Hermiona patrzyła, jak Draco wchodzi na scenę i staje przodem w kierunku widowni, dokładnie tak samo jak ona jeszcze kilka minut temu. Wyglądał na spokojniejszego i bardziej opanowanego, niż był w rzeczywistości. Czuła, że od środka rozsadza go stres. Może nie był on aż tak duży jak ten, który towarzyszył jej samej, ale nadal widziała w jego oczach lekki niepokój. Jej spojrzenie skierowało się powoli w stronę jego dłoni. Nie trzęsły się, jednak chłopak poruszał nerwowo palcami. Tak, to była zdecydowanie oznaka stresu. Hermiona uśmiechnęła się, nie umiejąc ukryć swojego rozbawienia. Był bardzo dobry w maskowaniu emocji, jednak takie niewielkie gesty, gdy już zauważone, były niepodważalne. Jednak tylko dobry obserwator byłby je w stanie dostrzec.
Jej rozmyślaniom przeszkodziło sugestywne odkaszlnięcie chłopaka przed rozpoczęciem przemowy.
— Dobry wieczór, Panie i Panowie — przerwał i przyjrzał się publiczności. Widząc, że wszyscy z uwagą go słuchają, kontynuował:— Cieszę się, że widzę was wszystkich dzisiejszego wieczora. Wiem, że dokładnie rozpoznajecie kim jestem, prawda? Bądźmy szczerzy, jestem chyba dość popularny, czyż nie? — powiedział z uśmieszkiem, widząc kilka par przewracających się oczu.
— Cóż, skoro dziś wieczorem posiadam przywilej przemawiania, to chętnie z niego skorzystam i opowiem tylko o sobie — powiedział śmiało.
Usłyszał kilka prychnięć ze strony Gryfonów i Krukonów.
— Nikt tak naprawdę nie może mnie powstrzymać, tak? Scena należy teraz całkowicie do mnie. Wszystkie reflektory są skierowane na moją osobę, więc chyba nie macie innego wyboru jak wysłuchać czegokolwiek, co zdecyduję się powiedzieć, — Uśmiechnął się. — Na początek więc, opiszmy mnie.
— Och, całkiem pewny siebie ten twój kolega, czyż nie? — szepnęła pani Granger do ucha swojej córki.
— On wręcz opływa pewnością siebie — odszepnęła z uśmiechem Hermiona, nie odrywając oczu od Malfoya.
Ślizgon odchrząknął ponownie.
— Zacznijmy od najbardziej oczywistego faktu: Jestem Draco Malfoy, najprzystojniejsza istota w Hogwarcie.
Kilkoro uczniów prychnęło, jednak znaczna część publiczności zaśmiała się głośno.
— Jestem czystokrwistym czarodziejem z rodu Malfoyów. Należę do Slytherinu, jeśli jeszcze nie zauważyliście plakietki z wężem na mojej szacie. — Wskazał na wspomniany symbol. — Jestem bogaty, obrzydliwie bogaty. Nie muszę wam mówić, ile w sumie mam pieniędzy. Powiedzmy tylko, że za cały mój majątek z Gringotta, mógłbym kupić jakąś ćwierć Wielkiej Brytanii. Gdybym tylko chciał, oczywiście. Jestem blondynem, jeśli tego nie wiecie, popatrzcie na moją głowę. Jestem blady, i to nie dlatego, że jestem chory lub nie mam krwi, jak myśli większość głupich stworzeń, ale dlatego, że naprawdę taki się urodziłem. To mój naturalny kolor i nie jest to żaden trupio-blady kolor, to piękny odcień bladości. Moja skóra jest tak miękka, że nie trzeba jej nawet dotykać, by to zauważyć. Moje oczy są szare i nieskazitelne. Śmiem twierdzić, że wręcz hipnotyzujące — przerwał i ponownie spojrzał na publiczność.
Wszyscy gapili się na niego zdumieni, gdy kontynuował opisywanie własnej osoby, nieco schlebiając i komplementując siebie.
Nie ma w tym nic złego — pomyślała Hermiona. Ponieważ wszystko co mówił, było prawdą.
Jego oczy wędrowały, a uśmiech zbladł.
— Wiem, że wszyscy myślicie, że jestem idiotą, dupkiem, aroganckim gadem, wkurzającym blondynem, zakochanym w sobie bucem, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa, głupim gnojkiem z ego większym od tego zamku, czy cholernie złym facetem, który chce tylko widzieć jak inni drżą na jego widok. Nawet nie obchodzi mnie, jeśli rzeczywiście tak uważacie. Przywykłem do tego. Przez ostatnie siedem lat byłem właśnie takim człowiekiem. Przez siedem lat właśnie tak mnie postrzegaliście.
Zaśmiał się cicho, bez jakiegokolwiek odzewu ze strony słuchaczy. Spojrzał na podłogę, po czym po chwili podniósł wzrok ze smutnym uśmiechem.
— Do wszystkich, których kiedykolwiek skrzywdziłem, przepraszam — powiedział szczerze.
Głośne westchnienia wydobyły się z ust wielu zgromadzonych.
— Nie powtórzę tego drugi raz, więc jeśli ktoś nie usłyszał to jego strata — powiedział, czerwieniąc się na twarzy. Był zażenowany swoimi przeprosinami. W prawdzie jego duma była większa od całej Ameryki, a nawet obu. Naprawdę trudno było mu wypowiedzieć słowo na "P". A jeszcze trudniej było zrobić to przed całym tłumem osób, wliczając w to jego własnych rodziców.
— Przechodząc dalej, jestem również człowiekiem pełnym uprzedzeń. Cóż, byłem. Nie sądzę, żebym nadal nim był... — Popatrzyłna Hermionę i na ułamek sekundy ich spojrzenia się zetknęły. Odwrócił wzrok uśmiechając się lekko. — Kiedyś nienawidziłem mugolaków i mugoli. Dlaczego? Bo zostałem wychowany w wierze, że są niczym innym niż paskudnymi, brudnymi istotami gorszego sortu, od których powinienem trzymać się z daleka.
Hermiona zauważyła kątem oka wyraz twarzy Lucjusza Malfoya, kiedy Draco wspomniał, że został wychowany, by wierzyć w takie okropne rzeczy. Mężczyzna wyglądał na smutnego, po czym jego oczy spoczęły na podłodze Zacisnął pięści i wyglądał na zniesmaczonego samym sobą.
— Wiem, że mój ojciec nauczył mnie złych rzeczy. — Draco skierował wzrok na Lucjusza, wciąż wpatrzonego w podłogę. — Ale nauczyłem się jak patrzeć na drugą stronę tego wszystkiego, i jak naprawić moje błędy. I wierzę, że mój ojciec również żałuje, że żył z takimi przekonaniami.
Lucjusz podniósł głowę i spojrzał na Draco.
— Nie byłoby go tutaj dziś wieczorem, gdyby nadal był takim samym człowiekiem, uwierzcie mi. — Lucjusz skinął głową z uznaniem. — Więc idąc dalej chcę... uh... zanim wyjdę stąd dziś wieczorem, chcę podziękować... podziękować tym, którzy zostali moimi przyjaciółmi. Dziękuję za zrozumienie mnie i wytrwanie do końca. — Skierował wzrok na Crabbe’a, Goyle’a i Zabiniego. Cała trójka chłopców uśmiechnęła się do niego.
— Dziękuję za to nieustanne flirtowanie ze mną przez pierwsze sześć lat.— Jego wzrok wylądował na Pansy Parkinson. DZiewczyna zarumieniła się i posłała mu nieśmiały uśmiech. — Ale przepraszam, że nie mogę dorównać twoim uczuciom. Nawet jeśli tak jest, pamiętaj, że zawsze byłaś dla mnie ważna, Pansy. Ty też zostałaś ze mną aż do końca.
Pansy uśmiechnęła się ciepło. Chyba zaakceptowała fakt, że nie będzie im dane znaleźć się razem w żadnej romantycznej relacji.
— Zawsze możesz znaleźć odpowiedniego mężczyznę dla siebie, Pansy. Cóż, kto wie, może on jest gdzieś blisko ciebie? Może próbował zwrócić twoją uwagę od pierwszego roku, ale byłaś tak zajęta flirtowaniem ze mną, że go nie zauważyłaś? Może... — Na jego twarzy pojawił się przebiegły uśmiech, gdy skierował wzrok na jednego ze swoich przyjaciół, Blaise'a. — Siedzi tylko dwa stoliki od ciebie, rumieniąc się niezauważony, z powodu swojej ciemnej skóry?
Cześć siódmoklasistów westchnęła z zaskoczenia. Wiele głów zwróciło się w kierunku Blaise'a Zabiniego i Pansy Parkinson. Pansy gapiła się na Blaise'a, a Blaise nie mógł nawet na nią spojrzeć. Oczy miał rozszerzone i z trudem łapał powietrze.
— Oj, przepraszam, Blaise. Wymsknęło mi się, ziomuś. Zapomniałem, że to twój wielki sekret, że jesteś bezgranicznie zauroczony w naszej Pansy. — Uśmiechnął się złośliwie, a przez salę przeszła fala śmiechu. — O, i Milicento, nie martw się aż tak tym, że Blaise nie odwzajemnia twoich uczuć. Vincent tylko na ciebie czeka.
Teraz to Crabbe sapnął w szoku. W przeciwieństwie do Blaise'a miał jasny odcień skóry, więc rumieniec na jego policzkach robił się coraz wyraźniejszy i ostrzejszy. Millicenta odwróciła głowę w jego stronę.
— Lubiłeś mnie? — zapytała.
— A co z tobą Gregory, kiedy w końcu powiesz Dafne, że ci się podoba? A ty Dafne, kiedy powiesz Gregoremu, że też go lubisz? — Draco wzruszył niewinnie ramionami, jakby wcale nie zdradzał właśnie największych sekretów swoich przyjaciół.
Goyle i Dafne spojrzeli na siebie z rozszerzonymi oczami. Oboje byli mocno zarumienieni. Po chwili nieśmiało odwrócili od siebie wzrok.
Ale uroczo... — pomyślała Hermiona. Widok rumieniących się Ślizgonów był wręcz fenomenem. Kto by się spodziewał, że oni wszyscy są takimi romantykami? Nawet Gryfoni zaczęli dogryzać im żartobliwie.
To był tak idealny wieczór. Wszyscy byli wreszcie zjednoczeni.
— Naprawdę przepraszam. Po prostu wymsknęło mi się to wszystko, tak przypadkiem — zaśmiał się Draco, patrząc w stronę Crabbe’a, Blaise'a, Dafne i Goyle’a.
— Cóż, chciałbym podziękować również tym, którzy stali się moimi wrogami, i którzy tak bardzo mnie nienawidzili. Sprawiliście, że mój pobyt w Hogwarcie był wyzwaniem, ale za to bardzo przyjemnym. Oczywiście przepraszam, ale bardziej wam dziękuję. Dzięki Potter, za bycie Chłopcem-Który-Przeżył. Dzięki Łizelbi, za bycie zdrajcą krwi. Dzięki Longbottom, za posiadanie móżdżka wielkości fasolki. Dzięki Pomyluna, za bycie takim dziwadłem. Dzięki Justin, za bycie takim słabeuszem. Jednak najbardziej chciałbym podziękować Granger... — Tu spojrzał na Hermionę.
Hermiona była zaskoczona. Wpatrywała się w Draco.
— Dzięki za bycie tym wszechwiedzącym czupiradłem, Księżniczką Gryffindoru, którą znienawidziłem od pierwszego dnia szkoły za bycie tak szalenie inteligentną, którą tak długo nazywałem szlamą, która oskarżyła mnie o wkupienie się do drużyny Quidditcha w drugiej klasie, która złamała mi nos w trzeciej, która zachwyciła mnie na balu rok później i również wtedy zaczęła nazywać mnie fretką, która należała do organizacji rozbitej przez Brygadę Inkwizycyjną, do której należałem, która pomogła mi w walce z ciemnością na szóstym roku i która była moją Prefekt Naczelną w ostatniej klasie. — Uśmiechnął się.— Dzięki, Granger.
Harry i Ron spojrzeli na Hermionę. Oboje wyczuwali coś pomiędzy tą dwójką i próbowali właśnie złapać uwagę dziewczyny, aby uzyskać odpowiedź. W końcu nazwał ją swoją Prefekt Naczelną! Potrzebowali odpowiedzi. Jednak ona była zajęta wpatrywaniem się w blondyna. Zarumieniła się przez jego słowa. Uśmiechała się do blondyna stojącego na scenie. Cóż, może to była wystarczająca odpowiedź na ich pytania?
Draco po chwili zerwał kontakt wzrokowy z dziewczyną i spojrzał ponownie na wszystkich zebranych.
— Nie zapominajmy o podziękowaniach dla profesorów. Wiemy, że z każdym z was odbyłem szlaban i dzięki wam za to. Dziękuję profesorze Dumbledore za uczynienie mnie Prefektem Naczelnym. Za zaufanie mi. Dziękuję profesor McGonagall za danie mi przywileju dekoracji tej sali na dzisiejszy wieczór. Dziękuję wam wszystkim za udział w tych najlepszych latach mojego życia. Nigdy nie przyznam, że będę za wami tęsknił. Nigdy, przenigdy. Nawet za milion lat. To byłoby na tyle, dziękuję za uwagę. — Odwrócił się i zaczął schodzić ze sceny.
Publiczność go oklaskiwała. Wrócił na swoje miejsce, a Narcyza zaczęła zadawać mu pytania. Hermiona zobaczyła, jak jego rodzice patrzą na nią, po czym uśmiechają się do Draco i szturchają go w bok. Zauważyła nawet, że chłopak lekko się zarumienił. Był taki uroczy. Jego rodzice drażnili się z nim, a on nie mógł nic zrobić, tylko próbować tłumić swój uśmiech i rumieniec.
***
Po kilku kolejnych przemowach i po piosence 'The Climb', ceremonia zakończenia szkoły dobiegła końca, co oznaczało rozpoczęcie się balu. Różnokolorowe światła zabłysły w pomieszczeniu, a zebrani rozpoczęli ucztę.
Początkowo wszyscy byli zszokowani ilością budyniu i kiełbasek na stole. Jeszcze bardziej zaskoczeni byli odkryciem, że pieczony indyk był wypchany zarówno budyniem jak i kiełbaskami. Mimo wszystko, nadal cieszyli się posiłkiem, zadowoleni, że w końcu zjedli coś rzadkiego, dziwnego, lecz nadal pysznego. Siódmoklasiści cieszyli się Kiełbasianym Zachwytem. Wybierali kiełbaski w kolorach swoich domów i piszczeli zaskoczeni, odkrywając ukryte w nich różnorodne niespodzianki.
Srebrno-zielona kiełbaska Slytherinu syczała, gdy się ją gryzło i smakowała lekko miętowo. Czerwono-złota kiełbaska Gryffindoru ryczała przy ugryzieniu i miała ostry posmak. Niebieska kiełbaska Ravenclawu wydawała przy ugryzieniu dźwięk poruszanych skrzydeł i smakowała słodko. Żółta kiełbaska Hufflepuffu wydawała cichy, pisk po ugryzieniu i miała delikatny, kwaśny posmak. Podsumowując, jedzenie kiełbasek było bardzo ekscytujące. Draco nie mógł czuć się bardziej dumny ze swojego pomysłu.
— Panie i Panowie, aby oficjalnie otworzyć naszą dzisiejszą scenę taneczną, chciałbym prosić naszą parę Prefektów Naczelnych, tegoroczną Valedictoriankę i Salutatorianina o zatańczenie pierwszego tańca dzisiejszego wieczoru! — ogłosił Dumbledore, po czym gromkie oklaski rozległy się w sali w oczekiwaniu na taniec Draco i Hermiony.
W tle zaczęła się grać piosenka 'Crazier', a Draco zabrał Hermionę na środek parkietu. Spojrzeli na siebie niezręcznie, nie wiedząc, co robić dalej.
— Granger, chwyć mnie dłońmi za moją szyję — szepnął Draco.
Hermiona posłuchała go i powoli owinęła swoje ręce wokół szyi Draco, przyciągając go bliżej siebie. Zarumieniła się, czując jego gorący oddech, lekko łaskoczący jej twarz. Zanim zdążyła się powstrzymać, zamknęła oczy i głęboko wciągnęła jego zapach, powoli się nim odurzając.
Niemal jęknęła czując jego silne dłonie, powoli ujmujące jej talię, aż była zmuszone przygryźć wargę, by nie wydusić z siebie żadnego dźwięku. Draco przyciągnął ją znacznie bliżej, aż ich twarze były oddalone od siebie zaledwie o milimetry, tak, że mogli poczuć, jak ich oddechy mieszają się w tej niewielkiej przestrzeni między nimi.
Hermiona czuła się taka bezpieczna. Poruszała się z nim w bardzo powolnym tańcu. Ich ciała pasowały do siebie tak idealnie... tak doskonale, że miała ochotę tam wykrzyczeć, jak bardzo go kochała.
Odrywasz moje stopy od ziemi (You lift my feet off the ground)
Okręcasz mnie dookoła (You spin me around)
Sprawiasz, że jestem jeszcze bardziej szalona (You make me crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
— Granger... — usłyszała jego cichy szept.
Otworzyła oczy i powoli uniosła głowę.
Czuję, że się zakochuję (Feels like I'm falling)
I ja... (And I...)
Zatracam się w twoich oczach (I'm lost in your eyes)
Sprawiasz, że jestem jeszcze bardziej szalona (You make me crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
— Tak? — odpowiedziała z roztargnieniem, gubiąc się w basenie jego pięknych, szarych oczu.
— Jesteś... t-ty jesteś tak blisko... — zająknął się.
— Co? — Jej czoło uniosło się w zdziwieniu.
— N-nie... N-nie mogę oddychać... Jesteś tak blisko... dosłownie.
— Och… — Natychmiast odsunęła się lekko od chłopaka, soczyście się rumieniąc. Nie mogła zaprzeczyć, że była nim rozczarowana. Czy on tego nie czuł? Czy nie zauważył jak ich ciała idealnie do siebie pasowały? Czy tylko ona to widziała? Odwróciła od niego wzrok i spojrzała na podłogę. — Przepraszam... — szepnęła.
— Nic się nie dzieje... Ja po prostu... — zamilkł, nie wiedząc już co powiedzieć.
— To dla ciebie niewygodne... być tak blisko mnie — odpowiedziała za niego.
— Tak... czuję się trochę niekomfortowo. Ale nie w złym znaczeniu tego słowa, naprawdę.
Profesorowie, kilkoro siódmoklasistów i gości zaczęło dołączać do tańczącej na parkiecie dwójki.
Pokazałeś mi coś (You showed me something)
Czego nie potrafiłam dostrzec (That I couldn't see)
Otworzyłeś mi oczy (Opened my eyes)
I sprawiłeś, że uwierzyłam (And you made me believe)
— Hej, czemu się tak trzęsiesz? — zapytał Draco, gdy poczuł, że jej ręce ułożone na jego ramionach zaczynają lekko drżeć.
— Nic... tylko... ta piosenka jest... niezręczna — powiedziała, nie patrząc na niego.
— Piosenka jest niezręczna? Sami ją wybraliśmy, jeśli nie pamiętasz — odparł, wpatrzony w jej rzęsy.
— Tak... — przytaknęła. — Tak właściwie... to czyni ją jeszcze bardziej niezręczną…
— Chyba masz rację... — przytaknął szeptem.
Między nimi nastąpiła cisza. Jedynym dźwiękiem jaki słyszeli, była grająca w tle muzyka.
Czuję, że się zakochuję (Feels like I'm falling)
I ja... (And I...)
Zatracam się w twoich oczach (I'm lost in your eyes)
Sprawiasz, że jestem jeszcze bardziej szalona (You make me crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
— Zamierzasz wrócić do stolika po tej piosence? — zapytał Draco.
— Tak sądzę... — odpowiedziała. — A ty?
— Ja też…
— Och…
Kochanie, pokazałeś mi, po co się żyje (Baby you showed me what living is for
Nie chcę się już więcej ukrywać (I don't want to hide anymore)
Odrywasz moje stopy od ziemi (You lift my feet off the ground)
Okręcasz mnie dookoła (You spin me around)
Sprawiasz, że jestem jeszcze bardziej szalona (You make me crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
Czuję, że się zakochuję (Feels like I'm falling)
I ja... (And I...)
Zatracam się w twoich oczach (I'm lost in your eyes)
Sprawiasz, że jestem jeszcze bardziej szalona (You make me crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
Jeszcze bardziej szalona (Crazier)
Piosenka dobiegła końca, a dwójka tancerzy odsunęła się od siebie. Posłali sobie nawzajem lekkie uśmiechy, zanim rozeszli się w przeciwne strony.
Draco poszedł do rodziców, podczas gdy Hermiona dołączyła do swoich.
Pan Granger odkaszlnął sugestywnie.
— Uroczy taniec, Hermisiu.
— Taaak... — Hermiona uśmiechnęła się blado.
— Wyglądacie razem tak idealnie, wiedziałaś? — dodała pani Granger.
Tak... — pomyślała. — Szkoda, że zauważyli to wszyscy oprócz niego.
— Oj mamo, przestań już, dobrze?
Prawie cały parkiet wypełnił się parami i uczniami, tańczącymi do kolejno puszczanych piosenek. Taneczne disco kawałki przeplatane były spokojnymi utworami, idealnymi do powolnych tańców. Wszyscy świetnie się bawili. Hermiona nie poszła jednak ponownie na parkiet, po tańcu otwarcia balu. Zauważyła, że Draco również cały ten czas spędził przy stoliku.
Wieczór powoli dobiegał końca. Za godzinę lub dwie, wszystko miało się skończyć... jednak ona nadal nie powiedziała mu tego, co tak bardzo ciążyło jej na sercu. Nie powinni byli się rozdzielać do momentu, aż zmusi Draco do wysłuchania tego, co chciała mu wyznać.
Nie mogła jednak kompletnie znaleźć w sobie odwagi. Miała ją wczoraj, jednak on ją powstrzymał. Teraz już nie mogła odszukać w sobie tego pierwiastka gryfońskości. Był on ukryty. Ukryty głęboko w jej sercu, a ona nie miała wystarczająco czasu, aby do niego dotrzeć. Merlinie, mogła mu to powiedzieć wczorajszego wieczora. Nawet jeśli próbował ją powstrzymać, mogła pójść w zaparte i wykrzyczeć to prosto w jego twarz. Teraz jednak tchórzostwo dominowało nam jej emocjami.
Nagle ściany na których pokazywały się wspólne zdjęcia siódmoklasistów, zaczęły wyświetlać wspólne zdjęcia jej i Malfoya z ostatniego roku ich wspólnej nauki w Hogwarcie. Znaczna część zdjęć była zdecydowanie robiona z ukrycia. Hermiona nie mogła powstrzymać uśmiechu na widok niektórych z nich. Wiedziała, że za istnieniem pewnych kadrów z pewnością stał Colin Creevey.
Ten dzieciak był niesamowity w tym swoim podstępnym robieniu bezbłędnych zdjęć.
Pokazało się zdjęcie z ogłoszenia ich przez Dumbledore’a Prefektami Naczelnymi na rozpoczęciu roku szkolnego. Spoglądali w dwa różne kierunki, oboje mieli skrzyżowane na piersi ręce i niezadowolone wyrazy twarzy.
Kolejne było zdjęcie z ich pierwszego obchodu szkoły przed ciszą nocną. Oczywiście przedstawiało krzyczącąna siebie w głębi korytarza ich dwójkę.
Następne było z zabawy na Halloween, do której organizacji zostali zmuszeni. Musieli siedzieć razem. Zdjęcie pokazało, jak Hermiona śmiała się do rozpuku, wskazując na brzydki kostium Malfoya. Chłopak patrzył na nią gniewnie, krzyżując ramiona. Potem obraz się zmienił. Tym razem to Malfoy śmiał się z całych sił, wskazując na twarz Hermiony pokrytą lukrem. Wyglądała na wkurzoną i rzucała mu mordercze spojrzenie.
Potem pojawił się kadr ze spotkania o wewnętrznej jedności, nad którą pracowali. Hermiona i Draco siedzieli obok siebie. Profesor McGonagall przemawiała z przodu, ale oboje byli zbyt zajęci podstawianiem sobie wzajemnie stóp pod stołem.
Hermiona roześmiała się na wspomnienie tego spotkania. Nie słuchali McGonagall, ponieważ toczyli pod stołem dziecinną bójkę i później musieli prosić surową, zirytowaną profesor, o powtórzenie jej długiego przemówienia.
Obrazy nadal się zmieniały, a w tle zaczęła grać kolejna piosenka.
Zabierz mnie do swojego serca (Take me to your heart)
Pokaż mi, gdzie zacząć (Show me where to start)
Pozwól mi odegrać rolę twojej pierwszej miłości (Let me play the part of your first love)
Wszystkie gwiazdy są na swoim miejscu (All the stars are right)
Każde nasze życzenie jest dla nich rozkazem (Every wish is ours tonight)
Moja najdroższa (My love)
Następny obraz sprawił, że serce Hermiony zabiło kilka razy szybciej. To było w czasie Świąt. Zorganizowali przyjęcie i musieli wykonać prezentację kolęd. Stali razem, trzymając się za ręce i śpiewając mugolską świąteczną piosenkę 'Winter Wonderland'.
Kolejne zdjęcie pokazywało wymianę prezentów między Hermioną i Draco. Oboje rumienili się soczyście, czego nie zauważyli tego dnia.
Szkoda dla tych, którzy czekają (Pity those who wait)
Wierząc w miłość (Trust in love to faith)
I dowiadując się za późno (Finding out too late)
Że ją utracili (That they've lost it)
Kolejny obraz na ścianie ukazał scenę po meczu Quidditcha. Draco miał wypadek, a Hermiona jako pierwsza ruszyła mu na pomoc. Nawet nie wiedziała, jak bardzo się wtedy o niego bała.
Potem pojawił się następny kadr, na którym Hermiona nalegała na pozostanie z Draco w szpitalu jako Prefekt Naczelna. Powiedziała, że jej obowiązkiem jest upewnić się, że z Prefektem Naczelnym jest wszystko w porządku. Spała w jego łóżku, trzymając go za rękę. Ale tym, co sprawiło, że żołądek Hermiony podskoczył jej do gardła, był fakt, że chłopak przebudził się tamtej nocy i patrzył na nią podczas snu. Uniósł jej dłoń i pocałował ją delikatnie.
Ten obraz zmusił ją do działania. Wstała energicznie ze swojego krzesła i ruszyła w kierunku tłumu tańczących ludzi. Teraz była zdeterminowana powiedzieć mu prawdę. To była jej ostatnia szansa i musiała zrobić wszystko, żeby ją wykorzystać.
Draco również zobaczył to zdjęcie i natychmiast ruszył przez falę ludzi wypełniającą parkiet. Zamierzał jej coś powiedzieć. Coś, co przez tak długi czas trzymał głęboko w sobie.
Nigdy nie odpuszczając (Never letting go)
Nigdy nie poznają dróg miłości (They will never know the ways of love)
Zbliżali się do siebie. Oboje próbowali wszelkimi siłami przepchać się przez tańczący tłum. Po chwili jednak oboje spotkali się na samym środku parkietu.
Uwierz w magię (Got to believe in magic)
Powiedz mi jak dwoje ludzi odnajduje się (Tell me how two people find each other)
W świecie pełnym nieznajomych (In a world that's full of strangers)
Musisz uwierzyć w magię (You've got to believe in magic)
W coś silniejszego niż księżyc ponad nami (Something stronger than the moon above)
Bo przyczyną jest magia, kiedy dwoje ludzi zakochuje się w sobie (Cause it’s magic when two people fall in love)
Dyszeli i przez sekundę patrzyli sobie głęboko w oczy, zanim oboje sięgnęli do swoich kieszeni, wyjmując z nich po kawałku pergaminu. Wyciągnęli je wzajemnie w swoją stronę i krzyknęli równocześnie:
— To jest mój dwunasty list do ciebie!
Po czym spojrzeli na siebie w niemym szoku.
Ojaaaaa, ale się porobiło!
OdpowiedzUsuńOd rana sprawdzałam czy dodałaś rozdział i w końcu trafiłam!
Przemówienie Draco było... typowe, chociaż trzeba przyznać, że było fajne.
Totalnie zapomniałam, że Draco też dostawał listy! Ale to słodkie to oni wysyłali sobie listy.
Czekam ze smutkiem na te dwa kolejne i już ostatnie rozdziały.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Nooo, wiedziałam, że Hermiona też pisała do niego listy! :D Od samego początku, nawet jeśli nie mówiła tego w swoich myślach. Dobrze! Czekam na kolejny rozdział i już chcę wiedzieć wszystko! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam oraz gratuluję tłumaczenia! ;)
Przemowa Draco jest tu zupełnie rozczulająca! Uwielbiam to, jak bezczelnie zdradza tajemnice wszystkich przyjaciół :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, że zostały już tylko dwa rozdziały! Obyś szybko wróciła z nowym tłumaczeniem :D
Wiedziałam, słodko ♥️
OdpowiedzUsuńCóż nadal brak opisu szczegółowego, ale i tak bardzo przyjemny rozdział, bardzo szybko się czyta, super pomysł z przetłumaczeniem piosenek, bardzo dobrze są dobrane.
Rodzice Hermiony i ich teksty wygrały wszystko 😅😅🙈