- Martwiliśmy się. - Dodał Ron, kiedy w końcu usiadła przed nimi.
- Potrzebowałam tylko świeżego powietrza. Musiałam wydostać się stąd na kilka godzin.
- Znowu coś przed nami ukrywasz? - zapytał Harry.
- Niczego przed wami nie ukrywam, a nawet jeśli robiłam to wcześniej, dobrze wiesz, że nic nie pamiętam.
Chłopcy spojrzeli na siebie przez chwilę, marszcząc brwi, ale potem odwrócili się do niej.
- Tej nocy, kiedy zostałaś zaatakowana, mieliśmy wyjść - powiedział Harry.
- Opuścić Zakon?
- Polowanie na horkruksy - wyjaśnił Ron.
- Ale mieliśmy zrobić to dużo wcześniej - powiedziała zmieszana.
- Cóż, poprosiłaś nas, żebyśmy trochę poczekali i tak zrobiliśmy. Zanim zdecydowaliśmy się odejść, wiesz, co się z tobą stało...
- Więc nigdy nie poszliśmy?
- Nie, ale uważamy, że powinniśmy - odpowiedział Harry.
- Posłuchaj, mamy ci coś do pokazania - powiedział Ron, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Patrzyła, jak sięgnął do kieszeni i wyjął z niej stary medalion.
- Czy to nie…? - powiedziała marszcząc brwi, gdy przyjrzała się bliżej. - Czy to nie medalion, który znalazłeś w jaskini razem z Dumbledorem? - zapytała, odwracając się do Harry'ego i sapnęła, kiedy zobaczyła w dłoni kolejny medalion, taki jak ten, który trzymał Ron.
- Nie, ten jest fałszywy - powiedział Harry z uśmiechem. - Ten jest prawdziwy.
- Znalazłeś jednego z nich? - zapytała zaskoczona.
- Znaleźliśmy. Oczywiście dzięki twojemu eliksirowi.
- Mojemu eliksirowi?
- Tak, ten, który uwarzyłaś dla nas. Skończył mi się, ale Ginny znalazła jeszcze kilka porcji w twojej sypialni. Pomyślałem, że mogę ich po prostu użyć, zobaczyć, czy znajdę coś wartościowego i tak się stało.
- Nie pamiętam żadnego eliksiru, po co on był?
- Cóż, szczerze mówiąc, tak naprawdę nie zrozumiałem całego wyjaśnienia - powiedział przepraszająco. - Działał jak lustro Ain Eingarp. Z tą różnicą, że musiałem skupić się na temacie i wtedy zobaczyłem, czego w związku z tym pragnę.
- Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czytała o czymś takim. Jak więc znalazłeś medalion?
- W wizji, widziałem, jak sprzątaliśmy dom Syriusza, kiedy byliśmy tam tego lata, i widziałem, jak medalion wyrzucany jest wraz z innymi rzeczami. Mieliśmy nadzieję, że Stworek go zabrał, więc poszliśmy na Grimmauld Place i zapytaliśmy go. Nie chciał, ale musiał powiedzieć mi prawdę. Na szczęście zabrał go i trzymał w swojej kanciapie.
- Czy wy…?
- Tak, zniszczyliśmy go. Już nie jest horkruksem - odpowiedział Harry, domyślając się, o co chciała zapytać.
- W jaki sposób?
- Cóż, ponieważ trucizna bazyliszka zadziałała z Dziennikiem, pomyśleliśmy, że możemy spróbować ponownie - wyjaśnił Ron.
- To nie jest coś łatwego do znalezienia.
- Cóż, to prawda, chyba że porozmawiasz z właściwą osobą. To nie było tanie, ale Mundungus nam coś przyniósł.
Jej usta rozchyliły się z zaskoczenia i powoli odwróciła się do Rona, jej palce zbliżyły się do medalionu, zabierając go z jego dłoni, by lepiej się przyjrzeć. Jakby spodziewała się, że coś z niego wyskoczy i ją zaatakuje, powoli go otworzyła i rzeczywiście, wewnątrz była dziura, a mały kryształek zdecydowanie pękł. Trudno było uwierzyć, że tak mały obiekt mógł zawierać coś tak niebezpiecznego i potężnego.
- Wyjeżdżamy, aby znaleźć inne - powiedział Harry.
- Kiedy?
- Wkrótce.
- Prawdopodobnie za kilka dni - dodał Ron.
- Gdzie się udamy? - zapytała i zauważyła, że przyjaciele uśmiechają się do niej szeroko.
- Dobrze wiedzieć, że nadal planujesz do nas dołączyć - wyjaśnił Harry, kiedy spojrzała na niego zmieszana.
- Cóż, oczywiście, że tak, nie mogłabym zostawić was dwojga samych. Merlin wie, że wrócilibyście w ciągu tygodnia, błagając o moją pomoc - powiedziała, uśmiechając się.
- Nie ma mowy - odparł Ron, udając oburzenie.
- Zgadza się, byłoby nam zbyt wstyd, żeby wrócić - powiedział Harry i wszyscy się roześmiali.
- Cóż, jeśli wyjeżdżamy za kilka dni, powinniśmy trochę odpocząć i rano zacząć się pakować. Zrobię listę wszystkich rzeczy, których możemy potrzebować.
- To nasza Hermiona - zaśmiał się Harry i wszyscy weszli po schodach do swoich sypialni.
Jej łóżko było pokryte książkami i ubraniami, kiedy próbowała zdecydować, co powinna ze sobą zabrać. Robiła to od samego rana, redukując rzeczy i ostrożnie umieszczając je w swojej magicznie powiększonej torbie, tylko po to, by je wyjąć i przywrócić ponownie do ich oryginalnego rozmiaru.
Usłyszała, jak drzwi się za nią otwierają i odwróciła się, by zobaczyć Harry'ego zaglądającego do środka.
- Charlie i bliźniacy są tutaj. Gamy w Quidditcha, chcesz do nas dołączyć? - zapytał. - Zasługujesz na trochę odpoczynku. - Dodał, gdy zdał sobie sprawę, że zamierzała odmówić.
- Jest jeszcze tyle rzeczy, które muszę zrobić - narzekała.
- Och, spokojnie. Nie wyjeżdżamy przez kolejne dwa dni, jest jeszcze dużo czasu - powiedział z pełnym nadziei uśmiechem na twarzy, któremu doskonale wiedział, że nie może się oprzeć.
- W porządku - westchnęła w końcu. - Będę za kilka minut.
Bez słowa wyszedł, ale nie minęła minuta, zanim ponownie usłyszała zbliżające się kroki.
- Powiedziałam, że zaraz przyjdę, daj mi tylko pięć minut, dobrze? - powiedziała lekko zirytowana, ale kiedy nie odpowiedział, ponownie odwróciła się twarzą do drzwi. To nie Harry tam stał.
- Och, profesorze, przepraszam. Myślałam, że to Harry - powiedziała, ale zmarszczyła brwi, gdy zauważyła jego oczy skierowane na jej łóżko, spoglądające na leżące na nim rzeczy i jej w połowie pełną torbę.
- Co robisz? - zapytał.
- A na co to wygląda? - odparła, zaskakując samą siebie swoją postawą. Sposób, w jaki patrzył na nią i na łóżko, sprawił, że poczuła się nieswojo.
- Cóż, wygląda na to, że się pakujesz - odpowiedział chłodno. - Ale z pewnością nie jesteś na tyle głupia, by nawet rozważać opuszczenie tego miejsca.
- Potrafię o siebie zadbać - powiedziała, chwytając kolejną książkę i wrzucając ją do torby.
- Oczywiście, jak mogłem zapomnieć? - zakpił chłodno. - Niedawno byłem świadkiem, jak potrafisz o siebie dbać. Wydaje mi się jednak, że to ja musiałem przyprowadzić cię tutaj, ledwo żywą.
- Skąd mam wiedzieć, że to nie ty zaplanowałeś atak? - wypaliła bez namysłu i zobaczyła, jak zesztywniał na jej słowa.
- Jestem lojalny wobec Zakonu, jak wielokrotnie to udowodniłem. I uwierz mi, gdybym chciał, żebyś zginęła, dawno by cię nie było. Czy jesteś w stanie temu zapobiec? - Prawie na nią wrzasnął, wyszarpując torbę z jej palców, gdy zauważył, że odwróciła się z powrotem do stołu, żeby wznowić pakowanie.
- Oddaj to! - krzyknęła, próbując wyjąć mu torbę, ale jego wolna ręka owinęła się wokół jej nadgarstka, zatrzymując ją.
Znów się pojawiło, to przeklęte mrowienie na skórze i jedyne, o czym mogła pomyśleć, to zbliżenie się do mężczyzny stojącego przed nią. Zamrugała kilka razy, próbując oczyścić umysł, a potem spróbowała się cofnąć, ale nie puścił.
- Odchodząc ryzykujesz nie tylko swoim życiem. Wiesz o tym, prawda? - zapytał, ale nie mogła zmusić się do odpowiedzi. - Czarny Pan chce was wszystkich zabić. - Kontynuował. - Jak myślisz, jak długo zajmie mu odkrycie, że jesteście tam bez ochrony? - zapytał. Mimo że szydził z niej, widziała zaniepokojenie w jego oczach.
- Cóż, na pewno niedługo, skoro już to wiesz. I dlaczego w ogóle cię to obchodzi? - powiedziała, próbując ponownie uwolnić rękę.
- Obchodzi mnie - powiedział ze złością, zaciskając mocniej uścisk na jej nadgarstku i przyciągając ją trochę bliżej do siebie. - Ponieważ jeśli odejdziesz, a on się dowie, to moja głowa będzie na szali, jeśli mu nie powiem.
- Jestem pewna, że czarodziej taki jak ty nie miałby większych kłopotów.
Naprawdę nie mogła zrozumieć, dlaczego tak się zachowuje. Wiedziała tylko, że jego bliskość ją denerwuje i to niekoniecznie w zły sposób.
Jej ciało powoli przysunęło się bliżej. Mrowienie wywołane jego dotykiem doprowadzało ją do szaleństwa i poczuła, jak jej wzrok przesuwa się z jego oczu na usta.
- W co ty grasz? - zapytał bez tchu, ale się nie poruszył.
- Nie gram - odpowiedziała powoli.
- Jeśli was znajdą, zabiją ciebie i twoich przyjaciół - powiedział tym samym tonem bez tchu, którego użył wcześniej. Powoli pokręciła głową. Jej usta były lekko rozchylone, gdy po prostu na niego patrzyła. Zobaczyła, jak jego spojrzenie przesuwa się na jej usta, ale zanim którekolwiek z nich było w stanie coś powiedzieć, usłyszeli głośne kroki zbliżające się i Harry'ego wzywającego jej imię.
- Co ci tak długo zajmuje? - zapytał, ale zatrzymał się jak wryty, kiedy dotarł do otwartych drzwi, zszokowany tym, że Snape wciąż trzymał jej nadgarstek i stał zdecydowanie zbyt blisko niej. Żadne z nich nie poruszyło się, słysząc zbliżającego się Harry'ego.
- Co się dzieje? - zapytał i dopiero wtedy Snape puścił jej nadgarstek i cofnął się. Wciąż była zbyt zszokowana tym, co miało się wydarzyć, żeby cokolwiek powiedzieć lub zrobić.
- Nic - wymamrotała, zabierając torebkę z ręki Snape'a i kładąc ją na łóżku.
- Przyszedłem ci to dać - powiedział Snape, jego ręka sięgnęła do kieszeni.
- Co to jest? - zapytała, biorąc podaną przez niego fiolkę.
- To eliksir przeciwbólowy. Molly powiedziała, że miewasz bóle głowy, i poprosiła mnie, żebym go dla ciebie uwarzył.
- Cóż, jeśli to wszystko - przerwał mu Harry, stojąc obok Hermiony. - Pozostali czekają - powiedział jej, chwytając ją za rękę i wyciągając z pokoju, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.
***
Obudziło ją lekkie pukanie w okno. Patrząc na zegarek, zobaczyła, że jest prawie północ. Odwróciła się do ściany i przykryła głowę poduszką, ale gdy stukanie nie ustało, wstała i z jękiem podeszła do okna.
Gdy tylko okno zostało otwarte, do środka wleciała mała, płowa sowa, mijając ją i siadając na ramie łóżka, z wyciągniętą nogą, by dziewczyna mogła wziąć przywiązaną do niej małą paczkę. Stała przez kilka chwil przy oknie, zastanawiając się, jak sowa, której nigdy wcześniej nie widziała, zdołała przelecieć przez osłony, ale potem ptak zaczął pohukiwać i trzepotać skrzydłami z oburzeniem, że musiał czekać, a ona pospiesznie odebrała paczkę, zanim dźwięki obudziły Ginny.
Nie marnując ani chwili, ptak wyleciał z powrotem przez okno, a ona usiadła na swoim łóżku, ostrożnie otwierając pakunek. Zmarszczyła brwi, kiedy zobaczyła wypadający z niej mały kamień. "Co to jest?" - zapytała siebie, kiedy ponownie sięgnęła po kamień, ale w chwili, gdy go dotknęła, pokój wirował wokół niej, a ona spanikowała, gdy zdała sobie sprawę, że był on świstoklikiem.
Upadła z głośnym hukiem na środek zaciemnionego pokoju i rozejrzała się, mrużąc oczy, próbując sprawdzić, czy jest w nim jeszcze ktoś. Powoli i cicho wstała i podeszła na palcach bliżej ściany. Wtedy ujrzała błysk światła, zaledwie kilka stóp od miejsca, w którym była wcześniej, a potem dwie postacie upadły na podłogę, jęcząc głośno. Nie miała swojej różdżki, więc niewiele mogła zrobić poza czekaniem i obserwowaniem, co się stanie.
- Wszystko w porządku? - usłyszała głos jednej z postaci i natychmiast go rozpoznała.
- Tata? - zapytała zszokowana.
- Hermiono?
- Hermiono, gdzie jesteś, kochanie? - zapytała jej matka, a Hermiona pobiegła do przodu, przytulając ją mocno.
- Wszystko w porządku, kochanie?
- Tak bardzo za tobą tęskniłam - powiedziała, a potem, gdy jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności, spojrzała na rodziców. - Jak się tu dostaliście?
- Zrobił to twój przyjaciel. Z tą filiżanką - powiedziała, wskazując na filiżankę leżącą na podłodze, blisko małego kamienia, który ją tam zabrał.
- Mój przyjaciel?
- Och, zgadza się, powiedział, że nic nie pamiętasz. Co ci się stało? Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony jej ojciec.
- Nic mi nie jest, to nie było poważne. Szukałam was od wielu dni, tak się martwiłam.
- Czy on nie powiedział ci, gdzie jesteśmy?
- Kto?
- Cóż, nie wiemy kim on jest. Zawsze nosi maskę, kiedy nas odwiedza - wyjaśniła jej matka.
- Ale co się stało? Dlaczego się przenieśliście?
- Cóż, jednej nocy… - zaczęła matka, ale jej ojciec przerwał.
- Może nie powinniśmy jej tego mówić. Prosił, żebyśmy tego nie robili.
- Co? Nie, proszę, musicie mi powiedzieć - błagała.
- Ale powiedział, że będziesz bezpieczniejsza.
- Proszę Was, mam dość ludzi, którzy nie zwracają na mnie uwagi, ponieważ myślą, że wiedzą, co jest dla mnie najlepsze. Muszę wiedzieć.
- Pojawiłaś się pewnej nocy w domu z nim i oboje wyciągnęliście nas z łóżka. Powiedziałaś, że ktoś tam jest i czyha na nas - powiedziała jej matka, zanim jej mąż zdążył jej przerwać.
- Zaatakowali was? - zapytała zszokowana.
- Tak - odpowiedziała i opowiedziała jej o kilku innych szczegółach z tamtej nocy. - Potem zabrałaś nas gdzie indziej i powiedziałaś nam, że nie możemy wrócić do domu. Spędziliśmy tam noc, a rano dał nam jedną z tych rzeczy do transportu i ona zabrała nas do innego domu, gdzie mieszkamy teraz.
- Gdzie?
- Nie wiemy, nie możemy stamtąd wyjść, ale zostawił nam skrzata domowego, który nam pomaga. Sam często nas odwiedza, aby upewnić się, że mamy wszystko, czego potrzebujemy.
- I nie wiecie, kim on jest? - zapytała ich, ale pokręcili głowami.
- Zawsze nosi maskę i nigdy nie słyszeliśmy jego imienia.
- Czy jest coś, co możecie mi o nim powiedzieć? Cokolwiek?
- Cóż, jest wysoki i raczej cichy - odpowiedziała jej matka.
Już miała zapytać o coś innego, ale dziwny blask dochodzący z podłogi rozproszył ją. Rozglądając się dookoła, zauważyła, że filiżanka świeci na pomarańczowo, a jej kamień jarzy się błękitnym blaskiem.
- To znaczy, że mamy jeszcze tylko dziesięć minut - powiedział jego ojciec i przytulił ją. - Możesz iść z nami - powiedział z nadzieją.
- Wiesz, tato, nie mogę. Ale cieszę się, że jesteście bezpieczni.
- Uważaj na siebie, kochanie - powiedziała jej matka, kiedy też ją przytuliła.
- Wy też. Jestem pewna, że to wkrótce się skończy i znów będziemy razem.
- Kiedy znów cię zobaczymy?
- Niedługo, obiecuję. Porozmawiam z moim przyjacielem. Zobaczę, co da się zrobić - odpowiedziała.
- Myślę, że już czas - powiedział jej ojciec, gdy zarówno kubek, jak i kamień zaświeciły jaśniej.
- Będę za wami tęsknić - powiedziała, ponownie obejmując ich oboje.
- Też będziemy za tobą tęsknić, kochanie. Upewnij się, że nie wpadniesz w żadne kłopoty - powiedział ojciec, rozśmieszając ją lekko.
Gdy cała trójka sięgnęła po świstokliki i poczuła szarpnięcie w brzuchu, uśmiechnęła się do nich i wymamrotała: „Kocham was”.
Kiedy tylko jej stopy ponownie uderzyły o twardą ziemię, wzięła monetę, którą dał jej Draco i stuknęła w nią różdżką, prosząc, by natychmiast się z nią spotkał. Koncentrując się mocno na chatce, do której zabrał ją ostatnim razem, zamknęła oczy i aportowała się. Chodziła po okolicy przez prawie pół godziny, rozmyślając o tym, co powiedzieli jej rodzice, zanim również się tam aportował.
- Lepiej, żeby to było ważne, kochanie. Czy wiesz, która jest godzina? - powiedział Draco, przechodząc przez drzwi do chaty, ale zanim zdążył powiedzieć cokolwiek innego, rzuciła się na niego, przytulając go mocno.
- Uratowałeś moich rodziców, dziękuję - mruknęła przy jego uchu, tak rozproszona, że nawet nie zauważyła, jak zesztywniał lekko słysząc jej słowa, kiedy owinął ramiona wokół jej talii.
- Z przyjemnością, kochanie - powiedział niezobowiązująco.
- Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczą - powiedziała, nadal mocno obejmując go ramionami.
- Wiem, jak ważna może być rodzina - odpowiedział, a ona się cofnęła.
- Twoja rodzina.
- Co z nimi?
- Nadal są z Voldemortem - powiedziała, a on wzdrygnął się słysząc to imię.
- Są - odpowiedział po prostu.
- Gdybyś przeszedł do Zakonu, może mogliby im pomóc. Przynajmniej twojej matce - powiedziała i zauważyła zmianę w jego wyrazie twarzy. Wydawał się zaskoczony jej słowami, wzruszony, ale zniknął on w jednej chwili.
- Nie mogę ryzykować - odpowiedział szeptem. - Jeśli zaczną podejrzewać, że… - urwał i wziął głęboki oddech. - Zabiłby ich, a potem zabiłby również mnie.
- Nie musi tak być - powiedziała cicho, zaskoczona emocjami w jego zwykle zimnych oczach.
- Muszę iść, albo zauważą, że mnie nie ma - powiedział, odwracając się i od razu odchodząc, nie dając jej szansy na odpowiedź.
- Czego chciała dziewczyna? - zapytał zimny głos, gdy tylko się aportował.
- Nic ważnego. Ta głupia szlama nie mogła spać i chciała zapytać mnie o tygodnie, o których zapomniała, o nasze „spotkania” - odpowiedział.
- Co jej powiedziałeś?
- Dokładnie to, co mi kazano - odparł równie chłodno.
- To będzie musiało iść szybciej. Muszę wiedzieć, gdzie ich trzymają.
- Jeśli będę naciskał za bardzo, będzie wiedziała, że coś jest nie tak.
- Więc upewnij się, że dobrze ją rozproszysz, żeby nie zauważyła - powiedział głos. - Wejdź teraz do środka, twoja matka cię szukała.
Ok, mam mindfucka. Teraz się zastanawiam, kim faktycznie współpracuje Draco. Na pewno robi to na plecenie Snape'a, ale czy to jemu przekazuje informacje? A może to Voldemort jakimś cudem się dowiedział, że ona żyje i teraz chce, by Draco mimo wszystko wyciągał z niej informacje i mu przekazywał. Cholera, nie wiem co mam myśleć, ani w co wierzyć xD Serio nie ogarniam tego, z kim on w końcu współpracuje... A może to jednak Severus? Może rzucił na Draco podobne zaklęcie, pomieszał mu trochę w głowie, by łatwiej przyszło mu wczuć się w rolę, którą gra... Nie, skłaniam się w kierunku Snape'a, ze względu na jedno z ostatnich zdań, "Ta głupia szlama nie mogła spać i chciała zapytać mnie o tygodnie, o których zapomniała, o nasze" spotkania"-odpowiedział". To by wskazywało, że mówił do Snape'a. Zaakcentował te spotkania, które przecież nie miały między nimi miejsca, bo przecież nie współpracowali... Za to miałam rację, że zgarnie pochwałe za to, że niby uratował rodzicom Hermiony życie 🙈 Snape za to niech się bardziej kontroluje... Bo jak tak dalej pójdzie, to ona serio nabierze jeszcze więcej podejrzeń wobec niego, że mogło ich coś łączyć. No i czemu mam wrażenie, że Hermiona użyje eliksiru, by dowiedzieć się, co tak naprawdę się z nią działo? Harry chyba podsunął jej pomysł, na który może wpaść za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i Wesołych Świąt ❤️😘🎄🎅
Dobra mam szalony plan. Zakładając czysto teoretycznie, że... to z Lucjuszem współpracuje Draco? Właściwie inaczej, wykonuje rozkazy. Lucjusz stracił zaufanie Voldzia, a teraz dowiedział się że Hermiona straciła pamięć, to jakby szansa dla niego na odzyskanie swojej pozycji. Draco ojcu się nie sprzeciwi... Aczkolwiek też nie powiedział całej prawdy, o uratowaniu jej rodziców... Mam mętlik w głowie, ale wydaje mi się moje założenie możliwe...
OdpowiedzUsuńCóż z jednego można się cieszyć, Hermiona myśli, że to Draco uratował jej rodziców, co oznacza, że Hermiona się do niego tak czy inaczej zbliży w najbliższym czasie ❤️
Co do mojej teorii, bo jeszcze coś mi przyszło do głowy, Snape to na pewno nie jest, bo sam mógłby zdobyć informacje o pobycie więźniów, poza tym chciał trzymać ją z daleka. A czy Voldemort miałby ochotę na takie podchody - wątpię, że traciłby swój czas...
Usuń