Nie był dumny z tego, co się stało. Wiedział, że powinien być silniejszy, ale teraz nie było sensu tego żałować, miał ważniejsze i pilniejsze sprawy na głowie.
Wrócił do swojego domu, żeby pomyśleć. Wciąż nie zdecydował, co zrobi z Czarnym Panem, ale wiedział, że musiało to być coś poważnego, coś na tyle dużego, żeby zapomniał o wszystkim złym, co wydarzyło się ostatnio. Musiał jeszcze raz przekonać go, by całkowicie mu zaufał, żeby mógł znowu działać przeciwko niemu.
Jego Mistrz poprosił o mugolskie rodziny, ale nie mógł mu tego dać, nawet gdyby chciał. Nadal planował ponownie wstąpić do Zakonu i nigdy by się to nie stało, gdyby przez niego zginęły ich rodziny.
Nie mógł mu też dać drugiej rzeczy, o którą prosił. Większość Śmierciożerców, którzy zostali schwytani podczas dwóch zaplanowanych przez niego ataków, była niebezpieczna. Niektórzy z nich są blisko Czarnego Pana i są odpowiedzialni za wiele zgonów. Nie było mowy, żeby Zakon pozwolił im odejść, a on nie mógł po prostu znaleźć ich miejsca pobytu i wypuścić tych Śmierciożerców. To sprawiłoby, że ponowne przystąpienie do Zakonu byłoby równie trudne, jak w przypadku poprzedniej opcji.
Mając to na uwadze, położył się do łóżka, wiedząc, że niewiele może zrobić bez informacji, o które ją poprosił. Obudził się o świcie, sprawdził pergamin i sprawdzał go raz po raz, aż wreszcie, około południa, zauważył ją zapisującą coś na nim.
Znał już połowę nazwisk z jej listy, ale nie był pewien, kogo Rodolphus zabrał ze sobą, a nie mógł wejść do kwatery głównej i zapytać.
Przeczytał i skopiował listę, skreślając niektóre nazwiska i zakreślając inne, próbując znaleźć odpowiednią osobę, która sprawi, że jego plan zadziała. Potrzebował kogoś bliskiego Czarnemu Panu, żeby znał ważne informacje, ale kogoś na tyle egocentrycznego, by wydał ich wszystkich i oszczędził siebie. Przynajmniej tak musiał wierzyć jego Mistrz.
Chcę, żebyś ponownie skontaktowała się z Kingsleyem Shackleboltem - napisał, zajęło jej kilka chwil, zanim odpowiedziała.
Myślę, że przyjdzie dziś wieczorem.
Nie, to nie może czekać tak długo.
Mogłabym iść do Ministerstwa, zobaczyć, czy tam jest - zaproponowała.
Ktoś mógłby cię tam zobaczyć, to może być problem.
Pergamin pozostawał pusty przez kilka sekund, a potem znowu napisała.
Mogłabym poprosić kogoś z Zakonu, żeby się z nim skontaktował.
Kogo? - zapytał po chwili namysłu.
Remus?
Lupin? Czy możesz mu zaufać, że pomoże?
Oczywiście - odpowiedziała szybko. Po ostatnich kilku tygodniach wiedział, że może ufać jej ocenie, przynajmniej przez większość czasu, więc w końcu się zgodził.
W porządku, niech umówi spotkanie. Powiedz mu, że to pilne i musi być w prywatnym miejscu.
A co mam powiedzieć Kingsleyowi?
Najpierw idź porozmawiać z Lupinem, a potem opowiem ci o planie.
Czekał, aż znowu napisze, prawie bez ruchu, z oczami przyklejonymi do pergaminu, gdy jego umysł próbował zdecydować, jak najlepiej działać i jak wytłumaczyć jej plan. Po prawie piętnastu minutach pojawiła się nowa linia.
Wyjechał już do Ministerstwa, żeby znaleźć Kingsleya. Jak najszybciej da mi znać, co mu powie.
Dobrze, teraz uważaj. Muszę przenieść Mulcibera do bezpiecznego domu, gdzieś w Londynie i zostawić go samego. Nie może używać magii bezróżdżkowej, więc jeśli tylko weźmiesz jego różdżkę i przypilnujesz mieszkania, nie będzie mógł go opuścić. Muszą zostawić go bez strażnika.
Dlaczego tak chcesz, żeby był sam?
Ponieważ prawdopodobnie będę musiał się do niego dostać.
Chcesz go uwolnić?
Nie - napisał i po kilku sekundach kontynuował. - Gdy to nastąpi, skontaktuję się z Zakonem ponownie, przekazując ważne informacje. Zakon i aurorzy z Ministerstwa muszą być gotowi i czekać.
Jak mam ich do tego zmusić?
Powiesz Kingsleyowi, że możesz ich zabrać do siedziby Czarnego Pana.
Czyli gdzie?
Nie mogę ci powiedzieć, jeszcze nie. Nie mogę ryzykować, że dowiedzą się zbyt wcześnie.
Nigdy bym im tego nie powiedziała - odpowiedziała szybko, a on wiedział, że to prawda.
Mogą się dowiedzieć innymi sposobami, bo nie jesteś aż tak utalentowana w oklumencji.
Odczekał kilka chwil, aby zobaczyć, czy napisze coś innego, a potem kontynuował.
Muszą być ostrożni i ważne jest, aby zabrać jak najwięcej osób.
Ale czy będziemy mogli wejść do środka?
To miejsce nie jest tak chronione, jak można by się spodziewać. Potężni czarodzieje potrafili wykryć ten rodzaj ukrycia, do którego użyto silnej magii. Ale jeśli obiekt jest słabo zabezpieczony, nikt nie będzie zainteresowany dowiedzeniem się, co jest w środku, nawet jeśli przypadkowo znajdzie budynek. Po prostu zakładali, że to nie jest nawet warte zachodu. Osłony wokół niego mogą być łatwo zniesione przez wyszkolonego czarodzieja.
Nie jestem pewna, czy będą … - pisanie ustało.
Remus wrócił - napisała po kilku minutach.
Czy Kingsley się z tobą spotka?
Tak, za pół godziny.
Dobrze. Daj mi znać, jak tylko skończysz - złożył pergamin i odłożył go.
Cóż, w końcu podjął decyzję. Wiele rzeczy może się nie udać, ale wierzył, że zadziała to tak długo, jak długo będzie czekał do ostatniej możliwej minuty na działanie.
Minęły ponad dwie godziny, zanim znów napisała. Wykorzystał ten czas na przejrzenie szczegółów swojego planu. Wciąż musiał jej wyjaśniać, co mają zrobić, a przynajmniej część.
Zgodził się to zrobić - napisała i nie mógł powstrzymać westchnienia ulgi.
Ministerstwo też?
Tak.
I przeniosą Mulcibera?
Cóż, nie było to łatwe, ale w końcu też się na to zgodził.
Muszę wiedzieć, gdzie on będzie.
Powie mi, kiedy będziemy wszyscy razem i będziemy gotowi do wyjścia.
A kiedy to będzie?
Dziś o dziesiątej.
Dobrze. W takim razie musisz się ze mną wtedy skontaktować, a powiem ci, dokąd się udać, ale nie możesz użyć pergaminu w ich pobliżu. Niech nie wiedzą, jak się komunikujemy. Po prostu powiedz Kingsleyowi, że musisz porozmawiać ze swoim informatorem i się teleportować. Kiedy skończymy, zniszczę oba pergaminy. Wtedy będziesz mogła do nich wrócić i podać im lokalizację.
Ilu Śmierciożerców tam znajdziemy?
Nie martw się o to. Po prostu upewnij się, że będą gotowi. Ja zajmę się resztą.
Aha, i jeszcze jedno - napisała tuż przed tym, jak odłożył pergamin. - Kingsley poprosił mnie, żebym ci coś powiedziała.
O co chodzi?
Powiedział, że to jest to, to będzie ostatnia rzecz, jaką zrobi na moje słowo. Bez względu na to, jak bardzo twoje informacje pomogły do tej pory lub że ci ufam, nie pomoże ponownie, dopóki nie dowie się, kim jesteś.
Cóż, spodziewał się czegoś takiego od jakiegoś czasu, był po prostu zadowolony, że auror zgodził się zrobić tę ostatnią rzecz, zanim uzyskał odpowiedzi, których chciał.
Dopilnujemy tego później, na razie skup się na tym. Będę czekał o dziesiątej, nie spóźnij się.
Nie spóźnię się - odpisała, a potem zwinął pergamin i schował go z powrotem do kieszeni.
Do tego czasu zostało jeszcze kilka godzin i spędził je na zastanawianiu się, co dokładnie powie swojemu Mistrzowi. Nie było miejsca na błędy.
Jesteśmy gotowi - napisała w końcu kilka minut po dziesiątej.
Masz adres?
Carter Lane 36. Tutaj, w Londynie, tak jak prosiłeś.
Czy on jest sam?
Tak.
Następnie napisał jej adres siedziby Czarnego Pana i poprosił ją, aby go zapamiętała.
Będę tam dziś wieczorem. Jeśli dowiem się coś jeszcze, muszę Ci powiedzieć, że znajdę sposób, aby Cię o tym powiadomić. Poczekaj tam, gdzie jesteś, dziesięć minut i wróć do nich, a potem teleportuj się. Ilu z was tu będzie?
Nie liczyłam ich, ale powiedziałabym, że w sumie około osiemdziesięciu osób.
Dobrze, to powinno wystarczyć. Bądź ostrożna.
Ty też.
Gdy tylko skończyło się ostatnie słowo, machnął różdżką i pergamin stanął w płomieniach.
Teraz się zaczęło, nie było już odwrotu. Wziął płaszcz i maskę, które zostawił na stole, i wyszedł z domu.
Aportował się prawie pół mili od kwatery głównej i gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi, zaczął biec. Musiał brzmieć przekonująco.
Zatrzasnął frontowe drzwi i pobiegł wąskim korytarzem, wpadając po drodze na zaskoczonych Śmierciożerców, aż w końcu dotarł do pracowni swojego Mistrza. Zapukał do drzwi znacznie mocniej niż zwykle, a następnie otworzył je, nie czekając na odpowiedź.
- Przepraszam, mój panie - wydyszał, lekko się kłaniając i zdejmując maskę.
- O co chodzi, Severusie? - usłyszał, jak pyta, i zauważył rozdrażnienie i lekką złość w jego głosie, gdy mu przerwano.
- Mulciber nas zdradził. - Cóż, teraz przyciągnął uwagę swojego Mistrza.
- Skąd wiesz?
- Wiedźma mi powiedziała. Przenieśli go do mieszkania w Londynie.
- Czy wiesz, co im powiedział?
- Powiedział im, gdzie nas znaleźć, dał im ten adres. - W pokoju zapadła cisza, gdy jego Mistrz zmarszczył brwi, przyjmując nowe informacje.
- Przepraszam, mój panie, ale nie ma czasu.
- Co masz na myśli? - zapytał, a w jego czerwonych oczach błysnął gniew.
- Oni już są w drodze.
- Ilu? - zapytał, wstając.
- Co najmniej stu.
- Jak długo minie, zanim tu dotrą?
- Czarownica skontaktowała się ze mną, gdy tylko się dowiedziała, ale już mieli wyjść. Prawdopodobnie zostało nam mniej niż pięć minut.
Patrzył, jak Czarny Pan podnosi głowę i rozgląda się dookoła, ale jego oczy były nieostre.
- Jest tu mniej niż dwudziestu Śmierciożerców - powiedział, patrząc na niego.
- Ale gdybyś wezwał innych, za chwilę do ciebie przyjdą, mistrzu. Moglibyśmy z nimi walczyć.
- Straciłem już zbyt wielu ludzi. Nie możemy powstrzymać tego ataku bez czasu na przygotowania.
- Ale, mój panie, z pozostałymi tutaj mogliśmy przynajmniej ich powstrzymać. Moglibyśmy ich trzymać wystarczająco długo, żeby coś zaplanować, może moglibyśmy zmusić ich do wycofania się, gdybyśmy pracowali razem.
- Jesteś odważny, Severusie, ale głupio byłoby teraz walczyć. Niech przyjdą, niech myślą, że jesteśmy osłabieni, a wtedy uderzymy, kiedy najmniej będą się tego spodziewać. Udowodnimy, jak silni jesteśmy.
- Masz rację, Mistrzu - powiedział, kłaniając się.
- Powiedz innym, żeby natychmiast wyszli.
- Tak, mój panie - powiedział i obaj podeszli do drzwi.
- Mistrzu, więźniowie - powiedział, brzmiąc na zaniepokojonego.
- Weź kilku ludzi i zejdź do lochów. Możesz wyjść drugim wejściem.
Obaj udali się do głównego pokoju, kiedy usłyszeli głośny huk, drzwi i okna nagle wypadły z ich ram.
Spojrzał na zewnątrz i zobaczył mężczyzn i kobiety w szatach, wskazujących na nich różdżkami, gdy podeszli bliżej, zobaczyli to. Cały budynek był otoczony.
Odwrócił się do swojego Mistrza i zobaczył, jak wyciąga różdżkę i celuje w każde wejście, blokując je ciemnoniebieskimi płomieniami.
- To da nam minutę lub dwie. Wy troje - powiedział, wskazując na niektórych wciąż zszokowanych Śmierciożerców - podążajcie za Severusem.
Następnie odwrócił się do niego i przemówił ponownie.
- Weź tylko tych więźniów, którzy nadal mogą być przydatni. Zostaw innych. Kiedy skończysz, spotkaj się ze mną ponownie. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Ściany trzęsły się do tego czasu od mocy zaklęć, których aurorzy używali, by dostać się do środka, a płomienie stały się bladoniebieskie. Nie wytrzymają długo. Czarny Pan ponownie uniósł różdżkę i wymamrotał kilka słów, unosząc niektóre osłony, zanim zwrócił się do pozostałych mężczyzn.
- Reszta z was - powiedział głośnym i pełnym złości głosem. - Teleportujcie się. - I w następnej sekundzie już go nie było.
Niektóre z zaklęć już przechodziły przez płomienie i uderzały w ściany wewnątrz budynku, a pozostali obecni Śmierciożercy podążyli za swoim Mistrzem i zniknęli. Wkrótce w środku zostało tylko czterech mężczyzn.
- Do lochów - wrzasnął Severus, ponownie zakładając maskę.
Zbiegli po schodach, aż dotarli do pierwszego ciemnego pokoju. Zapalił świece na ścianach machnięciem różdżki i poszedł do cel. Po chwili namysłu otworzył dwie z nich.
- Weź tych dwóch i odejdź. Nadal są tu osłony anty-aportacyjne, więc skorzystaj z przejścia na drugim piętrze.
Odwrócił się, gdy usłyszał pierwsze kroki na schodach. Byli prawie na miejscu. Spojrzał z powrotem na jedynego Śmierciożercę, który został z nim, i wyszeptał:
- Pójdź za mną. - Po czym pobiegł na drugą stronę pokoju i zszedł po drugich schodach.
Po kilku chwilach weszli do dużego okrągłego pokoju. Kolejnym ruchem różdżki oświetlił środek sali, ale reszta pozostała w cieniu. Wokół było ponad dwadzieścia filarów, a większość z więźniów była przykuta do nich łańcuchami. Na ich widok kilku więźniów zaczęło krzyczeć, inni płakać, ale on szybko ich wszystkich ogłuszył. Nadal potrzebował jeszcze kilku minut i nie chciał, aby Zakon znalazł ich wcześniej.
Wycelował różdżkę w mężczyznę i kobietę połączonych łańcuchami i puścił ich. Następnie wymamrotał zaklęcie, sprawiając, że ciała uniosły się w powietrzu i wysyłając je do Śmierciożercy, gdy kazał mu ich zabrać.
Potrzebował jeszcze tylko jednego więźnia, ale zanim mógł go zabrać, usłyszał głosy i kolejne kroki na schodach.
Po zaledwie dwóch krokach ukrył się w cieniu, plecami do ściany. Wtedy dźwięki przybliżyły się i wkrótce zobaczył, że do pokoju wchodzi sześć osób.
Zacieśnił uścisk na różdżce, czekając, co zrobią.
- Myślisz, że ich nie ma? - usłyszał, jak jeden z nich pyta. To był Potter.
- Wygląda na to, że tak - odpowiedział spokojny głos Lupina.
Pozostała czwórka wkrótce dołączyła do nich pośrodku pokoju, aż nazbyt rozpoznawalna kobieta o krzaczastych włosach i jeszcze trzy osoby, których nie znał. Prawdopodobnie aurorzy Ministerstwa - pomyślał.
Nie mówiąc ani słowa, wycelował różdżkę w dwóch z nich, a oni padli na podłogę, zanim ktokolwiek zauważył, że tam jest. Gdy tylko drugi strumień światła opuścił jego różdżkę, uchylił się i uciekł, wciąż ukryty w ciemności, unikając rzuconych w jego stronę zaklęć i klątw. Patrzył, jak czwórka pozostałych ludzi okrąża poległych, tyłem do siebie, z różdżkami wycelowanymi we wszystkie strony, oczami przeszukując okolicę.
Zaczął chodzić po pokoju, opierając się plecami o ścianę, próbując zdecydować, co robić. Nie mógł wyjść bez ostatniego więźnia. Po kilku sekundach znowu się zatrzymał, twarzą do Pottera. Wiedział, że musi działać szybko, nie mógł dać im czasu do namysłu. Rzucił klątwę na chłopca i patrzył, jak z łatwością ją odbija. Wszyscy zwrócili się w stronę miejsca, z którego nadeszło światło, a on wykorzystał tę nieuwagę, by skoczyć w bok, unikając ich zaklęć, i ogłuszyć mężczyznę stojącego obok Pottera. Schylił się ponownie i patrzył, jak upada. Zostało ich tylko trzech.
Wiedział, że powstrzymują się ze strachu przed uderzeniem w ludzi przykutych do słupów i wykorzystał to na swoją korzyść, ale w końcu zrobili to, co powinni byli zrobić od początku, obniżyli światło i weszli w cienie.
Mając tę przewagę, że jego oczy już przyzwyczaiły się do ciemności, patrzył, jak się rozdzielają, a każdy szedł w innym kierunku, okrążając pokój, by go znaleźć. Wiedział, że Potter jest gdzieś po jego lewej stronie, a Lupin przed nim, po drugiej stronie pokoju, więc postanowił najpierw zająć się chłopcem. Wysłał na ślepo pomniejszą klątwę w kierunku, w którym wyczuwał chłopca, i gdy tylko usłyszał, jak sapie i ją blokuje, wysłał znacznie potężniejszą klątwę, posyłając go na ścianę.
Usłyszał głośne łomotanie, gdy chłopiec upadł na podłogę, nieprzytomny, ale następna sekunda światła ponownie wypełniła pokój, oślepiając go na tyle długo, by zostać trafiony zaklęciem. Poczuł, jak coś wbija się głęboko w jego ciało, krew spływa mu po nodze, gdy próbował stać i zablokować kolejną klątwę.
Widział, jak Lupin zbliża się do niego i skupił się na blokowaniu rzucanych przez niego zaklęć. Jęknął z zaskoczenia, gdy poczuł kolejne skaleczenie na jego ramieniu, zaklęcie wyszło z jego boku i sprawiło, że upuścił różdżkę. Kiedy zaklął i drugą ręką trzymał swoje zranione ramię, usłyszał, jak sapnęła, a potem szepnęła „O nie” i wiedział, że go rozpoznała.
Spojrzał z powrotem na czarodzieja, patrzył, jak ponownie podnosi różdżkę, ale zanim zdążył wymamrotać jakiekolwiek słowa, krzyknęła „Remus, nie” i podbiegła do niego, popychając go w ostatniej sekundzie i sprawiając, że zaklęcie omijało Severusa o cale.
Lupin upadł na podłogę, wpatrując się w nią zmieszanym wzrokiem.
- Hermiono, co…? - zapytał, a potem, zdając się rozumieć, spojrzał na niego, ale zanim mógł zrobić cokolwiek innego, Severus ponownie trzymał różdżkę w dłoni i celował nią w niego. Ogłuszył go.
- Dlaczego to zrobiłeś? - usłyszał jej pytanie.
- Nie chcę, żeby mnie zobaczyli.
- Wszystko w porządku? - zapytała zmartwiona, obserwując go, zauważając krew pokrywającą jego szaty.
- Nic mi nie jest - powiedział i próbował podejść do jednego z filarów, aby uzyskać wsparcie.
- Poczekaj, pozwól mi uleczyć te rany - mruknęła, idąc w jego stronę.
- Nie, mogę to zrobić później. Nie ma teraz czasu, muszę wyjść, zanim inni mnie tu znajdą. Rozejrzał się po pokoju i znalazł mężczyznę, którego szukał. Wycelował w niego różdżką, uwolnił go z łańcuchów i kazał mu płynąć w swoją stronę.
- Kto to jest? - zapytała.
- Twórca różdżek. Muszę go ze sobą zabrać.
- Co, gdzie?
- Do Czarnego Pana. Nie możemy go zostawić.
Mógł powiedzieć, że chciała zapytać o wiele rzeczy i był zadowolony, że tego nie zrobiła. Powoli podszedł do ukrytych drzwi, ale gdy do nich dotarł, odwrócił się do niej.
- Muszę cię ogłuszyć. Nie możemy zmuszać ich do zadawania pytań.
Patrzył, jak się nad tym zastanawia, a potem skinęła głową.
- Czy Lupin będzie problemem? Mogę wymazać mu pamięć.
- Nie, mogę się tym zająć. On nic nie powie.
- Za jedną z cel na drugim piętrze jest ukryty pokój. Znajdziesz tam Ollivandera. Niedługo porozmawiamy - powiedział, po czym wycelował w nią różdżkę, uderzając w jej pierś czerwonym strumieniem światła, sprawiając, że upadła.
Na szybko komentarz, bo pierogi i uszka się same nie zrobią xD
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Sevcio nie będzie zadowolony z tego, co zaszło między nim i Hermioną xD No ale już trudno xD Kingsley, że będzie chciał wiedzieć z kim współpracuje Hermiona nie jest niczym dziwnym, czułam, że w końcu padnie ta prośba. Atak na siedzibę Śmierciożerców jest sporym zaskoczeniem. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że Snape wyskoczy w czymś takim. No i Zakon dość sprawnie zadziałał, aż Snape prawie nie przepłacił tego życiem. Dobrze, że Hermiona go rozpoznała.
Pozdrawiam cieplutko i lecę dalej lepić pierogi xD
No coś tam się podziało że zaatakowali twierdzę Voldemorta 🙄 lecz Sev musi bardziej uważać żeby się nie zdradzić.
OdpowiedzUsuńSnape na pewno za chwilę będzie musiał się ujawnić, będą kolejne akcje, które nie zostaną przyjęte na zaufanie i nie ma co się dziwić.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że Hermiona rozpoznała Severusa.
Fajny pomysł zaatakowanie twierdzy Voldemorta, zazwyczaj się to nie zdarza, wiecznie czarna strona ma przewagę.
Zadziwia mnie fakt, że Smierciozercy jeszcze nie przejęli ministerstwa, w końcu mają tam szpiegów. Imperiusowi można się oprzeć, ale żeby tak 100%pracownikow Ministerstwa jakoś to dziwne. Jestem ciekawa też kiedy wróci Malfoy, czy olbrzymy już go zabiły 😅