- Hermiono - usłyszała, jak ktoś wyszeptał jej imię i wziął ją za rękę, próbując podnieść ją na nogi. Jęknęła, gdy poczuła, jak pokój się obracał, a jej głowa była tak ciężka, jakby miała wybuchnąć.
- Wszystko w porządku? - zapytał wtedy głos, poczuła dwie silne ręce na jej biodrach, powstrzymując ją przed upadkiem. Dopiero gdy otworzyła oczy, zdała sobie sprawę, że to Ron.
- Co się stało? - zapytała, a potem sobie przypomniała.
- Właśnie znaleźliśmy was wszystkich oszołomionych. Myślę, że uderzyłaś się w głowę, kiedy upadłaś.
Ledwo go słuchała. Rozejrzała się, aż znalazła osobę, której szukała. Jej oczy spoczęły na Remusie, a na ciche pytanie w nich odpowiedział prostym skinieniem głowy. Będzie trzymał to w tajemnicy.
- Kingsley - wymamrotała, ponownie przeszukując pokój, próbując znaleźć Aurora. W końcu zobaczyła go po drugiej stronie.
- Kim są ci wszyscy ludzie? - zapytała, kiedy do niego podeszła, patrząc na mężczyzn i kobietę wciąż przykutych do filarów.
- To niektóre z czarownic i czarodziejów schwytanych przez Śmierciożerców w ciągu ostatnich dwóch lat.
- Gdzie ich zabierasz? - powiedziała, patrząc, jak niektórzy aurorzy niosą uwolnionych więźniów po schodach.
- Do Świętego Munga. Nie wiemy, co zrobili im Śmierciożercy, ani w jakim są stanie.
- Wszyscy zniknęli, zanim tu dotarliśmy - powiedział po kilku chwilach.
- Nie wszyscy - odpowiedziała rozglądając się po pokoju, nie wiedząc, co jeszcze powiedzieć.
- Czy wiesz coś jeszcze o tym, co się stało? - zapytał wtedy, a ona unikała jego wzroku.
- Nie.
- To są dwie ostatnie - powiedział wysoki auror, idąc do miejsca, w którym stali.
- Dobrze, zabierz ich z innymi i wracaj do Ministerstwa.
Poczekała, aż mężczyzna odejdzie, zanim szepnęła do Kingsleya.
- Za jedną z cel na górze jest ukryty pokój, znalazłeś go?
- Nie, co tam jest? - zapytał powoli, mrużąc oczy.
- Ollivander - wyszeptała tuż przed tym, jak Harry i Ron do nich podeszli.
- Czujesz się lepiej? - zapytał Ron, a ona była zadowolona, że im przeszkodzono.
- Tak, a ty, Harry?
- Nic mi nie jest - powiedział, ale wyglądał na zdenerwowanego. - Czy udało ci się zobaczyć, kto to był?
- Nie, zostałam oszołomiona jak inni.
- Czy jest coś, co możemy zrobić, aby pomóc? - usłyszała jak Ron pyta Kingsleya.
- Cóż, możesz wrócić na górę i przejrzeć to, co zostawili, i zobaczyć, czy jest tam coś przydatnego.
Zauważyła, że próbuje przyciągnąć jej wzrok, więc po prostu odwróciła się i poszła za swoimi przyjaciółmi po schodach na główne piętro.
- Zastanawiam się, jak udało im się uciec tak szybko - wymamrotał Ron, gdy szli za niektórymi członkami Zakonu do biblioteki.
- Nie wiem - powiedział Harry, wzruszając ramionami. - Myślisz, że wiedzieli, że przybywamy?
Hermiona zesztywniała na sekundę, ale starała się ukryć wyraz twarzy, gdy zaczęła przeglądać stosy pergaminów pozostawione na jednym ze stołów. Myślała o tym samym, zastanawiając się, czy Snape powiedział Voldemortowi, że nadchodzą. A może to był ktoś inny. Dlaczego miałby ich ostrzec? To nie miało żadnego sensu.
- Gdyby wiedzieli, że prawdopodobnie nie zostawiliby tego wszystkiego za sobą - zaproponowała, a oni skinęli głowami w zgodzie, zajęci innymi papierami.
- Chodź za mną - usłyszała, słowa wyszeptane przy jej uchu, żeby nikt inny nie usłyszał. Odwróciła się, by zobaczyć Remusa idącego do pustego kąta biblioteki. Po chwili wahania postanowiła iść za nim. Za dużo wiedział i musiała się upewnić, że zostanie to między nimi.
Stanęła obok niego, udając, że przeglądają książki na półkach, kiedy rozmawiali.
- Co tam się stało?
- Co masz na myśli?
- Czy Śmierciożerca, który nas zaatakował, był tym, z którym pracujesz?
- Tak - szepnęła w końcu.
- I powiedział ci, żebyś nas tu wszystkich sprowadziła.
- Tak zrobił.
- Więc dlaczego nas zaatakował? Dlaczego mnie ogłuszył?
- Nie chciał, żeby ktokolwiek go widział. Jego praca i tak jest już zbyt niebezpieczna.
- Więc co on tam robił, dlaczego nie wyszedł z innymi?
- Nie wiem, Remusie - westchnęła.
- Musiałem okłamać wszystkich w Zakonie, mówiąc im, że nie wiem, co się stało.
- Wiem i przepraszam, że postawiłam cię w takiej sytuacji.
- Znaleźliście coś interesującego? - zapytała Tonks, zaskakując ich oboje. Nawet nie słyszeli jej zbliżającej się.
- Tylko książki o czarnej magii - odpowiedział Remus.
- Myślę, że pójdę tam pomóc Harry'emu i Ronowi - powiedziała, dziękując Remusowi, zanim podeszła do swoich przyjaciół.
Trochę ponad dwie godziny zajęło dostarczenie wszystkiego, co wydawało się przydatne, do Ministerstwa lub Kwatery Głównej, gdzie następnego dnia dokładnie to przejrzeli. Znaleźli kilka list czarownic i czarodziejów, których Śmierciożercy planowali schwytać, obecnie będących pod obserwacją, oraz pewne poufne informacje z Ministerstwa. Wydawało się, że mają wśród siebie szpiega.
Podniecenie wywołane atakiem minęło, gdy opuścili to miejsce i wszyscy poszli spać, gdy tylko wrócili do kwatery głównej.
Weszła do sypialni wcześniej niż Ginny i zauważyła kawałek pergaminu leżący na jej poduszce.
„Irlandia”, było wszystkim, co było na nim napisane. Zastanawiała się przez chwilę, czy powinna po prostu poczekać i udać się tam następnego dnia, ale zdecydowała, że tego nie zrobi. Chciała zapytać go o tak wiele rzeczy.
Zaczekała i upewniła się, że wszyscy śpią, po czym zeszła na palcach na dół i wyszła z domu. Aportowała się do niego.
Kiedy otworzyła drzwi i weszła do środka, zobaczyła go siedzącego na jednej z sof w bibliotece i czytającego książkę. Odłożył ją, gdy usłyszał, jak wchodzi, i gestem nakazał jej, żeby usiadła.
- Zabrali więźniów do Świętego Munga, prawda? - zapytał, gdy tylko usiadła.
- Oczywiście.
- Niektórzy z nich są pod wpływem Klątwy Imperius, upewnij się, że sprawdzą wszystkich.
- Czy powiedziałeś im, że przybywamy? - zdecydowała się zapytać po kilku chwilach ciszy.
- Tak.
- Czemu?
- Ponieważ musiałem udowodnić Czarnemu Panu, że moja rola szpiega jest nadal ważna - odpowiedział spokojnie.
- Mogłeś mi powiedzieć, co planujesz.
- Powiedziałem ci, co chciałaś wiedzieć.
- Nasz atak miał być niespodzianką. Nawet mi nie powiedziałeś, ilu Śmierciożerców tam będzie. Skoro planowałeś powiedzieć im, że przybędziemy, mogłeś przynajmniej mnie ostrzec. Zasłużyłam na prawo do wiedzy.
Patrzył na nią przez kilka chwil, zanim odpowiedział.
- Plan był taki, żeby wszyscy uciekli, zanim tam dotrzecie, ale Czarny Pan jest nieprzewidywalny, więc nie mogłem być całkowicie pewien, że nie zostanie i nie podejmie walki. Trzeba było być gotowym na bitwę, która mogłaby mieć tam miejsce i gdybyś wiedziała o planie, nie byłabyś przygotowana.
- Nie powiedziałabym innym - mruknęła. - Powinieneś był mi powiedzieć.
- Czy Potter znowu wziął eliksir? - zapytał, wyraźnie starając się zmienić temat.
- Tak - odpowiedziała z irytacją.
- I…?
- Widział innego horkruksa, ale on też został już zniszczony.
- Co zobaczył?
- Dziennik Toma Riddle'a.
- Kolejne wspomnienie?
- Nie. Widział, jak Voldemort tworzy dziennik, a potem zamienia go w horkruksa.
- To wciąż bezużyteczne. Oczywiście, nie powinienem się dziwić, że chłopiec nie może zrobić czegoś tak prostego, jak wypicie eliksiru. Jest tylko aroganckim małym gnojkiem, tak jak jego ojciec.
- Cóż, on próbuje - powiedziała, a jej złość rosła. - I nie masz prawa mówić o nim w ten sposób - powiedziała, wstając. - Nie jesteśmy już twoimi uczniami, mógłbyś okazać trochę szacunku - po czym odwróciła się, żeby wyjść, ale po zaledwie dwóch krokach zatrzymała ją dłoń na jej ramieniu.
- Nie ma co się denerwować, panno Granger. Proszę usiąść, nadal mamy sprawy do omówienia.
Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale on ją powstrzymał.
- Proszę? - zapytał i odprowadził ją z powrotem do sofy.
- Czarny Pan nie jest zadowolony z tego, co się dzisiaj wydarzyło. Planuje nowe ataki na kilka miejsc naraz, w tym na niektóre mugolskie miasta. Jutro wieczorem wyśle małe grupy Śmierciożerców do każdego miejsca, ale nie wiem gdzie. Upewnię się, że Mroczny Znak zostanie rzucony, gdy rozpocznie się atak, ale aurorzy będą musieli być gotowi.
- Już ci mówiłem, Kingsley powiedział…
- Nie proszę o jego pomoc - przerwał. - Po prostu ostrzegam. On może zrobić, co zechce, dzięki informacjom, które dostarczę.
- Zobaczę, co da się zrobić - odparła, wstając.
- Jeszcze tylko jedno - powiedział, wstając i wyjmując małą buteleczkę z kieszeni. Podszedł do miejsca, w którym stała i podał ją jej.
- Czy wiesz, co to jest? - zapytał.
- Tak - powiedziała, patrząc na perłową substancję w butelce.
- Musisz go chronić, dopóki nie powiem ci, żebyś go użyła. Nie pozwól nikomu tego zobaczyć do tego czasu. Powiem ci, co z tym zrobić, gdy nadejdzie właściwy moment.
Włożyła butelkę do kieszeni i spojrzała na niego, zaskoczona, gdy zobaczyła, jak się do niej zbliża,
- Czy to wszystko? - zapytała, a on zamiast odpowiedzieć, zanurzył dłoń w jej włosach i przycisnął usta do jej. Kiedy w końcu się od siebie oderwali, była prawie bez tchu.
- Więc zmieniłeś zdanie? - zapytała chłodno.
- O czym?
- Cóż, wczoraj nie chciałeś mnie w pobliżu, pamiętasz?
- Może sprawiłaś, że zmieniłem zdanie.
- Wciąż to tylko biznes? - zapytała, gdy poruszył się, by ją ponownie pocałować.
- Tak - szepnął.
- W porządku. - Biorąc głęboki oddech, odwróciła się i prawie podeszła do drzwi.
Słyszała, jak głośno przeklął, a w następnej sekundzie był za nią, jego ciało przyszpiliło ją do drzwi.
- Nie idź - powiedział przy jej uchu. Poczuła jego palce na swoich ramionach, zdejmujące szatę i odrzucające ją na bok. Jego ręce były na jej piersiach, jego usta na jej szyi, jego biodra ocierały się o jej plecy, a ona nie mogła powstrzymać jęku.
Po kilku chwilach jego palce przesunęły się na jej ramiona, a potem powoli w dół, aż dotarły do nadgarstków. Gdy jego usta na jej szyi rozproszyły ją, ujął obie jej ręce i przycisnął je płasko do drzwi nad jej głową.
Jęknął jej do ucha, gdy oparła się o niego. Jedna z jego dłoni trzymała nadgarstki przyszpilone do drzwi, podczas gdy druga przebiegła po ciele dziewczyny i zaczepiła palce o brzeg jej majtek.
Prawie zapomniała, że jest na niego zła, a kiedy próbowała go odepchnąć, wsunął w nią palce. Jej głowa opadła do tyłu, a on objął jej usta, jego palce poruszały się, a jego kciuk potarł o łechtaczkę. Zupełnie jakby wiedział, co jej się podoba, co spowodowało, że jej ciało wiło się w ciągu zaledwie kilku sekund.
Jęknęła, kiedy zabrał rękę, była tak blisko. Odwrócił ją, by spojrzeć na nią, opierającą się plecami o drzwi, i znów zajął jej usta. Opuścił spodnie i zdjął jej majtki.
- Co to jest? Ty i ja? - zapytała, kiedy podciągnął jej spódnicę. Patrzył jej w oczy przez kilka chwil, po czym potrząsnął głową i odpowiedział:
- Nie wiem.
Uznała, że to na razie wystarczająco dobre i zanim mógł cokolwiek powiedzieć, zanurzyła dłoń w jego włosach i przyciągnęła go bliżej, jęcząc w jego usta, gdy podniósł ją i wepchnął go do środka.
Jego uderzenia były szybkie i głębokie, prawie desperackie. Słyszała, jak szepcze jej do ucha, ale nie mogła zrozumieć, co mówi. Jedna z jego dłoni ponownie przytrzymała jej ramiona nad głową, podczas gdy druga przesunęła się między nimi, w końcu pozwalając jej znaleźć uwolnienie, którego potrzebowała i zabierając go ze sobą.
Poczuła, jak zesztywniał, krzywiąc się, gdy jego ręka zakryła jego ramię.
- Wzywa mnie. Muszę już iść - powiedział, poprawiając ubranie i wyszedł, zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek innego.
Voldi to wie kiedy przerwać xD Trzeba mu przyznać, że timing ma idealny xD Chociaż by im dał dojść w spokoju a nie tak nagle xD Ale jestem zaskoczona, że Snape tak szybko zmienił podejście w stosunku do Hermiony. Tak bardzo jej unikał, wręcz palił go jej dotyk, nie chciał nawet przebywać w jej towarzystwie a tu nagle się rzuca na nią xD A podobno to kobiety jest ciężko zrozumieć i nie wiadomo o co im chodzi... No a Hermiona niech nie będzie taka zdziwiona, że Snape powiedział Voldiemu o tym ataku... No przecież musiał się jakoś wkupić w łaski Pana prawda? A to był jeden z lepszych sposobów. No i Lupin zobowiązał się dotrzymać tajemnicy Hermiony. Dobrze, że ma na kogo liczyć w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ❤️😍
Sev zdecyduj się chłopie 😂
OdpowiedzUsuńIdealne wyczucie czasu jak zawsze.
OdpowiedzUsuńZadowolenie Hermiony cytuje "Uznała, że to na razie wystarczająco dobre" po pytanie co to jest Ty i ja, nie wiem. Aż się roześmiałam 🙈😅 oj mnie by taka odpowiedź zdecydowanie nie usatysfakcjonowala. Severus zmienił zdanie, sam nie wie czego chce - choć to może wynikać bardziej z tego że po pierwsze nie przeżył nigdy nic takiego, po drugie miał już jedna miłość - toksyczną, po trzecie nie wie coo ma robić, jest zagubiony...
Z jednym Hermiona ma rację z Harrego z jednej strony mógłby zejść w końcu nie jest ich profesorem, jednak! Mam wrażenie, że w tym trio Harry, Hermiona, Severus tylko ten ostatni faktycznie rozumie wagę sytuacji.