Słyszała wokół siebie słabe głosy, ale nie mogła zrozumieć, co mówią. Próbowała otworzyć oczy, ale światło było za ostre, bolało. Mogła stwierdzić, że leży, czuła pod sobą coś miękkiego, ale nie mogła poruszyć żadnym mięśniem, oddychanie samo w sobie było wystarczająco trudne.
Ciemność znów ją otoczyła, głosy ucichły, ale nic nie mogła zrobić, aby to powstrzymać. Potem poczuła na skórze coś ciepłego, dotykającego jej miękkich dłoni, nowe głosy stawały się silniejsze, ale światło wciąż oślepiało i nie mogła otworzyć oczu. Próbowała rozchylić usta, spytać, co się dzieje, ale żaden dźwięk nie wyszedł z jej ust. Czuła, jakby jej głowa miała wybuchnąć, poczuła w oczach łzy bólu, a kiedy znów zbliżyła się ciemność, powitała ją z zadowoleniem.
Dryfowała tam i z powrotem, między ciemnością a światłem, bólem i spokojem. Nie była pewna, jak długo trwał ten stan, ale wydawało się, że minęły wieki. Czuła, jak jej oddech staje się silniejszy i była zaskoczona, gdy pewnej nocy w końcu zdołała poruszyć palcem. Był to tylko jeden palec i ledwo się poruszał, ale to wystarczyło, by podsycić jej determinację. Czas mijał, może tygodnie, może tylko godziny, aż wreszcie rozchyliła usta, szepcząc cicho imię, którego nie była pewna, a potem jęknęła cicho, czując, jak wysiłek wyczerpał jej siłę.
- Hermiono? - wyszeptał głos obok niej i poczuła ciepłą dłoń wokół własnej. - Hermiono, słyszysz mnie?
Z niewielką siłą, którą pozostawiła, udało jej się jęknąć, a potem do jej uszu dotarły kolejne głosy.
- Nie śpi, myślę, że nie śpi - wyszeptał jeden z nich podekscytowany.
- Wezwij Poppy - zawołał inny i wkrótce poczuła ręce z tyłu głowy, lekko ją unoszące, i coś zimnego na ustach.
- Wypij to, kochanie - powiedział głos. - To sprawi, że poczujesz się lepiej.
Zrobiła, o co prosili, i wkrótce poczuła, że ból ustępuje. Chciała się poruszyć, porozmawiać, ale jej ciało było ciężkie i zmęczone. Nieważne, jak bardzo z tym walczyła, ciemność znów ją otoczyła.
Kiedy otworzyła oczy, zauważyła, że światło już jej nie oślepia. Tuż przed nią znajdowało się małe okienko i mogła stwierdzić, że jest ledwie świt. Rozejrzała się po pokoju i zauważyła dwie postacie po drugiej stronie łóżka. Nie zajęło jej dużo czasu uświadomienie sobie, kim byli.
- Harry? Ron? - szepnęła ochrypłym głosem. Słyszała, jak mamroczą coś przez sen i ponownie zawołała ich imiona.
- C… co? - Ron powiedział zaskoczony, kiedy się obudził, rozglądając się po pokoju i próbując zobaczyć, skąd dobiega głos.
- Hermiono - powiedział wtedy Harry i oboje przysunęli się do niej po obu stronach łóżka, biorąc jej dłonie w swoje.
- Och, dzięki Bogu, że nie śpisz.
- Tak nas zmartwiłaś.
- Co się stało? Gdzie ja jestem? - zachrypiała.
- Jesteśmy w kwaterze głównej. Snape przyniósł cię tutaj po wybuchu.
- Snape? Co masz na myśli mówiąc, Snape. Czy on nie uciekł? - Zauważyła zdziwienie na ich twarzach i zapytała. - Co się dzieje?
- Snape jest z Zakonem, nie pamiętasz? - zapytał Harry, wyraźnie zmartwiony.
- Ale… ale on zabił Dumbledore'a. - Spojrzeli na nią ponownie, ale żaden z nich się nie odezwał.
- Co się stało? - zapytała, próbując wstać, ale głowa ją bolała i poczuła, jak pokój wiruje, gdy tylko się poruszyła.
- Połóż się - powiedział delikatnie Ron, kładąc dłonie na jej ramionach, kiedy pchnął ją z powrotem na łóżko.
- Co się ze mną stało? - szepnęła.
- Cóż, nie jesteśmy pewni. Czekaliśmy tutaj na ciebie. Zaczynaliśmy się martwić, bo spóźniałaś się, a potem Snape aportował się przy drzwiach, z tobą w ramionach. Powiedział, że zostałaś zaatakowana przez śmierciożerców.
- Co?
- Cóż, powiedział, że próbowali zabrać cię do Voldemorta, a ty walczyłaś, a potem nastąpiła eksplozja. Nie był pewien, jak to się stało. Śmierciożercy uciekli, prawdopodobnie myśląc, że nie żyjesz. Kiedy cię znalazł, powiedział, że ledwo oddychałaś.
- Ale Snape jest jednym z nich, jest śmierciożercą, prawda? - zapytała niepewnie.
- Nie, on szpieguje dla Zakonu - poprawił Ron, patrząc na nią w sposób, który ją denerwował, jakby była szalona czy coś.
Miała właśnie zadać kolejne pytanie, kiedy jej przerwano.
- Hermiono, nie śpisz! - Od strony drzwi dobiegł głos Ginny. - Tak się martwiliśmy. - Uśmiechnęła się słabo, patrząc, jak rudowłosa podeszła do łóżka. - Tak się cieszę, że czujesz się lepiej, martwiłam się, że nie obudzisz się na ślub.
- Ślub? Jaki ślub?
- Cóż, oczywiście Billa i Fleur - odpowiedziała Ginny, a jej uśmiech nieco zbladł.
- Ale to wciąż za kilka miesięcy.
- Co masz na myśli? To w ten weekend.
- Co? To niemożliwe. Czy zmienili datę? - Spojrzała na nich troje, zauważając sposób, w jaki na siebie patrzyli, a na obu twarzach malowało się zmieszanie i zmartwienie. - Co się dzieje?
- Cóż, byłaś nieprzytomna przez prawie trzy tygodnie, Hermiono - odpowiedział w końcu Harry, wciąż trzymając ją za rękę.
- Trzy tygodnie? To wciąż nie wyjaśnia…
- Jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz? - zapytał delikatnie Ron.
- Cóż - powiedziała po chwili namysłu. - Pamiętam, jak poszłam na ulicę Pokątną kupić kilka książek, a potem wróciłam tutaj. Powiedziano Kingsleyowi, że w Ministerstwie jest szpieg i zwołał spotkanie.
- Ale to było zaledwie kilka tygodni po śmierci Dumbledore'a.
- Więc? - zapytała ostrożnie.
- Hermiono, to spotkanie odbyło się ponad dwa miesiące temu - odpowiedział Ron.
- Co? Nie - powiedziała, cicho się śmiejąc. - To niemożliwe. To nie mogło być tak dawno temu. - Spojrzała na nich ponownie, w milczeniu mając nadzieję, że powiedzą jej, że to tylko jeden wielki żart.
- Och, kochanie, nie śpisz. - Głos Molly rozproszył ją i ponownie odwróciła się do drzwi. Zobaczyła, że stoi tam, patrząc z ulgą, a tuż za nią podążali Kingsley i Remus.
- Dobrze widzieć, że w końcu się obudziłaś. Martwiłaś nas - powiedział Kingsley swoim głębokim głosem.
- Tak, przepraszam za to - odpowiedziała, nie mogąc wymyślić nic więcej.
- Czy ta trójka ci przeszkadza, kochanie? - zapytała Molly, patrząc na Harry'ego, Rona i Ginny, jakby robili coś strasznego.
- Och, nie, po prostu mnie informują.
- Cóż, zmykajcie stąd, natychmiast. Hermiona potrzebuje trochę odpoczynku, żeby odzyskać siły. Macie wesele, którym musicie się zająć za kilka dni - powiedziała, uśmiechając się słodko.
- Ale mamo - narzekała Ginny, ale Molly odmówiła słuchania i prawie wypchnęła ich z pokoju.
- Wrócimy później - obiecał Ron, kiedy wychodzili.
- Ja też powinienem iść - powiedział jej Kingsley. - Dobrze widzieć, że dochodzisz do siebie.
- Dziękuję - odpowiedziała, zaskoczona sposobem, w jaki mężczyzna patrzył na nią, gdy mówił. Zawsze się dogadywali, ale nie byli zbyt blisko.
Kiedy w pokoju zostali tylko ona i Remus, skinęła na niego bliżej.
- Co się dzieje, Remusie? - zapytała, siadając przy łóżku.
- Co masz na myśli?
- Powiedzieli mi, że była eksplozja.
- Nie pamiętasz, co się stało? - zapytał, a ona tylko pokręciła głową. - Cóż, wiem tylko to, co powiedział nam Severus. Najwyraźniej wyszłaś zobaczyć się ze swoim informatorem, ale zostałaś napadnięta przez Śmierciożerców. Myśli, że cię śledzili. Zaatakowali cię, a ty im odpowiedziałaś. Wtedy nastąpiła eksplozja , a budynek, w którym byłaś, zawalił się. Musiał zaczekać, aż wszyscy Śmierciożercy znikną, zanim zaczął cię szukać. Powiedział, że część dachu spadła na ciebie.
Milczała, gdy mówił, zbyt zszokowana, by się odezwać, a po kilku chwilach kontynuował.
- Wszyscy byliśmy tutaj, kiedy cię przyniósł. Merlinie, myśleliśmy, że nie żyjesz - powiedział, a ostatnia część była ledwie szeptem. - Sam cię tu przyniósł i odmówił wyjścia, dopóki nie upewnił się, że wszystko będzie w porządku. Madame Pomfrey zapewniła go, że zajmie to trochę czasu, ale wyzdrowiejesz. - Wziął głęboki oddech, jakby nabierał sił, zanim znów się odezwał. - Miałaś wiele złamanych kości, krwawienia wewnętrzne, przebite płuco, ale zapewniła nas, że może to naprawić, powiedziała, że przyniósł cię tutaj na czas. Kiedy po dwóch dniach nadal się nie obudziłaś, zaczęliśmy się martwić. Twoje ciało goiło się szybko, ale nie reagowałaś. Powiedziała, że prawdopodobnie masz duży wstrząs mózgu, że to tylko kwestia czasu, zanim się obudzisz, że musimy być cierpliwi. Po pierwszym tygodniu Kingsley porozmawiał z uzdrowicielem w Świętym Mungu, specjalizującym się w tego rodzaju problemach. Nie mogliśmy cię tam zabrać, ponieważ nie mogliśmy im wyjaśnić, co ci się przydarzyło, ale skłonił go, aby tu przyjechał z Poppy. Nie mogliśmy nic zrobić, tylko czekać.
- Jak długo? - zapytała, nie chcąc uwierzyć w to, co powiedzieli Harry i Ron.
- 19 dni - odpowiedział bez namysłu i nie patrząc na nią.
- Nic nie pamiętam - mruknęła, a on znowu się do niej odwrócił.
- Cóż, dość mocno uderzyłaś się w głowę, nic dziwnego, że nie pamiętasz, kiedy cię zaatakowali.
- Nie - powiedziała, potrząsając głową, po czym skrzywiła się z bólu. - Wcześniej. Powiedzieli mi, że od śmierci Dumbledore'a minęły ponad dwa miesiące, ale pamiętam tylko pierwsze dwa tygodnie, a potem nic.
- Nie pamiętasz? - zapytał zaskoczony.
- Nie. Proszę, powiedz mi, co się stało. - błagała go.
- Nie jestem pewien, czy powinienem ci to powiedzieć.
- Co powiedzieć?
- Może to powinno poczekać, aż poczujesz się lepiej - zasugerował.
- Remusie, proszę, muszę wiedzieć.
- Nie znam całej historii. Byłaś bardzo tajemnicza.
- Tajemnicza? O czym ty mówisz?
- Cóż - powiedział, biorąc głęboki oddech. - To wszystko wydarzyło się zaledwie kilka dni przed tym, jak zostałaś zraniona, przynajmniej główna część. Pewnej nocy Kingsley zwołał spotkanie i przyniosłaś myślodsiewnię. Otrzymałaś wspomnienie, należało do Snape'a i pokazało powody, że to nie on zabił Dumbledore'a. Najwyraźniej oboje pracowaliście z kimś, myślę, że za Śmierciożercą. Przekazywał przez was informacje, ale chciał, aby Snape wrócił do Zakonu. Po kilku dniach dyskusji zdecydowaliśmy się przyjąć go z powrotem. To było dzień wcześniej, zanim cię zaatakowali i przyniósł cię tutaj.
- Współpracowałam ze śmierciożercą? To niemożliwe. - powiedziała prawie do siebie. Wziął ją za rękę, zanim kontynuował.
- Pracowałaś z nim już od kilku miesięcy.
- Z kim? Kto to był?
- Nie wiem, nigdy nam nie powiedziałaś.
- Co jeszcze wiesz?
- To wszystko - powiedział, ale wiedziała, że nie mówił jej wszystkiego, przez sposób, w jaki unikał kontaktu wzrokowego. - Myślę, że pójdę po Poppy. Chciałaby wiedzieć, że nie śpisz.
- Remusie, zaczekaj - powiedziała, ale on tylko powiedział jej, że musi trochę odpocząć, po czym wyszedł z pokoju.
Gdy tylko pani Pomfrey usłyszała, że się obudziła, poszła się z nią zobaczyć. Spędziła ponad godzinę, sprawdzając ją, upewniając się, że jej ciało zagoiło się prawidłowo. Po długich rozważaniach zdecydowała się opowiedzieć jej o utracie pamięci, ale wiedźma zapewniła ją, że prawdopodobnie jest to tylko chwilowe i że powinna odpocząć i zrelaksować się, że wspomnienia wkrótce wrócą. Była zmuszona wypić więcej eliksirów, jednym z nich był Eliksir Spokojnego Snu. Obudziła się dopiero następnego dnia.
- Wyglądasz znacznie lepiej - powiedział Ron, kiedy on i Harry weszli do pokoju.
- No cóż, pani Pomfrey dała mi eliksir przeciwbólowy, więc czuję się dużo lepiej - powiedziała, starając się brzmieć radośnie. - Powiedziała, że mogę wrócić do swojej sypialni, kiedy poczuję się lepiej.
- Może powinnaś zostać tutaj trochę dłużej - zasugerował Harry, gdy zaczęła wstawać.
- Nonsens, nic mi nie jest - powiedziała lekceważąco, ale kiedy próbowała wstać, straciła równowagę, a ręce Rona na jej talii w ostatniej sekundzie zapobiegły upadkowi. - OK, może potrzebuję trochę pomocy, żeby się tam dostać, ale nadal idę - powiedziała uparcie, rozśmieszając Harry'ego i Rona.
Z ich pomocą powoli wyszła z ambulatorium, ale kiedy szli korytarzem w kierunku schodów, otworzyły się drzwi do biblioteki.
- Spotkanie Zakonu - wyjaśnił Harry, gdy członkowie zaczęli wychodzić z pokoju. Niektórzy zatrzymali się, aby zapytać ją, jak się czuje, ale inni po prostu przechodzili obok, rzucając jej gniewne spojrzenia.
- Co się dzieje? - zapytała Harry'ego zmieszana, ale zanim zdążył odpowiedzieć, przemówił młody auror.
- Dobrze widzieć, że wszystko w porządku. Teraz możesz pobiec z powrotem do swojego małego przyjaciela, przekazać mu więcej informacji. Może uda ci się nawet przekonać kilku kolejnych Śmierciożerców, aby dołączyli do Zakonu.
Zanim ktokolwiek mógł powiedzieć cokolwiek innego, usłyszała głośny warkot, a w następnej sekundzie auror został rzucony o ścianę, z mocno zaciśniętą dłonią Remusa na szyi.
- Wystarczy - wrzasnął. - Odezwij się do niej jeszcze raz w ten sposób, a upewnię się, że tego pożałujesz.
- Remusie - powiedział Bill, stając obok niego i próbując go uspokoić.
- Dziś pełnia księżyca - wyszeptał Ron przy jej uchu, gdy Remus puścił mężczyznę, z ostrzegawczym wyrazem twarzy.
- Chodź, weźmy cię na górę - powiedział Harry, próbując ją rozproszyć.
- Dlaczego to powiedział? Dlaczego inni tak na mnie patrzyli?
- Cóż, widzisz, pracowałaś z kimś od jakiegoś czasu - zaczął Ron, ale przerwała.
- Remus powiedział, że pracowałam ze śmierciożercą.
- No cóż, niektórzy członkowie uważają, że nas zdradziłaś - powiedział.
- Co? Nigdy bym tego nie zrobiła!
- Wiemy, ale oni są nowi, nie znają cię tak dobrze jak my. Niektórzy uważają, że zarówno ty, jak i Snape jesteście zdrajcami.
- A ty co myślisz? - zapytała, kiedy pomogli jej usiąść na łóżku.
- Nie sądzę, żebyś nas zdradziła i chociaż nienawidzę tego przyznawać - powiedział Harry. - To, co widzieliśmy w Myślodsiewni o Snape'ie było całkiem przekonujące.
- O czym były te wspomnienia? - zapytała, ale zanim zdążyli odpowiedzieć, usłyszeli wołający ich głos Molly.
- Musimy iść - powiedział Ron, zadowolony, że nie musi odpowiadać na więcej pytań.
- Odpocznij trochę, wrócimy, żeby pomóc ci zejść po schodach, gdy lunch będzie gotowy.
Zrozumiała, że nie mówili jej wszystkiego, i obiecała sobie, że dowie się, co się z nią stało i co zapomniała.
No to ją ładnie Snape urządził tym zaklęciem. Wyłączyło ją na trzy tygodnie i nie wie nawet, co się działo... Przed Voldziem jednak, będzie to wyglądało dobrze. Niby Severus miał ją sprzątnąć, zawinął się, zanim sprawdził czy przeżyła i potem będzie zasko najwyżej. Wersji ze Śmierciożercami raczej mu nie przedstawił, to prędzej było tylko wymyślone na prędce dla Zakonu. Tak czy tak, uratował jej życie i to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńPustka w głowie pewnie i tak zostanie na długi czas, dopóki nie będzie jakiegoś bodźca, który zmusi ją do tego, by sobie przypomniała co się stało. Teraz będzie traktować go z wrogością, bo nawet nie będzie wiedzieć co ich łączyło... Zaczynam mu współczuć, patrzeć na kobietę, którą się kocha, a która teraz Cię nie rozpoznaje. Za to czuje, że Kingsley chyba będzie próbował wykorzystać okazję dla siebie. Widać, że mu nie jest obojętna. Kolejny stary pryk xD Powinien tu wjechać Malfoy na białym koniu, albo chociaż Theo i niechby się nim Hermiona zainteresowała xD
Pozdrawiam cieplutko ❤️
Jak znam Hermionę, zaraz będzie kombinować jak odzyskać pamięć, ciekawe czy jej się uda ;)
OdpowiedzUsuńKingsley może będzie miał szansę dla siebie, albo jeszcze ktoś inny - no czekam na to obiecane coś co ma się pojawić z utęsknieniem <3
Severusowi, no współczuje, jest chłopina taki jaki jest, ale mimo wszystko ile trzeba mieć odwagi i samozaparcia żeby zrobić coś takiego. Zaczynam mu współczuć, bo Hermiona będzie prowadzić na pewno normalne życie, a on nie dość, że będzie musiał na to patrzeć, to na dodatek nie może nic dać po sobie poznać. Ciekawe jeszcze jak Voldemort zareaguje, w końcu miał się pozbyć problemu, a nie tylko zamazać ślady...