Rozdział 77: Burzowe chmury

Mapa Huncwotów sprawiła, że ​​poruszanie się po lochach Slytherinu było dość łatwe, chociaż Theo potrzebował absurdalnej ilości czasu, aby opuścić swój pokój i udać się na kolację we wtorkowy wieczór. Hermiona czekała we wnęce za gobelinem Merlina, aż przejdzie, po czym podeszła pod portret Zaklinacza Węża.

- To nie tytuły honorują mężczyzn - powiedział Zaklinacz, odkładając flet. Kobra podskoczyła na powitanie.

- To mężczyźni honorują tytuły - odpowiedziała Hermiona. Niccolò Machiavelli najwyraźniej był Ślizgonem.

- Dobrze powiedziane, mały Ciemierniku - powiedział Zaklinacz, gdy portret się otworzył.

Drzwi Draco otworzyły się z łatwością przed jej Alohomorą, odsłaniając nieskazitelny, wdzięczny pokój. Obszyty koronką stół lśnił kryształami, porcelaną i ułożonymi naczyniami. Hermiona zacisnęła usta. To było naprawdę skandaliczne, mała porcja luksusu Draco. Zasłony z niebieskiego aksamitu, haftowane złotą fleur-de-lis, były szczelnie zasunięte. Na biurku leżała srebrna taca z zestawem herbacianym, na którego czajniczku widniał herb Malfoyów i napis „Sanctimonia Vincet Semper”. Czystość zawsze zwycięży. Jednak w tej małej rezydencji nie było śladu francuskiego księcia.

Bardzo dobrze, będzie czekać. Hermiona nalała sobie herbaty i dodała dwie kostki cukru. Kiedy sięgnęła po filiżankę, jej wzrok przykuły trzy srebrne ramki na zdjęcia ustawione w kapryśnym rzędzie. Podniosła pierwsze zdjęcie: Draco i Narcyza na peronie 9 3/4. To był oczywiście pierwszy rok, a mała spiczasta twarz Draco spoglądała na nią z zaciekawieniem,  a jego włosy zaczesane były do tyłu. Uśmiech Narcyzy nie sięgał jej niebieskich oczu. Drugie zdjęcie przedstawiało Draco i jego przyjaciół kibicujących na meczu Quidditcha, wszystkich owiniętych w zielono-srebrne szaliki. Prawdopodobnie śpiewali „Weasley Jest Naszym Królem” - pomyślała głupio. Ramię Draco obejmowało Pansy, a jego twarz była zarumieniona. Hermiona była zaskoczona widząc Theo po drugiej stronie Draco, jego twarz tak jasną i młodą, a czarne włosy trzepoczące. Wtedy prawie nie zauważała obecności Theo.

Ruch kącika oka przyciągnął ją do trzeciego zdjęcia, tej owalnej ramki ze splecionymi srebrnymi różami. W ramce było zdjęcie z Proroka, przedstawiające Hermionę, zrobione na Azkabańskim molo. Hermiona trzymała pół tuzina bukietów stokrotek, a jej włosy były rozczochrane od wiatru z Morza Północnego. Uśmiechała się, bo pierwsza grupa uwolnionych mugolaków wychodziła (lub kulała) z Charona. To był dzień po Bitwie o Hogwart i pierwszy raz, kiedy Hermiona poczuła, że ​​naprawdę wygrali, że ofiary były tego warte, aby zobaczyć wszystkich tych mugolaków uwolnionych, z powrotem w ramionach rodzin i przyjaciół. Zdjęcie nic z tego nie pokazywało, tylko Hermiona uśmiechała się na nim raz po raz, ściskając stokrotki, gdy długie loki uderzały jej w oczy, a ona odrzucała je niecierpliwie. Jak długo to zdjęcie leżało na biurku Draco? Hermiona nie pamiętała go ze swojej pierwszej wizyty, ale wtedy była… rozproszona.

Srebrny imbryk nagle błysnął niesamowitą zielenią w ciemniejącym pokoju. Inne przedmioty również zaświeciły przez chwilę na zielono: porcelana, dywan, a nawet srebrna szczotka do włosów na komodzie. Jadeitowy zegar Draco i świeczniki na stole również świeciły.

Hermiona rozejrzała się po pokoju z zmarszczonymi brwiami, ale wszystko było znowu takie jak poprzednio. Pośpiesznie odłożyła zdjęcie Draco i Narcyzy. Czy przedmioty rodziny nie lubiły, kiedy dotykała rzeczy Draco? W końcu Sanctimonia Vincet Semper.

Prychnęła, nie lubiąc tej myśli, i odsunęła się od biurka, uderzając biodrem o stół. Pokój był zatłoczony, ale Draco najwidoczniej nie mógł się obejść bez wielkiego stojącego lustra lub wyściełanego fotela. Na krześle leżał otwarty zeszyt do zielarstwa. Hermiona zawahała się, po czym potrząsnęła głową. Żadna cholerna szczotka do włosów nie będzie mówić jej, co ma robić.

Hermiona usiadła więc w fotelu, sącząc herbatę i przeglądając zeszyt Draco z zielarstwa. Jego rysunek Diabelskich Sideł nie zawierał wystarczającej liczby kolców. Hermiona zadrżała i zatrzasnęła notatnik. Gdzie w ogóle był Draco?

Piękny pokój wydawał się teraz mniejszy, prawie przytłaczający. Sanctimonia Vincet Semper. Hermiona nagle poczuła się jak intruz, pomimo zaproszenia od Draco. Powtórzyły się jadowite słowa Narcyzy: “Twoje towarzystwo spowodowało, że chwilowo zapomniał o swoich obowiązkach wobec rodziny, narzeczonej i wobec siebie…”

Hermiona zerwała się na równe nogi i znalazła się przy zaciągniętej zasłonie, z ręką na grubym złotym sznurku. Bogata, poskręcana lina była ciężka w jej dłoni. Pokój się zamykał. Wiedziała, że ​​lepiej nie słuchać Narcyzy, ale czy Draco naprawdę mógł porzucić stare zwyczaje? Czy mógłby stworzyć prawdziwą przyszłość z mugolaczką?

Wściekle pociągnęła za linę, a aksamitne zasłony rozsunęły się, ukazując wzburzone Czarne Jezioro. Kępy wodorostów poruszane były przez silne prądy. Burza, która groziła wcześniej tego dnia, nadeszła z pełną siłą, jej moc widoczna była nawet pod wodą. Słyszała stłumiony ryk i plusk wody. Obok przemknęły kawałki drewna pomiatanego przez fale, a ryby rzucały się w poszukiwaniu schronienia. Ciemne chmury kłębiły się z błotnistego dna jeziora…

- Hermiono - powiedział cichy głos.

Podskoczyła, zaskoczona i odwróciła się, puszczając złotą linę. Draco stał tam, z torbą i czarną szatą przewieszoną przez ramię. Jego ostre rysy były naznaczone zmęczeniem. Zamknął za sobą drzwi sypialni.

- Przepraszam, spóźniłem się - powiedział.

- Nic się nie stało - wyjąkała Hermiona.

Kawałek dryfującego drewna uderzył w szybę, a oczy Draco powędrowały w stronę okna, a potem z powrotem na nią. 

- Nie musimy tu jeść, jeśli nie chcesz - powiedział. - Możemy iść do Wielkiej Sali.

Hermiona przełknęła. 

- Nie, chciałabym zostać - zdołała powiedzieć. - To piękny stół. - I tak zapewne skończył się już posiłek uczniów.

Draco skinął głową i okrążył stół, niedbale rzucając szatę i torbę na fotel, zdejmując krawat. Nie wykonał żadnego ruchu, by ją pocałować, po prostu sięgnął po jedno z krzeseł, a Hermiona usiadła, przesuwając dłońmi po spódnicy. Draco usiadł naprzeciw niej i rozłożył serwetkę wyćwiczonym ruchem palców.

Grał idealnego gospodarza, serwując każdemu z nich i napełniając kieliszki bladym elfim winem, ale jego umysł był wyraźnie gdzieś indziej. Kolacja była cicha, dziwnie skrępowana. Hermiona podjęła wysiłek, zaznajamiając Draco z najnowszymi wybrykami Piskliwych Myszek i wysiłkami Hagrida, by sprowadzić tuzin piskląt stymfalijskich - mięsożernych ptaków z brązowymi dziobami i ostrymi metalowymi piórami.

Draco wysłuchał jej uprzejmie i sam opowiedział kilka historii z zajęć mugoloznawstwa. Ale nadal był rozproszony, niezupełnie patrząc Hermionie w oczy i ciągle majstrował przy czymś w kieszeni spodni. Napełnił ich kieliszki do wina, ale żadne z nich nie piło zbyt dużo. Złote lampy w pokoju rozjaśniły się, gdy światło z jeziora przygasło. Draco wstał, aby ponownie zasunąć zasłony i dołożyć kolejną kłodę do ognia. To była przytulna scena, ale cisza wydłużała się. Jadeitowy zegar tykał, ogień w kominku trzeszczał, a za ciężkimi zasłonami słychać było słabe odgłosy burzy, od czasu do czasu grzmoty stłumione przez jezioro. Samo powietrze było ciężkie od niewypowiedzianych słów. W końcu Draco odłożył widelec deserowy i spojrzał bezpośrednio na nią.

- Hermiono, co się dzieje? - Głos Draco był cichy. - Mów do mnie.

Hermiona spojrzała na kryształowy kieliszek w dłoni. Nie chciała o tym rozmawiać. Chciała zamknąć oczy i uniknąć całej rozmowy, ale to nie byłoby zbyt gryfońskie. Więc wyprostowała się na krześle i spojrzała na niego przez stół. Wyglądał tak idealnie, prawie jaśniejąc w świetle lampy. Wszystko było idealne, zbyt doskonałe. Na razie.

- Draco, cieszę się, że tu jesteś. Cieszę się, że jesteś bezpieczny - powiedziała. - Ale ja nie zapomniałam. Złamałeś obietnicę. Ty… zostawiłeś mnie.

Ramiona Draco lekko opadły. 

- Wiem i przepraszam - powiedział. - Myślałem, że to było najlepsze…

- Nie możesz decydować, co jest dla nas najlepsze - przerwała Hermiona, starając się zachować spokój. - Jeśli zmienią się twoje uczucia, jeśli już cię to nie obchodzi, to jedno. Ale kiedy ci zależy, kiedy mnie kochasz i nadal odchodzisz, bez żadnego ostrzeżenia czy dyskusji, po prostu mnie zostawiasz… 

Jej ręka zaczęła się trząść i odstawiła kieliszek. 

- Nie mogę tak żyć.

Draco zamrugał. 

- Co ty mówisz?

- Kocham cię, Draco - powiedziała Hermiona. - Nie ma nikogo innego, ale nie zniosłabym, gdybyś znowu odszedł… Jeśli zdecydujesz, że nie...

- Nie zrobię tego. - Wyciągnął rękę, by zakryć jej dłoń na koronkowym obrusie, powstrzymując drżenie. - Teraz już wszystko w porządku. Poradzimy sobie z plotkami, moja mama przeżyje Azkaban do wiosny i… 

Hermiona cofnęła rękę. 

- Nie, nie, nie rozumiesz. Sam to powiedziałeś, Lucjusz nigdy się nie podda. A jeśli znowu wyrwie się z Azkabanu i wpadnie w morderczy szał? Byłabym jego pierwszym celem. A jeśli ministerstwo zajmie wszystkie twoje nieruchomości i aktywa? Co się stanie, jeśli sądy znajdą lukę i wrócisz do więzienia? A co, jeśli zostaniesz zaatakowany przez wilkołaka lub przeklęty przez ofiarę Malfoyów, albo w końcu wyszydzisz kogoś, by wpadł w gwałtowny szał na ulicy?

Jej oczy utkwiły w jego. 

- Czy ponownie zdecydujesz, że jesteś dla mnie zbyt niebezpieczny i odejdziesz?

Draco siedział jak zmrożony, patrząc na nią z przerażeniem.

- Mówię poważnie. Nie będę tak żyć, Draco - powtórzyła chłodno Hermiona, odsuwając krzesło i stając nad nim jak anioł zemsty. - Podejmę decyzję. Wyjdę z… 

Draco również wstał, podnosząc się do pełnej wysokości. Odgłosy burzy na zewnątrz nasiliły się, przebijając przez ciężkie zasłony: woda pluskająca w okna, słaby łoskot czegoś ponownie uderzającego w szybę. Hermiona spodziewała się, że Draco podniesie głos, krzyknie na nią, że jest jego, że nigdy nie pozwoli jej odejść, ale nic nie powiedział, a jego twarz była pozbawiona wyrazu. Kompletnie pusta.

Ale co mógł powiedzieć? Hermiona nie wiedziała. Nie wiedziała, co powinna usłyszeć, ale czegoś potrzebowała. Odwróciła się, chcąc spojrzeć na coś innego, cokolwiek innego niż ta ślizgońska maska. Ponownie pociągnęła za zasłonę, odsłaniając wzburzone jezioro, ale ciemna woda wyraźnie odbijała w sobie Draco. Stanął za nią, a jego dłoń ponownie wsunęła się do kieszeni spodni. Czy wyciągnie swoją różdżkę? Czy spróbuje ją tu uwięzić?

Ale Draco stał zamrożony przez niekończące się bicie serca. Potem wyjął rękę z kieszeni i uniósł mały przedmiot. Hermiona zamrugała - znała ten kształt, połysk onyksu w świetle lampy. Odwróciła się do niego ponownie.

- Bardzo dobrze - powiedział Draco, podchodząc bliżej. - Oto, co zrobię. - Teraz jego szare oczy spoglądały prosto w jej oczy, twardo i zdeterminowanie, jego szczęka była zaciśnięta, a Hermiona nie mogła odwrócić wzroku.

Przełknął i powiedział czystym głosem: 

- Przysięgam na mój sygnet i na moją duszę, że pomimo wielu okropności i niesprawiedliwości, które mogą spadać na mnie i tych, na których mi zależy, nie opuszczę Hermiony Granger, chyba że moje uczucia zostaną zmienione lub na osobistą prośbę Hermiony Granger. Ego Aperta.

Sygnet zaświecił się na zielono, a następnie wyblakł.

Spojrzała na niego, a potem na sygnet. 

- Co to było?

Draco nie odpowiedział, po prostu wsunął sygnet na palec. Sygnet wydawał się kurczyć, dopasowując się do mniejszej dłoni. Draco westchnął, a napięcie opuściło jego ciało.

Hermiona sapnęła. 

- Włożyłeś sygnet. Zmieniłeś motto swojej rodziny.

- Tak, zrobiłem - powiedział spokojnie Draco. - Masz rację, nie mogę się doczekać idealnego momentu, aby założyć ten sygnet i ubiegać się o mój tytuł. Zgłoszę się teraz, gdy rodzice są w Azkabanie, a moje imię jest synonimem zła. Sprawię, że nazwa będzie oznaczać coś innego. - Blady uśmiech. - I na pewno nie mogłem trzymać się starego hasła. W ogóle nie pasowało to do moich planów.

Wyciągnął rękę, żeby mogła lepiej zobaczyć pierścień, a Hermiona spojrzała na herb, tarczę otoczoną przez smoki i węże, centralne „M” i dwa słowa lśniące jaskrawym srebrem.

- Ego Aperta - powiedziała. "Jestem otwarty."

- Rozważałem „My Malfoyowie obiecujemy, że nie będziemy już służyć złu, naprawdę tym razem”, ale to było za długie - powiedział Draco. - Potrzebowałem Dzwonka, aby pomogła mi to zmienić. - Jego brwi lekko się ściągnęły. - Zajęło to trochę czasu. Pierścień… stawiał opór. Uparcie.

Hermiona przeniosła wzrok z jego twarzy na pierścień, a potem z powrotem, nie wiedząc, co powiedzieć. Draco podniósł drugą rękę i poczuła drżenie jego palców na swoim policzku. Poruszyła ją jego przysięga, że ​​zostanie z nią, ale przysięgi mogły być kapryśne i pozbawione znaczenia, łatwe do zdobycia. Bardziej znaczące było samo motto.

- Kocham cię, Hermiono - szepnął Draco, podchodząc jeszcze bliżej. - Powiedz mi jeszcze raz, że nie złamałem go.

Hermiona spojrzała w te błagalne oczy. Serce podskoczyło jej w piersi i rzuciła się w jego ramiona, ściskając go mocno. Ramiona Draco owinęły się wokół niej. Jest wolny, naprawdę wolny. Uwolnił się.

- Niczego nie złamałeś - powiedziała do jego swetra. - Kocham cię i zostanę tak długo, jak zechcesz. Jestem twoja.

Stali tam przez ponadczasową chwilę, ściskając się niemal rozpaczliwie. 

- Nie pożałujesz - powiedział szorstko Draco. - Nie pozwolę ci tego żałować. Wiem, że jestem draniem, wiem, że jestem niemożliwy, ale… 

- Nie pożałuję - powiedziała Hermiona z twarzą wciąż ukrytą w jego piersi. Było tak, jak powiedział Harry, żadne z nich nie miało już wyboru. Gdyby Draco spróbował znowu odejść, Hermiona ścigałaby go na sam kraniec Ziemi, a co do Draco, cóż, sam ją ostrzegł, że będzie ją nawiedzał przez resztę jej dni. Miłość na wieki.

Poczuła, jak jego ręce delikatnie odchylają jej głowę do tyłu, żeby mógł ją pocałować, tym razem bez wahania. Oszołomiona jego dotykiem, nie oparła się, gdy ciepłe palce poruszyły się, by rozpiąć guziki jej swetra. Przerwała pocałunek, żeby na niego spojrzeć, ale głowa Draco była pochylona, ​​a jego biało-blond grzywka zakrywała oczy.

- Za szybko? - zapytał jej do ucha. - Nie ma pośpiechu, możemy…

Hermiona potrząsnęła głową. 

- Nie wystarczająco szybko - powiedziała.

Zapadła cisza, słychać było tylko tykanie zegara. Wydawało się, że nawet burza na zewnątrz ustała. Potem usta Draco ponownie znalazły się na jej wargach, szorstkie, wymagające, a dźwięk rozdzieranego materiału zabrzmiał ostro. To tyle, jeśli chodzi o tę spódnicę. Draco puścił ją i jednocześnie zdjął swój sweter i koszulę. Ogień i światło lampy sprawiły, że jego srebrzyste blizny po Sectumsemprach zabłysły.

Podszedł do łóżka, zrzucając resztę ubrania i obdarzył ją znaczącym spojrzeniem. Dołączyła do niego, czując pod dłońmi wyhaftowane perły. 

- Moja piękna dziewczyna - wyszeptał Draco, przyciągając ją do siebie. - Hermiona.

Włosy Hermiony opadły falująco na jego nagą klatkę piersiową, kiedy wygięła się nad nim. Błyskawica błysnęła, a jej srebrzyste światło przebiło się przez wodę i wpadło do pokoju przez otwarte zasłony. Oczy Draco błyszczały.

- Przyszłaś mnie pielęgnować, Granger? - zapytał ze śladami swojego starego uśmiechu.

- Tak. - Hermiona odgarnęła jego włosy z czoła, po czym pochyliła się, by przesunąć ustami po szorstkiej szczęce. Pachniał dokładnie tak samo, a nawet lepiej. Antyseptyczny zapach ambulatorium zastąpiony cudownie pachnącym mydłem z drzewa cedrowego. Merlinie, tęskniła za nim. Już nigdy nie pozwoli mu odejść. Przetoczył się kolejny grzmot.

Jej dłoń przeciągnęła się po jego brzuchu i niżej, a westchnienia Draco sprawiły, że jej ciało pulsowało z potrzeby. Jej usta przesunęły się od szczęki do klatki piersiowej, a następnie przyssały się, a on jęknął cicho. Jąkał się nad jej imieniem, kiedy jej usta zamknęły się na nim, jego dłonie w jej włosach teraz, gdy wydawał jej instrukcje bez tchu. Taka apodyktyczna postawa tylko bardziej ją podnieciła. 

- Przestań, proszę - błagał w końcu. - Albo wszystko się tutaj skończy…

Hermiona puściła go i spojrzała na tę prawie złamaną twarz, a jego oczy błyszczały zza przymkniętych powiek. Ponownie przesunęła się w górę jego ciała i pocałowała go, a teraz poczuła na sobie jego ręce, ściągające bieliznę w kolorze Slytherinu, głaszczące i krążące, aż to ona jęczała. Mruknęła bezróżdżkowe Accio i poczuła na dłoni wytrawione drewno swojej różdżki.

Oczy Draco otworzyły się szeroko na dźwięk jej wymruczanego zaklęcia antykoncepcyjnego. Lepiej dmuchać na zimne. 

- Hermiono… - zaczął. Hermiona uderzyła różdżką i odepchnęła jego dłoń, po czym jednym ostrym ruchem opuściła się na niego. Draco sapnął, gdy go ujeżdżała, kładąc ręce na jej biodrach.

- Ja… zamierzam… pieprzyć… - jęknął i jednym płynnym ruchem obrócił ją. - Pozwól mi - sapnął. - Albo dojdę po kilku sekundach.

Z pewnością nikt tego nie chciał, więc Hermiona nie miała problemu ze zmianą pozycji. Było bardziej niż w porządku. Przez jej ciało przepływały strumienie rozkoszy, a Draco kontynuował pchnięcia, z ustami na jej ustach, z ręką ponownie między nimi, aż krzyknęła, a jej głos zmieszał się z kolejnym stłumionym grzmotem burzy.

- Dojdź dla mnie teraz, Granger - mruknął, przechodząc na jej nazwisko i to wystarczyło. Wykrzyczała jego imię, gdy fale jej orgazmu wznosiły się jedna po drugiej, podczas gdy czuła, jak wchodzi w nią, raz po raz, aż w końcu opadli, a jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu były ich dyszące oddechy i fale jeziora na zewnątrz.

Potem desperacko ją całował, mamrocząc w jej usta, a Hermiona mogła tylko wyłapać pojedyncze słowa: „wróć… zostań… moja”. Powtarzał raz po raz ostatnie słowo i poczuła wilgoć na policzkach. Była prawie zaniepokojona - brzmiał trochę histerycznie, emocje wieczoru dogoniły ich oboje - ale Draco po chwili uspokoił się, ponownie przewracając się na plecy i ciągnąc ją za sobą.

W pokoju było teraz dość ciemno, burza ucichła. Twarz Draco była zacieniona, a jego profil był ostry w świetle gasnącego ognia. Jego oddech stał się teraz łagodniejszy, a ona położyła głowę na jego ramieniu, kiedy naciągnął na nich kołdrę. Wiedziała, że ​​oboje byli wyczerpani tygodniami napięcia i niewielką ilością snu poprzedniej nocy.

- Zostaję - szepnęła i poczuła, jak jego ciało się rozluźnia. - Teraz śpij.

Draco wymamrotał coś, co nie do końca załapała, więc po prostu wydała z siebie niejasny uspokajający dźwięk. To wydawało się działać. Westchnął, a jego oddech się wyrównał, powolny i głęboki. Wtuliła się w jego ciepło i zasnęła otoczona zapachem drzewa cedrowego i Draco.

_____

W NASTĘPNYM ROZDZIALE: Ostatnie wydarzenie Erniego.

_____

Zostały dwa do końca :D

7 komentarzy:

  1. Tak! Na to czekałam! Pogodzili się już na dobre i jeszcze przypieczętowali jak należy 😁 W końcu się wszystko ułożyło jak trzeba, wyznał jej miłość i obiecał, że więcej nie opuści. Jak tak majstrował przy kieszeni to miałam przeczucie, że chodzi o pierścionek. Na początku myślałam, że chcę się jej oświadczyć ale to by było za wcześnie przecież i potem przypomniałam sobie o sygnecie. No i się nie myliłam. Założył sygnet rodowy i stał się prawdziwym Lordem Malfoyem 😊 No i zmienił to chore motto rodzinne ❤️ To bardziej pasuje, zdecydowanie bardziej. Jest otwarty. Jest otwarty na nią, na nowe, na zmiany na wszystko! Bałam się, że Hermiona chce go zostawić jak zaczęła mówić, że boi się, że on znowu ucieknie, że ją zostawi. Panika się pojawiła momentalnie a serce mi mało nie wyskoczyło z piersi jak powiedziała, że "wyjdzie z...", ciekawe w sumie gdzie albo za kogo xD Najważniejsze, że się pogodzili i już zawsze będą razem. A z Draco niezły romantyk, trzymał jej zdjęcie wśród tych, które miały dla niego znaczenie. W obecnych czasach mógłby sobie walnąć z nią selfie i ustawić jako tapetę w telefonie, ale ten wycinek z gazety jest dużo bardziej romantyczny.
    Ściskam Cię mocno i zdrowiej mi tam w końcu ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mogą się godzić! Ale z tym sygnetem co wykombinował 😍 nie wiem czy chcę kończyć tą przygodę 😭
    Robi się tak miło i urocze i bez zbędnych dram! Ale jeszcze dwa rozdziały przed nami... Coś się musi wysarzyć

    OdpowiedzUsuń
  3. Dramione ❤❤❤ dobrze zw sobie wszystko wyjaśnili...
    Już zaraz koniec ale szybko to zleciało jeszcze tylko 2...
    Głosujcie ma wattpad

    OdpowiedzUsuń
  4. No i od razu się lepiej czyta jak znowu są razem 😌 tyle trudności i ciemności która była wokół nich ale sobie z tym dobrze poradzili 😌
    Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia ♥️

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko tylko dwa ;) A tak cudownie się to czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, czyli że co, to światło od przedmiotów Draco to dlatego, że zmienił motto rodu? Mam nadzieję, że to o to chodziło, bo się autentycznie przeraziłam! Przez chwilę myślałam, że to świstokliki i zaraz się jakaś armia Śmierciożerców pojawi ;) Co za schiza :D I, oczywiście, aż mi się oko zaszkliło, jak Hermiona zaczęła mówić o zostawieniu jej i potencjalnym rozstaniu (pomimo tego, iż wiedziałam, że opowiadanie się dobrze kończy, haha), a ten moment, jak Malfoy gmerał w kieszeni...! O słodki Merlinie, byłam pewna, że to pierścionek zaręczynowy! Ale - w sumie na szczęście - to tylko sygnet, obietnica i zmiana, hm, rodowego podejścia do życia ;) Uff! Dzwonek, kochana wróżka, teraz to dopiero zyskała w moich oczach! :) Och, i to wyznanie miłości <3 Rozpływam się! I to ich zbliżenie... Hot, soooo hot! :D Aż się boję następnego rozdziału, ze mi tę sielankę Ernie i jego pomysł totalnie zaburzy, hahaha :D

    Uściskuję,
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy tylko ja kiedy Draco macał coś w spodniach pomyślałam, że się oświadczy, żeby udowodnić Hermionie, że jej nie zostawi? 🙈 Mój mózg bardzo chciał aby to się stało więc czytałam z zapartym tchem 🙈 oh uwielbiam ich razem, są pasujący jak puzzle, układanka, która tylko oni mogą stworzyć. Troszkę martwiły mnie myśli Hermiony o uwięzieniu, wyciągnięciu różdżki, tak jakby miała osłabione zaufanie, ale to może przez opuszczenie.
    Dzwoneczek okazała się bardzo przydatna, zapewne oznaką miłości była potrzebna aby sygnet ustopil z zaciekła walka zmiany motta. Oj Licek dostanie piany jak się dowie. Natomiast samo nowe motto jest cudowne i tak wiele obiecujące na przyszłość, cudowne ♥️ Moment Dramione - mogłabym czytać bez końca ♥️

    Ostatnie wydarzenie Erniego.-> oh... Tylko nie on 😅🙈

    OdpowiedzUsuń