Rozdział 67: Skarpetki i książki

Hermiona rozłożyła Mapę Huncwotów drżącymi rękami. W chwili, gdy Harry i Kingsley opuścili Wielką Salę z Narcyzą, pobiegła do Pokoju Życzeń. Jednak pokój był pusty. Żaden Draco nie stał tam z wyciągniętymi ramionami. Teraz Hermiona była w swojej sypialni, modląc się, aby jego kropka pojawiła się na pergaminie.

Oczywiście tak się nie stało, więc zostało tylko jedno do zrobienia. Hermiona przebrała się w dżinsy i sweter, po czym spakowała wyszywaną koralikami torbę i zarzuciła ciężki płaszcz na ramię. Zamykała drzwi do sypialni, kiedy usłyszała znajomy głos: 

- Panno Granger.

Hermiona odwróciła się. Snape był na obrazie aptekarza, stał przed sklepem. 

- Dokąd idziesz? - zażądał mały, malowany dyrektor.

- Muszę znaleźć Draco - powiedziała Hermiona. - Aurorzy właśnie aresztowali Narcyzę za rzucenie zaklęcia, które stworzyło wiadomości krwi.

- Trudno mi w to uwierzyć - powiedział Snape.

- Oj, uwierz - powiedziała Hermiona z goryczą. - Rzuciła zaklęcie na zamek, by chronić Draco, używając krwi Lucjusza. - Wykrzywiła usta. - To nienawiść Lucjusza zamanifestowała słowa „Gińcie Szlamy”.

Brwi Snape'a opadły. 

- Gdzie jest Draco?

- Nie wiem. Opuścił zamek. Jeśli nie wróci na poniedziałkowe zajęcia, naruszy swój okres próbny. Wizengamot mógłby wysłać go z powrotem do Azkabanu.

Były dyrektor podszedł bliżej do pozłacanej ramy, wypełniając płótno. 

- Gdzie pójdziesz?

- Nie jestem pewna. - Przyznała Hermiona. Tak naprawdę to tego nie przemyślała. - Nie może iść do Dworu… Prawdopodobnie roi się w nim od aurorów, szukających dowodów. Jedyne inne… - urwała, szeroko otwierając oczy.

- Co? - zażądał Snape.

- Wiem, gdzie on jest - powiedziała Hermiona. Odwróciła się i ponownie wpadła przez drzwi do swojej sypialni, zatrzaskując je za sobą. Zdejmując płaszcz, wzięła głęboki oddech. To musi zadziałać. Dotknęła spinki Gloriany w swoich lokach.

- Aimee! - wezwała. - Aimee!

Zabrzmiał głośny trzask i pojawiła się mała skrzatka, a jej ciemne oczy były jeszcze szersze niż zwykle. Miała na sobie białą poszewkę na poduszkę obszytą maleńkimi perłami. 

- La-la maîtresse! - Aimee pisnęła i kontynuowała ciągiem francuskich słów zbyt szybko, by Hermiona mogła je zrozumieć, z wyjątkiem słowa „Draco”.

- Aimee - powiedziała łagodnie Hermiona. - S'il vous plait. Proszę przestań.

Aimee zamknęła usta z trzaskiem i spojrzała na Hermionę błagalnymi oczami.

- Dziękuję, że odpowiedziałaś na moje wezwanie - powiedziała Hermiona. To, że Aimee nadal uważała ją za kochankę, było budujące, chociaż wezwanie skrzata domowego wciąż sprawiało, że czuła się lekko upokorzona. - Szukam Draco.

- D-Draco?

- Tak - odpowiedziała Hermiona, opanowując uśmiech. - Draco Malfoy. Wysoki. Blondyn. Bardzo irytujący.

Aimee zachichotała nerwowo, jej duże uszy zatrzepotały pod koronkową kokardką.

- Draco opuścił dzisiaj szkołę, ale jest bardzo ważne, żeby wrócił. Złożył obietnicę ministerstwu, Aimee.

- Oui, la maîtresse Hermiona - szepnęła Aimee, wpatrując się w podłogę.

- Jest w Chateau, prawda, Aimee? - Skrzatka zaczęła się trząść. - Nie chcę, żebyś go zdradziła ani zabrała mnie do niego. - Aimee odprężyła się lekko.

- Przekażę przez ciebie wiadomość… na wypadek, gdybyś mogła go zobaczyć… - Hermiona machnęła ręką. - Kiedyś.

Aimee skinęła głową, wyglądając na zdenerwowaną.

Hermiona spojrzała na małą skrzatkę. Rozważała wysłanie Draco sowy lub Patronusa, ale Ministerstwo mogło wypatrywać sów, a Patronus był zbyt ... dynamiczny. Musiała się do tego zabrać ostrożnie.

- Jeśli zdarzy ci się spotkać Draco, powiedz mu… - Hermiona przypomniała sobie ściągniętą, ponurą twarz Draco w Wielkiej Sali i walczyła, by jej głos był spokojny. - Powiedz mu, żeby nie tracił nadziei. Musi wrócić do szkoły. Nie będę mu przeszkadzać, obiecuję. Ja-ja będę trzymać się z daleka.

Aimee energicznie skinęła głową, a wielkie łzy spływały z jej wielkich oczu. 

- Pani mówi, żeby nie tracić nadziei. Mistrz Draco musi wrócić do szkoły. Pani obiecuje, że nie będzie mu przeszkadzać i będzie trzymać się z daleka - wyrecytowała skrzatka.

- Czy wiesz, co zrobili jego rodzice? - zapytała Hermiona.

Skrzatka skinęła głową, dmuchając nosem w krawędź poszewki.

- Narcyza i Lucjusz są teraz uwięzieni, a wkrótce odbędzie się proces - powiedziała Hermiona. - Jestem pewna, że Draco nie dołączy do nich w Azkabanie. Ale musi wrócić do szkoły.

Aimee szybko skinęła głową. 

- Aimee zrobi wszystko, co w jej mocy! - zapłakała. - Aimee przekaże wiadomość Pani i powie Mistrzowi Draco, że musi wrócić do szkoły! - Hermiona starała się nie uśmiechać. Skrzatka wyglądała na gotową, by przywalić Draco srebrną tacą, gdyby ośmielił się sprzeciwić.

- Dziękuję, Aimee - mała skrzatka głośno pociągnęła nosem i zniknęła z trzaskiem.

Hermiona otworzyła drzwi do sypialni i zobaczyła, że ​​Snape nadal dominuje na obrazie po drugiej stronie korytarza.

- Draco jest we Francji - powiedziała cicho Hermiona. Snape zmarszczył brwi. - Właśnie rozmawiałam z jego skrzatem domowym z zamku. Obiecałam zostawić Draco w spokoju, jeśli wróci do szkoły.

- Lepiej, żeby wrócił, panno Granger - powiedział Snape. - To nie jest czas na udawanie tchórza.

- Draco nie jest tchórzem - warknęła Hermiona. Snape wykrzywił usta.

- On wróci - nalegała. - Wróci, a my wszystko wymyślimy. Draco odzyska swoje imię i nie obchodzi mnie, czy poprowadzą oboje jego rodziców na boisko do quidditcha i zaavadują ich tam! - Hermiona poczuła magię odbijającą się od jej loków i próbowała wziąć uspokajający oddech.

Snape tylko uniósł brew. 

- Nie rozumiem, jak napad złości mógłby pomóc.

Hermiona spojrzała. 

- Uważaj na siebie, dyrektorze Snape. Wiem o pomieszczeniu magazynowym z ładną puszką magicznego rozpuszczalnika do farb.

*** 

Wieści o aresztowaniu Narcyzy rozeszły się niemal natychmiast i w ciągu jednego dnia cały czarodziejski świat wiedział, że Malfoyowie ponownie przeniknęli do Hogwartu, by skrzywdzić uczniów. Hermiona miała nieszczęsny weekend i była na wpół oszalała z powodu braku snu, kiedy Harry spotkał się z nią w poniedziałek rano w pokoju wspólnym Gryffindoru. Uniosła brwi, schodząc po schodach, a Krzywołap podążał za nią, ale Harry tylko potrząsnął głową. Ani śladu Draco. Puszysty pomarańczowy kot wskoczył przez dziurę przed portretem przed nimi i pobiegł korytarzem.

- Widziałem wczoraj Narcyzę - powiedział Harry do Hermiony, kiedy szli na śniadanie. - Jest w całkiem wygodnej celi w Ministerstwie, dość odosobnionej. Zgadza się z nami w sprawie Draco. On musi wrócić do Hogwartu i zakończyć okres próbny.

Harry zatrzymał się i spojrzał na nią. 

- Jest przerażona, Hermiono, nie o siebie, ale o Lucjusza i Draco. Jeśli Lucjusz zostanie stracony, a Draco wysłany do Azkabanu… - Harry wzdrygnął się. - Nie sądzę, żeby to przeżyła.

- Draco nie trafi do Azkabanu - powiedziała Hermiona. - Jeśli nie pojawi się dzisiaj na Starożytnych Runach, pojadę do Francji i sama go tu sprowadzę.

Harry rozejrzał się, aby upewnić się, że są jedynymi na podeście czwartego piętra. 

- Pojedziemy razem.

- Harry, powinieneś tu zostać i…

- Dlaczego powinienem? Zaklęcie zostało zdjęte, nie będzie więcej napisów.

- Powiedziałeś McGonagall, że zostaniesz, żeby uspokoić szkołę aż do czasu rozpraw…

- Nie - powiedział Harry. - Poszłaś za mną do samego piekła i z powrotem podczas wojny, a ja pójdę za tobą teraz. - Uśmiechnął. - Poprosiłbym Rona, żeby do nas dołączył, ale nie sądzę, żeby jego serce to wytrzymało.

- Głupek - powiedziała Hermiona, klepiąc go po ramieniu. Po prostu uśmiechnął się szerzej i objął ją ramieniem, gdy schodzili po schodach.

Weszli do holu wejściowego i zobaczyli Leilę i Percivala stojących obok szafki z Klepsydrami Domów. Leila spojrzała w górę, jej oczy rozszerzyły się, a Hermiona zobaczyła, jak Percival pospiesznie wkłada szklaną butelkę do swojej kieszeni.

Niestety, Harry również to zauważył. 

- Co pan tam ma, panie…?

- Knightley - powiedział Percival.

Hermiona nie mogła powstrzymać uśmiechu. Percival Knightley? Nie mogła sobie wyobrazić mniej heroicznie wyglądającego chłopca. Ale Harry też nie wyglądał na bohatera podczas ich pierwszego roku.

- To tonik, Asystencie Aurora Potter - powiedziała radośnie Leila. Rzeczywiście, kiedy Percival wręczył Harry'emu butelkę, na etykiecie widniał napis: CAŁKOWICIE NIESZKODLIWY TONIK.

Usta Harry'ego drgnęły. 

- Przypuszczam, że oboje jesteście trochę zmęczeni po całej nauce.

Percival skinął głową. 

- Dokładnie. - Leila szturchnęła go łokciem. - Asystencie Aurora Potterze - dodał.

- Minęło kilka długich tygodni - powiedział Harry. - Może powinienem spróbować kilku kropli…

Leila i Percival wytrzeszczyli oczy.

- NIE! - krzyknął Percival .- To znaczy… my… ty…

- To wszystko, co mamy, Asystencie Aurora Potter - warknęła Leila. - W tym tygodniu mamy bardzo trudne egzaminy.

Harry wymienił spojrzenia z Hermioną, która przygryzła wargę, żeby ukryć uśmiech. 

- Bardzo dobrze - powiedział Harry. - W takim razie zatrzymam to dla ciebie. Nie wypiję go, ale jeśli poczujesz potrzebę toniku, po prostu przyjdź i mnie znajdź.

Twarze Leili i Percivala uspokoiły się. 

- Tak, proszę pana - powiedział ponuro Percival. Dwoje dzieci odwróciło się, by wyjść z holu wejściowego, po czym Leila odwróciła się.

- A propos, panno Granger - powiedziała. - Twój kot znowu goni gołębie.

Hermiona jęknęła. Powinna była wiedzieć. Polowanie na gołębie było dla Krzywołapa zwykle nieszkodliwą zabawą, ale teraz ptaki nie miały szans…

- Idź na śniadanie - powiedziała Harry'emu. - Będę tam niedługo - oczy Harry'ego zwęziły się, ale skinął głową i wszedł do Wielkiej Sali.

- Jest bardzo efektowny - powiedziała Leila, patrząc za Harrym.

Percival prychnął. 

- On jest absolutnym frajerem. Zabrał nasze Wrapsodi!

- Tak - powiedziała spokojnie Leila. - Będę musiała go odszukać i poprosić o zwrot - ruszyła w stronę drzwi Wielkiej Sali.

- Co? On ci tego nie odda - powiedział Percival, idąc za nią.

- Mam swoje sposoby.

- Sposoby? Jakie sposoby?

Hermiona spojrzała za kłócącymi się dziećmi, po czym potrząsnęła głową. Harry, lepiej uważaj.

Olbrzymie dębowe drzwi zamku otworzyły się ze skrzypieniem i Hermiona wyszła na zewnątrz, drżąc w zimny listopadowy poranek. Tuż przed drzwiami, dobrze widoczny przez okna Holu Wejściowego, polował na gołębie Krzywołap.

Tak naprawdę nie można było tego nazwać polowaniem: gołębie nie mogły latać wyżej niż stopę nad ziemią. Mogły tylko żałośnie skakać, skrzecząc szaleńczo. Krzywołap trzymał w pyszczku jednego trzepoczącego ptaka i wlókł go, podchodząc do drugiego. Chociaż Hermiona była zła na gołębie za atakowanie sów, widok był zbyt zbyt brutalny, by go znieść.

- Krzywołap! - skarciła. - Wypuść tego gołębia!

Kot wydał długi, narzekający jęk, potrząsając schwytanym ptakiem.

- Te gołębie są zaklęte, Krzywołapie, a polowanie na nie jest złe!

Krzywołap znowu zawył, najwyraźniej nieprzekonany.

- Tak, wiem, że to ohydne, paskudne ptaki - powiedziała Hermiona. - Dlatego są pod urokiem. To kara, a nie wyrok śmierci!

Jej kot zasyczał, ale wypuścił ptaka, po czym spojrzał na Hermionę złocistymi oczami przepełnionymi wyrzutem.

- Wiem - powiedziała. Spojrzała na gołębie, teraz skupione razem i niesamowicie milczące, obserwując ją. - Chodź, Krzywołap - powiedziała.

Hermiona wyprowadziła kota kilka stóp dalej, po czym go podniosła. 

- Możesz gonić gołębie - szepnęła do jednego ucha. - Ale nie możesz ich krzywdzić. Albo ich jeść. Nie wiesz, gdzie były.

Krzywołap syknął i złowrogo spojrzał na ptaki. Potem trącił dłoń Hermiony nosem - był to sposób na wyrażenie zgody. Hermiona złożyła pocałunek na jego włochatej głowie i położyła go z powrotem na trawie. Kot natychmiast podskoczył do gołębi, które żałośnie próbowały latać. Hermiona uśmiechnęła się złośliwie. Zaklęcie działało bez zarzutu.

Draco nie pojawił się na śniadaniu, a cały stół Slytherinu był skupiony i cichy. Leila usiadła obok Pansy. Hermiona zajęła miejsce obok Harry'ego, Ginny i Neville'a. Ginny była blada i zmartwiona, a Harry wciąż na nią spoglądał, ale milczeli.

- Od początku wiedziałem, że to Malfoyowie - powiedział głośno Dennis Creevey. - Ta cała rodzina jest chora i zła.

Większość Gryfonów przytaknęła.

Hermiona spojrzała na niego ze swojego końca stołu. 

- Przestań, Dennis. Draco nic nie wiedział o tych wiadomościach. On nie rzucił zaklęcia, tylko Lady Malfoy.

- Lepiej uważaj, Hermiono - powiedział Dennis. - Jeśli nie opamiętasz się, odwiedzisz swojego chłopaka Śmierciożercę w Azkabanie.

Przez chwilę obraz Narcyzy kupującej na ulicy Pokątnej skarpetki, książki i szaliki dla Lucjusza przemknął przez umysł Hermiony, a ona brutalnie go odepchnęła. 

- Draco nie idzie do Azkabanu.

Dennis udawał, że rozgląda się po sali. 

- A gdzie on jest, ten tchórz? W biegu, prawda? Jak długo to potrwa?

W Wielkiej Sali panowała cisza, nawet Stół Nauczycielski patrzył. 

- Dennis - powiedziała Hermiona, utrzymując niski głos. - Rozumiem, naprawdę. Te wiadomości „Gińcie Szlamy” były przerażające. To, co zrobili Narcyza i Lucjusz, było okropne. Ale to nienawiść Lucjusza i bezwzględność Narcyzy spowodowały to zaklęcie. Draco nic o tym nie wiedział.

- Tak mówi - zadrwił Dennis.

- Tak powiedział pod Veritaserum - powiedział Harry. - Byłem tam. Malfoy dobrowolnie wziął Veritaserum, aby udowodnić swoją niewinność.

- Niewinny? Malfoy? - krzyknął Dennis. - Zrobiło mi się niedobrze, widząc go siedzącego w tej Sali podczas urodzin Dumbledore'a. Próbował zabić Dumbledore'a!

- Odmówił zabicia Dumbledore'a - warknął Harry. - Znowu, ja tam byłem. Nie ty.

- Chodź, Harry - powiedziała Hermiona, ciągnąc go za rękaw. Robili tutaj więcej szkody niż pożytku. Cała sala szeptała i wielu przy stole Gryffindoru patrzyło na Hermionę i Harry'ego nieprzyjaznym wzrokiem. Harry posłał Dennisowi ostatnie spojrzenie, najwyraźniej próbując wymyślić oskarżenie, które można by mu postawić, ale wyszedł za Hermioną z sali.

Musiał iść energicznie, żeby za nią nadążyć - Hermiona była już w połowie drogi do sali Starożytnych Run, mając nadzieję, że wbrew wszystkiemu ujrzy tę długą, smukłą postać opartą o ścianę korytarza i czytającą zwój, być może nienaganną w jego wyprasowanych szatach i srebrnych spinkach do mankietów.

Ale jego tam nie było. Korytarz był pusty. Hermiona zatrzymała się i spojrzała na drzwi klasy, a jej wzrok się zamglił. Nie mógł się poddać, po prostu nie mógł…

Wtedy je usłyszała, te znajome kroki. Draco był w korytarzu Starożytnych Run i szedł w ich stronę, sztywny i blady, bez jakiegokolwiek wyrazu.

- Draco - szepnęła Hermiona. - Wróciłeś.

- Tak. - Zimne szare oczy spojrzały na Harry'ego. - Gdzie jest moja matka?

- W Ministerstwie. Widziałem ją zeszłej nocy - powiedział Harry. - Uczyniliśmy dla niej takie wygody, ​​jak to tylko możliwe, ale bardzo się o ciebie martwi.

- Powinna się martwić - powiedział Draco obojętnie. Jego wzrok zwrócił się do Hermiony. - Nie miałaś prawa wzywać Aimee.

- Oczywiście, że miałam - odpowiedziała cierpko Hermiona. - Przyszła, prawda?

- Aimee to moja skrzatka - powiedział Draco. - Nakazałem jej, żeby więcej nie opuszczała zamku.

Hermiona zatrzeszczała z wściekłości. 

- Ty co ? Nie jest własnością, jest żywą, oddychającą istotą! Powiedziałeś jej, żeby się ukarała za przyjście do mnie? Czy kazałeś jej spalić uszy lub zmiażdżyć stopy, czy…

- Hermiona! - Harry wrzasnął. Twarz Draco zbladła, a potem stała się ceglastoczerwona. Hermiona zakryła usta dłonią, przerażona tym, co właśnie powiedziała.

- Jak śmiesz? - Draco warknął. - Ja bym nigdy...

- Przepraszam, Draco - powiedziała Hermiona, a łzy spływały jej po policzkach. - Nie miałam tego na myśli. Wiem, że nie skrzywdziłbyś Aimee, jestem po prostu tak zła, że ​​cię nie było i nie wiedziałam, czy wrócisz, i nie chcę kupować skarpet i książek! - Poczuła, jak Harry obejmuje ją ramieniem.

- Naprawdę ją wykończyłeś, Malfoy. - Głos Harry'ego był zimny. - Broniła cię przez cały weekend, a także dziś rano, i zamartwiała się o konsekwencje, jeśli nie wrócisz. Wiem, że dla was, Malfoyów, jest to sprzeczne z zasadami, ale czy moglibyście spróbować nie pogarszać sytuacji?

Nikt się nie odezwał, a jedynym dźwiękiem było przyspieszone oddychanie Hermiony, gdy próbowała przestać płakać. Wspaniale, teraz dostała bólu głowy.

- Zamierzam zostać w szkole - powiedział w końcu Draco napiętym głosem. - Nie trafię do Azkabanu. Obiecuję.

Hermiona podniosła głowę, mrugając oczami pełnymi łez. Draco wziął głęboki oddech. 

- Zostanę w szkole - powiedział, patrząc bezpośrednio na nią. - Skończę mój okres próbny. Obiecuję.

Harry wyglądał na nieprzekonanego. 

- Musisz trzymać się od niej z daleka - powiedział Harry do Draco.

- Nie, Harry, Draco…

- On ma rację. - Oczy Draco były zaczerwienione i smutne. - Tak będzie lepiej.

Hermiona podeszła bliżej. 

- Nie, razem znajdziemy sposób…

Draco potrząsnął głową. 

- Nie, nie znajdziemy. Nie możesz mnie z tego wyciągnąć, muszę to zrobić sam. Sam.

- On ma rację, Hermiono - powiedział Harry.

- Cóż, nie zgadzam się - warknęła Hermiona. Nie mogła uwierzyć, że Harry i Draco wybrali właśnie ten moment, aby się ze sobą zgodzić. - Nie będę po prostu czekać i…

- Tak, będziesz - powiedział Draco. - Obiecałaś, że jeśli wrócę do szkoły, nie będziesz mi przeszkadzać. Trzymałabyś się z daleka. Czy nie tak powiedziałaś Aimee?

Kurcze. Miał ją. Hermiona skrzywiła się. 

- Tak, ale...

- Zabierz ją stąd, Potter - powiedział Draco. Lekko osunął się, wyglądając na wyczerpanego. - Po prostu ją stąd zabierz. Proszę.

- Chodź, Hermiono - powiedział Harry, odciągając ją.

- Ale nie mogę opuścić zajęć…

- Merlinie, Hermiono - warknął Harry. - Prawdopodobnie sama mogłabyś już teraz prowadzić te cholerne zajęcia. Daj spokój.

- To nie koniec, Draco Malfoy’u! - Hermiona wrzasnęła, gdy Harry pociągnął ją za rękę. - Obiecałeś, że tego nie zrobisz! Obiecałeś, że zostawisz mnie tylko po to, żeby poślubić sukę z Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki! Obiecałeś! - Wyszarpnęła rękę z uścisku Harry'ego i wyszła z korytarza Starożytnych Run. McGonagall i jej uczniowie patrzyli, jak Hermiona przechodzi obok, z podniesioną głową pomimo łez na policzkach.

Potem Harry objął ją ramionami, pozwalając jej wypłakać się na jego ładnej szacie aurora. Spodziewała się pustego pocieszenia lub może mamrotania przekleństw na temat Malfoyów, ale kiedy na niego spojrzała, Harry potrząsnął głową.

- Suka z Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki? - zapytał ją.

- Draco obiecał. - Pociągnęła nosem. - Obiecał, że nie będzie szlachetny.

Harry tylko westchnął. 

- Gin ma rację, macie bardzo dziwny związek.

***

Zarówno Draco, jak i Hermiona dotrzymali swych obietnic. Draco został w Hogwarcie, a Hermiona mu w tym nie przeszkadzała. To było niczym kolejny początek roku szkolnego, z kilkoma istotnymi różnicami. Pansy i Blaise tym razem publicznie wspierali Draco i towarzyszyli mu na posiłkach i zajęciach. Hermiona, Neville, Ginny i Harry również bronili Draco na każdym kroku, podobnie jak Piskliwe Myszki. Ale złość i nienawiść uczniów nadal rosła do niebezpiecznego poziomu, a starsi uczniowie praktycznie ogłaszali otwarty sezon na polowania na blond Ślizgona. Klątwy niejednokrotnie odbijały się echem od ścian korytarza.

Największą różnicą był jednak sam Draco. Zamiast otulić się arogancką aurą obojętności, ponownie stał się beznadziejnym, cichym upiorem jak z szóstego roku, ignorując wszystkich, trzymając głowę spuszczoną i zamkniętą na kłódkę, i znikając na dłuższe chwile. Unikał Hermiony kiedy tylko było to możliwe. Był cichy i zimny na eliksirach i udało mu się zmienić pufę na Obronie Przed Czarną Magią. Specjalne zajęcia z zielarstwa skończyły się, a Draco ponownie znalazł się na drugim końcu dużej szklarni.

Minęły dwa dni bez kontaktu i Hermionie trudno było sobie przypomnieć, że między nimi była jakakolwiek inna relacja. Czuła się, jakby obudziła się ze snu. Czy ten blady, zimny mężczyzna naprawdę ją kiedyś adorował, wysyłał jej sugestywne notatki w runach, tańczył z nią walca, dotykał jej, całował jej ciało w jej łóżku i w swoim? Czasami, kiedy na nią patrzył, widziała błysk - on również pamiętał każdą minutę. Tak bardzo go kochała, wiedziała o tym, ale wiedziała, że to teraz mu nie pomoże. Straciła szansę, by mu powiedzieć, a teraz był zdeterminowany, by żyć sam we własnym piekle.

Astoria wróciła do Hogwartu w środę na zajęcia z zielarstwa, ale jak głosiła plotka, wciąż nie mogła latać na wyżej niż pięć stóp. Jej zwykła szydercza wyższość zniknęła, a dziewczyna kroczyła po zamku blada i upiorna jak Draco, z obrożą Malfoyów wciąż upiętą wokół szyi.

McGonagall wezwała Hermionę do swojego biura, aby odpowiedziała na oskarżenia Astorii na boisku, ale pytania dyrektorki były w najlepszym razie dość pobieżne. Raz czy dwa zbliżała się do prawdy, pytając o ślady Dziewiczej Ziemi znalezione na butach Astorii i dziwne zachowanie gołębi. Wspomniała nawet o Neville'u. Jednak McGonagall zawsze oddalała się, gdy tylko zbliżała się do prawdziwej wskazówki, i było jasne, że nie ma apetytu na rozwiązanie zagadki, zwłaszcza po tym, jak Hermiona powiedziała, że ​​jej własne „niezależne” analizy dały wszelkie wskazówki, że taki stan Astorii może być tymczasowy. Oczywiście w teorii. To wystarczyło McGonagall, która odesłała ją ze współczuciem i hasłem do swojego biura, gdyby Hermiona kiedykolwiek chciała „porozmawiać”.

Hermiona spędzała wieczory w bibliotece, a Ginny dotrzymywała jej towarzystwa. Gdy Ginny ćwiczyła quidditcha, Neville i Pansy pojawiali się przy niej „przypadkiem”. Jeśli nie oni, to Harry nagle musiał przeprowadzać w bibliotece „badania dla aurorów”. Jej przyjaciele najwyraźniej nie chcieli, żeby siedziała sama, zwłaszcza z powodu ciemnych spojrzeń innych uczniów, za co Hermiona była wdzięczna. Draco pozostawał w zaciszu swojego pokoju, kiedy nie było go na zajęciach ani posiłkach.

Draco zaczął pojawiać się w tym tygodniu z tajemniczymi obrażeniami, a Harry zaczął swobodnie pojawiać się na wszystkich jego zajęciach i na korytarzach, które często odwiedzał. Hermiona natknęła się na ich dwójkę kłócących się w pustej klasie po lunchu w czwartek, a Draco upierał się, że nie potrzebuje ochroniarza. Harry odpowiedział, że „potrzebuje kurwa lekarza”, który będzie go śledził. Hermiona oparła się o ścianę przed drzwiami do klasy, aby mogła wygodniej podsłuchiwać.

- Klątwy są coraz gorsze, Malfoy - mówił Harry. - Możesz skończyć jako kaleka lub nawet martwy, a wtedy Hermiona by mnie zabiła.

- Hermiona nie… ona cię potrzebuje. Lepiej jej będzie poza moim zasięgiem.

- Merlinie, jesteś idiotą - powiedział Harry. - Myślisz, że ona jest poza twoim zasięgiem? Czeka jak lwica w trawie. Nadal ma na sobie te przerażające diamenty, prawda? Zachowujesz się, jakbyś miał wybór, jakby ona miała wybór.

- Musisz sprawić, żeby przestała mnie bronić, Potter - powiedział Draco. - Ludzie będą się jej przeciwstawiać, a także Piskliwe Myszki, musisz sprawić, by wszystkie…

- Hermiona opiekuje się dziećmi - powiedział Harry. - I potrafi o siebie zadbać. Jedyną osobą w niebezpieczeństwie jesteś ty.

- Jest w porządku.

- Pozwól mi tylko uleczyć to popieprzone ucho… Jaki to był rodzaj klątwy?

Hermiona usłyszała szuranie i łomot biurek. 

- Spadaj! - wrzasnął Draco. - Co do cholery!

- Nie ruszaj się, pieprzony palancie… Przepraszam, nie chciałem dźgnąć twojego oka…

- Zadajesz mi tylko więcej ran, ty kurwa…

- Co się dzieje? - zapytał głos za Hermioną. To był Blaise, wyglądający na dość zaniepokojonego.

- Albo Draco i Harry zabijają się nawzajem, albo naprawdę zaczynają się dogadywać - powiedziała. Mężczyźni.

- Potter - warknął Draco. - Zdejmij rękę z mojej twarzy albo przysięgam, że…

- Myślę, że masz złamaną kość policzkową…

- Cóż, szturchanie jej patykiem w niczym nie pomoże!

Blaise uśmiechnął się. 

- Od wielu dni nie słyszałem, żeby Draco brzmiał tak radośnie. Zostawię ich samych. - Odwrócił się do wyjścia.

- Blaise - powiedziała Hermiona, dotykając jego rękawa. - Dziękuję Ci. Kiedyś wątpiłam, czy naprawdę jesteś przyjacielem Draco, ale teraz już nie.

Jego twarz była bez wyrazu. 

- Zakładam, że masz plan, jak mu pomóc.

Spojrzała w dół. 

- Nie mam - powiedziała zawstydzona. - Składam zeznania na rozprawie Narcyzy w przyszłym tygodniu.

Blaise zacisnął szczęki. 

- Czy Draco zeznaje przeciwko swoim rodzicom?

Hermiona skinęła głową. 

- Powiedział, że tak. Nie żeby to dobrze wpłynęło na jego reputację. Byłby po prostu Śmierciożercą, który rzucił swoich rodziców wilkom, by ocalić własną szyję.

- Gdybyś była z nim znowu, publicznie, jako jego dziewczyna lub nawet narzeczona…

Hermiona pokręciła głową, chociaż jej puls przyspieszył. 

- W takim razie byłby złym Śmierciożercą, który uwiódł Księżniczkę Gryffindoru - powiedziała. Godryku, nienawidziła tego tytułu.

Ciemne oczy Blaise'a były rozszerzone i smutne. 

- Więc to jest beznadziejne. Jeśli Lucjusz zostanie stracony, Draco nigdy nie wyzdrowieje. Zda swoje OWUTEMY i uda się w odosobnienie. Albo wyjedzie za granicę. Sam.

- Nie sam - powiedziała zaciekle Hermiona. - Nigdy sam.

_____

W NASTĘPNYM ROZDZIALE: Hermiona kultywuje nowe hobby.

_____

Hejka, żyję w tym moim przeziębieniu (ledwo), ale już jest lepiej :D

Kolejny dzień w tym piekle.

Trzymajcie się tak i pamiętajcie - jeśli chodzicie na manifestacje, uważajcie na siebie.

Żyjemy w dziwnych czasach. Będę to dziś kontemplować.

Spojler - Astoria. 

9 komentarzy:

  1. Cholera 😔 tak coś czułam, że to może się skończyć rozstaniem i się nie pomyliłam 😞 Ale miałam nadzieję, że Draco jednak nie odpuści. Przecież jej obiecał... Draco do jasnej cholery! Nie możesz jej tak zostawić! Obiecałeś! Mówiłeś, że zostawisz ją tylko dla jakiejś suki z 28... A ty taki nie jesteś. To co mieliście było prawdziwe! Masz w tej chwili przeprosić Hermione za to, że ją tak potraktowałeś i macie się pogodzić i znowu być razem. Nie możesz teraz uciekać! Nie możesz się stać znowu tym Draco z szóstej klasy! Nie kiedy miałeś i wciąż masz ją obok! To ona walczy o Ciebie głąbie jak lwica a Ty masz to gdzieś bo co? To co się stało już się stało! A ona i tak chce być z Tobą i to jest najważniejsze! Zresztą czemu Harry nagle taki zgodny z Malfoyem? Jak trzeba było to krzywo patrzył a teraz go wspiera. Dobrze, że chociaż on, Blaise i Pansy mają na niego oko. A Hermiona też ma wspaniałych przyjaciół. Nawet i na Pansy może liczyć. Chociaż oni i Piskliwe Myszki poprawiły mi humor. Percival i Leila zawsze w formie xD Gorzej, że teraz ta krowa Astoria znowu będzie się panoszyć jakby już była nową Panią Malfoy.. Tego nie zniosę!
    Pozdrawiam cieplutko i zdrowiej nam tu szybko! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jest drama ;( ja myślę że Astoria jednak będzie chciała uciec od związku z Malfoyem po tym co odwalila Cyzia ;) tutaj chyba Draco będzie największym problemem, z pewnością nie chce żeby cały świat źle patrzył na Herm przez niego ;( trzymaj się ciepło;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja czułam, że to nieuniknione, jak tylko obraz sprawczyni-Narcyzy pojawił się na horyzoncie :( Biedny Draco, tak mi go okropnie szkoda - na szczęście teraz przyjaciele oficjalnie są "za nim" i przy nim, nawet Harry zdaje się przejawiać jakieś koleżeńskie relacje względem niego, podbudowuje mnie to nieco. Co do słów Blaise'a to obawiam się, że miał rację co do stracenia czy uwięzienia jego rodziców i ciekawi mnie, czy uda się jednak tego uniknąć? Cholera, ludzie są podli, ale cóż, punkt widzenia to punkt siedzenia, nie? Ech, bardzo ciężki emocjonalnie rozdział, nawet pojawienie się Aimee nie poprawiło tego wrażenia. Aż się boję, co to za hobby sobie wymyśliła nasza panienka, ale mam nadzieję, że będzie jakkolwiek... skuteczne? Odprężające? Satysfakcjonujące? W momencie, kiedy to piszę, czuję, że to bedzie coś, czego się najmniej spodziewamy, haha :D

    Uściskuję mocno i podłączam się pod apel, aby na siebie uważać!
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozstania są zawsze takie smutne. 😞Ale co ten Draco co on robi. 😟

    Pozdrawiam 😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę narażać Hermiony na niebezpieczeństwo

      Usuń
    2. Ona jest w niebezpieczeństwie ale to bez niego oni chronią się nawzajem 😏

      Usuń
  5. I jak tu nie płakać???no jak???? 😭😭😭
    Ależ to smutne 😔
    Więcej skomentuje jak sie ogarnę... idę ryczeć 😭😭😭

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyny jak macie konto na watpad to głosujcie tam jeszcze 12 głosów i nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Bałam się tego, że to wszystko, to symboliczne zamknięcie drzwi będzie początkiem końca. Oboje są beznadziejni. Źle im bez siebie, ale w tym tkwią. Narcyza i Lucjusz tylko narazili Draco na kolejne niebezpieczeństwa. Swoją drogą nie rozumiem, w jaki sposób nauczyciele ogarniają w tej szkole uczniów, klątwy latające po korytarzach w stronę innego ucznia, a nikt z tym nic nie robi? Jedynie Harry jako auror pojawia się na zajęciach lub korytarza, którymi chodzi Draco, czyż to nie jest delikatnie śmieszne? Aczkolwiek rozumiem takie nastawienie autorki - bo przecież niczym się to nie różni od kanonu! Absolutnie! Uczniowie mogli robić co chcą, nikt mam wrażenie, że ich nie pilnował, nie kontrolował. Były patrole korytarzy, biedny Filch ja nie wiem kiedy ten dziadek odpoczywał serio. Wracając do naszej pary, przykre, bardzo przykre jak to wszystko się rozwinęło. Całe szczęście, że Aimee zareagowała na przywołanie. Całe szczęście, że Draco tego jeszcze bardziej nie utrudnił nie wracając do Hogwartu. Bardzo źle, że tak się stało... Bardzo... Serce mi się kraja jak czytam o ich cierpieniu.
    Jednak serce rośnie odnośnie przyjaciół, Blaise okazał się być przyjacielem Draco, Pansy pojawia się razem z Nevillem przy Hermionie, Ginny, Harry, Piskliwe Myszki. Bronienie Draco przed uczniami słowne nic nie da, ale mam nadzieję, że Hermiona wymyśli plan, który zadziała.

    Spojler - Astoria. -> Mam ogromną nadzieję, że Draco chcą odseparować Hermionę jeszcze bardziej nie wróci do tej Suki. Hermiona i ja tego nie przeżyjemy...

    OdpowiedzUsuń