Hermiona lekko zaspała następnego ranka, budząc się dopiero kwadrans po szóstej. Pracowała prawie do północy nad swoją pracą na temat ochronnej mocy miłości i nie podobał jej się otrzymany rezultat. Zdecydowanie nie pomogło jej w tym słuchanie majaczenia Lavender o Dzwonku, ani obserwowanie cichych łez Ginny, gdy ta próbowała napisać swój własny esej.
Hermiona planowała napisać o Harrym. O tym, jak jej potężna (ale platoniczna) miłość do niego dawała jej siłę do walki przez minione lata. Ale zamiast tego zaczęła pisać o swoich rodzicach, o tym, jak podjęła najstraszliwsze ryzyko, aby ich chronić, tym samym ryzykując ich utratą na zawsze. Zastanawiała się, o czym napisze Malfoy. O swoich rodzicach? Według jego zeznań na rozprawie, to właśnie ohydne groźby Voldemorta skierowane do jego matki, skłoniły go do wpuszczenia śmierciożerców do zamku, aby ci spróbowali zabić Dumbledore’a. Jak miłość mogłaby być najlepszą obroną w takich okolicznościach? Czy Voldemort nie przeistoczył miłości Malfoya w jego słabość?
Mroczne myśli z samego rana sprawiły, że Hermiona kompletnie straciła nastrój na wypisywanie swoich „Pięciu rzeczy, na które warto dziś czekać”. Zachowanie zdyscyplinowanego umysłu było jednak ważniejsze. 1) Śniadanie. 2) Wciąż nie odwiedziłam Hagrida. 3) Kolejny spacer nad jeziorem. 4) Numerologia, bo w tym roku program przedmiotu otwiera szczególnie zawiłe, siedmiowymiarowe twierdzenie. Nie mogła jednak wymyślić numeru piątego – wykluczyła Rona, przygnębioną Ginny, czy Malfoya odmawiającego jej użycia swojego kamienia runicznego i Kodeksu. Co z niego za gnida. Wreszcie po chwili namysłu napisała: 5) Poranny lotnik. Odnalazła pewien rodzaj spokoju w obserwowaniu tajemniczej postaci i miała nadzieję, że on lub ona nie przestanie ćwiczyć po zakończeniu naborów do drużyn.
Z tą myślą przyspieszyła swoją poranną rutynę i o równej siódmej trzydzieści stała już przy oknie, wzrokiem pilnie skanując niebo. Wstrzymała oddech, gdy zobaczyła lotnika krążącego wokół Wieży Północnej, z sylwetką zarysowaną na tle wschodzącego słońca. Postać wystrzeliła prosto w górę, a następnie w dół, po czym rzuciła się w serię pętli. Hermiona bacznie podążyła wzrokiem za lotnikiem, szukając wskazówki co do jego tożsamości. I czym było…
Wtedy to zobaczyła. Błysk za szybą. Zafascynowana obserwowała srebrną przelatującą kulkę, trzepoczącą małymi skrzydełkami. Znicz. Był taki malutki – zastanawiała się, jak szukający mogli go dostrzec…
Nagle za jej oknem przeleciał cień, a ona prawie krzyknęła. Lotnik oczywiście zauważył znicza, mijając go o kilka cali i wracając, by jeszcze raz spróbować go ująć. Znicz nadal unosił się w obrębie wzroku Hermiony, błyszcząc w rosnącym świetle dnia. Dziewczyna już sięgała po zasłonę z zamiarem jej zasunięcia, kiedy zobaczyła, że postać szybko zbliża się ku niej z powiewającym na barkach odrzuconym kapturem i lśniącymi platynowymi włosami.
Hermiona nie wahała się. Chwyciła różdżkę i wycelowała w okno, sprawiając, że pojedyncza tafla szkła zniknęła. Podmuch zimnego wiatru szarpnął kotarami łóżek. Gdzieś w tle Ginny mruknęła z irytacją. Znicz wystrzelił przez otwartą szybę i przemknął po pokoju, przypominając Hermionie Świstoświnkę, małą sowę Rona.
Nagle odskoczyła, tłumiąc kolejny krzyk, ponieważ po drugiej stronie okna pojawił się Malfoy. Wyglądał na wściekłego. Zadrżała, przypominając sobie ich wzajemne przepychanki z poprzednich lat, jednak miała już plan i nie obejmował on wypuszczenia znicza. Zamiast tego machnęła różdżką i przywróciła na miejsce szklaną szybę. Z kolejnym ruchem nadgarstka zasłony w oknie zasunęły się, odcinając od niej oburzonego Ślizgona. Nawet Malfoy nie włamałby się do sypialni dziewczyn przed śniadaniem. Gdyby chociaż spróbował, to dostałby od Ginny solidnym upiorogackiem.
— Cotaaaaaam? — zapytała sennym głosem Lavender.
— Nic — odparła Hermiona. Wycelowała różdżkę w stronę znicza. — Accio znicz — szepnęła, a po sekundzie srebrna kulka zatrzepotała już w jej dłoni. Była naprawdę piękna, lśniące srebro z wyrytym staroangielską czcionką inicjałem „DLM”. Prawdopodobnie prezent. Tak, to z pewnością nadawało się na prezent. Trzymając jedną ręką znicz, drugą Hermiona przekopała swój kufer i po chwili wyciągnęła z niego pudełko po zegarku. Prezent od rodziców z okazji powrotu do szkoły. Włożyła znicz do środka, po czym wsunęła je do kieszeni szaty i wyszła z sypialni. Potrzebowała tylko kilku minut na śniadanie. Potem zostało jej tylko czekać.
Nie musiała zbyt długo go wyglądać, bowiem Malfoy zaczął śledzić ją w drodze na zajęcia ze starożytnych run tuż po tym, jak obserwował ją przez całe śniadanie.
— Oddaj mi mój znicz — warknął, powoli przypierając ją do ściany korytarza.
— Och, czyli on był twój? — zapytała chłodno. Zacisnęła dłoń na różdżce ukrytej w kieszeni szaty.
Zauważył ten ruch, jednak nie cofnął się ani o cal.
— Nie drocz się ze mną, Granger. Widziałaś, jak z nim ćwiczyłem. Obserwowałaś mnie.
— Tak — przyznała chętnie. — Ta taktyka dziś rano… czy to był zwód Wonky’ego?
Malfoy zazgrzytał zębami.
— Zwód Wrońskiego, ty stuknięta…
— Myślę, że będziesz świetnym znajdującym…
— Szukającym! — prychnął.
Hermiona przewróciła oczami. To było zbyt proste. Kiedy wróżka nazwała go ślicznym chłopcem przed całą klasą, przyjął to z grzecznością. Kiedy jednak Hermiona zabrała jego małą piłeczkę i celowo przekłamała kilka słów, całkowicie spuścił swoje nerwy z wodzy.
— A teraz posłuchaj mnie, Granger…
— Panie Malfoy, panno Granger, czy zechcielibyście do nas dołączyć? — McGonagall stała w drzwiach klasy, z miną tak srogą, jakby nigdy w życiu nie widziała wokół swojej głowy nawet najmniejszego pierścienia bukiecików.
— Oczywiście, pani dyrektor — zaświergotała Hermiona, wpadając do klasy i zajmując swoje miejsce. Malfoy podążył za nią wolnym krokiem, z kamiennym wyrazem twarzy.
Hermiona wyjęła nowy arkusz pergaminu i napisała pismem runicznym:
Malfoy,
20:00 w opuszczonej klasie Zaklęć. Przynieś Kodeks i kamień runiczny, a zawrzemy umowę.
HJG
PS Wzwód Wiśniewskiego*
Zwinęła pergamin stuknięciem różdżki i obwiązała jasną czerwono-złotą wstążką, po czym uczyniła go niewidzialnym i przelewitowała na biurko Malfoya. Zwój pojawił się w rękach chłopaka, a ten szybko go przeczytał, po czym odwrócił do niej i skinął głową z ponurą miną.
Hermiona uśmiechnęła się. Może mimo wszystko starożytne runy będą całkiem fajne.
***
Stolik na zajęciach z eliksirów był tego ranka naprawdę cichy: Ron nadal dąsał się po ostatnim seminarium z obrony przed czarną magią, a Malfoy i Hermiona pracowali razem w milczeniu, więc Lavender była jedyną rozmówczynią.
— Tak ładnie kroisz te śledziony nietoperzy, Draco — zagruchała. — Lubię ludzi, którzy sprawnie radzą sobie z rękami.
Ron jęknął.
— Serio, Lavender, daj sobie spokój. Wolałbym nie zwrócić śniadania.
Hermiona mogła się nie zgodzić, jednak dostrzegła, że oczy Malfoya zabłyszczały niebezpiecznie.
— Myślę, że to urocze — powiedziała głośno. — Książę Slytherinu oswojony przez delikatną, słodką, kochaną Gryfonkę…
Malfoy zamarł w trakcie szatkowania śledziony, zbulwersowany. Romilda Vane siedząca przy sąsiednim stoliku omal nie spadła ze stołka, gdy próbowała nachylić się, aby lepiej ich słyszeć.
— Myślę, że Brown wie lepiej niż ty — powiedział cicho, odsuwając na bok śledziony i zabierając się za stosik pijawek.
— Czasami trudno jest przyznać się do swoich uczuć — powiedziała Hermiona do Rona.
— Granger — warknął Malfoy.
— Co my tu mamy? — zabrzmiał nad nimi Slughorn, który zrezygnował ze swojego zwykłego drzemania przy biurku, coraz częściej sprawdzając, co się dzieje przy ich stole. — Bardzo ładnie, bardzo ładnie! Panie Malfoy, proszę pamiętać, aby delikatnie rozgniatać pijawki nożem i nie miażdżyć ich tak bardzo — powiedział, po czym poszedł dalej, aby sprawdzić eliksir Romildy i jej partnera, który podejrzanie bujnie parował.
— Nie słuchaj go, Draco — powiedziała Lavender. — Ja uważam, że cudownie rozgniatasz pijawki.
Lewa powieka Malfoya lekko drgnęła, jednak chłopak powstrzymał się od komentarza. Ta wymiana zdań rozweseliła natomiast Rona, a przynajmniej na tyle, by odważył się poprosić Hermionę o pomoc. Napar z piołunu wystarczył, by przeciwdziałać nadmiernej ilości jadu bahanki, którego użył. Teraz eliksir jego i Lavender wyglądał teraz niemal identycznie jak ten Hermiony i Dracona.
Dobry nastrój Rona poprawił się jeszcze bardziej, gdy po zajęciach Hermiona odciągnęła go na bok i wcisnęła mu w dłoń pergamin. Zawierał on trzy rzeczy, które można kochać w Malfoyu: umiejętności w zakresie warzenia eliksirów, cierpliwość do Lavender, a także spokojny, powściągliwy sposób bycia w tym roku szkolnym.
— Powściągliwy? — parsknął Ron. — Malfoy?
— W porównaniu do poprzednich lat właśnie tak bym to ujęła — odpowiedziała. — Słuchaj, nie masz co się tu sprzeciwiać. Zaliczysz zadanie i wyjdziesz z tego z twarzą.
— W porządku, Hermiono — odparł. — Dzięki. — Wepchnął zwój do kieszeni. — Czy nasza sobota jest nadal aktualna?
— Czemu miałaby nie być? — zapytała.
— Cóż, ostatnio byłaś trochę rozdrażniona…
— To dlatego, że ciągle naciskasz — powiedziała. — Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Nie wiem, jak będzie wyglądać przyszłość, ale teraz jesteśmy przyjaciółmi. — Miała nadzieję, że powtórzenie tego słowa w końcu do niego przemówi. — Pozwól mi się przy tobie odprężyć, Ron. — Ujęła go za rękę. — Proszę.
— Okej — wydukał, spoglądając na ich splecione palce. — Po prostu… jest to dosyć trudne po tym jak my…
— Wiem — szepnęła. — Nie jestem pewna, czy dobrze nam ze sobą w takiej relacji. Czy naprawdę chcesz, żebym nad tobą dominowała?
Ron uniósł brwi i uśmiechnął się.
— To zależy od tego, co robimy.
Zmarszczyła brwi, a on podniósł obronnie obie ręce.
— Spokojnie, tylko żartowałem. Naprawdę, będę grzeczny. Przyjaciele?
Hermiona ujęła jego wyciągniętą dłoń.
— Przyjaciele.
***
W czasie obiadu Ginny wyglądała znacznie lepiej niż wcześniej, radośnie opowiadając o naborach do drużyny Hufflepuffu, które odbyły się poprzedniego popołudnia. Nabory do drużyny Ravenclawu odbywały się dziś, a do drużyny Slytherinu dopiero jutro. Hermiona, nie przerywając przyjaciółce, pozwoliła jej porównać wszystkie prawdopodobne mocne i słabe strony każdego domu. Potem Ginny i Ron pobiegli oglądać nabory Krukonów, a Hermiona odrobiła w bibliotece zadanie domowe z transmutacji, po czym udała się do opuszczonej klasy Zaklęć.
Malfoy już na nią czekał, tak jak poprzednim razem, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na biurku. Przypuszczała, że pojawianie się wcześniej i przejmowanie kontroli nad pokojem w takich sytuacjach było iście ślizgońską techniką. Z pewnością nigdy wcześniej nie zawracał sobie głowy punktualnością.
— I co, gdzie go masz? — zażądał, kiedy tylko weszła.
Upuściła torbę na podłogę.
— Gdzie jest Kodeks? I kamień runiczny?
Malfoy skrzyżował ramiona na piersi.
— Nie przyniosłem ich.
— Szkoda. Zatem żadnego znicza dla ciebie nie mam.
Zeskoczył z biurka i podszedł bliżej, zmuszając Hermionę do uniesienia głowy, aby mogła utrzymać z nim kontakt wzrokowy.
— Chcę ten znicz, Granger — powiedział. — Jest cenny, a ja nie pozwolę sobie być szantażowany czymś, co słusznie należy do mnie.
— Przyzwyczajaj się.
— Te przemądrzałe usta zaraz dostaną za… Accio znicz! — Różdżka Malfoya w ułamku sekundy znalazła się w jego dłoni. Rzucił zaklęcie, zanim zdążyła zareagować. Sprytnie. Dobrze, że otoczyła znicza zaklęciem odpychającym.
— Expelliarmus! — warknęła. Siła jej zaklęcia prawie wyrwała mu różdżkę razem z ręką. Trzymając teraz w garści obie różdżki, czuła się znacznie bardziej komfortowo.
— A teraz biegnij do dormitorium, Malfoy, i weź dla mnie ten Kodeks i kamień. Nie mam całej nocy.
Malfoy prawie się uśmiechnął.
— Nie.
— Nie zmuszaj mnie, żebym cię przeklęła.
Spodziewała się, że chłopak się na nią rzuci, uniosła więc różdżkę do piersi i wyprostowała plecy. On zamiast tego – z szybkim refleksem szukającego – wyciągnął z kieszeni fiolkę i odkorkował ją, wypuszczając w powietrze chmurę szarego pyłu, który rozproszył się i zniknął. Hermiona poczuła się… dziwnie.
— Co… co to było? — wyjąkała, cofając się.
Jego uśmiech przedarł się przez maskę, kiedy znów napotkał jej spojrzenie.
— Sól Ziemi.
Hermiona zamrugała. Jak on ją zdobył? Sól Ziemi była niezwykle trudnym do kupienia proszkiem. Jej stworzenie wymagało między innymi krwi trolla i sześciu miesięcy warzenia.
— Przywiozłem ją z domu. To tylko kolejny cenny nabytek ze starożytnego domu czarodziejów — prychnął.
Zmarszczyła brwi. Sól Ziemi miała wiele zastosowań, ale jej najbardziej oczywistym efektem było tymczasowe unieważnienie jakiegokolwiek użycia magii w danym promieniu. Hermiona próbowała sobie przypomnieć, jak długo trwało działanie soli, ale nie wiedziała o tej substancji praktycznie nic.
Poruszyła się, żeby utrzymać między nimi dystans, ale Malfoy już nawet na nią nie patrzył. Zamiast tego podniósł jej torbę i bezceremonialnie rzucił ją na nauczycielskie biurko. Ze środka wypadły książki, pióra i zwoje, a także dwie szminki, SUPEŁ i zawiniątko z tartą czekoladową z kolacji. Kolorowe przewodniki do nauki migotały rozrzucone po podłodze.
— Gdzie on jest, Granger? — zapytał, odrzucając pustą torbę na bok. — Wiem, że go przyniosłaś.
Podszedł bliżej, obserwując ją bacznym wzrokiem. Hermiona potrzebowała każdej uncji samokontroli, by nie cofnąć się ponownie. Dzielący ich stół nagle wydał jej się bardzo lichy.
— Wszystko to z powodu małego znicza? — zapytała.
— Jest mój — powiedział zaborczo. — Ukradłaś go, żeby zmusić mnie do pokazania ci innych wartościowych przedmiotów. Przedmiotów, które również są moje, artefaktów, z których pokazałem ci…
— Artefaktów? — zapytała zaciekawiona. — Dlaczego pokazałeś mi Kodeks?
Krążyli teraz wokół stołu, a szare oczy chłopaka błyszczały groźnie. Serce Hermiony waliło niczym młot, a pięść zacisnęła się mocniej wokół podstawy różdżki. Teraz jedyną taktyką było odwlekanie nieuniknionego, a gdy tylko wygasną efekty proszku, Hermiona zamierzała…
— To nie ma znaczenia — powiedział. — Liczy się tylko to, że pokazałem ci Kodeks, a ty zdecydowałaś się obrazić mnie i moje…
— Zapytałeś mnie, o czym myślę. Czego oczekiwałeś?
— Może odrobiny wdzięczności? My, Malfoyowie, nie dzielimy się łatwo. Nie udostępniamy niczego…
— Szlamom… Wiem — warknęła, wciąż krążąc. — Wybacz mi, że nie padłam na kolana przed wielkim Draconem Malfoyem, który raczył zachowywać się jak człowiek dla takiej brudnej…
Cholera, powinna była ugryźć się w język. Chłopak patrzył na nią teraz morderczo.
— Nie powtarzaj tego — warknął. — Nawet nie zaczynaj tego gówna, Granger. Takie myślenie zniszczyło moją rodzinę, zniszczyło moje pieprzone życie.
Kroczył za nią wokół stołu, ani na moment nie zrywając kontaktu wzrokowego. Hermiona spróbowała rzucić zaklęcie niewerbalne – nic. Pomyślała o tym, żeby po prostu uciec z pokoju i ukryć się, aż sól przestanie działać, jednak duma jej na to nie pozwoliła. I tak z pewnością prześcignąłby ją w drodze do drzwi.
— Oddaj mi mój znicz — warknął Malfoy.
— Powiedz, dlaczego pokazałeś mi Kodeks.
Gdyby na chwilę zerwała kontakt wzrokowy, doskoczył by do niej niczym kobra.
Przestał krążyć i uśmiechnął się blado.
— Jeśli znicza nie ma w torbie, musi być przy tobie, Granger.
— Wcale, że nie!
— Nie wierzę ci.
Jego ton był kpiący, a oczy przemknęły po jej ciele. Praktycznie oblizał usta.
Hermiona zarumieniła się. A więc to była jego gra. Pruderyjna kujonica uwięziona przez wielkiego, złego, ślizgońskiego boga seksu. Cóż, nie czuła tego. Nie miała zamiaru się przepychać i skomleć: „O nie, nie rób tego! Stop, och przestań!”, podczas gdy on wykorzystywałby wobec niej kolejną uniwersalną technikę uwodzenia, aby przeszukać jej ciało. Ścisnęła mocniej różdżkę.
— Dobra — powiedziała ostrym, apodyktycznym tonem. Położyła różdżkę na dzielącym ich stole. — Udowodnię ci to. I przeproszę za moje słowa.
Zacisnęła usta, zupełnie jak McGonagall w swojej największej dezaprobacie, po czym zaczęła powoli rozpinać swoją białą koszulę mundurka. Och, gdyby tylko miała teraz działającą różdżkę lub mugolski aparat, który uchwyciłby ten absolutnie oszołomiony wyraz twarzy Malfoya, kiedy zdjęła koszulę.
— Widzisz? Żadnego znicza. — Wciągnęła materiał z powrotem na ramiona i zapięła dwa guziki, po czym odeszła od stołu i zabrała się za swoją spódnicę. Cholera, zamek znowu się zaciął. Traciła czas.
Malfoy podszedł bliżej.
— Potrzebujesz pomocy?
Cholera, a nawet potrójne cholera. W porządku. Ostrożnie, aby zachować surowy wyraz twarzy – wciąż niczym McGonagall – chwyciła za szew i pociągnęła. To musiała być stara spódnica. Po pustej klasie odbił się echem ostry dźwięk szarpanego materiału.
Malfoy zamrugał i zamarł, patrząc, jak wełniana tkanina spada na podłogę.
— Tu nie ma nic do oglądania, Malfoy — powiedziała swoim najostrzejszym tonem.
— Nie powiedziałbym. — Posłał jej leniwy uśmiech, gdy jego oczy powędrowały wzdłuż jej pończoch, a potem w górę aż do rąbka koszuli.
Sprawdziła już jego blef, a teraz on sprawdzał jej. I znowu się ruszył, zamykając przestrzeń między nimi. Jak długo działał ten cholerny proszek? Najwyższa pora zaryzykować.
Hermiona rzuciła się po różdżkę, prawie płacząc z ulgi, kiedy poczuła znajome ciepło, które ogarnęło jej ramię.
— Protego! — krzyknęła, a siła zaklęcia sprawiła, że Malfoy runął na jeden ze stołów. — Accio różdżka Dracona! — dodała, a różdżka zgrabnie uderzyła ją w dłoń. Z kolejną falą zaklęć niewerbalnych spódnica owinęła się wokół jej bioder i scaliła na szwie. Jeszcze jedno machnięcie, a jej koszula zapięła się pod samą brodę.
Wycelowała różdżkę w Malfoya, który właśnie odzyskiwał równowagę.
— Petrificus Totalus — powiedziała prawie czule, a Malfoy upadł na podłogę, zesztywniały. Hermiona machnęła różdżką w stronę swojej torby, która zgrabnie spakowała się i wskoczyła na jej ramię.
— Finite Incantatem. — Wycelowała różdżkę w sufit, kończąc zarówno zaklęcie odpychające, jak i zakleszczające. Pudełko ze zniczem spadło ze swojego punktu zaczepienia pod sklepieniem i wylądowało na kamiennej podłodze tuż przed leżącym na brzuchu Malfoyem. Chłopak poruszał jedynie swoimi srebrnymi oczami, oszalałymi z wściekłości.
Zadowolona podeszła bliżej i położyła różdżkę obok jego dłoni.
— Zmieniłam zdanie — powiedziała, patrząc na niego chłodno. — Nie chcę twojego znicza ani patrzenia na żaden z twoich głupich, nielegalnych artefaktów. Nie wiem, dlaczego pokazałeś mi ten Kodeks lub wydawało mi się, że obchodzi cię, co o tym myślę. Ale mam już dość. Zadałeś mi pytanie, udzieliłam ci szczerej odpowiedzi, nie mogłeś tego znieść, a potem zdecydowałeś ukarać mnie za moją szczerość.
Podeszła do drzwi, po czym odwróciła się do niego.
— Na Merlina, Malfoy, jesteś taki sam jak Ronald.
Po raz ostatni machnęła różdżką, a drzwi zatrzasnęły się za nią. Zaczarowane lampy zgasły, pozostawiając go w ciemności, samego i wciąż oszołomionego.
Szła żwawo korytarzem, z bijącym żywo sercem. Nie wiedziała, jak długo potrwa paraliż Malfoya, bo celowo osłabiła zaklęcie. Prawdopodobnie nawet za bardzo, ale lepiej było pospieszyć się teraz, niż ryzykować pozostawienie go spetryfikowanym na cały dzień.
— Chrupki próżności — powiedziała Grubej Damie, beznadziejnie próbując okiełznać włosy i ochłodzić zarumienione policzki. Dotarła do połowy pokoju wspólnego, zanim ktokolwiek zauważył jej obecność.
— Hermiono, czy mogłabyś pomóc mi z…
— Hej, Hermiono, jaka jest proporcja wody miodowej względem soku z chrobotka w…
— Dokąd się tak spieszysz? Czy znasz może odpowiedź na pytanie...
Dysząc, Hermiona zignorowała ich wszystkich. Niech choć raz zajrzą do pieprzonej książki. Wbiegła po schodach, trzymając się poręczy, gdy się wspinała. W swoim pokoju przebrała się w piżamę z pingwinem i zabezpieczyła łóżko. Ułożyła się pod kołdrą, po czym wstała z łóżka i zablokowała okna. Podwójnie.
Jednak z powrotem w łóżku, kiedy serce Hermiony zwolniło w ciszy pokoju, zaczęła chichotać z samej siebie. Dlaczego Malfoy miałby ją ścigać? Dostał to, czego chciał – miał swoje artefakty, ukochany znicz, a nawet mały pokaz striptizu na boku. Na co miałby narzekać?
Może przesadziła w klasie zaklęć. Oto ona, paradująca po zamku, mówiąca wszystkim, żeby nie bali się wielkiego, złego Malfoya, a gdy tylko chłopak rzucił trochę proszku, kompletnie oszalała. A niby była bohaterką wojenną. Co ona sądziła, że Malfoy zamierza rzucić na nią Crucio?
To przez brak magii, to wszystko. Znów znalazła się w takiej sytuacji, uwięziona i bezradna, niezdolna do zatrzymania… tak, to zdecydowanie dlatego.
Zamknęła oczy, spowalniając oddech. I oto był on.
— Musi być przy tobie, Granger.
— Wcale, że nie!
— Nie wierzę ci.
Odwróciła się na bok, a jej serce znowu zabiło szybciej. Patrzył na nią.
— Musi być przy tobie, Granger.
— Wcale, że nie!
— Nie wierzę ci.
W klasie zaklęć każde jej zakończenie nerwowe krzyczało niczym klakson: uciekaj, uciekaj, uciekaj. Nie mogła pozwolić mu się dotknąć albo …
— Musi być przy tobie, Granger.
— Wcale, że nie!
— Nie wierzę ci.
Nagle nie byli już w klasie. Znajdowali się w mugolskiej chacie Artura Weasleya z zepsutymi sprzętami i starym odkurzaczem.
Malfoy podszedł bliżej, szepcząc.
— To musi być przy tobie, Granger.
— Nieprawda — odszepnęła.
Jego oddech przy jej uchu, jego dłoń na jej biodrze.
— Nie wierzę ci…
Hermiona otworzyła oczy.
A niech mnie.
_____
* Wzwód Wiśniewskiego - luźne tłumaczenie zwrotu Wacky Faint, wielokrotnie używanego przez Hermionę w tym opowiadaniu, będącym oczywiście przekręceniem Wronski Feint (czyli Zwód Wrońskiego). Mała gra słów, Wiśniewski mnie śmieszy, czemu miałabym go tutaj nie wcisnąć, prawda? Będą pojawiały się jeszcze różne tłumaczeniowe warianty tego przekręcenia, jednak Wzwód Wiśniewskiego pozostaje moim ulubionym.
Nie zdążyłam skomentować poprzedniego a tu kolejny :D
OdpowiedzUsuńTak może wyglądać mój dzień...
Co do fabuły to na pewno przełomowa ^^ Hermiona izjej gryfońską odwagą jest całkiem urocza, czasem nawet i zabawna. Szczególnie te przemyślenia!
Draco jest strasznie tajemniczy i ile bym dała, że by dowiedzieć się co myśli... Zdradzisz sekret, czy przeczytamy co nie co z jego perspektywy ^^' ?
Trzymaj się cieplutko i do jutra!
Adirella
Ah tak! Będzie też trochę z perspektywy Draco, ale to głównie na dalszym etapie opowiadania ;)
UsuńPozdrawiam :*
O Boże, Wzwód Wiśniewskiego mnie rozwalił! Czytałam kilka razy i się zastanawiałam czy dobrze widzę 🤣 Niegrzeczna Hermiona, oj niegrzeczna! Tu mówi o wzwodach, tu znowu się rozbiera przed Malfoyem a potem jeszcze sobie wyobraża... No wiadomo co sobie wyobraża xD Wyobraziłam sobie przerażenie na twarzy Malfoya jak zobaczył co ona zaczyna odwalać wgl. W takim wydaniu to Hermiony chyba jeszcze nikt nie widział 🙈 No ale że ona się wcześniej nie skapnęła, że typ na miotle to Malfoy? Przecież to było takie oczywiste! A ona tak sobie wszystko planuje a Hagrida jak nie odwiedziła tak nie odwiedziła... No a Ron chyba dalej nie ogarnął o co chodzi Hermionie i udaje, że rozumie... No ale Herm w sumie też nie wie do końca czego chce... Trudna sytuacja. Jestem ciekawa kiedy Draco straci cierpliwość do Lavender bo mnie już zaczęła wkurzać z tym swoim zachwytem nad tym co Draco robi, za chwilę go zacznie chwalić za to, że tak pięknie oddycha... Mam wrażenie, że nic się nie zmieniła, bo ale cóż, może jednak się mylę.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział! Jak się wygrzebie z obrony to biorę się za Twoje opowiadania, w końcu będę mogła się skupić nad czymś znacznie milszym niż kucie do egzaminów.
Dużo uścisków dla Ciebie i Kini za świetną robotę! ❤️
PS. Dziękuję, zapomniałam podziękować pod ostatnim, ale dziś jestem tak zakręcona ze szczęścia, że mało co ogarniam 🙈
Wzwód Wiśniewskiego to się pojawi jeszcze w takim momencie, ze się nie będziecie kompletnie spodziewać! Zapamiętajcie!
UsuńBędzie też na dalszym etapie opowiadania wyjaśnione co czuł Draco przy tej scenie ;)
Lavender to nasza drama queen :D Jeszcze was zaskoczy!
Co do moich tłumaczeń... Legenda 12 listów to takie naiwne opowiadanko, nie pokładaj w niej wielkich nadziei, ale spokojnie, szykuję dla was takie opowiadania, ze głowa mała :D
Jeszcze raz gratulacje <3
Pozdrawiam cieplutko :*
Jakie by nie było z chęcią przeczytam! Po 15 nadrabiam zaległości ze wszystkim co planowałam a trochę się tego zebrało szczególnie jeśli chodzi o książki. Aktualnie jestem na etapie przygotowań do obrony i czytam sobie Wichrowe Wzgórza a potem biorę się za Frankensteina 🙈
UsuńJeszcze raz dziękuję ❤️
Tak myślałam że ten na miotle to Draco, trochę złośliwa i zaczepna ta Hermiona. 😂 Brown trochę przesadza z tym zachwytem a Malfoy widać nie chce jej urazić ale ile można tego słuchać. 😂😣
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. 😙
Oj tak, to było do przewidzenia, ze to nasz Draco :D Brown to drama queen jak już wspomniałam, jeszcze was zaskoczy :D
UsuńPozdrawiam :*
Boski 😍
OdpowiedzUsuńJest już kolejny! :D
UsuńOkej, jednak czytanie opowiadań w pracy to nie jest najlepszy pomysł 😂 Trzy razy musiałam się powstrzymać od śmiechu, chociaż średnio mi to wyszło, i jestem prawie pewna, że koleżanka uznała mnie za totalnego zrypa 😂
OdpowiedzUsuń1) "Dyrektorka McGonagall stała w drzwiach klasy, wyglądając, jakby nigdy w życiu nie widziała pierścienia malutkich bukiecików." - nawet teraz, jak czytam to zdanie, to parskam śmiechem :D Totalnie z ust mi to Hermiona wyjęła! My girl!
2) "Ja uważam, że cudownie rozgniatasz pijawki.
Lewe oko Malfoya lekko drgnęło, jednak powstrzymał się od komentarza" - moja wyobraźnia pracuje przy tym opowiadaniu, jak szalona, a tutaj musiałam odwrócić głowę ze śmiechu :D Oj, słodka Lav, sama już nie wiem, czy robisz Draco przysługę czy sama sobie grób kopiesz 😂
3) Wzwód Wiśniewskiego moim hitem!!!! Przysięgam, siedziałam przez kilka minut i zastanawiałam się, czy jakiekolwiek inne imię/nazwisko mogłoby pasować, ale to jest tak idealne, że aż nie mogę 😂😂😂 Miszcz, miszcz i jeszcze raz miszcz! ❤️
Ależ ta Hermionka przebiegła w tym opowiadaniu, podoba mi się to! Ze zniczem zdecydowanie wygrała, ja bym się chyba schowała z wrażenia, jakby na mnie (a w zasadzie na okno) leciał ktoś na miotle. A co dopiero Malfoy! Dzielna ona :D Szkoda, że plan z kamieniem i Kodeksem jej się nie powiódł, ale jestem skłonna stwierdzić, że rozebrana Hermiona będzie teraz często nawiedzać w snach Malfoya ;P O ile już jej tam nie ma, wnioskując po końcówce rozdziału...! Co to za, hm, wspomnienie/marzenie/dziwaczna myśl w ogóle!?! Mózg rozje.any :D
Idealny rozdział, o słodki Merlinie, tak idealny, że aż nie mogę! Dawno nie czytałam tak emocjonującej i akuratnej sceny spięcia między tą dwójką! Wyważona, a jednocześnie tak iskrząca! Nie mogę się doczekać, co będzie dalej :)
Ron lekko normalnieje? Albo to cisza przed burzą, jak już przeczytałam w komentarzu na temat tego jego "zaorania" 🤣🤣🤣
Ej, i podbijam Camille - jak jeszcze raz w SUPLE przeczytam o odwiedzinach Hagrida to padnę XD
Ach, będę klikać co 5 minut od 14:00 w oczekiwaniu na kolejny set ❤️
Ściskam cieplutko (nie wiem, jak u Was, ale u nas strasznie "rześko" na dworze, pomimo słońca!),
Mała
Miałam mega ubaw tłumacząc te fragmenty które wymieniłaś :D W tym opowiadaniu sporo jest takich smaczków :D Czasami jak siedziałam w kawiarni i tłumaczyłam niektóre rozdziały tak przy ludziach to się musiałam mocno hamować, żeby ich moim panicznym śmiechem nie przerazić XD
UsuńDziękuję za docenienie mojej fantazji z tłumaczeniem Wzwodu Wiśniewskiego XD Tak czułam, że to będzie wkroczenie na wyższy poziom :D
Nasza dwójka będzie mieć same takie emocjonujące sceny ;) Uwielbiam to, jak powoli ale ciekawie buduje się między nimi chemia :D
Co do Rona - nie będę spojlerować! Ale jest na co czekać ;)
Kolejny rozdział wleciał z małą obsuwą, ale już jest :D
Pozdrawiam ciepluteńko! :*
O kurczę co tu się wydarzyło!?
OdpowiedzUsuńUwielbiam taką przebiegłą Hermionę. Wykorzystać znicz, żeby dostać się do tego czego chce - ekstra :D A ten striptiz - mega. Wprost czułam to napięcie w ostatniej scenie tego rozdziału :D
Ron zaczyna mnie jednak irytować :P Niby postawiona sprawa jasno a tu jakieś podchody, zachowanie buca, głupota...
Za to Draco - zastanawia mnie jego motywacja, i ten tekst o tym, że przez myślenie przez pryzmat szlamy wszystko zepsuło się w jego rodzinie - sama prawda, ale nie sądziłam, że tak szybko to padnie i wydaje mi się, że musi to być podyktowane naprawdę ciężkim przeżyciem - nie tylko hańbą rodziny po byciu śmierciożercą i procesem. Ale zobaczymy co dalej :) Będę czekać :)
Hermiona bardzo chce się dostać do Kodeksu, zresztą jak jej się tutaj dziwić - toż to prawdziwy eksponat! :D Nie dziwne, że jest tak zdesperowana, że kradnie srebrne znicze i robi z nich zakładników ;)
UsuńNowy rozdział już jest! Zapraszam <3
Pozdrawiam cieplutko :*
Hermiona złodziejka :D Nieładnie, bardzo nieładnie, ale co się dziwić, Draco pokazał jej kamień i kodeks, a to w końcu Hermiona, która potrafi docenić tego wartość. Zastanawiam się cały czas, czy to była próba nawiązania kontaktu z Hermioną,czy czemu to miało służyć. "liche biuro" w sali zaklęć, a ja znów mam brudne myśli, nie wiem czy mam jakieś braki, czy jestem psychiczna, czy po prostu pomysł tego biurka i ich dwójka jest tak fantastyczna razem,a tylko tam na razie bywali sam na sam :D
OdpowiedzUsuńWzwód Wiśniewskiego rozłożył mnie na łopatki serio :P Sztos hahahah - made my day !
SUPEL - nie wiem po co Hermiona go pisze, na prawdę, nie wiem czy to organizacja, czy to potrzeba robienia czegoś z czasem, czy coś, ale na prawdę? ile razy jeszcze będzie planować odwiedzić Hagrida?:P Planowanie i zorganizowanie Panny Granger oceniam miernie :D Za to spryt na najwyższym poziomie. Domyślność znów mniej, ale ona jeszcze nie wie, że bierze udział w historii Dramione i będzie z Draco, my wiemy, więc lotnikiem porannym, mógł być tylko on :D
To opowiadanie jest przepełnione takimi tekstami, to po prostu perełki <3