Po kilku minutach zastanawiania się, co dokładnie im powie, w końcu obudziła ich machnięciem różdżki.
Zdezorientowani, patrzyli na nią górującą nad nimi, z rękami opartymi na biodrach, wyglądającą jakby bardzo starała się ich nie przekląć.
- Do cholery jasnej, co wy tu robicie? - wściekła się, zanim zdążyli wydusić choćby słowo.
- My… my - wyjąkał Ron
- Martwiliśmy się, myśleliśmy, że możesz potrzebować pomocy - kontynuował Harry i miał dość przyzwoitości, żeby wyglądać na lekko zawstydzonego.
- Gdybym potrzebowała waszej pomocy, poprosiłbym o nią. Jak mnie tu znaleźliście?
Kiedy żaden z nich nie odpowiedział, kontynuowała:
- Czy poszliście za mną?
Słyszała, jak Ron mamrocze coś pod nosem.
- Głośniej?
- Widzieliśmy, jak wczoraj pisałaś coś na tym pergaminie… Było tam napisane, że spotykasz się z kimś tutaj.
- Więc szpiegowaliście mnie i pomyśleliście że byłoby fajnie pokazać się tu i wszystko zepsuć, prawda?
- Nie mieliśmy na myśli…
- A co dokładnie mieliście na myśli? Poprosiłam was, żebyście trzymali się z daleka, a wy nie słuchacie. Co mam zrobić, żebyście zrozumieli? To nie jest szkoła, to prawdziwe życie. Nie możecie wtrącać się w sprawy innych ludzi za każdym razem, gdy ktoś odmówi wam powiedzenia tego, co chcecie wiedzieć - Pozwoliła, aby pokój ponownie wypełniła cisza, zanim powiedziała z niepokojem:
- Boże, gdyby ktoś zobaczył, jak tu przychodzicie...
- Nikt nas nie widział - powiedział Ron. - Sprawdziliśmy.
- Och, sprawdziliście! Cóż, dzięki temu czuję się o wiele lepiej. Nie ma mowy, żeby jakikolwiek Śmierciożerca mógł zobaczyć, jak tu wchodzisz, jeśli sprawdziłeś - zadrwiła. Snape powiedział jej, że nikt go nie śledził, a po tym, jak oszołomił Harry'ego i Rona, upewnił się, że w pobliżu nie ma nikogo innego, ale chciała ich przestraszyć, upewnić się, że nie zrobią czegoś takiego jeszcze raz.
- Mogliście nas wszystkich zabić - powiedziała, a oni po prostu patrzyli na nią w milczeniu. - Musimy iść, tutaj nie jest bezpiecznie. Wstawajcie.
- Hermiono, my...
- Nie - przerwała - Nie chcę od was nic słyszeć. Myślałam, że mi zaufaliście, nie mogę uwierzyć, że to zrobiliście. Jestem tak rozczarowana.
Wyglądali na zawstydzonych, a ona poczuła, że jej złość zaczyna słabnąć.
- Chodźmy - powiedziała, starając się brzmieć na zdenerwowaną, gdy otworzyła drzwi i wyszła.
- Wiesz, jest coś, czego nie rozumiesz - powiedział Harry, kiedy wyszli za nią.
- Co?
- Nie przybyliśmy tutaj, aby dowiedzieć się, z kim się spotykasz, o czym rozmawiasz, ani dlatego, że ci nie ufamy. Przybyliśmy tutaj, ponieważ cię kochamy. To jedyny powód. Wiedzieliśmy, że spotykasz się z kimś niebezpiecznym i nawet gdy byliśmy pewni, że będziesz na nas wściekła za przybycie, nie mogliśmy pozwolić, aby cokolwiek ci się stało. Nieważne co - powiedział cicho, gdy opuścili budynek. Oboje patrzyli na nią przez sekundę, po czym się teleportowali.
Cóż, z pewnością się tego nie spodziewała. Teraz to ona czuła się winna z powodu tego, co się stało. Otrząsnęła się z tych uczuć, przynajmniej na razie. Miała zbyt dużo do zrobienia.
Wróciła do Dziurawego Kotła, a następnie przeszła na ulicę Pokątną, kierując się z powrotem do kwatery głównej, ledwo zauważając cokolwiek wokół.
Po tym, jak Snape oszołomił Harry'ego i Rona, pośpiesznie wyjaśnił jej swój nowy plan. Nigdy nie spotkała nikogo tak inteligentnego i była pewna, że jego pomysł zadziała. Jedynym słabym punktem była jej część, nakłonienie Zakonu do zrobienia tego, o co poprosił. To okaże się wyzwaniem, a fakt, że powiedział, że wierzy, iż może to zrobić, tylko pogorszył sprawę.
Podczas spotkania poprzedniego wieczoru zwróciła się do całego Zakonu z prośbą o wysłanie więźniów do Azkabanu. To był zły pomysł. Zaczęli zadawać pytania, na które nie miała odpowiedzi, a kiedy powiedziała, że nie może powiedzieć zbyt wiele, wrócili do chęci dowiedzenia się, kto przekazuje informacje. Ostatnim razem miała szczęście, że po kilku minutach zrezygnowali z tematu. Tym razem zatrzymali się dopiero po tym, jak opuściła pokój i podsłuchiwała ich z korytarza. Wciąż o tym dyskutowali, niektórzy nawet pytali, po której stronie walczy.
Gdyby chciała, żeby plan zadziałał, musiałaby porozmawiać sam na sam z jednym z nich, a zanim weszła do kwatery głównej, podjęła decyzję, który to będzie.
Weszła do środka i cicho przeszła do swojego pokoju. Słyszała Harry'ego, Rona i Ginny rozmawiających w bibliotece i zdecydowała, że na razie nie chce się z nimi ponownie konfrontować. Zrezygnowała z lunchu i spędziła większość popołudnia w zamknięciu, wychodząc dopiero, gdy usłyszała głosy na dole. Spotkanie wreszcie się skończyło.
Zbiegła po schodach i gdy w pośpiechu wchodziła do kuchni, zderzyła się z kimś boleśnie i upadła na podłogę. Spojrzała na mężczyznę, którego uderzyła, gdy stracił równowagę i też prawie upadł.
- Powinnaś być bardziej ostrożna, Hermiono - uśmiechnął się Kingsley, wyciągając rękę, by pomóc jej wstać. Chętnie ją ujęła i wymamrotała:
- Przepraszam. - Jej twarz poczerwieniała.
- Zostajesz na obiad? - zapytała pani Weasley, a Hermiona była zadowolona, że rozproszyła ten niezręczny moment. Kiedy puściła dłoń Kingsleya, spojrzał na nią marszcząc brwi.
Błagalny wyraz jej twarzy był prawdopodobnie tym, co powstrzymywało go przed pytaniem o cokolwiek, kiedy włożył rękę do kieszeni, razem z kawałkiem papieru.
- Kingsley?
- Och, Molly. Nie, nie mogę dziś zostać. W biurze piętrzy się mnóstwo pracy, muszę się tym zająć.
- Cóż, może więc jutro. Hermiono, kochanie, pomóż Fredowi i George'owi nakryć do stołu, dobrze?
- Oczywiście - powiedziała i podeszła do miejsca, gdzie stali bliźniacy. Cóż, pierwsza część jej planu z pewnością poszła lepiej, niż się spodziewała. Mogła tylko mieć nadzieję, że reszta również pójdzie tak dobrze.
Jadła w ciszy, ale wszyscy inni głośno rozmawiali i praktycznie nikt jej nie zauważał. Harry i Ron siedzieli naprzeciw niej i wiedziała, że próbują złapać jej wzrok, porozmawiać z nią, prawdopodobnie przeprosić, żeby wszystko wróciło do normy. Starała się ich unikać. Miała inne sprawy do przemyślenia. Później znajdzie dla nich czas.
Kiedy skończyli obiad, wróciła do swojego pokoju. Zmieniła ubranie, związała włosy i włożyła ciemną szatę.
Znała swoich przyjaciół wystarczająco dobrze i była pewna, że nawet po tym, co wydarzyło się tego ranka, będą mieć ją na oku, więc zamiast próbować się ukryć, zeszła z powrotem po schodach, upewniając się, że zobaczą, jak wychodzi. Nie odważą się znowu za nią podążać.
- Wychodzisz, Hermiono? - To był głos Ginny dochodzący z kuchni.
- Tak - odpowiedziała.
- Nie powinnaś wychodzić tak późno, kochanie. - Pani Weasley podeszła do miejsca, w którym stała, ze znajomym zmartwionym wyrazem twarzy.
- Po prostu mam ochotę na spacer, nie musicie się martwić.
- Dlaczego nie pójdziesz z jednym z chłopców? Jestem pewna, że z chęcią pójdą z tobą - powiedziała, patrząc na nich, jakby czekała, aż to potwierdzą.
- Naprawdę nie ma takiej potrzeby - zapewniła ją i spojrzała na Harry'ego i Rona, cicho prowokując ich do potwierdzenia. - Później spotykam się z przyjaciółmi ze szkoły, więc nie będę sama.
Pani Weasley nie wyglądała na przekonaną, ale nie powiedziała też nic więcej.
- Muszę już iść, bo się spóźnię - powiedziała z uśmiechem, po czym odwróciła się i wyszła, zanim ktokolwiek z nich zdążył powiedzieć coś innego.
Kiedy weszła do Dziurawego Kotła, była tak zdenerwowana, że czuła, jak lekko drżą jej kolana. Przeszukała wzrokiem pomieszczenie, rozważając możliwości i wreszcie siadając przy stole blisko drzwi. Usiadła plecami do wejścia i spojrzała na zegarek. Przybyła zaledwie trzy minuty za wcześnie. Jej oczy szybko ponownie rozejrzały się po tym miejscu i ostatecznie zatrzymały się na postaci siedzącej przy stole na drugim końcu pokoju, przy schodach. Kaptur zakrywał większość jego twarzy, ale jego czarne oczy szybko odnalazły jej. Jego obecność tam sprawiała, że czuła się jednocześnie zdenerwowana i pewna siebie. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, zanim zauważyła, że ktoś przechodzi i siada na krześle przed nią.
- Cześć, Hermiono - powiedział głos, a jej oczy szybko oderwały się od Snape'a.
- Kingsley. - Uśmiechnęła się. - Dzięki za przybycie.
- Cóż, w notatce było napisane, że to ważne. Ciekawe, co to takiego, czego nie mogłaś mi powiedzieć w domu.
- Cóż, to skomplikowane.
- Co się dzieje?
- Jesteś teraz szefem wydziału aurorów.
- Tak - odpowiedział, a jego oczy nagle się zwęziły
- Potrzebuję twojej pomocy w niektórych sprawach.
- O co chodzi?
- Pamiętasz, o co prosiłam wczoraj? Podczas spotkania? - powiedziała, pochylając się bliżej i szepcząc
- Chciałaś, żeby więźniowie zostali przeniesieni do Azkabanu. Powiedzieliśmy ci już, że nie da się tego zrobić, Ministerstwo nigdy by na to nie pozwoliło.
- Wiem, ale… - przerwano im, gdy młody czarodziej podszedł do ich stołu. Zamówili napoje, które po kilku sekundach zostały postawione na stole. Następnie mężczyzna zapytał ich, czy potrzebują czegoś więcej.
- Nie, dziękuję - powiedział Kingsley, po czym czekał w ciszy, kiedy chłopak zniknął z pola widzenia. Hermiona westchnęła, zanim kontynuowała.
- Dwóch więźniów jest pod klątwą Imperius.
- Skąd to wiesz?
- Nie zaatakowali nas z własnej woli. Są najmniej niebezpieczni i mogą być bardzo przydatni. - powiedziała, ignorując jego poprzednie pytanie.
- Bardzo przydatni?
- To, co ci zaraz powiem… nie możesz nikomu o tym powiedzieć, przynajmniej na razie. Musisz mi to obiecać - powiedziała, świadoma błagalnego tonu w jej głosie.
- Dlaczego?
Boże, ten człowiek ciągle odpowiadał kolejnym pytaniem!
- Kingsley, proszę - westchnęła.
- Dobrze, nikomu nie powiem. Jak mogą nam się przydać?
- Gdyby Voldemort znalazł sposób na odzyskanie części swoich ludzi, zrobiłby to.
- Co sugerujesz? - zapytał podejrzliwie.
- A gdyby mu się udało - kontynuowała, ponownie ignorując jego pytanie. - Byłby bardzo wdzięczny osobie, która podała mu szczegóły.
- Hermiono…
- Zaufałby tej osobie i moglibyśmy uzyskać ważne informacje - dokończyła.
- Hermiono, w co ty się wpakowałaś? - zapytał, wyraźnie zmartwiony.
- Informacje, które mogą nam pomóc go pokonać.
Zobaczyła coś w jego oczach, wyraz, którego nie potrafiła zdefiniować.
- Pokaż mi swoje ramię, Hermiono - powiedział nagle.
- Moje ramię? - zapytała i spojrzała na niego, nie wiedząc, o co mu chodzi.
- Po prostu pozwól mi je zobaczyć - powtórzył, gdy się nie poruszyła.
- Nie możesz mówić poważnie - szepnęła zszokowana, gdy zdała sobie sprawę, o czym myśli.
- Jestem całkowicie poważny - powiedział.
- Nie mogę w to uwierzyć - wymamrotała, robiąc to, o co poprosił.
- Jeśli to nie ty to robisz, to pracujesz ze Śmierciożercą. Kto to jest?
- Nie mogę ci tego powiedzieć - odpowiedziała
- Nie możesz ufać tym mężczyznom, Hermiono… Powinnaś już to wiedzieć, zwłaszcza po Snape'ie.
Zrobiła wszystko, co w jej mocy, by zachować neutralność, gdy usłyszała to imię.
- Wszystkie informacje, które mi przekazano, były prawdziwe.
- A więc w ten sposób dowiedziałaś się o szpiegu i ataku.
Po prostu skinęła głową.
- Nawet jeśli to było pomocne, to, co robisz, jest zbyt niebezpieczne.
- Zrobiłabym wszystko, żeby pomóc Harry'emu wygrać tę wojnę.
- Nie byłabyś pierwszą osobą, która zostałaby zaślepiona przez dobre intencje.
- Ufam mu, on chce nam pomóc.
Westchnął głośno, ale najwyraźniej postanowił wrócić do głównego tematu.
- W takim razie czego chcesz?
- Gdyby tamtych dwóch mężczyzn zostało gdzieś zabranych na, powiedzmy… przesłuchanie, jak zostaliby przetransportowani?
- Prawdopodobnie świstoklikiem.
- Czy nigdy nie używacie mioteł?
- Tylko wtedy, gdy zmierzamy do sekretnej lokacji. Nie mogę wtedy ryzykować używania świstoklików.
- A jeśli lecisz, prawdopodobnie trudniej jest ich strzec, prawda? Jest szansa, że ktoś ich porwie, jeśli zostaniesz zaatakowany po drodze.
- Co sugerujesz?
- Po tym, jak schwytaliśmy tych wszystkich Śmierciożerców, powiedzmy, że Voldemort nie był zbyt zadowolony z człowieka, który zaplanował atak, więc teraz nie jest w najlepszej pozycji do szpiegowania dla nas. Gdyby powiedział Voldemortowi, że niektórzy z jego ludzi byliby transportowani i można było ich odbić...
- Wróciłby do jego łask, czy o to właśnie chodzi?
- Tak - powiedziała.
- Ale dwóch kolejnych Śmierciożerców będzie na wolności.
- Oni tak naprawdę nie są Śmierciożercami, a jeśli plan zadziała poprawnie, złapalibyśmy ich jeszcze więcej.
- W jaki sposób? - zapytał, a ona odniosła wrażenie, że brzmiał na lekko zainteresowanego.
- Cóż, gdyby Voldemort ich odzyskał, przesłuchałby ich. Zrobiłby wszystko, aby dowiedzieć się, gdzie są inni mężczyźni. Gdyby któryś z nich rozpoznał miejsce, w którym byli przetrzymywani, może po zobaczeniu czegoś charakterystycznego, jakby wychodzili, Voldemort by to wiedział.
- Mówisz, że powinniśmy zorganizować kolejny atak, taki jak ten na Grimmauld Place?
- Dokładnie tak.
- Czy to nie postawi twojego przyjaciela Śmierciożercy ponownie w złej sytuacji?
- Nie, jeśli to nie on będzie to planował - powiedziała, ignorując ton, którego użył, mówiąc „przyjaciel”.
- Naprawdę o wiele prosisz.
- Jeśli starannie to zaplanujemy, nie zaryzykujemy aż tak bardzo.
- A co, jeśli cię zdradzi, a jeśli wykorzystuje cię, żeby dostać się do nas, do Harry'ego?
- Nie zdradzi. Nigdy nie naraziłabym Harry'ego na niebezpieczeństwo i dobrze o tym wiesz. Całkowicie mu ufam, powiedziałam ci to.
- Dlaczego mu ufasz?
- To nie jest ważne - powiedziała krótko
- Muszę wiedzieć, kim on jest.
- Nie, nie musisz. Porozmawia ze mną, a ja z tobą. Tak to teraz będzie działać.
- Dlaczego tylko z tobą?
- W Ministerstwie wciąż pracują szpiedzy, Kingsley, a on nie wie, kim oni są. Nie może ryzykować swojego ujawnienia.
- To dlaczego mi to wszystko mówisz?
- Ponieważ potrzebuję pomocy i ufam ci.
- Kto jeszcze o nim wie?
- Nikt i tak musi pozostać. Słyszałeś, co mówili o mnie wczoraj, po tym, jak opuściłam spotkanie.
- Zapomnij o tym. Wszyscy ci ufamy, Hermiono. Wiemy, że próbujesz pomóc.
- Więc zrobisz to?
Milczał przez kilka minut, myśląc o tym, co właśnie powiedziała.
- Zrobię, ale potrzebuję więcej odpowiedzi.
- Będziesz je mieć we właściwym czasie. Do tego czasu nie mogę ci nic więcej powiedzieć.
- Będzie dużo planowania. Więcej ludzi będzie musiało się o tym dowiedzieć.
- Po prostu powiedz im, co mają zrobić. Nie muszą znać prawdziwego powodu.
Jej oczy nagle przeniosły się na drugą stronę pokoju, na zakapturzoną postać, która właśnie wstawała. Ich oczy spotkały się, a potem powoli uniósł rękę, pokazując jej coś, co wyglądało jak stary klucz, a następnie odłożył go na stół, zanim zaczął wchodzić po schodach.
- Mam nadzieję, że masz rację - powiedział Kingsley, a ona spojrzała na niego.
- Więc mi pomożesz?
- Tak.
- Dziękuję - uśmiechnęła się, a on uśmiechnął się do niej
- Tylko bądź ostrożny, dobrze? - powiedział
- Będę.
- W takim razie do zobaczenia jutro.
- Dobranoc.
Zostawił kilka monet na stole, a potem wstał i wyszedł, ściskając lekko jej ramię, kiedy wychodził.
Odczekała kilka chwil, a potem też wstała. Upewniła się, że Kingsleya już nie ma, a potem podeszła do schodów, biorąc klucz, który zostawił na stole.
Na kluczu był wypisany numer, więc udała się do odpowiedniego pokoju. Stała przy drzwiach przez kilka sekund, po czym wzięła głęboki oddech i otworzyła je.
Dzbanki... Rozumiem troskę, rozumiem to, że się martwią ale cholera, to jest dorosła kobieta! Na prawo robić co chce, spotykać się z kim chce a Ron i Harry nie mają prawa do tego, żeby ją szpiegować 😐 No dajcie już spokój chłopaki, owszem mi też się nie podoba ten cały układ ze Snapem i to jak się w niego wpakowała, to w jakich relacjach pozostają, ale no nie jest aż taką idiotką, żeby nie ogarniać tego co robi. Zresztą Snape też bardzo dużo ryzykuje i już pal licho, że nie wiedzą kim jest wtyka Hermiony, ale właśnie mogli by pomyśleć ile on ryzykuje podawaniem im informacji... Kingsley wydaje się być racjonalny ale też mnie zaskoczyło to, jak szybko się zgodził na prośbę Hermiony. No cóż może wiedział, że i tak niczego nie wskóra i ona się nie przyzna kto jest jej informatorem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ❤️
Oj chłopaki chłopaki przerwaliscie jej Barbara i teraz będzie zła 🤷🏽♀️ muszę pochwalić nie było seksu ale co czuje że będzie w kolejnym 🤭 jak narazie idzie im całkiem sprawnie i wszystko im ułatwiają 🤔
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥️
Racjonalna Hermiona to Hermiona którą lubię 😁
OdpowiedzUsuńHarry i Ron hmm wkurzający i wzruszający jednocześnie. Tak ich troska jest słodka ale zapominają używać mózgów...
Ciekawe jak potoczy się ten plan hmm
No, i taka Hermione a'la pani Weasley to ja rozumiem! W koncu dziewczyna wyglosila chociaz jedna tyrade w swoim stylu 😂😁 I wiem, ze licza sie checi, ale w przypadku tej dwojki to naprawde trzeba sie zastanowic nad sensem tego powiedzenia 😂😉 I dobrze, ze Hermiona ma jednego sojusznika, oby jej nie zawiodl 😁
OdpowiedzUsuńMała
Coś czuję, że prędzej czy później ta szopka się wyda... Czuję, że to będzie prędzej, Snape zostawił jej klucz, a jeżeli Kingsley to zauważył, może być drama...
OdpowiedzUsuńZapomniałam w poprzednim rozdziale fajne jest to przedstawienie sytuacji zarówno że strony Hermiony jak i Severusa, daje to pełny obraz, chociaż mam wrażenie, że opis główny jest bogaty, a z drugiej strony taki przyspieszony skrót - nie mniej fajny zabieg :)