W sobotni poranek Hermiona pojawiła się w laboratorium eliksirów dość późno; na kacu, niewyspana i w każdej chwili gotowa na przeklęcie kogoś jakimś paskudnym czarem. Za każdym razem, gdy poprzedniej nocy zamykała oczy, widziała Malfoya i Astorię razem. Wyobrażała sobie, jak chłopak podchodzi do blondynki z przymkniętymi oczami i kładzie długą, bladą rękę na jej smukłym biodrze. Pomyślała o Astorii śmiejącej się z Narcyzą Malfoy przy herbacie i przypomniała sobie te jej niebieskie oczy błyszczące na widok Malfoya na przyjęciu u Slughorna, gdy stali razem przy kominku. Co prawda, Hermiona widziała wtedy tylko tył jego głowy, ale przecież nie próbował uciec przed Ślizgonką. Godryk tylko wiedział, co do niej mówił, prawdopodobnie tym cichym, ciężkim tonem i z hipnotycznym spojrzeniem. Hermiona rzucała się na łóżku, wyobrażając sobie ich w jakimś odległym kącie lochów, obsypujących się żarliwymi pocałunkami, z palcami Malfoya wsuniętymi w idealne włosy Astorii. W końcu zapadła w niespokojny sen, śniąc o Malfoyu szepczącym „Pocałuję cię, jeśli opowiesz mi o swoich ogrodach, Astorio…”
Była więc gorzko rozczarowana, gdy następnego ranka zobaczyła sześć buszli kwiatów koniczyny starannie ułożonych na stole. To oznaczało, że nie mogła nakrzyczeć na Malfoya, albo zmienić w ropuchę, a potem zdeptać. Co gorsza, zastała go w sali, cnotliwie mieszającego wodę deszczową w małym, miedzianym kotle. Wyglądał na zaskakująco wypoczętego, jak na kogoś, kto prawdopodobnie spędził noc w namiętnej, czystokrwistej nirwanie.
— Granger — powiedział uprzejmie. — Wyglądasz koszmarnie.
Spojrzała na niego przekrwionymi oczami, ale nic nie powiedziała. W milczeniu zapoznała się z przepisem i zabrała za obróbkę robaków.
— Należy je posiekać, a nie rozgniatać — powiedział Malfoy, z precyzją odmierzając łyżeczkę pokrojonego w kostkę krokodylego serca.
Hermiona machnęła różdżką, dematerializując zmasakrowane robaki i zaczynając od nowa. Malfoy zagwizdał rytmicznie, mieląc swoją porcję serdecznika pospolitego. Najwyraźniej musiał wyspać się jak człowiek, pomyślała. Albo nie ma już potrzeby na pogrywanie sobie ze szlamą.
— Granger — powiedział Malfoy.
Cóż, osobiście jestem tym zachwycona. Niech Astoria wyciąga mu tyłek z wszelkich kłopotów, żeby zaraz potem mógł wpakować się w kolejne…
— Granger — powtórzył.
Z pewnością nie będę to ja. Nie wiem, dlaczego w ogóle martwię się o tę cholerną…
— Granger!
— Co? — warknęła, trzaskając nożem. Na quidditchową koszulkę Malfoya trysnęła kropla soku z gumochłona.
— Merlinie, Granger — powiedział Malfoy, marszcząc nos. Hermiona chwyciła za różdżkę, żeby usunąć rozbryzgane wnętrzności, ale on uniósł dłoń. — Nie. Wolałbym, żebyś nie celowała we mnie różdżką w swoim obecnym nastroju.
Opuściła ramię, po raz pierwszy zauważając zielono-srebrną koszulkę, którą miał na sobie.
— Idziesz na trening — powiedziała.
Malfoy przytaknął.
— Pani Pomfrey pozwoliła mi na powrót do gry.
— Wspaniale. — Hermiona zaczęła wrzucać poszatkowane robaki do kociołka. — Jestem pewna, że sprezentujesz jej jeszcze wiele interesujących zmiażdżeń, złamań i uszkodzeń wewnętrznych. O ile przetrwasz sezon.
— Granger. — Poczuła dłoń Malfoya na swoim ramieniu. — Nic mi nie będzie — powiedział cicho. — Podjąłem wszelkie środki ostrożności.
— Naprawdę? Jakie niby środki ostrożności mogłeś podjąć? — Spojrzała na niego. — Podczas meczów i treningów będziesz wysoko nad boiskiem. Możesz zostać przeklęty, twoja miotła może zostać sabotowana, tłuczek może zostać zaczarowany, inny gracz może być pod Imperiusem, a nawet sam możesz zostać poddany Imperiusowi! Możesz też złapać przeklętego znicza…
— W porządku, wystarczy, rozumiem. — Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. — Merlinie. — Lekko się uśmiechnął. — Może powinnaś przyjść, żeby mieć na mnie oko.
Hermiona potrząsnęła ramieniem, strącając jego dłoń.
— Muszę iść po koniczynę. — Wyszła z pokoju i wróciła z pełnym koszem, upuszczając go z hukiem na stół. — Jestem zaskoczona, że sam to zebrałeś — powiedziała, po czym posłała mu kruche spojrzenie. — Albo może i nie.
Malfoy wyglądał na zadowolonego.
— Klub Piskliwych Myszek.
— Ci pierwszoroczni ze szlabanu?
Pokiwał głową.
— Byli trochę zbyt podekscytowani nauką zaklęcia Aguamenti. Dostali szlabany za tryskanie wodą z różdżek na eliksirach.
Przewróciła oczami.
— Że też mnie to nawet nie dziwi.
— Czego innego można się spodziewać po Puchonach? Slughorn kazał mi nadzorować ich szlaban, więc dałem im zadanie. — Malfoy machnął różdżką w stronę małej tablicy w laboratorium, na której pojawiły się słowa „Nie będę tryskać wodą z mojej różdżki i gasić palenisk innych uczniów, dopóki profesor nie odwróci się plecami”.
— Podczas gdy profesor jest odwrócony — warknęła Hermiona.
Malfoy wzruszył ramionami i zaczął przygotowywać kwiaty.
— Tak powiedział Sluggy. Więc zabrałem ich wszystkich na zewnątrz i kazałem im zbierać koniczynę. Sluggy gorąco przyklasnął na ten pomysł. Ostatnią rzeczą, jakiej chce, jest kolejny śmierdzący eliksir krwi uwarzony w jego lochach. Na świecie jest za mało Amortencji, żeby zabić ten paskudny smród.
Hermiona zarumieniła się na wzmiankę o Amortencji, a potem zarumieniła jeszcze bardziej, gdy zdała sobie sprawę, jak bardzo wpatrywała się w Malfoya, gdy ten oddzielał łodygi koniczyny od kwiatów. Kto by pomyślał, że miała taki fetysz rąk? Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek patrzyła w takim napięciu na ręce Rona. Co prawda Teo lubił kręcić piórem między palcami podczas nauki… Malfoy przyglądał się jej teraz z zainteresowaniem, co sprawiło, że twarz Hermiony rozgrzała się po raz trzeci. Odrywając od niego wzrok, zaczęła rwać garściami koniczynę i wrzucać ją do roztworu.
Pracowali w ciszy, a setki małych, białych kwiatków znikały w małym kotle. Pokój wypełnił świeży, słodki zapach. Hermiona zamieszała teraz destylowany, lepki eliksir płaskim patyczkiem.
— W porządku, to już ostatni krok na dziś — powiedziała, wlewając zawartość kociołka do fiolki. — Śmiało, biegnij oszukiwać śmierć na treningu quidditcha, sama skończę ten eliksir.
— Na pewno nie, a przynajmniej nie dzisiaj — powiedział surowo. — Wywar ze szczuroszczeta wciąż musi się gotować. Idź się prześpij, wyglądasz na wykończoną. Gryfoni naprawdę nie wiedzą, jak się bawić.
— Może nie miałam aż tak ekscytującego wieczoru, jak ty, ale doskonale wiem, jak dobrze się bawić. — Głos Hermiony ociekał kwasem. — Miałam wspaniały wieczór. Jedyną złą rzeczą było to, że musiałam z tobą rozmawiać.
— Granger, brzmisz jak obłąkana. Nie możesz powiedzieć, że nie…
— Koniec tego. Idę — warknęła, wpychając zakorkowaną fiolkę do torby. — Widać, że quidditch jest dla ciebie ważniejszy niż eliksir krwi. — Użyła różdżki, żeby posprzątać stół, zanim złapała torbę i wyszła z laboratorium. Całkowity brak rozsądku był dziwnie satysfakcjonujący; może dlatego Ron tak bardzo to lubił.
— Granger! — wrzasnął Malfoy. Hermiona jednak wyszła już z lochu, zatrzaskując za sobą drzwi.
***
Hermiona czuła się znacznie lepiej, kiedy tego popołudnia przybyła do księgarni Tomy i Zwoje w Hogsmeade. Dwugodzinna drzemka i eliksir pobudzający zdziałały cuda, jeśli chodziło o jej nastrój. Zadbała o swój wygląd, zakładając niebieski sweter z dekoltem w serek, czarne dżinsy i buty. Nałożyła nawet szminkę i rzuciła zaklęcie, aby zmniejszyć cienie pod oczami. Zapięła swój nowy, szafirowy wisiorek na szyi i związała włosy srebrną wstążką. Odmówiła sobie dziś założenia diamentowych spinek Malfoya. Nie prosiłam tego dupka, żeby wydawał fortunę na akcesoria do włosów.
Teo już czekał w sklepie, witając ją uśmiechem. Była niezawodnie cierpliwa, póki nie zobaczyła między regałami znanego eksperta od run, Danberta Donaldsona, promującego swój najnowszy tom „Odkrywanie Starszych Futharków”. Nalegała, by poczekać w kolejce na podpisaną kopię. Następnie Teo zabrał ją na lunch do kawiarni na świeżym powietrzu, poprawnie przewidując, że nie będzie dziś padać. Tam podarował jej zapakowany prezent, który zupełnie nie przypominał książki.
Hermiona spojrzała na pakunek na ich małym stoliku, myśląc, że to raczej hipokryzja z jej strony, by narzekać na dostawanie książek na urodziny, kiedy dosłownie nie mogła się doczekać chwili, w której wymknie się do toalety i przeczyta fragment jej nowego tomu Donaldsona. Miała tylko nadzieję, że w zawiniątku nie kryje się żadna biżuteria.
Ściągnęła papier, odsłaniając długie drewniane pudełko.
— Wygląda staro — powiedziała, przesuwając dłonią po strukturze drewna.
— Otwórz — nalegał Teo.
Chwyciła wieczko i podniosła je, ukazując ich oczom mały zwój. Spojrzała na Teo, po czym wyjęła pergamin, ostrożnie go rozwijając.
— 12 października 1986. Najdroższa Drusillo — przeczytała z rosnącym zdumieniem. — Uważam, że to zadanie jest niemożliwe i żałuję dnia, w którym zgodziłam się napisać… Historię Hogwartu! — Hermiona pisnęła na ostatnie dwa słowa, zaskarbiając sobie zaciekawione spojrzenia pozostałych klientów kawiarni. — Teo, to jest list Bathildy Bagshot do jej siostrzenicy, w którym przyrzekła wrzucić rękopis do ognia! I prawie to zrobiła! Ale Drusilla pojechała, żeby się z nią zobaczyć i przekonała ją, żeby spróbowała podołać zadaniu. Gdyby nie to… — Spojrzała na Teo z przerażeniem. — …nie byłoby Historii Hogwartu!
— I rzeczywiście byłby to ponury świat — powiedział z uśmiechem.
— Jak go znalazłeś? — zapytała, przytulając go z ekscytacją.
— To nic — powiedział głosem stłumionym przez jej włosy.
— Gdzie to było?
— Mały sklep na Nokturnie.
— Na Nokturnie? — powtórzyła z dezaprobatą.
— W tym miejscu można znaleźć wiele skarbów.
— Nie wątpię — powiedziała w zamyśleniu. Może powinna kiedyś zajrzeć na Śmiertelny Nokturn. W końcu była tam już wcześniej.
Włożyła list z powrotem do pudełka, surowo uciszając nawracające wspomnienia o ożywionych zwłokach Bathildy w Dolinie Godryka. Teo nie mógł się o tym dowiedzieć. Wrzuciła pudełko do rozszerzonej torby z koralików, słysząc z wnętrza odbijający się echem łoskot.
— Merlinie — powiedziała, zaglądając do środka. — Nigdy nie wyjmę tych świeczników.
— Słyszałem o tej torebce — powiedział z zainteresowaniem Teo.
Hermiona uśmiechnęła się do niego. To był naprawdę przemyślany prezent. Idealnie do niej dopasowany. Prawie rozbudziło to w niej lekkie podejrzenie. Czyżby Teo nie był aż za dobry? Bzdura, to niedorzeczne. Rutynowe wpadki innych mężczyzn po prostu obniżyły jej standardy do tego stopnia, że przyzwoite zachowanie wydawało się czymś niezwykłym. Oczywiście musiała w wolnej chwili zweryfikować autentyczność listu, ale liczył się sam gest.
— Skąd wiesz o mnie i o Historii Hogwartu? — zapytała.
Pokręcił głową.
— Nigdy nie ujawniam swojego źródła.
Może Ginny. Albo Neville. Wyciągnięcie z nich tej informacji byłoby iście ślizgońską zagrywką.
— Za godzinę muszę się zbierać — powiedziała, spoglądając na dużą wieżę zegarową po drugiej stronie ulicy. — Przykro mi, że nie mamy więcej czasu.
— W porządku — odparł. Przyszedł kelner, podając im kanapki oraz dwie szklanki piwa kremowego.
— Za nowe początki — powiedziała Hermiona, unosząc szklankę.
Uśmiech Teodora zmarszczył kąciki jego zielonych oczu.
— Za nowe początki. — Brzęknęli szklankami. — Moje motto na ten rok.
— Wygląda na to, że zaliczyłeś całkiem niezły początek — powiedziała.
— W końcu jestem tutaj z tobą, prawda? — Odstawił szklankę. — Mój ojciec niestety nie odszedł zbyt spokojnie. Jednak teraz mogę zaplanować własną przyszłość, a przeszłość zostawić za sobą. — Jego dłoń znalazła pod stołem jej własną.
Hermiona skinęła głową. Z pewnością miał w życiu łatwiej niż Malfoy. Teodor nie odegrał żadnej roli w czasie wojny, a osobisty urok jeszcze więcej mu ułatwiał. Zastanawiała się, dlaczego to za nim nie biegała Astoria.
— Dziwi mnie, że nie jesteś jeszcze z kimś zaręczony — powiedziała, wyciągając widelcem pomidory z kanapki. — Myślałam, że wiele rodzin czystej krwi poczyniło już pewne… przygotowania.
Wzruszył ramionami.
— Mój ojciec nie dbał ani o to, ani o mnie. W nosie miał aranżowanie małżeństw. I tak uważano mnie za kiepską opcję na dziedzica.
— A twoja matka? — zapytała.
— Zmarła, zanim trafiłem do Hogwartu — powiedział. — Nigdy nie udało mi się dowiedzieć jak.
Jego odpowiedź zawisła między nimi, niczym ciężka mgła.
— Nie jestem pewien, czy to najlepszy temat na dziś — powiedział z krzywym uśmiechem.
— Masz rację — odparła, ściskając jego dłoń.
Uśmiech chłopaka złagodniał.
— Całkiem zabawna rzecz wydarzyła się wczoraj na opiece nad magicznymi stworzeniami. Hagrid wydobył tę absolutnie przerażającą chimerę i nikt nie chciał się do niej zbliżyć oprócz Luny Lovegood. Wciąż dawała jej stokrotki. Nie sądziłem, że chimery aż tak za nimi przepadają…
Hermiona rozpłynęła się w chichocie. Skończyli posiłek, Teo zamówił jeszcze kolejkę piw kremowych, a pod koniec spotkania oboje śmiali się radośnie, próbując przebić nawzajem swoje historie.
— Nie mogę w to uwierzyć — powiedział Teo. — Nazwałaś Trelawney oszustką prosto w twarz? I ot tak wyszłaś?
— Wróżbiarstwo to stek bzdur — powiedziała wyniośle. Potem uśmiechnęła się. — A ty, Teodorze, podczas pierwszego roku transmutacji, tak przebiegle zmieniałeś igły z powrotem w wykałaczki, że nikt się nie zorientował. Ron oblał tę lekcję!
— Zrobiłem to również tobie, ale nawet tego nie zauważyłaś. Po prostu przetransmutowałaś ją z powrotem bez większego zastanowienia.
— To byłeś ty? Myślałam, że sama to przypadkowo zrobiłam.
Teo parsknął śmiechem.
— Jakby wielka Hermiona Granger mogła popełnić błąd.
Westchnęła.
— Nawet nie masz pojęcia. — Ponownie spojrzała na zegar i wstała. — Przepraszam, muszę już iść.
Teo również wstał.
— Nie przepraszaj. To było wspaniałe popołudnie.
Spojrzała na niego, marszcząc brwi.
— Czy teraz jesteśmy przyjaciółmi? Czy nadal tylko znajomymi?
Teo zachichotał i pocałował ją w policzek. To był dość długi pocałunek – czuła szorstkość kilkugodzinnego zarostu i ciepły, słodki oddech przy uchu.
— Przyjacielskimi znajomymi — powiedział.
***
Hermiona spóźniła się do Trzech Mioteł. Jej żołądek buntował się już lekko od drinków Blaise’a wypitych poprzedniego wieczoru, wielkiej kanapki zjedzonej na lunch i wypitych do niego kilku piw kremowych. Musiała zwolnić, jeśli chciała przeżyć ten wieczór.
— Hermiona! — Harry wykrzyczał jej imię tak doniośle, że połowa pubu na nią popatrzyła. Nie obchodziło jej to jednak, więc po prostu wbiegła między stoliki, prosto w jego ramiona.
— Och, Harry! — jęknęła, prawie płacząc. Chwyciła się mocno jego szarej bluzy z logo Ministerstwa Magii.
— Hej — powiedział, obejmując ją ramionami. — Coś jest nie tak?
— To był długi tydzień — mruknęła z twarzą wciąż ukrytą w jego piersi.
— Hej, Mi — powitał ją Ron, wyraźnie również spodziewając się przytulenia.
Odsunęła się od Harry’ego i szybko ścisnęła Rona.
— Tak się cieszę, że nasza trójka jest znowu razem — oznajmiła, kiedy usiedli przy ich ulubionym, narożnym stole.
— Czy naprawdę wszystko w porządku? — zapytał Harry, przesuwając w jej stronę piwo kremowe. — Wyglądasz na zaniepokojoną.
— To Malfoy — splunął Ron. — Nie daje jej spokoju.
— Czy sprawia ci jakieś kłopoty? — zapytał Harry surowo. — Nie podobał mi się sposób, w jaki patrzył…
— Patrzył na co? — zapytał Ron.
— Sposób, w jaki patrzył na swoim procesie. — Harry skłamał gładko. — Nie ufam mu.
— Tak, powiedz jej! — powiedział Ron. — Za każdym razem, gdy się odwracam, on obserwuje Hermionę… i szepcze do niej.
— Czy robi to obecnie — powiedział Harry, a zielone oczy za jego okularami były zimne.
— Och, na litość Merlina — powiedziała Hermiona. — Rozdmuchujesz to wszystko aż nieproporcjonalnie. Bywa kłopotliwy, ale dobrze wiecie, że oboje pozwoliliście mu zbyt mocno zajść sobie za skórę. Ja za to jestem trochę zestresowana przez Owutemy…
Ron podskoczył z ekscytacją na swoim miejscu.
— Czy Hermiona opowiadała ci o PORNO? — zapytał Harry’ego.
Harry zamrugał.
— Co? Nie, w pewnym sensie znalazłem je sam…
— To Pomiędzyuczniowska Organizacja do Rewidowania Nauki do Owutemów — warknęła Hermiona.
Śmiech Harry’ego rozniósł się szeroko po sali, sprawiając, że wszyscy goście lokalu znów na nich spojrzeli. Twarz Rona była czerwona z radości i nawet Hermiona nie mogła powstrzymać chichotu. Całe napięcie opadło, a Ron i Hermiona zaczęli opowiadać naprzemiennie o każdej absurdalnej rzeczy, jaka wydarzyła się w poprzednim tygodniu. Ron zdał porywającą relację z meczu quidditcha, w którym Malfoy doznał urazu, łącznie z wątkiem o duszących się pałkarzach. Harry był zaintrygowany i rzucił Hermionie szybkie, pytające spojrzenie, ale nic nie powiedział. Obaj mężczyźni zachichotali, słuchając relacji Hermiony ze spotkania Klubu Ślimaka.
— Brzmi okropnie — powiedział Harry. — Teraz naprawdę się cieszę, że nie wróciłem do Hogwartu.
— Szczerze mówiąc, to istny koszmar, że musiałaś coś takiego przechodzić w swoje urodziny — powiedział Ron. — Gdzie poszłaś później? Szukałem cię.
— Och, spotkaliśmy się potem w kilka osób — odparła.
— Ze Ślizgonami? — zapytał Ron. — Czy był tam Malfoy?
— Nie, Ronaldzie, nie było go tam — prychnęła zirytowana. — Prawdopodobnie był z Astorią Greengrass.
— Nie pamiętam jej — powiedział Harry, marszcząc brwi.
— Rok młodsza. Z pozoru miła, ale w rzeczywistości straszna suka — wyjaśnił Ron.
— Więc idealna dla Malfoya — powiedziała Hermiona lekko, ale Harry i Ron i tak na nią gapili. — Co?
— Nic — powiedział Harry. — Opowiedz mi więcej o swoich urodzinach.
— Moi rodzice dali mi ten wisiorek i uroczą kartkę. Naprawdę mi wybaczyli, Harry. — Znowu miała ochotę pociągnąć nosem. Harry poklepał ją po dłoni.
— I… — podpowiedział Ron.
— I śliczną złotą przypinkę od Rona — dodała śpiewnym głosem.
— Brzmi nieźle — powiedział Harry, sącząc swoje piwo kremowe.
— Ma kształt książki — oznajmił dumnie Ron.
Harry westchnął.
— Mam ochotę po prostu uderzyć głową w stół.
— W porządku, Harry, naprawdę — odparła Hermiona.
— Co? — zapytał Ron. Harry i Hermiona zaczęli się śmiać. — Co? — zapytał głośniej, ale to nie pomogło. Jego przyjaciele wymknęli się spod wszelkiej kontroli.
— Czy myślisz, że kiedykolwiek to zrozumie? — westchnął Harry.
— Co? Hermiona przecież lubi książki, prawda? — zapytał Ron.
Głowa Harry’ego opadła na stół.
— Nie zniosę tego — jęknął.
— Harry? Co ja takiego powiedziałem? — jęknął Ron. — Hermiono!
Pogłaskała głowę Harry’ego, leżącą obok kufla piwa kremowego.
— Tobie też dziękuję za przycisk do papieru, Harry — powiedziała. — Uwielbiam go.
Harry podniósł głowę i uśmiechnął się do Rona, który wciąż marszczył brwi.
— Weź się w garść, Harry, i opowiedz nam o Biurze Aurorów — rozkazała Hermiona. — To ważne, żeby Ron wiedział.
— A może ty też, jeśli kiedyś jednak zechcesz do nas dołączyć — powiedział Harry. Opisał trening, który brzmiał naprawdę wymagająco, ale i ekscytująco. Ron wydawał się słuchać przyjaciela tylko połowicznie, ale za to Hermiona była zafascynowana kreatywnym podejściem aurorów.
— Zaklęcie chwytające przeciwko aportacji? Fascynujące — powiedziała. — Powinieneś porozmawiać z Dzwonkiem. Naszą nową nauczycielką obrony przed czarną magią.
Ron wybuchnął śmiechem.
— Co? Tą małą wróżką? — zapytał.
— Wróżką? — zapytał Harry.
— Uznałam, że jej podejście ma jednak pewne zalety, przynajmniej wymaga dyscypliny i odpowiedniego przygotowania do Owutemów — odparła. — Sporo mówi nam o nieprzewidywalnych zaklęciach i kreatywnych strategiach.
— I miłości — powiedział Ron. — Dużo mówi o miłości.
Harry wyglądał na przerażonego.
— Cóż, aurorzy mogą akurat pominąć tę część, Ron — warknęła.
— Wyobrażasz to sobie? Grupa aurorów czytająca nawzajem listy tego, co w sobie kochają? — zapytał Ron, znowu chichocząc. Hermiona nie mogła się powstrzymać od dołączenia. Potem nawet Harry buchnął śmiechem, chociaż wyglądał na lekko zaskoczonego na myśl o walce z mrocznymi czarodziejami za pomocą miłości. Trójka przyjaciół znowu wpadła w śmiech, zanim nie zostali w końcu wyproszeni z Trzech Mioteł. Chcąc, nie chcąc, wylądowali w Świńskim Łbie, gdzie Harry wziął z baru trzy brudne szklanki i butelkę Ognistej Whisky.
— Hermiono — powiedział szybko, kiedy Ron poszedł do toalety. — Musimy porozmawiać o tych napisach z krwi. Kingsley ma kilka teorii…
Hermiona parsknęła.
— Nie wątpię.
— I chcę usłyszeć o tym eksperymentalnym eliksirze, który warzysz. Czy naprawdę zidentyfikuje użytą krew?
— Mam taką nadzieję — odparła. — Pojawił się nieoczekiwany problem, ale już nad nim pracuję. Daj mi dziesięć dni… Albo nie, dwa tygodnie, a będziemy mogli ci coś pokazać.
— Mogli? Skąd ta liczba mnoga?
Hermiona jęknęła w duchu z powodu własnej głupoty. Nie planowała mu powiedzieć.
— Mam asystenta.
— Kto to, Neville? — Harry przyjrzał się jej uważnie, aktywując swój dziwaczny zmysł aurora. — O nie, nie, nie…
— Nie ma nikogo wystarczająco dobrego — syknęła. — Slughorn mi nie pomoże, to tchórz.
— Draconowi Malfoyowi nie można ufać! — wysyczał Harry, a jego blizna była ciemną, postrzępioną linią na zarumienionym czole. Wyglądał trochę jak w szóstej klasie, kiedy maniakalnie starał się przekonać Hermionę, że Malfoy jest śmierciożercą.
Oczywiście, miał wtedy absolutną rację, przypomniała sobie z niepokojem.
— Tylko dlatego, że Malfoy nie napisał tej wiadomości… — zaczął Harry, zanim uniósł głowę i zamilkł. Hermiona podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła, jak Ron kierował się w ich stronę, zatrzymując, by zerknąć na wiedźmę w rogu, z małymi nietoperzami krążącymi wokół jej głowy. Harry odwrócił się do Hermiony. — W porządku, Mi, dwa tygodnie. Chcę zobaczyć ten wspaniały eliksir. — Ron był już prawie przy stole. — Wyślę ci sowę — szepnął. Hermiona skinęła głową i napiła się drinka.
Ron opadł na swoje miejsce i podniósł szklankę Ognistej Whisky.
— Więc, Harry — powiedział. — Kiedy widzisz się z Ginny?
Harry wyglądał na ostrożnego.
— Czy coś mówiła?
— Nie, ale powinieneś wpaść. Wygląda na to, że w dzisiejszych czasach ptaszki naprawdę polują na Ślizgonów. — Ron skierował wzrok na Hermionę.
— Ron — powiedziała ostro.
— Po prostu wydaje się to dziwne, że tak za nimi latacie — ciągnął Ron. — Ginny kręci z Zabinim, a ty cały czas spędzasz z Nottem i Malfoyem…
— Ginny kręci z Zabinim? — zapytał Harry.
Hermiona niechętnie skinęła głową.
— Spędzają razem czas.
Harry spojrzał na napój w swojej dłoni.
— Powiedziałem jej, że powinniśmy widywać się z innymi ludźmi, ale nie sądziłem, że to oznacza… — Wykrzywił usta w bardzo niepodobnym do siebie stylu. — Blaise’a Zabiniego. — W jego głosie brzmiała pogarda.
— Czegoś nam nie mówisz? — zapytała Hermiona.
Harry potarł dłonią swoje włosy, czochrając je jeszcze bardziej.
— Ja… ja też kogoś poznałem.
Twarz Rona poczerwieniała.
— Zdradzasz moją siostrę? — zapytał głośno.
— Ron! — warknęła Hermiona. — Harry przecież powiedział, że widują się z innymi. Ginny powiedziała mi to samo. To nie jest zdrada.
— Masz rację, to wcale nie tak — warknął Ron. — Zdrada ma miejsce, gdy myślisz, że jesteś z kimś w związku, a ona nagle zaczyna cię zlewać i latać za innych mężczyznami.
— Powiedziałam ci wprost, że chcę być tylko przyjaciółmi. I nie gonię za innymi mężczyznami! — krzyknęła Hermiona.
— Najgorsze jest to — kontynuował Ron. — Że prawdopodobnie też ich do siebie przyciągasz. Biedne dranie. Prawie żal mi Malfoya.
— Ron, to nie na miejscu — powiedział Harry. — Hermiona mówi, że między nią a Malfoyem nic się nie dzieje i ja jej wierzę.
Hermiona nieznacznie drgnęła na swoim miejscu, myśląc o ich prawie-pocałunku w Skrzydle Szpitalnym.
— A co z Nottem? — zapytał ją Ron.
— Teodorem Nottem? Syn Ignatiusa Notta? — Harry spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, po czym potrząsnął głową. — Hermiona nie musi nam się z niczego tłumaczyć.
— Nie, wszystko w porządku. — Wzięła głęboki oddech. — W tej chwili Teo i ja jesteśmy przyjaciółmi, ale tak, możemy zacząć randkować. — Spojrzała na Rona. — Przynajmniej Teo nie traci zmysłów za każdym razem, gdy robię lub mówię coś, co mu się nie podoba. Również nie przepada za Malfoyem, ale jest w tym nieco bardziej dojrzały.
— Hermiono, denerwuję się, bo się martwię — powiedział Ron. — Te zimnokrwiste węże myślą tylko o sobie.
— Już to przerabialiśmy, Ronaldzie — odparła Hermiona. — Twoja wizja opieki jest jak jakaś przeklęta mania kontroli…
— Cóż, ciągle robisz i odwalasz głupoty, takie jak…
— Ani mi się waż nazywać mnie głupią! Kiedy ostatnio zrobiłeś coś dobrze? — wrzasnęła, uderzając dłonią w stół. Kurz uniósł się z drewnianej powierzchni w duszącej chmurze, pokrywając ich już i tak brudne szklanki pełne whisky.
— Ron — powiedział Harry. — Hermiona może podejmować własne decyzje.
— Więc teraz jesteś po jej stronie — warknął Ron.
— Jestem po obu stronach i…
— Nie, nie jesteś — skwitował. — Nie sądzisz, że widzę te spojrzenia między wami, urywane rozmowy, ilekroć się zbliżam? — Jego niebieskie oczy były niezwykle bystre, gdy na nich patrzył. — To znowu się powtórzyło, właśnie przed chwilą, kiedy wróciłem do stołu.
Hermiona była przerażona.
— Ron, między mną a Harrym nic się nie dzieje.
— Absolutnie nic — potwierdził stanowczo Harry. — W ogóle nie widzę tego w ten sposób.
— Cały ten wasz czas spędzony razem w namiocie…
Harry potrząsnął głową.
— Nic się nie stało. Nigdy się nie całowaliśmy.
— Fuuuu — jęknęła Hermiona.
Ron skrzywił się na to lekko.
— Więc co się dzieje? Dlaczego nie powiecie mi więcej?
— Może byśmy tak zrobili, gdybyśmy mogli zaufać, że będziesz trzymać usta na kłódkę — powiedział Harry.
— Bo mogę! — powiedział Ron, nachylając się nad stołem. — Obiecuję. O czym rozmawialiście, zanim wróciłem?
Harry i Hermiona spojrzeli po sobie. Hermiona westchnęła.
— Rozmawialiśmy o moich eksperymentalnych miksturach, które przyrządzam z Malfoyem. Po prostu nie miałam ochoty słuchać kolejnych dwudziestu wersetów tej samej starej śpiewki…
— Malfoy! Ty nadal… — zaczął Ron. Hermiona i Harry spojrzeli na niego ostro. — Dobra, dobra — powiedział. Zamrugał kilka razy i odchrząknął. — Więc, ee, jak wam leci? — zapytał boleśnie uprzejmym tonem.
Harry zaczął się śmiać. Hermiona skrzywiła się, usuwając kurz ze stołu i szklanek szybkim Chłoszczyść.
— Zaskakująco dobrze. Pracujemy nad miksturą krwi, która pomoże nam dowiedzieć się, kto napisał wiadomości na ścianach.
— I Malfoy naprawdę chce to wiedzieć? — Ron podniósł ręce. — Tylko pytam.
— To uczciwe pytanie — powiedział Harry, nalewając im więcej Ognistej Whisky.
— Ron, Malfoy był przesłuchiwany przez aurorów pod Veritaserum. Nie napisał tej wiadomości i nie wie, kto to zrobił — odparła Hermiona.
— Zgadza się. Byłem tam, Merlinie, dopomóż mi — westchnął Harry.
— Więc to, co powiedziała McGonagall, było prawdą? — zapytał Ron.
— Czy kiedykolwiek widziałeś, żeby kłamała? — warknęła Hermiona. — W każdym razie, po tym jak Malfoy wszystko nam udowodnił podczas przesłuchania pod Veritaserum, nie było powodu, by nie przyjąć jego pomocy. Potrzebuję go, Ron.
— Widziałem wasze laboratorium — powiedział Ron, upijając kolejny łyk Ognistej. — Jest dość małe.
— Jak bardzo małe? — zapytał Harry.
— Harry. — Hermiona przewróciła oczami. — Nie zaczynaj.
— Nie sądzę, żeby Malfoy w ogóle chciał pomagać mugolakom — ciągnął Ron. — Myślę, że ma chorą obsesję na punkcie Hermiony i widzi to jako swoją szansę.
— Całkowicie się z tym zgadzam — powiedział Harry, a jego oczy były jak zimny jadeit. Hermiona prawie czuła, jak magia trzeszczy wokół niego. — Nie patrz na mnie w ten sposób, Hermiono. Byłem z wami w biurze McGonagall i był właśnie taki, jak opisuje Ron.
— Co on robił w biurze McGonagall? — Ron zapytał Harry’ego.
— Halo, jestem tutaj — powiedziała Hermiona. — Czy powinnam teraz wyjść, żebyście mogli spokojnie mnie obgadywać? Czy nikt nie chce wiedzieć, co myślę?
— Już wiemy, co myślisz, jasno to wyraziłaś — powiedział Ron. — Myślisz, że Malfoy się zmienił lub zreformował, czy coś w tym stylu, albo że był niewinną ofiarą Voldemorta i zasługuje na drugą szansę.
— Nie jest niewinny, Ron, ale tak, zasługuje na drugą szansę — powiedziała Hermiona. Zdecydowanie pora zmienić temat. — Więc... — Zwróciła się do Harry’ego. — Kim jest kobieta, z którą się spotykasz zamiast Ginny?
— Och, Merlinie, przestań — jęknął Harry, chowając głowę w dłoniach.
— Tak, o co w tym wszystkim chodzi? — zapytał Ron. Zawsze łatwo dawał się rozproszyć. — Kim ona jest?
Harry zarumienił się.
— Inną Asystentką Aurora. Ukończyła Beauxbatons. Nazywa się Chloe DeGray.
— Czy jest może po części wilą? — zapytał Ron z uśmiechem.
— Nie — powiedział krótko Harry. — Ale jest niesamowicie utalentowana i nie obchodzi jej, że jestem sławny. Jest czystej krwi, a jej rodzina praktycznie się jej wyrzekła, kiedy ogłosiła, że chce przyjechać do Wielkiej Brytanii i zostać aurorem…
Nagle ich krzesła zaczęły się unosić. Harry ledwo zdołał utrzymać okulary na nosie, a Hermiona pospiesznie chwyciła swoją wyszywaną koralikami torbę, gdy krzesła powoli odsuwały się od stołu.
— Co się dzieje? — krzyknął Ron.
— Bar się zamyka — powiedział Harry, uśmiechając się. — Jakie miejsce, taki biznes.
— Ma to sens, biorąc pod uwagę klientelę — dodała Hermiona. Połowa pozostałych klientów już dawno straciła przytomność na swoich miejscach.
Lewitujące krzesła wyniosły ich na zewnątrz, bezceremonialnie wyrzucając za drzwi i wracając z powrotem do środka. Hermiona i Ron upadli na drewniany chodnik, podczas gdy Harry zdołał utrzymać się na nogach. Hermiona szybko wstała, ale większość innych wydalonych klientów po prostu leżała na ziemi.
— Myślę, że na mnie już pora. — Uśmiechnął się Harry, pomagając Ronowi wstać. Ron jęknął, whisky najwyraźniej uderzyła mu do głowy. — Możesz go zabrać z powrotem do Hogwartu, Hermiono?
— Oczywiście — powiedziała, przytulając Harry’ego.
— Uważaj, Hermiono — szepnął Harry. — Uważaj na Malfoya. Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego. — Klepnął Rona w ramię, prawie przewracając swojego podpitego przyjaciela w błoto, zanim deportował się z krótkim pyknięciem.
— Do widzenia Harry. — Ron krzyknął w powietrze. — Hej, Mi, po prostu teleportujmy się do zamku…
— Ron, nie możesz teleportować się do Hogwartu. Ile razy… — Odwróciła się i zobaczyła, jak chłopak uśmiecha się do niej. — Bardzo zabawne — sapnęła.
— Czekałem, aż zacytujesz Historię Hogwartu — powiedział. — Ale i tak chciałbym móc się teleportować.
Hermiona pociągnęła nosem.
— Prawdopodobnie byś się rozszczepił.
— Jestem doskonały w teleportacji!
— Och, tak, podczas testu wcale nie zostawiłeś brwi…
— Pół brwi! — prychnął z oburzeniem. Teraz to Hermiona się uśmiechała. — Ej! — krzyknął. — Bardzo śmieszne!
— Tak — powiedziała, chwytając go pod ramię. — Spacer do zamku wyjdzie ci na dobre.
— Nie chcę tego, co jest dla mnie dobre — burknął Ron, opierając się o nią.
Hermiona westchnęła.
— Nikt tego nie chce — powiedziała.
Zrobiłaś nam ochotę na następny rozdział ale będziemy musiały poczekać
OdpowiedzUsuńStandardowo proszę o jakieś spojlery.
Właśnie zaplanowałam sobie posta na jutro - jeśli uda mi się go dodać z telefonu to rozdział będzie jak tylko wstanę <3!!!
UsuńSpojlery:
1. Hermiona będzie osaczona
2. Dramat w szklarni
3. Kłótnia (ale nie z Ronem)
4. Będą Piskliwe Myszki ;)
5. I jedna nowa postać :D
Dziękuję robi się coraz ciekawiej. ❤
UsuńMiłej zabawy
W sumie spojler numer 2 to taki spojler w przód, bo dramat w szklarni będzie w rozdziale 23 XD Troszkę się zapędziłam :D
UsuńTe Piskliwe Myszki wymiataja ����
UsuńTo oby telefon nie zawiodl.i melanz ogniskowy nie poniosl az nadto 😂😘
UsuńZaskoczyło mnie bardzo zachowanie Harrego. W tym opowiadaniu jest bardzo dojrzały. Fajna ma relacje z Hermiona. Ciekawa jestem jego nowego związku, bardziej widziałabym to z kimś kogo już zna... Ale coś nowego.
OdpowiedzUsuńOj tak, bardzo lubię jego relację z Hermioną tutaj. Taki trochę starszy brat mimo wszystko, ale też prawdziwy przyjaciel :)
UsuńWłaśnie widać różnicę ze on nie jest już w szkole ..
UsuńFajny prezent od Notta stara się chlopak.
OdpowiedzUsuńRon za to zazdrosny o Hermione Ale coś powoli się zmienia widzi dużo obserwuje może trochę się uspokoi
Prezent od Notta był trochę zaskakujący, ale nadal bardziej spersonalizowany niż ten od Rona ;)
UsuńRon tak swoją drogą, powoli wychodzi na prostą ;)
Vera, pocieszylas mnie troche z tym Ronem 😁
UsuńHermiona aż kipiała z zazdrości o to, jak prawdopodobnie mógł wyglądać zeszły wieczór Malfoya xD No cóż, może pora się przyznać przed samą sobą, że coś do niego czuje i sama chciałaby się znaleźć w jakimś ciemnym kącie z Malfoyem który by ją całował i robił jeszcze wiele innych rzeczy xD Serio myślałam, że mu oczy wydrapie z tej zazdrości, tyle jadu i złości a chłopak pewnie się zaszył w dormitorium i poszedł spać bo nie miał ochoty na niczyje towarzystwo xD Biedny Draco, teraz będzie musiał ją jakoś udobruchać i ani magiczna diamentowa spinka do włosów ani 6 buszli koniczyny w tym nie pomogą xD Będzie musiał wymyślić coś innego. I te jego żarty, że tak bardzo się przejęła jego meczami, że może mu się stać krzywda xD No a ten tekst, że Quidditch jest ważniejszy niż eliksir krwi to było przecież jasne odniesienie do tego, że woli przebywać z Astorią a nie z nią xD Theo mega mnie zaskoczył tym prezentem! Jestem ciekawa skąd wiedział, że Historia Hogwartu jest jej ulubioną książką i co musiał zrobić, żeby zdobyć ten list. Miło było też popatrzeć na to, że mogą spędzać czas tak normalnie po prostu zwyczajnie żartując i wgl. Przyjacielscy znajomi xD Ktoś tu dalej się nie chce dać wciągnąć w friendzone xD Harry też mnie zaskoczył, że zaczął się z kimś innym spotkać ale wyczułam nutkę zazdrości, że Ginny zaczęła spędzać więcej czasu z Zabinim. Potter, zdecyduj się i ogarnij! I mógłby też już skończyć z tymi ostrzeżeniami co do Malfoya, przecież Hermiona nie jest głupia i ma własny rozum. Tu niby krytykuje Rona za to, że ten się wtrąca w życie Hermiony ale on robi to samo. A Ron serio mógłby już skończyć z tą zazdrością, bo robi się nudny. Niech się spiknie z Brown i niech dadzą sobie spokój.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno i życzę udanego ogniska! ❤️Rozdział jak dla mnie może być nawet o popołudni, bo ja też idę dziś świętować o nie wiem o której jutro się zwłokę z łóżka 🙈
Stawiam na Lune ona jest wszystkich nastawiona pozytywnie
UsuńAh zapomniałabym, wszystkiego najlepszego dla Hermiony Granger, która dziś faktycznie obchodzi swoje urodziny ❤️
UsuńOoo no właśnie! Sto lat Hermiono! :D
UsuńLuna jeszcze się pojawi, Lavender się reaktywuje niebawem, a Theo... No cóż. Ta wielka kolacja jeszcze przed nami, pamiętajcie ;)
A co do Draco, to w kolejnym rozdziale czeka nas... Ciekawa akcja. Bardzo ciekawa ;)
Myślę że Draco coś zrobi zeby ta kolacja się nie udała. Coś czuję że ta spinki jeszcze duża rolę odegraja
UsuńHihi, ale sie zlozylo - Hermiono, sto lat! 😁
UsuńHmm tez sie zastanawialam, czy ktos mu to podpowiedzial (Neville?), ale w sumie moze to nie jest znow jakas wielka tajemnica dla dobrego obserwatora, ze Granger uwielbia Historie Hogwartu 😁
Camille, bardzo udanego oblewania! I zero kaca jutro ;*
Dzięki Mała! Oblewanie było naprawdę udane, u mnie kaca raczej być nie powinno (jeśli będzie milion galeonów za eliksir na kaca xD) chociaż kolega to jutro coś czuję będzie miał problemy ze wstaniem xD
UsuńCieszę się na powrót moich godnych przedstawicieli cudownego domu jakim jest Hufflepuff! Ciekawe co znowu przeskrobią xD
Jestem ciekawa co to za akcja z Malfoyem się odwali, jakby nie było cokolwiek z jego udziałem jest bardzo ciekawe xD
I takie oblewanie to ja rozumiem 😎
UsuńFakt, duzo tu Puchonow! Piskliwe Myszki najlepsze 😂
Co to relacji Hermiona Draco to staje się silniejsza i bardzo skomplikowana. Nie są razem i chyba nie chca Ale ciągnie ich do siebie. Hermiona jak zazdrosna dziewczyna
OdpowiedzUsuńHermiona ma silną osobowość. Ma wrażenie, że Draco się nią bawi, a przynajmniej mi się tak wydaje. Stąd jej reakcje i obecne podejście. W końcu nikt nie lubi być hm... wykorzystywany?
UsuńNo tak może tak myśli... Ale jak zazdrosna jest strasznie. Takie przemyślenia że nie może spać spokojnie i do tego nie skupiła się na eliksirem i jeszcze ten atak na meczu
UsuńRon dalej te swoje śpiewki o Malfoyu a Hermiona to chyba zazdrosna o Draco uuu ale trochę zachowuje się jak rozkapryszone dziecko a Draco jak taki piesek cały czas ją wola a ona nic biedny.
OdpowiedzUsuńMiłego wypadu na ognisko ja dzisiaj mam grila. 😋
Pozdrawiam. 😙
Ron zazdrosny jest Malfoya to nienawidzi. Hermiona i Draco zachowują się jak para. Ona jak się obrazi to co nie słyszy A on zazdrosny p każdego kto ośmielił się na nią spojrzeć ����❤
UsuńRon ma taki mocny syndrom nadopiekuńczości. Hermionę to dość mocno irytuje i określenie 'Nie bądź jak Ron" nabiera totalnie nowego znaczenia :D
UsuńMyślę że to jest największą obelga dla Malfoya jak Hermiona mu powie że jest jak Ron
UsuńJa jestem ciekawa czy zobaczymy Hermione w Śmiertelny Nokturn ? I Draco jako bohater uratują ja od jakiegoś zagrożenia
OdpowiedzUsuńTak! Będzie wycieczka na Śmiertelny Nokrutn za jakis czas! ;)
UsuńTo opowiadanie trzeba bardzo dokładnie czytać i zwracać na szczegóły...
UsuńHermiona i Harry są tuta świetni :D Jak prawdziwe rodzeństwo :D
OdpowiedzUsuńChociaż chciałabym mieć taki kontakt z własnym bratem :P My to raczej byliśmy na wojennej ścieżce :P
Ron to się dziwi... ale jemu coś powiedzieć, wystarczy, że się wkurzy i wszystko wyśpiewa!
Za mało Malfoya :P To moje jedyne ale :P
Ann, ja mam młodszego brata, i musze przyznac, ze chociaz to ja jestem zawsze starsza, wyrozumiala, opiekuncza siostra, to tez bym czasem chciala takiego brata na rowni ze mna :) Takiego Harry'ego wlasnie :)
UsuńI tez sie obawiam, ze Ron w przyplywie zlosci moze wypaplac wszystko, jeszcze obracajac sytuacje... Chociaz oby nie!
Ojojoj, Hermiona na kacu to nie jest jej najlepsze wcielenie 😂 Draco nawet nie wie, jakie ma szczęście, że faktycznie nie skonczyl jako zgnieciona ropucha 😉 I teraz dopiero pomyślalam, ze on faktycznie mogl po prostu iść spać, skoro tak naprawde niewiele osob chcialoby go widziec na imprezie... Pytanie, gdzie była wtedy Astoria 🤔
OdpowiedzUsuńTheo mnie miło zaskoczył, prezent dal Hermionie przeswietny! Chociaz jesli cos jest ze Smiertelnego Nokturnu to nie wzbudza mojego zaufania 🤔
Alez burzliwe spotkanie Złotego Trio! Harry zachowuje sie dokladnie tak, jak go sobie wyobrazam - w opiekunczy, ale nienachalny sposob 😁 Ron i jego komentarze to jak zwykle nic nowego, chociaz zaskoczyl mnie tym wtraceniem o tym, ze Hermiona i Harry gadaja cos miedzy soba, omijajac w tym jego... Az mi sie samej glupio zrobilo, ze tak zrobili, a on to zauwazyl😂 No i rozmowa o Malfoy rowniez lekko niezreczna 😂 Dobrze, ze Hermiona jakos wybrnela ;) Hmm Harry jednak ciut zazdrosny o Gin? Czy moze to znow moja nadinterpretacja 😉 Ale w sumie to o co, skoro sam tez sie umawia z inna aurorka. Psow ogrodnika nie lubimy 😜
Mam nadzieje, ze ognicho bedzie udane! ;*
Mała
Nie wiem czy tu zadziałał kac czy zazdrość i wkurzenie. O, a może tak! Kac spotęgował działanie zazdrości i wkurzenia :D Na pewno Draco nie spędził wieczoru/nocy z Astorią. Rozmawiał z nią, bo w końcu ktoś zaczął z nim rozmawiać, a w końcu są z jednego domu, a może próbowała go namówić na powtórne oświadczyny, któż to wie, ale na pewno nie spędził z nią nocy. Wiedział, że nie został zaproszony do posiadówki z innymi więc prawopodobnie poszedł po prostu spać.
OdpowiedzUsuńSpotkanie z Theo, cały czas mam do niego jakieś takie określone negatywne uczucia. Prezent trafiony, ale jednak miejsce w którym go nabył nie napawa mnie optymizmem. Chociaż ślizgoni pasują do tej ulicy, to jednak nie wiem czy tam bym szukała takiego prezentu...
Wiedziałam. Wiedziałam, że będą starali się układać Hermionie życie i próbować wpływać na jej decyzje. Zazdrość Harrego jest chora, nie myślał, że to będzie Blaise, sam nie będzie miał, ale innemu nie da - tym bardziej, że sam z kimś się spotyka. Zdziwiła mnie Ginny, że nie powiedziała o tym otwarcie Hermionie, chyba, że coś pominęłam. Ron to Ron. Wcale się nie dziwię, że szeptali między sobą,ale dziwię się, że pozwolili się na tym przyłapać :D Nienawidzę takich niezręcznych sytuacji, na szczęście Hermiona ma głowę na karku :D