Rozdział 75: Brama Wejściowa

Notka od autorki oryginału (ThebeMoon):

Jest to krótszy rozdział, dość gotycki. Można nazwać „The Gloriana Set” gotycką historią, ze starożytnym zamkiem, groźnymi wiadomościami krwi, zakochanymi nieszczęśnikami i całym tym melodramatem. Jest nawet piękna blond dama w opałach. Podobnie jak scena w sklepie Borgina, pierwsza scena w gabinecie Slughorna i, oczywiście, impreza Slytherinu, ten rozdział jest pełen scenerii i nastroju.

Bramy, oczywiście, są granicami, zwykle albo zatrzymują kogoś wewnątrz, albo oferują schronienie osobie z zewnątrz. Żadne z nich nie wydaje się mieć zastosowania w przypadku Draco, ponieważ zdecydował się wrócić do miejsca, które z pewnością go nienawidzi. W czasach starożytnych królowie osądzali byli w bramach i dopiero teraz okaże się, kto będzie najtrudniejszym sędzią dla Draco.

_____

Tereny Hogwartu były zacienione, a półksiężyc wił się między strzępami chmur. Hermiona nie odważyła się zapalić różdżki, więc zabrała ze sobą Krzywołapa. 

- Poprowadź mnie do głównej bramy, Krzywku - szepnęła, gdy wyślizgnęli się przez ogromne drzwi zamku.

Długowłosy pomarańczowy kot ruszył krętą ścieżką dookoła jeziora, a następnie wśród drzew. Jedynymi dźwiękami było skrzypienie gałęzi na wietrze i szelest opadłych liści pod jej butami. Było bardzo zimno, a jej oddech był płytki i lekko parował.

Nagle pojawiły się przed nią czarne kamienne słupy bramy wejściowej do Hogwartu. Hermiona zatoczyła się do tyłu, a kaptur ciężkiego płaszcza zsunął się z jej głowy. Księżyc wyglądał zza chmur, a jego światło wskazywało na skrzydlate kształty kamiennych dzików przy bramie.

Księżyc ujawnił również ciemny kształt leżący skulony tuż za zamkniętą bramą po stronie Hogwartu. Hermiona podeszła bliżej, nie potrzebując już kota. Jej kroki chrzęściły głośno na żwirowej ścieżce, ale kształt pozostał nieruchomy. Wyciągnęła różdżkę, zastanawiając się, co znajdzie. Czy był nieprzytomny?

Hermiona uklękła na zimnej drodze, nie zważając na wilgoć przedostającą się przez jej spodnie od piżamy. Był zwinięty w kłębek, owinięty płaszczem, z kapturem zaciągniętym na jasne włosy. Dotknęła jego ramienia, a jego ciało zadrżało i zwinęło się mocniej.

- Draco - powiedziała cicho. - Draco. Jestem tutaj.

Brak odpowiedzi.

Hermiona przysunęła się bliżej i delikatnie zdjęła kaptur z jego twarzy, odsłaniając bladą skórę i włosy. Położyła dłoń na jego policzku, który był lodowato zimny i wilgotny od łez. Oczy miał zamknięte.

- Ona tam jest. - Głos Draco był cienki i drżący. - Zabraliśmy ją w to miejsce. Jest tam zupełnie sama. - Przełknął głośno. - Nie pozwolili mi zostać.

Hermiona nic nie powiedziała, po prostu wyciągnęła czerwoną chusteczkę z czubka różdżki i wytarła twarz Draco. Potem przycisnęła palce do jego zimnego policzka.

Draco znowu się wzdrygnął. 

- Nie - powiedział ochryple, wciąż mając zamknięte oczy. - Nie powinno cię tu być. Nie powinienem był cię wzywać.

- Miałeś rację, wzywając mnie - powiedziała Hermiona, patrząc na niego.

Lodowata, drżąca dłoń dotknęła jej palców, po czym się wycofała. 

- Jesteś taka ciepła. - Jego oczy zatrzepotały, ale ciemne rzęsy przesłaniały mu wzrok. - Moja mama była kiedyś ciepła. Mój ojciec wyssał to z niej. Zrujnował ją. - Policzki Draco znów były mokre. - Zrujnuję cię.

- Nonsens - powiedziała Hermiona swoim najbardziej władczym tonem. - Nikogo nie zrujnujesz. Nie możesz nawet powstrzymać mnie przed spotkaniem z wampirami. Dlaczego myślisz, że możesz mnie zrujnować?

- Ale… ale… - Teraz Draco podniósł głowę, blade oczy lśniły wodnistym blaskiem w słabym świetle księżyca. - Kochasz mnie.

Hermine pociągnęła nosem. 

- Czyż nie jesteśmy zapatrzeni w siebie.

- Ty jesteś - nalegał. Wziął nierówny oddech. - Sprawiłem, że mnie pokochałaś. Tak bardzo przepraszam.

- Cóż, co się stało, to się nie odstanie. Nie można teraz nic na to poradzić - powiedziała Hermiona, wciąż dążąc do lekkiego tonu. Draco trząsł się, musiała zabrać go do zamku. Krzywołap przykucnął w pobliżu, a oczy błyszczały szeroko i złocisto.

- Zimno - powiedział Draco. - Zawsze było mi zimno. Zimno i nienawistnie. Obserwuję Cię. Zawsze taka ciepła… Moja. Wszystko, czego chcę, jest moje. Ukradłem cię.

- Niczego nie ukradłeś. - Gardło Hermiony wydawało się być prawie całkowicie zaciśnięte, i z trudem udało jej się wymówić - Ja sama się oddałam.

- Nawiedziłem cię, pchnąłem…

- Tak, tak, jesteś bardzo rozpieszczony i natarczywy - powiedziała Hermiona. - Najwyraźniej mi się to podoba.

Draco zamrugał, zdezorientowany.

- Wejdźmy do środka - powiedziała cicho, kładąc ręce na jego ramionach.

- Nie! - Draco odwrócił się i podniósł się na kolana. Chwycił żelazne pręty bramy, plecami do niej. - Nie mogę!

- Musisz. Ty...

- Nie? Nie! - płakał. Hermiona zmarszczyła brwi, zmartwiona. Czy był przy zdrowych zmysłach?

- Draco - powiedziała cicho. - Draco.

Puścił bramę i odwrócił się twarzą do niej, ale nic nie powiedział, po prostu ukląkł, dysząc. Hermiona ponownie przysunęła się bliżej i położyła ręce na jego ramionach.

- Jak długo tu jesteś? - zapytała. Musiała być prawie trzecia rano.

- Przybyłem… tuż przed północą - powiedział Draco, szczękając zębami. Oparł się o bramę i ześlizgnął w dół, aż usiadł na ziemi z wyciągniętymi nogami. - Musiałem przejść przez bramę. Musiałem spełnić warunek mojego okresu próbnego. Obiecałem.

- Tak, zrobiłeś - powiedziała Hermiona z ulgą. - Dobra robota. I od tamtej pory leżysz tutaj? - Draco skinął głową. - Zamarzniesz na śmierć. Chodź...

- Nie mogę. Nie mogę wejść do zamku - powiedział Draco silniejszym teraz głosem. - Jestem przekleństwem. - Ścisnął jej płaszcz. - Myślałem, że ten rok będzie inny, ale nie… Po prostu więcej krwi, więcej przemocy, więcej strachu. Co się stanie tym razem? Kto zostanie ranny? - Jego oczy przewróciły się dziko. - Czy będziesz to ty? Inni mugolacy? Piskliwe Myszki?

Hermiona spojrzała na niego, przerażona. 

- Nikogo nie skrzywdzisz - powiedziała. - Ani mnie, ani nikogo innego. - Jednak ten głos brzmiał słabo w jej uszach, a Draco z pewnością nie wyglądał na uspokojonego. Nie powinien był dziś wieczorem jechać do Azkabanu - pomyślała żałośnie, błądząc w tej dementorycznej mgle…

Księżyc ponownie wyłonił się w pełni z chmur, zalewając szarą ziemię światłem. Hermiona nadal klęczała na ziemi obok Draco, który siedział plecami do bramy. Mogła teraz zobaczyć plamę krwi na prawej dłoni Draco, rozciągającą się poza jego nadgarstek.

- Draco! - Uniosła różdżkę i usunęła krew, po czym delikatnie przesunęła palcami po jego dłoni. - Jak…

Wtedy to zobaczyła, srebrny łańcuszek na jego płaszczu, lśniący w świetle księżyca. Na łańcuchu zwisał pojedynczy zakrzywiony kawałek tłuczonego szkła. 

- Draco.

Spojrzał na nią, a jego srebrne oczy po raz pierwszy naprawdę się skupiły.

- Nosiłem twojego Patronusa - powiedział - Przez cały czas, odkąd mama została aresztowana. Dawał mi siłę… - Przełknął. - Rozbiłem kulę, żeby wysłać ci wiadomość. - Wyciągnął rękę, a rany na dłoni były wyraźnie widoczne.

- Draco - powtórzyła Hermiona.

Poruszył się na ziemi, opierając się o kraty. Kiedy się odezwał, jego głos był nieco silniejszy. 

- Dziś wieczorem… ta kula była dla mnie wszystkim, co utrzymywało mnie przy zdrowych zmysłach. Chciałam dać ją mamie, ale mi nie pozwolili. I ja… ja też tego potrzebowałem…

- W porządku - powiedziała Hermiona. Otoczyła go ramionami i przyłożyła policzek do jego.

- Jesteś taka ciepła - mruknął Draco. - Jak możesz być taka ciepła?

- Krowia piżama - powiedziała Hermiona. - Runo.

- Ja… ja… nie rozumiem. - Szczękały mu zęby.

- Draco, muszę cię wprowadzić do środka. - Hermiona była teraz naprawdę zmartwiona. Spetryfikowałaby go i lewitowała do zamku, gdyby musiała, ale miała nadzieję, że do tego nie dojdzie.

- Nie - powiedział Draco, wciąż brzmiąc na zdesperowanego. - Nie wprowadzę ponownie zła do Hogwartu. - Jego dłoń konwulsyjnie poruszyła się, by chwycić odłamek szkła na jego piersi, a Hermiona szybko zablokowała ten ruch własną ręką.

- W porządku - powiedziała, starając się brzmieć uspokajająco. - Po prostu zostaniemy tu trochę. Pozwól, że ci coś pokażę.

Hermiona usiadła na zimnej, wilgotnej ziemi, plecami do bramy, a Draco usiadł obok niej jak małe dziecko, z głową na jej ramieniu. Rzuciła wokół nich urok rozgrzewający, który nie mógł jednak trwać długo w tym mroźnym powietrzu.

Potem zwolniła swój oddech i oparła policzek o te jedwabiste włosy. Uniosła różdżkę i skupiła się na niewielkim wspomnieniu - dniu w poufnej kawiarni, kiedy opowiedziała Draco o swoim zaklęciu rzuconym na klepsydry. („Jutro stracimy 20 punktów i nikt nie będzie wiedział dlaczego…”)

- Expecto Patronum - szepnęła, wypuszczając mały błysk srebra z czubka różdżki. Draco sapnął cicho. - Speculobulla - mruknęła, urok własnego projektu.

Maleńki bąbelek wyrósł z końcówki różdżki, rozszerzając się wokół światła, a następnie opadł na jej wyciągniętą dłoń. Hermiona uniosła go, a kula wciąż była ciepła w jej dłoni. Draco podniósł głowę i spojrzał.

Hermiona bez słowa usunęła odłamek szkła z jego srebrnego łańcuszka i zastąpiła go małą kulką. Draco spojrzał w dół na fragment Patronusa na swojej piersi. Przez chwilę nic nie mówili, a jedynymi dźwiękami wokół nich był szelest drzew i skrzypienie żelaznych prętów. Wtedy oczy Draco napotkały jej.

- Byłem głupcem - powiedział ochryple. - Rozpaczliwym… i słabym. - Lodowate palce ścisnęły jej dłoń. - Kocham Cię. Zawsze będę cię kochał. - Jego uścisk zacieśnił się, a oczy błyszczały jak dwa bliźniacze Patronusy. - Powiedz mi, że nie jest za późno. Powiedz mi, że go nie złamałem.

Czubki palców Hermiony dotknęły jego zimnej twarzy, przesuwając się po ostrej, zarośniętej szczęce. 

- Może tylko lekko zarysowałeś - przyznała.

Draco przysunął się bliżej, podnosząc się i przesuwając ramię za nią. 

- Tak mi przykro - szepnął, a jego usta znajdowały się kilka cali od jej ust. - Byłem głupi, opuszczając cię, myśląc, że to coś zmieni. To tylko pogorszyło sytuację. - Zimne, szorstkie dłonie otulały jej twarz. - Spotkało cię tylko większe niebezpieczeństwo. Och, Hermiono, gdybyś tylko wiedziała, przez co przeszedłem… sam. Bez ciebie.

Na początku jego usta były sztywne i zimne, ale Hermiona ogrzała je swoimi, aż w końcu się otworzyły i wsunęła język do środka, gdzie jej ciepło zmieszało się z jego. Draco przyciągnął ją bliżej i był to kolejny ponadczasowy moment na twardej, zimnej ziemi na tle twardych, zimnych żelaznych prętów, ale nic w tej chwili nie było zimne, ale ciepłe, miękkie i słodkie.

Hermiona odsunęła się i spojrzała na niego. Chmury ich oddechów mieszały się w powietrzu. Wydawało się, że Draco doszedł do siebie. Rozejrzał się, mrugając na Bramę, księżyc, kota, na ich pozycję na ziemi.

- Tutaj jest lodowato - powiedział. Zmarszczył brwi do Hermiony. - Zaziębisz się na śmierć.

Hermiona przewróciła oczami i uniosła się na kolana, próbując go podciągnąć, ale Draco ważył tonę, a jego mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Po chwili chrząkania i wierzgania, udało mu się lekko podnieść i podciągnąć się za pomocą żelaznych prętów Bramy. Oparł się o słupek, dysząc. Hermiona stała teraz przed nim, patrząc na jego zacienioną twarz, obejmując ramionami jego talię.

- Możesz chodzić? - zapytała.

- Oczywiście - powiedział Draco z nutą swojego starego wyniosłego tonu. Puściła go, a on tupnął nogami, żeby krew zaczęła w nich płynąć. Księżyc znowu dryfował za chmurami, pozostawiając ich niemal w ciemności.

- Krzywku! - zawołała Hermiona, a świecące oczy kota zbliżyły się. Draco powoli zaczął chodzić, lekko się chwiejąc, pomimo wspierającego ramienia Hermiony. Zrobili małe postępy, ale Draco znów się zatrzymał, jakieś piętnaście stóp przed wielkimi dębowymi drzwiami zamku, otoczonymi płonącymi pochodniami. Hermiona stała w milczeniu obok niego, z rękami po bokach.

- Jestem tylko zagrożeniem dla tej szkoły - powiedział.

- Ten zamek stoi tu dobry tysiąc lat - powiedziała Hermiona. - Może poradzi sobie z pojedynczym neurotycznym śmierciożercą. - Cofnęła się, zostawiając go samego w świetle pochodni. - Niech zamek zdecyduje.

Draco szybko na nią zerknął, po czym ponownie spojrzał na zamek. Wydawał się zbierać siły i podszedł do drzwi, a jego postać była czarna na tle złotego blasku płomieni. Zatrzymał się otoczony szpiczastymi kamiennymi łukami. Małe rzeźbione postacie wiły się za kwadratowymi drewnianymi panelami drzwi, a pochodnie migotały. Hermiona wstrzymała oddech. Czy zamek go odrzuci?

Potem płomienie pochodni skoczyły wyżej, a ruchy rzeźb ustały. Cienka czarna linia przebiegła przez środek wrót i powoli, och, tak bardzo wolno, średniowieczne drzwi otworzyły się ze skrzypieniem, szurając dębem o kamień. Draco stał jak zmrożony, a Hermiona nie śmiała oddychać. Drzwi się zatrzymały, a on ruszył do przodu, stukając obcasami butów na szerokich stopniach. Draco wszedł do zamku, a Hermiona i Krzywołap podążyli za nim.

Hol wejściowy był cichy i słabo oświetlony. Irytek, na całe szczęście, wydawał się być w innej części zamku.

Draco odwrócił się do niej i uścisnął jej dłoń wciąż zimnymi palcami. 

- Hermiono, czy nigdy nie zmęczy cię ratowanie mnie?

- Nigdy. Lubię być zajęta.

Uśmiechnął się. 

- Wracaj do swojej wieży, księżniczko. - Hermiona zawahała się, a on pochylił się i musnął jej usta swoimi. - Jest późno. Teraz wszystko już będzie dobrze.

Hermiona przygryzła wargę, zastanawiając się, po czym skinęła głową. Nic więcej nie mogła zrobić tej nocy. Ścisnęła jego dłoń i puściła ją, a potem zaczęła wchodzić po schodach. W połowie wysokości odwróciła się. Draco nadal stał pośrodku Sali Wejściowej, z uniesioną twarzą, a jej fragment Patronusa migotał na jego piersi jak maleńka gwiazdka. Draco spojrzał na nią surowo i wykonał delikatny ruch ręką. Hermiona pociągnęła nosem. W porządku.

Nie spotkała nikogo w drodze do Wieży Gryffindoru - nie żeby spodziewała się kogokolwiek o czwartej nad ranem - a Gruba Dama sennie ją wpuściła. Wślizgnęła się do sypialni swojej i Ginny i zdjęła przemrożoną piżamę i skarpetki. Wciągnęła nową piżamę z różowej owczej wełny, a potem usiadła na łóżku, żeby zetrzeć wilgotną mgłę z włosów. Wreszcie położyła się do łóżka z Krzywołapem, pomyślała o zdruzgotaniu Draco z powodu wyroku Narcyzy, jego skulonej postaci przy Bramie, jej Patronusie odbijającym się w jego oczach, Draco stojącym wysoko przed dębowymi drzwiami zamku.

Zamknęła oczy.

- Wrócił - powiedziała do siebie, a jej umysł odpowiedział kpiąco: Na razie.

_____

W NASTĘPNYM ROZDZIALE: Powrót do szkoły. Pansy spiskuje.

_____

Powiem wam tak, ryczałam jak to tłumaczyłam.

21 komentarzy:

  1. Łezki w oczach... Albo wodospad łez ;_;
    Jakie to wzruszające było... Załamanie Draco to coś innego niż się spodziewałam. Cieszę się z interwencji Hermiony, co mu po tym że nie złamie zasad okresu próbnwgo jak zamarznie na śmierć! Swoją drogą jak czytałam to aż zimno mi się zrobiło! Cóż za autentyczność, nawet za bardzo... Czułam że nie powinnam tego czytać, wiesz jakbym była obserwatorem (fizycznie tam na miejscu) i naruszam tę chwilę swoim jestestwem... Czy to nie brzmi dziwnie ?

    Adirella

    P.S. Zobaczym czy konto na blogger działa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże, Adirella, miałam to samo wrażenie! Tej intymności i bycia "nieproszonym gościem" ;)

      Usuń
  2. Pogodzili się. W końcu... Ulga jak nie wiem, bo nie mogłam patrzeć na takiego Draco. Hermiona jest twardsza, jakoś sobie dała radę, choć też nie było jej łatwo, ale znalazła sobie zajęcie w którym mogła się zatracić i nie myśleć tyle. Draco był zupełnie sam. No może nie zupełnie sam, bo był Harry, Pansy, Blaise czy nawet Luna która na pewno nieziemsko go wkurwiała, ale nie było przy nim Hermiony. Osoby, która bezgranicznie by go wspierała i ratowała tak jak on tego właśnie potrzebował. Przeszedł w życiu przez naprawdę ciężki czas, jego ojciec odsiaduje ciężki wyrok w Azkabanie i nawet stamtąd prześladuje syna. Jego matka też trafiła do Azkabanu a on mógł tylko na to patrzeć... To co stało się z Narcyzą zabolało go zdecydowanie najbardziej i nie było mu łatwo, dlatego właśnie powinien mieć przy sobie Hermione. On jednak wolał ją od siebie odsunąć i skutek tego wszyscy zobaczyliśmy jak bardzo go to rozbiło. Serce mi się rozrywało jak czytałam o tym, jaki był zrozpaczony po odwiezieniu jego matki do Azkabanu, jak bronił się przed powrotem do zamku, bo czuł się niegodny. Nikt nie powinien musieć zmagać się z czymś takim, a jego wystarczająco życie już sponiewierało. Dobrze, że jednak się opamiętał i znowu chce być z Hermioną. Kocha ją a ona kocha jego i to jest najważniejsze. Czując jej wsparcie jakoś da radę zmierzyć się z tym, przez co będzie musiał przejść, ale teraz ma kogoś wyjątkowego u boku, kto mu nie pozwoli uciec. Musi tylko bardziej jej zaufać, bo do tej pory chyba nie do końca to zrobił.
    Ściskam Cię mocno i przesyłam mnóstwo ciepełka, żebyś w końcu się wykurowała <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dopiero w tym opowiadaniu widac dobrze, jak sytuacja zyciowa zmusza bohaterow do podjecia drastycznych decyzji - odsunal Hermione, wystawiajac sie na atak, ale jednak chroniac ja; a gdyby zostali razem, jego psychika moglaby juz nie wytrzymac tego, ze jeszcze na dodatek Hermiona obrywa za niego, co by sie na pewno odbilo na ich zwiazku. Straszne! Tym bardziej sie ciesze, ze w chwili kryzysu, kiedy juz po wszystkim, poszedl po rozum do glowy ❤

      Usuń
  3. Oj tak jakie to smutne ale mega romantyczne ❤❤❤❤ to jest miłość.
    Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. To też nie diabeł rogaty. Ani miłość kiedy jedno płacze a drugie po nim skacze. Miłość to żaden film w żadnym kinie ani róże ani całusy małe, duże. Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze.

    Głosujemy dziewczyny na wattpad

    OdpowiedzUsuń
  4. 18 brakuje do nowego rozdziału. Zachęcam do glosowania

    OdpowiedzUsuń
  5. Damn, nie dodalo mi wczoraj komentarza! 😡 Jedyny plus taki, ze niewiele napisalam, bo bylam wstrzasnieta i jakos wewnetrznie... Zdruzgotana? Tak, to chyba to slowo 🤔 I troche pokrzepiona 😊 Rozdzial jest... Niesamowity! Mroczny, ale tak oczywisty w bólu, zagubieniu i dezorientacji, ale jednoczesnie tli sie ciagle swiatelko w tunelu, a tym swiatelkiem, jak zwykle, Hermiona ❤ Niech oni nigdy nie przestana ratowac siebie nawzajem, to jest tak cudowne, i pokazuje tę ich wiez i prawdziwe uczucie ❤ Cos pieknego! Wyznanie milosci absolutnie niecukierowe, ale jedne z najprawdziwszych, jakie dane mi bylo przeczytac w opowiadaniach. Wielki uklon w strone Autorki!
    Biedny, biedny Draco, zmarzniety i taki nieszczesliwy, jak dobrze, ze mial zakletego Patronusa przy sobie! Mam nadzieje, ze nie skonczy z jakims zapaleniem pluc, głupol! 😏 A ten moment z brama - mialam takie dreszcze, i przysiegam, nie oddychalam! Nawet bez notki Autorki wyraznie widac, ze to moment zdecydowanie przelomomy. Cudo, cudo, cudo! Ech, i koniec rozdzialu co najmniej intrygujacy 😁 Po czestotliwosci dodawania rozdzialow widze, ze Wattpad szaleje, wiec pewnie niedlugo widzimy sie znow 😁
    Uściskuje!
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tak mało zostało rozdziałów ze szok ...

      Usuń
    2. Też jestem w szoku! Myslałam, że najszybciej przeczytam sobie całość za dwa tygodnie, a tu się weekend z glorianą zapowiada :D

      Usuń
    3. Jak dobrze pójdzie to juz jutro poznamy zakończenie ❤❤❤❤ trzeba tylko głosować

      Usuń
    4. Syndrom dobrej książki mi się włączył... Chce poznać zakończenie i nie chce poznać zakończenia. Żeby trwało to jeszcze dłużej!
      Kiedy to minęło?

      Usuń
    5. A tak się cieszyłam na długie opowiadanie, hahaha :D Minęło jak chwila!

      Usuń
  6. Nareszcie się pogodzili ☺️ biedny Draco co on musiał przejść przez tych rodziców 😞

    OdpowiedzUsuń
  7. To było bardzo...emocjonalne. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Draco taki zniszczony...

    Może teraz trochę więcej ich miłości? 😃

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale moje serduszko się skurczyło i wy dusilo morze łez na tym rozdziale. Musiałam na chwilę przerwać bo łzy zamazywaly mi tekst. Smutne. Nie tego się spodziewałam. Załamanie Draco. Ale czego mogłam się spodziewać? Obecność dementorow. Sam Azkaban w sobie jest mrocznym miejscem, demontorzy, zostawienie tam matki, która zawsze tylko chciała aby był on bezpieczny myślę, że Draco w głębi serca o tym wiedział. Patronus Hermiony to taka nadzieja dla Draco, zawsze jest ktoś przy nim, nie jest sam. Całe szczęście, że wezwał Hermione, bez niej zamarzłby na śmierć. Pogodzili się. W końcu powiedział co czuje. Tak bardzo chciał się zmienić na lepsze, inaczej, tak bardzo się zmienił na lepsze, a osoby, które powinny mu pomóc, kładły tylko kłody pod nogi. Smutne i zruzgocace.
    Rozdział faktycznie krótszy, ale udało się tu autorce nakłaść tyle emocji, jestem w szoku, że tak się da. Vera wielkie uznanie dla Ciebie, że tak je oddałaś w tłumaczeniu. Dobór słów, kolejność słów, całość tworzy piękna całość ♥️

    Powrót do szkoły. Pansy spiskuje.-> dobrze wrócić do szkoły. Do Pansy.

    OdpowiedzUsuń