Rozdział 70: Dzikość w głębi
- Azkaban? Lucjusz Malfoy?
Ron zareagował tak, jak Hermiona spodziewała się, że zareaguje: prychając z oburzenia i powtarzając się. To naturalne - pomyślała, próbując zachować cierpliwość, wyjaśniając mu swój plan. Tak, Lucjusz był złym draniem. Tak, spiskował przeciwko mugolakom aż z Azkabanu. Tak, Astoria Greengrass była chodzącym koszmarem, który zasługiwał na uduszenie się tymi cholernymi diamentami. I tak, kiedy Astoria uwolniłaby się od naszyjnika, prawdopodobnie zabiłaby ich wielu - Malfoyów, mugolaków i tak dalej.
- Mówię ci, ona jest wariatką - powiedział ochryple Ron, przekonany, że gdyby Hermiona usłyszała wystarczająco dużo okropnych opowieści o Astorii, zrozumiałaby sens i zamiast tego spędziliby dzień w Trzech Miotłach. - George opowiedział mi o tym, co działo się meczu quidditcha między domami - powiedział. - Greengrass omal nie zabiła swojego własnego Ścigającego miotłą!
- Po prostu kilka razy uderzyła go po głowie. Nic mu się nie stało - powiedziała Hermiona. Spojrzała na zegarek, gdy szli dalej tunelem. Musieli przyspieszyć tempo, jeśli chcieli wrócić przed obiadem.
- Nadal uważam, że jeśli ktoś potrzebuje obroży, to jest to Astoria Greengrass - ciągnął Ron uparcie, idąc za nią. - Przyprawia mnie o gęsią skórkę. Narcyza Malfoy naprawdę wyświadczyła nam wszystkim przysługę, a ty chcesz ją od tego uwolnić?
- Narcyza nie wyświadczyła Draco przysługi - powiedziała Hermiona. - Astoria chowa się za meblami i rzuca się na niego!
Cóż, to trochę opóźniło sprawę, ponieważ Ron praktycznie upadł na podłogę tunelu ze śmiechu. Hermiona musiała ciągnąć go za ramię, żeby się ruszył, co dało jej wystarczająco dużo czasu na żałowanie, że nie wymknęła się sama.
Ron otrzeźwiał, gdy opuścili korytarz i stanęli w piwnicach Miodowego Królestwa, przygotowując się do aportacji. Wciąż nie mógł uwierzyć, że Hermiona planowała przeprowadzić wywiad z najgorszym żyjącym czarnoksiężnikiem, by pomóc jakiejś szkolącej się przyszłej Bellatriks.
- Bądź rozsądna, Mi - błagał, trzymając rękę na różdżce, którą uniosła, by ich teleportować. - Jeśli chcesz pomagać ludziom, znajdźmy takich, którzy na to zasługują. Zawsze mówisz o rozdawaniu zupy na Śmiertelnym Nokturnie. Moglibyśmy to zrobić dzisiaj. Albo moglibyśmy uwolnić kilka skrzatów domowych.
Ron nagle się rozpromienił.
- Wiem, moglibyśmy sporządzić listę wszystkich powodów, dla których Gawain Robards jest idiotą i nie powinien być Ministrem Magii, i rozdawać kopie na ulicy Pokątnej. Chciałbyś tego, prawda? Mógłbyś wykładać to ludziom przez cały dzień.
- To byłby cudowny dzień z tobą, Ron - przyznała Hermiona. - Ale obiecałam coś Astorii. Draco i ja nie możemy mieć żadnej przyszłości, jeśli ona będzie biegać za nim jak wściekły ogar.
Ron tylko potrząsnął głową. Najwyraźniej nie widział żadnej przyszłości dla niej i Draco, z Astorią czy bez niej. Ale przestał kusić ją kampaniami na rzecz sprawiedliwości społecznej i puścił jej różdżkę.
- Będzie dobrze, zobaczysz - powiedziała Hermiona, chwytając go za ramię. - To będzie miła wycieczka nad morze.
***
W ten listopadowy dzień molo Azkabanu wcale nie wyglądało zachęcająco. Hermiona i Ron aportowali się na smaganą wiatrem, kamienistą plażę tuż przy nabrzeżu i weszli po drewnianych schodach na opuszczoną promenadę. Było zaledwie południe, ale mgła już unosiła się nad Morzem Północnym, nadając scenie wrażenie zmierzchu. Za grubymi chmurami jaśniało słabe słońce.
Hermiona była tam ostatnio z Kingsleyem, zaledwie dzień po bitwie o Hogwart, aby powitać niewinnych mugolaków, wypuszczanych z Azkabanu. Do odizolowanej fortecy na wyspie można było dostać się tylko statkiem. Żadna aportacja, żadne sowy, nawet Patronus nie były możliwe. Tamtego majowego popołudnia słońce świeciło jasno, żelazne balustrady promenady obwieszono kwiecistymi girlandami, a na nabrzeżu roiło się od wiwatujących przyjaciół i krewnych uwolnionych więźniów.
Tym razem scena była ponura. Jedyną funkcją mola w Azkabanie było przewożenie przestępców, personelu i gości na skalistą wyspę. Hermiona ponownie pomyślała o Narcyzie, która odbywała tę podróż dwa razy w miesiącu, aby zobaczyć Lucjusza. I rzucać niebezpieczne zaklęcia wymierzone w mugolaków - pomyślała Hermiona, jej szczęka stwardniała. I więzić młode kobiety w diamentowych obrożach.
- Cholera, Hermiono - powiedział Ron, rozglądając się. Owinął się mocniej swoim ciężkim płaszczem. - Wciąż czuję tu obecność tych dementorów.
Ma rację - uświadomiła to sobie. Dementorzy patrolowali tę promenadę tak długo, że mgła wydawała się być ciężka od ich obecności. To nigdy się nie uda… Astoria nigdy nie będzie wolna… Draco nigdy do mnie nie wróci… trafi do Azkabanu i usiądzie sam w celi, zgarbiony i postarzały, czytając książkę przy świecach, aż pozostaną tylko strzępy wspomnień jednej nocy sprzed lat, próbujące utrzymać się…
- Chodźmy - powiedział nagle Ron. Chwycił Hermionę za rękę, ciągnąc ją za sobą, gdy szedł w kierunku żelaznej bramy mola. - Nie zostanę tu cały dzień. Niezły nadmorski wypad sobie wymyśliłaś.
Hermiona stłumiła szloch i nagle była bardzo wdzięczna za Rona. Nie był najbardziej pomysłowym facetem, ale to mogło wystarczyć, gdy włóczył się po skażonej dementorami infrastrukturze. Draco szybko by poległ. Zastanawiała się, jak Harry radził sobie w tym miejscu.
- Jesteśmy tu, żeby kogoś odwiedzić - powiedział Ron do strażników w niebieskich płaszczach, stojących przy żelaznej bramie. - Wiecie, jestem Ron Weasley.
Strażnicy go zignorowali.
- Hermiona Granger? - Ron próbował. Strażnicy spojrzeli na siebie, po czym skinęli głowami, a wrota się otworzyły.
- Chodź - powiedział Ron zrzędliwie, prowadząc ją. Szli pomostem, głośno stąpając po drewnianych deskach. - Skąd wiesz, że nawet pozwolą Ci go zobaczyć… Cholera! - Ron urwał, szeroko otwierając oczy.
Hermiona również zamarła. Po drugiej stronie smaganej przez pogodę wartowni ogromny czarny galeon był przywiązany do molo srebrzystymi linami, kołysząc się na falach morza. W maju Ministerstwo wypuściło magiczne balony, kiedy przybyli tam zwolnieni więźniowie, zasłaniając widok na statek Azkabanu.
Teraz Hermiona mogła zrozumieć, dlaczego. Kadłub, takielunek i żagle galeonu miały ten sam atramentowy kolor, a statek kołysał się niepewnie na lodowatym wietrze u wybrzeży Szkocji. Jego żagle były poszarpane i podarte, a połamane drewno kadłuba pokryte było solą. Statek wyglądał, jakby w każdej chwili mógł się rozpaść i zatonąć. Wyglądał też na opuszczony, niczym wąska pułapka prowadząca z molo wprost w czarną głębinę. Srebrny napis na dziobie błyszczał literami formującymi słowo „CHARON”.
- Nie wchodzimy na pokład - oświadczył Ron.
- Z pewnością wejdziemy. - Hermiona ruszyła naprzód i omal nie wpadła do Morza Północnego, gdy rozklekotana deska zachybotała się. Tylko wyuczone odruchy Quidditcha Rona, tępe, ale skuteczne, powstrzymały ją od upadku. Jego długie ramię wystrzeliło i przyciągnął ją do siebie.
- Uważaj, Hermiono! Merlinie. - Ron pociągnął ją po desce, swoim ramieniem jak żelazo, i poprowadził do oświetlonego na czerwono wejście do Charona. Ciężkie drzwi zatrzasnęły się za nimi, a Hermiona i Ron rozejrzeli się po zaskakująco dużym pomieszczeniu. Na suficie kołysała się krwistoczerwona lampa, a ściany wyłożone były świecącymi żelaznymi łańcuchami przykręconymi do ścian. Nadal nikogo nie było w zasięgu wzroku. Czy statek płynął sam? Czy był świadomy? Co myślało ABM, wysyłając ludzi na nawiedzony statek-widmo?
Hermiona poszła za Ronem po drewnianych schodach na główny pokład galeonu, również opuszczony. Gdy tylko ich stopy dotknęły pokładu, Charon zadrżał, a srebrzyste liny wyskoczyły z pomostu i zwinęły się na pokład. Hermiona i Ron uniknęli wijących się lin i przylgnęli do balustrad, gdy statek wznosił się i opadał na falach Morza Północnego.
- Zmierzamy do tego wiru! - Ron krzyknął, kiedy Charon dotarł do krawędzi spienionego wiru i cały statek zaczął się obracać.
Hermiona po prostu zamknęła oczy i przywarła do talii Rona, żeby ratować swoje życie, dopóki wirowanie nie ustało, a Charon szarpnął się dziko, najwyraźniej próbując otrząsnąć się z dwóch pasażerów. Przed nimi majaczyła dzika, czarna wyspa wyłaniająca się ze wzburzonego morza jak gigantyczny kapelusz wiedźmy.
- Azkaban - powiedział ochryple Ron. Charon kołysał się w kierunku pomostu z białego kamienia na brzegu wyspy. Do doku przywiązany był kolejny galeon, jednak znacznie mniej złowieszczy. Jego kadłub i żagle były srebrzystoszare, a olinowanie i sztandar jasnoniebieskie. Czarownice i czarodzieje ustawiali się w szeregu, podczas gdy strażnicy w niebieskich szatach pomagali każdemu z nich wejść na pokład. Hermiona widziała schludne ławki na głównym pokładzie i serwery sprzedające napoje krążące między pasażerami. Jęknęła.
- Co? - zapytał Ron. Wciąż wpatrywał się w więzienną fortecę i nie zauważył drugiego galeonu. - Wszystko w porządku?
- Wsiedliśmy na zły statek - powiedziała Hermiona, wskazując. - Popatrz. To statek dla gości.
Ron odwrócił się do niej. Wyglądał na przerażonego, całkowicie przemoczonego i sinego, z zimnymi włosami przylepionymi do oczu.
- Wsadziłaś nas na statek dla więźniów!
- Skąd miałam wiedzieć? - odpowiedziała Hermiona. Zeszła po drewnianych schodach do pokoju ze świecącymi łańcuchami, po czym pchnęła drzwi.
- To wszystko - warknął Ron, idąc za nią po podeście. - Nie robimy tego. Idziemy…
- Nie! Muszę zobaczyć Lucjusza!
- Lucjusza? Lucjusza Malfoya? - zapytał głos. Hermiona i Ron dotarli do pomostu z białego marmuru i oboje odwrócili się, by zobaczyć uśmiechającą się do nich drobną, pulchną czarownicę z różowymi włosami i niebieskimi szatami. Wyglądała jak Celeste Rosier z cukrowej przędzy. - Przyjechałaś zobaczyć Lucjusza Malfoya?
- Ach, tak - powiedziała nerwowo Hermiona.
- Cóż, to cudownie! - Czarownica klasnęła w dłonie. - Wiesz, on nie ma zbyt wielu gości, zwykle tylko żonę. Taki smutny. Goście są niezbędni do leczenia. Czy jesteście jego znajomymi?
Ron stał się fioletowy na sam pomysł bycia znajomym z Lucjuszem Malfoyem, ale Hermiona odważnie skinęła głową.
- Podzielamy nasze zainteresowanie starożytnymi runami.
- Hermiona Granger! - zawołała wiedźma. - To naprawdę zaszczyt. - Ron prychnął pod nosem. - I Ronald Weasley! Jestem Siostra Minnie, dyrektor usług leczniczych w Azkabanie. Och, oboje jesteście przemoczeni do suchej nitki! Powinniście byli poczekać na naszą nową Przyjaźń. Czyż nie jest piękna?
- Cudownia - powiedziała Hermiona. - Za to Charon…
Czarownica wyglądała na nieco zawstydzoną.
- Tak, obawiam się, że nadal jesteśmy zmuszeni używać starego statku Azkabanu dla więźniów. Obawiam się, że „Przyjaźń” kosztowała trochę ponad budżet. Nie wystarczyło pieniędzy na nowy statek dla więźniów, więc musimy poczekać do przyszłego roku.
Hermiona zmarszczyła brwi.
- To niedopuszczalne - powiedziała. - Jakiego rodzaju uzdrowienia mogą się spodziewać więźniowie po odbyciu podróży statkiem dla potępionych? Zaczęliście zbierać fundusze? Może potrzebna jest petycja? Z pewnością…
- Hermiono - jęknął Ron. - Czy możemy się wysuszyć i rozgrzać, zanim rozpoczniesz kolejną cholerną sprawę?
- Ale Ron…
- Twój przyjaciel ma rację, panno Granger - odpowiedziała pielęgniarka Minnie. - Nie możesz pojawić się u pana Malfoya tak wyglądając!
Hermiona przewróciła oczami na samą myśl o przygotowaniu się dla Lucjusza Malfoya, ale pozwoliła się wprowadzić do więzienia. Szybkie zaklęcie suszące sprawiło, że włosy Hermiony stały się beznadziejnie krzaczaste i udało jej się tylko związać je w kucyk za pomocą spinki Gloriany. Próbowała wyprostować spinkę wpiętą na czubku głowy, ale wciąż opadała w dół na prawo. No cóż.
Ron wygładził swoją świeżo wysuszoną, jasnopomarańczową kurtkę, na której Hermiona zauważyła teraz migające fioletowe W.
- Skąd masz te diamenty? - zapytał ją podejrzliwie.
- Draco - powiedziała krótko Hermiona. Ron spojrzał groźnie, ale nic nie powiedział.
Siostra Minnie prowadziła ich osobiście przez labirynt korytarzy i schodów, wciąż wspinając się wyżej i wyżej. Azkaban był niepokojąco cichy, a wszelkie kroki były pochłaniane przez grube ściany i podłogi. Mijali niekończącą się ilość drzwi, szczelnie zamkniętych i oznaczonych świecącymi literami. Nie było okien, tylko wiszące lampy rzucające słabe, złote światło. Gdy wspinali się po krętych kamiennych schodach na wyższe poziomy, ściany i drzwi stawały się coraz grubsze, a strażnicy pojawiali się coraz częściej. Nazwiska na drzwiach były teraz znajome: Rowle, Yaxley, C. Nott., G. Nott, L. Nott… Trio szło w milczeniu, aż dotarło do podestu w pobliżu szczytu fortecy. Czterech strażników stało pod wysokim, ostro zakończonym sufitem między trzema zamkniętymi, nieopisanymi drzwiami.
- Nasi najbardziej niebezpieczni więźniowie są trzymani na tym poziomie - powiedziała pielęgniarka Minnie, kłując szpilką w koniuszek palca i kapiąc krwią na zamek jednych z trzech drzwi. Imię „L. Malfoy ”pojawiło się na drewnie srebrzystymi literami. - Maksymalne bezpieczeństwo.
Po raz pierwszy w głosie pielęgniarki Minnie pojawiła się nutka stali.
- Będę musiała poprosić was oboje o różdżki. Oczywiście, rozumiecie.
Hermiona podała swoją różdżkę z winorośli i po krótkim wahaniu Ron zrobił to samo. Zrzucili też ciężkie peleryny, zostawiając Hermionę w czarnym swetrze i dżinsach, z różowym paskiem od torebki przewieszonym przez klatkę piersiową.
- Żadne magiczne przedmioty ani zaklęcia nie mogą przejść przez kraty - powiedziała funkcjonariuszka więzienia, poklepując ich. Otworzyła różową torebkę Hermiony, w której znajdowało się tylko pióro i zapieczętowany kałamarz. W kieszeniach Rona znalazła się torebka galaretek i filiżanka ze złoconymi krawędziami.
- Och, jak cudownie! - Siostra Minnie klasnęła w dłonie. - Takie ładne prezenty!
Ron wytrzeszczył oczy na sam pomysł przyniesienia prezentów Lucjuszowi Malfoyowi, ale szybko doszedł do siebie.
- Tak - powiedział z uśmiechem. - Możesz mu je dać po naszym wyjeździe.
Siostra Minnie wyczarowała pudełko na przedmioty i odłożyła je na bok.
Hermiona przewróciła oczami i odprowadziła Rona kilka kroków dalej. Zniżyła głos.
- Nie musisz iść ze mną, Ron.
- Nie spotkasz się z nim sama - powiedział Ron.
- To spotkanie musi przebiec delikatnie i pewnie będzie… nieprzyjemne. - Przygryzła wargę. - Cokolwiek on powie, nie możesz zareagować. Cokolwiek ja powiem, musisz mnie wspierać.
- Rozumiem - powiedział Ron. - Możesz mi zaufać.
- Jeśli Lucjuszowi nie uda się wstrząsnąć mną, spróbuje z tobą - ciągnęła Hermiona. - Powie o tobie okropne rzeczy, o mnie, o Draco, a ty będziesz musiał tam stać i to przyjąć. Takie są moje warunki - Spojrzała na przyjaciela z powątpiewaniem. Jeśli wszystko inne by zawiodło, znała kilka bezróżdżkowych klątw.
Ron wziął głęboki oddech.
- Wiem. - Spojrzał na nią błagalnie. - Proszę, pozwól mi to zrobić.
Hermiona wzięła głęboki oddech i skinęła głową. Kości zostały rzucone. Odwróciła się do siostry Minnie.
- Jesteśmy gotowi.
- Kochani, idźcie prosto przez te drzwi - powiedziała dyrektorka więzienia. - Będę tutaj. Miłej wizyty!
Hermiona pchnęła ciężkie drzwi, które prowadziły do pomieszczenia bez okien ze skośnym sufitem, podzielonym na pół rzędem prętów. Pręty świeciły słabo - magiczne żeliwo. Na zewnątrz ustawiono pojedyncze krzesło z prostym oparciem, zwrócone w stronę prętów. Po drugiej stronie krat znajdowało się łóżko i biurko, a na krześle w celi, twarzą do krat, siedział Lucjusz Malfoy.
Wyglądał zaskakująco dobrze, na pewno lepiej niż w bitwie o Hogwart po tym, jak został pokonany i zdegradowany pod rządami Voldemorta. Lucjusz był tego samego wzrostu co Draco, miał te same włosy i oczy, ale jego sylwetka była szersza, a twarz bardziej kwadratowa. Miał na sobie proste szare szaty, a jego długie, platynowe włosy były związane czarną wstążką. Lucjusz trzymał książkę w jednej bladej dłoni i Hermiona zauważyła, że to „Odkrywanie Starszych Fubarków” D. Egberta Donalsona.
- Panno… Granger - powiedział Lucjusz, jakby ledwo pamiętał, kim ona była. Zignorował Rona, który stał cicho z tyłu.
- Pan Malfoy - powiedziała Hermiona, podkreślając lekko słowo „Pan”.
- Rozumiem, że powinienem Ci podziękować za ten intrygujący tom. - Lucjusz przechylił głowę i spojrzał na nią z lekko przymkniętymi oczami.
- Zwykła sugestia - powiedziała Hermiona, dopasowując się do jego tonu. - Rozdział o muzycznych runach jest szczególnie interesujący.
- Naprawdę. - Lucjusz uniósł brew. - Muszę przyznać, że interpretacja Donaldsona wydała mi się raczej… emocjonalna.
- Piosenki były pieśniami żałobnymi. Należało się spodziewać pewnych emocji - powiedziała spokojnie Hermiona. - Moją osobistą teorią jest to, że muzyczne runy reagowały na serce dotykającej ich wiedźmy lub czarodzieja.
- Romantyczne fatałaszki - powiedział Lucjusz znudzony.
- Nie sądzę. - Hermiona zaprzeczyła. - W tamtych czasach czarownice i czarodzieje nie stukali różdżkami w runy. Musieli dotykać je palcami. Grali na tych runach jak na papierowych pianinach. Czy można się dziwić, że magia odpowiadała na ich emocje?
Znudzony wygląd Lucjusza nie zmienił się.
- Wątpię, czy przybyłaś tutaj, aby dyskutować o Starszych Fubarkach, Panno Granger. - Jego oczy spotkały się na chwilę z jej spojrzeniem. - Usiądź.
Hermiona planowała stać, ale jeśli Lucjusz chciał rozegrać to jako spotkanie towarzyskie, dobrze. Przynajmniej Ron milczał.
- Zakładam, że jest to Wizyta Ojcowska - Ton Lucjusza nadał ostatnim dwóm słowom sugestywne znaczenie i Hermiona prawie jęknęła. Kolejny krwawy kamień milowy zalotów, o którym nie wiedziała. Usłyszała ciche szuranie stóp za nią. Ron prawdopodobnie wiedział, co Lucjusz miał na myśli.
- Nie, proszę pana - powiedziała. - W tej chwili nie planuję małżeństwa z Draco.
Więcej szurania za nią. Ron najwyraźniej wyłapał coś w jej stwierdzeniu. Lucjusz też. Więzień spojrzał na spinkę Gloriany wystającą krzywo z jej kucyka.
- Nigdy nie postrzegałem cię jako czarownicę, którą można zdobyć błyskotkami - powiedział Lucjusz.
- Nie sądziłam, że w ogóle postrzegasz mnie jako czarownicę.
Lucjusz machnął ręką.
- Nie mieszajmy w to semantyki…
- Wzwód Wiśniewskiego - szepnęła Hermiona bez zastanowienia.
Oczy Lucjusza zwęziły się.
- Dlaczego tu jesteś, Panno Granger? Z pewnością nie spodziewasz się, że będę omawiać… niefortunne… zaklęcie na zamku Hogwart.
- Z pewnością nie, Panie Malfoy - powiedziała. - Jestem tutaj, aby porozmawiać o diamentach.
Naprawdę imponujące było to, jak mężczyzna siedzący za kratami więzienia mógł wciąż patrzeć na nią z góry.
- Bardzo dobrze - powiedział. - Być może moglibyśmy omówić szokujący brak rozmnażania się występujący, podczas publicznego paradowania w skradzionym skarbie rodzinnym.
- Przykro mi, ale nie do końca o to chodzi. - Hermiona brzmiała inaczej niż przepraszająco. - Jestem tutaj, aby omówić diamenty twojej żony. Właściwie to obecnie diamenty Astorii Greengrass.
Zapadła cisza, a Lucjusz patrzył na nią bez wyrazu.
- Ach, tak, La Chaîne d'Étoiles - powiedział w końcu. - Łańcuch gwiazd. Naszyjnik Malfoyów o niezwykłej rzadkości, darowany godnej wiedźmie.
- Mogę być tylko wdzięczna, że nie zasłużyłam na taki prezent - powiedziała Hermiona. - Chciałabym myśleć, że jestem warta więcej niż kołnierz niewolnicy.
Lucjusz wstał, majacząc za kratami. Hermiona nadal siedziała, modląc się, żeby Ron został tam, gdzie był. Wyraz twarzy byłego lorda Malfoyów powiewał zimną furią.
- Ty - syknął. - Bezcześcisz mojego jedynego dziedzica, afiszujesz się z naszymi klejnotami i obrażasz moją żonę. Zapłacisz za…
Hermiona zobaczyła cień przesuwający się w lewo.
- Nie, Ron - powiedziała ostro.
- Ach, tak, twój pies, zdrajca krwi - powiedział Lucjusz, w końcu raczył zauważyć Rona. - Oczywiście przyzwyczaił się do bycia lepszym.
- Kochałam Rona, kiedy twój syn wciąż był pogrążony w ciemności i nienawiści - powiedziała spokojnie Hermiona. - Draco nigdy nie będzie od niego lepszy, ale jego zachowanie w tym roku uczyniło go być może równym Ronowi.
- Szlamowata kurwo - warknął Lucjusz. - Wynoś się. Wynoś się! - Jego ręce zacisnęły się na prętach, które odrzuciły go do tyłu, pozostawiając na skórze grube czerwone pręgi.
Hermiona wstała.
- Nadal nie porozmawialiśmy o diamentach Astorii - powiedziała uparcie. - Narcyza podarowała jej ten Łańcuch Gwiazd. Ponieważ Astoria nie może zdjąć naszyjnika, jest stale pod kontrolą Narcyzy… a zatem i twoją.
Oczy Lucjusza - tak podobne do oczu Draco - nagle stały się jeszcze zimniejsze. Ponownie podszedł bliżej krat, a złowrogi uśmiech wpłynął na jego cienkie usta.
- Draco kiedyś mi podziękuje - powiedział cicho. - Pewnego dnia mój syn odzyska La Chaîne d'Étoiles, które jeszcze raz obejmie cudowne gardło panny Greengrass. A potem… - Uśmiech czarodzieja poszerzył się. - Draco będzie mógł w pełni korzystać z jego zalet.
Jego słowa ociekały sugestią i Hermiona musiała przywołać zamarznięty staw na Plutonie, aby się nie zaczerwienić. Ron warknął cicho, słysząc ton Lucjusza - niesamowicie się kontrolował i lepiej żeby tak pozostało.
- Podejmuje pan duże ryzyko, Panie Malfoy - powiedziała Hermiona. - Być może masz rację, może Draco zostawi mnie i znów zajmie się Astorią, skuszony przez całe życie uległego seksu. - Jej rozmowy z Astorią okazały się dobrym przygotowaniem do tej rozmowy. Z powrotem usiadła, ignorując zszokowane westchnienie Rona.
- Ale myślę, że się mylisz. - Hermiona skrzyżowała nogi i położyła splecione dłonie na kolanie, co było obrazem (miała nadzieję) spokoju. - Draco nie interesuje się już Astorią i prawdopodobnie poślubi kogoś innego. To nie muszę być ja. W takim przypadku ten naszyjnik zostanie utracony na zawsze, a on nie będzie się tym przejmował. - Uśmiechnęła się. - Draco nie musi dusić kobiety, żeby dostać to, czego chce.
Twarz Lucjusza była zimna jak kamień.
- On… wróci… do… niej - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Merlinie, on nawet brzmi jak Astoria.
- Czy jesteś skłonny postawić tak swoje diamenty? - zapytała. - Straciłeś już Komplet Gloriany. Czy pozwolisz, by kolejna rodzinna pamiątka przemknęła ci przez palce?
Hermiona pozwoliła, by to pytanie dotarło do niego, milcząc przez chwilę. Była wielką zwolenniczką pozwalania ludziom myśleć. Lucjusz ponownie zajął swoje miejsce i zaczął popijać herbatę z wgniecionego metalowego kubka, przedłużając chwilę, po prostu ją obserwując.
- Co pani proponuje, Panno Granger? - zapytał, jakby go to nie obchodziło.
- Powiedz mi, jak uwolnić Astorię od naszyjnika. Musisz wiedzieć jak. Pozwól jej zwrócić go rodzinie.
Lucjusz zamarł.
- Powiedziałaś już, że Draco go nie użyje, Panno Granger.
Hermiona spojrzała mu prosto w oczy.
- Może jego spadkobiercy nie będą tacy szlachetni.
Zapadła kolejna cisza, tak gęsta i pełna napięcia, że Hermiona ledwo mogła oddychać. Siedziała, patrząc na Lucjusza, odliczając sekundy, kiedy obserwował ją z kubkiem w dłoni, jakby nigdy wcześniej jej nie widział. Nie miała pojęcia, co się dzieje w jego głowie. Ron nadal stał za nią. Przypuszczała, że usłyszałaby łomot, gdyby chłopak zemdlał w szoku.
Hermiona odliczyła dwie minuty i była gotowa sama zemdleć z napięcia, kiedy Lucjusz w końcu wyszedł ze swojego zamrożonego stanu. Odstawił kubek i odchylił się. Na jego twarzy malował się lekki uśmiech, a kiedy przemówił, wydawał się być rozbawiony.
- Prawie żałuję pani stanu krwi, Panno Granger - powiedział.
Hermiona zamrugała. To brzmiało jak komplement, w dość rasistowski sposób.
- Bardzo dobrze - powiedział. - Przekonałaś mnie, że uwolnienie panny Greengrass będzie w najlepszym interesie Malfoyów. W końcu jest najwyraźniej niegodna.
- Jasna cholera - powiedział za nią Ron.
- Rzeczywiście - powiedział Lucjusz z całą serdecznością. Wyciągnął długie ramię, żeby zerwać pióro i papier z biurka, po czym napisał krótką notatkę. Pergamin zwinął się w ciasny zwój i wsunął go między pręty, by przetoczył się po podłodze do stóp Hermiony. Spojrzała na niego ze zdumieniem, po czym podniosła zwój.
- Przeczytaj to - powiedział Lucjusz niedbale. - To prosta instrukcja dla panny Greengrass, aby zdjęła naszyjnik.
- To tyle? - zapytała Hermiona, spoglądając na zwój w jej dłoni. - To wszystko, czego potrzeba?
- Trochę się pomyliłaś, Panno Granger. - Lucjusz wyglądał na zadowolonego z siebie. - Ale nie oczekuję, że ktoś taki jak ty zrozumie niuanse magicznej biżuterii. Narcyza dała pannie Greengrass naszyjnik, a dziewczyna wykonywała jego rozkazy, ale te rozkazy były moje. Droga Narcyza po prostu przekazała moje słowa.
Upił łyk herbaty.
- Sformułowanie było precyzyjne. Moja żona powiedziała pannie Greengrass, że przekazuje swój własny prezent, i zrobiła to w taki sposób, aby utrzymać naszyjnik pod moją kontrolą. Narcyza powiedziała: „Lucjusz byłby zaszczycony, gdybyś założyła go, kochanie…” - Czarodziej doskonale naśladował ponury ton swojej żony. - „…Lucjusz wolałby, żebyś go nie zdejmowała. Lucjuszowi by się spodobało, gdybyś pokazała Draco, gdzie leży jego prawdziwy interes, i proszę, nie poddawaj się.”
Oczy Hermiony zwęziły się.
- Jeśli kontrolujesz naszyjnik, oznacza to, że…
Uśmieszek Lucjusza rozszerzył się w pełen uśmiech.
- Tak, słodka mała Astoria Greengrass nie jest związana ani moją żoną, ani z Draco. Jest związana ze mną. Żałuję, że obecne okoliczności uniemożliwiają mi pełne wykorzystanie tego faktu.
W gardle Hermiony wzrosła żółć, ale przełknęła ją. Choć nienawidziła Astorii, sam pomysł o blondynce pod władzą Lucjusza przyprawiał ją o mdłości ze strachu.
- Uważaj, Panno Granger - powiedział czarodziej. - Pamiętaj, mój syn jest nie mniej… zaborczy.
Hermiona poprawiła się na swoim miejscu. Cokolwiek się zbliżało, nie polubi tego.
- Mówię oczywiście o diamentach, które teraz nosisz - kontynuował czarny czarodziej. - I o motto kompletu.
Hermiona zamrugała. Borgin nie powiedział nic o motcie.
- Draco ci nie powiedział? Intrygujące. - Oczy Lucjusza zabłysły. - Stuknij w pudełko różdżką, a pojawią się te słowa: Noli me tangere. Z pewnością najmądrzejsza czarownica swojego pokolenia zna łacinę.
- Noli me tangere - powtórzyła Hermiona. - Nie dotykaj mnie.
- Dobra robota... Panno Granger - kontynuował Lucjusz, mrucząc nad jej imieniem, odgrywając rolę przełożonego instruktora. - A może możesz mi opowiedzieć o słynnym wierszu, który zawiera to zdanie.
Hermiona walczyła cicho, gdy jej nienawiść do Lucjusza walczyła z chęcią udowodnienia swojej znajomości XVI-wiecznej mugolskiej poezji. To drugie oczywiście zwyciężyło. Wstała i głosem, który wydawał się nie być jej własnym, wyrecytowała:
„I wyryte diamentami, prostymi literami
Jest tam napisane, wokół piękna jej szyi:
Noli me tangere, bo jestem Cezara,
I dzika w głębi, chociaż wydaje się oswojona”.*
- Zgadza się - powiedział Lucjusz, a nauczyciel chwalił raczej słabego ucznia. - Pierwszy Lucjusz Malfoy zlecił goblinom stworzenie Kompletu Gloriany w XVI wieku jako prezent zalotny dla królowej.
Hermiona słyszała plotki o Lucjuszu I i pierwszej królowej Elżbiecie, która najwyraźniej odrzuciła zarówno jego propozycję, jak i jego diamenty. Mówiono, że zły Lucjusz przeklął królową, aby nigdy się nie ożeniła. Ale zestaw najwyraźniej zachował motto, które cytowało wiersz miłosny napisany do matki królowej.
- Noli me tangere - powtórzył Lucjusz, a dziwne światło w tych szarych oczach, które trzymały jej oczy. - Powiedz mi… Panno Granger… czy też jesteś „dzika w głębi”, chociaż wydajesz się być oswojona?
Hermiona wzdrygnęła się, cofając się i przewracając krzesło za sobą. Usłyszała, jak Ron podchodzi i je podnosi, i poczuła lekki dotyk na swoich plecach, ciche pytanie. Przycisnęła zwój Lucjusza do piersi, ale kiedy się odezwała, jej głos był chłodny.
- Dziękuję za rozmowę, sir - powiedziała Hermiona. - Nie będę zajmować więcej twojego czasu.
Lucjusz nadal siedział - oczywiste lekceważenie.
- Pani wizyta była przyjemnością, Panno Granger - powiedział. - Rozumiem teraz tę długą fascynację u Draco.
Wzruszył ramionami.
- Dziwne. Myślałem, że ją w nim wybiłem.
Pięść Hermiony zacisnęła się wokół zwoju, ale skupiła się na dłoni Rona wciąż trzymanej na jej plecach. Spokojnie. Nie dasz rady podpalić krzesła.
- Ach tak. - Lucjusz spojrzał na nią spod przymkniętych powiek, co bardzo przypomniało jej Draco. - Nie mogę przestać o tym myśleć... może oddałem La Chaîne d'Étoiles niewłaściwej wiedźmie. Stracone możliwości. - Uśmiechnął się blado. - Pomyśl czasami o mnie, Panno Granger. Albo jeszcze lepiej, odwiedź mnie ponownie. Sama. - Ten jedwabisty głos pogładził ostatnie słowo, wywołując dreszcz wzdłuż kręgosłupa Hermiony. Gdyby w jej sypialni pojawiło się inne aksamitne pudełko i przymierzyła naszyjnik z ciekawości ...
Ron w końcu miał dość.
- Ty skurwysynu… - Hermiona wyciągnęła rękę i poczuła, jak jej przyjaciel się od niej odbija, ale na szczęście Ron zatrzymał się i nic więcej nie powiedział.
- Żal mi ciebie, Lucjuszu - powiedziała cicho. - Pojedynczy dementor pozostaje w Azkabanie i patrzę na niego. Będę myślała o tobie tutaj, zupełnie samotnym, skurczonym w upiornym cieniu pożądania i nienawiści, trzęsącym łańcuchami. Patrząc na ciebie, widzę, że proces już się rozpoczął.
Oczy Lucjusza błysnęły, ale nic nie powiedział, a Hermiona odwróciła się, by spojrzeć w zszokowane oczy Rona. Teraz musiała tylko wyjść z tego pokoju, zanim ona lub Ron zemdleje. Lub oboje zemdleją.
Ron pospiesznie otworzył drzwi, a Hermiona potrzebowała każdej uncji samokontroli, żeby przez nie nie przebiec. Liczyła swoje kroki: jeden… dwa… trzy… cztery… i stała tam siostra Minnie, która z uśmiechem zerwała się z krzesła. Ciężkie drzwi zatrzasnęły się za nimi.
- Ojej, byliście tam przez całkiem długi czas - powiedziała radośnie siostra Minnie. - Czy mieliście miłą wizytę?
Ron odwrócił się do Hermiony.
- Nie obchodzi mnie, czy musimy wsiąść na ten statek śmierci. Uciekajmy z tego piekła - powiedział.
***
- Jasna cholera - powtarzał Ron pod nosem. - O kurwa, kurwa, kurwa… - On i Hermiona byli na pokładzie Przyjaźni, popijając ognistą whisky, będącą prezentem od innego gościa wracającego z Azkabanu.
- Ostra wizyta, co? - zapytał rubaszny czarodziej, wręczając im swoją butelkę. Ona i Ron weszli na pokład galeonu niewątpliwie wyglądając na bardziej martwych niż żywych. - Wy dwoje potrzebujecie tego bardziej niż ja. - Następnie podziękował im za pokonanie Voldemorta i wrócił do swojej żony.
Hermiona i Ron skulili się na dziobie, owinięci płaszczami, naprzemiennie przekazując butelkę między sobą. Przyjaźń nie korzystała z wiru, więc podróż była dłuższa, ale płynniejsza. Hermiona założyła kaptur i oparła się o ramię Rona.
Ron pociągnął kolejny łyk.
- Jasna cholera - powiedział ostatni raz. - Nie mogę zdecydować, kto był bardziej przerażający, on czy ty.
- Zdecydowanie on - powiedziała Hermiona. Nadal drżała jak liść.
- Te diamenty, o których mówił. - Ron przełknął ślinę. - To naprawdę te, które nosisz?
- Tak - powiedziała Hermiona. Ron zdobył dziś kilka odpowiedzi. - Diamentowa spinka i dwie szpilki, zwane Kompletem Gloriany. Klejnoty ranią każdego mężczyznę, który ich dotknie, z wyjątkiem Draco.
Ron milczał, ale jego ciało zesztywniało, podobnie jak ramię wokół niej.
- Hermiono… - Wziął głęboki oddech. - Hermiono, staram się ciebie wspierać, ale czy naprawdę chcesz być częścią tego świata?
- Nie dołączam do ich świata - powiedziała Hermiona. - Staram się, aby oni dołączyli do naszego.
- Powodzenia w tym, kurwa - powiedział Ron. Wychylił kolejny duży łyk z butelki, po czym uśmiechnął się.
- Co? - zapytała Hermiona, patrząc na niego. Nie widziała powodu do uśmiechu.
- Myślałem o prezentach dla Malfoya Seniora - powiedział Ron. - Mam nadzieję, że polubi tę gryzącą w nos filiżankę.
_____
W NASTĘPNYM ROZDZIALE: Tak, Draco znów jest niezadowolony i podejmuje ekstremalne kroki, aby dowiedzieć się, co stało się z jego ojcem.
_____
*Sir Thomas Wyatt, Whoso list to hunt - wiersz napisany przez poetę do Anny Boleyn. Tłumaczenie własne - nie znalazłam polskiego tłumaczenia tego wiersza.
Vera
Super💗 już bliżej epilogu mam nadzieję że zaraz do siebie wrócą Draco i Hermiona
OdpowiedzUsuńJa też prawie cały dzień w łóżku grypa...
Lucjusz jest okropny 🤬🤬🤬
Duzo, duzo zdrowko Joanna! 😘
UsuńDziękuję już tydzień mnie męczy 😑
UsuńO ja ta wizyta u Lucjusza była przerażająca 😱 I serio nie wiem kto był bardziej, on czy Hermiona! Ależ ona dała popis!
OdpowiedzUsuńNa miejscu Rona zwiałabym gdzie pieprz rośnie.
Malfoyowie i ich bezcenne pamiątki rodzinne 😢 Strach pomyśleć co oni tam jeszcze mają ☹
Przepięknie przetłumaczyłaś ten wiersz 😊
Wszystkich nas dotyka teraz jakiś dziwny czas, zbyt mało dobrych wiadomości, choroby i smutek ☹ Ale głowa do góry po burzy zawsze wychodzi słońce 😉
Te wszystkie Malfoyowe skarby powinny trafic do lamaczy klatw, slowo daje 😛
UsuńO tak, podpinam sie pod te slowa - w koncu bedzie dobrze! ❤
Albo do łamaczy, albo do trwale zamkniętych szklanych gablot!!! :D
UsuńAle długi rozdział. Ten Lucjusz to jest straszny ale Herm jak zawsze dała sobię radę 😃
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo zdrowia. 🤩
Ciary mnie przeszły jak przeczytałam o tych strażnikach bez jakichkolwiek emocji. Ciary mnie przeszły jak oczami wyobraźni zobaczyłam ten statek którym płynęli Hermiona z Ronem. Mimo braku dementorów Azkaban dalej pozostaje przerażający... I jak Hermiona mogła pomylić statki? Zafundowała sobie dodatkowo ponury dreszczyk emocji. Zaczynam współczuć więźniom samego faktu, że żeby się dostać do więzienia muszą podróżować tak strasznym statkiem. Już samo to jest strasznym wstępem do tego, co będzie się działo przez kilka lat ich życia kiedy będą odsiadywać swój wyrok. Za to nie wierzę, że to mówię, ale jestem dumna z Rona! Jestem dumna z Rona, że tak się pilnował podczas wizyty Lucjusza i go nie zabił gołymi rękoma za to jak odzywał się do Hermiony. Spodziewałam się, że w którymś momencie wybuchnie i do niego doskoczy i zacznie okładać jego głową o metalowe pręty. Choć pewnie by go odrzuciło albo przypaliło mu dłonie tak jak stało się to ze starym Malfoyem. Tak czułam, że ten naszyjnik nie był dobrowolną robotą Narcyzy, tylko że Lucjusz też maczał w tym palce. Nie widziałam tak przerażającego człowieka jak on... I tak ochydnego jak wspomniał o innym użyciu naszyjnika 🤢 Ochydny palant. Oby tylko wizyta u Lucjusza faktycznie pomogła uwolnić Astorie od tych diamentów, bo jak nie... Już współczuję... Nawet jej. Bo nikt nie zasłużył na to, żeby być tresowanym pieskiem jakiegoś nawiedzonego gościa.
OdpowiedzUsuńDraco będzie chciał się dowiedzieć co stało się z jego ojcem i podejmij ekstremalne kroki? Zaczynam się o niego bać w takim razie.
Tłumaczenie wiersza było wspaniałe! 😍
Pozdrawiam cieplutko ❤️
Mnie zmrozilo w momencie, kiedy Lucjusz sugerowal Hermionie, ze mogla tez dostac prezent "posredni", jak Astoria... Jakby byla pod wplywem tego starego zboka to bym chyba umarla 🤢
UsuńNo! I takiej rozmpwy się spodziewałam i duuuuuuuży plus dla Rona :D powiiniwn wyzerować tamte minusy.
OdpowiedzUsuńAle ten naszyjnik :o szok i niedowierzanie... Zaczyna mi być trochę żal Astorii.
A ten "komplement" ... No po prostu ręcę same klaskają!
Czekam na więcej!
Adirella
O, tak, z Lucjusza kolejny mistrz dawania komplementow, ktore zmiataja z nog 😒
UsuńCholera, musialam odstawic przepyszne, czekoladowe ciasto, jak zaczelam czytac o statku dla wiezniow (przez chwile sie balam, ze ich omylkowo zamkna😅), a juz jak przyszla konfrontacja z Lucjuszem, to i herbata poszla w kąt! O dobry Merlinie, jaki to jest przerazajacy czlowiek! Jakim cudem, przy kims takim, udalo sie Draco jakos zmienic? Nie pojmuje tego, ale teraz nabieram szacunku, bo to na pewno nie bylo latwe. Kiedy mowil o tym naszyjniku... Ciarki mnie przeszly! Astoria ma teraz ogromniasty dlug u Hermiony! Jesli te slowa, ktore przekazal jej Malfoy Senior, faktycznie beda skuteczne, ale sadzac po zapowiedzi to wyglada na to, ze tak 😉 A co do Kompletu Gloriany to chyba zadne zaskoczenie? Hermiona chyba bardzo dokladnie poznala ich moc, kiedy diamenty uciely reke bylemu katowi 😛 Ale mam nadzieje, ze przeklenstwo Lucjusza I ograniczylo sie tylko do Elzbiety...
OdpowiedzUsuńOch, i Ron! Kto by pomyslal, ze zachowa taki spokoj! Jestem z niego naprawde dumna i wlasnie takiego Rona uwielbiam, ciesze sie, ze Autorka nie zrobila z niego despotycznego chama tylko prawdziwego przyjaciela 😊 Mam nadzieje, ze tak zostanie 😊
Vera, nadal przesylam Ci duuuzo energii i usciskow, mam nadzieje, ze ten beznadziejny marazm Ci przejdzie 😘❤ Ja osobiscie czekam do 12 listopada, az te wszystkie ponure (sic!) świeta sie zakoncza, i rozpoczynam moja ulubiona pore roku - odliczanie do Bozego Narodzenia! I zamierzam codziennie ogladac jakis świąteczny film, na poprawe humoru 😁 Moze i Ty znajdziesz cos, co bedzie dla Ciebie swiatelkiem w tym deszczowym czasie ❤
Buziaki!
Mała
Ach, i jeszcze - pieknie przetlumaczony wiersz 😍
UsuńTo było mocne...
OdpowiedzUsuńJestem przerażona tym człowiekiem, jego słowami, zachowaniem, wyrachowaniem, wszystkim. To jak wyglądało życie Narcyzy z nim, dzieciństwo i życie Draco z nim - nie potrafię sobie tego wyobrazić. Jest straszny i przerażający. Aż otoczył mnie niesamowicie ten mrok Azkabanu.
OdpowiedzUsuńSposób zdjęcia naszyjnika, jeżeli dobrze zrozumiałam, bardzo prosty, pewnie wystarczy przekazać, że Lucjusz pozwala je jej zdjąć, cóż, nie lubię Astorii i jest męcząca i wstrętna, ale dobrze, że pozbęcie się tego cholerstwa. Pasuje do Theo z tymi intrygami więc... powodzenia dla nich.
Właściwie nie wiem co ma więcej napisać, troszkę już brakuje mi słów, a w głowie kłębi się tysiące myśli o tej rozmowie i część chyba zostawie dla siebie, bo są troszkę za straszne aby je spisywać. Mam nadzieję, że zrozumiesz, że ten komentarz będzie delikatnie krótszy i że nie dam w nim 100%, jednak część chce z tego rozdziału zostawić dla siebie.
Tak, Draco znów jest niezadowolony i podejmuje ekstremalne kroki, aby dowiedzieć się, co stało się z jego ojcem. -> właściwie będę w szoku jak nie wstrząśnie bardzo mocno Hermioną
Spojler - dowiemy się jak to jest z tymi Miłosnymi Digglami ;) -> w końcu, Luna będzie wniebowzięta :)
No tak, Ron mnie zaskoczył, jednak potrafił ;) Oddaję mu honor.
OdpowiedzUsuń