zrobiło, gdyby się go na chwilę pozbyli. Ludzie nie powinni słuchać tylko podszeptów logiki.

***

Hermiona zasypywała Draco mnóstwem pytań, ale on je ignorował.

- Co się stało? Co powiedział?

Nie udało jej się nic od niego wyciągnąć, choć pewnie domyślała się tego i owego, widząc jego złość.

Malfoy gwałtownym ruchem otworzył drzwi do hotelu Cobblestone i podążył w stronę schodów. Hermiona biegła za nim.

- Zwolnij trochę!

Nie zrobił tego, o co go prosiła. Z trudem powstrzymał się od otwarcia drzwi do ich pokoju kopniakiem. Gdy już weszli do środka, z hukiem zatrzasnął drzwi i podniósł torbę.

- Wychodzimy - warknął. - I to już.

Chyba nawet nie zauważył, że wrzeszczy na Hermionę.

- Boże, czy jest aż tak źle? - dopytywała Gryfonka, podchodząc do niego. Przecież chodziło tutaj również o jej przyszłość, a Malfoy ją po prostu olewał. - Czy możesz zatrzymać się na chwilę i powiedzieć, co się stało? Co z przeciwzaklęciem? Zapłaciłeś temu człowiekowi? Nie widziałam, żebyś mu cokolwiek dawał, gdy...

Chłopak odwrócił się na pięcie i stanął z nią twarzą w twarz. Wystraszona, Hermiona cofała się, dopóki nie poczuła za sobą łóżka. Z tej odległości lepiej widziała jego twarz i wystarczyło jedno spojrzenie, by wiedzieć, że nie miała do czynienia z wkurzonym nastolatkiem. To był rozwścieczony Malfoy, ledwo panujący nad sobą.

- Zamknij się - wycedził, unosząc palec. - Po prostu się zamknij!

Hermiona odwróciła się. Drżała na całym ciele i była zbita z tropu. Wciąż jednak chciała, żeby wreszcie przestał ją lekceważyć. Wyjęła z kieszeni różdżkę i wycelowała ją w łóżko.

- Incendio!

Róg koca buchnął ogniem.

Draco wpatrywał się w niego przez chwilę jak zahipnotyzowany. Potem zrzucił pościel na podłogę i zadeptał ogień nogą, po czym wlepił wzrok w Hermionę.

- Ty szalona suko...

Dziewczyna wyprostowała ramię, w którym trzymała różdżkę, tak że jej koniec znalazł się naprzeciw twarzy Malfoya. Ten skoczył w stronę Hermiony i złapał ją za przedramiona.

- Czy ty myślisz, że coś dla mnie znaczysz?

- Co takiego? - pisnęła Hermiona, przerażona i zupełnie zaskoczona tym głupim pytaniem. Oczywiście chciała mu odpowiedzieć, ale dopiero wtedy, gdy się uspokoi. - Malfoy, zabierz ręce!

Potrząsnął nią z taką siłą, że jej zęby zadzwoniły o siebie.

- Nic dla mnie nie znaczysz, rozumiesz? NIC! Byłaś tylko zabawką, a teraz już mi się znudziłaś!

Na tych słowach się nie skończyło. Malfoy zaczął ją obrażać. Nie mówił wprawdzie nic o jej pochodzeniu, co samo w sobie powinno dać jej coś do zrozumienia. Nie wyzywał jej od szlam, jednak obrzucał różnymi innymi ohydnymi słowami. Kiedy zaczął szydzić z Rona i Harry'ego, coś w niej pękło. Nie mogła dłużej na to pozwolić. Ona też miała swoje granice i Malfoy właśnie jedną z nich przekroczył. Zupełnie jak w trzeciej klasie.

Wyrwała prawą dłoń z jego uścisku. Wiedziała, że następnego dnia będzie miała siniaki wokół nadgarstka. Wzięła zamach i uderzyła go w twarz z całej siły. Klaszczący odgłos odbił się echem w małym pokoiku i słysząc go, Hermiona poczuła dziką satysfakcję, choć wnętrze dłoni ją paliło.

- Jak śmiesz! - wysyczała.

Głowa chłopaka odskoczyła do tyłu pod wpływem ciosu. Mimo to Draco nie przewrócił się i Hermiona wolała sobie nawet nie wyobrażać, jakiej siły musiał użyć Lucjusz, by policzkując syna, zbić go z nóg.

Ślizgon odsunął kosmyk włosów z twarzy i wsunął go za ucho. Czubkiem języka zebrał krew, sączącą się z rozcięcia na górnej wardze.

- Naprawdę lepiej by było, gdybyś tego nie zrobiła - wyszeptał.

Uciekaj ile tchu! - wrzasnął zdrowy rozsądek Hermiony, ale nie posłuchała go, ponieważ serce podpowiadało jej co innego.

Malfoy delikatnie przytulił ją do siebie.

- Właśnie, że śmiem. Nic więcej nie musisz wiedzieć - rzekł. - Pamiętasz, co ci powiedziałem wtedy w motelu? Co ci zrobię, jeśli mnie jeszcze raz uderzysz? - spytał chrapliwie, głaszcząc kciukiem grzbiet nosa Hermiony.

- Że złamiesz mi rękę? - zapytała wyzywająco.

Malfoy ujął jej prawą dłoń, tę samą, którą uderzyła go już dwa razy. Pochylił się lekko i musnął ustami kostki jej palców. Podbródek miał szorstki i Hermiona pomyślała, że powinien się ogolić.

- Nie twoją rękę, Hermiono - powiedział. - Zniszczę ciebie, jeśli nie będziesz trzymała się ode mnie z daleka.

Zaraz po tym, nim Hermiona zorientowała się, co się w ogóle dzieje, Malfoy chwycił jej drugi nadgarstek. Dziewczyna zmarszczyła brwi i próbowała uwolnić dłoń z uścisku, lecz bezskutecznie. Malfoy nie zamierzał jej puścić. Co więcej, szybkim ruchem podciął jej nogi i jednocześnie pchnął ją lekko, tak że upadła plecami na łóżko.

Teraz chyba powinnaś spanikować, co? - dopytywał zdrowy rozsądek Hermiony.

Nie. Jeszcze nie teraz. Draco wpatrywał się w nią nieodgadnionym wzrokiem i Hermiona zrozumiała, że pozwalał jej dokonać wyboru. Mogła jeszcze wstać i uciec gdzie pieprz rośnie... lecz nie zrobiła tego.

Malfoy pochylił się nad nią, wspierając się na łokciach i kolanach. Hermiona czuła, że brakuje jej tchu i kręci jej się w głowie, kiedy Ślizgon wpełzł na nią, ocierając się ciałem o jej ciało. Jego gorący, wilgotny oddech owiał jej gardło i dziewczyna dostała gęsiej skórki. Malfoy naparł biodrami na jej biodra, jednocześnie przygryzając delikatnie miękką skórę tuż poniżej jej ucha.

- Twój zapach jest dla mnie tak cudowny, że gdybym mógł zamykać to uczucie we flakonach i sprzedawać, zarobiłbym fortunę - wymamrotał nieobecnie. Brzmiał, jakby był kompletnie oszołomiony, lecz Hermiona nie sądziła, by był tego świadom. Raptem zdała sobie sprawę, że jej ręce są wolne. Położyła je na jego ramionach i spróbowała go odepchnąć. Malfoy zaśmiał się w jej szyję - a może warknął z frustracją? W każdym razie ugryzł ją i Hermiona zwróciła twarz w jego kierunku, szukając jego ust. Chciała, by ją całował. Chciała, by byli blisko, dokładnie w taki sposób, jakiego Draco chciał jej chyba odmówić.

Malfoy zorientował się, czego pragnęła, i odsunął się. Miał nieprawdopodobną kontrolę nad sobą... albo chciał uwodzić Hermionę, doprowadzając ją do ostateczności.

A może najzwyczajniej w świecie się wystraszył.

Draco podparł się na łokciach i patrzył na nią wpół przymkniętymi oczami. Jego sterczący członek wciąż napierał na podbrzusze dziewczyny i choć Malfoy nadal miał na sobie spodnie, Hermiona wyraźnie czuła promieniujące od niego gorąco. Metalowe guziki rozporka sprawiały wrażenie lodowatych w porównaniu do tego żaru.

- Wciąż jeszcze chyba nie miałaś okazji dowiedzieć się, jaki jestem naprawdę - szepnął Ślizgon i pocałował kącik ust dziewczyny. Gdyby dotknęła tego miejsca językiem, poczułaby smak jego krwi.

To zaczynało być groźne. Przerażająco rzeczywiste. Hermiona spróbowała odczołgać się do tyłu, ale Malfoy złapał ją za kostki u nóg i wciągnął pod siebie. Osiągnęła tylko tyle, że spadły jej sandały, a spódnica podciągnęła się do góry i owinęła wokół talii. Malfoy złapał ją za nadgarstki i przycisnął do łóżka. Hermiona zawsze uważała, że jest dość silna. Zarówno w domu, jak i w Hogwarcie dawała radę podnosić całkiem ciężkie rzeczy. Teraz jednak przekonała się, że nawet jeśli była stosunkowo silna jak na osiemnastolatkę, to Malfoy był co najmniej kilka razy silniejszy od niej.

- Co ty wyprawiasz? - zapytała ze spokojem, choć równie dobrze mogłaby pytać listonosza, na czym polega jego praca.

- Zgadnij - wyszeptał, zbliżając swoje usta do jej ust tak bardzo, że niemal się stykały. Jego spojrzenie przesuwało się po jej twarzy, jakby chciał zapamiętać każdy najmniejszy szczegół.

Hermiona była gotowa zmiażdżyć chłopaka jakimś ciętym komentarzem. Rozchyliła wargi i wtedy Malfoy zaatakował. Powinna zorientować się wcześniej, że nie zamierzał jej pozwolić, by całowała go na swoich warunkach. Chciał brać to, na co miał ochotę, bez jej przyzwolenia.

Pocałunek był tak żarliwy, jak nieznośna była frustracja, którą musieli znosić przez tak długi czas. Malfoy przygryzał wargi Hermiony, krążył językiem wokół jej języka, penetrował wnętrze jej ust. Kiedy nie był już w stanie sięgnąć głębiej, nacisnął brodą na jej podbródek, zmuszając ją do szerszego otwarcia warg, i namiętny taniec zaczął się na nowo. Gryfonka z trudem łapała powietrze, a Draco spijał każdy jej oddech. Wciągał go do płuc i oddawał go z powrotem - tyle że jeszcze gorętszy.

Przyciskając ją swoim ciężarem, przyciągnął jej obie ręce nad głowę. Złapał jej nadgarstki jedną dłonią, zamykając je w stalowym uścisku. Próby pokonania go były z góry skazane na porażkę, tym niemniej Hermiona starała się uwolnić, dopóki Malfoy nie sięgnął w dół. Chwycił jej koszulkę i podciągnął do góry, lecz żeby zdjąć ją całkowicie, musiałby puścić ręce dziewczyny. Zamiast tego zostawił koszulkę owiniętą wokół przedramion Hermiony i wcisnął dłoń pod jej plecy, manewrując przy zapięciu stanika. Nie był w stanie go rozpiąć, więc po prostu podciągnął go do góry tak samo jak koszulkę, po czym odsunął się i tylko patrzył. Intensywność tego spojrzenia sprawiła, że Hermiona zapragnęła wyjechać na drugi koniec świata i zamknąć się w klasztorze. Malfoy obserwował ją w milczeniu, a jego usta były mokre i zaczerwienione od pocałunku. Hermiona zaczęła wiercić się niespokojnie, czując, że jej sutki stwardniały. Chyba podobało im się to, jak Malfoy na nie patrzył.

Wreszcie się nad nią zlitował.

- Gdybyś mogła czytać w moich myślach w ciągu ostatniego tygodnia, wiedziałabyś, że o niczym tyle nie myślałem, co o tym - rzekł, pochylając głowę. Powiódł językiem wokół brodawki i wziął ją w usta. Chwilę ssał delikatnie, po czym wtulił twarz między piersi Hermiony, oddychając głęboko. Nie spiesząc się, zaczął całować drugą pierś, a Hermiona odrzuciła głowę do tyłu, jęcząc cicho i prosząc go, by puścił jej ręce. Pragnęła móc go przytulić, ale nie była jeszcze tak zdesperowana, by powiedzieć to głośno. - Zawsze przyglądam się, jak jesz śniadanie. Wiem, że się kąpałaś, jesteś cała zaróżowiona i tak cudownie pachniesz - ciągnął Draco, podnosząc się i całując skroń Hermiony. - Gdybyś tylko wiedziała, o czym wtedy myślę - dodał, całując drugą skroń. Mówił tak niskim głosem, że dziewczyna czuła jego wibrowanie w kościach. - Wyobrażam sobie, że podchodzę do ciebie, siadam obok i każę ci, żebyś usiadła mi na kolanach. Podczas kiedy ty robisz dla mnie śniadanie i karmisz mnie, ja rozpinam twoją bluzkę i bawię się nimi. Jak to by ci się podobało, hmm? - zapytał, przytulając policzek do jej piersi i delikatnie gryząc miękką skórę koło sutka. - Te fantazje prześladują mnie od początku tego roku... - szepnął. - Czy wiesz, że czasami tak mi przez to stawał, że spóźniałem się na transmutację? Wszyscy już szli do sali lekcyjnej, a ja jak ostatni idiota siedziałem przy stole, udawałem, że piję sok dyniowy, i czekałem, aż mi opadnie.

Hermiona jęknęła głośno i odwróciła głowę, próbując ukryć przed nim twarz.

- Granger - odezwał się Draco, dotykając wargami jej policzka. Hermiona odwróciła głowę, próbując odwzajemnić pocałunek, jednak wtedy Malfoy się odsunął. Dziewczyna otworzyła oczy, zaszklone od łez. - Zgadnij, skąd wiem, że jesteś już gotowa? - zapytał łagodnie i kpiąco zarazem.

Hermiona pokręciła głową, a Malfoy uśmiechnął się lubieżnie.

- Wiem, bo jesteś wtedy cała gorąca i mokra i tak cudownie jęczysz. Nie przypominam sobie prawie nic z naszej pierwszej nocy, ale musiałbym być na wpół martwy, żeby zapomnieć, jakie to było uczucie, mieć cię w ramionach.

Przesunął dłoń na jej brzuch.

- Nie rób tego - poprosiła Hermiona, marszcząc brwi. - Draco. Nie możemy tak tego robić.

Nie chciała miłosnego spełnienia, gdy oboje się bali i byli wściekli - oboje, a zwłaszcza on. Wiedziała, że skutki będą tragiczne. Gdyby do tego doszło, czekałby ich później smutek i pustka.

Malfoy położył dłoń na jej udzie, tam, gdzie miała tatuaż. Zacisnął dłoń tak mocno, że aż krzyknęła.

- Draco? Ty mała suczko, dla ciebie nie jestem "Draco", tylko Malfoy. Zapamiętaj to sobie: jestem synem mojego ojca. Muszę ci pokazać, kim naprawdę jestem.

- Wiem, kim jesteś! - wykrzyknęła Hermiona.

Draco wsunął dłoń pod jej bieliznę.

- Jeszcze nie... ale się dowiesz. Pokażę ci to i nasz mały problem sam się rozwiąże, czyż nie?

- Nie jesteś swoim ojcem - wyszeptała Hermiona desperacko.

Draco poczuł pod palcami gorącą, śliską wilgoć i jego źrenice momentalnie się rozszerzyły. Wyglądał, jakby jego oczy zmieniły kolor z szarych na czarne. Na skroni pulsowała mu żyła.

- Jestem młody, daj mi czas...

Jeszcze jakiś czas temu postępował zgodnie z planem. Teraz nie miał pojęcia, co właściwie robi. Początkowo zamierzał przestraszyć dziewczynę tak bardzo, że już nigdy by na niego nie spojrzała, o miłości nie mówiąc. Ależ był z niego głupiec. Powinien wiedzieć, że nawet jego najlepsze plany kończyły się fiaskiem, jeśli chodziło w nich o Hermionę Granger... i to był dowód, że powinien wreszcie spełnić oczekiwania swojej rodziny.

Wsunął w nią palec bez najmniejszego oporu. Była tak gotowa, że mimo woli z ust wyrwał mu się jęk. Kciukiem odnalazł jej łechtaczkę i zaczął drażnić ją powolnymi ruchami. Granger zacisnęła uda i zaczęła jęczeć tak, jak lubił najbardziej. Była ciaśniejsza niż zapamiętał, dlatego postanowił się nie spieszyć. Sięgnął ręką dół i chwilę szarpał się z guzikami od rozporka. Uniósł lekko biodra i zsunął spodnie i bokserki tylko tyle, ile było trzeba, by mógł się uwolnić.

Chwycił nogi Hermiony i owinął je wokół swoich bioder. Wsunął rękę pomiędzy ich ciała i ujął sterczący członek, zbliżając go do wejścia.

- Zamknij oczy - rozkazał.

- Nie.

- Zamknij oczy... albo przewrócę cię na brzuch. Wierz mi, że to by ci się nie spodobało.

- Nie zrobię tego! - syknęła i poczuła na wargach słony smak łez. Do tej chwili nie zdawała sobie sprawy z tego, że płacze.

Draco spiorunował ją wzrokiem.

- Dlaczego?

- Bo kiedy to się skończy, już nigdy więcej się nie zobaczymy, prawda? - zaszlochała, przygotowując się na przemoc. Miała zarazem nadzieję, że do tego nie dojdzie, i przeklinała swoją głupotę, wiedząc, że jeśli Malfoy zrobiłby jej teraz krzywdę, nigdy by mu nie wybaczyła.

Zresztą on też by sobie nigdy nie wybaczył.

Draco zwiesił głowę, dotykając czołem jej obojczyka, i puścił jej ręce.

- Kiedy wreszcie zrozumiesz, że to nie ma sensu?

- Nigdy - wyszeptała w jego włosy. Chciała go objąć, ale znowu przytrzymał jej ręce. Ogarnął ją dziwny spokój i Malfoy musiał to wyczuć. Rozeźlony, złapał ją za ramiona i potrząsnął.

- Ty głupia dziwko! Robię to dla ciebie!

- Czy ty w ogóle wiesz, co się tutaj dzieje? - krzyknęła Hermiona. - Oddaję ci siebie, Draco, i niech się ziemia pode mną rozstąpi, jeśli się pomyliłam i nie pragniesz mnie tak bardzo jak ja ciebie! - Głos jej się załamał. - Wiem, że coś do mnie czujesz. Dlaczego choć raz nie zaufasz swoim uczuciom?

Malfoy wpatrywał się w nią w milczeniu. W jego oczach widziała szok i przerażenie. Nigdy dotąd nie przypuszczał chyba, że Hermiona odgadła, co się z nim dzieje.

Mógłby odpowiedzieć na zadane przez nią pytanie. Tę lekcję odrobił wszak sumiennie. Nigdy nie kochaj nikogo bardziej, niż on kocha ciebie. Tylko dlaczego?

Bo wszystko co dobre szybko się kończy.

Bo nieodwzajemniona miłość jest jak zatruta, jątrząca się rana. Nic po niej nie zostaje, tylko pustka i samotność. Kim by był, gdyby ją utracił? Stałby się jak Malfoy Manor, opuszczony i bliski rozpadu. Zostałby mu tylko ojciec, który miał go za nieudacznika.

A jednak odrzucenie potencjalnej miłości bolało mniej niż jej późniejsza utrata.

Niemożliwe, żeby mnie kochała...

Idioto, zapytaj ją! - mówił sam do siebie, ale brakowało mu słów.

- Ja... - zaczął, lecz to było wszystko, co mógł z siebie wydusić. Obiecując Hermionie, że ją zniszczy, i pragnąc za wszelką cenę uwolnić ją od niechcianego małżeństwa, nie zorientował się, jak wypaczona została jego psychika. Teraz to zobaczył i zastanawiał się, czy mógł liczyć na to, że kiedykolwiek będzie znowu normalny.

Jak mógł czegokolwiek od niej wymagać? Od niej, która była zdrowa i pełna życia.

I potrafiła kochać.

Tymczasem na Hermionę spłynęło olśnienie. Nie było możliwości, by usunąć tatuaże. W ich przypadku Fida Mia była permanentna. To dlatego Arne chciał rozmawiać z Draco sam na sam i dlatego nie zapłacili ani knuta.

Nie było przeciwzaklęcia, które mogłoby ich rozłączyć.

Draco zobaczył w jej oczach, że wszystkiego się domyśliła. Nigdy dotąd nie czuł się do tego stopnia pokonany. Hermiona dała mu szansę, a on ją zawiódł. To było do przewidzenia. Niemożliwe, by wybaczyła mu to, co jej właśnie zrobił.

Musnąwszy ustami jej czoło, odsunął się do tyłu i zamierzał wstać, kiedy Hermiona objęła go nogami i przyciągnęła jego głowę do swojej, szukając wargami jego ust.

Draco zareagował błyskawicznie. Zanurzył palce we włosach Hermiony i całował ją żarliwie. W tym pocałunku desperacja łączyła się z namiętnością, obnażając to, co tak bardzo chciał ukryć.

Starannie wzniesione mury, za którymi dotąd żył, zawaliły się w jednej chwili. Hermiona przytulała go z całych sił, domyślając się, jak bardzo musiał być przerażony. Czuła się nic nieznacząca w obliczu tego, co się między nimi działo. Wiedziała jednak, że po raz pierwszy są naprawdę blisko. Że są naprawdę razem.

Oboje jęczeli, łapiąc gwałtownie oddech i Hermiona słuchała tych odgłosów, jakby to jej nie dotyczyło. Draco odsunął się, dysząc. Hermiona podniosła głowę, pragnąc podtrzymać to intensywne połączenie. Zobaczyła jednak jego twarz. Sprawiał wrażenie, że nęka go dotkliwy fizyczny ból. Przymknął oczy i oparł się na łokciach, a mięśnie jego ramion i pleców były napięte jak postronki. Hermiona odgadła, że jeśli czegoś nie zrobi lub nie powie, straci go ponownie.

- Zostań ze mną - powiedziała. To nie była prośba. To było polecenie. Draco uniósł powieki i Hermiona nie odwróciła wzroku, pozwalając, by ujrzał w jej oczach wszystko, co chciała mu przekazać.

- Jak? - zapytał chrapliwie, wpatrując się w nią, jakby była czymś zakazanym.

- Tak jak teraz - odparła i ujęła jego twarz w dłonie, składając przelotne pocałunki na jego wargach, na nosie i policzkach. - Tak jak teraz - powtórzyła, oplatając go nogami i ramionami z nadzieją, że spłynie na niego spokój.

W jego spojrzeniu ujrzała coś, czego przedtem tam nie było. Bariery opadły i widziała go bezbronnego, jak wtedy w skrzydle szpitalnym.

- Powiedz to - rzekł, patrząc na nią takim wzrokiem, jakby czegoś szukał. Jej dotyk go rozpraszał, więc wziął jej dłonie w swoje. - Proszę.

Nie na darmo Remus Lupin nazwał Hermionę najmądrzejszą spośród czarownic w jej wieku. Gryfonka od razu zorientowała się, co ma zrobić. Draco obawiał się oddać jej siebie bez upewnienia, że Hermiona to odwzajemniała.

- Draco, zakochałam się w tobie. Bóg tylko jeden wie, jak bardzo walczyłam, żeby do tego nie doszło.

Zabawne, jak łatwo przyszło jej to wyznanie. Jeszcze kilka dni temu nikt nie wyciągnąłby go z niej inaczej niż przy pomocy koła tortur.

Draco cofnął się odrobinę i przez jeden krótki moment Hermiona pomyślała, że przegrała. Zaraz jednak chłopak wypuścił wstrzymywany oddech i oparł się czołem o jej ramię. Przez minutę tylko tak leżał, przytulając ją.

Hemiona była rozradowana i triumfująca, a zarazem przerażona i zagubiona. Objęła Draco i przytuliła go z całej siły. Żałowała, że nie ma dłuższych rąk albo że Draco nie jest mniejszej postury.

Draco położył się obok niej, obracając ją twarzą w swoją stronę. Tak samo leżeli tamtego ranka w motelu, gdy obudził ją po ich wspólnej nocy. Tylko że teraz Hermiona nie spała.

Chwycił ją za kolano i zarzucił jej nogę na swoje biodro. Jedną ręką sięgnął w dół, celując członkiem w ciasne, mokre wejście, a drugą położył na biodrze Hermiony, pieszcząc palcami wytatuowaną skórę.

- Jeśli to zrobimy, będziesz moja - oznajmił, hipnotyzując ją tonem głosu i spojrzeniem. - Będziesz należała do mnie, rozumiesz?

Inaczej mówiąc, dawał jej ostatnią szansę, jeśli jednak chciała się wycofać.

Hermiona przewróciła oczami. Doprawdy, mógł tak nie dramatyzować. Chyba potrzebowała jakiegoś bardziej bezpośredniego sposobu, żeby dotrzeć do swojego nierozgarniętego męża.

- Malfoy, na Boga! Pieprz mnie wreszcie!

- Kiedyś się przez ciebie wykończę - odparł przez zęby. Chciała go za to zbesztać, choć nie była przesądna, ale w tym samym momencie, gdy otworzyła usta, Malfoy w nią wszedł. Wystarczył jeden płynny ruch i cały był w środku. Złapał ją za biodra i przewrócił się na plecy. Hermiona usiadła na nim okrakiem, opierając dłonie na jego piersi. Usłyszała, jak mówi coś po francusku. Brzmiało to jak przekleństwo, a Hermiona pomyślała, że nigdy w życiu nie słyszała nic równie seksownego. Draco zamknął oczy, ściskając jej biodra w dłoniach. Hermiona chciała widzieć jego spojrzenie. Zawsze się niepokoiła, gdy skrywał je przed nią. Serce biło jej w coraz szybszym tempie, gdy Draco podnosił ją do góry i opuszczał w dół, nie pozwalając jednak, by się z niego ześliznęła.

Powróciło do niej wspomnienie ich pierwszej nocy. Teraz było tak samo. Pijani lub nie, oboje tak doskonale, tak cudownie do siebie pasowali.

Draco czuł, jakby jego mózg miał zaraz eksplodować. Chciał patrzeć na Hermionę, jak go ujeżdżała, lecz to było po prostu za dużo. Widział w jej oczach to samo, co wyznała mu przed chwilą. Już samo to wystarczyło, żeby doprowadzić go na skraj ekstazy, a co dopiero mówić o widoku ich połączonych nagich ciał. Dlatego zamknął oczy... ale było już za późno. Starał się, jak mógł, jednak czuł, że zaraz skończy. Na Merlina! Przy Granger zmieniał się w napalonego szaleńca z przedwczesnym wytryskiem!

- Przepraszam - wykrztusił ochrypłym głosem. Pchnął po raz ostatni i było po wszystkim.

Hermiona ułożyła się na jego piersi. Malfoy leżał nieruchomo, tak bezwładny, że Hermiona zaczęła się obawiać, że go zabiła. Podniosła się na łokciu, odsunęła włosy z twarzy i przyjrzała mu się uważnie.

- Malfoy, pamiętaj o oddychaniu!

Draco z trudem uniósł powieki. Dziewczyna westchnęła z ulgą, widząc, że był po prostu śpiący.

- Pamiętam.

3 komentarze:

  1. Ile tu emocji w tym rozdziale, az poplynely mi lzy! Ciesze sie, ze Draco nie ziscil swojego planu i ostatecznie skonczylo sie, hm, nawet niezle 😉 Przeraza mnie ich relacja prawie tak samo, jak fascynuje, sama nie wiem czy bardziej sie krzywie czy trzymam za nich kciuki 😁
    Mała

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym rozdziale wrzało jak w kociołku z eliksirem...
    Czuję, że jest dla nich szansa, e jeszcze tyle rozdziałów do końca, że pewnie nie będzie tylko kolorowo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Już się bałam, że HErmiona się wystraszy, ucieknie, że wszystko posypie się jak domek z kart, a Draco pójdzie na łątwiznę. Ale jego słowa :"Kiedy to zrobimy, będziesz moja, będziesz należała do mnie", mają mnie po prostu, uwięziły mnie w tej spirali ich uczuć. Kotłują się we mnie niesamowite emocje, jak w samych bohaterach. Jak pięknie tłumacząc użyłaś słów, idealnych, wbijających się w każde jedno zakończenie nerwowe. Cudny rozdział <3 Na pewno przed nimi wyboje, turbulencje, Blaise, Voldemort, ale ja w nich wierzę całą sobą <3

    OdpowiedzUsuń