Przestała się szamotać, gdy tylko usłyszała jego głos. Obróciła twarz w tamtą stronę, by na niego spojrzeć. Stał w drzwiach, twarz miał opanowaną jak zawsze, ale jego różdżka była skierowana w plecy Malfoya.
- Severusie, jak to miło z twojej strony, że przyłączyłeś się do nas. Jednak muszę przyznać, że nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie.
Nagle poczuła się znów bezpiecznie. Patrząc w jego oczy wiedziała, że nie pozwoli mu ją zabić. Jej twarz musiała zdradzać, że poczuła ulgę, ponieważ Malfoy, który nie przestawał jej obserwować roześmiał się głośno.
- Oh, moja droga, jakie to urocze… myślisz, że on przybył żeby cię uratować, nieprawdaż? Twój rycerz na białym rumaku w lśniącej zbroi. Ty naprawdę wierzysz, że on nie oszukiwał cię przez cały czas udając tą całą troską o twój los.
W końcu zdjął swoją maskę i odwrócił się w kierunku Snape'a, nie wypuszczając jej z rąk.
- Cóż Severusie, musisz być naprawdę dobrym aktorem! Wyglądałeś tak przekonująco kilka nocy temu.
- Pozwól jej odejść Lucjuszu, znasz rozkazy Czarnego Pana w tej sprawie.
Zesztywniał na sekundę, po czym odwrócił się w jej stronę i pozwolił, by jej stopy dotknęły ziemi. Różdżkę miał cały czas w nią wycelowaną. Zrobił krok bliżej, jego usta były zaledwie o kilka cali od jej ucha, kiedy wyszeptał.
- Powiedz mi coś dziewczyno. On jest jedynym, który cię oszukał, nie widzisz tego? Dlaczego jakikolwiek czarodziej, zwłaszcza taki Śmierciożerca dbałby kiedykolwiek o taką małą szlamę jak ty?
- Lucjuszu - powiedział Snape ostrzegawczo.
- Nie obawiaj się Severusie, to już nie ma znaczenia, ona nigdzie stąd nie pójdzie.
- Ty wiesz, co się stanie, jeśli ją zabijesz, prawda? Czarny Pan nakazał swoim zwolennikom trzymać się od niej z daleka. Jak myślisz, co zrobi, gdy dowie się, że sprzeciwiłeś się jego rozkazowi.
Ręka na jej szyi wzmocniła uchwyt. Twarz Lucjusza była wykrzywiona z wściekłości, kiedy spojrzał na Snape'a jeszcze raz.
- Myślisz, że nie wiem, co próbujesz zrobić? Chcesz zebrać całą chwałę dla siebie, tak samo jak wtedy, kiedy zabiłeś Dumbledore’a, mam rację? Ona powinna być dla mojego syna, dla mojej rodziny. Nie zrobisz tego ponownie, nie pozwolę ci na to.
- Więc to, o to ci chodzi. Być może powinieneś przedyskutować moje wmieszanie się w tą śmierć, ze swoją uroczą żoną. Jestem pewien, że usłyszysz kilka interesujących cię faktów.
- Nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia. Dopilnuję jednak, żeby Czarny Pan dowiedział się, jaki jesteś naprawdę. Określa cię mianem najwierniejszego sługi, a wszystko, co robisz to tylko gra pozorów. Chcesz go przekonać, że twoje zadanie jest najważniejsze. Nie jesteś ode mnie lepszy!
- Jeśli Pan traktuje cię w taki sposób, to tylko z twojej winy, zawiodłeś go, nie odzyskałeś przepowiedni. Wylądowałeś w Azkabanie i musiał cię stamtąd wyciągać. Twój syn nie był w stanie zabić Dumbledore'a, kiedy miał do tego okazję. Jeśli nie pomógłbym mu wtedy w ucieczce, ujawniając moją rolę szpiega, to on byłby już martwy i ty to wiesz.
Prawie na siebie wrzeszczeli, kierując różdżki na siebie nawzajem. Była tym wszystkim przerażona, bała się o siebie, ale z jakiegoś powodu także o Snape'a, który narażał się dla niej, nie bacząc na słowa Malfoya.
W końcu ją puścił, upadła ciężko na podłogę. Zawyła z bólu kiedy poczuła swoje żebra. Obróciła się, by mieć na oku obydwu mężczyzn, ujrzała zmartwione spojrzenie Snape'a, gdy jego oczy spotkały jej. Po chwili jego wzrok powrócił na twarz Malfoya, w momencie gdy ten rzucił klątwę. Snape z łatwością uniknął ciosu, odbijając je różdżką.
- Daj spokój, Lucjuszu, stać cię na coś więcej niż to i obydwaj o tym wiemy. Powinieneś jednak rozważyć swoje działania. Pan nie będzie szczęśliwy, kiedy dowie się o twoim ataku na mnie.
Nabrała powietrza, kiedy kolejny błysk światła wypłynął z jego różdżki. Tym razem zaklęcie pchnęło Snape'a do tyłu o kilka metrów nim je odparł kontratakiem.
Usta miała szeroko otwarte, gdy obserwowała ten pojedynek. Przemieszczali się po chacie, jaskrawe promienie z ich różdżek śmigały w powietrzu, uderzały o ściany, sporadycznie dosięgając swojego celu. Jeszcze nigdy w życiu nie oglądała czegoś takiego.
Minuty mijały, a ona mogła zobaczyć gniew i zmęczenie na ich twarzach. Niespodziewanie rękaw Malfoya zajął się ogniem. Zaledwie na moment odwrócił twarz próbując go ugasić, gdy fioletowe światło wyleciało z różdżki Snape'a i pomknęło w jego kierunku.
Musiał uskoczyć w bok, by uniknąć trafienia, zaklęcie uderzyło w ścianę za nim, zaledwie o cal od jej głowy. Krzyknęła ze strachu, kiedy część ściany zawaliła się tak blisko niej, spojrzała na Snape'a, ich oczy spotkały się tylko na moment, ale to wystarczyło dla Malfoya, wycelował swoją różdżkę raz jeszcze i w końcu go trafił.
Widziała jak po raz kolejny jego ciało uderzyło o ścianę, różdżka wyleciała mu z dłoni. Był przykuty do ściany, ręce i nogi miał unieruchomione. Malfoy zrobił parę kroków na przód, zatrzymał się dopiero, gdy ich ciała niemal się stykały.
- Cóż wydaje mi się, że mała szlama pomogła mi bardziej niż by chciała.
- Przestań - wyszeptał Snape. - Albo będę musiał usunąć jej wspomnienia po tym, co zrobię z Tobą.
Usłyszała głośny śmiech Malfoya zanim powiedział donośnym głosem.
- Zrobić ze mną? Oh proszę, spójrz tylko na siebie, nie możesz się ruszyć, myślisz, że co możesz mi zrobić.
- Lucjuszu, ostrzegam cię, nawet, jeśli ja niewiele mogę, ściągniesz na siebie gniew Pana, a w twojej obecnej sytuacji, wiesz jak się to skończy.
Mogła spokojnie powiedzieć, że Malfoy był niezdecydowany, ale nie zaskoczyło jej, kiedy wrzasnął Crucio i nagle całe pomieszczenie wypełnił krzyk. Widziała swojego byłego nauczyciela przyszpilonego do ściany, torturowanego i jęczącego z bólu. Wiedziała, że musi coś zrobić, ale co?
Zaczęła rozglądać się naokoło. Pamiętała, że jej różdżka powinna być gdzieś w pobliżu, wzrok zatrzymał się jednak na byłym nauczycielu, który leżał kilka metrów od niej. Próbowała podnieść się, lecz jej ciało było za bardzo obolałe. Doczołgała się, więc mając nadzieję, że Malfoy tego nie spostrzeże, próbowała nie jęczeć z bólu. Wyciągnęła rękę i zacisnęła palce na różdżce. Wycelowała nią w Malfoya w momencie, gdy ten powiedział Avada... ona krzyknęła - Expelliarmus.
Został odrzucony na drugą stronę pokoju, rozbrojony. Spojrzała ponownie na Snape'a i wymruczała zaklęcie, które uwolniło go od ściany. Upadł na podłogę dysząc ciężko, wyciągnął rękę i przywołał swoją różdżkę, która wylądowała mu w dłoni. Powoli podniósł się z podłogi i podszedł do miejsca gdzie leżał Malfoy. Spojrzał na niego, rzucił odpowiednie zaklęcie, które go ocuciło i odezwał się, pokazując, że robi to wszystko z niechęcią.
- To nie był dobry pomysł, Lucjuszu. Powiedz, co powinienem teraz zrobić?- zapytał górując nad mężczyzną i wskazując palcem Hermionę. - Co jeśli ktoś zauważy, że grzebałem w jej wspomnieniach, mogą odkryć prawdę. Ona powinna pomóc Czarnemu Panu zabić Pottera, a ty prawie wszystko zniszczyłeś z powodu swojego ego.
Minęło trochę czasu, jednak żaden z nich się nie odezwał. Malfoy wydawał się spokojniejszy, wściekłość zastąpił strach.
- Skąd wiesz, że możesz jej ufać? Może ona tylko stara się zdobyć informacje dla swoich przyjaciół. - Próbował zachować zimną krew mówiąc to, ale ani na chwilę nie spuszczał wzroku z różdżki przeciwnika.
- To nie jest twój interes Lucjuszu. Ja znam prawdę, podobnie Czarny Pan i to powinno ci wystarczyć. A teraz... - powiedział to wykonując kolejny krok w jego kierunku. - Co powinienem z Tobą zrobić?
Malfoy czołgał się w tył dopóki nie natrafił plecami na ścianę. Nie powiedział ani słowa.
- Powinienem cię zabić, skoro ty chciałeś zamordować mnie, a może powinienem pozwolić ci żyć i zobaczyć, co Czarny Pan zrobi, gdy o tym usłyszy. Co sądzisz Lucjuszu?
- Ja… Severusie, proszę, nie zamierzałem cię zabić, byłem wściekły, chciałem cię nastraszyć. Błagam.
- I co chciałeś zrobić potem? Co ty sobie myślałeś chcąc zabić Najwierniejszego sługę swego Pana.
- Severusie, proszę. - Ponownie błagał, przenosząc spojrzenie z różdżki na twarz mężczyzny.
- Wiesz co? Nie sądzę byś był wart kłopotów. Po prostu wyjdź stąd i trzymaj się z dala ode mnie. Wprost nie mogę się doczekać, by zobaczyć, co nasz Mistrz z tobą zrobi.
Wpatrywał się w niego w zdumieniu przez kilka sekund zanim teleportował się z głośnym trzaskiem.
Następnie Snape wrócił do miejsca gdzie leżała, uklęknął i wyszeptał.
- Możesz otworzyć oczy, już go tutaj nie ma. - Wyciągnął ręce, by pomóc jej się podnieść, ale przestał, kiedy jęknęła i cofnął się.
- Możesz chodzić? - zapytał zaciekawiony, w odpowiedzi otrzymał przeczący ruch głową.
- Musimy stąd odejść, chwyć się moich ramion i trzymaj mocno.
Zrobiła tak jak jej powiedział i w następnej sekundzie teleportowali się do ciemnego pokoju. Stał tam trzymając ją w ramionach, zapalił kilka świec i ruszył przed siebie korytarzem.
- Jesteśmy w moim domu - powiedział. - Ale nie możemy zostać tu długo. To byłoby dla ciebie zbyt niebezpieczne. Muszę zabrać tylko kilka eliksirów, a potem opuścimy to miejsce.
Weszli do miejsca, które wydawało się być małym laboratorium. Skierował swoje kroki ku ścianie na końcu pomieszczenia. Była ona wypełniona całą masą przeróżnych fiolek z eliksirami, poukładanych niezwykle starannie na półkach. Rozglądał się przez kilka sekund, wciąż trzymając dziewczynę w ramionach, następnie zabrał kilka buteleczek i schował do kieszeni. Nim teleportowali się ponownie powiedział jej, by trzymała się go mocno.
Gdy ponownie otworzyła oczy ujrzała pomieszczenie, które wyglądało na małe mieszkanie. Severus zapalił światła i wniósł ją do sypialni. Kładąc ją na łóżku był niezwykle ostrożny, następnie wyszedł z pokoju bez słowa.
I właśnie w tym momencie wszystko to, co się wydarzyło wracało do niej. Zdała sobie sprawę, jak blisko śmierci znalazła się w tamtej chwili. Poczuła jak jej ciało zaczyna drżeć i nic nie mogła poradzić, gdy zaniosła się płaczem. Zakryła twarz dłońmi, czując pod palcami opuchliznę w miejscach, gdzie uderzyła ją ręka Malfoya. Wszystko tak bardzo bolało. Mogła przysiąść, że połamał jej żebra, gdy kopał ją raz za razem.
Musiał usłyszeć jej szloch, ponieważ ponownie wszedł do pokoju, niosąc ręczniki i jakieś eliksiry, które uprzednio zabrał. Wyglądał na zmartwionego. Usiadł obok na łóżku, delikatnie ocierając łzy z jej twarzy, szepcząc, że już jest po wszystkim i nic jej tutaj nie grozi, bo on czuwa. Próbował oczyścić jej twarz ręcznikiem, jednak dziewczyna drżała na całym ciele i obawiał się, że niechcący może ją zranić.
Włożył swoje ręce pod jej plecy i pomógł podnieść się do pozycji siedzącej, nim otworzył buteleczkę z eliksirem prosząc o wypicie go. Nawet się nie zawahała i wypiła wszystko jednym haustem od razu czując, jak jej umysł i ciało się uspokaja. Kiedy przestała drżeć, podał jej drugą miksturę tłumacząc, że to na uśmierzenie bólu, chętnie wypiła także ten. Potem ułożył jej głowę na poduszce, wziął mokry ręcznik i zaczął usuwać zaschniętą krew z jej twarzy.
Nie mogła ukryć zaskoczenia tym, jak delikatny potrafi być ktoś, kto zawsze był tak złośliwy i beztroski.
Wziął swoją różdżkę i wymruczał kilka zaklęć, poczuła jak jej twarz zostaje uleczona. Dotknęła jej i zauważyła brak jakiejkolwiek opuchlizny. To samo działo się z siniakami pokrywającymi ciało. Podciągnął trochę koszulkę i spoglądał trochę dłużej na jej klatkę piersiową zanim powiedział, że trochę potrwa całkowite wyleczenie tej części ciała.
Poczuła coś zimnego na swojej skórze, wzdrygnęła się przestraszona, powiedział jej jednak, że nie ma się, czego bać. Położył ręcznik nasączony eliksirem na jej obolałych żebrach i wyszeptał kilka zaklęć. Wstając powiedział, że powinna się trochę przespać, bo muszą opuścić to miejsce wczesnym rankiem. Powieki zaczęły jej strasznie ciążyć, westchnęła i zamknęła oczy odpływając w krainę Morfeusza. Wiedziała, że nic jej nie grozi, bo on będzie nad nią czuwał.
Obudziła się w momencie, gdy promienie słoneczne dosięgły jej twarzy, zakryła oczy dłonią próbując przyzwyczaić się do światła. Rozejrzała się wokoło i znalazła go siedzącego w fotelu tuż przy drzwiach, pogrążonego w głębokim śnie.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu wychodzącego na jej ustach, kiedy odchrząknęła budząc go. Wydawał się być zaskoczony, rozejrzał się po pokoju, a kiedy był pewien, że wszystko w porządku, wstał i podszedł bliżej łóżka.
- Jak się czujesz? - zapytał, a ona nie była w stanie zatrzymać owego uczucia rozczarowania, gdy zauważyła ową zwykłą oziębłość goszczącą w jego głosie.
- Znacznie lepiej. Dziękuję, że pytasz.
- A co z twoimi żebrami?
- Ciągle bolą, ale tylko trochę. Co to za miejsce? - zapytała, rozglądając się dookoła z zainteresowaniem.
- Jesteśmy nadal w Londynie, ten dom jest bezpieczny.
Spojrzała na niego, zastanawiając się w głębi duszy czy on naprawdę był taki miły, jak zapamiętała go z ubiegłej nocy. Teraz wydawało się to wręcz niemożliwe. Pozostali w ciszy przez kilka chwil, nim odezwał się, jako pierwszy.
- Nie mogę uwierzyć, że dałaś się oszukać i poszłaś do tej chaty. - Jego głos pobrzmiewał rozdrażnieniem.
- Wysłał mi pergamin, taki sam, jaki ty dałeś mi wcześniej. Powiedział, że to ważne i musimy się spotkać. Myślałam, że on to ty. - Tłumaczyła, spoglądając na swoje dłonie.
- Czy powiedziałaś mu coś ważnego o tym, co mówiłem ci kilka dni temu?
- Oczywiście, że nie! - krzyknęła.
- Dobrze. Przygotuj się, musimy wyjść.
- Gdzie idziemy?
- Muszę iść zobaczyć się z Czarnym Panem. Upewnię się, że Malfoy nie zdołał przekonać go, że możesz stanowić zagrożenie i powinnaś być zlikwidowana.
Spojrzała na niego w szoku.
- Wrócisz teraz to Kwatery Głównej i powiesz wszystkim, że musisz wyjechać na kilka dni. Nie chcę, żeby cię szukali. Spakuj wszystko, czego potrzebujesz, spotkamy się przy Dziurawym Kotle. Będziemy poza miastem dwa lub trzy dni. Zostanie samą byłoby zbyt niebezpieczne, gdy mnie nie ma w pobliżu. Mogłabyś narazić swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo, pójdziesz więc ze mną.
______
No i przybył książę na białym koniu tak jak się śmiał Lucjusz i ją uratował. No i słusznie podejrzewałam, że to właśnie on ich wtedy szpiegował. W sumie się nie dziwę, że był podejrzliwy. No bo to tak trochę serio się nie trzyma kupy, że tak powiem. „Zakochała się” w nauczycielu który latami nią gardził na zajęciach, odejmował punkty i traktował jak wkurzającego szkodnika i dla niego porzuciła przyjaciela, z którym tak wiele przeszła… No trochę tu coś nie gra jednak, także podejrzliwość Lucjusza jak najbardziej zrozumiała. Ale Malfoy powinien dostać ładnie po gębie za to, co zrobił Hermionie. Jestem ciekawa, czy Snape go wyda Voldemortowi, czy jednak mu odpuści. A co do Hermiony, to mam takie mieszane uczucia właśnie. No bo z tych jej przemyśleń można wywnioskować, że ona jest nim coraz bardziej zafascynowana i zdaje się go pragnąć. Trochę jak dla mnie za szybko akcja się rozwija jeśli o jej uczucia chodzi właśnie. Rozumiem, że docenia, że ją ocalił, ale no za szybko ta fascynacja się pojawiła wg mnie. No ale jestem ciekawa jak to się będzie jednak dalej rozwijać.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno :*
O tak ratujący życie Sev jest mega seksowny :D
OdpowiedzUsuńOgólnie uwielbiam to gdy jest właśnie taki pełen sprzeczności! Pod tymi wszystkimi maskami i grą, gdzieś tam jest ten Sev, który potrafi być delikatny i współczujący...
Bo on jest jedną wielką sprzecznością :) I ten moment kiedy dowiadujemy się o tym z jego wspomnień zawsze wywołuje mój płacz gdy oglądam lub czytam, i takiego właśnie widzę go tutaj.
Pod całą przykrywką złości, tego co musiał robić jako Śmierciożerca, tlą się w nim ludzkie uczucia, których nie zatracił :) Potrafi być dobry i bezinteresowny.
Uwielbiam to jak łatwo i zarazem nieświadomie Hermiona mu zaufała. Jej rozmyślania o tym kim on naprawdę jest we wcześniejszych rozdziałach, w końcu ją ochronił, ale też zabił dyrektora. Uratował ją, ale jest bezwzględny. Myślała o tym jaki on jest naprawdę, bo wiele złego zrobił, ale jednak poddała się temu zaufaniu, które w niej wzbudził.
Snape jaki bohater dla Hermiony 🤭 a co ten Lucjusz sobie wyobraża że może zrobić coś Hermionie 😤 Czarny Pan powinien zrobić z nim porządek w Severusowi bardziej zaufać by mogli się spotykać bez publiczności 😔
OdpowiedzUsuńUghh, zazdrosny, małostkowy Lucjusz to najgorsze, co może być! I ta pycha, to parcie na bycie najlepszym, jeju, aż to się przykro czyta - to jeden z niewielu momentów, w których bym chciała, żeby Voldek zrobił z nim co należy! Całe szczęście, że Hermiona jakimś cudem dała radę w kulminacyjnym momencie obronić Severusa... Chociaż swoją drogą, to taka trochę nieogarnięta Hermiona to dla mnie jakaś bolączka ;) Ale rozumiem, że mogła zostać zaskoczona i wtedy faktycznie niewiele mogła zrobić ;)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Mała.
Już po przeczytaniiu tytułu tego rozdziału, wiedziałam, że Severus będzie rycerzem na białym koniu :D
OdpowiedzUsuńNo i teraz Malfoy powinien dostać karę od Voldemorta. Hermiona dama serca broniąca swojego rycerza, Zrobiło się jakby nawet troszkę romantycznie :D Tylko jakby ta fascynacja z ich strony wzajemna tak szybko jest mało realna biorąc pod uwagę usposobienie Snape'a, cóż lata relacji jako nauczyciel - uczennica, ale to takie tylko moje przemyślenia, w końcu fanfiction, autorka miała swój pomysł na to opowiadanie:)