Minęły trzy dni od ostatniego spotkania, kiedy ponownie go wezwali, prosząc, by udał się na Grimmauld Place. Wysłali list do jego domu na Spinner's End i zastanawiał się, kto wie, gdzie mieszka.
Kiedy przybył do ich dawnej siedziby, otworzył drzwi. W środku czekał na niego prawie każdy członek Zakonu, niektórych nawet nie znał. Postawili duży stół na środku biblioteki i zostawili jeden koniec pusty, aby mógł usiąść.
- Proszę, usiądź - powiedział Kingsley, wchodząc. - Chcemy zadać Ci kilka pytań.
- Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy - powiedział, wciąż stojąc i rozglądając się wokół, zauważając, że Hermiony tam nie ma.
- Chcesz wrócić, a my chcemy odpowiedzi na nasze pytania, więc dlaczego nie usiądziesz? - powiedział jeden z nowych członków.
- Dlaczego mam się przejmować tym, czego chcesz? Powiedziałem ci już więcej, niż musiałeś wiedzieć. Wybór należy do ciebie. Najwyraźniej nie byłeś w Zakonie wystarczająco długo, aby wiedzieć, jak cenne są informacje, które mogę dostarczyć, i jeśli nie zaczniesz okazywać szacunku, młody człowieku, nie jestem pewien, czy kiedykolwiek to zrobisz - powiedział i odwrócił się, aby wyjść.
- Severusie, proszę - rozległ się za nim głos Minerwy. - Jest kilka rzeczy, o których chcielibyśmy z tobą porozmawiać.
Patrzył na nią przez chwilę. Wyglądała na znacznie starszą niż wtedy, kiedy ją widział ostatnim razem, a w jej oczach był smutny cień, którego z pewnością wcześniej tam nie było. Gdyby to była prośba kogokolwiek innego, nie zwróciłby na to uwagi, ale z westchnieniem skinął głową w jej kierunku i usiadł.
- Co chcesz wiedzieć?
- Czy to prawda? To, co widzieliśmy w myślodsiewni? - zapytała cicho, a on skinął głową. - Dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Poprosił mnie, abym zachował jego tajemnicę. Miał własne powody, by nie chcieć, aby inni znali jego stan.
- Ale powinien był mi powiedzieć. Znalazłabym sposób, żeby mu pomóc - szepnęła prawie do siebie.
- Nie sądzę, żeby to był najlepszy czas lub miejsce na dyskusję o tym, Minerwo - powiedział, a ona skinęła głową. Spojrzał wtedy na pozostałych, czekając, aż zaczną mówić.
- Jak Hermiona się w to wszystko zaangażowała? - zapytał Ron.
- Znalazła się w niebezpiecznej sytuacji i została uratowana przez naszego wspólnego przyjaciela.
- Jaka to była niebezpieczna sytuacja?
- Myślę, że powinien pan zadać jej to pytanie, panie Weasley.
- Więc mówisz, że nie pracowałeś z nią bezpośrednio.
- Oboje pracowaliśmy z tą samą osobą, ale nie ze sobą.
- Och, proszę, jak Śmierciożerca i rzekomy szpieg zaufaliby każdemu, a co najmniej dwóm osobom.
- Już to powiedziałem - rozległ się głos z drugiego końca stołu. - To ona przekazywała informacje do Sami Wiecie Kogo, a nie na odwrót.
Kilka głosów zgodziło się.
- Często sama opuszczała kwaterę główną, zwłaszcza tuż przed atakami Śmierciożerców.
- W porządku, wystarczy - wrzasnął Harry i wszyscy odwrócili się do niego z zaskoczeniem. - Już od dwóch dni omawiamy to samo. - Wstał i wymownie spojrzał na wszystkich w pokoju.
- Hermiona nas nie zdradziła. Nigdy by tego nie zrobiła. Ryzykowała swoje życie więcej razy, niż mogę policzyć, aby pomóc mi i wszystkim w Zakonie. Nic złego nie zrobiła. Próbowała nam pomóc, zawsze. Może nie w najlepszy sposób, ale to nie zmienia faktu, że zrobiła to, co uważała, że musi zrobić. Jej informacje pomogły uchwycić wielu niebezpiecznych i wysokich rangą Śmierciożerców, a dzięki jej kontaktowi byliśmy gotowi za każdym razem, gdy zaatakowali. Mówicie o niej, jakby była jakimś zdrajcą, podobno pracującym dla kogoś, z kim walczyła przez ostatnie sześć lat, jeszcze przed wybuchem wojny, i znacznie dłużej niż wielu z was tutaj. - Wziął głęboki oddech, zanim kontynuował.
- Każdy tutaj, kto ją zna, nigdy by nawet nie pomyślał, że to, co sugerujesz, jest możliwe. Jeśli nawet pomyślicie o zrobieniu jej czegoś, czegokolwiek, to mogę wam obiecać, że będziecie mieli ze mną do czynienia. Więc jeśli ktoś tutaj chce, żeby wydalić ją z Zakonu, niech powie to teraz, ponieważ jestem zmęczony tą całą bezsensowną walką. Jeśli ona odejdzie, ja również odejdę - zakończył poważnie.
- I ja - powiedział Ron, stając obok przyjaciela. W ciągu następnych kilku chwil wielu innych również wstało, głównie ci, którzy byli w Zakonie przez ostatnie kilka lat i dobrze ją znali. Był tym zaskoczony, ale czego mógł się spodziewać od gromady Gryfonów? Cóż, przynajmniej oszczędzili mu kłopotów z obroną jej własnym…
- Jeśli to wszystko, to wychodzę - powiedział, przerywając napięcie i wstając. - Wierzę, że informacje, które przekazałem podczas ostatniego spotkania, były przydatne. - Powiedział, patrząc na Kingsleya, który skinął głową.
- Co? Jakie informacje? - pytały niektóre głosy, ale on już wyszedł.
Resztę tego dnia i większość następnego spędził w kwaterze głównej razem z innymi Śmierciożercami. Bellatriks Lestrange była odpowiedzialna za ucieczkę z Azkabanu i kazano mu jej pomóc. Po tym, jak jej mąż został schwytany przez Zakon, większość czasu spędzała na wymyślaniu sposobów, jak go wydostać, a teraz, kiedy dementorzy w końcu dołączyli do Czarnego Pana, wydawało się, że wreszcie miała swoją szansę.
Oskarżała Severusa o to, co stało się z jej mężem, twierdząc, że to jego informacje doprowadziły do ataku, podczas którego został schwytany. Próbowała obrócić przeciwko niemu Czarnego Pana i wszystkich innych Śmierciożerców. Robiła wszystko, co w jej mocy, by obwiniać go za każdą rzecz, która poszła nie tak, próbując przekonać wszystkich, którzy chcieliby słuchać, że jest zdrajcą, naprawdę pracując przez cały czas dla Zakonu. Nie miała pojęcia, ile prawdy zawierają jej słowa.
Był zmęczony jej atakami, kpinami, wyśmiewaniem się z jego związku z „małą czarownicą”, więc kiedy otrzymał kolejną wiadomość od Zakonu, proszącą go o ponowne spotkanie z nimi, nawet się nie zawahał.
- Dlaczego chciałeś się tu spotkać? - zapytał Kingsleya, gdy dotarł do drzwi Dziurawego Kotła.
- Chodź za mną - powiedział mężczyzna i wyszedł na ulicę Pokątną.
- Gdzie idziemy? - zapytał Severus po kilku minutach, znając już odpowiedź.
- Do naszej nowej siedziby. Jeśli znowu masz być częścią Zakonu, musisz wiedzieć, gdzie się spotykamy.
- Więc w końcu zdecydowałeś mnie ponownie wpuścić.
- Jakbyśmy mieli wybór - odpowiedział Kingsley i szedł dalej.
- Jest tutaj - powiedział, kiedy stanęli przed budynkiem, który już dobrze znał. - Mieszkają tu niektórzy członkowie, Weasleyowie, Harry i Hermiona, a czasami Remus. Reszta z nas po prostu przychodzi na spotkania.
- Wokół niego nie ma zbyt wielu zabezpieczeń.
- Gdyby próbowali nas zaatakować, nie zrobiłyby one dużej różnicy, nie przeciwko potężnym czarodziejom. Są one głównie dla podstawowej ochrony. W końcu to miejsce dla wszystkich wygląda jak zwykłe ruiny, więc nie przyciąga zbytniej uwagi. Wejdź i bądź cicho, wszyscy śpią.
Wszedł do środka i podążył za Kingsleyem do kuchni, gdzie przy stole czekał na nich Remus.
- Severusie - powiedział, kiwając głową, gdy wszedł.
- Lupin - przywitał się i usiadł z czarodziejami. - Dlaczego tu jestem?
- Słyszałem plotki wśród wilkołaków.
- Jakie plotki?
- Najwyraźniej twój Mistrz wysyła ich na coraz bardziej niebezpieczne misje i nie są już tak szczęśliwi, jak kiedyś.
- Masz na myśli, że wysyłał ich na misje samobójcze - poprawił Severus.
- Więc to prawda - mruknął Remus, a kiedy Severus skinął głową, kontynuował: - Dlaczego?
- Twierdzi, że nie zmarnuje potężnych czarodziejów w tych misjach, kiedy może wysyłać osoby pół-rasy.
- Fenrir zaczyna się tym męczyć. Opiekuje się swoim stadem i nie podoba mu się, że są zabijani bez powodu. Właściwie to ponownie rozważa swoje wsparcie dla Czarnego Pana.
- Nigdy by nie dołączył do Jasnej Strony. Za bardzo lubi zabijać i wie, że nie pozwolilibyście mu tego robić, gdyby zmienił strony - powiedział Severus.
- Ale niektórzy inni mogliby. A nawet gdyby nie, pomogliby nam, zachowując neutralność.
- A co to ma wspólnego ze mną? - zapytał, nie rozumiejąc, dlaczego zabrali go tam, żeby o tym porozmawiać.
- Jeśli przekonałbyś swojego Mistrza, by wysłał więcej wilkołaków na tego rodzaju misje… Jeśli więcej z nich zginie, to przyspieszy proces. Może Fenrir... - powiedział, ale ktoś mu przerwał, otwierając drzwi do kuchni.
Wszyscy trzej odwrócili się równocześnie w stronę wejścia, zszokowani, że stała tam Hermiona, ledwo ubrana. Po jej wyjściu wciąż rozmawiali o wilkołakach, ale Severus ledwo zwracał na to uwagę, zbyt zajęty myśleniem o niej.
Kilka godzin później, gdy był pewien, że wszyscy śpią lub opuścili budynek, poszedł do jej sypialni, nie dbając o to, czy ktoś go zobaczy. Chciał po prostu być z nią, dotykać jej, poczuć ją.
Następnego ranka obudził się, gdy poczuł, jak Mroczny Znak na jego ramieniu płonie. Spędzili razem wiele godzin, czego dowodem były jego obolałe mięśnie, ale nie było niczego, czego kilka eliksirów nie mogłoby naprawić.
Jego Mistrz szybko stawał się niecierpliwy, chcąc wiedzieć, czy ma jakieś wieści od Zakonu, ale Severus zdecydował, że każe mu czekać trochę dłużej. Nadal musiał wymyślić wymówkę, że nie mógł wysłać więźniów do Azkabanu, więc powiedział mu, że spotka się z Zakonem ponownie tego popołudnia, a następnie powie mu, co zdecydowali.
Po spędzeniu całego poranka pracując z Bellatrix, próbując znaleźć wszystkie słabe punkty w jej planach przeciw Zakonowi, w końcu wrócił do swojego domu, pisząc wiadomość do Hermiony, prosząc ją o spotkanie z nim tak szybko, jak to możliwe.
- Słyszałam, że przyjęli cię z powrotem - powiedziała, uśmiechając się, kiedy weszła.
- Na to wygląda.
- To dobrze, prawda?
- Ułatwi to przekazywanie informacji.
- Powiedziałeś Kingsleyowi, że nie chcesz już, żebym w to wszystko mieszała - powiedziała, wyglądając na zranioną.
- To niebezpieczne i nie ma potrzeby, abyś została zdemaskowana.
- Cóż, nie powinieneś się tym przejmować. I tak ich opuszczam.
- Opuszczasz? Dokąd?
- Ron i Harry ruszają w drogę. Chcą szukać horkruksów, a ja idę z nimi - powiedziała, wpatrując się w jego oczy, jakby próbując odczytać jego reakcję.
- Co? To głupie! - powiedział, jego nagle zły. - Mają eliksir, który ci dałem, żeby znaleźć horkruksy, dlaczego mieliby kiedykolwiek ruszać na dzikie polowanie, skoro nawet nie wiedzą, czego szukają?
- Mamy kilka wskazówek. Najpierw odwiedzimy Dolinę Godryka, a potem zdecydujemy, dokąd pójść dalej.
- A co się stanie, gdy Czarny Pan odkryje, że biegacie gdzieś bez ochrony? Wyśle za tobą każdego mężczyznę. Wszyscy zginiecie, zanim zdołacie znaleźć choćby jednego horkruksa.
- Mieliśmy już z nim styczność i możemy to powtórzyć. Potrafimy o siebie zadbać.
- Nie jesteś jeszcze wystarczająco potężna, nie będziesz miała szans. Musisz zostać tutaj, gdzie jesteś bezpieczna - powiedział, zbliżając się do niej.
- Przestań mnie zamykać, trzymać z dala od niebezpieczeństwa. Nie jestem dzieckiem i mam dość bycia traktowana jak dziecko.
- Wiem, że nie jesteś dzieckiem, staram się tylko zapewnić ci bezpieczeństwo. Nieważne, ile widziałaś, nie masz pojęcia, jak tam naprawdę jest. Jak to jest, nie wiedząc, czy dożyjesz kolejnego dnia. W wojnie jest coś więcej, niż widziałaś. Są rzeczy, o których nigdy nie powinnaś wiedzieć - Oboje milczeli przez kilka chwil, patrząc na siebie, a potem podszedł do niej bliżej, obejmując jej twarz dłonią.
- Zasługujesz na lepsze życie - wyszeptał cicho, po czym pochylił się bliżej, jego usta prawie jej dotykały. Poczuł, jak pochyla się bliżej i zamyka oczy, a on powiedział: - Nie odchodź.
- Muszę - powiedziała, jej oczy wciąż były zamknięte, usta lekko rozchylone.
- Nie, możesz zostać.
- Nie mogę ich zostawić samych - wyszeptała, lekko potrząsając głową.
- Potrafią o siebie zadbać - powiedział, kładąc drugą rękę na jej biodrach, ale nadal jej nie całując.
- Musimy to zrobić razem, nasza trójka.
- Oni cię nie potrzebują - powiedział, a ona nagle się odsunęła.
- Nie potrzebują mnie? Naprawdę tak myślisz? - Kiedy nie odpowiedział, kontynuowała. - Dlaczego miałabym zostać? Co tu dla mnie? - zapytała, a on nie był pewien, co ma jej odpowiedzieć.
- Pamiętasz, że to tylko biznes? Dlaczego w ogóle obchodzi cię, co się ze mną stanie? Jestem tylko twoją rozrywką - powiedziała, odwracając się i pospiesznie idąc do drzwi.
- Zaczekaj - powiedział, ale nie przestała odchodzić.
- Nie odchodź - powiedział cicho i patrzył, jak zatrzymuje się, bierze głęboki oddech i ponownie odwraca się do niego.
- Muszę - odpowiedziała, gdy podszedł bliżej. - Wyjeżdżamy dziś w nocy, a ja nadal mam mnóstwo rzeczy do zrobienia wcześniej.
- Mamy mnóstwo czasu - powiedział, jego usta przebiegały wzdłuż jej szyi i poczuł, jak drży.
- Czemu? - zapytała.
- Nie chcę, żebyś odeszła.
Nie dając jej więcej czasu na zastanowienie, chwycił ją za ramię i przyciągnął bliżej siebie, drugą ręką obejmując jej twarz, gdy powoli pocałował jej usta, czując, jak jej ciało rozluźnia się w jego ramionach. Po kilku chwilach cofnął się, ciągnąc ją za sobą, nie przerywając pocałunku, gdy powoli ruszył po schodach do swojej sypialni.
Ostrożnie położył ją na łóżku, okrywając jej ciało swoim, całując ją delikatnie, gdy powoli ją rozbierał. Jego usta pieściły każdy kawałek skóry, która ujawniała się spod ściągniętych ubrań. Jego ruchy były powolne, jego pieszczoty delikatne, gdy przesuwał się w dół jej ciała, delikatnie drażniąc ją dłońmi i ustami.
- Potrzebuję cię - jęknęła, trzymając palce w jego włosach, przyciągając go do pocałunku.
Jej ręce powędrowały w dół jego klatki piersiowej, szybko rozpinając jego koszulę, sprawiając, że niektóre guziki poleciały w powietrze. Z jakiegoś powodu nie chciał się spieszyć. Chciał aby trwało to tak długo, jak tylko mógł. Odsuwając jej ręce, powoli się rozebrał, nie tracąc przy tym jej gorącego spojrzenia.
Ponownie oparł się o nią, w końcu czując jej skórę na swojej, gdy powoli wsunął się w nią.
Czuł się jak w niebie, jej ciasne ciepło otaczające go, jej ręce na jego ramionach, przyciągające go w dół, bliżej niej. Zaczął się ruszać, ale jego pchnięcia były długie i powolne, delikatnie całował jej szyję, gdy oboje jęczeli.
Czuł, jak jej oddech staje się nierówny, gdy powoli zwiększał napięcie.
- Mocniej, proszę - jęknęła, a on poczuł, jak jej mięśnie napinają się wokół niego, ale utrzymywał to samo tempo, ujeżdżając ją do pierwszego orgazmu, a zaraz potem do drugiego.
- O kurwa - jęknęła, a jej plecy wygięły się w łuk, gdy próbowała wepchnąć go głębiej, sprawić, by poruszał się szybciej.
- Uważaj na swój język, panno Granger - zachichotał, utrzymując ten sam powolny rytm, i był zaskoczony, kiedy zaczęła się śmiać. - Co jest takiego zabawnego? - zapytał, unosząc jedną brew i zatrzymując się.
- Panno Granger - powiedziała i zaśmiała się mocniej. Zmarszczył brwi i wydawało się, że uspokoiła się na tyle długo, by wyjaśnić. - To zabawne, po tym wszystkim, przez co przeszliśmy - powiedziała, spoglądając na ich połączone ciała i rumieniąc się lekko. - Nadal nazywasz mnie panną Granger - powiedziała, znowu zaczynając się śmiać.
- A jak mam do ciebie mówić? - zapytał uwodzicielsko, jego usta były przy jej uchu, jego dłonie pieściły jej piersi.
- A co z Hermioną? - zasugerowała.
- Hermiono - wyszeptał ochrypłym głosem, a ona jęknęła głośno, ponownie wyginając się w łuk.
- I czy nadal muszę cię nazywać profesorem? - zapytała, uśmiechając się, zaciskając wewnętrzne mięśnie wokół jego erekcji, sprawiając, że jęknął.
- Myślę, że mogłabyś również nazywać mnie moim imieniem - powiedział po kilku chwilach.
- Severus - jęknęła. - Na co czekasz? - zapytała, owijając nogi wokół jego talii i wbijając paznokcie w jego plecy.
Jęknął na to uczucie i musiał ciężko walczyć, aby się opanować. Po kilku kolejnych minutach tego samego powolnego rytmu usłyszał jej jęk, a potem szybkim ruchem odwrócił ją tak, że znalazła się teraz nad nim.
- Lepiej - odetchnęła, a potem odchyliła się do pozycji siedzącej, wbijając go głębiej w siebie. - Jest mi tak dobrze - powiedziała i zaczęła szybciej poruszać się na nim w górę i w dół.
Obserwował ją, zahipnotyzowany, przez kilka chwil, z wyrazem błogości na jej twarzy, gdy rytm narastał, a potem pochylił się bliżej, skubiąc i całując jej szyję, a jego dłonie bawiły się jej piersiami, gdy ujeżdżała go mocniej i szybciej.
Wkrótce jej ciało znów się wokół niego zacisnęło, tyle że tym razem już nie mógł się powstrzymać. Oboje głośno jęczeli, gdy osiągnęli równocześnie punkt kulminacyjny.
Opadł do tyłu, wyczerpany, obejmując ramionami jej talię, gdy spoczywała na nim. Oboje byli dyszący, ale zadowoleni. Po kilku chwilach znów poczuł, jak się porusza, próbując przetoczyć się na bok, ale zacisnął swoje ramiona wokół niej, trzymając ją tam, gdzie była.
Poczuł, jak przesuwa ramiona po obu jego stronach, próbując ułożyć się wygodniej, z głową opartą na jego klatce piersiowej. Leniwie poruszał palcami w górę i w dół jej pleców, pieszcząc jej miękką skórę i wywołując dreszcze. Było im zbyt wygodnie, by się ruszyć. Nie chciał pozwolić jej odejść.
Obudził się zaskoczony, kiedy ponownie poczuł, jak Znak na jego przedramieniu płonie. Leżał na wznak, Hermiona była obok niego. Jej ramię obejmowało jego talię, a jej głowa spoczywała na jego ramieniu. Nie chcąc jej obudzić, ostrożnie zsunął się z łóżka i sięgnął po swoje ubranie.
- Co się dzieje? - zapytała sennie i odwróciła się do niego, wyraźnie czując się nieswojo, kiedy zobaczyła, jak się ubiera, prawdopodobnie myśląc, że próbuje się wymknąć.
- Czarny Pan wzywa. Zostań tutaj - powiedział, gdy zaczęła wstawać. - Niedługo wrócę.
- Ale dziś wyjeżdżam. Muszę się przygotować - wymamrotała.
- Jest jeszcze dużo czasu. Po prostu zaczekaj tutaj - powtórzył, po czym pochylił się ku niej i pocałował ją delikatnie przed wyjściem.
***
- Mistrzu - powiedział, kłaniając się, gdy przybył do kwatery głównej.
- Mówiłeś, że spotykasz się dzisiaj z Zakonem.
- Tak, mój panie.
- Jaka jest ich decyzja?
- Wydaje się, że wierzą w to, co powiedziałem. Niektórzy z nich nadal mi nie ufają, ale przyjmą mnie z powrotem do Zakonu.
- Dobrze, to okazałoby się niezwykle pomocne. Zostaniesz za to wynagrodzony, Severusie.
- Dziękuję Mistrzu.
- Mówiłem ci, że chcę wkrótce zabrać moich Śmierciożerców do Azkabanu, czy rozmawiałeś już o tym z Zakonem?
- Tak, mistrzu, ale wydają się niechętni. Trzymają ich w oddzielnych miejscach ze względów bezpieczeństwa.
- W takim razie nalegaj. Potrzebuję wkrótce ich przeniesienia.
- Tak, Mistrzu - powiedział, kłaniając się i odwrócił się, by wyjść.
- Och, i Severusie - powiedział wtedy Voldemort i ponownie odwrócił się do niego, zauważając złowieszczy błysk w jego oczach. - Czarownica. Chcę, żeby się nią zajęto.
Obawiał się, że coś takiego może się wydarzyć, ale wciąż czuł, jak jego serce bije szybciej, a umysł otrząsa się, próbując znaleźć wyjście.
- Czy mogę zapytać dlaczego, Mistrzu?
- Za dużo wie, może być niebezpieczna. Słyszałem, że jest droga Potterowi. Chcę, żeby pamiętał, że straci wszystko, jeśli stanie przeciwko mnie.
- Ale Mistrzu, właśnie przyjęli mnie z powrotem do Zakonu. Śmierć dziewczyny byłaby podejrzana. Gdyby coś jej się stało, wiedzieliby, że jestem w to zamieszany. Stracilibyśmy możliwość ich szpiegowania.
- W takim razie niech to wygląda na wypadek, nie obchodzi mnie to. Jest obciążeniem. Czas, żeby umarła.
- Mistrzu, jeśli…
- Nie, Severusie - przerwał mu, a jego oczy błysnęły gniewnie. - Chcę to zrobić i chcę, żebyś to zrobił. A teraz idź - rozkazał i machnął ręką, a drzwi się otworzyły.
Po powrocie do Irlandii godzinami przeszukiwał swoje książki i ostatecznie podjął decyzję.
Delikatne kroki na schodach sprawiły, że oderwał wzrok od stron, które uważnie przeglądał przez co najmniej pół godziny, i prawie westchnął, gdy zobaczył, jak wchodzi do biblioteki, z rozczochranymi włosami i białą jedwabną pościelą luźno owiniętą wokół jej ciała. Patrzył, jak wyraźnie się rozluźnia, kiedy go zobaczyła, opuszczając różdżkę, uśmiechała się ciepło.
- Wróciłeś - powiedziała, stojąc przy drzwiach. Kiedy nie odpowiedział, kontynuowała: - Bałam się, że coś ci się stało.
- Nie musiałaś się martwić - mruknął, gdy podeszła bliżej.
- Co robisz? - zapytała, uśmiechając się i starając się zobaczyć, co czyta.
- Badania.
- O tej porze? - zapytała marszcząc brwi.
- Czarny Pan wie, że wróciłem do Zakonu - powiedział poważnie i podszedł do miejsca, w którym stała.
- Więc?
- Uważa, że jesteś dla niego niebezpieczna, że wiesz za dużo.
- Co to ma znaczyć? - zapytała, a on zobaczył błysk strachu w jej oczach.
- Nie chce ryzykować, żebym został zdemaskowany jako szpieg.
- Ale nigdy bym tego nie zrobiła.
- Wiem - przerwał. - Ale jego to nie obchodzi.
- Ale co…? - wymamrotała zdezorientowana, jej oczy spoglądały z na książki, które czytał.
- Powiedział mi, żebym się tym zajął - powiedział i patrzył, jak jej oczy wracają do niego, rozszerzone z szoku.
- Nie możesz - mruknęła i cofnęła się.
- Hermiono - powiedział, sięgając dłonią do jej twarzy, ale znowu się cofnęła.
- Ale wyjeżdżam z Ronem i Harrym, nie będę nawet w Zakonie - błagała.
- To nie ma znaczenia - odpowiedział smutno.
- Nie możesz, proszę, nie możesz mi tego zrobić - szepnęła, a łzy napłynęły jej do oczu. - Musi być inny sposób.
- Nie ma - powiedział, kręcąc głową. - Przykro mi.
- Proszę, Severusie - mruknęła, podchodząc bliżej do niego i unosząc dłoń do jego twarzy, jej palce pieściły jego szczękę, kiedy pochylił się pod jej dotykiem.
- Wszystko będzie dobrze - powiedział i objął ją ramionami, trzymając ją blisko siebie. - Zasługujesz na coś lepszego niż to - mruknął prawie do siebie.
- Nie - szlochała, potrząsając głową na jego ramieniu, mocniej obejmując go ramionami.
- To Twoja szansa, aby uciec od tego wszystkiego. Twoja szansa na lepsze życie.
- A jeśli nie chcę? - szepnęła, unosząc twarz, żeby na niego spojrzeć.
Jak w transie, powoli pochylił się, całując ją delikatnie, wiedząc, że to będzie ostatni raz. Nigdy więcej nie będzie miał tej wiedźmy w swoich ramionach, nigdy nie zobaczy, jak jej oczy błyszczą, kiedy go ujrzy. Tak wiele rzeczy zostało niedopowiedzianych, tak wiele niedokończonych, ale było już za późno. Zrobiłby, co musiał, aby ochronić ją w każdy możliwy sposób i upewnić się, że tym razem będzie trzymała się z dala od tego rodzaju życia. Od niebezpieczeństw związanych z pracą ze szpiegami takimi jak on. Zaopiekowałby się nią, ale z daleka.
Po czymś, co wydawało się godzinami, w końcu przerwał pocałunek i cofnął się.
- Już czas - powiedział, delikatnie pieszcząc jej twarz.
- Co się teraz stanie?
- Nie musisz się martwić - powiedział.
- Będę za tobą tęsknić - uśmiechnęła się ze smutkiem.
- Nie, nie będziesz - odpowiedział i uniósł różdżkę.
- Kocham cię - powiedziała cicho, a sekundę później błysk czerwonego światła opuścił jego różdżkę i uderzył w nią. Przez chwilę trzymał jej ciało blisko, wdychając jej zapach, próbując go zapamiętać i szepnął „Ja też cię kocham” przy jej uchu, wiedząc, że tego nie słyszy.
Ostrożnie położył ją na kanapie, po czym wrócił do swojego biurka, aby podnieść książkę, którą czytał. Przeglądając instrukcje po raz ostatni, wziął głęboki oddech i oczyścił umysł, potrzebując pełnej koncentracji, gdy stawiał pierwsze kroki do wykonania skomplikowanego i potężnego Zaklęcia Pamięci.
Hermiono, powinnaś się cieszyć, że Cię nie zabił a jedynie chyba zmodyfikuje Ci pamięć. Przynajmniej na to wygląda... Lepszy rydz niż nic. Może I zapomni o tym, co ich łączyło, ale będzie bezpieczna, na tyle na ile to możliwe. Voldi i tak się wkurwi jak się dowie, że ona jednak żyje. No i to wyznanie... Trochę mi się ciepło na sercu zrobiło z tego powodu, to jak zaczęli używać nawzajem swoich imion 😔 Szkoda mi ich trochę, ale tylko trochę. Dalej mój mózg w całości nie ogarnia tej relacji. I te seksy, wszędzie muszą być seksy, doprawdy jak dwójka nastolatków. Hermione bym zrozumiała, ale nie faceta w średnim wieku xD wiem, że jestem już nudna z tym gadaniem o tym, ale co ja poradzę xD No i brawa dla Pottera za to, że bronił Hermiony. Spodziewałam się, że dłużej będzie się na nią wkurzał i wgl i ta propozycja wyjazdu jest tylko dlatego, że chce ją odsunąć od Snape'a (choć pewnie to jest ukryty motyw), bo nie wierzy, że z nim nie pracowała a tu proszę... Miła niespodzianka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ❤️
Miła niespodzianka to dopiero nastąpi... ;)
UsuńNie mogę się tej niespodzianki doczekać ❤️
UsuńPopłakałam się... serio 😭
OdpowiedzUsuńO matko 😭
Ale czemu??? Tzn wiem czemu, ale no nie 😭😭😭
Najpierw te wzruszające spotkanie, namiętny seks, mówienie po imieniu a potem taka bomba 😭
To strasznie przykre mimo, że on chce ją chronić za wszelką cenę co jest piękne
O nie! Tu przechodzą na Ty, a nagle zmodyfikuje jej pamięć, bardziej podejrzewałam sfinglowaną śmierć czy coś... Oj będzie przykro Snape'owi... Zaznał jednak troszkę szczęścia w tym całym swoim nieszczęsnym życiu. No nie wiem jak to dalej będzie, czy odzyska pamięć? Grubo ogólnie...
OdpowiedzUsuń