Co, u diabła, się z nim dzieje?
Już od godziny przemierzał ten pusty pokój i ciągle nie mógł się uspokoić. Przez całe swoje życie zawsze miał pod kontrolą ciało i umysł, ale teraz ta sytuacja i ta dziewczyna… było to takie inne. Zazwyczaj coś takiego w jego świecie oznaczało tylko kłopoty.
Nauczył się zawsze przemyśleć wszystkie “za i przeciw” nim cokolwiek zrobi. Unikał uczuć, które trudno ukryć. Musiał zawsze trzymać umysł zamknięty dla innych, a teraz stawało się to coraz trudniejsze z minuty na minutę.
Za pierwszym razem takie myśli nie zaprzątały mu głowy. Zrobił to, co było konieczne, by przeżyli obydwoje. Oczywiście czuł się wtedy dobrze, lecz nie miało to głębszego znaczenia. Tak, myślał o niej w nocy, ale to, co się wydarzyło było natury czysto fizycznej.
Była jego uczennicą, dwadzieścia lat młodszą. Była przerażona i działała tak, jak nakazał jej instynkt. Co u diabła się z nim dzieje?
Nadal nie mógł przestać o niej myśleć.
Prawdę powiedziawszy był wstrząśnięty, gdy rzeczywiście znalazł ją tam. Być może zakładał, że będzie się trzymać od niego z daleka i nie opuści bezpiecznej kwatery Zakonu. Byłoby to mądre posunięcie. W głębi duszy ucieszył się, że przyszła. Znów zapragnął poczuć jej delikatną jak aksamit skórę tuż przy swojej. Gdy ich ciała się dotykały ledwo mógł zapanować nad sobą i swoją żądzą.
Słuchanie jej jęków, możliwość czucia, jak jej ciało drży pod jego dotykiem było niesamowite i podniecające. Nie pamiętał, by kiedykolwiek przydarzyło mu się coś takiego. Z ust wyszedł mu suchy, ochrypły głos, gdy powiedział jej, co ma zrobić. Jego palce w tym czasie nie zaprzestały swojej pracy, dawały jej przyjemność jednocześnie drażniąc się z nią. Widział jak ciężko jej skoncentrować się na jego słowach.
Wtedy, gdy go dotknęła, a on odsunął się, z trudem zachował nad sobą kontrolę. Jego całe ciało pragnęło jej, tak bardzo, że aż sprawiało to ból. Wiedział, że nie jest w stanie przestać, jeśli tylko zacznie. Nie mógł sobie pozwolić na tego typu zachowanie.
Jedna jego połowa krzyczała, że powinien trzymać się od niej z dala, druga natomiast planowała pretekst, by znowu ją ujrzeć. Co się do licha z nim dzieje?
Spotkanie właśnie miało się zacząć, słyszał już hałasy na zewnątrz. Wziął głęboki oddech, uspokoił się i zamknął dostęp do swojego umysłu.
Zasiedli naokoło stołu, mając na sobie maski i oczekiwali przybycia swego Mistrza. Spotkanie trwało około dwóch godzin, tak by każdy mógł zabrać głos. Dyskutowali nad przyszłymi planami, omówili szczegółowo zadania, które zostały im przydzielone na poprzednim spotkaniu. Musiał wbijać sobie paznokcie w dłoń, by skoncentrować się na tym, o czym rozmawiano, mogły, bowiem paść jakieś użyteczne informacje. Po zakończonym zebraniu Czarny Pan nakazał mu udać się do jego gabinetu.
Wiedział, że musi mu coś powiedzieć i tak też uczynił.
- Dziewczyna powiedziała, że na razie planują powrót na Grimmauld Place. Zaklęcie Fideliusa nie chroni jednak już tego miejsca. Nie podjęli jeszcze decyzji, kiedy się tam przeniosą. To wszystko, co wiedziała.
Nie byłoby mądre, obmyślać więcej dopóki nie rozważy całości planu. Wymamrotał, więc jakąś wymówkę i wyszedł, by jak najszybciej dotrzeć na Spinners End.
Już przed drzwiami wyczuł ten charakterystyczny zapach warzących się eliksirów, zaklął pod nosem i wkroczył do środka. Był zmęczony, ale wiedział, że musi dodać kilka składników dziś w nocy.
Gdy po kilku godzinach w końcu położył się do łóżka, okazało się, że nie może zasnąć. Podobnie jak ubiegłej nocy i jeszcze wcześniejszej, gdy tylko przymykał powieki przed jego oczami stawał obraz dziewczyny. Wstał i poszedł usiąść na kanapie, przy kominku. Liczył na to, że ognista whisky mu pomoże.
Wkrótce jego zmysły były odurzone alkoholem, lecz to ich nie powstrzymało. Wpatrywał się w ogień, a jego głowę wypełniała dziewczyna i wielka ochota, by znowu dotknąć jej delikatnej skóry. Zaczął wyobrażać sobie, co stałoby się gdyby pozwolił jej siebie wtedy dotknąć. Mógł niemal poczuć na sobie jej ręce.
Zamknął oczy i obraz jej leżącej na podłodze pod nim wypełnił jego umysł. Nawet nie zauważył, kiedy jego ręce powoli rozpięły szatę.
Jęknął, gdy w wyobraźni owinęła swoje nogi wokół jego pasa. Tymczasem jego dłoń musnęła przez materiał powiększającą się wciąż erekcję.
Wsunął palce pod bieliznę, delikatnie przesuwając po całej swojej długości, wyobrażając sobie, że to jej palce i zdusił kolejny jęk. Objął go palcami i wyczuł, jak bardzo się powiększył. Powolutku zaczął poruszać ręką w górę i w dół nabierając cały czas prędkości. Przez cały czas miał przed oczami obraz Hermiony, wijącej się z rozkoszy.
Przygryzł dolną wargę, w momencie, gdy zaczął poruszać biodrami, jęcząc przy tym cicho. Nie trwało to długo. Nim odzyskał świadomość po właśnie przeżytym orgazmie, jego oczy rozwarły się w szoku.
Podniósł się i skierował do łazienki. Wskoczył pod prysznic, zimna woda powodowała dreszcze, ale też przyjemnie schłodziła jego rozpalone ciało.
Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie zrobił zwłaszcza, że przez tyle dni się kontrolował. To tylko komplikowało wszystko. Będzie musiał skupić się jeszcze bardziej niż do tej pory i trzymać myśli na uwięzi w obecności swego Pana.
I to by było na tyle. Musi znaleźć sposób, by trzymać ją z dala od tego wszystkiego, z dala od niego samego. Pomyśli nad jakimś innym sposobem przekazywania informacji, a on nigdy więcej już jej nie ujrzy. To jest najlepsze, co może zrobić.
To właśnie z taką myślą wrócił do łóżka. Udało mu się w końcu zasnąć, lecz budząc się ponownie odkrył, że ma następny wzwód.
Następna noc minęła jak ubiegłe. Obudził go ból w ramieniu, podciągnął rękaw ukazując Mroczny Znak, jarzący się na jego skórze.
W ciągu zaledwie kilku minut, był ubrany i stanął przed swoim Panem wraz z większością śmierciożerców. Mieli misję, wyjaśnił im ich Mistrz.
Jeden z jego szpiegów w Ministerstwie został pojmany, potrzebował teraz kogoś na jego miejsce. Mieli wyruszyć do Londynu i włamać się do kilku wybranych domów. Po rzuceniu Imperiusa mieli pozostawić domowników gotowych na wykonywanie rozkazów.
Nie trzeba było dodawać, że jeśli cel odbije klątwę mają go zabić. Na szczęście niewielu czarodziei potrafiło tego dokonać.
Było już ciemno, gdy wyszli na zewnątrz. Podążyli wszyscy razem ubrani w swoje maski. Nie odezwali się do siebie nawet słowem. Pojedyncze trzaski aportacji i znaleźli się w Londynie. Rozdzielili się na trzy grupy.
Szedł wraz kilkoma innymi do domku położonego zaledwie kilka metrów dalej. Drzwi rozwarły się z głośnym hukiem, wkroczyli do środka trzymając różdżki w pogotowiu.
Czarownica i czarodziej mieszkający tam, zostali gwałtownie wytrąceni ze snu, nie mając nawet czasu na reakcję.
Krzyki zadane Cruciatusem wypełniły pokój. Dzięki zaklęciom wyciszającym nikt na zewnątrz nie zwrócił na nie uwagi. Śmiał się z nimi z nieszczęśników przez kilka minut. Zasugerował, by rzucili na nich Imperiusa i oddalili się nim ktoś ich nakryje. Niechętnie przystali na tą propozycję, rzucili klątwę zostawiając ofiary nieprzytomne na podłodze i opuścili budynek, aby dołączyć do innej grupy.
Wiedział, co zaraz nastąpi. Ilekroć szli na misję zawsze tracili nad sobą kontrolę, a ten wieczór nie był wyjątkiem.
Pierwszą ofiarą był mugolski mężczyzna idący ulicą, wkrótce dołączyło do niego paru innych. Trzymali ich unoszących się nad swoimi głowami, w międzyczasie szukając wzrokiem następnych „celów", którymi mogliby się pobawić.
Nie mógł zostać tam ani minuty dłużej. Był zmęczony tym wszystkim, a zwłaszcza podszywaniem się pod kogoś, kim już nie był od lat.
Nie był dobrym człowiekiem, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Nadal wierzył w znaczenie czarodziejskiej krwi, uważał się za lepszego od reszty ludzi, bo należał do takiej rodziny. Był podły i często pastwił się nad zwykłymi ludźmi, napawając się ich poniżeniem. Mimo to na dłuższą metę torturowanie mugoli nie cieszyło go. Nie był tacy jak oni, ale nie różnił się od nich, aż tak bardzo.
Prawdę mówiąc w ogóle nie obchodziło go, co robią tamci. Nie mógł ich powstrzymać, więc nie było potrzeby dłużej tutaj przebywać. Wziął udział w kilku ich „zabawach", by nie wzbudzać podejrzeń, po czym odwrócił się i odszedł. Wiedział, że nawet nie zauważą jego nieobecności, zbyt dobrze się bawili.
Na początku udał się na Spinner's End, ale przypomniał sobie, że pewna książka do eliksirów została w kwaterze głównej. Była mu potrzebna do ukończenia pewnej mikstury. Westchnął z frustracji i deportował się tam.
Było to takie dziwne, owo miejsce nigdy nie wydawało się takie puste, zawsze kilka osób się tutaj kręciło. Wiedział jednak, że teraz znajduje się tutaj tylko Czarny Pan.
Udał się do biblioteki najciszej jak potrafił, praktycznie bezszelestnie, by go nie usłyszano. Nie miał ochoty tłumaczyć się mistrzowi, co tutaj robi, gdyby ten odkrył jego obecność. Nie chciał rozmawiać z nim po raz kolejny.
Pokój był ciemny i pusty. Użył swojej różdżki, by rozświetlić mrok, po czym podszedł do biurka, przy którym wcześniej pracował. Przerzucał książki w poszukiwaniu tej jednej, która była mu potrzebna, gdy przez przypadek natknął się na zwój pergaminu. Nie przypominał sobie, aby zostawiał go tutaj, gdy wychodził. Było tam napisane jego imię.
Rozwinął go na stole i zmarszczył brwi, gdy okazało się, że zwój jest pusty. Miał złe przeczucia, a już dawno temu nauczył się ufać swoim instynktom.
Po kilku sekundach dotknął go różdżką i wyszeptał kilka słów. Papier nadal był pusty. Wypróbował inne zaklęcie i dopiero za czwartym razem na pergaminie pojawiły się słowa. Szybki rzut oka wystarczył, by odpłynęły wszystkie kolory z jego twarzy, włożył zwój do kieszeni i w pośpiechu wybiegł z pokoju.
Istniał powód, dla którego musiał spalić pergamin, za pomocą którego kontaktował się z Granger. Był to niezawodny sposób komunikowania się, ale dość silny czarodziej mógł ujawnić to, co zostało na nim wcześniej napisane.
Ktoś, kto zostawił to wśród jego rzeczy miał pewność, że znajdzie go i przeczyta. Pogrywali z nim, zwodząc go. Jednak mimo wszystko miał nie wracać tutaj, aż do jutrzejszego poranka. Znalazł to wcześniej niż przypuszczano, więc może nie jest jeszcze za późno, aby cokolwiek zrobić.
Gdy tylko opuścił kwaterę główną i był z dala od bariery, aportował się do lasu kolejny raz. Widział światło padające z okna, wyciągnął różdżkę i puścił się biegiem przed siebie spodziewając się najgorszego.
Otworzył drzwi i stanął w nich, dysząc i obejmując wzrokiem scenę rozgrywająca się przed nim.
Wysoki mężczyzna, otulony czarną szatą, noszący maskę śmierciożercy stał pośrodku pokoju, obrócony do niego plecami i starał się utrzymać Granger pod kontrolą.
Jedna jego ręka spoczywała na jej szyi, przyszpilając ją do ściany, podczas gdy druga trzymała różdżkę skierowaną dokładnie na nią. Twarz miała obrzmiałą i umazana we krwi, a usta rozchyliła w walce o oddech. Nogi dyndały nad podłogą, a paznokcie zatopiła w ramieniu, które ją więziło, tworząc na nim krwawe pręgi.
- Teraz dostaniesz to, na co zasługujesz. Z nami się nie zadziera. Za pierwszym razem nie mogłem cię zabić, ale teraz nie jesteś w stanie mi uciec.
Wziął głęboki oddech, odzyskując spokój i skierował różdżkę na mężczyznę, po czym spokojnie powiedział.
- Nie powinieneś był tego robić Lucjuszu.
_____
Rozdział poświecony bardziej na przemyśleniach Severusa, co wcale nie jest złe. Można się dowiedzieć czegoś więcej na jego temat, a przede wszystkim jego uczuć. Wie, że ta relacja między nimi nie do końca jest na miejscu, że jest od niego dużo młodsza, ale nie wydaje się tym aż tak przejmować. Po prostu robi sobie dobrze myśląc o niej i to jest normalne, choć sam jest tym zaskoczony. Widać w nim również zmianę, która w nim zachodzi. Że działania jego znajomych z kręgu zaczynają go denerwować, a on sam już taki nie jest. No i tak jej życie do cholery uratował, że wpadła w łapska Lucjusza… Severus, weź ty chłopie opracuj jakiś genialniejszy plan, bo ten zdaje się nie do końca działać…
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno i mam nadzieję, że lepiej znosisz zajęcia niż ja xD
UsuńLubię ten rozdział za przemyślenia Seva, ale nie lubię go za tę końcówkę :)
OdpowiedzUsuńAle wiem, że wszystko będzie ok więc jakoś sobie z nim radzę ;)
Gorzej będzie potem jak już nie będę znać kontynuacji ;)
Kurka, i co z tym pergaminem?! Albo tylko ja tego nie zalapalam albo bedzie to jeszcze wyjasnione? 🤔 Przez chwile bylam cala przerazona, ze jakims cudem ktos odtworzyl cala ich korespondencje, ale to chyba jednak nie to... W kazdym razie, ugh, Lucjusz! Rzadko sie zdarza, zeby nie byl podla gnida! Mam nadzieje, ze Sev go zmiazdzy, a Voldek dobije 😤 Boedna Hermiona! Oby i ona mogla tego skurw... przynajmniej kopnac w przyrodzenie! Az mam ciarki ☹
OdpowiedzUsuńZa to samotny wieczor Severusa... Hohoho, profesorze, coz tu sie odsnape'owalo 😁😁😁
Mała
Severus bez kontroli :D Jaki wybuch uczuć, myślę, że dawno też nie miał kobiety i kiedy poczuł Hermionę tak no wiecie bliżej to jakoś tak może samo pękło w nim i wybuchło. Co by nie mówić też jest człowiekiem i też ma uczucia. Jeszcze Lucjusza brakowało w tym wszystkim, czyżby zazdrość o Severusa...
OdpowiedzUsuń