Hermiona, Harry i Ron zmierzali w stronę Wielkiej Sali na lunch. Kiedy tylko weszli do środka, Ron wpakował się na najbliższą ławkę, sięgając po pieczonego indyka, udka kurczaka, wielki stek i tak bez końca... Harry i Hermiona usiedli naprzeciwko swojego nie do końca kulturalnego, ale i wiecznie głodnego przyjaciela.
— Ron, ja cię proszę... — powiedziała Hermiona, patrząc, jak Ron wpycha sobie do ust udko kurczaka, jakby od miesiąca nikt go nie karmił.
— Co? — zapytał jak gdyby nigdy nic.
Westchnęła.
— Nie spiesz się tak, przecież jedzenie nigdzie ci nie ucieknie. I tak zjesz je prędzej czy później, więc po co ten pośpiech.
Harry zaśmiał się głośno.
— Ron, Hermiona ma rację. Jedzenie się przeżuwa, a nie połyka w całości.
— Ale ja nie połykam go przecież w całości! — zaprotestował Ron, czerwieniąc się srogo.
Hermiona przytaknęła ironicznie i zabrała się za swój posiłek. Tak samo jak poprzedniego dnia, jej nastrój nie był najlepszy. Wciąż rozmyślała o "żartobliwych liścikach" jakie otrzymywała.
Chociaż w sumie nie było nic złego w samym otrzymywaniu ich, gdyby tylko nie wpływały tak bardzo na jej emocje... Ale działały, stąd cały problem.
Nie powinnam się tym aż tak przejmować, przecież to zwykły kawałek pergaminu i kilka kropel atramentu. Może są to kwieciste słowa, ale to tylko słowa, a list jest żartem. Nie nabierzesz się na ten żart. Jesteś na to za mądra — myślała. — Uduszę tego dupka, który próbuje mnie nabrać. Pewnie nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo umiem się wkurzyć. Udało mu się zyskać moją uwagę, rozproszyć wszystkie moje myśli, zepsuć całe moje skupienie, ale nigdy, przenigdy nie okażę tego przed nikim. Nie pozwolę mu śmiać się ze zwycięstwa nade mną.
— Panno Granger.
Hermiona poderwała się słysząc znajomy głos Minerwy McGonagall.
— Tak, pani profesor? — zapytała.
— Czy możemy porozmawiać po lunchu? Będę w moim gabinecie... — odpowiedziała.
— Oczywiście, pani profesor. Zjawię się tam niezwłocznie — przytaknęła Hermiona.
— Przyprowadź ze sobą drugiego Prefekta Naczelnego. Nie mogę go dzisiaj nigdzie złapać, pewnie jest w waszym Pokoju Wspólnym.
— T-tak pani Profesor — przytaknęła, jąkając się na samo wspomnienie Malfoya.
— Wspaniale, w takim razie do zobaczenia po posiłku — powiedziała McGonagall i udała się z powrotem w stronę stołu nauczycielskiego.
— Czemu ona chce się widzieć zarówno z tobą i Malfoyem? — zapytał Harry.
Hermiona wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia.
— Nie wiem, ale pewnie dowiem się w jej gabinecie.
— I po co masz dla niej szukać Malfoya? Przecież sam mógłby przyjść... — powiedział gorzko Ron.
Hermiona wyciągnęła szyję, próbując ujrzeć stół Slytherinu, ale nigdzie nie widziała blond czupryny Ślizgona. Zmarszczyła czoło.
Ostatnio zaczął opuszczać posiłki... — pomyślała.
Po co ja się tym w ogóle interesuję! Niech sobie zdechnie z głodu, jego sprawa! — odpowiedziała jej druga strona podświadomości.
A co jeśli się rozchorował? — odpowiedziała pierwsza strona.
GÓWNO MNIE OBCHODZI, CZY TEN IDIOTA JEST CHORY! Dobrze mu tak!
To było podłe…
On jest podłością w czystej postaci!
— Nie sądzę, żeby Malfoy jadł dzisiaj śniadanie — powiedział Harry.
— Kogo to obchodzi? — odpowiedział kwaśno Ron.
Hermiona wstała, śledzona przez spojrzenia przyjaciół.
— Już skończyłaś jeść? — zapytał Ron.
— Zapamiętaj, że nie wszyscy jedzą jak ty, Ron — odpowiedziała.
Ron spojrzał na nią oburzony. Hermiona zwróciła się jednak w stronę Harry’ego.
— Będę już szła, Harry, muszę jeszcze znaleźć Malfoya.
— Okej, Hermiono. Opowiedz nam później o co chodziło z tym spotkaniem... — powiedział Harry.
— Pewnie — odparła i opuściła Wielką Salę, kierując się prosto do kwatery Prefektów.
***
Weszła do Pokoju Wspólnego, natychmiastowo zmierzając w stronę kanapy. Ani śladu Malfoya. Skierowała się więc prosto do jego dormitorium.
Zapukała lekko w drzwi.
— Malfoy! — zawołała.
Brak odpowiedzi.
Zapukała głośniej, tym razem pięścią.
— Malfoy! — krzyknęła.
— Odczep się, szlamo! — odpowiedział wrednie z wnętrza pokoju.
— Wstawaj, Malfoy! — warknęła, przewracając oczami.
Znów brak odpowiedzi.
Zaczęła walić w drzwi, tym razem już obiema pięściami.
— Powiedziałam, kurwa, wstawaj, ty obślizgły gadzie! — wrzasnęła zdenerwowana.
Cisza.
Tłukła w drzwi z całej siły, żeby go wkurzyć. Robiła to jak najgłośniej się dało, doprowadzając go na sam skraj jego już dostatecznie słabej cierpliwości.
— MALF…
W tym momencie drzwi otworzyły się, ukazując Malfoya patrzącego na nią zabójczym wzrokiem. Przeszywał ją spojrzeniem i Merlinie dopomóż, nie mogła nie zauważyć jak seksowną pozę przybrał stojąc w drzwiach.
Zresztą, jak mógłby nie być seksowny, stojąc przed nią w samych bokserkach? Był zbyt wyeksponowany, i gdyby ktoś zapytał ją o zdanie, jego rozczochrane włosy wyglądały jakby dopiero się obudził, a jego twarz... Mimo groźnego spojrzenia, był cholernie atrakcyjny.
Kto by pomyślał, że ten irytujący Ślizgon, który nie robił nic innego od prześladowania całej planety, wyrośnie na tak pięknego, seksownego nastolatka, zdolnego do rządzenia czyimś światem?
— CO?! — ryknął niecierpliwie.
Przełknęła ślinę. Nie mogła powstrzymać się od błądzenia wzrokiem po jego ciele. Nigdy go takim nie widziała... Mieszkała z nim od niemal roku, a on zdecydował się ukazać jej ten niesamowity widok dopiero teraz?
— O CO CHODZI, TY MAŁA, BRUDNA SZLAMO?! — ryknął ponownie, nie mogąc doczekać się odpowiedzi.
Jej spojrzenie wylądowało nie do końca tam, gdzie powinno. Zanim zdążyła się zorientować, oblała się rumieńcem i natychmiast odwróciła wzrok. Oddychanie stawało się dla niej coraz trudniejsze…
— M-McGonagall... — zająknęła się.
Brwi Malfoya podjechały w górę. Dopiero teraz zauważył jak onieśmielona była. Spojrzał w dół i zorientował się, co było tego powodem. Jego irytacja zmieniła się w zdumienie.
— O co chodzi, Granger? — zapytał niemalże uwodzicielsko, uśmiechając się pod nosem.
Ponownie przełknęła ślinę.
— M-M-McGonagall... — zająknęła się jeszcze bardziej niż wcześniej.
— O co chodzi z tą McGonagall? I czemu nie spojrzysz mi w twarz? To niegrzecznie nie patrzeć swojemu rozmówcy w twarz, nie wiesz tego, Granger? — droczył się.
— Więc... — zaczęła. — To niegrzecznie nie otwierać drzwi przy pierwszym pukaniu, mimo, że się je doskonale słyszało!
— Ale otworzyłem je teraz. Możesz spojrzeć na mnie... Czekaj! Czy ty się rumienisz? — starał się dokuczyć jej jeszcze bardziej.
— Wcale się nie rumienię! — pisnęła. Czuła się bardzo niekomfortowo, a on to uwielbiał.
— Och, a więc jesteś chora, tak? — wyciągnął dłoń, udając, że sprawdza temperaturę jej czoła.
Z trudem złapała powietrze, czując dotyk chłopaka. Natychmiast od niego odskoczyła. To nie mogło ciągnąć się dalej, traciła swoją dumę.
— Profesor McGonagall chce się z nami spotkać w swoim gabinecie. Już na nas czeka, więc ubieraj się, dupku! — krzycząc uciekła, zostawiając Malfoya krztuszącego się ze śmiechu.
***
Prefekci Naczelni szli korytarzem w stronę gabinetu zastępczyni dyrektora. Hermiona nie czuła się komfortowo w towarzystwie Malfoya, głównie przez sytuację, która miała miejsce wcześniej. Nie była do końca pewna dlaczego Draco nagle zaczął wyglądać jak nastolatek, i to bardzo seksowny nastolatek... Zaledwie kilka miesięcy temu wyglądał jak jakiś podrostek... dojrzewanie zrobiło w przypadku Draco Malfoya naprawdę dobrą robotę.
Mimo świadomości, że Draco był w jej oczach postrzegany jako przystojniak, za żadne skarby świata nie przyznałaby się do tego publicznie. Nawet kiedy był wrednym gadem, rzucającym jej wrogie spojrzenia i mamroczącym pod nosem kąśliwe komentarze, nie mogła zaprzeczyć jego urodzie.
Zaskakiwało ją jedno: on nie był tylko przystojny. Często słyszała z ust innych dziewczyn, że jest 'gorący', ale sama nie umiała tego dostrzec i zgodzić się z tą tezą. Jednak teraz, po ujrzeniu jego nieskazitelnego ciała, w końcu zrozumiała, o co wszystkim chodziło.
— Gdyby nie był sobą... — przygnębiona westchnęła cichutko, jednak nie umknęło to uwadze Malfoya.
— Co ty tam mruczysz, Granger? Gdyby nie był sobą? Co to ma w ogóle znaczyć? — powiedział szyderczo Malfoy.
Próbowała spojrzeć na niego, ale niezręczność sytuacji ją powstrzymała.
— Nic — szepnęła pod nosem.
— Tak właściwie, to o co chodzi z tym spotkaniem? — zapytał.
Hermiona wzruszyła jedynie ramionami, wciąż unikając kontaktu wzrokowego.
Prychnął i zamilkł, nie uzyskując odpowiedzi.
Wkrótce dotarli do wejścia do gabinetu i zapukali. Profesor McGonagall zaprosiła ich do środka. Stanęli oboje przed jej biurkiem, rzucając nauczycielce zmieszane i pytające spojrzenia.
— Wnioskuję, że oboje zastanawiacie się w jakim celu was tutaj wezwałam, prawda? — zaczęła.
— Tak, pani profesor. O czym chciała pani z nami porozmawiać? — zapytała Hermiona.
— Cóż... — kobieta zawiesiła głos w zastanowieniu. — Oboje zdajecie sobie sprawę, że koniec roku jest coraz bliżej, tak?
Hermiona i Draco przytaknęli.
— Dobrze. Chciałam poprosić was oboje o pomoc w przygotowaniach do ceremonii zakończenia roku. Oczywiście, jeśli chcecie... — Popatrzyła na nich wyczekująco.
Wymienili szybkie spojrzenia, zanim Hermiona zdecydowała się odpowiedzieć.
— Oczywiście, pani profesor. Bardzo chętnie pomożemy.
McGonagall uśmiechnęła się.
— Wspaniale! Wiedziałam, że Hogwart zawsze może liczyć na swoich Prefektów Naczelnych. Przechodząc do konkretów, waszym zadaniem będzie dopilnowanie kwestii dekoracji Wielkiej Sali. To od was zależeć będzie styl i urządzenie pomieszczenia. Kiedy już wstępnie zaplanujecie co chcielibyście zrobić, poinformujcie profesora Flitwicka, profesor Sprout i mnie, a my postaramy się wam jak najbardziej pomóc. Możecie jutro iść do Hogsmeade w celu znalezienia odpowiednich dekoracji, a także wskazać własne propozycje w zakresie doboru jedzenia i muzyki. Bardzo proszę, liczymy na was. Nie bez powodu jesteście Prefektami Naczelnymi. Wasze zdolności jasno to pokazują — oznajmiła zadowolona.
Hermiona uśmiechnęła się z uznaniem, podczas gdy Malfoy wydał z siebie ciche parsknięcie.
— Staniemy na wysokości zadania, pani profesor. Z pewnością nie zawiedziemy. Dziękujemy za zaufanie.
McGonagall uśmiechnęła się szeroko i przytaknęła.
— Jesteście najwspanialszym rocznikiem jaki miałam zaszczyt uczyć — powiedziała ze szczerością. — Będę za wami wszystkimi bardzo tęsknić.
Hermiona poczuła napływające do oczu łzy, jednak powstrzymała się od dramaturgii, spokojnie żegnając się z McGonagall i opuszczając gabinet.
***
— Nie ma mowy, żebym pomagał ci w tym pierdołowatym dekorowaniu sali, Granger — powiedział Draco, zaraz po przekroczeniu progu Pokoju Wspólnego.
— Jaka szkoda, bo przecież musisz, Malfoy — odpowiedziała.
— Na Merlina, czemu potrzebują akurat naszej pomocy?! Przecież to nauczyciele...
Hermiona usiadła na kanapie naprzeciw kanapy Malfoya.
— Cóż, pewnie mogliby to zrobić sami, ale woleli dać szansę nam się wykazać.
— Szansę-szmansę — burknął. — Pewnie zarazili się lenistwem od Binnsa, stąd te durne pomysły.
— Och zamknij się, Malfoy. Nie są leniwi. Po prostu chcą zobaczyć czy podołamy wyzwaniu, czy nie — broniła nauczycieli.
— Naprawdę? — odrzekł z sarkazmem. — Niby w jakim celu? Dla nas to i tak koniec szkoły. Nie ma znaczenia, który Dom wygra.
— W życiu nie zawsze chodzi o rywalizację, Malfoy. Tutaj chodzi o zdobycie doświadczenia…
— Doświadczenia w zakresie czego? Bycia zestresowanym na osiem dni przed końcem roku? Co z nas za szczęściarze... — Przewrócił teatralnie oczami, kładąc się na kanapie.
— No weź... — mruknęła zirytowana.
On jednak zamknął oczy. Hermiona prychnęła i przygarbiła się, wbijając głębiej w kanapę. Skrzyżowała ramiona na piersi wpatrując się w śpiącego królewicza.
Nagle, niespodziewany gość zawitał do salonu przez otwarte okno. Hermiona uniosła wzrok, aby ujrzeć nad swoją głową kołującą z listem szkolną sowę.
— No nie... Znowu to... — mruknęła.
Słysząc łopotanie skrzydeł Malfoy otworzył oczy. Zobaczył, jak sowa zrzuca list na kolana Hermiony i odlatuje tak szybko jak się pojawiła. Podniósł się po pozycji siedzącej i spojrzał na dziewczynę ze zdumieniem.
— Wow, Granger. Czyżby to był list miłosny? Od kogo? — zapytał, przedrzeźniając jej styl mówienia.
Rzuciła mu piorunujące spojrzenie.
— To przeklęty list — odpowiedziała. — Nadawca to jakiś mały gnojek, który nawet nie umie się ujawnić.
Malfoy był zaskoczony tym, co powiedziała.
— Więc... nie lubisz ich dostawać? — zapytał.
— Nie znoszę — odpowiedziała stanowczo.
— Och — odpowiedział, a następnie parsknął— - tak czy inaczej, ktokolwiek wysłał ci ten przeklęty list, musi być strasznym dupkiem i tchórzem. Co za mięczak ukrywa swoją tożsamość... — Potrząsnął głową. — Ma naprawdę żałosny styl okazywania ci swojego zainteresowania. Mógłby przecież po prostu podejść do ciebie i ci to powiedzieć, ale wybrał sposób z jakiejś żałosnej legendy. Musi być strasznie głupi, skoro zapomniał, że jego ciało ma ponad dwieście kości, dzięki którym mógłby stanąć z tobą twarzą w twarz. Co za kretyn... tchórzliwa fretka... — mruknął, marszcząc nos.
— Że co proszę? — Hermiona była zaskoczona słowami Malfoya względem jej tajemniczego wielbiciela. Szczerze zgadzała się z tym co powiedział, ale coś w jego wypowiedzi sprawiło, że jej wnętrzności zaczęły wirować jak szalone.
— Nic, Granger. Mam nadzieję, że w końcu będzie mieć na tyle jaj, że powie ci to osobiście, zamiast bawić się w jakieś durne liściki. Mam nadzieję, że zda sobie sprawę, że to co robi nie jest w żaden sposób doceniane. Mam nadzieję, że wie, że te listy nie mają na ciebie najmniejszego wpływu. Mam nadzieję, że zobaczy, jak bez znaczenia są one dla ciebie... — powiedział, po czym wstał i poszedł w stronę swojego dormitorium.
Hermiona została sama, niczym przykuta do kanapy. Siedziała, nie umiejąc pozbierać myśli. Co tu się właśnie wydarzyło?
— O, jeszcze jedno — dodał, zatrzymując się w połowie schodów.
Skierowała ku niemu swój wzrok. Jego twarz była niczym kamień, kompletnie bez emocji. Wcześniej było wręcz przeciwnie, co się stało?
— Żeby nie było, mam głęboko dupie twoje życie miłosne. Chciałem wyrazić tylko swoje zdanie — dokończył, po czym zniknął za drzwiami dormitorium, nie obdarzając jej nawet najmniejszym spojrzeniem.
Została w Pokoju Wspólnym sama. W sam raz, żeby móc poradzić sobie z powstałą dezorientacją.
trochę szkoda że Malfoy jest tutaj taki rozchwiany raz krzyczy "Ty szlamo" itp. itd. a za chwilę gada takie rzeczy. po drugie Hermiona też jest trochę dziwna taka bez wyrazu. Całokształt opowiadania jednak mi się podoba więc będę dalej wpadać aby dowiedzieć co się wydarzy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
UsuńSama nie przepadam jakoś za tym rozdziałem :/ Próbowałam te ich reakcje trochę wyrównać, ale ciężko tak igrać z zamysłem autorki.
UsuńMimo wszystko tłumaczę dalej - nie poddam się! :D
Pozdrawiam cieplutko!
Wrednakocica ma trochę racji.
OdpowiedzUsuńPostaci z tej historii są dziwne, jakieś niejednolite - tak jakby mieli trochę rozdwojenie jaźni. Chyba, że to z powodu ich wciąż młodego wieku? :)
Trochę też płaska ta fabuła - motyw ze wspólnym dormitorium czy też z organizacją balu, jest niesamowicie oklepanym w dramione, zwłaszcza tych pierwszy, pisanych dawno temu.
Z ciekawości, chciałam zapytać, z którego roku jest to opowiadanie?
Podejrzewam, że to jedno z pierwszych dramione, bo naprawdę mam wrażenie, jakbym się wróciła z dekadę temu i czytała już coś bardzo podobnego :)
Jak skończycie tłumaczenie, na pewno sięgnę do oryginału, by sprawdzić czy będę miała podobne wnioski, do tych z dzisiaj :)
Ciesze się strasznie, że macie na tyle czasu, wytrwałości i weny, by tak szybciutko dodawać te rozdziały. Ich długość też rośnie, więc te aspekty idą na plus.
Fabuła mnie nieco drażni, ale może mi się odmieni :) W każdym razie na pewno wrócę! :)
Pozdrowionka!
Veni.
Oryginalna wersja jest z 2013 roku ;)
UsuńTo tym bardziej widzę niesamowicie powielone schematy :) Niemniej - legenda o listach jest całkiem ciekawym pomysłem :)
UsuńOj na przestrzeni całego opowiadania te ich charakterki momentami pokazują swoją nastoletniość :D
UsuńPowielone schematy również zauważyłam, w końcu opowiadanie ma już 7 lat, ale nie przeszkadza mi to jakoś bardzo - jak już kiedyś wspominałam, wolałam zacząć od czegoś lżejszego. Ale spokojnie, poprzeczka będzie podwyższana z każdym kolejnym tłumaczeniem (bo planuję ich kilka ;) )
Pozdrawiam cieplutko!
Strasznie czekałam na fragment z tchórzliwą fretką! Z jednej strony można być tu bardzo złym na autorkę, że zdradza tak dużo w pierwszych rozdziałach, a z drugiej miło przeczytać coś tak wesołego i naiwnego.
OdpowiedzUsuńKreacje bohaterów nabierają sensu znacznie później i, jak Venetiia zauważyła, oni są po prostu młodzi, nie można wymagać od nich pełnej dojrzałości emocjonalnej!
Zawsze mam wrażenie, że wszystkie problemy w fan fiction mogłyby się rozwiązać, gdyby oni po prostu porozmawiali! A znów przewrotnie, to dialogi są chyba najmocniejszą częścią całej historii :D szczególnie, że bardzo przyjemnie je tłumaczysz - są bardzo naturalne.
Znów życzę bardzo dużo wytrwałości, kreatywnoscii cierpliwości do tej dwójki Prefektów! Czekam na więcej i mocno ściskam!
Bardzo dziękuję za tyle miłych słów <3 Rzeczywiście, na początku ich zachowania nie mają większego sensu i dopiero na koniec wszystko składa się w miarę sensowną całość.
UsuńDziękuję za zainteresowanie mimo znajomości oryginału i zapraszam do poznawania dalszej części ;)
Pozdrawiam cieplutko!
Ohoho! No to się Draco troszeczkę wypulił z tą fretką. :D Tak jakby sam siebie na głos przekonywał, że głupkowato postępuje względem Hermiony z tymi listami, bo znowu mam wrażenie, że to jednak on do niej pisze. W ogóle trochę mi się wydaje, że jest jakaś plątanina wydarzeń w tym opowiadaniu. Wciąż nie wiem, co takiego zrobiła Hermiona w tym pierwszym rozdziale. Czy to chodziło o niewłaściwe spojrzenia w kierunku Malfoya?
OdpowiedzUsuńPomysł z dekoracją jest trochę śmieszny, bo jak facet pokroju Draco ma biegać z piórkiem w dupie i rozstawiać winietki? Hahaha! :D
No nic, czekam na dalsze części. Może coś się wyjaśni po drodze. Na razie nie zapowiada się na romansowanie. Chociaż, jak słusznie dziewczyny zauważyły, oni są jacyś rozchwiani emocjonalnie. :P
Ściskam mocno i dużo siły do tłumaczenia życzę! :)
Haha, Draco tutaj troszkę puścił w nerwach, a co do Hermiony to spokojnie, wszystko się niebawem wyjaśni ;)
UsuńSam Draco też nie jest zachwycony pomysłem z dekoracjami co całkiem dosadnie pokaże w kolejnym rozdziale, ale kto wie, może się przełamie?
Pozdrawiam cieplutko! :D
Och, Dracze ;) Jako osoba, która chyba jeszcze nie do końca pojęła, jak należy panować nad nastoletnimi emocjami, zachował się dokładnie tak, jak każda tchórzliwa fretka ;) Mnie tam wcale nie dziwi, jeśli sam się wydał tym tekstem, uważam, że zabieg autora - mniej czy bardziej świadomy - ale udany, biorąc pod uwagę fakt, że to chłopak około osiemnastoletni, a nie dorosły, dojrzały facet ;) To było bardzo urocze!
OdpowiedzUsuńI Ron... Na słodkiego Merlina, jakim cudem nie wygląda jak Obelix!? ;)
Mała
Zgadzam się z przedmówcami, że te postacie są takie dośc dziwne a schematy powielane, ale właściwie czyta się to bardzo szybko i przyjemnie. Lubię od czasu do czasu przeczytać coś lekkiego i to opowiadanie to umożliwia <3 Ten rozdział jest dla mnie momentem gdzie jestem już pewna, że Draco pisze do Hermiony - po jego tyradzie słów na temat tchórzliwości takiego postępowania - nawet dość zabawne.
OdpowiedzUsuńHermiona jest urocza z tym swoim jąkaniem, takiego jej wydania nie znałam, zawsze to coś nowego :)