Rozdział 69: Zbrodnie i kary
- Proszę, Hermiono - błagał Harry.
- Nie rozumiem, jak moja wizyta ma przynieść coś dobrego - powiedziała sztywno Hermiona. - Nie chciałbym marnować czasu naszych zdolnych Uzdrowicieli.
- Nie zrezygnuję z tego - powiedział Harry.
Hermiona i Ginny spojrzały na niego z irytacją. W sobotę po południu udały się do dormitorium, żeby zrelaksować się przy piwie kremowym i czekoladzie, a nie po to, by słuchać użalania się Harry'ego. Asystent Aurora podążył za nimi z pokoju wspólnego, lewitując nad schodami do dormitoriów dziewcząt. Teraz usadził się na ich sofie i odmówił wyjścia.
- I tak nie wiem, dlaczego musisz przesłuchiwać Celeste Rosier - powiedziała Ginny, rozciągając się na łóżku jak kot. Jej czerwona spódnica podjechała w górę uda. - Z pewnością masz wystarczająco dużo dowodów wobec Śmierciożerców od Macnaira. - Hermiona poinformowała swoją współlokatorkę o wydarzeniach w chacie myśliwskiej i o tym co działo się później. Szczerze mówiąc, powinna była chyba zrobić kopie swojego oświadczenia aurorskiego i powiesić je w holu wejściowym.
- Kingsley chce tylko zasługi za jej schwytanie - burknęła Hermiona ze swojego miejsca na sofie obok Harry'ego. Była już w połowie piwa kremowego. To był długi tydzień. - Nikt nie wierzy, że Puszek Pigmejski to naprawdę Celeste, prawda, Harry? Harry?
Ginny rozpuściła włosy z kucyka i pozwalała, by opadły na jej ramiona i biały top. Jej czerwony stanik był wyraźnie widoczny pod prześwitującą dzianiną. Harry przełknął ślinę. Technicznie był po służbie, miał na sobie dżinsy i sweter Weasleyów, ale nie dotknął piwa kremowego i dopiął przy pasku naszywkę aurora.
- Harry - powtórzyła Hermiona. - Harry!
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Powiedziałam, że aurorzy chcą uznania za schwytania Celeste, prawda?
- Ważne jest, aby ludzie wiedzieli, że została zatrzymana - powiedział szczerze Harry. - Ale nikt nie uwierzy w to, jeśli jest teraz Puszkiem. Hermiono, musisz przemienić ją z powrotem.
Wzruszyła ramionami.
- Nie mogę. Przepraszam. Będziesz musiał znaleźć inny sposób, aby ją przesłuchać.
- Próbowaliśmy - powiedział Harry. - Kingsley narysował nawet siatkę liter na podłodze, mając nadzieję, że Celeste będzie się toczyć od litery do litery, by jakoś się z nami skomunikować. Ale tego nie zrobiła.
Ginny zachichotała.
- Niby potężne Biuro Aurorów, a nie może nawet zastraszyć Pigmejki. - Usiadła i skrzyżowała nogi.
Harry wstał, wyglądając surowo.
- W porządku, mam już tego dosyć. - Podszedł do łóżka Ginny. - Chcesz mojej uwagi, Ginevro? Masz moją uwagę. Masz moją pełną, kompletną i niepodzielną uwagę. Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?
Ginny spojrzała na niego z uśmiechem.
- Jest wiele rzeczy, które możesz dla mnie zrobić.
Harry zarumienił się.
- Co, nauczyłaś się kilku nowych sztuczek od Zabiniego? Chcesz je wypróbować na kimś innym?
- Harry! - Krzyknęła Hermiona.
- Nie wtrącaj się, Mi - powiedział Harry, nie odrywając oczu od Ginny. - Ona dokładnie wie, co robi. Chce, żebym zagrał w jakąś ślizgońską grę. Cóż, nie jestem Ślizgonem, Ginny, i nie gram w gry z kobietami.
Hermiona spojrzała na Ginny, spodziewając się ujrzeć złość, wstyd lub zażenowanie, a może wszystko naraz. Ale jej współlokatorka była równie chłodna i spokojna, jak norweski staw, który Hermiona zawsze próbowała naśladować.
- Cóż, tu się mylisz, Harry Potterze - powiedziała Ginny, zsuwając się z łóżka i wstając. Jej głos był czysty i zimny jak kryształ. - Ty też masz swoją grę. Dzielny bohater, Chłopiec-Który-Przeżył... - Kliknęła językiem. - Ale ja nie jestem już słodką dziewicą… kochanie... - Podeszła do niego, podobnie jak przed Norą. - Jestem teraz zbezczeszczona i upadła. I co z tym zrobisz?
Harry zacisnął pięści. Jego profil był kamienny, ale nic nie powiedział.
Ginny znowu się cofnęła.
- Powiedz mi, Harry, dlaczego ta francuzka cię zostawiła? Czy chodziło o to, że nie byłeś dla niej wystarczająco dobry? Czy sprawiłeś, że myślała, że nie była wystarczająco dobra dla ciebie?
Hermiona wstrzymała oddech. Harry był dżentelmenem w każdym znaczeniu tego słowa, ale miał temperament. Niewiele osób to widziało - może tylko Ron i Hermiona - ale tak było. Hermiona zeskoczyła z sofy, spodziewając się, że meble staną w płomieniach. Przypomniał jej się Draco na trybunach do quidditcha, wściekły, że uwierzyła w kłamstwo Lavender. Ta sama tłumiona wściekłość.
- Czy próbujesz sprawić, żebym stracił kontrolę? - Harry zapytał cicho Ginny i w tym momencie brzmiał bardzo ślizgońsko, bez względu na to, co wcześniej powiedział.
- Staram się, żebyś był prawdziwy, Harry. - Ginny wydawała się całkowicie spokojna. - Wydaje się, że otaczają mnie dookoła tylko ładne skorupy.
Harry odwrócił się i podszedł do drzwi, szarpiąc je. Potem zawrócił.
- Nie jesteś tym, kim myślałem, że jesteś, Ginny - powiedział głosem pełnym rozczarowania.
Uśmiech Ginny nie drgnął.
- Nie, nie jestem. Jestem lepsza.
Harry wyszedł z pokoju, zatrzaskując drzwi tak mocno, że Hermiona pomyślała, że pękną. Spojrzała na Ginny, która miała czelność wyglądać na zadowoloną.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz - powiedziała Hermiona. - Igrasz z ogniem.
- To on igra z ogniem.
Hermiona tylko westchnęła i opadła z powrotem na sofę.
- Macie bardzo dziwną relację.
***
- Opowiedz mi historię - powiedziała Hermiona.
Dłonie Draco obejmowały jej talię, a jej kardigan do sekretnych gorących romansów był rozpięty, odsłaniając niebieski koronkowy stanik.
- Są inne rzeczy, które moglibyśmy… - zaczął, muskając ustami jej ucho.
- Sprawię, że będzie to warte twojego czasu - powiedziała Hermiona. Tańczyli w Pokoju Życzeń w rytm unoszących się w powietrzu skrzypiec, wykorzystując mniej więcej godzinę wolnego czasu między obiadem a treningiem quidditcha. Mecz quidditcha między domami odbywał się następnego dnia, ale Draco nie chciał o tym rozmawiać, tak samo jak o niedawnej scenie z Piskliwymi Myszkami na terenie zamku. Najwyraźniej w ogóle nie chciał rozmawiać.
- Opowiedz mi historię - powtórzyła, przeciągając dłonią po jego kremowej koszulce.
- Jędza - mruknął Draco.
- Czekam, panie Malfoy.
Draco przesunął dłonią po jej piersi, gładząc niebieską satynę.
- W dniu swoich urodzin ubrałaś się na niebiesko - przypomniał sobie. - Na przyjęciu Slughorna.
- A ty ubrałeś się na szaro - powiedziała Hermiona, myśląc o tych pięknych szatach, które pasowały do jego oczu, lśniąc w blasku świec.
- Nie mogłem się doczekać, kiedy cię zobaczę. Zastanawiałem się czy założysz diamenty. - Draco brzmiał, jakby znów był pod wpływem Veritaserum. - Przyszedłem wcześniej, stanąłem przy drzwiach.
Zaśmiał się cicho.
- Widziałem, jak miałaś założoną szpilkę na eliksirach, ale nie miałem okazji jej dotknąć. I potrzebowałem cię… abyś podziękowała… ahhh… - Ręka Hermiony opuściła koszulkę i opadła niżej, zdążyła odpiąć spodnie do Quidditcha. Wsunęła dłoń do środka.
- Dość gadania - szepnął Draco.
- O nie - powiedziała. - Dokończ historię.
- Dobra - powiedział nagle urywanym tonem, z zamkniętymi oczami. - Stałem z Blaisem przy drzwiach, a ty przyszłaś z Ginevrą. Twoje włosy były spięte, a spinka na górze… - Otworzył oczy i spojrzał na nią.
- Nagle uderzyło mnie to, co zrobiłem - powiedział Draco, zatrzymując wszelkie ruchy. - Wszystkie implikacje. Podarowałem ci komplet Gloriany, jedno z najcenniejszych, magicznych dzieł sztuki w mojej rodzinie. Nie był używany jako prezent z tytułu zalotów od 100 lat. Nawet moja matka nie została uznana za godną.
Usta Hermiony otworzyły się w szoku i cofnęła rękę. Nic dziwnego, że Narcyza była dla niej trochę słona na ulicy Pokątnej rozmawiając o kwestii diamentów.
- Kiedy zobaczyłem, jak wchodzisz do lochu - kontynuował. - Z biżuterią, wpadłem w panikę. Praktycznie uciekłem od drzwi.
Hermiona uśmiechnęła się do niego.
- Więc dlatego czaiłeś się za świecznikami.
- Osaczyłaś mnie.
- Nie - argumentowała. - Chciałam spojrzeć na gobeliny. Poprosiłeś mnie do tańca. Właściwie nawet mnie o to nie zapytałeś, po prostu...
- … Nie mogłem się oprzeć - powiedział, przyciągając ją do siebie. - Drżałaś - mruknął przy jej szyi. - Tak jak teraz.
Muzyka z ich walca i ślubu Billa i Fleur wypełniła salę.
- Pocieszałeś mnie - powiedziała.
- Jestem bardzo pocieszający - szepnął jej do ucha.
- I próbowałeś rozmawiać.
- Jestem bardzo pocieszający i mam cudowne maniery - powiedział Draco. - A opowieść się skończyła - Jego dłoń chwyciła jej dłoń i pociągnęła ją w dół, by znów mogła go dotknąć.
***
Ginny wyszła w sobotę wieczorem z Lavinią Clarke po tym, jak zaprosiła Hermionę, by do nich dołączyła. Jednak Hermiona postanowiła zostać sama, aby dalej rozwijać swoje nowe hobby. Zatrzymała się przy Laboratorium Eliksirów, aby pokazać Snape'owi znikające „S” na jej ramieniu i nanieść trochę Roztworu na Blizny na czerwoną bliznę „Z”. Snape niechętnie zgodził się nie donosić na nią, dopóki nie będzie żadnych widocznych skutków ubocznych. Następnie udała się do biblioteki.
Ze zdziwieniem dowiedziała się we „Wróżkach i Wariactwach”, że Miłosne Diggle są prawdziwymi stworzeniami - rasą bahanek zwykle niewidocznych gołym okiem. Hermiona badała także inny eksperymentalny eliksir, ten zwany Wrzeszczącym Deszczem. Poza tym należało wziąć pod uwagę naszyjnik Astorii, chociaż Hermiona starała się nie myśleć o konsekwencjach naszyjnika uległości, który dusił noszącego, kiedy był on nieposłuszny. Wzdrygnęła się.
Hermiona była w połowie „Diamentów zagłady: ilustrowanej historii przeklętej biżuterii”, kiedy wyczuła obecność kogoś przy stole. Podniosła głowę znad książki i wykrzywiła usta z niesmakiem. Theo.
- O co chodzi, Nott? - zapytała, starając się brzmieć na znudzoną. Nie rozmawiali od czasu sceny w biurze McGonagall. Hermiona dyskretnie poprosiła Slughorna, aby przywrócił Theo jego byłym partnerkom z Eliksirów, a profesor bez problemu się zgodził. Slughorn uczył również Draco prywatnie. Mężczyzna lubił ciche zajęcia.
Theo wzdrygnął się, gdy użyła jego nazwiska.
- Chciałbym z tobą porozmawiać, Hermiono - powiedział. Był ubrany cały na czarno, a jedną szeroką dłonią, ozdobioną tym cholernym sygnetem, ściskał skórzany pasek swojej torby. - Proszę.
- Odwal się - powiedziała Hermiona, ponownie wpatrując się w stronę o Czarnym Diamencie Orłowa, który podobno doprowadza swoich nosicieli do samobójstwa. - Idź uwieść kolejną mugolaczkę, aby odkupić swoją rodzinę.
- To nie było tak - powiedział z napięciem Theo.
Hermiona przewróciła stronę.
- Było dokładnie tak. Zawsze wiedziałeś, kiedy się pojawić, a kiedy odejść. Strategicznie. Myślałam, że to typowa cecha Ślizgona, ale to było coś więcej, prawda? Mała partia szachów z Białą Królową jako nagrodą - Podniosła głowę i zmrużyła oczy. - Zdobądź jej zaufanie. Uwiedź ją tym gładkim urokiem. Zadeklaruj, że jesteś bezradnie nawiedzony. Szach mat.
Theo odrzucił torbę i usiadł naprzeciw niej bez zaproszenia.
- To nie było tak - powtórzył. - Udowodnię to. - Wyciągnął z kieszeni fiolkę i postawił ją przed nią na stole. Maleńka butelka była do połowy wypełniona klarownym płynem. - Veritaserum.
Hermiona pociągnęła nosem.
- Z pewnością prawdziwe.
- W takim razie spróbuj - powiedział. - Spróbuj je i spróbuj powiedzieć, że masz na imię Harry Potter.
Jej oczy zamarły i jakby z własnej woli, ręka Hermiony sięgnęła po fiolkę. Ślizgoni. Zawsze na skróty.
- Nie powinnam - powiedziała, podnosząc ją do światła lampy. - Nieważne, co powiesz, nic to nie zmieni.
- Nie będziesz już czuć się głupio - powiedział Theo. - Wiem, jak nienawidzisz czuć się głupio.
Bardzo prawdziwe. Hermiona odkorkowała fiolkę i uniosła ją do ust, spijając jedną kroplę.
- Nazywam się H… H… - Nie mogła tego powiedzieć. Nie mogła powiedzieć „Harry Potter”.
Postawiła otwartą fiolkę na stole, a Theo podniósł ją, delikatnie dotykając jej palcami. Wypił cały płyn jednym haustem i odłożył fiolkę. Zacisnął szczękę.
Hermiona dotknęła swojej różdżki leżącej na stole, rzucając wokół nich zaklęcie Muffliato. Spojrzała na Theo, ale nic nie powiedziała. To była jego scena.
- Moja babcia martwiła się, o mój powrót do Wielkiej Brytanii - wyrecytował Theo. - Czytała artykuły Proroka o groźbach dla osób czystej krwi.
Hermiona przewróciła oczami. Krzykliwy nagłówek Proroka „SPOŁECZEŃSTWO ŻĄDA ŚMIERCI DLA ŚMIERCIOŻERCÓW!” z lipca z pewnością spowodował wiele kłopotów wśród matriarchów rodzin czystej krwi.
- Śmierciożercy byli wyłapywani - kontynuował Theo. - Wszyscy zostali osądzeni, a następnie straceni, uwięzieni lub otrzymali Pocałunek. Mój ojciec został właśnie stracony... - Wziął głęboki oddech. - Lady Gretchen zasugerowała, żebym zawarł korzystne małżeństwo, aby przywrócić reputację mojej rodzinie. Uważała cię za najlepszą kandydatkę.
- Spotykałam się wtedy z Ronem - powiedziała Hermiona, marszcząc brwi. - To też było w gazecie.
Kolejny irytujący nagłówek: „PARA ZE ZŁOTEGO TRIO SZYKUJE SIĘ DO ŚLUBU?”
- Lady Gretchen powiedziała, że to nie potrwa długo. Jest dość przerażająca gdy myśli w ten sposób. „Zaufaj mi, Theodore”, powiedziała, wskazując na twoje zdjęcie, „ona ma teraz ochotę na ryzyko”- Theo zmarszczył brwi. - Z pewnością miała rację.
Hermiona spojrzała.
- Uważaj co mówisz, Nott.
Theo zakaszlał nerwowo.
- Przepraszam. Musisz zrozumieć, Hermiono, aranżowane małżeństwa są typowe dla czystokrwistych. Zazwyczaj pobieramy się dla strategicznej przewagi.
Hermiona patrzyła na niego w zamyśleniu przez chwilę, a Theo patrzył prosto na nią. Jego zielone oczy były tak podobne do Harry'ego - ta sama bezpośredniość z wyjątkiem tego, że obecny szczery wyraz twarzy Theo był prawdopodobnie kwestią wyłącznie Veritaserum.
- Tak - powiedziała Hermiona. - Ale w małżeństwach czystej krwi obie strony są częścią układu. W naszym przypadku nie miałeś strategicznej przewagi. Przedstawiałeś nas jako miłosną parę.
- Niezupełnie - powiedział Theo. - Nie do końca rozumiałem pojęcie gry miłosnej. Nie sądziłem, że wyjdziesz za mnie tylko dla mnie... dlatego ciągle wspominałem o moich pieniądzach i politycznej przenikliwości. - Potrząsnął głową. - Całkowicie źle cię odczytałem… to znaczy, oto jesteś, tęskniąca za człowiekiem będącym dwa kroki od Azkabanu…
- Drugie ostrzeżenie, Nott - warknęła Hermiona.
Theo zamrugał.
- Do czego teraz zmierzasz?
- Chodzi o to, Hermiono, kiedy zobaczyłem cię na przyjęciu Gryffindoru…
- Czy on ci przeszkadza? - wtrącił się głos. Harry górował nad ich dwójką, wyglądając na wściekłego. Był dość pochmurny przez całą kolację i zdecydowanie nie był podekscytowany, słysząc, że Ginny wyszła z harpiami ze Slytherinu.
- Nie, Harry - powiedziała Hermiona, starając się nie zarumienić. - Jest w porządku.
- Jak możesz z nim rozmawiać, kiedy on…
- Proszę, Harry - powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Harry spojrzał gniewnie.
- Będę tam. Obserwuję was. - Harry wskazał palcem w kierunku pobliskiego stołu i ruszył w stronę Działu Ksiąg Zakazanych.
Hermiona odwróciła się do Theo.
- Lepiej się pospiesz. Harry nie jest osobą cierpliwą.
- Kiedy zobaczyłem cię na przyjęciu Gryffindoru… - Theo przełknął ślinę. - Mówiłem poważnie. Byłaś wizją. Chciałem ciebie, a nie twojej reputacji. Hermiono, nawet gdyby nie było planu, i tak bym się do ciebie zalecał. - Spojrzał jej w oczy. - Musisz w to uwierzyć. To wszystko było dla mnie prawdziwe.
- Nie dość prawdziwe - powiedziała wbrew sobie z goryczą. W powietrzu zawisło jedno słowo: Astoria.
Theo wyglądał na zawstydzonego.
- Podnieciłaś mnie… byłem sfrustrowany. Nigdy wcześniej nie miałem takich problemów z kobietą. A Astoria… - Zarumienił się, ale Veritaserum zmusiło go do kontynuowania. - Wciąż pojawiała się w moim pokoju, ubrana tylko w ten cholerny naszyjnik, a ona…
- Proszę, nie mów nic więcej - powiedziała szybko Hermiona. - Błagam, żebyś nic więcej nie mówił. Za dużo informacji!
- Kiedy spotkaliśmy Astorię przed magazynem, jej słowa… - Theo zwiesił głowę. - Czułem się jak śmieć. Wiedziałem, że tylko się z nią poniżam. Zakończyłem to tamtej nocy, powiedziałem jej, żeby poszła pograć w swoje małe gierki z Draco. - Wziął głęboki oddech. - Po tym nigdy więcej jej nie tknąłem, przysięgam.
Hermiona spojrzała na niego z powątpiewaniem, ale mimo wszystko Theo był pod wpływem Veritaserum. A co ważniejsze, naprawdę już jej to nie obchodziło. Odchyliła się na krześle i skrzyżowała ramiona. Harry wrócił z gigantyczną, poplamioną krwią księgą i rzucił ją sugestywnie i głośno na swój stół.
- Nie wiem, czego ode mnie oczekujesz - powiedziała Hermiona do Theo. - Twój pierwotny plan był skazany na niepowodzenie, ale nie z powodu Draco. Nie planuję nikogo poślubić, nie tak szybko. Mam tylko 19 lat. Minęło sześć miesięcy od końca wojny, która pochłaniała moje życie przez ostatnie siedem lat. Nawet nie wiem, kim jestem.
Theo uśmiechnął się delikatnie.
- Wiesz, kim jesteś, Hermiono. Znasz siebie lepiej niż ktokolwiek kogo poznałem, może z wyjątkiem Luny Lovegood. Podobnie jak ona, tańczysz do melodii, której nikt inny nie słyszy. Wszyscy potykamy się za tobą, mając nadzieję, że dotrzymamy ci kroku.
Hermiona spojrzała na niego z otwartymi ustami, czując się tak, jak wtedy, gdy Theo wymienił w klasie Dzwonka trzy rzeczy, które w niej kochał.
- I tak nie spodziewałem się natychmiastowych zaślubin - kontynuował Theo. - Długie zaręczyny byłyby jeszcze lepsze. - Jego oczy błyszczały. - Długie, pełne pasji zaręczyny.
- Trzecie ostrzeżenie - powiedziała Hermiona, wstając. Harry również natychmiast wstał, chociaż Hermiona utrzymała go z daleka, lekko machając ręką. Theo oczywiście wstał, kiedy to zrobiła.
- Mam nadzieję, że osiągnąłeś tutaj swoje cele - powiedziała swoim najlepszym tonem w stylu McGonagall. - Ponieważ jest to ostatni raz, kiedy o tym rozmawiamy. Doceniam, że twoje uczucia były prawdziwe, a przynajmniej tak prawdziwe jak moje. Ale ja cię nie kocham, Theo i nigdy nie będę. Nawet jeśli Draco i ja naprawdę skończymy ze sobą. - Zacisnęła pięści na tę myśl. - To nigdy do ciebie nie wrócę.
- W takim razie moglibyśmy zostać przyjaciółmi…
- Nie.
- Jesteście przyjaciółmi z Weasleyem…
Hermiona spojrzała.
- Przyjaźniłam się z Ronem przez siedem lat, zanim zostaliśmy parą. Zawsze był ze mną szczery. Prawie zbyt szczery - dodała z lekkim uśmiechem. - Ron raz po raz udowadniał mi swoją wartość i trzeba czegoś więcej niż tylko trochę złego zachowania, aby odciągnąć mnie od niego na dobre.
Harry zbliżał się teraz i Theo posłał Harry'emu nieufne spojrzenie, po czym odwrócił się do Hermiony.
- Nadal mi na tobie zależy, Hermiono, a ty oczywiście jesteś nieszczęśliwa…
- Masz rację, jestem absolutnie nieszczęśliwa - powiedziała Hermiona. - Tęsknię za Draco tak bardzo, że nie mogę oddychać. Czy to właśnie chcesz usłyszeć? Kocham go. Ale jeśli nie zauważyłeś, moi przyjaciele gromadzą się wokół mnie. Jeden teraz praktycznie oddycha przy twojej szyi. - Ponownie się skrzywiła. - Musisz mnie zostawić w spokoju, Theo.
Theo uśmiechnął się złośliwie.
- Nazwałaś mnie Theo.
- Spadaj, Nott.
Theo podniósł swoją torbę i mrugnął.
- Na razie.
Odszedł, jakby coś wygrał, chociaż za cholerę Hermiona nie mogła sobie wyobrazić, co to mogłoby być. Opadła na krzesło, a Harry natychmiast do niej dołączył.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
Hermiona tylko jęknęła i położyła głowę na dłoniach.
- Masz rację, Harry. Muszę trzymać się z dala od Ślizgonów.
- Powodzenia - powiedział Harry. - Neville mówi mi, że węże planują przyjęcie Slytherin-Gryffindor. Jedność między Domami.
- Merlinie, oszczędź nas - szepnęła Hermiona. Z tego, co słyszała, imprezy Slytherinu były scenami totalnego zepsucia. Jej reputacja nigdy by tego nie przetrwała.
- Nie sądzę, żeby to zrobił - powiedział Harry z nagłym uśmiechem. - Merlin też był Ślizgonem.
***
Hermiona była na korytarzu trzeciego piętra, owinięta czarnym płaszczem. Był poniedziałek rano i powinna siedzieć na Numerologii, ale zamiast tego stała obok posągu jednookiej, garbatej wiedźmy. Krążyła tam już od pół godziny, próbując utrzymać swoją odwagę. Tak wiele może się nie udać.
Po raz kolejny zrobiła cichy inwentarz. Hermiona miała na sobie dżinsy, buty ze smoczej skóry i ciężki czarny sweter, a jej splecione w warkocz włosy były udekorowane wszystkimi trzema elementami kompletu Gloriany. Długi pasek różowej torebki z koralikami wisiał na jej ramieniu. Była gotowa na wszystko.
Wszystko oprócz osoby, która właśnie wyszła z tajnego przejścia do Miodowego Królestwa. Garb czarownicy otworzył się z głośnym skrzypieniem, zaskakując Hermionę, która zatoczyła się do tyłu. Potem patrzyła z otwartymi ustami, jak głowa i ramiona Rona wyskoczyły zza posągu.
- Hermiona! - Zaskoczenie i zdumienie rozprzestrzeniły się na jego piegowatej twarzy, a on wyskoczył zza wiedźmy i wylądował przed nią.
Hermiona była zdumiona, nie tylko obecnością Rona, ale także wyrazem jego twarzy. Naprawdę wyglądał na podekscytowanego jej widokiem, jakby nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Poruszył się, by ją objąć, ale Hermiona cofnęła się lekko, dochodząc do siebie na tyle, by na niego spojrzeć.
- Dziwię się, że chcesz dotknąć dziwki Śmierciożercy - powiedziała lodowato.
Ron zbladł, a piegi na jego policzkach wyraźnie się wyróżniały. Spuścił wzrok, a kiedy znów na nią spojrzał, jego ciemnoniebieskie oczy wypełnił ból.
- Przepraszam, Hermiono - powiedział. - Tak mi przykro.
Hermiona nadal na niego patrzyła.
- Wciąż jestem na ciebie wściekła, Ron, i nie obchodzi mnie, czy Molly pozwoliła ci wyjść. Nie jestem…
- Mama nie pozwoliła mi wyjść - powiedział Ron. - Po prostu… sam wyszedłem.
- Ty co? - Hermiona spojrzała na niego ze zdumieniem. Słowo Molly było ostatecznym prawem obowiązującym w Norze, zwłaszcza po śmierci Freda. Jej dzieci zrobiłyby wszystko, by w jakikolwiek sposób uniknąć sprawienia jej przykrości. - Ale… ale Molly…
- Nie mogłem dłużej trzymać się od ciebie z daleka, Hermiono - powiedział szczerze Ron. - Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale nie mogłem sprawić, żebyś uwierzyła, że myślałem, że jesteś…
- Kurwą - powiedziała chłodno Hermiona.
Głowa Rona opadła.
- Po prostu chciałem cię zranić, bo sam zostałem zraniony. Nie mogłem znieść myśli, że dotyka cię tak, jak ja… - Zacisnął pięści. Hermiona zamarła, niezdolna do mowy. Ron podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
- Tak mi przykro. Wiem, że nie masz powodu, by mi wybaczyć - Przełknął. - Nienawidzę Malfoya. Przepraszam, ale go nienawidzę. Ale nie mogę nienawidzić Ciebie. Nie mogę źle o Tobie myśleć. Jeśli wolisz tego dupka, cóż… w porządku. - Wykrzywił usta. - I tak zrobisz, co zechcesz.
- Tak, zrobię - powiedziała Hermiona. - I oczekuję, że będziesz mnie szanować i dobrze traktować, nawet jeśli nienawidzisz moich wyborów.
- Tak powiedział Harry. - Ron spojrzał na nią z troską. - Harry opowiedział mi wszystko o Malfoyu, eliksirze krwi i jego rodzicach. Czy na pewno wszystko w porządku?
Hermiona skrzyżowała ramiona, wciąż skrępowana.
- Nic mi nie jest.
- Powiedział, że Malfoy nie pozwoli ci się do niego zbliżyć, nie chce, żebyś była w to zamieszana.
- Tak - powiedziała krótko Hermiona.
- Przynajmniej w czymś się zgadzam z tą Fretką. - Ron rozejrzał się po pustym korytarzu i z powrotem skierował wzrok na Hermionę. - Myślałem, że mógłbym cię złapać przed obiadem… Moglibyśmy pójść do Trzech Mioteł czy coś… czekaj… - Jego wzrok padł na jej płaszcz, buty i, co najważniejsze, jej różową torebkę. - Czy opuszczasz zajęcia? Dokąd idziesz?
- Na zewnątrz.
- Sama? - Ron rozejrzał się, jakby ktoś chował się za gobelinem. - Gdzie jest Harry?
- Nie potrzebuję Harry'ego - powiedziała Hermiona. - To moja sprawa, Ron.
- Dokąd idziesz? - powtórzył Ron, mrużąc oczy.
- Nie musisz wiedzieć - Hermiona zaczęła zbliżać się do wciąż otwartego przejścia. - Idź do Harry'ego. I Ginny. Jej też jesteś winien przeprosiny.
- Pozwól mi iść z tobą - powiedział Ron. Przytrzymał ją za ramię, żeby nie spadła ze zjeżdżalni do tunelu. - Nie będę sprawiał żadnych kłopotów, nie powiem ani słowa… nie idziesz spotkać Malfoya, prawda?
- Nie - powiedziała, próbując wsunąć drugą nogę w korytarz. - Puść mnie, Ron.
Oczy Rona błyszczały.
- Powiem Harry'emu.
- Co mu powiesz? Że poszłam do Miodowego Królestwa? Puść mnie albo cię tutaj spetryfikuję.
- Wiem, że wciąż jesteś na mnie zła…
- Cholera oczywiście, że wciąż jestem na ciebie zła...
Ron puścił ją i cofnął się.
- Robisz coś, co Harry'emu się nie spodoba - powiedział marszcząc brwi. - Założę się, że Malfoyowi też się to nie spodoba. Gdzieś się wymykasz. Założę się, że Malfoy zorientuje się, dokąd zmierzasz.
Hermiona spojrzała na Rona, przerażona. To był okropny czas dla sporadycznych błysków strategicznego wglądu rudzielca. Nawet jeśli spetryfikowałaby swojego przyjaciela, on w końcu wyzdrowieje i wtedy i on i Harry pójdą do Draco. Potem Draco wyszedłby ją znaleźć i gdyby nie wrócił do północy, naruszyłby swój okres próbny. Poza tym nie mogła zostawić Rona spetryfikowanego na wiele godzin, nawet schowanego w szafie.
Jednak Hermiona wiedziała, że mogła to wszystko obejść. Fakt był taki, że nie chciała iść na tę misję sama. Praktycznie drżała na tę myśl. Czy uzyska potrzebne informacje, czy po prostu wszystko pogorszy?
Ale to nie znaczyło, że Ron był tym, z którym powinna tam iść. Spojrzała na niego w zamyśleniu, jedną z nóg trzymając wewnątrz posągu. Ron, choć raz wychwycił jej subtelne sygnały, tylko spoglądając na nią. Miał na sobie ciężki czarny płaszcz narzucony na intensywnie pomarańczową kurtce Czarodziejskich Dowcipów Weasleyów. Może.
- Masz rację - powiedziała w końcu Hermiona. - Idę w niebezpieczne miejsce i gdyby Harry, Draco lub nawet Ginny wiedzieli, spróbowaliby mnie powstrzymać. - Spojrzała mu w oczy. - Czy będziesz próbował mnie powstrzymać, Ron?
Ron przełknął głośno.
- Nie.
- Jeśli pozwolę ci iść ze mną… - powiedziała Hermiona, przerywając. Jej umysł bełkotał: Co ty robisz? To Ron! On wszystko zepsuje! Jest po prostu komiczną ulgą, a jeśli jest coś, czego nie potrzebujesz…
Hermiona odepchnęła ostatnią myśl na bok. Nie, to nie był jej głos, to był Draco. Ale Ron był czymś więcej niż komiczną ulgą. Mógł być kimś więcej.
- Jeśli pójdziesz ze mną, nie możesz być Ronem, którego widziałam w Norze - Powiedziała, patrząc mu w oczy. - Nie możesz być Ronem, którym byłeś w Hogwarcie w tym roku. Potrzebuję Rona, który przechytrzył zestaw szachowy McGonagall. Potrzebuję Rona, który wszedł do jaskini Akromantuli i dźgnął horkruksa Mieczem Gryffindora.
Ron podszedł bliżej.
- Chcę być tym Ronem - powiedział ochryple. - Mogę być tym Ronem. Proszę, Hermiono.
Hermiona przyglądała mu się jeszcze przez chwilę.
- W porządku - powiedziała w końcu. - Możesz ze mną iść.
Na twarzy Rona pojawił się szeroki, radosny uśmiech, którego nie widziała od śmierci Freda. Hermiona westchnęła. Może była głupia, łudząc się, bo nie chciała iść sama? Jednak biorąc pod uwagę ilość ryzyka, jaką podjęła w tym roku, czy kolejny raz robił jakąś różnicę?
Ron przytulił ją, najwyraźniej podekscytowany, że został wybrany do niebezpiecznej misji, o której nikt nic nie wiedział. Szczerze mówiąc, wybór Piskliwej Myszki miałaby więcej sensu.
- Głupek - powiedziała czule. - To nie jest święto. Teraz pozwól mi iść.
Zrobił to, a ona wskoczyła szybko na zjeżdżalnię tunelu i zapaliła różdżkę. Ron szybko do niej dołączył, wciąż oszołomiony.
- Więc dokąd idziemy? - zapytał. - Śmiertelny Nokturn? Znowu Gringott? Chcesz uwolnić kolejnego smoka?
Hermiona spojrzała na niego i coś na jej twarzy starło część jego uśmiechu. Spojrzał na nią pytająco, a jego piegowata twarz była trzeźwa.
- Idziemy do Azkabanu, Ronaldzie - powiedziała. - Muszę zobaczyć Lucjusza Malfoya.
_____
W NASTĘPNYM ROZDZIALE: Lucjusz. Ojej...
_____
Trochę nie bardzo rozumiem te fragmenty z Draco czy to są sny czy wspomnienia?
OdpowiedzUsuńTeż się nad tym zastanawiam 🤔 ale myślę że to wspomnienia tych lepszych dni. 😌
UsuńTez tak mysle, to raczej wspomnienia 😊
UsuńOj Lucek nic nie kombinuj i tak nie pokonasz Hermiony. Ron serio on jeszcze musiał się tu pojawić 🙄 Ginny czy ty prowokujesz Harrego? Eh
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😗
Coz, chyba nie mozna sie dziwic, ze nie bardzo Biuro Aurorow wierzy, ze rozowy Puszek Pigmejski to faktycznie Celeste 😂 Ale raczej Hermiona jest ostatnia do klamstwa w takiej dziedzinie, takze niech sie ciesza, ze maja ja w tak bezpiecznej formie u siebie 😛 Ach, scena Ginny-Harry...! Bylam lekko przerazona, do czego to doprowadzi, wprost przeciwnie do Ginny, ktora chyba sie nawet niezle bawila 😛 Cholera, przyznam szczerze, ze nie moge sobie takiej Gin wyobrazic przez to, ze mam przed oczami aktorke, ktora ja gra w filmie, i te wszystkie zenujace sceny z nia 🙈
OdpowiedzUsuńTheo... Ok, niech bedzie, ze przeprosiny wzglednie przyjete, ale nadal - stay away! Ugh, Slizgoni, jak sie czepia to nie ma zmiluj 🤦♀️
O nie, a to niespodzianka z Ronem! Mam serce w gardle, co sie moze odwalic podczas tej wizyty 🙊
Mam nadzieje, ze seminarium jakos poszlo!
Buziaki,
Mała.
:o
OdpowiedzUsuńJak można tak kończyć... Jak!?
Czuje się źle i żądam kolejnego rozdziału ;_; zaraz idę dodać gwaizdkę na wattpadzie :D a teraz tu...
Coooo?
Ile tego wszystkiego?
Draco, eksperymentalny eliksir, Harry, Ginny... Theo, Astoria. Tyle wskazówek, a i tak wielkie zaskoczonie!
Aż się w głowie kręci.
Ron... On nie spieprzy sprawy, prawda?
Błagam powiedz, że nie xD
No i wiem ze Hermiona to mądra czarownica... Ale podświadomie się martwie że ten tojad zacznie działać w najmniej oczekiwanym momencie jak już xD
Adirella
Wreszcie skończyłam! Po szukaniu protestujących, jeżdżeniu po cmentarzach i wykonywaniu mnóstwa innych rzeczy. Ale przeczytałam xD
OdpowiedzUsuńTo napięcie między Ginny a Harrym jest bardzo interesujące i czekam na jego rozwiązanie, chociaż dalej wolę Ginny i Diabła i zawsze będę ich woleć niezależnie od tego jak cudownie by zostało przedstawione Hinny. Blinny moim życiem zaraz po Dramione. Ta wstawka ze wspomnieniami była cudowna. Tęsknię za Hermioną i Draco razem i ona chyba też skoro wspomina to co było kiedyś. Błagam niech Draco w końcu ulegnie i wróci do niej bo nie mogę patrzeć jak się męczą. Theo wpadł na niezły pomysł z tym Veritaserum, nie spodziewałam się, że to on go użyje. To naprawdę było dobrze wymyślone, ale tym co zrobił jednak przegiął pałkę i to bardzo i niestety teraz to nie wystarczy. Tak czułam, że jednak ze strony Theo to jest coś poważniejszego i że ją polubił taką jaka jest no ale zawalił po całej lini i to bardzo. Ciężko mi będzie odzyskać jej zaufanie, także raczej o przyjaźni z nią może zapomnieć. Zresztą jeśli Hermiona z Draco by się pogodzili to on na to by na pewno nie pozwolił. Ron jaka zmiana. Serio mam nadzieję, że to nie jest chwilowe, tylko już zmiana na stałe. A ta wycieczka do Lucjusza będzie naprawdę ciekawa. I to jeszcze z Ronem!
Pozdrawiam cieplutko i czekam na to co się będzie działo dalej! ❤️
Na Wattpadzie 3 gwiazdki!
OdpowiedzUsuńCzymam kciuki by się udało jeszcze dziś :D
Adirella
Muszę! Po prostu muszę zacząć od końca!!! Lucjusz!!?? Co tej Hermionie do łba strzeliło? Czy ona się zamieniła z kimś na mózgi?! Nie wiem czego chciałaby od Lucjusza, ale zapewne powód nas zaskoczy. Naszyjnik? Pomysły na bycie z Draco? Ratowanie Narcyzy? To, że Lucjusz ma umysł intryganta i wiele rzeczy wie - wiemy, ale Hermiona, serio? Na dodatek z Ronem? Ron... Jakby już na niego podczas czytania tego opowiadania pomstowałam, nadal uważam, że nic się nie zmienił, zatęsknił, chciał wyjść spod opieki Molly (dorosły chłopak, a boi się mamy :D), Molly ma charakter, ale bez przesady. Nie wiem, ale zawsze przeprasza, obiecuje, a i tak robi to samo. No, ale cóż, zostaje nadzieja, że nie zepsuje planów Hermiony, bo zapewne Hermiona jakiś plan ma. Zastanawia mnie tylko, wejdzie do Azkabanu i powie "Chcę się spotkać z Lucjuszem Malfoyem", a oni ją tak po prostu wpuszczą na herbatkę :D To nie będzie takie proste coś czuję, chociaż może jako przyjaciółka Harrego, bohaterka wojenna ma jakieś przywileje - ciekawe.
OdpowiedzUsuńRetrospekcje z Draco i Hermioną chwytają mnie za serce, są delikatnym pocieszeniem w momencie ich osobnego przebywania.
Nott i Veritaserum, cóż, jego wyjaśnienia, mnie nie przekonały, znaczy jakby Nott wiedział, że igra z ogniem, że może coś wypłynąć, Astoria, nie, nie, nie - kompletnie nie. Przyjaźń polega na szczerości i zaufaniu - tu tego zabrakło. Porównanie do Wesleya, Ron zawsze jest szczery i to jest jego plus, do bólu szczery, chociaż zachowanie jest dupne to 7-letnia przyjaźń, przygody wspólne, ciężkie chwile i dobre chwile, łączą ludzi w przyjaźń, nawet jeżeli są byłymi kochankami.
Ginny i Harry, czuję, że może być tak, że do siebie wrócą, te ich dyskusje, dogryzanie... To jest bardzo ciekawe. Blaise wydaje mi się, że przez swój mur i brak otwartości ją stracił, bo liczy, że Ginny do niego wróci, tak po prostu z tęsknoty, bez jego starań.
Nie odniosłam się wcześniej do Luny i Hermiony i polowania na Diggle - przypomniało mi się ;) Niech na prawdę Hermiona pomoże jej je złapać bo przecież długo to już trwa, znawczyni zwierzątek, tak długo poluje, ehhh - może je odpycha :P Trzymam kciuki aby w końcu im się udało ;)
Jakikolwiek plan ma Hermiona niech jej wyjdzie i wraca z tego Azkabanu, Draco i tak ją chyba zabije jak się dowie :P Chociaż może skuma, że jak go nie ma obok wpada na głupie pomysły.
Nadal czekam na działanie eliksiru Hermiony, bardzo mnie martwi to.