Tej nocy bezsenność ciążyła Hermionie Granger bardziej niż kiedykolwiek. Tak jak poprzednio, sen nie był jej dany, ale tym razem nie była to kwestia tylko jednego powodu.
Teraz miała już dwa powody, które spędzały jej sen z powiek.
Pierwszym były oczywiście te nieszczęsne listy, które wciąż otrzymywała. Drugim zaś był ten zniechęcający, zuchwały, przemądrzały, zakochany w sobie, nikczemny, paskudny, durny albinoski karaluch, śpiący w pokoju zaraz za ścianą.
Przetoczyła się na drugą stronę łóżka i zapatrzyła się w sufit. Podniosła w górę dłoń, w której trzymała pognieciony list. Wygładziła papier i po raz kolejny przeczytała jego treść.
Droga Hermiono,
Uwielbiam twój śmiech, on rozświetla mój dzień.
Westchnęła z irytacją, gwałtownie opuszczając dłoń na pościel. Tak, to był kolejny uroczy list. Dokładnie taki, jak poprzednie trzy, które otrzymała. Ale nie mogła się z nich cieszyć, prawda? Po pierwsze, nawet nie wiedziała, czy były prawdziwe, a może jednak był to zwykły żart, który miał ją ośmieszyć. Po drugie, nie miała pojęcia od kogo są te listy. To mógł być jakiś pierwszoroczniak, który chciał sprawdzić, czy aby na pewno jest ona najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw i nie złapie się na takie komplementy. Równie dobrze mógł to być też ktoś z piątego czy czwartego roku, wściekły za odebranie mu punktów, konfiskowanie własności czy upokorzony publiczną uwagą. Ktoś, kto chciał się na niej zemścić i również ją upokorzyć.
Zacisnęła mocno powieki i nagle usłyszała odbijające się echem w jej głowie słowa.
Musi być strasznie głupi, skoro zapomniał, że jego ciało ma ponad dwieście kości, dzięki którym mógłby stanąć z tobą twarzą w twarz. Co za kretyn... tchórzliwa fretka...
... tchórzliwa fretka...
... tchórzliwa fretka...
... tchórzliwa fretka...
Potrząsnęła gwałtownie głową, chcąc wyrzucić z niej tę myśl i wymazać głos Malfoya, który zagnieździł się w jej umyśle w momencie wyrażenia jego opinii o listach.
To właśnie była ta druga rzecz, nie dająca jej spokoju. Oczywiście oprócz listu. Pieprzony Draco Malfoy we własnej osobie i jego uroczy komentarz...
Przecież to nic, Hermiono! Co z tego, że użył słowa 'fretka'? To nie tak, że miał na myśli siebie, na Merlina! — skarciła się. — Tak czy siak, Malfoy nie jest przecież jedyną tchórzliwą fretką w tej szkole…
Otworzyła oczy i zmarszczyła czoło w głębokim zamyśleniu.
Ale z drugiej strony... Technicznie nie ma w Hogwarcie żadnej innej fretki.
Jęknęła zrezygnowana i znów potrząsnęła głową.
NIE! Musi być jakaś inna fretka w tej szkole! Kto wie, może Barty Crouch Junior mógł wrócić do tej szkoły w formie innego profesora i przekląć kolejnego ucznia w żałosną, skoczliwą fretkę, jak to zrobił z Malfoyem na czwartym roku? Tak, to musiało być to.
Przecież doskonale wiesz, że to totalnie bez sensu. Barty Crouch Junior gnije w Azkabanie w otoczeniu setek dementorów, nie bądź głupia!
Pociągnęła za pasma włosów z frustracją i natychmiast nasunął jej się na myśl inny pomysł.
Co jeśli Malfoy po prostu nazywa ludzi fretkami? — pomyślała po chwili.
Tak! To musi być to. W końcu sensowne wytłumaczenie dla tego komentarza.
Westchnęła.
Może nie jest to najlogiczniejsze wytłumaczenie... ale ma sens. Ma nawet więcej sensu i bardziej trzyma się kupy, niż moje poprzednie hipotezy... Że niby Malfoy miał na myśli samego siebie i sam był nadawcą tych listów (jakbym tego chciała, phi!) i poczuł się urażony, że nie lubię ich otrzymywać, więc zaczął obrażać samego siebie. Czy to nie absurdalne? Malfoy by tego nie zrobił, w końcu sam przyznał, że nie wierzy w tę żałosną legendę, która jest tylko dla tchórzy bez jaj. Dlatego ta wersja kompletnie nie pasuje do niego i vice versa!
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko.
Przestań o nim myśleć Hermiono. Pewnie mu się to tylko wymsknęło, a ty zachowujesz się, jakby to był koniec świata.
Po tej myśli wreszcie odpłynęła w objęcia Morfeusza.
***
Następnego poranka Wielka Sala aż huczała od uczniów wesoło gawędzących i planujących dzisiejszą wizytę w Hogsmeade.
— Hej, Hermiono! Słyszałem, że w Miodowym Królestwie są nowe rodzaje słodyczy. Spróbujmy je później! — powiedział podekscytowany Ron.
— Są też nowe modele mioteł w sklepie z akcesoriami do Quidditcha tutaj w Hogsmeade. To ten sam sklep, co na Pokątnej. Myślę, że warto byłoby zajrzeć, bo bardzo ciekawi mnie czy którykolwiek z nowych modeli jest w stanie przebić moją Błyskawicę. I tak muszę kupić nowy zestaw do czyszczenia miotły — powiedział Harry z radosnymi błyskami w oczach.
— Jedzenie i Quidditch... czy wy w ogóle myślicie o czymś innym? — westchnęła Hermiona.
— To jest dla nas jak uzależnienie, Hermiono. Tak samo jak dla ciebie książki i nauka — odpowiedział Harry, nie przejmując się zbytnio.
— Nie jestem uzależniona od książek! — prychnęła w swojej obronie.
— Jaaasne — mruknął z sarkazmem Ron.
Hermiona spojrzała drwiąco na swoich przyjaciół. Westchnęła wymownie, zanim zaczęła mówić dalej.
— Tak czy inaczej, dla waszej informacji, nie mogę iść z wami ani do Miodowego Królestwa, ani do sklepu z akcesoriami do Quidditcha. Mam inne pilne sprawy do załatwienia w wiosce, zdecydowanie ważniejsze od słodyczy czy mioteł.
Ron i Harry popatrzyli na nią zdezorientowani.
— Jakie pilne rzeczy do załatwienia? — zapytał Harry.
— Przysięgam, że zacznę stepować, jeśli powiesz, że chodzi o książki albo… — Ron patrzył na nią, marszcząc nos.
Spojrzała na niego, przewracając oczami.
— Niestety, nie ma to nic wspólnego ani z książkami, ani z nauką, więc możesz oszczędzić sobie swoje stepowanie. Chodzi o zadanie dane mi i drugiemu Prefektowi Naczelnemu przez profesor McGonagall.
— Zadanie? — powtórzył Harry.
Hermiona przytaknęła.
— Tak. To dlatego wezwała wczoraj mnie i Malfoya do swojego gabinetu, żeby porozmawiać o ceremonii zakończenia roku szkolnego i żeby poprosić nas o pomoc w przygotowaniach. Więc, zamiast odwiedzać z wami sklepy z rozrywką, ja i Malfoy musimy iść dziś w inne miejsca — powiedziała, po czym upiła łyk soku dyniowego.
— Ty i ten oślizgły gad macie razem kupować dekoracje? Niesamowicie ci współczuję, Miona — powiedział Ron przepraszającym tonem.
— Co masz na myśli? — zapytała Hermiona z zakłopotaniem.
Ron wyciągnął do niej dłoń i poklepał ją lekko po przedramieniu.
— Utkniesz na cały dzień z tym dupkiem. Strasznie mi ciebie szkoda, Hermiono. Czy sama myśl o tym nie psuje ci z góry całego dnia mimo, że ten dopiero się zaczął?
— Taak... Masz rację, Ron. W rzeczy samej... — przytaknęła, wzdychając.
Ron jedynie mlasnął językiem zwracając swoją uwagę w stronę posiłku, jego twarz nadal jednak okazywała współczucie. Harry również spojrzał na nią i uśmiechnął się przepraszająco.
— Mi też przykro to słyszeć, Miona — dodał.
Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło do przyjaciela. Harry również powrócił do posiłku, a zaraz po nim zrobiła to też Hermiona.
Nagle uniosła głowę ponad siedzących i skierowała spojrzenie w stronę stołu Slytherinu, znajdującego się po drugiej stronie Wielkiej Sali. Jej czoło uniosło się znacząco, gdy po dokładnej obserwacji nie udało jej się znaleźć tam drugiego Prefekta Naczelnego.
Znowu opuścił śniadanie... — pomyślała. — Ale nie wyglądał na chorego... Może opuszczanie posiłku nie wpływa na takie fretki jak on... — zadrwiła w myślach i wróciła do śniadania.
***
Po skończonym posiłku, Hermiona udała się prosto do Pokoju Wspólnego, aby wydobyć stamtąd Malfoya i zaciągnąć go do planowanych zakupów. Mimo, iż chłopak oznajmił jej, że nie zamierza w niczym pomagać to i tak nie miał wyboru, a ona planowała mu to wbić głęboko w ten jego mały, gadzi móżdżek.
Wspięła się na schody prowadzące do jego sypialni. Uniosła pięść i zapukała w drzwi.
— Malfoy! — krzyknęła.
Cisza.
Zirytowana wypuściła głośno powietrze.
Bądź cierpliwa, Miona. Znasz go, nigdy nie otwiera za pierwszym wezwaniem. Zostaje ci tylko walenie do upadłego, aż wkurzysz go na tyle, że zdecyduje się w końcu otworzyć.
Zapukała ponownie, tym razem zdecydowanie głośniej.
Nadal brak odpowiedzi.
— Malfoy, musimy iść do Hogsmeade, więc lepiej wstań wreszcie!
Nic.
Zapukała ponownie.
— Malfoy! Przestań zachowywać się jak uparty gówniarz i otwórz te cholerne drzwi! — syknęła niecierpliwie.
Pukała i pukała nieustannie, ale za drzwiami nie było żadnych znaków życia. Hermiona zdążyła zużyć cały swój zapas przekleństw i obelg w stronę chłopaka, podczas gdy drzwi nadal pozostawały zamknięte.
— Jaki ty masz do cholery problem, ty draniu?! Mam głęboko w dupie czy masz humor, czy go nie masz, ale musisz iść ze mną dzisiaj do Hogsmeade i musisz zrobić to jako Prefekt Naczelny! Też nie znoszę twojego towarzystwa i przysięgam, że przeklnę cię czymś paskudnym i nic mnie przed tym nie powstrzyma! Malfoy, ty żałosna fretko, otwieraj albo będę musiała użyć siły! — wrzeszczała już kompletnie wyprowadzona z równowagi.
Nadal brak odpowiedzi.
— Przysięgam Malfoy, rozpieprzę te drzwi w drzazgi jeśli nie otworzysz. Liczę do trzech! Jeden... Dwa... Trzy, cholera jasna, ALOHOMORA! — skierowała różdżkę w stronę zamka, a drzwi otworzyły się na oścież się z głośnym hukiem.
Zerknęła do środka, nie znajdując żadnego śladu chłopaka.
No bez kitu, jasne, że nie otworzył ci drzwi, bo go tutaj nawet nie ma!
Już miała wychodzić, żeby szukać go dalej, kiedy zauważyła stos książek na jego łóżku.
On aż tyle czyta? Nie miałam pojęcia, że ktoś może czytać niemal tyle, co ja... — pomyślała powoli podchodząc do jego łóżka i przyglądając się stercie tomów rozłożonych na jego ślizgońsko zielonej pościeli.
— Jak Stworzyć Idealną Replikę autorstwa Sigmunda Rowella — przeczytała zakłopotana. Przesunęła tom na bok czytając tytuł kolejnej książki. — Wszystko Takie Samo. Niczym Oryginał autorstwa Natashy Ayers? Na co mu takie książki?
Obróciła się, zauważając tajemniczy obiekt naprzeciw łóżka Malfoya. Został przykryty zielonym materiałem, a ona była naprawdę ciekawa co się pod nim kryje. Obiekt był naprawdę duży, niemal rozmiarów samego Malfoya. Trochę jak figura mężczyzny... ale czyja figura?
W tym momencie ktoś wyłonił się z łazienki.
— Co, do jasnej cholery, ty tutaj wyprawiasz?! — Malfoy ryknął niebezpiecznie.
Zaskoczona Hermiona zamarła na moment. Spoglądała na niego zszokowana, nie umiejąc nie zauważyć, że wyraźnie schudł, a jego twarz stała się bardziej kanciasta. Jej oczom nie umknęło też, że był bledszy niż normalnie, jego usta nie były tak różowe, a oczy groźne. Wyglądał niemal jakby był... chory? Jego postać wydawała się teraz słaba i krucha.
— Nic... przyszłam tylko przypomnieć ci o naszej wizycie w Hogsmeade, myślałam, że o niej zapomniałeś.
— O ile chciałbym o tym zapomnieć, wiem że ty nigdy mi nie darujesz, więc nie zawracałem sobie głowy zapominaniem. A teraz weź wyjdź... — jęknął, wskazując na otwarte drzwi.
— Nie musisz mi pokazywać którędy mam wyjść, bo i tak nie planuję tutaj zostawać — odwarknęła.
— Więc na co jeszcze czekasz? — syknął.
Prychnęła na niego.
— Dupek... — mruknęła pod nosem wychodząc i zatrzaskując za sobą drzwi.
***
— Nie mam bladego pojęcia, czemu właśnie my mamy odwalać tę robotę... — mruknął niecierpliwie Malfoy, podczas gdy wraz z Hermioną, ramię w ramię przemierzali trasę z Hogwartu do wioski. Poranek był przepiękny – w przeciwieństwie do nastroju Ślizgona.
Hermiona przewróciła jedynie oczami, nie zatrzymując się. Nie miała najmniejszej ochoty na kolejną kłótnię z chłopakiem i to jeszcze z samego rana. Mieli przed sobą cały dzień i nie chciała marnować swojej energii na bezsensowne potyczki słowne z tym baranem.
— Co za nieodpowiedzialni ludzie... i oni niby są profesorami... — Draco nie przestawał mamrotać do siebie.
— Och, już przestań, Malfoy. To, że poprosili nas o pomoc nie znaczy, że są nieodpowiedzialni — broniła ich Hermiona.
— A więc leniwi... — parsknął.
— Nie są ani leniwi, ani powolni, ani nie są żadnym synonimem tego słowa, więc przymknij się wreszcie — powiedziała zirytowana.
Draco prychnął i w końcu przestał mamrotać. Szli razem w martwej ciszy, która powoli zaczęła stawać się niezręczna, przez wcześniejszy komentarz Hermiony nakazujący uciszenie się Malfoyowi. Zaczęła dochodzić do wniosku, że jego narzekanie i mamrotanie pod nosem było mniej niezręczne od tej brzęczącej ciszy, która lada chwila mogła wybuchnąć.
Zdecydowała się zakończyć milczenie udawanym kaszlem. Popatrzyła na niego, żeby zacząć rozmowę, ale zobaczyła jedynie jak chłopak zgiął się w pół, trzymając obiema rękami za brzuch z bolesnym grymasem wymalowanym na twarzy. Natychmiast podeszła bliżej, naprawdę zmartwiona.
— Malfoy, czy wszystko w porządku? — zapytała po chwili, pełna niepokoju.
On jednak popatrzył na nią groźnie, odsuwając się dalej. Była zaskoczona jego reakcją, ale czego innego mogła się spodziewać? Przecież to był Malfoy, czystokrwisty arystokrata, dla którego najmniejsze dotknięcie przez szlamę byłoby śmiertelną hańbą dla całego rodu. Jego reakcja nie była ani trochę szokująca.
— Nie dotykaj mnie, ty mała... — zaczął.
— Brudna szlamo? — dokończyła za niego. — Po prostu się martwię, że będę musiała całą robotę odwalić sama. Nawet nie łudź się, że chciałabym dotknąć twoją paskudną, suchą, gadzią skórę, bo na Merlina, nie mam najmniejszego zamiaru! — odpowiedziała i podążyła ścieżką w kierunku wioski.
— Moja skóra nie jest sucha! — prychnął i podążył jej śladem.
— A właśnie, że jest! — odwarknęła.
— Moja skóra jest cenniejsza niż całe twoje życie, szlamo!
Poczuła lekkie ukłucie wewnątrz swojego ciała, ale zignorowała je. To nie było tak, że on rzeczywiście tak myślał, prawda?
— Och, zamknij się wreszcie! — krzyknęła wściekła.
— Nienawidzę cię!
— Nienawidzę cię bardziej!
— Nienawidzę tej twojej paskudnej, rozczochranej szopy którą nazywasz włosami!
— Nienawidzę tych twoich tlenionych, przylizanych włosków!
— Nienawidzę każdego cala ciebie!
— Nienawidzę każdego centymetra ciebie!
— Nienawidzę twojej paskudnej twarzy, bo zawsze jak ją widzę, mam wrażenie, że patrzę na własny tyłek!
— Nie sądzę, żeby twój tyłek był tak piękny jak moja twarz, ale dzięki!
— Nie jesteś piękna, tak dla twojej informacji. Potter i Weasley ci tego nie powiedzieli?
Hermiona odwróciła się, celując różdżką prosto w twarz Malfoya. Chłopak zatrzymał się i spojrzał wystraszony na czubek magicznego artefaktu wymierzonego prosto w jego nos. Hermiona drżała ze złości i upokorzenia. Jego słowa ugodziły w czuły punkt, naprawdę ją raniąc. Wiedziała, że nie jest jakoś specjalnie atrakcyjna... ale nikt nigdy nie powiedział jej tego wprost, i ten pierwszy raz niesamowicie ją zabolał. Nawet jeśli słowa te pochodziły od jej zaprzysięgłego wroga, nadal bardzo bolały.
Przerażenie Malfoya powoli znikało, przekształcając się z jego zwyczajny, arogancki uśmieszek. Zachichotał pod nosem.
— Uuu, widzę, że trafiłem w czuły punkt... — powiedział z uciechą. — A więc to jest to, czego tak obawiałaś się usłyszeć, pani Prefekt? Prawdę? — przedrzeźniał ją, naciskając znacząco na ostatnie słowo.
— Zamknij się... — powiedziała drżącym głosem. Teraz już miała pewność, że Malfoy nie mógł być nadawcą listów. Przecież sądził, że była paskudna. Nie mógłby nazwać jej ładną, ani teraz, ani nigdy.
— Więc... — powiedział arogancko, zjeżdżając ją wzrokiem. — Na co jeszcze czekasz? Zaavaduj mnie teraz, Granger... Przynajmniej umrę jako szczery, uczciwy i honorowy młodzieniec, skoro moje ostatnie słowa były szczerą prawdą o tobie…
— Zamknij się! — zawyła, a jej oczy zaczęły wypełniać się łzami.
— Ooo, nie płacz, Granger. Będziesz jeszcze brzydsza... — zaśmiał się głośno, jakby to była najśmieszniejsza rzecz na świecie.
Wielkie łzy zaczęły powoli toczyć się po twarzy Gryfonki.
— Nie jesteś czarodziejem... Jesteś prawdziwym diabłem wcielonym! — wykrzyknęła, zaciekle ocierając łzy.
Draco przestał się śmiać i spojrzał na nią, zawzięcie przecierającą oczy. Był zaskoczony widząc Hermionę Granger płaczącą przed nim. To miało być fenomenalne, gdyby tylko nie jego poczucie winy... Czemu czuł się winny? Czyż nie tego właśnie chciał? Nie... to nie było to... Nie znosił patrzeć na płaczących ludzi... nawet jeśli byli jego wrogami.
Patrzenie na jego własną matkę zalewającą się łzami po zniknięciu ojca było jego najgorszym wspomnieniem. Nienawidził łez, a przede wszystkim łez bólu i rozpaczy.
Wyciągnął z kieszeni swoją zieloną chusteczkę i podał ją Hermionie. Dziewczyna spojrzała na skrawek materiału, a następnie na oferującego go chłopaka.
— Co to za oferowanie pokoju? Cholera, Malfoy, odpieprz się! — Skrzywiła się.
Jęknął, chwytając dłoń dziewczyny i wciskając w nią chusteczkę.
— Weź ją, Granger. Nie bądź taka uparta. Tylko droczyłem się z tobą, nie spodziewałem się, że rozryczysz się o coś, co nawet nie jest prawdą.
— Czekaj, co? — spojrzała na niego z niedowierzaniem.
— Co? — powtórzył z lekką irytacją w głosie. — Ty serio mi uwierzyłaś? I ludzie myślą, że jesteś najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny... a nie potrafisz zauważyć prostej różnicy między prawdą, a żartem — zaszydził, potrząsając głową. — Szczerze, czy ty kiedykolwiek widziałaś siebie w lustrze? — powiedział, po czym odwrócił się i ruszył w stronę wioski.
Dziewczyna stała w miejscu, obserwując, jak chłopak oddala się od niej. Była oszołomiona i zdziwiona.
Jak miała na to zareagować?
Najpierw nazwał ją brzydką, ale potem powiedział, że właściwie to nie miał tego na myśli.
Z jednej strony była pewna, że zdecydowanie nie jest on nadawcą tych wszystkich tajemniczych listów, które otrzymywała. Potem jednak pomyślała, że nadal jest szansa, że mógłby to być on.
Mógłby?
Westchnęła głęboko i otarła łzy chusteczką otrzymaną przed momentem od Ślizgona, po czym podążyła za nim w stronę Hogsmeade.
Haha oni zawsze sie tak śmiesznie kłócą 😂 szybki zwrot akcji z obel do płaczu eh 😞
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. 😉
Kłótnie między Draco i Hermioną to chyba jedna z moich ulubionych części tego opowiadania - będzie ich jeszcze kilka :D
UsuńHermiona niestety dosyć emocjonalna tutaj jest, ale później wszystko będzie lepiej wyjaśnione ;)
Pozdrawiam cieplutko!
Oho! ZAczyna się robić coraz ciekawie, bo coraz więcej rzeczy dowiadujemy się o bohaterach. Kto by pomyślał, że Hermiona Granger ma takie kompleksy :D
OdpowiedzUsuńNo i co to za rzeczy w pokoju Malfoy'a? Dlaczego on schudł? Mam wrażenie, że jest to ściśle powiązane z tymi listami, ale w jaki sposób? Hmmm... Musisz zdecydowanie szybciej tłumaczyć oryginał, bo tutaj coraz więcej niewiadomych mi się pojawia a odpowiedzi żadnej!
Jestem też ciekawa kiedy będzie ich jakieś pierwszy bliższe spotkanie, jakiś całus :D No nic pozostaje mi tylko czekać :)
Pozdrawiam :)
Nie będę zdradzać zbyt wiele, ale spokojnie, niebawem wszystkiego się dowiecie :D
UsuńTłumaczenie idzie szybciutko, więc i publikacja będzie jak najszybsza - nie przewiduję większych przerw i chcę bardzo utrzymać tempo 1 rozdziału dziennie (w wyjątkowych sytuacjach dopuszczam 1 dzień przerwy jeśli będzie to konieczne) :)
Pozdrawiam bardzo bardzo!!
Jakie to jeszcze dzieciaczki. :D W tym opowiadaniu dobrze widać, że to nastolatki. Te dramy! :D Hahaha!
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój akcji w wiosce. Tam to się może dopiero odiwaniać. :D
Pozdrawiam! :)
Dramy, kłótnie ah, to zdecydowanie ten okres z w życiu młodych ludzi kiedy kręci ich jeszcze taka interakcja. Ja już niestety jestem chyba za stara - osobiste kłótnie mnie męczą, ale te na papierze - uwielbiam :D
UsuńOj akcje w wiosce będą i to nawet dwie :D
Pozdrawiam cieplutko!
"Drugim zaś był ten zniechęcający, zuchwały, przemądrzały, zakochany w sobie, nikczemny, paskudny, durny albinoski karaluch śpiący w pokoju zaraz za ścianą".
OdpowiedzUsuńPłakam... Serio płaczę ze śmiechu :D To naprawdę najlepsze podsumowanie Draco, jakie przeczytałam :)
To jak na razie najlepszy rozdział. Bardzo intrygujący! Zwłaszcza scena w pokoju Malfoya. Co on tam ukrywa? Bardzo chcę już wiedzieć! :)
Ciesze się, że rozdziały będą pojawiać się w trybie maratonu - miód na moje złaknione serduszko :)
Już się nie mogę doczekać, co się będzie działo w tej wiosce! :)
Pozdrawiam Serdecznie!
Haha, albinoski karaluch skradł i moje serce :D Nigdy nie spotkałam się wcześniej z tym określeniem, a jest tak trafne :D
UsuńOj Malfoy wiele ukrywa, wiele, ale cierpliwości, niedługo jego sekret ujrzy światło dzienne ;)
Tryb maratonu aktywowany i nie zamierza być wyłączony :D
Pozdrawiam ciepluteńko!
Ja obstawiam, że on ma odlaną z brązu Hermionę, hahaha! :D Bo tam się niby jakiś kształt pojawiał ludzki. :P
UsuńOj, Draco, Draco, co Ty tam ukrywasz? Hermiona powinna to jak najszybciej zbadać :D Ja bym tak na pewno zrobiła! Swoją drogą, ta Alohomora to jest jednak niebezpieczne zaklęcie, zero prywatności ;)
OdpowiedzUsuńI kolejny strzał w kolano, jakiś średnio dżentelmeński ten nasz Malfoy, jakby miał wciąż 11 lat :D Mamusia by nie była zadowolona z jego manier ;P Dobrze, że się pod koniec zreflektował, tyle chociaż odzyskał w mych oczach!
Albinoski karaluch zrobił mi dzień, hahahaha!
Mała.
Wewnętrzne monologi Hermiony i kłótnie Draco to najlepszy moment każdego rozdziału, są świetne :)
OdpowiedzUsuńW końcu mamy coraz większą liczbę tajemniczych zagadek i wtedy mózg wraca na właściwe tory i zaczyna kminić - uwiebiam zgadywanki w każdym opowiadaniu, jak to dobrze, że powstają cały czas nowe <3