Tego poranka Hermiona zdecydowanie nie była w dobrym humorze. Sine wory pod oczami wyraźnie odznaczały się na jej twarzy, pokazując wszystkim, jak niewiele snu udało jej się uzyskać poprzedniej nocy. Jednak każdy kto ją widział, był pewien, że to przez naukę do późna, z czego przecież słynęła. Nikt nawet nie podejrzewał, że jej bezsenność wynikała z wielogodzinnych rozmyślań nad anonimowym listem.
Weszła do sali na zajęcia ze Starożytnych Run. Lekcję tego przedmiotu Gryfoni mieli razem z Krukonami. Usiadła na swoim ulubionym miejscu w pierwszym rzędzie. Jednak zamiast zagłębić się w lekturze – jak to zwykle miała w zwyczaju – leniwie zgarbiła się, wpatrując w przestrzeń. Zastygła w takiej pozycji z lekko uchylonymi ustami. Siedzący obok Harry przyglądał się jej ze zdziwieniem. Wyciągnął dłoń w kierunku przyjaciółki i pomachał jej kilka razy przed twarzą, w trosce o jej uwagę. Niestety bezskutecznie.
Odchrząknął sugestywnie i szepnął:
— Hermiona.
Dziewczyna nadal nie reagowała na wezwanie przyjaciela.
Harry skrzywił się i zaczął pstrykać palcami przy uszach Hermiony. Tym razem wreszcie mu się udało, bowiem odgłosy pstryknięć przywróciły dziewczynę do rzeczywistości. Spojrzała na niego oczami kompletnie pozbawionymi emocji, unosząc lekko brew.
— O co chodzi, Harry? — zapytała bez wyrazu.
— Czy wszystko z tobą w porządku? Coś ci dolega? — odparł zmartwiony.
Przytaknęła sztywno, niczym zombie.
— Tak — odparła prosto.
— Więc... czemu się tak dziwnie zachowujesz? — zapytał.
Spojrzała na niego, przetwarzając powoli to, co właśnie usłyszała. Po chwili głuchej ciszy, westchnęła ciężko.
— Trochę za mało ostatnio sypiam, i tyle. — Odwróciła wzrok.
— Czemu? Co robiłaś zeszłej nocy?
— Czytałam książki — odparła.
— Przecież... przecież ty robisz to co noc. Tylko, że nigdy nie widziałem cię tak... zmęczonej.
Znów westchnęła, pochylając się w kierunku ławki i podpierając głowę dłońmi.
— Sama nie wiem…
— Hermiona... — Poklepał ją lekko po ramieniu, a ona spojrzała w jego stronę. Bardzo niepokoił się o swoją przyjaciółkę, ale nie mogła mu powiedzieć o co tak naprawdę chodzi. Była pewna, że uzna ją za wariatkę. — Przecież jestem twoim przyjacielem. Możesz na mnie polegać, jeśli coś cię trapi. Zawsze postaram się zrobić co w moich siłach, aby ci pomóc. — Uśmiechnął się do niej ciepło. — No, może oprócz zadań domowych... — dodał.
Zachichotała cichutko. Harry uśmiechnął się z tego małego sukcesu.
— Dziękuję, że jesteś, Harry.
— No pewnie, od czego są przyjaciele, prawda? Jesteś pewna, że na pewno nie chcesz mi o niczym powiedzieć?
Jej uśmiech zbladł. Bardzo chciała wyznać mu prawdę, ale strach przezwyciężał jej chęć wygadania się.
— Naprawdę nic się nie dzieje, Harry. Jestem po prostu strasznie zmęczona. To nic takiego — skłamała.
Spojrzał na nią nieprzekonany i przytaknął. Nie chciał na nią naciskać. Wolał poczekać na odpowiedni moment, aż sama zdecyduje na ujawnienie tego, co ją trapi.
W połowie lekcji klasa usłyszała niepokojące dziobanie w okno. Wszyscy zwrócili się w stronę, z której dobiegały stuknięcia. Okazały się pochodzić od sowy, dobijającej się do pomieszczenia. Tym razem kopertę trzymała z szponach, co kilka sekund stukając dziobem w szybę.
— Proszę, niech ktoś sprawdzi, czy to coś pilnego — poprosiła nauczycielka.
Siedząca najbliżej szyby Luna wstała i otworzyła okno, odbierając od ptaka kopertę. Sowa natychmiast odleciała, nie pozwalając dziewczynie nawet się z nią przywitać.
Luna obejrzała dokładnie list, odkrywając, że jest zaadresowany to pewnej Gryfonki.
— To list dla Hermiony... — ogłosiła.
Hermiona szybko odwróciła głowę, patrząc z zaskoczeniem na Lunę.
— Dla mnie? — spytała zdumiona.
Luna kiwnęła głową, podnosząc list tak, aby Hermiona ujrzała swoje imię. Starannie wykaligrafowane litery rzeczywiście układały się w wyraźne: Hermiona Granger.
— Patrz, tu naprawdę jest twoje imię. To.. to dla ciebie... — Podeszła do Hermiony, wręczając jej kopertę.
Hermiona gapiła się na list ze skupieniem, zanim wzięła go do ręki. Po dokładnym przyjrzeniu się, miała już pewność, że jest on taki sam jak dwa poprzednie.
Kolejny list, którym ma mnie skompromitować... — pomyślała gorzko.
— Panno Granger, jeśli to coś ważnego, może pani wyjść i przeczytać korespondencję w spokoju na korytarzu — pouczyłą ją nauczycielka.
Dziewczyna natychmiast pokręciła głową.
— Nie, nie, to nic ważnego. Bardzo przepraszam za zakłócenie zajęć... — odpowiedziała, pospiesznie wpychając list do torby.
Z tobą rozprawię się później — pomyślała.
Nauczycielka wznowiła lekcję, ale wbrew woli Hermiony, jej myśli popłynęły kompletnie innym torem. Torem prowadzącym wprost do listu wciśniętego między pergaminy w jej torbie.
No świetnie, teraz już kompletnie nie dam rady się skupić — zaklęła w myślach.
***
Trzasnęła z całej siły drzwiami Pokoju Wspólnego i wmaszerowała do środka targana irytacją. Myśl o liście nie opuszczała jej głowy przez cały dzień, kompletnie odciągając jej uwagę od nauki i rozmów z przyjaciółmi.
To musi się skończyć zanim zawalę wszystkie przedmioty! — wrzasnęła w myślach. Rzuciła się na kanapę i skrzyżowała ramiona na piersi. Zerknęła na kominek, próbując rozpalić szczapy drewna siłą własnego spojrzenia.
Pozostała w tej pozycji przez dłuższy moment, zanim w popłochu nie zeskoczyła z kanapy słysząc krzyki z pokoju Malfoya.
— DO CHOLERY, PARKINSON, PO PROSTU PRZYZNAJ SIĘ, ŻE TO TWOJA SPRAWKA! — wrzeszczał Malfoy w swoim dormitorium.
Spojrzała na zamknięte drzwi i uniosła brwi ze zdziwienia. Czemu on tak krzyczy?
I czy on powiedział: Parkinson?
— Draco, przysięgam na samego Merlina. To nie ja! — usłyszała desperacki krzyk dziewczyny, której głos był niesamowicie piskliwy i denerwujący. Brzmiał tak znajomo…
Co do cholery Pansy tutaj robi?! — pomyślała nerwowo — I to jeszcze w dormitorium Malfoya! — Czuła jak krew powoli zaczyna się w niej zagotowywać... I sama nie wiedziała dlaczego.
— PIEPRZ SIĘ, PANSY! — usłyszała jego jęk.
— Przysięgam, Draco, ja nic nie zrobiłam! Znaczy, wiem, że powinnam była... ale nawet nie przyszło mi to do głowy!
Niech mi ktoś wyjaśni co ta wywłoka robi na moim terytorium?!
— LEPIEJ ZACZNIJ SOBIE KOPAĆ GRÓB, PASKUDNA MOPSICO, BO JEŚLI OKAŻE SIĘ, ŻE TO NAPRAWDĘ TY WYSYŁASZ MI TE BZDURY, PRZYSIĘGAM NA MERLINA, ZNAJDĘ CIĘ I ZABIJĘ KAŻDĄ KOMÓRKĘ W TWOIM CIELE!
Masz moje pełne poparcie, Malfoy.
— Draco…
— Oj, zamknij się wreszcie! — warknął. — Wyjdź stąd w końcu, Pansy... — odpowiedział już normalnym, lecz nadal przerażającym tonem.
— Ale ja przysięgam... — próbowała się ponownie wytłumaczyć, jednak w odpowiedzi otrzymała kolejny z jęków blondyna.
— Mówiłem, wyjdź! Wyjdź stąd, natychmiast!
Cisza.
— WYJDŹ STĄD, DO CHOLERY!
W końcu przerażona Pansy Parkinson wyłoniła się z dormitorium Prefekta Naczelnego. Malfoy z całej siły trzasnął drzwiami przed jej twarzą. Ślizgonka aż wzdrygnęła od głuchego huku. Stała przed jego drzwiami jeszcze przez chwilkę, po czym pokonana skierowała swoje kroki w stronę schodów do salonu.
Gdy jednak ujrzała Prefekt Naczelną spoglądając na nią sprzed kominka, zatrzymała się w półkroku. Zjechała mugolaczkę wzrokiem od stóp do głów.
— No i na co się gapisz, szlamo? — prychnęła piskliwie.
Hermiona uniosła szybko dłoń, wskazując na drzwi.
— Wyjdź — nakazała.
Pansy skrzyżowała ręce i uśmiechnęła się kpiąco.
— Od kiedy zaczęło ci się wydawać, że możesz mi rozkazywać, szlamo? To ja tutaj jestem czystokrwista — odpowiedziała, celowo podkreślając rozbieżność w ich statusie krwi.
To sprawiło, że krew Hermiony przekroczyła krytyczny punkt wrzenia.
— Nie wiem czy pamiętasz Panno Brzydkie Kaczątko, ale ty już nigdy nie ewoluujesz w łabędzia. Ja tutaj jestem Prefekt Naczelną i jako Prefekt Naczelna mam prawo, a nawet autorytet, do wykopania każdego pół-mopsa-pół-trolla z mojego własnego salonu! A teraz sio! — syknęła.
Usta Pansy zastygły w półsłowie. Była w szoku przez to, co usłyszała. Jej duma roztrzaskała się na miliony malutkich kawałeczków, a najgorszym było to, że doprowadziła do tego ta szlama. To tylko podwoiło porażkę Ślizgonki.
— Będziesz tutaj tak stała i czekała na Nowy Rok? Wynocha! — krzyknęła Hermiona, lecz Pansy nadal stała niczym spetryfikowana. — Czy ja mówię niewyraźnie?! WY-PIEP-RZAJ! — Prefekt Naczelna wrzasnęła z całych sił w płucach, niemal tak głośno, jak chwilę temu krzyczał jej współlokator.
Stopy Pansy w końcu odkleiły się do podłogi, a dziewczyna wybiegła z pokoju ile sił w nogach. Jedyne co po niej pozostało, to głuchy trzask drzwi.
Doprowadzenie emocji do normalnego stanu zajęło Hermionie kilka dobrych minut. Opadła na kanapę z taką siłą, że przypadkiem zrzuciła swoją torbę na podłogę, rozsypując całą jej zawartość przed kominkiem. Jęknęła sfrustrowana i schyliła się, aby pozbierać swoje rzeczy.
Wrzuciła atramenty i pergaminy z powrotem do torby, a książki starannie ułożyła na stoliku. Chcąc pozbierać resztę swojego dobytku zauważyła list, który dostała wcześniej. Powód jej paskudnego humoru. Wszystko przez ten list, burzący cały plan jej dnia. Ledwie pozbierała się po poprzednim, otrzymanym wczorajszej nocy i gwarantującym jej srogą bezsenność, a tutaj znowu kolejny rujnujący jej dzień.
Nie dane jej było zaznać spokoju.
Gdzie Hermiona Granger, tam i kłopoty.
Ta myśl doprowadzała ją do białej gorączki.
Jęknęła, rozrywając kopertę. Szybko rozwinęła kartkę i przeczytała wiadomość.
Jak zwykle, skąpa w słowa, ale na Merlina, jaka pochlebna! Specjalnie dla niej.
Droga Hermiono,
Jesteś niesamowicie urocza, kiedy się uczysz.
Serce niemal wyskoczyło z jej piersi po przeczytaniu tych słów. Motyle w brzuchu zawirowały przyjemnie, a kąciki ust uniosły się w szczerym uśmiechu.
Cała frustracja... wymazana.
Negatywne emocje... zniknęły.
Jej poprzednie uczucia rozpłynęły się niczym wczorajsza mgła, a to wszystko przez skrawek papieru zapisany czarnym atramentem. I ten niesamowity charakter pisma!
Po chwili jednak wstrząsnęła głową, a jej uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. Pochmurny humor powrócił.
To tylko czyjeś żarty, Hermiona. Nie daj się na to nabrać — usłyszała cichy głosik w swojej głowie i zanim zdążyła się powstrzymać, zgniotła list z całej siły.
Była piekielnie zła, masakrując skrawek pergaminu. Wrzuciła go obojętnie do torby i ruszyła prosto do sypialni.
Jednak, nie ważne jak bardzo zła by nie była, nie potrafiła się go pozbyć.
za każdym razem kiedy sprawdzam czy jest rozdział, zaskakujesz mnie niespodzianką że już jest kolejny rozdział, Cieszę się że tak szybko pojawiają się rozdziały :D
OdpowiedzUsuńo Draco chyba się wkurzył hymmm ale to jak wywalili Pansy było dobre hah
Pozdrawiam gorąco ;)
Staram się podkręcić tempo publikacji, bo tempo tłumaczenia już podkręciłam do maksimum ;)
UsuńPolecam zaglądać często, bo nie przewiduję długich przerw czasowych między rozdziałami :D
Pozdrawiam cieplutko! <3
Bardzo dziękuję za dedykację! Szczerze przyznam, że już od tego odwykłam - kiedyś z dziewczynami z DHL dedykowałyśmy sobie naprzemiennie każdy rozdział i zawsze mnie to strasznie cieszyło :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Hermiona - zagubiona, ale i stanowcza, ostra, ale i taka trochę rozbita - fajnie prowadzona postać! :)
Podoba mi się Harry - jakoś ogólnie, takie mam wrażenie po tym rozdziale.
Podoba mi się strasznie treść listów - krótka, ale wyrazista i dosadna!
A najbardziej mi się podoba częstotliwość dodawania rozdziałów! - oby tak było już zawsze! :)
Nie podoba mi się - długość rozdziałów - wiem, nie Twoja wina :D
Czasem lekkie kolokwializmy - znów, nie masz na to wpływu.
Troszeczkę jednostajna fabuła - ale to dopiero początek i jak sama wspomniałam, tragicznie krótkie są te rozdziały, wciąż mamy tylko strzępki informacji.
Co mi mówi, że wszystko się jeszcze super rozkręci! :)
I na koniec najważniejsze - nie podoba mi się, że Malfoy w tym rozdziale nie chrupał swoimi cudownymi zębiskami żadnego jabłka! :D
Wniosek ostateczny? Zaintrygowana w dalszym ciągu!
Gdzie kolejny rozdział...? Wytrzymam bez sięgania do oryginału naprawdę już bardzo krótko, więc musicie dziewczyny uratować moje patriotyczne, polskie serduszko i dodawać kolejne rozdziały, równie szybko! :)
Duże pozdrowionka!
Gratuluję wytrwałości! :)
V.N.
Za wyproszony rozdział należy się dedykacja! :D
UsuńNiestety rozbieżność w długości rozdziałów jest tutaj lekko męcząca, jedne tłumaczę godzinkę, inne 3 dni (jak jeden w tych które tłumaczę teraz). Ciężka sprawa, ale nie poddam się! :D
Też tęsknię za Drapple, powinno być go zdecydowanie więcej :D
Wypatruj nowego rozdziału na horyzoncie, bo jest już w drodze!
Pozdrawiam bardzo bardzo!
Vera
Oho! Szybko idzie tłumaczenie :)
OdpowiedzUsuńCzyżby Pan Malfoy też dostawał tajemnicze listy? Ktoś chce spiknąć tą dwójkę? Ciekawe kto może maczać w tym palce.... Na razie mam za mało informacji, żeby kogokolwiek podejrzewać o to. A może każdy z nich dostaje to od innej osoby? Nadal mam jednak za mało danych, żeby skłonić się ku jednej teorii...
Rozdziały są zdecydowanie za krótkie, ale no to nie jest Twoja wina, jak słusznie zauważyła Venetiia :D
W tym rozdziale za mało było interakcji pomiędzy Draco a Hermioną, ale spokojnie, nie martwię się... wiem, że do tego dojdziemy :D
Podsumowując, w dalszym ciągu czekam na kolejny rozdział :D Z niecierpliwością!
Pozdrawiam :)
Na teraz pojawiają się same poszlaki, brak konkretów :/ Ale to nie oznacza, ze konkrety też się nie pojawią, bo będą, ale tajemnicą jest kiedy :D
UsuńOj interakcji będzie jeszcze dużo, przygotuj się :)
Pozdrawiam cieplutko! :)
O, jeszcze jedna rakieta rozdziałowa :D bardzo się cieszę, że tłumaczenie idzie Ci tak szybko i sprawnie.
OdpowiedzUsuńPorównując dwie wersje,odnoszę wrażenie, że polski jest jednak dużo bogatszy we wszelkiego rodzaju przekleństwa. Tak jak przy wypraszaniu Pansy z pokoju na przykład:D
Bardzo sprawnie rozwiązałaś kwestię słówka "dickhead" w poprzednim rozdziale, bo dosłowne tłumaczenie zniszczyłoby późniejszą grę słow. I tu chyba jest jedyna słabość opowiadania - autorka stosuje jednak sporo takich gierek, które po polsku nie brzmią już tak naturalnie. No ale co zrobić?
Czekam niecierpliwie na dalszą część i trzymam kciuki, żebyś nie traciła zapału!
Rakieta rakietą do momentu, aż ma zapasy tłumaczeń :D Na szczęście są dość spore więc mogę sobie pozwolić na częste publikacje :D
UsuńOj nie ukrywam, podrasowałam tutaj trochę kwestię przekleństw... to wszystko moja wina, ale ciężko było oddać inaczej dosadność wypowiedzi :/
Gierki słowne są tutaj sporym wyzwanie, to prawda. Autorka napakowała ich trochę, ale bez wyzwania nie ma zabawy :D
Wypatruj kolejnego rozdziału, bo jest bardzo blisko! :)
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko! <3
Co? Draco też dostaje listy? Czyli on ich nie pisze do Hermiony (chyba)? Ale się akcja rozkręca. Przed chwilą pisałam, że Hermiona sprawia wrażenie cnotki, a już padło pierwsze WY-PIER-DA-LAJ! Hahaha! :D No ciekawa jestem bardzo jak to się wszystko dalej potoczy. Mam nadzieję, że będzie cukierkowo, bo jakoś ostatnio chce mi się coś takiego poczytać. Od jakiegoś czasu trafiam na same dramy w Dramione. :P
OdpowiedzUsuńBuziaki! :)
List w trakcie zajęć to jak niewyciszony telefon na lekcji/spotkaniu - matko, jaki wstyd ;) Można Hermionę w pełni zrozumieć! Nieprzespanych nocy nie zazdroszczę, chyba bym pochłaniała hektolitry Eliksiru Słodkiego Snu, byleby tylko na chwilę przestać się dręczyć myślami. Reakcja Draco na Pansy? - co za agresor! Palnęłabym w ten piękny dziób jak nic ;) Za to riposta Hermiony - brawo ona :D Jestem z niej bardzo dumna ;)
OdpowiedzUsuńTeraz zaczynam myśleć, czy ktoś ich specjalnie nie chce ze sobą spiknąć - to by dopiero było! :D
Mała.
Jestem zdecydowanie nieuleczalną romantyczką - jak ja bym chciała dostawać takie tajemnicze liściki <3
OdpowiedzUsuńDraco też dostaje listy. Przez chwilę żal mi było Pansy, ale minęło mi po konfrontacji z Hermioną - riposta bardzo dobra ! Oby takich więcej <3