— Hermiono, proszę! — błagała przy śniadaniu Ginny. 

Hermiona spojrzała na nią zdumiona. 

— Na Godryka, dlaczego miałabym iść oglądać nabory do drużyny Slytherinu?

— Jesteś moją jedyną nadzieją — powiedziała Ginny. — Muszę wybadać teren, ale nie ma mowy, żebym udała się na boisko sama. No tylko spójrz na nich.

Hermiona zwróciła głowę w stronę stołu Slytherinu. Obraz był dość typowy: starsi uczniowie wyglądali jak stado kryminalnych geniuszy, młodsi trzęsący się na swoich miejscach i Malfoy jedzący samotnie, jakby nic na tym świecie nie mogło mu w tym przeszkodzić.

— Weź Rona — powiedziała krótko Hermiona. — Ja muszę się pouczyć.

— Ron musi powtórzyć z Lavender przyrządzanie Wywaru Spokoju dla Slughorna, a reszta mojego zespołu jest zbyt tchórzliwa — powiedziała Ginny. — Potrzebuję kogoś, kto nie będzie bał się garstki Ślizgonów.

— Luna — zasugerowała Hermiona.

— Łowi łykające plumpki w Czarnym Jeziorze.

— Neville. 

— Pomaga Sprout w specjalnym projekcie zielarskim dla uczniów na poziomie zaawansowanym. Podobno nasiona nienawidzą być sadzone.

Hermiona westchnęła. 

— Dobrze, ale jesteś mi za to winna przysługę. I to sporą. — Spojrzała na Ginny. — Mówię serio. Rezygnuję z poważnej nauki, żeby oglądać jakieś Wzwody Wańkiego…

— Zwody Wrońskiego! — zawyli jednocześnie Ginny i Ron. 

— Jak tam wolicie — powiedziała, starając się nie uśmiechnąć.

Resztę śniadania spędziła w dość ponurym nastroju, kreśląc runy w swoim podręczniku do transmutacji, podczas gdy wokół niej szalała intensywna dyskusja o quidditchu. Potem dołączyła do małej grupy Krukonów zmierzających na zajęcia ze starożytnych run. Po prostu będzie musiała go unikać. Po czterech dniach roku szkolnego musiała jedynie unikać mężczyzny, który siedział w sąsiedniej ławce na starożytnych runach, przy tym samym stole na eliksirach i dwa cale obok na obronie przed czarną magią. Żaden problem.

Wchodząc do klasy starożytnych run, zauważyła, że ​​Malfoy najwyraźniej przyjął tę samą strategię. Wyglądał na tak bezmyślnie obojętnego jak zawsze, wciśnięty za swoje maleńkie biurko rzucił jej tylko przeciągłe, mroczne spojrzenie.

Później tego samego dnia, na obronie przed czarną magią, nie mogła już dłużej nie zauważać istnienia i obecności mężczyzny po jej lewej stronie, a także delikatnej woni jego wody kolońskiej. Pochyliła się ku Ronowi siedzącemu po drugiej stronie, aby tego uniknąć, jednak już pod koniec zajęć chłopak zaczął gładzić dłonią jej ramię. Prychając, ostro szturchnęła go łokciem i niechętnie przesunęła się bliżej Malfoya, ignorując zranione spojrzenie rudzielca. Kiedy skończą się te zajęcia?

Po kolacji wraz z Ginny opuściły zamek, aby udać się na boisko. Hermiona owinęła się ciasno szalikiem i nasunęła na głowę grubą, wełnianą czapkę. Wiedziała z doświadczenia, że bez względu na to, jak pięknie by nie było, gdy ktoś wybierał się na długie i nudne nabory do drużyny quidditcha, to lodowaty wiatr mógł spłynąć ze szczytów gór, jeszcze zanim pierwszy kafel zdąży trafić w obręcz.

Spora liczba Ślizgonów wiwatowała na trybunach, gdy początkujący gracze zebrali się na boisku. Kapitanem drużyny była blondwłosa obrończyni. Miała w sobie coś z wili i była naprawdę piękna. Przemykała między wielkimi obręczami, bez wysiłku blokując każde uderzenie. Gdyby Malfoy nie ujawnił się tego fatalnego poranka za jej oknem, Hermiona pomyślałaby, że to właśnie blondynka jest lotnikiem ćwiczącym przed śniadaniem. Była naprawdę wysoka.

— To Astoria Greengrass — powiedziała Ginny, podążając za wzrokiem przyjaciółki. — Młodsza siostra Dafne. Wygląda na delikatną, ale w zeszłym roku omal nie urwała mi głowy tłuczkiem.

— Coś chyba o niej słyszałam — zadumała się Hermiona.

— Cóż, była zaręczona z Draconem Malfoyem…

— Co?

Ginny podniosła głowę znad pergaminu z notatkami.

— Nie oficjalnie, ale ich rodziny rozmawiały o tym dość poważnie podczas naszego piątego roku. Astoria nie przestawała się tym chwalić, ciągle pokazywała diamenty, które jej podarował. Absolutnie obrzydliwe. 

— Czy to wciąż aktualne? — zapytała Hermiona. 

Ginny wzruszyła ramionami.

— Nie mam pojęcia. To znaczy, nazwisko Malfoy to w tych czasach szlam... Och, przepraszam!

Spojrzała na Hermionę oczami rozszerzonymi w szoku.

— W porządku — powiedziała Hermiona, poklepując ją po ramieniu. I było to szczere. — To też mugolskie określenie.

Ginny uśmiechnęła się do niej. 

— Jesteś najlepszą czarownicą, jaką znam.

— Mówisz to tylko dlatego, że przyszłam z tobą na nabory do drużyny Slytherinu.

Ginny tylko się uśmiechnęła i wróciła do swojego pergaminu, przypisując punkty potencjalnym graczom. Hermiona oparła podbródek na dłoni i obserwowała przelatujących Ślizgonów, a loki wiły się dziko wokół jej twarzy. Wiatr już się wzmagał, zgodnie z przewidywaniami.

Po prawie godzinie jej pośladki zamarzły niemal na kość i miała już dość rozwiązywania Numerologii w swojej głowie. Spojrzała z zazdrością na Slughorna, który siedział u brzegu boiska owinięty ogromnym kocem, wciśnięty w wygodny fotel. Dlaczego nie przyniosła książki? Próbowała wykalkulować, czy zdołałaby przywołać jedną przez okno swojej sypialni, kiedy Ginny złapała ją za ramię.

— Nadlatują potencjalni szukający!

Było ich tylko troje: dwie dziewczyny z szóstego roku… i Malfoy. Hermiona wstrzymała oddech, obserwując te znajome pętle. Uświadomiła sobie, że czekała na to, kompletnie nie zdając sobie wcześniej sprawy.

— Wow — powiedziała Ginny. — Ten gad naprawdę potrafi latać. — Zaczęła notować cyfry, rozpryskując w pośpiechu krople atramentu.

Astoria zaczęła wypuszczać małe piłeczki ponad boiskiem, pozwalając trzem rywalom je ścigać. Malfoy zgarnął każdą z nich w kilka minut, z łatwością prześcigając szóstoklasistki. Hermiona zmrużyła oczy: Astoria zaczęła kierować piłeczki bezpośrednio w stronę jednej z dziewcząt z szóstego roku, ale Malfoy i tak ją prześcignął. Trybuny były śmiertelnie ciche, jedynie Slughorn wiwatował i machał swoją małą, wężową flagą.

— Hmm — mruknęła Ginny, rozglądając się. — Niezbyt dobre wsparcie dla starego Dracona.

Jedna piłeczka podleciała w ich stronę, a Malfoy wykonał ostry zakręt i złapał ją, zanim znalazła się nad trybunami. Zawisł na moment w powietrzu, zaledwie pięć stóp od nich, jednak zanim odleciał, jego oczy napotkały spojrzenie Hermiony.

Ginny zwróciła się do niej.

— Co to było?

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Możemy iść? Nie czuję już tyłka.

— Tak. — Ginny wstała, chowając pióro i pergamin. — Gorąca czekolada w pokoju wspólnym! — rzuciła, zanim jeszcze raz spojrzała na kołującego nad murawą Malfoya. — Z takim szukającym Slytherin będzie trudny do pokonania — powiedziała.

— Panno Weasley? — Madame Hooch, nauczycielka quidditcha i nowa opiekunka Gryffindoru stała przy wejściu na boisko. Jej białe włosy rozwiał wiatr, a czarna rozpięta peleryna wirowała za nią. Hooch zawsze nosiła na sobie strój do quidditcha, nawet kiedy nie latała. — Chwileczkę. Panno Granger, pani też może podejść.

Dziewczyny podążyły za nią do trawiastego zbocza z dala od trybun.

— Panno Weasley — powiedziała Hooch surowym tonem. — Nie umknęło mojej uwadze, że siódmy i ósmy rok planują w sobotę przyjęcie w pokoju wspólnym.

— Eee, tak — wydukała Ginny. Po ciszy nocnej wolno było organizować przyjęcia dla najstarszych roczników, o ile nie wymykały się one spod kontroli. Nikt nie spodziewał się, że Hooch mogłaby okazać temu sprzeciw.

— Doskonale. Chciałabym, żebyście zorganizowali tę imprezę nie tylko dla Gryfonów. Jedność między domami i tak dalej. Zaproście również ósmy rocznik Ślizgonów.

— Ślizgoni?! — Ginny sapnęła. — Ale nie możemy!

Twarz Hooch była surowa.

— Z pewnością możecie. Rozszerzcie zaproszenie jeszcze dziś. Poproście Grubą Damę o tymczasowe hasło na ten jeden wieczór.

— Ale Ślizgoni?! — powtórzyła Ginny. Hermiona nic nie powiedziała, choć czuła to samo.

— I to jeszcze dzisiaj, dobrze? — powtórzyła Hooch. Zarzuciła miotłę na ramię (bo zawsze nosiła ją ze sobą) i odeszła.

— Nie rozmawiam z Astorią — oznajmiła Ginny, brzmiąc zupełnie jak Ron.

— I tak nie może przyjść. Jest na siódmym roku, pamiętasz? Chodź. — Hermiona poprowadziła ją z powrotem na boisko. — Spójrz, tam siedzi Blaise Zabini. On jest całkiem znośny.

— Chyba przerażający — powiedziała Ginny. — Zawsze próbuje dotykać moje włosy.

Hermiona spojrzała na ubraną w zielony płaszcz postać siedzącą wysoko na trybunach.

— Porozmawiam z nim. Moich nie dotknie. — Przez lata usłyszała wystarczająco dużo obelg na temat swoich włosów, głównie od Malfoya, bo sam Zabini zawsze uważał mugolaków za niegodnych komentarza. W rzadkich momentach, kiedy to byli zmuszani do interakcji, zachowywał uprzejmy dystans.

—  Cholera — mruknęła Ginny, kiedy wspinały się po schodach. — Zrujnują naszą imprezę.

Zabini siedział na najwyższej ławce. Szczupła postać z czarnymi włosami targanymi wiatrem, w ciemnym garniturze i krawatem pod płaszczem. Spoglądał na nich niczym król ze swojego tronu, czekając, aż przemówią.

— Zabini — zaczęła Hermiona. Z pewnością zostałaby przeklęta, jeśli usłyszałby od niej „przepraszam” lub choćby „cześć”.

Królewsko skinął głową. 

— Granger. Weasley.

— Ja… my — kontynuowała, zerkając na Ginny. Merlinie, poczuła się tak głupio. Zdecydowała się ponownie udawać McGonagall. Lepiej brzmieć prosto i ostro niż słabo i onieśmielająco. — My, Gryfoni, urządzamy przyjęcie w naszym pokoju wspólnym w sobotę wieczorem... — Zabini uniósł brwi, ale Hermiona uparcie ciągnęła. — W interesie jedności między Domami, chciałybyśmy zaprosić również Ślizgonów z ósmej klasy.

— Wszystkich? — zapytał Zabini. 

— Oczywiście, że wszystkich. Ilu was jest, sześciu?

Zabini uśmiechnął się pod nosem. 

— Myślałem, że może nie masz ochoty na uwzględnienie pewnych... osobistości.

Ginny zmarszczyła brwi, ale Hermiona dokładnie wiedziała, o kogo mu chodziło.

— Cały ósmy rok — powiedziała stanowczo. — Możesz się go bać, Zabini, ale zapewniam cię, że my nie.

Uśmieszek zniknął z jego ust.

— Myślę, że na ten wieczór wszyscy zaangażowani jesteśmy już… w inne zobowiązania.

— Wszyscy? — zapytała Hermiona.

— Cóż, było fajnie! — rzuciła lekko spanikowana Ginny. — Przykro-że-nie-możecie-przyjść-może-następnym-razem! — Chwyciła Hermionę za ramię i zaczęła ciągnąć ją z powrotem w dół trybun.

— Chwileczkę — powiedział Zabini. — Być może nasze plany mogą zostać… przearanżowane.

— O nie! — odparła Ginny. — Nie przeszkadzajcie sobie! Plany są ważne! Tak!

— Wyślę wam sowę informującą o naszej decyzji — powiedział Zabini.

— Nie kłopocz się — warknęła Hermiona.

Zabini mrugał jedynie swoimi ciemnymi oczami. Ginny znów szarpnęła Hermionę za ramię i ściągnęła ją na dół.

— Co to miało być? — syknęła. — Czy właśnie nalegałaś, żeby Malfoy został zaproszony na nasze przyjęcie?

— Co? Nie. Cóż, może. Zabini mnie zirytował.

— Zaufaj mi, Malfoy będzie irytował nas bardziej. Ron wyjdzie z imprezy.

— Doskonale. — Hermiona uśmiechnęła się. — Kolacja i przedstawienie. 

Ginny zatrzymała się u wyjścia z trybun, lekko przechyliła głowę.

— Co się z tobą dzieje w tym roku, Hermiono? Zachowujesz się, jakbyś chciała tylko przysporzyć nam kłopotów.

— Nie rozumiem, czym się tak martwisz — odparła. — I tak nie przyjdą.

Oczywiście kompletnie się myliła. Godzinę później Ginny otrzymała sowę od Zabiniego, kiedy obie siedziały już w pokoju wspólnym Gryffindoru, popijając gorącą czekoladę. Notatka była jasna: Ślizgoni byliby uszczęśliwieni, mogąc pojawić się w pokoju wspólnym Gryffindoru o 20:00 w sobotę. Zapytali również, czy wydarzenie wymaga dress-codu.

— Powiedz im, że tak — zasugerował Ron. — Niech wyjdą na idiotów.

— Powiedz im, że nasz dress-code to business casual. 

— Co to takiego? — zapytała Ginny.

— Takie mugolskie określenie. 

— W dechę! — Ginny zachichotała. — Potrzebujemy jeszcze hasła tymczasowego. 

— Gryfoni są wspaniali — powiedział Neville. 

— Ślizgoni są durni — powiedział Ron. 

— Dobroczynność i miłość — powiedziała rozmarzona Luna.

— Co ty tutaj w ogóle robisz? — zapytał ją Ron. — Czy wy Krukoni nie macie własnego pokoju wspólnego?

Luna tylko się uśmiechnęła i posłała mu całusa.

Ginny zachichotała złośliwie. 

— Jest idealne. Wyobraź sobie tych wszystkich Ślizgonów powtarzających „Dobroczynność i miłość”. Czysty geniusz! — Nabazgrała jeszcze kilka linijek i wysłała wiadomość.

To może zadziałać pomyślała Hermiona, podnosząc się, by usiąść samotnie na sofie przy kominku. Spojrzała na roztopione pianki w swoim kakao. Samo hasło mogło odstraszyć nawet najbardziej zagorzałych ślizgońskich imprezowiczów.

— Hermiono? — Lavender wślizgnęła się na miejsce obok niej. — Czy mogę z tobą porozmawiać?

Hermiona skinęła głową. Lavender wyglądała na zdenerwowaną i zawstydzoną, bawiąc się poduszką leżącą na sofie.

— Pewnie myślisz, że jestem głupia — zaczęła.

— Cóż, szkoda, że to nie ty poszłaś do Pani Hooch.

— Ty wiesz? — Lavender spojrzała na nią. — Oczywiście, że wiesz. Po prostu... chciałam, żeby on przyszedł.

— Lavender… — urwała. Co mogła powiedzieć? Im bardziej będzie ostrzegać dziewczynę przed Malfoyem, tym bardziej ta będzie go broniła. Ale musiała coś powiedzieć – czuła się winna z powodu swoich komentarzy na eliksirach. Próbowała powstrzymać Malfoya przed flirtowaniem z Lavender, ale finalnie i tak wszystko pogorszyła.

Spróbowała ponownie.

— Posłuchaj, Lavender… Nie uważam, żeby Malfoy był zły. Nigdy tak nie uważałam. Ale jest zimny i zarozumiały. Obłudny. Podstępny. Irytujący. Czy naprawdę tego potrzebujesz? 

— Ale jest taki przystojny…

— Nie kiedy szydzi i prycha. 

— Ostatnio już tak często tego nie robi.

Hermiona rozważyła te słowa. Musiała przyznać, że rzeczywiście ograniczył swoje szyderstwa i wyzwiska. Dawniej był znacznie złośliwszy wobec wszystkich,  szczególnie pierwszoroczniaków. Jednak to nie czyniło go dobrym materiałem na chłopaka.

— Naprawdę byłabyś skłonna pocałować kogoś takiego tylko dlatego, że jest przystojny? — zapytała Hermiona.

Lavender skinęła głową i zachichotała.

— Cóż, powodzenia — skwitowała. — Tylko nie przychodź do mnie z płaczem, kiedy złamie ci serce. 

Lavender zmarszczyła brwi.

— Jesteś zazdrosna. Jest znacznie przystojniejszy niż Ron.

— W szóstej klasie wydawałaś się uważać Rona za wystarczająco przystojnego.

— Otóż to! Jesteś zazdrosna. Wciąż jesteś wściekła o Rona i teraz chcesz mi to zepsuć.

Hermiona parsknęła.

— Nie muszę nic psuć. Malfoy zrujnuje to wszystko sam, bez mojej pomocy.

— Ani się waż… — Lavender urwała, gdy ona i Hermiona nagle zdały sobie sprawę z tego, że ich głosy nagle stały się zbyt głośne. Wszyscy słuchali ich kłótni o Rona i Malfoya. Znakomicie.

Hermiona wstała.

— Rób, co chcesz. — Odwróciła się do otaczającego ją tłumu. — Idę do łóżka. — Gdyby jej życie zawsze toczyło się w taki sposób, to każdego wieczora kładłaby się spać zaraz po obiedzie.

— Hermiono… — zaczął Ron.

— W porządku — odparła, uśmiechając się. — Naprawdę.

Rzuciła ostatnie spojrzenie ku zapłakanej teraz Lavender. Mała kretynka. A potem ruszyła do dormitorium.


13 komentarzy:

  1. No to Hooch wymyśliła z tą imprezą nie powiem. Przecież to będzie istna katastrofa... Gryfoni razem ze Ślizgonami w jednym miejscu i to jeszcze jak wleci ognista to będzie zapowiedź III wojny o Hogwart normalnie. Jeśli nie będzie ofiar to będę naprawdę zaskoczona. Nie wiem co myśleć o Zabinim. Wydaje się zachowywać tak jak do tej pory był przedstawiany Draco w każdym z opowiadań. Pewny siebie, zachowujący się jak król i traktujący wszystkich z góry no ale jednak bardziej przystępny się wydaje. Ron standardowo psuje mi nerwy już samą swoją obecnością w rozdziale. Nie wiem, co jeszcze można zrobić, żeby sobie odpuścił napastowanie Hermiony w każdy możliwy sposób. A Lavender jest taka naiwna. Wiadomo, że Hermiona będzie mieć rację i Brown zostanie ze swoim złamanym serduszkiem. Serio nie zmieniła się za wiele, jest tak samo irytująca jak na 6 roku. To co się dzieje między Hermioną a Draco jest naprawdę intrygujące, nie mogę się doczekać jak się potoczy dalej ta historia.
    Mnóstwo uścisków dziewczyny za tą robotę! Pozdrawiam cieplutko ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hooch się chyba mocno wczuła w jedność między Domami :D Impreza będzie... ciekawa ;)
      Zabini jest tutaj dość specyficzny, powiedziałabym, że nawet mocno wycofany.
      Lavender to moja ulubiona desperatka tutaj XD Śmieszy mnie niesamowicie, no co ja poradzę? xd
      Pozdrawiam cieplutko <3

      Usuń
    2. U Venetii Ginny, tutaj znowu Brown, jakie te baby muszą być wkurzające xD ale bez dramy nie ma zabawy xD

      Usuń
  2. Ach! Ten koment kiedy wiesz, że jest rozdział a nie możesz go przeczytać! Dlaczefo sobie to robię?
    Wracając...
    Jak ja nie lubię takiego podejścia jak Lavender tutaj prezentuje. Rona z resztą też, chyba dlatego że sama byłam w takim... Na potrzeby kometarza nazwijmy to związku xD
    Ile bym dała za jakąś kąśliwą uwagę, a tu nic! Rozdział bez potyczek słownych! Chciaż wyjątkowo Hermiona swój cięty język nie zachowuje tylko dla siebie ^^ co baaaardzo mi się podoba.

    Adirella

    P.S. Wybaczone małe opóźnienie. To co się działo na blogu Venetti to po prostu sztosik xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jeszcze znielubicie Lavender najmncniej na świecie, ale ona też sama się zaora jak i Ron XD
      Oj, toksyczne i zaborcze relacje są okrutne :c Mam nadzieję, ze udało ci się z takiej uciec!
      Spokojnie, jeszcze się nam relacja na linii Draco Hermiona odpali, ale przez 79 rozdziałów wszystko rozwija się bardzo powoli... Co nie znaczy, że nie satysfakcjonująco!
      Pozdrawiam ciepluteńko <3

      Usuń
  3. Wzwody się rozkręcają, jak widzę 😂 Brawo Hermiona, i jeszcze ten pokerface bez mrugnięcia okiem przy przekręcaniu nazwy 😂 Tititi, niedobra :P
    Zabini w sumie prawie jak kanoniczny Zabini - człowiek kilku słów ;) I oczywiście, wystarczy pokazać, że sie wcale tak naprawdę czegos od nich nie chce, żeby stanęli na rzęsach i własnie to zrobili, tylko po to, żeby uprzykrzyć komuś życie 😅 Ślizgoni!
    Oj Brown, naiwna jak dziecko ;) I kolejna, która pyta o szczerość Hermionę, a kiedy ją dostaje, to foch i lament jednocześnie xD Co za ludzie :P

    Jeju, aż się boję do Venetii zaglądać... :D
    Mała

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona jest tutaj mocno niezależna - trochę na poważnie, ale trochę dla żartu ;) Z tym quidditchem to chyba lubi sobie poigrać XD
      Zabini jest tu dość wycofany, specyficzny. Nie jest wielkim królem i żartownisiem jak zwykle go przedstawiano. Jego wątek jest... ciekawy ;)
      Brown to Drama Queen przed wielkie D i Q ;)
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  4. Imreza integracyjna taaa to może być dobre. 😂 trochę dziwnie że wszyscy boją się Malfoya. A Levander to przesadza z tym zauroczeniem eh. Ale pewnie każda dziewczyna chciała by go pocieszyć.

    Pozdrawiam. 😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malfoy jest główną przyczyną trudności w szkole i życiu dla ślizgonów - to on miał zabić Dumbledore'a, on wpuścił do szkoły śmierciożerców. Mimo zmiany strony, nadal żywią do niego urazę, bo doprowadził dość mocno do wojny swoimi działaniami. :/
      Lavender to Lavender - jeszcze będziecie się śmiać XD
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  5. Już nie mogę się doczekać tej imprezy :D
    Biedna Lav... coś wyczuwam poważnie złamane serduszko...
    Dziwią mnie trochę ślizgoni i ich odrzucenie Malfoya, zawsze miałam ich za wywyższających się, ale zawsze trzymających razem i lojalnych - a tu takie zaskoczenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz wyżej opisałam jak to jest z tym odrzuceniem Malfoya :D
      A impreza będzie... jedyna w swoim rodzaju :D
      Pozdrawiam cieplutko <3

      Usuń
    2. Dzięki - rozjaśniło mi się w ocenie sytuacji :)

      Usuń
  6. Pani Hooch ma Pani u mnie szampana, kochana kobieta, gwarantuje nam niesamowitą niespodziankę i zabawę tą połączoną imprezą.
    Jestem bardzo ciekawa co wydarzyło się między Zabinim a Malfoyem. Bo coś musiało.
    Kłótnia Hermiony z Lav (swoją drogą, żal mi twojego serduszka Lavender, ale musisz zrozumieć, blondyn jest już zajęty), naleganie aby Draco przyszedł na imprezę, to jednak świadczy o czymś. Nie wiem zauroczenie czy fascynacja tajemniczością...
    Wzwody osiągają swoje wyżyny, jak Merlina kocham, już nigdy nie będę czytać Zwód Wrońskiego :D
    Czekam z utęsknieniem na imprezę, wypowadanie cudownego hasła, to będzie nieziemska zabawa i to mugolskie określenie ubioru :D Tylko zobaczyć ich minę kiedy to czytają <3 Bezcenne <3
    Zaręczyny Astorii i Draco raczej przedawnione, dawno i nieprawda. Teraz kiedy Draco jest taki samotny, ale jednak wolny, na pewno nie wypełniłby woli rodziców, z resztą inna narzeczona na niego czeka :)
    Kolacji Rona i Hermiony nie mogę się doczekać. Na prawdę nie rozumiem tego człowieka, to dotykania, smyranie... Obrzydliwe z jego strony, zachowuje się jak półgłówek. Mam nadzieję, że w końcu Hermiona przepowie mu do rozumu co oznacza słowo przyjaźń, chłopak zraża do siebie czytelnika jak również samą zainteresowaną. Palant. Autorka chyba podziela moje zdanie o tym człowieku, jak dobrze nie być samemu w tej nienawiści do tego człowieka <3

    OdpowiedzUsuń