Co on sobie myślał zamykając ją tutaj, w bibliotece, by pójść i porozmawiać ze swoim Mistrzem? A co jeśli ktoś wejdzie. Ostatnio miała przyjemność dwa razy stanąć twarzą w twarz ze śmierciożercami i przygotowywała się na bolesną śmierć.
Oczywiście za każdym razem był tam, aby ją ocalić. Czy to tylko zbieg okoliczności? Nie, co ona sobie myśli? Pomógł jej, ciągle to robi, pomaga Zakonowi, pomaga jej przyjaciołom, nawet jeśli oni o tym nie wiedzą.
Spędziła z nim prawie całe dwa dni. Kiedy powiedział jej, że wyjeżdża, a ona ma wyruszyć z nim, pomyślała "głupota". Wtedy wmówiła sobie, że może to jest okazja, by poznać go lepiej. Bóg wiedział - próbowała.
To było po prostu niemożliwe, powinna o tym wiedzieć. Po byciu tak ciepłym i opiekuńczym przez jedną noc, zmienił się z powrotem w mężczyznę, którego znała przez te wszystkie lata. A może miał za cel być wybawcą bezbronnych kobiet albo coś w tym stylu. Jak tylko była w stanie sama się o siebie zatroszczyć, z powrotem stał się zimny i obojętny.
Zmusił ją do chodzenia po lesie przez prawie godzinę. Była pożądlona i pogryziona przez owady, zabłociła ubrania i potknęła się, co najmniej trzy razy. Na dodatek mogła przysiąc, że za każdym razem słyszała jego chichot. Nawet nie zaoferował, że jej pomoże. Powiedział jej za to, że nie deportował się bliżej domu ze względów bezpieczeństwa, ta wiedza nie uczyniła jej szczęśliwszą.
W środku dom był piękny, a sypialnia wyglądała na niezwykle wygodną, ale wystarczył jeden rzut okiem na bibliotekę, by wiedziała, że to tam spędzi większość czasu. To znaczy oczywiście, kiedy nie będzie zajęta staraniem się go lepiej poznać.
Pierwsza próba miała miejsce zaledwie kilka minut po przyjeździe. W kuchni nawet zaproponował jej kanapki i rozpoczął rozmowę, lecz przerwał ją, gdy zeszła na poważniejsze tory. Cholera, pozbawił ich pierwszej okazji, po prostu wstał i wyszedł.
Tej nocy poszli do lasu, szukając kwiatu, który był mu potrzebny. Powiedział jej prawdę, był rzadki i niezwykle trudny do znalezienia, więc miała pewność, że nie będzie nic podejrzewał. Po kilku godzinach poszukiwań, choć widziała kilka na swojej drodze, miała tylko jednego w ręce. Powiedział jej, że wrócą do Londynu, gdy zdobędą takich pięć, a ona potrzebowała więcej czasu.
Druga próba, a może kolejne podejście? Nie mogła spać, więc weszła do biblioteki i właśnie zgłębiała niezwykle interesującą książkę o transmutacji, gdy wszedł.
Starała się być z nim szczera, wyjawiając mu, dlaczego, nie może spać, a on próbował dodać jej otuchy mówiąc, że już nie musi obawiać się Malfoya, ale to było wszystko, na co było go stać tej nocy zanim udało mu się wywinąć i wyjść. Jakkolwiek zdawała sobie sprawę z tego, że spogląda na nią, kiedy myślał, że nie patrzy. Poczuła rumieniec, gdy zorientowała się, że jej szlafrok rozchylił się, pozostawiając gołe nogi na widoku.
Nawet po tym jak opuścili bibliotekę i udali się do swoich pokoi, zakłopotanie nie zniknęło. Hermionę tymczasem za każdym razem, gdy zasnęła dręczyły koszmary, przez które rzucała się na łóżku.
Krótko po wschodzie słońca, poddała się, nie była w stanie odpocząć, a bezczynne leżenie nie miało sensu, więc udała się do kuchni. Lubiła gotować, nawet jeśli nie miała wielu okazji ku temu. Przygotowała duże śniadanie i zaproponowała mu je, gdy wszedł. I wtedy zdarzyło się coś niezwykłego, w momencie, gdy dotknął ją opuszkami palców, poczuła dziwne mrowienie, ale było ono takie przyjemne, on także musiał coś poczuć, bo spoglądał na nią w inny sposób.
Próba numer… cóż, kto to jeszcze liczy? Po tym uczuciu, ciekawość już jej nie opuszczała. Postanowiła wykorzystać pozostały jej czas najlepiej jak umiała. Zaczęła, więc „przypadkowo" wpadać na niego, gdy miała ku temu okazję, by sprawdzić czy poczują to jeszcze raz. I tak było, za każdym razem. Nigdy wcześniej nie miała okazji odczuwać czegoś podobnego i nie miała zielonego pojęcia, dlaczego dzieje się to właśnie teraz.
Tej nocy, oczywiście wrócili do lasu. Tym razem jednak liczby były przeciwko niej. Ubiegłej nocy znaleźli dwa kwiaty, a chodząc po nim kolejny raz, zerwała tylko jeden z wielu, które napotkała. Tego dnia nie wyciągnęła z niego dużo, ale może jeszcze spróbować, to w niczym nie zaszkodzi, pomyślała sobie. Musiała ukryć rozczarowanie, gdy po kilku godzinach szukania, wrócił do domu po znalezieniu dwóch pozostałych, które były mu potrzebne.
Głośne pukanie do drzwi biblioteki, sprowadziło ją z powrotem do rzeczywistości. Powiedział, że zablokował je magicznie, ale co jeśli ktoś zdejmie je, zanim wróci? Wyjęła swoją różdżkę, wiedząc, że i tak będzie ona mało pomocna, jeśli wejdą do środka.
Widziała drżenie drzwi i przestraszona zrobiła kilka kroków w tył. Potknęła się jednak o stół i upadła na podłogę, wiele książek spadło prosto za nią z głośnym łoskotem.
Najwyraźniej usłyszeli to, bo zaczęli krzyczeć, pytając, kto tam jest i rzucając jeszcze więcej zaklęć na drzwi, chcąc je otworzyć.
Wstała i wsparła się o ścianę naprzeciwko drzwi, kiedy zauważyła, że drzwi się otwierają, ale po raz kolejny był to Snape, przychodząc jej na ratunek w ostatniej chwili. Chwycił ją za rękę i wyciągnął z biblioteki. Inni patrzyli na nich, ale żaden nie zrobił nic, by ich zatrzymać.
W drodze powrotnej w końcu poczuła ulgę, że opuści to miejsce, ale on oczywiście miał inne plany, otworzył jakieś drzwi i wepchnął ją do środka.
Jego plany były szalone, jak ona w ogóle miała nakłonić przyjaciół do tego, by przyszli na Grimmauld Place, wiedząc o zasadzce? Co ważniejsze, w jaki sposób oni jej uwierzą, skoro nie może podać źródła informacji?
Podczas gdy słuchała, część jej myśli zaczęła płynąć w zupełnie innym kierunku. Pokój był tak mały, że prawie się stykali, mogła poczuć jego zapach i bogowie, pachniał tak wspaniale. Znając urok, który nałożył na drzwi dostrzegła szansę, że po tych kilku dniach, kiedy przypadkowe muśnięcia wzbudzały w niej te dziwne mrowienie, dostanie coś więcej, chciała więcej i wzięła to bez wahania.
Tym razem czuła, że to było bardziej głębsze niż wcześniej, bardziej prawdziwe. Było jeszcze lepiej niż zapamiętała, ale tak jak wszystko inne, kiedyś musiało się skończyć.
Kiedy w końcu wyszli i aportowali się w pobliże ulicy Pokątnej, pośpiesznie dał jej kawałek pergaminu, takiego, jakiego używali już wcześniej i powiedział, by napisała na nim tylko wtedy, gdy będzie czegoś od niego potrzebować. Spotkają się ponownie na Grimmauld Place w przeciągu zaledwie pięciu dni.
W chwili, kiedy otworzyła drzwi kwatery głównej i weszła do środka, została pochwycona, przez co najmniej trzy pary rąk, obejmujące ją.
- Hermiono, dobrze się czujesz?
- Musiałaś nas tak zostawiać, wiesz jak się martwiliśmy.
- Prawie trzy dni i ani jednej sowy!
- Proszę, nie mogę oddychać - powiedziała w końcu, a oni cofnęli się krok do tyłu, aby zrobić jej trochę więcej miejsca, milczeli, ale troska nadal była wyraźnie widoczna na ich twarzach.
- Mam coś ważnego do powiedzenia, czy wszyscy są tutaj? - spytała rozglądając się dookoła.
- Większość członków. Hermiono, o co chodzi? - zapytał Harry, patrząc na nią z niepokojem.
- Powiem, jak wszyscy się zbiorą - obiecała i weszła do kuchni.
Prawda była taka, że nie miała pojęcia jak im powie to, co musi, jak wyjaśni, skąd pochodzą te informacje, nie było zbyt wiele czasu na myślenie, będzie po prostu improwizować.
Wszyscy siedzieli przy kuchennym stole, spoglądając na nią, co powodowało, że denerwowała się jeszcze bardziej.
- Możemy mieć szansę na unieszkodliwienie wielu śmierciożerców, ale nie mamy na to zbyt wiele czasu - powiedziała, nie owijając niczego w bawełnę. Rozejrzała się i zobaczyła, że nadal wielu patrzy na nią uważnie, nikt jej nie przerywał.
- Oni myślą, że wracamy do naszych starych kwater, ustalają plan ataku, ale teraz wiemy o tym i będziemy gotowi na ich przybycie, możemy zwabić ich w pułapkę.
- Jak się o tym dowiedziałaś? - zapytał Harry, ale było jasne, że każdy miał na myśli dokładnie to samo pytanie.
- To nie ma znaczenia, musicie mi zaufać. W końcu nie myliłam się, co do tego Aurora, który przekazywał informacje, prawda?
W pokoju zapadła cisza, ponieważ wszyscy przetrawiali dopiero, właśnie usłyszane wiadomości.
- Prosisz o zbyt wiele, skoro mówisz, że mamy iść do domu i czekać tam na śmierciożerców, Nie łatwo będzie ich zaskoczyć – powiedział ktoś, ale nie była pewna, kto to zrobił.
- Wiem, ale możemy to zrobić. Musimy tylko być ostrożni. To może być dla nas najlepsza szansa, by osłabić wroga.
Patrzyli na siebie nawzajem, wciąż nie mówiąc ani słowa, niektórzy skinęli jednak głowami na znak zgody.
- Mamy pięć dni na przygotowania – powiedziała. - Musimy zacząć już teraz.
Kilka sekund minęło, zanim Lupin wstał i przemówił.
- Zatem powinienem powiadomić resztę Zakonu i zorganizować spotkanie na dzisiejszy wieczór.
- Dziękuję – powiedziała. Z ulgą przyjęła ich reakcję na nowości, po czym wstała, chwyciła torbę i udała się do swojej sypialni.
Ledwo zostawiła torbę na łóżku i poszła w kierunku łazienki, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Harry i Ron weszli do środka, gdy tylko otworzyła drzwi, usiedli na łóżku i popatrzyli na nią.
- O co chodzi? - zapytała zbyt zmęczona, by być uprzejmą.
- No cóż, chodzi o to, że chcielibyśmy wiedzieć.
- Tak, zachowujesz się dziwnie i to już od pewnego czasu. O co chodzi?
- To nic złego, chłopcy, ja po prostu mam zbyt wiele rzeczy na głowie od pewnego czasu.
- Proszę cię Hermiono. Po pierwsze, właśnie wtedy, gdy mieliśmy zamiar wyruszyć do Doliny Godryka, poprosiłaś nas byśmy zostali, nie dając żadnego wyjaśnienia, ale my wciąż na nie czekamy. Następnie powiedziałaś nam o Aurorze pracującym dla Voldemorta, okazało się, że miałaś rację, ale w tym przypadku także nie wyjaśniłaś, jak się o tym dowiedziałaś, a teraz to… - powiedział Harry. Ton jego głosu sprawiał ból.
- Wiem o tym i jest mi naprawdę przykro, ale po prostu jest tak, że nie mogę powiedzieć nic więcej.
- Ale to nie wszystko - wtrącił Ron. - Unikasz nas od kilku dni, prawie z nikim tutaj nie rozmawiasz, a większość czasu spędzasz siedząc w bibliotece lub sypialni. Możesz nam zaufać, wiesz o tym? Martwimy się o ciebie.
- Obiecuję wam, że powiem wszystko, gdy nadejdzie odpowiedni moment. Będziecie pierwszymi, którzy się o tym dowiedzą, ale w tej chwili nie mogę. Przykro mi, ale znacie mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że mówię poważnie.
Harry otworzył usta, chcąc zripostować, wyglądał na zirytowanego, ale Ron odezwał się pierwszy.
- W porządku.
Oboje patrzyli na niego zdziwieni, ale on po prostu ciągnął dalej.
- To jest Hermiona, Harry. Jeśli mówi, że nie może nam powiedzieć nic więcej, to ja jej wierzę i ty też powinieneś. Dowiemy się o wszystkim, kiedy będzie gotowa, by nam o tym opowiedzieć.
- Dziękuję, Ron - mruknęła z wdzięcznością wymalowaną na twarzy.
Kilka miesięcy temu, wydawało się, że coś zaczyna iskrzyć pomiędzy nią, a Ronem, ale potem gdy Dumbledore umarł, wszystko się zmieniło i postanowili utrzymywać relacje takimi jakimi były, przynajmniej na razie. Było tyle ważniejszych rzeczy do zrobienia. Nigdy nie rozmawiali na ten temat, to była taka ich jakby niepisana umowa. Mimo to, nie mogła nie zauważyć, że jego zachowanie w stosunku do niej uległo zmianie… Co prawda nie kłócili się znowu tak wiele razy, ale okazało się, że właśnie w tej chwili zrobił coś czego się po nim nie spodziewała, okazał się być miły i pojętny.
- Masz rację, powinniśmy wrócić na dół, wszystko musi być gotowe na spotkanie. Powinnaś odpocząć Hermiono, wyglądasz na zmęczoną.
- Jestem. Do zobaczenia później - powiedziała, gdy wychodzili już z pokoju.
Nie chce zapeszać, ale póki co podoba mi się tu Ron. Nie robi dram o byle co, nie wścieka się i akceptuje wybór Hermiony bez żadnego zająknięcia. Mam nadzieję, że tak zostanie, bo muszę przyznać, że zdecydowanie wolę normalnego Rona, niż Rona który jest wybuchowy i narwany. Ale nie dziwię się jednak reszcie, że są tak zaskoczeni i chyba trochę nie ufni wobec informacji, które dostarcza im Hermiona. Nie chcę się przyznać skąd o tym wie, zaczęła się dziwnie zachowywać, także doskonale rozumiem resztę, że nie wiedzą do końca co o tym myśleć, choć do tej pory z niczym ich nie zawiodła. Co do relacji ze Snapem... Nie wiem jak to skomentować, ale póki co mam wrażenie, że trochę w niej napalonej nastolatki która za wszelką cenę chce zdobyć upatrzonego przez siebie faceta. Pragnie jego towarzystwa, dotyku, chce być blisko niego i spędzać z nim jak najwięcej czasu. Widać, że ona do tego podchodzi na poważnie, jakby to wcale nie miałoby być tylko udawanie. Jestem ciekawa jak to się dalej będzie rozwijać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! ❤️
Hermiona trochę szybko zaufała Severusowi i bardzo szybko poddała się temu, lecz może i dobrze bo przestawiona jest na dojrzałą. Szkoda że jest tak mało opisów tego wszystkiego. Mimo wszystko historia jest bardzo ciekawa. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńAle żeby tak Ron, rozsądniejszy niż Harry? Damn, muszę KONIECZNIE wrócić do Harry'ego Pottera w najbliższym czasie! W sumie faktycznie, po śmierci Dumbledore'a nasz Potterek nie był ostoją spokoju (chociaż w sumie nikt z nich nie był) i może to poirytowanie w jego wykonaniu tutaj nie powinno mnie dziwić? W każdym razie, bardzo się cieszę, ze rozdział poświecony bardziej Hermionie, bo mi tego brakowało :)
OdpowiedzUsuńMała
Ron jaki tu rozważny, ale i tak go nie lubię :) Nie wiem, ale działa na mnie jak płachta na byka. Chociaż od razu widzę scenę kiedy w filmie głosują czy udać się do Ksenofiliusza i sam szybko głosuje tak jak Hermiona... Tu może chce zdobyć w taki sposób jej uwagę. Oby nie, mógłby w końcu zrozumieć, że do niej nie pasuje, szczerze? To już bardziej widzę przy niej Snape'a, inteligencja, rozum. W końcu Hermiona miałaby kogoś do prowadzenia rozmów na poziomie :) Chociaż wiadomo #teamdraco i tak wygrywa i na zawsze w serduszku <3
OdpowiedzUsuń